1
WSTĘPWszystko powinno być proste na tyle,
na ile to możliwe. Ale nie bardziej
Albert Einstein
Wzrastające zainteresowanie wiedzą dawnych epok, pochodzącą z czasów i kultur nie
znających światopoglądu naukowego, tak nie pasujące do racjonalnego oblicza naszej kultury
przybrało w obecnej chwili rozmiary tak znaczące, że stało się ważnym zjawiskiem socjologicznym
i kulturowym. Powoduje to poważne zmiany w naszym sposobie widzenia świata i stawia nas przed
koniecznością udzielenia odpowiedzi na pytanie o istotę magii i sens jej istnienia w naszej
rzeczywistości ludzi końca XX wieku.
Magia wdziera się w nasze życie pod różnymi postaciami: prymitywnych horoskopów
gazetowych, wróżb Tarota na telefon, coraz liczniejszych „gabinetów wróżb”, literatury i filmów
(zwłaszcza science-fiction i fantasy), coraz większej popularności ruchów okultystycznych i
ufologicznych, mistycyzujących sekt, licznych paranauk (usiłujących badać zjawiska telepatii,
telekinezy czy jasnowidzenia) itp. Wydawane są podręczniki astrologii, numerologii i Tarota,
pojawiły się różne wersje I-chingu, opracowania prezentujące systemy wróżebne różnych epok i
kultur. Badaniem magii zajmowali się dotychczas historycy kultury, etnografowie, socjologowie i
kulturoznawcy. Jak dotąd brak jednak spójnej syntezy teoretycznej, niesprzecznej z metodologią
poznania naukowego.
Wokół zjawisk zaliczanych do sfery magii narosło w ciągu wieków wiele niejasności i
nieporozumień. Jedni traktują je jak zabobon, inni widzą w nich szarlatanerię; jedni pogardzają
magią, jeszcze inni zaś są nią zafascynowani. Postrzega się ją zarówno jako nieszkodliwą manię, ale
widzi się też zagrożenie, jakie niesie ona dla naszej racjonalnej wizji świata.
Ci, którzy lekceważą ją, postępują niesłusznie, ponieważ magia, tak jak nauka, jest w ręku
człowieka narzędziem, które może człowiekowi pomóc, ale które może też go zabić (w sensie jak
najbardziej dosłownym - znane są przykłady zbiorowych samobójstw dokonywanych przez
członków różnorodnych sekt związanych ze światopoglądem magicznym, a także przypadki
rytualnych mordów i doprowadzania adeptów do choroby psychicznej). Jednakże takie negatywne
przykłady nie powinny odstręczać nas od zainteresowania magią (wszak nauka ma swoim koncie
znacznie więcej ofiar!). Wręcz przeciwnie - ponieważ magia może stać się zagrożeniem -
powinniśmy zrobić wszystko, aby ją zrozumieć i nauczyć się bezpiecznego jej wykorzystywania.
Zgłębianie istoty magii może stać się środkiem do pogłębienia naszej wiedzy o człowieku i
ludzkim obrazie rzeczywistości. Od początku dziejów nauki była ona oparta na eksperymencie i
2
matematycznym modelu świata. Sprzyjała penetracji świata zewnętrznego, który nauka XIX w.
uznała za jedyny obiektywnie istniejący. Zaniedbano badań nad światem wewnętrznym człowieka,
który, choć bezsprzecznie istnieje, nie jest mierzalny ani w kategoriach eksperymentalnych ani
liczbowych. A przecież ten świat wewnętrzny to i wyższe poznanie (medytacyjne i symboliczne), i
świat psychiki z całą jego złożonością, i różne tajemniczne energie, i - last but not least - droga do
wyższych stanów świadomości.
Część świata nauki do dziś, mimo ewidentnej już anachroniczności takiej postawy, twierdzi, że
zjawiska wyżej wspomniane... po prostu nie istnieją! Postawa taka bierze się z faktu, że tradycyjne
narzędzia nauki - przyrządy badawcze i modele matematyczne - są za mało subtelne do badania
świata wewnętrznego człowieka. Tu przyda się raczej tradycyjna humanistyka rodem z czasów
Odrodzenia, oparta na założeniu, że człowiek to swoista soczewka skupiająca obraz Wszechświata.
Konsekwencją takiego założenia poznawczego jest przekonanie, że badając człowieka i jego świat
wewnętrzny, dowiadujemy się czegoś o świecie zewnętrznym.
Obserwujemy obecnie renesans tego typu założeń poznawczych. Ruch Nowej Gnozy,
„Paradygmat wyobraźni”, czy wszelkie ruchy i kierunki określane jako „New Age”, oparte są
właśnie na humanistycznych założeniach poznawczych. Ba: przymiotnik „humanistyczna” (np. w
odniesieniu do psychologii) używany jest często jako swoisty chwyt reklamowy, mający przekonać
odbiorcę o nowoczesności nauki opatrzonej takim określeniem.
Nadszedł zatem czas, aby „zjawiska tajemne” stały się przedmiotem rzetelnej, profesjonalnej
refleksji naukowej. Temu wyzwaniu usiłowali sprostać autorzy niniejszej pracy.
Prezentowany tekst jest skrótowym zarysem wyników badań i przemyśleń nad systemami
poznania symbolicznego, znanymi powszechnie we współczesnym świecie - astrologią,
numerologią, Tarotem, Księgą Przemian, chirologią. Rozważanie w nim zawarte prowadzone są z
dwóch przeciwległych pozycji: filozofa, który poszukuje sposobów i form realizacji świata
magicznego w obrębie świata kultury i praktyka, który dochodzi do refleksji teoretycznej.
W części pierwszej - nazwanej „W poszukiwaniu systemu” - pragniemy pokazać, czym jest
magia z punktu widzenia badacza światów stworzonych przez człowieka. Pozwoli nam to zobaczyć
w magii dopełniający naukę sposób widzenia świata i zdobywania wiedzy o człowieku. Przyjrzymy
się również korzeniom magii i nauki i pokażemy istniejące między nimi relacje.
W części drugiej - zatytułowanej „Tworzenie systemu” - zaprezentujemy podstawowe
elementy świata magicznego (na przykładzie systemów wróżebnych) i sposób ich budowania. Jako
że systemy wróżebne (mantyczne) służą do zdobywania wiedzy o człowieku, spróbujemy ustalić,
jakiego rodzaju informacji dostarczają nam poszczególne sztuki mantyczne. Przyjrzymy się też
niektórym psychologicznym aspektom dywinacji (wróżenia) oraz relacjom, jakie zachodzą między
3
wróżbitą a klientem; omówimy również krótko ograniczenia poznania magicznego.
CZĘŚĆ PIERWSZA:
POSZUKIWANIE SYSTEMU
4
ROZDZIAŁ I - PRZEMIANA PARADYGMATÓW
„Bóg jedyny, Bóg racjonalny jest projekcją na nieskończoność
człowieka jako definicji, to znaczy człowieka abstrakcyjnego,
człowieka nie-człowieka. A inny Bóg, uczuciowy i wolicjonalny
jest projekcją na wewnętrzną nieskończoność człowieka
obdarzonego życiem, człowieka z krwi i kości”
Miguel de Unamuno ,”Del sentimento tragico de la
vida”
Kulturowa mozaika
Oto garść kamyków - szare, brudnożółte i kilka czarnych; połyskliwe, chropowate, niektóre
obłe, inne osobliwie poszarpane i niekształtne. Przez miliony lat, w czasie których powstawały,
obracały się w proch i znów powstawały, przechodziły obok nich obojętne zwierzęta, dotykały ich
jedynie bezosobowe żywioły. Lecz w oczach człowieka stają się odrębnym elementem, wynurzają
się z chaosu wszechświata. Oto są nazywane i określane - otrzymują definicję, która
przyporządkowuje im znaczenie.
A gdy wziąć je do ręki i ułożyć z nich wzór, wpisać je w strukturę, będącą dziełem ludzkiej
imaginacji - nada im się sens dzięki któremu staną się nowym elementem naszego świata, nową
jakością, powstającą dzięki powołaniu do życia nieistniejącego dotychczas systemu relacji między
elementami rzeczywistości. System ten może być tak nietrwały, jak mozaika z kamyków, która
rozsypuje się, niedbale trącona nogą, lub tak „długowieczny „ jak kultury czy religie.
Tworzenie kultury jest bowiem tym właśnie, czym układanie kompozycji z „kamyczków”
dostarczonych nam przez naturę, choć kompozycja to niepomiernie wielka i skomplikowana.
Kultura jest jednocześnie narzędziem, tworzywem i metodą uprawianej przez ludzkość zbiorowej
sztuki - sztuki konstruowania obrazu ( a raczej - obrazów) świata. Jest jak mozaika, opisująca
tworzenie mozaik. Jest zbiorem określonych zasad i praw, kształtującym nasz sposób widzenia
świata i wpływającym na jakość tworzonych przez nas naszych prywatnych wizji rzeczywistości.
Najgłębszą bowiem funkcją kultury jest nadawanie sensu poprzez interpretację i porządkowanie
elementów świata.
Badając i poznając świat, dążymy do stworzenia jego całościowej wizji, która pomogłaby nam
zrozumieć jego strukturę i sposób działania; konstruujemy specyficzny model, który w zamierzeniu
naszym miał być narzędziem, a staje się - przedmiotem poznania. Człowiek bowiem patrzy na
rzeczywistość przez pryzmat własnej wizji, która jest tak integralną częścią jego osobowości, że nie
sposób mu się od niej uwolnić. Nasze poznanie - tak jak poznanie wszelkich żywych istot - jest
5
przede wszystkim interpretacją informacji, przyjmowanych i analizowanych wedle pewnego
schematu, utrwalonego na poziomie fizjologicznym lub psychicznym. Nie rozpozalibyśmy świata
postrzeganego przez kota, pszczołę czy pantofelka, choć przecież jest to - obiektywnie - ta sama
fizyczna rzeczywistość. Każda istota „widzi” w świecie to, co jest jej niezbędne do przeżycia i
funkcjonowania. Jest wyczulona na konkretne bodźce i działa w ramach określonego modelu reakcji
i zachowań. Pies nie potrafi obbierać muzyki tak jak człowiek, ten ostatni zaś nie umie
zidentyfikować drugiego człowieka po śladowym zapachu. Każde stworzenie egzystuje zatem
wewnątrz własnego obrazu świata, modelu bodźców i reakcji, wyznaczonym przez biologiczny
imperatyw przeżycia.
Człowiekowi nie wystarcza jednak samo bycie, pragnie on bowiem zrozumienia .Dlatego
zbiera porzucone przez naturę „kamyczki” - okruchy wiedzy, z których buduje swoją mozaikę. Jego
Imago Mundi jest - jako się rzekło - zarazem narzędziem i przedmiotem poznania; jest także
środowiskiem życia, wyznaczającym egzystencjalny i epistemologiczny obszar ludzkiego istnienia.
Podtrzymywanie owego obrazu świata, jest warunkiem sine qua non człowieczej egzystencji,
zaspokaja bowiem jedną z najbardziej pierwotnych potrzeb ludzkich, którą jest nie tyle samo
zaistnienie, ile zaistnienie w obrębie jakiegoś porządku .
Cywilizacja, kultura, nauka, technologia, religia czy sztuka to wyodrębnione z obrazu świata
fragmenty mozaiki, przedstawiające zawiłe wzory naszych poszukiwań porządku rzeczywistości,
tworzone poprzez wpisywanie poszczególnych elementów świata w struktury sztucznie (?)
stworzonych systemów. Każdy z tych fragmentów jest bowiem systemem, zamkniętym w porządku
własnych reguł, a jednocześnie otwartym na wpływy zewnętrzne.
Tak jak wszystko w obserwowanym przez nas świecie i ludzki porządek aby trwać, musi się
zmieniać.
Kultura w świetle ewolucji
Ów obraz świata, zwany przez nas w niniejszej książce imaginarium rzeczywistości (pojęcie
to zostanie szerzej wyjaśnione w rozdziale drugim części pierwszej), ów specyficznie ludzki
ekosystem, jest de facto funkcją naszych mechanizmów przystosowawczych, swoistym wytworem
ludzkiej zdolności i potrzeby zarazem: rozumowania i rozumienia, funkcją służącą
podtrzymywaniu istotnych dla przeżycia warunków. Można by tu zaryzykować tezę, iż
imaginarium, jako byt o biologicznej proweniencji, mający za zadanie podtrzymanie istnienia
gatunku ludzkiego, działa w oparciu o wzorzec ewolucyjny, jest bowiem jego częścią. Jeśli
przyjmiemy hipotezę „wędrującego genu”, według której formy organiczne, wytworzone na drodze
ewolucji są coraz doskonalszymi „nośnikami” genów, podstawowych struktur organizacyjnych istot
6
żywych, najmniejszych elementów składowych procesu to per analogiam możemy przyjąć, iż
przekształcanie się obrazu świata, tworzenie kultur, religii, dzieł sztuki czy filozofii jest niczym
więcej jak wędrówką swoistego „genu kulturowego”, zapewne tego samego, który Jung nazwał był
archetypem. Analogia funkcjonalna archetypu i genu umożliwi nam opisanie procesu kulturowego
w kategoriach ewolucyjnych.
W ujęciu ogólnym ewolucja wynika ze zdolności organizmów do pobierania istotnych
informacji o stanie środowiska i reagowania na nie odpowiednimi zmianami na różnych poziomych
organizacji i funkcjonowania (od poziomu genetycznego aż po poziom świadomego ludzkiego
działania). Zdolność ewolucyjna odnosi się tak do jednostek, jak i do całych populacji (PRZYPIS: w
różnej skali: stada, gatunku, biocenozy) i określana jest przez „statystyczną wydolność ewolucyjną”,
czyli istnienie wystarczającej do podtrzymania życia liczby osobników mutujących „prawidłowo”
(to znaczy w kierunku optymalnego dostosowania się do zmian, zachodzących w systemie) oraz
stopień komplikacji, szybkość rozmnażania się i tempo mutacji. W praktyce zdolność ewolucyjna (a
zatem - zdolność istnienia) systemu, złożonego ze znacznej liczby osobników, zależy od
niewyobrażalnie wielkiej (choć ograniczonej ramami tego systemu) liczby czynników.
Nie sposób sprzeanalizować dokładnie całokształtu działania systemu, można jednak
zaryzykować pewne stwierdzenia ogólne, dotyczące jego funkcjonowania. Jednym z nich byłoby
„prawo” dotyczące granicy trwałości ekosystemu , a zarazem - per analogiam - systemu
kulturowego. Mówi ono, że im więcej elementów wchodzi w skład danego systemu, tym większa
jest w nim liczba mutacji (de facto każdy element systemu jest „mutacją”), im więcej mutacji, tym
większe prawdopodobieństwo mutacji „optymalnej”. Jednocześnie jednak większa ilość elementów
powoduje powstanie bardzo rozbudowanej struktury, co sprawia, iż zwiększa się złożoność sieci
relacji, które musi uwzględniać mutacja „optymalna”. Innymi słowy - zwiększają się wymagania,
którym musi sprostać organizm ( lub twór kulturowy).
Kiedy tempo przemian pewnych elementów otoczenia i postępująca komplikacja systemu
przekroczy zdolności ewolucyjne ważnych ogniw ekosystemu (czy kultury), wtedy całość ulega
rozpadowi i tworzy się nowy system, wolny od elementów, które nie wytrzymały tempa przemian
ewolucyjnych i zanikły lub uległy przekształceniu. W kontekście kultury oznacza to przemianę
paradygmatów.
Istota paradygmatu
Zmiany ewolucyjne są często niedostrzegalne nawet z perspektywy wielu pokoleń, widoczne
stają się dopiero po upływie setek tysięcy lub milionów lat. Podobnie, choć na właściwą ludziom
skalę czasową, rzecz się ma z przemianami kulturowymi - także one nie są obserwowalne bez
7
dystansu chociażby jednego pokolenia. (W świecie tworów ludzkich mamy do czynienia oczywiście
z przyspieszonym procesem przemian, tak że rozpatrujemy go w innej skali czasowej).
Sama koncepcja przemiany zdaje się być sprzeczna z podstawowym założeniem
konstrukcyjnym ludzkiego modelu świata (którego integralną częścią jest kultura), założeniem
dążenia do budowy struktury stałej, modelu niezmiennego, powtarzalnego i umożliwiającego
przewidywanie tak, aby zapewnić nam zaspokojenie innej podstawowej potrzeby człowieka -
potrzeby bezpieczeństwa. Jednakże - żyjąc w orbicie rzeczywistości przyrodniczej - nie sposób
uwolnić się od zmienności i nietrwałości. Skoro nie może przed nią uciec, człowiek próbuje ją
„oswoić”, wpisując przemianę w porządek świata i przypisując jej sens.
Ponieważ u korzeni kultury tkwi cykliczny porządek naturalny (choć może on być jedynie
złudzeniem naszego umysłu), dlatego też i jej zmienność skłonni jesteśmy postrzegać w kategoriach
cyklu. Ponieważ człowiek - zarówno na poziomie biologicznym, jak i kulturowym - funkcjonuje w
systemie binarnym (opartym na opozyjach typu: bodziec-brak bodźca, dobro-zło, istnienie-
nieistnienie, piękno-brzydota itp.), dlatego też świat swój będzie konstruował na zasadzie
wyodrębniania i zestawiania przeciwieństw. Dlatego też w naukach humanistycznych przyjmuje
się istnienie dwóch „archetypowych” przeciwstawnych sobie paradygmatów, cyklicznie
pojawiających się i ginących w procesie kulturowym.
Czym jest zatem ów paradygmat? Istnieją różne koncepcje dotyczące tego zjawiska, niektóre
nawet poddają w wątpliwość jego istnienie; my spróbujemy skonstruować tu własną jego definicję.
Przyjmijmy zatem, iż paradygmat jest zespołem sądów, opisów i twierdzeń dotyczących świata i
człowieka, swoistą mentalnością sensu largo, sposobem myślenia i postrzegania rzeczywistości.
Jest „podręcznikiem układania mozaik”, lub raczej tym jego rozdziałem, z którego najobficiej
czerpiemy w danym czasie; milcząco akceptowanym modus vivendi, intelligendi et scribendi ( czyli
życia, rozumienia i opisywania świata). Paradygmat nie jest jednak bytem absolutnym - jest tworem
ludzkim i jako zespół konkretnych działań człowieka (poprzez które się realizuje) i jako kategoria
pojęciowa (wyabstrahowane na podstawie analizy faktów pojęcie, które opisuje określony zbiór
zjawisk ludzkiego świata).
Paradygmat obejmuje obowiązujący w danym czasie i miejscu sposób widzenia i opisywania
rzeczywistości, określa nasz stisunek do świata i poznania, wyznacza wzorce postaw i zachowań
wobec wstechświata. W kulturze europejskiej wyobrębnić można dwa paradygmaty, które umownie
określimy tu mianem paradygmatu faktu (nauki, czy paradygmatu racjonalnego)i paradygmatu
transcendencji (czyli inaczej paradygmatu magii, intuicji lub wyobraźni).
Paradygmat faktu pojawia się w momencie, gdy w kulturze przeważać zaczyna myślenie
kategoriami szczegółu, które towarzyszy zwrotowi ku kwestiom przyrodniczym, zainteresowaniu
8
światem fizycznym i antropocentryzmowi. Ten etap kulturowej przemiany, związany z często z
genetycznym empiryzmem i metodologicznym racjonalizmem (to znaczy przyjmowaniem
doświadczenia za źródło wiedzy i stosowaniu metod racjonalnego wnioskowania w oparciu o fakty)
jest etapem „naukowym”, zorientowanym głównie na wyodrębnianie, określanie, klasyfikowanie i
analizowanie zjawisk otaczającej nas rzeczywistości. Metaforycznie rzecz ujmując, można by rzec,
iż proces zdobywania wiedzy jest na nim bliższy tworzeniu encyklopedii, niż pisaniu powieści, jest
to bowiem etap gromadzenia raczej, niż wyjaśniania, zbierania „kamyczków” do mozaiki i
studiowania sposobów jej układania. Układanie mozaiki rozpoczyna się bowiem dopiero wraz z
nadejściem paradygmatu transcendencji, ewokującego myślenie kategoriami całości, połączonego z
poszukiwaniem syntezy i dążeniem do wpisania poznanych faktów i zjawisk w jednolitą strukturę.
Paradygmat transcendencji cechuje dążenie do osiągnięcia całościowej wizji świata lub
przynajmniej odnalezienia jakiegoś potwierdzenia jej istnienia w bycie transcendentnym (bóstwie,
wartości, idei), który nadawałby sens rzeczywistości fizykalnej i egzystencji człowieka. Innymi
słowy paradygmat ten przynosi poszukiwanie twórcy idei mozaiki i jej wzoru doskonałego.
Charakterystyczna dla czasów panowania tego paradygmatu jest orientacja teocentryczna,
mistycyzm i pozaracjonalne metody poznania.
Oba paradygmaty są tylko dwoma aspektami kulturowego procesu poznawania i opisywania
świata. Każdy z nich oferuje nam określone możliwości poznawcze, ale też każdy kryje w sobie
pewne niebezpieczeństwa. Przyjęcie paradygmatu faktu wiąże się z eliminacją sfery metafizycznej
lub odsunięciem jej na plan dalszy, a zatem znacznym ograniczeniem obszaru badawczego.
Jednocześnie pojawia się nowy model nauki, podzielonej na specjalistyczne działy, często
rozwijające się w izolacji. Efektem empiryzmu i sensualizmu są poglądy relatywistyczne (głoszące
względność wszystkiego i brak wartości czy bytów niezmiennych), niespójny obraz świata. Na
etapie tym często dochodzi do przerostu ilości informacji nad możliwością jej wykorzystania (czy
choćby tylko przyswojenia - tak jak w przypadku kultury II poł. XX. wieku). To tak, jakbyśmy
chcąc ułożyć mozaikę, nazbierali do niej ogromną górę kamieni, z którymi nie wiadomo, co począć.
Zwróćmy jednak uwagę na interesujące prawidłowości, jakie pojawiają się w naszym procesie
kulturowej przemiany. Kiedy zbieraliśmy kamyczki i - uważnie je po drodze oglądając, analizując i
opisując - zanosiliśmy na miejsce budowy przyszłej mozaiki, wyodrębnialiśmy je z otaczającego
nas świata, oznaczaliśmy je i definiowali, opisując ich cechy i właściwości, zasatanawiając sią nad
ich pochodzeniem i naturalną funkcją. Owo wyodrębnianie i gromadzenie doprowadziło nas w
końcu do stworzenia nowej jakości - góry kamyków. Choć jakość wynikowa nie całkiem jest
zgodna z oczekiwaniami (chcieliśmy wszak skonstruować piękną mozaikę, a mamy bezładną kupę
kamieni), to jednak musimy ją jakoś włączyć w strukturę budowanego przez nas modelu. I już nie
9
poszczególne kamyki, lecz całą ich górę usiłujemy wpisać w obraz świata, próbując nadać tym
samym sens nie tylko owej górze, lecz także naszym wysiłkom, towarzyszącym jej tworzeniu.
Zmienia się skala spojrzenia: już nie my budujemy mozaikę, lecz sami, wraz z naszym
budowaniem, jesteśmy częścią „mozaiki świata”. Dlatego nie możemy ograniczyć się wyłącznie do
wyjaśniania mechanizmów lecz musimy osiągnąć ich zrozumienie. Innymi słowy, przestajemy
budować definicje, a zaczynamy poszukiwać istoty rzeczy.
Jest ona nie tylko opisem właściwości i cech przedmiotu, jej określanie polega bowiem na
rozpatrywaniu owych cech i właściwości przedmiotu w kontekście jego funkcjonalnych relacji ze
światem zewnętrznym. Poszukiwanie istoty rzeczy jest w istocie poszukiwaniem jej sensu, czyli
jej miejsca i funkcji w porządku świata. Ow porządek świata wyznaczany jest przez aktualnie
obowiązujący paradygmat, stanowiący płaszczyznę odniesienia dla interpretacji wszelkich
informacji i faktów.
Oba rodzaje paradygmatów pełnią tę samą funkcję: „wzoru mozaiki”, choć wzór ten w każdym
z nich wygląda nieco inaczej. Paradygmat faktu przedstawia swoje wzorce w logicznym i
precyzyjnym języku intelektu, paradygmat transcendencji zaś znajduje swój wyraz w
symbolicznym języku wyobraźni. Każdy z paradygmatów wyznacza też obszar „danych”, czyli
zbiór kamyczków, na podstawie których wytworzy system, służący opisaniu owego „wzoru”. W
paradygmacie faktu będzie nim nauka, dla której danymi są fakty, dla paradygmatranscendencji
danymi są symbole - podstawa konstrukcji magicznej wizji świata. I właśnie gdzieś na pograniczu
nauki i magii sytuuje się przedmiot naszych rozważań: sztuki mantyczne, czyli, mówiąc jezykiem
potocznym - wróżby i wyrocznie, które, raz z zaciekłością tępione, innym znów razem przesadnie
poważane, towarzyszą ludzkości od tysiącleci i zapewne jeszcze przez tysiąclecia będą nam
towarzyszyć.
10
ROZDZIAŁ II - WPROWADZENIE DO ANTROPOONTOLOGII
„... wartość heurystyczną może mieć zwrócenie uwagi na to, co
rzeczywiście jest obserwowane. Z zasadniczego punktu widzenia
zupełnie błędny jest jednak zamiar oparcia teorii tylko na
wielkościach obserwowalnych. W rzeczywistości jest bowiem
dokładnie odwrotnie. Dopiero teoria rozstrzyga o tym, co można
obserwować”
Albert Einstein
Nauka a magia
Aby objaśnić kontekst naszych rozważań, przyjrzyjmy się korzeniom nauki i magii, co pomoże
nam określić istniejące pomiędzy nimi różnice w widzeniu świata. U podstaw pierwszej z nich leży
myślenie kategoriami paradygmatu faktu, który pierwotnie pojawia się w kulturach umownie
określanych jako koczowniczo-militarne. Kultury te tworzą patriarchalne społeczności myśliwych-
wojowników, wędrujących stale w poszukiwaniu terenów łowieckich lub łatwego łupu.
Przemierzając ogromne przestrzenie, każdego dnia muszą być przygotowani na pojawienie się
nieznanych zagrożeń - dziwnych zwierząt, obcych ludzi, gwałtownych zmian klimatycznych czy
zaskakującego ukształtowania terenu - którym muszą stawić czoła. Dlatego niezmiernie istotna jest
dla nich uważna obserwacja otoczenia, precyzyjna analiza faktów oraz umiejętność przewidywania i
planowania. Koczownicy zmuszeni są zatem do budowania abstrakcyjnych modeli, pozwalających
na opracowanie skutecznej taktyki walki i przeżycia w zmiennym środowisku. Podstawą ich
orientacji w otoczeniu jest linearny porządek przyczyny i skutku - według którego grupują
poszczególne zdarzenia w logiczny szereg następujących po sobie elementów. Jedno wydarzenie
wywołuje inne - tak jak wysłanie celnej strzały powoduje śmierć zwierzęcia.
Ten sposób działania i myślenia widoczny jest w całym rozwoju nauki. Religia kultur
koczowniczo-militarnych odzwierciedla hierarchiczną strukturę ich społeczności, na czele której
stoi najsilniejszy wojownik - przywódca grupy. Jego odpowiednikiem jest pojawiające się w
rozwoju tego typu kultur osobowe, potężne bóstwo stojące na szczycie „drabiny bytów”, które
pozycję swą osiąga - tak jak przywódca ludzkiej gromady - dzięki zwycięskiej walce z rywalami.
Być może echem owego monoteizmu jest jednostronność nauki, której każda poszczególna
dziedzina ma swoje „najwyższe bóstwo” w postaci bądź to przedmiotu badań, bądź to metody czy
11
założeń. Nie bez przyczyny nauka była przez tysiąclecia domeną mężczyzn, bowiem wywodzi się
ona z typowo „męskiej” kultury wędrujących wojowników, w obrębie której wykształcił się
racjonalno-empiryczny model świata.
Przeciwieństwem kultury koczowników jest kultura osiadłych rolników. Nie dążą oni - tak jak
wojownicy - do ekspansji i krótkotrwałego podporządkowania sobie otaczającej przestrzeni. Ich
celem jest harmonijne włączenie się w rytm przyrody a metodą działania jest tu nie rywalizacja, lecz
współpraca. Kultury agrarne wykształcają inny model widzenia świata, oparty na obserwacji
cykliczności zmian w naturze. Zmienność pór dnia i pór roku, cykle księżyca i pływy - wszystko to
wydaje się pierwotnemu rolnikowi efektem działania potężnego, bezosobowego prawa
(mechanizmu), ujednolicającego bieg świata. W przyrodzie wszystko jest ze sobą powiązane, cały
świat wydaje sią zatem jednością, doskonałością, którą przenika rozumny boski pierwiastek. Tak
jak ważny jest każdy element w porządku natury, tak samo ważny jest każdy członek ludzkiej
zbiorowości - wszyscy posiadają w sobie boską cząstkę i wszyscy są dziećmi tej samej matki-ziemi.
Ludy agrarne posługują się magicznym modelem świata, w którym każda rzecz powiązana jest
z całością struktury przy pomocy subtelnych relacji, a jednocześnie każdy element jest tożsamy z
ową nadrzędną całością. Dlatego jedne rzeczy przejawiać się mogą poprzez inne dzięki prawu
analogii, które pozwala tłumaczyć zjawiska nie wedle logiki przyczynowo-skutkowej, lecz poprzez
odwołanie się do łączących je cech podobnych. „Podobne wywołuje podobne” - głosi jedno z
podstawowych praw magii. Ponadto cykliczny świat jest doskonale potarzalny, dlatego też jeśli
rolnik przed zasiewem obszedł pole trzy razy i otrzymał trzykrotne plony, za rok będzie oczekiwał,
że jeżeli obejdzie pole siedmiokrotnie - pomnoży swe plony razy siedem, pod warunkiem, że zrobi
to - jak uprzednio - o wschodzie słońca i ujrzy pod lasem tego samego jelenia, którego ujrzał przed
szczęśliwym siewem.
Przedstawiona powyżej klasyfikacja kultur pierwotnych jest oczywiście jedynie uproszczonym
schematem. W rzeczywistości bowiem nigdy nie występują one w „stanie czystym”; w danej
kulturze możemy jedynie obserwować czasową przewagę pierwiastków „męskich” nad „żeńskimi”.
Koczownicy także odprawiają magiczne rytuały, tak jak rolnicy przejawiają skłonność do tworzenia
abstrakcyjnych struktur. Istnieje jednak pewna kulturowa „dominanta”, która umożliwia dość
dokładne określenie typu kultury. Wyznacznikiem owym jest język, a ściśle mówiąc - typ języka
(języków), jakimi posługują się społeczności przynależne do danego obszaru kulturowego. Język
jest czynnikiem najsilniej determinującym nasze poznawanie świata, albowiem wyznacza struktury
myślenia o świecie a przez to określa granice naszego postrzegania.
Benjamin Lee Whorf w swojej książce „Język, myśl i rzeczywistość”, opierając się na
porównawczych badaniach języka angielskiego i języków plemion Indian północnoamerykańskich,
12
wysuwa tezę, iż struktura naszego języka ogranicza nasze możliwości poznawcze przede wszystkim
poprzez istnienie w nim nieuświadamianych, subtelnych mechanizmów gramatycznych. Są one tak
zrośnięte z naszym „ja (zinternalizowane), że traktujemy je jako cos naturalnego. Każdemu z nas
świat postrzegany i opisywany wydaje się jedynie prawdziwy; milcząco przyjmując obiektywizm
własnego poznania, nie wyobrażamy sobie, że ktoś inny może ten sam świat widzieć i rozumieć
całkowicie inaczej. Tymczasem istnieją języki, które opisują rzeczywistość z zupełnie odmiennej
perspektywy.
W jednym z indiańskich narzeczy spotykamy się na przykład z interesującą wizją świata, która
jest efektem prostego przyporządkowania w języku kategorii żeńskości wszelkim zjawiskom
aktualnie istniejącym lub zaistniałym oraz wszelkim bytom materialnym. To znaczy, że zarówno
wszystkie przedmioty materialne oraz aktualnie występujące lub byłe zjawiska są gramatycznie
rodzaju żeńskiego. W kulturze tej wszystkiemu zatem, co kokretne, przyporządkowana jest - ex
definitione - cecha żeńskości. Dla nas gramatyczny rodzaj rzeczowników nie jest znaczący, nie
przekazuje bowiem żadnych istotnych treści, natomiast w omawianym narzeczu rodzaj żeński
rzeczownika informuje o jego statusie ontycznym, mówi o tym, że wypowiedź traktuje o bycie
konkretnym. Odwrotnie ma się rzecz ze znaczeniem rodzaju męskiego. Jest on nadawany wszelkim
ideom, projektom, myślom oraz rzeczom i zjawiskom mogącym zaistnieć w przyszłości. Wszystko
zatem, co męskie, posiada walor duchowości lub status bytu „możliwego”.
Pewna część informacji, które w owym narzeczu przekazywane są przy pomocy rodzajów
gramatycznych, w naszym języku wyrażana jest poprzez gramatyczne kategorie czasownika (czas
przeszły lub teraźniejszy jako odpowiednik rodzaju żeńskiego, zaś czas przyszły lub tryb
przypuszczający - jako odpowiednik rodzaju męskiego). Indianie postrzegają zatem czas przede
wszystkim jako przemianę przedmiotów i zjawisk, my z kolei - myślimy o nim jako o nadrzędnym,
samoistnym i absolutnym bycie (sic! choć wszyscy znamy teorię względności, spróbujmy sobie
wyobrazić „upływ czasu” - czyż pierwszym skojarzeniem nie będzie coś jednolitego, poruszającego
się niezależnie od nas?). A przecież sposób postrzegania czasu jest jednym z fundamentalnych
elementów obrazu świata. Różnica z pozoru wydaje się tak nieistotna - a okazuje się, że rodzaje
gramatyczne zdolne są zamknąć człowieka w ukształtowanym przez siebie świecie.
Język będzie zatem w niniejszej pracy podstawowym kryterium klasyfikacji kultur, ponieważ
jego struktury głębokie najwolniej ulegają przemianom i dzięki temu jest on głównym fundamentem
sposobu widzenia i opisywania świata. Jest także tą cząstką ludzkiej kultury, która wywiera chyba
najsilniejszy wpływ na nasze poznanie i konstruowanie obrazu rzeczywistości, ponieważ obraz jest
tworzony poprzez język. W nim też zostaje utrwalony i przekazywany. W naszej klasyfikacji
przyjmiemy uproszczony podział języków na dwa typy, biorąc pod uwagę jedynie najbardziej
13
istotne dla kreowania obrazu świata cechy ich struktury.
Dla kultur „męskich”, które stanowią podłoże rozwoju paradygmatu faktu, charakterystyczny
jest język typu - nazwijmy to umownie - „gramatycznego”. Języki takie mają znacznie rozbudowaną
sferę reguł gramatycznych i ogromną obfitość specjalistycznego słownictwa. Jeśli porównamy
konstruowanie wypowiedzenia do budowania domu, to można powiedzieć, że mamy bardzo dużą
ilość cegiełek-wyrazów, przy czym jedne z nich mogą być użyte wyłącznie do budowy ścian
działowych, inne do nośnych, jeszcze inne - do obramowania otworów okiennych, a każda z nich
musi mieć swoje konkretne miejsce (to znaczy nie jest obojętne, czy daną cegłę położymy w
prawym dolnym rogu czy w trzecim rzędzie od góry, czyli istotna jest pozycja wyrazów w zdaniu) -
od zajmowanego miejsca zależy bowiem znaczenie i funkcja gramatyczna naszych językowych
„cegiełek”, co dokładnie precyzują reguły gramatyczne. Dla języków tych, zwanych pozycyjnymi,
charakterystyczne jest też rozbudowanie płaszczyzny temporalnej (duża ilośc czasów
gramatycznych). W niektórych (jak francuskim czy angielskim) rozróżnia się ponad dwadzieścia
czasów, z których każdy ma przyporządkowane odrębne formy czasownika.
Wynika z tego, że kultury oparte na owych językach mają wpisane w swoją strukturę silne
poczucie upływu czasu oraz imperatyw dążenia do precyzji w badaniu i określaniu elementów
rzeczywistości. I oto właśnie w państwach Europy Zachodniej i wszędzie tam, gdzie przeważa
ludność posługująca się językiem angielskim (jako naturalnym) powstaje cywilizacja naukowo-
techniczna, w której najpełniej realizuje się paradygmat faktu. Dla cywilizacji tej charakterystyczne
są stosunkowo szybkie zmiany warunków życia, stałe poczucie zagrożenia, nieprzewidywalność
przyszłości i brak stałego rytmu przemian, zapewniającego poczucie bezpieczeństwa. Dzikie
zwierzęta, nieznani wrogowie i niezmierzone połacie przestrzeni, z którymi musieli mierzyć się
niegdyś koczowniczy przodkowie, zostały zastąpione przez skomplikowane cuda techniki, presję
społeczną i walkę o prestiż. Nie ma stałych punktów odniesienia w bezpośrednim środowisku życia
(np. w życiu gospodarczym), ponieważ nie istnieją w nim możliwe do przewidzenia cykle przemian.
Na nieregularny rytm hossy i bessy gospodarczej, który de facto określa warunki życia uczestników
cywilizacji naukowo-technicznej, składa się bowiem tak wiele elementów, że przekraczają one
nawet nie tyle nasze możliwości analityczne, ile wręcz nasze zdolności uświadomienia sobie
istnienia znacznej ich liczby.
Poczucie bezpieczeństwa - utracone na gruncie „biologicznym” - zapewnia w tego typu
cywilizacjach i towarzyszącym im kulturach rozbudowana sfera abstrakcji - system wartości
moralnych, kodeksy prawne i skomplikowane normy obyczajowe i sposoby zachowań, związane z
koniecznością przystosowania się do pełnienia różnych ról społecznych i przebywania w różnych
środowiskach ( inaczej człowiek zachowuje się w środkach komunikacji, inaczej w domu, inaczej w
14
teatrze czy kinie itd., nikt „normalny” nie bije brawa w kinie ani nie goli się, śpiewając głośno w
metrze). Pozory bezpieczeństwa zapewnia też oparcie myślenia na prostej logice przyczynowo -
skutkowej, pozwalającej na linearne uporządkowanie obserwowanych faktów i zjawisk wedle
określonego schematu. Jest to oczywiście schemat abstrakcyjny i sztuczny, podporządkowujący
świat rzeczywisty oczekiwaniom człowieka.
Postawa wojownika-zdobywcy wydaje się być zatem zadziwiająco trwała w tego typu
cywilizacjach i kulturach, które zapanowały nad światem nie tylko w obrębie swojego języka i
myślenia, lecz także przekształcają w sposób znaczący rzeczywistość przyrodniczą. Cywilizacje te
nastawione są na dzialania ekspansywne, mające na celu takie przekształcenie świata, aby
zachowywał się on zgodnie z narzuconymi przez człowieka regułami. Droga do tego celu wiedzie
poprzez odgrodzenie się od „chaosu” natury barierą cywilizacji i ukształtowanie w jej obrębie
specyficznego świata ludzkiego.
Całkowicie odmienne są językowe korzenie magii i związanego z nią paradygmatu
transcendencji. Charakterystyczna jest ona dla języków typu „symbolicznego” (takimi, jak na
przykład język chiński), opartych na innych, niż języki „gramatyczne”, zasadach. Zawierają one
mniej precyzyjnych określeń, obfitują za to w wieloznaczne symbole, artykułowane na różnych
poziomach komunikacji nie tylko w formie samych słów, lecz także w ich intonacji czy sposobie
zapisu. Reguły językowe odnoszą się przede wszystkim do metod odczytywania ukrytych sensów i
wykrywania tych, które są istotne dla danego kontekstu. W językach symbolicznych mniejszą wagę
przywiązuje się do pozycji wyrazów w zdaniu, najważniejszy jest ogólny kontekst wypowiedzi,
ponieważ on właśnie nadaje wypowiedzi konkretny sens.
Wydarzenia, fakty i sytuacje, widziane przez pryzmat takiej struktury językowej, jawią się jako
skomplikowany układ czynników, cech i zależności pomiędzy elementami świata, analogiczny do
niezwykle złożonego obrazu w kalejdoskopie, w którym zmiana położenia jednego elementu
powoduje transformację całości struktury, co sprawia, że także pozostałe elementy zmieniają swój
sens. Język symboliczny sprzyja powstaniu modelu świata opartego na zasadzie synchronii i
cykliczności, które nadają rzeczywistości przewidywalny porządek. W kulturze chińskiej porządek
ten nosi nazwę Tao, a realizuje się poprzez cykliczną przemianę pierwiastków in i jang (zwanych u
nas potocznie „żeńskim” i „męskim”), do której jeszcze w niniejszej pracy wrócimy. W innych
kulturach może to być przemienność pory suchej i deszczowej, czy też przemiany czterech pór roku
lub inne cykle, wyznaczone w oparciu o obserwację środowiska naturalnego.
Ścisły związek ze światem przyrody jest charakterystyczną cechą kultur symbolicznych, które
wobec natury wykazują postawę „żeńską”, to znaczy dążą raczej do przystosowania się do porządku
natury niż narzucenia jej ludzkiego ładu. Kultury te postrzegają upływ czasu jako zmianę
15
konfiguracji wszystkich elementów rzeczywistości, a ponieważ świat jest w nich pojmowany jako
całość - dlatego też przemianę całości możemy śledzić poprzez przemiany zaledwie kilku jej
elementów. Na podstawie obserwacji wybranych części systemu, którym nadajemy symboliczne
znaczenie, i które dzięki temu zabiegowi uzyskują wiele znaczeń, możemy orzekać o etapie
przemiany, ogarniającej wszechświat jako jedność.
W takim modelu światem rządzi zasada odpowiedniości, ujęta w hermetycznym prawie „jak na
górze,tak na dole”, które oznacza, że struktura rzeczywistości powielana jest na wszystkich
poziomach jej istnienia - od naturalnego, poprzez ludzki aż do kosmicznego. Planety i znaki zodiaku
znajdują swoje odpowiedniki zarówno w narządach lub częściach ludzkiego ciała, jak i w
przemianach pór roku, fazy księżyca są zbieżne z pływami morskimi oraz cyklem menstruacyjnym
kobiety, długość dnia i nocy oraz intensywność światła słonecznego wyznaczają przemiany w
przyrodzie (dojrzewanie zbóż, ruja u zwierząt, okresy wegetacji i spoczynku), a przez to wpływają
na porządek (kalendarz) ludzkich działań. Opisując świat, przez użycie jednego symbolu
przywołujemy całą wielość jego znaczeń i opisujemy za jego pośrednictwem wszystkie poziomy
rzeczywistości, są one bowiem analogiczne względem siebie. Dlatego też w kulturach opartych na
języku symbolicznym istnieje tendencja do wykształcania się mechanizmu wyjaśniania per
analogiam, w przeciwieństwie do kulltur języków „gramatycznych”, w których dominuje
mechanizm wyjaśniania poprzez precyzowanie i podawanie konkretnych przykładów.
Jak zatem widać, struktura języka silnie determinuje sposób naszego myślenia i poznawania
świata, prowadząc do wykształcenia się podstawowych typów kultur, w których pojawią się dwa
wzorce widzenia rzeczywistości, przybierające postać paradygmatu faktu i paradygmatu
transcendencji. Rodowód owych paradygmatów wskazuje na fakt, że są one - mniej lub bardziej
świadomie ukształtowanymi - tworami ludzkiego umysłu. Jako takie podlegają przemianom wraz ze
zmianami sposobu myślenia i widzenia świata, rządzą nimi bowiem specyficzne prawa świata
ludzkiego, zawieszonego między fizyką a metafizyką, między naturą a absolutem. Różne dziedziny
nauki zajmowały się różnymi aspektami tego świata, nie pojawiła się natomiast żadna
systematyczna i syntetyczna refleksja, której przedmiotem byłyby wszystkie przejawy ludzkiego
Imago Mundi.
Dylematy „naukowości”
W praktyce codziennej niemożliwe jest pogodzenie sprzecznych wizji świata nauki i świata
magii, ponieważ systemy te kształtują się dzięki wzajemnej opozycji. Można co prawda próbować
dokonania przekładu treści magicznych na język nauki i vice versa, naukowo opisać psychologiczne
aspekty przekleństwa czy uzasadniać astrologicznie możliwość wystąpienia trzęsienia ziemi. Próby
16
takie, aczkolwiek uznawane i aprobowane przez magię, są przez „poważną” naukę traktowane ze
sceptycznym i pogardliwym dystansem.
Czasy, w których żyjemy, to czasy triumfu nauki, mitu „naukowości” i racjonalnej trzeźwości
myślenia. Jedynie to, co zostanie uznane przez naukę lub zaklasyfikowane jako „naukowe”,
uznawane jest de facto jako rzeczywiście istniejące. Nasza cywilizacja zdaje się mówić: „istnieje
tylko to, o czym mówi nauka, jej twierdzenia, wzory i teorie. To, co jest przez nią opisane,
wyliczone lub zaledwie przewidywane (jak na przykład istnienie pierwiastków, które wypełniłyby
puste miejsca w tablicy Mendelejewa) jest realne. Byty mierzalne, postrzegalne lub możliwe do
wyliczenia, takie jak masa, siła, barwa, trajektoria planet i elektronów itp. są bardziej rzeczywiste
niż te - takie jak dusza, Bóg czy energia chi - których istnienia nie da się potwierdzić przy pomocy
żadnej z metod uznawanych za „naukowe”. Nauka jest źródłem prawdziwej wiedzy o świecie i
przedstawia rzetelny opis jego funkcjonowania”.
Ów kult nauki ma swój początek w czasach oświecenia. Wcześniejsze doświadczenia wieku
XVII - wieku fanatycznego mistycyzmu, walki kontrreformacji z protestantyzmem,
eschatologicznych sporów i wojen religijnych - wywołały przesyt kwestii metafizycznych i
doprowadziły do swoistego impasu w poszukiwaniach „prawd ostatecznych”. Wielcy uczeni
tamtych czasów - Kartezjusz, Leibniz, Newton czy Pascal - mniej lub bardziej skutecznie próbowali
przy pomocy tworzonych przez siebie metod naukowego badania (wiele z nich funkcjonuje aż do
dziś) udowodnić istnienie Boga. Pierwszym trzem „udało się” tego dokonać, lecz „dowody” te
zostały przez późniejszą naukę obalone, natomiast tylko jeden z nich - Pascal - zwrócił uwagę na
fakt, iż metody nauki nie nadają sią do badania zagadnień metafizycznych. Pascal - po raz kolejny
od czasów Arystotelesa, a potem Tomasza z Akwinu - postawił problem konieczności rozdziału
spraw ziemskich od boskich, czyli problem oddzielenia nauki od religii.
Zagadnienie to podjęła epoka następna - oświecenie - w której dokonał się praktyczny rozdział
kwestii naukowych od problemów metafizycznych. Fantastyczna precyzja i uniwersalność teorii
Newtona, sukcesy metody empirycznej i upojenie wiarą w możliwość nauki obiektywnej, wolnej od
metafizycznych niejasności i fanatycznej namiętności - były przyczyną swoistej „rewolucji
światopoglądowej”, która spowodowała prawie całkowite wyeliminowanie nieracjonalnych lub
transcendentalnych pierwiastków z oficjalnego obrazu świata. Oświecenie z entuzjazmem zwróciło
się ku badaniu świata przyrody, który łatwo poddawał się wypracowanym przez naukę metodom.
Ponadto - jak pisze Maria Niemojowska - „w oświeceniu bierze początek, a przynajmniej
definitywnie klaruje się świadomość, iż poznanie może być celem samym w sobie, że obiektywna
prawda jest nadrzędna wobec bezkrytycznej wiary i że człowiek musi dotrzeć do niej sam - za
pośrednictwem swego rozumu - dane jest mu bowiem jedynie dążenie do prawdy, a nie ona sama.”
17
Oświecenie wyznacza zatem nauce nowy cel - samodzielne zdobywanie obiektywnej wiedzy o
świecie, a nie jedynie potwierdzanie i wyjaśnianie mistycznych intuicji czy prawd objawionych.
Aby jednak nauka mogła sprostać temu zadaniu, musi najpierw określić swoje granice, wyznaczyć
obszar badanych zjawisk oraz wypracować metody, służące do analizy poszczególnych aspektów
wszechświata. Początkowo najważniejsza wydawała się kwestia metody, dopiero z czasem pojawią
się poważne refleksje dotyczące istoty nauki i „naukowości”. Wielkim wstrząsem dla świata nauki,
powodującym gwałtowny nawrót do problemu możliwości poznania naukowego, było pojawienie
się geometrii nieeuklidesowych, teoria względności Einsteina i koncepcja logik
wielowartościowych. Podważyły one cały dotychczas obowiązujący porządek świata, wykreowany
przez naukę i wykazały, że nasz „naukowy” - oparty na prostej, uzależnionej od naszych zmysłów
przestrzeni Euklidesa, newtonowskiej fizyce i logice dualistycznej, operującej nieprecyzyjnymi
kategoriami prawdy i fałszu - obraz rzeczywistości jest wielce złudny. W świetle niektórych teorii
współczesnej fizyki coś takiego jak masa po prostu nie istnieje (nie wspominając już nawet o tym,
iż jest to pojęcie niedefiniowalne)! Nie ma absolutnych układów odniesienia, w świecie
subatomowym panuje niepoznawalny (vide teoria nieoznaczoności Heisenberga) chaos, wszystkie
kryteria, przy pomocy których usiłowaliśmy obiektywnie opisać naszą rzeczywistość okazały się
nieadekwatne, bo zbyt ... ludzkie!
Doszliśmy zatem do punktu, w którym pojawiają się pytania o możliwość stworzenia nauki
obiektywnej, doskonałego narzędzia poznania, pozwalającego na zdobycie wiedzy prawdziwej.
Pytaniom tym towarzyszy refleksja dotycząca naszych predyspozycji i ograniczeń poznawczych , a
także rozważania o istocie prawdy. Kwestie te są na tyle ważne, że pojawiają się nawet w pracach
koryfeuszy nauki (Einsteina, Heisenberga, Capry, Hawkinga i innych), którzy odczuwają potrzebę
przedstawienia swoich wątpliwości i znalezienia sensu (sic!) swoich badań, poprzez odniesienie ich
do jakiegoś nadrzędnego kryterium. Okazało się, że w dzisiejszych czasach nie można już pozwolić
sobie na luksus „nauki czystej”, że nie sposób uprawiać nauki nie uprawiając jednocześnie filozofii
nauki.
Tak więc triumf nauki, który doprowadził do „przełomu relatywistycznego”, przyniósł
jednocześnie gorzką świadomość słabości i złudności tego monolitu, na którym opierała się od
dwóch wieków nasza cywilizacja. Zbiega się to z osiąganiem w niektórych dziedzinach badań kresu
naszych fizycznych możliwości poznawczych (na przykład możemy wyznaczyć albo położenie,
albo pęd elektronu, nigdy obu tych rzeczy naraz, jak to wynika z teorii nieoznaczoności,
potwierdzonej przez eksperymenty fizyczne; nie jesteśmy w stanie wytworzyć temperatury zera
bezwzględnego, wyjaśnić fenomenu myślenia, pamięci i uczuć wyższych itp.). Tym razem to nauka
znalazła się w impasie, skrępowana niepewnością co do obiektywności własnych metod i
18
ograniczona przez możliwości techniczne.
Reakcja na ten stan rzeczy jest dwojaka: po pierwsze - pojawiają się nowe „naukowe”
dyscypliny, mające za przedmiot swych badań tak metafizyczne byty jak psychika, świadomość i
podświadomość (psychologia, psychoanaliza), tajemnicze energie (radiestezja) i zjawiska (np.
diagnozowanie na podstawie aury). Innymi słowy - metafizyka wdziera się w szeregi „poważnej”
nauki, która próbuje bronić się przed tym, rozbudowując teorię nauki i usiłując wyznaczyć kryteria,
według których będzie można oddzielić to, co „naukowe”, od tego, co „nienaukowe”.
Trzeba jednak przyznać, że nawet będąc w impasie nauka stosuje elegancką i prostą ekonomię
działania, skupiając się bowiem na zagadnieniach własnych granic i metod nie tylko broni swych
terenów przed inwazją metafizyki, ale także stara się umocnić swoje podstawy, odnaleźć metodę
maksymalnie obiektywną, wyznaczyć cele, czyli - kontynuować działalność teoretyczną, mimo
problemów technicznych.
Tak jak dwudziestowieczne teorie naukowe zburzyły przyjęty ogólnie obraz świata, tak
współczesne im teorie nauki zanegowały nasze obiegowe sądy na temat istoty i charakteru nauki.
Przede wszystkim podważony został - dotychczas traktowany jako oczywisty (nawet przez wielu
uczonych) i powszechnie obowiązujący model nauki indukcjonistycznej, który okazał się równie
złudny, jak geometria euklidesowa czy newtonowska fizyka.
Od XVII. wieku nasza cywilizacja i kultura rozwijały się w oparciu o zdroworozsądkową,
indukcjonistyczną koncepcję nauki, która zakłada, że wiedza ogólna jest efektem naszej
nieuprzedzonej, obiektywnej obserwacji wszechświata. Taka naiwna koncepcja nauki szczególnie
dużą rolą odgrywa w sferze myślenia potocznego i dziś jeszcze wielu „przeciętnych zjadaczy
chleba” tak właśnie naukę sobie wyobraża. Jednak nie wszyscy filozofowie i teoretycy nauki
zgodzili się bezkrytycznie przyjąć optymizm poznawczy indukcjonistów, którzy wierzyli, że
możliwe jest obiektywne postrzeganie zjawisk rzeczywistości i że metoda wnioskowania na
podstawie tak przeprowadzonych obserwacji jest metodą skuteczną, pozwalającą na osiągnięcie
wiedzy prawdziwej.
Już bowiem w dobie początków triumfu nauki, w czasach oświecenia, David Hume
przeprowadził krytykę podstawowych kryteriów i pojęć, służących nauce do opisu świata. Hume
wykazał, że nasz sposób widzenia świata jako systemu uporządkowanego wynika ze skłonności
naszego umysłu i wcale nie musi odzwierciedlać rzeczywistego kształtu świata. Hume wątpił w
istnienie w przyrodzie związków przyczynowo-skutkowych, sądził, że istnieje jedynie następstwo
zdarzeń w czasie, a człowiek - powodowany własnymi oczekiwaniami - widzi w owym następstwie
logikę przyczyny i skutku, i nie mające związku fakty łączy sztuczną relacją wynikania. Jeżeli
szarpnąć strunę gitary, rozlegnie się dźwięk, nie znaczy to jednak - twierdzi Hume - że szarpnięcie
19
jest przyczyną dźwięku, tak naprawdę obserwacja mówi nam tylko, że dźwięk nastąpił p o
szarpnięciu struny. Tak jak fakt „zajścia” słońca za linię horyzontu nie jest przyczyną jego
ponownego „wzejścia”. Hume - na długo przed fizyką współczesną - przeprowadził również
krytykę pojęcia siły, jako sztucznego tworu ludzkiego umysłu, służącego opisywaniu i wyjaśnianiu
zjawiska ruchu przedmiotów, tworu, który uważany jest mylnie za byt realnie istniejący.
Hume zwrócił uwagę na niezwykle istotny fakt, że wnioskowanie i tak zwane logiczne
rozumowanie opiera się de facto na wierze w istnienie porządku świata, a nasze „poznanie”
rzeczywistości jest niczym innym, jak tylko tworzeniem schematów myślowych, poprzez pryzmat
których postrzegamy i wydajemy sądy o świecie realnym. Zapamiętajmy to stwierdzenie Hume'a,
okaże się ono bowiem niezwykle istotne dla dalszej części naszego rozumowania. Filozofowie
niejednokrotnie powracać będą do problemów, postawionych przez Hume'a, jedni - tak jak Kant -
będą próbowali znaleźć uzasadnienie uznania logiki przyczynowo-skutkowej, inni zaś - jak na
przykład Bergson - podejmą krytykę poznania racjonalnego i zwrócą się ku innym,
pozaracjonalnym metodom poznawczym.
Współczesne teorie nauki również nie lekceważą tego problemu. Udowodniono, że błędne jest
założenie możliwości wolnej od nastawienia obserwacji - eksperymenty przeprowadza się wszak
nie „na ślepo”, ale w oparciu o pewne założenia teoretyczne, przy których uwzględniamy tylko
pewne wybrane - czyli uznane przez nas za istotne - elementy procesu; pomijamy na przykład jako
nieważne szereg okoliczności, takich jak wiek i płeć obserwatora jego usposobienie, język, jakim
mówi itp. Ponadto obserwując na przykład ruchy planet pomijamy w obserwacji aktualną sytuację
polityczną czy ulubione lektury eksperymentatora, choć czasem okazuje się, że niesłusznie -
przypomnijmy tu choćby casus niesławnych „kanałów na Marsie” - iluż uczonych, zasugerowanych
lekturą prac wcześniejszych badaczy, widziało owe nieistniejące kanały! Współcześni teoretycy
nauki zaczynają brać pod uwagę fakt, iż być może „ gdy idzie o postrzeganie, jedyna rzecz, z którą
obserwator ma bezpośredni kontakt, to jego doznania „- pisze Alan Chalmers. „Doznania te nie są
dane i niezmienne, lecz zmieniają się wraz z wiedzą i oczekiwaniami obserwatora”. De facto nie
jesteśmy zatem w żaden sposób ostatecznie stwierdzić, na ile to, co postrzegamy, pokrywa się z
rzeczywistością, czyli - na ile jest prawdziwe i obiektywne. Chalmers pokazuje, że choć fizycznie
dwaj obserwatorzy mogą patrzeć na tę samą rzecz, to jednak każdy z nich postrzegać ją może
inaczej - co innego widzi na przykład na zdjęciu rentgenowskim doświadczony lekarz, a co innego
laik.
Podważono także logikę wnioskowania dedukcyjnego, ponieważ i ona nie pozwala na ustalenie
prawdziwości zdań, którymi się posługuje. Rozumowanie dedukcyjne przebiega bowiem w sposób
następujący :
20
1. Wenus jest planetą.
2. Wenus porusza się po orbicie eliptycznej wokół Słońca.
wniosek:
3. Wszystkie planety poruszają się po elipsach wokół Słońca.
Rozumowanie może jednak przebiegać i w taki sposób:
1. Wszyscy mężczyżni o imieniu Jan są pogodnego usposobienia.
2. Ten mężczyzna ma pogodne usposobienie.
wniosek:
3. Ten mężczyzna ma na imię Jan.
Rozumowanie przeprowadzone zostało poprawnie, jednakże oparte zostało na fałszywej
przesłance i nic nie gwarantuje prawdziwości wniosku. Inaczej ma się rzecz w przykładzie trzecim:
1. Wielu robotników należy do związków zawodowych.
2. Pan F. jest robotnikiem.
wniosek:
3. Pan F. należy do związku zawodowego.
Mamy tu rozumowanie niepoprawne, choć oparte na przesłankach, które mogą być uznane za
prawdziwe, ponieważ zdanie (3) nie musi koniecznie wynikać za zdań (1) i (2), może się bowiem
zdarzyć, że pan F. - będąc robotnikiem - nie należy jednak do związku zawodowego.
Stosując logikę dedukcyjną nie możemy sprawdzić, czy zdania, jakimi się posługujemy opisując
rzeczywistość są prawdziwe, czy nie. Logika okazała się li tylko narzędziem do operowania
zdaniami i twierdzeniami, a nie kryterium prawdy.
Krytyka dotychczas obowiązujących metod nie rozwiązała jednak problemu nauki. Potrzebna
była teoria nauki, która będzie oferowała kryteria, umożliwiające sprawdzenie poprawności
konstruowanych hipotez i teorii oraz określała sposoby weryfikacji naszych sądów o świecie
rzeczywistym. Z interesującą propozycją wystąpił tu Karl Popper, twórca słynnej
falsyfikacjonistycznej teorii nauki. Teoria ta, choć krytykowana i modyfikowana przez
przeciwników i spadkobierców Poppera, w precyzyjny i logiczny sposób wyznacza ramy
naukowego myślenia i określa granice „naukowości”.
Falsyfikacjonizm polega na odwróceniu tradycyjnego rozumienia procesu sprawdzania
prawdziwości teorii, jako poszukiwania zjawisk i relacji potwierdzających daną teorię i proponuje
weryfikację teorii metodą o wiele bardziej ekonomiczną - poprzez poszukiwanie zjawisk lub relacji
zaprzeczających naszym sądom o rzeczywistości. Warunkiem uznania jakiejś teorii lub sądu za
„naukowy” jest możliwość ich zafałszowania , czyli możliwość opisania takich sytuacji, w których
21
dana teoria lub sąd nie będą prawdziwe.
Popper zwrócił uwagę na pewną niezwykle istotną cechę każdego naukowego twierdzenia, tę
mianowicie, że każde takie twierdzenie nie tylko opisuje to, co zdarza się we wszechświecie, ale
także w jakiś sposób informuje nas o tym, co się nie może zdarzyć, jeśli teoria jest prawdziwa.
(jeżeli teoria grawitacji Newtona mówi nam, że ciała oddziaływują na siebie z siłą wprost
proporcjonalną do mas a odwrotnie proporcjonalną do kwadratu odległości, to wiemy, że nie
powinny zdarzać się ciała, między którymi siła oddziaływania jest odwrotnie proporcjonalna na
przykład do sześcianu odległości; podobnie jeśli istnieje teoria, która mówi, że planety poruszają się
wokół gwiazd po elipsach, to wyklucza ona istnienie planet o orbitach kołowych, itd). Dobra teoria
naukowa to taka teoria, która wyklucza maksymalnie wiele „stanów rzeczy”, bardzo precyzyjnie
określając to, co może się zdarzyć i to, co zdarzyć się nie ma prawa.
Mimo swej kontrowersyjności popperowskie ujęcie nauki wydaje się nieźle sprawdzać w
praktyce badawczej, pozwala bowiem na zaklasyfikowanie teorii jako „naukowej” (lub nie) oraz
wskazuje prostą metodę jej sprawdzenia. W niniejszej pracy pozwolimy sobie przyjąć definicję
nauki zaproponowaną przez Poppera, pamiętając jednak, że jest ona tylko jedną z wielu, umowną
koncepcją równie umownego tworu człowieka, jakim jest w swej istocie nauka.
Z punktu widzenia nauki, magia - której twierdzenia pasują do wszystkich aspektów i
przejawów świata i której ambicją jest wyjaśnienie wszystkiego - jest niefalsyfikowalna, a zatem -
nienaukowa. Sądy o rzeczywistości, wygłaszane z perspektywy magii, wyjaśniają i opisują zjawiska
sprzeczne lub wykluczające się, innymi słowy - magia, opisując każdy aspekt wszechświata, w
istocie nie opisuje niczego, nie wyjaśnia nam bowiem, co się we wszechświecie zdarzyć może, a co
bezwzględnie - nie powinno, nie mówi nam zatem nic o stanie rzeczywistości. Ale też i zadaniem
magii nie jest wcale opisywanie świata, ale ukazanie relacji pomiędzy człowiekiem a
rzeczywistością, związków i zależności natury przede wszystkim psychicznej i kulturowej. Magia
opisuje bowiem świat wyobrażony przez człowieka, przedstawia propozycję pewnego
mezyfizycznego porządku i wskazuje na reguły rządzące jego obserwacją i interpretowaniem.
Przedmiotem opisu magii jest także sam człowiek, jego możliwości i ograniczenia, powinności i
prawa oraz sposób myślenia, działania i widzenia świata. Przedmiot obsrewacji jest tu zarazem jej
podmiotem.
Patrząc na świat z perspektywy magii widzimy przede wszystkim człowieka i rzeczywistość
przez niego stworzoną.
Mając do czynienia z tak złożonym obiektem badań, jakim jest jednostka ludzka, musimy być
przygotowani na wszelkiego rodzaju niespodzianki. Inaczej mówiąc - możliwości ludzkich
zachowań, reakcji czy decyzji w określonych sytuacjach jest tak wiele i mogą być one tak
22
różnorodne, że nie jesteśmy w stanie wykluczyć pojawienia się którejkolwiek z nich.
Zdania typu:
1. Każdy przestępca wraca na miejsce zbrodni.
2. Wszyscy łysi wstydzą się swojej łysiny.
3. Każda młoda dziewczyna kocha się w jakimś swoim nauczycielu.
informują nas o pewnych zaobserwowanych (czy też - wyobrażonych) prawidłowościach, nie
jesteśmy jednak w stanie wykluczyć istnienia przestępcy, który nie powraca na miejsce zbrodni,
dumnego ze swej łysiny mężczyzny (Youl Brynner, Kojak) czy młodej dziewczyny, której nie
zdarzyło się durzyć w swym nauczycielu (jeśli na przykład uczęszczała do szkoły zakonnej, w
której zajęcia prowadzą wyłącznie siostry). Człowiek jest istotą tak dalece nieprzewidywalną, że nie
jesteśmy w stanie (przynajmniej obecnie) określić, które jego zachowania są możliwe, a które nigdy
nie będą mogły wystąpić.
Jeżeli spojrzymy na człowieka przez pryzmat mentalności magicznej, to możemy powiedzieć,
że jednostka w świecie kultury zajmuje pozycję analogiczną do pozycji cząstki elementarnej w
kosmosie. Jak wiemy, w świecie subatomowym obowiązuje „prawo” totalnego przypadku
(przynajmniej tak widzi to współczesna fizyka). W praktyce oznacza to, że kierunek ruchu wybranej
cząstki determinuje tak wiele czynnków, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się z nią stanie.
Tak samo przedstawia się sprawa z człowiekiem. Nie można nigdy z całą pewnością określić, jaka
będzie reakcja czy decyzja istoty ludzkiej.
Zarówno cząstki elementarne, jak i ludzie, nie istnieją nigdy w całkowitej izolacji od jakiegoś
„układu” (struktury atomu lub systemu kulturowego) i przynależność do nich ogranicza niejako
„wybory i zachowania” poszczególnych elementów. Tak, jak nie jesteśmy w stanie przewidzieć
ruchu cząstek subatomowych, tak nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co dzieje się i co może się
stać we wnętrzu ludzkiej psychiki. Ale jeśli wpiszemy cząstkę w strukturę atomu, a człowieka - w
jego kulturę, to będziemy w stanie wykluczyć niektóre z możliwości, choć nadal nie uzyskamy
wiedzy pewnej. Elektrony w określonych atomach mogą się poruszać wyłącznie po takich a nie
innych orbitach, tak jak człowiek, egzystujący w pewnej kulturze ma do swojej dyspozycji
konkretne wzorce reakcji i zachowań i sięgnie raczej właśnie po nie, a nie po wzorce pochodzące z
innych, obcych mu lub całkiem nieznanych kultur.
Dzięki temu, że struktura narzuca elementom pewne „reguły gry”, podtrzymuje swoją
odrębność i jest tym, czym jest. Innymi słowy, dopóki określona ilość elektronów będzie poruszać
się po określonych orbitach, istnieć będzie np. atom wodoru czy węgla. Wystarczy różnica jednego
elektronu, a cała substancja może uzyskać zupełnie nowe właściwości. Podobnie jest w świecie
ludzkim: dopóki jednostki, składające się na określoną zbiorowość posługują się pewnym językiem,
23
respektują tę samą tradycję i obyczaje - trwa system, zwany kulturą. Jeżeli - na mocy
indywidualnych, cząstkowych decyzji - postanowią nie respektować tych reguł i przyjmą inne
wzorce, kultura ulegnie przemianie - zmieni się cały „układ”. I tak jak dzięki temu, że wszystkie
cząstki subatomowe nie „zachowują się” wedle jednego wzorca, otrzymujemy bogactwo substancji
fizycznych, tak dzięki sumującym się wyborom jednostek otrzymujemy różnorodne kultury, religie,
sztukę czy filozofię.
Ponieważ w przypadku „układu” tak skomplikowanego jak ludzka psychika, nie jesteśmy w
stanie ogarnąć wszystkich składających się nań elementów, czynników i relacji, ani zaobserwować
zachodzącyhc w jego obrębie niepodważalnych prawidłowości (innymi słowy - nie możemy na
podstawie obserwacji ustalić jednoznacznie reguł rządzących wewnętrznym światem człowieka),
musimy zatem skonstruować i narzucić człowiekowi pewien nadrzędny wzorzec, absolutny
porządek, któremu podporządkowane ma być działanie i rozwój człowieka.
Postępowanie takie - wbrew pozorom - przynosi konkretne rezultaty. Ludzie, wychowani w
określonej kulturze, mówiący danym językiem i wyznający konkretną religię, w mniejszym lub
większym stopniu podporządkowują swoje myślenie, działanie oraz widzenie świata narzuconym
odgórnie regułom. Człowiek zaczyna być taki, jakim go widzi jego kultura. To zjawisko
„upodabniania się do wzorca” jest przyczyną nie tylko trwałości kultur i systemów religijnych, ale
także tego, co nazywamy „samopotwierdzaniem się” przepowiedni (sprawdza się to, w co się
wierzy), być może mogłoby też tłumaczyć niektóre przypadki tzw. „cudownych uzdrowień” czy
„nadnaturalnych zdolności”. I może dlatego, gdy próbujemy opisać świat wewnętrzny człowieka,
„czucie i wiara silniej mówią do nas, niż mędrca szkiełko i oko”...
Przemyślne teorie falsyfikacjonistów niewiele mają jak widać wspólnego z praktyką myślenia
potocznego. W życiu codziennym wciąż budujemy nasz obraz świata w oparciu o naiwny
indukcjonizm, mityczny zdrowy rozsądek oraz intuicję. Nie powinno zatem dziwić, że w tym
obrazie rzeczywistości tak wielkie znaczenie ma kult nauki, podnoszonej często do rangi sacrum,
ostatecznego weryfikatora wszelkich ocen i sądów; że dla wielu z nas twierdzenia nauki przybierają
postać akceptowanych bezkrytycznie dogmatów. Przeciętny człowiek wierzy w prawdy
„objawiane” mu przez naukę, tak jak wierzy w prawdy objawione w przekazach religijnych, ma
bowiem takie same możliwości sprawdzenia wyników badań na przykład nad jądrem atomowym,
jak potwierdzenia istnienia siedmiu aniołów tronowych. I jeśli cokolwiek budzi tu zdziwienie, to
przede wszystkim fakt, że konstruowany w oparciu o tak niepewne podstawy model rzeczywistości,
działa nadzwyczaj sprawnie i zupełnie dobrze spełnia swoje funkcje. Innymi słowy nasz obraz
świata - choć tak „nienaukowy” - zaspokaja naszą potrzebę poznania w stopniu wystarczającym do
przeżycia i rozwoju. Jest on budowany w oparciu o specyficzne zasady, jego zadaniem jest bowiem
24
nie tyle udzielenie odpowiedzi na pytanie o rzeczywisty kształt wszechświata, ile stworzenie
optymalnych warunków egzystencji, poprzez kreację kulturowego środowiska życia człowieka.
W następnym podrozdziale spróbujemy przyjrzeć się owemu modelowi rzeczywistości, w
którym zawiera się zarówno nauka jak i magia, religia, sztuka, język czy technologia, pokażemy
niektóre aspekty jego funkcjonowania oraz zasygnalizujemy problemy teoriopoznawcze, jakie
wiążą się z uznaniem owego obrazu świata za faktyczne środowisko naszej egzystencji.
Perspektywy nowego spojrzenia
To, co nazywaliśmy tu ogólnie nauką i magią, jest tylko niewielką częścią niezwykle trudnego
do objęcia i zrozumienia, skomplikowanego świata ludzkiego. O jego istnieniu po raz pierwszy
zaczęli mówić w V.w. pne sofiści, którzy wyodrębnili ze świata przyrody to, co nazywamy dziś
kulturą i wskazali na istnienie specyficznego obszaru, w którym „człowiek staje się miarą
wszechrzeczy”. Nie zdawali sobie prawdopodobnie sprawy z wagi swego dokonania, jakim było
odkrycie ( czy też - kreacja w umysłach ludzkich) „nowej” jakości - świata kultury.
Dopóki człowiek nie uświadomił sobie istnienia odrębnej rzeczywistości kulturowo-społecznej,
dopóty żył w iluzorycznym przekonaniu o własnej jedności z naturą i kosmosem. Przekonanie to
wyraża się implicite w systemach religijnych, magicznych rytuałach, a także w archaicznej filozofii
greckiej, która - choć stworzyła typ myślenia przezwyciężający powoli ograniczenia mentalności
magicznej - również postrzega człowieka jako nierozdzielną cząstkę natury. Rodząca się na terenie
wczesnej filozofii greckiej refleksja o świecie przyrody zawiera co prawda elementy dyskursu
antropologicznego (żyjący w VI w. pne Ksenofanes z Kolofonu, nazywany pierwszym w dziejach
filozofem religii, zwrócił na przykład uwagę na ludzkę skłonność do antropomorfizacji obrazu
świata, ponadto kwestie dotyczące budowania obrazu rzeczywistości przez człowieka pojawiają się
naturalnie przy rozważaniach dotyczących teorii poznania u Anaksagorasa, Empedoklesa czy
Demokryta), niemniej jednak brak mu systematyczności, a przede wszystkim - dokładnego
określenia przedmiotu badań.
Na tym przejściowym etapie - gdzieś między magią a nauką - człowiek nie dostrzega nawet
sprzeczności między bytem fizycznym a transcendentnym i nie zdaje sobie sprawy z tego, że ten
ostatni posiada niezwykle specyficzną naturę - jest bowiem w całości tworem ludzkiej psychiki.
Magia i nauka nie zostały tu jeszcze definitywnie rozdzielone (jeżeli jest to w ogóle możliwe) i na
ironię zakrawa fakt, że - jak się zdaje - samo konceptualne widzenie rzeczywistości ( czyli
uświadamianie sobie jej odrębności i podjęcie wysiłku odnalezienia jakiegoś w niej porządku),
będące w naszym mniemaniu domeną nauki ma swoje korzenie właśnie w pierwotnych wierzeniach
i magii, w tej bowiem formie refleksja nad światem wyraziła się po raz pierwszy w dziejach
25
ludzkości.
Magiczny sposób myślenia i postrzegania świata utrzymał się wszędzie tam, gdzie warunki
życia nie sprzyjały rozwojowi specyficznie ludzkich struktur, przeciwstawiających swój porządek
porządkowi natury, lecz przeciwnie - dawały podstawy do wytworzenia kultur silnie ze światem
przyrody związanych. Społeczności takie istnieją jeszcze i dziś, choć niesławny informacyjno-
handlowy „podbój świata”, prowadzony przez cywilizacje Zachodu, poważnie zagraża ich
egzystencji. Wraz zanikaniem owych naturalnych enklaw myślenia magicznego rośnie jednak jego
wpływ w naszych bardziej już chyba „amero-europejskich” niż „euro-amerykańskich” kulturach .
Wpływ ten wydaje się tym „groźniejszy”, że lekceważony lub w ogóle nie uświadamiany - w
nieuchwytny sposób przekształca zarówno nasz obraz świata, jak i nas samych.Na naszych oczach
dokonuje się oto kolejna przemiana paradygmatu. Możemy ją ujrzeć w narastającej fali
nieortodoksyjnej religijności, strukturach subkultur młodzieżowych, myśleniu ekologicznym czy
wzrastającym zainteresowaniem niekonwencjonalną medycyną, parapsychologią czy mancją
(sztuką wróżenia). Coraz silniejszy staje się także w naszej kulturze imperatyw „powrotu do
natury”, również jako „powrotu do prawdy”.
Ów mit „prawdziwości” kultywowany jest zresztą tak przez naukę, jak i przez magię. Nauka
wierzy w nieomylność i obiektywność swych metod, magia zaś - w głębię kontaktu z ukrytymi
siłami natury. Sprzyjające magii i paradygmatowi transcendencji nurty dionizyjskie (średniowiecze,
barok, sentymentalizm, romantyzm, fine de siecle , a być może także i czasy, w których żyjemy)
demonstrując znużenie sztucznością świata kultury, zwracają się ku autentycznemu (jak sądzą)
światu wierzeń i przeżyć.Tworzą - być może równie sztuczną jak kultura - koncepcję tajemnicy i
bez reszty oddają się jej zgłębianiu. Obie ulegają zatem złudzeniom co do własnych możliwości i
iluzorycznemu przekonaniu o własnej autentyczności i słuszności.
W przeciwieństwie do magii i religii - nauka jest jednak świadoma „sztuczności” swej
struktury. Wie, że jest jedynie narzędziem, stworzonym do poznawania i opisu świata. Dlatego
nauce towarzyszy zawsze teoretyczna refleksja o niej samej, pytania o jej zadania, możliwości i
przedmiot badań.
Świadomość odrębności świata ludzkiego od rzeczywistości przyrodniczej pojawia się w Grecji
w V w. pne, w Atenach - mieście demokracji, sztuki i filozofii. Tam po raz pierwszy świat ludzki
staje się przedmiotem świadomej refleksji, po raz pierwszy człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę
z jego istnienia. Dopiero w starożytnej Grecji pojawiły się bowiem wszystkie istotne dla
wykształcenia świadomego postrzegania kultury czynniki: rozwój form życia społeczno-
politycznego, sprzyjający aktywnemu udziałowi pewnej grupy obywateli w sprawowaniu władzy i
kształtowaniu politycznej oraz prawodawczej sfery państwa, rozwój sztuki ( głównie dramatu,
26
którego przedmiotem jest refleksja o sensie ludzkiej egzystencji w kontekście wszechświata), a
także wykształcanie się coraz bardziej specjalistycznego języka dyskursu filozoficznego i
upowszechnianie się racjonalnej, pragmatycznej postawy wobec świata. Wszystkie te czynniki,
wraz z towarzyszącym im kryzysem tradycyjnej religijności i innymi przemianami kultury życia
codziennego oraz myślenia i działania, sprzyjały zainteresowaniu kwestiami antropologicznymi.
Ale nawet owa coraz bardziej „naukowa” refleksja nad egzystencją ludzką i miejscem człowieka we
wszechświecie nie była wolna od myślenia kategoriami transcendencji, co spowodowało stałą
obecność w filozofii „magicznego” pierwiastka transcendentnego (bóstwa, ducha, idei, wartości).
Tak jak sofiści odkryli dla dyskursu filozoficznego byt nazwany później kulturą, tak Sokrates,
który zagadnieniu człowieka jako indywiduum poświęcił całą swoją filozofię - uzmysłowił nam po
raz pierwszy w dziejach problematykę egzystencjalną. Odtąd refleksja antropologiczna rozwijać się
będzie dwutorowo: jako nauka o kulturze i zbiorowościach ludzkich oraz jako nauka o jednostce i
jej „wewnętrznym modelu życia”. W rozwoju myśli filozoficznej - tak jak w rozwoju całej kultury -
możemy odnaleźć swoistą regularność, polegającą na czasowej przemienności występowania owych
nurtów. Dualizm ten uwidacznia się już w ramach filozofii starożytnej. Część filozofów -
spadkobierców sofistów - podążyła drogą poszukiwań praktycznego modelu życia ( zarysowały się
tu przede wszystkim dwa początkowo kontrastowe, a później zmierzające w stronę unifikacji,
doktryny : „ascetyczny” cynizm i hedonistyczny cyrenaizm), inni - jak Platon czy Arystoteles, a
także neoplatonicy - rozwinęli (częstokroć bardzo daleko od niej odbiegając, ale zachowując jej
perspektywę) myśl sokratyczną, której charakterystyczną cechą jest obecność pierwiastka
transcendentnego ( sokratejskich definicji ogólnych i związanych z nimi wartości absolutnych,
platońskich idei czy arystotelesowskiego i noeplatońskiego bóstwa, będącego transcendentną wobec
świata czystą formą). W Imperium Romanum dominacja pierwiastków paradygmatu faktu i
związanej z nim „apollińskiej” postaci kultury, przejawiła się między innymi w rozwoju
pragmatycznmego stoicyzmu i epikureizmu kosztem refleksji metafizycznej. Wraz z upadkiem
Rzymu około IV/V w. pne zaczyna się powolna przemiana paradygmatów, prowadząca do
przywrócenia treści magicznych i transcendentnych, które zatriumfowały w
średniowiecznym,”dionizyjskim” Imago Mundi*.
Owa „dwoistość” i „naprzemienność” sposobów rozpatrywania rzeczywistości ludzkiej stale
będzie towarzyszyć rozwojowi dyskursu antropologicznego; warto przy tym zaznaczyć, że w
epokach „apollińskich” zaznaczać się będzie silna tendencja do wyodrębniania świata ludzkiego z
całego ogromu zagadnień wiążących się z badaniem przyrody przy jednoczesnym ograniczeniu
rozważań poświęconych problemom i potrzebom wewnętrznym samej jednostki i skoncentrowaniu
badań na strukturach rzeczywistości ludzkiej. Epoki „dionizyjskie” preferują odmienne podejście
27
do kwestii człowieka, widząc ją raczej w kategoriach człowieczeństwa raczej, niźli ludzkości.
Charakterystyczne jest dla nich spojrzenie na człowieka z perspektywy egzystencjalnej (czyli
poszukiwania sensu ludzkiego istnienia. a nie tylko roli czy znaczenia człowieka w systemie
kulturowo-społecznym lub w perpektywie przyrodniczej, jak ma to miejsce w podejściu
„apollińskim”), perpektywy, która opisuje człowieka jako jednostkę w kontekście wszechświata
jako całości, spojonej transcendentną, absolutną zasadą. Tak prowadzona refleksja ewokuje
rozważanie problematyki człowieczeństwa, jako zagadnienia sensu istnienia i poszukiwania metod
osiągnięcia głębokiego zrozumienia wszechświata. W „apollińskich” okresach rozwoju kultury
widoczna jest skłonność do postrzegania człowieka jako nierozdzielnej części struktury, jaką jest
rzeczywistość kulturowo-społeczna, natomiast okresy „dionizyjskie” przynoszą zmianę
perspektywy, przedstawiają bowiem człowieka sub speciae aeternitatis (z perspektywy wieczności),
układając kamyczki mozaiki w jego „Portret z wszechświatem w tle”.
Generalnie rzecz biorąc, świadoma własnej specyfiki refleksja o kulturze i człowieku,
rozpatrywanym jako jej element, związana jest z epokami „apollińskimi”, w których widoczna jest
przewaga myślenia racjonalnego i obiektywnego oglądu świata. Z epokami takimi jak renesans, w
którym pojawia się między innymi teoria naturalnych i sztucznych - kulturowych - przyjemności i
cierpień Montaigne'a czy naturalna teoria kultury, praw i religii, usiłująca stworzyć uniwersalny
system przez połączenie pierwiastków wspólnych różnych kultur, norm i wierzeń i wyeliminowanie
elementów dzielących poszczególne systemy. Podobnie rzecz ma się z oświeceniem, które
przyniosło zainteresowanie kwestiami socjo-kulturowymi, pedagogicznymi (zwrócenie uwagi na
problem przystosowania i kształtowania człowieka do życia w świecie ludzkim) czy krytyczne
refleksje o kulturze i religii (nowa naturalna teoria religii, jako „narzędzia do zaspokajania
metafizycznych potrzeb”, pojawiająca się w np. w myśli Woltera). Metakulturowa świadomość
oświecenia rozwija się pod wpływem dwóch czynników. Po pierwsze - skomplikowanej
obyczajowości salonów, która wykształciła szereg „towarzyskich rytuałów”; ich misterne niuanse i
demonstracyjna „sztuczność” zmuszały niejako uczestnika takiej rzeczywistości do refleksji nad jej
prawami i naturą. Po drugie zaś - pod wpływem silnego zwłaszcza w II połowie wieku XVIII -
nurtu sentymentalnego, który przeciwstawiał kulturze idealny wzorzec świata praw przyrody i
utrwalał w świadomości ludzkiej kulturę z montaigne'owskiej perspektywy, jako „nieudolnego
tworu”, będącego w zamierzeniu próbą uporządkowania rzeczywistości ludzkiej na wzór
doskonałego ładu natury, w efekcie jednak okazującego się wyciosaną topornie, groteskową maską,
coraz bardziej wrastającą w naszą twarz i oddzielającą nas od prawdziwego świata przyrody.
Przypatrując się dziejom metakulturowej refleksji, zauważyć można pewne interesujące
prawidłowości, takie jak na przykład ta, że zwykle towarzyszy jej silne nastawienie krytyczne
28
zarówno do aktualnego kształtu kultury jak i do korzyści, jakie mogłoby przynosić samo jej
istnienie. Swiadomość kultury łączy się prawie zawsze z jej krytyką, która w renesansie i
oświeceniu rozwija się w oparciu o opozycję kultury do idealnego wzorca natury. W II połowie
wieku XIX. nurt naturalistyczny (znajdujący się pod silnym wpływem ewolucjonizmu)
zdeprecjonował ów mit natury, ukazując ją jako siedlisko bezmyślnej przemocy. Zmieniło się też
pojęcie kultury, którą postrzega się jako złudną otoczkę, maskę hipokryty, skrywającą za układnym
obliczem zwierzęce instynkty. Odnalazłszy w sobie pokłady zwierzęcości, których istnienie
potwierdzała ówczesna nauka, wywodząca rodowód człowieka od kosmatej alegorii błazeństwa
(jest w tym pewna subtelna ironia wszechświata!), człowiek przełomu XIX i XX. wieku rozpoczął
pracę nad umacnianiem się w swej enklawie człowieczeństwa - w kulturze. Stąd bierze się
podsycany przez artystów kult twórców, jako kreatorów metafizycznego (wszak jest to okres
„dionizyjski”) porządku oraz kult sztuki prowadzący do apoteozy potencjałów twórczych
człowieka.
Ale już w drugim dziesięcioleciu XX.wieku, wraz z nawrotem do postawy racjonalnej,
pojawiają sią nowe tendencje w ocenie kultury, którą w nowym świetle zaczynają ujmować
freudowska psychoanaliza i antropologia kulturowa. W ich świetle kultura jawi sią jako źródło
cierpień bądź koniecznych, niemożliwych do wyeliminowania ograniczeń poznawczych,
związanych z językiem i tradycyjnie przyjętym sposobie myślenia. Nie należy także zapominać o
bergsonowskiej krytyce intelektu i jego tworów (takich jak kultura), zamykających człowieka w
ciasnej przestrzeni związków przyczynowo-skutkowych i sprowadzających poznanie rzeczywistości
do badania jej racjonalnych modeli. Dwudziestolecie międzywojenne, przynajmniej w pierwszej
swej fazie znajdujące się pod silnym wpływem tendencji „apollińskich”, zaowocowało rozwojem
wszelakich nauk szczegółowych, zajmujących się badaniem różnych aspektów świata ludzkiego
(antropologia kulturowa, językoznawstwo, archeologia, psychoanaliza,, hermeneutyka, socjologia i
wiele innych).
Świat ludzki okazał się trudnym i niewdzięcznym polem badań, szybko stało się bowiem jasne,
że jest to twór niezwykle złożony, niejednorodny, zmienny i nieuchwytny. Próbowano ująć go
statystycznie i probabilistycznie, demonizowano go lub apologizowano, lekceważono lub
przeceniano, a wciąż, przez dwa i pół tysiąca lat istnienia świadomości kulturowej - nie zdołano
nawet zbudować przekonującej definicji pojęć takich jak kultura czy społeczeństwo.
W niniejszej pracy chcielibyśmy podjąć próbę przedstawienia świata ludzkiego w nowym
świetle, łącząc „apollińską” świadomość rzeczywistości kulturowej jako przedmiotu badań z
egzystencjalną problematyką człowieczeństwa, charakterystyczną dla nurtów „dionizyjskich”.
Ponieważ wiele struktur świata ludzkiego nie podlega analizie naukowej (zakładając, że
29
przyjmujemy postfalsyfikacjonistyczną definicję nauki, jako opisu świata wykluczającego jedne a
dopuszczającego inne rodzaje zjawisk), z uwagi na niemożliwą do objęcia ilość tworzących je
elementów i indywidualnego charakteru „czynnika ludzkiego”, który jest wszak podstawowym
składnikiem, wyrunkującym samo zaistnienie rzeczywistości kulturowej. Dlatego też w opisie i
wyjaśnianiu działania tych struktur zmuszeni będziemy uciec się do pomocy języka metafory i
symbolu, prezentacji doznań wewnętrznych i - często osobistej - refleksji. Nie jest to spojrzenie
„naukowe” i do miana takowego nie zamierza - si fas est dicere - pretendować.
Pragniemy zastanowić się nad światem ludzkim jako całością, nad znaczeniem i sensem owego
systemu, który stał się dla nas namiastką niepoznawalnej do końca rzeczywistości, nad naszą rolą,
jaką odgrywamy w jago kształtowaniu i nad procesem formowania sią nas samych pod jego
przemożnym wpływem. Chcielibyśmy przyjrzeć się takim tworom jak nauka i magia właśnie w
kontekście owej całości. Tę przyjętą przez nas perpektywę nazwaliśmy mianem antropoontologii,
czyli filozofii światów tworzonych przez człowieka.
Czy budowanie takiej nowej perspektywy jest uzasadnione? Trudno udzielić w tej chwili, u
progu naszych rozważań, uczciwej odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony mogłoby się to
wydawać uchybianiem regule „brzytwy Ockhama” i mnożeniem bytów bez potrzeby, z drugiej
jednak - perspektywa ta kusi możliwościami poznawczymi i przewidywanym zakresem
metakulturowej refleksji. Chcielibyśmy bowiem mówić o człowieczeństwie w kontekście zarówno
magii jak i nauki, odrzucając ich tradycyjne wartościowanie i wskazując przede wszystkim na
wzajemne przenikanie i współoddziaływanie w obrębie naszej psychiki elementów myślenia
magicznego i racjonalnego. Szczególną uwagę pragniemy jednak zwrócić przede wszystkim na -
obecne w naszej rzeczywistości kulturowej - te formy mentalności magicznej, które przybierają
postać systemów mantycznych, choć nie zamierzamy pominąć milczeniem istnienia systemów
naukowych i ich roli w kształtowaniu się naszego Imago Mundi.
Antropoontologia, jako filozofia „światów człowieczych” byłaby przede wszystkim próbą
ujęcia specyficznych cech i propozycją sformułowania pewnych praw, rządzących powstawaniem,
trwaniem i przemianami owych światów. Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ wymaga nie tylko
odpowiedzi na pytanie o to, co i jak stwarzamy. Jej przedmiotem powinna z całą pewnością stać
się również refleksja dotycząca zależności pomiędzy faktem naszego egzystowania w obrębie
rzeczywistości ludzkiej a konsekwencjami poznawczymi, egzystencjalnymi i etycznymi, jakie z
tego wynikają. Antropoontologia wyrasta bowiem ze świadomości przynależności człowieka do
sfery świata ludzkiego, z metakulturowej refleksji, rozpiętej między pierwotną teorią kultury
sofistów a egzystencjalnym doświadczeniem absurdu. Z ludzkiego punktu widzenia świat
rzeczywisty wydaje się niepoznawalny bezpośrednio przez człowieka, który zdolny jest postrzegać i
30
poznawać wyłącznie przez pryzmat swego „człowieczeństwa „, ograniczonego przez
uwarunkowania cywilizacyjno-kulturowe, biologię, tradycję, reguły myślenia potocznego,
indywidualne predyspozycje itp. Być może szansa przekroczenia niektórych jego ograniczeń pojawi
się wraz ze wzrostem wiedzy dotyczącej jego natury.
Antropoontologia - ukazując świat ludzki jako sztucznie stworzony system - dotyka
wynikających z tego faktu wyżkich konsekwencji etycznych.Uświadamia nam bowiem, że - jako
jego twórcy - ponosimy odpowiedzialność, za kształt świata, w którym żyjemy. Podbudowę takiej
świadomości tworzą doświadczenia totalitaryzmów, nietzecheańsko-einsteinowska
światopoglądowa „rewolucja relatywistyczna”, kryzys religii oraz upowszechniające się myżlenie
kategriami demokracji czy ekologii. To poczucie współodpowiedzialności powinno być dla nas
bodźcem do zgłębiania tajników naszych tworów, tym bardziej, że nasze techniczne możliwości
przekształcania świata i manipulowania ludzkimi umysłami, są coraz większe, a przez to - coraz
bardziej niebezpieczne.
Refleksja antropoontologczna to także refleksja o tym, co czyni nas ludźmi. O tym, co sprawia,
że żyjemy tak, jak żyjemy, działamy tak, jak działamy, myślimy tak, jak myślimy. Taoistyczni
mędrcy określali mianem te ów tajemniczy pierwistek, który Arystoteles nazwał formą, a po nim
inni - istotą rzeczy, naturą ludzką, jaźnią - a który sprawia. że „rzeczy są tym, czym są”. Z naszej
antropoontologicznej perspektywy spróbujemy poszukać „te człowieczeństwa”, dopełnić wiedzę o
nas samych, poprzez badanie naszych tworów.
Pragniemy ukazać te elementy i sposoby funkcjonowania naszej psychiki, które rzadko stają się
przedmiotem całościowej refleksji. Chcemy przyjrzeć się „pomostom”, jakie buduje człowiek
między swoją jaźnią a światem rzeczywistym czyli systemom, strukturom i sposobom myślenia i
przeżywania, a przede wszystkim tym spośród nich, które kultura nasza zbyt często traktuje albo z
pogardliwą rezerwą, albo z chorobliwą fascynacją. W zarysowanym kontekście
antropoontologicznym chcemy zaprezentować nowe spojrzenie na nauki zwane „tajemnymi”, by -
ujmując je jako jeden z elementów całości ludzkiego świata - wskazać na ich funkcje i znaczenie, a
być może także - odnaleźć sens ich istnienia. Postaramy się także odmitologizować owe „nauki” i
przedstawić je jako - równie naturalny jak nauka, bo tak jak ona wynikający z głębokich potrzeb
człowieka - sposób widzenia i rozumienia wszechświata. Pokażemy, jak myślenie magiczne
dopełnia nasz naukowy obraz świata, rozwijając w nas wrażliwość i pozwalając nam zrozumieć
lepiej siebie samych.
Aby móc podjąć takie rozważania, musimy najpierw przybliżyć nieco sam główny - obok
samego człowieka - przedmiot antropoontologii - ów świat ludzki, którego naturę przyjdzie nam
rozpatrywać.
31
Swiat, w którym żyjemy - imaginarium rzeczywistości
Nasze postrzeganie rzeczywistości jest w znacznym stopniu ograniczone. Przebywając w n-
wymiarowym być może wszechświecie praktycznie poruszamy się w trzech wymiarach,
uwzględniając jedynie czwarty z nich - czas - z uwagi na przymus biologiczny. Budowa i funkcje
naszego ciała umożliwiają nam postrzeganie tylko niewielkiego zakresu całego bogactwa
informacji, dokładnie takiego, jaki jest nam potrzebny do przeżycia w naszym środowisku
naturalnym. Biologiczne mechanizmy percepcji (zmysły) służą zatem do wychwytywania z
„informacyjnego szumu” wszechświata przekazów dla naszej egzystencji istotnych i „odrzucają”
wszystko to, co nie jest nam potrzebne (z punktu widzenia biologii). Ich działanie można by
porównać do działania selektywnej błony komórkowej.
Informacja, która dochodzi do nas z otoczenia jest jednak nie tylko mechanicznie przez
człowieka postrzegana. Przede wszystkim podlega ona procesowi interpretacji, który to proces
zachodzi już na poziomie naszych zmysłow. Nasze oczy, uszy, komórki skóry i kubeczki smakowe
bez udziału naszej świadomości „interpretują” informację przepływającą przez wszechświat i
„wybierają” z niej tylko to, co ważne dla ustroju biologicznego.
Dalszy proces interpretacji informacji odbywa sią również bez udziału świadomości. Biorą w
nim udział struktury naszego mózgu. Upraszczając, można powiedzieć, że pierwotne, „starsze”
obszary mózgu selekcjonują dopływ informacji do obszarów ewolucyjnie „młodszych” (takich jak
kora mózgowa płatów czołowych), odpowiedzialnych za procesy myślowe. Zasób informacji,
odbieranych przez nas świadomie, jest zatem uprzednio zinterpretowany i poddany „biologicznej
obróbce”. Dzieje się tak dlatego, że mechanizmy biologiczne dostosowane zostały ewolucyjnie do
przeżycia, a nie do rozumienia. Mówiąc obrazowo nasze oczy nie miały slużyć do oglądania
obrazów Leonarda da Vinci czy podziwiania Kaplicy Sykstyńskiej tylko do wypatrywania wroga
lub pożywienia, nasze uszy nie zostały „zaprojektowane” do słuchania symfonii Beethovena czy
mozartowskiego „Requiem” tylko do tropienia spokojnie pasącej się na łące kolacji. Podobnie nasze
struny głosowe nie powstały po to, aby śpiewać lub recytować strofy Homera czy Eliota, a nasze
nogi i ręce po to, by tańczyć. Być może zostaliśmy przez Naturę lub przez Stwórcę wyposażeni
nieco „na wyrost”, możliwe jest także i to, że po prostu potrafiliśmy zaadaptować i wykorzystać
nasz biologiczny asortyment do stworzenia ludzkiej kultury.
Bardzo trudno jest rozgraniczyć świadome i nieświadome procesy poznawcze, przede
wszystkim ze względu na to, że wiele funkcji umysłu ludzkiego spełnianych jest automatycznie,
czyli w taki sposób, że w ogóle z ich działania nie zdajemy sobie sprawy. Uogólniając można
jednak stwierdzić iż to, co świadomie nazywamy informacją, jest rezultatem całego szeregu
procesów, takich jak: analiza, identyfikacja (wyróżnianie z otoczenia i porównywanie danej
32
informacji z wzorcem, który jest zakodowany w naszym umyśle), zestawianie, uogólnianie
(wyszukiwanie cech wspólnych i tworzenie „klas” zjawisk lub przedmiotów), hierarchizowanie i
wreszcie - artykułowanie (wyrażanie w języku). W tym procesie poznawczym procesy biologiczne i
oddziaływania kulturowe przenikają się wzajemnie.
Kultura, która w tak znacznym stopniu wpływa na nasze procesy poznawcze jest wytworem
specyficznie ludzkim. Jest ona tworem, który powstał dzięki rozwinięciu funkcji abstrakcyjnego
myślenia. Umiejętność ta pierwotnie była jednym z biologicznych mechanizmów
przystosowawczych i bez wątpienia nadal takim mechanizmem pozostaje. Twórcze abstrakcyjne
myślenie (które zwykło się nazywać „rozumem”) umożliwiło przetrwanie neandertalczykowi, gdy
ten uświadomił sobie możliwość usprawnienia życia poprzez zastosowanie narzędzi i broni. Ten
sam rozum pozwolił również człowiekowi na stworzenie własnego świata cywilizacji.
Przez akt kreacji kultury człowiek odwrócił naturalny proces adaptacji, który w ludzkiej
rzeczywistości polega nie na przystosowaniu się do świata, ale na przystosowywaniu świata do
siebie. Kultura bowiem - jako swoisty mechanizm przystosowawczy - stanowi pewien rodzaj
„informacyjnej bariery ochronnej”. Podstawowym celem jej istnienia jest stworzenie przez nią i
utrzymywanie modelu poznawczego, który zastępuje człowiekowi rzeczywistość. Kultura niejako
podstawia w miejsce niewiadomej x (czyli rzeczywistości) jej obraz, model, który zbudowany jest z
elementów znanych i określonych. Proces kulturowego poznania można zatem przyrównać do
rozwiązywania równania matematycznego z niewiadomą. Człowiek jest więc niejako zamknięty w
pewnej kulturowej wizji rzeczywistości, którą dalej określać będziemy mianem imaginarium
rzeczywistości.
Imaginarium rzeczywistości jest intersubiektywnym (czyli wspólnym dla bardzo wielu
jednostek), skonwencjonalizowanym obrazem świata, jaki kultura buduje w ludzkich umysłach.
Logiczny porządek imaginarium wynika nie z „porządku natury” lecz z porządku psychicznego.
Wszystkie nasze stwierdzenia dotyczące tzw. świata obiektywnego tak naprawdę dotyczą jedynie
imaginarium, w którym żyjemy i tylko w jego obrębie mogą być potwierdzone.
Imaginarium wyznacza zakres naszego poznania świata. Innymi słowy, z całego ogromu
informacji, jaki nas otacza, dla nas dostępne są jedynie te jej aspekty, które mieszczą się w obrębie
danego imaginarium. Można by rzec, iż żyjąc w imaginarium, egzystujemy wewnątrz swego
rodzaju „epistemologicznej skrzynki”. Jej ściany są zbudowane z selektywnej „błony”,
przepuszczjącej do nas tylko takie informacje, które nie zagrażają całej strukturze.
Modele rzeczywistości zmieniają się jednak na przestrzeni wieków. W tym samym czasie może
istnieć kilka różnych imaginariów, związanych z różnymi obszarami kulturowymi. Każde bowiem
imaginarium ma charakter czasoprzestrzenny i podlega ewolucji wraz z rozwojem kultur, do
33
których należy. Imaginarium rzeczywistości nie jest jednak tożsame z kulturą, choć z niej pochodzi
i w niej się niejako zawiera. Jest ono bowiem wypadkową kulturowej wizji świata, uwarunkowań
biologicznych i społecznych, codziennych doświadczeń, myślenia potocznego, struktury języka,
modelu wychowania, systemu naukowego i wielu innych elementów.
Zmiany zachodzące w poszczególnych sferach, które składają sią na dane imaginarium
pociągają za sobą mniejsze lub większe zmiany całego modelu. Pojawienie sią nowych doktryn
religijnych czy filozoficznych, nowe spojrzenie na procesy historyczne, wprowadzenie odmiennych
metod badań naukowych,a nawet zmiana modelu rodziny mogą stanowić podstawę poważnych
modyfikacji imaginarium rzeczywistości. I tak zupełnie nowe imaginarium powstało w wyniku
pojawienia się chrześcijaństwa, znaczne przemiany w modelu wprowadziła doktryna kartezjańska;
nauka Newtona czy Einsteina zaowocowała zupełnie nowym spojrzeniem na rzeczywistość, zaś
emancypacja kobiet pociągnęła za sobą wiele zmian w strukturze społecznej i poglądach na rolę płci
w życiu człowieka. Ogrom różnorodnych przemian jest przyczyną tego, że imaginarium
rzeczywistości, w którym dziś żyjemy jest różne od tego, w którym żyliśmy sto czy nawet dziesięć
lat temu. Imaginarium może ulec zmianie nawet kilkakrotnie w ciągu życia jednego pokolenia.
Zmiany te jednakże są bardzo często dla nas niezauważalne - po części dlatego, że mogą być
niewielkie, przede wszystkim jednak dlatego, że żyjąc wewnątrz modelu automatycznie
przystosowujemy naszą percepcję do jego kształtu.
Imaginarium rzeczywistości jest systemem istniejącym i działającym w oparciu o manipulację
informacją. W obrębie każdego modelu zostaje wyznaczony funkcjonujący w nim zespół informacji
i zależności między tymi informacjami, który jest uznany społecznie i sprawdzalny w ramach
określonej metody. Ten zespół informacji nazywać będziemy imaginarium prawdy (w naszych
czasach pokrywa się ono z tym, co o wszechświecie sądzi nauka lub jej spopularyzowana wersja,
obecna w sferze myślenia potocznego). To właśnie imaginarium prawdy określa zakres możliwości
poznawczych, obowiązujący w danym modelu rzeczywistości. Innymi słowy, będzie po prostu
określało, które informacje są „bezpieczne” dla systemu, tzn., które mogą wejść w jego obręb, nie
doprowadzając do jego zniszczenia.
Pozostałe informacje będą sytuowały sią poza zakresem imaginarium prawdy - w sferze
hipotez, spekulacji, fikcji czy tzw. paranauk. Nie oznacza to jednak wcale, że w obrębie
imaginarium prawdy będą znajdowały sią wyłącznie informacje, które możemy określić jako
racjonalne, bądź obiektywne - w wielu modelach za prawdziwe uznaje się np. dogmaty religijne czy
praktyki magiczne.
Oczywiście wraz ze zmianami całego modelu modyfikacjom ulegał będzie również zakres
imaginarium prawdy, który może zostać poszerzony o elementy znajdujące się uprzednio w sferze
34
fikcji czy hipotez, albo też zawężony czy wręcz przesunięty.
Każda zmiana zakresu imaginarium jest równoznaczna ze zmianą zakresu możliwości
poznawczych w jego obrębie.
Imaginarium rzeczywistości we wszelakich systemach (także mantycznych) spełnia rolę „granic
państwa” - wyznacza zakres działania systemu w psychice i kulturze. I tak np. imaginarium, na
które składają się teorie i niektóre hipotezy fizyki i chemii, ogranicza i kształtuje naszą wizję mikro
i makrokosmosu, imaginarium oferujące pewien konkretny obraz bóstwa i określony model
rzeczywistości zakreśla granice naszych dociekań metafizycznych, reform systemu prawnego i
obyczajowości. Z kolei imaginarium złożone z powszechnych prawd, wierzeń i wyobrażeń na temat
funkcjonowania społeczności wyznacza zakres działania związanej z tym akurat światem
numerologii, zaś imaginarium wyobrażające światy „duchowe” określa pole działania Tarota i
Księgi Przemian, itd.
W świadomości żadnego uczestnika świata ludzkiego imaginarium rzeczywistości nie pojawia
się nigdy w swej ostatecznej, całościowej postaci, może za wyjątkiem doświadczeń mistycznych, w
których udaje się (podobno) przekroczyć jego ograniczenia. Tak wysoka świadomość nie jest nam
jednak do niczego w codziennym życiu potrzebna. Do bezpiecznej egzystencji i orientacji w świecie
ludzkim wystarczy znajomość tych podsystemów imaginarium ogólnego, które stanowią
bezpośredni kontekst odgrywanych aktualnie przez daną jednostkę ról społecznych, sposobu
postrzegania świata, obyczajów itp.
Takie imaginaria, będące bezpośrednim układem odniesienia dla danej czynności, zachowania
czy myślenia, nazwiemy tu imaginariami prymarnymi. Pozostałe, sekundarne imaginaria,
tworzą dalsze kręgi odniesień. I tak na przykład prymarnym wobec czynności modlitwy jest
imaginarium danej religii, zawierające wizję bóstwa, określone dogmaty, a także informację o
sposobach odprawiania rytuałów, do których mniej lub bardziej świadomie nawiązuje modlący się
człowiek. Imaginarium sekundarne modlitwy stanowić będzie na przykład imaginarium językowe,
do którego należy jego język, a także jego imaginarium świata wewnętrznego - indywidualny
wariant powszechnie przyjętego modelu rzeczywistości, ukształtowanego w wyniku przeżyć i
doświadczeń osobistych, czyli - potocznie mówiąc - jego prywatna wizja świata i sposób jego
przeżywania.
Człowiek, chcąc ułatwić sobie orientację w rzeczywistości kulturowej, wytworzył w ramach
imaginarium specyficzne podstruktury (takie jak religia, sztuka, formy towarzyskie, normy prawne i
wiele innych), w obrębie których sytuują się znaczenia i precyzują sensy określonych działań i
zachowań. Każda sytuacja wymaga wykorzystania tylko niewielkiego zakresu naszej faktycznej
wiedzy o świecie rzeczywistym. Rozwiązując matematyczne zadanie, nie potrzebujemy korzystać z
35
wiedzy dotyczącej zachowania się przy stole czy dogmatach religijnych. Aby działania
matematyczne uzyskały sens nie musimy się odwoływać do historii i kultury całej ludzkości -
wystarczy, że odwołamy się do świadomości możliwości abstrakcyjnego myślenia i przywołamy
odpowiednie reguły matematyczne.
Swiadomość kontekstu, który stanowi imaginarium prymarne, a także niektóre z imaginariów
sekundarnych, jest jednak niezbędna do zaistnienia w świadomości uczestnika kultury (czyli
zidentyfikowania i zrozumienia) jakiejkolwiek czynności „kulturowej”. Jeśli działania człowieka
rozwiązującego zadanie matematyczne obserwuje małe dziecko, które nie zdaje sobie sprawy z
możliwości zapisywania myśli w postaci umownych znaków, a tym bardziej nieświadome jest
istnienia struktury, zwanej matematyką, to nie jest ono w stanie ani wyodrębnić czynności
zapisywania myśli na papierze (czyli odnaleźć znaczenia czynności), ani tym bardziej zrozumieć
jego celowości i istoty (czyli określić sensu działania). Im starsze dziecko, tym łatwiej przychodzi
mu rozróżnianie poszczególnych czynności i nadawanie im znaczeń, ale musi upłynąć sporo czasu,
zanim - pod wpływem osobistych doświadczeń - nauczy się nadawać (czy może lepiej -
odnajdywać) sens swoich działań, a być może także i swej egzystencji.
O ile jednak każdy przeciętny człowiek jest w stanie opanować w zadowalającym stopniu
wiedzę o znaczeniach różnorodnych działań i zachowań (to znaczy potrafimy je wyróżnić i
naśladować ich formy zewnętrzne), o tyle umiejętność znajdowania czy też nadawania sensu
(pojęcia te są w naszym kontekście równoznaczne), wymaga czegoś więcej, niż tylko sprawności
intelektu - wymaga samodoskonalenia i rozwoju zdolności do refleksji i przeżywania. Innymi słowy
człowiek, aby stał się w pełni człowiekiem, nie może ograniczać się do uczestnictwa w
zewnętrznych formach kultury, do powierzchownej egzystencji, realizującej się tylko pod postacią
masek ról społecznych, nie może być bezwolną marionetką w rękach stereotypów językowych i
obyczajowych. Jeżeli wypowiadamy słowa miłości do człowieka, którego nie kochamy, ponieważ
wynika to z kulturowego kontekstu (na przykład romantyczna randka z bliskim partnerem), to nasze
działanie posiada co prawda pewne kulturowe znaczenie, jednakże z naszego, osobistego punktu
widzenia słowa te pozbawione są sensu, jaki nadałby im kontekst uczuciowy. Poszukiwanie sensu
wiąże się zatem z - uznawaną z perspektywy intelektu za dość prymitywną i deprecjonowaną przez
naukę - bardzo „biologiczną” w swej istocie, sferą odczuć i przeżyć. Aby było ono możliwe -
człowiek musi nauczyć się samodzielnego myślenia o świecie, musi ustalić sobie wewnętrzne
wzorce i ukształtować swój własny model rzeczywistości i siebie samego. Proces ten potocznie
określa się mianem dojrzewania, a jego efektem powinien być stan (a właściwie również proces)
dojrzałości.
Dojrzałość ta objawia się m.in. w umiejętności oceny swoich ograniczeń i możliwości,
36
określeniu swoich zainteresowań, wypracowaniu postawy wobec otoczenia, świadomości własnych
oczekiwań i powinności wobec systemu, umiejętności swobodnego reagowania i przeżywania oraz
wyrażania swoich sądów i emocji. Istotą procesu autentycznej adaptacji jednostki do systemu (przy
założeniu, że nie jest to system nadmiernie „wypaczony” nie jest jej zniewolenie, lecz pozyskanie.
Ważne jest jednak to, że aby jednostka mogła świadomie podporządkować się normom świata
kultury, aby stała się naprawdę elementem systemu (w sensie niepejoratywnym, jako jego uczestnik
i choć w niewielkiej części - także współtwórca), musi najpierw odnaleźć sens własnego istnienia i
sens struktur kulturowo-społecznych, by móc zrozumieć samego siebie w kontekście świata.
Ów kontekst, jaki wyznacza w praktyce obowiązujące imaginarium rzeczywistości, jest
swoistym katalizatorem, który umożliwia najwyższy dostępny naszym umysłom sposób poznania -
zrozumienie. Pojawia się ono wszędzie tam, gdzie - jak już pisaliśmy - wyodrębniona i obdarzona
znaczeniem informacja, zostaje umieszczona w jakimś systemie odniesienia, zaklasyfikowana
wedle jakiegoś klucza i uzyskuje sens. Zrozumienie polega też na wypełnieniu umownych form
kulturowych treścią wewnętrznego przeżycia (to rozróżnienie na treść i formę jest może
niewłaściwe z punktu widzenia nauki, ale za to zrozumiałe), na odnalezieniu w arsenale środków i
modeli życia oferowanych nam przez imaginarium, tych, które najlepiej pozwolą nam zrealizować
się w życiu. Odnalezienie sensu własnej egzystencji w istotny sposób wpływa na wszelkie sfery
naszej jaźni i życia codziennego, pozwala dokonać właściwego wyboru partnera, zawodu, modelu
życia, a także kształtuje naszą wrażliwość, znajomość samego siebie (gustów, upodobań,
preferencji, kompleksów czy lęków) i pozwala na pogodzenie się ze światem i samym sobą.
Imaginarium rzeczywistości jest jakością, jaka pojawia się w efekcie połączenia światów
przeżywanych poszczególnych jednostek z systemem normopojęciowym, jakim jest całość naszej w
tej czy innej formie skonceptualizowanej wiedzy i sądów o wszechświecie. Gdyby porównać
tworzenie się imaginarium rzeczywistości do diltheyowskiej triady hermeneutycznej (co nie będzie
chyba niezręcznością, jako że hermeneutyka specjalizuje się właśnie w odczytywaniu znaczeń i
sensów tekstów literackich w ich kulturowych kontekstach), jeśli zatem dokonać takiego
porównania, to można by rzec, że świat przeżywany jest odpowiednikiem diltheyowskiego
„przeżycia”, system normopojęciowy - „ekspresji” (sposobów wyrażania i klasyfikacji „przeżyć”),
zaś samo imaginarium rzeczywistości jest jednym z efektów (obok wewnętrznej dojrzałości
jednostki) syntezy owych elementów, intersubiektywnym odpowiednikiem indywidualnego
„zrozumienia”, czyli całokształtem naszej wiedzy i mniemań o świecie oraz sposobów myślenia,
działania i realizowania się w ludzkiej rzeczywistości.
37
Intuicje pierwotne
Choć dzięki biologii, psychologii rozwojowej i poznawczej, chemii, fizyce czy medycynie
możemy opisać większość fizykalnych i przynajmniej część psychicznych aspektów procesów
poznawczych czy kreacyjnych, nie potrafimy jednak odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę
dzieje się i działa w nas w tym „magicznym” momencie, w którym zaczynamy nagle rozumieć
czytany wiersz, uświadamiamy sobie piękno słuchanej właśnie muzyki czy głębię doznawanego
uczucia. C o sprawia, że nagle znajdujemy rozwiązanie problemu, właściwe słowo, motyw nowej
piosenki czy pomysł na obiad? Co sprawia, że tworzymy podobny obraz świata, podobnie
postrzegamy go i opisujemy i ulegamy przy tym podobnym złudzeniom? Czy istnieją jakieś
subtelne mechanizmy, działające poza obrębem lub na samej granicy naszej świadomości, które
warunkują w istotny sposób nasze metody konstruowania ludzkiej rzeczywistości?
Wśród nieskończonej teroretycznie liczby kombinacji, jakie można ułożyć z symboli jakiegoś
zamkniętego systemu, jedna zawsze będzie w szczególny sposób wyróżniona: ta, która stanowi
ideał i wzorzec układanki. To np. wzorcowy układ horoskopu, gdy każda planeta jest w „swoim”
znaku, albo idealny heksagram, gdzie linie niepsrzyste są „jang” a parzyste „in”. Ta wersja systemu
symbolicznego to zapisany w każdym z nas archetypowy Wzorzec Idei, pokrewny zapewne ideom
w rozumieniu platońskim. Jego miejsce to najgłębsze, najmniej uświadamiane i najtrudniejsze do
penetracji obszary jaźni: jungowska nieświadomość zbiorowa.
Aczkolwiek nieświadomość zbiorowa jest trudna do eksploracji, nie jest jednak dla eksploracji
niedotępna. Zdarzają się chwile, gdy umysł dosięga i tej swojej warstwy. (Nie mamy tu oczywiście
na myśli umysłu indywidualnego, należącego do pojedynczego człowieka, lecz raczej umysł jako
całość, bliższy teologicznemu pojęciu Logosu niż umysłowi w rozumieniu nerurofizjologii).
Człowiek-odkrywca podłącza się do potecjału owego umysłu-Logosu, zagłębia się w niego i oto
powstają niezależnie od siebie na różnych kontynentach i w kulturach nie mających ze sobą
łączności zaskakująco zbieżne koncepcje kosmologiczne, kosmogoniczne i psychologiczne. Oto np.
hidnuskie Wedy utrzymują, że Wszechświat powstaje z oddechu boga Brahmy, który wydycha
prasubstancję Pranę. Jak długo Brahma wydycha Pranę, tak długo Kosmos rozszerza się w trzech
wymiarach. Gdy Brahma zacznie wdech, Kosmos zacznie się kurczyć. Jakże bliskie to
propagowanej przez współczesną astrofizykę teorii Wielkiego Wybuchu, w myśl której
Wszechświat rozpoczął był kiedyś ekspansję i być może kiedyś zacznie się „kurczyć”! Ta sama
astrofizyka twierdzi, że w naszym Wszechświecie było pokolenie gwiazd, które wytworzyło
wszystkie znane dziś pierwiastki i całe, co do jednej, zginęło w gigantycznych eksplozjach. A tu
mitologia grecka dwa i pół tysiąca lat wcześniej opowiada o dwu pokoleniach Tytanów, z których
pierwsze zbudowało wszystkie składniki świata i wymarło a dopiero drugie w tak stworzonym
38
świecie działało...
Owe zaskakujące zbieżności nazwiemy intuicjami pierwotnymi. Intuicje takie pojawią się
wszędzie tam, gdzie człowiek odnajduje łączność z nieświadomością zbiorową.
Nie są to chwile częste ani też w kuturze powszechne. Przychodzą wtedy, gdy kultura szuka
odnowy nadmiernie już wyeksploatowanych mitów i paradygmatów, gdzie wraca do swych źródeł i
korzeni, by tam poszukiwać nowych natchnień i wzorców. Obraz świata, jaki w intuicjach
pierwotnych znajduje, jest nieodmienie taki sam: jest nim wspomniany na wstępie tego rozdziału
wzorcowy, archetypowy układ symboli. Łączac to z omówionym wcześniej zjawiskiem przemiany
paradygmatów, otrzymujemy cyklicznie powtarzającą się w kulturze interpretację pierwotnej
intuicji: rozumienie odkrywanych symboli raz jako bezosobowego zestawu praw rządzących
wszechświatem (gdy nadciąga paradygmat racjonalny) raz jako inteligencji podobnej do naszej (gdy
bierze górę myślenie magiczne).
Opisany mechanizm jest już „sam w sobie” intuicją pierwotną, albowiem odwołuje się do
cyklicznego pulsowania w nas i w naszej kulturze pierwiastków męskiego i żeńskiego. Nawiązać by
tu można jszcze do znanej od czasów Platona koncepcji „dni platońskich”, dzielących się na
dwanaście „godzin” trwających 2160 lat każda. Godziny te wiązane są ze znakami Zodiaku, którym
przypisuje się naturę płci: znaki nieparzyste (Baran, Bliźnięta, Lew, Waga, Strzelec, Wodnik) mają
naturę męską racjonalną i koczowniczą, zaś parzyste (Byk, Rak, Panna, Skorpion, Koziorożec,
Ryby) - żeńską, magiczną i agrarną. (Schemat ten jest nieco uproszczony, jako że w kulturze działa
wiele mechanizmów, m.in. prawo zmiany, głoszące, że wszystko, czego jest za dużo, przechodzi w
swoje własne przeciwieństwo. Tak też jest i teraz, na przełomie „dni” Ryb i Wodnika. W mijającej
erze po skrajnie nieracjonalnym światopoglądzie średniowiecza, reakcją stał się „męski” świat
technologii, w którym Erę Ryb kończymy. Toteż początek nadciągającej Ery Wodnika będzie -
wbrew przewidywaniom zbyt uproszczonym - żeński i magiczny w swej naturze. Nie podważa to
poczynionych wcześniej spostrzeżeń, uzupełnia je jedynie o dodatkowy czynnik, wielokrotnie od
intuicji pierwotnych silniejszy.)
Intuicje pierwotne odkrywają zatem nie tyle fizyczną strukturę świata, ile jej ledwie uchwytny
najsubtelniejszymi siłami umysłu archetypowy zarys, którego droga do realizacji w konkretnej
kulturze i jej czasie historycznym jest jeszcze bardzo długa. Forma, jaką ostatatecznie przybiorą,
jest tak odległa od pierwotnego archetypu, że najczęsciej nie jest kojarzona ze swym rzeczywistym
źródłem. I dopiero kolejna wymiana paradygmatów spowoduje dotarcie do archetypu i zrozumiene
po raz kolejny przesłania, jakie wszechświat nam przekazuje.
39
ROZDZIAŁ III - STATUS SZTUK MANTYCZNYCH
„Człowiek jest jedynym stworzeniem, które nie zgadza się
być tym, czym jest”
Albert Camus, „Człowiek zbuntowany”
Między chaosem a kosmosem
Nasza potrzeba zrozumienia świata kieruje nas najczęściej ku dwum sposobom działania -
badaniu i tworzeniu. Pierwotne sposoby i narzędzia badania świata, jakimi dysponowali nasi
praprzodkowie u zarania cywilizacji, nie były zbyt sprawne, w związku z tym zdobywanie rzetelnej
i obiektywnej wiedzy o świecie okazało się zbyt żmudne i mało efektywne (i zapewne mało
efektowne), jak na potrzeby naszych antenatów. Przede wszystkim jednak, aby móc badać , trzeba
opanować umiejętność tworzenia dystansu pomiędzy przedmiotem, a zdobywającym o nim wiedzę
podmiotem. Badanie zakłada nie tylko wyodrębnianie analizowanego przedmiotu, ale także
świadomości poznającego człowieka z chaosu rzeczywistości. Aby móc w miarę obiektywnie
podejść do przedmiotu badań, człowiek musi najpierw dostrzec i zidentyfikować własną odrębność,
zdać sobie sprawę ze swej egzystencji, zrozumieć samego siebie. Dystans do świata można jednak
wypracować tylko poprzez dystans do samego siebie, a ten (jeśli nie ma być jedynie ironią lecz
aspektem zrozumienia), pojawia się wyłącznie w sytuacji poczucia „wewnętrznego
bezpieczeństwa”, które można uzyskać na drodze zaspokojenia bardzo ważnych ludzkich potrzeb -
potrzeb związanych ze sferą emocji i sferą transcendencji.
Nie wiadomo, w którym momencie nastąpiło pojawienie się lub ujawnienie się już istniejących
w naszej psychice potrzeb metafizycznych. Ich materialne przejawy - w postaci grobów (skoro
chowali swoich zmarłych razem z należącymi do nich przedmiotami, to musieli wierzyć w życie
pozagrobowe), bądź symbolicznych rysunków naskalnych, o znaczenie których wciąż spierają się
uczeni - stanowią dla nas jedyne ślady pradawnych obrzędów i wierzeń. Nie wiemy, jak długo
trwały i w jaki sposób przebiegały narodziny świadomości - owej differentia specifica naszego
gatunku - nie wiemy też, kiedy zostały wykształcone podstawy abstrakcyjnego myślenia i pojawiła
się zdolność do refleksji i fantazji. Możemy tylko przypuszczać, że sfera emocjonalna (której
istnienie potrafimy zaobserwować także u niektórych zwierząt) była pierwotnym wytworem naszej
psychiki, najsilniej związanym z podświadomością i sferą instynktów. Istnieje w nas jakaś
„konieczność” zaspokojenia potrzeb metafizycznych, której świadomie doświadczamy także i my -
ludzie posiadający na wyciągnięcie ręki dziesiątki, jeśli nie setki religii, ideologii, praw naukowych
(albowiem i one odgrywają istotną rolę w zaspokajaniu naszej potrzeby transcendencji) czy
autorytetów - podczas każdego kryzysu światopoglądowego, egzystencjalnego czy religijnego; ów
40
lęk przed „metafizyczną próżnią” musiał zapewne odczuwać i nasz przodek, dlatego usiłował
znaleźć sposób ekspresji nutrujących go lęków i wątpliwości oraz dążył do uzyskania odpowiedzi
na niepokojące go pytania.
W ten sposób zaczęły formować się systemy, będące próbą opisu istnienia w świecie
absolutnego pierwiastka porządku i harmonii (bo właśnie potwierdzenie istnienia takiego elementu
jest podstawowym warunkiem zaspokojenia potrzeb metafizycznych). Ow pierwiastek może nosić
imię bóstwa, być zasadą, prawem, osobą lub czynnikiem bezosobowym, bytem posiadającym
świadomość lub jej pozbawionym, transcendentnym lub immanentnym wobec świata, może mieć
różne nazwy i przybierać różne postacie, ale najważniejsze jest, aby był gwarantem istnienia
niezmiennego porządku wszechświata. Powstawanie i rozwój owych systemów transcendencji, z
biegiem czasu przedstawiających coraz więcej aspektów rzeczywistości i zawierających coraz
bardziej spójną strukturę dogmatyczno-rytualną oraz obrzędową, jest niezwykle ważnym
czynnikiem kulturowej i osobniczej ewolucji człowieka. Aby istnieć, systemy te - podobnie jak
wszystkie elementy rzeczywistości - potrzebują energii, dzięki której będą mogły utrzymywać
swoją formę, a energii tej dostarcza im wiara człowieka, funkcjonalnie rozumiana tu jako
podtrzymywanie obecności pewnych abstrakcyjnych struktur w świadomości oraz wyrażanie treści
tych struktur poprzez specyficzne działania.
Wszystkie elementy i relacje wchodzące w skład świata ludzkiego, będące przedmiotem
refleksji antropoontologicznej, w tym także nauka, magia, religia, społeczeństwo, zwyczaje, rytuały
czy normy moralne, istnieją dzięki temu, że... wierzymy w nie i tę wiarę wpajamy nowym
pokoleniom. Wiara - wbrew pozorom - zajmuje w naszym racjonalnym społeczeństwie
nadspodziewanie dużo miejsca. Wierzymy, że ludzie mówią prawdę, wierzymy, że są inteligentni i
wrażliwi; wierzymy, że potrafimy, umiemy, rozumiemy; wierzymy w Boga, naukę i zdrowy
rozsądek; nieprzemijające wartości i autorytety. Wierzymy, że nauka, Biblia i nasze zmysły nie
kłamią (mimo, iż wiemy, że naukowy, biblijny i zmysłowy obraz świata zasadniczo nie pokrywają
się ze sobą). Wierzymy w sprawiedliwość, postęp, prawdę, humanitaryzm, wolność, Czterdzieści i
Cztery i w czarnego kota, że przynosi nieszczęście. Gdy jesteśmy dziećmi, wierzymy w istnienie
smoków, czarnoksiężników, dobrych wróżek, pięknych królewien i odważnych rycerzy. Jako
dorośli wierzymy w istnienie syjonistycznego spisku, mechanizmu sprawiedliwości społecznej (lub
przynajmnej dziejowej czy boskiej), w uczciwych polityków, w misję narodu, wieczną miłość czy
inne podobne ciekawostki.
Niezależnie od tego, czy przedmiotem naszej „manipulacji rzeczywistością” jest świat
baśniowych przygód czy szarej codzienności, każdą wytworzoną w ludzkich umysłach i
podtrzymywaną przez siłę wiary wizję świata charakteryzuje rygorystyczny porządek. Wszystkie
41
elementy systemu uporządkowane są wedle jakiegoś klucza, najczęściej opartego o zasadę
wyodrębniania i wartościowania przeciwieństw ( na przykład w bajce - tak jak w życiu - mamy
stronę dobrą i złą, jasną i ciemną, miłość i nienawiść itp.)
Mimo że dzięki naszej technologii uwolniliśmy się od wielu ograniczeń, jakie nakładały na nas
zmysły, wciąż nie jesteśmy w stanie w naszym poznaniu rzeczywistości wykroczyć poza ramy ,
jakie wykreślają nasze nawyki postrzegania (takie jak choćby wspomniany dualizm, trójwymiarowa
przestrzeń, sposób postrzegania czasu, skłonność do emocjonalnego nastawienia, wiara w zdrowy
rozsądek itp.), są one prawdopodobnie tak głęboko zakorzenione w strukturze naszej jaźni, że nie
sposób ich usunąć, nie powodując zniszczenia osobowości człowieka. Budowanie naszego
ludzkiego świata opiera się na milczącym założeniu, że te „ludzkie ułomności” są rzeczywistymi
elementami struktury świata zewnętrznego, innymi słowy - że rzeczywistość jest dokładnie taka,
jaką ją sobie wyobrażamy, że naprawdę w świecie działa zasada przeciwieństw, że przestrzeń ma
trzy wymiary, że czas dzieli się na sekundy, minuty i godziny, że jeśli coś wydaje się oczywiste, to
musi być prawdziwe itp.
Owo irracjonalne przekonanie, że to, co postrzegamy jako świat, rzeczywiście istnieje w takiej
postaci oraz posiada takie właściwości i cechy, które my mu przypisujemy, leży u podstaw zarówno
magii, jak i nauki. Mimo to obrazy świata, jakie przedstawia nam nauka i magia wciąż nie mogą
zostać uzgodnione. Dzieje się tak dlatego, że każda z nich przedstawia inny aspekt rzeczywistości, a
może tylko wybiera inną perspektywę spojrzenia na te same zjawiska.Tendencją magii jest
ukazywanie „części w kontekście całości”, to znaczy każdy element świata jest opisywany poprzez
relacje z całością, której istnienie jest niepodważalnym założeniem systemu magicznego. Tendencją
nauki jest z kolei przedstawianie „całości kontekście części” czyli wnioskowanie o istnieniu i
funkcjonowaniu całości na podstawie obserwacji poszczególnych jej elementów. Magia rozpatruje
każdy fakt czy zjawisko z punktu widzenia jego miejsca w systemie, nauka zaś - stara się dociec
kształtu systemu, w oparciu o analizę właściwości, cech i relacji składających się nań elementów.
Czytelnik zauważył już był zapewne, że w rozważaniach naszych posługujemy się pojęciami
„nauka” i „magia” w znaczeniu metaforycznym, szerszym nieco od ogólnie przyjętego. Mianem
„magii” określamy tu umownie te sposoby działania, poznania i refleksji o świecie, które
charakteryzuje założenie istnienia pierwiastka transcendentnego oraz uznanie za pewnik działania
we wszechświecie praw absolutnych. Magia związana jest z paradygmatem transcendencji,
wyobraźnią i intuicją, nurtami dionizyjskimi i dominacją pierwiastków „żeńskich” w kulturze;
towarzyszy jej wzrost znaczenia przeżycia wewnętrznego, wzmożona religijność oraz rozwój i
popularność refleksji o charakterze metafizycznym. Jej szczytnym celem jest - jak sią zdaje -
dążenie do mitycznej (i mistycznej) jedności z absolutem, osiągnięcie kontaktu z prajednią lub
42
przynajmniej harmonijne współżycie z naturą.
„Nauką” z kolei nazwiemy ten obszar działania człowieka, w którym obowiązują surowe prawa
rozumu, rządzi postulat obiektywności a wszystkiemu temu przyświeca idea Postępu. Nauka to
paradygmat faktu, postawa racjonalna, rozwój metod empirycznych i techniki. Związana jest
wyraźnie z nurtami apollińskimi i pierwiastkiem „męskim”, dlatego też nastawiona jest na
ekspansję i kształtuje raczej wzorce typu „wojownika”, a w kulturach bardziej zaawansowanych
cywilizacyjnie - „odkrywcy”, „zdobywcy”, czy „wynalazcy”, niż „humanisty” czy „mistyka”.
Reprezentuje aktywną postawę w stosunku do rzeczywistości - jej celem wydaje się być
wyprarowanie metod, dzięki którym możliwe będzie „podporządkowanie” świata woli i
wymaganiom człowieka.
Spróbujmy teraz przeanalizować krótko mechanizmy działania tak określonej nauki i magii.
Aby ułatwić sobie to zadanie, przyjmijmy za Jungiem, że nasza świadomość posiada cztery funkcje,
czyli cztery podstawowe sposoby działania. Są to myślenie i uczucia - uznawane za „racjonalne”
( choć określenie to może się wydać dziwne w stosunku do uznawanej powszechnie za irracjonalną
sfery uczuć), z tego względu, że porządkują one wszelkie doznania, bodźce i innego rodzaju
informacje według prostego, logicznego klucza: prawdziwe - fałszywe (w przypadku myślenia) i
przyjemne - nieprzyjemne (w przypadku uczucia).
Drugą parę tworzą intuicja i percepcja (czyli postrzeganie zmysłowe) - obie nieracjonalne,
ponieważ ich podstawową funkcją jest - mówiąc (może nieładnym lecz precyzyjnym) językiem
techniki - przede wszystkim „rejestracja” i „wstępna obróbka” danych. Nie biorą one udziału w
świadomym procesie wartościowania, czyli racjonalnego nadawania sensu - ich zadaniem jest
dostarczanie wybranych z całego ogromu chaotycznych informacji tych, których potrzebuje nasza
świadomość ( na przykład kiedy świadomie kierujemy wzrok na określony przedmiot lub
zaczynamy nasłuchiwać jakiegoś konkretnego dźwięku) oraz tych, które z jakichś powodów zostały
uznane za istotne przez nasz organizm, podświadomość lub inne czynniki (coś w rodzaju stałego
pakietu danych kontrolnych).
Uruchomienie jednej funkcji pociąga za sobą stłumienie drugiej (nazwijmy ją przeciwległą,
funkcje tworzą bowiem pary nie przeciwstawne lecz „jednoimienne”, dlatego też zachodzi między
nimi wytłumianie, które jest analogiczne do odpychania się dwóch ładunków o tym samym znaku).
Mówiąc obrazowo, jeśli jesteśmy mocno zaangażowani uczuciowo w jakąś sytuację, to trudno jest
nam ocenić, co jest faktem, a co tylko wytworem naszych oczekiwań lub fantazji (nie jesteśmy w
stanie określić, co jest prawdą a co fałszem), jeżeli zaś koncentrujemy się na wypełnianiu zeznania
podatkowego, „wyłączamy” sferę uczuć - to znaczy nie oceniamy sytuacji stosując kryteria
uczuciowe (chyba że po raz kolejny uda nam się pomylić, wtedy sfera emocji i uczuć włączy się
43
samoczynnie, tłumiąc z kolei skutecznie zdolności myślenia). Dzieje się tak dlatego, że nie jesteśmy
w stanie porządkować rzeczywistości jednocześnie według całkowicie różnych kryteriów -
logicznych i emocjonalnych.
Podobnie rzecz ma się z percepcją i intuicją. Warto zwrócić uwagę na fakt, że tak naprawdę to
jedynie percepcja jest funkcją, dzięki której utrzymujemy kontakt ze światem fizycznym. Pozostałe
władze umysłu, w tym również intuicja, są ukierunkowane na kreowanie - poprzez interpretację
informacji dostarczonych dzięki percepcji - porządku świata ludzkiego, czyli imaginarium
rzeczywistości. Dopóki system „pobiera dane”, nie może dokonywać ich pełnej obróbki, dlatego
oczywiste jest, że intuicja nie może działać jednocześnie z percepcją. Działania intuicyjne
wykorzystują prawdopodobnie lwią część potencjałów naszego mózgu, ale też nie bez przyczyny,
ponieważ na płaszczyźnie intuicji zachodzi bardzo skomplikowany proces nakładania się
pierwotnych ludzkich struktur porządkujących na chaotyczne informacje, dostarczone przez kanały
percepcyjne. Percepcja wiąże się z wyodrębnieniem przedmiotu, zaś intuicja jest postrzeganiem
wszelkich możliwych relacji tego przedmiotu, jakie mogłyby wystąpić między nim a istniejącym w
świadomości człowieka obrazem świata. Jest więc tym obszarem, na którym chaos wszechświata
styka się z ludzkim poszukiwaniem kosmicznego ładu. Myślenie i uczucia to już „wyższe instancje
porządkujące”, które segregują dostarczone przez intuicję dane według swoich systemów wartości i
nadają im sens, poprzez określenie ich moiejsca w ludzkim Imago Mundi.
W każdym z nas jedna z powyższych czterech funkcji dominuje nad pozostałymi. Wiąże się to
oczywiście z wytłumieniem funkcji przeciwległej. Jedna z funkcji drugiego rodzaju jest również
częściej wykorzystywana i nosi ona nazwę funkcji pomocniczej. Ważne jest to, że wytłumione
funkcje zaczynają być coraz słabiej uświadamiane, a przez to ich działanie wymyka się nam spod
kontroli i obraca się na naszą niekorzyść. W skrajnych przypadkach możemy się więc spotkać z
wielkim uczonym (dominacja sfery myślenia), wybitnym teoretykiem (funkcja poboczna - intuicja)
o uczuciowości małego, rozkapryszonego chłopca (stłumienie sfery uczuć), wiecznie
roztargnionego, gubiącego i psującego wszystko w zasięgu ręki (ograniczenie percepcji), albo z
romantycznym poetą-wizjonerem (uczucia - intuicja), idealistą pozbawionym kontaktu z
rzeczywistością (upośledzona sfera percepcji i myślenia).
Przypominamy to wszystko, ponieważ nauka i magia działają w oparciu o owe funkcje
świadomości, są strukturami, które zostały zbudowane na fundamencie naszej psychiki i dlatego
powielają mechanizmy jej funkcjonowania. Analizując niektóre aspekty magicznej i naukowej
perspektywy widzenia świata, postaramy się wykazać nie tylko związki magii i nauki ze strukturą
naszej psychiki, ale także zrewidować niektóre obiegowe sądy, dotyczące obu tych dziedzin
ludzkiej działalności.
44
Istotna i zasadnicza różnica między magią a nauką leży w założeniach konstrukcyjnych
struktury i przyjętych regułach opisywania świata. Teoria naukowa opisuje świat w taki sposób, by
wskazać na konieczność zaistnienia określonych zjawisk i wykluczyć istnienie innych.. Wypowiada
sądy wartościujące o elementach rzeczywistości, nadaje im wartości prawdy lub fałszu, poprzez
umieszczenie ich w systemie odniesienia. Innymi słowy - nauka określa, że jedne rzeczy mogą (ba!
nawet powinny!) się zdarzać, inne zaś - nie, i jeśli te „inne” się zdarzają, oznacza to, że są
halucynacją, fałszerstwem lub cudem i jako takie nie mieszczą suę w ramach przyjętego przez
paradygmat nauki imaginarium prawdy. Nauka opisuje zatem rzeczywistość w kategoriach
„konieczności” i „niemożliwości”, wykorzystując przede wszystkim funkcję myślenia i obserwację
(jak również - intuicję, do czego jeszcze wrócimy). Jej przeznaczeniem - jako elementu ludzkiego
świata - jest zapewnienie człowiekowi poczucia bezpieczeństwa, jakie daje uporządkowana wizja
rzeczywistości fizycznej czyli - wiedza. Dotyczy ona najróżniejszych aspektów świata - ludzkiego
ciała i psychiki, kosmosu, mikroświata, przyrody, społeczeństwa, historii itp. i stara się stworzyć w
umysłach ludzkich pełny jego wizerunek. Nie jest jednak w stanie sprostać temu zadaniu, ponieważ
stosowane przez nią metody opisu świata - za wyjątkiem dedukcji (a właściwie - spekulacji) - nie są
przystosowane do analizy i artykulacji kwestii metafizycznych, związanych z sensem egzystencji,
istnieniem duszy, Boga, nieśmiertelnością. Zagadnienia te nie mieszczą się w zasadzie w
kompetencjach nauki i dlatego człowiek zwraca się w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania
ostateczne w stronę magii i wyobraźni.
Magia działanie swe opiera w pierwszym rzędzie na intuicji, wspomaganej przez percepcję,
jednakże porządek magicznego świata - choć racjonalny - kształtuje się w oparciu o kryteria
uczuciowe i emocjonalne, nie zaś - logiczne. Celem konstruowania systemów magicznych jest
bowiem zaspokojenie głęboko emocjonalnych w swej istocie potrzeb metafizycznych, rozwianie
irracjonalnych lęków, ułatwienie pogodzenia się ze śmiercią i odnalezienia sensu życia. Aby
uśmierzyć tkwiące głęboko w ludzkiej podświadomości metafizyczne lęki, magia musi sięgnąć aż
do korzeni owych niepokojów i zmierzyć się z tajemnicą wszechświata bezpośrednio, bez
„ochronnej bariery” teorii i definicji, poprzez wewnętrzne doświadczenie pierwotnego chaosu, on to
bowiem jest właśnie źródłem większości metafizycznych lęków człowieka. Posiłkująca się intuicją
magia nie opisuje struktury rzeczywistości w jej aspekcie fizykalnym (choć - tak jak i nauka - żywi
takie złudzenia), lecz stanowi próbę przedstawienia świata rzeczywistego, z punktu widzenia
metafizycznych potrzeb i doświadczeń człowieka.
Tak jak nauka nakłada logiczną strukturę określonej teorii na zbiory określonych faktów i
zjawisk, tak magia usiłuje zamknąć chaos wszechświata w granicach systemów, skonstruowanych
w oparciu o wyobraźnię i siłę wewnętrznych przeżyć. Jako struktura odwołująca sią do pierwotnych
45
potrzeb i funkcji naszej psychiki, jest zatem magia prawdopodobnie pierwszym ludzkim
„wynalazkiem”, mającym na celu uporządkowanie i - co bardzo ważne - zrozumienie świata.
Zrozumienie owo - jak już pisaliśmy - jest efektem wpisania doświadczanych przeżyć
wewnętrznych w strukturę założonego systemu i odnalezienie potwierdzenia rzeczywistego
istnienia porządku, który do tej pory pozostawał jedynie wyobrażeniem. W ten sposób siła wiary
staje się gwarantem istnienia absolutnego ładu i system zaczyna potwierdzać się sam (do
mechanizmu samopotwierdzania wrócimy jeszcze w rozdziałach następnych). Jak wiemy intuicja,
która jest podstawą poznania w mentalności magicznej, działa w sposób w znacznej mierze
znajdujłcy się poza kontrolą świadomości. Procesy intuicyjne - polegające na „obróbce” ogromnej
ilości chaotycznych danych i operujące - jak można przypuszczać - czymś w rodzaju analizy
statystycznej oraz wysoce skomplikowanego rachunku prawdopodobieństwa - są tak złożone i
przebiegają tak szybko, że nie mogłyby zostać wprowadzone do świadomości, która nie byłaby w
stanie objąć tak wielkiej ilości informacji, nie mówiąc o ich przetworzeniu w tak krótkim czasie.
Działanie intuicji wciąż pozostaje dla nas nieuchwytną tajemnicą, taką samą jak proces
dojrzewania, tworzenia czy rozumienia. O jej funkcjonowaniu świadczą właściwie tylko jej efekty -
jak chociażby niewiarygodnie szybkie (zważywszy na ilość koniecznych do przeanalizowania
danych) rozpoznawanie znajomych ludzi i kojarzenie twarzy z nazwiskami, rezultaty
podświadomych procesów towarzyszących formułowaniu wypowiedzi (pomyślmy tylko, jak wiele
jest sposobów na wyrażenie jednej i tej samej „rzeczy”, a my - w ułamku sekundy - potrafimy
czasem wybrać ten najwłaściwszy), a także genialne rozwiązania skomplikowanych problemów
(sen Mendelejewa o tablicy pierwiastków chemicznych, przeczucie odkrywców podwójnej helisy
DNA, że skonstruowany przez nich model musi być prawdziwy, ponieważ jest ... piękny),
niezwykłe „intuicje” (na przykład ta Leonarda da Vinci, który - opracowując swój model łodzi
podwodnej - na sto lat przed Pascalem - przeczuł i uwzględnił w swoich obliczeniach wpływy
ciśnienia, czy ta, która popchnęła Giotta do eksperymentów ze światłocieniem i perspektywą, co
umożliwiło przedstawienie trójwymiarowej przestrzeni) czy nasze codzienne „przeczucia” (typu:
coś tu nie gra; czuję, że wszystko już jest w porządku; mam wrażenie, że się mnie boisz itp.). Będąc
tym obszarem, na którym informacyjny chaos styka się z kosmosem ludzkiego porządku, jest
intuicja - a zarazem i magia - obszarem, na którym zaczyna się proces krystalizacji naszej wizji
świata w oparciu o zrozumienie i samoświadomość.
Ta ostatnia pojawia się w wyniku konfrontacji jednostki ze światem zewnętrznym, owocującej
aktem wyodrębnienia się świadomego samego siebie „ja” z chaosu zjawisk i doznań. Odrębność
owego „ja” potwierdzają i podkreślają byty doń opozycyjne, „które mogą być trojakiego rodzaju” -
może to być inne „ja”, rzeczywistość fizyczna i/lub Bóg. Co ciekawe - ta sfera „ja”
46
samoświadomego, ukształtowanego przez zmaganie się człowieka z chaosem - często jest w
kulturach magicznych oceniana znacznie niżej od pierwotnej jedności z boskim porządkiem tak
niewyobrażalnym, że aż chaotycznym i w którym tylko nasza wiara umożliwia nam dostrzeżenie
upragnionego sensu i ładu. O wiele wyższą wartość posiada tu mistyczna jedność z rozmywającym
się w abstrakcyjnej perpektywie wieczności i nieskończoności absolutem, która pozwała na
bezpośrednie uczestnictwo w boskiej harmonii.
Australijscy Aborygeni żyją właściwie na dwóch „planach rzeczywistości”. Pierwszy z nich,
należący do sfery profanum plan życia codziennego, związany jest z czasem „fizykalnym”, z
przemijaniem, śmiercią i zmianą. Drugi - o wiele ważniejszy plan - to świat mityczny, w którym
egzystuje się podczas celebrowania rytualnych czynności, mających symbolizować prawzory
działań i zachowań. Uczestnicy rytuału - powtarzając święte pierwotne „gesty stworzenia” -
przenoszą się automatycznie w przestrzeń mitu, w której początek jest zarazem końcem i wszystko
jest odwiecznym stawaniem ( w naszej kulturze w taką przestrzeń przenosimy się celebrując na
przykład rytuał mszy świętej, będący powtórzeniem gestów i słow zawartych w Nowym
Testamencie, ustanawiającego wszak „nowy porządek” w ludzkim wszechświecie). Raz
wyodrębniona, samoświadomość „ja” nie przestała się jednak rozwijać, dążąc do coraz większej
autonomii.
Istotnym, jakościowym przełomem tego procesu jest zaistnienie świadomej refleksji, której
towarzyszy kształtowanie się struktury nauki, jako wypracowanego, znajdującego się pod całkowitą
prawie kontrolą świadomości, narzędzia badania świata. Zrozumienie istoty nauki jako narzędzia
pomogło człowiekowi uzyskać nie tylko dystans wobec przedmiotu poznania, ale także pozwoliło
uświadomić sobie istnienie samego procesu poznawczego (co zaowocowało teorią nauki).
Samoświadome „ja”, traktowane dotąd jako jakość podrzędna wobec metafizycznej jedni ,
zaczynało powoli stawać się atutem w ręku człowieka i uznane zostało za ostoję i siedlisko
człowieczeństwa. Ta apoteoza świadomości indywidualnej była możliwa dzięki greckim filozofom
okresu archicznego, którzy przypisali atrybut świadomości i rozumności wszechświatowi. To oni
spowodowali pojawienie się i utrwalenie w „naukowej „świadomości naszej kultury -
usankcjonowanej autorytetem filozofii - kategorii Logosu, będącej zracjonalizowaną postacią
metafizycznej potrzeby sensu i harmonii. W ten sposób pojawiła się w naszej wizji świata nowa
jakość - racjonalny i logiczny „rozum wszechświata”, którego bezosobowość odsunęła człowieka od
emocjonalnego i doznaniowego modelu poznania i skłoniła go do świadomej, racjonalno -
empirycznej refleksji naukowej. To właśnie w oparciu o pojęcie Logosu i jego poszukiwanie w
strukturze wszechświata, kształtował się paradygmat faktu i myślenie „naukowe”.
W ten sposób człowiek - wykorzystując racjonalne i nieracjonalne funkcje swojej psychiki -
47
stworzył dwa potężne narzędzia poznania świata, dwa - przeciwstawne, a zarazem - dopełniające się
- sposoby interpretacji rzeczywistości zewnętrznej, składające się na całokształt imaginarium
rzeczywistości. Kiedy przyjrzymy się układowi relacji między nauką i magią a rzeczywistością,
zauważymy, że nie da się ich zredukować do jedności, innymi słowy - że nie można całkowicie (jak
chcieliby niektórzy) „unaukowić” magii, czyli wyjaśnić jej działania przy pomocy nauki czy też
doprowadzić do osiągnięcia przez nią obiektywnej pewności sądów, ani też „zaczarować” nauki,
czyli sprawić, by była nam tak „posłuszna”, jak magia. Mimo to okazuje się, że magia i nauka mają
wiele wspólnego... .
Spójrzmy zatem, jak działają one w praktyce. Imaginarium rzeczywistości magicznej rządzi
mechanizm samopotwierdzania. Na przykład według jej praw wszystko, co istnieje, posiada swoją
„drugą stronę”, swoje przeciwieństwo, w które wystarczy uwierzyć, by zacząć je wszędzie
dostrzegać. Jeżeli tylko zaczniemy szukać w świecie „dualizmów” - na pewno wszędzie je
zobaczymy - ujrzymy, że wszędzie w przyrodzie są dwie płcie, że nasze ciało ma dwie płaczyzny
symetrii, że po dniu przychodzi noc, że rodzimy się i umieramy, że większość ważnych organów -
zwłaszcza zewnętrznych - mamy podwójnych (ręce, nogi, oczy, uszy, itd), a także, że skoro
istnoieje zło, to istnieje też dobro, że jest miłość i nienawiść, słabość i siła, piękno i brzydota, słowo
i milczenie, sens i absurd et caetera.
W świecie nauki istnieje sporo teorii, uważanych za „magiczne”, to znaczy działających na
zasadzie samopotwierdzania. W tego typu teorie obfitują przede wszystkim dziedziny
humanistyczne, silnie związane z ludzką perspektywą, jako że droga do poznania istoty, sensu i
prawidłowości ludzkiej egzystencji wiedzie przez mroki emocji, doznań i przeżyć. Takimi
samopotwierdzającymi się teoriami są na przykład teoria psychoanalizy, wszelkiego rodzaju teorie
kultury i rozwoju społecznego, historiozofie, teorie sztuki itp. Teorie tego typu, jeśli trafią w
zainteresowania ludzi danego czasu, nagle zaczynają się w „magiczny” sposób potwierdzać,
wszędzie może dostrzec fakty i zjawiska je potwierdzające każdy człowiek. To znaczy ten „każdy”,
kto zgodzi się patrzeć przez ich pryzmat na rzeczywistość, czyli ten, kto w nie uwierzy. Trzeba w
nie bowiem uwierzyć właśnie, jako że niepodobna ani udowodnić ani zaprzeczyć istnieniu zjawisk,
prawidłowości czy jakości, które teorie owe przyjmują za realnie istniejące. Nie można w żaden
obiektywny sposób dowieść (ale też i zaprzeczyć) rzeczywistego istnienia kompleksów,
podświadomości, walki klas, apollińskich i dionizyjskich okresów kultury, ducha dziejów, czy
piękna absolutnego.
Humanistyka jest tą dziedziną nauki, która w zasadzie plasuje się pomiędzy sztukami
mantycznymi a nauką sensu stricte. Całość tego układu z przyjętej przez nas perpektywy
wyglądałaby następująco:
48
- Uczuciowa postawa wobec świata oparta na intuicji lub percepcji
- Magiczna wizja świata, wyrażona w systemie wierzeńi towarzyszącym mu obrazie świata;
pojawiają się religiei rytuały oraz systemy magiczne i wróżebne.
- Paradygmat transcendencji (któremu towarzyszy rozwój refleksji o świecie i wykształcanie się
coraz doskonalszych metod rozumowania i badania rzeczywistości, pojawienie się „świeckich
myślicieli” - mędrców, nie będących kapłanami lub prorokami, stopniowe zanikanie wpływów
religii w filozofii - czyli pierwszej nauce, kształtowanie się dystansu poznawczego wobec
przedmiotu, zainteresowanie zagadnieniami świata ludzkiego)
- Pojawiają się nauki humanistyczne poszukujące dowodów na istnienie wartości absolutnych,
zajmujące się psychiką i ciałem człowieka, a przede wszystkim - w tym początkowym okresie -
skoncentrowane na odnalezieniu ideanego modelu życia Początki refleksji naukowej, narodziny
świadomości filozofowania, skoncentrowanie rozważań na problemach świata ludzkiego, dalsze
racjonalizowanie zagadnień transcendentnych
Paradygmat faktu (któremu towarzyszy kult nauki, rozwój racjonalizmu i empiryzmu,
powiększanie zasobu faktograficznej wiedzy o świecie, duża ilość odkryć i wynalazków,
przyspieszenie tempa przemian rzeczywistości społecznej, kryzys dotychczas obowiązującego
modelu religii lub religijności, pojawienie się problemów etycznych, wynikający nieadekwatności
istniejących norm moralnych w stosunku do realnej sytuacji - co powoduje z kolei
- Powrót do zagadnień metafizycznych, bunt przeciwko schematom racjonalnego myślenia,
poszukiwanie rozwiązania problemów etycznych i egzystencjalnych w religii i magii, tendencje
„powrotu do czasu utraconego mitu” (Arkadii, Złotego wieku, raju, dzieciństwa) - czyli powrót
paradygmatu transcendencji
- i tak dalej....
Jak wynika z przedstawionego powyżej schematu, strukturę klasyfikacji różnych dziedzin
poznania świata, możemy też zobaczyć jako proces (choć jest to tylko jeden z wielu możliwych
sposobów widzenia owej struktury), w którym paradygmat faktu przechodzi płynnie w paradygmat
transcendencji, co powoduje wzmożony wzrost zainteresowania kolejnymi (stale powracającymi)
aspektami rzeczywistości i przemianę towarzyszących im reguł myślenia. Widziany z tej
perspektywy rozwój cywilizacyjno-kulturowy byłby zatem procesem posiadającym wewnętrzną
spójność i określone zasady. Procesem, dodajmy, harmonijnym i ekonomicznym, regulującym - na
podobieństwo praw ekosystemowych - rozwój ludzkiej kultury i społeczeństwa.
W momencie, w którym fascynacja transcendencją staje się uwikłaniem w jałowe dysputy i nic
nie znaczące rytuały, następuje odwrót od metafizyki i podjęcie racjonalnych i empirycznych badań
49
świata. Nadchodzi okres gromadzenia wiedzy i dokonywania szybkich zmian w strtukturze ludzkiej
rzeczywistości. Poświęcenie się problemom życia codziennego i propagowanie aktywnej postawy
wobec świata, prowadzi do zaniedbania kwestii metafizycznych, a nawet do powstania skrajnie
antymetafizycznych nurtów. Ale postęp cywilizacyjno-kulturowy jest przyczyną wielu konfliktów,
jego nieoczekiwane skutki sprawiają, że sytuacja zaczyna się wymykać z rąk ludziom, pragnącym
przekształcać rzeczywistość wedle reguł nauki; nagle zaczynamy sobie uświadamiać, że musimy
ogarnąć zbyt wiele czynników, że świat jest zbyt skomplikowany, by dał się zredukować do
możliwości rozumu ludzkiego.
Ufni we wskazania nauki, bierzemy się do zmieniania świata wokół nas, ale nie zdajemy sobie
sprawy z faktu, że uruchomiona przez nas przemiana obejmie całość systemu i prędzej czy później
- złożoność procesu przekroczy potencjał naszego rozumu. W tym przełomowym momencie, kiedy
struktury myślenia naukowego dochodzą do aktualnie osiągalnej granicy swoich możliwości,
zaczynają przenikać do refleksji naukowej kwestie metafizyczne, a do głosu dochodzą
pozaracjonalne metody poznania, przede wszystkim zaś - intuicja (często mistyczna), która jest
jedyną władzą ludzkiego umysłu pozwalającą uporać się z chaosem i niewyobrażalną wręcz dla
świadomości ilością informacji.
Nadchodzi okres syntezy zdobytej wiedzy i przystosowania jej do świata człowieka,
wbudowanie w imaginarium rzeczywistości, „kulturowe oswojenie” i zrozumienie. Jest to okres
przekształcania reguł i norm etycznych, dostosowywania do mentalności potocznej najważniejszych
elementów owej wiedzy (i vice versa), czas powrotu do transcendencji i poszukiwań mistyczno-
duchowych, czas triumfu uczucia i intuicji. W ten sposób proces zdobywania wiedzy o świecie jest
przedzielony etapami porządkowania owej wiedzy i przystosowywania człowieka do jej
zrozumienia, etapami, które służą wbudowaniu owej wiedzy w metafizyczny system wartości,
znaczeń i sensów świata ludzkiego.
Pomijając procesualny aspekt magii i nauki ( są to bowiem twory istniejące w czasie i
przestrzeni i jako takie bardziej „stają się” bezustannie, niż „trwają” w konkretnej postaci), warto
zwrócić uwagę na sferę strukturalną nauki i magii i przyjrzeć się niuansom relacji między nauką i
magią a rzeczywistością. Intencją nauki jest podporządkowanie swojej struktury strukturze
rzeczywistości zewnętrznej; poszczególne dziedziny i działy nauki są odzwierciedleniem
poszczególnych elementów i aspektów świata fizycznego. Nauka, która w swej arogancji wydaje się
stawiać ograniczenia bogactwu potencjału wszechświata - jak mogliby powiedzieć zwolennicy
mentalności magicznej - jest w gruncie rzeczy temu światu poddana i świadomie od jego kształtu
uzależniona. Widzimy tu, jak w praktyce przenikają się i dopełniają elementy, które przywykliśmy
uważać za wykluczające się przeciwieństwa. Ekspansywna i zmierzająca do podporządkowania
50
człowiekowi rzeczywistości nauka - jeśli chce osiągnąć swe cele - musi najpierw poddać się
prawom wszechświata, aby próbować go poznać i opisać.
Odmienny stosunek do świata zewnętrznego reprezentuje magia, która z kolei tłumaczy
rzeczywistość zewnętrzną w kategoriach w znacznej mierze opartych na intuicyjnym przeczuciu i
imaginacji. Tym samym narzuca światu gotowy wzorzec interpretycyjny, którego sztuczności jest
tylko w niewielkim stopniu świadoma. Magiczne oswajanie świata, którego celem jest pomoc
człowiekowi w odnalezieniu sensu rzeczywistości i własnej egzystencji, aby sprostać temu
trudnemu zadaniu musi przeciwstawić chaotycznemu i amorficznemu światu (bo takim właśnie
postrzega go percepcja i intuicja) konkretną strukturę, z którą będą mogli się zintegrować uczestnicy
danej kultury. Aby bowiem nauka mogła badać kosmos, musi on najpierw pojawić się jako
przedmiot wiary w paradygmacie magicznym. Magia (w tym również religia) może tylko wierzyć w
istnienie kosmicznego porządku, który de facto po prostu stwarza po to, by nauka - uznawszy ów
porządek za pewnik - mogła zająć się jego badaniem, wyjaśnianiem i opisywaniem.
W magii i poszukiwaniach metafizycznych mają zatem początek te jakości czy elementy, które
stanowią podstawę procesu poznania naukowego: świadomość jednostkowa i przekonanie o
istnieniu porządku we wszechświecie. Nauka wykorzystuje ten potencjał do własnej refleksji o
świecie, gromadząc wiedzę o człowieku i rzeczywistości zewnętrznej, wypełnia tym samym
zadanie, które wyznaczają najgłębsze potrzeby człowieka - stara się stworzyć taką wizję świata, w
której wszystko da się wytłumaczyć i przewidzieć, a człowiek uzyska tym samym upragnione
poczucie bezpieczeństwa, jakie daje świadomość uczestniczenia w nadrzędnym (fizycznym lub
metafizycznym) porządku.
Sztuka interpretacji
Rozpatrzywszy niektóre, istotne dla naszych rozważań, aspekty działania i funkcje nauki oraz
magii, postaramy się przybliżyć sens ich uprawiania, czyli ich znaczenie dla struktury, którą nazwać
można psychiką, świadomością czy jaźnią ludzką. Nasza antropoontologiczna perspektywa zakłada
bowiem przede wszystkim właśnie poszukiwanie sensów, czyli określanie ich roli w kontekście
człowieczeństwa. Pytanie o sens nauki i magii, a także sztuk mantycznych, na których zaczniemy
powoli koncentrować swą uwagę, jest zatem pytaniem o to, w jaki sposób wykorzystuje człowiek
potencjały do rozwoju indywidualnego i społecznego.
Ogólnie rzecz biorąc, celem tak magii jak i nauki jest stworzenie i podtrzymywanie systemowej
wizji świata, ukazanie go jako bezpiecznej i harmonijnej całości, w której może egzystować i
rozwijać się człowiek. Aby cel ten został zrealizowany, magia i nauka muszą stać się elementem
życia jednostki, integralną częścią psychiki indywidualnej, ponieważ tylko w tej postaci mogą
51
istnieć i funkcjonować. Tak jak wszystkie inne wytwory ludzkiego umysłu, są z nim powiązane na
zasadzie sprzężenia zwrotnego, które sprawia, że to, co stworzyliśmy, kształtuje z kolei nas samych,
prowadząc do następnego aktu kreacji, będącego efektem naszego wewnętrznego rozwoju itd.
Każdy z nas jest indywidualnością, niepowtarzalną jakością , bytem obdarzonym zdolnością do
świadomego ksztaltowania samego siebie i autorefleksji. Posiadamy wspólne potrzeby, podobnie
przeżywamy i rozumiemy rzeczywistość, mamy wiele wspólnych doświadczeń życiowych ale różni
nas nieuchwytna często rozumem lecz silnie wyczuwana jakość osobowości.
Każdy z nas - poprzez wychowanie, naukę, zdobywanie własnych doświadczeń i rozwijanie
predyspozycji i zdolności - kształtuje w obrębie istniejącego imaginarium rzeczywistości swoj
własny model postrzegania, ocen i reakcji. Ta indywidualna jakość, będąca wariacją
intersubiektywnego wzorca, jest jednocześnie jedną z jego części składowych. Formując własną
osobowość, w jakimś - nawet minimalnym - stopniu, jesteśmy współtwórcami całej ludzkiej
rzeczywistości. Ponieważ żyjemy w świecie społecznym, możemy - kierując się upodobaniami i
predyspozycjami - wybierać spośród oferowanych przez imaginarium rzeczywistości,
odpowiadające nam sposoby zdobywania i wyrażania wiedzy o rzeczywistości zewnętrznej i sobie
samych. W trakcie swojej ewolucji cywilizacja i kultura wypracowała podstawowe wzorce postaw
wobec świata: postawę aktywną i kontemplacyjną, które przybierają konretne formy takie jak
postawa badacza- odkrywcy, wynalazcy, mistyka, maga, naukowca-teoretyka, podróżnika czy
technologa.
Postawy te odzwierciedlają różne sposoby interpretacji rzeczywistości a zarazem modele
egzystencji, które oferuje świat ludzki swoim uczestnikom i twórcom. Każda z nich może
prowadzić człowieka do odkrycia swojej własnej drogi i swojej własnej wizji rzeczywistości. W
kulturze cały czas podtrzymywany jest ogromny potencjał możliwych środków wyrazu i sposobów
widzenia świata. Dzięki temu pozostaje wciąż systemem twórczym, rozwijającym się i podatnym na
zmiany, a jednocześnie utrzymującym ciągłość i wewnętrznie spójnym, za sprawą leżących u jego
podstaw niezmiennych jakości, określanych mianem archetypów, do których powrócimy jeszcze w
rozdziałach następnych. Tymczasem powiemy tylko, że specyfika archetypu sprawia, że ów
prawzorzec łączy w sobie przeciwstawne aspekty kazdego zjawiska, roli społecznej, reakcji itp.,
które definiuje. Archetyp określa niejako „jakości zespolone”, „zjednoczone przeciwieństwa”czy -
mówiąc potocznie - obie strony medalu. Ta archetypowa concors discordia - choć niemożliwa do
racjonalnego zrozumienia - jest de facto najbardziej pierwotnym porządkiem, podstawą wszelkich
innych, opartych na rozdzielaniu i wartościowaniu. W każdym ludzkim działaniu dostrzec można
pierwiastki owej dwoistości, takie jak wskazana przez nas niejednoznaczność nauki i magii.
Współistnienie przeciwieństw pozwala na osiągnięcie pełni w każdej formie działania czy
52
myślenia o świecie. Tak jak „humanista” dostrzega harmonię w wierszu, muzycznej frazie czy
proporcjach rzeźby, tak matematyk odnajdzie harmonię mundi w pięknie i logice wzorów czy
definicji. Każdy, kto zechce poświęcić się poznawaniu i opisywaniu rzeczywistości, może wybrać w
kręgu swoich zainteresowań i możliwości odpowiadający mu model postawy wobec świata - twórcy
(maga, mistyka, artysty) i systematyka w sferze magii, zaś wynalazcy i odkrywcy w sferze nauki.
postawy te dopełniają sią wzajemnie i nawet jeśli nie uda się osiągnąć ich harmonii na płaszczyźnie
jednostkowej, to wzajemna ich równowaga realizuje się na płaszczyźnie intersubiektywnegp
imaginarium rzeczywistości.
Paradygmat faktu i paradygmat transcendencji również nie tworzą struktur jednorodnych.
Składają się na nie: aspekt twórczy - nastawiony na poszukiwanie wiedzy - oraz aspekt
technologiczny - nastawiony na znalezienie dla niej zastosowań praktycznych. Układ ten pięknie
przedstawia tak zwana renesansowa tetrada, pokazująca strukturę poznania jako dopełnianie się
gnozy, magii, nauki i techniki. Pod określeniem „magia” rozumieliśmy dotychczas oba jej elementy
- mistyczną gnozę i praktyczną magię (w znaczeniu alchemii, sztuk mantycznych jak i pospolitych
czarów), tak jak mianem „nauki” określaliśmy zarówno naukę sensu stricte jak i nieodłączną jej
towarzyszką - technikę. Zachowamy te określenia, w razie potrzeby precyzując ich zakres, co może
być nam pomocne w rozważaniu statusu sztuk mantycznych oraz funkcji, jakie pełnią one w świecie
człowieka.
Korzenie sztuk mantycznych tkwią gdzieś u podstaw prastarej sztuki objaśniania słów Boga
(pod tym pojęciem rozumieć będziemy wszelkie uznawane za transcendentne źródło wiedzy o
świecie), objawionych natchnionemu prorokowi. Bóg (tak jak i wszechświat) przemawia jednak do
człowieka w swoim języku, którego wieloznaczność wymyka się możliwościom rozumu ludzkiego.
Symboliczny przekaz Boga musi zatem zostać przełożony na pojęcia rzeczywistości ludzkiej, musi
zostać wytłumaczony i zinterpretowany. Mistyczny kontakt z absolutem jest przeżywany jedynie
przez natchnionego proroka (kapłana, artystę, gnostyka), jest doświadczeniem wyłącznie
indywidualnym. Aby uzyskać taki kontakt, człowiek jest zmuszony odrzucić czasowo ograniczenia
rozumu i pogrążyć się w boskim chaosie. Wiedza objawiona w „boskim szale” - aby mogła zostać
przekazana całej społeczności - musi zostać przełożona na język ludzi, przekaz indywidualny musi
zostać zobiektywizowany i wyrażony w formie dostępnej poznaniu rozumowemu.
Z biegiem czasu we wszystkich kulturych wykształcają się specyficzne „systemy przekładu”
treści metafizycznych na język obiektywnego przekazu, takie jak poezja (i sztuka w ogóle), księgi
objawień religijnych czy wreszcie - systemy mantyczne. Te ostatnie są racjonalnym aspektem
mistycznej gnozy, i - tak jak religia czy sztuka - są próbą systematyzacji objawienia, poprzez
odtworzenie struktury świata ze słów Boga. Systemy mantyczne, będące opisem porządku
53
rzeczywistości, są tylko jednym z elementów „nauk tajemnych”, które posiadają również swój
aspekt „techniczny” - magię praktyczną, w skład której wchodzą - obok alchemii, medycyny
naturalnej czy różnego rodzaju czarów, zaklęć i przywołań - również sztuki mantyczne.
Sztuki mantyczne czyli dywinacyjne, znane powszechnie pod nazwą sztuk wróżebnych, takie
jak astrologia, numerologia i wyrocznie (Tarot, I-ching), stanowią praktyczną formę przekładu
treści metafizycznych, pozwalającą na ich interpretację w konkretnej sytuacji życiowej. Ich
funkcjonalnym odpowiednikiem są na przykład modlitwy lub rytuały religijne, a w ramach
struktury nauki - sposoby zastosowania różnorodnych teorii i wzorów do rozwiązywania
określonych problemów. Nie należy o tym zapominać, że sztuki mantyczne (podobnie jak modlitwy
czy wzory matematyczne) nie egzystują w „próżni systemowej”, nie posiadając żadnej płaszczyzny
odniesienia - przeciwnie - są częścią złożonego systemu wiedzy i wyobrażeń o kształcie świata,
systemu tak potężnego, że tworzy specyficzne imaginarium rzeczywistości magicznej. Nie są zatem
„bzdurnymi wymysłami”czy „szarlatanerią” - są częścią systemu organizacji symbolicznej świata,
tak jak myślenie naukowe jest częścią systemu racjonalnego opisu rzeczywistości.
Ów system organizacji i sterowania symbolami jest niezwykle ważnym elementem świata
ludzkiego, jego zadaniem jest bowiem podtrzymywynie kontaktu człowieka ze sferą transcendencji.
Kształt tych relacji między człowiekiem a „tajemnicą wszechświata” zależy od przyjętych wierzeń i
systemu wyobrażeń o strukturze rzeczywistości, nadawać go zaś może zarówno religia jak i -
oferująca konkurencyjną wizję świata - gnoza. Oba systemy, należące do tego samego paradygmatu
transcendencji, współzawodniczą ze sobą o miejsce w „kulturowej niszy” potrzeb metafizycznych.
Z tego powodu nauka lekceważy magię zaś całkowicie ignoruje sztuki mantyczne (nie są to bowiem
struktury mogące wkroczyć w zakres ich kompetencji), natomiast religia przeciwnie - będzie je
zwalczać i dyskredytować (chyba że mamy do czynienia z systemem religijnym, którego integralną
część stanowią praktyki gnostyczne czy magiczne), zagrażają one bowiem jej pozycji w świecie
ludzkim.
Działaniom nauki towarzyszy świadomość struktury i własnej umowności, natomiast
uprawianie sztuk mantycznych łączy się ze świadomością faktu interpretowania rzeczywistości.
Nauka pragnie bowiem opisywać, a nie nterpretować świat zwenętrzny. Sztuki mantyczne - jako
systemy organizacji i sterowania symbolami, poprzez ich tworzenie i interpretowanie w rozmaitych
kontekstach - zmierzają do stworzenia takiej wizji rzeczywistości, która byłaby możliwa do
zaakceptowania przez człowieka. Tak jak w nauce za „dane” przyjmuje się fakty, tak w sztukach
mantycznych dane są symbole i rządzące nimi podstawowe prawa. Zadaniem sztuk mantycznych
jest badanie nie faktów zatem, lecz znaczeń oraz poszukiwanie ich sensu, przez interpretację czyli
wpisywanie w konteksty.
54
Istotą działania sztuk mantycznych jest nadawanie sensu ludzkim działaniom, wyborom i
kolejom losu. Dziś, kiedy rolę wyjaśniania zjawisk świata zewnętrznego wzięła na siebie nauka,
celem istnienia i uprawiania sztuk mantycznych jest - podobnie jak w przypadku religii -
złagodzenie dysonansu pomiędzy oczekiwaniami i potrzebami człowieka a rzeczywistością, pomoc
w odnalezieniu sensu życia i akceptacji śmierci. Wiąże się to z poszukiwaniem głębokiej, bardzo
intymnej, subiektywnej i intuicyjnej wiedzy o człowieku konkretnym w kontekście „człowieka
uniwersalnego”, wiedzy wynikającej raczej z przeżywania i współodczuwania, niż naukowej
analizy faktów i zjawisk. Poprzez styczność z dywinacją człowiek uczy się rozumienia samego
siebie, nadając sens swojej egzystencji dzięki możliwości spojrzenia na siebie poprzez pryzmat
wszechświata czy absolutu, ujrzenia się cząstką wielkiego systemu.
Każdy z nas chciałby zrozumieć to, co mu się przydarza, chciałby wiedzieć, jakim jest
człowiekiem a czasem nawet chciałby poznać swoje dalsze losy czy niektóre przyszłe wydarzenia.
Pytanie o to, co będzie, jest w istocie pytaniem o teraźniejszość, to w niej bowiem zaczyna się
formować przyszłość. Pytanie o to, co będzie jest także pytaniem o strukturę rzeczywistości i prawa,
wedle której odbywają się jej przemiany. Jest wreszcie pytaniem o to, kim jesteśmy my, ludzie i
jaką rolę odgrywamy w nieodgadnionym kosmicznym porządku. Sztuki mantyczne są zatem
„narzędziem „ badania zarazem człowieka, jak i otaczającej go rzeczywistoćci, bo tak jak przyszłość
przejawia się w teraźniejszości, tak w mikrokosmosie ludzkim odbija się - wedlug ujęcia
magicznego - struktura makrokosmosu, której człowiek jest częścią. W ten sposób zostaje nadany
sens nie tylko poszczególnym ludzkim istnieniom, ale całej człowieczej egzystencji. I sens ten
właśnie sztuki mantyczne nam wyjaśniają.
55
ROZDZIAŁ IV - POJĘCIA PODSTAWOWE
„Istnienie nie może być, właściwie mówiąc, ustanowione ani
pojęte, ani nawet być może, poznane, ale jedynie rozpoznane, na
podobieństwo terenu, który przemierzamy.”
Gabriel Marcel, „Dziennik metafizyczny”
Trzy światy człowieka
Przedstawiwszy pokrótce sposób konstruowania i znaczenie magicznej wizji świata,
spróbujemy pokazać niektóre treści owej wizji - te, które składają się na imaginarium
rzeczywistości magicznej widzianej oczyma człowieka XX. wieku. Spojrzymy na magię i sztuki
mantyczne z perspektywy antropoontologicznej, koncentrując się nie tyle na opisie wróżebnych
działań, ile na ich treści, na znaczeniach i sensach, jakie możemy z nich odczytać. Sam akt
dywinacji nie jest jedynie zespołem pustych słów i gestów, wypełnia go - tak jak rytuał religijny -
głęboki sens, który nadaje mu wiara w istnienie określonego systemu odniesienia.
Nauka i magia prezentują - jak wiemy - odmienne aspekty widzenia rzeczywistości. Sztuki
mantyczne, systemy dogmatów religijnych oraz poszczególne działy nauki są tylko wariantami
owych dwóch podstawowych sposobów interpretowania rzeczywistości. Pokazują one te same (jak
przypuszczamy, przyjmujemy bowiem milcząco, że tzw. rzeczywistość obiektywna istnieje)
zjawiska i fakty ale w innym świetle, prezentują różnorodność możliwości znaczeń i relacji tego
samego elementu z całością struktury.
Pragniemy uprzedzić czytelnika, że od tej chwili zaczynamy opisywać świat w kategoriach
paradygmatu magicznego. To, co przedstawiamy, nie jest być może „obiektywną” rzeczywistością,
lecz tylko jedną z propozycji jej interpretacji, pewnym sposobem widzenia świata i praw nim
rządzących. Chcemy pokazać świat widziany oczami „magii XX. wieku”: jak można wykorzystać
elementy pradawnej wiedzy o symbolach i rytmach natury, o ludzkiej psychice i egzystencji do
budowania współczesnego nam imaginarium rzeczywistości. Innymi słowy - poszukujemy
sposobów uaktualnienia przekazywanych przez tradycję systemów magicznych, próbujemy dociec
intuicyjnych źródeł poznania i ich roli w kształtowanku się naszej wiedzy o człowieku i ludzkim
świecie. Pokażemy jak - wychodząc od pierwotnych intuicji dotyczących rytmu ludzkiej
egzystencji, cykli przyrody oraz pierwotnego myślenia kategoriami opozycji - tworzy się
skomplikowany system Imago Mundi czyli całościowa wizja świata, do której różnych form i
aspektów odwołują się poszczególne sztuki mantyczne - astrologia, numerologia, Tarot, I-ching czy
chirologia.
Wszystkie nauki zwane humanistycznymi i inne, związane z człowiekiem, takie jak medycyna
57
czy biologia, próbują ze swej perspektywy zdefiniować przedmiot swoich badań - istotę ludzką.
Wymaga to zwykle wpisania egzystencji ludzkiej w jakąś konwencję czasową, czyli pokazania
życia człowieka jako procesu, w którym wyróżnić można pewne etapy. Omawiając systemy
magiczne, za podstawę wizji życia ludzkiego przyjmiemy platońską koncepcję funkcjonowania
człowieka w trzech światach, które nazwiemy indywidualnym (psychobiologicznym), społecznym
i duchowym. Koncepcja ta jest powszechnie, choć nie zawsze świadomie, przyjmowana w kulturze
Europy. Te trzy światy to zarazem imaginaria prymarne trzech wielkich systemów
mantycznych: astrologii (świat indywidualny), numerologii (świat społeczny), i systemów opartych
na losowaniu wyroczni (Tarot, Księga Przemian).
ŚWIAT INDYWIDUALNY to wszystko, co człowiek ma „wyłącznie dla siebie”: ciało, zestaw
odruchów oraz ta część osobowości, która pozwala innym zidentyfikować człowieka jako tę a nie
inną osobę. Będziemy tu mieli zarówno wygląd zewnętrzny, jak i ton głosu, budowę ciała,
specyficzne i niepowtarzalne właściwości biopola konkretnego organizmu, sposób wyrażania się,
kanały ekspresji, charakterystyczny sposób odczuwania i patrzenia itp. właściwości. W świecie
indywidualnym mieszczą się też ogólne kierunki zainteresowań, tendencje do takich a nie innych
zachowań w określonych sytuacjach i warunkach, naturalne potencjały intelektu, wyobraźni i
pamięci oraz uzdolnienia i upodobania. Do tego też świata należy dany „od Natury” zasób energii
życiowej oraz sposób jej wydatkowania i uzupełniania.
Świat indywidualny rządzi się odkrytą przez Zygmunta Freuda zasadą przyjemności. Jest to
przyjemność na poziomie psychosomatycznym - smakowa, ruchowa, seksualna, itp. Kierunek
działania jednostki na poziomie indywidualnym wyznaczany jest natężeniem bodźców przyjemnych
i nieprzyjemnych. Człowiek w tym królestwie porusza się tak, aby doznać maksimum przyjemności
i unikać wrażeń nieprzyjemnych. Zasada przyjemności powiada, że co dla organizmu przyjemne,
będzie dla niego pożyteczne zaś to, co nieprzyjemne, będzie mu szkodzić.
Zasadniczym narzędziem doznań świata indywidualnego jest biologiczne podłoże egzystencji -
ciało. Świat wewnętrzny jest tu nieuświadomiony a cała aktywność kieruje się na zewnątrz.
Człowiek nie jest tu świadomy swej samowystarczalności i próbuje zmieniać swe doznania
manipulując światem zewnętrznym
Działanie jednostki w świecie indywidualnym jest działaniem ukierunkowanym na samego
siebie i zaspokajanie potrzeb jednostkowych. Świat ten odpowiada dziecięcej fazie życia człowieka.
Jest się tu wprawdzie bezpiecznym (w ramach elastyczności środowiska i możliwości
przystosowawczych organizmu) ale nie decyduje się świadomie o swoich działaniach. Kierunki
działania wyznaczane są instynkatmi zaspokajania potrzeb. Wola i jej świadome użycie to domena
58
kolejnego świata.
ŚWIAT SPOŁECZNY to właściwy teren działań kojarzonych potocznie z tym, co w pełni
człowiecze, tj. tworzenia kultury. Mieści się tu repertuar zachowań społecznych (wpojonych przez
wychowanie albo nabytych świadomą pracą w wieku dojrzałym), system wartości świadomie
wybieranych z boagctwa oferowanego przez świat zewnętrzny. W świecie społecznym realizuje się
porównanie siebie z innymi osobami.
Świat społeczny daleko mniej niż indywidualny sprzyja zaspokajaniu dążeń czysto
przyjemnościowych. Miejsce zasady przyjemności zajmuje tu zasada konieczności, czyli
umiejętność przełamywania instynktownych, egoistycznych pobudek działania w imę dobra
ponadjednostkowego. I choć zasada przyjemności jest w świecie społecznym obecna - nie jest ona
jedynym prawem tego świata. Narzuca on człowiekowi wzorce zachowań nie wypływające z dążeń
instynktownych i odruchowych, wymagające świadomej pracy nad ich wyrobieniem. Zasada
konieczności ma coś z procesu inwestowania czyli wyrzekania się czegoś w chwili bieżącej w
imię spodziewanych przyszłych zysków.
Drugi z ludzkich światów nie daje człowiekowi bezświadomego poczucia bezpieczeństwa, jakie
istniało w świecie indywidualnym; w świecie społecznym woli poddane są zarówno warunki
środowiska jak i sposób reakcji człowieka na te warunki. Ceną takiej wolności jest
odpowiedzialność za to środowisko i ludzi w nim żyjących.
Środowisko świata społecznego to wszelkiego typu prawo (pisane i nie), umowy, instytucje i
organizacje, normy kulturowe, rytuały zachowan społecznych, elementy dziedziczenia kulturowego
(przekaz wiedzy, tradycje rodowe i narodowe), zorganizowane religie, itp. twory.
Świat społeczny jest mieszanką świata zewnętrznego i wewnętrznego. W trakcie podstawowego
zachodzącego w nim procesu, czyli socjalizacji, świat wewnętrzny jest coraz lepiej uświadamiany i
staje się coraz bardziej dla człowieka znaczący.
Odpowiada ten świat najbardziej aktywnym latom życia człowieka, potocznie określanym
jako „wiek średni”. Jest to wiek, w którym najbardziej intensywnie poszukuje się rozmaitych relacji
z innymi ludźmi. Takie poszukiwanie tworzy właściwą społeczeństwu wielość możliwych wzorców
zachowań i reakcji.
ŚWIAT DUCHA odkrywa się po przejściu lekcji uspołecznienia, gdy potrzeba tworzenia i
wykorzystywania realcji międzyludzkich została już zrealizowana i nie stanowi zasadniczego źródła
energii. W świecie Ducha zasadnicza energia człowieka kierowana jest na wyższe procesy
poznawcze.
59
Jest świat Ducha miejscem rozwoju takich elementów osobowości jak: wyższa jaźń, poznanie
intuicyjne, skłonności medytacyjne, itp.
Naczelną w świecie Ducha zasadę nazawć by można zasadą poddania. Nakazuje ona, „stopić”
kierunek działania świeżo wyłonionej, ukształtowanej i uświadomionej w poprzednim królestwie
woli z kierunkiem biegu Wszechświata. A to z kolei narzuca obowiązek poszukiwań tego kierunku.
Zarazem zasada poddania jest syntezą zasady konieczności i zasady przyjemności gdyż pozwala na
działanie jednocześnie przyjemnościowe (bez poczucia przymusu), i ze świadomością wyższych,
kosmicznych celów. Inne sformułowanie Zasady Poddania to stwierdzenie, że człowiek wprawdzie
ma nieograniczoną wolną wolę, ale nie wymyśli niczego, co nie byłoby mu przeznaczone.
W świecie Ducha nie ma już specjalnie miejsca na „ja” indywidualne - powinno ono służyć
swemu posiadaczowi, być sprawne, lecz właściwa mu sfera działania - emocje, odruchy, popędy -
nie powinny już nad człowiekiem panować.
Świat Ducha oferuje bezpieczeństwo już nie bezświadome (jak w świecie indywidualnym), nie
umowne (jak w świecie społecznym), lecz takie, które wynika ze zrozumienia istoty życia i
związanym z takim zrozumieniem stylem i kierunkiem działania.
W świecie Ducha działanie ukierunkowane jest nie na przetrwanie czy jakąkolwiek wymierną
korzyść, lecz na rozumienie. Nie ma tu bezpośrednich związków z innymi ludźmi. Na to miejsce
pojwia się wspólnota celu i równoległość prowadzących do niego dróg.
Świat Ducha odpowiada w przybliżeniu „trzeciemu wiekowi” człowieka, (orientacyjnie po 60
roku życia), w wielu kulturach nazywanego „wiekiem mądrości”
W praktyce podane zakresy wiekowe nie są ściśle przypisane do doświadczeń określonych
światów. Trzy naszkicowane światy przenikają się nawzajem. Człowiek najczęsciej żyje we
wszystkich trzech światach równocześnie, choć zawsze wtedy zaznacza się wyraźna dominanta
jednego z nich.
Każdy z trzech światów zawiera te same elementy (ich opis zawierają następne rozdziały):
jednię, dwójnie, trójnię, zestaw archetypów i odpowiadających im symboli, cykl przemian, sposoby
poznawania świata. Każdorazowe przejście od świata niższego do wyższego powoduje, że
przechodzimy na poziom jedni wyższego świata i cykl zaczyna się od nowa.
Jednia
Pojęcie jedni jest pierwotnym pojęciem systemów mantycznych, z którego rozwijają się
wszystkie inne. Najcelniej ujął to w sławnej „Księdze Drogi i Cnoty” chiński mędrzec Lao-tse:
Tao stworzyło Jedno,
Jedno stworzyło Dwa
60
Dwa stworzyło Trzy
A Trzy stworzyło dziesięc tysięcy rzeczy.
Czym jest Tao (Absolut), nie potrafimy zdefiniować w żadnym języku ani żadnym znanym
symbolem; jest ono dostępne tylko poznaniu bezpośredniemu (np. w głębokiej medytacji). Języki i
symbole zaś należą do sfery imaginarium. Tylko w obrębie imaginarium możliwa jest komunikacja
międzyludzka (doświadczenia głębokiego wglądu w Jaźń, czyli Oświecenia, nie są przekazywalne,
choć wyraźnie możliwe do zauważenia - ale dotyczy to tylko przypadku, gdy obie kumunikujące się
osoby są oświecone).
Bezpośrednio po Tao następuje Jednia. Moze być przybliżona przez takie symbole i pojęcia jak:
jedność świata, krąg Zodiaku jako całość, pełny zestaw heksagramów Księgi Przemian,
człowiek jako pojęcie ogólne, itp.
Jednia dziedziczy coś z tajemniczej rzeczywistości Tao, z której się wyłania. Dlatego wszelkie
jej opisy są przybliżone i na dobrą sprawę najlepsze językowo przybliżenia Jedni dają nie uczeni i
filozofowie, lecz poeci, natchnieni prorocy i mistycy. Jest jednia celem ludzkiej drogi we
Wszechświecie - ale nie jest to Wszechświat opisywany przez imaginarium. O tym, że świat jest
być może nieskończenie bogatszy niż nasze o nim wyobrażenia, informuje właśnie fakt istnienia
Jedni. Zwróćmy uwagę na to sformułowanie: informuje nas nie jakikolwiek opis jedni, lecz sam
fakt jej istnienia. O ile do Tao (absolutu) przybliżamy się w absolutnej samotności i wśród
kosmicznej ciszy, o tyle przeczuciowym i intuicyjnym w swej istocie istnieniem Jedni możemy się
podzielić z naszymi bliźnimi - i robią to z powodzeniem wspomniani poeci, mistycy i prorocy.
Jednia, choć stanowi podstawę wszystkich systemów mantycznych, nie jest jednak zasadniczym
przedmiotem ich zainteresowania. Możliwe do ujęcia w kategorie dostępne ludzkiemu poznaniu są
dopiero następne „piętra” świata opisanego w poetyckim traktacie Lao-tse: dualizm (dwójnia),
trójnia i „dziesięć tysięcy rzeczy” składających się na świat, jaki nas otacza.
Dwójnia
Następnym po jedni pojęciem poznania symbolicznego, właściwego systemom mantycznym
jest dwójnia. Pojęciem tym określa się parę przeciwstwnych a zarazem dopełniających się
wzajemnie elementów. Takie pary to np. mężczyzna i kobieta, światło i ciemność, strona lewa i
prawa, itp. Dwójnia jest początkiem róznicowania się świata.
Aby przybliżyć pojęcie dwójni, posłużymy się swoista „mapą świadomości”, wyobrażającą
całość ludzkiej psychiki:
61
Linia ukośna oddziela pierwszą parę dwójni: świadomość i nieświadomość. Ta własnie para
staje się dla człowieka punktem wyjścia do dalszego doświadczania dualizmu.
ŚWIADOMOŚĆ, czyli „męska”, „jasna” i „racjonalna” część naszej jaźni jest światem
struktury, logiki, abstraktu i planowania. Jest też świat męski światem czasu linearnego, biegnącego
od pomroki dziejów poprzez teraźniejszość ku nieznanej, choć teoretycznie możliwej do
przewidzenia przyszłości. Męska część jaźni jest domeną racjonalnego rozumu, intelektu,
świadomego tworzenia, organizowania bezładu w porządek. Jest to świat aktywności własnej
człowieka, świat struktury, czyli - mówiąc językiem fizyki - czasoprzestrzeni. Sfera świadomości
człowieka w magicznej wizji świata jest odpowiednikiem a zarazem symbolem tych sił, które
odpowiadają za utrzymanie porządku i przeciwstawiają się siłom entropii, która dąży do
ujednolicenia i „zatrzymania” przemian i procesu różnicowania się we wszechświecie.
NIEŚWIADOMOŚĆ, czyli część żeńska jaźni, stanowi odwrotność i zarazem dopełnienie
świadomości. Jej dominanty to odczucie, intuicja, konkret. Czas poznawany jest tu jako cykliczny,
na podobieństwo pór roku, cyklu życia i śmierci, itp. zjawisk. Nieświadomość reprezentuje
działanie kierowane bardziej potrzebą wyładowania energii, niż celowego jej ukierunkowania. W
świecie żeńskim obowiązuje zasada wzrostu entropii (stopnia nieuporządkowania rzeczywistości) w
funkcji czasu. Oznacza to, że wraz z upływem czasu wzrasta stopień chaotyczności świata. Obszar
62
nieświadomości można opisać najcelniej, poprzez analogię do fizycznego pojęcia energii.
Nieświadomość symbolizuje ten aspekt makroświata, który odpowiada siłom bezwładności i chaosu
oraz naturalnym tendencjom do rozpadu, działającym we wszechświecie, którym przeciwdziałają
siły porządku (takie jak te, które wiążą w całość atomy i planety, a także tworzą struktury
porządków innego rodzaju, na przykład ekosystemy czy kultury).
Każdy element dwójni ma coś ze swego przeciwieństwa: mężczyzna ma coś kobiecego w
psychice (animę) , kobieta coś męskiego (animusa), świadomość coś z nieświadomości, energia coś
z czasoprzetrzeni, itp. To właśnie stanowi o atrakcji (przyciąganiu wzajemnym) obu części dwójni.
Na etapie dualizmu trwanie pierwotnej jedności przechodzi we wzajemną przemienność
przeciwieństw. Jest ona procesem łączącym rozdzielone elementy we wspólnym działaniu. Na
poziomie dualizmu rzeczywistość nie tyle istnieje, ile staje się, zaś owo „stawanie się” polega na
przemianie różnych postaci energii w czasoprzestrzeni.
Dodatkowe zaznaczone na rysunku warstwy to nieświadomość osobnicza (związana z
procesami dziedziczenia konkretnych genów i warunkami wychowania w konkretnym imaginarium
rzeczywistości) oraz świadmość osobnicza, wynikła z indywidualnej historii życia każdego z nas.
Obszary zakreskowane reprezentują: dolny - nieświadomość zbiorową (termin C. G. Junga,
oznaczający zasób wszystkich możliwych doświadczeń wspólnych wszystkim ludziom), górny -
świadomość zbiorową (kulturę z jej imaginarium rzeczywistości).
Inne kategorie dualne to rozróżnienie świata wewnętrznego i zewnętrznego człowieka. Na
rysunku odpowiadają im pary wyróżnionych przez Junga poznawczych funkcji psychiki, o których
była już mowa w rozdziale poprzednim:
- Intuicja jest sposobem zdobywania informacji ze świata zewnętrznego na sposób
nieuświadomiony, żeński,
- Percepcja jest zdobywaniem informacji ze świata zewnętrznego w sposób świadomy (poprzez
postrzeganie), jest funkcją związaną z „męskim” pierwiastkiem naszej psychiki,
- Odczuwanie jest metodą dowiadywania się o stanie świata wewnętrznego (na sposób żeński,
poprzez konkret, jakim są odczucia, czyli stany energetyczne ciała),
- Myślenie, to zachodzące w świecie wewnętrznym kojarzenie faktów w logiczne ciągi i na tej
podstawie budowanie obrazu tego świata. Dzieje się to na sposób „męski”, czyli aktywny,
porządkujący i abstrakcyjny.
Pary funkcji: percepcja i intuicja oraz myślenie i odczuwanie - dopełniają się nawzajem, jak
wiemy, na sposób właściwy wszelkim dualizmom. W każdej parze pojawia się świadomy czynnik
„męski” i jego nieświadome, „żeńskie” ddopełnienie.
W teorii Junga jedna z czterech funkcji jest zawsze u konkretnego człowieka lepiej rozwinięta;
63
nazywa się ją nadrzędną. Funkcja przeciwstawna jest stłumiona i nazywa się ją podrzędną.
Funkcja nadrzędna warunkuje jakość męskiej części psychiki człowieka, podrzędna - kobiecej.
Dwójnia (dualność) stanowi pierwszy krok ku poznaniu świata. Jest postawowym i najgłebszym
elementem indywidualnej jaźni. Jest także pierwotnym sposobem widzenia i interpretowania
rzeczywistości. Jednia jest tym, co nie może być poznane - może być jedynie bezpośrednio
doświadczana w stanie mistycznego (duchowego) z nią zespolenia. Dwójnia jest tą formą
przejawiania się pierwotnej jedni w świecie, która jest dostępna naszemu postrzeganiu. Dzięki
przeciwieństwom możliwe jest wyodrębnianie elementów z całości struktury, analizowanie ich, opis
i synteza. W naszych oczach kategorie i zjawiska opozycyjne są podstawą wszelkiego aktywnego
istnienia i procesu zmiany, który prowadzi do wyłonienia się z chaosu przeciwieństw nowej jakości
- twórczego aspektu świata, jakim jest trójnia.
Trójnia
Bezpośrednio po dualizmie pojawia się w systemie symbolicznym trójnia. Ten „trzeci etap
stwarzania świata” jest dodaniem do dwu spolaryzowanych i będących w opozycji elementów -
trzeciego, który ma coś z obu, ale nie jest bezpośrednio powiązany z żadnym elementem dwójni.
Jest to, jako się rzekło, nowy aspekt świata, pierwiastek oznaczający to, co powstaje jako efekt
zjednoczenia przeciwieństw. Trójnia jest zaczątkiem powrotu do jedności, próbą syntezy
rozproszonych elementów świata, czynnikiem łączącym w harmonijną całość zwalczające się
sprzeczności. Każda trójnia staje się „kamyczkiem” gotowym do umieszczenia go w strukturze
mozaiki naszej wizji rzeczywistości, kamyczkiem oszlifowanym i „posmarowanym klejem”.
Trójnia pełni bowiem funkcje spoiwa pomiędzy poszczególnymi, dualnymi elementami świata a
całością, jaką jest obraz rzeczywistości.
Takim „elementem trzecim” jest np. informacja. Potrafi ona być i „żeńska” (symboliczno -
przeczuciowa) i „męska” (logiczno - racjonalna).
W dualnym ze swej natury związku mężczyzny i kobiety rolę dopełnienia do trójni spełnia
relacja partnerów, mająca coś z obojga, ale różna od każdego z nich. Jednoczącym przeciwności
dopełnieniem związku dwu płci może być dziecko, które aż do wieku pokwitania nie ma płci innej
niż wpojona wychowaniem.
Trójnia opisywana jest przez heglowską triadę: teza - antyteza - synteza. Element dopełniajacy
dualność do trójni jest syntezą (pogodzeniem) obu przeciwstawnych kategorii składających się na
dwójnię.
Upraszczając nieco, można powiedzieć, że trójnia bierze się z faktu wzajemnego przenikania i
przyciągania się elementów dwójni, z owego nieuświadomionego posiadania przez każdy ze
64
składników dwójni - swego własnego zaprzeczenia. Wybierając z każdego ze składników dwójni
ową nieuświadomioną cząstkę przeciwieństwa i łącząc je - otrzymujemy trzeci element trójni.
Element ten jest czynnikiem harmonizującym i spajającym świat trójni w harmonijną całość.
Trójnia kończy możliwy do jednoznacznego opisania i wspólny dla wszystkich systemów
mantycznych etap „stwarzania świata”. Po wyłonieniu trójni włączają się już zasady logiki i zasady
konstrukcji rzeczywistości właściwe każdemu światu i każdemu związanemu z tym światem
imaginarium oddzielenie.
Archetyp
Aby opisać tworzenie i funkcjonowanie imaginarium rzeczywistości magicznej, musimy
uwzględnić (założyć?) istnienie podstawowej kategorii, determinującej zarówno kształt
indywidualnej psychiki człowieka, jak i całą kulturową wizję świata. Kategorią tą jest archetyp.
Słowo to pojawiło się po raz pierwszy w dziełach C. G. Junga, który określał nim swoiste quantum
psychiki ludzkiej, ściśle wyodrębniony i możliwy do rozpoznania wzorzec zachowań człowieka.
My zaś zdefiniujemy archetyp jako wzorzec powszechny, powtarzalny, fundamentalny,
niepodzielny i kulturowy.
Pojęcia te wymagają nieco objaśnień. Wzorzec powszechny to taki, który musi dać się
wyodrębnić u każdego bez wyjątku człowieka. Wzorzec powtarzalny to coś charakterystycznego,
możliwego do jednoznacznej identyfikacji w każdym badanym przypadku. „Fundamentalność”
oznaczać bedzie że wszystkie ludzkie zachowania dadzą się koniec konców sprowadzić do wzorca
lub czytelnej mozliwej do rozdzielenia mieszanki wzorców. Niepodzielnośc rozumiemy dosłownie -
analiza takiego wzorca nie ma sensu poznawczego, gdyż wtedy traci rangę wzorca ludzkich
zachowań a staje się studium prostszych, nie wchodzących w zakres naszej analizy, odruchów i
reakcji. Wreszcie kryterium kulturowości zawęża nasze zainteresowania do sfery stricte ludzkiej,
gdyż i człowiek i zwierzęta mają pewne wzorce zachowań które bez tego kryterium można by uznać
za archetypowe, lecz interesujące raczej dla neurofizjologii niż dla kulturowego punktu widzenia,
jaki tu przyjęliśmy.
W pierwotnej teorii Junga archetyp, choć da się wyodrębnić, nie jest jednak ani możliwy do
jednoznacznego opisu ani też nie jest przez człowieka świadomie doświadczany. Człowiek
(podobnie jak i cała kultura) działa bowiem wg Junga nie w sposób „czysto archetypowy”, lecz jako
mieszanina archetypów, w dodatku z nałożoną na tą mieszaninę warstwą wychowania,
wykształcenia i rytuałów definiowanych przez imaginarium rzeczywistości, w jakim człowiek żyje.
Sam Jung nigdy nie określił jednoznacznie, ile archetypów należałoby wyodrębnić. Nie podał
też precyzyjnych kryteriów wyodrębniania. Najdokładniej opisał archetypy wypływające z
65
dualizmu świata, czyli archetyp męski (animus) i żeński (animę). Takie podejście Junga wzięło się z
jego zainteresowań chińską Księgą Przemian, gdzie dualizm stanowi (jak w każdym systemie
mantyczno - symbolicznym) jedno z pojęć podstawowych.
Warstwa jaźni, w której miałyby się lokować archetypy to znana nam już z rozważań o dwójni
nieświadomość zbiorowa.
Wg Junga archetyp pojawia się w umyśle od momentu, od którego możemy mówić o kategorii
„psychiczności”. Łączy on cechy dwójni i trójni, stanowiąc pierwsze ich „pogodzenie”.
Wynika z powyższego, że byt świata wewnętrznego - archetyp - powinien być możliwy do
„skonstruowania” z elementów dwoistych i troistych świata zewnętrznego. Tak też jest w istocie:
Dwójnia to dwa „punkty zaczepienia” archetypów - anima i animus.
Element dopełniający dwójnię do trójni ma, jak już stwierdziliśmy wcześniej składniki i żeńskie
i męskie.
Archetypy fizycznego w swej wymowie świata indywidualnego dają się skonstruować z trójni
tego świata, czyli znanych już nam z poprzednich rozdziałów trzech pojęć fizyki: energii
(żeńskiego świata chaosu i nieświadomości), czasoprzestrzeni (męskiego świata struktury,
celowości i logiki), informacji (czyli „trzeciego elementu”, który jest po równi świadomy i
nieświadomy, uporządkowany i chaotyczny) oraz dwu biegunów (ujemnego i dodatniego) każdego
zjawiska fizycznego.
Archetypy silnie „kulturowego” świata społecznego można zbudować ze wspólnych wszystkim
bez wyjątku kulturom dualnych pojęć „męskości” i „kobiecości” oraz troistych wyobrażeń struktury
świata; w kulturze Europy np. z triady Boga, człowieka i Natury.
Podobnie w świecie Ducha i jego symbolicznym odbiciu np. Księdze Przemian: tu dwójnia to
para abstrakcyjnych, wzajemnie dopełniających się pojęć (kategorie in i jang), trójnia to trigram, zaś
złożenie tak pojętych dwójni i trójni daje w efekcie 64 heksagramy składające się na Księgę.
Każde zestawienie dwójni jakiegoś świata z odpowiadającą jej trójnią - wyznacza komplet
prymarnych archetypów danego świata (i opisującego ten świat imaginarium).
Świat archetypów ma też trzeci element podstawowy - cykl przemian. W życiu codziennym
obserwujemy ścisły porządek realizowania się poszczególnych etapów ról społecznych (np.
archetyp związany z męskością ewoluuje od chłopca przez młodzieńca-wojownika, ojca-opiekuna
do mistrza-nauczyciela), w systemach symbolicznych ma to odbicie w ściśle określonym porządku
pojawiania się jednych archetypów po drugich. To np. kolejność znaków Zodiaku, kolejność kart
Tarota, itp. Zawsze po przejściu całego cyklu pojawia się ponownie pierwszy archetyp, zawsze
wracamy do punktu wyjścia.
Archetyp pojawia się bezpośrednio nad warstwą „fundamentalną”, jako czwarty etap
66
symbolicznego „stwarzania świata”, czyli - używając słów Lao-tse - zestaw archetypów jest
piewrszą z „dziesięciu tysięcy rzeczy” powstających po wyłonieniu się pojęć podstawowych.
Archetyp nie jest tylko informacją o dwójni, nie stanowi jedynie syntezy przeciwieństw. Jest czymś
więcej - jest opisem możliwej struktury relacji pomiędzy elementami rzeczywistości w jej ludzkim
wymiarze. Archetyp sam w sobie jest strukturą złożoną, przedstawia bowiem pewien wzorzec
kształtujący się w czasie i podległy wpływom różnorodnych czynników, składających się na całość
systemu. Sfera archetypowa zawiera prawdopodobnie najbardziej pierwotne prawa porządku
ludzkiego świata i leży u podstaw wszelkich działań człowieka w sferze kulturowo-społecznej.
Cykl przemian
Archetypy nie są nieruchome. Podlegają kolejnemu elementowi systemu mantycznego,
mianowicie cyklowi przemian. W cyklu tym każdy archetyp odgrywa pewien repertuar zachowań,
związanych z miejscem , w jakim się w cyklu aktualnie znalazł. Jedno z tych miejsc jest zawsze
„własnym księstwem” danego archetypu, gdzie manifestuje się on bez przeszkód i skrępowań. Inne
miejsce to „księstwo wrogie”, gdzie warunki zewnętrzne ograniczają lub wręcz uniemożliwiają
swobodną manifestację. Jeszcze inne miejsca to sojusznicy i przeciwnicy. Są wreszcie w cyklu
miejsca, gdzie wędrujący bez ustanku archetyp ma do wykonania jakieś ważne zadanie, czasem w
zgodzie z własną naturą, czasem wbrew sobie.
Powyższy schemat widać doskonale w konstrukcji Zodiaku, gdzie „księstwa własne” to znaki
władań planet, „księstwa wrogie” to wygania, sojusznicy to znaki wyniesienia, wrogowie - znaki
upadku, miejsca szczególne to kwadraty, trygony i opozycje liczone względem znaku władania lub
0 st. Barana, i. t. d.
Najczęściej (choć nie zawsze) cykl archetypowych przemian jest dokładnym odpowiednikiem
cyklu rozwojowego człowieka. Doskonale widać to na przykładzie Zodiaku i działających w nim
archertypów: energia kinetyczna odpowiada znakowi Barana i noworodkowemu okresowi życia,
gdy mały człowiek próbuje „siłą rozpędu” powtarzać zachowania z życia płodowego (i przekonuje
się, że świat jest nieco kanciasty), Byk to energia potencjalna (ustabilizowana w formy) i okres, gdy
dziecko, kierując się zasadą przyjemności, rozpoznaje świat i swoje w nim miejsce, Bliźnięta
odpowiadają poznaniu przez język, itd.
W Tarocie najpowszechniej przyjmowany układ kart opisuje ciąg przemiany wewnętrznej
człowieka, jaka zachodzi w świecie Ducha. Temu samemu ciągowi przemian dokładnie
odpowiadają działania średniowiecznych i renesansowych alchemików.
Cykl wraca zawsze do pierwszego archetypu, jednak nie zawsze do tego samego miejsca.
Cykliczno - archetypowy rozwój przypomina bowiem spiralę. Każdy następny zwój jest wyżej niż
67
poprzedni, każdy kolejny cykl wzbogaca osobowość.
W życiu ludzkim doświadczamy trzech cykli, związanych z trzema królestwami człowieka. W
każdym cyklu najbardziej aktywny jest zestaw archetypów właściwy danemu światu. Człowiek żyje
wprawdzie we wszystkich trzech światach jednocześnie, ale na pewno jeden ze światów (i jego ciąg
archetypów) jest w danej chwili dominujący.
Cykle świata indywidualnego, rządzonego przez biologię, są stosunkowo najbardziej sztywne i
najmniej podległe woli. Jako takie są wspólne wszystkim ludziom bez wyjątku. Cykle świata
społecznego są związane z charakterystyczną dla kultury swobodą tworzenia, toteż systemy
mantyczne tego świata nie są jednolite i istnieje wiele systemów. Mimo, że są one na pozór
wzajemnie sprzeczne, działają dobrze, oczywiście dla swoich tworców i ich ewentualnych
wyznawców.
Cykle świata Ducha są wprawdzie określone (np. sztywno ustalony porządek heksagramów
Księgi Przemian) ale dopiero bogowie (w momencie losowania wyroczni) informują nas, w której
fazie cyklu jesteśmy.
Cykliczne pojmowanie i odczuwanie czasu jest podstawą systemów mantycznych. Dopełniająca
je linearność świata języka tworzy się jako złożenie „faz obiegu” klku archetypów naraz, co
odbierane jest jako niepowtarzalny moment czasu.
Archetyp najczęściej jest ukryty w głębiach nieświadomości zbiorowej, lecz zdarza się, że
zbliża się do granicy percepcji a wtedy doświadczamy go bezpośrednio. Odpowiada to pobytowi
archetypu w jego „własnym królestwie”. Każdy taki kontakt człowieka z archetypem odczuwany
jest jako odświeżenie psychiki i nabranie nowej energii.
68
ROZDZIAŁ V - PRAWA ŚWIATA DYWINACYJNEGO
„Aby kopnąć szybko, należy zachować równowagę; aby
zachować równowagę, należy kopnąć szybko.”
rada mistrzów karate
Prawo analogii
Przedstawione w poprzednim rozdziale elementy magicznej wizji świata mogą tworzyć całość
tylko pod warunkiem, że zostaną wpisane w pewien stały system relacji. Relacje te, czyli sposoby
wzajemnego oddziaływania, stałe związki i określone zależności różnych elementów świata,
składają się na system, który - jako całość właśnie - stanowi płaszczyznę odniesienia dla
poszczególnych swoich składników. Magia i nauka - zgodne w kwestii samego istnienia praw,
będących opisami tych relacji - różnią się między sobą, gdy przychodzi do ich formułowania.
Fizyka, biologia, chemia i inne nauki prezentują własne ujęcie praw i reguł rządzących według nich
wszechświatem. Wiele z tych zależności i prawidłowości, które udało się nam zaobserwować w
świecie i które potrafimy wyrazić dziś w precyzyjnym i „obiektywnym” języku nauki,
sformułowanych zostało pierwotnie w symbolicznym języku religii i magii. I tak prawo analogii,
obowiązujące w świecie magii, wyraża przeświadczenie o tym, że na wszystkich poziomach
organizacji rzeczywistości (od podstawowych żywiołów, przez kosmos, poszczególne planety,
przyrodę aż po człowieka i jego psychikę) panuje ten sam, nadrzędny porządek; innymi słowy - że
struktura wszechświata jest jednolita. Prawo sympatii opisuje zależności pomiędzy różnymi
„jakościami” (typu „męskie-żeńskie”, „dobre-złe”, „jasne-ciemne”), zaś prawo zmiany określa
reguły przemian, jakie powodują oddziaływania sympatyczne. W świecie magicznym tak jak i w
naukowej wizji świata, obowiązuje ponadto (wynikające z naszych uwarunkowań poznawczych,
które ograniczają nasze możliwości poznania) prawo przyczyny i skutku oraz zasada
nieoznaczoności.
Jednym z podstawowych praw rzeczywistości magicznej jest prawo analogii. Prawo to w
swojej „kanonicznej” postaci, przeniesione ze sławnej „Szmaragdowej Tablicy” Hermesa
Trismegistosa głosi: „jak na górze tak na dole”. Ujmując go w pojęcia bardziej nowoczesne, można
powiedzieć, że cokolwiek wydarza się jednocześnie, ma podobne dla swego otoczenia
znaczenie. Tak np. wskazanie przez dwa różnej konstrukcji zegary (mechaniczny i elektroniczny) w
dwu różnych, nic o sobie nawzajem nie wiedzących domach, tej samej godziny może mieć to samo
znaczenie - np. wyznaczy godzinę pójścia do fabryki, w której pracują mieszkańcy owych domów.
Symbol, jakim jest wyrażona układem wskazówek lub liczb na tarczy zegara godzina ma znaczenie
podobnie lub jednakie w wielu miejscach, nieistotne jak od siebie oddalonych.
W odniesieniu do sztuk mantycznych tę samą rolę spełniają powinowactwa użytych symboli z
69
jednej a sytuacji życiowych człowieka z drugiej strony. Zatem każde pojawienie się tarotowego
Pustelnika powinno mieć dla każdego losującego podobne znaczenie - Tarot informuje o
odosobnieniu i kontemplacji; każde pojawienie się w zodiakalnym znaku Koziorożca jego władcy -
Saturna - powinno mieć dla każdego człowieka żyjącego na naszej planecie podobne znaczenie:
okres kładzenia fundamentów pod wielkie dzieła, okres krystalizacji struktur społecznych,
politycznych i gospodarczych. Oczywiście dla każdego losującego i każdego żyjącego na Ziemi co
innego może być kontemplacją i odosobnieniem, co innego może oznaczać budowanie
fundamentów, niemniej jednak znaczenie powinno być zachowane.
Prawo analogii tłumaczy powiązania między systemem symbolicznym (astrologia, Tarot,
Księga Przemian, numerologia) a losami człowieka, który z systemu symbolicznego korzysta.
„Góra” to oczywiście świat symboli, „dół” to życie codzienne; życie i symbole stanowią elementy
Dwójni. I jedno i drugie sterowane jest jakąś trzecią siłą (dopełnieniem Dwójni do Trójni).
Koncepcja taka obecna jest już mitologii, gdzie i ludzie (życie codzienne) i bogowie (symbole)
kierowani są przez Fatum - ową „trzecią siłę”, dopełniającą świat do harmonii Trójni.
Prawo analogii nie wymaga jednoczesności wystąpienia symbolu i wydarzenia. Mówi tylko o
tym, że każde wydarzenie można opisać symolem (lub zespołem kilku symboli) i na odwrót - każdy
symbol „przypisany jest” jakiemuś zdarzeniu, bądź klasie zdarzeń.
Prawo analogii umożliwia i uzasadnia nie tylko istnienie i działanie wszelakich systemów
wróżebnych, lecz także realizowanie się archetypów, kształtowanie się tradycji i ciągłość świata
ludzkiego w ogóle. Dzięki prawu analogii człowiek odkrywa swoją łączność z transcendencją, a
także z całą otaczającą go rzeczywistością. To jemu zawdzięczamy możliwość stworzenia (i wiarę
w realizację) uniwersalnych wartości, pojęcia bóstwa, duszy czy kultury. Prawo analogii jest tym,
co ostatecznie tworzy całość i wskazuje w niej miejsce poszczególnym elementom.
Prawo sympatii
Kolejnym działającym w świecie mantycznym prawem jest prawo sympatii. Najkrócej można
ująć je słowami „podobne przyciąga podobne”. (Słowo „podobne” rozumiemy tu jako
podobieństwo znaczeniowe nie zaś formalne). W świetle poznanych już praw i pojęć prawo
sympatii najsilniej dotyczy połączenia konkretnych zdarzeń z określonymi symbolami. Jest zatem
doprecyzowaniem tego, na co wskazuje prawo analogii. To ostatnie, informując o równoległości
czasowej świata symbolicznego i realnego, nie podaje jaki symbol miałby odpowiadać
konkretnemu zdarzeniu, ani też na odwrót - nie mówi jakie zdarzenie przypisać symbolowi, co
wybrać z jego bogactwa znaczeń dla zobrazowania konkretnej sytuacji. Prawo sympatii uzupełnia tę
lukę głosząc, że z bogactwa treści symbolicznych dla opisu i zrozumienia zdarzenia wybrane
70
zostaną tylko te, których znaczenie jest podobne dla człowieka do znaczeń zdarzenia w jego życiu.
Zilustrujmy to przykładem: jeśli Mars wejdzie w jakąś „mocną” pozycję w Zodiaku, np w znaki
Barana, Skorpiona albo Koziorożca, to na mocy samego tylko prawa analogii moglibyśmy sądzić,
że towarzyszyć temu powinien wzrost u wszystkich ludzi aktywności fizycznej agersywności i
zdobywczości, słowem - cech przypisywanych Marsowi. Tymczasem nic takiego w skali
przeciętnej populacji nie zanotujemy, natomiast u niektórych ludzi rzeczywiście zaobserwujemy w
takim okresie nasilenie wyżej wzmiankowanych cech. Będą to ludzie, którzy sami mają Marsa
silnego w horoskopie. Tylko tacy ludzie będą „rezonować”, czy też „stroić” z chwilowo silnym
położeniem zodiakalnym Czerwonej Planety.
Prawo sympatii wskazuje na konkretne obszary działania aktywnych w danym momencie
jednocześnie w umyśle i na niebie symboli. Właśnie na nim oparta jest fundamentalna zasada
interpretacji horoskopu, czy portretu numerologiczego, doskonale znana każdemu szanującemu się
specjaliście tych dziedzin: aktualne konfiguracje planetarne albo liczbowe pobudzają do działania
takie czy inne obszary ludzkiej psyche - ale tylko w granicach zakreślonych przez kosmogram
narodzin lub portret numerologiczny.
Połączenie znajomości działania praw analogii i sympatii w praktycznej interpretacji wyroczni
daje zaskakująco trafne diagnozy psychologiczne i społeczne, potwierdzając mądrość starożytnej
wiedzy, z której omówione prawa pochodzą. Prawo sympatii przedstawia zasady rządzące
praktyczną realizacją prawa analogii, pokazując, które elementy i czynniki wchodzą ze sobą w
relacje w danym momencie, a które nie. Pozwala to człowiekowi wpisać swoją konkretną
egzystencję w kontekst wszechświata i znaleźć swoje miejsce w aktualnym kształcie rzeczywistości.
Prawo zmiany
Prawo to, głoszące, iż wszystko wzrasta, aby upaść i znów wzrosnąć; każdy element męski
stanie się żeńskim i na odwrót; wszystko, co przekroczyło określoną wielkość i tym samym
naruszyło równowagę systemu, przejdzie w swoje własne przeciwieństwo najsilniej
akcentowane jest w chińskiej Księdze Przemian. Jest ono według Księgi wręcz zasadą naczelną
rzeczywistości, fundamentem świata.
W systemie dywinacyjnym prawo zmiany do statycznego obrazu keślonego przez prawa
analogii i prawa sympatii dodaje czynnik dynamizujący - czas. To sprawia, że jeden z zasadniczych
budulców systemu, jakim jest ciąg przemian, zyskuje oparcie właśnie w czasie. Sam bowiem ciąg
przemian opisuje wprawdzie etapy przemian, nie podaje jednak, kiedy jaka zmiana nastąpi. Prawo
zmiany dopowiada: zmiana nastąpi, gdy archetyp najdalej odejdzie od swego królestwa. Odpowiada
to kategorii opozycji między obu częściami dwójni. Prawo zmiany nakazuje bowiem każdemu
71
„męskiemu” archetypowi nie trwać nieruchomo w swoim miejscu, lecz wyprawiać się na obszary
„żeńskie”. Podobnie archetypy „żeńskie” poszukują swej tożsamości ma „męskim” obszarze
dwójni. Każdy „wruszający na wyprawę” archetyp zabiera pewien zapas energii. Zapas ten starcza
na spenetrowanie większego lub mniejszego obszaru obcej rzeczywistości. Gdy skończy się,
następuje zmiana. Od tej chwili archetyp „zmienia płeć”, tzn posługuje się energią przeciwną do tej,
którą wyniósł ze swej ojczyzny. Jednocześnie zaczyna odczuwać chęć powrotu do niej. Ale - jako
że nie ma już energii rodzimej - niedostępna staje się prosta droga powrotna. Trzeba iść ciągle
naprzód, wiedząc, że w świecie dywinacyjnym wszystko jest Kręgiem.
Przy przekraczaniu granic między obu światami dwójni następuje zawsze moment zamieszania,
spowodowany zmianą otoczenia.
Prawo zmiany pozwala opisać, w jakiej fazie cyklu wystąpią wspomniane momenty
zamieszania a gdzie dany będzie sygnał do „powrotu”. W Zodiaku przejścia między częściami
dwójni to kwadratury; momentowi zmiany odpowiada aspekt opozycji. W systemie
numerologicznym liczby bardziej „żeńskie” (dionizyjskie) to liczby od 1 do 4, bardziej apollińskie,
„męskie” są liczby od 6 do 9. (Piątka stanowi tu punkt oparcia systemu). Zmiana następuje ilekroć
jakaś liczba „męska” przechodzi w „żeńską”, o co łatwo np. w prognozie numerologicznej: w
jednym roku możemy mieć za przewodniczkę szóstkę (liczba „męska”) zaś już w następnym
jedynkę (liczba „żeńska”), co sprawia, że doświadczamy zmiany. W Księdze Przemian zmiana to
przejście każdej „starej” (dojrzałej do zmiany) linii yang heksagramu podstawowego w in i każdej
„starej” linii in w yang. Otrzymujemy nowy heksagram, opisujący sytuację po zmianie a zarazem
wytyczający drogę .
Prawo zmiany pozwala wyznaczyć rytm cyklu przemian, określić momenty przełomu i wskazać
aktualny etap procesu stawania się świata - Tao. Opisuje ono czas, widziany przez pryzmat światów
mantycznych, czas zupełnie odmienny od jego naukowej, linearnej wizji. Jest to czas cykliczny,
biegnący nie prostą linią od przeszłości poprzez teraźniejszość ku przyszłości (jak czas linearny,
zwany też historycznym), lecz zakrzywiający swój bieg tak, że koniec styka się z początkiem i
upływ czasu polega na regularnej powtarzalności zjawisk w określonym porządku.
Prawo przyczyny i skutku
Prawo to powiada, iż każdy obecnie doświadczany stan jest konsekwencją działań
wcześniejszych a każde obecnie podejmowane działanie rzutuje w przyszłość i powoduje
odległe w czasie skutki. W świecie nauki związki przyczynowo-skutkowe są podstawą logiki,
opisującej wynikanie zjawisk, w świecie magii przyjmuje ono postać prawa karmy. W systemach
mantycznych opisuje ono proporcje między częściami dwójni. Każde poruszenie animy (części
72
żeńskiej) spowoduje wcześniej czy później zmiany struktury animusa (części męskiej); każdy
symbol przywołany do umysłu da skutek na planie materialnym; każde doświadczenia ze świata
realnego przywołuje określony symbol lub kombinację symboli, która z kolei daje kolejny skutek
realny, i tak ad infinitum.
Świat dywinacyjny „sam w sobie” jest wprawdzie wolny od działania prawa przyczyny i
skutku, ponieważ nie ma w nim logicznego wynikania jednego archetypowego symbolu z drugiego
a jest tylko mniej lub bardziej arbitralnie, lub mniej lub bardziej zgodnie z potocznym
doświadczeniem ustalone następstwo tych symboli; ale ponieważ nie doświadczamy „czystych”
archetypów (i na dobra sprawę nie wiemy czy w ogóle istnieją) tylko ich obrazów przetworzonych
przez imaginarium rzeczywistości, przeto podlegamy działaniu omawianego prawa. Wybór takiego
a nie innego imaginarium (przyczyna) powoduje taki a nie inny odbiór i taką a nie inną interpretację
symboli (skutek). Tym samym włączamy się w świat podległy logice i ciągom przyczynowo-
skutkowym.
Zjawisko to doskonale znane jest konstruktorom wszelkich systemów. Wybór imaginarium,
czyli przyjęcie założeń systemu (paradygmatu poznawczego) determinuje system jako całość już u
jego podstaw. Dotyczy to także systemów mantycznych, ponieważ i one zakładają a priori istnienie
jakichś elementów rzeczywistości, np. archetypu albo cyklu jego przemian. Toteż system
dywinacyjny i obraz świata z niego wynikający jest niczym innym jak produktem (skutkiem!)
uczynienia założeń poznawczych.
Jak już wspomniano, wewnątrz „czystego” systemu mantycznego nie doświadczamy prawa
przyczyny i skutku, ponieważ symbole nie wchodzą ze sobą w trwałe związki a cykliczna koncepcja
czasu w zasadzie wyklucza czynnik uczenia się przez doświadczenie; jeśli jednak pamiętamy, że
systemy mantyczne opisują człowieka, to prawo przyczyny i skutku odzyskuje pełnię mocy.
Człowiek bowiem gromadzi doświadczenia i archetypowe symbole w człowieku, jak długo on żyje,
nasiąkają tymi doświadczeniami. Zjawisko to jest doskonale znane każdemu astrologowi:
Przyczyną (momentem czasu od którego liczymy odległość czasową) jest chwila narodzin,
zaszyfrowana w horoskopie urodzeniowym. Wszystkie techniki prognostyczne astrologii (progresje,
dyrekcje, tranzyty) wywołują skutki proporcjonalne do tej przyczyny. Jeśli zatem w horoskopie
narodzin np. nie ma tendencji do wpadania w biedę to nawet najbardziej nieharmonijne układy
planet biedy nie spowodują.
Symbole dotyczące konkretnego, żyjącego człowieka, przesiąkają zatem jego doświadczeniami;
można powiedziec, że żyją i dojrzewają wraz z nim. Toteż co innego oznacza jakiś symbol dla
młodzieńca a co innego dla człowieka dojrzałego. W dodatku znaczenie to jest modyfikowane
działalnością człowieka przed momentem spotkania z symbolem. Nierzadkie są pytania wróżbitów:
73
„a co Pan/Pani robił/robiła przed jakimś czasem?” Interpretacja pojawiajacego się symbolu (skutek)
jest zależna od tego, co ma on w człowieku do uruchomienia (przyczyna).
Prawo przyczyny i skutku pogłębia i precyzuje w diagnozie dywinacyjnej rolę czasu, wskazaną
przez prawo zmiany. Właśnie ono jest podstawą prognozowania mantycznego a odpowiednio
szerokie rozumienie kategorii przyczyny i skutku umożliwia otrzymanie poprawnych wyników
prognozowania. Specyfiką prawa przyczyny i skutku w jego magicznym ujęciu jest bowiem owo
niezwykle szerokie pojmowanie tych kategorii, które jest efektem wpisania tego prawa w obręb
działania prawa analogii. Dzięki temu przyczyn, bądź skutków różnorodnych zjawisk możemy
dopatrywać się na różnych poziomach organizycji rzeczywistości. Daje nam to możliwość ujrzenia
przemian własnej egzystencji w logicznym kontekście przemian wszechświata.
Zasada nieoznaczoności
Pomiędzy elementami dwójni istnieje, jak pamiętamy, rozdzielająca je bariera (polaryzacja).
Zarazem jeden element dwójni jest przyczyną drugiego, jeden następuje bezpośrednio po drugim.
Nie możemy jednak doświadczać obu aspektów dwójni równocześnie. Tę wypływającą z
przyczynowości właściwość symboliczno - mantycznego świata nazwiemy zasadą
nieoznaczoności.
W świecie najbardziej uchwytnym, fizycznym (stanowiącym sporą cząstkę świata
indywidualnego) zasada nieoznaczoności mówi, że między podstawowymi kategoriami tego świata:
„męskim” obszarem czasoprzestrzeni i „żeńskim” obszarem energii istnieje bariera poznawcza.
Obserwujemy zatem w danej chwili albo parametry czasoprzestrzenne obiektu albo jego parametry
energetyczne. W sformułowaniu zasady nieoznaczoności, jakie dał fizyk Werner von Heisenberg,
mówi się o możliwości jednoczesnego precyzyjnego określenia albo parametrów tylko
energetycznych elektronu (pęd), albo tylko czasoprzestrzennych (położenie). Heisenberg najpierw
opatrzył swe odkrycie uwagą, że zasada nieoznaczoności stosuje się do mikroświata, a potem dodał
sformułowanie bardziej ogólne, które można streścić następująco: zasada nieoznaczoności
obowiązuje na granicach ludzkich możliwości poznawczych. Czyli - mówiąc znanym już nam
językiem - na granicy między imaginarium i światem niepoznawalnym. Na tej właśnie granicy
lokują się omówione przed chwilą fundamenty systemów mantycznych i tu zasada nieoznaczoności
jest podstawowym prawem rzeczywistości.
Odpowiednikami energii i czasoprzestrzeni są w świecie kultury odpowiednio pojęcia symbolu
i języka. Język opisuje zmienność w przestrzeni i czasie, symbol - równoczesność informacji w
kategoriach energetycznych.
Język składa się z dwóch poziomów: systemu elementów znaczących (mogą to być słowa,
74
cyfry, gesty, dźwięki, obrazki) oraz systemu reguł, które umożliwiają budowanie z tych elementów
komunikatów. To właśnie system reguł,który nazwiemy sobie tutaj ogólnie gramatyką, nadaje
każdemu językowi jego swoistą logikę. Reguł i zasad gramatycznych jest stosunkowo niewiele,
natomiast ilość elementów znaczących w większości języków jest ogromna (setki tysięcy słow,
nieskończona ilość liczb, dziesiątki gestów, dźwięków, obrazków ). Charakterystyczną cechą
języków jest także to, że - mimo zmienności reguł - operują one, każdy w swojej klasie, tymi
samymi systemami elementów znaczących (np. w klasie języków matematycznych, niezależnie od
systemu reguł - rachunku różniczkowego, wielomianów czy ułamków - posługujemy się tymi
samymi liczbami i cyframi, w języku angielskim, francuskim czy polskim - niezależnie od różnic
gramatycznych, możemy odnaleźć dokładne odpowiedniki znaków czyli słów: a dog = un chien =
pies itp.)
Organizacja systemu symbolicznego jest oparta o zasady odwrotne. System ten zawiera
niewielką liczbę symboli i nieskończoną teoretycznie ilość reguł gramatycznych, określających
możliwości precyzowania i interpretacji tych symboli. Ponadto - co istotne - postać symbolu jest
niezwykle silnie warunkowana kulturowo, co oznacza, że praktycznie każda kultura będzie tworzyła
swój własny system symboliczny. „Mowa symboli” jest jednak na tyle uniwersalna, że mogą być
one odczytywane przez ludzi różnych kultur, ponieważ jedne symbole precyzują się przez inne.
Zasada nieoznaczoności świata symbolu i języka (czyli świata społecznego) wyraża się w tym, że
treści językowe, jeśli zwiążemy je z konkretnym czasem i miejscem tracą na właściwej symbolowi
ogólności i na odwrót - treści symboliczne, jeśli mają mieć wagę symbolu nie mogą być związane z
konkretnym miejscem ani czasem.
W świecie duchowym zasada nieoznaczoności jest innym określeniem prawa zmiany. W
trzecim z dostępnych człowiekowi światów jest się w danej chwili albo in albo jang, albo
działającym, albo przedmiotem działania. Dobrze opisuje to hinduska symbolika dwu dróg
człowieka do Absolutu: droga in to bhakti, czyli poddanie i użyczanie swej energii „przekazom z
Niebios”, słowem - postawa żeńska. Droga jang i postawa męska to żnana - ścieżka wiedzy, kiedy
75
to człowiek musi rozwijać przede wszystkim aktywność poznawczą a bogowie dostarczają energii
do tej aktywności. Zasada nieoznaczoności tego świata mówi, że w konkretnym momencie czasu
jest się albo działającym i tworzącym (żnanim) albo niedziałającym i tworzonym (bhaktą). To samo
dotyczy rozróżnienia modlitwy i medytacji, jakie zna filozofia wedyjska. Medytacja jest bhakti,
modlitwa - żnani.
Zasada nieoznaczoności mówi o rzeczywistości dualnej, opisując proces uświadomienia sobie
tej dualności i związanej z tym kontynuacji procesu stwarzania świata aby znów odnaleźć Tao - na
wyższym poziomie rozwoju.
Zarówno zasada nieoznaczoności, jak i logika przyczynowo-skutkowa, pełnią w procesie
poznania funkcję „ograniczników”. Trudno dziś rozstzygnąć, czy wynikają one z niedoskonałości
naszego umysłu, czy też są odbiciem realnej struktury świata. Nauka poddaje się owym
ograniczeniom, magia zaś - jak zobaczymy w rozdziałach następnych - stara się zrobić wszystko,
aby je przekroczyć.
Metafora: poza synchronią i diachronią
Zasada nieoznaczoności opisuje procesy dzielenia się rzeczywistości. Ma naturę
diachroniczną, przyczynowo - skutkową. Na przykład: Jeżeli w chwili „x” obserwujemy pęd
elektronu (przyczyna) to nie możemy obserwować położenia elektronu (skutek). Dopełnieniem
dzielącej świat dwoiście przyczynowości jest inny element systemów symboliczno - mantycznych,
pokazujący pozorność sprzeczności i scalający je na powrót. Elementem tym jest synchronia.
O ile przyczynowość rozcina jakiś moment czasu na jego elementy składowe (energetyczne lub
czasoprzetrzenne, symboliczne lub językowe, medytacyjne lub modlitewne), o tyle synchronia ów
moment czasu scala poprzez przenikające wszystkie elementy znaczenie. Znaczenie zaś
odkrywamy odnajdując aktywne w rozpatrywanym momencie archertypy, jednakie na wszystkich
poziomach struktury. Umieszczenie konkretnego znaczenia w kontekście znaczeń całej struktury
wskaże nam jego sens.
Synchronia jest podstawą działania systemów mantycznych. Uczy, że symbol, np. taki jak
Jowisz w 20 stopniu Wagi i domu VI horoskopu - pojwia się równocześnie na niebie i w człowieku.
Mówiąc słowami Junga: „cokolwiek wydarza się w określonym momencie czasu, ma cechy tego
momentu czasu”. Rzeczą wykwalifikowanego specjalisty od sztuk mantycznych jest przełożenie
symbolu na język, w którym możliwe będzie porozumienie z konkretnym człowiekiem.
Jeżeli zejdziemy na poziom świata indywidualnego i wyobrazimy sobie rzeczywistość jako
zbiór form energii i materii, to jej obraz w naszych umysłach można przedstawić sobie jako szereg
płaszczyzn czasoprzestrzenno - energetycznych:
76
„W poziomie” poszczególne informacje opisywane są przy pomocy przyczynowości, natomiast
„w pionie” relacje między nimi oddaje synchronia. W obrębie każdego ze światów bez trudu
znajdziemy ciąg przyczynowo - skutkowy, którego produktem jest moment „x”, natomiast
zdarzenia poszczególnych poziomów nie wpływają na siebie bezpośrednio - łaczy je archetypowe
znaczenie, takie samo w każdej warstwie. W każdej warstwie jest możliwe zdefiniowanie
konkretnego momentu czasu za pomocą właściwego tej warstwie języka, natomiast komunikacja
pomiędzy warstwami jest uniwersalna - symboliczna. Jeden i ten sam archetypowy symbol pojawia
się równoczesnie we wszystkich warstwach, w każdej inaczej opisywany.
Sychronia - z chwilą, gdy doświadczymy jej działania - okazuje się siłą spajającą świat dwójni,
owym trzecim elementem, zrodzonym wprawdzie z dwoistości ale już do niej nie należącym. Ona
to właśnie uświadamia nam, że światy: nieświadomości zbiorowej (archetyp) i świadomości
zbiorowej imaginarium) są w swej istocie synchroniczne, tj. każdej konkretnej myśli wyrażonej w
języku, możemy przyporządkować odpowiadający jej znaczeniowo archetypowy symbol, lub jakiś
ciąg wzajemnie precyzujących się symboli.
Można by sądzić, że język - opisujący i odzwierciedlający czasoprzestrzeń oraz symbol -
operujący przede wszystkim na poziomie energetycznym - funkcjonują na zupełnie różnych
obszarach poznania. Tak jednak nie jest. Dopiero bowiem połączenie obu tych działań - logicznego
i symbolicznego - pozwala człowiekowi na pełne poznanie otaczającego go świata (oczywiście w
ramach przyjętego imaginarium rzeczywistości). Uporządkowanie informacji pochodzącej z
różnych poziomów rzeczywistości i wyrażonej w dwóch tak różnych systemach - językowym i
symbolicznym - możliwe jest dzięki mechanizmowi metafory (przenośni).
Metafora pozwala „przełożyć” informacje ujęte w języku na mowę symboli i odwrotnie,
umożliwia także „przekład” informacji pochodzących z doświadczenia osobniczego na informacje
kulturowe i vice versa. Z działaniem mechanizmu przenośni spotykamy się na przykład wtedy, gdy
rozwiązujemy zadanie tekstowe z matematyki, fizyki czy chemii i przekładamy tekst zadania na
język równań i znaków matematycznych czy chemicznych. Z przekładem „w drugą stronę” mamy
do czynienia na przykład we współczesnych powieściach s-f, które opisują światy alternatywne (to
znaczy takie, jakie mogłyby być, gdyby np.Hitler wygrał II wojnę światową), a które są literacką
wersją teorii nieoznaczoności Heisenberga, pierwotnie wyrażonej przy pomocy języka matematyki.
Dzięki działaniu synchronii i możliwości znalezienia odpowiedniej dla danego momentu czasu
metafory - symbol i język zaczynają się dopełniać się, pozwalając wyjść od dwójni do trójni,
omijając właściwą dualnemu światu zasadę nieoznaczoności i kierując nas ku wyższym wymiarom
świata.
77
Od języka do symbolu
Z chwilą pojawienia się w świecie mantycznym trójni - rozpoczyna się proces scalania tego
świata. Scalanie jest wprawdzie teoretycznie możliwe z poziomu każdego z trzech światów, lecz w
praktyce rozpoczyna się ono na poziomie świata społecznego. W świecie tym spędzamy najbardziej
aktywną część naszego życia i w nim właśnie mamy największą wolność tworzenia - wolność
przełamywania zasady przyjemności, która w świecie indywidualnym wolności wyboru nie
tolerowała.
Stąd tak wielka rola społecznej wersji elementów dwójni: języka i symbolu. To właśnie ich
zjednoczenie jest początkiem powrotu do jedni i drogą do odnalezienia Tao.
Jak już wiemy, metodą scalenia jest doświadczenie synchronii i znalezienie właściwej,
opisującej aktywny aktualnie archetyp, metafory. Synchronia jest danym „od bogów” momentem
wyjścia poza zasadę nieoznaczoności, zaś metafora - konkretną formą wyrazu nadaną takiemu
przeżyciu przez człowieka. Dochodzenie do głebokiego, archetypowego doświadczenia synchronii
odbywać się może albo od strony językowej - metodą aktywnej analizy powiązań przyczynowo -
skutkowych, albo odwrotnie - metodą biernego „wmedytowania się” w symboliczną stronę
zjawiska.
Droga od języka do symbolu wymaga własnej aktywności poznawczej. Jest zatem drogą
Wiedzy - żnani. Od symbolu do treści językowych - jest to droga bhakti, wymagająca głębszego
poddania i otwarcia umysłu na sygnały z Niebios. W obu przypadkach produktem jest
najważniejsza w danej chwili i sytuacji metafora, dająca klucz do rozpatrywanego zjawiska. W
astrologii mówi się o dominancie horoskopu, w numerologii szuka się głównej, syntetyzującej
całość liczby, w Tarocie jest to karta centralna, w heksagramie - linia szczególnie znacząca,
symbolizująca samego pytającego, itp.
Obie wspomniane drogi dojścia do „metafory dominantowej” są dokładnie równoważne a
wybór którejś z nich, lub pośredniej, łączącej w większym lub mniejszym stopniu elementy obu,
jest sprawą indywidualnego temperamentu człowieka. Między obu drogami pozania obowiązuje
zasada nieoznaczoności, przezwyciężana dopiero w momencie doświadczenia synchronii.
W kulturze Europy regułą jest pójście od percepcji i języka ku intuicji i symbolom.
Rozpoczynamy analizę mantycznego przeslania - horoskopu, heksagramu, itp. - zazwyczaj od
spisania znaczeń, znanych nam z reguł interpretacji. Cała sztuka polega na takim pomnożeniu tych
informacji, by umysł logiczny został nimi zasypany i przytłoczony, aby uruchomić nieracjonalną
część jaźni. Wtedy następuje osobliwy i niepowtarzalny moment, dobrze zapewne znany każdemy
wróżbicie: pojawienie się metafory, połączenie jednocześnie (synchronicznie) symbolu i konkretu.
Jeśli umysł jest dobrze w tej sztuce wyćwiczony, to pierwsza pojawiająca się metafora jest zarazem
78
poszukiwaną dominantą.
Po takim „błysku oświecenia” zgromadzone przed chwilą, jeszcze przed chwilą bezładne
wiadomości regułkowe - nagle układają się w logiczną całość i możemy od znalezionej metafory
wyjść w dowolnym kierunku świata zjawisk. W każdym takim kierunku jesteśmy prowadzeni przez
symbole, które po znalezieniu dominanty nabierają znaczeń językowych precyzyjnie pasujących do
tej a nie innej interpretacji. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że znalezienie metafory jest
przedsmakiem Oświecenia.
Droga od symboli do języka, odwrotna w stosunku do uprzednio opisanej metoda
doświadczenia synchronii, polega na wstępnym odrzuceniu treści racjonalnych symbolu i
wpatrywaniu się w niego z nadzieją na pojawienie się „błysku oświecenia”. Z chwilą jego
pojawienia się - człowiek odnajduje metaforę, która mu podpowiada nie właściwe symbole (jak w
metodzie pierwszej), lecz słowa, najlepiej opisujące interpretowaną sytuację.
Wyjście od racjonalności ku symbolom najlepiej sprawdza się przy badaniu świata
indywidualnego, pójście od symbolu do języka lepiej służy w świecie ducha. W świecie społecznym
jednoznacznych preferencji nie ma, choć znaczące jest to, że astrologia, silnie związana ze światem
indywidualnym, kładzie wielki nacisk na wiedzę racjonalną, zaś wyrocznie losowe (Tarot, Księga
Przemian) - na medytację.
Jak wszędzie w świecie - każda droga ma swoje ograniczenia, lecz jedno jest wspólne dla obu:
czas dojrzewania człowieka. Droga racjonalna (żnani) wymaga sporego wykształenia ogólnego, na
którego zdobycie trzeba poświęcić sporo czasu. Taki sam czas trzeba poświęcić na naukę poddania,
jakiego wymaga bhakti.
Metafory, jakie się pojawiają należą do zakresu imaginarium rzeczywistości i z zbudowane są z
jego elementów. Ale też, jeśli pojawiły się po „błysku oświecenia”, wybierają z imaginarium akurat
te elementy, które sprzyjają precyzji i jasności komunikacji, niemożliwej do osiągnięcia bez
doświadczenia zjednoczenia w całość elementów dwoistego do tej pory świata. W taki oto sposób
doświadczamy działania intuicji, niezbędznej w świecie mantycznym dla prawidłowego jego
funkcjonowania. Intuicja - po uruchomieniu jej przez metaforę - prowadzi nas najkrótszą drogą do
Tajemnicy.
Niezwykle istotną funkcją metafory jest jej zdolność do przekraczania (w pewnym stopniu)
ograniczeń, jakie nakłada na nas zasada nieoznaczoności. Dzięki metaforze jesteśmy w stanie
połączyć jakości synchronii i diachronii, czyli ujrzeć całość wszechświata w procesie rozwoju,
zobaczyć jednocześnie indywidualne zjawisko i jego sens w kontekście przemiany wszechrzeczy.
Przenośnia pozwala także - co niezmiernie ważne - na opisanie owej jednoczesności istnienia i
przemiany, ale bariera nieoznaczoności nie może niestety zostać całkowicie przekroczona i
79
metaforyczny opis z perspektywy całości nie może być sprecyzowany i przełożony na język
konkretnych faktów. innymi słowy metafora, wyrażająca sią poprzez niejednoznaczne symbole,
nigdy nie osiąga precyzyjnej jednoznaczności. Możemy zatem opisać albo sens albo znaczenie,
nigdy zaś oba naraz.
Metafora, jako swoisty sposób postrzegania i opisywania rzeczywistości, pojawia się właściwie
bezprzyczynowo. Nie istnieje bowiem (czy też nie został do tej pory odkryty) żaden zespół reguł,
który opisywałby warunki pojawienia się określonych relacji między strukturą i składnikami
jakiegokolwiek systemu mantycznego a losem i charakterem konkretnego człowieka. Systemy
mantyczne są systemami uniwersalnym i a nie - obiektywnym i i nie oferują nam absolutnej
wiedzy, lecz jedynie perspektywę Absolutu. Dlatego nie istnieje ostateczny, obiektywny i
posiadający jednoznaczną interpretację system dywinacyjny. Przeciwnie, najlepsze i najcelniejsze
interpretacje są „graniem na nosie” wszelkim regułkom w rodzaju „Wenus w Wadze oznacza
towarzyskość i wdzięk osobisty”. Wynika to stąd, że takie regułki są natury statystycznej, dotyczą
wielkich, anonimowych i uśrednionych próbek populacji i jako takie nijak mają się do żyjącego i
czującego człowieka. Toteż bliższym chyba wyjaśnieniem tego fenomenu jest przywołanie
popularnych w buddyzmie zen koanów - powtarzanych w niezmienionej od wieków formie
pozornie bezsensownych zagadek, których rozwiązanie (inne dla każdego człowieka a w dodatku
zależne od czasu, w jakim je zadano) wyzwala błysk intuicji prowadzący do zobaczenia Tego, co
Jest, czyli Oświecenia. Horoskop, portret numerologiczny, czy wylosowany heksagram jest zatem
czymś na kształt koanu. Bo interpretacja wyroczni też jest zależna od chwili, w której ją stawiamy.
Nawet rzecz tak statyczna jak raz na zawsze określony horoskop człowieka interpretowana jest
różie zależnie od aktualnej konfiguracji planet, od relacji między klientem a astrologiem a nawet od
chwilowego nastroju towarzyszącego rozmowie.
Aby wyrocznia-koan mogła być właściwie rozwiązana musi być spełnionych kilka warunków:
problem osoby korzystającej z wyroczni musi być jasno sformułowany, musi ona być otwarta na
usłyszenie czegos o sobie, wreszcie - choć to najtrudniejsze do logicznego pojęcia i wyjaśnienia -
musi nadejść właściwy czas na usłyszenie rozwiązania problemu. Bez zbiegu tych warunków nie
pojawią się właściwe, celne metafory i wyrocznia nie będzie pożyteczna.
Obecna psychologia nie oferuje całościowego, systematycznego wyjaśnienia opisanego
powyżej zjawiska. Maslow mówi wprawdzie o „doświadczeniu szczytowym”, ale nie w znaczeniu
takim, jak to opisaliśmy. Potrzebne są jeszcze systematyczne badania. Niemniej fenomen scalenia
świata w ludzkim umyśle jest znany od tysiącleci. Systemy mantyczne stanowią strukturę, w
ramach której proces scalania staje się częścią doświadczenia i dziedzictwa kulturowego ludzkości.
80
ROZDZIAŁ VI - CZŁOWIEK W ŚWIECIE SYMBOLI
„... sens maski nie tkwi więc w tym, co ona przedstawia, lecz w
tym, co przeobraża, czyli w tym właśnie, przeciw czemu (w
zamian za co) przedstawia. Podobnie jak mit, maska
jednocześnie oznajmia i zaprzecza; równie istotne jest w niej to,
co ukazuje lub chce ukazać, jak i to, co wyklucza.”
Claude Levi-Strauss
Trzy światy, trzy systemy wiedzy
Przywołana uprzednio platońska koncepcja funkcjonowania człowieka w trzech światach-
królestwach, będzie nam teraz pomocna w wyznaczeniu granic wewnętrznych i zewnętrznych
świata mantycznego. Granice te zamykają jednocześnie dominia trzech zasadniczych systemów
dywinacyjnych:
- astrologii, czyli badania związków charakteru i losu człowieka ze światem natury (np.
Układem Słonecznym),
- numerologii, badającej i opisującej działanie człowieka w świecie języka i kultury,
- oraz systemów stricte wróżebnych, takich jak Tarot, czy Księga Przemian, dotyczących
naszych związków z tak czy inaczej pojmowanym „światem bogów”.
Czwarta wielka gałąź „wiedzy tajemnej” o człowieku, czyli chirologia będzie wg. przyjętej
przez nas koncepcji jednoczyć wszystkie oddziaływania zewnętrzne (przyrodnicze, kulturowe i
duchowe) w człowieku; dłoń i linie na niej pokazują jak człowiek reaguje na wspomnianie
oddziaływania zewnętrzne, na ile je przyjmuje, na ile odrzuca a na ile modyfikuje. Jednym słowem
dłoń człowieka jest studium jego świadomej woli, zdolności działania i refleksji wobec sił
wszechświata.
Zatem astrologie to wszelkie systemy wiedzy i obserwacji dotyczących powiązań człowieka
i subtelnych sił jego środowiska naturalnego; numerologiami nazwiemy wszystkie nauki i
paranauki o powiązaniach człowieka z jego imaginarium prawdy; jeśli zaś rozpatrujemy
egzystencję ludzką w kontekście całości imaginarium rzeczywistości ze szczególnym
uwzględnieniem perspektywy metafizycznej - mamy do czynienia z wyrocznią.
Według tak przyjętej koncepcji do astrologii zaliczymy i tradycyjne zajęcie tej dziedziny
wiedzy, tj. wywodzenie losów człowieka z położenia planet Układu Słonecznego, i chińską
astrologię dziewięciu chi (choć energie-chi nie są pochodzenia okołoziemskiego) i geomancję, i
wcale znaczną część radiestezji. Numerologia będzie nie tylko szukać ludzkiego losu w imieniu,
nazwisku i dacie urodzenia, ale zajmie się na właściwą sobie modłę np. analizą wszelkich tekstów,
81
będzie obecna w refleksji języko- i kulturoznawczej, nieobce będą jej zainteresowaniom nauki
społeczne, słowem, będzie obecna wszędzie tam, gdzie w użyciu jest język. Wyrocznie zaś będą
stanowić integralny składnik systemów religijnych i mistycznych, oraz cenne uzupełnienie
psychologii.
Wyznaczone przed chwilą granice wpływów nie są oczywiście ścisłe, bo np. astrologia potrafi
opowiedzieć z powodzeniem i o sferze językowo-kulturowej człowieka i o jego duchowości,
numerologia oprócz precyzyjnego opisu działania w społeczności wie coś niecoś i o indywidualno-
biologicznym świecie jakiejś osoby i o jej wyobrażeniach Absolutu, zaś wyrocznie nie tylko opisują
„wolę bogów” ale często zaskakująco trafnie przewidują mające nadejść wydarzenia - i kulturowe,
jak np. poznanie nowej, ważnej w życiu osoby, i biologiczne, jak choćby choroba albo jej
ustąpienie.
W takim kontekście należałoby sprecyzować wymogi, jakie stawiamy przedstawicielom trzech
dziedzin „nauk tajemnych”. Każdy z nich, oprócz niezbędnej we wszelkich systemach mantycznych
intuicji i odpowiedniego poziomu energii własnej, obok absolutnie niezbędnej każdemu, kto ma
wgląd w życie drugiej osoby, sporej, rzetelnie przyswojonej i przetrawionej porcji psychologii
ogólnej, filozofii i etyki, musiałby posiąść specyficzne umiejętności, przydatne tylko w jego
dyscyplinie:
- Astrolog musiałby mieć sporo wiedzy z zakresu nauk przyrodniczych (fizyki, astronomii,
biologii, chemii, itp.). W psychologii musiałby wyspecjalizować się przede wszystkim w
psychologii rozwojowej, opisującej najwcześniejsze lata życia człowieka i ich wpływ na dalsze
losy. Musiałby ponadto dobrze rozumieć zasady i prawa głoszone przez klasyczną ekologię,
dotyczące zależności wzajemnych organizmu i środowiska. Z uwagi na to, że podstawowy produkt
astrologii - horoskop - opisuje energetyczne podłoże życia, nie zaszkodziłaby i wiedza o energii
wchodząca w zakres psychotroniki (co to są cztery ciała człowieka, procesy ewolucji i inwolucji,
czakramy, etc.). Nie od rzeczy byłaby znajomość teoretyczna zasad biofizyki i radiestezji, a wysoce
pożądana - własna praktyka w tym zakresie. Z uwagi na możliwość zastosowania astrologii w
medycynie - potrzebna byłaby elementarna chociaż wiedza medyczna. Wreszcie, jako że archetypy
astrologiczne (symbolika planet) korespondują z leżącą u podłoża każdej kultury mitologią i
filozofią obowiązkowa wydaje się znajomość filozofii i mitologii kręgu kulturowego, w jakim
astrolog działa.
- Numerologowi bardziej przydatne byłyby nauki humanistyczne i społeczne: nowoczesna
psychologia, filologia, historia, etnologia, socjologia, podstawy ekonomii. Z klasycznej „wiedzy
tajemnej” - na pewno wiedza o działaniu dźwięku mantry na człowieka, sporo znajomości zasad
magii i kabalistyki. Nie od rzeczy byłoby i zainteresowanie się ludzkimi procesami poznawczymi -
82
jak powstaje obraz świata w umyśle. Całkiem sensowną dla numerologa wiedzą jest też np.
poglądowa znajomość dokonań matematyki, rozumianej tu jako sztuka opisu świata poprzez liczby.
No i oczywiście numerologa bardziej niż kogokolwiek innego z rozważanych tu postaci obowiązuje
znajomość specyfiki i uwarunkowań języka, jakim się posługuje i jaki przetwarza na swoje liczby.
- Od wróżbity - oprócz całego bagażu fachowej wiedzy dotyczącej człoweika i świata. wymaga
się także trudniejszych do nabycia umiejętności - zdolności pełnego wyciszenia, całkowitej
„przezroczystości” mentalnej i energetycznej podczas rozmowy z klientem oraz długich lat
doświadczeń z wybranym systemem dywinacyjnym. W działalności wróżbity medytacja,
kontemplacja i oddalenie od spraw ziemskich odgrywa o wiele większą rolę niż u praktyków
pozostałych dwu specjalności. Najważniejsza wiedza, jaką musiałby posiąść, to wiedza ezoteryczna
(duchowa) - o Prawach rządzących bez wyjątku każdym przejawem rzeczywistości. Działalność
wróżbiarska nie jest możliwa bez pewnej dozy mistyki w osobowości kogoś, kto posługuje się
wyrocznią, a także bez wykształcenia silnego wewnętrznego systemu norm etycznych. Od wróżbity
wymagamy też, bardziej niż od kogokolwiek innego - doświadczenia, mądrości życiowej i
zdolności nawiązania z drugim człowiekiem empatycznego (uczuciowego) kontaktu.
Astrolog, numerolog, czy wróżbita powinien mieć umiejętność konfrontacji swej wiedzy o
człowieku z rzeczywistością wypisaną na dłoni tegoż człowieka. Chirologia zatem wydaje się
stanowić niezbędny element wykształcenia każdego z omawianych tu specjalistów, choć oczywiście
każdy patrzyłby na dłoń klienta swoimi oczami. Dopiero zestawienie potencjałow kosmogramu,
portretu numerologicznego, czy wylosowanej wyroczni z aktualnym stanem człowieka, wyrażonym
liniami na jego dłoniach - daje podstawę do dania wartościowej diagnozy osobowości.
Astrologie - świat natury
W świetle wcześniej przyjętej definicji astrologii, najsilniej działa ona w świecie
indywidualnym, związanym z naszym biologicznym i energetycznym otoczeniem. Toteż
wszelkiego typu horoskpy (kosmogramy) najprzydatniejsze będą właśnie do opisu naszego związku
z siłami natury, tymi które działają obok nas i którym każdy z nas w jakimś tam stopniu podlega.
Aczkolwiek „przesłania”, jakie od nich odbieramy, nie są szczególnie do nas adresowane, a już
na pewno nie są „dedykowane” konkretnym, żyjącym w określonym miejscu i czasie ludziom,
jednak reagujemy na nie zgodnie z wcześniej opisanymi prawami analogii, sympatii i zmiany.
Związek człowieka z naturą jest tak silny, że właściwie w każdej chwili jej siły w znacznym
zakresie kontrolują nasze zachowania. To właśnie spostrzeżenie legło u podstaw lansowanego przez
tradycję astrologiczną twierdzenia o „wszechmocy i wszechobecności” gwiazd i ich oddziaływań na
człowieka.
83
Z nowszego, uzupełnionego o dokonania nowożytnej fizyki i radiestezji punktu widzenia
moglibyśmy powiedzieć, że człowiek to przede wszystkim struktura energetyczna. W taki sposób
nowoczesna nauka znajduje kontakt z... okultyzmem, głoszącym od bardzo dawna istnienie takiej
struktury jako czterech ciał człowieka: fizycznego, eterycznego, astralnego i mentalnego. Jeśli
jeszcze uświadmimy sobie w całej pełni wnioski wypływające z teorii Einsteina i fizyki kwantowej,
wnioski, że materia to nic innego jak „zagęszczona energia”, to w takim świetle oczywiste staną się
najważniejsze elementy podstawowego składnika astrologii - Zodiaku:
- Ciało fizyczne odpowiada żywiołowi Ziemi,
- Ciało eteryczne odpowiada żywiołowi Wody,
- ciało astralne to żywioł Ognia,
- ciało mentalne to żywioł Powietrza.
Są to zatem kolejne fazy „rozrzedzania się” energii, od najgęstszej (ziemia i materia w
rozumieniu potocznym - coś czego można dotknąć i co stawia opór), poprzez „fazy pośrednie”
(woda i ogień), aż do najsubtelniejszej postaci energii - powietrza.
Współczesne nauki przyrodnicze coraz częściej skłaniają się ku uznaniu trzech podstawowych
składników wszechświata: energii, czasoprzestrzeni i informacji. Te elementy również odnajdziemy
w Zodiaku. Są to grupy planet tworzących w naturalnym układzie władań opozycję: Mars i Wenus,
Jowisz i Merkury oraz Saturn i - traktowane jako „dwie twarze tej samej energii” - Słońce i Księżyc.
Odpowiednio Mars i Wenus to energia (jakże zgodne są jej opisy z symboliką obu planet!), Słońce,
Księżyc i Saturn to czasoprzestrzeń, zaś Jowisz i Merkury zarządzałyby informacją. Planety odkryte
w czasach najnowszych (Uran, Neptun, Pluton), byłyby tu „zwornikami” nad każdą parą planet
znanych wcześniej: Uran łączyłby opozycję Saturna oraz Słońca i Księżyca, Pluton kojarzyłby
własności Marsa i Wenus, Neptun byłby „spoidłem” dla Jowisza i Merkurego.
Każda taka „trójca” to klasyczna heglowska triada: teza-antyteza-synteza. Tezą i antytezą są tu
planety „tradycyjne”, zaś syntezą - planety „nowe”. Przypisywane tym ostatnim własności
harmonijnie syntetyzują i łączą sprzeczności między opozycjami tworzonymi przez planety znane
od starożytności.
Sześć archetypów wynikłych z rozmaitych „mutacji” energi, czasoprzestrzeni i informacji
odpowiada sześciu wyróżnianym przez współczesną psychologię potrzebom człowieka: potrzebie
zaistnienia (energia kinetyczna - zaistnienie odpowiada tu trafieniu na przeszkodę, na której można
by się wyładować), nadania formy (to energia potencjalna, zamykająca kinetyczną w formy,
zbliżająca ją do własności czasoprzestrzeni), przekazywania (odpowiada to informacji językowej,
przekazującej konkretne, przed chwilą ustabilizowane, treści), utrwalania (związane jest to z
działaniem czasu, bo przed jego właśnie działaniem się zabezpieczamy płodząc potomstwo i
84
tworząc wiecznotrwałe dzieła), stwarzania (jest to doświadczenie przestrzeni, czyli tego, co
zbudowaliśmy chroniąc się przed upływem czasu) i wreszcie przekształcania (co odpowiada
informacji symbolicznej, przenoszącej treści świata zewnętrznego do wewnętrznego).
Przedstawiony przed chwilą schemat powtórzony jest w konstrukcji Zodiaku, który ma dualizm
(znaki męskie i żeńskie, południe i północ, ew. wschód i zachód horoskopu), ma trójnię (trzy
jakości: kardynalną, stałą i zmienną) i z zestawienia tych elementów powstaje sześć osi horoskopu,
związanych z wymienionymi już potrzebami psychiki. Horoskop astrologiczny, rozpatrywany
wyłącznie w ramach królestwa indywidualnego to nie dwanaście znaków Zodiaku, lecz sześć osi,
po dwa przeciwległe znaki każda. Dwanaście znaków otrzymamy, nakładając jeszcze raz dualność i
dzieląc każdą oś na część odpowiadającą niesamodzielności życiowej i część samodzielną. Taka
konstrukcja jest już działaniem świadomości, przynależnej światom wyższym niż indywidualny. W
wyniku powstaje jednia świata wyższego, czyli Zodiak jaki znamy. Drugie nałożenie dualności na
sześć osi horoskopu jest umową kulturową, bo rozróżnienie samodzielności i niesamodzielności nie
jest jednoznacznie możliwe do określenia i różnie jest w różnych kulturach pojmowane. Jest to
zarazem początek budowy wyższego świata na fundamentach niższego. Dzięki takiemu właśnie
zabiegowi Zodiak potrafi powiedzieć coś niecoś nie tylko o świecie indywidualnym, ale i o
światach społeczności i Ducha
„Przyrodniczy” charakter astrologii potwierdzają zbieżności jej twierdzeń i spostrzeżeń np. z
85
obserwacjami astronomicznymi: zauważono otóż, że im więce planet widzianych ze Słońca tworzy
kąty 60 i 120 stopni, tym czystszy i wyraźniejszy jest na Ziemi odbiór sygnałów przez
radioteleskopy. Ułożenia planet w odległościach kątowych 90 i 180 stopni powodują zakłócenia
odbioru. Astrologia zaś ze swą teorią aspektów (odległości kątowych między planetami) „dobrych”
(czyli 60 i 120 stopni) i „złych” (90 i 180 st.) pięknie wspiera tutaj swą młodszą, rodem z
nowoczesnych nauk przyrodniczych wywiedzioną siostrę - astrofizykę.
Jeszcze silniej powiązania te odnajdziemy w teorii promieniowania kształtów, jednej z
obiecujących hipotez współczesnej fizyki. Według tej teorii wszechświat pełen jest „szumu
informacyjnego”, z którego każdy kształt coś wychwytuje i wzmacnia, działając jak swoisty
rezonator. W starożytnej teorii astrologii Układ Słoneczny to nic innego, jak właśnie „rezonator”,
zależnie od swej chwilowej konfiguracji „wzmacniający” lub „osłabiający” to albo inne bóstwo
symbolizowane planetą.
Astrologia bardziej niż jakakolwiek inna dziedzina „nauk tajemnych” potrafi wspomóc
psychologię w opisie i diagnozie najwcześniejszych okresów życia człowieka. Wtedy to zawieramy
najsilniejszy związek z naturą i jej królestwem - w najwcześniejszym okresie życia najbardziej
podlegamy jej siłom. Wpływ ten, czyli nabyte w ciągu pierwszych kilku lat życia przyzwyczajenia i
wyobrażenia, jest trwały i znaczący do konca naszych dni.
Jeśliby przyjąć istnienie pola morfogenetycznego, działającego na organizmy żywe, to
kosmogram stanie się zapisem potencjału bioenergetycznego istot żyjących a zatem i możliwości
ich zachowania w takim polu.
Można też, nie uciekając sie do nie uznawanych, bądź nie potwierdzonych przez naukę tworów,
takich jak promieniowanie kształtu, czy pole morfogenetyczne, zdefiniować kosmogram, jako
swoisty „program działania”, algorytm organizmu. Działałby zatem podobnie jak genotyp,
warunkując możliwości reakcji na takie a nie inne warunki środowiska zewnętrznego. Ta analogia
jet o tyle uprawniona, że podobnie jak istnieja prawa dziedziczenia genetycznego, tak też istnieją
reguły astrologiczne rządzące związkami horoskopów rodziców i dzieci. Podobnie jak genotyp,
zawierający wiele możliwości ma swą konkretną realizację realizację w postaci fenotypu
(osobnika), tak i potencjały kosmogramu realizują się, lub nie, zależnie od wielu, często trudnych do
przewidzenia, czynników.
Składniki systemu mantycznego w astrologii odnajdziemy bez większego trudu: jednia to
Zodiak jako całość, dwójnia to energia (północ horoskopu, Mars i Wenus, znaki żeńskie) i
czasoprzestrzeń (znaki męskie, Słońce, Księżyc i Saturn, horoskopowe południe). Do trójni
dopełnią ten obraz: Jowisz i Merkury reprezentujące informację. Cykl archetypowy jest w Zodiaku
oczywisty sam przez się (przechodzimy go wraz z krążącymi nad nasza głową planetami); zasada
86
nieoznaczoności obowiązuje między północą a południem horoskopu; między parami znaków
zarządzanych przez tę samą planetę; między Słońcem a Księżycem. Platońskie królestwa to
określone wycinki Zodiaku: od Barana po Raka - indywidualne, od Lwa do Skorpiona - społeczne,
od Strzelca do Ryb - duchowe.
Energie badane przez astrolgie i wpływające na człowieka są natury bardzo subtelnej. Do tego
stopnia, że najczęściej w ogóle nie kojarzymy konfiguracji planetarnej z wydarzeniami życia.
Właśnie dlatego - że oszołomieni i do imentu zindoktrynowani nieomylnością nauki, nastawionej na
poszukiwanie bezpośrednich związków przyczynowo-skutkowych a nie na głębsze i mniej
uchwytne synchronie - nie raz i nie dwa szukamy informacji nie tam, gdzie ona jest - tak często
wątpi się w sens uprawiania astrologii. Ale nie zmienia to faktu, że subtelne energie istnieją i
działają. Zmuszając umysł do maksymalnego wysilenia czujności, do rozwoju „odbiorników”
zdolnych owe subtelne energie przechwycić i zinterpretować - astrologie mogą stać się nie tylko
opowieścią o biopsychicznej stronie egzystencji, lecz i znakomitym narzędziem ludzkiego
samodoskonalenia.
Numerologie - świat społeczny
Człowiek, dojrzewając i rozwijając się, przestaje być tylko tworem natury. Jej wpływ, choć we
wczesnym okresie życia przemożny, z biegiem czasu maleje. Człowiek zaczyna włączać sie w
procesy twórcze, których właściwym terenem jest społeczeństwo i jego kultura.
Na terenie kulturowym dokonuje się najważniejsza dla prawidłowego rozwoju człowieka
przemiana - odejście od kluczowego dla natury doświadczenia płci i związanej z nim dwójni w
stronę doświadczenia jedności. Kultura, choć pełna dualizmów i sprzeczności, stwarza jednak
swoim uczestnikom szansę pokonania ich i zbliżenia się do rozumienia świata Ducha.
Jako źródło informacji o tym świecie i człowieczej w nim drodze najlepiej służą numerologie.
Podstawowym przedmiotem ich zainteresowania jest najważniejsze z poznawczych narzędzi kultury
- język.
Elementy postulowanego przez nas jednolitego systemu znajdziemy w numerologii bez trudu:
jedni odpowiada krąg numerologiczny jako integralna całośc, dwójnia to podział liczb na parzyste
(anima, świat materialny i dionizyjski) i nieparzyste (animus, rzeczywistość „boska”, apollińska).
Do trójni dopełni się ten schemat, gdy dołączymy liczby mistrzowskie (11, 22, 33, 44), które, choć
we wszystkich opracowaniach określane jako „duchowe” i „niematerialne” jednak w tychże
opracowaniach nazywane są „władcami świata”, a osoby z takimi liczbami to według numerologów
„ludzie z misją”, działający na planie materialnym ale z poziomu duchowego.
Numerologiczny cykl archetypowy systemu mantycznego to oczywiście przemiany człowieka
87
od jedynki (zaistnienie, czysta energia) do dziewiątki (wiedza). Królestwa grupują po trzy liczby: 1,
2 i 3 to królestwo indywidualne, 4, 5 i 6 to królestwo społeczne, zaś 7, 8, 9 to królestwo ducha.
Bliżej języka (i imaginarium prawdy z nim związanym) lokują się liczby 1, 2, 3 i 4; bliżej symbolu
(i imaginarium fikcji) są 6, 7, 8 i 9. Piątka spełnia w systemie rolę „bariery potencjału” a po obu jej
stronach działa zasada nieoznaczoności.
Co prawda w społeczno-kulturowym świecie liczb nie znajdziemy tak logicznego, jak w
astrologicznym świecie indywidualno-przyrodniczym, wytłumaczenia sposobu tworzenia się
sześciu założonych przez nas potrzeb człowieka, ale z pomocą przyjdzie nam język i kultura. Otóż
w we wszystkich bez wyjątku kulturach język, którym kultura się wypowiada, ma w swym systemie
fonologicznym dwie grupy głosek: samogłoski, które w numerologii blizsze są niebiosom (a więc
liczbom nieparzystym) oraz spółgłoski, skojarzone bardziej z symboliką ziemi i w ogóle tego, co
materialne. Ponadto niemal w każdej kuturze tak podstawowe dla każdego człowieka słowo jak jego
imię, jest rozbijane na trzy składniki: imię znane szerokiemu ogółowi, imię lub przydomek „znane
bogom” oraz trzeci człon, charakteryzujący rolę społeczną, bądź jakiś inny ważny dla społeczności
czynnik osobowości posiadacza imienia (mogą to być np. imiona rodziców). To oczywiście
odpowiedniki trzech królestw: imię „znane bogom”, używane tylko przez najbliższych
charakteryzuje królestwo indywidualne, imię zasadnicze, to odbicie ducha kierującego człowiekiem
(czyli królestwo Ducha), zaś słowo charakteryzujące rolę społeczną w oczywisty sposób opisze
królestwo społeczne. W kulturze europejskiej mamy przeważnie dwa imiona i nazwisko jako
realizację naszkicowanego schematu.
Rozbijając trzy człony personaliów na spółgłoski i samogłoski otzymujemy sześć „cegiełek”
sześć znanych nam już potrzeb:
-samogłoski imienia zasadniczego to realizacja potrzeby tworzenia
-spółgłoski imienia zasadniczego to realizacja potrzeby przekształcania (transformacji).
-samogłoski imienia „sekretnego” to realizacja potrzeby zaistnienia
-spółgłoski imienia „sekretnego” to realizacja potrzeby nadania formy
-samogłoski nazwiska (lub jego odpowiednika) to realizacja potrzeby komunikowania się
-spółgłoski nazwiska (lub jego odpowiednika) to realizacja potrzeby utrwalania
Znany nam już z z astrologii chwyt „uzupełnienia” tych sześciu potrzeb o ich fazy realizacji
niesmodzielnej (w dzieciństwie) oraz samodzielnej (w życiu dorosłym) osiąga się w konstrukcji
portretu numerolgicznego poprzez dodanie tzw. kolumny liczb karmicznych, czyli zestawienia
ilości głosek o określonej liczbie w imionach i nazwisku. Liczby karmiczne opisują dzieciństwo i
dojrzewanie, zasadnicze - dorosłość.
Język, którym mówimy to nie tylko narzędzie komunikacji i poznania. To także - a może przede
88
wszystkim? - zestaw nieustannie otaczających nas dźwięków, najpowszechniejszych, jakie w
codziennym życiu słyszymy. Te dźwięki mają znaczenie mantry, tj. wibracji przenikającej
wszystkie poziomy osobowości i tam działającej. Toteż takie cechy języka, jak częstotliwość
występowania określonych głosek, jak najczęsciej spotykane połączenia głosek (morfemy), jak
typowe, „szablonowe” zdania - nie pozostają bez wpływu na psychikę zbiorową i zachowania
społeczności mówiącej danym językiem.
Najpierwotniejszy dla każdego z nas kontakt z językiem to imię, które jest nam nadane i które
słyszymy od pierwszych swoich chwil. Jako że pierwsze doświadczenia są najsilniejsze i
najbardziej znaczące dla rozwoju osobowości - właśnie przez brzmienie imienia „filtrujemy”
informacje, jakie do nas docierają. Reszta personaliów (ewentualne drugie imię i nazwisko) działa
poprzez fakt „nabrania mocy urzędowej” (wpisania do urzędowych rejestrów), przez fakt
identyfikacji społecznej człowieka przez co najmniej imię i nazwisko, e. t. c.
Imiona i nazwisko człowieka to coś na kształt osobistej mantry (zaklęcia), nieustannie
powtarzanej i nadającej nam tożsamość w zbiorowości. Taka mantra nakłada się na biologiczne
treści egzystencji symbolizowane kosmogramem i może je z czasem w znacznym stopniu, choć
nigdy całkowicie, wyprzeć albo wzmocnić. Toteż nic dziwnego, że w kulturach, w których
niewerbalna strona języka (brzmienia słów a nie ich znaczenie semantyczne) odgrywa znaczącą
rolę, nadanie imienia jest do dziś dnia wielką ceremonią. W takich kulturach imię nie jest
przypadkowe; nierzadko proponuje je astrolog, po uprzednim odkryciu horoskopowego przesłania,
jakie nowo narodzone dziecko przyniosło na świat. W kulturze chrześcijańskiej reliktem powiązania
czasu i mantry jest kalendarz imienin.
Analiza imion i nazwiska człowieka nie jest jedynym zastosowaniem numerologii. Równie
ważne jej dziedziny to np. numerologia „biznesowa”, wyszukująca najwłaściwszą nazwę dla firmy
o określonej specjalności i dla takiej firmy właściciela i zarządu o określonym potrecie
numerologicznym i określonym horoskopie; wchodzi powoli w użycie numerologia terapeutyczna,
pomagająca psychologowi formułować sugestie (afirmacje) tak, aby treści numerologiczne sugestii
były dopasowane indywidualnie do klienta i zgodne z założonym działaniem afirmacji na jego
umysł; próbuje się używac numerologii do analizy ukrytych sensów literackich, i. t. p.
Możliwości jakie numerologia w świecie kulturowym do jego badania i aktywnej kreacji
oferuje, są przeogromne, zda się niewspółmierne wiekie do niezbyt wiekiego wysiłku, jaki należy
włożyć w nauczenie się podstaw tej wiedzy. Jako narzędzie humanisty wciąż czeka ona na swych
odkrywców i pionierów.
89
Wyrocznie - świat ducha
Niejednokrotnie w naszych rozważaniach poruszaliśmy problem wagi potrzeb metafizycznych
w egzystencji człowieka. W swoim indywidualnym rozwoju, większość z nas , świadomie lub
nieświadomie, dąży do osiągnięcia duchowej dojrzałości i pełni. Ponieważ wszystkich nas czeka w
przyszłości zetknięcie z ostatecznym doświadczeniem śmierci, nie sposób zatem uciec od refleksji
dotyczącej duszy, sensu życia, Boga czy nieśmiertelności. Rozważania takie nie są obce nikomu i
często to właśnie kontakt ze śmiercią i towarzysząca mu świadomość przemijania, staje się dla nas
pierwszym impulsem do rozwoju duchowego. Zdanie sobie sprawy z nieuchronnej zmienności
świata, skłania nas do poszukiwania jakiegoś elementu stałego, będącego punktem oparcia dla
wszystkiego, co istnieje, w tym także - dla nas samych.
„Odnalezienie” takiego centralnego punktu wszechświata wiąże się z uporządkowaniem reszty
elementów rzeczywistości w spójną całość, którą może być system religijny, filozoficzny lub -
wróżebny. Zresztą wyrocznie zawsze stanowią część jakiejś większej całości - religii lub filozofii
świata - według reguł której dokonują interpretacji rzeczywistości. Systemy mantyczne i
towarzysząca im praktyka wróżebna pojawiają się właściwie w każdej kulturze, choć mogą
posiadać różną rangę i cieszyć się różną popularnością. Mamy więc w kulturze współczesnej
Europy, obok tak popularnego Tarota, również do dziś praktykowany system runiczny, prymitywne
wróżby karciane (włącznie z tzw, pasjansami, które są ich całkowicie zwulgaryzowaną i
pozbawioną pierwiastka mistycznego postacią), a nawet, stosowany przez chrześcijan, choć
niechętnie obserwowany przez kapłanów, sposób wróżenia z Biblii (w którym otwarty na chybił
trafił cytat z Biblii, ma być odpowiedzią na modlitwę wiernego). Obok tych tradycyjnych sztuk
wróżebnych, coraz większą popularność zdobywa system związany z chińską Księgą Przemian.
Interpretacja wyroczni jest tak skomplikowana i wymagająca operowania tak ogromną ilością
danych, że świadome obszary naszego umysłu nie są w stanie podołać temu zadaniu. Dlatego
właśnie wyrocznie wymagają tak wielkiej dyscypliny umysłowej i wewnętrznego skupienia,
ponieważ jedynie tą drogą można osiągnąć panowanie nad nieświadomymi strukturami naszej jaźni,
które są wykorzystywane podczas procesu wróżenia. Istotą rzeczy jest tu odnalezienie punktu
równowagi między świadomością a nieświadomością, między doznaniem a jego opisem, między
rozumem a intuicją. Polega to na ujęciu synchronii i diachronii w jedność metafory, a następnie
dokonaniu przekładu treści symbolicznych na język dyskursywny, czyli przekazaniu treści wyroczni
w słowach zrozumiałych dla pytającego.
Identyczna procedura dotyczy każdego systemu mantycznego, nie tylko systemów stricte
wróżebnych, te ostatnie jednak, ze względu na wysoki stopień abstrakcyjności i wieloznaczność,
wymagają szczególnych umiejętności od wróżącego. Im mniej elementów posiada system
90
mantyczny, tym więcej znaczeń zostaje przypisanych każdemu z nich. Innymi słowy - uproszczenie
struktury wiąże się z komplikacją warstwy znaczeniowej, co utrudnia odczytanie sensów. Dlatego
właśnie rozwinięte systemy wróżebne, takie jak Tarot, runy czy Księga Przemian, operują
skomplikowanymi zespołami i klasami znaczeń, zaszyfrowanych w symbolach runicznych,
wizerunkach kart Tarota (każda karty zawiera określone elementy, zajmujące tradycyjne miejsce na
rysunku) oraz - jak w przypadku Księgi Przemian - układzie linii heksagramu, ideogramie,
poetyckim obrazie i orzeczeniu.
W niniejszej pracy, w celu zilustrowania budowy i działania systemów wróżebnych, posłużymy
się przykładem I-chingu, który został tu wybrany ze względu na to, że przechował się do naszych
czasów w prawie niezmienionym kształcie i można opisać go jako system kompletny.
I-ching, którego nazwę pięknie spolszczono na Księgę Przemian, jest prastarym systemem
wróżebym Chin. Jego początków uczeni dopatrują się w pradawnych praktykach wróżebnych
szkoły „in-jang”, która wyjaśniała mechanizm wszechświata w kategoriach przemian dwóch
dopełniających się, przeciwstawnych sił in i jang, składających się na rytm wszechświata. Teoria
„in-jang” była milcząco akceptowana przez wszystkie szkoły filozoficzne starożytnych Chin,
jeszcze na długo przed Konfucjuszem, który uważany jest za redaktora ostatecznej wersji Księgi.
Uzupełnieniem tej teorii był system pięciu żywiołów (wu-hing): wody, ognia, metalu, drzewa i
ziemi, które - tak jak aspekty in i jang - współistnieją w przestrzeni i następują po sobie w czasie. W
oparciu o teorię „in-jang”, żyjący w VII w. pne filozof Lao-Tse, zbudował podstawy filozofii
taoistycznej, która stanowi prymarne imaginarium systemu dywinacyjnego I-ching. Centralnym
pojęciem nauki Lao-Tse jest (wspomniane już przez nas) TAO, oznaczające bezosobowy ład
przyrody. Praktycznym zadaniem taoizmu jest osiągnięcie przez człowieka panowania nad samym
sobą i przyrodą, co jest możliwe jedynie dzięki poddaniu się porządkowi wszechświata, czyli Tao.
Filozofię taoistyczną zaadaptował do swego systemu Konfucjusz, który wprowadził do swej
doktryny wartościowanie i hierarchizację dotąd traktowanych jako równorządne pierwiastków in i
jang, przyznając wyższą pozycję aspektowi racjonalnemu, duchowemu i niebiańskiemu jang.
Konfuicjusz, będący, jak już wspomnieliśmy, redaktorem ostatecznej wersji I-ching, nie zdołał
jednak narzucić swej koncepcji systemowi Ksiągi Przemian, w obrębie którego oba pierwiastki
zajmują równoważne pozycje.
Etymologicznie pojęcia in i jang oznaczają „ocienione i oświetlone zbocze góry”, co niezwykle
adekwatnie i precyzyjnie określa ich naturę. In i jang są bowiem niczym innym, jak tylko dwiema
fazami cyklicznego, odwiecznego ruchu wciąż tej samej, niezmiennej jak góra przyrody. Stanowią
one dwie kategorie, według których klasyfikować można wszelkie przedmioty i zjawiska. „In” jest
wszystko to, co ciemne, zimne, bierne, żeńskie i ujemne, zaś „jang” - jasne, ciepłe, aktywne, męskie
91
i dodatnie. Nieustające przemiany in-jang, zachodzące w obrębie każdego organizmu, przedmiotu
czy zjawiska, składają się na rytm Wielkiej Przemiany, obejmującej cały wszechświat widzialny i
niewidzialny - rytm Tao.
Aby przedstawić kolejne fazy przeobrażeń rzeczywistości w Księdze Przemian, użyto
symbolicznego zapisu, według którego element in oznacza się linią przerywaną ( -- -- ), zaś element
jang - ciągłą ( ------ ). Składają się one na osiem trigramów (Pa Kua), które wedle tradycji wynalazł
cesarz Fu-Hsi, w III tysiącleciu pne. Trigramy te są kombinacjami trzech linii przerywanych in i
ciągłych jang i jest ich osiem ( 2 3= 8). Trigramy grupują się w dwie rodziny - in ( „matka”i trzy
„córki”) oraz jang („ojciec” i trzech „synów”). Każdemu z nich przypisany jest jeden element
natury i szereg atrybutów, związanych z różnymi aspektami świata i ludzkiego życia. Trigramy
ułożone są w koło, symbolizujące cykliczność przemian in i jang w czasie:
Ostateczną postacią wyroczni nie są jednak trigramy, lecz ich układy podwójne - heksagramy.
Jeżeli z ośmiu trigramów ułożymy wszystkie możliwe kombinacje grupując je po dwa, to łatwo
obliczyć, że otrzymamy sześćdziesiąt cztery formy, opisujące kolejne etapy przemian wszechświata
(82=64). Tradycja głosi, że system heksagramów stworzyli królowie z dynastii Czou - Wu (Wen) i
jego syn, Czou, około XII wieku pne. Każdemu z heksagramów nadali oni nazwę i przypisali krótki
Obraz i Osąd. W późniejszych wiekach powstały komentarze do Księgi ( na przykład słynne
„Dziesięć Skrzydeł”), mające ułatwić jej interpretację, pojawiły się różne szkoły, uproszczono
technikę wróżenia (pierwotnie używano do tego celu 50 łodyg krwawnika oraz czasochłonnej i
skomplikowanej procedury, obecnie stosuje się - przynajmniej na naszym obszarze kulturowym -
metodę wykonywania sześciokrotnych rzutów trzema monetami).
92
Każda z sześćdziesięciu czterech postaci wyroczni wyraża się przez szereg uzupełniających się
wzajemnie elementów: ideogramu (znaku chińskiego pisma), oznaczającego nazwę heksagramu,
rysunku ośmiu linii, orzeczenia - wstępnego objaśnienia wyroczni i obrazu - symbolicznego
przedstawienia układu elementów w obu trigramach. Podczas losowania wyroczni uzyskujemy
oprócz zwykłych linii in i jang, również linie oznaczające tzw. „stare in” ( --x--) i „stare jang” (--
o--), to jest te elementy kategorii in, które - zgodnie z prawem zmiany - dojrzały już do przejścia w
stan jang i vice versa. Przepisując nie zmieniające się linie in i jang i zmieniając odpowiednio „stare
in” na jang , a „stare jang” na in, jesteśmy w stanie odczytać tzw. heksagram zmiany, który
wskazuje nam, w jakim kierunku podąża przemiana wszechświata i nas samych.
Interpretacja wyroczni I-ching jest procedurą niezwykle złożoną i jako taka prawie w całości
dokonuje się dzięki intuicji. Oprócz znaczenia trigramów, należy rozpatrzeć pozycje
poszczególnych linii, sprawdzić, czy linie jang znajdują się na pozycjach mocnych (nieparzystych)
czy słabych (parzystych - odwrotnie ma się rzecz z liniami in), rozpatrzeć symboliczne znaczenie
wyroczni i obrazu, a także zinterpretować tzw. linie zmienne (czyli wspomniane już „stare in” i
„stare jang”) i odnieść to w końcu do kontekstu całości oraz powiązać z pytaniem, skierowanym do
Księgi. U doświadczonego interpretatora czynności te dokonują się na poziomie „podprogowym”.
Prawdziwym problemem jest natomiast przekazanie swojej wiedzy pytającemu, czyli nadanie
intuicyjnemu przeczuciu i symbolicznemu obrazowi kształtu zrozumiałej odpowiedzi, wyrażenie
własnego zrozumienia w nieporadnych słowach. Dlatego często odpowiedź może się wydawać
pytającemu kolejną zagadką. Odpowiedzią będzie wtedy jej rozwiązanie.
W I-ching, podobnie jak w pozostałych systemach, odnajdziemy jednię, którą jest tu cykl 64
heksagramów, dwójnię - w postaci in i jang oraz trójnię - w konstrukcji trigramu. Sześć linii
heksagramu symbolizuje sześć zasadniczych potrzeb człowieka: nieparzyste (1-3-5), mocne pozycje
jang, to odpowiednio zaistnienie, przekazanie i stwarzanie, zaś parzyste, słabe in (2-4-6)
oznaczają nadanie formy, utrwalanie i przekształcanie.
Można opisać dokładnie strukturę konstrukcji systemów wróżebnych, takich jak Tarot czy I-
ching, ale - podobnie jak w przypadku astrologii i numerologii czy chirologii - nie sposób
wytłumaczyć działania wyroczni, czyli wskazać mechanizmy, rządzące połączeniem między
człowiekiem, wyrocznią a rzeczywistością. Nie wiemy, jak to się dzieje, że interpretator -
kierowany słowami i wizją, jaką niesie wylosowany heksagram czy układ kart - nagle odnajduje w
sobie ową niezachwianą pewność, jaką daje nagłe zrozumienie głębokiego sensu pytania i
odpowiedzi i połączenie ich z życiem danego człowieka. Wymaga to umiejętności wewnętrznej
koncentracji i wyciszenia oraz nawiązywania łączności empatycznej z pytającym, która pozwala
interpretatorowi uzyskać bez angażowania świadomości, szereg niezwykle istotnych informacji na
93
temat pytającego, jego samopoczucia, sposobu życia, predyspozycji psychicznych, stopnia
otwartości itp. Jest to szczególnie ważne w systemach typu I-ching, gdzie interpretator nie odczytuje
całego życia pytającego i często nie zna wcale sytuacji, której dotyczy pytanie. Nie jest to mu
zresztą potrzebne, ponieważ częścią rozwiązania problemu zawsze obarczony zostaje sam pytający,
który musi zadecydowyć czy i w jaki sposób zastosować się do porady wyroczni w konkretnej
sytuacji, w jakiej się znajduje. Księga Przemian nie oferuje konkretnych odpowiedzi na pytania,
wraz z instrukcją postępowania w określonych warunkach, proponuje natomiast coś znacznie
bardziej nieuchwytnego, choć kto wie, czy nie ważniejszego - zrozumienie i akceptację tego, co
spotyka nas w życiu. Wyrocznie takie jak I-ching będą większą pomocą dla ludzi dojrzałych i
samodzielnych, którzy potrafią przyjąć nawet niepomyślny obrót losu rozumiejąc, że stan ów jest
przejściowy i należy go zaakceptować. Często łatwiej zrozumieć orzeczenie astrologa czy
numerologa, ponieważ interpretator może je wyjaśnić w kontekście zdarzeń z przeszłości człowieka
i jego wyjaśnienia przybierają postać bardziej konkretnych rad, I-ching natomiast pokazuje jedynie
(czy może aż) sens zachodzących zdarzeń, przedstawia aktualną pozycję i rolę człowieka w danym
momencie przemiany całego świata. Wyrocznia nie oferuje informacji, ale stwarza podstawy do jej
zrozumienia. Jest jednym ze sposobów ekspresji potrzeb metafizycznych, który łączy w sobie
elementy sztuki i religii i staje się narzędziem kreacji metafizycznego porządku wewnętrznej wizji
świata dla każdego człowieka.
Tak jak kosmogram informuje nas o biologicznym algorytmie organizmu, portret
numerologiczny obrazuje wzajemne związki człowieka ze światem społecznym i kulturowym, a
wyrocznie opisują człowieka w relacji do przemian wszechświata, tak rezultaty wszystkich tych
oddziaływań rzeczywistości na człowieka i vice versa, składające się między innymi na
indywidualny los danej osoby, odczytać można z jej dłoni, kierując się zasadami chirologii.
Chirologia - człowiek wobec środowiska
Ostatnim elementem „diagnozy mantycznej” będzie sprawdzenie w jaki sposób człowiek
reaguje na wyzwanie, jakie stawia przed nim: natura, społeczeństwo i „bogowie”. Ta odpowiedź
wypisana jest na dłoniach każdego z nas. Ich kształt, zabarwienie, linie, jakie na nich znajdziemy, to
zapis spoistości naszej psychofizycznej struktury.
Linie na dłoni nie od razu ukazują zdolność człowieka do posługiwania się wolna wolą. Na
rączce dziecka bedą oznaczały raczej jego potencjały i zarys losu. Natomiast w miarę wzrastania
takiego dziecka, stawiania się mężczyzną czy kobietą, linie na dłoni będą się zmieniać i wtedy
dopiero, porównując ich zgodnośc lub niezgodność z horoskopem, liczbami czy wylosowanym
układem kart, możemy coś o wolnej woli powiedzieć. Znane są przypadki, gdy w horoskopie mamy
94
zapisane doświadczenie jakiegoś ważnego wyboru życiowego, którego same planety ani same
liczby nie rostrzygną; wtedy właśnie dłoń moze nam pomóc w diagnozie, informując, czy mamy
zachęcać klienta do wybierania, czy zaproponować mu zdanie się na los. Dość częste są też
przypadki, gdy człowiek - dla swego własnego dobra - musi działać wbrew gwiazdom i liczbom, np,
gdy w horoskopie wyczytamy skłonnośc do alkoholu czy narkomanii. Wtedy linie na dłoni pokazują
na ile wola człowieka jest w stanie łamać i przezwyciężać dane „od Losu” negatywne skłonności.
(Autorom znany jest przypadek osoby silnie uzależnionej od alkoholu, której dłoń zdradzała jednak
możliwśc wyrobienia siły woli. Po kilku latach „ciągu alkoholowego” osoba ta, bez żadnych
sprzyjających wyjściu z nałogu układów w horoskopie, z dnia na dzień przestała pić. Nieco
wcześniej na jej dłoniach linie odpowiedzialne za wskazanie siły woli znacząco się rozwinęły).
Elementy analizowane przez chirologię wyznaczają znane nam już składniki systemu
mantycznego: jednia to ręka jako całość, dwójnię tworzy przeciwstawność kciuka (mówi on coś o
sile woli, jest zatem bliski symbolice animusa) i reszty palców (więcej informują one o
nieświadomiej części osobowości - animie); do trójni moze dopełnić ten schemat obecność na dłoni
Linii Losu (Linii Saturna), która jest zarazem i animalna (informuje o sprawach losowych i
przeznaczeniu) i animusowa (bo wskazuje na zdolność do działania wbrew losowi). Archetypowy
cykl przemian wpisany jest w Linię Życia: może ona łączyć się z różnymi innymi liniami
informując tym samym o „zwiedzaniu różnych królestw” przez właściciela dłoni.
Od niepamiętnych czasów próbowano powiązać dłoń człowieka z symboliką astrologiczną i
wróżebną. Dziś dla opisu poszczególnych stref ręki posługujemy się nazwami planet i znaków
Zodiaku:
Chirologia, aczkolwiek nie jest tak precyzyjna prognostycznie jak astrologia, może stanowić
95
całkowicie samodzielną metodę dziagnozy osobowości. Jednak wtedy łatwo przeoczyć korzystne
dla człowieka wpływy środowiska zewnętrznego oraz nieprecyzyjnie określić jego stopień rozwoju
wewnętrznego oraz aktualnie sprzyjające i niesprzyjające elementy sytuacji, czego można uniknąć,
konsultując się z wyrocznią. Najpełniejszy portret człowieka pozwala uzyskać połączenie astrologii
i numerologii, które pokażą biologiczne i kulturowe potencjały i uwarunkowania, wyroczni,
pozwalającej na wskazanie aktualnych potrzeb i możliwości ich realizacji oraz chirologii, która
uzupełni naszą wiedzę o gotowości człowieka do sprostania wyzwaniom losu.
96
ROZDZIAŁ VII – PRZENIKANIE SIĘ ŚWIATÓW I SYSTEMÓW
„Kiedy usiłujemy wyodrębnić jakąś pojedynczą rzecz,
odkrywamy, że jest ona powiązana ze wszystkim, co istnieje na
świecie”
John Muir „Dziennik 1869”
System dywinacyjny jako „hologram”
Osobliwością symbolicznego systemu opisu i poznania świata jest fakt, że wprawdzie do
teoretycznego opisu świata potrzebujemy wszystkich symboli używanych w danym systemie, ale
podczas interpretacji kosmogramu czy wyroczni, a więc działań praktycznych - niemal zawsze
uwaga interpretującego koncentruje się na jednym symbolu, który wydaje mu się szczególnie
ważny. Symbol ten jest obrazem odnalezienia metafory, sygnałem połączenia symbolu i języka,
znakiem doświadczenia synchronii i przekroczeniem zasady nieoznaczoności. Zarazem symbol ten
staje się dominantą wyroczni. Wszystkie inne symbole będą interpretowane przez pryzmat owej
dominanty.
Zjawisko to wyjaśnia, dlaczego astrolog czy wróżbita potrafi poprawnie zorientować się w
ogromnej masie znaczeń, jakie niesie horoskop albo układ kart. Dominanta jest ułamkiem
hologramu, ogromnej, wielowymiarowej mozaiki ludzkiego obrazu świata, ułamkiem, którego
centrum stanowi osobowość i problem tego, kto po wyrocznię przyszedł. Podobnie jak obrazek
holograficzny można stłuc i każdy kawałek niesie informację o całości, tak też wyrwany z pozoru z
kontekstu symbol dominantowy pozwala sporo się dowiedzieć o całej strukturze.
Odnalezienie dominanty jest warunkiem poprawnej interpretacji, bowiem treści właściwe
dominantowemu symbolowi stanowią najgłębsze, rzadko kiedy uświadamiane podłoże życia i
działania człowieka. Od znalezienia dominanty zależy całe powodzenie diagnozy mantycznej.
Dominanta-hologram nie jest ani jednoznacznie ani raz na zawsze ustalona; który kawałek
hologramu użyty zostanie do odtworzenia całości zależy od czasu, miejsca i innych okoliczności
spotkania wróżbity i jego klienta. Najbardziej płynna jest ona siłą rzeczy w wyroczniach,
stosunkowo najbardziej stała w astrologiach. Nasuwająca się dominanta jest zwiastunem
konkretnego problemu, z którym przychodzi pytający i wskazuje główne aspekty istniejącej
sytuacji.
Stawianie horoskopu, obliczanie portretu numerologicznego czy losowanie wyroczni, za
każdym razem prowadzi tak pytającego jak i interpretatora do oglądania wszechświata z coraz to
innej perspektywy. Przypomina to sytuację, w jakiej znalazłby się hipotetyczny obserwator,
przenoszący się do coraz to nowego miejsca w kosmosie i obserującego całość z coraz to innych
97
punktów widzenia. Każdy kosmogram, portret numerologiczny, układ kart czy heksagram
odkrywają przed nami nowe aspekty rzeczywistości, nowe sposoby jej widzenia i pozwalają nam
pogłębić wiedzę o człowieku, wszechświecie i sobie samym. W ten sposób uprawianie sztuk
mantycznych staje się swoistym modus vivendi, metodą na odnalezienie w mozaice „obrazu
wszechrzeczy” wzoru własnego losu, określenie „dominanty” swojej egzystencji.
Synchroniczność systemów mantycznych
Aczkolwiek zasugerowaliśmy w poprzednich rozważaniach swoisty „podział kompetencji”
pomiędzy cztery wielkie systemy dywinacyjne, nie oznacza to wcale że owe systemy są zamknięte
w ramach swych imaginariów. Przeciwnie, każdy praktyk - wróżbita, albo astrolog - powie, że
przeważnie nie potrzebuje wszystkich składników diagnozy, że wystarczy mu horoskop klienta, czy
układ kart. Dzieje się tak dlatego, że każdy system mantyczny, obok swej głównej specjalności,
opisuje także i inne aspekty życia człowieka.. Np. w astrologii, która opisuje głównie nasze
przyrodnicze korzenie, przyjmuje się podział planet na trzy grupy: Słońce, Księżyc, Merkurego,
Marsa i Wenus, zalicza się do archetypów stricte indywidualnych, Jowiszowi i Saturnowi nakazuje
się opisywać społeczne funkcjonowanie człowieka, zaś planety odkryte niedawno, czyli Urana,
Neptuna i Plutona, obarcza się funkcją opisu sfery duchowej człowieka. W numerologii z kolei
liczby 1, 2, i 3 mają mówić coś o naturalnych uwarunkowaniach egzystencji (zdrowiu, energii
życiowej), stricte społeczne są 4, 5 i 6, zaś sferę Ducha opisują 7, 8 i 9. Dość precyzyjnie dają się
określić niektóre uwarunkowania społeczne i biologiczne w Tarocie, a i I-ching potrafi czasem
zaskoczyć niezwykle trafną diagnozą potencjałów psychologiczno-kulturowych człowieka.
Składniki systemu dywinacyjnego w poszczególnych imaginariach działają równolegle
(synchronicznie). Znajduje to wyraz w dość dokładnej zbieżności symbolik poszczególnych
elementów horoskopu, portretu numerologicznego i wyroczni: numerologiczne imię zasadnicze
odpowiada funkcjonalnie znaczeniu Słońca w horoskopie - oba są symbolem woli. Tyle, że Słońce
to wola „wrodzona”, inklinacje do takich a nie innych decyzji uwarunkowane genetycznie, zaś imię
to wskazówka, jaki użytek zrobi się z systemu wartości i wyborów proponowanego przez kulturę, w
jakiej człowiek żyje i działa.
Synchroniczne są też symboliki Arkanów Mniejszych Tarota i symboliki astrologicznej
żywiołów. Nie we wszystkich systemach i rozumieniach Tarota łatwo tę symbolikę znaleźć, ale w
najpierwotniejszym, najbliższym chyba źródeł układzie Tarota Tronfi powiązanie symboliki
Mieczy, Monet, Kijów, i Pucharów ze znaczeniami Ziemi, Wody, Ognia i Powietrza jest oczywiste i
nie sprawi trudności nikomu, kto zna te systemy.
Przyjęliśmy sześć zasadniczch potrzeb człowieka jako fundament jego osobowości. Bez trudu
98
znajdziemy je i astrologii i w zaprezentowanym układzie portretu numerologicznego, a także w
sześciu liniach heksagramu Księgi Przemian czy sześciu podstawowych kartach systemu Tarota
Tronfi. Każdy z systemów mantycznych będzie jednak przedstawiał owe potrzeby z innej
perspektywy, wskazując na czasowe, przestrzenne lub energetyczne ich aspekty.
Obserwujemy tu (raz jeszcze!) działanie prawa zmiany. Astrologie są najściślej związane z
czasem, bowiem w Układzie Słonecznym nie ma pojęcia spoczynku. Jednocześnie właśnie
kosmogram opisuje najbardziej stałe potencjały osobowości! Wyrocznie z kolei, zda się wolne od
czasu, statyczne i niezmienne w znaczeniach swych elementów, najlepiej opisują właśnie czas, czyli
aktualną sytuację człowieka. Pośrodku lokuje się numerologia, która ma i element czasowy (jest
nim „droga życia” zawarta w liczbach karmicznych) i przestrzenny (liczby zasadnicze, które opisują
opór osobowości wobec nacisków środowiska).
Dlatego właśnie wychwycenie z jednego tylko systemu jakiegoś fragmentu psychologicznego
opisu człowieka jest często wystarczające - ale tylko wtedy, gdy osobiście siedzimy w gabinecie
astrologa albo numerologa. Wtedy działają bowiem jeszcze inne czynniki niż tylko precyzja
mantycznego Imago Mundi. Przede wszystkim bezpośrednie połaczenie wróżbity i klienta (szerzej o
tym w rozdziale następnym) ale i pewien bezwład myślowy i kulturowy ludzi. Większość z nas nie
uświadamia sobie ogromu możliwości, jakie posiada. Toteż najczęściej spotykane interpretacje
robione sa na poziomie kulturowym, najłatwiej umożliwiającym komunikację. (Ciekawe, że choć
astrologia medyczna, dająca całkiem poprawne wyniki diagnostyczne, w naturalny sposób odwołuje
się do energetycznych właściwosci kosmogramu, to jednak mało który astrolog-praktyk jest w
chwili informowania klienta o jego zdrowiu świadomy, do czego się odwołuje. Pozamedyczna część
interpetacji będzie najczęściej kulturowa, operująca regułami i znaczeniami planet w danej kulturze
i w danym okresie jej dziejów aktywnymi).
Gdybyśmy jednak mieli do czynienia z warunkami rzeczywiście „sterylnymi poznawczo”, tzn.
gdy nie ma w pobliżu wróżbity osoby, której wyrocznie się opracowuje a wróżbita nie wie w żaden
sopsób, komu tę wyrocznię stawia, gdy nie kontaktował sie z ludźmi ani przedmiotami mogącymi
przenosić ślad radiestezyjny takiej osoby - wtedy dopiero okaże się, że synteza trzech elementów
systemu mantycznego daje opis osobowości o wiele dokładniejszy niż każdy z tych elementów
oddzielnie. Jego precyzja i trafność może często budzić zdziwienie i podejrzenie o oszustwo lub
„czary”, jednakże - jak staraliśmy się wykazać - jest efektem wiedzy, praktyki, długich lat ciężkiej
pracy i odrobiny... talentu czy choćby tylko predyspozycji do pracy z ludźmi. Tak jak kapłaństwo,
sztuka, medycyna czy nauczanie tak i dywinacja wymaga powołania i poświęcenia, nie powinna
zatwem stawać się zabawką w rękach żądnych sławy i pieniędzy dyletantów.
Nauka, która dążyła do obiektywnego opisu świata, zawsze była systemem - przynajmniej z
99
założenia - egalitarnym. Ze względu na swój intelektualny charakter wiedza naukowa (a
przynajmniej znaczna jej część) jest możliwa do przyswojenia przez każdego przeciętnie sprawnego
umysłowo człowieka, niezależnie od stopnia wewnętrznej dojrzałości. Magia, będąca z założenia
systemem elitarnym, sztuką dostępną nielicznym wybranym, którzy zdołali wytrwać w swoim
powołaniu, w dzisiejszym świecie kultury konsumpcyjnej, oferującej wszelkie „dobra” w ilościach
masowych, została do reszty pozbawiona pierwiastka sakralnego czy choćby mistycznej głębi.
Powoli staje się ona jeszcze jednym produktem „na sprzedaż”, czasem pełni funkcję
„ideologicznego wroga”, czasem jest kolejną próbą „psychoanalitycznej kuracji” (co najczęściej
kończy się uzależnieniem, czyli nieustannym badaniu pozycji swoich planet czy losowaniu
wyroczni, zamiast normalnego życia).
Magia może być bowiem groźnym narzędziem w rękach niedouczonego interpretatora,
ponieważ tak jak lekarz, nauczyciel czy kapłan, dokonuje on ingerencji w osobowość (czy też
duszę) drugiego człowieka i ponosi za to odpowiedzialność. Od jego słów zależą w pewnej mierze
późniejsze wybory klienta i być może -jego życie. Łatwo jest zdobyć władzę nad ludźmi słabymi i
przytłoczonymi troskami (ponieważ to zwykle oni zwracają się o pomoc do wróżbity), trudniej jest
z tej władzy dobrowolnie zrezygnować i pomóc innym w odzyskaniu siły. Dlatego tak wielu
pojawia się wśród wróżbitów fałszywych „mistrzów”, którzy otaczają się grupą niczego
nieświadomych, uzależnionych od nich ludzi.
Ważną jest zatem rzeczą, aby magia stała się przedmiotem rzetelnych badań i aby ludzie, którzy
pragną się jej poświęcić, nie wykorzystywali jej przeciwko innym, bądź dla własnych interesów. W
naszym racjonalnym i stechnicyzowanym świecie coraz większą popularnością zdają się cieszyć
szkoły, w których wykłada się systemy mantyczne i uczy niekonwencjonalnych metod leczenia.
Być może uda nam się jeszcze przywrócić magii należne jej miejsce w naszym dziedzictwie
kulturowym i pokazać, że jest ona dopełnieniem naszego obrazu rzeczywistości, elementem Imago
Mundi, synchronicznym z całością „kulturowej mozaiki”. Dlatego tak istotne jest odpowiednie
przygotowanie ludzi do „zawodu” wróżbity i uświadomienie im odpowiedzialności, jaką ponoszą,
decydując się na podjęcie funkcji „lekarza duszy”.
Zestrojenie wyobraźni i systemu
Aczkolwiek systemy mantyczne dają się jako tako precyzyjnie zdefinować i opisać, jednak w
praktyce o jakiejkolwiek jednolitości i powszechnie uznanych elementach astrologii, numerologii
czy wyroczni mówić by raczej trudno. Równie dobrze funkcjonuje wróżka, która miałaby trudności
z wymienieniem nazw używanych kart, jak i astrolog, na którego biurku piętrzą się stosy
profesjonalnie wyglądających komputerowych wydruków. Jeślibyśmy jeszcze zapytali każdego
100
wróżbitę oddzielnie, co uważa za najistotniejsze dla prawidłowej diagnozy, każdy odpowie
najpewniej co innego: jeden astrolog nakaże zwrócić uwagę na pozycję Saturna, drugi powie, że
liczą się tylko punkty arabskie w układzie nocnym; od jednej wróżki usłyszymy coś o konieczności
przestudiowania całej drogi życia zapisanej w sekwencji Wielkich Arkan Tarota, druga powie, że
wylosowana na chybił-trafił karta akurat Arkan Małych, to odpowiedź na wszystkie pytania klienta.
Istnienie wielu wzorów talii Tarota, wielu systemów numerologicznych, wielu szkół astrologii,
jeszcze gmatwa sprawę. Systemy używane w dzisiejszym świecie są często jawnie sprzeczne. Do
tego jeszcze ludzie posługujący się określoną talią kart albo będący adherentami takiej a nie innej
szkoły interpretacyjnej, zazwyczaj swoje dokonania uważają za „jedynie słuszne”.
Uważny badacz, jeśli przejdzie do porządku dziennego nad różnicami zdań, nad osobistymi
animozjami uznanych wróżbitów (zjawisko niestety w tym środowisku powszechne!), nie zauważy
tu wielkich sprzeczności. Zauważy natomiast, jeśli zbierze wystarczająco wiele informacji o
systetmach i pomocach wróżebnych, że z bogactwa możliwości interpetacyjnych dostępnych w
astrologii, numerologii czy wyroczniach, każdy praktyk wybiera coś, co szczególnie pasuje do jego
typu wyobraźni. Spostrzeżenie to wyjaśni od razu, dlaczego tak wiele mówi się o latach studiów
niezbędnych do poznania systemu a tak proste chwyty interpretacyjne na co dzień się stosuje.
System dywinacyjny jawi się w takiej perspektywie jako osobliwe silva rerum, w którym trzeba
solidnie poszperać, by znaleźć coś dla siebie
To samo zjawisko powtórzy się odniesieniu do ludzi przychodzących po wyrocznię. Nieraz
trzeba „stroić” system dywinacyjny niezgodnie z wyobraźnią wróżbity, za to zgodnie z cechami
indywidualnymi jego klienta. Wtedy wróżbita musi użyć metod, jakich użyłby sam klient, gdyby
znał prawidła dywinacji. Zaniedbanie tej procedury grozi przeprojektowaniem na klienta
problemów jego doradcy. (Nawiasem mówiąc, po takiej zdolności wyjścia poza własne
ograniczenia, poznaje się klasę profesjonalną wróżbity. Im więcej wie on o całości systemu, chocby
nawet nie stosował wszystkich elementów w praktyce, tym łatwiej mu własną wyobraźnię i
upodobania przekroczyć).
Ta własność wiedzy psychotronicznej - wielość możliwości, pozwalająca każdemu adeptowi
znaleźć coś dla siebie bez uruchamiania od razu całości systemu - jest cecha nie tylko dywinacji.
Jest także cechą konstytutywną właściwie całej wiedzy nazywanej dziś psychotroniką. Tak dzieje
się np. w radiestezji: istnieją dziesiątki, jeśli nie setki, modeli wahadeł i różdżek, ale najbardziej
uznani praktycy radiestezji nie używają więcej niż kilku z nich: tych które najlepiej leżą im w
rękach, które pasują do ich wrażliwości i - co wcale nie najmniej ważne! - które cieszą oko swego
właściciela. Przyrządy radiestezyjne nazywa się biofizycznymi, tj, takimi, których fizyczne
właściwości ujawnią się w pełni dopiero w rękach człowieka.
101
Przenosząc to określenie do świata sztuk mantycznych, powiemy, że owe systemy wiedzy
„same w sobie” są tworami biopsychicznymi, bowiem dopiero wsparte wyobraźnią i intuicją
człowieka-interpretatora, stają się użyteczne dla osoby proszącej o wyrocznię. Stąd też o ile każdy
niemal praktyk zgodzi się na stwierdzenie, że „cykl przemian to droga życia, którą wszyscy
przechodzimy”, o tyle nie spotkamy niemal przyłożenia modelowego w danym systemie
dywinacyjnym cyklu do konkretnego życia i konkretnej osoby.
Studia nad dywinacją wymagają czasu, bowiem nieraz trzeba się przekopać przez wiele
propozycji, tradycyjnych i nowoczesnych, nim trafi się na tę, która będzie działać w rękach i umyśle
konkretnej osoby i w konkretnym kontkacie. Możliwie wszechstronna znajomość systemu
dywinacyjnego jest więc niezbędna każdemu, kto mieni się profesjonalistą tego fachu.
Połączenie bezpośrednie wróżbita-klient
Immanentnym elementem każdego spotkania wrózbity i jego klienta jest, oprócz zawczasu
najczęściej przygotowanych materiałów (rysunek horoskopu lub zakodowana w pamięci wróżącego
informacja o osobie) bezpośredni kontakt wróżbity i klienta. Jest on na tyle ważny, że dość znana
wróżka powiedziała wręcz: „wróżka musi widzieć aurę klienta”. Jakie znaczenie ma widzenie aury
dla diagnozy np. medycznej nikomu posiadającemu elementarną choćby wiedzę psychotroniczną
nie trzeba tłumaczyć. A kontakt wrózbity i klienta to nie tylko diagnoza z aury. To i telepatyczne
„skanowanie” pamięci, wyobraźni i sfery doznań klienta.
Można by wobec tego zapytać po co horoskop, czy portret numerologiczny, skoro i tak
przeważająca część informacji otrzymuje się w wyniku kontaktu bezpośredniego. Otóż
przygotowanie takiej pomocy jest to niezwykle ważne, bowiem - zgodnie z podaną na początku
niniejszej pracy systematyką sztuk dywinacyjnych - wcześniejsze przestudiowanie przez wróżbitę
warunków zewnętrznych życia kogoś, kto po wyrocznię przyszedł, jest studium warunków
środowiska, które takiego kogoś ukształtowało. Na tym etapie zbyt bliski kontakt nie jest pożadany,
zaburza bowiem obiektywnośc badań. Bezpośrednie spotkanie wrożbita-klient jest natomiast
studium samego człowieka, czyli tego jak on na wcześniej poznane warunki srodowiska reaguje.
Tak zrealizowane skojarzenie rzeczywistości zewnetrznej i wewnętrznej daje wyrocznię całkowitą i
dokładną. (Teoretycznie ten sam efekt dałoby, zgodnie z wcześniej poczynionymi założeniami,
przestudiowanie dłoni klienta, nawet z fotografii. Ale, jak już wiemy, linie na dłoni nie są w pełni
synchroniczne z wydarzeniami życia człowieka. Toteż zobaczenie kogoś „tu i teraz”, dokładnie w
określonej chwili, to dokładne zsynchronizowanie czasu wyroczni).
Wyróżnione dwa etapy wyroczni wystąpią nawet wtedy, gdy przyjdziemy po wyrocznię „z
ulicy”. Wtedy najpierw musimy zostawić wróżbicie czas na poznanie czegoś, co symbolizuje nasze
102
zewnętrzne uwarunkowania (układ kart Tarota, wylosowany heksagram, dłoń lub twarz
potraktowane jako zapis zewnętrznej rzeczywistości, naprędce wyliczony przez komputer
horoskop), a potem nawiązuje on z nami kontakt, i czyta już bezpośrednio z podświadomości.
Pominięcie lub zaniedbanie któregokolwiek z tych etapów stawiania wyroczni daje diagnozy
niepełne i nieprecyzyjne. Jeśli zaniedba się poznania zewnętrznych uwarunkowań klienta, łatwo o
wzięcie jego pragnień i projekcji za prognozę mających nadejść wydarzeń (aczkolwiek to my sami
tworzymy sobie nasza myślą całe nasze życie, jednak myśli nie zawsze i nie u każdego człowieka
realizują się od razu - najczęściej potrzebne jest poczekanie aż warunki życia zewnętrznego pozwolą
na zmaterializowanie się myśli). Jeśli nie nawiążemy kontaktu bezpośredniego, to powstanie
wypowiedź schematyczna, niezindywidualizowana, i na tyle ogólna, że dla konkretnego człowieka
bezwartościowa.
Problem, czas i wyrocznia
W myśleniu magicznym obowiązuje zasada „usłużnego Wszechświata”: bogowie podsuwają
nam przed oczy nie tyle to, co jest, ile to, co jest dla nas przeznaczone... Owo „przeznaczenie” jest
zmienne w zależności od momentu czasu, w jakim stawia się wyrocznię, od nastroju osoby
pytającej, od jej dojrzałości, wreszcie od probemu, z jakim do wyroczni przyszła. To „coś”, co jest
aktualnie dla nas przeznaczone do usłyszenia jest niczym innym, jak nieuświadomionymi treściami
naszej własnej jaźni, czymś co może i przeczuwamy, lecz bez pomocy drugiego człowieka nigdy na
poziom świadomy nie wydobędziemy.
Dlatego to wszelkie wyrocznie są tak płynne i na pierwszy rzut oka niedookreślone. Dlatego to
dwa spotkania nad jednym horoskopem (raz tylko obliczonym i wykreślonym) mogą być
poświęcone zupełnie różnym sprawom i problemom. Podobnie będzie się działo, gdy z tym samym
problemem pójdziemy do różnych wróżbitów. Każdy z nich oświetli go nieco inaczej, zależnie od
jakości i głębi nawiązanego kontaktu.
Opisane zjawisko najsilniej dotyczy wyroczni sensu stricte, losowanych każdorazowo przed
rozmową. Ale i bardziej statyczne metody dywinacji - astrologia i numerologia - potrafią zmieniać
się nie do poznania. Jest rzeczą doskonale znaną każdemu astrologowi zwrócenie uwagi podczas
rozmowy na jakiś element horoskopu, jak się potem okazuje, aktualnie w życiu klienta
najistotniejszy.
O tym, co z ogromu informacji zakodowanych w horoskopie wybrać do konkretnej rozmowy,
decyduje przede wszystkim otwarcie się osoby pytającej o wyrocznię na usłyszenie czegoś o sobie.
Bez tego otwarcia, nawet najlepszy wróżbita, choćby był jasnowidzem, będzie bezradny. Da
wyrocznię niekonkretną, wikłającą się w sprzecznych ze sobą symbolach, pozbawioną celnych
103
metafor; taka wyrocznia niewiele jest warta.
Wspomnianą na wstępie tego rozdziału „zasadę usłużnego wszechświata” można zatem
uzupełnić o stwierdzenie: nie usłyszymy od wyroczni niczego, do czego usłyszenia nie jesteśmy
psychicznie dojrzali; nie dowiemy się rzeczy, których czas jeszcze nie nadchodzi. Dość częto
spotykana w praktyce sytuacja, to przy którymś tam spotkaniu pretensje klienta: „dlaczego
wcześniej o tym nie wiedziałem?” - A czy na pewno można to było wtedy powiedzieć? - pyta w
takiej chwili wróżbita. Jeśli jest on naprawdę profesjonalistą, łączącym dobre opanowanie
wybranego systemu dywinacji z wysokimi walorami etyczno-moralnymi, z wyczuciem
psychologicznym i mądrością życiową - odpowiedź klienta najczęściej będzie przecząca. Nie
zawsze taka będzie, bo wróżbita, nawet najlepszy, też bywa omylny - ale w przeważającej
większosci przypadków klient przyzna się do tego, że nie można mu było podać jakiejś wiadomości
bez szkody dla jego kondycji psychicznej.
Czy wobec tego ma w ogóle sens stawianie wyroczni, jeśli czegoś naprawdę istotnego możemy
się nie dowiedzieć? - Rozwiązaniem tego dylematu jest, jak zawsze w dywinacji, czas. Sprawy, o
których się nie dowiadujemy, to są albo na tyle odległe czasowo, że nie ma co się nimi „na zapas”
zajmować albo są to takie zbiegi okoliczności, którym naprawdę przeciwdziałać nie możemy.
Natomiast to, o czym się dowiemy, to zawsze coś, na co mamy większy lub mniejszy wpływ.
Dobrze oddaje to popularne powiedzenie: „złe przepowienie dane są po to, by przeciwdziałać ich
sprawdzeniu się”. Inna, bardziej szacowna wersja tego powiedzenia, wzięta z wielkiej tradycji
astrologicznej, brzmi „gwiazdy rządzą głupcem - mędrzec rządzi gwiazdami”
Sytemy mantyczne i ludzie w nie wtajemniczeni to osobliwa „nić” łącząca nas poprzez
imaginarium z wszechświatem i jego planami wobec nas. Bo kosmos to gigantyczny ekosysytem,
środowisko stale podlegające ewolucji. Sztuki mantyczne odczytują nadciągające wymagania, jakie
nam ono postawi.
Istnieje zatem wyraźny raison d'etre dla ich obecności w naszym codziennym życiu.
Samopotwierdzanie się systemu mantycznego
Kolejną własnością systemu mantycznego jest, wspomniane już przy teorii antropoontologii,
samopotwierdzanie się. Wynika ono z samej zasady konstruowania systemów będących częścią
imaginarium, albowiem systemy takie to nic innego, jak metody zagospodarowania zbiorowej
wyobrażni. „Sam w sobie” system dywinacyjny jest jednym z wielu możliwych modeli
rzeczywistości, jakie ludzkość zna, jednak z dywinacją i „podglądaniem przyszłości” wiąże się nie
imaginarium prawdy, lecz imaginarium fikcji. Tu jest miejsce np. na sferę sacrum a więc tych
stwierdzeń, które przyjmujemy jako objawione, przerastające potoczną wyobraźnię. Stąd tak częste
104
wiązanie np. astrologii i religii, mimo, że w zaprezentowanym rozumieniu i religia i astrologia są
odrębnymi, autonomicznymi światami. W każdej pierwotnej kulturze silnie akcentuje się działanie
wyższych sił, wpływających na los człowieka, np. wolę boską. (Starsze teorie astrologii wręcz
głosiły, że Bóg mówi do ludzi językiem planet). Stąd już tylko krok do psychologicznego
zasugerowania się nie tylko trafnością wyroczni ale i nieomylnością systemu, który wyrocznię
wydał.
Nie bez „grzechu” są tu sami praktycy sztuk dywinacyjnych, którzy dla uwiarygodnienia swych
przepowiedni często powołują się na jakąś wyższą wolę, grając na lęku religijnym osoby, której się
wyrocznię stawia. Opisany przed chwilą mechanizm kojarzenia systemu i sacrum w naturalny
sposób sprzyja kreowaniu rezultatów siłą wiary. Był i jest nadal powszechnie wykorzystywany dla
nadawania wyroczni mocy obowiązującej.
Innym przyczynkiem do samopotwierdzania się systemów dywinayjnych może być fakt, że są
one - jak wszystkie elementy imaginarium - działaniem myśli na myśl. W tym świecie właściwie nie
ma prawd w naukowym tego słowa znaczeniu „obiektywnych”. Jest tylko mniej lub bardziej
uświadomiona konwencja odbioru świata. Toteż kto sięgnie głębiej w nieświadomość zbiorową,
osiągnie lepszy efekt samopotwierdzenia się wybranego systemu. Bez wątpienia najbardziej
tradycyjne systemy dywinacji (astrologia, numerologia, Tarot, Księga Przemian) tkwią na tyle
głęboko w nieświadomości zbiorowej, że spełniają podany na wstępie naszych rozważań warunek:
są myślą na tyle potężną, że nie tylko „się-samopotwierdzają”, ale i kreują rzeczywistość, w której
są niepodważalne.
Dzięki znajomości tego zjawiska zrozumiałe będzie nielogiczne nieraz trzymanie się przez
praktyków sztuk mantycznych tradycyjnego przekazu, nawet, jeśli jest on już ewidentnie
anachroniczny. Wierzy się, że to co stare i sprawdzone głębiej sięga w nieświadomość zbiorową.
Nie zawsze tak być musi. Bo choć symbole używane w praktyce dywinacyjnej wydają się
rzeczywiście ponadczasowe, to już konkretne wyobrażenia i znaczenia psychologiczne,
religijne i kulturowe im przypisywane są historyczne; ewoluują wraz z kulturą i jej
imaginarium. Potwierdza to choćby fenomen dwudziestowiecznej astrologii, która o wiele lepsze
rezultaty osiąga sięgając do nowoczesnej psychologii (np. C. G. Junga lub neopsychoanalizy), niż
odwołując się do szacownej skądinąd tradycji okultystycznej. Potwierdza to i nowoczesna
psychotronika, która stała się poważną i poważaną dziedziną wiedzy dopiero wtedy, gdy sięgnęła do
języka nauki (przede wszystkim fizjologii i fizyki).
Samopotwierdzanie się systemu dywinacyjnego będzie zatem miało miejsce wszędzie tam,
gdzie system taki sięgne wystarczająo głęboko w imaginarium fikcji, czyli aktualne wyobrażenia
czegoś, co uznajemy za „wieczne” - archetypów ludzkiej jażni.
105
Można by wobec tego zapytać, czy i system tu omawiany, złożony z imaginarium, jedni,
dwójni, trójni, archetypu, cyklu i praw: zmiany, analogii, sympatii, karmy, zasady nieoznaczoności
metafory i synchronii - nie jest jednym więcej Samoptwierdzającym-Się-Systemem? - Bez
wątpienia jest. Jednak nowoczesność i spójność użytych komponentów konstrukcyjnych pozwala
autorom żywić nadzieję, że sięgnęli w nieświadomość zbiorową wystarczająco głęboko, by
stworzyć teoretyczne podstawy do poważnej dyskusji o roli sztuk mantycznych w rzeczywistości
początku XXI wieku - a taki właśnie cel postawili sobie na początku niniejszej pracy.
106
ZAKOŃCZENIE
Przestajemy być dumnym pokoleniem, które mówiło o sobie „my, ludzie XX wieku”. Stajemy
bowiem oto pokorni wobec nadchodzącej zagadki XXI wieku, wobec otwierającej się perspektywy
tysiącleci rozwoju kultury, świadomi bycia jedynie „ogniwem łańcucha” kulturowej przemiany. Czy
zdajemy sobie sprawę, że oto odchodzimy w przeszłość, że w przyszłości naszym wnukom i
prawnukom czas naszego życia wyda się jeszcze jednym nudnym „okresem historycznym” do
„wykucia”, że to, co dla nas rozciąga się na lata, im wyda się jedynie krótkim aktem „przełomu
wieków”? Nie poznamy nowych pytań ani odpowiedzi na pytania przez nas postawione, ale być
może zostanie nam oszczędzone oglądanie upadku tego, co stworzyliśmy. Zabawa w kreowanie
systemu, który jest jednak czymś więcej niż tylko intelektualną (czy jak chcą niektórzy -
pseudointelektualną) grą, jest bowiem formą wyrazu metafizycznych potrzeb człowieka końca XX
wieku, próbującego odnaleźć w bezkształtnej kupce kamieni kształt przyszłej mozaiki.
107
Spis treściWSTĘP.................................................................................................................................................................................2Rozdział I - PRZEMIANA PARADYGMATÓW...............................................................................................................5rozdział II - WPROWADZENIE DO ANTROPOONTOLOGII.......................................................................................11rozdział III - STATUS SZTUK MANTYCZNYCH..........................................................................................................40rozdział IV - POJĘCIA PODSTAWOWE.........................................................................................................................57rozdział V - PRAWA ŚWIATA DYWINACYJNEGO....................................................................................................69rozdział VI - CZŁOWIEK W ŚWIECIE SYMBOLI.........................................................................................................81rozdział VII – PRZENIKANIE SIĘ ŚWIATÓW I SYSTEMÓW.....................................................................................97ZAKOŃCZENIE..............................................................................................................................................................107
108