Top Banner
ISSN 2451-4071 | Numer 25 | Wrzesień 2017 | www.whatsupmagazine.pl | egzemplarz bezcenny m a g a z i n e pierwszy dla outsourcingu i korporacji Wersja w pdf na www.whatsupmagazine.pl
20

What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Aug 14, 2020

Download

Documents

dariahiddleston
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

ISSN

245

1-407

1 | N

umer

25

| Wrz

esie

ń 20

17 |

ww

w.w

hats

upm

agaz

ine.

pl |

egze

mpl

arz

bezc

enny

m a g a z i n e

p i e r w s z y d l a o u t s o u r c i n g u i k o r p o r a c j i

Wersja w pdf na www.whatsupmagazine.pl

Page 2: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl2 what’s up?

what’s up magazinepierwszy dla outsourcingu i korporacjiwww.whatsupmagazine.pl

redaktor naczelny Marcin Kwaśny

zastępczyniMagda Wójcik

wydawcaFundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla

skład i grafikaJoanna Katańska Studio Kreatywne

fotografiePiotr Banasik

editor (english)Łukasz Cioch

korektaJoanna Targoń

reklamaAnna Kwaś[email protected]+ 48 503 920 670

kreacja i marketingAgencja Kreatywna Lemon Media

facebookWhatsupmagazine.pl

twitter@WhatsUpKrakow

kontakt+48 519 636 [email protected]

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych,zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanychtekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonychreklam i ogłoszeń.

spis treści temat numeru 3 Agile – zwinni na nowe czasy

rozmowa numeru 6 Zdzisław Dąbczyński: Zawsze chciałem być przedsiębiorcą

hr 8 Pod lupą TESTu: Design Thinking

przedstawiamy9 Prezentacja: Sii10 Prezentacja: State Street

dbamy o ciebie12 Zumba13 Prezentacja: Stowarzyszenie SPIN

z miasta14 Transport trzeciej ligi15 Dźwigacze kultury

siesta16 Oblicza Lanckorony

wokół stołu17 Bulwa mać!

siedem uciech głównych 18 Kulturalny wrzesień

EnterEnter

W końcu drugiej dekady XXI wieku roboty zaczynają zastępować ludzi. W nowym centrum logistycznym Mercedesa pod czeską Pragą części zamienne do samochodów będą produkować przy taśmie głównie mechaniczni pracownicy. 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Rolą ludzi będzie sterowanie nimi, serwisowanie, programowanie na coraz to lepsze i bardziej wyśrubowane osiągi.Kurczący się obszar pracy dla istot z krwi i kości musi się więc modyfikować. Depcząca nam po piętach armia maszyn zagarnia coraz większe obszary rynku, więc w tradycyjnie pomyślanych biznesach coraz mniej jest czasu na wkalkulowane obsuwy, spóź-nienia, błędy. Hasło „mylić się jest rzeczą ludzką” przestaje mieć znaczenie, kiedy stajemy twarzą w twarz ze stworzoną przez nas sztuczną inteligencją, zabójczo nieomylnym komputerem HAL 9000 z książki Arthura C. Clarke’a i filmu Stanleya Kubricka „2001: Odyseja kosmiczna”, armią botów czy wirtualnych istot.

W tak projektowanym świecie taśma musi zasuwać prędzej. A my musimy pracować szybciej, taniej, bardziej efektywnie. I wciąż mieć z tego satysfakcję, bo w odróżnieniu od maszyn nasza po-mysłowość i wydajność zależy również od dobrego samopoczucia. Stąd coraz większa popularność nowych metod w pracy m.in. na rynku IT. Agile, scrum, lean, extreme programming, kanban, design thinking – te pojęcia, dotąd mało zrozumiałe, zaczynają wyznaczać kierunki naszych działań. Ale okazuje się przy tym, że szalenie mod-ne ostatnio „myślenie agile” może znaleźć zastosowanie również w innych dziedzinach pracy niż IT. W końcu w tak wielu branżach chodzi o jak najlepsze efekty w jak najkrótszym czasie.W wrześniowym numerze „What’s Up Magazine” opowiemy wam o agile, „edżajlowym” myśleniu i „edżajlowych” zespołach. A oprócz tego przedstawimy kilku interesujących graczy na wciąż rosnącym krakowskim rynku globalnych usług, weźmiemy was w podróż busami z trzeciej ligi do Lanckorony, zabierzemy was na zumbę i poczęstujemy ziemniakiem.Owocnej lektury!

Redakcja

Jak się czujesz, kiedy twoimi kolegami z pracy zostają metalicznie połyskujące roboty? Co myślisz, kiedy do ogromnej fabryki na ćwierć miliona metrów kwadratowych zmierzasz w towarzystwie zaledwie 900 zatrudnionych tu homo sapiens? Czy zdajesz sobie sprawę, że taśma, przy której pracują elektroniczni robotnicy, wyrzuca z siebie produkt ileś razy szybciej, a jest on pozbawiony wad i wnikliwie monitorowany?

Science-fiction: two words, with a hyphen between. We all know what they mean, don’t we, especially when it comes to book-writing and Hollywood’s favourite film ventures. Until recently, they were juxtaposed as near-contradictory, as if science was only a pretext for creative CGI bravado. With increasing irony, however, ‘fiction’ seems to be catching up with ‘science’, both in cinema and in everyday life.In 2001, at the turn of the new millennium, Steven Spielberg’s collaboration with Stanley Kubrick gave birth to Artificial Intel-ligence, a science fiction drama which raised important moral questions of AI. Before the film finally made it to cinema screens worldwide, it was technology itself that had to catch up with some of its creative ideas. Inevitably, Spielberg’s production was followed by a string of high-budget, science-fiction and fantasy blockbusters. While showing off advanced computer-generated worlds, many of them touched on important moral questions. The list includes Steven Soderbergh’s Solaris (2002), Spike Jonze’s Her (2013) and Alex Garland’s extraordinary Ex Machina (2014), to mention only a few. Interestingly enough, Kraków is launching a 4-year cultural and educational programme dedicated to the legacy of Stanisław Lem, the famous futurist author whose Solaris, was first made into a major, international classic as early as 1972 (dir. Andrei Tarkovsky).And so it seems that the once unreachable future from science-fic-tion books and futurist stories of old appears to be advancing

Back to the Future

towards us at a rather impressive pace. Some of today’s factories already manufacture sophisticated cars, machines and products relying almost entirely on robots and process automation. The CEO’s behind their success are deeply convinced that the more automation and robotics they let into their ecosystems, the high-er the profits, the more reliable the key business processes and, last but not least, the fewer the usual ‘human issues’, such as (un)reliability, sick leaves and staffing gaps.Today’s smartphones are more like ‘homes’, even ‘partners’ to their users, rather than inanimate gadgets. In fact, consumer technology is often conceived and designed to establish emo-tional rapport with its users, often at first sight. It is built to learn and evolve in the process, even to talk, answer and explain things just like humans do, in voices that actually have human names attached. If you think technology and human psyche are two separate dimensions, you’d better think again. In less than two decades, the way we interact with machines, smart algorithms and process automation in general has changed so dramatically that scien-tists are hard-pressed trying to catch up with how this brave new world of interrelated technologies will affect the human mind and, more importantly, the fundamentals of what it means to be part of a community, to relate to one another, even communicate on a day to day basis.It should come as no surprise, therefore, that our September edi-tion of What’s Up Magazine explores some of these very ambitious topics. But don’t worry, we’ve made sure there is a lot of diversity so that everyone can find something of interest.

Łukasz Cioch

Page 3: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 3temat numeru

Zamiast kłębowiska luźno powiązanych z sobą noname’ów przy kompach – szczupłe, znające się na wskroś zespoły fachowców. Zamiast długich odpraw i tyrad o globalnej misji i wartości na-szej korporacji – dzień rozpoczynają krótkie, konkretne i owocne spotkania, na których doceniana jest przede wszystkim szczerość i uczenie się na błędach. Zamiast anonimowego klienta z drugiej półkuli, którego nigdy nie mamy szansy poznać – ścisła współ-praca z odbiorcą produktu, któremu prezentowane są krótkie odcinki wspólnej pracy.– Dzięki nowym metodom stosunkowo szybko dochodzi się do zadowalającego wszystkich efektu. I to zarówno w pracy nad oprogramowaniem, jak i w produkcji samochodów, prowadzeniu start-upu czy w ogóle w zarządzaniu projektami – przekonują rozmówcy „What’s Up Magazine”, których pytamy o najgorętsze trendy we współczesnym biznesie.

Wyznawcy agileEdżajl. Agile. Manifest napisany w ośrodku narciarskim w Utah, grono wyznawców, samonakręcający się hype wśród zwolenników, czarna magia dla niewtajemniczonych. Ostrzegamy: pierwsze sko-jarzenia z najpopularniejszym obecnie trendem w programowaniu

Zwinny znaczy efektywny. Metody spod znaku agile czy lean robią furorę w świecie, a Polska jest jednym z przodujących krajów w „edżajlowym” środowisku. Co sprawia, że w drugiej dekadzie XXI wieku odchodzimy od sprawdzonych metod tworzenia produktu na korzyść tych „miękkich” i „elastycznych”?

ciąg dalszy na str. 4

czy tworzeniu produktu mogą zniechęcić. Uspokajamy: dalej jest tylko lepiej. Choć nie bez problemów: pełno naszpikowanej skom-plikowaną terminologią literatury w sieci, ogrom teoretycznych zasad, mnóstwo samozwańczych liderów opinii, trudne do zwery-fikowania efekty. Od razu narzucają się dwa pytania: czy to w ogóle działa i czy firma może na tym zarobić? Tak, zgadliście: to zależy...– Dziś nie mogłabym się obejść bez metodyk zwinnych. Choć po-czątki były pełne wyzwań. Kilkana-ście lat temu zagraniczni partnerzy w jednym z projektów zapropono-wali agile jako nowinkę ze świata i  efektywny model współpracy. Zespół sam odkrywał agile i  nie ustrzegł się kilku błędów, zwraca-jąc uwagę głównie na „lewą” część postulatów manifestu. Ale później, wcielając te zasady w codzienną pracę, zauważyłam, że one po pro-stu trafiają w sedno: dają biznesowi produkt dobrej jakości, a zespołowi możliwość kreatywnej i fajnej pra-cy – mówi Monika Braun, konsul-tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile coach w jednej z kra-kowskich korporacji. Od dekady zaangażowana jest w promowanie agile w środowisku IT, start-upów i nowych technologii. Prowadzi warsztaty, wspiera i popularyzuje metodyki zwinne.– Doskonale się czuję, stosując metody agile w codziennej pracy – zapewnia Igor Waligóra, CTO w S-Labs. – Są przede wszyst-kim skuteczne, upewniają nas regularnie, że realizując projekt, idziemy w dobrą stronę. Umożliwiają szlifowanie i poprawianie produktu na bieżąco, zbliżają ludzi pracujących nad nim, wytwa-rzając pozytywną atmosferę – przekonuje.

– W skrócie chodzi o to, aby mały zespół specjalistów w jak najszybszym czasie zbudował i dostarczył sprawny produkt za-mawiającemu klientowi – przybliża „edżajlowe” myślenie Anita Warkiewicz, IT project manager, entuzjastka agile, koordynatorka poświęconych tej tematyce eventów, społeczności, meetupów i konferencji Unconf. I dodaje, że Polska stoi bardzo wysoko w nie-formalnych rankingach popularności agile.– Mogę zaryzykować twierdzenie, że jesteśmy najdalej agile’owo posuniętym krajem. Stosunkowo dużo się u nas produkuje i dość szybko wdraża. W porównaniu z USA czy zachodem Europy jest po prostu taniej, a to sprzyja rozwojowi różnych metod zarządza-

nia. Agile promuje ludzkie podej-ście do wykonywanej pracy, kła-dzie nacisk na interakcje między ludźmi, a to pracującym w Polsce zespołom bardzo się podoba. Jeste-śmy najlepszymi trendsetterami agile, co widać po spotkaniach na-szych społeczności – ocenia Anita.

W imię zasadŻeby szybko wytłumaczyć, czym jest agile, warto przybliżyć cztery podstawowe zasady „edżajlowej” teorii, opracowane w 2001 roku w USA. Tam, w ośrodku narciar-skim w stanie Utah, spotkało się pewnej zimy grono programistów, zmęczonych tradycyjnymi me-

todami tworzenia oprogramowania. Łączyło ich przekonanie, że w najbliższej przyszłości rozwój technologii i komunikacji wymusi nowy styl pracy, a przyzwyczajeni do dawnych metod specjaliści po prostu nie nadążą za galopującymi zmianami. Tyle „edżajlowa legenda” z niedalekiej przeszłości.

aGIle to: lUdZIe I ICH WZa-JeMne InterakCJe ZaMIaSt odHUManIZoWanyCH ProCe-SóW I narZędZI, dZIałaJąCe oProGraMoWanIe ZaMIaSt StoSóW oBSZerneJ dokUMen-taCJI, śCISła WSPółPraCa Z klIenteM Ponad ForMalny-MI UStalenIaMI I ZałożenIa-MI, elaStyCZne reaGoWanIe na ZMIany W MIeJSCe WIerne-Go PodążanIa Za PlaneM

Page 4: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl4 temat numeru

dokończenie ze str. 3Czas na manifest:A więc agile to:– ludzie i ich wzajemne interakcje zamiast odhumanizowanych procesów i narzędzi,– działające oprogramowanie zamiast stosów obszernej doku-mentacji,– ścisła współpraca z klientem ponad formalnymi ustaleniami i założeniami,– elastyczne reagowanie na zmiany w miejsce wiernego podą-żania za planem.Agile to również dbanie o pozytywną atmosferę w pracy, od-stawienie na bok dużych zespołów na rzecz małych (najczęściej do ośmiu osób), ciągła nauka na błędach, wzajemna pomoc, ra-portowanie krótkich odcinków, czyli „dokładanie klocuszków” do końcowego efektu. Brzmi odkrywczo? Zapewne, choć trudno nie odnieść wrażenia, że gdzieś obiło nam się to już o uszy, gdzieś to obserwowaliśmy, przynajmniej we fragmencie. Tak naprawdę, zagłębiając się w tematykę agile dochodzimy do wniosku, że tzw. metodyki miękkie to zebrane w całość wieloletnie doświadczenia zespołów produkcyjnych, inspirowane sprawdzonymi wzorcami w zarządzaniu np w fabrykach.Wyznawcy agile często powtarzają (i często mają rację), że nowe, „miękkie” metody to wynik skostnienia i patologii w tradycyjnych strukturach, które psuły się stopniowo od czasu rewolucji prze-mysłowej aż po erę automatyzacji. Dystans między mistrzami a czeladnikami zaczął niebezpiecznie rosnąć, mnożyły się formal-ne procesy (odrzucany przez agile’owców tzw. model kaskado-wy) i rosła hierarchiczność (słaba komunikacja, brak odpowiedniego monitoringu pracy, presja wyni-ku). Wynalazek Henry’ego Forda, taśma produkcyjna, stosowana w  nowych czasach to zdarzenia następujące kolejno po sobie, co pociąga za sobą kontrolowanie efektu dopiero na samym końcu. Wtedy, kiedy koszty poprawek przyprawiają o palpitację.Jedną z firm przywoływaną często jako kanoniczny „edżajlowy” przy-kład jest doskonale radząca sobie od lat w optymalizowaniu poszczególnych etapów produkcji japońska Toyota. W praktyce to pomysł oparty na Fordowskiej taśmie, ale z procesem kontroli jakości na każdym etapie wy-twarzania produktu. Eliminacja biurokracji i marnotrawstwa plus ciągła nauka pozwoliły firmie na zostawienie konkurencji w tyle na długie lata, zainspirowały giganty motoryzacji z Japonii i Korei (Mazda, Nissan), a nieco później stały się patronami myślenia spod znaku agile.Założenie, że ludzie chcą być dobrymi pracownikami, rozwijać swoje umiejętności i uczyć się wspólnie, okazało się strzałem w dziesiątkę. Innym słynnym pomysłem Toyoty na usprawnienie produkcji było rozwiązywanie problemów u źródła i o czasie – tam i wtedy, kiedy występują. W fabrykach zdarzało się, że pracownik mógł zatrzymać całą linię produkcyjną, gdy zauważył jakiś błąd. Te i inne pomysły Japończyków zaowocowały m.in. powstaniem systemu kanban (podwalin współczesnej metody kanban, zalicza-

nej również do rodziny agile), który zakładał komunikowanie się w zespole i pomiędzy procesami na „kartach poleceń”.– Wszystkie metody „miękkie” idą w poprzek dotychczasowym przyzwyczajeniom. Trudniej wprowadzać je w korporacjach, ale zdecydowanie lepiej działają w mniejszych przedsiębiorstwach oraz w start-upach – uważa Anita Warkiewicz z Unconf.

Pokaż, sprawdź, adaptujCzy jeśli nudzi cię odtwórcza rola w korporacji, przemądrzały team-leader kroczący ślepo pod presją oczekiwanych wyników, sztywna struktura, wlokące się procesy i mało efektywne rapor-towanie, agile jest dla ciebie?– Niekoniecznie. Nie wystarczy powiedzieć: „pracuję w agile”, aby rozwinąć się w tym kierunku. Potrzebni do tego są ludzie, ich przekonanie, energia, wzajemna inspiracja. Ale przede wszystkim liczy się przekonanie menedżerów wyższego szczebla, że „edżaj-lowe” metody pracy mogą być dla całej firmy szansą na bardziej efektywną pracę. A o to niełatwo, mimo szalonej popularności agile, o którym pewnie słyszał każdy w miarę rozgarnięty mene-dżer – ocenia Igor Waligóra.Żeby w oswajaniu „edżajl” nie było wam zbyt łatwo, doprecyzu-jmy, że w łonie i najbliższym sąsiedztwie tzw. metod miękkich znajdziemy co najmniej kilka metod. Często trudnych do do-pasowania, odwołujących się co prawda do wspólnych korzeni,

ale ewoluujących w kierunku samodzielnych strategii. Najpopu-larniejszą jest scrum. Oparta na trzech filarach (przejrzystość, inspekcja, adaptacja) metoda oznacza w największym skrócie pracę na bardzo krótkich odcinkach i dokładanie kolejnych do-piero po sprawdzeniu funkcjonalności poprzednich.– W pracy scrumowego zespołu, np. nad aplikacją mobile, mo-mentem początkowym będzie narysowanie i zaprogramowanie pierwszego przycisku. Dopiero po dokładnym omówieniu jego działania oraz przekonujących testach możemy iść dalej. Ale ko-lejne kroki to znów praca na krótkich odcinkach, czyli dokładanie kolejnych elementów i sprawdzanie, jak działają z poprzednimi – przybliża temat Igor Waligóra.– Wyobraź sobie, że nad taką aplikacją pracuje równolegle wie-lu specjalistów i na bieżąco nie rozmawia się o potencjalnych błędach, nie weryfikuje się efektów tej pracy lub nie wykonuje testów, bo nie ma na to czasu. Jeśli w okaże się, że w niemal go-towym produkcie coś nie działa, rozebranie tego na części i zna-lezienie błędu z wczesnej fazy oznacza znaczne straty w czasie i kosztach, demobilizację zespołu, a nawet ryzyko niepowodzenia projektu, na który czeka klient. Metody agile, takie jak scrum, eliminują na starcie takie problemy – zachwala Anita Warkiewicz.

WyZnaWCy aGIle CZęSto Po-WtarZaJą, że noWe, „MIękkIe” Metody to WynIk SkoStnIe-nIa I PatoloGII W tradyCyJ-nyCH StrUktUraCH, które PSUły SIę StoPnIoWo od CZa-SU reWolUCJI PrZeMySłoWeJ aż Po erę aUtoMatyZaCJI

Page 5: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 5temat numeru

tendencyjnie rosnącyZadziwia mnogość pracujących w scrumie zespołów w małych i  średnich firmach czy w  zakładanych masowo start-upach. W ostatnich sezonach elementy scruma przemycane są prak-tycznie do większości zespołów projektowych w IT. Tylko wśród krakowskich firm, które zdecydowały się na stosowanie tej me-todyki, wymienia się Brainly, u2i, Codewise, Motorolę, NetEnt, G2A, Sabre czy Solarwinds.Ale... choć zasady rządzące scrumem wydają się proste, ich za-stosowanie w praktyce bywa trudne. Ważny jest podział ról: pro-duct owner odpowiada za podejmowanie decyzji co do rozwoju produktu i wykorzystania czasu, zespół, czyli development team, czuwa nad planowaniem, organizacją i wykonaniem poszczegól-nych odcinków pracy, zaś główna rola przypada scrum masterowi, który stoi na straży zasad scruma w produkcji, zrozumienia ich i przestrzegania. Kolejnym ważnym aspektem jest scrumowa ter-minologia, oznaczająca ściśle przestrzeganą chronologię pracy: sprint (odcinek nie dłuższy niż miesiąc, w jego ramach dzieją się pozostałe elementy), daily scrum (codzienne spotkania w celu monitorowania stanu pracy i wspólnej decyzji, nad czym i jak pracujemy dalej), sprint review (spotkania pod koniec sprintu, aby sprawdzić, jak rozwija się produkt i zebrać feedback) czy sprint retrospective (podsumowanie procesów, narzędzi, interak-cji w celu usprawnienia działań czy odwzorowania modelu pracy w podobnych zamówieniach w przyszłości).– Możemy mieć precyzyjną wizję, ale ona się zmienia i na tym polega siła scruma – ocenia Igor Waligóra. A Monika Braun do-daje, że również i inne metody agile, jak extreme programming, kanban czy lean management opierają się na podobnych za-łożeniach ciągłej ewolucji i szybkiej reakcji na pojawiające się po drodze problemy.

Jak zarządzanie agile prze-łożyć na sukces finanso-wy? O tym napisano już setki książek, trudno też o przekrojowe dane, którym firmom przynio-sły zdecydowane korzy-ści, a  w  których jedynie odświeżyły atmosferę w pracy. Ale choćby tylko na polskim rynku namno-żyło się organizacji prowadzących projekty w ten sposób. PZU z pomocą Agile przeprowadził projekt Everest: nową platformę, która zastąpiła 21 istniejących systemów: agentów, brokerów, a także procesy biznesowe: sprzedaż, obsługę klientów, rozlicze-nia (w pracach wzięło udział 500 osób, podzielonych na 40 zespo-łów scrumowych i kanabanowych, pracowano w dwutygodnio-wych sprintach). Grupa Allegro przeprowadziła agile’owo cztery reorganizacje, a stosujący agile ING Bank Śląski pochwalił się udanym startem nowego serwisu bankowości internetowej i mo-bilnej „Moje ING” (do projektu skierowano zespoły w różnych miast Polski, a daily stand-upy odbywały się za pośrednictwem wideokonferencji). Innymi przykładami są: Orange Polska (tam na agile przeszedł na próbę cały dział IT, obecnie praktycznie cała firma przekomponowywana jest w tym kierunku), ubezpieczyciel Axa Polska czy wyszukiwarka tanich połączeń lotniczych eSky.pl.

Globalna zwinność– Jak to wygląda w świecie? W corocznych „Chaos Report” or-ganizacji Standish Group są konkretne wykresy, dane, statystyki dotyczące zastosowania scruma, które pokazują skuteczność tego podejścia. Ale nie trzeba specjalnych poszukiwań, żeby uwierzyć w skuteczność metod miękkich. Wystarczy popatrzeć na zespo-ły agile’owe, z którymi pracuję, lub posłuchać, co mówią o nich przekonani do agile menadżerowie. Dla przygniatającej większości z nich agile to gwarant sukcesu – zapewnia Monika Braun. Monika w propagowaniu „edżajla” widzi też szansę na zmiany i zastosowa-nie agile w innych branżach niż IT. Najnowszym hitem są szkolenia z zastosowania metod zwinnych w mediach oraz... budownictwie.O szerokim zastosowaniu zwinnych metod na wielu, często zaska-

kujących obszarach mówią również specjaliści obserwujący śro-dowisko z zewnątrz, jak Gabriela Zalejska, business development manager w Nonstop, obserwatorka i uczestniczka wielu „zwin-nych” eventów i workshopów, m.in. w Hubraum. – Innowacja agile tak zrewolucjonizowała przemysł oprogramowania, że w ciągu ostatnich 30 lat ulegał on szybszym i głębszym zmianom niż jakikolwiek inny obszar działalności – mówi. W tym momencie jest gotowa odświeżyć i usprawnić działania w każdej branży. Czy wciąż warto poznawać ten obszar? – Oczywiście – nie ma wąt-

pliwości Gabriela.Furorę robi jednak nie tylko stricte „edżajl”, ale uznawany również za „zwinną meto-dykę” lean (tzw. szczupłe zarządzanie). Staje się on coraz popularniejszy również w projektach związanych z edukacją, a na-wet rządowych programach administracji USA, dotyczących walki z biedą czy nie-równościami społecznymi. Lean – mówiąc w skrócie – to maksymalizowanie warto-ści dla klienta przy minimalnym nakładzie pracy i materiałów. Innymi słowy – mini-malizowanie strat. Czy nie brzmi to dobrze w dzisiejszych czasach, których kluczowym słowem jest „optymalizacja”?– Teraz wszyscy, łącznie z amerykańskim

rządem, chcą być „lean”. O tyle to ciekawa ścieżka, że w pew-nym sensie integrująca te pozytywne parametry, do których przyzwyczaiły nas start-upy, z „twardym” zarządzaniem wywie-dzionym z korporacji. Ludzie sterujący tymi biznesami wiedzą, jak nawigować we współczesnych czasach. Jak wykorzystywać np. strategie lean czy agile w zarządzaniu, optymalizacji kosztów, personalizacji produktu czy oferty. Tak więc agile jako sposób pracy, lean jako model myślenia – potwierdza zachodzące zmiany dr Aleksandra Przegalińska w czerwcowym wywiadzie dla „What’s Up Magazine”.

Rafał Romanowski

Unconf Organizator meetupów i jedynej takiej na świecie, dwudniowej konferencji w formacie Open Space Technology o tematyce agile: www.unconf.pl ale kraków Spotykająca się regularnie społeczność. Inicjatywa, która powstała, aby promować praktyki agile i lean w procesie wytwarzania oprogramowania, ale nie tylko: www.alekrakow.com

lean – MóWIąC W SkróCIe – to MakSyMalIZoWanIe War-tośCI dla klIenta PrZy MInI-MalnyM nakładZIe PraCy I MaterIałóW. InnyMI SłoWy – MInIMalIZoWanIe Strat. CZy nIe BrZMI to doBrZe W dZISIeJSZyCH CZaSaCH, któ-ryCH klUCZoWyM SłoWeM JeSt „oPtyMalIZaCJa”?

Page 6: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl6 rozmowa numeruwww.whatsupmagazine.pl6 rozmowa numeru

RAFAŁ ROMANOWSKI: Co zmieniło się w prowadzeniu bizne-su przez ostatnie 30 lat?ZDZISŁAW DĄBCZYŃSKI: Dawniej wszystko można było sprze-dać, trudno było cokolwiek kupić. A teraz wszystko jest dostępne. Bardzo trudno jest znaleźć swoje miejsce na rynku. Trzeba cały czas być otwartym na to, co dzieje się wokół nas i na świecie.

Czyli zmiany galopują.Bardzo. Głównie pod względem komunikacji: zarówno jeśli chodzi o kontaktowanie się ludzi w czasie rzeczywistym, jak i o sprawne przemieszczanie się. Kiedy zaczynałem swój biznes, do najbliż-szej poczty musiałem jechać trzy kilometry. Dzisiaj w sekundzie następuje wymiana informacji, w wiele miejsc wcale nie trzeba jeździć, a prowadzenie zespołu na odległość nie nastręcza wielu problemów. Dzięki technologiom kontakt między klientem, part-nerem i sprzedawcą jest banalnie prosty. Nadal jednak liczą się te same wartości, co wcześniej: rzetelność informacji, konkretna odpowiedź na potrzeby klienta, uczciwość zawartej umowy.

Człowieka zastąpi maszyna? Jak to się zmienia na przykładzie firmy, która w trzy dekady stała się czołowym producentem znaków drogowych w Europie?Obserwacje podzieliłbym na trzy fazy. Pierwsza to lata mniej więcej 1988-2004, kiedy to bazę stanowiły kontakty, wynikające z nich rozmowy, a co za tym idzie zaufanie na linii wytwórca-

-sprzedawca – klient-odbiorca. Od 2004 roku Polska otwierała się na produkty, usługi, rozwiązania. Ich dostępność była coraz większa, aż w końcu doszliśmy do fazy trzeciej, która trwa obec-nie. Najważniejszą busolą dla wszystkich w naszej i okolicznych branżach jest ustawa pod wymownym tytułem: prawo zamówień publicznych. Reguluje wszystko.

Epokowa zmiana?Bezpośrednią obsługę procesów zamówień czy ofertowania zaczęły zastępować tabele. Potem szczegółowe specyfikacje, a wreszcie dociekania, jaka jest najniższa cena w przetargu. Zmie-niło to dramatycznie sytuację nas, przedsiębiorców. Przestała się bowiem liczyć solidność, pełna oferta, jej jakość czy gwarantowa-ne bezpieczeństwo. Bezapelacyjnie zaczęło się liczyć kryterium

najniższej ceny.

A to spowodowało mnóstwo tąpnięć. Doskonale znamy przysłowie „co tanio, to dro-go”, które tak dobrze pasuje do wielu inwestycji prowa-dzonych w  Polsce. Z  2012 roku wszyscy pamiętamy gorączkowy wyścig z  cza-sem na budowie feralnego odcinka autostrady A2 przed Euro 2012. Chińczycy z firmy Covec omal nie położyli tej budowy.Awantura z chińskim Covec to jaskrawy przykład tego, o czym mówię. Jeśli ktoś wczy-ta się dokładnie w wynikające z ustawy uwarunkowania, ła-

two dostrzeże, że gdy zrobiła się moda na najniższą cenę, nadszedł też czas rozmaitych kontroli czy obserwacji. I zawsze ktoś musiał się tłumaczyć.

Zaroiło się wówczas od bankructw mniejszych, polskich firm, które były podwykonawcami tych większych, szarpanych przez mocno wyśrubowane kryteria najniższej przyrzeczonej ceny. I przez to wpadających w korkociągi problemów.

Ludzie mają naturalną skłonność do lenistwa. A leń nie robi tego, czego nie lubi. Mogę śmiało stwierdzić, że największym przegra-nym była i jest nasza gospodarka.

A może chodzi o to, że według niektórych budowaliśmy za drogo? Że to drogi o zbyt wysokich parametrach jakościowych za zbyt wygórowane ceny?Polska ma świetną sieć dróg, a sytuacja wciąż zmienia się na lep-sze. Zawsze jednak można było zrobić pewne rzeczy lepiej. Jeste-śmy teraz jako branża mądrzejsi o te dziesięć lat…

…a naszych autostrad nam zazdroszczą? Jak wyglądamy w po-równaniu do reszty Europy?Jeżdżąc po kontynencie, obserwuję epokowy skok, jaki dokonał się w Polsce. Poszliśmy tak mocno do przodu, że różnica jest niepraw-dopodobna. Polska infrastruktura drogowa jest na wysokim po-ziomie, wystarczy przejechać przez Czechy, Słowację czy Węgry, aby to zauważyć. A przecież jesteśmy państwami z tego samego bloku, w transformację ustrojową wchodziliśmy z podobnego mo-mentu startowego. W mojej ocenie Polska dokonała największego postępu. Ważne, aby utrzymać to tempo wzrostu.

Mówi pan to jako szef firmy, która przecież nie odpowiada za całość budowy, a jest podwykonawcą. Istotnym, bo bez waszych znaków drogowych te autostrady czy ekspresówki byłyby bezużyteczne.Mówię to jako szef firmy, która daje pracę, rozwija technologie, podpatruje najlepsze wzorce, adaptując je do polskich realiów i doskonaląc własne know-how. WIMED pracuje w unikatowym modelu firmy, która od samego początku zatrudnia miejscowych ludzi i operuje z tego samego miejsca, zdobywając nowe rynki. Pracownicy są naszą wielką wartością, dajemy im szansę rozwo-ju, a w zamian otrzymujemy odpowiedzialną i rzetelną pracę, wytwarzamy świetne produkty. Owszem, znamy podobne firmy, które zatrudniają np. cudzoziemców z myślą o tańszym procesie produkcji. My jednak od samego początku stawiamy na pracow-ników z naszego regionu, z okolic Tuchowa czy Tarnowa. Moi współpracownicy to ogromna wartość WIMED-u. Dzielimy się wiedzą i inspiracjami, wspólnie wypracowujemy nowe rozwiąza-

Za młodu młócił zboże, asystował ojcu przy asfaltowaniu wiejskich dróg, potem był specem od wszystkiego: cięcia, spawania, malowania, wycinania szablonów, wystawiania faktur, załadunku i transportu. Dziś jego firma produkuje setki tysięcy znaków drogowych. – Zawsze chciałem być przedsiębiorcą – powtarza Zdzisław Dąbczyński*, założyciel firmy WIMED.

fot.

lore

m ip

sum

Znaki na bezdrożach

Wrzesień 2017 7rozmowa numeru

nia, pomysły i technologie, razem jeździmy na targi i wydarzenia branżowe. Czujemy się dumni, że wielu pracowników ma długie staże, które sięgają początków działalności WIMED-u, i mimo po-kus, również zarobkowych, pozostają związani z firmą.

Wkrótce minie 30 lat od założenia działalności pod nazwą „wytwarzanie i montaż elementów drogowych”. Czuje się pan nestorem w swojej branży?Przeciwnie. Rozpiera mnie energia, chęć do działania, cały czas się uczę i szukam nowych inspiracji. Również u znanych mi Polaków, którzy podbijają światowe rynki.

Ma pan na myśli polskich przedsiębiorców, którzy nie ruszając się z rodzinnych stron stworzyli imperia w swoich branżach? In-glot? Fakro? Bruk-Bet? Nowy Styl? Wszyscy z południa Polski…Mam wielki podziw dla takich postaci jak bracia Krzanowscy z Krosna produkujący krzesła, pan Ryszard Florek z Nowego Są-cza, który zawojował rynek okien dachowych, państwo Witkowscy z Niecieczy brukujący swoją kost-ką tysiące miast w świecie, rodzina Inglotów z Przemyśla, która swoje kosmetyki sprzedaje z powodze-niem m.in. na Times Square w No-wym Jorku. Oni wszyscy w trud-nych czasach mieli odwagę dzia-łać i rozwijać biznes. Ja również na swój sposób poszedłem tą drogą. Chodziłem do szkoły w Tarnowie, rozwijałem firmę w kraju postso-cjalistycznym. Wyzwania wszyscy mieliśmy podobne. Warto uświa-domić sobie, że najważniejsza jest odpowiedź na dylematy: albo ma się odwagę, albo się boi. Albo się narzeka, albo bierze się z ży-ciem za bary. Albo podchodzi się do siebie krytycznie, albo zwala winę na innych.

Obserwuje pan czasem zmiany technologiczne, które pchną takie firmy jak WIMED na jeszcze nowsze tory?Ostatnio z rozczuleniem zauważyłem, że w Polsce mamy wyższy

standard produkcji znaków drogowych niż w zasobnej i stechnicyzowanej na wskroś Japonii. A obserwując japońską rzeczywi-stość, w gąszczu produktów i ofert, na jakie tam trafiam, czułem się dość zagubiony. Proces zakupu tak prostej rzeczy jak termos zajął mi w japońskim sklepie okrutnie dużo czasu z uwagi na ogromną liczbę różnych termosów na półkach. Dramatycznie dłu-go zastanawiałem się, jak wybrać najlep-szy. Wcale nie byłem zadowolony z procesu kupowania. Tęskniłem za czymś prostszym, bardziej oczywistym. Później w Niemczech zapytałem sprzedawczynię w sklepie, który termos jest the best. I kupiłem go w ciągu kilku minut. Więc to wcale nie jest tak, że postęp technologiczny nas goni i może nam

zapewnić spokój i harmonię. Przeciwnie – nadmiar może powodować niepokój. Czasami lepiej rzeczy upraszczać i wracać do korzeni. Uni-wersalny uchwyt do mocowania znaków drogowych, który wymyśli-

łem i wdrożyłem do stosowania na początku lat dziewięćdziesiątych, wciąż jest popularny i skuteczny (śmiech).

W poszukiwaniach nowych aktywności inspirują pana też jednak kojarzone z postępem postaci, jak Elon Musk.Konstruowanie elektrycznego samochodu osobowego z 1200 części zamiast z 10 tys., z których budowane są współczesne samochody, na oczach potężnych koncernów motoryzacyjnych zarabiających krocie na skomplikowanych pojazdach, jest inspi-rujące. Dla mnie postęp i nowoczesność to zarówno upraszcza-nie i automatyzacja procesów, jak i stosowanie tradycyjnych, sprawdzonych metod. W nas, ludziach, jest też wielki poziom inercji wobec czegoś nowego, a czasem najprostsze rozwiązania okazują się najlepsze.Przygodę z biznesem rozpoczynałem, nie mając żadnego doświad-czenia. Nie brakowało mi jednak odwagi i ducha przedsiębiorczości, a to – jak myślę – jest najważniejsze. Z domu wyniosłem ogromne doświadczenie w prostych manualnych robotach. Umiałem obsłu-żyć betoniarkę, znałem się na żniwach, potrafiłem wyremontować dostawczego żuka czy ułożyć pierwsze procesy wytwórcze.

Myśli i inspiracje zebrał pan w książkę.Chciałem, aby moje doświadczenia i obserwacje mogły inspiro-wać innych ludzi, szczególnie tych młodych, którzy rozpoczynają dorosłe życie i podejmują pierwszą pracę. Chciałem, by książka docierała również do młodych przedsiębiorców, bo to szczera historia mojej pracy, a moje córki pracują dziś na ugorze moich własnych ograniczeń i słabości. Odkąd książka zaczęła trafiać do ludzi, mam bardzo dobry feedback. Chodzi o to, abyśmy się na-wzajem inspirowali i nieustannie obserwowali świat dookoła. Bo zmienia się on bardzo szybko. Warto się czasem zatrzymać i zadać sobie pytanie: „dokąd tak pędzimy?”.

Rozmawiał Rafał Romanowski

*Zdzisław Dąbczyński – zaczynał od szopy, garażu przy domu i jednego pracownika na pół etatu. Dziś jest właścicielem WIMED – jednej z największych w Europie firm oferujących oznakowanie drogowe i urządzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. „Od wiejskiego chłopca do przedsiębiorcy” – opisuje swą drogę na stronie internetowej i w książce „Inspiracje i drogowskazy. Jak rozsądnie przemierzać drogi i bezdroża życia”.

reklama

WARTO UŚWIADOMIĆ SO-BIE, ŻE NAJWAŻNIEJSZA JEST ODPOWIEDŹ NA DYLEMA-TY: ALBO MA SIĘ ODWAGĘ, ALBO SIĘ BOI. ALBO SIĘ NARZEKA, ALBO BIERZE SIĘ Z ŻYCIEM ZA BARY. ALBO PODCHODZI SIĘ DO SIEBIE KRYTYCZNIE, ALBO ZWALA WINĘ NA INNYCH

Page 7: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 7rozmowa numeruwww.whatsupmagazine.pl6 rozmowa numeru

RAFAŁ ROMANOWSKI: Co zmieniło się w prowadzeniu bizne-su przez ostatnie 30 lat?ZDZISŁAW DĄBCZYŃSKI: Dawniej wszystko można było sprze-dać, trudno było cokolwiek kupić. A teraz wszystko jest dostępne. Bardzo trudno jest znaleźć swoje miejsce na rynku. Trzeba cały czas być otwartym na to, co dzieje się wokół nas i na świecie.

Czyli zmiany galopują.Bardzo. Głównie pod względem komunikacji: zarówno jeśli chodzi o kontaktowanie się ludzi w czasie rzeczywistym, jak i o sprawne przemieszczanie się. Kiedy zaczynałem swój biznes, do najbliż-szej poczty musiałem jechać trzy kilometry. Dzisiaj w sekundzie następuje wymiana informacji, w wiele miejsc wcale nie trzeba jeździć, a prowadzenie zespołu na odległość nie nastręcza wielu problemów. Dzięki technologiom kontakt między klientem, part-nerem i sprzedawcą jest banalnie prosty. Nadal jednak liczą się te same wartości, co wcześniej: rzetelność informacji, konkretna odpowiedź na potrzeby klienta, uczciwość zawartej umowy.

Człowieka zastąpi maszyna? Jak to się zmienia na przykładzie firmy, która w trzy dekady stała się czołowym producentem znaków drogowych w Europie?Obserwacje podzieliłbym na trzy fazy. Pierwsza to lata mniej więcej 1988-2004, kiedy to bazę stanowiły kontakty, wynikające z nich rozmowy, a co za tym idzie zaufanie na linii wytwórca-

-sprzedawca – klient-odbiorca. Od 2004 roku Polska otwierała się na produkty, usługi, rozwiązania. Ich dostępność była coraz większa, aż w końcu doszliśmy do fazy trzeciej, która trwa obec-nie. Najważniejszą busolą dla wszystkich w naszej i okolicznych branżach jest ustawa pod wymownym tytułem: prawo zamówień publicznych. Reguluje wszystko.

Epokowa zmiana?Bezpośrednią obsługę procesów zamówień czy ofertowania zaczęły zastępować tabele. Potem szczegółowe specyfikacje, a wreszcie dociekania, jaka jest najniższa cena w przetargu. Zmie-niło to dramatycznie sytuację nas, przedsiębiorców. Przestała się bowiem liczyć solidność, pełna oferta, jej jakość czy gwarantowa-ne bezpieczeństwo. Bezapelacyjnie zaczęło się liczyć kryterium

najniższej ceny.

A to spowodowało mnóstwo tąpnięć. Doskonale znamy przysłowie „co tanio, to dro-go”, które tak dobrze pasuje do wielu inwestycji prowa-dzonych w  Polsce. Z  2012 roku wszyscy pamiętamy gorączkowy wyścig z  cza-sem na budowie feralnego odcinka autostrady A2 przed Euro 2012. Chińczycy z firmy Covec omal nie położyli tej budowy.Awantura z chińskim Covec to jaskrawy przykład tego, o czym mówię. Jeśli ktoś wczy-ta się dokładnie w wynikające z ustawy uwarunkowania, ła-

two dostrzeże, że gdy zrobiła się moda na najniższą cenę, nadszedł też czas rozmaitych kontroli czy obserwacji. I zawsze ktoś musiał się tłumaczyć.

Zaroiło się wówczas od bankructw mniejszych, polskich firm, które były podwykonawcami tych większych, szarpanych przez mocno wyśrubowane kryteria najniższej przyrzeczonej ceny. I przez to wpadających w korkociągi problemów.

Ludzie mają naturalną skłonność do lenistwa. A leń nie robi tego, czego nie lubi. Mogę śmiało stwierdzić, że największym przegra-nym była i jest nasza gospodarka.

A może chodzi o to, że według niektórych budowaliśmy za drogo? Że to drogi o zbyt wysokich parametrach jakościowych za zbyt wygórowane ceny?Polska ma świetną sieć dróg, a sytuacja wciąż zmienia się na lep-sze. Zawsze jednak można było zrobić pewne rzeczy lepiej. Jeste-śmy teraz jako branża mądrzejsi o te dziesięć lat…

…a naszych autostrad nam zazdroszczą? Jak wyglądamy w po-równaniu do reszty Europy?Jeżdżąc po kontynencie, obserwuję epokowy skok, jaki dokonał się w Polsce. Poszliśmy tak mocno do przodu, że różnica jest niepraw-dopodobna. Polska infrastruktura drogowa jest na wysokim po-ziomie, wystarczy przejechać przez Czechy, Słowację czy Węgry, aby to zauważyć. A przecież jesteśmy państwami z tego samego bloku, w transformację ustrojową wchodziliśmy z podobnego mo-mentu startowego. W mojej ocenie Polska dokonała największego postępu. Ważne, aby utrzymać to tempo wzrostu.

Mówi pan to jako szef firmy, która przecież nie odpowiada za całość budowy, a jest podwykonawcą. Istotnym, bo bez waszych znaków drogowych te autostrady czy ekspresówki byłyby bezużyteczne.Mówię to jako szef firmy, która daje pracę, rozwija technologie, podpatruje najlepsze wzorce, adaptując je do polskich realiów i doskonaląc własne know-how. WIMED pracuje w unikatowym modelu firmy, która od samego początku zatrudnia miejscowych ludzi i operuje z tego samego miejsca, zdobywając nowe rynki. Pracownicy są naszą wielką wartością, dajemy im szansę rozwo-ju, a w zamian otrzymujemy odpowiedzialną i rzetelną pracę, wytwarzamy świetne produkty. Owszem, znamy podobne firmy, które zatrudniają np. cudzoziemców z myślą o tańszym procesie produkcji. My jednak od samego początku stawiamy na pracow-ników z naszego regionu, z okolic Tuchowa czy Tarnowa. Moi współpracownicy to ogromna wartość WIMED-u. Dzielimy się wiedzą i inspiracjami, wspólnie wypracowujemy nowe rozwiąza-

Za młodu młócił zboże, asystował ojcu przy asfaltowaniu wiejskich dróg, potem był specem od wszystkiego: cięcia, spawania, malowania, wycinania szablonów, wystawiania faktur, załadunku i transportu. Dziś jego firma produkuje setki tysięcy znaków drogowych. – Zawsze chciałem być przedsiębiorcą – powtarza Zdzisław Dąbczyński*, założyciel firmy WIMED.

fot.

lore

m ip

sum

Znaki na bezdrożach

Wrzesień 2017 7rozmowa numeru

nia, pomysły i technologie, razem jeździmy na targi i wydarzenia branżowe. Czujemy się dumni, że wielu pracowników ma długie staże, które sięgają początków działalności WIMED-u, i mimo po-kus, również zarobkowych, pozostają związani z firmą.

Wkrótce minie 30 lat od założenia działalności pod nazwą „wytwarzanie i montaż elementów drogowych”. Czuje się pan nestorem w swojej branży?Przeciwnie. Rozpiera mnie energia, chęć do działania, cały czas się uczę i szukam nowych inspiracji. Również u znanych mi Polaków, którzy podbijają światowe rynki.

Ma pan na myśli polskich przedsiębiorców, którzy nie ruszając się z rodzinnych stron stworzyli imperia w swoich branżach? In-glot? Fakro? Bruk-Bet? Nowy Styl? Wszyscy z południa Polski…Mam wielki podziw dla takich postaci jak bracia Krzanowscy z Krosna produkujący krzesła, pan Ryszard Florek z Nowego Są-cza, który zawojował rynek okien dachowych, państwo Witkowscy z Niecieczy brukujący swoją kost-ką tysiące miast w świecie, rodzina Inglotów z Przemyśla, która swoje kosmetyki sprzedaje z powodze-niem m.in. na Times Square w No-wym Jorku. Oni wszyscy w trud-nych czasach mieli odwagę dzia-łać i rozwijać biznes. Ja również na swój sposób poszedłem tą drogą. Chodziłem do szkoły w Tarnowie, rozwijałem firmę w kraju postso-cjalistycznym. Wyzwania wszyscy mieliśmy podobne. Warto uświa-domić sobie, że najważniejsza jest odpowiedź na dylematy: albo ma się odwagę, albo się boi. Albo się narzeka, albo bierze się z ży-ciem za bary. Albo podchodzi się do siebie krytycznie, albo zwala winę na innych.

Obserwuje pan czasem zmiany technologiczne, które pchną takie firmy jak WIMED na jeszcze nowsze tory?Ostatnio z rozczuleniem zauważyłem, że w Polsce mamy wyższy

standard produkcji znaków drogowych niż w zasobnej i stechnicyzowanej na wskroś Japonii. A obserwując japońską rzeczywi-stość, w gąszczu produktów i ofert, na jakie tam trafiam, czułem się dość zagubiony. Proces zakupu tak prostej rzeczy jak termos zajął mi w japońskim sklepie okrutnie dużo czasu z uwagi na ogromną liczbę różnych termosów na półkach. Dramatycznie dłu-go zastanawiałem się, jak wybrać najlep-szy. Wcale nie byłem zadowolony z procesu kupowania. Tęskniłem za czymś prostszym, bardziej oczywistym. Później w Niemczech zapytałem sprzedawczynię w sklepie, który termos jest the best. I kupiłem go w ciągu kilku minut. Więc to wcale nie jest tak, że postęp technologiczny nas goni i może nam

zapewnić spokój i harmonię. Przeciwnie – nadmiar może powodować niepokój. Czasami lepiej rzeczy upraszczać i wracać do korzeni. Uni-wersalny uchwyt do mocowania znaków drogowych, który wymyśli-

łem i wdrożyłem do stosowania na początku lat dziewięćdziesiątych, wciąż jest popularny i skuteczny (śmiech).

W poszukiwaniach nowych aktywności inspirują pana też jednak kojarzone z postępem postaci, jak Elon Musk.Konstruowanie elektrycznego samochodu osobowego z 1200 części zamiast z 10 tys., z których budowane są współczesne samochody, na oczach potężnych koncernów motoryzacyjnych zarabiających krocie na skomplikowanych pojazdach, jest inspi-rujące. Dla mnie postęp i nowoczesność to zarówno upraszcza-nie i automatyzacja procesów, jak i stosowanie tradycyjnych, sprawdzonych metod. W nas, ludziach, jest też wielki poziom inercji wobec czegoś nowego, a czasem najprostsze rozwiązania okazują się najlepsze.Przygodę z biznesem rozpoczynałem, nie mając żadnego doświad-czenia. Nie brakowało mi jednak odwagi i ducha przedsiębiorczości, a to – jak myślę – jest najważniejsze. Z domu wyniosłem ogromne doświadczenie w prostych manualnych robotach. Umiałem obsłu-żyć betoniarkę, znałem się na żniwach, potrafiłem wyremontować dostawczego żuka czy ułożyć pierwsze procesy wytwórcze.

Myśli i inspiracje zebrał pan w książkę.Chciałem, aby moje doświadczenia i obserwacje mogły inspiro-wać innych ludzi, szczególnie tych młodych, którzy rozpoczynają dorosłe życie i podejmują pierwszą pracę. Chciałem, by książka docierała również do młodych przedsiębiorców, bo to szczera historia mojej pracy, a moje córki pracują dziś na ugorze moich własnych ograniczeń i słabości. Odkąd książka zaczęła trafiać do ludzi, mam bardzo dobry feedback. Chodzi o to, abyśmy się na-wzajem inspirowali i nieustannie obserwowali świat dookoła. Bo zmienia się on bardzo szybko. Warto się czasem zatrzymać i zadać sobie pytanie: „dokąd tak pędzimy?”.

Rozmawiał Rafał Romanowski

*Zdzisław Dąbczyński – zaczynał od szopy, garażu przy domu i jednego pracownika na pół etatu. Dziś jest właścicielem WIMED – jednej z największych w Europie firm oferujących oznakowanie drogowe i urządzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. „Od wiejskiego chłopca do przedsiębiorcy” – opisuje swą drogę na stronie internetowej i w książce „Inspiracje i drogowskazy. Jak rozsądnie przemierzać drogi i bezdroża życia”.

reklama

WARTO UŚWIADOMIĆ SO-BIE, ŻE NAJWAŻNIEJSZA JEST ODPOWIEDŹ NA DYLEMA-TY: ALBO MA SIĘ ODWAGĘ, ALBO SIĘ BOI. ALBO SIĘ NARZEKA, ALBO BIERZE SIĘ Z ŻYCIEM ZA BARY. ALBO PODCHODZI SIĘ DO SIEBIE KRYTYCZNIE, ALBO ZWALA WINĘ NA INNYCH

Page 8: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl8

reklama

– Design Thinking wyróżnia naczelna dewiza tej metody czyli „doing, not talking”. Zadaniem zespołu jest podzielenie pracy na mniejsze etapy, w efekcie których powstają prototypy alterna-tywnych rozwiązań, które od razu są testowane z użytkownikami. DT wymusza na zespole natychmiastowe testowanie różnych rozwiązań i  ich ewaluację w myśl zasady: „fail fast, fail cheap & fail often” – wyjaśnia Agata Broś, Senior Project Manager & Development Coordinator w Advisory Group TEST Human Resources.

Fail = success?Powtarzające się trzykrotnie słowo „fail” może w pierwszej chwili budzić zaskoczenie. Porażka? Dlaczego zakładać, że coś ma się nie udać? Tymczasem tu sprawdza się stara zasada, że trzeba uczyć się na błędach, a najlepiej na własnych. Dlatego w Design Thinking musimy być gotowi na porażki, po to by doświadczać ich na wczesnym etapie pracy nad naszym projektem i w efekcie wydać na nie jak najmniej pieniędzy. Dzięki niskiemu nakłado-wi czasu i kosztów finansowych można ryzykować testy nawet najbardziej rewolucyjnych i oryginalnych na pierwszy rzut oka pomysłów, a dzięki temu dochodzić do innowacyjnych rozwiązań.Efekty muszą zadowolić dwie grupy odbiorców: klientów i użyt-kowników „produktu”, dlatego kluczowe jest zrozumienie ich oczekiwań. – Design Thinking to taki sposób myślenia, który bazuje na głębokim zrozumieniu potrzeb ostatecznych użytkow-

ników naszych rozwiązań. A ponieważ nie jest to łatwe zadanie, metodologia DT wypracowała całkiem sporo ciekawych narzędzi wykorzystywanych na różnych etapach projektu – wyjaśnia spe-cjalistka TEST.Etapów w myśleniu projektowym można wyróżnić pięć: pierwszy to empatyzacja, czyli zrozumienie potrzeb użytkowników i ziden-tyfikowanie problemu, drugi to jego zdefiniowanie, a następnie generowanie pomysłów. Czwarty i piąty etap, do którego człon-kowie zespołu DT starają się dotrzeć jak najszybciej, to prototy-powanie oraz testowanie rozwiązań.

Projektowanie rozwiązańGenezy Design Thinking należy szukać oczywiście w designie, czyli projektowaniu z myślą o użytkownikach. Ale DT wkroczyło już do wszystkich dziedzin biznesu i codziennego życia. Myślenie projektowe stosują programiści w IT, twórcy start-upów, działy marketingu czy human resources. DT można zastosować wszę-dzie tam, gdzie pojawia się problem i potrzebne są kreatywne rozwiązania. I nie ma znaczenia, czy chodzi o stworzenie nowej aplikacji mobilnej, przeprowadzenie rekrutacji czy o zmianę wła-snych nawyków.Efektem Design Thinking są nie tylko innowacyjne pomysły i zmiana sposobu myślenia, ale pośrednio także integracja i roz-wój zespołu w firmie. Burze mózgów, setki żółtych karteczek post--it i intensywne poszukiwanie rozwiązań motywują do wspólnego

dążenia do celu. Dodatkowo, ponieważ myślenie projektowe zakłada spojrzenie z wielu punktów widzenia, zespoły DT powin-ny być interdyscyplinarne, a to sprzyja współpracy pracowników z różnych działów.– DT to praca zespołowa – nie dyskusja, ale współpraca, polega-jąca na testowaniu rozwiązań. Generalna idea tej pracy to „what works?”, a w moim wydaniu wręcz „whatever works!”, a nie „what is right”. To podejście uczy elastyczności w działaniu oraz my-ślenia alternatywami. DT uczy pożytecznego sposobu myślenia w ogóle, dlatego lubię te metodę – dodaje Agata Broś.

not reading, testingAle dość suchego pisania o Design Thinking, by go zrozumieć, najlepiej przetestować metodę samodzielnie, a to będzie możli-we podczas październikowej konferencji „HR w centrach usług biznesowych i IT”. W trakcie warsztatu „Modelowanie HR usług przyszłości – Design Thinking w praktyce” Iza Bernau-Ławniczak i Wojtek Ławniczak z Very Human Services zaproszą uczestników do podjęcia mikrowyzwania projektowego, dzięki któremu sami będą mogli zastosować myślenie projektowe w praktyce. Pro-wadzący obiecują 20 procent „gadania” i 80 procent działania. Warto przyjść i przekonać się, czy gra jest warta świeczki.

Dagmara Marcinek

hr pod lupą testu

Whatever works, czyli Design Thinking Ile razy dobre pomysły zginęły przez trwające w nieskończoność dysku-sje? a może po miesiącach pracy nad jednym rozwiązaniem okazało się, że nie było ono tak dobre, jak wydawało się na początku? Metoda design thinking pozwala eliminować takie właśnie sytuacje. Czym jest myślenie projektowe i jak wdrożyć je w swojej firmie, opowiada agata Broś z advisory Group teSt Human resources.

Agata Broś – Senior Project Manager & Development Coordinator w Advisory Group TEST Human Resources

HRWrzesień 2017 9prezentacja

Equal Business Park B. Nowoczesny, pokryty taflami szkła, pe-łen eleganckiej zieleni roślin i ciemnozielonych szyb. Biurowiec należy do nowego kompleksu przy ul. Wielickiej – jednego z naj-prężniej rozwijających się adresów na biznesowej mapie połu-dnia Krakowa. Właśnie tu do nowoczesnej, większej siedziby wprowadziła się niedawno firma Sii. Zmiana lokalizacji odbyła się „po sąsiedzku”, bo przez kilka poprzednich sezonów Sii mieściło się tuż za miedzą, w biurowcu na rogu Wielickiej i Dworcowej. W Equalu – jak sami przyznają inżynierowie firmy – jest lepiej.– Przeprowadzka była dla nas w pewnym sensie koniecznością, bo nawet przy założonym w strategii organicznym rozwoju firma rosła imponująco. Teraz pracujemy już w blisko 350-osobowym zespole i do połowy przyszłego roku chcemy zatrudniać nawet do 100 nowych pracowników – zapowiada Alicja Andrzejewska, Recruitment & HR Manager w Sii Kraków.

Inżynieria w podróżySii jest pierwszym najemcą w tym nowo otwartym budynku. Przestronne wnętrza, ergonomiczne meble, spora kuchnia, stre-fa relaksu i gier, na ścianach dekoracje z mchu i geometryczne ujęcia krakowskiej topografii – wszystko to sprawia wrażenie wysmakowanej całości, specjalnie zaprojektowanej na potrzeby nowych najemców. Sii bowiem zapracowało w Krakowie na tytuł interesującego pracodawcy, głównie dzięki szerokiemu portfolio i różnorodnym projektom dla klientów z całego świata, zaawan-sowanym technologiom stosowanym w pracy, które przyniosły też Sii zasłużone miano miejsca, gdzie rozwijają się eksperci.Czym zajmuje się Sii? Ogólnie pojętymi usługami na pograniczu inżynierii i IT. Ale również współpracą np. z dostawcami energii elektrycznej, klientami, którym pomagają w instalowaniu np. linii montażowych dla fabryk. Specjalistom Sii powierza się projekty w wielu krajach. Często ich programiści obejmują opiekę i serwis nad powierzonymi aplikacjami. Na polskim rynku odpowiadali np. za uruchomienie i serwis najpopularniejszej mobilnej aplikacji dla jednej z największych stacji telewizyjnych w Polsce.Z kolei dla jednej z największych firm technologicznych w Krako-wie pracują inni inżynierowie, którzy utrzymują i rozwijają system umożliwiający efektywne planowanie i śledzenie członków załóg lotniczych. Specjaliści Sii zaangażowani są w aplikacje i systemy przeznaczone dla biur i agentów branży turystycznej, rozwijają nowe funkcjonalności oraz testują aplikacje pozwalającą w łatwy i szybki sposób zarządzać w czasie rzeczywistym całym harmo-nogramem podróży. Współpracują też przy organizacji najwięk-szego w świecie portalu społecznościowego przeznaczonego dla agentów i biur podróży.

Share dla klientaStrukturę firmy podzielono w nowatorski sposób, aby móc szyb-ko reagować nawet na bardzo skomplikowane zapotrzebowa-nie klientów. W ośmiu lokalizacjach w Polsce działa 11 wysoko wyspecjalizowanych jednostek – technologicznych Centers of Excellence. W Krakowie prężnie działa centrum zajmujące się technologią SharePoint. Obok coraz większej liczby specjalistów pracujących w siedzibach klientów, zwiększa się również liczba zespołów przebywających na co dzień w nowym biurze Sii Kraków. Jednym z kluczowych zespołów rozbudowywanych sukcesywnie w Sii jest tzw. Centrum Kompetencyjne SharePoint.– Członkowie zespołu pracują bezpośrednio dla Sii Polska, oferu-jąc klientom swoje usługi i produkty. W krakowskim biurze pracuje siedmiu specjalistów będących częścią 50-osobowego zespołu, zajmującego się kompleksową obsługą technologii SharePoint – od wdrożenia, poprzez migracje i projektowanie przepływów pracy, aż po budowanie specjalistycznych rozwiązań – przybliża działanie swego zespołu Agnieszka Bajek z Centrum Kompeten-cyjnego SharePoint.W czym konkretnie specjalizuje się zespół? – Zróżnicowane za-dania dają możliwość rozwoju zawodowego i zdobycia doświad-czenia w tworzeniu rozbudowanych przepływów pracy na platfor-mach takich jak Nintex czy Webcon, programowaniu, testowaniu aplikacji czy ofertowaniu – wylicza Sylwia Ciesielska, również zatrudniona w zespole SharePoint.

Bartosz Idzik, koordynator testów w Sii, chwali firmę m.in. za wspaniałą atmosferę, świetnych ludzi, którzy ją współtworzą, oraz wiele możliwości rozwoju i obrania odpowiedniej dla siebie ścieżki kariery. – Pracuję tu już ponad trzy lata. Aktualnie obej-muję stanowisko koordynatora testów, zarządzającego zespołem kontroli jakości oprogramowania dla jednego z naszych kluczo-wych klientów. Świadczymy tutaj całe spektrum usług takich jak: analiza jakości, tworzenie oraz wykonywanie manualnych skryptów testowych, projektowanie architektury testowej oraz automatyzacja testów – opisuje swą rolę w strukturze Sii.

Paleta ofertKogo poszukuje Sii? Programistów w różnych technologiach, m.in. Java, C++, .NET oraz szczególnie programistów, którzy automa-tyzują testy. Rozmaitych testerów automatycznych, inżynierów oprogramowania, koordynatorów różnorakich stanowisk IT. W fir-mie zatrudnionych jest kilkadziesiąt osób z różnych krajów, m.in. Brazylii, Turcji, Ukrainy, Rosji. Wszyscy radzą sobie błyskotliwie nawet z dość skomplikowanymi zadaniami, takimi jak te należące do Centrum Kompetencyjnego Digital.Paweł Huber, Xamarin Developer. – Na co dzień zajmuję się pisa-niem aplikacji mobilnych uszytych na miarę dla naszych klientów. Xamarin pozwala nam na sprawne tworzenie aplikacji bezpośred-nio na trzy największe platformy mobilne, to znaczy na Androida, iOS i Windows Phone. Każda aplikacja, nad którą pracujemy, stanowi nowe techniczne wyzwanie, co nie pozwala nam się nudzić. Wykonujemy kompleksowe prace projektowe, począwszy od projektowania każdego detalu aplikacji, tworzenia projektów graficznych, aż do implementacji zaprojektowanych rozwiązań, testowania oraz końcowego wdrożenia – opowiada Huber.Pracy dla specjalistów w Sii więc nie zabraknie. A firma, choć mocno akcentuje wejście dzięki przeprowadzce na nowy etap swego rozwoju, wciąż pozostaje dobrym miejscem pracy nie tylko dla specjalistów z zaawansowanymi umiejętnościami, ale i osób rozpoczynających dopiero zawodową karierę w szeroko rozumia-nym IT. – Stawiamy na indywidualności. Lubimy zatrudniać ludzi naprawdę wyjątkowych. Ważnym elementem naszej kultury pracy jest zabawa po godzinach, mamy więc bogaty program atrakcji i sporo benefitów. Zatrudnieni u nas po prostu się nie nudzą – rekomenduje Alicja Andrzejewska z Sii Kraków.

Rafał Romanowski

Nowa siedziba, rosnąca liczba ekspertów IT, ambitne plany na przyszłość. – I nie jest to jeszcze nasze ostatnie słowo – zapo-wiadają pracownicy Sii, jednej z czołowych firm na wciąż ros-nącym krakowskim rynku usług.

fot.

Piot

r Ban

asik

coraz więcej przestrzeni dla rozwoju w

kogo poszukuje Sii?

programistów w różnych techno-logiach, m.in. Java, C++, .NET oraz szczególnie pro-gramistów, którzy automatyzują testy, testerów automatycznych, inżynierów opro-gramowania, koordynatorów stanowisk IT

Page 9: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 9prezentacjaWrzesień 2017 9prezentacja

Equal Business Park B. Nowoczesny, pokryty taflami szkła, pe-łen eleganckiej zieleni roślin i ciemnozielonych szyb. Biurowiec należy do nowego kompleksu przy ul. Wielickiej – jednego z naj-prężniej rozwijających się adresów na biznesowej mapie połu-dnia Krakowa. Właśnie tu do nowoczesnej, większej siedziby wprowadziła się niedawno firma Sii. Zmiana lokalizacji odbyła się „po sąsiedzku”, bo przez kilka poprzednich sezonów Sii mieściło się tuż za miedzą, w biurowcu na rogu Wielickiej i Dworcowej. W Equalu – jak sami przyznają inżynierowie firmy – jest lepiej.– Przeprowadzka była dla nas w pewnym sensie koniecznością, bo nawet przy założonym w strategii organicznym rozwoju firma rosła imponująco. Teraz pracujemy już w blisko 350-osobowym zespole i do połowy przyszłego roku chcemy zatrudniać nawet do 100 nowych pracowników – zapowiada Alicja Andrzejewska, Recruitment & HR Manager w Sii Kraków.

Inżynieria w podróżySii jest pierwszym najemcą w tym nowo otwartym budynku. Przestronne wnętrza, ergonomiczne meble, spora kuchnia, stre-fa relaksu i gier, na ścianach dekoracje z mchu i geometryczne ujęcia krakowskiej topografii – wszystko to sprawia wrażenie wysmakowanej całości, specjalnie zaprojektowanej na potrzeby nowych najemców. Sii bowiem zapracowało w Krakowie na tytuł interesującego pracodawcy, głównie dzięki szerokiemu portfolio i różnorodnym projektom dla klientów z całego świata, zaawan-sowanym technologiom stosowanym w pracy, które przyniosły też Sii zasłużone miano miejsca, gdzie rozwijają się eksperci.Czym zajmuje się Sii? Ogólnie pojętymi usługami na pograniczu inżynierii i IT. Ale również współpracą np. z dostawcami energii elektrycznej, klientami, którym pomagają w instalowaniu np. linii montażowych dla fabryk. Specjalistom Sii powierza się projekty w wielu krajach. Często ich programiści obejmują opiekę i serwis nad powierzonymi aplikacjami. Na polskim rynku odpowiadali np. za uruchomienie i serwis najpopularniejszej mobilnej aplikacji dla jednej z największych stacji telewizyjnych w Polsce.Z kolei dla jednej z największych firm technologicznych w Krako-wie pracują inni inżynierowie, którzy utrzymują i rozwijają system umożliwiający efektywne planowanie i śledzenie członków załóg lotniczych. Specjaliści Sii zaangażowani są w aplikacje i systemy przeznaczone dla biur i agentów branży turystycznej, rozwijają nowe funkcjonalności oraz testują aplikacje pozwalającą w łatwy i szybki sposób zarządzać w czasie rzeczywistym całym harmo-nogramem podróży. Współpracują też przy organizacji najwięk-szego w świecie portalu społecznościowego przeznaczonego dla agentów i biur podróży.

Share dla klientaStrukturę firmy podzielono w nowatorski sposób, aby móc szyb-ko reagować nawet na bardzo skomplikowane zapotrzebowa-nie klientów. W ośmiu lokalizacjach w Polsce działa 11 wysoko wyspecjalizowanych jednostek – technologicznych Centers of Excellence. W Krakowie prężnie działa centrum zajmujące się technologią SharePoint. Obok coraz większej liczby specjalistów pracujących w siedzibach klientów, zwiększa się również liczba zespołów przebywających na co dzień w nowym biurze Sii Kraków. Jednym z kluczowych zespołów rozbudowywanych sukcesywnie w Sii jest tzw. Centrum Kompetencyjne SharePoint.– Członkowie zespołu pracują bezpośrednio dla Sii Polska, oferu-jąc klientom swoje usługi i produkty. W krakowskim biurze pracuje siedmiu specjalistów będących częścią 50-osobowego zespołu, zajmującego się kompleksową obsługą technologii SharePoint – od wdrożenia, poprzez migracje i projektowanie przepływów pracy, aż po budowanie specjalistycznych rozwiązań – przybliża działanie swego zespołu Agnieszka Bajek z Centrum Kompeten-cyjnego SharePoint.W czym konkretnie specjalizuje się zespół? – Zróżnicowane za-dania dają możliwość rozwoju zawodowego i zdobycia doświad-czenia w tworzeniu rozbudowanych przepływów pracy na platfor-mach takich jak Nintex czy Webcon, programowaniu, testowaniu aplikacji czy ofertowaniu – wylicza Sylwia Ciesielska, również zatrudniona w zespole SharePoint.

Bartosz Idzik, koordynator testów w Sii, chwali firmę m.in. za wspaniałą atmosferę, świetnych ludzi, którzy ją współtworzą, oraz wiele możliwości rozwoju i obrania odpowiedniej dla siebie ścieżki kariery. – Pracuję tu już ponad trzy lata. Aktualnie obej-muję stanowisko koordynatora testów, zarządzającego zespołem kontroli jakości oprogramowania dla jednego z naszych kluczo-wych klientów. Świadczymy tutaj całe spektrum usług takich jak: analiza jakości, tworzenie oraz wykonywanie manualnych skryptów testowych, projektowanie architektury testowej oraz automatyzacja testów – opisuje swą rolę w strukturze Sii.

Paleta ofertKogo poszukuje Sii? Programistów w różnych technologiach, m.in. Java, C++, .NET oraz szczególnie programistów, którzy automa-tyzują testy. Rozmaitych testerów automatycznych, inżynierów oprogramowania, koordynatorów różnorakich stanowisk IT. W fir-mie zatrudnionych jest kilkadziesiąt osób z różnych krajów, m.in. Brazylii, Turcji, Ukrainy, Rosji. Wszyscy radzą sobie błyskotliwie nawet z dość skomplikowanymi zadaniami, takimi jak te należące do Centrum Kompetencyjnego Digital.Paweł Huber, Xamarin Developer. – Na co dzień zajmuję się pisa-niem aplikacji mobilnych uszytych na miarę dla naszych klientów. Xamarin pozwala nam na sprawne tworzenie aplikacji bezpośred-nio na trzy największe platformy mobilne, to znaczy na Androida, iOS i Windows Phone. Każda aplikacja, nad którą pracujemy, stanowi nowe techniczne wyzwanie, co nie pozwala nam się nudzić. Wykonujemy kompleksowe prace projektowe, począwszy od projektowania każdego detalu aplikacji, tworzenia projektów graficznych, aż do implementacji zaprojektowanych rozwiązań, testowania oraz końcowego wdrożenia – opowiada Huber.Pracy dla specjalistów w Sii więc nie zabraknie. A firma, choć mocno akcentuje wejście dzięki przeprowadzce na nowy etap swego rozwoju, wciąż pozostaje dobrym miejscem pracy nie tylko dla specjalistów z zaawansowanymi umiejętnościami, ale i osób rozpoczynających dopiero zawodową karierę w szeroko rozumia-nym IT. – Stawiamy na indywidualności. Lubimy zatrudniać ludzi naprawdę wyjątkowych. Ważnym elementem naszej kultury pracy jest zabawa po godzinach, mamy więc bogaty program atrakcji i sporo benefitów. Zatrudnieni u nas po prostu się nie nudzą – rekomenduje Alicja Andrzejewska z Sii Kraków.

Rafał Romanowski

Nowa siedziba, rosnąca liczba ekspertów IT, ambitne plany na przyszłość. – I nie jest to jeszcze nasze ostatnie słowo – zapo-wiadają pracownicy Sii, jednej z czołowych firm na wciąż ros-nącym krakowskim rynku usług.

fot.

Piot

r Ban

asik

coraz więcej przestrzeni dla rozwoju w

kogo poszukuje Sii?

programistów w różnych techno-logiach, m.in. Java, C++, .NET oraz szczególnie pro-gramistów, którzy automatyzują testy, testerów automatycznych, inżynierów opro-gramowania, koordynatorów stanowisk IT

Page 10: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl10 prezentacjawww.whatsupmagazine.pl10 prezentacja

2007

2009 2012

2011State Street zakłada swojepierwsze biuro w Polsce

Zatrudnienie 1000. pracownika w Krakowie

Otwarcie biura w CentrumBiurowym Kazimierz (CBK)

Otwarcie Biura w B4B (Bonarka)

fot.

mat

eria

ły S

tate

Str

eet

200+

70%funduszy EMEA

obsługa

10 latdziałalności

4000+pracowników

40 580 m²powierzchni

biurowej

dziesięćto dopiero początek...

Jest 4 listopada 2007 roku. State Street zaczyna ostrożnie – od niewielkiego biura w Kraków Business Park w Zabierzowie i 72 pracowników. Pierwsze plany rozbudowy centrum zakładały 200, maksymalnie 500 pracowników. Dziś jest ich 4 tysiące. Jak wspo-mina Scott Newman, dyrektor zarządzający firmy, Polska zachę-cała świetnym zapleczem kadrowym i dobrą infrastrukturą dla biznesu. A State Street wiedział, jak ten potencjał wykorzystać.

Rosnące potrzebyZ 72 osób zatrudnionych w 2007 roku do dziś wciąż pracuje bar-dzo duża ich część. Zaczynali na stanowiskach wejściowych (tzw. entry-level), by przez kolejne lata budować swoją ścieżkę zawo-dową. Wielu z nich pełni dziś funkcje dyrektorów zarządzających całymi departamentami, mając pod sobą nawet kilkaset osób.– Na rozmowach rekrutacyjnych często pada pytanie, gdzie kan-dydat widziałby się za 10 lat. Ja z całym przekonaniem mogę po-wiedzieć, że 10 lat temu nawet nie myślałem, że będę w miejscu, gdzie jestem teraz. Zaczynając pracę w firmie, nie tworzyłem planu na kolejne lata – mówi Tomasz Salamon, jeden z pierwszych pracowników State Street w Polsce, który dziś jest dyrektorem zarządzającym ds. funduszy State Street Bank.Joanna Korczok swoją karierę w State Street rozpoczęła w 2010 roku od trzymiesięcznego szkolenia w paryskim oddziale firmy jako księgowy ds. funduszy z językiem francuskim. Od tego czasu otrzymała cztery awanse pionowe i aktualnie pracuje na stanowi-sku starszego menedżera ds. funduszy, zarządzając 40-osobowym zespołem specjalistów.Trzeba jednak przypomnieć, że korzenie State Street w Polsce sięgają głębiej niż do roku 2007. Wcześniej na rynku polskim, głównie stołecznym, firma rekrutowała pracowników do swoich oddziałów w Irlandii i Luksemburgu. Niektórzy z nich również tworzą trzon kadry biur w Krakowie i Gdańsku. Firmę na początku wspierali też ekspaci – osoby przebywające w Polsce na czaso-wych kontraktach, delegowani do pomocy przy otwarciu nowego biura. Na początku działalności ich liczba sięgała nawet 80 osób, dziś, dzięki wzrostowi kompetencji i doświadczenia lokalnych pracowników, jest ich zaledwie dziesięciu.Teraz State Street zatrudnia specjalistów z bogatym CV, ale jesz-cze 10 lat temu bazował na studentach ostatnich lat i absolwen-tach. Najważniejsza była znajomość języka angielskiego i umiejęt-ności analityczne. Dziś stanowią oni tylko 60 proc. pracowników, choć firma ciągle prowadzi programy stażowe dla osób, które nie mają doświadczenia w finansach.

– Zetknęłam się ze State Street jako uczestnik wydarzeń typu „bring your friend to work” czy targi edukacyjne. Doprowadziły mnie one do przekonania, że chcę być częścią tej niesamowitej społeczności, a staż wydawał się idealnym rozwiązaniem, żeby sprawdzić, czy odnajdę się w międzynarodowej instytucji finan-sowej. State Street to przecież przede wszystkim bank możliwości – mówi Martyna Pławecka, stażystka w dziale Risk Management.

Wiele zadań dla wielkich klientówW listopadzie 2013 roku State Street Services Limited przekształ-ca się w State Street Bank GmbH, z centrum usług wspólnych staje się oddziałem międzynarodowego banku. Było to m.in. od-zwierciedlenie zwiększającego się zakresu działalności.Początkowo podstawową działalnością była obsługa księgowa funduszy inwestycyjnych dla trzech krajów Europy. Pojawiające się później zadania krążyły wokół księgowości, ale zaczęły obej-mować coraz więcej procesów: dział wyceny, sprawozdawczości finansowej, instrumentów pochodnych. Krok po kroku polski oddział doszedł do obsługi 30 funkcji dla dziewięciu krajów Eu-ropy, obsługując 70 proc. funduszy w regionie. To nie wszystko, bo departament funduszy alternatywnych wspiera działania State Street w USA, Kanadzie i Azji, zlokalizowane w biurowcu Edison centrum usług wspólnych obsługuje cały region EMEA, a krakowski dział ryzyka współpracuje bezpośrednio z Boston Risk Analytics.

Na powierzchni ponad 40 tys. m kw. obsługiwanych jest 200 klientówz 12 państw. Kiedy State Street otwierał swoje pierwsze biuro w Krakowie, nikt nie spodziewał się takich wyników. Dziś 4 tys. pracowników możedumnie świętować 10 lat działalności w Polsce.

Page 11: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 11prezentacjaWrzesień 2017 11prezentacja

2014 2016

2013 2015 2017State Street Poland Servicesprzekształca się w oddział State Street Bank GmbH

Ogłoszenie planów ekspansji w Polsce i decyzji o otwarciu nowego biura w Gdańsku

10 lat działalności w Polsce,zatrudnienie 4000. pracownika

Otwarcie Biura w B4B (Bonarka)

State Street Bank Polskazatrudnia 2000. pracownika w Krakowie

Otwarcie biura w Gdańsku,zatrudnienie 3000. pracownika

– Moją pasją jest filmowanie, czyli operowanie kamerą i mon-taż. Już na samym początku mojej przygody z SSB wyszedłem z inicjatywą nakręcenia zabawnego teledysku z okazji Dnia Ko-biet. Projekt spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem naszej społeczności. Od tamtej pory regularnie jestem angażowany w realizacje filmów dla SSB. W zeszłym roku zostałem laureatem nagrody Above & Beyond za całość mojej działalności filmowej dla firmy – mówi Albert Massalski, księgowy ds. funduszy.– Nasza firma oferuje wyjątkowo dużo możliwości dodatkowej aktywności w  różnych komitetach. Są komitety treningowe, zarządzania ryzykiem, komitety sportowe i kulturalne, co nie tylko rozwija nasze zainteresowania, ale także pozwala poznać interesujących ludzi z innych działów i tajniki pracy projektowej – mówi Joanna Korczok, która pełni też funkcję przewodniczącej Corporate Citizenship Committee w Polsce.Joanna aktywnie działa w społeczności lokalnej poprzez współ-pracę z NGO, koordynację wolontariatów, zbiórek pieniężnych i rzeczowych, a także pomoc grantową. Swoimi działaniami CSR w Polsce State Street na pewno może się pochwalić: to ponad 40 partnerów, 17 450 godzin wolontariackich, ponad 180 wydarzeń i 70 grantów z łącznym wsparciem na kwotę 1 239 380 dolarów.Za zaangażowanie w pracę i pozostałe aktywności State Street podziękuje swoim pracownikom podczas imprezy we wrześniu. Oficjalne obchody jubileuszu odbędą się w listopadzie – wtedy do Krakowa przyjadą przedstawiciele zarządu. 10. urodziny to pierwsza okrągła rocznica State Street w Polsce. I na pewno nie ostatnia!– State Street Bank w Polsce za kolejne 10 lat? Myślę, że dalszy wzrost zatrudnienia, choć będzie postępował, nie jest celem sa-mym w sobie. Zamiast tego będziemy koncentrować się na wdra-żaniu innowacji w sektorze finansowym, zwiększać wykorzystanie automatyzacji i pracy zdalnej oraz przekierowywać niektóre dzia-łania poza Polskę, abyśmy tu mogli kontynuować rozwój nowych funkcji i linii biznesowych – prognozuje Scott Newman.

Dagmara Marcinek

fot.

mat

eria

ły S

tate

Str

eet

200+klientów

600miejsc parkingowych

dla rowerów

2biliony USD w aktywach

administrowanych

12obsługiwanych

krajów

4biura

30działów

4000+

13klubów

pracowniczych

– Oddział w Polsce zajmuje się głównie budowaniem modeli prawdopodobieństwa upadku (tzw. PD) i straty z tytułu niewy-konania zobowiązania (tzw. LGD) w ramach regulacji bazylej-skich oraz „stress testów” wymaganych przez amerykańskie i europejskie organy regulacyjne. Największe wyzwania dotyczą znajdowania równowagi między zaawansowanymi technikami matematycznymi a potrzebami biznesowymi przy jednoczesnym spełnieniu wymagań regulatorów – tłumaczy Kamil Makiel, me-nedżer ds. analizy ilościowej.Jednocześnie do obowiązków pracowników w Polsce zaczęły na-leżeć coraz bardziej skomplikowane funkcje, jak np. obsługiwanie funduszy hedgingowych w ramach Alternative Investment Solu-tions czy modelowanie i walidacja modeli ryzyka. W tym dziale pracownicy wybiegają daleko w przyszłość, tworząc np. model ryzyka funduszu w zależności od różnych czynników, np. od po-ziomu nasłonecznienia w danym regionie.Choć oficjalna lista klientów State Street jest tajemnicą, wiadomo, że firma obsługuje tylko naprawdę dużych graczy. Na liście znajdują się rządy państw, fundusze inwestycyjne, firmy ubezpieczeniowe, banki czy korporacje, których nazwy są globalnie znane.

Praca z widokiemTajemnicą nie jest natomiast, że State Street mocno zapuścił ko-rzenie w Polsce. W lipcu 2015 roku firma ogłosiła otwarcie siedzi-by w drugim polskim mieście. Tym razem padło na Gdańsk. W kompleksie Alchemia firma ma do dyspozycji ponad 17 tys. m kw., a gdy doda się do tego funkcjonujące już wcześniej krakowskie siedziby, przestrzeń biurowa mierzy prawie tyle, co sześć boisk piłkarskich.W  pierwszych latach działalności State Street odwiedziło Krakow Business Park i biurowiec Buma, ostatecznie trafiając do Edisona przy Armii Krajowej. Jednak roz-rastająca się firma potrzebowała znacznie więcej miejsca, które zagwarantowało otwarte w 2009 roku Centrum Biurowe Kazi-

mierz. Miejsca jednak ciągle było mało, więc dwa lata później wynajęto przestrzeń w kom-pleksie Bonarka4Business. Potem przyszła kolej na północną część Polski.Gdańsk nie był wybrany przypadkowo, oprócz dobrej przestrzeni dla biznesu liczył się także poziom życia, jaki miasto mogło zaoferować. Trójmiasto, które każdego roku znajduje się na szczycie rankingów zadowolonych mieszkańców, wydało się idealne, by przyciągnąć talenty nawet spoza Polski. Do nowej siedziby w pierwszym roku przeniosło się 150 pracowników z Krako-wa, a także specjaliści z tak odległych zakątków świata jak Chiny, Iran czy Kalifornia.Dzięki nadmorskiej siedzibie pracownicy mogą

czasowo zmieniać miejsce pracy: ci z Krakowa mogą np. waka-cyjne dwa tygodnie spędzić w Gdańsku, by po dniu w biurze odpocząć na plaży, a ci z Gdańska zawitać na chwilę do Krako-

wa, by w weekend wyskoczyć na narty.To niejedyny przejaw dbania State Street o work-life balan-ce swoich pracowników. Ich benefity wychodzą naprze-ciw potrzebom: gdy mamy zgłaszały, że mają problem z  przedszkolami, firma na-wiązała współpracę z  siecią przedszkoli. Jeśli pakiet me-

dyczny, to VIP-owski i dla całej rodziny. Swoim pracownikom State Street oferuje też korzystny plan emerytalny. I, oczywiście, nieustanną możliwość rozwijania swoich pasji.

POLSKA ZACHĘCAŁA ŚWIET-NYM ZAPLECZEM KADRO-WYM I DOBRĄ INFRASTRUK-TURĄ DLA BIZNESU. A STATE STREET WIEDZIAŁ, JAK TEN POTENCJAŁ WYKORZYSTAĆ

fot.

mat

eria

ły S

tate

Str

eet

Page 12: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl12

reklama

Połączenie tańca i fitnessu, zainspirowane rytmami latyno-skimi, pojawiło się w Polsce przed kilkoma laty, ale w od-różnieniu od innych, przemijających trendów popularność zumby wciąż trwa (i rośnie!). na czym polega jej fenomen, tłumaczy emilia Furman – certyfikowany instruktor zumby z Fitness Platinium®.

Piotr Banasik: nie można potańczyć sobie w rytm latynoskiej muzyki bez certyfikatu?

Emilia Furman, Fitness Platinium®: Pewnie, że można – w zumbie obecny jest pierwiastek spontaniczności i dobrej zabawy, dla-tego np. nie tłumaczymy kroków przed każdym tańcem. Warto jednak mieć pewność, że to, co ćwiczymy, to na pewno zumba, wymyślona i rozpowszechniona przez Kolumbijczyka Alberto „Beto” Pereza.Certyfikowani instruktorzy mają dostęp do najnowszych hitów i choreografii, mogą organizować zajęcia i maratony, odprowadza-ją comiesięczne składki i korzystają z materiałów dydaktycznych i marketingowych oryginalnej zumby. Żeby przyciągnąć klientów, instruktor cały czas musi się rozwijać – a taką pewność daje tylko odpowiednia licencja. Warto sprawdzić, czy trener, do którego idziemy na trening, ukończył kurs zumby – wystarczy zerknąć na www.zumba.com.

Zumba uzależnia!

W Fitness Platinium® zumba obecna jest od kilku lat, ale to wciąż największy fitnessowy hit. Z czego to wynika?

Na jej fenomen składa się niezwykle pozytywna latynoska mu-zyka i prostota treningu – śmiejemy się nawet, że na zajęciach czujemy się jak na imprezie. Zumba dostarcza energii, powoduje wyzwalanie endorfin – hormonu szczęścia, pozytywnie nastraja i świetnie integruje: wiele moich klientek spotyka się prywatnie, a na zajęciach rodzą się prawdziwe przyjaźnie. Mam klientów, którzy pojawiają się na treningu od sześciu lat po kilka razy w tygodniu, więc śmiało mogę powiedzieć, że zumba uzależnia!

kogo uzależnia zumba? kto może pojawić się na treningach?

To zajęcia dla każdego, bez względu na płeć, wiek, wagę czy kondycję. Na treningach pojawiają się mamy z dziećmi i babcie z wnuczkami: w jednej zumbowej klasie mam nastolatki i panie po sześćdziesiątce, które wprawdzie nie wykonują wszystkich elementów układu, ale bawią się znakomicie. Zumba to trening, który można dostosować do swoich możliwości.Zajęcia trwają 55 minut, rozpoczynają się od rozgrzewki, po czym następuje część główna, w której poruszamy się do różnych pio-senek – z przewagą muzyki latynoskiej – w tempie interwałowym. Wykorzystujemy choreografie dostarczane przez Zumba Fitness

oraz tworzymy własne. Trening kończy się krótkim wyciszeniem. Zajęcia odbywają się we wszystkich klubach sieci Fitness Plati-nium®, praktycznie każdego dnia.

latynoamerykańskie rytmy nie sprawią od razu, że uczest-niczki zajęć będą wyglądać i ruszać się jak Shakira. kiedy zobaczymy pierwsze efekty zajęć?

My, kobiety, jesteśmy bardzo ambitne i chciałybyśmy od razu ruszać się i wyglądać jak gwiazdy – wszystko jednak przychodzi z czasem. Najważniejsza zasada każdego treningu: nie zniechęcać się i nie przejmować brakiem kondycji czy słabą koordynacją – je-śli nogi nie idą w parze z rękami, warto na początku wybrać jeden element. Po pewnym czasie trzęsienie biodrami czy „shimmy” ramionami pojawi się samo. Zumba to świetny trening cardio, podczas którego można spalić nawet 600 kalorii – ale efekty zależą także od trybu życia, indywidualnej diety, częstotliwości treningu… Najważniejsza jest determinacja i systematyczność.

Zumba to także znakomity wstęp do treningów innego typu.

Rzeczywiście, to często pierwsza aktywność fizyczna, na jaką decydują się klienci Fitness Platinium®. Sama zumba ma także wiele odmian, dzięki czemu dostosowuje się do potrzeb rynku i nie pozwala się nudzić. Mieliśmy już zumba toning z użyciem hantelków, zumba sentao z krzesłami, zumba step czy aqua zum-ba. Rok temu odbyło się pierwsze w Polsce szkolenie w ramach programu STRONG by Zumba, który jest pierwszym nietanecz-nym programem tej marki: łączy bowiem trening interwałowy o wysokiej intensywności z zsynchronizowaną muzyką oraz dużą dawką motywacji. Na tych zajęciach korzysta się z własnej masy ciała, poprawia wytrzymałość, siłę i tonus mięśniowy.Wysoka intensywność umożliwia spalanie kalorii długo po trenin-gu – trening jest mocniejszy niż się wydaje, dzięki czemu można szybciej uzyskać założone cele. Przetestowałam ten program na swoich klientkach i powiem, że jego efekty są niesamowite – może to kolejny trening spod znaku zumby, który zrewolucjo-nizuje świat fitness?

Rozmawiał Piotr Banasik

fot.

Pio

tr B

anas

ik

dbamy o ciebie

zumbazostała wymyślona i rozpowszechniona przez Kolumbijczyka Alberto „Beto” Pereza. Ma wiele odmian, dzięki czemu nie pozwala się nudzić. To np. zumba toning z użyciem hantelków, zumba sentao z krzesłami, zumba step czy aqua zumba

Page 13: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 13

reklama

Spotykali się na konferencjach, aż postanowili zorganizować własną. Celem Stowarzyszenia SPIn jest budowanie w kra-kowie środowiska wymiany wiedzy i doświadczeń w zakresie metod szczupłego zarządzania. Już 14 i 15 września odbędzie się IV otwarta konferencja SPIn.– Gdy trzy lata temu w grupie znajomych dzieliliśmy się wrażenia-mi z konferencji Lean Six Sigma w Zabrzu, Wrocławiu czy Warsza-wie, kolega rzucił znienacka: „Dlaczego sami nie zorganizujemy takiej konferencji? Tyle firm prowadzi programy usprawnieniowe, a w Krakowie nic się nie dzieje. Przecież damy sobie radę!”. Kilka miesięcy później byliśmy już zarejestrowani jako Stowarzyszenie SPIN (Service Process Improvement Network) i szlifowaliśmy pro-gram konferencji oraz kwestie logistyczne – opowiada Zuzanna Pamuła, prezes Stowarzyszenia SPIN. Pierwsza edycja wyszła znakomicie, a członkowie zespołu z entuzjazmem przystąpili do dalszych działań. Od tamtej pory spotykają się regularnie, aby po godzinach pracować nad kolejnymi projektami, konferencjami i szkoleniami.

kim są i co robią?Stowarzyszenie SPIN to organizacja zrzeszająca ekspertów z dzie-dziny Continuous Improvement pracujących w firmach z sektora SSC (m.in. Lufthansa, UBS, Capgemini, Euroclear, HSBC, Lun-dbeck, Heineken, IAG). Celem jego działalności jest budowanie w Krakowie środowiska wymiany wiedzy i doświadczeń w zakre-sie metod szczupłego zarządzania. Od 2015 roku stowarzysze-nie zorganizowało już trzy konferencje (ostatnia dla 250 osób) poświęcone optymalizacji procesów, przeprowadziło kilkanaście

lean? Ze SPIn!

szkoleń oraz pierwszą edycję studiów po-dyplomowych Lean Management.

SPIn w działaniu– Najbliższym organizowanym przez nas wydarzeniem jest IV Otwarta Konferencja

SPIN, która odbędzie się w dniach 14–15 września – opowiada Pamuła. Tym razem tematem przewodnim jest robotyzacja i ana-lityka w biurze, a współorganizatorem wydarzenia – Wydział Za-rządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.– Organizacja konferencji poświęconej tematom bardziej „twar-dym” czy „technicznym” to wyjście naprzeciw potrzebom środo-wiska i obecnym trendom – dodaje prezeska SPIN. Dzień pierwszy konferencji wypełnią wystąpienia praktyków robotyki i analityki w biurze, którzy przedstawią krótkie, konkretne historie i analizy przypadków. Ten dzień jest darmowy i otwarty dla wszystkich. Dzień drugi jest płatny i obejmuje dwa wybrane warsztaty. – Zosta-ło niewiele miejsc, a zapisy trwają do 7 września – zachęca Pamuła.Kolejna edycja konferencji poświęconej doskonaleniu procesów planowana jest na 15–16 lutego 2018. – Już teraz zapraszamy fir-my i organizacje zainteresowane współpracą oraz osoby chętne do podzielenia się swoim doświadczeniem – mówi prezeska SPIN i dodaje, że mając na celu doskonalenie kompetencji mene-

dżerskich oraz umiejętności w zakresie szczupłego zarządzania, od października SPIN uruchamia na Uniwersytecie Jagiellońskim studia podyplomowe Lean Office oraz Lean Manufacturing. – Wraz z pracownikami naukowymi UJ opracowaliśmy program studiów pozwalający słuchaczom zdobyć wszechstronną wiedzę w obszarze doskonalenia procesów. W programie przewidziane są m.in. wizyty studyjne w firmach wdrażających Lean – uzupełnia.Jednocześnie Stowarzyszenie SPIN prowadzi szkolenia i konsulta-cje z zakresu zarządzania wizualnego, mierzenia procesów, zarzą-dzania zmianą czy przygotowania do robotyzacji. Cele i program szkoleń elastycznie dostosowywane są do potrzeb organizacji.Jeszcze w tym roku SPIN wyda grę edukacyjną dla trenerów pro-wadzących szkolenia Lean Six Sigma, która w łatwy i lekki sposób będzie pomagać pracownikom utrwalić zdobytą wiedzę.

O działalności Stowarzyszenia SPIN można przeczytać na stronie internetowej www.spinetwork.pl oraz na www.facebook.com/spinetwork

In Krakow, arvato works in cooperation with the world’s leading search engine provider in a fun and energetic office space.

If you are looking for a great job and a great company, join us – arvato is the place to grow your career!

[email protected]

we are located at Quattro Business Park

Real atmosphere

Real development

Real satisfaction

Real job#JobForReal

www.praca.arvato.pl

Arvato Krakow

IV Otwarta Konfe-rencja SPINodbędzie się w dniach 14–15 września. Tematem przewodnim jest robotyzacja i ana-lityka w biurze

prezentacja

fot.

mat

eria

ły p

raso

we

Page 14: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl14 z miasta

Większość właścicieli firm przewoźniczych nie interesuje się swoimi pasażerami, ale raczej kwestią własnych finansów i tym, by mieć jak największą swobodę w prowadzeniu biznesu. Taki wniosek można wyciągnąć z ich zachowania w ostatnich miesią-cach, a właściwie w ciągu ostatniej dekady. W tym roku, zanim doszło do sierpniowego zamieszania w trasach mikrobusów, przez wiele miesięcy przewoźnicy nie robili nic, by doprowadzić do kompromisowego rozwiązania z władzami Krakowa. Aż wresz-cie, gdy urzędnicy stracili cierpliwość i podjęli decyzje, przewoź-nicy w ostatniej chwili rzucili się do poszukiwania przystanków odjazdowych dla swoich samochodów.ZIKiT porządkowanie sytuacji musiał wprowadzić w aurze siłowe-go rozwiązania. Tak przynajmniej sprawę przedstawili właściciele busów, którzy próbowali naginać rzeczywistość i ignorowali znak zakazu wjazdu pojazdów ważących więcej niż 3,5 tony przy ul. Ogrodowej. Pokazali, że nie chcą kompromisu. Efekt był tylko taki, że zmieniono znak zakazu na inny, niepozostawiający cienia wątpliwości.Zachowanie kierowców busów zostało przez sporą grupę osób (w tym media i polityków) uznane za zbieżne z interesami pasa-żerów. Czyżby? Przewoźnicy sprzedając bilet (jeśli w ogóle sprze-dają) obiecują pasażerowi, że dowiozą go do Krakowa i wysadzą we wskazanym miejscu. Tymczasem przewoźnicy od lat nie mieli gdzie wysadzić pasażerów poza klepiskiem, bo nie zadbali o miej-sce postojowe. Oferty miasta i województwa ignorowali – można się było tylko domyślać, że nie chcą płacić za dworzec, skoro nie muszą. Tak nie wygląda troska o pasażera.

Co z bezpieczeństwem?W połowie lipca, w mikrobusie jadącym z Suchej Beskidzkiej do Krakowa, z rury wydechowej wydobywa się duszący smród.

Dym zaciągany jest do środka kabi-ny, a jak donosi mi jego pasażerka, kierowca skwitował zwrócenie uwa-gi na wadliwy samochód słowami: „Czasem tak ma”. Kilka dni później obserwuję na rogatkach Krakowa bus jadący do Myślenic. Prawe tylne koło podskakuje na nierównościach na wysokość 20 cm – samochód ma całkowicie niesprawny amortyzator, a więc dużo gorzej ha-muje, a w zakrętach ma słabą przyczepność. W środku pewnie ze dwadzieścia osób. Nie wytrzymałem i zgłosiłem.Kiedy ostatnio zdarzyło się wam coś takiego w pojazdach pod-miejskich MPK? Kiedy siedzieliście w zepsutym autobusie firmy jeżdżącej z Krakowa do Nowego Sącza czy Warszawy? Zdarzyło się wam tam nie dostać biletu? Nie? Pewnie dlatego, że te firmy zdają sobie sprawę z tego, jak ważny jest komfort i bezpieczeń-stwo ludzi – a tych, którzy nie przejmują się takimi rzeczami, do utrzymywania porządku i przestrzegania prawa zmusza groźba kontroli.Ile razy piekliliście się, że autobus MPK spóźnił się o kilka minut? Pewnie nierzadko, bo korki na buspasach (m.in. spowodowane nieskoordynowanymi ruchami busów) skutecznie je spowalniają. Kierowca busa może w ogóle nie pojechać albo jechać niezgodnie z rozkładem jazdy. I nikt wtedy nie wyśle w trasę busa z napisem

„pojazd rezerwowy”, bo firma nie ma takiego pojazdu. Kie-rowca busa może znienacka zmienić trasę, ignorując de-klaracje składane w urzędach przez właściciela swojej firmy. Zdarzyło się wam coś takiego w komunikacji miejskiej?Dlatego to, co działo się w lip-

cu i sierpniu w Krakowie – niezrealizowana zapowiedź wstrzyma-nia kursów i blokowania miasta – było próbą zaszantażowania urzędników. Strajk, jeśli się ma powieść, musi mieć jednak po-parcie, a ten nie zyskał poparcia nawet pasażerów mikrobusów. Wstrzymanie kursów pozbawiłoby ich możliwości dojeżdżania do pracy. Tak jak przewoźnicy nie muszą dbać o komfort, byle cena była niska, tak pasażerowie są dla nich jedynym żywicielem. Mało który pasażer uznał, że władze Krakowa chcą mu zaszkodzić.

Zgubna oszczędnośćPrzez lata przywykliśmy, że państwo wycofuje się z  dbania o transport autobusowy, że działa on jako tako tylko w pobliżu dużych miast. Państwo się wycofało, bo nie chciało już doto-wać nierentownych firm na nierentownych trasach. A transport publiczny nigdy nie jest rentowny, jeśli ma zapewniać zbliżony komfort wszystkim mieszkańcom.W miejsce tych nierentownych firm (zwykle PKS-ów), na niedo-chodowych wcześniej trasach pojawili się indywidualni busiarze. Czyżby wystarczyło zastąpić wielki autobus małym pojazdem, żeby nagle pojawiły się zyski? Czy tnąc koszty, nie zapomniano jednak o czymś istotnym? Choćby o bezpieczeństwie podróż-nych (w PKS-ach autobusy regularnie przechodziły sprawdzanie stanu technicznego, dziś podczas kontroli Inspekcji Transportu Drogowego nawet co piąty mikrobus nie przechodzi pobieżnego badania pozytywnie), podatkach (ilu kierowców ma etat, jak czę-sto zdarza im się nie zaksięgować biletu?), o komforcie pracy kie-rowców (ten jadący z Suchej Beskidzkiej oddycha spalinami przez cały dzień albo i przez wiele dni, co nie wpłynie korzystnie na jego zdrowie). Nie wspominając o weekendach, kiedy prawie nikt nie jeździ, w przeciwieństwie do kiedyś niezawodnych PKS-ów.Dlatego oburzenie na urzędników Zarządu Infrastruktury Komu-nalnej i Transportu, które spłynęło z wielu stron, jest co najmniej dziwne. Firmy mikrobusowe od dziesięciu lat unikają współpracy z miastem. Jak można więc uznawać za porażkę urzędników (a po-jawiły się takie głosy) to, że jakaś grupa ludzi nie chce respekto-wać przepisów? Mniej więcej dziesięć lat temu zaczęły się próby włączania mikrobusów do systemu miejskiej komunikacji. Szło jak krew z nosa – władze Krakowa zawsze zdawały sobie sprawę

dokończenie na str. 15

Po dekadzie sporów i szantaży władze krakowa wreszcie przenio-sły mikrobusy do odpowiednich punktów przesiadkowych. Jeśli przewoźnicy myślą, że to koniec zmian w ich biznesie, są w błę-dzie. to dopiero pierwszy krok do cywilizacji.

trZeBa PodkreślIć, że MI-kroBUSy Są PotrZeBne. Wy-PełnIaJą BoWIeM lUkI W ko-MUnIkaCJI ZBIoroWeJ, taM GdZIe ZanIedBały Ją WładZe SaMorZądoWe. Jednak nIe UPraWnIa to PrZeWoźnIkóW do ZaCHoWyWanIa SIę Jak śWIęte kroWy

transporttrzeciej ligi

Page 15: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 15z miasta

dokończenie ze str. 14

Dwa dni wypełnione panelami, warsztatami i wykładami z za-kresu marketingu, sponsoringu, PR i zarządzania w kulturze, znakomici prelegenci, m.in. Sławomir Idziak i Zuzanna Skalska – tak zapowiada się organizowana przez Krakowskie Biuro Festi-walowe konferencja Dźwigacze Kultury, która odbędzie się 4 i 5 października w Centrum Kongresowym ICE.Ideą dwudniowej konferencji jest przede wszystkim spotkanie osób zajmujących się organizacją wydarzeń kulturalnych oraz wspierających ich w tym partnerów: przedstawicieli instytucji kultury, agencji eventowych i biznesu. – Chcemy zwrócić się w stronę menedżerów, animatorów, biznesu i partnerów – ludzi, którzy zajmują się tworzeniem kultury oraz tych, którzy ją wspie-rają – by dzielić się z nimi swoimi doświadczeniami i zachęcić ich do zaprezentowania własnych – mówi Magdalena Łukasik, zastępczyni dyrektora Krakowskiego Biura Festiwalowego ds. marketingu.

4–5 października

konferencja dźwigacze kultury. nowe trendy w kulturze

Wykład inauguracyjny wygłosi Zuzanna Skalska, analityczka trendów, która poprowadzi także autorskie warsztaty podczas konferencji. Tematem obu spotkań będzie innowacja, rozumiana nie jako nowy produkt lub usługa, lecz kultura i struktura firmy, która wspiera rozwój i kreację. – Prezentacja, jaką wygłoszę podczas spotkania, dotyczy nas wszystkich zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Nastały burzliwe czasy, w których jedyną pewną rzeczą jest ciągła zmiana – mówi Zuzanna Skalska. – Opowiem o moich przemyśleniach popartych analizą i stałym monitorowa-niem większości branż przemysłu. Jest w niej dużo abstrakcji, ale czymże jest przyszłość, jak nie spekulatywną debatą wychodzącą poza granice dzisiejszych możliwości i zrozumienia – dodaje

Skalska. Wykład inauguracyjny będzie otwarty dla wszystkich uczestników konferencji Dźwigacze Kultury.Drugiego dnia uczestnicy konferencji będą mogli posłuchać wy-kładu Charlesa Landry’ego, autorytetu w kwestiach kreatywności miast, którego koncepcje zmieniły sposób myślenia o urbanistyce i zrównoważonym rozwoju. Wśród znakomitych prelegentów znajdziemy również wybitnego operatora i reżysera Sławomira Idziaka, który wraz z Arturem Wabikiem i Anką Letycją Walic-ką weźmie udział w panelu „Przemysły kreatywne a kultura”, poświęconym kulturotwórczym i ekonomicznym potencjałom przemysłów kreatywnych.W programie zaplanowano m.in.: warsztaty audience develop-ment, dyskusję na temat rewitalizacji przez sztukę, panele poświę-cone przemysłom kreatywnym, biznesowi w kulturze oraz idei smart city. Uczestnicy konferencji porozmawiają także o trendach i przemianach w kulturze, o tym, kim jest współczesny uczestnik wydarzeń kulturalnych i jak zmienia się jego postawa, o mieście jako ekosystemie kultury, a także o bezpieczeństwie odbiorców i mieszkańców podczas wielkich wydarzeń.

Koszt udziału w konferencji: 200 zł za udział w jednym dniu, 300 zł za udział w obydwu dniach. Rejestracja i program konferencji znajduje się na stronie www.dzwigaczekultury.pl.

Magda Wójcikfo

t. M

icha

ł Ram

us

Sławomir Idziak

z roli, jaką spełnia transport mikrobusami, nie podejmowały więc radykalnych kroków. Dzięki busom na ulicach Krakowa jest mniej samochodów, więcej pracowników może budować zamożność miasta.

Wyboista droga do cywilizacjiW sierpniu zrealizowany został ostatecznie mający kilka lat plan uporządkowania komunikacji mikrobusowej i wykorzystania ist-niejących w mieście dworców – jak choćby dworca na skrzyżowa-niu ulic Wielickiej i Powstańców. Koniec więc z „dworcem” busów przy ul. Ogrodowej. Wysypanym żwirem wbitym w błoto, nagim placem na niezabudowanej działce. Przystankiem bez niczego, bez ławek, wiat. Z paskudnymi rozkładami jazdy.Koniec z blokowaniem buspasa na Alejach Trzech Wieszczów przez kierowców zatrzymujących się na wysokości pasażera, a nie tak, by na przystanku zmieściło się, jak najwięcej innych pojaz-dów. To był popularny widok, szczególnie na przystanku przy pl. Inwalidów. To korzyść dla pasażerów komunikacji miejskiej, ale też dla pasażerów mikrobusów – choć będą musieli dobrać sobie przystanek, na którym najwygodniej będzie im wsiadać, skończy się ich szaleńcza bieganina i lęk o to, czy kierowca ich zauważy.I nie, to wcale nie za mało korzyści w stosunku do chaosu, którzy zapanował na krótko, gdy wprowadzano zmiany. Przekonamy się o tym już w ciągu najbliższych kilku miesięcy. To, co robi ZIKiT, to przerwanie błędnego koła. Pierwszy z kroków do wprowadze-nia normalności w transporcie podmiejskim.

Mało kto już pamięta, że kiedyś funkcję łysego placyku przy ul. Ogrodowej pełniły okolice Poczty Głównej. Zamieszanie, które wtedy tam panowało, przeniosło się na Ogrodową, ul. Starowiślna zyskała trochę oddechu i porządku, a tramwaje pod Pocztą Głów-ną straciły jedną z przeszkód. Podobnie będzie na Ogrodowej – i tam, gdy opadnie kurz emocji, większość z nas zauważy korzyści. Tylko że te korzyści niezbyt będą interesowały pasażerów busów.

Czas na współpracęCi, którzy korzystają z mikrobusów, odczują inne zalety zdecy-dowanych ruchów miejskich urzędników. Do tej pory wysiadali, gdzie chcieli, a teraz będą wysiadać niemal wyłącznie przy punk-tach przesiadkowych. To wcale nie oznacza pogorszenia sytuacji. Po pierwsze mikrobusy nie zatrzymywały się dotąd we wszystkich ważniejszych węzłach komunikacji miejskiej – teraz ich przystanki znajdują się przy każdym z takich węzłów. Po drugie większość pasażerów mikrobusów i tak musiała wsiadać do autobusów lub tramwajów, żeby kontynuować podróż po Krakowie.Owszem, będą tacy, którzy zostaną zmuszeni do kupienia biletu miejskiego, bo wcześniej wysiadali z mikrobusów w pobliżu swo-jego miejsca pracy. Być może wtedy zrozumieją też, że oczekiwa-nie władz Krakowa, by mikrobusy zostały włączone do miejskiego biletu, to nie jest zły pomysł. A taki powinien być następny krok władz Krakowa i władz wojewódzkich. Mieszkaniec Myślenic lub Dobczyc, Proszowic czy Skały mógłby na jednym bilecie zajechać na dworzec autobusowy (tam zatrzymuje się lwia część mikro-

busów) i jeśli będzie miał ochotę, wsiąść na rower miejski, albo zejść do tunelu tramwajowego i pojechać np. do Czyżyn, do pracy w jednym z biurowców. To tylko jeden z przykładów, bo jeśli dojdzie do pełnej współpracy między Kolejami Małopolskimi i władzami Krakowa, ten bilet może również działać na aglome-racyjnych liniach kolejowych.Jeszcze raz trzeba podkreślić, że mikrobusy są potrzebne. Wypeł-niają bowiem luki w komunikacji zbiorowej, tam gdzie zaniedbały ją władze samorządowe. Jednak nie uprawnia to przewoźników do zachowywania się jak święte krowy. Nie są nimi i będą musieli się dostosowywać do rzeczywistości. Kiedy pociąg z Wadowic, po remontach torów, zacznie jeździć do Krakowa w 50 minut, opłacalność kursów mikrobusami na tej trasie spadnie radykalnie i będą służyć do przejazdów między sołectwami. Kiedy po wiel-kiej przebudowie torów kolejowych w centrum Krakowa pociągi z Wieliczki zaczną odjeżdżać co 15 minut, wpychanie się jadącym ze wschodu mikrobusem do centrum miasta straci sens. Warto więc już dziś rozpocząć współpracę z samorządowcami, miastem i województwem – być może będą dbali o mikrobusy tak jak o inne środki transportu regionalnego.

Bartosz Piłat

Page 16: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl16 siestawww.whatsupmagazine.pl20 siesta

Lanckorona przyzwyczajona jest do tłumów. Ale wystarczy tu przyjechać w któreś powszednie popołudnie lub wczesnym rankiem w weekend. I odetchnąć głęboko świeżym powie-trzem. To najbliższy Krakowa naprawdę wart zachodu haust.Zapach świeżo wypieczonego chleba miesza się z  rześkim powietrzem i wonią drewna starego domu. Niektóre ściany pobielono, kilka zostawiono w surowych belach, jeszcze inne pomalowano lakierem. Kilka zapętlonych, wąskich uliczek. Ma-leńki ryneczek, skąd blisko w każdy zakątek. Zieleń wyzierająca z przydomowych ogródków, wygrzewające się na przyzbie koty, cicho jak makiem zasiał.Lanckorona. „Malownicza”, „urokliwa”, „romantyczna” – tych określeń wsi oddalonej o 36 km od Krakowa i 7 km od Kalwarii Ze-brzydowskiej na miejscu nie chce się już słuchać. Tak, Lanckorona jest malownicza, bo otoczona zielonymi wzgórzami i namalowana jakby od niechcenia na kartce papieru. Tak, jest urokliwa, bo w jej cichej atmosferze można zatopić się na długie godziny. Tak, bywa romantyczna: jeśli znudziło się wam randkowanie na krakowskich Plantach czy w Ogrodzie Botanicznym, jedźcie do Lanckorony, aby pochodzić za rękę w ciszy, spokoju i towarzystwie podobnych sobie miłosnych zatraceńców.

Pochyły rynekAby wjechać na sam szczyt Lanckorony, trzeba się troszkę nabie-dzić. Dróg jest kilka, każda wspina się na lanckorońskie wzgórze, okrąża je pierścieniem trafiając wraz z nami w magiczny sposób w czuły, centralny punkt. Siedząc na nachylonym pod kątem 9,5 stopnia rynku nad filiżanką kawy narzekać można tylko na to, że centrum wsi tak mocno zastawiono samochodami (najczęściej spoza regionu). Humor poprawia spacer sąsiednimi uliczkami i wypatrywanie niewidocznych wcześniej pejzaży (m.in. dalekiej grani Tatr czy masywu Babiej Góry) oraz detali (rzeźbione deko-

Oblicza Lanckorony

racje na domach, kwiaty wystawiające ciekawie głowy zza płotów, wiszące w obejściach obrazy czy drobne rzeźby – podarunki od tworzących tu artystów). W dolnej części rynku można pójść na zakupy: zaopatrzyć się w rozmaite produkty regionalne czy bibeloty (jest muzeum regionalne oraz sklep z lanckorońskimi miodami, dżemem, ceramiką i koronkami).Furorę robi jedyna we wsi piekarnia pana Rafała Siwka przy ul. Świętokrzyskiej. Od 1925 roku przekazuje się tu z ojca na syna tradycje wypieku chleba, bułek i ciast. Tutejsze pieczywo wypieka się zgodnie z starymi recepturami, nie dodaje się żadnych kon-serwantów czy polepszaczy, a gorące bochenki wyjmuje wprost z ceramicznego pieca opalanego drewnem. Ręcznie mieszane ciasto zamienia się w czarodziejski sposób w chleb z grubą, wy-pieczoną skórką. Każdego dnia, głównie wieczorami, po pachnące chleby, chałki, obwarzanki ustawia się kolejka chętnych.

fot.

Pio

tr B

anas

ik

Inne obliczaLanckorona ma też nowe oblicze. Na jednym z jej krańców, skąd rozpościera się wspaniała panorama okolicy, wybudowano nie-dawno kompleks ekologicznych domów. Choć wielu spacerują-cych już je mebluje w myślach i zachwyca się ich fantastycznym designem i położeniem, tak naprawdę to domki dla poszkodowa-nych przez osuwiska w 2010 roku. Do dziś ich projektanci (JEMS Architekci) zdobywają za nie nagrody i uznanie.Nie wszyscy kojarzą jedną z najsłynniejszych wsi południa Polski z zamkiem, a właściwie jego zdobiącymi szczyt Góry Lanckoroń-skiej ruinami (rekomendujemy widok!). Lanckorona ma swoje tematyczne ulice: Aleję Zakochanych czy Aleję Cichych Szeptów. Ma również jeden z najstarszych prywatnych pensjonatów w Pol-sce, czyli nobliwą willę „Tadeusz” (czynną od 1924 roku), położoną nieco na uboczu, w lesie.Przez lata Lanckorona dorobiła się etykietki ukochanego miejsca wypoczynku malarzy i pisarzy, którzy podobnie jak w Kazimie-rzu Dolnym szukają tu natchnienia i wytchnienia. Miejscowość cieszy się ogromną popularnością, głównie wśród mieszkańców Krakowa oraz Górnego Śląska. W sezonie trudno tu znaleźć wolne od urlopowiczów miejsce. Kogo tu nie spotkasz: swego czasu Andrzeja Wajdę, Adama Hanuszkiewicza czy Marka Grechutę, a dziś Zofię Kucównę, Wojciecha Pszoniaka, Jerzego Radziwiłowi-cza czy Jerzego Trelę. Idealny więc adres na weekendowy wypad za Kraków. Tym ciekawszy, że pełen imprez cyklicznych, takich jak Jarmark Wielkanocny, Jarmark Świętojański czy Anioł w mia-steczku (głównym tematem są anioły wkradające się w naszą codzienność pod rozmaitymi postaciami).Zaś na co dzień Lanckorona to leniwe, malownicze małopolskie miasteczko.

Rafał Romanowski

fot.

Pio

tr B

anas

ik

dojazd do Lanckoronyjest banal-nie prosty

Trzeba wyjechać z miasta popularną zakopianką (DK7) i pruć nią (ostrożnie) aż do Głogoczowa. Tam skręcamy łagodnie w prawo na DK52, czyli w kierunku na Bielsko- -Białą. Po kilkunastu kilometrach, w miejscowości Brody, mamy pierwszą szansę, aby odbić w kierunku wzgórza Lanckorony. Po chwili (po wjeździe do Kalwarii) szansa druga. Łącznie dojazd z centrum Krakowa powinien nam zająć około 45 minut. Przy okazji warto odwiedzić Kalwarię Zebrzydowską i Wadowice: Kalwaria Lanckorona oddalone są od siebie o parę kilometrów, dystans do Wadowic wynosi ok. 20 km

Page 17: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 17wokół stołuwww.whatsupmagazine.pl20 siesta

Lanckorona przyzwyczajona jest do tłumów. Ale wystarczy tu przyjechać w któreś powszednie popołudnie lub wczesnym rankiem w weekend. I odetchnąć głęboko świeżym powie-trzem. To najbliższy Krakowa naprawdę wart zachodu haust.Zapach świeżo wypieczonego chleba miesza się z  rześkim powietrzem i wonią drewna starego domu. Niektóre ściany pobielono, kilka zostawiono w surowych belach, jeszcze inne pomalowano lakierem. Kilka zapętlonych, wąskich uliczek. Ma-leńki ryneczek, skąd blisko w każdy zakątek. Zieleń wyzierająca z przydomowych ogródków, wygrzewające się na przyzbie koty, cicho jak makiem zasiał.Lanckorona. „Malownicza”, „urokliwa”, „romantyczna” – tych określeń wsi oddalonej o 36 km od Krakowa i 7 km od Kalwarii Ze-brzydowskiej na miejscu nie chce się już słuchać. Tak, Lanckorona jest malownicza, bo otoczona zielonymi wzgórzami i namalowana jakby od niechcenia na kartce papieru. Tak, jest urokliwa, bo w jej cichej atmosferze można zatopić się na długie godziny. Tak, bywa romantyczna: jeśli znudziło się wam randkowanie na krakowskich Plantach czy w Ogrodzie Botanicznym, jedźcie do Lanckorony, aby pochodzić za rękę w ciszy, spokoju i towarzystwie podobnych sobie miłosnych zatraceńców.

Pochyły rynekAby wjechać na sam szczyt Lanckorony, trzeba się troszkę nabie-dzić. Dróg jest kilka, każda wspina się na lanckorońskie wzgórze, okrąża je pierścieniem trafiając wraz z nami w magiczny sposób w czuły, centralny punkt. Siedząc na nachylonym pod kątem 9,5 stopnia rynku nad filiżanką kawy narzekać można tylko na to, że centrum wsi tak mocno zastawiono samochodami (najczęściej spoza regionu). Humor poprawia spacer sąsiednimi uliczkami i wypatrywanie niewidocznych wcześniej pejzaży (m.in. dalekiej grani Tatr czy masywu Babiej Góry) oraz detali (rzeźbione deko-

Oblicza Lanckorony

racje na domach, kwiaty wystawiające ciekawie głowy zza płotów, wiszące w obejściach obrazy czy drobne rzeźby – podarunki od tworzących tu artystów). W dolnej części rynku można pójść na zakupy: zaopatrzyć się w rozmaite produkty regionalne czy bibeloty (jest muzeum regionalne oraz sklep z lanckorońskimi miodami, dżemem, ceramiką i koronkami).Furorę robi jedyna we wsi piekarnia pana Rafała Siwka przy ul. Świętokrzyskiej. Od 1925 roku przekazuje się tu z ojca na syna tradycje wypieku chleba, bułek i ciast. Tutejsze pieczywo wypieka się zgodnie z starymi recepturami, nie dodaje się żadnych kon-serwantów czy polepszaczy, a gorące bochenki wyjmuje wprost z ceramicznego pieca opalanego drewnem. Ręcznie mieszane ciasto zamienia się w czarodziejski sposób w chleb z grubą, wy-pieczoną skórką. Każdego dnia, głównie wieczorami, po pachnące chleby, chałki, obwarzanki ustawia się kolejka chętnych.

fot.

Pio

tr B

anas

ik

Inne obliczaLanckorona ma też nowe oblicze. Na jednym z jej krańców, skąd rozpościera się wspaniała panorama okolicy, wybudowano nie-dawno kompleks ekologicznych domów. Choć wielu spacerują-cych już je mebluje w myślach i zachwyca się ich fantastycznym designem i położeniem, tak naprawdę to domki dla poszkodowa-nych przez osuwiska w 2010 roku. Do dziś ich projektanci (JEMS Architekci) zdobywają za nie nagrody i uznanie.Nie wszyscy kojarzą jedną z najsłynniejszych wsi południa Polski z zamkiem, a właściwie jego zdobiącymi szczyt Góry Lanckoroń-skiej ruinami (rekomendujemy widok!). Lanckorona ma swoje tematyczne ulice: Aleję Zakochanych czy Aleję Cichych Szeptów. Ma również jeden z najstarszych prywatnych pensjonatów w Pol-sce, czyli nobliwą willę „Tadeusz” (czynną od 1924 roku), położoną nieco na uboczu, w lesie.Przez lata Lanckorona dorobiła się etykietki ukochanego miejsca wypoczynku malarzy i pisarzy, którzy podobnie jak w Kazimie-rzu Dolnym szukają tu natchnienia i wytchnienia. Miejscowość cieszy się ogromną popularnością, głównie wśród mieszkańców Krakowa oraz Górnego Śląska. W sezonie trudno tu znaleźć wolne od urlopowiczów miejsce. Kogo tu nie spotkasz: swego czasu Andrzeja Wajdę, Adama Hanuszkiewicza czy Marka Grechutę, a dziś Zofię Kucównę, Wojciecha Pszoniaka, Jerzego Radziwiłowi-cza czy Jerzego Trelę. Idealny więc adres na weekendowy wypad za Kraków. Tym ciekawszy, że pełen imprez cyklicznych, takich jak Jarmark Wielkanocny, Jarmark Świętojański czy Anioł w mia-steczku (głównym tematem są anioły wkradające się w naszą codzienność pod rozmaitymi postaciami).Zaś na co dzień Lanckorona to leniwe, malownicze małopolskie miasteczko.

Rafał Romanowski

fot.

Pio

tr B

anas

ik

dojazd do Lanckoronyjest banal-nie prosty

Trzeba wyjechać z miasta popularną zakopianką (DK7) i pruć nią (ostrożnie) aż do Głogoczowa. Tam skręcamy łagodnie w prawo na DK52, czyli w kierunku na Bielsko- -Białą. Po kilkunastu kilometrach, w miejscowości Brody, mamy pierwszą szansę, aby odbić w kierunku wzgórza Lanckorony. Po chwili (po wjeździe do Kalwarii) szansa druga. Łącznie dojazd z centrum Krakowa powinien nam zająć około 45 minut. Przy okazji warto odwiedzić Kalwarię Zebrzydowską i Wadowice: Kalwaria Lanckorona oddalone są od siebie o parę kilometrów, dystans do Wadowic wynosi ok. 20 km

Początkiem sierpnia Jacek Dehnel, który z lubością wyszukuje wszelkie absurdy, opisał na Facebooku, jak dostał zaproszenie do zostania współautorem książki kulinarnej, która miałaby zbierać przepisy od różnych pisarzy. Nic w tym niezwykłego, ale do zaproszenia dołączono przykładowy przepis pochodzący rzekomo z czasów Wikingów: na ruskie pierogi. Z tego przepisu „dowiadujemy się, że ruskie pierogi powstały na Rusi Czerwonej, dalej leci garść dat z X i XI wieku – a zaczyna się od słów: Skład-niki. Farsz: 1 kg ziemniaków...”. Wpis Dehnela nie tylko pokazuje, że teraz książki piszą wszyscy i o wszystkim, ale i to, jak mało wiemy o polskiej tradycji kulinarnej.Pierwszym znanym z imienia i nazwiska Europejczykiem, który na własne oczy zobaczył ziemniaki, a miało to miejsce w An-dach w 1537 roku, był Juan de Castellos. Nazwał je „turmas de tierra”, czyli trufle. W szesnastowiecznych Włoszech trufla miała w wymowie formę „tartuffel”, skąd już niedaleko do niemieckich „Kartoffel”. W Hiszpanii ziemniak zachował nazwę wywodzącą się z inkaskiego patata. We Francji zwany jest patate, a często także pomme de terre, czyli jabłko ziemi.Do Europy ziemniaki trafiły 17 lat później. Nie cieszyły się jednak popularnością. Przypisywano im szkodliwe właściwości, m.in. wywoływanie wysokiej gorączki. Zanim stały się pokarmem bie-doty, zostały rośliną ozdobną lubianą przez dostojników na dwo-rze papieskim, którzy ozdabiali swój strój delikatnymi kwiatami ziemniaka. Nie będę się jednak rozpisywać o losach ziemniaka w Europie, a skupię się na tym, jak trafiły na ziemie polskie.Zanim ziemniaki zagościły na dobre na polskim stole, popular-na była inna bulwa, czyli modny ostatnio topinambur. Przepisy na niego można znaleźć w pierwszej polskiej książce kucharskiej, „Compendium ferculorum” z 1682 roku (co ciekawe, występuje w niej też przepis na tartuffle pieczone w popiele). Trzeba jed-nak zaznaczyć, że pierwsza polska książka kucharska dotyczy wykwintnej kuchni dworskiej, która skrajnie różniła się od tego, co jedzono powszechnie. Kuchnia nie była w tamtych czasach tak demokratyczna jak obecnie.Tak jak Bona miała przywieźć do Polski włoszczyznę, tak za ziem-niaki odpowiedzialny jest podobno Jan III Sobieski. Miał on pod-czas wyprawy wiedeńskiej przesłać królowej Marysieńce ziem-niaki jako osobliwość ogrodów cesarskich w Wiedniu. Królewski ogrodnik posadził je w Wilanowie, a zaserwowane na królewskich

przyjęciach wkrótce stały się modne jako egzotyczna jarzyna. Jest to oczywiście ciekawsza do opowiadania historia, niż powoływa-nie się na anonimowego wrocławskiego aptekarza, który uprawiał ziemniaki już w 1587 roku.Droga ziemniaka z dworskich przyjęć do przydrożnych karczm była jednak dość długa. Polski historyk Jędrzej Kitowicz w swoim „Opisie obyczajów za panowa-nia Augusta III” pisał: „Długo Polacy brzydzili się kartoflami, mieli je za szkodliwe zdrowiu, a nawet niektórzy księża wma-wiali w lud prosty takową opi-nię, nie żeby jej sami dawali wiarę, ale żeby ludzie przywyk-nąwszy niemieckim smakiem do kartofli, mąki z  nich jak tamci nie robili i za pszenną nie przedawali, przez co by po-trzebującym mąki przez się pszennej do ofiary ołtarzo-wej, mąką kartoflową, choćby i z pszenną zmieszaną, zawód świętokradzki czynili”. Nic jed-nak nie było w stanie osłabić popularności niepozornych bulw, gdy nauczyliśmy się przerabiać je na alkohol.Jeżeli kochacie ziemniaki, macie szansę pogłębić swoją miłość (i wiedzę). Przez trzy wrześniowe dni będzie moż-na poznać kilka nowych jego oblicz. Najpierw, 15 września, w  restauracji Filipa 18 od-będzie się kolacja – hołd dla ziemniaka. Szef kuchni Marcin Sołtys przygotuje m.in. wędzo-

ne ziemniaki z matiasem i śmietaną. W sobotę 16 września Prze-mek Błaszczyk poprowadzi warsztaty kulinarne dla ziemniako-żerców. A to dopiero rozgrzewka! W niedzielę nastąpi kumulacja ziemniaczanych radości – na Starym Kleparzu odbędzie się Małe Najedzeni Fest! Po ziemniaki (godz. 11–17). Wystawcy przygotują potrawy z ziemniaków – na słodko i słono.Szczegóły: najedzenifest.pl.

Magda Wójcik

Kalendarium kulinarne9 września, godz. 12‒22Druga edycja Cracow Whisky Festival odbę-dzie się w Starej Zajezdni przy ul. św. Waw-rzyńca. Cena biletów: 69‒299 zł. Szczegóły: cracowwhiskyfestival.pl.

9‒10 wrześniaOstatni w  tym sezonie Street Food Polska Festival, czyli zlot foodtrucków pod Galerią Kazimierz.

15‒17 wrześniaMałe Najedzeni Fest! Po ziemniaki, czyli kola-cja, warsztaty i niedzielny festiwal. Szczegóły w tekście powyżej i na najedzenifest.pl.

28 września, godz. 19Kolejna Tajemnicza Degustacja, czyli kolacja z dobrym jedzeniem i winem w nietuzinko-wym miejscu. Cena: 120 zł. Zapisy: [email protected].

29 września, godz. 19Ostatni piątek września zapowiada się świet-nie: w restauracji Filipa 18 odbędzie się sze-ściodaniowa kolacja degustacyjna połączona z paringiem koniaku i brandy. Rezerwacje: 12 300 30 30 i [email protected]. Cena: 129 zł.

30 wrześniaWracają warsztaty kulinarne prowadzone przez Bartka Kieżuna/Krakowskiego Maka-roniarza. Nowa lokalizacja – Magazyn Wina przy ul. Konopnickiej 28 – pozwala przypusz-czać, że nowy semestr będzie jeszcze bardziej szampański niż poprzedni. Informacje, zapisy: [email protected].

30 września – 1 październikaIV Małopolskie Targi Żywności, Zasmakuj z UR – czyli kameralny targ, na którym można znaleźć sporo lokalnych producentów.

Weekendy we wrześniuPiknik Krakowski oswaja kolejne miejskie przestrzenie. We wrześniu soboty będzie można sielsko spędzać na Plantach, a nie-dziele w parku Kościuszki. Zawsze od godz. 10 do 16. W programie sporo aktywności dla dzieci i dorosłych.Małopolski Smak tym razem odbędzie się we wrześniu. Za nami już pierwsza impreza w Skawinie, 9 września smakołyków z regionu będzie można spróbować w Chrzanowie, ty-dzień później w Tarnowie. 24 września stoiska staną na krakowskim pl. Wolnica, a w pierwszą niedzielę października cykl zwieńczy impreza w Nowym Targu.

Bulwa mać! czyli ziemniak nasz polskiZałożę się, że gdyby zapytać was o najbardziej polskie warzywo, co najmniej połowa z was rzuciłaby bez wahania: ziemniak! Mielibyście rację, ale tylko w odniesieniu do obecnej kuchni polskiej. Ziemniak nad Wisłą to stosunkowo świeży lokator.

Page 18: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

www.whatsupmagazine.pl18 siedem uciech głównych

26 września – 1 października

Sacrum Profanum. Wejdź do strefy dyskomfortu!„Jeśli oczekujesz muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej, nie szukaj jej na Sacrum Profa-num” – zaznaczają organizatorzy i zapraszają w tym roku do strefy dyskomfortu.„Festiwal jest krótszy, sześciodniowy, ale w po-równaniu do zeszłego roku dwukrotnie bogatszy pod względem liczby koncertów. Na inaugurację i dni weekendowe zaplanowaliśmy po cztery koncerty, na pozostałe – po dwa. Wszystkim żądnym intensywności i festiwalowego święto-wania proponujemy w sumie dwadzieścia kon-certów” – zapowiada kurator festiwalu Krzysz-tof Pietraszewski i zachęca, by podjąć wyzwanie i wziąć udział w kilkugodzinnych koncertach medytacyjnych albo wysłuchać godzinnych kompozycji minimalistycznych.

będą interpretować Dedalus i Muzzix Ensemble, Cabaret Contemporain, Raphael Rogiński i Na-talia Przybysz oraz zaproszeni do współpracy muzycy ze Słowenii. Julius Eastman, bohater drugiego muzycznego hołdu, zostanie nam przedstawiony m.in. przez swoich przyjaciół – Petra Kotika i Josepha Kuberę, z kolei jego kompozycje wykonają S.E.M. Ensemble, Arditti Quartet oraz Apartment House.Inauguracja tegorocznego Sacrum Profanum bę-dzie wyjątkowa. Koncert „Four by two” to czte-ry duety. Najpierw Lubomyr Melnyk i Melvyn Poore – najszybszy pianista na świecie i twór-ca continous music z niezwykłym tubistą Mu-sikfabrik – wykonają kompozycję „The Voice of Trees”. Później Murcof (Fernando Corona) i pianistka Vanessa Wagner zaprezentują wła-sne wersje utworów Johna Cage’a, Arvo Pärta, Györgya Ligetiego oraz Mortona Feldmana. Z kolei Małgorzata Walentynowicz i Frauke Al-bert odsłonią zmysłowe i erotyczne aspekty mu-zyki nowej w utworach m.in. Laurie Anderson, Johannesa Kreidlera i Jennifer Walshe. Na ko-niec posłuchamy kompozycji poruszających się

16–17 września

Zajrzyj do Huty!ostatni weekend astronomicznego lata war-to spędzić w nowej Hucie: w poznawaniu tej części krakowa pomoże Muzeum Historyczne Miasta krakowa – oddział dzieje nowej Huty oraz blisko trzydziestu innych organizatorów Zajrzyj do Huty.Nową Hutę zaprezentują muzea, domy kultury, biblioteki, stowarzyszenia, a także Teatr Ludowy i… Oczyszczalnia Ścieków Kujawy. – Otworzymy dla was miejsca tak tajemnicze, że niedostępne na co dzień. Odtajnimy sekrety sprzed wieków, które skrywają dworki i pałace na obrzeżach No-wej Huty – zapowiadają organizatorzy. Zwiedzić będzie można krakowski oddział ArcelorMittal oraz budynek „Z” Centrum Administracyjnego dawnego kombinatu (zapisy!). PRL-owskich kli-matów poszukać w kawiarni Centrum, C-2 Połu-dnie Cafe czy sklepie Szpeje w Muzeum PRL-u. W Mogile po zwiedzeniu opactwa oo. Cyster-sów oraz drewnianego kościoła św. Bartłomieja odpocząć w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym „Wisła”. Indywidualnie, rodzinnie czy w druży-nie (gry terenowe) przemierzyć Hutę wzdłuż i wszerz, poznając ją z perspektywy piechura, z okien autobusu, a nawet z kajaka (spływ Dłub-nią). Wśród tegorocznych atrakcji są propozycje turystyczne (spacery i wycieczki) i kulturalne (koncerty, wystawy, spektakle, filmy i spotkania) oraz warsztaty i zabawy dla dzieci. A dla znużo-nych – relaks przy grillu! Program znajdziecie na stronach MHK. Zapisy już ruszyły!

16 i 17 oraz 30 września

Kiermash i EkotykiPo przerwie wakacyjnej wracają lubiane im-prezy, na których można zrobić zakupy i zmi-trężyć solidną część weekendu.W połowie września wraca Kiermash, tym razem pod hasłem Jesień w Muzeum (16 i 17 września, godz. 11–19, Muzeum Inżynierii Miejskiej w Kra-kowie). Jak zwykle na tej imprezie znaleźć będzie można sporo ciuchów i dodatków spod igieł polskich projektantów, a także przedmioty co-dziennego użytku. Obowiązkowe targi dla osób, które lubią wiedzieć, skąd pochodzi ich ubranie albo torebka, a nie przepadają za robieniem zakupów przez Internet.Dwa tygodnie później w Forum Przestrzenie (30 września, godz. 11–18, ul. Konopnickiej 28) odbędzie się kolejna już edycja Ekotyków, czyli targów naturalnych kosmetyków. Wśród wy-stawców pojawią się zarówno mali polscy pro-ducenci, jak i firmy dystrybuujące kosmetyki pochodzące np. z Tajlandii.

23 września – 1 października

Dzieci do kin!4. Festiwal Filmowy kino dzieci w tym roku odbywa się pod hasłem „Pora na ciekawość”. Festiwal zagości w 20 miastach. W programie aż 100 filmów pełno- i krótkometrażowych.Nowościami w  tegorocznym programie są dwie sekcje – Kino Dzieci z nosem w książkach i Odkrycia. W ramach tej pierwszej zobaczyć będzie można wybór adaptacji znanych pozycji literatury dla najmłodszych, zarówno współ-czesnych, jak i klasycznych. Nie zabraknie też spotkań z autorami i wspólnego czytania. Z ko-lei Odkrycia to sekcja, która powstała z myślą o pokazywaniu wyjątkowych i poruszających filmów z całego świata, które mają skłaniać do dyskusji. Znajdą się w niej zarówno pełnometra-żowe animacje, dokumenty, jak i filmy aktorskie o szczególnych walorach artystycznych.W zeszłym roku podziwialiśmy filmową panora-mę Francji. W tym odkryjemy, że Czechy w ki-nowym repertuarze dla dzieci mają nie tylko opowieści o Kreciku. W tej sekcji znajdą się kla-syki krótkometrażowej animacji oraz pełnome-trażowe fabuły. Projekcjom będą towarzyszyły warsztaty, pokazy i spotkania.W sekcji Panorama będzie można jeszcze raz zobaczyć zeszłorocznych laureatów na wielkim ekranie oraz zapoznać się z najnowszymi filma-mi dla młodych widzów, które gościły w polskich i europejskich kinach.W Krakowie festiwal będzie gościł w Kinie Pod Baranami, Mikro i Agrafce.

poza gatunkami Bartka Wąsika z Kwadrofonik i pracującej gło-sem Barbary Kingi Majewskiej.Publiczność Sacrum Profanum będzie mogła przyjrzeć się ru-muńskiemu spektralizmowi spod znaku najznakomitszych przedstawicieli nurtu, Horațiu Rădulescui i  Iancu Dumitre-scu, w  wykonaniu Hyperion Ensemble (30 września). Wraz z rumuńskim zespołem przez brzmienie będą płynąć Ste-phen O’Malley i Oren Ambar-chi, których razem z ONCEIM będzie można posłuchać także podczas koncertu „Drone” (28 września).Program festiwalu stawia słuchaczom szereg pytań.

Ile mamy cierpliwości? Czy nadmiar może szkodzić? Odpowiedzi poszuka Quiet Music Ensemble, wykonując utwory Davida Toopa, Alvina Luciera, Jennifer Walshe, Pauline Oli-veros i Rishina Singha. Co to jest i czy w ogó-le istnieje Post Indie Classical? Dowiemy się w 30 września, za sprawą prapremierowych wykonań twórców Spółdzielni Muzycznej. Jak brzmi wczesna polska elektronika w 2017 roku? Na to pytanie będzie odpowiadać sam Tomasz Stańko, który wykona powstały w Studio Eks-perymentalnym Polskiego Radia utwór „Serial” oraz zaimprowizuje do elektronicznych kompo-zycji Eugeniusza Rudnika i Tomasza Sikorskiego (1 października). Podczas tego samego koncertu, „Muzyczka/Samotność dźwięków”, muzycy mło-dego pokolenia zmierzą się z twórczością Hen-ryka Mikołaja Góreckiego. Najmłodsi słuchacze mają do wyboru Efter/Sóley/DMK/AsiKIDS (30 września) i koncert-operę „Dragon-zoo” z muzy-ką Juliana Skara (1 października). Na zakończe-nie festiwalu, w niedzielę 1 października, dzięki muzykom z Bamako, stolicy Mali, usłyszymy „In C Mali”, który wykonają wraz ze specjalnymi gośćmi z Polski.Na Festiwal Sacrum Profanum zapraszają Miasto Kraków i Krakowskie Biuro Festiwalowe. Więcej o festiwalu: sacrumprofanum.com.

Tym, którzy preferują krótsze formy, poleca mu-zyczne hołdy. Pierwszy dla Moondoga – niewi-domego muzyka i kapitalnego kompozytora, który spędził 30 lat na ulicach Manhattanu, na-grywając utwory z pogranicza muzyki poważnej i jazzu. Jeżeli jeszcze go nie znacie, posłuchajcie na YT „Bird’s lament”, przejdźcie płynnie do „All is loneliness”, a potem zatońcie w odsłuchiwa-niu całych albumów. Kompozycje Moondoga

Juliu

s Eas

tman

, fot

. And

rew

Rot

h

Page 19: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

Wrzesień 2017 19siedem uciech głównych

5 września – 7 stycznia

Historia zdrowia w pigułceWystawa „Szlachetne zdrowie – ziołolecz-nictwo i medycyna” zaprezentuje starodruki z kolekcji Muzeum narodowego w krakowie dotyczące problematyki zdrowia człowieka.W Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego (ul. Piłsudskiego 12) zobaczymy 80 ksiąg od końca XV po I połowę XIX w., a także wybór 20 map i planów, opublikowanych od XVIII w. do lat 30. XX w., również nawiązujących do tematyki me-dycznej. Obiekty pozwalają prześledzić historię medycyny w Europie, ale także odkrywają jej mroczne, pełne przesądów sekrety od staro-żytności aż do końca XVIII w. Autorzy tych dzieł sięgali bowiem do wiedzy medycznej antycznej Grecji i Rzymu oraz starożytnego Egiptu.

Poleca Marynia Gierat

Wrzesień w Kinie Pod Baranamitrwające przez całe wakacje letnie tanie ki-nobranie to zawsze okazja do nadrobienia filmowych zaległości. Po dwóch miesiącach i 170 filmach czas na nowy kinowy sezon.Zaczynamy mocnym uderzeniem – premierą nagrodzonego w Cannes filmu Sofii Coppoli „Na pokuszenie” (1.09). Stylowy thriller o sile kobiet z Nicole Kidman i Colinem Farrellem w rolach głównych. Coppola jest dopiero drugą kobietą w historii festiwalu, która odebrała nagrodę za najlepszą reżyserię. Kolejnym tytułem prosto z Cannes jest uhonorowany Złotą Palmą „The Square” (15.09), satyra na świat sztuki współcze-snej w reżyserii Rubena Östlunda, autora „Tury-sty”. Kolejna ważna premiera września to „Ptaki śpiewają w Kigali” Joanny Kos-Krauze i zmarłego trzy lata temu Krzysztofa Krauze (22.09). Pro-jekt, nad którym twórcy pracowali wiele lat, został nagrodzony za role aktorskie (Jowita Budnik i rwandyjska aktorka Eliane Umuhire) na festiwalu w Karlowych Warach. Przejmująca, nakreślona delikatną kreską historia o dziewczy-nie z Rwandy, która szuka schronienia w Polsce. Koniecznie do zobaczenia.

10–24 września

Genius Loci: 9 prapremier, 11 wydarzeńFestiwal Genius loci to przedsięwzięcie, w ramach którego teatr wychodzi poza swe mury, poszukuje nowych przestrzeni i no-wych odbiorców.– W czasie Festiwalu Genius Loci teatr stanie się medium dla „ducha miejsca”; miejsca, w które wkracza. To duże wyzwanie i wezwanie do dia-logu społecznego, do redefinicji wielu krakow-skich i małopolskich stereotypów, samoocen, tożsamościowych mitów, zbiorowych snów, fantasmagorii i funkcjonujących w obiegowej świadomości opiniotwórczych tendencji – za-chęca do udziału Bartosz Szydłowski, kurator programu artystycznego w Teatrze im. Słowac-kiego i pomysłodawca festiwalu. Instalacja Ja-kuba Skrzywanka „Live the city//Leave the city” na placu Szczepańskim w Krakowie wciągnie nas do multimedialnego teatru miejskiego. Krzysz-tof Garbaczewski opowie o ostatnim rycerzu i pierwszym obywatelu w krajach słowiańskich: Tadeuszu Kościuszce. Historię chorób toczą-cych Kraków i ich związków ze sztuką w nie-codziennych wnętrzach Instytutu Patomorfo-

Wśród starych ksiąg znalazły się herbarze, czyli dawne zielniki opisujące rośliny o leczniczych właściwościach, poradniki farmaceutyczne i medyczne oraz kalendarze z poradami zdro-wotnymi, farmakopee zawierające spisy leków, dzieła dotyczące farmacji i medycyny, podręcz-niki i opracowania naukowe anatomii, chirurgii, okulistyki czy położnictwa, które są dowodem rozwoju nauk medycznych. Na kartach starych ksiąg odnajdujemy również podobizny dawnych sławnych lekarzy, wnętrze sali szpitalnej i ap-teki, pacjentów i medyków podczas zabiegów, narzędzia chirurgiczne, magiczne talizmany, kosmogram przedstawiający oddziaływanie położenia planet na stan zdrowia człowieka, wizerunki boskich starożytnych opiekunów sztuki lekarskiej, a także jej świętych katolic-kich patronów.

logii pokaże Katarzyna Kalwat. W podziemia cerkwi przy Szpitalnej widzów zabierze mło-da reżyserka Anna Popiel, żeby opowiedzieć o dwoistej naturze człowieka i twórcy – Jerzego Nowosielskiego. Oczami pijanych angielskich turystów na barce Nimfa na Wiśle spróbuje na nas spojrzeć Piotr Ratajczak. W lustrze „Rej-su”, kultowego filmu z końca lat 60., zobaczy-my siebie dzisiaj dzięki inscenizacji Bartosza Szydłowskiego, który na Dużą Scenę Teatru im. Słowackiego zaprosił amatorów, a Tomasz Cymerman przewrotnie zapyta, czy Kossakow-ski myśliwy na koniu z naturą w tle mógłby być kobietą. Wyjątkowo zapowiadają się także wy-darzenia poza Krakowem – w Jaskini Maszyckiej o tajemniczej zbrodni sprzed 18 tys. lat opowie Marcin Wierzchowski; o to, dlaczego doszło do rzezi polsko-polskiej w czasie rabacji galicyjskiej zapyta w Miasteczku Galicyjskim w Nowym Są-czu Jakub Roszkowski, a bohatersko-zbrodniczą mitologię Józefa Kurasia „Ognia” zbada Wojtek Klemm w plenerowym spektaklu w Zakopanem.Bilety na przedstawienia festiwalowe są w wy-jątkowo atrakcyjnej cenie 10 zł (przedsprzedaż), do Jaskini Maszyckiej organizatorzy zapewniają bezpłatny dojazd.

Zebrała: Magda Wójcik

fot.

Grz

egor

z Mar

t

Narodowe czytanie

„Rejsu”

pokazy: 10, 16, 17 września, godz. 19, Duża Scena Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie

Mie

dzio

ryt z

tom

u za

wie

rają

cego

ilus

trac

je d

o w

ielk

iej E

ncyk

lope

dii F

ranc

uski

ej, w

ydan

ego

w 1

763

r.

Kolo

row

any

drze

wor

yt z

pier

wsz

ego

podr

ęczn

ika

okul

istyk

i G. B

artis

cha,

wyd

aneg

o w

158

3 r.

Page 20: What's Up Magazine | pierwszy dla outsourcingu i korporacjiwhatsupmagazine.pl/wp-content/uploads/2017/09/W25rev9... · 2017-09-04 · tant Agile&Quality, obecnie scrum master i agile

reklama