Top Banner
23

Trzeci znak

Apr 01, 2016

Download

Documents

MUZA S.A.

Niemiecki student historii, Harald Guntlieb zostaje zamordowany na terenie Uniwersytetu Islandzkiego. Zwłoki potwornie zbezczeszczono. Majętni rodzice nie są zadowoleni z wyników dochodzenia prowadzonego przez policję. Sami zlecają więc śledztwo młodej prawniczce Thorze, matce samotnie wychowującej dwójkę dzieci. Zamordowany Harald prowadził badania porównawcze dotyczące prześladowań za uprawianie czarów na kontynencie i w Islandii. Jednocześnie wiódł dość ekscentryczne życie, często ocierając się o śmierć, czy to z racji niezupełnie tradycyjnych zachowań seksulanych, czy z powodu częstego używania narkotyków. Thorę stopniowo wciąga świat, o którego istnieniu nie miała pojęcia. Trzeci znak to niezwykła powieść sensacyjna. Autorka czerpie garściami z najbardziej wstydliwych epizodów w dziejach Europy. Świetnie naszkicowane postaci stanowią znakomity kontrapunkt dla okrutnych obrazów, a samotna matka w roli detektywa czyni z powieści pozycję wyjątkową.
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Trzeci znak
Page 2: Trzeci znak
Page 3: Trzeci znak

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA

Page 4: Trzeci znak

Tytu³ orygina³u: Þriðja tákniðProjekt ok³adki:Redakcja: Stanis³awa StaszkielRedakcja techniczna: Zbigniew KatafiaszKorekta: Janina Zgrzembska

Zdjêcia wykorzystane na ok³adce: iStockphoto.com /ManuelVelasco Mikhail Bakunovich /Shutterstock Elena Schweitzer /Shutterstock

Yrsa Sigurðardóttir 2005. Published by agreementwith Salomonsson Agency.All rights reserved

for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2006, 2014 for the Polish translation by Jacek Godek

ISBN 978-83-7758-861-1

Warszawskie Wydawnictwo LiterackieMUZA SAWarszawa 2014

4

Page 5: Trzeci znak

Ksi¹¿ka dedykowana jest ukochanemu Oliemu.Specjalne podziêkowania dla Haralda Schmitta,

który u¿yczy³ mi swego imienia– i pozwoli³ mi siê zabiæ.

Yrsa

5

Page 6: Trzeci znak

6

Page 7: Trzeci znak

31 paŸdziernika 2005

7

31paŸdziernika

2005

Page 8: Trzeci znak

8

Page 9: Trzeci znak

Prolog

Dozorca Tryggvi rozejrza³ siê wokó³ zdziwiony. Co to jest? Poprzezha³aœliw¹ krz¹taninê sprz¹taczek z wnêtrza budynku przebija³ siê jakiœszczególny dŸwiêk. Z pocz¹tku cichawy, z ka¿d¹ chwil¹ stawa³ siê corazwyraŸniejszy. Dozorca psykn¹³ na kobiety i zacz¹³ uwa¿nie nas³uchiwaæ.Te spojrza³y po sobie, zaskoczone, a dwie z nich nawet siê prze¿egna³y.Dozorca odstawi³ fili¿ankê z kaw¹ i wyszed³ na korytarz.

Przed nadejœciem sprz¹taczek Tryggvi rozkoszowa³ siê samotnoœci¹.Siedz¹c przy ekspresie, spokojnie czeka³ na porann¹ fili¿ankê kawy.Kobiety mia³y przyjœæ lada moment. Od trzydziestu lat pracowa³ jakodozorca w budynku wydzia³u historii i przez ca³y ten czas obserwowa³zachodz¹ce tu kolosalne zmiany. Na pocz¹tku wszystkie sprz¹tacz-ki by³y jego rodaczkami i rozumia³y ka¿de wypowiadane przez niegos³owo. A teraz musia³ wydawaæ polecenia za pomoc¹ gestów i najprost-szych s³ów. Wszystkie by³y bowiem imigrantkami i zanim na uczelnipojawiali siê wyk³adowcy i studenci, Tryggvi czu³ siê jak w Bangkokulub Manili.

Kiedy kawa by³a gotowa, Tryggvi podszed³ z paruj¹c¹ fili¿ank¹ dookna pustego jeszcze budynku i rozejrza³ siê po ton¹cym w œniegudziedziñcu uniwersytetu. By³o niezwykle zimno, iskrzy³ siê bia³y puch.Panowa³ absolutny bezruch. Przypomnia³o to Tryggviemu o zbli¿aj¹cejsiê rocznicy narodzin Zbawiciela i poczu³ ciep³o w okolicy serca. W pew-nej chwili zauwa¿y³ samochód zaje¿d¿aj¹cy na uczelniany parking. Szlagtrafi³ œwi¹teczny nastrój, pomyœla³ sobie. Patrzy³, jak kierowca wysiadaz auta, zatrzaskuje drzwi i rusza w stronê wydzia³u. Opuœci³ zas³onêi odszed³ od okna.

9

Page 10: Trzeci znak

Po chwili us³ysza³ szczêk otwieranych przez mê¿czyznê drzwi wej-œciowych do budynku. Mia³ do czynienia z ró¿nymi ludŸmi – z profe-sorami, docentami, lektorami, sekretarkami i wielu innymi, ale sto-sunki z tym cz³owiekiem sprawia³y Tryggviemu najwiêcej k³opotów.Mia³ na imiê Gunnar i nieustannie narzeka³ na pracê dozorcy. Tryggvinienawidzi³ tego wywy¿szania siê i zawsze czu³ siê Ÿle w jego obecno-œci. Na pocz¹tku semestru ów profesor historii oskar¿y³ sprz¹taczki,¿e ukrad³y mu stary maszynopis artyku³u na temat Papów na Islandii.Na szczêœcie artyku³ siê odnalaz³ i sprawa ucich³a. Od tamtego czasunie tylko wydawa³ mu siê niesympatyczny. Tryggvi po prostu nimgardzi³. No bo dlaczego niby sprz¹taczki z Azji mia³y ukraœæ jakiœprzeklêty artyku³ na temat Papów? A same wypociny profesora zupe³-nie Tryggviego nie interesowa³y. W jego oczach by³ to jedynie prze-prowadzony z niskich pobudek atak na osoby, które same nie mog¹siê broniæ.

Tryggvi czu³ siê zniesmaczony, kiedy Gunnar zosta³ dziekanem wy-dzia³u historii. Bo te¿ natychmiast zacz¹³ omawiaæ z nim zmiany, któ-rych wprowadzenie uzna³ za niezbêdne. Uwa¿a³ na przyk³ad, ¿e sprz¹-taczki podczas pracy nie powinny prowadziæ miêdzy sob¹ rozmów.Tryggvi bezskutecznie stara³ siê wyjaœniæ temu zadufanemu w sobiecz³owiekowi, ¿e ich rozmowy nikomu nie przeszkadzaj¹, poniewa¿w czasie gdy pracuj¹, nikogo w budynku nie ma. Oprócz Gunnara oczy-wiœcie. Dlaczego ten cz³owiek musia³ siê tu zjawiaæ codziennie o œwicie,zanim jeszcze zaczyna³y kursowaæ autobusy? Przecie¿ ludzie nie ocze-kiwali z zapartym tchem nowych wieœci o Papach. Tryggvi oczywiœcienie wype³ni³ polecenia Gunnara i nie nakaza³ kobietom milczeæ w czasiesprz¹tania. Nie wiedzia³, jak ma im to przekazaæ, a poza tym nie mia³na to najmniejszej ochoty. I choæ nieraz trudnoœci jêzykowe potrafi³ywytr¹ciæ go z równowagi, to z czasem nauczy³ siê doceniaæ radoœæ ¿yciatych ciê¿ko haruj¹cych kobiet.

Tego ranka nie zachowywa³y siê inaczej ni¿ zwykle. Wesz³y wszystkierazem do niewielkiej kuchni i mówi¹c z wyraŸnie obcym akcentem,¿yczy³y mu mi³ego dnia. Jak zwykle nie oby³o siê bez chichotów. I jak

10

Page 11: Trzeci znak

zwykle Tryggvi nie móg³ powstrzymaæ uœmiechu. Zdjê³y z siebie barwneokrycia, a on sta³ z boku i obserwowa³ je. Najzwyklejszy dzieñ, któryteraz zdawa³ siê przybieraæ niespodziewany obrót.

Tryggvi przecisn¹³ siê przez grupkê kobiet w kierunku drzwi prowa-dz¹cych na korytarz. S³ysza³, jak dŸwiêk z jêku przeistacza siê w krzyk.Nie potrafi³ okreœliæ, czy wydaje go mê¿czyzna, czy kobieta, nie by³ te¿pewien, czy w ogóle wydaje go cz³owiek. Mog³o¿by jakieœ zwierzê wejœædo budynku i zrobiæ sobie krzywdê? Ale nie by³o mu dane zastanawiaæsiê nad tym, bo nagle rozleg³ siê przeraŸliwy huk, jakby coœ siê zwali³ona ziemiê i rozpad³o na kawa³ki. Na korytarzu Tryggvi przyspieszy³kroku. DŸwiêk zdawa³ siê dochodziæ z pierwszego piêtra, b³yskawiczniewiêc skrêci³ na schody i przeskakiwa³ po trzy stopnie. Wszystkie kobietypobieg³y za nim.

Nie by³o w¹tpliwoœci, ¿e krzyk dochodzi³ z czêœci administracyjnejwydzia³u historii. Tryggvi zacz¹³ biec, a kobiety pod¹¿a³y krok w krokza nim. Pchn¹³ drzwi przeciwpo¿arowe prowadz¹ce na korytarz, wzd³u¿którego mieœci³y siê gabinety, i stan¹³ jak wryty, a kobiety wpad³y naniego jedna za drug¹. Znieruchomia³y dozorca patrzy³ przed siebie.

To nie wywrócona biblioteczka ani te¿ dziekan wydzia³u raczkuj¹cywœród stosu ksi¹¿ek na pod³odze korytarza sprawi³y, ¿e Tryggvi sta³niczym zahipnotyzowany. Przed nim le¿a³y zw³oki wystaj¹ce do po³owyz niewielkiego pomieszczenia z drukarkami. Tryggvi czu³, jak ¿o³¹dekpodchodzi mu do gard³a. Na rany Chrystusa, co to za k³êbki we³nyma nieboszczyk na oczach? Czy na klatce piersiowej ktoœ mu coœ na-rysowa³? I jêzyk – co siê z nim sta³o? Kobiety spogl¹da³y Tryggviemuw twarz, czu³, jak ³api¹ go za koszulê. Bezskutecznie próbowa³ siêuwolniæ. Dziekan wyci¹ga³ ku niemu rêce, b³agaj¹c o pomoc. Najwy-raŸniej ze strachu postrada³ zmys³y. Twarz mia³ popielat¹, jedn¹ rêk¹trzyma³ siê za serce. W koñcu zwali³ siê na bok. Tryggvi opar³ siêpokusie, by uciec, zabieraj¹c ze sob¹ kobiety, i zrobi³ jeden krok doprzodu. Sprz¹taczki jeszcze gwa³towniej usi³owa³y go powstrzymaæ,ale im siê wyrwa³. Zbli¿y³ siê do Gunnara, który, jak siê zdawa³o, chcia³mu coœ powiedzieæ.

11

Page 12: Trzeci znak

Nie by³ w stanie zrozumieæ be³kotu wydobywaj¹cego siê z ust Gunna-ra. Dotar³o jednak do niego, ¿e zw³oki – to musia³y byæ zw³oki, bo ¿aden¿ywy cz³owiek tak nie wygl¹da³ – wypad³y na dziekana, kiedy otworzy³drzwi do pomieszczenia z drukarkami. Tryggvi nieœwiadomie skierowa³wzrok na te przera¿aj¹ce szcz¹tki ludzkie.

Bo¿e drogi! Czarne k³êbki zakrywaj¹ce oczy denata nie by³y k³êb-kami we³ny.

12

Page 13: Trzeci znak

6 grudnia 2005

1366grud

nia2005

Page 14: Trzeci znak

14

Page 15: Trzeci znak

Rozdzia³ 1

Thora Gudmundsdottir zdecydowanym ruchem strzepnê³a cheeriosaz nogawki i poprawi³a kostium, po czym wesz³a do kancelarii. Nie jestŸle. Mia³a ju¿ za sob¹ codzienn¹ mordêgê polegaj¹c¹ na odstawieniuszeœcioletniej córki do zerówki i szesnastoletniego syna do szko³y. Dzisiajni z tego, ni z owego córka Thory za nic nie chcia³a w³o¿yæ ró¿owychciuszków, co samo w sobie nie by³oby problemem, gdyby nie fakt, i¿wszystkie jej fata³aszki by³y mniej wiêcej w tym w³aœnie kolorze. Za tosyn przez ca³y rok móg³ chodziæ w tych samych sztukach garderoby,byleby na ka¿dej widnia³a trupia czaszka. K³opot z nim by³ zaœ taki, ¿euporczywie odmawia³ spania w nocy. Thora westchnê³a. Nie³atwo jejby³o samej z dwójk¹ dzieci. Ale owe poranne zmagania mia³y miejscetak¿e i wtedy, kiedy jeszcze by³a z mê¿em. A dodatkowo do porannychobowi¹zków dochodzi³y tak¿e k³ótnie ma³¿eñskie. Œwiadomoœæ, ¿e tenokres ma ju¿ za sob¹, wprowadzi³a j¹ w lepszy nastrój i kiedy otwiera³adrzwi do swojego biura, na jej ustach pojawi³ siê uœmiech.

– Dzieñ dobry – rzuci³a radoœnie.Sekretarka nie odwzajemni³a powitania. Za to zrobi³a minê. Nie ode-

rwa³a wzroku od monitora i nie przesta³a znêcaæ siê nad myszk¹. Zawszew dobrym nastroju, pomyœla³a Thora. Wewnêtrznie nie potrafi³a siêpogodziæ z problemami, jakie sprawia³a sekretarka. Jej fochy z pewnoœci¹kosztowa³y kancelariê utratê niejednej sprawy. Thora nie umia³a przy-pomnieæ sobie ani jednego klienta, który nie narzeka³by na tê dziewczy-nê. Nie doœæ, ¿e by³a niegrzeczna, to zachowywa³a siê w sposób nieby-wale odpychaj¹cy. I chodzi³o nie tyle o jej superciê¿k¹ kategoriê wagow¹,co o niekonwencjonalny brak dba³oœci o w³asny wygl¹d. Do tego jeszcze

15

Page 16: Trzeci znak

emanowa³a z niej wrogoœæ wobec wszystkiego i wszystkich. I ¿eby sza-rzyzn¹ czarne ubarwiæ – jakby z czystej z³oœliwoœci – rodzice dali dziew-czêciu na imiê Bella. Gdyby¿ tylko sama chcia³a odejœæ! Przecie¿ niewygl¹da³a na zadowolon¹ z pracy w kancelarii i absolutnie siê w niejnie spe³nia³a. Co nie znaczy, ¿eby Thora potrafi³a wyobraziæ sobie pracê,która dziewczynê usatysfakcjonuje, sk¹d. Ale, niestety, nie by³o mo¿li-woœci, by siê jej pozbyæ.

Kiedy Thora i jej wspólnik Bragi, starszy od niej i bardziej doœwiad-czony prawnik, postanowili po³¹czyæ si³y i otworzyæ kancelariê, tak siêzachwycili tym lokalem, ¿e przystali na propozycjê odnajmuj¹cego, byw umowie zrobiæ zapis, i¿ jego córka zostanie zatrudniona jako sek-retarka. Wtedy oczywiœcie nie mogli wiedzieæ, jakie piwo sobie warz¹.Dziewczyna mia³a znakomite referencje od poœredników handlu nieru-chomoœciami, którzy wczeœniej zajmowali ten lokal. Teraz Thora by³aprzekonana, i¿ poprzedni lokatorzy zrezygnowali z biura przy promi-nentnej ulicy Skolavordustigur wy³¹cznie dlatego, ¿e chcieli siê pozbyæsekretarki. Z pewnoœci¹ do tej pory tarzaj¹ siê ze œmiechu z powodureferencji, które Thora i Bragi po³knêli jak ryba haczyk. Thora by³aprzekonana, i¿ gdyby poszli do s¹du, mogliby obaliæ zapisy umowyz powodu owych co najmniej w¹tpliwych referencji. Ale wtedy szlag byte¿ trafi³ renomê, jak¹ uda³o im siê ju¿ wypracowaæ. Któ¿ by bowiempowierzy³ swoj¹ sprawê specjalistom od umów, którzy nie potrafili za-dbaæ o w³asn¹ umowê? A nawet gdyby uda³o im siê jej pozbyæ, to prze-cie¿ dobre sekretarki wcale nie czekaj¹ w kolejkach.

– Ktoœ dzwoni³ – wygulgota³a Bella ze wzrokiem przyklejonym domonitora.

Thora zdumiona spojrza³a na ni¹, wieszaj¹c kurtkê.– Tak? – zdziwi³a siê i doda³a z nik³¹ nadziej¹: – Masz mo¿e pojêcie,

kto taki?– Nie. Mówi³ chyba po niemiecku. W ka¿dym razie go nie zrozu-

mia³am.– A zadzwoni mo¿e jeszcze?– Nie wiem. Roz³¹czy³am siê. Niechc¹cy.

16

Page 17: Trzeci znak

– Gdyby, co ma³o prawdopodobne po tym, co zrobi³aœ, cz³owiek tenzadzwoni³ ponownie, mog³abyœ go ze mn¹ po³¹czyæ? Studiowa³amw Niemczech i znam niemiecki.

– Hrmf… – wydoby³o siê z gard³a Belli. Wzruszy³a ramionami.– A mo¿e to nie by³ niemiecki. Równie dobrze móg³ byæ rosyjski.A poza tym to by³a kobieta. Tak myœlê. Albo facet.

– Bella, ktokolwiek by zadzwoni³: kobieta z Rosji czy facet z Niemiec,nawet gadaj¹cy pies z Grecji, b¹dŸ ³askawa tego kogoœ po³¹czyæ ze mn¹.Okej? – Thora nie czeka³a na odpowiedŸ, zreszt¹ nie spodziewa³a siêjej, i znik³a w swoim gabinecie.

Usiad³a przy biurku i w³¹czy³a komputer. Na biurku nie by³o takwielkiego ba³aganu jak zwykle. Poprzedniego dnia przez godzinê seg-regowa³a papiery, które zd¹¿y³y siê nagromadziæ w ci¹gu ostatniegomiesi¹ca. Pozby³a siê spamów i dowcipów od przyjació³ i znajomych.Pozosta³y trzy e-maile od klientów, jeden od przyjació³ki Laufey z na-g³ówkiem Nawalmy siê w weekend i jeden z banku. Cholera jasna. Bezw¹tpienia przekroczy³a limit na karcie. Na koncie pewno tak samo. Dlapewnoœci postanowi³a nie otwieraæ poczty.

Zadzwoni³ telefon.– Œródmiejscy prawnicy. Thora.– Guten Tag, Frau Gudmundsdottir?– Guten Tag. – Thora jê³a rozgl¹daæ siê za d³ugopisem i kawa³kiem

papieru. Jêzyk literacki. Szybko przypomnia³a sobie, ¿e nale¿y siê zwra-caæ przez Sie.

Zacisnê³a oczy z nadziej¹, ¿e jêzyk, którym nieŸle w³ada³a, kiedyrobi³a magisterkê z prawa w Berlinie, na tê okazjê jej wystarczy. Musiszczególn¹ uwagê zwróciæ na wymowê.

– Czym mogê s³u¿yæ?– Nazywam siê Amelia Guntlieb. Otrzyma³am pani nazwisko od pro-

fesora Anderheissa.– Tak, studiowa³am u niego w Berlinie. – Thora mia³a nadziejê, ¿e

wyrazi³a siê poprawnie. Zdawa³a sobie sprawê, jak zardzewia³¹ ma wy-mowê. Islandia nie oferowa³a wielu okazji, by æwiczyæ niemiecki.

17

Page 18: Trzeci znak

– Tak. – Po nieprzyjemnej pauzie kobieta kontynuowa³a: – Mój synzosta³ zamordowany. Potrzebujemy z mê¿em pomocy.

Thora stara³a siê szybko kojarzyæ fakty. Guntlieb? Czy czasem tenniemiecki student, którego zw³oki znaleziono na uniwersytecie, nie na-zywa³ siê Guntlieb?

– Halo? – Niemka zdawa³a siê w¹tpiæ, ¿e Thora jest jeszcze na linii.Thora szybko odpowiedzia³a:– Tak, przepraszam. Pani syn. I to sta³o siê tutaj, w Islandii?– Tak.– Wydaje mi siê, ¿e wiem, o jakie zabójstwo chodzi, ale muszê przy-

znaæ, ¿e znam sprawê jedynie z mediów. Jest pani pewna, ¿e rozmawiaz w³aœciw¹ osob¹?

– Mam tak¹ nadziejê. Nie jesteœmy zadowoleni z efektów dochodze-nia prowadzonego przez policjê.

– A czemu? – rzuci³a Thora ze zdumieniem. Jej zdaniem policjancirozwi¹zali sprawê z wyj¹tkow¹ pieczo³owitoœci¹. Zabójcê ujêto w nieca³etrzy doby po dokonaniu tego odra¿aj¹cego czynu. – Z pewnoœci¹ paniwie, ¿e aresztowano podejrzanego?

– Mamy na ten temat pe³n¹ wiedzê. Nie jesteœmy jednak przekonani,¿e to zrobi³ ten cz³owiek.

– Dlaczego? – spyta³a Thora z niedowierzaniem.– Po prostu nie jesteœmy przekonani. I koniec. – Kobieta grzecznie

chrz¹knê³a. – Chcemy, ¿eby tê sprawê zbada³ ktoœ bezstronny. Ktoœ,kto zna niemiecki. – Cisza. – Myœlê, ¿e rozumie pani, jak jest namciê¿ko. – Znowu cisza. – Harald by³ naszym synem.

Thora usi³owa³a okazaæ wspó³czucie, œciszaj¹c g³os i mówi¹c wolniej.– Tak, tak, rozumiem. Sama mam syna. Nie potrafiê wprawdzie po-

stawiæ siê na pañstwa miejscu, ale ³¹czê siê z pañstwem w najszczerszej¿a³obie. Jednak nie jestem przekonana, ¿e potrafiê pañstwu pomóc.

– Dziêkujê za s³owa pociechy w imieniu swoim i mê¿a. – Jej g³osbrzmia³ lodowato. – Profesor Anderheiss twierdzi, ¿e ma pani te cechy,o jakie nam chodzi. Powiada, ¿e jest pani uparta, zdecydowana i mawielki hart ducha. – Cisza. Thora pomyœla³a, ¿e profesorowi nie przesz³o

18

Page 19: Trzeci znak

przez usta s³owo „bezczelna”. – A jednoczeœnie pe³na zrozumienia. Todobry przyjaciel naszej rodziny i mamy do niego zaufanie. Czy jestpani gotowa przyj¹æ tê sprawê? Wynagrodzimy pani¹ sowicie. – Kobietawymieni³a kwotê.

By³a niewiarygodnie wysoka i nie mia³o znaczenia, czy jest z VAT-em,czy bez VAT-u. Stawka godzinowa o ponad po³owê wy¿sza od tej, doktórej Thora zd¹¿y³a przywykn¹æ. Na dodatek Niemka zaproponowa³apremiê, jeœli œledztwo doprowadzi do ujêcia innego sprawcy ni¿ ten,który ju¿ siedzi w areszcie. Premia wynosi³a wiêcej ni¿ roczne zarob-ki Thory.

– Czego ode mnie wymagacie za te pieni¹dze? Nie jestem prywatnymdetektywem.

– Szukamy kogoœ, kto jeszcze raz przeprowadzi œledztwo, przyjrzysiê dowodom i oceni wnioski ze œledztwa policyjnego. – Kobieta znowuprzerwa³a na chwilê, po czym doda³a: – Policja nie chce z nami roz-mawiaæ. To dzia³a nam na nerwy.

Ich syn zosta³ zabity, a policja dzia³a im na nerwy, pomyœla³a Thora.– Zastanowiê siê. Ma pani jakiœ telefon, pod który mogê zadzwoniæ?– Tak. – Kobieta wyrecytowa³a numer. – Proszê tylko, by nie za-

stanawia³a siê pani zbyt d³ugo. Jeœli jeszcze dziœ pani siê nie odezwie,poszukam kogoœ innego.

– Proszê siê nie niepokoiæ. Niebawem oddzwoniê.– Frau Gudmundsdottir, jeszcze jedno.– Tak?– Stawiamy jeden warunek.– Mianowicie?Kobieta chrz¹knê³a.– Chcemy jako pierwsi dowiadywaæ siê o wszystkim, czego pani siê

dowie. Niezale¿nie od tego, czy bêdzie to coœ istotnego, czy nie.– Nie omawiajmy jeszcze szczegó³ów, bo nie wiadomo, czy w ogóle

bêdê mog³a s³u¿yæ pañstwu pomoc¹.Po¿egna³y siê i Thora od³o¿y³a s³uchawkê. Jak to cudownie roz-

pocz¹æ dzieñ od pozwolenia na traktowanie siebie jak s³u¿¹cej. I od

19

Page 20: Trzeci znak

przekroczenia limitu na karcie. I na koncie. Znowu zadzwoni³ telefon.Thora podnios³a s³uchawkê.

– Dzwoniê z warsztatu samochodowego. S³uchaj, to wygl¹da gorzej,ni¿ nam siê na pocz¹tku wydawa³o.

– Ale jest nadzieja, ¿e wkrótce bêdzie na chodzie? – odpar³a poiry-towana.

Samochód odmówi³ pos³uszeñstwa i nie odpali³, kiedy poprzedniegodnia w po³udnie chcia³a za³atwiæ jak¹œ sprawê na mieœcie. Z uporemstara³a siê go uruchomiæ, jednak bezskutecznie. W koñcu musia³a daæza wygran¹ i samochód zosta³ odholowany do mechanika. W³aœcicielwarsztatu zlitowa³ siê i po¿yczy³ jej jakiegoœ starego gruchota. By³ ca³yupstrzony naklejkami WARSZTAT BIBBIEGO, a na pod³odze z ty³ui przed siedzeniem obok kierowcy wala³y siê najrozmaitsze œmieci, g³ów-nie opakowania po czêœciach zamiennych i puste puszki po coli. Thoramusia³a go przyj¹æ, gdy¿ nie mog³a sobie pozwoliæ na to, by zostaæbez auta.

– Nie s¹dzê – odezwa³ siê zimny g³os. – I to bêdzie trochê kosztowa-³o. – Tu nast¹pi³ wyk³ad. Roi³o siê w nim od pojêæ z tematu: samocho-dy, o których Thora nie mia³a zupe³nie pojêcia. Za to wymieniona przezmechanika kwota, która spuentowa³a wyk³ad, nie wymaga³a dalszych wy-jaœnieñ.

– Dziêkujê. Po prostu go napraw.Thora od³o¿y³a s³uchawkê. Przez kilka minut zamyœlena patrzy³a

na aparat telefoniczny. Œwiêta zbli¿a³y siê wielkimi krokami, a wrazz nimi nieuniknione o tej porze roku wydatki, ozdóbki, wydatki, prezen-ty, wydatki, przyjêcia, wydatki, spotkania rodzinne, wydatki i – nie-zwykle to ciekawe – jeszcze wiêksze wydatki. A nie mo¿na powiedzieæ,by w kancelarii drzwi siê nie zamyka³y. Gdyby przyjê³a ofertê tychNiemców, mia³aby niew¹tpliwie co robiæ. Poza tym rozwi¹za³oby tok³opoty finansowe i nie tylko. Mog³aby nawet pozwoliæ sobie na wyjazdna urlop z dzieæmi. Musia³o gdzieœ znaleŸæ siê miejsce dla szeœcioletniejdziewczynki, szesnastoletniego m³odzieñca i trzydziestoszeœcioletniejkobiety. Staæ by j¹ by³o nawet na zaproszenie na wakacje dwudziesto-

20

Page 21: Trzeci znak

szeœcioletniego mê¿czyzny dla urozmaicenia towarzystwa i wyrównaniaproporcji miêdzy p³ciami. Podnios³a s³uchawkê.

To nie pani Guntlieb odebra³a, lecz s³u¿¹ca. Thora poprosi³a do tele-fonu pani¹ domu i wkrótce us³ysza³a zbli¿aj¹ce siê kroki, prawdopodob-nie po wykafelkowanej pod³odze. W s³uchawce odezwa³ siê zimny g³os.

– Witam, Frau Guntlieb. Tu Thora Gudmundsdottir z Islandii.– Tak. – Po krótkiej pauzie zrobi³o siê jasne, ¿e na razie nic wiêcej

nie powie.– Zdecydowa³am siê pañstwu pomóc.– Dobrze.– Kiedy mam zacz¹æ?– Natychmiast. Zamówi³am ju¿ stolik na dzisiejszy lunch, gdzie bêdzie

pani mog³a omówiæ sprawê z Matthew Reichem. Pracuje u mojego mê¿a.W tej chwili przebywa w Islandii i posiada doœwiadczenie w prowadzeniuœledztw, którego pani brakuje. On lepiej zapozna pani¹ z t¹ spraw¹.

Ton oskar¿enia, jaki pojawi³ siê w jej s³owach, móg³ sugerowaæ, ¿ewie o tym, i¿ zjawi³a siê pijana na przyjêciu urodzinowym dla dzieci.Thora uda³a, ¿e tego nie s³yszy.

– Tak, rozumiem. Niemniej chcia³abym podkreœliæ z ca³¹ stanowczo-œci¹, ¿e nie wiem, czy siê pañstwu na coœ przydam.

– To siê oka¿e. Matthew bêdzie mia³ dla pani umowê do podpisania.Proszê j¹ uwa¿nie przestudiowaæ.

Thorê nasz³a nag³a chêæ, ¿eby powiedzieæ tej pani, by posz³a sobiedo diab³a. Nienawidzi³a takiego wywy¿szania siê i okrutnego poni¿aniainnych. Ale kiedy pomyœla³a o sobie, dzieciach i dwudziestoszeœciolet-nim mê¿czyŸnie na wakacjach, st³amsi³a w sobie dumê i wymamrota³as³owa zgody.

– To b¹dŸ w hotelu Borg o dwunastej. Matthew powie ci to i owo,o czym nie pisa³y gazety. Niektóre z tych informacji nie nadaj¹ siêdo druku.

Ciarki przesz³y Thorze po plecach, kiedy s³ucha³a g³osu tej kobiety.By³ hardy i beznamiêtny, ale jednoczeœnie jakiœ pêkniêty. Ale czy cz³o-wiek mo¿e mówiæ inaczej w takich okolicznoœciach? Milcza³a.

21

Page 22: Trzeci znak

– Zrozumia³aœ? Kojarzysz hotel?Thora parsknê³a œmiechem.– S¹dzê, ¿e tak. Spodziewam siê, ¿e tam wpadnê.Mimo i¿ Thora usi³owa³a rozbudziæ w sobie w¹tpliwoœci powodowane

dum¹, to jednak by³a przekonana, ¿e o dwunastej bêdzie w hoteluBorg. Inaczej byæ nie mog³o.

22

Page 23: Trzeci znak