Top Banner
Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w Opolu Wydanie 157 MARZEC 2012 Rok XV
28

zygzak - 03/2012(157)

Jan 11, 2017

Download

Documents

duongthuan
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: zygzak - 03/2012(157)

Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach – Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w OpoluWydanie 156 LUTY 2012 Rok XV

Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach – Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w OpoluWydanie 157 MARZEC 2012 Rok XV

Page 2: zygzak - 03/2012(157)
Page 3: zygzak - 03/2012(157)

REDAKCJA: Redaktor naczelny: Hieronim Śliwiński. Koordynator w WSZN Opole: Iwona Kapral. Adres redakcji: Redakcja Miesięcznika ZYGZAK, Pracownie Terapii Zajęciowej, 48-140 BRANICE, ul. Szpitalna 18, e-mail: [email protected], Internet: www.zygzak-branice.pl, Druk: Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II w Branicach.

Modernizacja szpitala wciąż trwa – Hieronim Śliwiński .................4 Któryś za nas cierpiał rany... – Hieronim Śliwiński ........................... 5 Radośnie i kolorowo – Barbara Wojtuś ............................................. 6 Przywracają zdrowie i nadzieję – Hieronim Śliwiński... ................... 7 Nie tylko teoria – Hieronim Śliwiński ................................................ 8 Pola nadziei .......................................................................................... 8 O Świętach Wielkanocnych – Hieronim Śliwiński............................ 9 Niepowetowana strata – Hieronim Śliwiński ..................................... 9 Wystawa serwetek – Belka ................................................................. 10 Przyozdobić święta – Hieronim Śliwiński ........................................ 11

Po co człowiekowi post? – Ks. Marian Kluczny .............................. 14 Potrzeba matką wynalazku – J.K. ..................................................... 15

Pracownia papieroplastyki – Barbara Zawada ............................... 12 Bajkoterapia – Maria Nikolczuk ....................................................... 22 To daje wielką satysfakcję – Bogumiła ............................................. 23

Coś dla życia – wiersz zgłoszone na konkurs walentynkowy ......... 7Fraszki – Coala.................................................................................... 15Baśń OWSZEM – EWA ..................................................................... 16 Wiersze – Belka, Andrzej Iwanowicz, M. Sapek .........................18-19 Boso w mieście – Piotr Radomirsky ................................................. 19 Odejście i inne wiersze – Andrzej Iwanowicz ................................. 21 Jestem zakochany po uszy – wiersze zgłoszone na konkurs ........... 24 Kto widział, kto wie... – utwory zebrane – Belka ............................ 25

LEKTURY – Wiosna, cieplejszy wieje wiatr... – Kinga Mizioł ...... 18 Z pamiętnika pacjenta – Janusz Hoffman... .................................... 26

Ku pokrzepieniu serc – Piotr Radomirsky ....................................... 20

Spis treści

REkoLEkCjE

WYDARZENIA

REFLEkSjE

TERAPIA

TWÓRCZoŚĆ

STAŁE RUBRYkI

FASCYNACjE

W dniu 3 kwietnia w bazylice Św. Rodziny odbyły się re-kolekcje dla chorych, które prowadził ks. Maciej Ponie-wiera. Tematem rozważań było cierpienie we wszyst-

kich jego aspektach. Cierpienie, które nie musi być bezsensowne i destruktywne, ale poprzez modlitwę i powierzenie go Bogu powinno stać się czynnikiem oczyszczającym i umacniającym.

Święta w szpitalu, to niestety dla wielu chorych przeby-wających szpitalach w Branicach i Opolu „smutna koniecz-ność”. Dla tych, którzy odzyskali zdrowie będą to świę-ta szczęśliwe, spędzone w domu z rodziną. Ci, którzy dopie-ro rozpoczynają kurację też nie będą osamotnieni – zostaną na pewno otoczeni dobrą, serdeczną opieką i mamy taką na-dzieję, że im również te święta dadzą wiele dobrych prze-żyć. To wcale nie musi być czas smutku i tęsknoty. Okres przedświąteczny w pracowniach terapii zajęciowej, czy w oddziałach, to czas wykonywania ozdób świątecznych, któ-rymi zostały przyozdobione oddziały i stoły wielkanocne, aby przypominały te w rodzinnych domach.

Chorzy w tym okresie otaczani są szczególną opieką ducho-wą przez kapelanów: poświęcenie pokarmów, spowiedź wiel-kanocna, rekolekcje dla chorych. Ci, którzy mogą samodzielnie opuszczać oddziału mają możliwość udania się na nabożeństwo do pobliskich kościołów. Do powyższego dochodzi jeszcze nie-zwykły urok Świąt Wielkanocnych i wiosny, które niosą z sobą taki ładunek nadziei, wiary, że nikt nie pozostaje na to obojętny. Trzeba tylko otworzyć się i wpuścić do serca tę nadzieję, którą niesie nam Chrystus Zmartwychwstały. REDAKCJA

Page 4: zygzak - 03/2012(157)

WYDARZENIA

4 ZYGZAK MARZEC 2012

Modernizacja szpitala wciąż trwa

Wiosna rozpoczęła się już na dobre, co sprzyja prowadze-niu prac remontowych i po-

rządkowych na terenie szpitala w Bra-nicach. Szczególnie intensywne prace prowadzone są obecnie w dwóch obiek-tach: pawilonie K (zdjęcie powyżej) i przy uruchamianiu pralni, która znala-zła swoje pomieszczenie w pawilonie A. Prowadzone są również inne prace, któ-re powoli ale sukcesywnie zmieniają ob-raz szpitala, który stale zyskuje na uroku

i funkcjonalności, ale również widocz-nie powraca w większych, czy mniej-szych detalach do pierwotnego wy-glądu, jaki nadał mu jego budowniczy ks. bp Józef Nathan.

W pawilonie K, w którym prace remontowe w zasadzie prowadzone były cały czas od lipca ubiegłego roku – z kilkudniową przerwą spowodowa-na ostrymi mrozami – już wyraźnie wi-dać postęp. Jak nam wiadomo harmono-gram prac został znacznie wyprzedzony.

Remont tego obiektu ma zostać zakoń-czony do grudnia bieżącego roku.

Nowo otwierana pralnia, na potrze-by której zaadaptowano pomieszczenia, gdzie niegdyś mieściła się Pracownia RTG, ma zostać uruchomiona po Świę-tach Wielkanocnych. Pracownicy służb technicznych szpitala kończą już insta-lowanie niezbędnego wyposażenia. Pral-nia wyposażona jest w dwie nowocze-sne maszyny (na zdjęciu obok). Jedno z pomieszczeń zostało zaadaptowane na suszarnię. W pralni tej będzie prana bie-lizna i odzież chorych. Pościel nadal bę-dzie prana poza szpitalem. Docelowo po zakończeniu remontu pawilonu K i prze-niesieniu tam oddziałów Zakładu Opie-kuńczo-Leczniczego, pralnia ma zostać wyposażona w magiel.

Na początku maja br. ma ruszyć re-mont ostatnich pomieszczeń hotelu pie-lęgniarskiego w pawilonie B. Większość pokoi zostało już odnowionych. Obok, na zdjęciu, widać odnowione boczne wejście do pawilonu A z nową poręczą z pięknej metaloplastyki utrzymanej w stylu metaloplastyki widocznej na te-renie szpitala.

Hieronim Śliwiński

Page 5: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 5

WYDARZENIA

Któryś za nas cierpiał rany...Branice – Droga Krzyżowa chorych

W dniu 20 marca br. w bazylice Świętej Rodziny w Branicach w godzinach dopołudniowych

pacjenci branickiego szpitala pod opie-ką personelu medycznego, parafianie i mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej odbyli pod przewodnictwem ks. Alojze-go Nowaka Wielkopostną Drogę Krzy-żową.

Na jej początku ks. A. Nowak przy-pomniał zgromadzonym słowa Chry-stusa Pana, który pierwszy odbył Dro-gę Krzyżową: Jeśli kto chce iść za mną, niech weźmie krzyż swój, a naśladuje mnie.

Stefan Kardynał Wyszyński tak mó-wił o Drodze Męki Pańskiej: Wielkość człowieka zależy też i od wielkości jego przeżyć. Przeżycia tworzą duchową syl-wetkę; im są głębsze, tym bardziej czło-wiek zbliża się do obrazu Boga. Bóg, przez wielką miłość ku nam, wypisał na naszej duszy swoje oblicze. Pracą i cier-pieniem pogłębiamy nasz duchowy zwią-zek z Bogiem i wtedy odbija się pełne światło oblicza Bożego na naszych du-szach, na twarzach, na całym życiu.

A więc bierzmy swój krzyż na ra-miona, krzyż naszych codziennych obo-wiązków, naszego cierpienia i chodźmy z Nim…

Któryś za nas cierpiał rany…Każdy z uczestniczących w tej Dro-

dze niósł swój własny, mniejszy czy większy krzyż na swoją własną Golgo-

tę. Tymi krzyżami były: cierpienie, cho-roby, nieszczęścia, osamotnienie, po-deszły wiek… i Chrystus pomagał te nasze krzyże nieść. Na drodze męki Je-zusa Chrystusa jesteśmy po trosze Szy-monem, po trosze Weroniką, a może po trosze Marią, może odrobinę stanowimy ten wrzeszczący tłum i śmiejących się z Jego męki żołdaków. Może po tro-sze jesteśmy nimi wszystkimi. Chrystus cierpi by nas wybawić z grzechu, umiera w akcie najwyższej miłości do nas, ludzi i zmartwychwstaje by dać nam nadzieję i wiarę. Od nas samych zaś zależy na ile

otworzymy serca i przyjmiemy tę Jego miłość i Jego samego... Jakie uczucia i myśli towarzyszyły idącym za krzyżem Chrystusa. Czy wsłuchując się w czyta-ne przez chorych przesłanie każdej stacji, czuli, że w tej drodze to Chrystus poma-ga im nieść krzyż i otacza swoją miło-ścią.

Na zakończenie Drogi Krzyżowej ks. Alojzy Nowak skierował słowa po-dziękowania do chorych czytających przesłanie kolejnych stacji i personelu Pracowni Terapii Zajęciowej za jej zor-ganizowanie. Hieronim Śliwiński

Page 6: zygzak - 03/2012(157)

WYDARZENIA

6 ZYGZAK MARZEC 2012

Serwis fotograficzny na str. 31

Branice – Rozśpiewany pochód na powitanie wiosny.

Radośnie i kolorowo Pierwszy dzień wiosny 21 marca

w Branicach od samego rana był słoneczny i ciepły. W godzinach po-

rannych barwny korowód wyruszył z Pra-cowni Terapii Zajęciowej, aby pożegnać dokuczliwą zimę i powitać wiosnę. Uczest-nicy pochodu byli przystrojeni w koloro-we kwiaty i kapelusze, które wykonali Słu-

chacze z Zespołu Szkół Medycznych w Brani-

cach, kierunek tera-pia zajęciowa, od-bywający praktykę w pracowniach. Po drodze dołączy-li do nas chorzy z oddziału K-2 ZOL i wspólnie wyruszyliśmy ze śpiewem w oko-lice pawilonu C, gdzie oczeki-wali pozostali uczestnicy tego wesołego mar-szu.

K o l o r o -wy i rozśpie-wany orszak

przemierza ł aleje szpitalne

budząc zaintere-sowanie i radość. Odwiedził rów-nież budynek ad-ministracji, a po

drodze napotkanym przechodniom zada-wano wiosenne zagadki i rozdawał drobne upominki. Słuchacze studium wraz z ca-łym orszakiem odwiedzili również swoją szkołę.

Po przemarszu wszyscy zgromadzili się w parku obok pawilonu A aby wziąć udział w zawodach puszczania papiero-wych samolotów, które sprawiły uczestni-kom wiele radości. Każdy z zawodników otrzymał jakiś słodki drobiazg. Podsumo-wując całe to wydarzenie trzeba przyznać, co zresztą potwierdziło wielu uczestników, że to była świetna zabawa i wiosna powin-na już zagościć na stałe, bo została godnie powitana.

Barbara Wojtuś – instruktor

Page 7: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 7

W przededniu Dnia Służby Zdrowia

Przywracają zdrowie i nadzieję

Zbliża się kolejny Światowy Dzień Służby Zdrowia, który obchodzo-ny jest 7 kwietnia. To znakomita

okazja, by uświadomić sobie tak napraw-dę, jak ważne jest dla nas wszystkich, że taka Służba społeczna jest, że są lu-dzie, którzy pomagają innym odzyski-wać zdrowie, ratują życie, rehabilitują, opiekują się, przywracają nierzadko sens i radość życia. Pośród codziennego na-rzekania na jej braki zapominamy o tym co najistotniejsze – to od niej, od ludzi „w bieli” zależy często nasze zdrowie, sprawność, a niejednokrotnie i życie.

Banałem jest stwierdzenie, że nad życie i zdrowie nie masz większej war-tości. Doceniając wielką rolę, jaką Służ-ba Zdrowia odgrywa w prawidłowym funkcjonowaniu społeczeństw Organiza-cja Narodów Zjednoczonych ustanowiła specjalny Dzień, który jest jej poświęco-ny.

Służba Zdrowia – jak szerokie jest to pojęcie, jak bogate w treści humanitarne. Ludzie ludziom pomagają, ratują życie, przywracają zdrowie; dają to, co czło-wiek człowiekowi potrafi dać najcen-

niejszego – nadzieję. Walczą do końca, z poświęceniem, by uratować chorego, by uwolnić go od cierpienia, choroby, by przywrócić go rodzinie, społeczeństwu, czasem by jemu samemu pomóc odna-leźć siebie. W swoim sercu chowam od lat wdzięczność dla nich i sądzę, że więk-szość byłych i obecnych pacjentów szpi-tali w Branicach i Opolu czuje to samo.

Jak wiemy nie wszystko jest „na ró-żowo” w Służbie Zdrowia – brakuje le-karzy, pielęgniarek, personelu medycz-nego i jak zawsze pieniędzy, oraz ja-kiegoś dobrego i spójnego pomysłu na poradzenie sobie z tymi problemami. Człowiekowi choremu nieraz trudno uzyskać pomoc, czy marnuje godziny w oczekiwaniu pod drzwiami gabinetu specjalisty. Nie brakuje jednak jeszcze tego, co najważniejsze – humanitarnego podejścia do chorego.

W przededniu Dnia Służby Zdrowia wszystkim jej Pracownikom składamy wyrazy szacunku i wdzięczności, oraz życzenia, by zarówno w życiu rodzinnym jak i w pracy każdy dzień był lepszy od poprzedniego. Hieronim Śliwiński

Zdrowie jest tym czynnikiem, który dodaje wartości wszystkim sferom naszego życia, napełnia je blaskiem i radością.

Coś dla życiaMorze nasze głębokie mówi o silnej miłości złote słońce otwiera swój wachlarz promieni jeszcze w dzień Świętego Walentego spacery w jego przestrzeniach coś dla urozmaicenia życia jest dobrze z naszą troską o byt jest wszystko w porządku z naszą duszą.

Julia Oddział B

To ten dzieńOplecieni wstążką zaufania dbamy o siebie jesteśmy nierozłączni choć różni charakterami potrafimy cieszyć się z małych rzeczy szczególnie podarunków każdy dzień jest początkiem czegoś dobrego chcemy być razem tak bardzo się kochamy w dzień Świętego Walentego.

Julia Oddział B

Nie znam słówNie znam słów tak pięknych którymi mógłbym Cię opisać Nie znam zjawisk tak cudownych do których mógłbym Cię porównać słowo piękno jest ubogie aby w pełni oddać Twą urodę. Słowo cudowna znaczy zbyt mało by określić dobroć Twą całą

Wojciech Skrzyński Oddział C

Kochałem zbyt poważnieGdybym sobie uświadomił, że ją stracę szybciej serce zabiło, a dusza wołała; biegiem, szybciej. Ciało niestety odmówiło posłuszeństwa I wtedy myślicie – co przedsięwziąłem – o Boże pomóż, a może tylko ukląkłem.

Marek Placek Oddział K-3

Page 8: zygzak - 03/2012(157)

WYDARZENIA

8 ZYGZAK MARZEC 2012

pola nadziei

Nie tylko teoria

W o raz kolejny włączyliśmy się do akcji „ Pola nadziei”, któ-rej celem jest pozyskanie fun-

duszy na rzecz osób przebywających w Fundacji Domowego Hospicjum dla Dzieci w Opolu. W naszym szpitalu tra-dycyjnie, jak co roku robimy żonkile. Żonkil jest symbolem nadziei i ruchu hospicyjnego.Tworzenie żonkili na tę akcję jest ważne, ponieważ są one wy-razem szacunku i serdecznym ukłonem w stronę wszystkich, którzy zdecydowa-li się na materialne wsparcie Hospicjum dla Dzieci w Opolu. Także w ten sposób można wesprzeć innych, samemu będąc chorym.

Gotowe kwiaty będą rozdawane przez uczniów Liceum Ekonomicznego w Opolu, podczas kwest na terenie mia-sta Opola i pobliskich miejscowości.

najpewniej będą oni pracować po zakoń-czeniu nauki.

Terapeuta zajęciowy pracuje z osoba-mi chorymi, z żywymi ludźmi i aby być w tym dobrym i móc skutecznie pomagać powinien oprócz wiedzy teoretycznej na-być również doświadczenia w kontaktach z chorymi, wyzbyć się tremy i poznać głę-biej co jest istotne w tej niełatwej pracy.

Młodość, zapał i radość jaką wnoszą z sobą słuchacze sprawia, że chorzy chęt-nie uczestniczą w prowadzonych przez nich zajęciach. (Na zdjęciach zajęcia z chorymi w Oddziale K-3 ZOL).

Hieronim Śliwiński

początek roku, to dla słuchaczy II roku Medycznego Studium Za-wodowego w Branicach – wydziału

terapii zajęciowej czas odbywania prak-tyk zawodowych. Przez kilka tygodni grupy po kilku słuchaczy prowadzą zaję-cia pod doświadczonym okiem instrukto-rów terapii zajęciowej w oddziałach bra-nickiego szpitala, Pracowniach Terapii Zajęciowej i Domu Pomocy Społecznej w Branicach. To środowiska, w których

Page 9: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 9

NiepowetowaNa strata

O świętach wielkanOcnychW iosna. Pierwsze kwiaty, jesz-

cze skromniutkie, malutkie, ale są: przebiśniegi, kroku-

sy, stokrotki. Po zimie, która w tym roku dopiekła wszystkim, to czysta ra-dość. Przedwiośnie i wczesna wio-sna to cudowna pora roku o niezwy-kłej, wręcz magicznej mocy. Wokół odra-dza się życie. Do tego piękna wpisują się wartości najwyższe, duchowe. To właśnie wczesną wiosną obchodzone są Świę-ta Wielkanocne, te najważniejsze ze świąt w religii chrześcijańskiej.

„A pierwszego dnia po szaba-cie, bardzo wczesnym rankiem, kie-dy jeszcze było ciemno, Maria Magda-lena udała się do grobu i zobaczyła ka-mień odsunięty od grobu”. Chrystusa już w nim nie było. Zmartwychwstał!

Wszyscy znamy ten fragment No-wego Testamentu i jest on jednym z naj-ważniejszych dla każdego Chrześcija-nina. Największy to i najwspanialszy dzień od chwili, gdy Bóg stworzył świat. Cały rok liturgiczny jest przygotowaniem i wznoszeniem się do tego dnia. Godzi-na zmartwychwstania Chrystusa pozosta-

je Bożą tajemnicą. Dlatego też odnowiona liturgia podkreśla, aby obchód wigilii roz-począł się po nastaniu nocy, a skończył się przed świtem dnia niedzielnego.

Święta Wielkiej Nocy mają swój spe-cyficzny klimat i nastrój. W Wielką Sobo-tę idziemy do kościoła, by poświęcić pokar-my. Małe dzieci z pięknie przystrojonymi koszyczkami pełnymi przysmaków i pisa-nek zmierzają w tym dniu do kościoła. Po-święcone pokarmy spożywa się w niedzielę po Rezurekcji.

W drugi świąteczny dzień kultywowany jest zwyczaj oblewania się wodą, czyli śmi-gus-dyngus, który swoim rodowodem sięga

czasów przedchrześcijańskich. Dzieci cho-dzą po domach i oblewają wodą domowni-ków „na szczęście”, za co nagradzane są ja-kimiś smakołykami. Święta Wielkiej Nocy są radosnym wydarzeniem i ta radość ze zmartwychwstania Jezusa Chrystusa jest tak wielka, że trwa pięćdziesiąt dni.

Pierwsze osiem dni okresu wielkanoc-nego tworzą oktawę Wielkanocy i obcho-dzi się je jako uroczystości Pańskie. Okres Wielkanocy kończy się niedzielą Zesłania Ducha Świętego. Na zbliżające się święta przekazujemy przesłanie kapelana branic-kiego szpitala:

„Wielkanoc...(…) zwycięstwo życia nad śmiercią, wieczności nad przemijaniem, radości nad smutkiem.”

Wszystkim Pacjentom, Personelowi oraz Dyrekcji Szpitala w Branicach życzę głę-bokich przeżyć duchowych i spotkania Zmartwychwstałego na wszystkich dro-gach życia. Niech obfitość łask Chrystusa Pana spływa w Wasze serca i napełnia do-brocią, pokojem i błogosławieństwem.

Radosnego Alleluja! ks. Alojzy Nowak

W 7. Rocznicę śmierci bł. Jana Paw-ła II o godzinie 21.00 pod osiedlo-wym krzyżem w Branicach przy ul.

Szkolnej zgromadziło się wielu wiernych ze świecami w rękach. Do zgromadzonych prze-mówił ks. Alojzy Nowak. Ksiądz Proboszcz wspomniał jak 7 lat temu wspólnie przeżywano śmierć Jana Pawła II. Po modlitwie ruszono w procesji do bazyliki Św. Rodziny.

Każdy, któremu osoba Jana Pawła II była bliska nie bez wzruszenia wspomina dzień 2 kwietnia 2005 roku godzinę 21:37, gdy usły-szał wieść o Jego śmierci. Wtedy dla wielu czas na krótką chwilę się zatrzymał. Jan Paweł II umarł – tak niezwykle trudno pogodzić się było z tą stratą. Odszedł do Domu Ojca człowiek niezwykły, który choć tak daleko przebywał, to był tak bliski, serdeczny, kochany, dobry i prawy. Utożsamiał sobą to wszystko za czym tęsknimy: prawość, mądrość, dobroć, wrażli-wość na krzywdę, odwagę w głoszeniu prawdy i wiarę w to, że w człowieku można znaleźć do-bro, chociażby trzeba było głęboko kopać. Po-

mimo cierpienia, zaawansowa-nej choroby, podeszłego wieku do końca był wierny Bogu i so-bie, wierny tym zasadom, któ-re głosił przez cały swój pon-tyfikat. Totus Tuus (Cały Twój) – taki właśnie był, cały odda-ny Bogu i Przenajświętszej Maryi Pannie, oddany całym sercem nam wszystkim. To serce miał przeogrom-ne, bo mieścił w nim każdego człowie-ka bez względy na rasę, wyznanie, naro-dowość… Nie było dla niego spraw przegra-nych, ani ludzi nad którymi by się nie pochylił, choćby byli nawet zabójcami, jak Ali Akcza. Do końca wierny sobie.

Umarł opłakiwany i podziwiany przez cały świat. Jego beatyfikacja 1 maja 2011 roku sta-ła się świętem każdego, komu był drogi. Dziś gdzieś z góry, z okna Domu Ojca patrzy w na-sze serca z tym dobrym uśmiechem, który tak dobrze pamiętamy.

Hieronim Śliwiński

Page 10: zygzak - 03/2012(157)

WYDARZENIA

10 ZYGZAK MARZEC 2012

Wystawa serwetek

Wdniu 8 marca br. odbyła się w |Miejskim Ośrodku Pomo-cy Rodzinie w Opolu wystawa

serwetek robionych na drutach i szydeł-kiem.

Pani Regina od lat nastoletnich zaj-muje się robieniem serwetek i serwet szydełkiem, ja natomiast bawię się ro-bieniem na drutach. Panią Reginę pozna-łam przez Panią doktor Małgorzatę S. Powiedziała, patrząc na moje prace, że zna taką jedną Panią Reginę, która robi również serwetki. I poznała nas ze sobą. Ponieważ Pani Regina w gąszczu współ-czesności trochę się gubi, to postanowi-łam załatwić za nią wszystkie formalno-ści związane z wystawą. Zaproponowa-łam Pani dyrektor MOPR, aby wraz ze mną zaprezentowała swoje prace Pani Regina. I tak doszło do wystawy. A na wystawie znajomi, przemówienie, słowa uznania, zespół pań i panów śpiewający, ciastka, kawa, herbata. Miła bardzo at-mosfera.

I ja obejrzałam spokojnie wystawę. Zastanawiałam się jaka jest różnica mię-dzy szydełkową pracą a pracą „drucia-ną”. Otóż różnica jest znacząca. Efekt jest inny. Te szydełkiem są mięsiste, ta-kie ciężkie. Wiem, że sporo osób szu-ka takich ciężkich serwet, lejących się. Polecam prace Pani Reginy. Pełna pre-cyzja, szlachetne wykonanie i różnorod-ność wzorów. Moje prace „druciane” są

bardziej „dziurawe”. Kiedyś mój zna-jomy powiedział: „Jak to jest możliwe aby łączyć dziury w serwetkach?”. A no można i dlatego wyglądają jak pajęczy-na te moje serwetki.

Jest to dla mnie relaksująca praca, poprawiająca koncentrację. Daje dobre samopoczucie. Pomogła mi dojść do siebie po wyjściu ze szpitala. I to nasta-wienie na poprawę zdrowia, to polepsza-nie koncentracji doprowadziło mnie do wystawy, zorganizowanej przez MOPR w Domu Złotej Jesieni. Czasami ktoś powie: „Trochę Ci zazdroszczę, że jesteś taka aktywna”. To jest praca, proszę pań-stwa, ciężka praca nad sobą. Nie zawsze

nam coś wychodzi ale wydaje mi się, że akurat wystawa nam się udała. Zapra-szam wszystkich do obejrzenia prac do 22 marca. A potem Bierkowice, potem w Prudniku wystawa i tak właśnie z polep-szania zdrowia i koncentracji zrobiłam się osobą, która pokazuje efekt swojej pracy. Robię serwety z wielką przyjem-nością i ogromną satysfakcją. A najpięk-niejsze jest, gdy pracę się kończy, na-krochmali i wówczas można zobaczyć efekt swojej na przykład trzytygodnio-wej koncentracji.

Zastanawiam się nad jedną rzeczą: Pani Regina jest starsza ode mnie o 25 lat, jest sama, mąż jej zmarł, mieszka w ogromnym domu z dorosłym synem. Na wystawie była niezmiernie przejęta, że oto jej prace są pokazywane wszem i wobec. Samotna właściwie osoba. Ja jeszcze mam dzieci, syna na wychowa-niu. Zastanawiam się co mi przyszłość przyniesie? Czy też tak jak Pani Regina będę chciała skorzystać z dobrodziejstw Domu Dziennego Pobytu? Kto wie jaka jest przyszłość i może nie trzeba się nad tym teraz zastanawiać, teraz jest inny czas dla mnie. Jeszcze sporo mam przed sobą, sporo do zrobienia.

Belka

Page 11: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 11

WYDARZENIABranice – kiermasze wielkanocne prac chorych

PrzyOzdObić świętaokres przedświateczny, to dla Pra-

cowni Terapii Zajęciowej branic-kiego szpitala czas niezwykle wy-

tężonej pracy. Najpierw poczynając już od stycznia, czy początku lutego tematem większości prac które wykonują chorzy w ramach zajęć rehabilitacyjnych stają kur-czaczki, pisanki, koszyczki, kwiaty czy za-jączki. Za oknami śniegi i mróz, a w pra-cowniach kwitnie wiosna.

Wykonane pieczołowicie ozdoby są skrzętnie zbierane, by właśnie w okresie poprzedzającym Święta Wielkanocne stać się „gorącym towarem”. Na kiermaszach organizowanych przez pracownie ład-nie wyeksponowane cieszą oczy ciepłymi barwami wiosny, ciekawymi kształtami, kunsztem wykonania; są z zainteresowa-niem oglądane i podziwiane. Nie barakuje chętnych by te drobiazgi za niewygórowa-ną cenę kupić i zabrać z sobą do domu, by przyozdobić pięknie świąteczny stół, czy mieszkanie.

W dniu 28 marca br. taki własnie kier-masz odbył się przy okazji uroczystego śniadania wielkanocnego, jakie zorganizo-wały w WDK panie z Koła BRANICZAN-KI (zdjęcia obok). Na to spotkanie została zaproszona pani wójt Marią Krompiec, dy-rekcja branickiego szpitala na czele z pa-nem dyrektorem Krzysztofem Nazimkiem i ks. Alojzy Nowak. Oprawę plastycz-ną przygotowali instruktorzy z pracowni na czele z panią Anną Dudziak, a składa-ły się na nią prace chorych. Po zakończo-nym spotkaniu uczestnicy spotkania mogli podziwiać pięknie wyeksponowane świą-teczne bibeloty i cieszyć nimi oczy. Wie-le z nich poszło też z nimi do ich domów, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży zasili-ły fundusz, z którego pracownie zakupują materaiały niezbędne do zajęć, by na ko-

lejne święta, czy inne okazję, mogły znów powstać piękne przedmioty.

Kolejny kiermasz został zorganizowa-ny w pomieszczeniu Pracowni Kulinarnej PTZ (zdjęcia na dole strony) i funkcjonu-je od 30 marca. Każdy może tam wejść i znaleźć dla siebie coś ciekawego. Wiel-kie wrażenie robią np. świece wykonane w Pracowni Świec, czy pisanki wykoane z barwnych materaiłów, bądź figurki zrobio-ne techniką origami. Koszyczki wykonane

w Pracowni Papierowikliny, figurki zwie-rzaków wycięte w Pracowni Stolarskiej. Całości dopełniają barwne serwetki i ma-katki, które pięknie wkomponowane w ekspozycję dodają jej niezwykłego uro-ku. Każda z pracowni coś dodała od sie-bie tworząc barwny kobierzec, od którego trudno oderwać oczy. To trzeba zobaczyć, a na pewno nie wyjdzie się stamtąd z pusty-mi rękami. Zapraszamy!

Hieronim Śliwiński

ŚNIADANIE WIELKANOCNE zorganizowane przez

Koło Gospodyń BRANICZANKI. Życzenia składa Dyrektor K. Nazimek

Serwis fotograficzny na str. 28

Page 12: zygzak - 03/2012(157)

12 ZYGZAK MARZEC 2012

o Pracowniach Terapii Zajęciowej

PRACoWNIA PAPIERoPLASTYkIP racuje tu średnio około 15 chorych

i każdy z nich ma do wykonania inne zadania, które dobierane są

odpowiednio do ich zainteresowań i pre-dyspozycji. W terapii wykorzystuje się tutaj różne techniki plastyczne.

Wśród nich największą popularnością cieszy się origami. Sztuka ta pochodzi z Chin i polega na składaniu kawałków papieru, z których powstają fantazyjne kształty. Zo-stała ona znacznie rozwinięta w Japonii. Jej początki datują się na rok 700 n.e. Na samym początku tworzono z papieru de-koracje na ceremonie religijne, z biegiem czasu, zaczęto również przyozdabiać domy. Z kawałka papieru przy odrobinie cierpli-wości można wyczarować świat zwierząt i innych postaci czy przedmiotów; pod zręcznymi palcami ożywają, przybierając realne kształty. Origami rozwija koncen-trację, usprawnia manualnie, minimalizu-je napięcie emocjonalne, dowartościowuje i motywuje do dalszego działania, eliminuje poczucie izolacji, rozbudza zainteresowa-nia. Uczestniczące w zajęciach Panie: Ela, Tereska, Kasia i Jadzia z chęcią wykonują ten typ pracy. Widać, że sprawia im to dużo przyjemności i daje dużo satysfakcji.

Z kolei Pan Janek wykleja obrazy ku-leczkami z bibuły. Przy tym rodzaju pracy ma zajęcie wiele osób, jedni kręcą w palcach

kuleczki z bibuły, inni wyklejają obrazy. Najpierw na brystolu maluje się delikat-nie kontur obrazka. Następnie wykleja go drobnymi kuleczkami z bibuły jedną przy drugiej. Można także wykleić tło. Techni-ka ta jest dosyć czasochłonna i znakomicie wpływa na poprawę koncentracji i podnosi sprawność manualną.

Oprócz tych technik podopieczni chęt-nie wykonuj wydzieranki. Warto również wspomnieć iż szlifowane i malowane są tutaj świeczki, które cieszą się wielką popularno-ścią. Jedną z ciekawszych technik plastycz-nych stosowanych w trakcie zajęć z chory-mi, do której zawsze są chętni, to „zmocz i zgnieć”. Co to takiego? Otóż trzeba do-kładnie zmoczyć arkusz papieru, zanu-rzając go w wodzie. Następnie zgnieść go w kulę i wycisnąć. Następnie rozłożyć na folii lub ceracie. Na powierzchni roz-prowadza się pędzlem farby akwarelowe lub plakatowe, które łagodnie przecho-dzą kolorystycznie jedna w drugą. Barwy rozprowadza się zaczynając od jasnych do ciemnych. Po wyschnięciu pracy można obrysować kontury tuszem. Efekt bywa czasem niezwykły i zaskakujący twórcę. To znakomita szkoła wyobraźni.

Inne techniki stosowane w zajęciach terapeutycznych to: „Farby z pastą”, „wy-drapywanki” i malowanie węglem. Do

ciekawszych technik, które mają „wysokie notowania” u chorych należy tworzenie kompozycji typu collage. Przy pomocy kleju, pisaku, lakieru do włosów i zgroma-dzonych rzeczy takich jak: szyszki, piórka, muszelki, drobne kamyczki, orzechy, dre-wienka, mchy, guziki, koraliki, pestki od dyni, słonecznika itp. chorzy kierując się wyobraźnią tworzą często ciekawe i nie-zwykłe w zestawieniu układy. To nierzadko prawdziwa poezja kształtu i barwy, która potrafi wiele powiedzieć o jej twórcy.

Pośród chorych uczęszczających na za-jęcia jest zawsze kilka osób, które lubią ry-sować i malować. Pan Bronisław np. upodo-bał sobie rysunki kredką, pani Ewa grafikę flamastrem i akwarelą tworząc wyrazistą kreską niezwykle sugestywne scenki pełne ukrytych, jej tylko wiadomych znaczeń, a pan Mirosław maluje obrazy farbami pla-katowymi i olejnymi. Widać, że ta praca daje mu sporo radości i pozwala realizować twórcze zamysły.

Pracownia w większości przyciąga oso-by o zacięciu artystycznym i to one czerpią najwięcej satysfakcji z zajęć, które znakomi-cie służą poprawie ich zdrowia, pozwalają otworzyć się, zbudować poczucie własnej wartości, a czasami odkryć w sobie ukryte zdolności.

Barbara Zawada – instruktor

Page 13: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 13

Page 14: zygzak - 03/2012(157)

REFLEkSjE

14 ZYGZAK MARZEC 2012

Ks. Skwierawski napisał: Sta-ło się wielkie nieszczęście! Wprawdzie nie doniosły o tym

jeszcze ani prasa, ani radio, ani telewi-zja, ale wiedzą o nim już wszyscy: cięż-ko zachorowała i jest w niebezpieczeń-stwie śmierci nasza miłość ku Bogu. Ta prawda jest dobrze znana naszemu sercu i ona nas dzisiaj do tej świątyni przypro-wadziła. Jej potwierdzenie znajdujemy w fragmencie księgi proroka Joela: (...) Nawróćcie się do Mnie całym swym ser-cem (...) (Jl 2,12).

Innymi słowy wołał już przed po-nad 8 wiekami św. Franciszek na ulicach Asyżu w Umbrii: Miłość nie jest kocha-na. A zatem czas Wielkiego Postu ma nam pomóc powrócić do pierwotnego stanu, że nie tylko Bóg kocha człowie-ka, ale również w odpowiedzi człowiek całym swoim człowieczeństwem kocha Boga. Stąd tak bardzo na miejscu wy-dają się być słowa Proroka: Nawróćcie się do Pan Boga waszego… – wróćcie do tej miłości. Ale także trzeba zobaczyć jeszcze inną konieczność: rozdzierajcie wasze serca, a nie szaty… – nie gest roz-darcia szat, który u Żydów był znakiem postu i pokuty, ale gest rozdarcia serca czyli otwarcie serca, by wyplenić z nie-

Po co człowiekowi post?

go zło i wprowadzić do serca na powrót Boga – do swej własności. Aby nam w tym pomóc Bóg zaleca nam post…..Post jak mówi w innym miejscu Pan Je-zus, to czas kiedy człowiek oczekuje na powrót Boga, którego skazał na wygna-nie przez grzech;Post to czas kiedy człowiek przez różne formy postanowień i czynów pokutnych stara się oczyścić serce ze zła, z grze-chów, by zrobić w nim miejsce dla Boga i znów Go zaprosić;Post to czas kiedy przez różne wyrze-czenia, ograniczenia przyjemności pozwa-lamy dojść do głosu naszym najgłębszym pragnieniom, w tym pragnieniu, by być blisko Boga – bo jak mawiał św. Augustyn – niespokojne jest ser-ce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu;Post jest po to, aby rezygnując z różnych przyjemności, któ-re zajmują nam czas i siły, znaleźć czas na rozmyślanie, na bycie

blisko Boga, na spowiedź, na słucha-nie Słowa Boga – stąd zakaz dyskotek, hucznych zabaw, weselisk…Post jest po to, abyśmy nie zajmując się rzeczami niepotrzebnymi spróbowali przez modlitwę być bliżej Boga – stąd Kościół proponuje nabożeństwa Drogi Krzyżowej, Gorzkich Żali, ale także za-prasza do częstszej modlitwy osobistej przed Bogiem.Post jest po to aby rezygnując z pew-nych rzeczy, z kupowania, z objadania się móc trochę zaoszczędzić i podzielić się z bardziej potrzebującymi…Post jest po to, aby obdarzyć także dru-giego człowieka – coś z siebie wziąć i dać drugiemu – i nie chodzi o dar ma-terialny czy pieniądz, ale chodzi o dobre słowo, o wdzięczność za pomoc, czasem życzliwy i prawdziwy uśmiech, odrobi-na zrozumienia i życzliwość czy w sło-wie czy w byciu dla…Post jest po to, aby zatrzymać się nad tajemnicą naszego odkupienia i ofiary Jezusa, zobaczyć ogrom Jego cierpień, a zarazem łaski dla nas i spróbować na tę łaskę odpowiedzieć nie grzechem, swa-wolą, złym życie ale miłością, dobrem. Aby pokochać Miłość którą Jezus nam daje, Miłość, która przez nas nie jest jeszcze kochana, albo już nie jest kocha-na, albo wcale nie jest kochana. Post jest dla nas po to, byśmy naprawdę pokocha-li Miłość, jaką jest Bóg, odpowiedzieli na nią zmianą życia czyli nawróceniem i odtąd byśmy tę Miłość, jaką jest Bóg zawsze kochali i dla Niej żyli.

Ks. Marian Kluczny – kapelan ZOL

A. Valentin – Jezus wypędzający kupców ze światyni

Fot.

ww

w.m

inist

rant

.ovh

.org

Page 15: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 15

FraszkiPiwo

Mówią „piwo z rana jak śmietana” Spieniona piana już niejednego porwała.

Na dno kufla niejednego zucha.

Nie wiem czy jest dobrze, czy źle. Czy jutro będzie dobry czy beznadziejny

dzień. Czy jak się obudzę będzie jawa czy sen.

Sam Pan Bóg tylko to wie.

Moje ptaszki nie szukają klatki. Śpiewają mi piosenki i tak powstają

moje fraszki.

Andrzej Gołota miał ręce ze złota, póki nie wpadł do błota.

Boży dekalog jest po to, aby z Bogiem prowadzić dialog.

Szczęście jest taką chwilą jak spadające liście z drzew.

W chorobie świat się mieni od wiosny do jesieni.

Stary RokW grudniową noc – pozostawił ślad na

śniegu. Uciekał w szybkim biegu.

Życie moje przemija – jest to w wieczności nieba chwila.

„Jak jeden dzień, który trwa sto lat, a sto lat jak jeden dzień”.

Wiara jest w cenie – kiedy przychodzi zwątpienie i cierpienie.

Zima bez śniegu jest jak brak zupy na talerzu.

Ludzie święci najdłużej pozostają w pamięci.

W latach siedemdziesiątych ubie-głego wieku zamontowałem w samochodzie mego ojca pod

zderzakami przednimi fartuchy gumo-we.

Samochodu ojca używałem nie tylko do własnych celów, ale również zarob-kowych podwożąc różnych ludzi. Fartu-chy miały zasłaniać sworznie drążków kierowniczych i również walory este-tyczne nie były bez znaczenia. Milicja często zatrzymywała mnie i stwierdzała

potrzeba matką wynalazku

rzekome luzy na sworzniach i próbowa-ła karać mandatami. Po zamontowaniu fartuchów takich możliwości nie było, bo były zasłonięte. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych i początku osiem-dziesiątych jeździłem samochodem ojca do Czechosłowacji (głównie do Pragi) w celach turystyczno-handlowych. Po kilku latach zauważyłem takie same far-tuchy pod przednimi zderzakami w sa-mochodach ciężarowych marki Tatra.

Miałem z tego duże zadowolenie, że mój pomysł się przyjął. Teraz takie far-tuchy pod zderzakami przednimi mają samochody ciężarowe innych marek: DAF, MAN, Renault, Scania, Iveco, Mercedes, Volvo.

Gdy chwaliłem się swoim wynalaz-kiem, to mówiono mi żeby go opatento-wać i będą z tego pieniądze. Odmówi-łem, bo nie jestem materialistą i wystar-czy mi satysfakcja. J.K.

TO JA I MÓJ TATA (zdjęcie obok).

SAMOCHÓD TATRA (zdjęcie poniżej) z wymyślonymi przeze mnie fartuchami.

Coala

Page 16: zygzak - 03/2012(157)

TWÓRCZoŚĆ

16 ZYGZAK MARZEC 2012

Wesołych świąt. O na dzwonnicy bije dzwon. Jego serduszko jest perliste i dźwięczy. Dźwięczy

wiośnie, wróży wesele. W czasie, gdy wiosna rozwesela

– głosi życie. Powietrze – jego świeży za-pach. Czas, w którym istnieje zawiązek. I ten radosny, budzący stan. Poczucie, że żyje się wiecznie. To znaczy li tylko. Ach, gdyby nie koszyczek z barankiem i święto, które odkrywa głęboki sens ży-cia. Symbol życia, jajeczka z cukru już są pokolorowane. Ile radości, a przedtem na osiołku. Bazie, jakie są w dotyku. My-ślę, że aksamitne. To Niedziela Palmowa. Świątynia jest posprzątana przez zakon-nice. Ludzie znoszą do kościoła kwiaty. Ludzie głębokiej wiary, którzy często się modlą. Wielkanocny Chrystus jest ogo-łocony. Święto Wielkiej Nocy na wiosnę w nawiązaniu do Bożego Narodzenia. Cóż za podobieństwo. Urodził się w srogiej zi-mie w nocy. Ciekawię się jak interpretujący ten fakt, jak inni pojmują wiarę.

W głupi sposób odkryłam, że są ogrom-ne różnice w rytuałach. Religii jest wiele, Bóg jest jeden. Obyczaje krajów i lądów. Polska Wielkanoc – jajka zafarbowane ce-

bulą i pokrzywą. Brudna zieleń i bordo. Jakże byłam szczęśliwa, gdy przyszedł czas świąteczny. W koszyczku nieskazi-telnie biała serwetka z mereżką, baranek, barwinek, jaja, chrzan, buraczki ćwikłowe, sól i pieprz, wędlina – kawałek kiełbasy i szynka oraz kęs chleba. W piątek czuwa-nie przy Grobie Chrystusowym. Cisza mon-strualna. Cisza – poczucie, czym jest cisza. W kościele jest podniośle. W grudniu, to libacja dietetyczna. Wielkanoc, ascetycz-ny piątek. Śniadanie niedzielne – zupa żur z jajkiem i wędliną, sowite jadło. Obrus jest nieskazitelnie biały. Ciasta wyborne, dużo trudu zajął ich wypiek. Herbata droższa, bo świąteczna.

Lubię pomagać mamie. Jest nam tro-chę za ciasno. Kuchnia jest ograniczona. Przydatny ten taboret. To co zdarza się często w dniach świątecznych. Zajadamy sałatkę jarzynową. To jest moja świątecz-na czynność – pokroić jarzynę, połączyć z majonezem – to jest ogólnie lubiane. Inwokacja przy stole należy do ojca. Gdy już zagai, możemy złożyć sobie życze-nia dzieląc się jajkiem. Jak jest cudownie. Światło błyszczy, dzień jest taki jasny. Jest nam wesoło. Jedziemy do kościoła. Ubiór

nadzwyczajny, ponieważ jest to więcej niż świąteczny dzień. Gdy to piszę czuję niepo-kój. Tak, chcę Wielkiej Nocy – jest Adwent. W Niedzielę Palmową oczekuję jak na zmi-

Baśń oWSZEM

łowanie na Wielką Sobotę. Chrystus jest w grobie, ale to dopiero piątek. Aby wszyst-ko o Nim wiedzieć, trzeba zgłębić Pismo Święte. Tam to opisano dokładnie przez osoby wiarygodne – święte osoby, przez Apostołów. Dramatyczne i to za mało po-wiedziane, jest gwałt, który zadano Osobie Boskiej. Pan Bóg zmartwychwstał – jakież to trudne. Kościół lamentujący. Kościół lamentuje z radości, że to stało się rzeczy-wiste, co zostało ukryte. Tak było wtedy. Oglądałam film, w którym na Golgotę wio-dły krzyże i wiązadła. Gwoździe – głową do ziemi. Święty Jan pobił mistrza.

Myślę, że Chrystus jest niezwykły. Jego miłość w słonku. Bóg jest nieodgadniony. Cierpię z powodu kalectwa – kalekiej du-szy. Potrzeba Boga jest ekstremalną. Dla mnie istnieje tylko pisanka w szerokim tego słowa znaczeniu. A jak tam jest w poniedziałek? Ile łez – bo to obyczaj. Śmi-gusDyngus. Ludzie uwielbiają się bawić, śmiać się. Pokarmy, telewizja, kościół i

Tak, chcę Wielkiej Nocy – jest Adwent. W Niedzielę Palmową oczekuję jak na zmiłowanie na Wielką Sobotę. Chrystus jest w grobie, ale to dopiero piątek. Aby wszystko o Nim wiedzieć, trzeba zgłębić Pismo Święte. Tam to opisano dokładnie przez osoby wiarygodne – święte osoby, przez Apostołów. Dramatyczne i to za mało powiedziane...

Page 17: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 17

spacer. Obyczaj Zajączka – pod krzacz-kami są prezenty. Dzieci pieją z radości – to jest wzruszające, gdy tak się doszukuję. Tak jest zawsze na wiosnę właśnie. Przyro-da do pól się kwapi, to jak się rośnie, jak się spoczywa, jak dorośleje, jak wywiązuje się z obowiązków.

Nauka o gospodarstwie – ekonomia jest zaliczana do wiedzy humanistycznej. Wiąże się z nauką ścisłą. Wszelkie plany na święto oczekując robi się koniecznie. Kupuje się nasiona i narzędzia ogrodni-cze, wczesne kwiaty. Pierwiosnki, sasanki, krokusy, żonkile smarkate, narcyzy skrom-ne bardzo pachną. Mamy tam piędź ogro-du. Jak tu się gotuje? Czym się spożywa? Doskonałość Pana jest wiośniane, pełne wigoru, młodości, życia. Chrystus umarł w kwiecie wieku. Jakżesz niewypowiedzia-nie trudna była ta śmierć. Jakżesz drama-tyczne. Poczucie winy ze strony Izraelitów było spóźnione. Jezus już nie żył.

Została rozpacz i wstąpienie w nową erę. Jezus to prekursor winy. Pisać o Bogu jest nadzwyczajne. Ludzie działają tłumnie. Słońce operuje. Z radością przyjmuję ten dzień. Jest on inny, wspólny dla wszystkich wiernych. Gdy się wszystko rodzi Jego nie ma przecież. To jakże to? Nie ma wytłu-maczenia. On był, jest i będzie niewinny i pełny chwały. Jezus to jedynak. Proszę nie zapominać, że był wyróżniony przez kole-żeństwo. Przypowieści były mówione. Na-uczyciel, Mistrz, Wielki Poeta i Literat. Tak długo kazał czekać na siebie. Ludzie bardzo tęsknią. To ci stało się w Izraelu, to kurio-zum teologiczne, to wybuch nowej ery.

Najważniejsza z postaci historycz-nych – tak On, Bóg. Jego więź z Ojcem Niebieskim jest nie do pojęci. Odpo-

wiedzialność wobec świata. Umartwia-nie się, cieszyć się z przykazań, słuchać i czytać psalmy. Zapewne byłą to lektura obowiązkowa dla wszystkich Żydów. Ko-cham ten czas spędzony na tęsknocie, w nieśmiałości rodzenia się powoli. Poczu-cie, że coś się dzieje, niepokoi i jednocze-śnie obiecuje. Zrzucamy sezonowe ubranie. Wiosną zdejmuje się płaszcz, futra i krzy-czy tak nowa pora roku. Ptaki gwiżdżą – już wróciły. Chwalą się powrotem zza morza. No i będzie majowe. Majówka i procesja, płatki kwiatów, pierwsza komunia święta, chodzenie na przymiarkę. Dziergana pele-rynka – najpiękniejszy ubiór, bo biały.

Roztopy, ciasna zima minęła. Częste deszcze, słońce w osłonie chmur. Będzie pysznie. Wiosna jest rozrzutna. Ta nieprzy-zwoita i ciężka obfitość miesięcy wiosen-nych. Jest przednówek. Pierwsze zasiewy. Ciepły klimat, zboże kiełkuje, robi się szum pod ziemią. Gotuje się natura. Przelotne deszcze. Pora szkolnych wycieczek.

To atrakcja. Bowiem są wakacje. A w lecie się jeździ na kolonie i wcza-sy. Co jest zrozumiałe. Idziemy na spa-cer, jeden z wielu o tej porze. Idziemy żwawo i utrzymujemy tempo, jeszcze, jeszcze. Drzewa są porośnięte mchem. W dzielnicy, w której mieszkam, jest jak w zieleńcu. Na rynku można już kupić zie-leninę; szczypior, zieloną cebulę, rzodkiew-ka w dwóch odmianach, szczypiący sopel i konserwatywna, białorumiana, okrągła, inna postać tego warzywa. Sprzedają w kra-mikach kwiaty i szeroki asortyment innych dóbr. Można wyjść na plac, handel kwitnie, jest rozkosznie.

W końcu muszę się rozebrać przed wyjściem na dwór. Muskam perfumą ucho.

Przeglądam się w lustrze. Chodzę często do kina, niedzielne poezje ekranowe – fil-my panoramiczne. Na śniadanie ser biały ze śmietaną i cebulką do białego pieczywa. Wyszukany ubiór niedzielny i kościelny. Wypastowane buty, zapięty trencz, wiotka chustka. Chętnie chodzę z psem na spacer – jest to idylla spacerowa. I ta gorycz do fioł-ka, że tak ich mało i są małe. Mam w domu na nie pojemnik, rodzaj mini dzbanka. Dzbanuszek jest lakierowany, głęboko brą-zowy. Stoi już na półeczce, jako dekorum – coś co się spostrzega. Kiedy zapach jęczy z rozkoszy – zmysł węchu. Chyba tylko stokrotki są tak przyziemne i konieczne bratki. Patrz, łąka kwitnie. Nowa trawa i mlecze są i dmuchawce.

Piszę to przedwczoraj, a dzisiaj jest szarówka. Karetka stoi przed przychod-nią, jadę do prewentorium wprost ze szpitala. Nawet nie wyszłam pożegnać się w domu. Mama spakowała niezbęd-ne mi rzeczy i pojechałam odpoczywać i leczyć się. Warunki pałacowe. Przybyła. Poczułam się jak bardzo chora. Spotkałam się z serdecznym przyjęciem.

W magazynie zaopatrzono mnie w konieczny dla wszystkich ubiór. W szorty, szlafrok, koszula nocna, kom-plet bielizny. Nie obowiązuje ubiór wła-sny. Myślę, że pozostanie mi w pamię-ci ten piękny pobyt. Jest tu sala jadalna

i solarium. Operowanie powietrzem, leża-kowanie. Jestem zawinięta w pled. Czasami przyroda jest jak flegma. W takiej pogodzie karetką pogotowia zawieziono mnie do Tu-łowic. Wiem, to było dawno, było chłodno, była to radość. Tekst i grafika EWA

Page 18: zygzak - 03/2012(157)

LEkTURY

18 ZYGZAK MARZEC 2012

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

W związku z tym, że wielkimi kroka-mi zbliżamy się do Świąt Wielkanocnych chcę Państwu polecić lektury wprowadza-jące w stan pewnej zadumy i refleksji. Przygotowując się do świętowania warto troszkę zwolnić i zastanowić się nad sobą i nad tym co się w naszym życiu dzieje. Jed-ną z pozycji, która ostatnio przez przypa-dek wpadła mi w ręce jest książka Josepha M. Champlina pt. „Zatrzymaj się na chwi-lę – krótkie medytacje by odstresować co-dzienność.” Ta książka zawiera zbiór 101 pięciominutowych medytacji. Skierowane są do wszystkich, a polecane szczególnie tym bardzo zajętym codziennością, pra-cą, rodziną. Pozwolą się one zatrzymać na chwilę w zabieganej rzeczywistości. Wystarczy 5 min. w ciągu całego dnia, by w spokoju i ciszy odnaleźć siebie i znaleźć swoje miejsce w życiu.

Kolejna pozycja to książka pt. „O umiejętności życia” Autorem jest Tade-usz Gadacz – filozof, który przyznaje „że życie niesie z sobą wydarzenia, które nie śniły się filozofom.” Książka jest zbiorem felietonów, które autor publikował w róż-nych czasopismach. Dwanaście tekstów opisujących najważniejsze doświadcze-nia, które spotykają nas w życiu: miłość, śmierć, samotność, cierpienie, nadzieja i wdzięczność, nuda, spotkania, wolność. Autor na początku zaznacza, że wszystkie ludzkie plany mogą w jednej chwili rozsy-pać się w proch. Nie możemy życia okieł-znać ani zaplanować. Gadacz pisze z po-wagą, ale bez zbędnego patosu i moraliza-torstwa. Prowadzi polemikę z wybitnymi filozofami, z którymi odczuwa pokrewień-stwo duchowe. W tekstach znajdujemy cy-taty Seneki, Platona, Pascala, Tischnera. Autor we wstępie zaznacza, że nie daje czytelnikowi gotowych rozwiązań na ży-cie, bo takowych nie ma, ale „jedno wszak-że nie ulega dla mnie wątpliwości: że istotą życia umiejętnego jest dobro i nadzieja.”

Zróbmy więc pauzę. Zatrzymajmy się na chwilę, zastanówmy się czy podoba nam się nasze życie czy może chcieliby-śmy coś w nim zmienić, a może coś prze-myśleć. Pomogą nam w tym zaprezento-wane pozycje, wiosenna aura oraz atmos-fera Świąt Wielkiej Nocy.

Pozdrawiam – Kinga Miziołek

Chyba większość z nas poczuła już podmuch cieplejszego wiatru, cie-płe promienie słońca na twarzy

i większą ochotę na wyjście z domu. Za-chciewa się nam spacerów, szukamy prze-biśniegów, niebawem zaczniemy rozglą-dać się za krokusami i pierwszymi zie-lonymi liśćmi na drzewach. Tak, wiosna zdecydowanie jest coraz bliżej. Mam jed-nak nadzieję, że wiosenna aura nie oderwie Państwa zbytnio od lektur. Spacer i książka wcale nie muszą stać z sobą w opozycji.

Nic nie znaczą chwile złe ni dobre nic nie znaczą w środku martwo, w domu zimno w sercu gorzko w głowie pusto Na śmietnisku siedzę życia swego jak kloszardka z fajką w ustach z piwem w ręce suchą piętką chleba nic już nie chcę i niczego i nikogo znać już nie chcę siedzę sobie na wierzchołku góry myśli swych tragicznych dość już, błagam myśli ostrych albo martwych - tak na przemian wyjść chcę z siebie stanąć obok i popatrzeć tak na siebie czy kwiat róży mi pasuje? Wątpić nie chcę czy pomoże czerwień kwiatu? Może trochę może ciutkę odrobinkę mi nadziei da tego pragnę

Belka

Dla PiotraZapada zmrok; a ja myślę Myślę o osobie, w której nie widzę wad I choć minęło tak wiele lat, Dobrze, że przyszedłeś na świat! Nie ujrzałam tak pięknych oczu blasku, I czuję się jakby w potrzasku… Bo wiem co to znaczy rozstanie, I jakie to było dla mnie przeżywanie A każda dla mnie rozłąka Jest jak najgorsza męka! Bo ciężko żyć bez osoby, którą się kocha I wiem, że ona ukradkiem też czasem szlocha. Połączyła nas miłości moc, A pamiętna jest dla nas każda wspólna noc. Każdy Twój pocałunek, Działa na mnie niczym mocny trunek Bo działasz na mnie jak narkotyk, A podnieca mnie Twój każdy dotyk. Zakochałam się w Twoim uśmiechu, spojrzeniu i duszy, I wiem, że inna osoba mną nie poruszy…Być do końca z Tobą chcę, Pod warunkiem iż nie zranisz mnie!

Małgorzta Sapek – Opole

Page 19: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 19

Boso w mieścieMiasto, czyli betonowa, ale nie

tylko betonowa, teraz też często szklana dżungla a w niej ja. Mały

człowieczek. Pytam siebie, co ja tutaj ro-bie? Po co ja tutaj jestem? Czego ja szu-kam? Kto mi odpowie na to pytanie? Chy-ba się tutaj zagubiłem. Ja tylko na chwilę tutaj przyjechałem. Wieś opuściłem i mia-sto zobaczyć chciałem, może coś nowego tutaj zobaczę, jak to tu będzie. Jestem bar-dzo ciekawy tej swojej wyprawy.

Pędzące auta i ludzi tłum a wśród nich ja. Jestem tutaj malutkim trybikiem, malut-kim kółeczkiem w tej pędzącej maszynie. Spotykam te twarze każdy gdzieś pędzi i gna a dokąd podążam ja. Podążam czy stoję, co ja tutaj w tym mieście robie. Tu-taj są jakieś prawa i zasady. Tylko, kto te prawa ustalał? Czy ja pasuję do tego świa-ta, do tych praw i zasad? Spaceruje po tym mieście spoglądam na wystawy sklepowe oraz w twarze tych pędzących ludzi. Trud-no z nich coś wyczytać.

Dokąd oni tak pędzą, dokąd oni tak gonią, za czym i po co oni tak podążają. Bardzo piękne kolorowe jest to miasto. A ci ludzie takie piękne ubrani. Istny pokaz mody na tych ulicach. Wspaniałe kreacje aż blask od nich biję w oczy. Naprawdę wygląd jest to uroczy. Zastanawiam się czy ja do tego miasta pasuję, a może ja tutaj

jakąś symetrię psuję. Idę i idę, dokąd sam nie wiem. Rozglądam się patrzę. Już dłu-go tak sobie po tej plątaninie ulic maszeru-je. Chyba trzeba odpocząć. Zmęczyłem się i nogi bolą.

Piękna ławeczka. Usiądę i troszkę od-pocznę nie będę już maszerował. Posilę się i odpocznę sobie, aby móc dalej kontynu-ować wędrówkę po tym labiryncie ulic. O, zleciały się gołąbki, wróbelki i inne ptaszki, czyli nasi mali bracia. Nie bójcie się mnie nie uciekajcie chętnie tym, co mam podzielę się z wami. Siedzę i posi-lam się i myślę. A może zrobię coś inne-go. Coś naprawdę szalonego. Nie będę taki jak wszyscy w tym mieście. Co tu takie-go zrobić, aby być troszkę innym? Jakby z innej bajki. Kimś z innego świata. Zła-mać tą miejską symetrię. Poczuć się ta-kim innym, ale nie znaczy gorszym czy lepszym. Chce być przez chwilę wolnym, więc co mam zrobić. Już wiem. Wiem, co zrobię? A po co mi buty? Wstaję i wyrzu-cam je do kosza. Teraz tak zaczynam swój marsz po tym labiryncie ulic. Jestem wol-ny. Maszeruje sobie boso po tym mieście. Maszeruje i śpiewam sobie pod nosem; Je-stem bosy idę sobie boso przez to miasto... Ludzie jakoś dziwnie się na mnie patrzą. A niech sobie patrzą. Ja czuję się wolny, bo bez butów. Piotr Radomirsky

Bliżej niebadziurawy asfalt niczym stary przyjaciel odlicza ciche kroki czując ciężar smutnego serca wciąż zmierzam na północ chociaż myśli biegną na południe ciągle jesteś tęsknotą pamiętasz gołębie opowiadałem o nich straciły rodziców wykarmiłem je jak matka ustami podając pokarm już jako dorosłe siadały na moim ramieniu dopominając się ziarna chciałbym jak te ptaki wzbić się w powietrze przysiąść na twoim ramieniu spijając z warg esencję życia kiedyś wzlecimy razem uwijemy gniazdo wieczorami – będziemy podziwiać wielki wóz – towarzysza moich samotnych wędrówek odnajdziemy gwiazdę nie tę zazdrosną co skryła się przed naszymi pocałunkami ale ciepłą przyjazną którą będziemy witali uśmiechem wiosna – to ona sprawi że dla nas zakwitną kwiaty a wschody i zachody zamieszkają w naszych splecionych dłoniach

Andrzej Iwanowicz

Pisane przy porannej kawiewdarłaś się jak wicher przez uchylone okno przewróciłaś wazon z zasuszonymi kwiatami cisnęłaś w kąt zadeptane kapcie menu następnej chwili nie jest już pewniakiem na którego stawiałem z zamkniętymi oczami zmysły zapachniały prochem dotyk budzi szaleństwo słuch pożądanie smak słodko-słoną rozkosz skruszyłaś mury skosztowałem jabłka stałem się nagi nie spuszczam wzroku

Andrzej Iwanowicz

(...)A może zrobię coś innego. Coś naprawdę szalonego. Nie będę taki jak wszyscy w tym mieście...

Page 20: zygzak - 03/2012(157)

FASCYNACjE

20 ZYGZAK MARZEC 2012

Ku pokrzepieniu serc

jako wielki miłośnik czeskiego kina postanowiłem wam po raz kolej-ny przybliżyć film z tego kraju. Jest

wiele filmów, które moim zdaniem po-winniśmy przynajmniej raz w życiu zobaczyć. Myślę, że takim właśnie fil-mem jest wyprodukowany w 1996 roku film „Kola”, którego reżyserem jest Jan Sverak. Już na początku ciekawost-ka; autorem scenariusza i główną rolę w tym filmie zagrał Zdenek Sverak – oj-ciec reżysera.

Akcja toczy się w Pradze w 1989 roku. Główny bohater to pięćdziesięcio-letni Frantisek Louka, którego kapital-nie gra Zdenek Sverak. Jest to wieczny kawaler, hulaka i kobieciarz, który kie-dyś był wybitnym wiolonczelistą w or-kiestrze. Niestety, zamiast pielęgnować swój talent i dzielić się innymi, dostał zakaz występów. Powodem tego jest zgorzknienie, cynizm, hazard, gonitwa za kobietami, długi. Długi trzeba jakoś spłacić, więc wynajmuje się, on jako grajek podczas pogrzebów. Czasem zda-rzy się pięknie odnowić napisy na na-grobkach.

Wydawać się może, że w swoim wie-ku i cierpiący na brak pieniędzy Franta przynajmniej spróbuje się ustatkować, poszuka tej jednej jedynej. Jakoś się zmieni. On nadal żyje tak samo. Obser-wując Frantiska i jego postępowanie wi-dać, że jego niekontrolowane życie sta-

nowi maskę, pod którą kryje się przegra-ny bez pomysłu na przyszłość. Po prostu wybrał to, co umie robić najlepiej.

Znajduje się jednak w beznadziejnej sytuacji – ma wielkie długi. Co robić? Pomaga mu kolega proponując zawarcie fikcyjnego małżeństwa z Rosjanką Nad-ieżdą. Kobieta płaci za parę miesięcy udawania. Niechętnie godzi się na ślub. Nie przywiązuje wagi do tego, że kobie-ta ma pięcioletniego syna Kolę. Dopó-ki chłopiec przebywa pod opieką ciotki, Frantisek nie przeczuwa żadnego zagro-żenia. Poza tym, nawet gdyby cokolwiek przeczuwał, suta zapłata za papierowe małżeństwo sprawiła, że Franto nie my-śli o zagrożeniach.

Sytuacja zmienia się, gdy Nadież-da ucieka do Niemiec, ciotka umiera, a chłopiec zostaje sam. Bohater, czło-wiek, który myśli o wszystkim, tylko nie o dziecku, zostaje ojcem. Sytuację kom-plikuje fakt, że Kola nie rozumie języka czeskiego, zaś Louka, nie rozumie języ-ka rosyjskiego. Rozpoczyna się trudna, życiowa lekcja oswojenia się z własną niechęcią, obawami... przed kim – przed samym sobą. Dzięki pięciolatkowi, stary Franto odkrywa w sobie uczucia, które wydawałoby się, przepadły raz na za-wsze.

Nieoczekiwanie Frantisek dojrze-wa. Kola staje się powodem przemian dokonujących się w głównym bohate-rze. Nieświadome dziecko sprawia, że wieczny cynik, hulaka i kobieciarz łagodnieje. Coraz bardziej za-leży mu na kimś; widzi, że opiekowanie się drugą oso-bą jest przyjemne. Film ten to urocza, perfekcyjnie zre-alizowana i wzruszająca nauka o nas samych. Na-uka prosta: nigdy nie jest za późno, by powiedzieć ko-muś dobre słowo. Nigdy nie jest za późno, by zaopieko-wać się kimś. Nigdy nie jest za późno, by odkryć w sobie...dziecko. Przecież dobro tkwi w każdym z nas. Urodziliśmy się serdeczni, ciepli i ufni. Po drodze gdzieś to gubimy. Po-trzebujemy tylko – albo aż – impulsu. Jak Jan Louka Przecież

on sam siebie spisał na straty! Jednak nieoczekiwanie odzyskał wrażliwość. No i dzięki komu? Dzięki rosyjskiemu pięciolatkowi, potomkowi okupantów.

Nigdy nie wiemy, kiedy spotka nas coś dobrego? To właśnie ten mały chłop-czyk Kola pokazuje, że mimo wszystko warto czekać. Mieć nadzieję.

Doskonałą zachętą do obejrzenia tego filmu są słowa jednego z kryty-ków filmowych – Film Sveraka to ki-nowa poezja. Historia wydaje się unosić tuż nad ziemią jak liście w parku gdzie mały bohater sprawdza swoje skrzypce. Można przy niej odpocząć od często nie-przyjaznej codzienności. Przenieść się na krótko do miejsc i ludzi gdzie ciepła ironia jest dobrym sposobem na życie. A później rozejrzeć się wokół nieco bar-dziej Kolorowo.

Na koniec jeszcze dwie ciekawost-ki. Film ten w 1997 roku dostał Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglo-języczny. No i już naprawdę na koniec taka ciekawostka. Dziecięcego aktora, który gra Kolę (Andreia Chalimona), za-angażowano do filmu dopiero na trzy ty-godnie przed kręceniem zdjęć.

Piotr Radomirsky

Page 21: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 21

Prośba do BogaTy Panie mą duszę z letargu zbudziłeś Stwierdzając że jestem gotowy Krocz ścieżką trzeźwości tak do mnie mówiłeś Krocz drogą miłości odnowy

Nie rzekłeś mi słowa o drodze cierniowej O bólu co serce rozrywa O łzawym potopie i burzy gradowej Co w piersi się w mojej ukrywa

Uczucia jak wicher targają mą duszę Wspomnienia nie znają litości Tak chciałbym zapomnieć lecz wierzyć wciąż muszę Że przyjdzie zdać sprawę z przeszłości

I chociaż tak pragnę twą ścieżką wędrować To jestem jak liść na wietrze Brakuje mi siły by z tobą żeglować By wzbić się jak orzeł w powietrze

Więc pomóż mi panie bo siły mi trzeba Nałogu się wyrwać niewoli Bym wstąpił na drogę co wiedzie do nieba Ja trzeźwiejący alkoholik

Biała różarozchyliła płatki odsłaniając pulsujące serce jak pierwszy śnieg pieści oczy nieskazitelną bielą czysta niewinna niczym płód w łonie matki otoczona dziesiątką czerwonych róż jeszcze niezerwana

OdejścieŚwiatło jaskrawe pokój zalewa Lampka i stolik im towarzyszy Odchodzą cicho w swej samotności W zimnej szpitalnej bezdusznej zimy

Jak ścięte kwiaty w starym flakonie Ostatni oddech łapią listkami Soki już nie chcą w łodygach krążyć I tylko przeszłość wraca nocami

Za oknem piękna i mroźna zima Śnieżne obłoki słońce przykryły Chciałby ulepić jeszcze bałwana Lecz w starszych dłoniach brakuje siły

Łezka po bruździe samotnie spływa Uśmiech na ustach powoli gaśnie Jeszcze swą młodość w sercu przeżywa Lecz wie że wkrótce na wieki zaśnie

Biały obłoczek uleciał w niebo Oblicze ciągle jeszcze zdziwione I tylko oczy wciąż uśmiechnięte Jakby spotkaniem z kimś zachwycone

Czym jest poezja?naprawdę nie wiem jak ptak szybuje po bezkresnym niebie nie zamkniesz jej w klatce duch silniejszy niż kraty

żebraka czyni królem kpi z wszelkich zasad tapla się w rynsztoku nakłada purpurę

rządzi sercem duszą bywa i sumieniem czasem ciepłą dłonią lub twardym kamieniem

nie wiem czym dla innych dla mnie uwolnieniem

TestamentTrudno jest komuś wybaczyć Ale najtrudniej jest wybaczyć sobie

Na wieczną walkę jestem skazany Szarpią ma duszę cienie przeszłości Choć dotąd jestem niepokonany To wróg odwieczny czyha w ciemności

Nieświadom wielkiej potęgi wroga Zdradzieckiej siły podstępnej mocy Co dzień do stołu razem siadałem Biesiadowałem z nim każdej nocy

Mijały chwile miesiące lata On coraz bardziej się do mnie zbliżał Już zastępował mi matkę brata Jak robak duszę moją podgryzał

W końcu nastała już taka chwila Że stał się moim życiowym cieniem Który jak wicher drzewa pochyla Aż upadną z cichym westchnieniem

I ja upadłem już życie wiedziało Straciłem wiarę i serca ludzi W oparach wódki życie ugrzęzło Pragnąłem zasnąć i nie obudzić

Lecz dnia pewnego światło ujrzałem Anioł na sercu rękę położył Ukazał przeszłość i zrozumiałem Że do trzeźwości drzwi mi odtworzył

Smutne wspomnienia tylko zostały One nocami będą mnie sądzić Będą mi przeszłość przypominały I to jak łatwo w życiu zabłądzić

A kiedy dzwony dla mnie zabiją Usłyszę swoich przodków wezwanie Skrzydła anioła oczy zakryją Niech chociaż słowo po mnie zostanie

Morze niewielkie ciche nieśmiałe Bez wielkich rymów i twórczej weny Lecz proste szczere i chociaż małe Będzie świadectwem moim na ziemi

Nie chcę by ono mnie rozgrzeszyło Lecz przebaczenia za dawne czyny By zrozumienie w sercach wzbudziło Bom pragnął szczerze odkupić winy

Andrzej Iwanowicz

Page 22: zygzak - 03/2012(157)

TERAPIA

22 ZYGZAK MARZEC 2012

Bajkoterapia – czy każdy może być pisarzem?

Bajkoterapia może być zaliczana do biblioterapii, o której pisałam wcze-śniej, ale ze względu na jej inten-

sywny rozwój coraz częściej traktuje się ją jako niezależną dziedzinę. Kiedy słyszy-my o bajkoterapii przychodzi nam na myśl zazwyczaj czytanie albo pisanie bajek dla dzieci. Mówiąc najprościej bajkoterapia to terapia poprzez bajki. Istnieją dwa rodzaje bajek terapeutycznych:– Bajki psychoedukacyjne – Bajki psychoterapeutyczne.

Bajki psychoedukacyjne – działa-ją przede wszystkim na sferę poznawczą człowieka, wspierają jego rozwój, przed-stawiają inny sposób myślenia, odczu-wania i działania. Bajki te konkretyzują emocje, przypisując je określonym zda-rzeniom, stymulują empatię, obrazują jak ważne są właściwe relacje z innymi. Na-tomiast bajki psychoterapeutyczne – mają wskazać inne wzory myślenia, odczuwa-nia, czy działania. Mają umożliwić one kontrolę poznawczą, dać wsparcie emocjo-

nalne i skompensować niezaspokojone po-trzeby. Świat dziecka pełen jest problemów i to często niezwykle poważnych, a do-rośli nierzadko je bagatelizują. Mówimy: „Wszystko będzie dobrze”, „Nic ci nie będzie”, „Nie płacz, to nie boli”, ale ta-kie słowa nie pomagają, a jedynie blokują emocje maluchów.

Jak wykazały badania psychologów, czytając określone bajki można dziec-ku pomóc w wielu trudnych dla niego sytuacjach emocjonalnych, takich jak np. irracjonalne lęki lub pierwsze dni w szkole, czy pobyt w szpitalu. Bajki tera-peutyczne są to historie niezwykłe, świa-domie tak skonstruowane i napisane, by dzieci odnajdywały w nich cząstkę siebie, swoich emocji, konkretnych problemów, z którymi się borykają.

Młodzi i najmłodsi czytelnicy mogą utożsamić się z bohaterem i przeżyć z nim daną historię, pozostając w bez-piecznym miejscu. Bajka terapeutyczna wspiera, daje duże poczucie bezpieczeń-stwa i często uwalnia od poczucia winy, ponieważ pozwala dzieciom zrozumieć, że bać się, smucić, wstydzić to jest normalne, że inni też przeżywają takie uczucia. Po-nadto zawiera wiele wskazówek, co moż-na zrobić, by poradzić sobie z problemem, przekonując, że jest wyjście nawet z trud-nych sytuacji i że warto próbować.

W takich bajkach dużo mówi się o emocjach – szczególnie tych trudnych, jak złość czy strach, aby dzieci poprzez nie mogły poznawać i rozumieć całą gamę od-czuć, z którymi przyjdzie się im w życiu spotkać. Czy jednak bajka jest tylko dla dzieci? Każdy z nas był kiedyś dzieckiem, miał bardziej lub mniej szczęśliwe dzieciń-stwo. Bajkoterapia dla dorosłych przyjmu-je czasem formę tworzenia nie tyle bajkę co historii. Dzięki temu każdy może stać się bajkopisarzem, taki właśnie tytuł nosi ćwiczenie podczas którego grupa terapeu-tyczna pisze historię. Obok przykładowe historie powstałe podczas zajęć.

Bajkoterapia to także doskonała metoda relaksacyjna. Odpowiednio dobrane i opo-wiedziane albo przeczytane historie mogą doskonale wyciszyć, uspokoić myśli choć-by przed snem, po dniu pełnym wrażeń lub pracy. Tworzenie bajek to nie tylko pisanie, można przecież tworzyć historie w formie graficznej, podobnej do komiksu. Dzięki takiemu połączeniu biblioterapii i artetera-pii bajkoterapia rozwija twórczość i wraż-liwość uczestników zarówno dorosłych jak i dzieci.

Maria Nikolczuk

Page 23: zygzak - 03/2012(157)

ZYGZAK MARZEC 2012 23

Zawsze można się podźwignąć

Karmię ptaki, hoduję kwiaty, obser-wuję sarny podchodzące pod dom.

A jeszcze rok temu... mieszkałam w bloku w małym miasteczku. Gdzie wiodłam spokojny żywot w towarzyskie męża i gromadki dzieci.

A teraz często przebywam na łanie na-tury, gdzie bardzo lubię obserwować zwie-rzęta ranną porą, słuchać śpiewu ptaków zbierać pachnące kwiaty i zioła, oglądać piękną przyrodę , którą otoczony jest mój nowy dom. I tak naprawdę cieszą się z tego także moje dzieci i mąż. Po prostu wszy-scy jesteśmy szczęśliwi. Kto by wtedy po-myślał, że nasze zabiegane życie w bloku zmieni się z powodu bankructwa firmy mojego męża, mojego zwolnienia z pracy i choroby mojego brata. Jednak z czasem wszystko się w naszym życiu poukładało, podnieśliśmy się, udało się. To wszystko co się wydarzyło nauczyło mnie wiele po-kory i dystansu do życia.Ćwiczenie pt. Bajkopisarz przeprowadzo-ne na oddziale psychiatrii „C”

Za duża różnicaPewna pani została zaproszona przez męż-czyznę na kawę. – Ależ pan jest młodszy

Historie Powstałe PodcZas Zajęć

ode mnie o jakieś 25 lat. Na co młody czło-wiek bez zająknięcia powiedział: – Nie li-czą się lata, ale liczy się serce. Jest w tym doza prawdy, lecz nie jest to stwierdzenie odkrywcze. Ale samo serce może zbłądzić trzeba też kierować się rozumem, 25 lat różnicy to za dużo. Ważna jest przyjaźń.Ćwiczenie pt. Bajkopisarz przeprowadzo-ne na oddziale psychiatrii „B”

Mały przyjacielPewien więzień przez długie lata żył w samotności. Nikogo nie widywał, ani nie słyszał ludzkiego głosu. Kiedyś do celi

przyszła mrówka... Ku zdziwieniu więzie-nia potrafiła ona mówić ludzkim głosem. Potrząsnął głową i popatrzył na mrówkę jeszcze raz. Tak się zdziwił. Przecież to nie możliwe, a by mrówka przemówiła ludz-kim głosem A jednak to prawda! Mrówka podpowiedziała więźniowi gdzie ma za-cząć robić podkop. To była bardzo cenna wskazówka, więc zaczął on kopać.

Kopał dzień i noc, ale niestety natrafił na glinę i twarde rzeczy. Jednak kopał da-lej i dzięki temu wydostał się z więzienia. Ćwiczenie pt. Bajkopisarz przeprowadzo-ne na Oddziale Dziennym.

to daje wielką satysfakcję

leczyłam się w szpitalu w Opolu na oddziale psychiatrycznym. Ko-

rzystałam z każdej formy te-rapii zajęciowej na oddziale

jak i innych warsztatach czy-

li stolarnia i ceramika poza oddziałem. Poznałam tam wiele technik, między innymi: robienia kwiatów, koszy, ra-mek na zdjęcia z materiałów z odzysku czyli z papieru gazetowego i papieru z czasopism kolorowych.

Zajęcia w pracowniach dawały mi dużo satysfakcji. Aby to jednak zoba-czyć i poczuć polecam pacjentom korzy-stanie z tych zajęć, by naocznie przeko-nali się jakie cudeńka powstają i są ro-bione przez pacjentów całego szpitala. Jak się objawiają ukryte zdolności i ta-lenty, które posiadamy. To daje wiele sa-tysfakcji osobistej i pomaga w zdrowie-niu. Poznałam na zajęciach każdą tech-nikę m.in. robiłam ramki na zdjęcia.

Bogumiła marzec 2012

Każde zajęcie, które daje świadomość robienia czegoś dobrego i pożytecznego rozwija nas, doskonale sprzyja zdrowiu i dobremu samopoczuciu.

Page 24: zygzak - 03/2012(157)

24 ZYGZAK MARZEC 2012

Jestem zakochany po uszyGdybym...Gdybym mógł by wiatrem, byłbym nim śmiało, I kiedy byłabyś na dworze owiewał bym Twoje ciało, Gdybym mógł być ptakiem co śpiewa olśniewająco, Śpiewałbym Ci do snu kołysanki na stojąco, Gdybym mógł być drzewem co rośnie w Twym ogrodzie, Na twój widok zapomniałbym o podlewaniu i wodzie, Gdybym mógł być wierszem, to tylko miłosnym, Krótkim, rzeczowym, no i jasnym, prostym, Gdybym mógł by woda, to tylko czystą, Bez skazy, smaczną i krystaliczną, Gdybym mógł być słońcem na błękitnym niebie, Świeciłbym cały czas specjalnie dla Ciebie, Gdybym mógł być liściem, to tylko zielonym, Twoim dotykiem cudownie zniewolonym, Gdybym mógł by… Nie, nie chcę gdybania, Bo wtedy bym nie poznał dziewczyny o imieniu Ania! Jestem sobą, jestem zakochany po uszy, I tylko jedna osoba jest w mojej duszy.Domyśl się kto tam jest, kto tam siedzi…Tak… To Ty… Musisz mi uwierzyć…

Marcin Gregor oddział C

Kocham CięTyle bym chciał Ci powiedzieć, lecz Ciebie nie ma, Jestem jak noc, nie widzę swego cienia, Bo mój cień wyjechał, mój cień to Ty, Moje marzenia do końca moich dni. I choć serce boli, skrywa żal, Wiem że jesteś i czekasz tam, I kiedy przyjadę mocno przytulę Cię, I powiem Ci na uszko: Aniu, KOCHAM CIĘ…

Marcin Gregor oddział C

Kochać prawdziwiePamiętam ten dzień, dzień naszego spotkania, Twoje skromne słowa: Cześć jestem Ania. I choć to tak mało, trzy proste słowa, Zacząłem budować swoje życie od nowa.

Dałaś mi szczęście, dużo radości, Choć nie wiesz, że dałaś też smak miłości. To dla Ciebie chce żyć i świat zmieniać, Bo świata bez Ciebie już dla mnie nie ma.

I choć dzielą Nas kilometry, dzielą kraty, To w piękne uczucie jestem dziś bogatszy. Więc powiem Ci Aniu szczerze, proste słowa, Kocham Cię Skarbie z każdym dniem od nowa.

A kiedy się spotkamy, razem przytulimy, Nie chcę nikomu oddać tej chwili. Bo bez Ciebie nie ma i nie będzie mnie, Z każdym dniem mocniej kochać Ciebie chcę.

Dlatego piszę te słowa, bo tęsknię straszliwie, Wiem już co to jest kochać prawdziwie. Na zakończenie powtórzyć to chcę: Kocham Cię Aniu! Kocham Cię!

Marcin Gregor oddział C

Do MuzyKocham Cię muzo za Twoje uroki, za radość życia którą dajesz nam. Serca bijące jak górskie potoki, wszystko przemawia, że nie jestem sam.

Kocham Cię za to że wiosny pokora urokiem swoim odmierza swój czas. Księżyc i gwiazdy gdy wieczorna pora jaśniej zaświecą poprzez ciemny las.

Serca złączone miłością szlachetną będą w odwiecznej rozkoszy swej trwać. W wiosennym czasie oraz porą letnią będą owoce zakazane rwać.

Splecione dłonie w miłosnej czułości i miły dotyk rozpalonych ust wszystko nam mówi że jest czas miłości kogo pokochać? Każdy ma swój gust.

Każdy w swym sercu ma skryte marzenia aby je spełnić trzeba wiele lat Miłość nam skróci czas do wypełnienia radość powróci poprzez cały świat.

Miłość jest darem natury wszechświata cudownym pięknem jak piękny jest raj kwiatem ozdobionym, ptakami przeplata z pięknem przyrody czekajmy na maj.

Karol Podobiński Oddział K-3

Uczucie niczym roślina podlewana z pączka w piękny kwiat się zmienia zaniedbana z czasem usycha i ślad po niej znika Tak uczucie jakie w nas tkwi trzeba pielęgnować niczym ten kwiat by zamiast uschnąć kwitło wciąż w nas i szczęściem upajać

Ela Mizgała

Wiersze zgłoszone do konkursu

Page 25: zygzak - 03/2012(157)

oPoWIADANIA

trzy kroki w przóda tak wspak i tak w kółkokręcisz się kręcisz jak wrzecionoi zamiast ty się kręcićw głowie Ci szumi od tych kroków, kroczków obrotów wspaki pękasz na miliony gwiazdrozsypujesz własny pyłby inni nażarli się do syta – Tobą

Ja, Boże, Twoja służka, niczego złego nie zrobiłam, nie zgrzeszyłam. Ser-

cem kochałam, sobą kochałam, zagubio-na wśród tłumu ludzi i wśród nich nie miałam swojego obrońcy. Szarpana i tar-gana przez wielu i zdarzeń wiele, poko-chałam jeszcze raz. Kochałam bez per-

spektyw, gdy tamten podszedł do mnie i znowu chciał mnie bić myślą i ciałem. Strachem byłam, bólem byłam, krzycza-łam: „Odejdź!” i pojawił się On, mój Duch Przyjazny. Krzyczałam, nie wie-dząc, że to On:– Odejdź! Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę Ciebie! Bolisz!– krzyczałam goto-wa do obrony. I wówczas On ciepłym głosem odezwał się– Potrzebujesz pomocy?– Tak. Potrzebuję. Pomóż mi, proszę.

Mój Duch Przyjazny, który już duchem nie był, miał na sobie długi płaszcz. Zdecydowanie i ciepło od niego biło. Ciałem dużym był mój Duch Przy-jazny, duchem wielki, gotowy mnie bro-nić. Obrócił się tyłem do mnie, bo tam-ten już się zbliżał, znowu chciał mnie skalać.– Stój! – powiedział mój Duch Przyja-zny – dalej stop, nie pójdziesz – i zasło-nił mnie ciałem swoim.

Poczułam się bezpiecznie za jego plecami. Chwilę tak w napięciu trwali i tamten nie miał już odwagi podnieść na mnie ręki. Uciekł przez tłum a wówczas wszystkie hieny i szakale uciekły w po-płochu ode mnie. To sprawił mój Duch Przyjazny, wielki ciałem i duchem. Od-wrócił się do mnie i już nie byłam za jego plecami. Śmialiśmy się szczerze. Ja rechotałam ze szczęścia i On się śmiał, pewny swej wygranej. Tłum się śmiał i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Taki to sen miałam. Belka

Nazywam się Daria… A nie nazywam się?… Tak się nazywam i chodzę sto-pami w chmurach. Świat stoi na głowie a ja mam to wszystko gdzieś… gwiż-dżę sobie z aniołami, którzy chodzą po moich stopach, boso, są też golasami a ja zawsze myślałam, że skrzydlate to stworzenia, a tu skrzydeł brak… golasy z przepaskami na biodrach… z mojej perspektywy dziwnie wyglądają.

Widzę ich stopy… przybrudzone i mokre od deszczu, człapią, brodzą w kałużach, czasami zetkną się z mo-imi stopami ale idą dalej. Zagubione to stworzenia, idą wciąż przed siebie i jedyną dobrą ich cechą jest to, że nie oglądają się za siebie tylko idą i idą . Idą jak zwykli śmiertelnicy, przed siebie… A ja siedzę tutaj, w swoim pokoju i śnię rzeczywistość… Belka

POMÓŻ MI...ŚNIę

Uciekam, gonię, pędzę. Szukam cze-goś, krzyczę...

– Proszę Pana, proszę mi pomóc, com, com, com... Niech Pan podejdzie...

Pan jest po drugiej stronie tunelu, wi-dzę go, idzie do mnie, macham mu ręką i krzyczę: com, com!

A tu nagle wielki tłum wyległ z tu-nelu, wielki tłum ludzi, który miał mi pomóc.Nagle Pan gdzieś odszedł, a ja wmieszana w tłum kręciłam się w kółko. Potem autor scenariusza z pogardą rzu-cił mój scenariusz i powiedział, że jest zły, niedobry i nie nadaje się do niczego, jego scenariusz był zdecydowanie lep-szy. Płakałam, a później Sasza chciała odjechać. Prosiłam:– Nie odjeżdżaj, zrobiłam wszystko...masz pracę, poznasz język, bo zapisałam Cię na kurs, zajmę się Twoimi dziećmi, tylko nie odjeżdżaj!!!– A ona:– Nie!

I tylko tyle, i odeszła. Kucnęłam, twarz schowałam w dłoniach i gorzko płakałam, wyjąc jak pies, bo Sasza wra-ca do swojego kraju, na Litwę. Bo Sasza jak siostra była dla mnie. Belka

SNY MAM DZIWNE

WARIATKA

Wyszła z domu. Gdzie poszła nikt nie wie. Po co poszła? dokąd?

W jakim celu? Tego też nikt nie wie. Zrozpaczona? Czy szczęśliwa? Tego też nikt nie wie. Jest samotna? Tego nie wie nikt, nawet ona tego nie wie. Lecz wy-szła. Poszła przed siebie w las. Nikt jej nie szuka to dlatego, że chyba jednak jest samotna.

Szła w zapamiętaniu wciąż przed sie-bie, w dal, w dal. Ciągle do przodu i do przodu. W las, w las... przez łąki, przez polany, potykając się kamienie, o kona-ry, o gałęzie, plącząc się w zeschłej tra-wie. Zostawiła wszystko za sobą i po-szła. Ci, których zostawiła, krzyczeli:– Wariatka!!! Wariatka!!!...Nie szczędzili jej obelg, nie szczędzili poniżenia.– Wariatka! Poszła w las. Ale to głupia baba, zostawiła wszystko i poszła. Wy-noś się od nas! Wynoś! Widzicie? Kie-dyś to była kobieta, a teraz zrobiła się jak opętana. Kto widział, żeby wszystko zo-stawić i odejść od nas? Z domu pójść? Kto to widział?

Może nikt nie widział, ale ona po-szła, zostawiając faktycznie wszystko i wszystkich. Czy nie jest czasami tak, że trzeba wszystko zostawić i odejść? Czy nie jest lepiej właśnie tak? Belka

Kto widział, kto wie...?

ZYGZAK MARZEC 2012 25

Page 26: zygzak - 03/2012(157)

PAMIĘTNIkI

Z pamiętnika pacjenta

26 ZYGZAK MARZEC 2012

Branice, 24 kwietnia 2011 rok – niedziela. Czcigodny dzień słońca – Wielkanoc. Modlitwą i pracą ludzie się bogacą i samo wyzwalają z 6 sfer cierpienia.

Do 6:30 obudziłem się. Sen Mój: Chuda nauczycielka geografii Pani Onyśko, która dawno temu

zmarła. Do 9:25 wypiłem 0,5l=1/2l ury-ny Swojej przeciwko „Nowotworom” Mojego Ciała i przeciwko HIV(AIDS) i przeciwko zimnicy (febrze) i przeciw-ko trądowi. Do 9:55 wykąpałem się pod ciepłym prysznicem mydłem w płynie „Aloesowym” (lotosowym). Użyłem do kąpieli gąbki zielonej a na koniec kąpie-li wziąłem zimny prysznic z rury +40C (hartujący). Białym prywatnym „Pumek-sem” przetarłem pięty stóp Swoich. Wy-moczyłem stopy swoje w ciepłej solance (NaCl + H2O czyli wodzie).

Do 10:12 opłukałem jamę ustną „So-lanką” ciepłą. Wyszczotkowałem zęby Swoje Święte i Czcigodne pastą do zę-bów „Dentix herbal`s” (ziołową z Flu-orem i Wapnem z Rumiankiem i Szał-wią). Ubrałem czyste slipy i czyste spodnie dresowe „Jedwabne”. Ogoliłem Oblicze Swoje Święte i Czcigodne ma-szynką „Polsilver” (polskie srebro) II z dwóch równoległych ostrzy i plastiku i kremem do golenia „Wars”. Opłuka-łem Oblicze Swoje ciepłą i zimną wodą i wytarłem w Bawełniany ręcznik frote 100%. Odkaziłem Oblicze Swoje Świę-te i Czcigodne wodą po goleniu James Bond. Ubrałem czystą płócienną koszu-lę. Na Śniadanie 1/2+1/4 Jajka „Kurze-go” i ciepła biała „Wieprzowa” kiełba-sa. Po cichu pobłogosławiłem pokarm Wielkanocny. Dziś modliłem się na ko-lanach do linii „Schronienia”. Dzisiaj na Śniadanie Wielkanocne była kawa zbożowa z mlekiem krowim. Do 10:45 Siostra Medyczna zalała Mi herbatę In-dyjską z koszyczkiem „Rumianku” do termosu. W kubku też zaparzyłem her-batę „Indyjską” o smaku cytrynowym z koszyczkiem „Rumianku” (łac. antho-dium chammomillae). Do 11:10 dosta-łem kwartę soku z „Graepfruitów” od Pastora Jana K. AD-7. Umyłem dłonie mydełkiem „Wiśniowym” i ciepłą wodą z Ciepłowni Branice. Ze Szpitalnej Cie-płowni w Branicach. Piję ciepłą herbatę

„Indyjską” z 1 torebką „Rumianku” (ko-szyczek rumianku). Otworzyłem nowe pudło herbaty „Earl Gray” (wczesna si-wizna). Do 11:44 zjadłem 3 tarte przeze Mnie Janusza zęby dorodne „Czosnku” (ang. garlic bulb`s).

Umyłem miskę plastikową i stalową łyżkę nierdzewną i skorodowane tarło żelazne stare ze śmietnika. Tarło Moje Cesarza Całej Ziemi i układu Słonecz-nego zardzewiałe. Dałem Ryszardowi S. 3 zęby Mojego Cesarskiego „Czosn-ku” (ang. garlic bulb`s). Ryszard S. użył podstępu wręczając Mi Cesarzowi Janu-szowi oddziałowego Barana Wielkanoc-nego. Barana oddałem do Oddziałowego koszyczka Wielkanocnego.

Do 12:00 na Pomorzu Policja rozbi-ła Gang Oszustów. Dokładnie w Szcze-cinie, o czym doniosło Radio RMF FM. Do 12:27 DA, DA, DA, Dharma Duka Dharmata Prawda Cierpienie Rzeczy-wistość. Odlałem trochę gorącej herba-ty Pastorowi AD-7 Janowi Kochanowi. Wypiliśmy Moje mleko od „Krowy” 1li-trowe w 3-4. Zjadłem frytki od Wojtka S. (odrobinę). Dzisiaj po goleniu posmaro-wałem Oblicze Swoje kremem „Nivea” i dłonie też. Do 12:53 grzejniki na reszcie są ciepłe. Zdjąłem wilgotne dość skarpe-ty z kraty i dałem na kaloryfer (grzej-nik). Do 13:20 dzwoniła Siostra Elżbieta z Synem Patrycjuszem. Marysia Urodzi-ła zdrową Córkę „Martynę”. Do 18:10 na obiad zjadłem z Pacjentami rosół z „Koguta” z makaronem pszennym. Wieczerzy nie jadłem ino cząstkę „Po-midora” i „Ogórka”. Zjadłem ino deko chleba z mielonką wieprzową i musztar-dą od Adama S. Dostałem też od Ada-ma łyżeczkę syropu z „Malin”. Do 18:20 piorę Moje prywatne czarne „Polo” w ciepłej wodzie z proszkiem „Help co-lor” (pomoc do kolorów) Do 19:52 wy-kąpałem się pod ciepłym prysznicem mydłem w płynie „Migdałowym”.

Do 20:32 dostaliśmy leki „Psycho-tropowe” w wodzie rozpuszczone. Zja-dłem 2 łyżki miodu „Pszczelego lipo-wego”. Wyszczotkowałem zęby Swo-je Święte i Czcigodne pastą do zębów „Dentix herbal`s” (fluorowo wapnio-wą z zielem Szałwii i koszyczkiem Ru-mianku). Wypiłem herbatę „Indyjską” z 1 torebki „Koszyczka Rumianku”

(łac. anthodium chammomillae). Po ką-pieli wraz z Wojciechem S. założyliśmy Moje Prywatne „Pampersy Nocne” trój-ki. Całą Rzeczywistością Rządzą Prawa Bezosobowe a nie żaden Bóg. Żadnego Jehovy nie ma po prostu. Ubrałem czy-ste slipy na „Pampersy” 3 na Noc. Ubra-łem czyste gacie i czyste skarpety i ko-szulę flanelową w kraty nadrukowaną, na to szorty czerwone, czyste. Uprałem skarpety czarne i „Polo” i rozwiesiłem na zimny kaloryfer (grzejnik). Po angiel-sku „Radiator”. Pięć lat więzienia Sąd wlepił Alkoholiczce której Syn wypadł z okna podczas libacji alkoholowej w Dąbrowie Górniczej.

Koniec dnia. Modlitwą i pracą ludzie się bogacą i samo wyzwalają z 6 sfer cier-pienia takich jak Dewy i Asury oraz Lu-dzie, Zwierzęta, Rośliny a także Głodne Upiory i Upiorzyce i Istoty z Gorących i Zimnych piekieł. OM MA NI PAD ME HUNG.

Janusz Hoffman

Page 27: zygzak - 03/2012(157)

Wiosenny korowódpoWitanie Wiosny W BranicKim szpitalu

W OBIEKTYWIE

Page 28: zygzak - 03/2012(157)

oZdoby świątecZne

BRANICE

OPOLE

W OBIEKTYWIE