Top Banner

of 101

Zmija - Andrzej Sapkowski

Oct 18, 2015

Download

Documents

Angel Ramirez
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
  • Andrzej Sapkowski

    mija2009

  • Wydanie polskie

    Data wydania:2009

    Opracowanie graficzne:Tomasz Piorunowski

    Wydawca:Niezalena Oficyna Wydawnicza NOWA Sp. z o.o.

    ul. Nowowiejska 10/1200-653 Warszawa

    email: [email protected]

    ISBN: 978-83-7578-021-5

    Wydanie elektroniczne:

    Trident [email protected]

  • Pamici Jiki Pilcha,czeskiego wydawcy

    i wielkiego przyjaciela polskich pisarzypowie t powicam.

    Andrzej Sapkowski

  • Etot suczaj sta dawno legiendojNa czuoj afganskoj storonie

    y odin sodat s lubowju biednojDowierjasa on odnoj zmieje...

    Wiktor Mazur

    It was no dream; or say a dream it was,Rea are the dreams of Gods, and smoothly pass

    Their pleasures in a long immortal dream.John Keats, Lamia

  • wit nad Hindukuszem jest jak eksplozja jasnoci. Nieprzebita czer nocy blednie tylko na sekundy,potem od razu jasno podpala chmury, zapalaj si i pon olepiajcym ogniem niegi na szczytach.Nagle ma si wraenie, jakby gdzie tam, daleko, za grzbietem grskim, kraterem otwaro si wntrzeziemi, wzbierajc i kipic pynn mas wrzcej lawy. Jakby gdzie tam, daleko, za zbat liniszczytw, rozpostar ogniste skrzyda ar Ptak, zrywajcy si do lotu w przestworza.

    ar Ptak wzlatuje, jasno ogarnia cay widnokrg, wzbierajcy bbel wiata wypenia niebo nadszczytami, blask z zawrotn szybkoci pynie w d, w d po pobrudonych lebami cianach izboczach. ciany i zbocza podna Hindukuszu, za dnia niezmiennie szaro-buro-popielate, w chwilachwitu szlachetniej olepiajcym zotem.

    W krtkich chwilach witu, tylko w tych krtkich chwilach, na krtk chwil Afganistan staje sipikny.

    O brzasku, gdy nad Hindukusz wzlatuje ar Ptak, zbocza gr pokrywa zoto, a Afganistan piknieje,jest zimno. Tak zimno, e metal akaemu pokrywa si warstewk szronu.

    Szronu, ktry bolenie klei si do palcw.

    * * *

    Nie spa przestrzega Lewart, nacigajc na zzibnite uszy konierz buszata, miego sztucznegomisia. Nie spa tam! Waun? Nie pij! Rogozin? pisz?

    Czuwam! Karajew? Czuwam, praporszczyk. Nie pi. Za zimno, blin1...Pawe Lewart odlepia palce od akaemu, przeciera pokryw rkawem. Obok, z prawej, wierci si

    Waun, dla podkomendnych sierant Walentin Trofimowicz Charitonow, rozciera rce, burczy co podnosem. Z lewej ziewa Azim Karajew, ksywka Zima. Dalej, za Zim, w uoonej z kamienijednoosobowej fortecy rozpiera si Miszka Rogozin, stuka i zgrzyta dwjnogiem swego RPK,pobrzkuje cynkiem z amunicj.

    Robi si janiej. Zastawa budzi si do ycia, ludzie ruszaj si w blokpostach, stkaj i kln wwyrytych w kamienistej ziemi okopach, w oboonych gazami gniazdach posterunkw. Skd z bliska w zimnym grskim powietrzu czu wszystko dolatuje dymkowy zapach, kto ola zakaz, niewytrzyma bez papierosa. Waun gono smarcze, wyciera nos, dubie w kciku oka, wpatrzony w d,w wylot wwozu i jasn wstg wypywajcej stamtd, zwijajcej si jak w straacki drogi. Lewartwychyla si zza kamieni, patrzy w kierunku przydronego KPP, posterunku i bunkra obsadzonegoprzez Zielonych, askerw z rzdowej armii afgaskiej. Nic si tam nie dzieje. Nic nawet nie drgnie.

    pi pewnie, Azjaci. pi godzi si ospale Waun, sierant Walentin Trofimowicz Charitonow. Nitki tylko patrze. Tylko patrze ziewa Azim Karajew. Dzie jak co dzie. Da zdrawstwujet Sowietskij Sojuz...

    Blin.Z tyu, z punktu dowodzenia, podniesione gosy Komwzwoda, dowdca plutonu, starszy lejtnant

    Kirylenko, ruga ktrego z sierantw. Sierant ruga onierzy. Zapewne tych, ktrzy zapalili. Albozeszli z posterunku, by si odla.

    Lewart podnosi do oczu lornetk, patrzy na zakrt drogi i wylot wwozu.Nitki, czyli kolumny, nie ma. Ale tylko jej patrze.

    * * *

  • Konwj, jak wszystkie inne, idzie znad granicy, z bazy transportowo-przeadunkowej w Hajratonie.Najpierw ma do pokonania osiemdziesit kilometrw pustkowi do Mazar-i Szarif, stamtd grskieserpentyny wij si a do Puli-Chumri, bite kilometrw dwiecie. Wkrtce za Puli-Chumri zaczyna siprzecz Salang i tak samo nazwany dugi na prawie trzy kilometry tunel, dziurawicy serceHindukuszu. O tej porze, Lewart spoglda na zegarek, konwj z pewnoci przeby ju Salang, jest juza poudniowym wylotem tunelu.

    Z miejsca, gdzie zzibnity Lewart patrzy na drog, od wylotu wwozu, ktry obserwuje, dopoudniowego wylotu Salangu jest okoo pitnastu kilometrw. Bdc ju za tunelem nitk odBagramu dzieli w tej chwili jeszcze jakie szedziesit. Od Kabulu ponad sto.Najniebezpieczniejszy odcinek trasy. Dlatego ubezpieczany zastawami. Takimi jak ta. Noszcakodow nazw: Newa.

    Sysz silniki ogasza sierant Charitonow, ksywka Waun.Z pogronej w cieniu paszczy wwozu wyania si kolumna, wjeda na ptl drogi, prezentujc

    prawe burty jak na defiladzie, maszyny s wyranie widoczne na tle osonecznionego zbocza.Pierwszy jedzie BTR-70, lufa KPWT w wieyczce maksymalnie podniesiona, zadarta czujnie, wszcazagroenie. Za beteerem dwunastokoowy ural, skrzynia adunkowa zakryta plandek, jakietrzydzieci metrw za nim nastpny, za nim jeszcze jeden. Dalej tponosy dziesiciotonowy kamaz, zanim kolejne, dymice spalinami, wiszczce hydraulik, potne, dwustukonne, nie jakie tam zwykeciarwki, nie jakie byle jakie cywilne gruzowiki, lecz budzce respekt machiny wojny, po brzegi ipo granice wytrzymaoci osi wyadowane tym, czym wojna si karmi, bez czego wojnie si nieobej. Za nimi maz, cysterna z paliwem. I jeszcze jeden ural. Zakrcaj po serpentynie, defiluj, tymrazem prezentujc zastawie lewe burty, ubocone mieszanin pyu pusty i niegw Hindukuszu.Prowadzcy beteer jest ju sto metrw od KPP i przypaszczonego do ska posterunku Afgaczykw.

    Jest zimno, ale Lewartowi nagle robi si jeszcze zimniej. W uszach czuje nagy ucisk, ttnienie,przechodzce w natrtny owadzi brzk, jakby pszcz rozgniewanych stukaniem w ul. I nagle wie.Nagle ma pewno. Tak, jak wielokrotnie przedtem, gdy mia pewno.

    Duchy... szepcze nagle. Waun odwraca si. e co? Pasza? Duchy. Duchy! Duuuuchyyyyyy! Zasadzka! Alaaaarm!Na drodze nagy rozbysk, dym, krzyki na zastawie guszy rwca uszy eksplozja. Rbnity fugasem

    BTR podskakuje i zlatuje z trasy jak kopnita dziecica zabawka. Huk, huk, zbocze za drog rozkwitadymami, w d, ku kolumnie, wlokc smugi jak indiaskie strzay, lec pociski z granatnikw.Pierwszy ural dostaje prosto w szoferk, wybucha, podskakuje i osiada. Dwukrotnie trafiony kamazmomentalnie staje w ogniu, ponie jak pochodnia.

    Zastawa budzi si z zaskoczenia, staje do walki. Ze stanowiska dowodzenia omoce PKM, otwierajogie kolejne posterunki. Lewart zagryza wargi, naciska spust, akaem szarpie si w doniach, kolbatpo upie w rami. Obok strzela Zima, uski sypi si gradem. Strzela z RPK ukryty w swej dziurzeMisza Rogozin, pruje dugimi seriami. Strzela ju caa zastawa, kady blokpost, kade stanowisko,strzela kada lufa plutonu, strzela wszystko, co zdolne strzela. Rwane kulami zbocze wwozu zadrog rozkwita chmurami kurzu. Cel jest jasny i prosty. Przydusi ich do ziemi! Przydusi do ziemiduszmanw z RPG i bazookami, nie pozwoli im bezkarnie wali do kamazw konwoju.

    Ka-pe-pe! wrzeszczy ostrzegawczo kto z tyu, z pooonego wyej posterunku. Ka-pe-pe!Lewart widzi, o co chodzi, w lad za innymi przenosi ogie na bunkier i posterunek afgaskich

    askerw. Bo stamtd nagle te wal RPG i bazooki. Drugi kamaz zamienia si w ognist kul, trzeci, zodstrzelonymi koami, osiada ciko na podwoziu. Konwj broni si, ujada zamontowany na uraluwadimirow, ostrzeliwuje si eskorta. Ostrzeliwuje si niemrawo. I krtko. Serie z afgaskiegoposterunku roznosz j w strzpy.

  • Eksploduje maz, wybucha cysterna, ponca ropa zalewa drog, ogie dociera do trzeciego kamaza,ogarnia go momentalnie. Z szoferki wyskakuje czowiek, cay w ogniu, pada city kulami. Czarnydym zasnuwa wszystko, smrd dusi i dawi. W dymie byski wystrzaw, eksplozje pociskw z RPG.Dym zasnuwa wszystko, niknie w nim droga, KPP i afgaski bunkier, niknie konwj pod ostrzaem,dym kuta je i kryje. Lewart ociera zawice oczy. Nie strzela, nie widzc. Waun klnie.

    Nie widz! wrzeszczy ze swej dziury Rogozin. Nic nie widz, blad!Z dou, od poncej ropy, pyn fale gorca i nafcianego smrodu.Z tyu nagle krzyk, stuk i zgrzyt butw, rwcy si, modzieczy, szczeniacki gos starleja Kirylenki.

    Starlej Kirylenko, wie nagle z mroc krew pewnoci Lewart, za sekund zrobi conieprawdopodobnie gupiego. Szczeniacko i morderczo gupiego.

    Plutoooon! Do booooojuuuu! Za mn!Nie wierz, pomyla. Nie wierz. Plutoooon! Za mn! Na pomoc naszym! Wpieriooood! Pojebao go... stkn ze zoci i rozpacz Waun. Myli, e co tu, kurwa, jest, uk Kurski?onierze plutonu wyskoczyli, wyszli z ukry. Wszyscy. No, moe nie wszyscy. Pobiegli. Za

    starlejem. Sied, Pasza wydysza Waun, elaznym chwytem osadzajc i cigajc Lewarta do okopu.

    Sied! Kirylence odbio, ale ty nie wariuj! Sied! I ty te sied, Michai! Sied tam na dupie! A ty,Zima, dokd? Dokd, twoju ma! Stj! Stj, mwi!

    Zima nie posucha. Pluton, nawet jeli niecay, wyszed z ukry. Za starlejem Kirylenk. Narozkaz.

    A duszmani, taka ich ma blad, tylko na to czekali.W zastaw rbny seriami dwa DSzK, z grani i ze lebu, zadudniy tpo, dah-dah-dah-dah-dah,

    pociski przeryy przedpole, mieszajc ziemi, piasek i kamie. I ludzi.Nim sierant wcign go w ukrycie, Lewart widzia kurzaw krwi, jak z syfonw sikajcej z

    trafianych, widzia, jak padaj, cici i siekani kulami, sysza, jak krzycz i wyj. Widzia, jak trafionyw brzuch Azim Karajew amie si jak scyzoryk, widzia, jak tarza si po piasku, krwawic, a piasekwok a si gotuje. Widzia, jak mundur na plecach starleja Kirylenki dymi i rozrywa si nagle, pkakrwawo, a sam starlej pada, twarz w d, w bury afgaski piach.

    Eksplozja, jedna, druga, oguszajcy huk, wizg odamkw, wok a czarno od poderwanego wiru ilatajcych kamieni. Modzierz, pomyla Lewart, skurwiele maj i modzierz.

    Modzierz! krzykn. Kryj si! W ukrycia! Wszyscy w ukryyyciaaa!Zadawi si nagym brakiem powietrza. Dah-dah-dah-dah-dah, nie ustaway de-sze-ka. Dah-dah-

    dah-dah-dah. Pociski rozbijay w py nawet cakiem spore kamienie. Skuli si, wcisn twarz w rkawbuszata.

    Syczce wycie, olepiajcy bysk, rwcy uszy huk, wstrzsajca gruntem detonacja, fala gorca.RPG, skojarzy z miejsca, to RPG. Wypalony z bliska... Z bliska!

    Allah-u akbaaar! Duuuuuchyyyyy!Krzyczeli ju i inni, caa zastawa, wszyscy widzieli ju wyrastajce jak spod ziemi sylwetki w

    paskich pakolach i turbanach. Mudahedini szli do natarcia, wzywajc Allaha, palc ze wszystkiego,co mieli. Lewart sysza wok szybkie fit-fit-fit-fit leccych pociskw. De-sze-ka nie cichy, wciupiy po stanowiskach plutonu.

    Na moj komend! ryczy ze stanowiska dowodzenia starszy praporszczyk Panin. Pluton doboju! Ognia!

    Allah-u akbaaaaaar! Ognia! ryczy Panin. Strzela, bliaaa! Strzeeelaaaa! Strze...

  • Eksplozja, po plecach wali grad wiru i drobnych kamykw. Lewart nie musi si oglda, wie, cosi stao, wie, skd te odamki, co odebrao gos Paninowi, dlaczego umilk nagle PKM ze stanowiskadowodzenia. Wie, e to bezporednie trafienie, granat z modzierza w sam rodek blokpostu.

    Ognia! Ogniaaa, job twoju maaaaaa!Chwaa Bogu, yje, oddycha z ulg Lewart. Alosza Panin yje i dowodzi... Chwaa Bogu, e nie ja...

    Kolejny po starszestwie...Zaciska zby i dusi spust akaemu, strzela. Strzela obok Waun, strzela ze swojej dziury Rogozin,

    strzela cay pluton. Mimo gstego i nieustannego ognia, stwierdza ze zgroz Lewart, sylwetek wpakolach, turbanach i arafatkach wcale nie ubywa, jest ich coraz wicej. I s coraz bliej. Tak blisko,e wida ju kady detal. Jak choby ten, e dwch spord biegncych wprost na nich brodaczy niesierczne granatniki, jeden RPG-7, drugi stareki RPG-2. e obaj przyklkaj, bior bro na ramiona.

    Ledwo zdy skurczy si na dnie okopu i zakry gow rkami.Przynajmniej jeden pocisk kumulacyjny trafi w ich blokpost, prociutko w stanowisko Miszki

    Rogozina, w jego kamienne gniazdo. Na oczach oguszonego straszliwym hukiem Lewarta z gniazda,wraz z dymem, ogniem i odamkami skay, wyleciao to, co z Miszki zostao: strzp skrwawionejpaszcz-paatki, co przypominajcego zwglony arbuz i wielki kb karminowo-sinych flakw.

    Skurczony obok Waun trci go czym twardym w plecy, oguszony Lewart zobaczy, e sierant wobu doniach dziery granaty obronne F-1. Zbami wydar obie zawleczki, rzuci granaty na przedpole,krtko, nie wychylajc si. Lewart poszed za jego przykadem, ciskajc kolejno swoje wasnelimonki. Gdy poprawia dwoma zaczepnymi RGN, F-1 zaczy wybucha, eksplozje i wycieodamkw zguszyy na moment dzikie ewokacje do Allaha. Podnis z ziemi i rkawem przetar swjkaasznikow. Waun szarpn go za rami.

    Wiejmy std! Do tyu! Nogi, Paszka, nogi! Inaczej nam chana!Wyskoczyli z blokpostu, poderwali si wrd wistu kul, przebiegli, kicajc jak zajce, do

    nastpnego stanowiska, moe dziesi metrw, dziesi metrw skalistej ziemi, dziesi metrwwzbijanej pociskami kurzawy. Przeturlali si przez brustwer, spadli wprost na ciaa, na trupy, nawyjcych rannych, na puste magazynki i cynki po nabojach. Jedyny zdolny do walki onierz, Lewartnie mg pozna, kto to, rycza przeklestwa, wrzeszcza przecigle, z kolb przy okopconym policzkubez przerwy strzela z pekaemu, sia kulami po przedpolu.

    Allah-u akbaaaar! Yalla, yalla! Basmacze posrani! dar si, strzelajc, kaemista. Sucze-nachuj-syny! No, chodcie! Chodcie!Do okopu, odbiwszy si od brustwery, wpady dwa granaty, RGD i kakaowe pakistaskie jajko.

    mier, pomyla Lewart, paszczc si jak fldra na usianej uskami ziemi.Waun skoczy szczupakiem, chwyci i z lecego wymachu odrzuci ergedeszk, eksplodowaa na

    przedpolu. Pakistaski granat wturla si midzy trupy i rannych, oni te wzili na siebie wikszoodamkw po wybuchu. Lewarta rzucio na wznak, znowu oguch, od huku i od wycia pokaleczonych.Ktry ciska si obok, wierzga, zaczepi butem za pas akaemu i wyrwa go Lewartowi z rk.

    Allah-u akbaaar!Na brustwer wskoczyo dwch. Wielki brodacz z dzikim wzrokiem i niady typ w arafatce,

    saudyjski ochotnik. Saudyjczyka natychmiast ci seri kaemista z okopcon twarz, sam zarazpotem ginc od serii brodacza.

    Allah-u akbaaar!Muszka zamknita, odnotowa irracjonalnie Lewart, patrzc na karabinek brodacza, gorczkowo

    macajc wok w poszukiwaniu broni. To chiski kaasznikow, chiska produkcja, przerzucona zPakistanu...

    Namaca, stkn rozpaczliwie, unis, mia cholerne szczcie, tym bowiem, co namaca, by czyj

  • porzucony AKS, lejszy od akaemu i dajcy si szybciej unie. Trzymajc krtk bro wwycignitych rkach, w gecie odruchowo obronnym, nacisn spust. Trafi ducha z chiskimkaasznikowem prosto w twarz. Krew, zby i kaki z brody poleciay we wszystkie strony.

    Tak jemu! zarycza dziko Waun. W wisk mord! W ten ryj bisurmaski!Chwyci PKM zabitego strzelca, wskoczy na brustwer, na rwne nogi. Gaaaady! dar si, walc z biodra, wodzc luf. Suuuuukiii! Pokraaaaki! Kurwa ma wasza

    jebana!Milukin, przypomnia sobie Lewart, ten zabity kaemista to by szeregowy Milukin. Nie mg

    podnie si z ziemi, nogi mia jak z waty, cae ciao, wydawao si, kade cigno, wszystkoodmwio posuszestwa. Zacinita na chwycie akaesu do za nic nie chciaa si rozewrze, drgaaw skurczach. Grunt pod nim zadygota nagle od eksplozji, stanowisko wypeni mierdzcy dym.Lewart zachysn si, rozkaszla, zazawi w wymiotnym odruchu.

    Waun wystrzela ca tam z puda, cisn PKM. Rzuci si na kolana obok Lewarta, chwyci go zarami, szarpn. Lewy rkaw mia poszarpany, goe rami pod nim we krwi.

    Nogi, Pasza! Dalej, ywo! ywo, bratan!Lewart przemg si, zerwa. Wyskoczyli z okopu, przebiegli nastpne dziesi metrw, cz trasy

    na nogach, cz na czworakach, pod kulami, dopingowani wrzaskami duszmanw z tyu izachcajcymi krzykami towarzyszy z ziejcego ogniem blokpostu dowodzenia. Zbawczegoblokpostu, ktry nagle otwar si przed nimi niczym wrota raju, a oni wtoczyli si do rodka, apicustami powietrze jak ryby w niewodzie. A starszy praporszczyk Panin, niczym wity Piotr, powitaich icie rajsk wizank.

    ywi, kurwa? Cali? To czego, chuj z wami, ley jeden z drugim? Bra bro! Bro bra, ma wasz!I do boju! Do boju!!!

    Broni nie brakowao, blokpost peen by zabitych i niezdolnych do walki rannych. Porwali zaakaemy, doczyli do linii, do liczc na oko jakich dziesiciu onierzy, ostrzeliwujcych si ostro igsto. Na dnie, skurczony, siedzia Kola Sinicyn, radzista, nieustannie powtarzajc do mikrofonumantr wezwa pomocy.

    Ognia! dar si Aleksiej Panin, wity Piotr, nawet podobny do witego klucznika, gdybywitego ogoli, ostrzyc na zapak, umaza mu gb krwi i smarem i wcisn do rk AK-74.

    Ognia! Ogie cigy!Blokpost strzela. Obok Lewarta, przywarty do niego barkiem, pray z pekaemu modszy sierant

    Kriuczkow, ksywka Kriuk. Za nim, biorc zamachy jak posgowy grecki dyskobol, szeregowyugowoj ciska na przedpole granaty rczne. Na oczach Lewarta dosta kul prosto w czoo, z potylicykrew buchna mu fontann dug na metr.

    Allah-u akbar! Allah-u akbaaaaar! Ja Newa, ja Newa... powtarza rwcym si gosem Kola Sinicyn, kiwajc si nad radiostacj

    jak yd nad Talmudem. Zero-pierwszy, jak mnie syszysz... Ja Newa... Allah-u akbaaaaar! Marg bar szurawi!Kola Sinicyn przesta mwi, zacz szlocha, kiwajc si coraz szybciej i szybciej. Kriuk mocowa

    si z zacitym pekaemem. Waun strzela i wrzeszcza. Eksplodujcy granat obsypa ich piaskiem iwirem, wrzaski atakujcych przybray na sile. Alosza Panin oderwa zakrwawiony policzek od kolby,splun soczycie.

    Chujowo, rebiata podsumowa zimno. Jej Bogu, my w gubokoj opie.Faktycznie, wydawao si, e nie ocalej. Ale ocaleli.Ocalenia, o dziwo, nie przyniosy im Krokodiy, szturmowe migowce Mi-24, te zjawiy si

    pniej, niewiele zreszt wyprzedzajc czogi i BMP idcej z odsiecz broniegrupy spod Czarikaru.Ratunek przyszed z najmniej spodziewanej strony od konwoju. Od wydawaoby si do cna spalonej,

  • ze szcztem rozbitej, unicestwionej ju nitki. Zamykajcy kolumn ural eskorty odsta na Salangu, namiejsce zasadzki dotar z opnieniem. Ural na skrzyni wiz zamontowan zuszk. Szybkostrzelnedziako zenitowe ZU-23 o dwch sprzonych lufach. Dwudziestotrzymilimetrowe pociski z lufzuszki przeoray najpierw zbocze po prawej stronie drogi, szybko czyszczc je z mudahedinw zbazookami. Potem artylerzyci obrcili lufy na lewo, na duszmanw na przedpolu zastawy. Iprzemieszali ich ze wirem. Przemieszali dokadnie, mona by rzec: na gadk mas, jak nadzienie dopielmieni. A potem, wci w tempie dwch tysicy pociskw na minut, prali po uciekajcych, pralia do przegrzania luf. Ale nim przegrzali lufy, nad zastaw ju warkotay Mi-24, a gry zatrzsy siod eksplozji wystrzeliwanych przez nie nursw.

    Lewartowi nie dane byo widzie ani przylotu migowcw, ani rakiet. Wybuch ostatniegowystrzelonego w blokpost pocisku z RPG, ten sam wybuch, ktry okaleczy modszego sierantaKriuczkowa, Lewarta cisn na kamienie z takim impetem, grzmotn jego gow o gaz z tak si, ezapad w bezwad i ciemno, uton w niebycie i pogry si w nim. Kompletnie i nieodwoalnie.

    Gdy przybya odsiecz, z zastawy Newa zeszo na wasnych nogach siedmiu onierzy, w tymstarszy praporszczyk Panin i Waun, sierant Walentin Charitonow. Dziewiciu zniesiono na noszach,wrd nich radzist Kolk Sinicyna, caego, ale w cikim szoku. W traumie tak gbokiej i trwaej, ezapewnia mu dembel. Kriuka, ktry straci rk po okie, naturalnie demobilizowano rwnie.Lewart trafi do medsanbatu w Bagramie, gdzie zdiagnozowano wstrznienie mzgu. Wstrznieniemzgu dembelu nie zapewniao.

    Ataku na zastaw, jak wkrtce donieli konfidenci KHAD-u, dokona ze swym oddziaem TarikSayid Qdir, podlegy wsppracujcemu z wywiadem pakistaskim ugrupowaniu Damiat-i Islami.e za wedug jednego z konfidentw baz wypadow Tarika Sayid Qdira miaa by wioskaChorandarik, wiosk Chorandarik ostrzelay i zbombardoway myliwce szturmowe Su-25, niezostawiajc z niej kamienia na kamieniu. Trzy dni pniej KHAD oskary o atak na zastawmudahedinw muy Abdurabullaha, jednego z podkomendnych Gulbuddina Hekmatiara zugrupowania Hezb-i Islami. A e aktywnej pomocy mulle Abdurabullahowi miaa udziela wioskaSzaran Karz, wiosk Szaran Karz poddano ostrzaowi rakietami odamkowo-burzcymi z wyrzutniBM-21 Grad, nie zostawiajc z niej nawet wikszego kawaka gliny. Niedugo pniej KHADrozstrzela swego konfidenta, okazao si bowiem, e oskara faszywie, majc z mieszkacami obuwiosek zatargi natury personalnej. Atak za na zastaw tak naprawd by dzieem niezalenegochwilowo od nikogo pukownika Munawara Rafi Hafiza, bazujcego niekiedy w kiszaku Szindzaraj.Poniewa jednak tymczasem namnoyo si ju cakiem nowych i wieych atakw na posterunki i wkancelariach panowa nieopisany bajzel, logistyka zawioda i kiszaku Szindzaraj zapomnianozbombardowa. Zamiast tego szturmowce Su-17 zrzuciy bomby na bdc cakiem ni pri czom ipokojowo usposobion wiosk Mirab Chel. I przemieszay j z ziemi. Dokadnie, mona by rzec: nagadk mas, jak nadzienie do pielmieni. Destrukcji ulegy nawet okoliczne urwiska skalne ipaskorzeby na nich, pamitajce Seleucydw.

    Tymczasem Pawe Lewart wyszed ze szpitala.A mieszkacy wiosek, jak zwykle, spdzili do kupy rozpierzchnite barany. Jak zwykle, pogrzebali

    zabitych krewnych i znajomych. I jak zwykle wzili si za odbudow.

    * * *

    Od ryku turboodrzutowych silnikw zatrzs si cay budynek. Z pooonego nieopodal pasastartowego zrywa si wanie i ostro szed w gr Gracz, szturmowy myliwiec bombardujcy Su-25, z daleka rozpoznawalny po krtkich skrzydach i eleganckiej sylwetce.

    Lewart chrzkn. Podoficer dyurny z pagonami sieranta unis wzrok, odoy czytane Znanije-

  • Sia. Na biurku lea jeszcze Krugozor, Iskatiel i Ryboow sportsmen. Lewart odczeka, aucichnie ryk silnikw.

    Praporszczyk Lewart, pita kompania trzeciego batalionu sto osiemdziesitego puku... Kojarz przerwa dyurny. Ziewn, a zatrzeszczaa uchwa, spojrza na zegarek. Wczenie jestecie stwierdzi. To dobrze. Towarzysz major jest punktualny i od innych

    wymaga punktualnoci. Gdybycie si spnili, eskorta miaaby przesrane, a i wy... Zaraz, zaraz, agdzie w ogle jest wasza eskorta, praporszczyk? To oni powinni mi zameldowa o dostawieniu, niewy. Gdzie oni s? Sami przyszlicie czy jak?

    Ci z eskorty wzruszy ramionami Lewart zaraz za szpitalem wyrzucili mnie z uaza. I odjechali,kazawszy stawi si tu samemu. Uprzedzili, e za spnienie lub, uchowaj Bg, niestawiennictwo...

    Skopi dup i wybij zby dokoczy sierant, kiwajc gow. Ech, rozbezczelnio sitowarzystwo, nic ju im si nie chce, tylko lewizna, kurwy i wda. Swoj drog dobrze, e ichposucha, bratan. Oni na wiatr nie obiecuj. Skopaliby ci dup nieodwoalnie.

    Lewart zlekceway swobodne przejcie na ty. Zawodowi sieranci zwykle mieli si zawaniejszych od chorych i z trudem dawali si zmusza do respektowania rangi. Ten za sierantby na dodatek podoficerem wydziau specjalnego, bawicym si w dyskurs z kim, kto, kt to wie,moe za chwil opuci budynek jako aresztant.

    Dobry to zreszt znak sierant jakby czyta w jego mylach. Dla ciebie, znaczy si. Byyby naciebie jakie sieriozne haki, samopas by nie pucili, skuty by tu przyjecha. A tak, zwyczajneprzesuchanie, nic wicej. Tak ty, bratan, nie denerwuj si. Sid, o, tam na krzele. Pierwszy raztrafie do osobistw?

    Lewart zrobi dwuznaczny grymas. Osobistw, personel wydziaw specjalnych, otdieow osobowonaznaczenija kontrwywiadu i KGB, przyszo mu ju cierpie, jak wszystkim w Afganistanie, gwniepodczas rewizji, w argonie zwanych szmonami, majcych na celu wykrycie wojennych zdobyczy,cennych trofew, przedmiotw podania, wymiany i handlu, niekiedy na zastraszajco wielk skal.Szo gwnie o walut, o dolary, jak te heroin i haszysz, ale take o przedmioty zachodniegoluksusu, ktrych posiadanie traktowane byo przez suby specjalne nie tyle jako dowd uprawianegoupiestwa, ale susznie zreszt jako mogce wstrzsn posadami socjalistyczno-internacjonalistycznej wiadomoci wojska. Oficerowie liniowi zwykle wyczani byli zupokarzajcego procederu bebeszenia rzeczy personalnych, ale praporszczykw nie oszczdzano.Jemu samemu przyszo ju kiedy gsto tumaczy si z dugopisu Parker, wasnego zreszt,przywiezionego z cywila. Prezentu od dziewczyny, pracujcej w biurze Inturistu na Sadowej.

    Pierwszy raz dyurny zniy gos a od razu do majora, na sam szczyt dywizyjnego szczebla.Wysoko, bratan, wysoko. Syszae, co o nim mwi? O Kulawym Sawieliewie?

    Lewart potwierdzi. Bo sysza. Kady sysza. O Igorze Sawieliewie, Kulawym Majorze odosobistw, w dywizji kryy legendy. Zna wszystkie. Albo prawie wszystkie.

    Jedna plotka rodzia drug, druga nastpn, jeszcze mniej prawdopodobn ni dwie poprzednie.Lewart po raz pierwszy usysza o majorze podczas szkolenia, na przedafgaskiej szkce wAszchabadzie. Obecny szef osobowo otdiea sto smej dywizji zmotoryzowanej, opowiedziakursantom ktry z dobrze poinformowanych podoficerw, by przedtem kaskaderem, suy wKaskadzie, elitarnej jednostce specnazu, ktra w grudniu 1979 zdobya paac prezydencki HafizullahaAmina w Kabulu, samego za Amina i ca jego gwardi rozwalia granatami. To odamek jednego zrzuconych wwczas granatw, upiera si sierant, gdy wtpiono w prawdziwo jego enuncjacji,przyprawi majora o widoczne kalectwo. C, jedni wierzyli, inni nie, a legenda, wzbogacana plotk osmakowite detale, trwaa. I przetrwaa do dnia, w ktrym zostaa podwaona przez inn, podobnielegendarn. Now plotk rozpucili, o dziwo, nie ludzie radzieccy, lecz Afgaczycy z 12. dywizjiarmii DRA. Lewart mia ju wtedy za sob afgaski chrzest bojowy, pod Gardezem sto sma okraa

  • duszmanw we wspdziaaniu z askerami z dwunastej. Poufao i nazbyt zaye kontakty zZielonymi nie byy ani w modzie, ani dobrze widziane, ale od gadki nie uciekniesz, a plotki to plotki,maj to do siebie, e si rozchodz. I rozeszo si, e Sawieliew, czekista i szkolony szpion, by wAfganistanie na dugo, dugo przed atakiem na paac Amina i wkroczeniem 40. Armii. e, konkretnie,by w Heracie w marcu 1979, kiedy to doszo tam do buntu afgaskiego garnizonu pod wodz IsmailChana. e z dziewicioma tylko towarzyszami zdoa wyrwa si i zbiec w gry, unikajc okropnegolosu trzystu trzydzieciorga dwojga radzieckich doradcw wojskowych i specjalistw, oficerw icywili, ktrych podczas trwajcej dziesi dni masakry mieszkacy Heratu linczowali, a rebelianciIsmail Chana torturowali na mier. Z uciekinierw przeyo czterech, opowiadali askerzy, w tymSawieliew, trwale okaleczony skutkiem odmroe. Major powrci do Heratu po jego odbiciu. Wszeddo miasta, a raczej do tego, co z miasta zostao po karnych nalotach cikich bombowcw Tu-16, naczele oddziau specnazu. I razem ze specnazem aktywnie odpaca mieszkacom Heratu za marzec1979, dobre p setki ludzi poszo podobno w ramach owej odpaty pod ciank. ciga te SawieliewIsmail Chana, ale tu ju rady nie da, Ismail Chan dowodzi wtedy ca armi mudahedinw i byzbyt potny. Za to ostatnie okrelenie opowiadajcy histori Zieloni dostali zreszt po mordach odprzysuchujcej si bratwy ze sto trzeciej gwardyjskiej, w ich gosach desantnicy doszukali sibowiem nut podziwu. A e Zielonych, byo nie byo sojusznikw, bi zakazane byo pod kar, wyszaz tego nieza rozpierducha, ledwo si dao zatuszowa.

    Obu szeptanym legendom, kaskaderskiej i herackiej, niespodziewany cios zadaa symptomatycznie kobieta. Pe przepikna. W osobie Zojki Prochorowej, lekarki z CWG,Centralnego Szpitala Wojskowego w Kabulu. Doktor Zojka cakiem niedwuznacznie sugerowaa, ezdarzyo si jej dawa majorowi dupy, fakt ten mia mocno podnie jej wiarygodno. Uwierzonowic w to, co od doktorki Zojki wyszo, a rozeszo si poprzez mocno rozgazion sie liniowej,sztabowej i medycznej kadry oficerskiej, ktrej lekarce dawa dupy take si zdarzao. A wyszo i sirozeszo, e major nie by ani w Kaskadzie, ani w Heracie, do Afganistanu na pierwsz tur trafi wgrudniu 1981 wprost po czekistowskiej szkce w Ferganie, a utyka od czasw akademickich, zpijackiej fantazji wyskoczy by bowiem kiedy z okna w obszczeytii.

    Cios zadany legendzie delikatn damsk rczk by jednak, jak si okazao, bardziej dokuczliwy niciki, dugiego leczenia nie wymaga i trwaych skutkw nie pozostawi. Wkrtce pojawiy siwiadectwa z pierwszej rki, demaskujce doktor Zojk jako osob czsto mijajc si z prawd,inaczej mwic: kamliw suk. Powszechny onierski konsensus rewelacje Zojki uniewani zatem,a legenda Kulawego Sawieliewa popyna starym korytem jedni mieli go za specnazowca ikaskadera, inni uparcie czyli z masakr w Heracie. Sam major, plotki bez ochyby wietnie znajc,podsyca je, od czasu do czasu pojawiajc si i kulejc przed wojskiem nie w przepisowej formie, alew krtkiej kurtce, specnazowskim berecie i ze stieczkinem w otwartej kaburze na biodrze.

    Dobra jest. Podoficer dyurny schowa urnay do szuflady biurka, wsta, obcign mundur. Jedenasta nol-nol. Idziemy.

    Z WPP startowa kolejny turboodrzutowiec, suchoj albo mig. Narastajcy, toczcy si niby gromoskot wprawi budynek sztabowy najpierw w drenie, potem w dygot. Idcy naprzeciw korytarzemgrubas zatoczy si, opar o cian, zakl. Twarz mia czerwon i byszczc od potu, na rozpitejkurtce mundurowej dwugwiazdkowe pagony podpukownika.

    Honory uprzedzi pgosem sierant. Ostrzeony Lewart zasalutowa energicznie. Mijajcy ichgrubas bekotn co, co brzmiao jak: nachuj blad, wysyajc im naprzeciw potn falalkoholowego odoru. Na chuch tej miary, oceni Lewart, potrzebny by minimum litr.

    Oficerowie mrukn pod nosem sierant, nie ogldajc si. Lewart nie skomentowa. Dyurnypodszed do drzwi, zapuka. Weszli.

    Towarzyszu majorze! Podoficer dyurny sierant Moejko melduje...

  • Spocznij. Odmaszerowa. Towarzyszu majorze! Praporszczyk Lewart... Spocznij, powiedziaem. Siadajcie.Na cianie nad gow majora wisia jakeby inaczej portret Dzieryskiego. Lewart napatrzy

    si ju na Feliksa Edmundowicza przy rnych innych okazjach ze swego yciorysu, hiszpaskbrdk i szlachetne polskie rysy mgby szkicowa z pamici i to nawet po ciemku. Nie powiciwic portretowi uwagi.

    Major Igor Konstantinowicz Sawieliew by wysoki, nawet wtedy, gdy siedzia. Wosy na skroniachmia bardziej ni siwawe, a na ciemieniu bardziej ni rzadkie. Cho szczupy, donie mia jakkochonik due, czerwone i gruzowate. Rysw by nie mniej szlachetnych ni jego patron, a jegooczy, zdumiewajco agodne, byy koloru zwidych chabrw. Ale to Lewart mia stwierdzi niecopniej, gdy ju major uzna za celowe unie gow i wzrok. Na razie nic nie wskazywao, by majormia uzna. Siedzia za biurkiem, pochonity, zdawao si, bez reszty teczk z burej tektury,przewracajc wpite tam dokumenty czerwonymi apskami kochonika.

    Praporszczyk Lewart, Pawe Sawomirowicz przemwi wreszcie, nadal z nosem w teczce, jakbynie mwi, ale na gos odczytywa ktr z teczkowych bumag. Jak tam wasz wstrznity mzg?Ulea si? Jestecie w peni wadz umysowych?

    Tak toczno, towariszcz major. Zdolni odpowiada na pytania? Tak jest, towarzyszu majorze.Sawieliew unis gow. I zwidochabrowe oczy. Uj owek, stukn nim o blat. Kto spyta, kontrapunktujc stukniciem strzela do waszego starleja? Starszego lejtnanta

    Kirylenki?Lewart przekn lin. Melduj, e nie wiem. Towarzyszu majorze. Nie wiecie. Nie wiem. Nie widziaem tego. A cocie widzieli? Bj. Bo trwa bj. A wycie walczyli. Tak jest, towarzyszu majorze. Walczyem. A za cocie, ciekawo, walczyli, praporszczyk? W susznej, po waszemu, walczylicie sprawie?

    Czy niesusznej?Lewart ponownie przekn lin, zaskoczony. Sawieliew patrzy na spod opuszczonych powiek. Mijaj wanie powiedzia, akcentujc wag niektrych wypowiadanych sw stukniciem

    owka o blat cztery lata i pi miesicy od posiedzenia Biura Politycznego, na ktrymnieodaowanej pamici towarzysz Leonid Iljicz Breniew, wspomoony rad nieodaowanej pamicitowarzyszy Andropowa i Gromyki, zadecydowa, i naley pomc partii i proletariackim wadzomDemokratycznej Republiki Afganistanu w stumieniu szerzcej si kontrrewolucji. Podeganej przezCIA, midzynarodowy kapita i religijny fanatyzm. Ju cztery lata i cztery miesice OgraniczonyKontyngent naszej robotniczo-chopskiej armii pod wiatym kierownictwem partii wypenia w DRAswj internacjonalistyczny dug i obowizek. A w ramach Kontyngentu, w skadzie trzeciegobatalionu sto osiemdziesitego puku zmechanizowanego sto smej motostrzeleckiej dywizji take iwy, praporszczyk Lewart.

    Susznie uznajc, e to nie byo pytanie, Lewart zachowa milczenie. Wojujesz wic stwierdzi fakt major. Internacjonalistycznie wypeniasz co trzeba. Z zapaem,

    oddaniem i penym przekonaniem o susznoci tego, co robisz. Mam racj? Z penym? A moe z

  • niepenym? Moe masz inn ocen radzieckiej obecnoci wojskowej w DRA? Inn ocen decyzjiBiura Politycznego? I jego nieodaowanej pamici czonkw?

    Lewart oderwa wzrok od paskudnie obacego z tynku sufitu, spojrza na Sawieliewa. Nie na jegotwarz, lecz na do i stukajcy o blat stou owek. Major jakby to zauway, bo owek zamar.

    Interesujcym podj byoby dowiedzie si, jake ty, przedstawiciel niszego szczebladowodzenia, zapatrujesz si na t kwesti. Co? Lewart! Otwrze wreszcie gb! Zadaem pytanie!

    Ja tam, towarzyszu majorze Lewart odchrzkn jedno wiem. Ojczyzna kazaa.Sawieliew milcza przez chwil, obracajc owek w palcach. No prosz rzek wreszcie, zmieniajc ton z drwicego na jakby zadumany. Warte odnotowania.

    Miast frazesem, zapytany o polityczn wiadomo przedstawiciel niszego szczebla dowodzeniaodpowiada cytatem z Okudawy. Mylc pewnie, e pytajcy cytatu nie rozpozna.

    A cytat w major powrci do zwykego tonu w twoim konkretnym przypadku na art zakrawa.Nazwisko takie jakie dziwne, oj, Rusi to ono nie pachnie, nie pachnie. A ruski duch? Utrwali siaby przez pokolenia? Pradziad, polski buntownik, zmar wszak i ley w mogile ciemnej, na domiarzego katolickiej, w Tarze, w byej guberni tobolskiej. Dziad, te Polak... Chcecie co powiedzie?Mwcie.

    Mj dziad rzek spokojnie i cicho Lewart nie wrci do wolnej Polski, cho mg. Po powrociez Syberii zosta w Woogdzie, u boku babki, z domu Moczanowej. A jego najmodszy syn, mjojciec...

    Uczestnik Wielkiej Ojczynianej, odznaczony Orderem Sawy I klasy za boje o PwysepKurlandzki w marcu roku tysic dziewiset czterdziestego pitego rwnie spokojnie nie pozwolidokoczy major. Najmodszy chyba w historii kawaler tego orderu. Wszystko jest w aktach.Wszystko, Lewart, o tobie, o twojej rodzinie, o krewnych i znajomych. A e wielka jest sia papieru,wiele z tego da si wykorzysta... Gdy bdzie trzeba. Dlatego jeszcze raz pytam: kto strzeli w plecystarszemu lejtnantowi Kirylence?

    Nie wiem. Nie widziaem. Trwa bj. Jeli owek ponownie zawis w powietrzu dowiem si od ciebie tego, co chc wiedzie,

    obiecuj, za tydzie bdziesz w domu. W Pitrze. Tfu, chciaem powiedzie: w Leningradzie. Wojnbdziesz oglda w telewizji. Chodzi na Fontank na piwo z kumplami. Rwa panienki na medale iafgask opalenizn. No, niech tam, zaatwi ci jeszcze wywiad w Komsomolskiej Prawdzie, a poczym takim jak nic zaliczysz jak dziaaczk, a sam wiesz, jakie to stwarza perspektywy... Zaatwici to wszystko. Jeli powiesz, kto strzela.

    Nie powiem, bo nie wiem. Mam skama? Zmyli? Zdemobilizujecie, jeli zmyl? Nie. Wprost, powiedziabym, przeciwnie. Wic nie zmyl.Zamilkli, obaj, zmusi ich zreszt do tego ryk silnikw, dobiegajcy z zewntrz, z gry. Kolejny

    szturmowiec zrywa si z pasa startowego. Budynek zadra, yka w szklance majora zadzwoniadziko, demaskatorskie szklano-butelczane brzczenie dobiego te zza uchylonych drzwi elaznejszafy na akta. Sam major patrzy na Lewarta zimno.

    Ostatnia szansa, pan Lewart powiedzia, gdy ju ucicho. Powiesz, kto strzela, inaczejprzywiesz ci wspudzia. Jest czas wojenny, dostaniesz dwadziecia pi bez mrugnicia okiem.Powiedziabym, e odnowisz rodzinn tradycj, ale byaby to nieprawda. Sam wiesz, e w porwnaniuz naszym radzieckim miejscem pracy i poprawy, na takiej, dajmy na to, Koymie, tarska zsyka twegobuntowniczego pradziada to by czarnomorski kurort.

    Lewart nie przej si, od czasw szkolnych mia za sob bezlik podobnych rozmw i grb. Nie,nie przyzwyczai si, bo przyzwyczai si do tego nie byo sposobu. Nie przesta si ba, bo nie byomona przesta. Zwyczajnie zobojtnia.

  • Pomgbym wam, towarzyszu majorze skama gadko, standardowo i obojtnie gdybym tylkomg. Uwierzcie.

    Jasne. Sawieliew gwatownie zamkn akta. Uwierzyem. Spjrz na mnie. Widzisz, jaki jestemwierzcy? Ech, zawlkbym ja ci przed trybuna, Polaczku, choby dla przykadu. Ech... Jesteciewolni, praporszczyk. Odmaszerowa.

    Lewart wsta energicznie, omal nie wywalajc taboretu, przyj postaw zasadnicz, zczy obcasy. Towarzyszu majorze! Chory Lewart... Paszo won, powiedziaem.

    * * *

    Dlaczego Sawieliew uczepi si wanie mnie? A skd mnie to wiedzie? odpowiedzia pytaniemna zadane mu pytanie Lewart. Powtarzam, widziaem, jak starlej Kirylenko dosta seri w plecy,stao si to na moich oczach, ale o tym przecie Sawieliew wiedzie nie mg. Ja nawet lubiemstarleja... Zdarzya si kiedy, nie skrywam, midzy nami scysja, bo czepia potrafi si o byle co...Ale to bez wiadkw byo... Tak przynajmniej mylaem. Bo chyba jednak o tym donieli...

    Nawet na wojnie... Waka ygunow, ten, ktry pyta, charkn przecigle, splun daleko przedsiebie. Nawet na wojnie nie masz wytchnienia od zasranych mentw. Jak tam, na gradance, gdzieza kadym rogiem ment albo szpik, wszdzie, na ulicy, na podwrzu, na klatce schodowej i w kiblu.Wychodzi, w armii nie sodziej, czy to na kompanii, czy w okopie, czy w marszu, wszdzie za plecamimasz menta albo kagiebist. Zupenie jak w domu. Dobrze mwi, Matiucha?

    Dobrze mwisz, Wa, nie zaprzeczy potwierdzi starszy praporszczyk Matwiej FilimonowiczCzuryo, najstarszy w towarzystwie stopniem i afgaskim staem, przez przyjaci zdrobniale zwanyMatiuch. By to wielki chop o sympatycznej twarzy dziecka. Bardzo duego, bardzo mordatego ibardzo krtko ostrzyonego dziecka.

    Nie zaprzeczy, Wa. Ale takie ycie, czemu to miaaby si rni od gradanki nasza armiarobotniczo-chopska? Czemu miaoby tu, za rzeczk, by inaczej ni na naszej Rusi? Takie ycie. Corobi? Tylko zby cisn i cierpie.

    Siedzieli przed moduem, sucym im tymczasowo za kwater, kryjc si w cieniu przedafgaskim socem. Ktre zreszt tu, w Bagramie, byo duo mniej dokuczliwe ni tam, w grach i naprzeczach, nie palio i nie wysuszao tak, jak na marszrutach, na pancerzach beteerw. Tu, wBagramie, mniej gnbi kurz i wicher. A fakt, e nie grozia mina, fugas czy kula snajpera, teznaczco wpywa na bogie poczucie komfortu.

    W zgromadzeniu, oprcz Lewarta i Wauna, uczestniczyo jeszcze czterech podoficerw ze stosmej MSD. Wspomniany ju Matwiej Czuryo, Sybirak spod Omska. Sierant Iwan ygunow, krajanLewarta z Pitra, w cywilu obibok na utrzymaniu ju to staruszki matki, ju to organw cigania.Starszyna Marat Rustamow ze Stiepanakertu, z czarnym wsem la Czapajew, modn ostatnio wrdpodoficerw, a tolerowan przez dowdztwo ozdob fizjonomii, sygnalizujc zarazem imponujcodugi wojenny sta nosiciela. I modszy sierant Sania Gubar, wiekiem te najmodszy,dwudziestodwuletni Biaorusin z Orszy.

    Wszystkich oprcz ponadrocznego okresu suby za rzeczk, czyli za Amu-dari, wAfganistanie czyo obecnie jedno: wymuszone oczekiwanie na nowy przydzia. Powody byyrne, nikt ich nie docieka, tym bardziej e raczej nie wychodziy poza standard. Zwykle byy tokonflikty podoficerw z oficerami. Konflikty o przernym tle i zrnicowanym nateniu. Prawda,rzadko takie, za ktre grozi disbat lub krymina. I raczej rzadko koczce si tym, czym skoczyysi dla starleja Kirylenki.

    A do mnie doszo oznajmi Marat Rustamow, zapalajc kolejnego papierosa e Kulawy

  • Sawieliew w najwikszym podejrzeniu ma Alosz Panina. Suchy chodz, e to wanie Panin wtedystarleja zamoczy. Kropn go, by bratanw ratowa, bo ich starlej wid na zatracenie. Co wy na to,Charitonow, Lewart? Bylicie na Newie...

    Bylimy uprzedzi Lewarta Waun. I to wam powiemy: jeli Sawieliew Panina podejrzewa, todziwnie jako si ta rzecz objawia. Aleksiejowi Paninowi za tamten bj na zastawie CzerwonGwiazd dali. I zostawili go w batalionie. On jeden na starym przydziale zosta, cho mu do dembelawcale nie dalej nili mnie, dla przykadu.

    Ja owiadczy Matiucha nie wierz, by to Alosza Panin do starleja strzela. Znam go, on nie ztakich. A co do podejrze, c, niezbadane s wyroki i nie od dzisiaj niepojte s tajemne drogiczekistw.

    Amen podsumowa ygunow. Ale Sawieliew, baczcie moje sowa, nie odpuci. Jeli zabjcaKirylenki tamten bj przey, Kulawy Major go dostanie. Nie daruje.

    Nie daruj i chadowcy dorzuci Sania Gubar. Niesie wie, e na gowach staj, by dorwa tychZielonych z Newy, co zdradzili, tych z afgaskiego posterunku. Ale szanse to KHAD ma mae.Tamci s ju w grach, u duchw, szukaj wiatru w polu.

    A ja zawsze mwiem przypomnia Rustamow e dawanie Zielonym broni to cika gupota.Nie do, e sprzt marnotrawisz, to jeszcze sobie na szkod robisz. Ty mu dzi z magazynu nowiukiakaem wyfasujesz, a on jutro z tym akaemem w gry. A pojutrze pali z niego do ciebie z zasadzki.Zdrajcy wszystko, brudasy, utajone mudahedy.

    Moe nie wszyscy. Waun spojrza na z ukosa. Moe nie wszyscy oni tacy. Na posterunku, oktrym mowa, tym przy naszej zastawie, byo dwunastu, ktrzy nie zdradzili. Rwno tylu potemnaliczono.

    Syszaem Gubar wykrzywi si paskudnie e wszystkich dwunastu zaatwili fachowo. Wyciorw ucho, na piku. Bo jak picemu noem rniesz gardo, zdy nieraz skrzekn, innychzaalarmowa. A wyciorem przez ucho dgniesz, ani pinie.

    Regularne wojsko przerwa Rustamow na piku zaskoczy si daje i jak winie wyku? ajzy,nie wojsko. A wyciorami kuli ich wani koledzy, wani koledzy basmaczy na posterunek wpucili.Na moje wic i tak wychodzi: zdrajcy to s. Baczcie moje sowa. Ufa im naiwno, uzbraja gupota.

    Tyle rzek w zadumie Matiucha e to w kocu ich jest, kurwa, kraj. Afganistan, znaczy. Ano, ich mrukn, rozejrzawszy si wpierw, Waun. Nie nasz. I czy si aby w tym wanie

    miejscu wszystkie problemy nie schodz? Tobie moe si schodz. Gubar te si rozejrza. A moe i nie tylko tobie. Ale zampolitowi

    naszemu na pewno nie. U niego internacjonalizm, internacjonalistyczny obowizek,internacjonalistyczny dug. Raz my rachowali, ile razy on na godzin tego sowa uyje. Po trzydziestuprzestalimy liczy... Ale czy ty mnie, Charitonow, nie podpuszczasz czasem? Dopiero co bya odonosach mowa...

    Oj, bratan przerwa Waun, mruc oczy. Widzi mi si, w mord chcesz dosta. Dobra, dobra... Biaorusin unis rce. Nic nie mwiem. Nie byo razgowora. By zaprzeczy agodnie Matiucha. Ale cichy i w swoim gronie. Prawda, praporszczyk Lewart?

    Twojego zdania w omawianej kwestii jako nie usyszelimy. A masz je niezawodnie. Ja jestem onierz wzruszy ramionami Lewart. Sucham rozkazw. Robi to, co rozka. Co

    ojczyzna kazaa. Moe nie zauway powiedzia po chwili ciszy Rustamow tedy przypomn. Ju nie jeste na

    przesuchaniu w KGB. Nie jestem. I nadal robi to, co kae mi robi ojczyzna.Cisza, ktra zapada, trwaa jeszcze duej, ni poprzednio. Przerwa j Wania ygunow. Po

    oniersku.

  • Ech, chuj z tym gadaniem, bo sensu w tym ni chuja i na chuj nam caa ta filozofia owiadczy. Zdecydujmy, gospoda unteroficery, co czyni z tak adnie zapowiadajcym si popoudniem, bymoe ostatnim wolnym, by moe ju jutro pogoni nas znowu na wojn, kadego w inny kraniec tejyznej krainy, eby j cholera wzia i zaraza zjada. Koncepcje s ot dwie. Alternatywne. Pi albojeba.

    Nie pojmuj zmarszczy brwi Saka Gubar dlaczego to musi by alternatywa. Z powodw ekonomicznych. rodkw wystarczy albo na jedno, albo na drugie. Chyba e ktry

    dosta spadek, wygra na loterii albo obrabowa dukan. Nikt? No, to liczmy. Dogadaem si ot zsierantem z kwatermistrzostwa, mog dosta litr wdki, prawdziwej stolicznej, trzydzieci czekw zaplitrow flaszk, cena jak dla brata. Mog te mie samogon pierwak, jako niepewna, dziesiczekw za litr.

    A alternatywa? Wiem o dwch kucharkach z kasyna. Chc po dziesi od klienta. Nie za duo oceni szybko Gubar. Jeli po dziesi z kadego z nas... Nie liczc prezentw skorygowa Marat Rustamow. Przecie nie pjdziesz, jak byle cham,

    jeba bez prezentw. Choby winogron, ale trzeba nakupi. A gdyby jednak zdecydowa si naniezbdne naszej braci cztery litry bimbru, wyszoby na gow po sze z groszami. A e z samogonuprzyjemno nieporwnywalnie dusza, a satysfakcja znacznie wiksza, nie ma si co, dygity,zastanawia.

    Zaraz, zaraz wtrci si Matiucha. Rozwamy rzecz w spokoju. Jakie te kucharki? Ogldae jechocia, Wa?

    Jak chc sobie pooglda, to id do Ermitau. Susznie popar ygunowa Sania Gubar. Bo te niby jakie mog to by kucharki? Cocie to,

    muyki, kucharek nie widywali? Widywali pokiwa gow Matiucha. Oj, widywali. Wic moe jednak lepiej wdeczka? Zdecydowanie wdeczka podkrci kozackiego wsa Rustamow. Dawajcie zrzuca si, panowie

    internacjonalici. Forsa do czapki. Raz si yje. Matiucha rozpi kiesze munduru. Nie ma co skpi, bo jutro moe Kandahar

    albo gorsza rzenia... Wemiemy, myl, ten literek stolicznej, dla smaku i rozruchu. A na wtorojebliudo trzy literki tego pierwaka po dziesi. Razem pitnacie czekw na gow ludnoci. Niecaedwa miesiczne ody.

    Afoszkami mona? Sania Gubar wygrzeba z kieszeni gar pomitych afgani. Po kursie,siedemnacie za czek?

    Mona. A ty, prapor, co? Przekalkulujcie skadk. Lewart wsta. Mnie nie liczc. Nie wezm udziau. Znaczy zarechota ygunow wolisz jednak kuchark? A moe obie? Moja rzecz, co wol. Mwiem, nie uwzgldniajcie mnie w rachunkach.ygunow szykowa si do dalszych komentarzy, ale Matiucha utemperowa go. Gestem, sowem i

    autorytetem. Zostaw. Chce by sam. Zrozum i uszanuj.

    * * *

    Wydawao mu si, e idzie bez celu, byle przed siebie, byle dalej. Lotnisko jego celem nie byobynajmniej. Ale nie zdziwi si, gdy si na lotnisku znalaz. Tak to ju byo w Bagramie dokd bynie laz, trafiae na lotnisko.

    Na pycie koowa wanie wielki czteromotorowy antonow An-12, brzuchaty, z zadartym ogonem.

  • Po do dugo trwajcej serii manewrw samolot podtoczy si pod hangar, pod sam ramp. Otwartoluk transportowy, dokoa zakrcili si ludzie w mundurach i kombinezonach. Na oczach Lewarta,ktry zdy ju podej cakiem blisko, z rampy poczto adowa podune drewniane skrzynie.Wiedzia, co zawieraj. adunek pod kodow nazw dwiecie.

    A ty czego tu, onierzu? Czyta nie umiesz? Wstp zakazany! wrzasn na niego modzik zoficersk rozetk na kepce. Zabieraj si std, ju!

    Dokumenty! Obok natychmiast pojawi si drugi, niewiele starszy. Dokumenty poka, do kogomwi?

    Odstawi skomenderowa im szczupy kapitan, ktremu wystarczy jeden rzut oka na ogorza iwysieczon wichrami twarz Lewarta. Zostawcie go w spokoju. I do zada!

    Na antonowa adowano drewniane skrzynie, jedn za drug. Lewart wiedzia, e skrzynie kryy wsobie inne pojemniki, blaszane i zalutowane. Dopiero teraz dostrzeg emblemat na kadubie samolotu,wymalowany czarn farb kwiat. Zna, rzecz jasna, argonow oniersk nazw tych ma szyn, alenigdy nie sdzi, by faktycznie latay z takim malunkiem. Ciekawe, pomyla, czy to nazwa wzia siod malunku, czy malunek od nazwy...

    Moe by spyta cicho kapitan e twoich druhw gruzimy? Co? Moe by. Masz prawo poegna.Lewart zasalutowa. Ja rzek po chwili kapitan, nie patrzc na niego te lec. Tam. Przysza moja zmiana, dembel,

    jak to wy mwicie. Mylaem, e koniec, e proszczaj Afgan, e przeyem, e ju po strachu...Dwadziecia pi miesicy wojny... A dopiero teraz zaczem si ba. Tego, co zastan... tam. Comnie tam czeka. Jak mnie tam przywitaj. I czy zdoam przywykn... Rozumiesz?

    Lewart nie odpowiedzia. Przyjdzie pora, zrozumiesz westchn kapitan. A teraz id std. Faktycznie nie powinno ci tu

    by.Odszed, nie spieszc si. Nie mino p godziny, jak usysza silniki. I zobaczy, jak Czarny

    Tulipan wzbija si w niebo. Obciony adunkiem, znanym jako gruz 200. Wiozc go z powrotemtam, skd przyby.

    Kto wie, pomyla, moe tam, w adowni, w zalutowanych trumnach, faktycznie lec Zima i MiszkaRogozin? Szeregowy Milukin? Starszy lejtnant Kirylenko?

    Kto wie.Kto wie, kto poleci nastpnym rejsem.Idc od bagramskiego lotniska, dokd by si nie kierowa, i tak zawsze trafiao si do miasteczka,

    centrum bazy, skupiska blokw i domw sztabowych, onierskich moduw mieszkalnych inamiotw, otoczonych afgaskimi dukanami i straganami oferujcymi wszelki cham i przerozmaitebaracho. Lewart przyspieszy kroku. Byo tu zbyt ludno i zbyt gono, jak na jego gust. Przyspieszy,chcc jak najszybciej opuci ten rejon, wyj na oddalony szpital polowy, gdzie byo ciszej ispokojniej. Ale spltany labirynt wewntrznych drg trzyma go mocno i nie chcia wypuci.Minotaur da ofiary. By skrzywdzi. Albo chocia okrutnie z ni poigra.

    Jak azisz, piechota? Dekowniku jebany!Ustpi z drogi idcym szeroko spadochroniarzom ze sto trzeciej witebskiej, nie do szybko, by

    unikn brutalnego potrcenia. Byo ich czterech, wszyscy krpi, nabici w sobie, ogorzali, wspowiaych panamach i pasiastych tielniaszkach widocznych spod demonstracyjnie rozchestanychmundurw. Ustpi drogi, min ich, spuciwszy gow. Z desantur nie byo artw.

    Moduy i kwatery, obwieszone suszcym si praniem, wyglday jak krowniki z Port Artur,podchodzce na red w gali sygnaowych flaglinek. Rwnie malowniczych, cho w roli flag

  • wystpoway onuce, skarpety, gacie i tielniaszki.Zewszd, z kadego okna, zza kadych drzwi, dobiegaa muzyka. Wszdzie, wydawao si, w

    kadym pomieszczeniu znajduje si wczone radio. Wszdzie, wydawao si, maj tu magnetofonykasetowe, nabyte na kabulskim bazarze sharpy, sanyo i samsungi z kontrabandy, przeliczneminiaturki, wrcz ocierajce si o science fiction plastikowe cuda japoskiej techniki. Zaadowanejaposkimi kasetami. Z radzieck muzyk.

    Wsio mogut koroli, wsio mogut koroli,I sudby wsiej Zemli wierszat oni poroj.No czto nie gowori enitsa po lubwiNie moet ni odin, ni odin korol!

    Przyspieszy kroku. Ale labirynt wizi, Minotaur grozi, muzyka przeladowaa. Wci radziecka.

    Ra, Ra, Rasputin, lover of the Russian queenThere was a cat that really was goneRa, Ra, Rasputin, Russias greatest love machineIt was a shame how he carried on!

    Rozleg si ostry ryk klaksonu, obok, wzniecajc chmur pyu, przemkn azik, na przednimsiedzeniu dwch desantczykw w bkitnych beretach, na tylnym dwie zanoszce si kwikliwymmiechem modziutkie panienki w cywilu. W aziku te by magnetofon.

    If you change your mind,Im the first in lineHoney Im still freeTake a chance on me...

    Jutro, pomyla Lewart, przewidujc z niezachwian pewnoci, jutro pol mnie na lini.W kolejnej mijanej beczce chyba nie mieli magnetofonu. Albo preferowali rozwizania

    tradycjonalne. Przed moduem siedziao kilku onierzy, jeden z gitar.

    Gdie twoi siemnadcat let?Na Bolszom Karietnom!Gdie twoi siemnadcat bied?Na Bolszom. Karietnom!Gdie twoj czornyj pistolet?Na Bolszom Karietnom!A gdie tiebia siegodnia niet?Na Bolszom Karietnom!

    Zagldn do szpitala, pomyla. Tak, zdecydowanie tak. To lepsze ni Waun, Matiucha i bimber,ktry jeszcze im zosta.

    Min kolejny barak, te z gitarzyst. Te tradycjonalist.

    Zdrawstwuj, moja Murka, Murka dorogaja,Zdrawstwuj, moja Murka i proszczaj.

  • Ty zaszuchieria wsiu naszu malinu,a tiepier maslinu pouczaj!

    Przed obwieszonym butlami sokw i woreczkami suszonych owocw dukanem siedzia chudy iwyschnity jak ofiara dumy staruszek w brudnej czamie. W niemal kociotrupiej doni trzymatasbih, muzumaski raniec z paciorkw. Patrzc martwo przed siebie, koysa si miesznie,arytmicznie, jakby wstrzsany ostrym taktem Ay Pugaczowej, natarczyw synkop Abby i Boney M,ochrypym barytonem Wysockiego i piewno-rzewn nut bandyckiej Murki. Kiwa siw brod imarnia ustami, powtarzajc co nieustannie, jakie sowa. Moe skargi. Moe modlitwy. Moezorzeczenia.

    Lewart przyspieszy. Zostawia za sob Labirynt. Niosc ze sob jego cz. Jego pitno.

    Czut pomiedlennieje, koni, czut pomiedlennieje!Umolaju was wskacz nie letiet!No czto-to koni mnie popalis priwieriedliwyje!Kol doyt nie uspie, tak chotia by dopiet!Ja koniej napoju, ja kuplet dopoju,Chot niemnogo jeszczo postoju na kraju...

    Niebo miao kolor ciemnego bkitu.

    * * *

    Dobry wieczr, Taniu... To znaczy Tatiano Nikoajewna... Przepraszam... Ja... Chciaem... Toznaczy... Bo jutro...

    Oczy Tani, siostry Tatiany Nikoajewnej, zmiky. Tak piknie, jak piknie mikn mog tylkooczy Tatian. Upajajco pachncych eterem i jodoformem medsiestriczek Tatian, biaoskrzydychaniow afgaskich medsanbatw.

    Taniu... Ja... Nic nie mw, chopcze. Chod.

    * * *

    Uzupenienie liczyo sze gw, nie liczc dowodzcego modszego sieranta. Uzupenienie, nieliczc sieranta, ewidentnie przyszo na wiat w latach 1963-1965 i pewnie dlatego wygldao nadzieci. Dzieci ustrojone w nowiutkie, pachnce magazynem cha-be i panamy, dzieci, ktrymdorosoci i bojowego wygldu nijak nie chciay doda ani akaemy na pasie, ani wypchanemagazynkami parciane adownice, w onierskim argonie nazywane lifczikami, czyli biustonoszami.

    Rawniajs! skomenderowa modszy sierant, zdecydowanie starszy od swych podkomendnych. Smirno! Towarzyszu praporszczyk...

    Odstawi, spocznij. Nieregulaminowo machn rk Lewart. A wy... Ja was, widzi mi si,znam.

    A jake potwierdzi z umiechem wcale nie taki mody modszy sierant. Ty jeste wszakPawe Lewart. Poznalimy si w Aszchabadzie, na szkoleniu. Nie pamitasz? Stanisawski, OlegJewgieniewicz...

    W Aszchabadzie, jasne. Lewart niezrcznie ukry zakopotanie. Nazywali ci... Mendelejew? omonosow poprawi Oleg Jewgieniewicz Stanisawski, wci z umiechem. To std, e

  • ukoczyem MGU. Byem pracownikiem naukowym w Instytucie Botaniki... Przez czas jaki... Doczasu, gdy...

    Lewart kiwn gow. Wiedzia, do jakiego czasu. Bo te i plotkowano o tym na aszchabadzkiejszkce.

    No, no westchn. A wic jednak trafie za rzeczk, omonosow. A dlaczego miabym nie trafi?Lewart nie odpowiedzia. I mia do bycia zakopotanym. Na moj komend! wyprostowa si, obrzuci surowym wzrokiem smarkate wojsko. Bra

    rzeczy i w drog. Rusza si! Popd no to towarzystwo, modszy sierancie. Nie zechcesz wprzd pozna onierzy? Pniej. Zd. Dalej, marsz, idziemy na punkt, stamtd z kolumn jedziemy na pozycj. Daleko? Dokd? Dokd rozkazano. A... Byy botanik przekn lin. A droga? Bdzie bezpiecznie? Tu jest Afganistan. Tu nigdzie nie jest bezpiecznie.

    * * *

    Na penym ludzi i maszyn punkcie czeka na nich Wania ygunow. Dziwnym zaiste zbiegiemokolicznoci przydzielony i posyany tam, dokd posyano Lewarta i poddane jego komendzie wieoprzybye z Taszkientu uzupenienie.

    Z reszt bratwy przyszo si poegna, najprawdopodobniej na duej, jeli nie na zawsze. Dodembelu wszystkim byo bliej ni dalej, a gradanka wiadomo, rozrzuci ich po caym Sojuzie, chowymienili cywilne adresy, szansa na spotkanie bdzie nika. Lewart rozstanie z Waunem odczuszczeglnie bolenie, boleniej, ni si spodziewa. Do ostatniej chwili ywi bezsensown nadziej,e jednak zostan razem. Z Waunem zy si, co tu gada, prawdziw wojenn przyjani, twardwizi zczy ich Afgan, tamten nocny bj pod Ghazni, wwz Larghawi, wredna zasadzka podDabal-as Saraf, masakra w kiszaku Deh Kala, ciaa kolegw, wywoone na pancerzu spodSzehabadu. I zastawa Newa na pitnastym kilometrze za Salangiem, ta, na ktrej starlej Kirylenkozarobi kulk w plecy. W karze za co ich pododdzia rozformowano, a ich rozdzielono. Teraz on jechana wschd, w stron Dalalabadu, a Waun na poudnie, diabli wiedz dokd.

    Niech to czart powiedzia gono. Niech zgodzi si Wania ygunow. Saaam, praporszczyk. Cze, modszy sierant. Powita,

    onierzyki! wieo po szkce? No, to nazwa onierzy wam jeszcze nie przystoi. Jestecieczyyki. Kruu-gom! Wskakiwa na pancerz, czyyki, migiem! Gdzie? Jak? Hospodi, co za ofermy!

    Mamy jecha na pancerzu? zdziwi si omonosow. Dlaczego nie w rodku? Dowiesz si wykrzywi wargi ygunow jak kiedy bdziesz w rodku, a beter najedzie na min.

    Nie dyskutuj, bratku. Nie kombinuj, nie myl, rb, co ci ka, i to szybko. Tu jest Afgan!Wygldao, jakby tylko na nich czekano, bo nie potrwao dugo, a transportery kolumna liczya

    ich ponad dziesi rykny silnikami, zasmrodziy spalinami, zadygotay i ruszyy. Waka ygunowprzeegna si ukradkiem. omonosow przyglda si z dziwn min. Lewart milcza. By nieobecny.Myla o Tani.

    Jechali. Na zakrcie drogi dao si policzy maszyny kolumny, byo ich czternacie, jadca na czeleBRDM, dwie BMD, dwie BMP, jeden MT-LB i osiem beteerw. Wszystkie naleay do razwiedroty345. gwardyjskiego puku powietrzno-desantowego z Bagramu, Lewart i jego grupa byli tu tylko naprzyczepk, zabierali si po drodze. Desantura wydzielia im do transportu ostatni BTR w kolumnie,tote teraz dawili si spalinami caego konwoju i zbierali cay kurz.

  • Jechali. Mokosy z uzupenienia, pocztkowo bladzi, kurczowo uczepieni uchwytw i na kadymwyboju walcy si wzajem po gowach muszkami akaemw, stopniowo nabierali rezonu, nawetusiowali dowcipkowa i ruga si onierskim matem, dopki ich ygunow nie skarci. Zamilkliwic, szeroko rozwartymi oczami chonc widoki gliniane ciany mijanych duwaw, dukany,osioki, niewiasty w parandach, Tadykw w tiubietiejkach, niskie gaiki zielonek, brudnobure zboczagr pod szafirowym afgaskim niebem.

    Jechali. ygunow usn. Lewart udawa, e pi. By unikn pyta omonosowa i koniecznocirozmowy z nim. Jakiejkolwiek poufaoci.

    Oleg Jewgieniewicz Stanisawski by pracownikiem naukowym Moskiewskiego Uniwersytetuimienia omonosowa, std braa si jego wojskowa ksywka. Na MGU omonosow robi kariernaukow. Jaki czas. Dokadniej, do czasu, gdy co wygosi. A moe podpisa. Co, czego niezalecao si publicznie wygasza ani tym bardziej podpisywa. Krtko po wygoszeniu, czy te moepodpisaniu, omonosow z MGU wylecia. A zaraz potem dosta powiastk z wojenkomatu i ani siobejrza, jak jecha eszelonem do Turkiestanu. Trafiwszy do 40. Armii z atk mci wody ipolitycznego warchoa, atwego ycia nie mia, swoje tam podobno dosta. Na szkce w Aszchabadzieody, bo tam mao gnojono, perspektywa Afganistanu temperowaa sierantw. omonosow zazupenie nie chcia wpisa si w stereotyp dupka i akademickiej ofermy. Suy wzorowo, a e byniegupi, rycho ku oglnemu zdumieniu paradowa z belk jefrejtora na pagonach. Na ktre teraz,jak si okazywao, drug belk mu dooyli.

    Lewart, najoglniej rzecz ujmujc, nie przepada za dysydentami, wichrzycielami,wolnomylicielami, wszelkimi kontestantami socjalizmu i radzieckiego ustroju, krytykamiprzedstawicieli wadzy i panujcych w ZSRR porzdkw. Nie to, by akurat by ustroju lepymwyznawc, socjalizm przesadnie kocha, a ludzi wadzy otacza uwielbieniem, bro Boe, mia dowielu rzeczy i spraw w ojczynie stosunek nader krytyczny, a wadzy radzieckiej i jej prominentnymreprezentantom zdarzao mu si niekiedy yczy rzeczy nie najlepszych zgoa. Ale w duchu i po cichu.Ludzi, ktrzy robili to gono i demonstracyjnie, Lewart nie powaa, mia ich za pomylecw zeskonnociami do samodestrukcji. Mniema bowiem, e socjalizm mona obali, a ZwizkowiRadzieckiemu zaszkodzi poprzez publiczne wygaszanie krytyk, chodzenie na demonstracje,podpisywanie protestw w sprawie Czechosowacji, listw otwartych odnonie Soenicyna orazpiewanie We Shall Overcome na mityngu z Angel Davis mogli tylko fantaci i marzyciele,osobnicy naiwni i psychicznie niedojrzali. Sam mia w tym wzgldzie dowiadczenia bardziej nismutne, sam z leningradzk uczelni poegna si za niebaczny podpis pod petycj w czyjej obronie.Nazwiska bronionego nie zapamita, w skuteczno obrony wtpi, a jeli kto przez to wszystkouszczerbku dozna, to nie Zwizek Radziecki bynajmniej. Od tamtej pory postanowi trzyma si zdala od dysydentw maci wszelakiej. Postanowienie odnowi na przedafgaskiej szkce. Odysydentw byo tam raczej trudno, co nie znaczy, e nie byo ich w ogle. I naleao pilniewystrzega si przyjani z nimi. Niedojrzao psychiczna i skonno do samozagady, na gradanceu przyjaciela niebezpieczne, na wojnie mogy okaza si zabjcze. W Aszchabadzie Lewartkonsekwentnie zmraa wic wszystkie przyjacielskie inicjatywy omonosowa. Twardo postanowitrzyma si tego i teraz, gdy los znw ich zetkn. Koleestwo i braterstwo broni, owszem. Aleprzyja obowizkowa nie jest.

    Jechali. Czy wiesz, praporszczyk odezwa si nagle omonosow e ponad dwa tysice trzysta lat temu

    t wanie drog wid swoj armi Aleksander Macedoski? Tym wanie szlakiem? Wiedzielicie otym, chopcy?

    Chopcy nie wiedzieli. Lewart wiedzia, ale milcza. Latem roku trzysta trzydziestego przed nasz er wyoy omonosow pokonany pod

  • Gaugamel i zbiegy krl perski Dariusz zosta zamordowany przez swego krewniaka Bessosa, ktryobwoa si nowym wadc Persji. Aleksander, ktry sam ju si za wadc Persji uwaa, natychmiastruszy na Bessosa z wojskiem. Bojc si starcia, Bessos uszed do Baktrii...

    Do czego? ygunow, okazywao si, tylko udawa, e pi. Do paki? Do Baktrii. Czyli tu, do Afganistanu. Za czasw Aleksandra pasmo Hindukuszu, zwane wwczas

    Kaukazem Indyjskim, dzielio obecny Afganistan na Baktri, Drangian, Ari, Arachozj iParopamisad. Stolica Baktrii bya mniej wicej tam, gdzie dzi Mazar-i Szarif. Stolic Arii bydzisiejszy Herat, Drangiana to dzisiejsza prowincja Helmand, Arachozja to Kandahar, Paropamisadato obecne okolice Kabulu i Bagramu. cigajcy Bessusa Aleksander nie zaatakowa Baktrii wprost,lecz dokona obejcia. Poprzez Ari i Drangian dotar a do Paropamisady, gdzie zaoy miastonazwane Aleksandri Kaukask, w miejscu dzisiejszego Czarikaru...

    Wok Czarikaru, pacany Wasia ygunow te zechcia popisa si wiedz s winnice.Najsodsze winogrona w caym Afganie, o, takie, kurwa, wielkie kicie...

    Stamtd wanie cign omonosow w roku trzysta dwudziestym dziewitym Aleksanderwyruszy drog, ktr teraz jedziemy, dolin rzeki Kabul. Potem skrci na pnoc, w gry, doDrapsaki, dzisiejszego Kunduzu. Przeszed przez przecze wiosn, gdy lea tam jeszcze nieg, czymkompletnie zaskoczy Bessosa, ktry bez walki umkn na pnoc, odgradzajc si od Aleksandrarzek Oksos, czyli Amu-dari. Ale rzeka nie zatrzymaa Macedoczykw. Wwczas w wojskuperskim upado morale, a zbuntowani dowdcy, Spitamenes i Datames, pojmali Bessosa i wydali goAleksandrowi. Interesujce, e wkrtce Spitamenes mia okaza si najgroniejszym przeciwnikiem...

    Taki z ciebie mdrala, modszy sierant skrzywi si ygunow e a dziw, e w piechocie. Anie w KGB.

    Hemy przerwa ostro Lewart. Wszyscy hemy na by, migiem.Nie mino p minuty, jak ich transporter zahamowa gwatownie, tu przed mostkiem nad

    wyschnitym arykiem. Mostek faktycznie mg tu sta za czasw Aleksandra, wyglda cholernieantycznie. Lewart odnotowa to w pamici, odruchowo, wci po raz nie wiadomo ktry zszokowany.Tym, e przewiduje. e przeczuwa, co si za sekund wydarzy. Poczu na sobie wzrok omonosowa.Wiedzia, e omonosow spostrzeg.

    Od czoa kolumny rozlegy si strzay. Dugie serie. Z zatrzymanej przed nimi beemdeszkizeskakiwali onierze desantu, natychmiast zajmujc pozycje wzdu drogi.

    Z wozu! rozdar si ygunow. Wszyscy z wozu!Znowu rozlegy si eksplozje. Lewart przekn lin, by pozby si uporczywego brzczenia w

    uszach. Da znak ygunowowi, by baczy na gospodarstwo, sam podszed bliej, przyklkn za BMD. Co si dzieje? Zasadzka? W portki robisz, piechota? Zagadnity spadochroniarz splun przez rami. Nie ma strachu. To

    tylko ostrza. Stamtd, spod kiszaku. Dwch duchw na motocyklu. Wygarnli seri do prowadzcejbeerdeemki. I zwiali.

    Tam moe ich by wicej dorzuci drugi. Nasz rotny wezwa lotnictwo. Stoimy, by niewpakowa si pod wasne bombki. A kiszaczek tymczasem pokropimy z wasilioka.

    Rozlega si seria eksplozji, ale nie bliskich, lecz z prawej, z kiszaku na paskim wzgrzu. Naoczach Lewarta kiszak zagotowa si od wybuchw i niemal znikn w dymie. Na jadcym w rodkukolumny MT-LB desantura wioza zamontowany Wasiliok, automatyczny modzierz 82 mm. Gdytylko chmura dymu nad dachami rozwiaa si, wasiliok znowu zanis si omotem i wrba w kiszaknastpn seri granatw. BMP wymierzyy w wiosk lufy swych dziaek, ale nie strzelay. Lewartusysza podniesione gosy. Dowodzcy kompani kapitan z desantu wda si chyba w sprzeczk zdowdc grupy saperw, rzecz bya niecodzienna.

    Miejsce, z ktrego pady strzay ostro i gono zakoczy kapitan nie nazywa si u mnie

  • obiektem cywilnym. Miejsce, skd strzelano, nazywa si stanowiskiem ogniowym przeciwnika. Czyto jest jasne, modszy lejtnancie Bierzin?

    Odpowied modszego lejtnanta Bierzina zguszy ryk turboodrzutowych silnikw. A za chwilpotna eksplozja.

    Co oni robi! wrzasn kapitan. Co oni robi, joopy! Miao by na poudnie od drogi! Napoudnie... Ooo, job twoju ma!

    Nad ich gowami przemkny z rykiem dwa migi. Ziemia i droga zadygotay, gry jakbypodskoczyy i opady prosto, zdawao si, na nich. Na nogach ustao zaledwie kilku zaprawionych wbojach desantczykw, ale za sekundy ich te rozpaszczy na gruncie straszliwy huk, a po nim seriaszybko nastpujcych po sobie eksplozji i widrujcy uszy wist stalowych kulek. Samolotyprzemkny i zniky. Niebo si zroso, gry stay, jak stay. Zosta tylko dym, wolno opadajcy py iduszcy smrd amatolu.

    Lewart otworzy oczy. Lecy obok desantczyk charkn, wyplu piasek. Kapitan z WDW wsta naczworaki. I zacz bluni. Strasznie. Nawet jak na onierskie warunki.

    Najpierw faby, potem kasety fachowo oceni nalot spadochroniarz, zgrzytajc w zbach tym,czego wyplu nie zdoa. Mao, blad, brakowao... O wosek nas chybiy nasze ory... Asypodniebne, eby ich posrao... O mao co... Od wasnej, blad, awiacji...

    Lewart wsta. I ju wiedzia. Zanim zobaczy twarze ygunowa i omonosowa. Wiedzia. Znowuwiedzia.

    Jeden z uzupenienia. Chyba zdj na chwil hem, cicy w upale. Dosta stalow kulk w skro. Ilea na wznak, z jedn rk odrzucon w bok. Z zastygym na twarzy wyrazem zdumienia.

    omonosow uklkn nad trupem. Z rozpitej kieszeni wyj dokumenty. Listy. Nadamanfotografi pucoowatej dziewczyny. Paski krzyyk na plecionym sznurku.

    Niemiertelnikw nam nie wydali podnis gow, spojrza na Lewarta. Nie zdyli. Ty te niechciae go poznawa, twierdzie, e zdysz. Dla twojej wic wiadomoci: to by szeregowyJakuszyn, Iwan Siergiejewicz. Z Pskowa. Rocznik szedziesit pi.

    Ldowali w Bagramie wczoraj o dziewitej rano pokiwa gow Wania ygunow. Nawojowasi, czyyk. Dwadziecia sze godzin z minutami... A mwiem pacanowi, hem na bie... A ty czegosi maesz, may? Dokd ciebie, mylae, posyaj? To jest wojna!

    Zasrana piechota! rozdar si blady kapitan z WDW. Nie spostrzegli, gdy podchodzi. Rekruci zafajdani! Czye! Mazgaje! Usmarkane gnojki z poboru! Piechota gwniana! Po chuj was

    tu przysyaj? eby was, kurwa, w trumnach wywozi? Poradzimy tu sobie sami, my, desant!Poradzimy sobie bez was! Balast jestecie tylko, cholerny przeklty balast, kula u nogi!

    Wiemy powiedzia spokojnie i cicho omonosow. Wiemy, towarzyszu kapitanie, e si boicie.I e odreagowujecie strach bezsensownym wciekym gniewem.

    Kapitan, cho wydawao si to niemoliwe, zblad jeszcze bardziej. Usta zaczy mu lata. Wiemy, komandir cicho doda, sam si sobie dziwic, Lewart e wcale nie jeste psychotyk.

    Jeste po prostu zwyky czowiek na wojnie.Kapitan przesta bledn, zacz czerwienie, wyglda jak czajnik, zdawao si, ju-ju zakipi. Ale

    nie zakipia. Zupenie ich zaskakujc, odwrci si i odszed. Jeden z towarzyszcych mu weteranw zdesantury patrzy na nich jaki czas, krcc z niedowierzaniem gow. Potem doczy doodchodzcych.

    Jeszcze raz... Lewart odetchn gboko. Jeszcze raz tak wyskoczysz, a nie doczekasz sdupolowego. Kropn ci sam. Z wasnej rki. Poje, Stanisawski?

    Tym niemniej umiechn si omonosow adnie mi podpiewae, praporszczyk. Niezywyszed nam duet.

    Zamknij si. A wy, wojsko, do mnie. Dawaj w szereg. I przedstawia si. Droga wci daleka przed

  • nami, mog znowu nie zdy.

    * * *

    Pojazdy gwardyjskiej razwiedroty kolejno znikay za zakrtem drogi. Zamykajcy kolumn BTR,dodajc gazu, poegna ich sinawym obokiem spalin. Warkot silnikw cich. Usta szelestosuwajcego si po zboczu wiru. Wrcia cisza. Przenikliwa, grska, afgaska cisza.

    Przydrony KPP, taki sam jak wszystkie inne KPP Afganistanu, spoglda na nichzaimprowizowanymi ambrazurami zaimprowizowanego, acz do solidnie prezentujcego si bunkra.Bunkier wydawa si martwy.

    Saaam, szurawi! rozdar si Wania ygunow. Jest tam kto? Na kalitce? Ej! Muyki! Bratwa!Jestemy z uzupenienia!

    ciek w gr! odpowiedzia znudzonym gosem bunkier. My te was serdecznie witamy! ygunow poprawi er-de i akaem na pasie, spojrza na Lewarta.

    Lewart wzruszy ramionami. ciek w gr. Znaczy, w gr. Rusza si, czye!Lawirujca wrd fantastycznie uksztatowanych gazw cieynka wywioda ich wprost na

    pozycj. Tak sam jak wszystkie inne pozycje Afganistanu. Tu rwnie nie stali si sensacj,onierze na stanowiskach ledwie raczyli unie gowy na ich widok, a na pozdrowienia odpowiadaliwskazujcymi kierunek machniciami. Machnicia kieroway na blokpost, zmylnie uoony z gazwdot i otoczone wiankiem workw z piaskiem stanowisko utiosa, wielkokalibrowego kaemu NSW.Zbliyli si do blokpostu i zaraz wszystko si zmienio.

    Uzupenienie? Tutaj, do mnie!Woajcym okaza si opalony brunet z lornetk na piersi. Rkawy swobodnie rozpitego munduru

    mia podwinite, przy pasie fiski n i pistolet w kaburze. Towarzyszyli mu trzej inni, podobnieumundurowani i wyposaeni. Lewart wyprostowa si, by regulaminowo zameldowa, ale brunetnajwyraniej nie by fanatykiem regulaminu. Podszed, ucisn rk Lewarta, luzackim gestempozdrowi pozostaych. Lewart, otrzaskany z takim obejciem, rwnie luzacko przedstawi siebie ireszt uzupenienia. Brunet przyjrza mu si krytycznie, marszczc ciemne brwi.

    A oficer? spyta. Oficera nie przysali? Meldowaem ze sto razy, eby dali tu wreszcie nazastaw jak pagonn szar. A zamiast tego kolejny chory. No, ty nie obraaj si, bratan. Rad cijestem, tobie i twoim. Saaam, witajcie. Posuymy razem, na chwa Zwizku Radzieckiego, e takpowiem. Komenderuj tutaj ja. Samojow Wadlen Askoldowicz. Starszy praporszczyk Samojow. Dladruhw i rwnych stopniem Barmalej.

    Lewarta zaciekawio, skd taka ksywka, starszy praporszczyk Samojow, cho kawa chopa, cho orysach do prostackich, to jednak zupenie nie przypomina zbjcy z ilustracji do wierszowanej bajkiCzukowskiego. Ale proweniencje wojackich ksywek byway niejednokro trudne do rozszyfrowania.

    Guszczyn Barmalej skin na jednego z towarzyszcych mu sierantw zabierz pacanw.Dwch przydziel na Rusana, trzech daj na Gorynycza. I niech si tam za nich wezm, a przyosi. Trzeba zrobi z nich onierzy bojowych, i to szybko.

    Bez obaw dorzuci, widzc wyraz twarzy Lewarta. Nie ma u nas diedowszczyny. Ale modychmus przyuczy. A trzeba, to i po szyi da. Inaczej nie przeyj tu tygodnia.

    Sierant popdzi modzikw z uzupenienia, nie aujc im wrzaskw i sodackiego matu. Barmalejznowu zauway spojrzenie Lewarta, znowu pokrci gow.

    Nie ma tu diedowszczyny powtrzy. I nie bdzie, pki ja tu sprawiam parad.Diedowszczyna, jak nazywano terror i sadystyczne praktyki, uprawiane przez stare wojsko, czyli

    dziadw, wobec czyykw, onierzy modych, bya plag armii. I przeklestwem dla poborowych. W

  • wietle niezliczonych i powszechnych wrcz wywoanych bestialstwem dziadw samobjstw idezercji zdumiewao, e dowdztwo diedowszczyn tolerowao, patrzyo na ni przez palce, a bywao,e nawet zachcao do niej. Afganistan i wojenne warunki sytuacji nie zmieniy, w bojowychoddziaach diedowszczyna kwita w najlepsze, czye wci byli bici i poniani. Sytuacja zmienia siw 1982, po wypadku w Kunduzie, w jednym z batalionw 201. MSD. Doprowadzony do ostatecznocimody onierz wturla w nocy granat F-1 do namiotu, w ktrym spali jego drczyciele. Zabijajc namiejscu piciu podoficerw. Od tamtej pory sytuacja si poprawia. Nieco.

    Jeli kadra dowdcza pozwoli skin na nich Barmalej objani, na czym tu siedzimy i czymsuba obdarzya. Pozwlcie na en-pe.

    Widziany z punktu obserwacyjnego teren przywodzi na myl podkow, od pnocy i wschoduograniczon stromym i skalistym zboczem gr, od poudnia otwart na wijc si serpentynami drog.Midzy drog a grami bieg cig paskich garbw. Na jednym z nich, najbliszym drogi, niszym odpozostaych i bardziej paskim, lokowaa si zastawa.

    Ta droga wskaza Barmalej jest dla naszych wana, albowiem czy Kabul i Bagram zDalalabadem. I z Asadabadem w prowincji Kunar. A w tym kraju tak si skada, e to, co wane dlanaszych, jest wane dla mudahedw. Z tych samych powodw, tyle e odwrotnych. Dlatego wzdudrogi umieszczono KPP i zastawy, w tym i nasz. Noszc kodow nazw Soowiej.

    Tu, gdzie si znajdujemy, jest Muromiec, punkt dowodzenia zastawy. Skrzydo prawe, powschodniej stronie, najbliej drogi i ka-pe-pe, to blokpost Rusan, placwk dowodzi obecny tustarszyna Jakor. Poznajcie si.

    Awierbach, Jakow Lwowicz. Uniesion do daszka kepki doni pozdrowi Lewarta niewysoki iogorzay starszyna. Wyglda zupenie jak Ludwig van Beethoven, gdyby kompozytora ostrzyc na jeai odzia w spowia pieszczank.

    Zachodni blokpost wskaza Barmalej ten najbliej urwiska, na wprost wylotu wwozu, toGorynycz. Gospodarstwo Szypa, praporszczyka Nikity Szypaczowa. Gdzie jest Nikita, Zacharycz?

    Pijany w sra zamruga podkronymi oczami zagadnity sierant. Od wczoraj. Przeciedembel.

    No jasne kiwn gow Barmalej. Zapomniaem. Szyp z trzema innymi idzie do cywila. Takarzeczy kolej. Wy przybywacie, oni odchodz. A e zmiany spodziewali si ju przedwczoraj, od trzechdni pij. Tak ty, prapor Lewart, przyjrzyj si blokpostowi Gorynycz. Bo jako e tam stanowiskodowdcy ju w praktyce wakuje, od zaraz ty tam bdziesz gospodarzy. Z pomoc sierantaygunowa. Obaj jestecie zaprawieni bojowcy, wida na pierwszy rzut oka, nawet pyta nie warto.Dacie wic sobie rad piewajco. A modszy sierant... Jak godno?

    Stanisawski, Oleg Jewgieniewicz. Modszy i cakiem zielony sierant Stanisawski zostaje z wami. Nie bd was rozdziela, bo

    niezwykle malowniczo komponujecie si jako komplet. Pozwlcie, jeli aska, do kajutkompanii.Zacharycz, zostaa u dembeli jaka wdka?

    Najwyej kiszmiszwka wzruszy ramionami sierant. Albo braha. Panowie pozwol. omonosow zdj er-de, sign do. Mam tu co. Suwenir z Aszchabadu.Na widok p litra moskowskoj oczy Barmaleja i Jakora rozbysy, a Zacharycz obliza si. Szybko

    znalazy si kubki. Nalano, wypito, powchano skrk chleba, westchnito. A Lewart uzna, e czas napytanie o znaczeniu egzystencjalnym.

    Powiedzcie unis wzrok jak tu jest?Barmalej parskn. Jak tu jest, pytasz? Powiedz mu, Jakor, jak tu jest. Z lewa chujnia wyjani Jakow Lwowicz Awierbach. Z prawa chujnia. A porodku pizdiec.

  • * * *

    Jak w porzdnym scenariuszu filmowym, ju pierwsza noc na Soowieju dostarczya atrakcji idowioda, e zastawa jest potrzebna, e ulokowano j faktycznie tam, gdzie si j ulokowa powinno,sowem, e ma pen i zasuon raison dtre.

    Par minut po pnocy od strony pooonego za drog wwozu bysno, hukno, zagrzmiao, a nocwypeni upiorny chichot stalowych prefabrykowanych odamkw z min OZM, z powodu tegochichotu wanie nazywanych wiedmami. Z Muromca zaszczeka PKM, fastrygujc ciemnowietlistym ciegiem bezeteszek. W wytyczony przez bezeteszki cel wgryz si z omotem utios, aczarne niebo zapono flarami.

    Nie strzela. Lewart cign cugle podnieconym nowicjuszom. Spokojnie. To nie na naszymdozorze. Wprost patrze, nie w bok. I czeka rozkazu.

    Utios znowu zachysn si omotem dugiej serii. A potem zapada cisza. Flary opaday, sypiciskrami. Lewart rzuci okiem na stojcego najbliej szczeniaka z uzupenienia, kurczowo ciskajcegoAKM i podrygujcego dziwnie. Uwaniejsze spojrzenie ujawnio powd: pod modzikiem trzsy si ispazmatycznie dygotay kolana. Nim flara zgasa, Lewart zobaczy zy na jego twarzy. Paka zewstydu, nie bdc w stanie opanowa dygotu.

    To nic powiedzia cicho. To zaraz przejdzie.Zdarzenie w sposb najlepszy z moliwych zilustrowao wskazwki, ktrych Barmalej udzieli mu

    z wieczoru. Gdy ju przeszed z nim na ty. Widzisz, Paszka, ten wwz za drog? Nazywa si Zarghun. I ten drugi, po tej stronie drogi, na

    wprost twego blokpostu? To Dawri Dar. Z wwozu do wwozu biegnie duszmaska cieka, szlak,ktrym ci z kiszaku Deh-e Szahab chodz do kiszaku Sara Kot. Nieraz wcale nie po to, by na nasuderzy, zwyczajnie wdruj z kiszaku do kiszaku, bywa, e w celach zupenie niewojennych. Alebywa i inaczej. Bywa, e to transporty broni, idce z Pakistanu przez Przecz Chajbersk i Kunar,przeznaczone dla silnych band w Dawlat-Szah i dalej, w Nuristanie i Dolinie Pandsziru. Oba wylotywwozw s zaminowane, mamy tam raztiaki, wiedmy i pe-em-enki. Duchy o tym wiedz, wiczwykle pdz przed sob barany, a jak barany wylec na raztiakach, usiuj przedrze si z wwozudo wwozu. A my ich wtedy dziebko kropimy. Ot, tak, eby z wprawy nie wyj. W sumie nie ma siczym przejmowa.

    W sumie racja, pomyla Lewart, patrzc na opadajce flary. Nie ma si czym przejmowa. Dowitu pi godzin.

    Id spa, omonosow. Ja zostan na stanowisku.omonosow ani myla odchodzi. Sta i patrzy na niego dziwnie. Wiedziae stwierdzi wreszcie. Tam, wtedy, w kolumnie. Co w kolumnie? Wiedziae o zasadzce. Przeczue j. Intuicyjnie. Dowiadczenie odpar zimno, odwracajc gow. Po paru miesicach w Afganie czuje si przez

    skr... Nie sdz. omonosow nie da si zby. Sdz, e to co wicej. Sdz, e miae ten dar ju w

    cywilu. Wicej, e masz go od urodzenia. e odkrye go w sobie ju jako dziecko. Niby co? Zdolnoci paranormalne.Lewart milcza przez chwil, zapatrzony na kolejn opadajc flar. W Zwizku Radzieckim odrzek wreszcie, wolno wypowiadajc sowa nie ma adnych

    zdolnoci paranormalnych. Nie istniej. U nas wszystko jest normalne. Medycyna stoi na wysokimpoziomie. I interweniuje natychmiast, gdy tylko dostrzee co paranormalnego. U dziecka, dajmy na

  • to. Medycyna wkracza wwczas i leczy. S specjalne instytucje medyczne, w ktrych zparanormalnych robi si normalnych. Proces bywa dugotrway i mudny, ale zasadniczo zawsze dajeefekty. Std normalno, tak powszechnie i zewszd bijca w oczy w naszym socjalistycznym kraju.

    Wiem, co chciae przez to powiedzie. Wiem, e wiesz. Dzi ju nie te czasy. Zdolnoci intuicji, prekognicji i postrzegania pozazmysowego uznaje i

    akceptuje nauka. Najnowsze badania... Stanisawski? Tak? Odpierdol ty si ode mnie.Wystrzeliwane flary opaday powoli, z godnoci, jak strcone z niebios zbuntowane serafiny.

    * * *

    Jefrejtor Bieych, zwany Waler i sam chccy by tak nazywany, pochodzi z Moskwy. Lewartwiedzia o tym, zanim jeszcze Walera si przedstawi. Ten bowiem model produkowaa wyczniestolica. Niewysoki, chudy i chudogby, mimo modego wieku rzadkowosy i z brakami w uzbieniu, zwiecznie przymruonymi oczyma, Walerij Siemionycz Bieych by nieodrodnym synem ciemnychmoskiewskich zaukw, bram i podjazdw, typem, ktrego lepiej byo nie spotyka po zmroku wparku Gorkiego czy na Sokolnikach. Lewart by zdania, e stoecznych typw pokroju Walery niepowinno si spotyka nigdzie poza Workut, ale ze zdaniem zwykle kry si, nie chcc, by uznawanoje za przejaw trywialnych animozji midzy Moskw a Pitrem. W Afganie zdy ju napatrze si natakich jak Walera, mocnych zreszt tylko w gbie albo w grupie podobnych sobie. Wiedzia, jak ztakimi postpowa.

    Posuchaj ty, gawniuk wycedzi, odcignwszy Waler na bok. Nie zgrywaj mi tu szpanera istarego afgaca. Nie na gupszego trafie, nie na szczawia-praporka wprost ze szkki, ktregomylae wok palca sobie okrci. Ja trzynacie miesicy jestem za rzeczk. Bywaem w bojach, oktrych ci si ani nio, a podobnych tobie pczkami na pancerzu zwoziem do baz. Dogadamy si,bdziesz zna swoje miejsce, minie nam suba jak wieczorynka w domu kultury A bdziesz mi sistawia i brudzi, to ci dni do dembela tak obrzydz, e sinym zapaczesz, a czerwonym si posrasz.Poje mnie?

    Walera kiwn lekko gow, ale zmruonych oczu nie spuci. Lewart chwyci go za przd munduru,krtkim ruchem gowy wskaza na nowicjusza z rozkwaszonym nosem.

    W szczeglnoci sykn jeszcze raz modego uderzysz, to, kurwa, poaujesz. Jasne? JefrejtorBieych! Baczno! Rozkaz zrozumia? Wykona!

    Jest wykona, towariszcz praporszczyk!Blokpost Gorynycz, zesp jednego dotu i dwch duych poczonych ze sob stanowisk

    ogniowych liczy dwunastu onierzy obsady, samych szeregowcw pod chwilow komend jefrejtoraBieycha. Podstawowym rodkiem ogniowym by na kadym stanowisku PKM, wspomoony dwomarucznikami i jednym RPG-16. Teraz, po uzupenieniu, po tym, jak Lewart przywoa do porzdkujefrejtora, zaoga Gorynycza urosa do siedemnastu. Jedno stanowisko Lewart przydzieli Wasiygunowowi, dajc mu pod komend Waler, nad drugim obj dowdztwo sam, zostawiajc przysobie omonosowa.

    Blokpost, jak go zastali, przedstawia sob obraz ndzy, rozpaczy i degrengolady. mierdzia ju zodlegoci kilkunastu krokw. Z takiej samej odlegoci lni, niczym Las Vegas, dziesitkamibyszczcych puszek po konserwach, ktre wojsko, miast uprzta i zakopywa, beztrosko wywalaona przedpole. Wszdzie poniewieray si brudne szmaty, papiery i wdeptane w grunt sztuki odziey.

  • Wszdzie walay si te cynki, czyli puste blaszanki po nabojach, uwaane przez onierzy za rzeczogromnie przydatn i majc rozliczne zastosowania. W taki cynk mona byo, bdc na pozycji i niemogc jej opuci, wysika si lub nawet wyprni. Mona byo w cynku zaparzy herbat lubugotowa zup, zadbawszy, by nie by to cynk uywany wczeniej do innych celw. Dao si w cynkumiesza i fermentowa kiszmiszwk, tu byo obojtne, do czego cynk wczeniej posuy, smakukiszmiszwki, obrzydliwej brahy z suszonych owocw, i tak nie mona byo ju niczym pogorszy.Suy te cynk hazardowi, jako blaszana mikronamiastka Koloseum: wrzuciwszy we dwa skorpiony,dwie solfugi lub po sztuce z kadego gatunku mona byo bawi si obstawianiem wyniku walki.

    Lewartowi obojtne byy gry i zabawy, na bajzel patrze po prostu nie mg, wkrtce caaszeregowa zaoga posterunku, Waler wliczajc, sprztaa teren w tempie icie stachanowskim.Przechodzcy akurat Barmalej z uznaniem pokiwa gow, przysiad nawet na chwil, by popatrze.Bya okazja pogada.

    Co stao si z waszym oficerem? Bo wszak mielicie kiedy takowego? Zamoczylimy go parskn Barmalej. Kulk w plecy. Jak wy waszego starleja na Newie. Szybko, nie ma co, plotki si rozchodz. Pewnie. Na Kartera moesz liczy w tej kwestii. To szoferak z awtobatu, zaglda tu z

    zaopatrzeniem. Zajecha po dembeli, przy okazji przywiz ploteczki. A tak powanie, to naszlejtnancik przepad bez wieci.

    W boju? Nie. Po prostu, z wieczora by, rano znik. Szukalimy my, szuka specnaz, szmonali po kiszakach,

    przeryli wszystkie wwozy, zajrzeli do kadej dziury. I ani ladu. Mija trzy tygodnie, znaczy, skreliju nam trzeba lejtnanta Bogdaszkina z ewidencji. I czeka, a innego przyl. Oby rycho. Pki co,robi tu za komandira, ale, szczerze, ciut za wielkie dla mnie te buty. Odpowiedzialno, rozumiesz?

    Lewart rozumia. By jednak przekonany, e Barmalej, chcc nie chcc, bdzie musia dorosn dobutw i e z odpowiedzialnoci nikt go nie zluzuje. Liczca obecnie pidziesit sze gw zaogazastawy, niepena kompania, bya ju jego kompani. W warunkach afgaskich nie byo to niczymniecodziennym. O awansie przesdzao dowiadczenie, w gr drabiny stanowisk szed ten, ktoprzey i pozwoli przey podkomendnym, kompaniami dowodzili chorowie i sieranci, po prawiepiciu latach wojny nikogo to ju w Afganie nie dziwio. Dziwio natomiast co innego: nieobecnozastpcy do spraw politycznych.

    Nasz zampolit? Zagadnity o to Barmalej jakby zdziwi si pytaniu. Nasz azuria? W Kabulu,jak zwykle. Chory, jak zwykle. Bodaje na etuch tym razem. Chorowity, biedniaga, u niego, jak tomwi, jak nie sraczka, to zozy. W Afganie niecay rok, a na wszystko ju chorowa, na tyfus, namalari, na ameb, na wszystko, powiadam. Tote i ochrzcilimy go odpowiednio: nasz azarzkochany. Zdrobniale: azuria. Moe poznasz go, gdy wrci do nas w przerwie midzy chorobami.

    Nie dziwi si skomentowa omonosow, pniej, gdy Lewart relacjonowa mu tre rozmowy. Chorobotwrczo, wybacz szczero, mi tu wyglda. pisz tam, gdzie jesz, jesz tam, gdzie wydalasz. Ajesz to. Zobacz.

    Skumbria w tomatnym sosie odczyta Lewart z podanej mu puszki. Zakad Produkcji KonserwRybnych Konrybproizwod, Biegorod. Termin przydatnoci do spoycia rok i sze miesicy. Rokprodukcji... 1959. Ty jaki defetysta jeste, omonosow. Jem te czerwone rybki ju rok i nic mi niejest. Nawet polubiem ten smak. Ty te polubisz.

    Tego si wanie najbardziej obawiam.

    * * *

    Barmalej, Jakor i pozostali weterani Soowieja zapewniali, e nocne alarmy i kanonady to rzecz

  • wcale nie tak czsta i nigdy nie zdarzajca si dwie noce pod rzd. Wbrew zapewnieniom drug noc nazastawie, podobnie jak pierwsz, zakciy eksplozje min, tym razem z wwozu Dawri Dar, tegobliszego Gorynycza, na dozorze Lewarta. Lewart wydarzenie przeczu. Ju z wieczora rozkazaWasi ygunowowi si za PKM, gdy si zaczo, Wasia by zwarty i gotowy, rbn po eksplozjachdugimi seriami, traserami wskazujc cel reszcie. Tym razem mudahedini odpowiedzieli ogniem,kule zapieway koo uszu, a byski w ciemnoci zdradziy strzelcw, niektrych duo bliej pozycji,ni naleaoby oczekiwa. Lewart wyda wic rozkaz i w blasku opadajcych flar blokpost Gorynyczzapray ze wszystkich luf. Gorynycza wspomg seriami utios z Muromca, reszta zastawy w bjnie wstpia.

    Przerwij ogie! Jest przerwij! wyskandowa najbliszy onierz. Lewart spostrzeg, e to ten, ktry wczoraj trzs

    si ze strachu i paka ze wstydu. Dzi ju wstydzi si nie musia.Flary opaday, zalewajc przedpole upiornym trupim blaskiem. mierdziao kordytem.

    * * *

    Walera, patrzc na Lewarta, przestpi z nogi na nog. Miast w regulaminowe kierzowe sapogiobuty by w sportowe podrbki adidasw wytwarzane w miecie Kimry, w obwodzie twerskim. Wwarunkach afgaskich kimry sprawdzay si nadzwyczajnie i cieszyy ogromnym popytem.

    e co? przystawi do do ucha, niby e nie dosyszy. I? Dokd niby? Na przedpole powtrzy cierpliwie Lewart, miast z miejsca obrzuci jefrejtora matem. Poranek

    by wyjtkowo pikny, soneczny, nie chcia kazi go awantur. A na jakiego... kija? nie rezygnowa Walera. Znaczy, tak powiedzie, po jak choler? Po co

    tam azi? Towarzyszu praporszczyk? Za pi minut Lewart leniwym ruchem unis przegub z zegarkiem gotowo. Nie bd

    powtarza.Walera, kalkulujc, e lepiej wyjdzie na udawaniu posusznego, przybra pokornie niewinn min.

    Wypisz wymaluj kot, ktry nasra za telewizorem. Jest za pi minut!I stawi si punktualnie, w lifcziku na piersi i z kaasznikowem. Razem z onierzem uzbrojonym w

    dragunowa. Kozlewicz wyjani, umiechajc si knajacko i pocigajc nosem jest dobry z eswedeszki. Jak

    ju tam i, to lepiej ze snajperem. E? Praporszczyk? Susznie. Lewart kiwn krtko, wzi na pas swj wieo wyfasowany krtki AKS-74U kalibru

    5,45, przez wojsko pieszczotliwie zwany ksiusz. Idziemy. Ruszaj przodem, jefrejtor. omonosow,nie wyrywaj si. Trzymaj si blisko mnie.

    Przeszli przez zalegajce przedpole gazowisko. Walera wyprzedzi ich, w swoich kimrach lekki iskoczny jak kozica. Zaczeka, wskaza przed siebie, na lewo i na prawo.

    Uwaa ostrzeg. Putanki. Tam i tam. Musimy przej pomidzy.Szli, ostronie stawiajc nogi. MZP, zapory mao widoczne, materace ze sprynujcych stalowych

    drutw, nazywane przez wojsko putankami, byy faktycznie diablo trudne do zauwaenia,przypominay dywany jakich mchw czy porostw. Wdepn w em-ze-pe oznaczao wplta si iugrzzn na amen, bez pomocy kolegw, noyc do drutu i kombinerek wyswobodzi si z tegocholerstwa nie dao. W putance grzzo wszystko: ludzie, zwierzta, pojazdy, nawet czogi.

    A nu, Kozlewicz... Walera zatrzyma si, przyklkn. Kuknij no w ten twj teleskop.Kozlewicz przyoy kolb SWD do ramienia, zbliy oko do celownika optycznego, wymierzy w

    stron wwozu Dawri Dar, potem za drog, w stron wwozu Zarghun. Lewart wiedzia, e snajper

  • pochodzi z Wilna, mieszka w Moskwie, nazywa si Edwardas Kozlauskas, a ksywk zawdziczajednemu z bohaterw ksiki Ilfa i Pietrowa.

    Nic oznajmi. Ni widu, ni sychu, ni duchu. I bardzo dobrze oceni Walera. Moemy i. Uwaga! Pod nogi patrze! Miny? spyta zdyszany ju nieco omonosow. Tak blisko? Mylaem, e pole jest dalej... W tym kraju uci Walera miny wdruj. Taki maj paskudny zwyczaj. Raz s tu, raz s tam. A

    najczciej tam, gdzie si ich nie spodziewasz. No i jak, komandir? Wystarczy spaceru? Powiem, kiedy wystarczy. Prowad, jefrejtor.Szli. Kozlewicz co jaki czas lornetowa wwz i zbocza. Walera rozglda si, wypatrywa czego.

    Wszy. Jedzie trotylem, czujecie?Skrci midzy gazy, po chwili wrci. Jednego brudasa mniej zarechota, demonstrujc im znaleziony sanda. Bandzior wylecia na

    wdowie. To tylko sanda zauway omonosow. Moe kto go zgubi? Stopa te tam bya, urwana wyej kostki. Nie przyniosem, bo obrzydliwy jestem. I krwi sporo na

    kamieniach widziaem. Mg by wicej ni jeden, ciko zgadn. Duchy swoich zabitych zabieraj...A tam... Widzicie? Krew, strzp czamy albo czapana! Ha, mwiem, czarna wdowa!

    Czarnymi wdowami, jak wiedzia Lewart, onierze nazywali miny PMN. Kontakt z min PMNmiewa bowiem skutek rwnie fatalny, co kontakt z osawionym pajkiem.

    Psiakrew! wrzasn nagle Walera. Wykopali! Suki pogaskie, cholera na nich! Co jest? Wybrali miny wskaza Walera, czerwony ze zoci. O, tu, tam i tam, widzicie doki? To nie po

    wybuchu. Wykopali. Wygrzebali jak ziemniaki, ile zdoali, nim ktra wybucha. Po to wczoraj noctu przyleli. Wybrali i teraz ustawi gdzie indziej, swoocze. Na naszych, ma si rozumie. Wracajmy,komandir.

    Wrcimy, gdy wydam rozkaz. Co tam jest? Tam? Walera odsun panam na ty gowy. leb. Parw, tak powiedzie. Wski, dugi, ale

    lepy. Prowadzca donikd dziura w skale. Duchy tamtdy nie chodz. Nikt tam nie chodzi. A my jednak zajrzymy. Lewart zimnym spojrzeniem zdusi opozycj w zarodku. Sprawdzimy

    ten parw. Lejtecha Bogdaszkin zmruy oczy Walera, nie mylc rezygnowa te azi, gdzie nie trzeba.

    Sprawdza, tak powiedzie, czego nie trzeba. I le skoczy. Ciekawe, praporszczyk, jaka tobie dolapisana.

    Ruszaj przodem, Bieych. Takie aenie Walera ruszy, ale gldzi nie przesta kijowo si moe skoczy. Kulk dosta,

    rzecz onierska. Ale mina, ta nog urywa i jajca... Bez nogi kijowo, a bez jaj... Tfu, tfu.Lewart nie podj dyskusji, demonstracyjnie olewa gldzenie. Walera widzia to. A ywcem da si duchom zapa, Hospodi... Bandziory kindaami odkroj z ciebie wszystko, co

    mikkie, co si da odkroi. Kroj po trochu, bydlaki, powolutku, co odkroj, to do wiadra wrzucaj.Ty, prapor, w Afganie od dawna, to pewnie nieraz po kiszakach takie wiadra widywa. I nie drejfisz?No, no... A oto i parw.

    Jar w samej rzeczy by do wski, w ciasnym przesmyku midzy skaami z trudem miecio sidwch rami w rami. Pionowe ciany zdaway si schodzi w grze, rozdzielone cieniutk jasnkresk nieba. Dalej uskok agodnia nieco, bkit robi si widoczniejszy, byo janiej. Dno zalegapia