Top Banner
Catwalk sierpień 2015 #12 Marcel Sabat Coeurs De Foxes Waleria Tokarzewska-Karaszewicz The Men’s Side Pitti Uomo
104

Catwalk #12

Jul 23, 2016

Download

Documents

 
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Catwalk #12

Catwalksierpień 2015 #12

Marcel SabatCoeurs De FoxesWaleria Tokarzewska-KaraszewiczThe Men’s SidePitti Uomo

Page 2: Catwalk #12

REDAKCJA:

redaktor naczelna: ANNA PAJĘ[email protected]

zastępca redaktor naczelnej: JUSTYNA PAJĘCKA

skład i oprawa:ANNA PAJĘCKA

WSPÓŁPRACA:

KLAUDIA LITKOWSKAMICHAŁ STRZELECKIMARTYNA MIERZEJEWSKAJUSTYNA PAJĘCKAANNA BŁASZCZYKMAŁGORZATA TWARDOWSKA ADRIAN ZWIERZCHOWSKI

FOTOGRAFOWIE:

MICHAŁ CHABROWSKISANDRA GAŁKAMAŁGORZATA TWARDOWSKA

OKŁADKA:

fotograf: MICHAŁ CHABROWSKImodelka: BEATA WÓJCIKmua&styl: MAŁGORZATA EJMOCKA

KONTAKT/EDYTORIALE/PUBLIKACJE:[email protected]

REKLAMA:[email protected]

catwalkmag.plfacebook.com/MagazineCatwalkinstagram.com/catwalkmagazine

Page 3: Catwalk #12

facebook.com/fundacjapostart

Page 4: Catwalk #12

spis treści

6 kolor w kulturze i sztuce| Anna Błaszczyk10 rozmowa z Walerią Tokarzewską-Karaszewicz| Michał Strzelecki22 Michał Chabrowski34 na instagramie| Anna Pajęcka38 future faces| Małgorzata Twardowska42 rozmowa z Marcelem Sabatem| Klaudia Litkowska46 skandynawski (nie)kolor| Adrian Zwierzchowski50 nie tylko dla księżniczek| Justyna Pajęcka56 rozmowa z Coeurs de Foxes| Justyna Pajęcka60 Sandra Gałka68 modne transformacje| Michał Strzelecki80 modna Europa| Anna Pajęcka84 Pitti Uomo/relacja| Martyna Mierzejewska94 The men’s side| Martyna Mierzejewska 98 Małgorzata Twardowska

Page 5: Catwalk #12

wstęp:

Przed wami ponad stustronicowa lektura sierpniowego - ale mało wakacyj-nego - wydania Catwalku. Tym razem na naszych łamach skupiamy się na dwóch zagadnieniach: koloru i męskich tygodni mody. Jak łączą się te dwa tematy przeczytacie w relacji z paryskich i londyńskich wybiegów, a także flo-renckich targów Pitti Uomo. Ponadto rozmawiamy z Katarzyną Frąckowiak, autorką bloga Coeurs de foxes i książki „Nie boję się ciemności”; Marcelem Sabatem - aktorem, a od niedawna również projektantem mody i Walerią Tokarzewską-Karaszewicz, która zachwyciła nas podczas OFF Fashion Week-end. Po długiej nieobecności na strony Catwalku wrócił też cykl Future Faces, czyli, którym modelkom wróżymy dużą karierę w świecie mody? Zdjęcia do dwunastego wydania wykonali Michał Chabrowski - który jest też autorem okładki, Małgorzata Twardowska i Sandra Gałka.

Dobrej lektury,Anna Pajęckaredaktor naczelna

Page 6: Catwalk #12

KOLOR W KULTURZE I SZTUCE

TEKST: ANNA BŁASZCZYK

Trwa lato, sezon ślubny w pełni. Wspaniała

pogoda wpływa na dobry nastój panien

młodych, które nie muszą martwić się o skutki

opadów atmosferycznych. Białe, długie suknie

o wymyślnych krojach nie lubią wody, śniegu

i pochmurnego nieba. Ich właścicielki z kolei nie

lubią, gdy kobiety zaproszone na ślub zakładają

biały stój. Czarna sukienka teoretycznie też nie

wchodzi w grę. Dlaczego tak się dzieje? Przecież biel

w lecie jest bardzo praktyczna, a czerń

ponadczasowa i elegancka. Pomijając

aspekt „ślubnej etykiety”, według

której „nie wypada” ubierać się na ślub

w biel (jest zarezerwowana dla panny młodej)

i czerń (to kolor żałoby), nasze postrzeganie

kolorów uwarunkowane jest przez wiele

innych czynników – na przykład przez miejsce,

w jakim dorastaliśmy i obecnie żyjemy.

W krajach azjatyckich mieszkańcy przywdziewają

czerń na ślub, urodziny i inne uroczystości

związane z radością i świętowaniem; to biel

jest dla nich kolorem żałoby. Wyjaśnianiem

zagadnień związanych z percepcją kolorów

zajmuje się nie tylko psychologia poznawcza,

ale również antropologia zmysłów. Jednym

z nich jest wzrok, a korelatami wzroku są kolory,

które człowiek postrzega w ramach opozycji

barw ciepłych i zimnych, podstawowych

i uzupełniających (te opozycje są oparte

na zasadzie biologicznych uwarunkowań -

wykorzystywał je Władysław Strzemiński za

pomocą zjawiska powidoku) oraz poprzez

kodowanie znaczeń. Najpopularniejszymi

kodami kulturowymi jest biel, czerń oraz

czerwień. I o ile czerwień dla większości kultur

jest kolorem granicznym pomiędzy życiem

i śmiercią, oznacza władzę, rewolucję, szaloną

odwagę i gorącą miłość (Wolność wiodąca lud

na barykady Eugene Delacroix), o tyle czerń

i biel nie są już tak percepcyjnie jednoznaczne.

Ciekawostką jest, że połączenie czerni

i czerwieni charakteryzuje samobójcze wręcz

poświęcenie, zawieszenie decyzji, która skłania

się jednak ku śmierci (jak w Sin City Roberta

Page 7: Catwalk #12

Rodrigueza, gdzie komiksowe kadry łączą

w sobie obie te barwy). Sama czerń w ujęciu

antropologicznym jest kolorem nieokreślonym,

ponieważ tak jak wcześniej wspomniałam,

w różnych kulturach oznacza różne stany

i emocje. W Azji ludzie ubierają radość w czerń,

ponieważ czerń to materia ziemska, doczesność,

a pozytywne emocje przynależą właśnie do świata

materialnego. Kultura śródziemnomorska

poprzez materię postrzega ciało – również ciało

zmarłego, które po śmierci zostaje zakopane

w ziemi – dlatego żałoba w Europie nosi kolor

czarny. Podobnie jest z bielą, która w naszym kręgu

kulturowym kojarzy się z kolejnymi sakramentami:

chrztem, komunią, ślubem, ze sferą sacrum, której

poprzez te wydarzenia doświadczamy na ziemi.

W Azji natomiast, to przejście od życia do

śmierci i pogrzeb jest opatrzony świętym,

białym kolorem. W sztuce europejskiej piewcą

bieli był Theo van Doesburg (współzałożyciel

De Stijl), który pisał: BIEL jest duchowym

kolorem naszej epoki, jasnością, która kieruje

wszystkimi naszymi działaniami. To nie biel

szarawa, ani biel kości słoniowej, to biel czysta.

BIEL jest kolorem epoki nowoczesnej, kolorem,

który obalił całą erę; nasza era jest czasem

doskonałości, czystości i  pewności. BIEL zawiera

w sobie wszystko.

Inne kolory również były inspiracją

dla wielu artystów, którzy wykorzystywali

zakodowane w barwach znaczenia dla

podkreślenia tego, co chcieli przekazać

w poszczególnych tekstach kultury. I tak,

błękit to kolor oceanu, czyli antropologicznej

otchłani, w której zanurzamy się, aby poznać

prawdę o sobie i o świecie. Nie bez przyczyny

więc Luc Besson umieszcza historię pojednania

dwójki przyjaciół w Wielkim błękicie pod

wodą – w miejscu, gdzie przyglądamy się sobie

i wyciągamy na powierzchnię cenne wnioski.

Kolor pomarańczowy to z kolei kolor szat

tybetańskich mnichów, oznacza spokój

i równowagę, ale również kreatywność

i wynikające z niej zmiany. Aleksander

SIN CITY

Page 8: Catwalk #12

Gierymski, autor obrazu Żydówka

z pomarańczami, który utrzymany jest

w ciemnej i zimnej tonacji, przełamał nastój

smutku jakskrawopomarańczowymi owocami

w koszyku kobiety. Ten element nie tylko rozjaśnia

płótno i przyciąga wzrok odbiorcy, ale przywołuje

również poczucie niegasnącej nadziei.

Barwa żółta to słońce i złoto, kiedyś przypisywana

matkom, później kobietom lekkich obyczajów.

Żółty kolor w kulturze to również kolor chochlika,

trickstera. Taki odcień przybrał zły troll z Sin City,

reprezentujący nieczyste intencje wobec innych

bohaterów. Nieczyste intencje miała też Uma

Thurman w filmie Kill Bill, ale w tym wypadku jej

żółty kostium był znakiem bezwzględnej zemsty,

którą ten kolor również symbolizuje.

Pierre Bonnard, francuski impresjonista,

upodobał sobie z kolei fiolet, którego odcienie

prezentował w wielu swoich obrazach. Apogeum

skupienia tej barwy uzyskał jednak w obrazie

Taras na Vernonnet, w którym łączy fiolet

z żółcieniem i pomarańczem. Ten niespokojny

kontrast między barwami potęguje nacechowanie

fioletu: dostojnego, wyważonego, zimnego, ale

w odsłonie rozbielonej i pastelowej uosabiającego

młodzieńcze pragnienia, wolność, marzenia.

Mamy wreszcie kolor zielony, kolor wilgotnej

natury, pożądania (ale nie pożądania ludzkiego,

cywilizowanego, tylko zwierzęcej wręcz chuci),

niebezpieczeństwa. Wykorzystano go w znaczący

sposób w dwóch obrazach filmowych: Urodzeni

mordercy przed każdą zbrodnią widzą kolor

zielony, w jaskrawym, jadowitym odcieniu,

natomiast w Antychryście ciemnozielona barwa

lasów i traw podkreśla nastrój niebezpieczeństwa,

którego nie można uniknąć. Oba filmy cechuje

nagromadzenie scen na tle seksualnym, a zieleń

te sceny dodatkowo podkreśla.

Na podstawie antropologicznej

identyfikacji barw powstała również teoria

sześciu kolorowych kapeluszy. Polega ona na

przypisywaniu nakryciom głowy poszczególnych

barw, wraz z ich konotacjami emocjonalnymi.

Teorię tę wykorzystywano podczas kursów

kreatywności, początkowo dla młodych pisarzy.

Później zaadaptowano ją do celów treningu

biznesowego. Bohaterowie umieszczani w tekstach

kultury nosili różne kapelusze - oczywiście nie

dosłownie, ale autor zakładał im je, aby stworzyć

spójny charakter danej postaci i uszczegółowić

rolę, w którą bohater musiał wejść. Później,

kiedy teoria ta stała się narzędziem trenerów

rozwoju osobistego i biznesowego, stosowano

ją, by nauczyć menadżera lub klienta patrzenia

z różnych perspektyw na jeden problem.

Czerwony kapelusz to kierowanie się emocjami,

niebieski władczość, żółty to szanse, zielony

twórczość, biały odpowiada za fakty, a czarny za

dostrzeganie zagrożeń.

Kolory są więc nie tylko ozdobnikiem

rzeczywistości, czy estetycznym dodatkiem

wystroju wnętrza. Warto zagłębić się

w ich znaczenie. Nie to powierzchowne,

interpretowane przez samozwańczych

wróżbitów w kolorowych poradnikach

o „urządzaniu życia”, ale to, które odkrywa

przed nami historia sztuki, antropologia, teoria

kreatywności oraz psychologia poznawcza -

nośmy i czytajmy kolory ze zrozumieniem.

Page 9: Catwalk #12

NATURAL BORN KILLERS

ANTYCHRYST

Page 10: Catwalk #12

W twoich projektach nie da się nie zauważyć

odwołań do przeszłości (historii mody), które

przekładasz na współczesny język. Twoje

kolekcje przepełniają nie tylko interesujące

formy, ale także kolory, misterne zdobienia.

Skąd wzięła się u Ciebie chęć sięgnięcia do

takiej estetyki ?

Dziękuję! Uwielbiam historię sztuki, generalnie

historię, oraz haute couture. W haute couture

nie ma oczywistego podziału na trendy, nie

chodzi o to by coś było modne, ale by było

piękne. Dla mnie projektowanie jest dziedziną

sztuki, podobnie jak malarstwo, czy teatr. Nie

WOKÓŁ INSPIRACJIROZMOWA Z WALERIĄ TOKARZEWSKĄ-KARASZEWICZ

Młoda, pracowita i utalentowana. Tak w trzech słowach można opisać projektantkę, której kolekcje potrafią przenieść w zupełnie inny świat, pozwalając jednocześnie oderwać się od codziennej rzeczywistości. Jej niezwykłe wyczucie koloru, misterne połączenie detali oraz malarskość każdego z projektów, tworzą przed nami spektakl - spektakl zwany Haute Couture. Jej niczym nieskrępowana wyobraźnia, pasja i upór być może pozwolą tworzyć jej pod tym elitarnym znakiem. Obecnie Waleria Tokarzewska Karaszewicz – bo o niej mowa – wypracowuje swój własny styl i markę. O źródłach inspiracji, kreowaniu własnej wizji świata poprzez modę i doświadczeniu, rozmawiał – Michał Strzelecki.

widzę  potrzeby  zamykania formy ubrania

w konkretnych ramach, bo jeśli bym to robiła, nie

czułabym wyższego celu. Oczywiście dobrze jest,

jeśli ubranie ma walory użytkowe, bo do tego

zostało stworzone, natomiast jego wyglądu nie

musi ograniczać cokolwiek. 

Czy będąc na studiach projektowania wiedziałaś

już w jaką chcesz pójść stronę jeżeli chodzi

o projektowanie? Co zadecydowało o tym, że

postanowiłaś zrobić dyplom w krakowskiej

SAPU?

To w jaką stronę idę przy projektowaniu, jest

Page 11: Catwalk #12

zdjęcia: Katarzyna Niwińskamodelka: Caro Niemeic/ A S Management & Ewa KępysMua: Joasia Łysońwłosy: Ania Pyziołek / Claudius

Page 12: Catwalk #12

dla mnie czymś co dojrzewa. Zaczynając naukę

w SAPU, bardzo chciałam zająć się modą męską,

która, niestety, w Polsce traktowana jest dość po

macoszemu. 

Nie mam pojęcia jak będzie wyglądać moja

czwarta kolekcja, w jakim kierunku pójdę. Dla

mnie nie ma brzydkich rzeczy i bardzo mało

jest passe. To, że zdecydowałam się, by pierwsza

i druga kolekcja były takie jakie są, było bardziej

moim natchnieniem - potrzebą, można nazwać

to kaprysem. Nie jest powiedziane, że kolekcja

czwarta będzie się składać z minimalistycznych

szarych dresów. Niczego nie wykluczam. Nie

mam pojęcia co mi się urodzi w głowie, co mnie

zainspiruje. Wspaniałe jest to, że nikt mi nie

każe zrobić czegoś konkretnego, nie czuję, że

powinnam zamknąć się w jakichś konkretnych

ramach (chyba, że finansowych), bo dlaczego?

Myślę, że nie muszę starać się swoimi projektami

zadowolić wszystkich, bo nie jestem i nie planuję

być (przynajmniej teraz) sklepem sieciowym. Dla

mnie projektowanie to nie jest tylko sposób na

życie, nie jest to tylko praca. Projektowanie to

moja największa pasja, coś dzięki czemu chce mi

się żyć. 

Zapisując się na SAPU, byłam pewna, że chcę,

będę, muszę projektować, bo czułam to całe swoje

życie, aż to przeczucie ostatecznie przekonało

mnie trzy lata temu. To, że wybrałam krakowskie

SAPU, było dość oczywistym wyborem - jest to

jedyna szkoła projektowania ubioru o jakiej mi

wiadomo w Krakowie, w którym mieszkam od

pięciu lat. 

Twoja druga kolekcja w całości została

uszyta przez Ciebie, łącznie z przyszywaniem

wszelkich detali. Zatem zaprezentowałaś nam

prawdziwie Haute Couture. Chciałoby się rzec,

imponująco jak na debiut. Czy ukłon stronę

„Wysokiego krawiectwa” był zamierzony? 

Druga kolekcja była również od początku

do końca uszyta własnoręcznie przeze mnie.

Podobnie będzie z trzecią - wiosna/lato

2016, nad którą obecnie pracuję. Uwielbiam

HC i marzę o tym, by kiedyś móc użyć tego

terminu w swoim przypadku. Natomiast jest to

termin  prawnie  zastrzeżony dla konkretnego

grona projektantów, które od czasu do czasu

się powiększa. Ale mój ukłon w stronę haute

couture był jak najbardziej zamierzony. Kolekcja

Mes Petites Perles de Verre (Moje Małe Szklane

Koraliki), łącznie z nazwą i muzyką do pokazu

(Vanessa Paradis  „Mi Amor” ) jest całkowicie

zadedykowana ukochanej Francji - matce Haute

Couture. 

Wykonanie całej kolekcji samemu wiąże się

z ogromną pracą. W ogóle praca projektanta

do łatwych nie należy – jak niektórzy mogą

sądzić. Czy przed pójściem na studia związane

z projektowaniem wiedziałaś, że droga ta nie

jest usłana różami i na sukces trzeba ciężko

pracować? 

Domyślałam się, że łatwo nie będzie, ale początki

w czymkolwiek nie są łatwe, szczególnie jeśli nie

ma się zaplecza w postaci kontaktów w branży.

Tym bardziej mnie to podkręcało! 

Bez zbędnej obłudy - dla mnie ciężka praca to

Page 13: Catwalk #12

sama przyjemność. Jeśli robi się to co się lubi, nie

można tego nazwać „obowiązkiem”. Rano, kiedy

się budzę i widzę w mojej pracowni  pudełka

z nićmi, rzędy tkanin, szpiki rozsypane po

całej podłodze (i psa dreptającego wesoło po

tych szpilkach), komputer, z którego woła sto

dwadzieścia maili, a wczoraj odpisałam na

wszystkie, paczki, które trzeba wysłać klientom,

oczy mi lśnią, a głowa pęka od pomysłów. Być

może jest to forma pracoholizmu, ale nic na to nie

poradzę i nie mam zamiaru radzić. Dziennie przy

maszynie spędzam od 10- 20 godzin. Kocham,

kocham, kocham wszystko to co robię i jestem

bardzo szczęśliwym człowiekiem. Uwielbiam

podejmować wyzwania, im trudniej tym lepiej,

o ile widzi się efekty swojej pracy. Każde wyzwanie

nas rozwija, a ja pragnę nauki, w dodatku wiążącej

się z moją pasją. 

Charakteryzuje Cię duża wrażliwość

kolorystyczna, nie boisz się bawić kolorami. Na

naszym „rodzimym podwórku” wciąż króluje

„szara dzianina”. Nie obawiałaś się tego, że Twoje

kolekcje mogą być zbyt odważne, mentalnie

nieprzystępne dla polskiego odbiorcy? 

Szczerze mówiąc - nie. Nie nastawiałam się

na sprzedaż kolekcji, najpierw chcę wyrobić

swój własny styl.  To, że u nasz rynek mody

raczej „basicem stoi” nie oznacza, że nie ma tutaj

miejsca na coś bardziej kolorowego, zdobnego,

awangardowego. To jak się ubieramy, zależy od

nastroju, okazji, wykonywania zawodu. Mam

nadzieję, ze gdzieś w tych warstwach znajdzie się

dla mnie miejsce. Poza tym, nie tworzę tylko dla

polskiego klienta, ale dla klienta w ogóle. Jestem

zafascynowana bogatym stylem europejskim,

Francją, Włochami, gdzie wydaje mi się, moje

projekty nie byłyby niczym nadzwyczajnym. 

Być może dzięki Twojej fascynacji przenosisz

mnie w świat sztuki. Twoje projekty są dla

mnie iście malarskie, przywodzą na myśl

obrazy mistrzów zarówno renesansu jak

i baroku. Twoja ostatnia kolekcja „Voyage –

Orient Express” odwołuje się wręcz do szkoły

weneckiej. Jaki wpływ ma sztuka na proces

kształtowania się Twoich modowych realizacji?

Czy może inspirujesz się wszystkim, co otacza

Cię dookoła i nie skupiałaś się przy pracy

nad ostatnią kolekcją na jednym aspekcie

– jak wymieniony przeze mnie owy nurt

w malarstwie? 

Cieszę się, że widzisz tutaj takie zależności, to

bardzo dla mnie ważne, że są ludzie, którzy

widzą to, co chcę im przekazać, rozumieją

moje prace. Szeroko pojęta sztuka - malarstwo,

grafika, architektura itd., ma na mnie ogromnie

duży wpływ. To wszystko niesamowicie mnie

urzeka. Na marginesie, jestem również zakochana

w polskim plakacie - kolekcjonuję plakaty

Pana Wiesława Wałkuskiego, Pana Leszeka

Żebrowskiego i mogę pochwalić się pokaźnymi

zbiorami. 

Malarstwo ma na mnie bardzo duży wpływ

i jest to nierozerwalny element każdego projektu.

W przypadku kolekcja Voyage - Orient Express,

jak najbardziej również tak było. Sam pomysł

na kolekcję powstał bardzo spontanicznie.

Page 14: Catwalk #12

Postanowiłam spróbować swoich sił w konkursie

Off Fashion Kielce, w którym otrzymałam od

wspaniałej kieleckiej publiczności nagrodę

i zaproszenie na pokaz Warsaw Fashion Street

(w którym niestety nie mogłam wziąć udziału ze

względu na inny pokaz w tym terminie) od Pani

Doroty Wróblewskiej. Tematem konkursu był

Orient Express, pokazanie przepychu i luksusu

związanego z pociągiem, mnogość dodatków,

eklektyzm itd. Temat po prostu wymarzony!

Zainspirował mnie do tego stopnia, że po

wykonaniu czterech sylwetek konkursowych,

postanowiłam rozwinąć temat do 10 sylwetek, bo

czułam, że nie powiedziałam jeszcze wszystkiego,

co chciałam. Tak się złożyło, że dostałam

w czasie pracy nad kolekcją zaproszenia na pokazy

w Łodzi- Off Fashion Weekend oraz do

Krakowa na Łobzowska Fashion Day w Forum

Przestrzenie - idealny czas, aby zaprezentować

międzysezonową kolekcję.

Możliwość pokazania swojej kolekcji na żywo

szerszemu gronu stanowi według Ciebie dużą

szansę na promocję? Czego oczekujesz od

wydarzeń, na które jesteś zapraszana?

Oczywiście promocji, ponieważ to jest cały

sens pokazów. Tego, żeby wydarzenie było

odpowiednio rozreklamowane, a na widowni

znalazło się chociaż kilka nazwisk związanych

ze światem mody, osób zainteresowanych

pokazem - prasa, media. Dzięki tym osobom,

ich publikacjom w internecie i innych środkach

przekazu, szersza publiczność ma możliwość

poznania pracy, kolekcji projektanta.

Zanim na wybiegu pojawi się Twoja kolekcja,

na pierwszy plan wysuwa sie twoje logo,

a właściwie herb „Trzy Trąby”. Rozumiem,

że pieczętuje się nim Twoja rodzina. Czemu

właśnie postanowiłaś użyć go, jako znak

identyfikujący Twoją markę? Rodzinne

korzenie są dla Ciebie istotne także w procesie

twórczym?

Tokarzewska - Karaszewicz to moje rodowe

nazwisko, chociaż wiele osób widząc/ słysząc

dwuczłonowe nazwisko „zakłada mi obrączkę

na palec”. Ale nie, nie, nie! Jeszcze nie pora! Jak

najbardziej jestem dumna ze swoich korzeni,

dlatego jako logo marki wybrałam mój rodzinny

herb „Trzy Trąby”. Logo stworzyła moja wspaniała

koleżanka, jeszcze z czasów liceum -  Cecylia

Dobrzyńska.

Dzięki przodkom jestem tym, kim jestem, w ogóle

jestem. Moi rodzice i siostra we wszystkim bardzo

mnie wspierają i bardzo mi kibicują. Poza tym, jak

wszyscy w moim domu,   zawsze pasjonowałam

się historią, a historia mojej rodziny należy do

tych ciekawych i dość długich rozdziałów. 

Ciężko mi powiedzieć, czy rodzinne korzenie są

dla mnie istotne w procesie twórczym. Póki co nie

myślałam o tym w ten sposób, natomiast jest to

wspaniały pomysł na jedną z kolekcji! Dziękuję!

Cofając się do epoki i życia jednego z przodków,

mogłabym opowiedzieć ubraniami jego historię.

Na Twoim zawodowym koncie coraz więcej

sukcesów. Możesz poszczycić się  m.in.

Page 15: Catwalk #12

(Voyage-Orient Express)zdjęcia: Waleriamodelka: Karo / Como ModelMua, Hair: Ania Pyziołek

Page 16: Catwalk #12

publikacjami zdjęć w takich pismach jak:

Vogue.it, Solis Magazine, Lone Wolf Magazine,

Confashion Magazine, Dark Beauty Magazine.

W jaki sposób ubrania z kolekcji zaczynającej

swoją przygodę w świecie mody projektantki

trafiają na sesje zdjęciowe do takich

magazynów? 

Dzięki współpracy z dobrymi fotografami, którzy

wysyłają nasze sesje do magazynów. Oczywiście

liczy się cała ekipa. O ile sesje fotograficzne

realizuję z różnymi fotografami, np. z niesamowitą

Kasią Niwińską „Katherine Anne” itd., to prawie

zawsze przy zdjęciach towarzyszą mi moje dwie

koleżanki - mistrzynie w swoim fachu, których

może mi pozazdrościć każdy - makijażystka

Joasia Łysoń i Ania Pyziołek z Claudiusa, która

wykonuje wspaniałą robotę na głowach modelek. 

Sesje zdjęciowe to jeden z elementów

marketingu w budowaniu marki. Czy uczelnia,

którą skończyłaś przygotowuje przyszłych

projektantów do prowadzenia własnego

biznesu również w tym kierunku ? 

Jak najbardziej. Szkoła organizuje sporo wykładów

dla studentów, ale i dla osób z poza szkoły. Wiele

z nich jest darmowych. Wykłady prowadzili

między innymi Pan Michał Zaczyński, Pani

Carol Morgan, Pan Jerzy Antkowiak, Pan

Tobiasz Kujawa, Pani Ewa Minge i wiele

innych wspaniałych nazwisk związanych ze

światem mody. Poza tym, na drugim roku

w SAPU zaczynają się przedmioty związane

z marketingiem i biznesem. Oprócz tego –

co wydaje mi się jednym z  najtrafniejszych

przedmiotów, są zajęcia z fotografii, gdzie możemy

nauczyć się nie tylko fotografowania (co jest dużą

oszczędnością, jeśli nie mamy oszałamiającego

budżetu, a potrzebujemy wykonać np. sesję

lookbookową kolekcji), ale i poznajemy czym jest

fotogeniczność ubrania - dzięki czemu wiemy

na co zwracać uwagę przy projektowaniu rzeczy

do sesji zdjęciowych. Zajęcia tym bardziej są

miłe, bo prowadzi je jedna z moich ulubionych

wykładowczyń – Pani Marzena Kolaż. Muszę

też wspomnieć o innym wykładowcy, o moim

promotorze. Mianowicie był nim wykładający

w SAPU główny projektant znanej wszystkim

marki Vistula - Pan  Wojciech  Bednarz. Jest to

osoba, od której (absolutnie nie umniejszając

nikomu, bo z ręką na sercu kadra KSA jest

kopalnią wiedzy) najwięcej się nauczyłam, którą

ogromnie podziwiam i szanuję. Już sam fakt

przebywania z tak wielkim projektantem na

początku drogi studenta projektowania ubioru,

nie tylko onieśmiela, ale wiele układa w głowie. 

Masz wymarzonych fotografów, albo inne

osoby związane ze światem mody, z którymi

szczególnie chciałbyś pracować? 

Tak, tak, tak. Ale nie wymienię nikogo, bo się nie

spełni! Natomiast mogę powiedzieć o fotografach,

z którymi już współpracowałam i z którymi mam

nadzieję popełnić jak  najwięcej  sesji, a są nimi

Koty 2 - Bibi i Jacob.

Mówiłaś o możliwości przebywania i uczenia

się od autorytetów w dziedzinie mody, co jest

Page 17: Catwalk #12

(Voyage-Orient Express)zdjęcia: Waleriamodelka: Karo / Como ModelMua, Hair: Ania Pyziołek

Page 18: Catwalk #12

bardzo cennym doświadczeniem. A czy miałaś

okazję  odbywać staże, dzięki którym można

zdobywać pierwsze szlify w swoim fachu, czy

byłaś na tyle pewna swoich umiejętności, że od

razu postanowiłaś wydeptywać własną ścieżkę? 

Niestety nie miałam możliwości odbycia

jakiekolwiek stażu, dlatego mimo braku pewności

w swoje umiejętności, postawiłam na naukę we

własnym i szkolnym zakresie. Jedyny kurs jaki

odbyłam, który z pewnością dużo mnie nauczył,

był to Kurs Szycia i Technik Haute Couture,

organizowany przez moją szkołę. 

Po materiałach jakich używasz widać, że nie

oszczędzasz i starasz się, aby były jak najlepsze.

Finansujesz kolekcje z własnej kieszeni,

czy starasz się poszukiwać firmy, osoby, czy

instytucje, które mogą pomóc w realizacji

kolekcji? Może masz jakieś rady dla tych,

którzy nie mają zbyt dużych funduszy, nie chcą

iść na kompromis i tak jak Ty chcą zacząć od

stworzenia kolekcji z jak najlepszych tworzyw. 

Przede wszystkim polecam każdemu młodemu

projektantowi (o ile wypada mi komuś

radzić),  aby nauczył się szyć - to bardzo wzmacnia

fundusze. Umiejętność konstruowania odzieży

również jak najbardziej pomaga. Dzięki temu

koszty związane z krawcową, szwalnią, bądź też

konstruktorem, nie istnieją. Sądzę, że nie można

nastawiać się od razu na zysk. Moich dwóch

pierwszych kolekcji, nie zrobiłam do sprzedaży,

każda z tych rzeczy jest w jednym egzemplarzu.

Nie wykluczam oczywiście w dalekiej przyszłości

możliwości sprzedaży obu kolekcji, natomiast,

gdybym  nastawiła  się od razu na  sprzedaż,

zysk, musiałabym zrezygnować z materiałów

jakie użyłam, bo nie stać mnie byłoby na ich

większą ilość. Myślę, że to jest sedno – im więcej

i bardziej się zainwestuje, tym więcej do nas

wróci w przyszłości. Rozumiem, że każdy młody

projektant, chce zarobić, bo pieniądze za produkt

są ukoronowaniem jego pracy, natomiast

uważam, że warto z tym poczekać. Jeśli nie ma

się wyrobionej marki, znanego nazwiska, ubrania

z Zary, czy H&Mu będą dla potencjalnego

kupca bardziej atrakcyjne, a z pewnością tańsze

i  również  niestety - prawdopodobnie o niebo

lepiej uszyte.

Jak najbardziej uważam, że jakość materiału,

jak i jakość wykonania jest podstawą projektu. 

Tym bardziej, że  klientowi  który płaci za

daną rzecz niemałe pieniądze, po prostu

się należy, aby zapewnić mu jak najwyższą

i bezkonkurencyjną jakość. Moim głównym

założeniem jest  maksymalny  brak oszczędności

na materiałach wykorzystanych w moich

projektach oraz ich unikatowość. Z kolekcji

letniej 2016 będzie można zakupić większą ilość

projektów (bo nie wszystkie), ale, aby klient miał

świadomość swojej wyjątkowości posiadając

rzecz ode mnie, nakład będzie bardzo niewielki.

Swoją drogą bardzo podoba mi się filozofia

posiadania torebki Birkin od Hermesa. Wspaniale

byłoby kiedyś, chociażby u schyłku życia dojść do

takiego poziomu, gdzie klient tak bardzo pożąda

twojego produktu, że wiele musi się natrudzić

i wiele pieniędzy musi mu z portfela upłynąć, aby

mógł to mieć.

Page 19: Catwalk #12

Projektant: Waleria Tokarzewska -KaraszewiczFotograf: Weronika KosińskaModelka: Konstancja / WAVE ModelsStylista: Joanna WolffMakijaż: Małgosia PodsiadłoFryzura: Przemysław Kania

Page 20: Catwalk #12

Jeśli chodzi o inwestorów - póki co finansuję

wszystko z własnej kieszeni, muszę się jeszcze

dużo nauczyć w  sprawie  biznesu. Na szczęście

mam mądrzejszą od siebie rodzinę- rodziców,

siostrę, przyjaciół, którzy uczą mnie i pomagają

mi zrozumieć zakamarki branży.

Skoro jesteśmy przy tkaninach, to masz takie

na których pracuje Ci się najlepiej ?

Wełna i żakard. Ale potrafię pokochać wszystkie

tkaniny i dzianiny o ile są piękne, unikatowe

i o ile są włoskie. 

Myśląc o dalszym rozwoju, własnej marce,

jak chciałbyś aby była kojarzona. Co będzie

stanowiło o tym, że Twoje rzeczy będą łączone

właśnie z Twoją marką? 

Mam nadzieję, że z pewnością jakość. Mimo, że

z kolekcji na kolekcję ubrania  na pewno  będą

inne, klient znajdzie wspólny mianownik we

wszystkich moich rzeczach, ponieważ każde moje

ubranie, każdy dodatek, będzie miał pierwiastek

mnie. A ten pierwiastek będzie z pewnością coraz

bardziej zauważalny przy kolejnych kolekcjach. 

Planujesz sprzedawać swoje ubrania w którymś

z polskich sklepów internetowych? Jaki masz

pomysł na rozpowszechnienie ich wśród swojej

klienteli? 

Dostałam już kilka propozycji od polskich

sklepów internetowych, natomiast ciężko mi

się do nich ustosunkować, ze względu na to, że

jeszcze nie  sprzedaję projektów. Muszę o tym

wszystkim pomyśleć, myślenie nad sprawami

biznesowymi jest o wiele mniej interesujące niż

nad projektami. Rozważanie nad tym, decyzje, to

wszystko przyjdzie z czasem. Z pewnością moje

projekty będzie można kupić w moim własnym

sklepie internetowym, który (powiem Ci na

ucho) jest już gotowy i czeka na start w okolicy

października. 

Przygotowujesz się do stworzenia kolejnej

kolekcji? Jeżeli tak to, czy mogłabyś zdradzić

kilka słów o planach pracy nad nią ?

Oczywiście! Będzie to kolekcja letnia, damska.

Mam nadzieję, że Ci się spodoba!

Rozumiem, że jest to strzeżona tajemnica.

W takim razie pozostaje czekać i trzymam

kciuki za stworzenie kolejnej zaskakującej

kolekcji.

Dziękuję za rozmowę!

Page 21: Catwalk #12

zdjęcia: Katarzyna Niwińskamodelka: Caro Niemeic/ A S Management & Ewa KępysMua: Joasia Łysońwłosy: Ania Pyziołek / Claudius

Page 22: Catwalk #12

FOTOGRAF: MICHAŁ CHABROWSKIMODELKA: BEATA WÓJCIKMUA & STYL: MAŁGORZATA EJMOCKA

Page 23: Catwalk #12

Bluzka - Monika BłotnickaSpódnica - Showroom DaWanda

Page 24: Catwalk #12

Sukienka StaffByMaff II DaWanda

Page 25: Catwalk #12
Page 26: Catwalk #12
Page 27: Catwalk #12

Body - Mr Gugu & Miss Go II DaWanda

Page 28: Catwalk #12

Futro - Monika BłotnickaBiżuteria - Projekt Mosco II Dawanda

Page 29: Catwalk #12
Page 30: Catwalk #12
Page 31: Catwalk #12

Kurtka - Monika Błotnicka Body - Mr Gugu & Miss Go II DaWanda

Page 32: Catwalk #12
Page 33: Catwalk #12
Page 34: Catwalk #12

Jeden z popularnych polskich magazynów pisząc o sukcesie Dominika Sadocha odwołał się do kategorii „instagramowiczek”. Osoby, które dorastały bez smartfonów mogą zastanawiać się nad tym, czy to nowa subkultura, która podobnie jak kiedyś „hipsterzy” zrobi rewolucję na rynku, czy termin został użyty bezrefleksyjnie, jako nomenklatura popularna wśród najmłodszych czytelników. Idąc prostym tropem „instagramowiczka” to po prostu użytkowniczka aplikacji Instagram. Ale jak ważny stał się głos takiej persony, skoro przez niego definiuje się sukces młodego modela? Rozwijając zjawisko prawdopodobnie trafiamy na wierzchołek góry lodowej, o który

NA INSTAGRAMIETEKST: ANNA PAJĘCKA

„Chcemy być wszędzie tam, gdzie nasi fani, a oni z całą pewnością są na Instagramie”, powiedział Michael Kors. Z nieszkodliwej aplikacji, Instagram w kilka lat stał się jedną z najważniejszych platform, skupiając całą branżę mody. Można potraktować go nie tylko jako możliwość komunikacji z odbiorcą, ale także zbudować wokół niego całą swoją medialną osobowość. Ma dodatkowy atut – posługuje się językiem obrazów i nie stwarza barier komunikacyjnych.

rozbijamy się wyliczając, ile nowych tendencji w kulturze Instagram stworzył. Nie powinno być to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że w perspektywie swoistego, przetłumaczonego na współczesny język, świeckiego ikonoklazmu i mody na nieustanne produkowanie wizerunków, Instagram sprawdza się idealnie. Moda jako sztuka przede wszystkim wizualna, na tym gruncie może rozwijać się z takimi możliwościami, jakich nie dał jej facebook, może trochę tumblr. Eksplozja instagramowej mody doprowadziła do demokratyzacji samego zjawiska. To już nie żurnale, a ekrany ipadów mają dostarczać odbiorcom wizualnych uciech, nowinek ze

Page 35: Catwalk #12

świata, pokazywać kogo warto obserwować, a kogo poznać. Generuje też ciekawe zjawisko społeczne, którym jest tworzenie nowych idoli, jednak bardziej wykreowanych na potrzeby rynku niż idoli jako autorytetów. Gdzieś obok całego rezerwuaru „gwiazd”, które znamy z tradycyjnych mediów, generują się nowe. Za ich sukcesem stoi pusta, czysta estetyka. To anonimowe osoby, które jednak są cenne dla producentów wszelkiego rodzaju dóbr. A jak wiadomo – moda produkuje ich wiele. Sami projektanci, marki odzieżowe, producenci kosmetyków, dostrzegli w tym swoją szansę, aby nie tylko swoje działania pokazać, ale zbudować wokół nich odpowiednią narrację. Obok istotnych, przemyślanych działań marketingowych, pojawiają się oddolne akcje, znajdujące jedynie pozytywny wydźwięk. W Polsce jest to na przykład profil #naczarno, który poszerza swoje pole działania z facebookowej strony „Ładni ludzie ubierają się na czarno”, skupiając w jednym miejscu zdjęcia użytkowników aplikacji w strojach wiadomego koloru. To właśnie przykład demokratyzowania się mody – każdy może trafić na stronę, która już dość mocno jest w tym rodzimym świecie zakorzeniona. Swój sposób na Instagram znalazł także Michał Pająk, twórca marki PAJONK, funkcjonujący w aplikacji jako #pajonkpajonk. Z jego tablicy możemy dowiedzieć się nie tylko, kto nosi jego projekty, ale przede wszystkim – wyciągnąć całą gamę inspiracji, których z pewnością będziemy doszukiwać się w kolejnych, sezonowych kolekcjach. Na całym świecie Instagram generuje coraz

to nowsze odczytania mody, które bez tego medium, nie miałyby siły przebicia. Tak jak profil #mimumaxi, prowadzony przez Mimi Hecht i Mushky Notikdwie młode żydówki, które starają się przełożyć aktualne trendy w modzie na zawartą w Talmudzie zasadę „skromności i dyskrecji w stroju i zachowaniu”, czyli tzniut. Projektowana w ten sposób marka odzieżowa, swoich odbiorców szuka przede wszystkim za pośrednictwem aplikacji Instagram, a tym samym pozwala na zmierzenie się z utartymi schematami i pokazuje, że ortodoksyjna moda wcale nie musi być kojarzona z jakimkolwiek przymusem. Warto wpisać w wyszukiwarkę #hipsterhijabis, żeby przekonać się, że zachowawczy styl ubierania się muzułmańskich kobiet to kolejny z mitów, który można dopisać do listy tych, generowanych przez mainstreamowe media. Instagram ma nad nimi taką przewagę, że możemy być blisko świata, który – z europocentrycznego punktu widzenia – jest w powszechnym odbiorze dość egzotyczny. A dzięki temu widzimy na własne oczy, że kobiety, którym normy obyczajowe wyznaczają dość surowe zasady ubioru, niekiedy mają więcej odwagi niż Europejki. W tym przypadku moda staje się prostym, ale bardzo ważnym komunikatem, który pozwala na demaskowanie stereotypów. Warte uwagi jest działanie rosyjskiej agencji twarzy #lumpenmen, która skupia modeli o urodzie odbiegającej od klasycznych kanonów. Takie działanie ma redefiniować postrzeganie piękna, które opiera się na akceptowalnych schematach i tworzyć nowe,

Page 36: Catwalk #12

polegające na poszukiwanie go w inności. Obok agencji #lumpenmen, można postawić działanie #lordeinc. Agencja postanowiła zdekonstruować dotychczasowe zarzuty stawiane branży mody jako kształtującej destrukcyjne zachowania społeczne oraz tworzenie uniwersalnego systemu wartości, do którego należy się przyporządkować. Agencja przyjmuje w swoje progi modeli o urodzie nietypowej, nie przestrzegając uniwersalnych dyrektyw branży takich jak wzrost, waga i kolor skóry.I chociaż Instagram przedstawiony jak powyżej brzmi niczym zielona wyspa tolerancji, to również posługuje się swoją polityką, która wywołuje sporo kontrowersji wśród użytkowników. Według niej Richard Prince

mógł wydrukować, powiesić w galerii, a na końcu sprzedać za 90 tysięcy dolarów, zdjęcia losowych użytkowników aplikacji. Abstrahując od pytania: czy to jest sztuka? Możemy zastanowić się nad wymiarem etycznym takich działań. Twórcy aplikacji nic złego w działaniu artysty nie widzą, użytkownicy, którzy znaleźli się na sprzedanych fotografiach – w większości też nie. Jednak zwykła sonda zrobiona przez Dazed&Digital wśród czytelników pokazuje, że znacząca większość z nich opowiada się za „not cool”. I o ile polityka użytkowania treści jest dość niejasna, o tyle jasne są zasady moralne tego medium. Rupi Kaur, fotograf, który stworzył serię zdjęć traktujących o kobiecej menstruacji został kilkakrotnie ocenzurowany, a jego prace usunięte ze strony.

#lumpenmen #hipsterhijabis

Page 37: Catwalk #12

Kiedy rozczarowany artysta, korzystając z innego, publicznego medium, poskarżył się na działanie aplikacji, firma wystosowała do niego wiadomość z przeprosinami, tłumacząc, że zdjęcia zostały „przypadkowo usunięte”. Zanim jednak ten przypadek nastąpił, zyskały one ponad pięćdziesiąt tysięcy interakcji ze strony innych użytkowników. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Sztuka i moda na Instagramie zyskały nowe życie, chociaż wcale nie oznacza to, że trafiają do masowego odbiorcy. Selektywne traktowanie treści, to sposób w jaki możemy dotrzeć do tego, co tak naprawdę ma nam do zaoferowania ta aplikacja. Nie można jednak wykluczyć, że w niedalekiej przyszłości, jeśli nie to medium, to podobne, zastąpi galerie sztuki i wybiegi,

stawiając na wirtualną komunikację z odbiorcą. Wtedy nie będziemy mieć innego wyjścia, jak przekonać się, że szybki dostęp i ogromny zasięg to ważniejsze wartości niż bezpośrednia relacja dzieło-odbiorca. Tym samym można byłoby ogłosić kolejny z końców tych dziedzin, tym razem może realny.

#lumpenmen

Page 38: Catwalk #12

FUTURE FACES

WYBRAŁA: MAŁGORZATA TWARDOWSKA

fot. Wiktor Franko

Marta Grabowska/ ECManagement 180 82/60/98

Page 39: Catwalk #12

Jagoda Dolińska/ AVANT Models

fot. Natalia Erdman

fot. Natalia Erdm

an

Maja Skrobek/ MILK 175 86/62/91

fot. Marta Zbieroń

fot. Natalia Erdman

Marta Wieczorek/ Model Plus

Kamila Ciechowicz/ D'vision 178/84/58/83

Page 40: Catwalk #12

Klaudia Lula/ GAGAMODELS 171/82/61/88

fot. Kaja Kitliński

Page 41: Catwalk #12

Dorota Kwiatkowska/ AS Management

fot. Marcin Kossakowski

Agata Machomet/ DK Models 179/75/60/86

fot. Dorota Szafrańska, K

rzysztof Kowalski

fot. Kamila Limanowicz

Natalia Senatorska/ ECManagement 179 79/62/87

Michelle Gutknecht/ Uncover Models 176 75/58/87

fot. Maddie H

erdersmann

Page 42: Catwalk #12

PRZEDE WSZYSTKIM JESTEM AKTOREM

ROZMOWA Z MARCELEM SABATEMmarcelsabat.shoplo.com

ROZMAWIAŁA: KLAUDIA LITKOWSKA

Page 43: Catwalk #12

Marcel Sabat dał się poznać szerszej publiczności, przede wszystkim z ról w realizacjach filmowych „Kamienie na szaniec” czy „Facet (nie)potrzebny od zaraz”. Ukończył studia na wydziela aktorskim łódzkiej PWSFTviT. Od niedawna, równolegle z aktorstwem, tworzy markę modową, która cechuje się miejską nonszalancją. I chociaż jak do tej pory mogliśmy zobaczyć jedynie kilka projektów, czekamy, czym zaskoczy nas w przyszłości.

Kto tworzy markę Marcel Sabat? Wszystkim zajmuję się ja. Nie zmienia to faktu, że pomogło mi wielu moich znajomych - operator, fotograf, modelka, krawcowa.

Dlaczego nazwałeś markę swoim imieniem i nazwiskiem? Wynika to z tego, że mocno się z nią identyfikujesz? Wiele osób tak nazwało swoje marki, nie widzę problemu, dlaczego ja miałem tego nie zrobić. Mogłem nazywać się wszelako, ale nie chciałem robić czegoś, czego najzwyczajniej w świecie bym nie czuł. 

Jaki widzisz sens w projektowaniu? Sprawia mi to dużą przyjemność. Jeżeli mogę to połączyć z czerpaniem radości z noszenia moich ubrań przez ludzi, którzy chcą je mieć, daje mi to podwójną motywację do tworzenia i rozwijania nowej pasji.

Często słyszy się opinie, że projektantem

w Polsce jest „każdy”. Zajmowanie się modą to dość grząski grunt. Nie boisz się przyklejenia do Ciebie łatki? Absolutnie nie. Nie chcę, żeby ludzie nazywali mnie projektantem. Przede wszystkim jestem aktorem. Nie zmienia to faktu, że nikt mi nie zabroni realizować i rozwijać mojej nowej pasji, którą w sobie odkrywam.

Praktycznie wszędzie podkreślasz, że maksymalnie poświęcasz się aktorstwu, dlaczego więc zająłeś się modą? To jest prawda. Dlaczego nie mogę poświęcać się też dla innych rzeczy? Nie czuję, żebym się rozdrabniał. Do każdej swojej pracy podchodzę na milion procent. Mnie ciekawi życie, świat, ludzie... Wiesz ile ciekawych osobowości poznałem dzięki nowej pasji? 

Osobie rozpoznawalnej, która ma znane nazwisko, łatwiej zakłada się własny biznes? Nie… Tak naprawdę cały czas walczę o klienta, staram się z nim rozmawiać, wymieniać spostrzeżenia.

W zakładce „O Mnie” na stronie internetowej swojego sklepu ostatnie zdanie opisu to „A co będzie dalej… Czas pokaże…”. Nie wierzę, że nie masz planu dla swojego „dziecka”. Mam. I wkrótce się o nim przekonacie. Nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć.

Moje ubrania…

Page 44: Catwalk #12

Odzwierciedlają moje wnętrze i to, co w danej chwili czuję.

Twoje projekty są w kolorach czerni, bieli i szarości. One ukazują Twoje wnętrze?

Przyznam, że przepadam bardziej za kolorami stonowanymi niż jaskrawymi. Bardzo lubię kolor brązowy. Uważam, że ludzie dobrze w nim wyglądają.

Piszesz, że interesujesz się modą. W czym, oprócz w projektowaniu i posiadaniu własnej marki, to się przejawia? 

Staram się podpatrywać znanych projektantów. Lubię patrzeć na ludzi, którzy inspirująco wyglądają. Oglądam filmy, chodzę po sklepach, dotykam ubrań, zwracam uwagę na to jak są wykończone i z jakiego materiału uszyte.

Co wyróżnia Ciebie i Twoją firmę pośród innych?  Przede wszystkim prostota połączona z elegancją i sportem. Zależy mi na tym, żeby się rozwijać. Tak samo chcę, aby moje pomysły były za każdym razem nowe, dzięki temu mogę sobie podnosić poprzeczkę.

Masz docelową grupę osób, do których chciałbyś, żeby trafiła Twoja praca?  Chcę, żeby moje ubrania docierały do wszystkich, niezależnie od wieku. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że największą moją siłą i motywacją do dalszej pracy są ludzie młodzi. 

fot. Grzegorz Mikrut/ marcelsabat.shoplo.com

Page 45: Catwalk #12
Page 46: Catwalk #12

SKANDYNAWSKI (NIE)KOLOR

Cała Skandynawia tonie w bieli. Niezaleznie od wszystkiego, ów brak koloru tworzy szwedzki design, dunską modę, finlandzki krajobraz. Czy mozemy sobie wyobrazić swiat bez kolorów? Płaszczyznę pełną sterylnosci, wypełnioną ciszą, niereagującą na dotyk, idealną. Czy cała ta jałowa przestrzen tworzona przez Skandynawów jest odpowiedzią na skowyt globalnej wioski?

TEKST: ADRIAN ZWIERZCHOWSKI

Page 47: Catwalk #12

Cała Skandynawia tonie w bieli. Niezależnie od wszystkiego, ów brak koloru tworzy szwedzki design, duńską modę, finlandzki krajobraz. Czy możemy sobie wyobrazić świat bez kolorów? Płaszczyznę pełną sterylności, wypełnioną ciszą, niereagującą na dotyk, idealną. Czy cała ta jałowa przestrzeń tworzona przez Skandynawów jest odpowiedzią na skowyt globalnej wioski? Skandynawskie wzornictwo to potęga prostoty i funkcjonalności, gdzie zarówno jakość, jak i wygoda stanowią wyróżniki północnych projektów. Rozkwit designu Półwyspu Skandynawskiego miał miejsce po II wojnie światowej. Jednak jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym uwagę przykuwały działania takich architektów, jak Hans Wegner, Kaare Klint,

czy Alvar Aalto. Meblarstwo i architektura w stylu skandynawskim jest czytelne, jasne, lekkie. Dużą uwagę przywiązuje się do detalu, jakość to wizytówka mieszkańców Północy. &tradition, Muuto, Swedese, Normann Copenhagen, Artek, Marimekko, Moooi, Hay czy Gubi, dk3, Oxdenmaro, Andersen, Design by Us czy Firtz Hansen to nieliczne marki dostępne w Polsce, oferujące szeroki wybór mebli i dodatków w skandynawskim stylu. Mimo sterylności i często niechętnie przyjmowanej przez Polaków prostoty, projekty mają w sobie wiele ciepła. Skandynawskie wzornictwo to bynajmniej nie sztuczne tworzywa, a wręcz przeciwnie, naturalne surowce wyselekcjonowane w oparciu o lokalne tradycje rzemieślnicze.

Page 48: Catwalk #12

Obok nich stoi Ingvar Kamprad, założyciel IKEA, przedsiębiorstwa zajmującego się sprzedażą detaliczną oraz produkcją mebli. IKEA to obecnie 315 sklepów w 27 krajach. Planowane są jednak kolejne otwarcia, m.in. w Portoryko, Indiach czy na Ukrainie. Z czego wynika fenomen IKEA? Potrzeby jej klientów zaspokajane są w dużym stopniu już na etapie zakupu. Nie tylko dostępna jest szeroka gama gotowych produktów, ale przede wszystkim takich, które sami możemy zmontować w warunkach domowych. Atutem przedsiębiorstwa jest również niska cena. Szacuje się, że co drugi Brytyjczyk śpi na materacu IKEA. Pokolenie IKEA to ludzie, których stać na kupno mieszkania na kredyt, ale nie stać na jego urządzenie. Zamiast na łóżku, śpią na rzuconym na podłogę materacu, zamiast szafy mają kartonowe pudła i regały Billy. Czy IKEA nie jest zatem jedynie wielkim magazynem dla mas, bezbarwnym i “łatwym w obsłudze”? Proste kształty mebli, naturalne dodatki, geometryczne wzory, tło w postaci białych ścian, oszczędna, skandynawska aranżacja wnętrz to sposób na uzyskanie minimalistycznej, sterylnej przestrzeni. W skandynawskiej palecie kolorystycznej wyraźnie widać umiar. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z bielą, którą Skandynawowie posługują się, aby doświetlić pomieszczenia. Dominujący kolor może być utrzymany w tonacji chłodnej lub złamanej. Między bielą, a kolorami jej towarzyszącymi musi jednak istnieć równowaga, bo tylko

dzięki niej uda się uzyskać w pełni zamierzony efekt. Idea urządzania wnętrz w stylu skandynawskim opiera się na zasadzie – mniej znaczy więcej. Styl skandynawski jest niezwykle racjonalny, zorientowany na funkcjonalność rzeczy, którym bynajmniej nie można odmówić walorów estetycznych.

Page 49: Catwalk #12
Page 50: Catwalk #12

NIE TYLKO DLA

KSIĘŻNICZEKTEKST: JUSTYNA PAJĘCKA

Podobno ładni ludzie ubierają się na czarno, a mężczyźni wolą blondynki. Podobno nie wierzymy sterotypom i mamy swój styl, niezależnie od tego, czy kolorem sezonu jest czerń, czy minionkowy żółty. Podobno nie ufamy też poradnikom, które mówią jaki wpływ na psychikę człowieka mają barwy. Że zielone wnętrze uspokaja, a pracownik banku w niebieskiej koszuli szybciej sprzeda ci kredyt.

No właśnie, podobno. Bo jakoś nikt z nas na pogrzeb stryjenki z południowej części Polski, którą ostatni raz widział na swojej komunii nie przyjdzie w kusej sukience w odcieniu soczystej pomarańczy i neonowych nike’ach. Ponoć chodzi o szacunek, dokładnie jak w przypadku białej koszuli, w której byliśmy na maturze. Dodam, że oczywiście ustnej. Wcale nie chodzi o zrobienie wrażenia, opinię w określonym środowisku. Ależ skąd! My przecież mamy

taki styl. Nieważne, że w danym momencie. Przeciez jesteśmy pokoleniem, które nie uznaje sztywnych zasad. Łamie stereotypy. Nie znosi szablonów. Gardzi banałem. Długo by można tak wymieniać. Ogniste hasła to nasza specjalność. Ale chyba się trochę zapomniałam, bo miało być o kolorach. Dokładniej, to o tym, któremu przyklejamy najwięcej łatek, przy tym sprowadzając zawsze do tej samej roli. O różu. Gdyby kolory były dziećmi w przedszkolu - różowy byłby tym chłopcem, którego inni zmuszają do zabawy z dziewczynkami w domku dla lalek, chociaż on w tym momencie woli samochody. Tak myślę. Nie byłby wiecznie płaczącą laleczką, która zawsze chce się bawić w księżniczki albo wracać do domu, bo tam ma lepsze zabawki. Chociaż w dzisiejszych czasach to raczej iPada. No dobrze, może nie jest to najtrafniejsze porównanie, ale zależnie od aktualnej mody, w jakiejś grupie społecznej

Page 51: Catwalk #12

BOHOBOCO

Page 52: Catwalk #12

tak właśnie postrzegany jest róż. Niezależnie od popularyzacji pastelowych odcieni w sezonie, ten zawsze jest mdły. Słodki. Super uroczy. Tylko dla dziewczynek. Naiwnych nastoletnich panienek. Niezbyt lotnych dwudziestolatek. Infantylnych kobiet po trzydziestce. Ewentualnie pedałów. Czasem pachnie plastikiem, innym razem w tle ma książęcy pałac. Brakuje tylko pluszowego misia i plastikowej Barbie. Ewentualnie czaszek i żyletki w wersji ‘emo’. Co najciekawsze, w każdym wariancie kolorystycznym automatycznie kojarzy się jako niezbyt poważna barwa, której nie można przypisać jakiejś wiele znaczącej symboliki. To chyba jedyny kolor, który aż tak wielokrotnie był demonizowany i ujednolicany. Który szczególnie w męskich działach mógłby wisieć z metką z napisem ‘nigdy na siebie nie włożę’. Warto jednak pamiętać, że róż może mieć więcej twarzy niż Grey. Czy to w damskich czy w męskich kolekcjach. Bo to, że facet nie może wyglądać dobrze w pastelach wymyślił chyba ten kto w tym wydaniu widział ich tylko w plastikowych pudełkach w dodatku do lalki marki Mattel. Chyba jednak warto zastanowić się nad tym jak postrzega go nie tylko ‘typowy przedstawiciel masy tworzącej modę uliczną’, ale przede wszystkim ci, którzy mają nakręcać rynek mody. Projektanci, media, PR-owcy. A skoro tak często pojawia się w jednych z najlepszych kolekcji na naszym rynku, to nie powinniśmy być zbyt surowi w ocenie.Ciekawe pomysły w jakiś sposób nawiązujące do mody wykorzystujace różowe barwy pojawiają się często w branży okołospożywczej. Jakiś czas temu przepiękną różową sukienkę zaprojektował duet Bohoboco dla Magdaleny Mielcarz, ambasadorki marki Magnum, którą

modelka i prezenterka miała prezentować na imprezie promującej markę. Kreacja miała nawiązywać do jednej z nowych odsłon lodów Magnum - creme brulee, który smakiem i nazwą miał nawiązywać do pierwszego pocałunku. Pomysł na promocję dość udany, Magdalena wyglądała pięknie, a lody są pyszne, ale wracając do różowej sukienki, wbrew pozorom nie była ani infantylna ani księżniczkowa. Za to niesamowicie delikatna i romantyczna, bez tych wszystkich niepotrzebnych skojarzeń. Pomysł, w którym różowy był dość kluczowym elementem miała też marka Carlo Rossi podczas promocji różowego wina Pink Moscato na łódzkim Fashion Weeku. Zaczęło się od blogerek ubranych na różowo informujących w social mediach, że ze strony tej marki możemy spodziewać się czegoś fajnego. Ostatecznie wyszedł dość kiepski pokaz, niezbyt selektywnie dobranych przedstawicielek blogosfery w średnich stylizacjach rodem z sieciówkowych manekinów, ale sam plan był fajny. A wybieg to dobre miejsce, żeby odczarować tę opinię ulubionego koloru bajkowych księżniczek. W piękny sposób zrobiła to jakieś dwa lata temu Sylwia Rochala w swojej kolekcji ‘Robot’. Jeden z najciekawszych zestawów z całego pokazu jest właśnie w tym ‘cukierkowym’ kolorze. Dzięki dość sportowemu charakterowi stylizacji nie myślimy o baśniowych krainach ani opowieściach z tipsami i solarium w tle. Mamy niezależną kobietę. Pewnie około dwudziestki, która raczej woli ‘Dziewczyny’ niż ‘Seks w Wielkim Mieście’ i w sumie moglibyśmy ją nazwać królową miejskiego luzu, ale ona nie lubi szufladkowania. I nie próbujcie mówić, że jest słodka. Mimo że nosi róż, nie

Page 53: Catwalk #12

ŁUKASZ JEMIOŁ

Page 54: Catwalk #12

SYLWIA ROCHALA

Page 55: Catwalk #12

chce mieć z tym określeniem nic wspólnego. Nieoczywisty charakter różu pokazał też Łukasza Jemioł w kolekcji jesień/zima 2014. Projektant jego delikatne, raczej zgaszone odcienie łączy z wyrafinowanymi ciemnymi barwami, odcieniami beżu czy niedocenioną przez wielu szarością (którą zabiła nieszczęsna dresówka). To chłodne, wyważone oblicze różu to jedna z najlepszych form w jakiej można pokazać ten kolor. Nie jest on tutaj nudną mdłą, pastelową barwą, którą można wytapetować pokój dla dziecka. Podkreśla kobiecość, ale subtelnie, nie w ten nachalny, momentami wręcz wulgarny sposób w jaki robią to niektórzy projektanci, używający różowych tkanin tylko w tym właśnie celu. Znowu jest delikatnie, może odrobinę romantycznie, ale nie widzimy zadumanej i niezbyt życiowej fanki Jane Austen, ale kobietę twardo stąpającą po ziemi, która dobrze zna swoją wartość. Może wydawać się trochę chłodna, ale czy to ma jakieś znaczenie?Świetne podejście do różu ma Katarzyna Górecka. W swoich projektach niejednokrotnie nawiązywała do wzorów, barw czy krojów uważanych za infantylne. Jednak pod jej ręką nabierają one zupełnie nowego kształtu. Jest kicz, jest kamp. Jest dużo dobrego smaku. Wszystko na swoim miejscu. I choć róż występuje tu może w najbardziej oczywistej wersji, to księżniczka z pałacu projektantki jest dosyć buntownicza. Dodajemy do tego dużą dawkę dystansu do siebie i świata. Bo to wcale nie jest styl dla miłośniczek lalki Barbie.O różowej sile słyszeliśmy już wiele razy. O tym jak to wszystkie powinnyśmy nosić ten kolor, bo przecież jest ultrakobiecy było więcej artykułów w prasie kobiecej niż o czerwonej

szmince. Czyli w sumie sporo, prawda? Jeden z najbardziej popularnych polskich magazynów dla kobiet stworzył nawet pełne wydanie na jego temat, ale w zasadzie to sami musimy stwierdzić czy dojrzeliśmy do tego, żeby go nosić. Bo to wcale nie jest prosty kolor. Nie wystarczy rzucić kilku haseł zachęcających do noszenia pasteli, bo to przecież kolory sezonu. Bo przecież podczas tygodni mody nosił go cały Paryż czy Mediolan. Nawet Anna Wintour. Więc ty też musisz! Was to zachęci? Mnie nie. Ale wystarczy kilka przykładów z polskich pracowni. Bo te wymienione wcześniej to tylko niewielki ułamek tych łamiących jeden z najbardziej zakorzenionych w głowach mas stereotypów. Jest jeszcze Natalia Siebuła, Diana Jankiewicz czy Wiola Wołczyńska i wiele innych cudownych projektantów, którzy potrafią wyczarować przepiękne rzeczy z różowych tkanin. I na pewno jeszcze więcej tych, którzy jeszcze nie spróbowali, a mogę się tylko domyślać, że efekt byłby oszałamiający. Gdybym miała się nad tym zastanawiać, to nigdy nie chciałam zostać księżniczką. Jestem raczej nierozważna i niezbyt romantyczna. Ale lubię róż. Ty jeszcze nie? Najpierw otwórz na niego swoją głowę. Przejrzyj oferty Cloudmine czy Mostrami. Przecież nie musisz go nosić. Zaakceptuj. Na otwarcie szafy jeszcze przyjdzie czas.

Page 56: Catwalk #12

KATARZYNA FRĄCKOWIAK NIE BOI SIĘ CIEMNOŚCI

ROZMAWIAŁA: JUSTYNA PAJĘCKAZDJĘCIA: coeursdefoxes.blogspot.com

Nie boi się też oceniających spojrzeń, krytycznych uwag anonimów w sieci. Modę traktuje z przymrużeniem oka. Ma dystans. To jedna z bardziej barwnych postaci blogosfery, która oprócz tego ze tworzy naprawdę  nieszablonowe stylizacje, świetnie też operuje językiem. W kolorowych ciuchach wychodzi naprzeciw losowym  przykrościom. Patrząc na nią i jej zdjęcia na blogu Coeurs De Foxes ciężko wyczuć, że ta drobna dziewczyna tak dużo przeszła. Te trudne, ale też i dobre momenty opisuje w książce ‚Nie boję się ciemności’, która jest dokładnie taka jak jej autorka. Pełna emocji i wręcz brutalnie szczera.

Jakie barwy ma polska moda?

Zdecydowanie czerń i szarość. Jednolita czerń i szarość.

Twoja szafa jest jednak bardziej kolorowa. Lubię o to pytać osoby z barwnym stylem.

Gdybyś miała ograniczyć ją tylko do trzech.

Czarny, różowy pastelowy i jeansowy pastelowy.

Połączmy style twoich ikon mody. Miks zawartości jakich szaf dałby najlepsze połączenie?

Sukienka od Alexy Chung, ramoneska od Lany Del Rey, buty od Twiggy, torebka od Alexy. Natomiast biżuteria... tą skradłabym od Olsenek lub Audrey Kitching.

Wiem, że lubisz męską modę. Pofantazjujmy. Gdyby w Polsce miał odbyć się męski Fashion Week. Kogo byś zaprosiła? Projektanci, pierwszy rząd, modele na wybiegu. Jak to widzisz? Bez ograniczeń.

O kurka. Ale fajne zadanie! Aż się rozmarzyłam! Oczywiście zacznę od mojego ukochanego Rafa Simonsa, Chrisa Baileya i Hediego Slimane. Potem

Page 57: Catwalk #12

Dior Homme, Prada, John Varvatos, Valentino, Balmain, Dries Van Noten, Louis Vuitton, Salvatore Ferragamo, Costume National, McQ. A jeśli chodzi o modeli to oczywiście mój ulubiony Adrien Sahores, Matt Hitt, Marcel Castenmiller, Yuri Pleskun, Clement Chabernaud, Jeremy Young, Miles McMillan, Sebastian Sauve, Josh Beech, Matvey Lykov, George Barnett, Anatol Modzelewski, Max Barczak, Jan Purski, Serge Rigvava, Justin Gossman, Janis Ancens, Elvis Jankus, Gryphon O’Shea, Simone Nobili, Jester White, Ethan James Green, Paul Bochem, Nicolas Ripoll, Charlie France, Sebastian Brice. Jako gości w pierwszym rzędzie byłabym ja, moja siostra, Karl Lagerfeld, Anna Wintour, Alexa Chung, Serge z Kasabian, George Craig, Tom Odell, James Bay, Louis Garrel, Tavi, Wes Anderson, Mateusz Suda, Bill Murray, Ezra Miller, Olivier

Janiak, Sergei Polunin, Petra Collins, David La Chapelle, Annie Leibovitz, Charlotte Free, Alexi Lubomirsky, Tom Yorke. 

Naprawdę zróżnicowana lista. Pójdźmy dalej. Własna kolekcja akcesoriów. Torby, buty, biżuteria. Pełna dowolność.

Kolorowe, świecące, wzorzyste, smutne, magiczne.

Dużo w Tobie pasji. Moda, muzyka, niesamowita miłość do zwierząt. Ogromna siła, żeby podnosić kłody, które spadają pod nogi. I ujmująca szczerość, tak niecodzienna w dzisiejszym świecie pełnym kreacji. Zdajesz sobie sprawę, ze dla wielu osób możesz być przykładem prawdziwej walki o marzenia?

Page 58: Catwalk #12

Brzmi patetycznie, ale tak jest. Duży wpływ na te determinację ma twoja rodzina, prawda?

Szczerze? Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby ktoś tak o mnie pomyślał. Dla mnie to co robię, to normalność. Zwykła normalność. Tak, ja, moja mama i siostra to taka szajka, która razem siebie motywuje, pociesza, wspiera, daje kopa. Ostatnio pokłóciłam się z siostrą i moja mama powiedziała mi takie zdanie` w naszej szajce nie odwracamy się od siebie, tylko się wspieramy `. Myślę, że to najlepiej opisuje źródło mojej determinacji. No i dziadkowie, którzy codziennie powtarzają mi, że jestem silna, wspaniała i dam radę.

Mimo tych szarych dni, w twoim życiu wiele jest jasnych barw. Walczysz o te najpiękniejsze kolory. Trudno było tak otwarcie podzielić się tym ze światem? Najpierw dałaś się poznać na blogu. Później ukazała się książka. Jaka była ta droga, od pierwszego posta, do dużej publikacji? Na pewno sporo emocji.

Tak, to było bardzo trudne. Tak jak pisałam w książce, miałam ogromny problem z przełamaniem się. Najpierw pisałam mało, ale potem z każdym postem tekstu było coraz więcej. Teraz to, co mam w głowie przelewam na białą stronę. Jeśli chodzi o książkę ten okres był pełen łez, tych smutku jak i radości. Ciężko było przebrnąć przez to wszystko jeszcze raz, nawet jeśli chodzi o te fajne momenty. Pisząc książkę ciągle miałam w głowie `cholera, ta książka musi pomóc choć jednej zagubionej duszyczce` i myślę, że to pomogło mi się `ośmielić`.

Nie balas się internetu? Ludzie w sieci potrafią

być okrutni, a hejting to chyba najgorsza choroba XXI wieku. 

Na początku się bałam. Bałam się, że ludzie będą komentować mój wygląd, to co piszę. Po przemyśleniu tematu zdałam sobie sprawę, że mam to gdzieś. Kiedy dostawałam pierwsze hejty płakałam, potem jedna z moich terapeutek pomogła mi śmiać się z tego, ignorować. Wciąż nie wierzę, że teraz tak do tego podchodzę, z dystansem, ignoruję.

Opisując dużą część swojego życia, dzieląc się z czytelnikami kawałkiem swojego świata, tym najtrudniejszym, związanym z chorobą, nie bałaś się zbyt dużej lawiny współczucia? 

Page 59: Catwalk #12

Bardzo się tego bałam. Zwróć uwagę, że o swojej chorobie napisałam chyba dopiero jakoś po roku, półtora prowadzenia bloga... To był okres, kiedy największe sukcesy` miałam już na swoim koncie. Czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że ludzie polubili mnie nie ze współczucia, ale za to jaka jestem, a pochwały dostawałam za stworzone przeze mnie stylizacje. A teraz? Zupełnie nie odczuwam współczucia. Nikt się ze mną nie cacka i to jest super!

Wróćmy do mody. Może być ona formą terapii? 

Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie pomyślałam w ten sposób i osobiście uważam, że na mnie by to nie zadziałało. Jak mam depresję i nie mam

na sobie choćby czarnej szminki jestem tak wkurzona, że mam ochotę coś rozwalić.

- Jak myślisz, trzy kultowe rzeczy z przeszłych okresów w modzie, które jeszcze powrócą?

Myślę, że jeszcze wszystko powróci! 

- Na koniec zapytam o marzenia. Konsekwentnie je spełniasz. Jakie jest następne?Oczywiście Paryż, którego wciąż nie udało mi się odwiedzić, obecność na męskich fashion weekach, spotkanie Karla i Alexy Chung, kupienie torebki Furli. 

Page 60: Catwalk #12

„SUMMERTIME SADNESS”FOTOGRAF: SANDRA GAŁKAMODELKA: NATALIA MODELSKA/ AMQ MODELSSTYLIZACJE: MARTA MAGIERECKA

Page 61: Catwalk #12

Top: Nike Spódnica: Mohito Płaszcz: Zara Skarpety: Nike Buty: H&M

Page 62: Catwalk #12

sukienka: MOHITO

Page 63: Catwalk #12
Page 64: Catwalk #12

Okulary:New Yorker Sukienka: vintage

Page 65: Catwalk #12
Page 66: Catwalk #12

Top i spódnica: H& M

Page 67: Catwalk #12
Page 68: Catwalk #12

Paryż wciąż stoi na straży tego,

co w modzie męskiej może być najlepsze

i najciekawsze. Tym samym, mimo

depczącego mu po piętach Londynu,

stanowi niekwestionowaną stolicę mody.

Zaprezentowane kolekcje na paryskim tygodniu

mody pokazały spektakularny wachlarz

pomysłów na nadchodzącą wiosnę/lato 2016

roku.

  W ramach naszej policentrycznej kultury

ponowoczesnej projektanci wciąż podejmują

różne działania w zakresie redefiniowania

kryteriów męskości, m.in. poprzez

transformacje impulsów awangardowych. Tych

odniesień było jednak więcej. W tym roku

wszystko co niepokorne i niekonwencjonalne

w modzie męskiej, głównie pojawiło się właśnie

w Paryżu. Spośród wszystkich stolic mody

jest to zdecydowanie jedna z najciekawszych

scen tego sezonu. Trzydzieści sześć pokazów

jakie się odbyły, zaprezentowały szeroką

rozpiętość tematyczną. Tym samym mogliśmy

przekonać się, że męska osobowość posiada

MODNE TRANSFORMACJE

wiele aspektów i może być równie różnorodna

i bogata jak kobieca. Bo moda (niestety dziś

wciąż trzeba innych do tego przekonywać) to

nie tylko ubrania, które możemy rozpatrywać

pod kątem estetycznym. Była i jest segmentem

kultury, elementem manifestacji postaw

światopoglądowych.

W stronę klasyki

Kolekcje, które mieliśmy okazje obejrzeć,

oferując bogatą różnorodność, jednocześnie

stanowią podjęcie próby wskazania mężczyźnie

strategii, które mogą doprowadzić go do

odwagi w autokreacji swej niepowtarzalnej,

indywidualnej tożsamości, uwolnionej

od wymogów patriarchalnej unifikacji

i współbrzmiących z jego niepowtarzalną,

ludzką (a nie tylko męską) naturą.

Także garnitur jako symbol „starego

porządku”, stanął po raz kolejny u progu zmian

i przekształceń w nadchodzącym sezonie.

Projektanci postrzegają w nim dziś przede

TEKST: MICHAŁ STRZELECKI

Page 69: Catwalk #12

BALMAIN

Page 70: Catwalk #12

SACAI

Page 71: Catwalk #12

wszystkim estetyczną deklarację, nie wiążąc go

z dawnym etosem. Klasyczne krawiectwo

nabrało zupełnie innego brzmienia. Przykładem

jest kolekcja Paula Smitha, gdzie garnitur

nabiera nowego znaczenia. Choć projektant

inspiracje czerpie z przeszłości, to na pewno nie

cytuje jej dosłownie – raczej bawi się znanymi

nam już odniesieniami do ubioru sprzed dekad,

udowadniając, że w modzie nic nie jest raz na

zawsze. Towarzysząca kolekcji na wybiegu

muzyka zespołu „The Kinks” stworzyła świetne

tło dla wszystkich sylwetek, jakie można było

zobaczyć. Muzyka pędziła nas przez różne

wariacje na temat tego klasycznego uniformu.

Inspiracji można było doszukać się przede

wszystkim w latach 80-tych w stylu Micka

Jaggera i Davida Bowiego. Uwagę przykuwały

pulsujące wręcz kolory ubrań. Użycie turkusu

i koralu było ukłonem w stronę twórczości

malarskiej Davida Hockneya, który przyjaźni

się z projektantem. Ponadto użycie ciekawych

materiałów i zabawa proporcją. Projektant

pokazał, że chce dotrzeć do jak najszerszej grupy

odbiorców. Zaprezentował modele zbliżone

do klasyki – taliowana marynarka o długości

do bioder wraz ze zwężającymi się spodniami

– ale przede wszystkim eksperymentował

z formą, bawiąc się długością marynarek jedno

i dwurzędowych, a także krojem spodni.

Pojawiły się zarówno wąskie rurki, jak i te

o szerokich nogawkach. Na uwagę zasługują

także nadruki, które pojawiały się na niektórych

elementach garderoby. Taki eklektyzm tworzy

intrygującą całość.

Po twórczej eksplozji Smitha, należy

zwrócić uwagę na to, co Riccardo Tisci

zaprojektował dla Givenchy. Projektant

często odwołując się do swoich katolickich

korzeni postanowił przełożyć je na najnowszą

kolekcję. Obraz Jezusa Chrystusa pojawił się na

koszulkach i tunikach. Nie sama religia jednak

miała tutaj znaczenie, lecz fakt, że Chrystus

uważany jest przez Riccardo za największego

skazańca wszechczasów, który jednocześnie

stał się ikoną dla przestępców odsiadujących

wyroki. Jego wizerunek pojawia się w celach,

a także w postaci tatuaży na ich ciałach, tuż obok

tych bardziej przyziemnych, jak piękne kobiety.

Stąd wybieg przypominał pomieszczenia

więzienne, gdzie z klatek wychodzili modele

o aparycji nawiązującej do całego klimatu.

Symbolem pragnień i fascynacji pozostały

modelki – wśród nich pojawiły się Joan Smalls,

Irina Shayk, Naomi Campbell. Natomiast takie

elementy jak różaniec i klucz na szyi odnosić

się miały do zbawienia i wolności. W kolekcji

dominowała czerń, biel i odcienie grantu. Prócz

klasycznych garniturów i marynarek, projektant

postawił na tuniki, spódnice i kombinezony.

Doskonałą alternatywą dla tych zestawów było

obuwie w postaci sandałów. Tisci pomimo

ponurej inspiracji potrafi sprawić, że jego

kolekcje charakteryzuje lekkość, swoboda

i luz. Eksperymentuje, łącząc różne style

i kultury, od ulicznej po queerową, dzięki czemu

stworzył nowego mężczyznę, nową sylwetkę

i niekonwencjonalny styl, który zasługuje na

uwagę.

Z uwagi na coraz liczniejsze migracje,

a co za tym idzie, wielokulturowe wspólnoty,

Page 72: Catwalk #12

triumfy święcą projektanci potrafiący zamienić

etniczną inspirację w  oryginalną światową

tendencję. Wśród różnych propozycji

znalazły się i takie, które nawiązują do tego

tradycyjnego postrzegania mężczyzny –

odkrywcy eksplorującego świat. Metafora

odkrywczej  eskapady  jest mocno zarysowana

m.in. u Balmain - począwszy od gamy

kolorystycznej, przez kroje projektów, aż po

charakterystyczne dodatki w postaci plecaków,

pojemnych toreb, czapek z daszkiem czy butów.

Projektant postanowił zaczerpnąć z czasów

dominacji kolonialnej Królestwa Wielkiej

Brytanii, czyli czasów kiedy mężczyzna nie

wymykał się spod patriarchalnej kultury.

Olivier Rousteing nie zapomniał o feminizacji,

jaka przez ten czas w naszym świecie postąpiła

i w ten sposób kobiece sylwetki w ogóle nie

ustępowały tym męskim. Dlatego współczesny

Indiana Jones może przybrać płeć jaką chce.

Kim Jones projektant męskiej linii Louis

Vuitton swoje inspiracje do stworzenia kolekcji

odnalazł w migracji idei, czyli w sposobie

w jaki np.: Japonia absorbuje kulturę Ameryki.

Użyty jedwab oraz charakterystyczne hafty

i printy w jednoznaczny sposób odsyłają

do kultury Dalekiego Wschodu. Projektant

zanurzył się w kulturze Chin, Japonii czy

Indonezji. Obecne na koszulach czy dodatkach

nazwy marki wpisują się w trend logomanii,

typowy dla Stanów Zjednocznych czy Europy

Południowej. Także proste kroje ubrań i kurtki

typu bomber nadają im „high schoolu” tak

znamiennego dla kultury amerykańskiej.

Ponadto kolekcje charakteryzowały mocne

akcenty kolorystyczne, akcesoria w postaci toreb

i kopertówek ze skóry jagnięcej i połyskujące

szlachetne tkaniny. Panowie wybierający

projekty francuskiego domu mody nie mają

obaw odnośnie swojej męskości – stosują róż,

kwiatowe wzory i apaszki. Jednocześnie stawiają

na ponadczasowość klasyki w postaci prostych

płaszczy, czy nieskomplikowanych krojów.

Klubowe brzmienie

Kultowe przeboje muzyczne oraz miejsca

związane ze sceną klubową nie od dziś stanowią

źródło inspiracji dla projektantów. Na przyszły

sezon wiosenny nie tylko Paul Smith poszedł za

dźwiękiem muzyki. Także dyrektor kreatywny

Saint Laurent, Hedi Slimane postanowił złożyć

hołd kalifornijskiej kulturze muzycznej czego

dowodem jest tytuł kolekcji „Surf Sound”.

Znajdziemy w niej doskonale znane rozwiązania

projektanta, jak spodnie slim, zestawione ze

stylem Kurta Cobaina oraz grunge. Od długich

włosów, pozornej abnegacji, Heidi zgrabnie

przemyca i łączy ze sobą typowe rozwiązania

cechujące rockową scenę lat 80-tych, a także

motywy hawajskie, które spostrzec można

było na koszulach. Rozwiązania te sprawiają,

że kolekcja ma charakter vintage. Połączenie

wszystkich elementów w ten sposób sprawia,

że całość jest ze sobą spójna. Świadczy to

o tym, że nie na darmo został okrzyknięty

„kuratorem mody”. Tym samym poświadczył

swoją niezaprzeczalną pozycję w tym świecie,

w którym jeszcze nie powiedział ostatniego

słowa.

Page 73: Catwalk #12

THOM BROWNE

Page 74: Catwalk #12

Jak się okazuje, przy tworzeniu męskiej

kolekcji dla Lanvin okres lat 80-tych stał się

również wdzięczny dla Lucasa Ossendrijvera.

Projektant postanowił odnieść się do nowej fali,

wywodzącej się z punk rocka, która z czasem

zaczęła określać całą grupę stylów muzycznych

lat osiemdziesiątych. Na wybiegu mogliśmy

zobaczyć metaliczny połysk koszul, zwierzęce

printy, bejsbolówki, drapowane kurtki, czy

oversizowe garnitury i płaszcze z tweedu.

Modele prezentujący na sobie wiosenną kolekcję

przypominali bohemę skupiającą się wówczas

w modnym Mudd Club. Zatem

sylwetka lansowana przez francuską

markę jest mocno osadzona

w artystycznym klimacie, momentami mroczna

i poważna przez zastosowanie w niej zgaszonej

palety barw (czerń, szarość, granat).

Podążając za klubową sceną Nowego

Jorku, przebój najjaśniejszej gwiazdy

dyskotekowej gorączki Donny Summer, oraz

ścieżka Aleem „Release Yourself ” wprowadziły

nas w kolejny klimat kolekcji marki Sacai.

Chitose Abe, która założyła ją zupełnie sama

w  1999 roku w  Tokio, dziś jest na ustach

wszystkich, a Karl Lagerfeld twierdzi, że jej

marka jest najciekawsza na rynku. I rzeczywiście

nie ma w tym przesady, ponieważ projektantka

konsekwentnie trzymając się wybranej przez

siebie drogi, przedkładając dobry design ponad

splendor i  sławę, nie stała się artystką jednego

sezonu, lecz kimś, kto ma coś do powiedzenia

w świecie mody. Tak jest w przypadku jej

najnowszej kolekcji na wiosnę/lato 2016.

Projektanta zainspirowana, jak jej poprzednicy,

okresem lat 80-tych, wprowadza nas

w hedonistyczny świat nocnych klubów i zaprasza

do Paradise Garage, który stał się kultowym

miejscem kojarzonym ze środowiskiem LGBT.

Kolekcja odzwierciedla ducha tamtych czasów

– mieszanka kulturowa i zaangażowanie we

wspólne sprawy różnych środowisk przekładają

się na styl prezentowanych projektów. Dlatego

sylwetki, które mieliśmy okazję zobaczyć,

przenikają się ze sobą grafiki, tekstury

i materiały. Projektantka łączy kratę z paskami

i egzotycznymi nadrukami. Do tego dochodzi

warstwowa góra, peruwiańskie koce zestawione

z szortami. Ciężki korpus w połączeniu

z letnim dołem, sandałami i skarpetami tworzy

istną stylistyczną hybrydę. Projektantka po

mistrzowsku dekonstruuje znane i  popularne

kroje. Dzięki kilku detalom, rzeczy stają się

czymś nowym, niespotykanym i  unikatowym,

a męskość nabiera innego wymiaru.

W awangardzie…

Nowego znaczenia w podejściu do

męskiego ubioru, na paryskim tygodniu nadały

kolekcje projektantów, którzy postanowili

pójść w stronę awangardy, która wciąż stanowi

alternatywę dla konsumpcji. Jest buntem

i ucieczką od stereotypów i wolnością od

schematów.  Była to zdecydowanie największa

grupa twórców mody, dzięki czemu na Paryż

znów została skierowana szczególna uwaga.

Poszukiwania i próby odejścia od konwencji

i określonych reguł sprawiły, że wyznaczane są

wciąż nowe perspektywy. „Nowa awangarda”

Page 75: Catwalk #12

LANVIN

Page 76: Catwalk #12

nie zmienia w zasadniczy sposób naszego

postrzegania rzeczywistości, czy podejścia

do mody, ale wciąż próbuje wymknąć się

mechanizmom, które we współczesnych

świecie nami rządzą, jak rynek i pieniądz, oraz

tradycyjnemu postrzeganiu płci, czy ciała.

W kontekście tym uwagę przyciąga

kolekcja Comme des Garcons, w której Rei

Kawakubo „bawi się przywilejami”, tym co

w ubiorze zarezerwowane było dla wyższych sfer

w Wielkiej Brytanii. W tym celu projektantka

postanowiła stworzyć karykaturę brytyjskiej

socjety wykorzystując do tego m.in.: stereotyp

angielskiego arystokraty. Na wybiegu pojawiły

się także ukazane w drwiącym aspekcie inne

grupy społeczne, które dzięki swoim wpływom

mogą pozwolić sobie chociażby na elitarne

uczelnie. Biorąc na warsztat klasyczne tradycyjne

angielskie krawiectwo, projektantka zabrała się

za dekonstrukcje m.in. fraków i garniturów,

smokingów i tych elementów garderoby,

które odróżniały wyższą klasę społeczną od

niższej. Idąc o krok dalej sprawiła, że ubrania

idealnie uszyte wydawały się być zniszczone,

porozrywane i pocięte. Hugh Laurie natomiast

przyczynił się do tego, że na głowach modeli

pojawiły się żółte fluoroscencyjne peruki,

które były wariacją tych z okresu XVII i XVIII

wieku. W ten sposób nawiązała do elit, którym

być może nie znajduje roli we współczesnym

świecie. Charakter jej kolekcji ma jednocześnie

jeszcze jeden wymiar. Mianowicie zastosowany

przez nią zabieg pozwala dostrzec, że w kolekcji

rysuje się jeszcze jeden element – jest nim

punk. Projektanta przeciwstawia sobie dwa

odrębne światy, odmienne sposoby widzenia,

burzy zasady krawiectwa, aby w konsekwencji

pokazać, że po złamaniu wszystkich kodów

przetrwała jej myśl – jej estetyka! Według

japońskiej filozofii zepsuta rzecz, nie oznacza,

że jej nie ma – otóż jest, tylko nabiera nowego

znaczenia tak, jak kolekcja Comme des Garcons.

Spektakl w osobistym tonie pokazał

Thom Browne, zapraszając wszystkich

obecnych na pokaz do Japonii. Fascynację tą

kulturą postanowił przełożyć na stworzenie

kolekcji, która także swoje źródło czerpie

z klasyki, jaką jest garnitur. Do świata japońskiej

kultury widzowie zostali wprowadzeni przez

gejsze, w role których wcielili się modele. Na

wybieg powolnym krokiem wyszli w uszytych

na wzór tradycyjnych kimonach i perukach a’la

wareshinobu. Wszyscy mieli na sobie tradycyjne

skarpetki tabi, a także drewniane chodaki geta.

Projektant postanowił poeksperymentować

z proporcjami, zestawiając ze sobą spodnie

o długości ¾ z wydłużonymi do połowy uda

marynarkami, przypominającymi surdut.

Wszystko zachowane w kolorze szarym,

stało się interesującym tłem dla wzorów,

które pojawiły się na wszystkich elementach

garderoby. Były to japońskie pejzaże flory

i fauny. Kroje i użyte materiały podkreśliły

niezmierną lekkość kolekcji. Białe pudrowe

twarze, czarne okrągłe okulary i pomalowane

na czarny kolor usta nadały całości mrocznego

charakteru, który mógł skojarzyć się z filmem

„Frankenstein” Jamesa Whale’a. W ten sposób

w nieco surrealistycznym klimacie Brown widzi

mężczyznę na przyszły sezon, ukazując swój

Page 77: Catwalk #12

COMME DES GARCONS

Page 78: Catwalk #12

kunszt w projektowaniu.

Za pomocą języka mody przemawia

także, jeden z najbardziej wyczekiwanych

postaci paryskiego tygodnia moda, którą jest

Walter Van Beirendock. Wszystko za sprawą

tego, że jego ubrania nie tracą nigdy nośnika

informacji, jakie Walter chce przekazać światu.

Jak w poprzednim sezonie przeciwstawiał

się zaszczepianiu w ludziach strachu, a także

braku wolności słowa i swobodzie artystycznej,

tak i teraz jego przekaz nie traci na znaczeniu

– jest on nieustępliwy w zachowaniu statusu

quo. W jego najnowszej kolekcji zatytułowanej

„Electric Eye”, odwołującej się do piosenki

Davida Bowiego „Moonage Daydream”, jak

zwykle można odnaleźć wiele ciekawych

odniesień. Jednym z nich jest komiks Roschach

i związany z nim motyw maski, która stworzona

została w oparciu o psychoanalityczny

test Roschacha, na podstawie którego

wnioskuje się o  nieświadomych  treściach

psychicznych, cechach osobowości

i  zaburzeniach psychicznych. Na garniturach

dziecięce kreskówki mieszają się nadrukami

nawiązującymi do sztuki op-art. Przeniesienie

odbiorcy w świat dziecięcej fantazji jest jednak

pozorne. Elektryzujące oko, wspomagane

prze błyskawice, które przypomina znanego

Mika Wazowskiego, jest tym co ma zasiać

niepokój i staje się kontrapunktem do pozornie

naiwnego świata wykreowanego przez Waltera.

Również obuwie z czarnymi pęcherzykami

wokół podeszwy, wygląda jakby modele

stąpali po błocie. Oko w tej sytuacji odnosi się

również do współczesnej rzeczywistości, gdzie

człowiek staje się marionetką mediów. Życie

i tożsamość są kreowane na oczach wszystkich

za pośrednictwem środków masowego

przekazu. Stanowi to zagrożenie w dążeniu do

wolności jednostki. Kolonizacja dzieciństwa

przez ideologię konsumpcji powoduje iż –

w świadomości jednostek – nie ma dla niej

alternatyw. Kapelusze stworzone przez Stephena

Jonesa, z ogromnym rondem zasłaniające oczy

modeli, także miały sprawić żebyśmy dostrzegli

fakt, że w chwili kiedy wydaje nam się, że kogoś

widzimy, wcale nie oznacza, że sami nie jesteśmy

obserwowani. Element w postaci tego dodatku

trochę odwrócił uwagę od przeskalowanych

garniturów, które były kwintesencją rzemiosła

Beirendocka – ukazując krawiectwo na

najwyższym poziomie.

W kierunku wyznaczania nowych

perspektyw i poszukiwań poza modelowymi

rozwiązaniami, poszli m.in.: marka Hood by Air,

która bawi się wciąż formą i modernistycznym

ujęciem , Maison Margiela, Henrik Vibskov, Juun

J, Dries Van Noten i oczywiście Raf Simons. Na

nich także trzeba zwrócić uwagę, gdyż ukazują

nowe perspektywy ciągłych przeobrażeń

męskiej tożsamości w postmodernistycznej

rzeczywistości. Moda zdaje się być jedną

z metod tej transformacji. Czy jednak taka

wolność w konstruowaniu nowego „ja” wydaje

się być błogosławieństwem dla mężczyzny, który

stoi przed koniecznością przeredagowania wizji

własnej tożsamości?

Page 79: Catwalk #12

WALTER VAN BEIRENDONCK

Page 80: Catwalk #12

MODNAEUROPA

Lista „projektantów, których trzeba znać” to twór bardzo ruchomy. W każdym sezonie można dopisać do niej kilkanaście nazwisk i usunąć te, które okazały się rozczarowaniem sezonu. Jednak nie na długo. Możemy być pewni, że znowu wrócą. Kogo trzeba znać w tym sezonie?

Gosha Rubchinskiy to obecnie jeden z najlepszych, rosyjskich projektantów, który jednocześnie fotografuje, tworzy filmy i modę. W tym sezonie jego zamiłowanie do sztuk wizualnych znalazło swoje odbicie w kapsułowej kolekcji, którą zainspirował Timur Novikow – rosyjski artysta, filozof, kurator sztuki. Grafiki charakterystyczne dla jego twórczości znalazły się na koszulkach, utrzymała się także zbliżona paleta barw. To nie pierwszy hołd, jaki Rubchinskiy składa rodzimej sztuce – najnowsza kolekcja na wiosenno-letni sezon 2016 została oparta na motywach z twórczości Alexandra Rodczenki, przedstawiciela konstruktywizmu. W swojej estetyce młody projektant bardzo często sięga do Rosji lat 90., żeby przedstawić jak wyglądała tamtejsza kultura ulicy, szczególnie interesuje go subkultura rave. Na londyńskim wybiegu, podczas męskiego

tygodnia mody, znacząco wyróżnił się Craig Green, którego lejtmotywem kolekcji były proste tkaniny narzucone na prostokątną ramę, która zasłaniała modeli od frontu. Projektant, któremu wcześniej zarzucano, że tworzy zbyt awangardowo, nareszcie został doceniony. Wpływ na taki stan rzeczy, niewątpliwie miała FKA Twigs, która wystąpiła na festiwalowych koncertach w ubraniach jego projektu. Ten sezon zdominowały monochromatyczne zestawienia, ale za to odważnie korzystające z palety barw. Kolekcję należy czytać za pomocą klucza, który zakłada „balansowanie pomiędzy realną a symboliczną użytecznością”, a jej jedynym ograniczeniem jest fantazja Greena.Nowe odczytanie terminu „smart casual” zafundował nam duet Agi&Sam. Dekonstruując pojęcie bezpiecznego stroju, który wpasuje się w każdy społeczny konwenans, pokazali, że nawet tego rodzaju, na ogół niewyrafinowana moda, może być dobrym punktem wyjścia. Zachowali jedynie krój, bawiąc się formą, kolorem i połączeniem. To bardzo męska moda, która jest zawieszona pomiędzy pojęciem nowoczesnej klasyki, a mody alternatywnej, która zainteresuje niewielkie grono odbiorców.

Page 81: Catwalk #12

GOSHA RUBCHINSKIY

Page 82: Catwalk #12

Nasir Mazhar powiedział o kolekcji, którą zaprezentował na londyńskim wybiegu, że „to był koniec rozdziału”. Rzeczywiście, projektant, który do tej pory kojarzony był raczej z wykorzystaniem koloru jako atutu projektów, tym razem stworzył jednolitą, czarną kolekcję. Mazhar wyróżnia się tym, że na jego wybiegu pojawia się więcej czarnoskórych niż białych modeli. Jest to dość znaczące dla estetyki jego marki. W tym sezonie przeprowadził casting za pomocą social mediów, gdzie szukał chłopaków z tatuażami czy ogolonymi głowami, którzy będą wyróżniać się wśród „standardowych” modeli, jakich obserwujemy na europejskich wybiegach. Tym samym, ten sezon był nie tylko o multikulturowości, ale też różnicach klasowych, które projektant starał się zdemaskować na wybiegu, a następnie im zaprzeczyć. To nie pierwszy raz, kiedy moda angażuje się w sprawy społeczne i stara się zabrać głos w światopoglądowych dyskusjach. Poprawnie, ponieważ to właśnie strój jest częścią tego, co definiuje, a może nawet klasyfikuje człowieka. Jeśli mowa o multikulturowości, to w ten sam nurt wpisał się Zhe Shangguan, który zadebiutował pod marką Sankuanz. Inspirację zaczerpnął ze stylu chińskich koczowników i przetłumaczył na język nowoczesnej mody. Obszerne sylwetki zaprezentowane przez projektanta poruszyły jeszcze jeden temat – postrzeganie mody w kategorii płciowości, gdzie pewne elementy zarezerwowane są dla kobiet, a pewne dla mężczyzn. Nie ma sensu przedłużać dyskusji o tym, że we współczesnej modzie te podziały zupełnie się zdewaluowały i zostały sprowadzone do jednego terminu: „uniseksualne”. Co zresztą, kolejny raz z rzędu, staje się lejtmotywem męskich tygodni mody.

CRAIG GREEN

SANKUANZ

Page 83: Catwalk #12

AGI&SAM

Page 84: Catwalk #12

PITTI UOMOTEKST: MARTYNA MIERZEJEWSKA

RELACJONUJĄ: SZYMON BRZÓSKA (stylestalker.net), OUTDERSEN, PATINESS, BLUE LOAFERS, SZARMANT

FOT. PATINESS

Page 85: Catwalk #12

Moda męska od zawsze mnie zachwycała. Nie potrafię oderwać wzroku od stylowo ubranych mężczyzn, podziwiając przy tym ich bezbłędne wyczucie stylu i odwagę. Przeglądając zdjęcia na portalach czy Instragramie zawsze większą uwagę skupiam właśnie na nich. Nie bez powodu, dwa razy do roku swoje zainteresowanie kieruję na Florencję, gdzie można spotkać osoby związane z tą branżą, charakteryzujące się bardzo wyrazistym stylem. Mowa oczywiście o Pitti Uomo, największych i najbardziej prestiżowych targach mody męskiej na świecie. Jaki jest ich charakter? Dlaczego cała akcja skupiona jest na placyku? O tym i o wielu innych aspektach tego wydarzenia opowiadają mi osoby, które miały przyjemność znaleźć się pośród ikon męskiego stylu: Patiness, Outdersen, Blue Loafers, Szymon Brzóska (Style Stalker) i Szarmant.Florencja w czasie trwania targów zamienia się w raj dla miłośników mody męskiej. Na terenie zabytkowego fortu Fortezza da Basso możemy podziwiać stylowo ubranych mężczyzn w różnym wieku. To właśnie oni przyciągają uwagę mediów z całego świata, dając wydarzeniu nie tylko rozgłos, ale przede wszystkim nakreślając trendy, jakie będą obowiązywały w najbliższych sezonach. Mikołaj Pawełczak, autor bloga blueloafers.com, który dwukrotnie uczestniczył na Pitti Uomo charakteryzuje targi w następujący sposób: „Pitti zawsze trwa od wtorku do piątku włącznie. Zimowa edycja odbywa się w połowie stycznia, a letnia w połowie czerwca. Są to przede wszystkim targi mody dla kupujących kolekcje (ang. Buyers). Poszczególne marki prezentują swoje kolekcje rok do przodu, a kupujący wybierają to, co najbardziej odpowiadać będzie klientom ich sklepów. Na Pitti kupują zarówno wielkie

domy handlowe z USA, Wielkiej Brytanii czy Chin, jak i małe, specjalistyczne sklepy. Ostatnie edycje odwiedzało średnio ok 30 tyś. kupujących. Oprócz ludzi stricte z branży, dużą grupą uczestników są media, tj. dziennikarze, fotografowie, blogerzy. Relacjonują targi, piszą o kolekcjach, robią zdjęcia trendów i podpatrują „największych”. Jak dotąd na Pitti przyjeżdżają jedynie osoby w mniejszym lub większym stopniu związane z branżą. Dużą grupę stanowią też krawcy lub producenci butów na miarę, czy innych męskich akcesoriów. Targi oprócz okazji do kupowania kolekcji dla marek lub sklepów, to także znakomita okazja do networkingu. Dla niektórych jest to na pewno główny cel. Wymiana doświadczeń i rozmowy o wspólnych pasjach często z ludźmi z innych krajów, jest możliwa jedynie w Florencji, te dwa razy do roku. Jest to jedyne tego rodzaju miejsce, gdzie w tym samym momencie przebywa tam tak wielu świetnie ubranych mężczyzn.” Równolegle odbywają się tam imprezy towarzyszące, organizowane głównie przez duże marki, magazyny czy pracownie krawieckie. To na nich można spotkać wszystkie ważne osoby. „W tym roku właśnie tak spędzaliśmy każdy wieczór. Eventy te odbywają się zwykle w pięknych lokalizacjach Florencji, na tarasach, w ogrodach czy w eleganckich hotelach” - dodaje autor bloga blueloafers.com. Jak z kolei przedstawiają się poszczególne dni? „Wtorek to zwykle dzień przyjazdu dla wielu osób. Często dopiero zjawiają się na targach po południu. Środa to najważniejszy, jak i najbardziej zajęty dzień, zarówno dla kupujących, jak i dla marek. Jeśli chcecie z kimś rozmawiać to polecam umówić się wcześniej na spotkania. Czwartek również jest dniem kupujących, jednak niektórzy już po

Page 86: Catwalk #12

południu wyjeżdżają. Ostatni dzień, czyli piątek jest najluźniejszy, dlatego marki mają dużo czasu na spotkania. Ze swojego doświadczenia polecam przyjazd w poniedziałek wieczorem i wyjazd w czwartek wieczorem” - dodaje. Pitti Uomo to nie tylko plac, którego popularność w ostatnim czasie jest coraz większa, ale przede wszystkim miejsce spotkań w halach targowych między producentami a handlowcami. Roman Zaczkiewicz, autor bloga szarmant.pl podkreśla, aby podczas trwania targów wejść również do środka, a nie tylko obserwować ludzi na placyku. „Największe wrażenie robią na mnie niektóre marki (m.in. D’Avenza, Sciamat, Orazio Luciano, Luciano Barbera, Kiton, Isaia Napoli, Drake’s) wystawiające się w halach targowych. Wewnątrz dowiadujemy się co będzie modne za rok. Wiele kolekcji z Pitti trafi właśnie do zagranicznych butików na najdroższych

handlowych ulicach w największych światowych stolicach i do najbardziej znanych domów towarowych (Harrods, Bergdorf Goodman). Wystawcy często prześcigają się w kreacji oryginalnych zestawień na manekinach, łączą kratki z prążkami, żonglują kolorami i fakturami materiałów. Wiele z nich jest bardzo udanych i może stanowić źródło inspiracji” - dodaje. Jakie trzeba spełniać kryteria, aby dostać się na targi? Wszystkie opcje przedstawia nam Mikołaj Pawełczak (blueloafers.com), który sam dostał akredytację blogerską. „Musiałem przesłać linki do artykułów traktujących o Pitti oraz screen ekranu do swojego bloga” - dodaje. „Dostać się na Pitti Uomo można na kilka sposobów:

- Być przedstawicielem marki, która wystawia się na targach.

FOT. STYLE STALKER

Page 87: Catwalk #12

- Mieć zaproszenie marki, która się wystawia

- Być kupującym kolekcje (potrzebne są dowody kupna/faktury)

- Być reprezentantem mediów czyli np. dziennikarzem, blogerem, freelancerem lub fotografem. Trzeba np. pokazać list od Redaktora Głównego”

Na targach we Florencji można spotkać wiele osób związanych z branżą mody z całego świata. „Jednymi z najbardziej znanych uczestników są Luca Rubinacci (z ojcem prowadzą jedną z najbardziej znanych pracowni krawieckich we Włoszech i na świecie; osobiście nie jest krawcem), Lino Ieluzzi (właściciel sklepu z modą męską w Mediolaniu), Giannuro Annuziata, Nicola Ricci, Salvatore Amrosi – krawcy, Nick Wooster (ikona bardziej mody niż klasycznej elegancji, projektant) i wielu innych” - wymienia autor bloga blueloafers.com.

Każda z przedstawionych wyżej osób, jak i takich jak chociażby Mariano Di Vaio lub Fabio Attanasio mają swój wyrazisty i ciekawy styl, dlatego nie sposób jest ich pominąć, czy pomylić z kimś innym. Autor bloga blueloafers.com szczegółowo wyjaśnia w czym tkwi fenomen tych osób, jak i placyku, który wiedzie główny prym wśród obserwowanych w internecie relacji. „W latach 2005-2007, kiedy wystrzeliła popularność tzw. nurtu #menswear na zachodzie, osoby te pojawiają się regularnie na głównych zdjęciach z każdej relacji z Pitti. W dużej mierze jest to zasługa Scotta Schumana aka The Sartorialist, który zaczął fotografować najlepiej ubranych Włochów właśnie wtedy. Jego zdjęcia zyskały dużą popularność, a w związku z tym również osoby przez niego fotografowane

FOT. STYLE STALKERFOT. STYLE STALKER

FOT. STYLE STALKER

Page 88: Catwalk #12

- Luca i Lino. Lino na Pitti w zasadzie nic nie robi tylko pokazuje się na głównym „placyku”, rozmawia ze znajomymi. Podobnie Luca, który reprezentuje swoją firmę/markę/pracownię i stara się o jej popularność. Wszystkie te nazwiska cechuje jedna rzecz – wszyscy znają się bardzo dobrze na stylu, noszą ubrania bardzo dobrej jakości, często wykonane na miarę. Fenomenem jest też to, że są bardzo otwarci na kontakt z odwiedzającymi ich „fanami” i chętnie pozują do zdjęć. Dla osób zainteresowanych modą męską mogą być prawdziwymi ikonami, niemal jak kiedyś gwiazdy kina, ale bliżej poznani to mili, normalni ludzie”. Dla tych osób pokazanie się w obiektywie fotografa jest elementem marketingu. „W ich przypadku nie jest to trudne, bo są to targowi celebryci. Każdy chce mieć z nimi ujęcie” - wyjaśnia autor bloga szarmant.pl. „Największe osobistości Pitti zawsze prezentują swój styl. Nie są przypadkowo ubrani, to ich strój codzienny. Niestety, na Pitti przyjeżdża też coraz więcej osób, których jedynym celem jest bycie sfotografowanym przez GQ czy Esquire. ‘Kolorowe koguty’ lub inne podobne określenia są bardzo na miejscu. Mężczyźni ci zazwyczaj o wiele bardziej starają się zwrócić na siebie uwagę kolorowymi czy niespotykanymi dodatkami, fikuśnymi wzorami, które mało mają do czynienia ze stylem, a coraz więcej ze znanymi nam pokazami mody. Klasycznie ubrani pracownicy firm, marek, które się prezentują, krawcy czy po prostu znawcy stylu zawsze są najlepiej ubrani. Edytorzy magazynów, nawet GQ czy Esquire coraz częściej zlecają fotografom zdjęcia ‘ciekawych’ lub ‘innych’ outfitów. Widocznie ich czytelników nudzi dobrze dopasowany granatowy garnitur. Z jednej strony zrozumiałe, nikt ciągle nie chce

oglądać podstawowych kolorów” - wyjaśnia autor bloga blueloafers.com. Podobne zdanie ma fotograf, Szymon Brzóska, którego zdjęcia street fashion możemy oglądać na stronie stylestalker.net. „Podczas Pitti Uomo pracuję dla WGSN i moim zadaniem jest wyszukanie nowości. Tym razem postanowiłem się bardziej skupić nad sportowymi sylwetkami, ponieważ panowie w garniturach stają się lekko natrętni w swoim zbyt dopracowanym stylu. Targi Pitti Uomo to, obok znanych osobistości z branży mody, również fotografowie, dzięki którym możemy zachwycać się różnorodnością stylów. Można spotkać fotografów z całego świata, takich jak: Le21Eme z NY, The Urbanspotter z Londynu, Stylkograph z Berlina, I’m Koo z Japoni, The Lokals z Kopenhagi (teraz jest redaktorem style.com i mieszka w Niemczech), Tommy Ton i wielu innych” wymienia Szymon Brzóska (Style Stalker). Jakie było jego zdanie na temat targów po pierwszym wyjeździe na Pitti Uomo 85? „Wrażenie było niesamowite. Pierwszego dnia fotografowałem pod wejściem i w okolicach targów, czyli na obrzeżach starego miasta Florencji. Byłem zaskoczony skalą i ilością ludzi, głównie mężczyzn którzy tam zmierzali. Prawie wszyscy wyglądają świetnie, a czasami są aż przestylizowani, jednak w sposób który nie irytuje. Panowie są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni, co też wyróżnia te targi na tle innych np. Berlina. Mogę swobodnie fotografować wszystkich bez pytania o zgodę. Pitti Uomo to moje ulubione targi, o których nie mogę powiedzieć nic złego” wyjaśnia. Podobnego zdania jest autor bloga blueloafers.com: „Pierwszy raz na Pitti jest oszałamiający i bardzo podniecający. Targi zna się zwykle ze zdjęć i opowiadań znajomych, ale

Page 89: Catwalk #12

FOT. STYLE STALKER

FOT. STYLE STALKER

Page 90: Catwalk #12

kiedy widzi się to na własne oczy, to robi wiele większe wrażenie. Dla kogoś kto pasjonuje się męskim stylem to jak Disneyland. Nigdzie nigdy nie widziałem tylu świetnie ubranych mężczyzn na raz. Obracałem się dokoła i nie byłem w stanie nacieszyć się każdym. Jest to też niesamowita okazja do poznania wielu osób, z którymi dotychczas miałem kontakt tylko np. przez Instagram. Właściciele sklepów, krawcy, producenci butów na miarę czy inni blogerzy przebywają w podobnych miejscach, a długie noce sprzyjają nawiązywaniu nowych, ekscytujących znajomości. Wszyscy chętnie rozmawiają i robią sobie zdjęcia. W końcu dla wielu z nich jest to biznes, a w dzisiejszych czasach pokazywanie się w mediach, szczególnie społecznościowych, przynosi tylko pozytywne efekty. Każdy już to wie. Kolejny wyjazd to niemal jak powrót do starych znajomych. Rodzą się nowe znajomości czy nawet przyjaźnie”. Outdersen swoje spostrzeżenia przedstawia następująco: „Z jednej strony byłem zafascynowany tym miejscem, z drugiej jednak poddałem dość krytycznej ocenie swoje wyobrażenia na ten temat. Druga wizyta stanowiła rozwinięcie obserwacji rozpoczętych pół roku wcześniej, jednocześnie pozwoliła mi bardziej cieszyć się z mojej tam obecności i wszystkiego co z tym związane.” Patiness, dla której to był drugi wyjazd na targi podkreśla, że największe wrażenie targi robią na tych, którzy mają okazję w nich uczestniczyć po raz pierwszy. „Taka porcja indywidualnych pomysłów okazuje się być dużą dawką inspiracji, nawet dla płci żeńskiej. Wszystko ma swój urok, pod warunkiem oczywiście, że nie mamy do czynienia z nadmiernym przekombinowaniem i próbą wyróżnienia się za wszelką cenę -

co zresztą ma chyba miejsce w przypadku każdego takiego wydarzenia, nawet targów Pitti Uomo”. Zapytani przeze mnie o atmosferę, jaka panuje na „placyku”, jak i wśród uczestników jednoznacznie odpowiadają, że pomimo faktu, iż ludzie są przyjaźnie nastawieni, to odgrywa się coś w rodzaju teatru. Szymon Brzóska sceptycznie podchodzi do tego miejsca: „Na środku terenu targowego jest plac na świeżym powietrzu, gdzie zbierają się wszyscy, którzy zabiegają o zdjęcia. Nie przepadam za tym miejscem, jest tam straszny tłok. Panowie nawet jak nie mają specjalnie sobie nic do powiedzenia, to odgrywają przestylizowane scenki spotkań i palenia wszelkiego rodzaju wyrobów tytoniowych wydmuchując, piękne obłoki dymu. Odkładając na chwilę aparat można się trochę pośmiać”. Szerzej tego tematu podejmuje się Outdersen podkreślając, że impreza z każdą edycją idzie w kierunki nie targów, jak jest do tej pory, a festiwalu mody męskiej. „Pitti Uomo ma dwa oblicza. Z jednej strony, mamy paradę kolorowych sylwetek, z drugiej poważne rozmowy biznesowe i prezentacje kolekcji. (...) Coraz więcej w tym marketingowej magii. Walka o atencję fotografów jest zauważalna, ale nie przeszkadza to równocześnie w zachowaniu dobrych manier i przynajmniej śladowych ilości uprzejmości. Tak czy inaczej, uśmiechów na twarzach i przyjaznych gestów nie brakuje. Nie jest też tak, że wszyscy odwiedzający biorą udział w tym wyścigu zbrojeń. Sprawne oko jest w stanie wyłapać w tym kolorowym tłumie prawdziwe stylowe perełki. Podpowiem tylko, że zazwyczaj nie są to te najbardziej rzucające się w oczy sylwetki. Ciężko jest więc stwierdzić jednoznacznie, jaki jest klucz do idealnego zestawu, oprócz bycia autentycznym. Bez tego

Page 91: Catwalk #12

elementu, plac na Pitti może wkrótce zamienić się w arenę odzieżowej woltyżerki”, tłumaczy.

Pitti Uomo to targi, które trwają cztery dni. Jednak, aby dobrze wykorzystać na nich czas, trzeba dokładnie rozplanować działania. Autor bloga blueloafers.com udzielił nam kilka przydatnych wskazówek:

„Każda wizyta na Pitti jest bardzo zajęta i pełna działań. Z mojego doświadczenia na Pitti można:

- spotykać się z markami i oglądać ich kolekcje, rozmawiać o trendach,

inspiracjach itd.

- mieć spotkania z markami i kupować kolekcje (słyszałem o ludziach z 20 spotkaniami na dzień)

- spotykać znajomych; jest ich tak dużo, że aby porozmawiać z każdym trudno jest wygospodarować na to tylko trzy dni

- Robić zdjęcia (na każdy dzień większość przygotowuje inny strój) i później blogować, pisać relację

- Chodzić na wieczorne eventy

Trzeba być bardzo zorganizowaną osobą, aby zrealizować wszystko co wymieniłem. Najlepszą opcją jest rozłożenie czynności na cały okres trwania targów, czyli 3-4 dni.”

Czerwcowe Pitti Uomo 88 dobiegło już końca. Na podstawie swoich doświadczeń, jak i relacji z wcześniejszych edycji wszyscy jednoznacznie podkreślają, że nie widać wyraźnych i sezonowych zmian. „W klasycznej modzie męskiej tendencje nie zmieniają się często. Zmiany zwykle występują delikatnie i właśnie w detalach. Ostatnio popularne były garnitury trzyczęściowe, kamizelki w tkaninach innych niż garnitur, pastelowe kolory, dalej popularne są double monki czy loafersy latem. Dużą wagę przywiązuje się do zimowej i letniej garderoby,

FOT. STYLE STALKER

Page 92: Catwalk #12

ale to jest charakterystyczne po prostu dla dobrego stylu. Wracają też kapelusze dla panów, a styl kieruje się delikatnie w stronę casualu: krawaty z tkanin we wzór lub teksturę, marynarki w kratę, warstwy”, mówi blueloafers.com. Szarmant z kolei podkreśla, że na targach dominuje elegancka moda męska w wydaniu włoskim, ze szczególnym uwzględnieniem południa Włoch. „Marynarki są wykonane z lekkich materiałów, wewnętrzna konstrukcja jest bardzo zredukowana. W marynarkach brak poduszek. Stawia się na naturalną linię ramion. Marynarka ma bardziej przypominać koszulę, niż mundur. Latem królują marynarki bez podszewki, koszule z bawełnianego zefiru albo lnu, krawaty bez podszewki i wsuwane buty typu loafers. Materiały mają otwarty splot, co ma zapewnić dużą oddychalność w trakcie panujących wtedy dużych upałów. Na nogach nie nosi się skarpet, ewentualnie stosuje się tzw. niewidzialne skarpety (głęboko wykrojone stópki)”. Czy istnieje zatem coś takiego, jak idealny wygląd na targach? Autor bloga blueloafers.com uświadamia, że takie pojęcie pod kątem tych targów nie istnieje.”Nikt nikogo nie ocenia i swoje miejsce na Pitti ma każdy kto interesuje się męskim stylem. Podstawowy, ale dobrze dopasowany garnitur czy marynarka zawsze dobrze wyglądają, bez względu czy będziemy na Pitti i zrobi nam zdjęcie fotograf, czy nie. Ci, którym robione są zdjęcia, są świadomi swojego stylu, ale się z nim nie obnoszą, bo jest to nieeleganckie”.

Pomimo tego, że Pitti Uomo to targi poświęcone modzie męskiej, to w tle tego wydarzenia widać również kobiety, których zainteresowanie przez fotografów powoli wzrasta. „Faktycznie, podczas trwania targów, można spotkać wiele

kobiet, ale większość z nich nie spędza swojego czasu na pozowaniu. Oczywiście, zdarzają się wyjątki i wtedy mamy zazwyczaj do czynienia z zestawami nawiązującymi do męskiej klasyki, stanowiącymi ich kobiecą interpretację, wariację na temat lub uzupełnienie” dodaje Outdersen. Z kolei Patiness, którą mogliśmy obserwować u boku Outdersen’a we Florencji podziela jego zdanie podkreślając, że kobiety przyciągają swoją uwagę strojem, który najczęściej reprezentuje styl nawiązujący do męskiej estetyki. „Przeważają w tym wypadku garnitury, jednoczęściowe komplety, kamizelki, marynarki i buty typu derby/oksford.”. Najczęściej jednak przyjeżdżają na Pitti Uomo ze swoimi partnerami, pracują w markach, które się wystawiają, bądź są fotografami.

Relacje osób zarówno z punktu widzenia blogera, jak i fotografa podkreślają, że jest to idealne miejsce zarówno do networkingu, jak i spojrzenia na różnorodne podejście do mody. W końcu to święto panów, którzy coraz częściej zabiegają o to, aby znaleźć się zarówno w towarzystwie ikon stylu, jak i na łamach największych magazynów i portali. Jako miłośniczka mody męskiej śledząc fotorelacje poszczególnych edycji nie byłam w stanie się napatrzeć. Teraz wiem, że to również obowiązkowy punkt na mojej liście rzeczy do zrobienia. Pitti Uomo to bez wątpienia najbardziej prestiżowe targi, które każdy miłośnik męskiego stylu powinien odwiedzić chociaż raz w życiu. Znając dokładne procedury, atmosferę i prawdziwe realia targów, możemy przygotować się na efektywne spędzenie tych czterech dni we Florencji.

Page 93: Catwalk #12

FOT. STYLE STALKER

FOT. STYLE STALKER

Page 94: Catwalk #12

THE MEN’S SIDE

TEKST: MARTYNA MIERZEJEWSKAZDJĘCIA: mensside.blogspot.com

Page 95: Catwalk #12

Mężczyźni w obecnych czasach są coraz bardziej świadomi tego, co zakładają oraz chętniej dzielą się z innymi swoimi stylizacjami. Moda to dla nich coś więcej niż tylko same ubrania. To forma odzwierciedlenia ich osobowości i spojrzenia na rzeczywistość, która ich otacza. Naturalność i brak przerysowania to główne cechy blogera, którego sylwetkę chcemy Wam przestawić, a który od dawna robi na mnie ogromne wrażenie. Poznajcie bliżej Adama, autor bloga mensside.blogspot.com

Adam sam mówi o sobie: „Dinozaur wśród blogerów”. Nie bez powodu, ponieważ jego drogę w poszukiwaniu stylu śledzimy już od pięciu lat. „Można powiedzieć, że w towarzystwie blogerów modowych jestem “dziadkiem”. Kiedy zakładałem mensside.blogspot.com, pojęcie blogera modowego dopiero raczkowało. Pamiętam, że wówczas w Polsce istniało 5 blogów modowych prowadzonych przez mężczyzn. Do dzisiaj pozostał Mr Vintage i mój blog”. Każdy kto odwiedza bloga Adama, z pewnością nie raz widział u jego boku piękną dziewczynę. To właśnie Zuza, jego żona, która zachęciła go do założenia bloga. Sama również inspiruje nas swoimi stylizacjami prowadząc blog Sanna’s Land of Illusion ((sannas-land-of-illusion.blogspot.com/). „Bez Zuzy na pewno nie byłoby TheMen’s Side. Z racji tego, że moja świadomość modowa w tamtym okresie była na poziomie zerowym, blog miał pomóc w poszukiwaniu własnego stylu”. Wytrwałość i konsekwencja to cechy, które doprowadziły blogera do miejsca, w którym się obecnie znajduje. Jego styl ewoluował, a Adam przez to chyba nabrał większej pewności siebie.

„Czasami zdarza mi się zerknąć na stare foldery ze zdjęciami i wówczas cieszę się, że ImageShock skasował wiele zdjęć z początków bloga. Wiele eksperymentowałem ze swoim ubiorem. Długo szukałem swojego stylu. Oglądałem całą masę stron z modą uliczną. Chciałem wyglądać jak faceci ze zdjęć i potem zakładałem te wszystkie rzeczy, które nie do końca do mnie pasowały. Nie potrafiłem jednak samookreślić swojego stylu. Na przestrzeni tych pięciu lat mój styl zmieniał się bardzo często. Zresztą nawet nie wiem, czy określiłbym to jakimś stylem. Ostatnio jednak wszystko się ustabilizowało”. Jaki jest teraz jego styl? Co go charakteryzuje? „Cenię sobie luz i swobodę, i to raczej te czynniki determinują moje codzienne wybory. Gdybym miał zapakować do plecaka tylko po jednym egzemplarzu każdej części garderoby, bez wątpienia zabrałbym trampki, klasyczne jeansy (koniecznie slim) biały t-shirt oraz skórę. W takim zestawie czuję się świetnie i obecnie nie wyobrażam sobie szafy bez tych elementów”. Adam w chwili obecnej nie ma ani ulubionych marek, ani projektantów. „Zaglądam do wielu sklepów i szukam tego, co mnie interesuje nie kierując się metką. Nie skreślam żadnego, ale też nie uważam konkretnego za swój ulubiony. Podobnie sytuacja wygląda z projektantami. W pewnym momencie przestałem śledzić ich poczynania i zwyczajnie nie wiem, co w trawie piszczy”, dodaje. Zapytany o to, co dało mu prowadzenie bloga bez wahania odpowiada, że te etap w życiu zdecydowanie otworzył mu oczy na modę. „Wcześniej absolutnie nie interesowałem się tą dziedziną, a kwestia ubioru nie za bardzo zaprzątała mi głowę”. Czym teraz jest dla niego moda? „Aktualnie definicja mody

Page 96: Catwalk #12

w moim słowniku jest bardzo uproszczona i sprowadza się do jej użytkowych walorów. Moda to ciuchy, które na siebie zakładam. To pewien sposób wyrażania swojej osobowości i forma komunikacji z otaczającym nas światem”.

Blog i moda to jedno z wielu zainteresowań Adama. Zawodowo zajmuje się projektowaniem w branży budowlanej. Jest konstruktorem. „Dopiero co ruszyłem z własną firmą i to ona pochłania mnie bez reszty. Poza pracą, sport i wszelkie jego przejawy. Ważne, aby się konkretnie zmęczyć i dać upust negatywnym emocjom nagromadzonym w czasie dnia. W głównej jednak mierze piłka nożna, a ostatnio również siłownia. Także muzyka jest tym bez czego nie mógłbym funkcjonować. Towarzyszy mi cały dzień. Uwielbiam przeszukiwać internet w poszukiwaniu nowych nut. Zresztą, zawsze dzielę się swoimi znaleziskami w

swoich playlistach”, mówi. Blog mensside.blogspot.com to jego przestrzeń życiowa, na którym pokazuje to, co najbardziej inspiruje go w życiu. Odbieramy Adama jako skromną i pozytywną osobę, która nie dąży do tego, aby za wszelką cenę przypodobać się innym. Pokazuje swoją dojrzałość i widać, że konsekwentnie trzyma się swoich wartości. Zapytany o chęć uczestnictwa w zagranicznych Fashion Week’ach opowiada przecząco. „Minął czas, w którym chciałem uczestniczyć w tego typu wydarzeniach. Obecnie wolałbym poświęcić „pokazowy” czas na eksplorowanie miasta. W tym celu udałbym się do NY”.

Adam nie ukrywa, że jego największa inspiracją jest Zuza. „To ona zaszczepiła we mnie

uwielbienie do prostoty i to ona sprawiła, że w ogóle zainteresowałem się modą.”. Wcześniej można było zauważyć na jego blogu wiele zdjęć z ciekawymi detalami, bądź stylizacjami mężczyzn. „Aktualnie nie śledzę praktycznie żadnych portali zagranicznych. Zwyczajnie nie mam na to czasu. Zbyt dużo dzieje się dookoła. Poza tym, coraz trudniej jest mi znaleźć faceta, którego ubiór zrobiłby na mnie wrażenie. Pamiętam jak zaczynałem z lookbookiem. Jak pierwszy raz natknąłem się na ten portal, nie mogłem wyjść z podziwu, jak faceci potrafią sie ubrać. Przeglądałem stylizacje, większość z nich zapisywałem na dysku jako inspiracje. Teraz to zakurzone foldery, do których już nie zaglądam.”. Dodaje jednak, że od samego początku prowadzenia bloga zafascynowany jest stylem Davida Beckhama: „cały czas uważam go za ikonę stylu”.

Prezentując stylizacje ważne jest, aby tak naprawdę być w tym sobą, a nie kopiować inne osoby. Adam dzięki kilkuletniemu doświadczeniu w blogowaniu pokazuje jak jego styl nabiera charakteru, ciągle się zmienia, ale cały czas pozostaje autentyczny w tym co robi. Jego dodatkowym atutem w ostatnim czasie stała się broda, która od pewnego czasu wpisuje się w trend męskich stylizacji. Dzięki niej jego look nabrał powagi, a wygląd stał się bardziej charakterystyczny.

Blog mensside.blogspot.com jest źródłem nie tylko modowych inspiracji. Urzekł mnie bardzo klimat samych zdjęć nie tylko stylizacji Adama, ale przede wszystkim miejsc które zwiedza. A jeśli szukacie alternatywnej, niszowej muzyki to Adam służy swoją playlistą.

Page 97: Catwalk #12
Page 98: Catwalk #12

FOTOGRAF: MAŁGORZATA TWARDOWSKAMODELKA: MARTA GRABOWSKA/ ECManagementMUA&STYL: MAŁGORZATA TWARDOWSKA

Page 99: Catwalk #12
Page 100: Catwalk #12
Page 101: Catwalk #12
Page 102: Catwalk #12
Page 103: Catwalk #12
Page 104: Catwalk #12

catwalkmag.pl