Top Banner
ZACZYTAJ SIĘ Wzruszająca opowieść o niełatwym macierzyństwie i o pewnym niezwykłym chłopcu. Nancy Rossiter słów zrozumieć bez DUŻA CZCIONKA
28

Zrozumieć bez słów

Apr 09, 2016

Download

Documents

SIW Znak

Nancy Rossiter: Zrozumieć bez słów Wzruszająca opowieść o niełatwym macierzyństwie i o pewnym niezwykłym chłopcu Callie jest samotną młodą matką. Jej macierzyństwo nie przypomina uśmiechniętych zdjęć kobiet z dziećmi w kolorowych magazynach. Jej synek, Henry, cierpi na autyzm i ma trudności z porozumiewaniem się. Kiedy ojciec Callie zaczyna chorować, kobieta decyduje się powrócić w rodzinne strony. Spotyka tam swoją dawną miłość – Lindena. Mężczyzna mieszka na farmie pełnej ocalonych zwierząt. Ku zaskoczeniu Callie, Henry natychmiast łapie z nimi kontakt i z każdym dniem zaczyna się coraz bardziej otwierać...
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Zrozumieć bez słów

Callie jest samotną młodą matką. Jej macierzyństwo nie przypomina uśmiechniętych

zdjęć kobiet z dziećmi w kolorowych magazynach. Jej synek, Henry, cierpi na autyzm i ma trudności

z porozumiewaniem się.

Kiedy ojciec Callie zaczyna chorować, kobieta decyduje się powrócić w rodzinne strony. Spotyka tam swoją dawną miłość – Lindena. Mężczyzna mieszka na farmie pełnej ocalonych zwierząt.

Ku zaskoczeniu Callie, Henry natychmiast łapie z nimi kontakt i z każdym dniem zaczyna się

coraz bardziej otwierać...

ZACZYTAJ SIĘ

Wzruszająca opowieść o niełatwym

macierzyństwie i o pewnym

niezwykłym chłopcu.

Nancy Rossiter

słów

zrozumiećbez

zaczytaj się•

Cena detal. 14,90 złN

ancy Rossiter

Zrozum

ieć bez słów

DUŻA CZCIONKA

duża czcionka

Page 2: Zrozumieć bez słów

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 2Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 2 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 3: Zrozumieć bez słów

Nancy Rossiter

Zrozumieć bez słów

tłumaczenie

Grażyna Smosna

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 3ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 3 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 4: Zrozumieć bez słów

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2013

Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

Tytuł oryginałuWords Get in Th e Way

Copyright © 2012 by Nan Rossiter

Copyright © for the translation by Grażyna Smosna

Fotografi a na pierwszej stronie okładkiFredgoldstein/Dreamstime.com

Opieka redakcyjnaAleksandra Kamińska

Ewa Polańska

Opracowanie tekstuBarbara Gąsiorowska

Projekt typografi cznyDaniel Malak

ŁamaniePiotr Poniedziałek

ISBN 978-83-240-2378-3

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 4Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 4 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 5: Zrozumieć bez słów

15

rozdział

Callie uklękła obok łóżka Henry’ego. Wyglądał tak spokojnie, w niczym nie przypominał sfrustrowa-nego chłopczyka, z którym spędziła cały dzień.

Wyciągnęła rękę i delikatnie odgarnęła z jego czoła blond kosmyki. Obserwowała, jak oddycha przez lekko rozchylo-ne usta, i podziwiała jego maleńkie, idealne dłonie, piesz-cząc gładki policzek. Henry wymamrotał coś przez sen i przyciągnął do piersi ukochanego misia, mocno ściska-jąc wysłużoną pluszową zabawkę. Wyszeptała modlitwę za synka i jak co dzień schyliła się, ucałowała go ostroż-nie i wciągnęła słodki dziecięcy zapach. Powstrzymywane przez cały dzień łzy spłynęły gorącym strumieniem po jej policzkach. Ciężko oparła się o łóżko, położyła głowę na rękach i zaszlochała w miękką bawełnianą pościel. Wsłu-chując się w odgłos przetaczającej się po dolinie burzy, po raz setny tego dnia bezgłośnie poprosiła: „Błagam, niech to nie będzie prawda. Pozwól Henry’emu wyzdrowieć. Niech to zniknie. Nie karz Henry’ego za to, co zrobiłam”.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 15ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 15 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 6: Zrozumieć bez słów

16

Callie długo siedziała przy Henrym, zanim wreszcie dźwignęła się z  podłogi i  położyła na łóżku w  sąsied-nim pokoju. Chociaż była wykończona, sen nie chciał nadejść. Wpatrzona w ciemność, odtwarzała w myślach lekkomyślne spotkanie, które raz na zawsze odmieniło jej życie. Wówczas wydawało jej się ono całkowicie nie-winne. Później jednak zrozumiała, że w wydarzeniach prowadzących do tamtej nocy nie było nic niewinnego.

Był słoneczny wtorek, gdy po raz pierwszy umówili się na kawę w celu omówienia jej pracy magisterskiej. W pią-tek wypili razem piwo w  ogródku pubu przy Church Street, by uczcić początek wiosny. A w sobotę zjawił się u niej, przystojny i uśmiechnięty, z zaproszeniem na ko-lację w cichym pensjonacie nad jeziorem Champlain. Sie-dząc na werandzie, obserwowali migoczące w  wodzie światło i niebo przecinane świetlistymi rozbłyskami ko-loru. Wypili butelkę merlota, gawędząc o planowanych przez nią studiach podyplomowych i  jego nadziejach na posadę wykładowcy. Później zamówił drugą butel-kę wina i Callie zaczęła się zastanawiać, co też on sobie wyobraża. Patrzyła, jak obraca na palcu złotą obrączkę, i  jej myśli powędrowały ku Lindenowi. Co by o mnie pomyślał, gdyby nas teraz zobaczył? Wolała się nad tym nie zastanawiać.

Mężczyzna zapłacił za kolację, ostrożnie zakorko-wał drugą butelkę i dyskretnie schował ją pod tweedo-wą marynarkę, po czym beztrosko objął Callie ramie-niem w  drodze powrotnej do samochodu. Po chwili jazdy zaparkował przy odludnej plaży. Kiedy otworzył

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 16Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 16 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 7: Zrozumieć bez słów

17

bagażnik swojego volvo kombi i wyciągnął z niego weł-niany koc, Callie nagle pomyślała, że to już przesada, i poczuła ogarniający ją niepokój. Sprawy zaszły za da-leko – przemknęło jej przez głowę, ale nie zrobiła nic, by go powstrzymać.

Usiedli na kocu, on ze śmiechem mocował się z we-tkniętą między nogi butelką, i ona też się śmiała, kiedy próbowała mu pomóc, przytrzymując butelkę. W koń-cu udało mu się wyciągnąć korek, rozchlapując przy tym odrobinę czerwonego wina na spodnie koloru kha-ki. Przeciągnął palcem po brzegu szyjki, ścierając zbłą-kane krople, po czym podał jej butelkę. Callie zawahała się, nie przestając się uśmiechać, lecz w końcu z bijącym sercem upiła łyk wina.

Gdy obserwowali tańczące po wodzie światła, mężczy-zna zdjął marynarkę i okrył nią ramiona Callie. Przeka-zywanie sobie butelki z winem przypomniało jej czasy ogólniaka. A później on przeciągnął dłonią po jej udzie i zaczął żartować z Callie, że ma tylko jeden dołek w po-liczku. Szumiało jej w głowie, gdy rozciągnęła usta w szel-mowskim uśmiechu, niespiesznie wodząc koniuszkiem języka wokół szyjki butelki.

Obserwował ją z uniesionymi brwiami. – Gdzie się pani tego nauczyła, panno Wyeth? – Czego? – zapytała z miną niewiniątka. – Hm, a co jeszcze potrafi sz?Jego oczy błyszczały, gdy delikatnie dotknął palcem

dołeczka w policzku Callie i konturu jej ust, a ona za-mknęła oczy i mu na to pozwoliła.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 17ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 17 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 8: Zrozumieć bez słów

18

Callie nie cierpiała tego wspomnienia, lecz czasem po-jawiało się nieproszone. Dwa miesiące po tamtej nocy odkryła, że jest w ciąży, lecz kiedy próbowała się z nim skontaktować, w  college’u powiedziano jej, że przyjął pracę w  Kalifornii. A  co z  posadą wykładowcy?  – po-myślała z goryczą.

Callie wreszcie odpłynęła w sen, lecz wydawało jej się, że już po kilku chwilach zbudził ją odgłos płaczu. W świet-le wczesnego poranka znalazła Henry’ego na podłodze, kołyszącego się w przód i w tył. Podniosła synka do góry, poczuła, jak drży w jej ramionach, i owinęła go kocem. Chłopiec nie przestawał szlochać, więc szepnęła łagod-nie w jego splątane włosy: „Wszystko w porządku, Hen--Benie, wszystko będzie dobrze”. Chciała w ten sposób dodać otuchy i jemu, i sobie.

Spojrzała na stertę pudeł po przeciwnej stronie pokoju i westchnęła. Wiedziała, że nieznane otoczenie nie po-magało Henry’emu, ale nic więcej nie mogła zrobić. Bez opieki do dziecka nie była w stanie pracować, a musia-ła, bo nie miała już pieniędzy. W bladym świetle poran-ka wpatrywała się w pudło podpisane „Henry / klocki lego” i przeżywała na nowo wydarzenia kilku ostatnich miesięcy.

W tym czasie zauważyła zmianę, jaka zaszła w Hen-rym, lecz wmówiła sobie, że to nic poważnego. On jest po prostu milczący. Niektórzy chłopcy rozwijają się nie-co wolniej niż inni, a poza tym Henry potrafi mówić...

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 18Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 18 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 9: Zrozumieć bez słów

19

już przecież zaczął. Callie spróbowała sobie przypomnieć ostatni raz, gdy jej syn faktycznie coś powiedział. To nic takiego – przekonywała samą siebie – nauczy się, gdy bę-dzie gotów. Jednak wszystkie uspokajające słowa straci-ły moc z chwilą, gdy swoje obawy wyraziła pani Cooper.

Pani Cooper była kierowniczką żłobka nieopodal college’u. Callie przyprowadzała do niego Henry’ego, od-kąd skończył sześć miesięcy. Kiedy przyszedł na świat, musiała zrezygnować ze studiów i podjęła pracę w biurze pomocy fi nansowej. Była bardzo zadowolona i wdzięcz-na losowi, że udało jej się znaleźć taki wspaniały zastęp-czy dom dla Henry’ego. Nadal pamiętała wypłowiały zielony dywan oraz wzór rzucanych przez okna cieni na podłodze przestronnej sali zabaw, z której każdego po-południa odbierała syna. Ostatniego dnia Callie czekała na niego przy drzwiach, kiedy pani Cooper wzięła ją na stronę. Pamiętała troskę w jej głosie, gdy cicho poinfor-mowała ją, że od kilku tygodni obserwowała Henry’ego i modliła się o jakąś poprawę.

– Henry jest taki cichy – powiedziała – i często wydaje się nieobecny. Ostatnio przestał okazywać zainteresowa-nie zabawą z innymi dziećmi. Zamiast tego stoi przy sto-le, przesypuje ryż z jednego kubka do drugiego albo po-zwala ziarenkom przesypywać się przez palce. Jeśli inne dziecko mu przeszkodzi lub pożyczy któryś z jego kub-ków, wpada w rozdrażnienie. Chociażby dzisiaj: jeden z chłopców wziął kubek Henry’ego i dał mu drugi. Henry bardzo się zdenerwował i wpadł w szał. Zrzucił ze stołu wszystkie zabawki, a potem zaczął ciskać klockami lego.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 19ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 19 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 10: Zrozumieć bez słów

20

Kiedy się wreszcie uspokoił – kontynuowała pani Coo-per – poprosiłam, by pobawił się z resztą grupy, lecz od-mówił i po prostu siedział w kącie, kołysząc się w przód i w tył. Tak mi przykro, Callie, wolałam się upewnić, za-nim cokolwiek ci powiedziałam.

Callie wpatrywała się we wzór na dywanie, kiedy prze-pływająca po niebie chmura zasłoniła słońce. Kiwnęła powoli głową, czując pod powiekami piekące łzy.

– Myślę, że powinnaś zbadać Henry’ego, moja dro-ga – powiedziała łagodnie pani Cooper, przytulając Cal-lie. – Daj nam znać, jak sobie radzisz. Będziemy się za was modlili.

Callie zrozumiała, co tak naprawdę chce jej powie-dzieć pani Cooper: że nie będzie się mogła dłużej opie-kować się Henrym.

Callie przycisnęła policzek do kręconych włosów Henry’ego i zorientowała się, że zasnął. Położyła go z po-wrotem i otuliła miękkim kocem. Chociaż była bardzo zmęczona, wracanie do łóżka nie miało sensu. Poza tym mogła załatwić wiele spraw, gdy Henry spał, więc wy-ślizgnęła się cichutko z pokoju, który kiedyś należał do niej, zostawiła niewielką szparę w drzwiach i pomaszero-wała boso do kuchni, żeby sprawdzić, czy zostało trochę kawy. Otworzyła szafk ę obok zlewu, w której jej rodzi-ce zawsze przechowywali kawę, i oto znalazła ją w tym samym miejscu co zwykle: granatową puszkę Maxwell House. Widok znajomej puszki we właściwym miejscu

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 20Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 20 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 11: Zrozumieć bez słów

wywołał w  Callie dziwne uczucie spokoju. Jednak się-gając po puszkę, boleśnie uzmysłowiła sobie panującą w domu jej rodziców pustkę. Ludzi, których kochała naj-bardziej na świecie, już tu nie było i nigdy więcej nie mieli się pojawić, by zaparzyć kawę, ogrzać dłonie ciepłymi fi -liżankami, pogawędzić przy śniadaniu, omówić plany na nadchodzący dzień, a później wybiec z domu do szko-ły czy pracy, z pocałunkiem i pozdrowieniem na ustach:

„Kocham cię! Bóg z  tobą! Do zobaczenia wieczorem!”. Ich serdeczne głosy rozbrzmiewały w umyśle Callie, któ-ra wyglądała przez kuchenne okno swojego rodzinnego domu z oczami pełnymi łez. Nigdy wcześniej nie czuła się tak samotna.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 21ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 21 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 12: Zrozumieć bez słów

22

rozdział

Linden Finch zasunął okna swojego starego forda pikapa i wysiadł. Wrócił do domu spóźniony, za to prognozowana przez synoptyków burza zjawiła

się o czasie. Nagły podmuch wiatru zakołysał złowiesz-czo gałęziami drzew i zmusił Lindena do przyspieszenia kroku. Dwa żółte labradory, które przez cały dzień ga-niały wiewiórki i wylegiwały się na ganku, obudziły się z  drzemki, przeciągnęły i  radośnie potruchtały przez podwórze w stronę Lindena, który przyklęknął, by się z nimi przywitać.

– Jak minął dzień? – zapytał łagodnie.W odpowiedzi zaczęły skakać wokół niego, lizać go po

twarzy i bić ogonami po głowie. Odgłos grzmotu w od-dali sprawił, że Linden wstał i spojrzał w stronę ściany złowrogich chmur zbierających się nad łąką. Gdy to zro-bił, niebo przeciął rozpalony do białości zygzak błyska-wicy. Zgodnie z chłopięcym nawykiem, zaczął odliczać w myślach sekundy dzielące pojawienie się błyskawicy

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 22Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 22 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 13: Zrozumieć bez słów

23

od grzmotu, ale nim dotarł do dwóch, ponownie usły-szał huk. Pognał do stodoły i otworzył boksy dwóch krów rasy Randall, które niecierpliwie napierały na furtkę boksu. Zwierzęta trąciły ciepłymi pyskami klatkę pier-siową Lindena, schroniły się bezpiecznie w swoich bok-sach i wyczekująco zwiesiły łby. Po chwili dołączył do nich młody muł. Linden nacisnął włącznik i stodoła wy-pełniła się światłem, które w  porównaniu z  ciemnoś-cią na zewnątrz dawało wrażenie ciepła i przytulności. Psy ryły nosami zaściełające podłogę siano, podczas gdy Linden nakarmił i napoił bydło, przez cały czas czule do niego przemawiając. Młodszy z psów podniósł pysk w stronę stogu siana i warknął na Maude, rudą prążko-waną kocicę, która spokojnie w nim drzemała. Kocica otworzyła oko i obojętnie przypatrywała się psu. Tym-czasem drugi z kotów, imieniem Harold, posiadacz je-dwabistej ciemnoszarej sierści, ziewnął i przeciągnął się na sianie ponad jej głową. Linden opuścił szybko stodołę, by sprawdzić jeszcze kurnik. Wszystkie jego mieszkan-ki zdążyły już wrócić na noc, więc tylko cicho zamknął i zabezpieczył drzwi.

Grube krople deszczu zaczęły się rozpryskiwać po su-chej ziemi, gdy Linden wrócił do stodoły. Spojrzał w górę na usadowioną na krokwiach cętkowaną sowę, która od-wzajemniła mu się mrugnięciem. Linden wyłączył świat-ło, przywołał do siebie psy i już we troje wyjrzeli na po-dwórko. Jak na komendę lunął deszcz. Linden szybko oszacował odległość dzielącą stodołę od ganku i stopień przemoknięcia, jakie niewątpliwie ich czekało.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 23ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 23 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 14: Zrozumieć bez słów

24

– Chodu!  – zawołał i  rzucił się biegiem przez po-dwórze.

Psy radośnie do niego dołączyły, nie omijając po dro-dze ani jednej kałuży.

W schronieniu kuchni Linden ściągnął mokrą koszu-lę, powiesił ją na oparciu krzesła, sięgnął po ściereczkę, osuszył nią włosy, a  później wytarł oba psy, które nie przestawały się wokół niego kręcić. Wrzucił ściereczkę do pralki, otworzył lodówkę, wyciągnął z niej piwo i ru-szył w stronę niewielkiej spiżarni na tyłach kuchni. Psy poszły za nim i posłusznie położyły się na podłodze, gdy odmierzył każdemu z nich porcję suchej karmy. Linden zawahał się i Springer spojrzał wyczekująco na swoje je-dzenie, podczas gdy Kat obserwowała Lindena. Ten kiw-nął do niej głową i, przez wzgląd na Springera, wypowie-dział na głos: „Okej!”. Springer rzucił się na swoją miskę, jakby nie był karmiony od tygodnia, ale Kat podjęła da-remną próbę zachowania się jak dama. Linden pokręcił głową, wsunął szyjkę butelki w metalowy otwieracz przy-twierdzony do framugi drzwi, pociągnął, złapał kapsel i wycofał się na ganek, by popatrzeć na burzę. Usadowił się na jednym ze starych wiklinowych foteli, przeciągnął dłonią po mokrych włosach i wciągnął w płuca przesy-cone deszczem powietrze. Wsłuchując się w odgłosy bu-rzy, przypomniał sobie, że widział światła w domu Wy-ethów, i zaczął się zastanawiać, czy nie stało się nic złego. Pan Wyeth przebywał w domu opieki już od sześciu mie-sięcy, lecz podobno ostatnimi czasy jego stan zdrowia się pogorszył.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 24Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 24 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 15: Zrozumieć bez słów

25

Burza szybko minęła i Linden zauważył, że psy wyglą-dają przez siatkę w drzwiach. Podniósł się z fotela, a gdy otworzył drzwi, psy powitały go niczym dawno niewi-dzianego przyjaciela, po czym radośnie powędrowały za nim do kuchni, by sprawdzić, co też on zamierzał zjeść na kolację. Linden postawił na kuchence niewielką pa-telnię z resztkami spaghetti, umył i pokroił pomidora, a następnie wrzucił do ust soczysty kawałek, przejrzał pocztę i znalazł w niej czek za robotę, z którą uporał się dwa miesiące wcześniej. Po kolacji umył naczynia, wy-puścił psy z domu, dał każdemu z nich ulubiony smako-łyk, wyłączył światło i poszedł do sypialni.

W półmroku cisnął dżinsy na oparcie krzesła, a pod-koszulek na piętrzącą się w koszu na brudną bieliznę górę prania. Otworzył okno i zaczął się wsłuchiwać w znajo-me pohukiwanie sowy. Rozpoznał głos wiernej lokatorki jego stodoły, a później usłyszał dobiegającą gdzieś z od-dali odpowiedź. Chłodny wiatr szarpał zasłonami, gdy Linden położył się na łóżku i, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, pozwolił wślizgnąć się do swego umysłu wspomnieniu Callie. Był to zawsze ten sam obraz – o ile sobie na niego pozwalał – niczym ulubiona fotografi a przechowywana za szybką w jego pamięci.

Callie uśmiechała się i próbowała odsunąć z twarzy niesforne kręcone włosy, które wiatr rozwiewał jej po po-liczkach. Była ubrana w śnieżnobiały top narzucony na czerwony kostium ratownika, a jej ramiona miały złoci-sty odcień opalenizny pod koniec lata. Linden nie miał pojęcia, dlaczego za każdym razem wyobrażał ją sobie

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 25ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 25 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 16: Zrozumieć bez słów

26

w ten sposób. Minęły już cztery lata, lecz odkąd zoba-czył światła w domu jej rodziców, bez przerwy zastana-wiał się, czy wreszcie wróciła do domu. Z obrazem Cal-lie pod powiekami Linden odpłynął w sen.

Przed świtem zbudził go łoskot upadającego na ziemię karmnika dla ptaków, po którym rozległ się dźwięk prze-pychanki. Linden w jednej chwili uzmysłowił sobie, że zapomniał wczoraj schować karmnik na noc.

– Przeklęte szopy! – mruknął pod nosem, gramoląc się spod kołdry. Ubrany wyłącznie w bokserki, powlókł się do tylnych drzwi i włączył światło. – Wynocha stąd! – warknął, trzaskając drzwiami, by pokazać im, że nie żartuje. – Pewnego dnia was przechytrzę albo zastrze-lę! – dodał.

Psy życzliwie zamachały ogonami i spojrzały w górę, zastanawiając się, czy nie czas na śniadanie. Wystarczyło mu jedno spojrzenie, by wiedzieć, o czym myślą.

– Nie, jeszcze nie  – burknął, wracając do łóżka, ale wiedział, że to bez sensu; i tak już nie zaśnie.

Wstał, ubrał wysłużone levisy, poszedł na bosaka do kuchni, sięgnął po prawie pustą torebkę kawy Green Mountain i włączył radio w samą porę, by usłyszeć na-granie ptasich treli, którym gospodarz programu Robert J.  Lurtzimer zawsze rozpoczynał swoją audycję. Przez większość czasu sygnał stacji WGBH nie był dostatecz-nie silny, by dotrzeć aż do New Hampshire, ale zdarza-ły się dni, kiedy rozbrzmiewał czysto i wyraźnie. Linden

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 26Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 26 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 17: Zrozumieć bez słów

uśmiechnął się i zaczął zastanawiać, czy jego rodzice – z natury ranne ptaszki – słuchali radia w swoim bostoń-skim domu. Jego matka uwielbiała muzykę klasyczną i dla świętego spokoju Linden przez osiem długich lat znosił lekcje gry na pianinie. Swego czasu potrafi ł za-grać wszystko, poczynając od Dla Elizy Beethovena, a na kompletnym Das Wohltemperierte Klavier Bacha skoń-czywszy, lecz – po to tylko by doprowadzić matkę do sza-łu – zdarzało mu się także wykonywać żywiołowe inter-pretacje tematu z Wyspy Gilligana czy piosenki Pinball Wizard w wersji Eltona Johna. „Wiedziałam, że powin-niśmy go posłać do prywatnej szkoły!” – zrzędziła jego matka. Ostatecznie to Linden postawił na swoim: matka ustąpiła, pozwalając mu porzucić lekcje.

Z radia płynęły łagodne dźwięki Pachelbel Canon, kie-dy Linden nalewał parującą kawę do ulubionego kremo-wego kubka. Naczynie było ozdobione wyblakłym wi-zerunkiem latarni morskiej i  należało do nielicznych sprzętów, włącznie ze starym chevroletem pikapem, któ-re pozostawił po sobie poprzedni właściciel domu. Lin-den upił łyk, wyjrzał przez okno na mgłę zbierającą się nad płynącą w kierunku północnym Contoocook River i mimo wszystko poczuł się dziwnie szczęśliwy.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 27ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 27 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 18: Zrozumieć bez słów

28

rozdział

Callie niemal słyszała głos swojego ojca: „Głowa do góry, dziecko! To nie koniec świata!”. Bezwied-nie uśmiechnęła się, nalewając kawę do jego ulu-

bionego kubka, i przesunęła palcem wzdłuż zdobiącej go wyblakłej kotwicy amerykańskiej marynarki. Usiadła przy kuchennym stole i zauważyła wepchniętą pod pa-piery Biblię ojca. Zastanawiała się, dlaczego nie zabrał jej ze sobą do domu opieki. Sięgnęła po Biblię i znalazła między jej stronami egzemplarz chrześcijańskiej gazetki

„Upper Room”. Odkąd sięgała pamięcią, jej rodzice każ-dego ranka wiernie odczytywali biblijny werset zasuge-rowany przez magazyn i naukę na dany dzień. W szko-le średniej przez pewien czas kontynuowała ten nawyk i często zaskakiwało ją to, że przeczytane słowa zdawały się korespondować z wyzwaniami, które akurat ją cze-kały. Kiedy poszła na studia, mama regularnie wysyła-ła jej magazyn, lecz Callie rzadko znajdowała czas na lekturę.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 28Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 28 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 19: Zrozumieć bez słów

29

Wyjęła gazetkę z Biblii i spojrzała na zaznaczoną datę, piętnasty stycznia, dwa dni przed tym jak jej ojciec prze-prowadził się do domu opieki. Pomyślała o telefonie od jego adwokata, który odebrała mniej więcej w tym czasie, z pytaniem, czy mogłaby przyjechać do domu i zająć się jego osuszeniem. Adwokat wyjaśnił, że pozwoliłoby to oszczędzić na ogrzewaniu, ale Callie nigdy nie znalazła czasu. Odwiedzała ojca tak często jak mogła, ale celowo unikała przyjazdu do domu. Gdyby to zrobiła, przyszło jej teraz do głowy, znalazłaby Biblię wcześniej. Podniosła ją i położyła przy drzwiach. Postanowiła zatrzymać się w  kościele, kupić aktualny numer „Upper Room” i  za-nieść go ojcu przy najbliższej okazji.

Sięgając nad zlewem, Callie nacisnęła szary metalowy wspornik, który blokował dolną część kuchennego okna, ale ten ani drgnął, więc wdrapała się na blat, jak to robiła w dzieciństwie, i naparła na okno całym swoim ciężarem. Okno zaskrzypiało i niechętnie się uchyliło, wpuszcza-jąc powiew świeżego porannego powietrza do zatęchłej kuchni. Callie przeniosła się do salonu i  tam również otworzyła okna, a później otworzyła ciężkie drewniane drzwi wejściowe i odkryła, że brakuje w nich zabezpie-czającej przed insektami siatki.

Cichutko się ubrała, związała blond włosy w  kucyk, zajrzała do Henry’ego i wyszła z kawą na zewnątrz. Stojąc w drzwiach garażu, przyglądała się stercie pudeł czekają-cych na przyczepie ciężarówki jej ojca i ciężko westchnę-ła. Jak na kogoś posiadającego tak niewiele pieniędzy, udało jej się zgromadzić zadziwiająco pokaźny dobytek.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 29ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 29 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 20: Zrozumieć bez słów

30

Włączyła silnik ciężarówki, wyjechała nią na słońce i za-częła rozładowywać pudła.

Henry otworzył oczy i szybko zamknął je z powrotem. Za każdym razem miał nadzieję, że zobaczy drewnia-ny regał z książkami na tle błękitnej ściany. Na półce re-gału, który miał z jednej strony długą rysę, powinno się znajdować sześć książek ustawionych według wielko-ści, a obok nich – model ciężarówki, którą złożył z klo-cków lego, i niewielki traktor. Jednak za każdym razem gdy otwierał oczy, błyskawicznie je zamykał, ponieważ nigdy nie widział tego, czego się spodziewał. Musiał też pilnie iść do toalety. W końcu, kiedy nie mógł już dłu-żej wytrzymać, pozwolił strumieniowi wypłynąć. Z po-czątku zrobiło mu się ciepło, lecz po chwili poczuł zim-no i zaczął płakać.

Callie wniosła do środka ostatnie pudło. Odkładając je na kuchenny blat, usłyszała zduszony dźwięk, pobiegła korytarzem i znalazła Henry’ego na podłodze, w mokrej piżamie, obejmującego ramionami kolana.

– Och, kochanie, tak mi przykro. – Pomogła mu wstać i poprowadziła przez korytarz. – Dlaczego nie poszuka-łeś łazienki?

Henry potarł oczy i posłusznie rozejrzał się dookoła.Nie przestawała do niego mówić, napełniając wan-

nę ciepłą wodą. Wykąpała go szybko, a ponieważ woda

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 30Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 30 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 21: Zrozumieć bez słów

31

zdawała się działać na Henry’ego uspokajająco, pozwoliła mu się przez kilka minut pobawić, podczas gdy sama po-szła zdjąć z łóżka mokrą pościel. Kiedy jednak przyszła po synka i spróbowała wyjąć go z wanny, zaczął wierz-gać i krzyczeć. Callie włożyła go z powrotem do wanny, zniknęła na chwilę i wróciła z ciężarówką w nadziei, że to odwróci jego uwagę. Gdy Henry zajął się zabawką, po-nownie wyjęła go z wanny i delikatnie wytarła miękkim ręcznikiem. Następnie spłukała wannę i ruszyła koryta-rzem na poszukiwanie pudła z ubraniami. Henry drep-tał za nią z ramionami owiniętymi ręcznikiem i cięża-rówką w dłoni.

– Czy wiesz, że kiedyś to był pokój mamusi? – zapyta-ła, przeglądając zawartość jednego z pudeł.

Henry poważnie zmarszczył brwi i  rozejrzał się po niewielkim, skromnie umeblowanym pomieszczeniu. Wskazał na sosnową komodę i Callie odwróciła się, by sprawdzić, co przykuło jego uwagę. Na tle lustra stało w szeregu kilka starych trofeów. Callie wyciągnęła czy-stą bieliznę, szorty i  koszulkę z  pękającego w  szwach pudła ubrań, wcisnęła je pod ramię, podniosła jedną z nagród i uklękła przed Henrym. Chłopiec delikatnie przeciągnął paluszkiem po fi gurce dziewczynki celują-cej piłką do kosza, zostawiając złocisty ślad w wielolet-niej warstwie kurzu. Callie dała mu trofeum do potrzy-mania, a sama naciągnęła Henry’emu szorty. Podnosząc nogi, chłopiec opierał się wolną ręką o jej ramię. Kiedy zakładała mu koszulkę przez głowę, odłożył fi gurkę na podłogę i wsunął ramiona w rękawy. Gdy był już ubrany,

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 31ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 31 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 22: Zrozumieć bez słów

32

podniósł statuetkę i przeciągnął palcem po grawerowa-nej tabliczce.

– Sprawdźmy, za co ta nagroda – powiedziała Callie, pochylając się nad inskrypcją – „Za największe zaanga-żowanie”. Można by pomyśleć, że od tamtego meczu mi-nęły całe wieki.

Henry wskazał na fi gurkę dziewczynki kopiącej piłkę, a później tej biorącej zamach baseballowym kijem. Cal-lie cierpliwie podawała mu jedną po drugiej wszystkie nagrody zdobyte w szkole średniej i patrzyła, jak staran-nie układa je zgodnie z wielkością.

– Zabawny z ciebie chłopczyk – powiedziała z łagod-nym uśmiechem.

Henry uniósł wzrok i  wskazał na medal zwisający z górnego rogu lustra. Sięgając po niego, Callie zauwa-żyła wypłowiałą fotografi ę wsuniętą za ramę. Wręczyła medal Henry’emu, wyjęła zdjęcie i usiadła obok chłopca. Podczas gdy Henry zajmował się swoim nowym skarbem, Callie patrzyła na wysokiego szczupłego chłopca na fo-tografi i i cofnęła się pamięcią do pewnego letniego dnia przed wieloma laty.

Był to ostatni dzień przed ich wyjazdem do dwóch różnych college’ów, na co usilnie nalegali rodzice oboj-ga. Tamtego ranka Callie zaczęła się w końcu pakować, kiedy zaskoczył ją swoją wizytą i pytaniem, czy nie mia-łaby ochoty na pieszą wycieczkę. Spakował nawet kosz piknikowy. Callie przyjrzała się stertom ubrań piętrzą-cym się na łóżku, a później wyrazowi jego twarzy i nie-pewnie się zgodziła.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 32Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 32 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 23: Zrozumieć bez słów

33

Powietrze w New Hampshire pachniało już jesienią. Callie pamiętała, co wtedy przyszło jej do głowy: że ni-gdy nie widziała równie błękitnego nieba. Wspięli się na szczyt Monadnock, a gdy jej chłopak podniósł się z zie-mi po zjedzonym obiedzie, Callie wyciągnęła z  pleca-ka aparat i zawołała do niego. Odwrócił się przez ramię i widząc aparat, przywołał na twarz cień uśmiechu. Na zdjęciu jego kasztanowe włosy były rozjaśnione słońcem i rozwichrzone od wspinaczki, twarz miał opaloną, lecz w jego oczach czaił się smutek.

Henry wyciągnął rączki, założył Callie medal na szyję, a później wskazał na chłopca z fotografi i. Callie uśmiech-nęła się tęsknie i wyszeptała:

– Linden.Kiedy już zrobiła mu zdjęcie, Linden chwycił ją w ra-

miona, lecz gdy spróbowała mu spojrzeć w oczy, odwró-cił wzrok.

– Co się stało? – zapytała. – Nic takiego – mruknął. Jego oczy błyszczały w sło-

necznym świetle. – Nie wygląda mi to na nic.Linden spojrzał w bezkresny błękit nieba i wyjąkał: – Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo będzie mi cie-

bie brakowało. – W końcu odwrócił się do niej i odwza-jemnił spojrzenie. – Proszę, nie zapomnij o nas, Callie.

– Co ty opowiadasz, Lindenie? – szepnęła. – Nigdy nie mogłabym o nas zapomnieć.

Callie smutno pokręciła głową, wsunęła zdjęcie z po-wrotem za ramę lustra i poszła do stojącej w korytarzu

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 33ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 33 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 24: Zrozumieć bez słów

34

bieliźniarki, by poszukać czystej pościeli. Na dnie staran-nie ułożonego stosu znalazła swój stary komplet i czysty pokrowiec na materac. Wyjęła je z bieliźniarki, wróciła do pokoju, założyła pokrowiec, rozłożyła prześcieradło, naciągnęła je na wierzchołki materaca i przypomniała sobie, że zawsze prosiła mamę o  ten sam komplet po-ścieli. Henry wskazał palcem na postacie zdobiące wy-służoną poszewkę na poduszkę i Callie pokiwała głową.

– Tak, tutaj mamy Myszki Miki i  Minnie, a  tam  – przełożyła poszewkę na drugą stronę – Donalda i Daisy.

Henry spojrzał na Donalda i  Daisy, a  później prze-łożył poszewkę w  taki sposób, żeby to Miki i  Minnie byli widoczni. Kiedy już łóżko było posłane, Callie znio-sła kosz z praniem do piwnicy i załadowała starą pral-kę rodziców, wytrząsając resztę proszku z zawilgocone-go pudełka, które leżało na podłodze. Idąc po schodach w górę, zastanawiała się, czy uda im się znaleźć w szafce coś na śniadanie. Kiedy weszła do kuchni, Henry był za-jęty ustawianiem krzeseł w równym szeregu.

– Co ty wyprawiasz, Hen-Benie? – zapytała z uśmie-chem, podnosząc go do góry, ale Henry zaczął marudzić i się wyrywać, więc odstawiła go z powrotem.

Otworzyła szafk ę i znalazła w niej pudełko zwietrza-łych płatków owsianych i stare opakowanie czekolado-wej owsianki – żadne z nich nie nadawało się do zalania mlekiem. Wyłączyła ekspres do kawy, sięgnęła po Biblię ojca i zwróciła się do Henry’ego:

– Jedziemy do dziadka.Ku jej zdziwieniu zostawił krzesła bez słowa sprzeciwu.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 34Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 34 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 25: Zrozumieć bez słów

35

Po wstąpieniu do kościoła po egzemplarz „Upper Room”, Calllie zatrzymała się w McDonaldzie i ze zdumieniem odkryła, że serwują już lunch. Sięgnęła do kieszeni, wy-ciągnęła z niej trzy dolary i zamówiła zestaw Happy Meal. Nie była bardzo głodna, poza tym wiedziała, że zje przy-najmniej jednego McNuggeta i  kilka frytek. Koniecz-nie musiała zapytać tatę, czy mógłby jej pożyczyć tro-chę pieniędzy.

Kiedy tak jechali, Callie zastanawiała się nad domem opieki i tym, czy jej ojciec mógłby się wprowadzić z po-wrotem do domu, skoro i  ona w  nim teraz mieszkała. Opieka nad nim nie mogła być łatwa, ale na pewno uszczę-śliwiłaby w ten sposób ojca. Sam pomysł poprawił jej na-strój i wlał w serce nadzieję.

Powietrze w  korytarzu domu opieki pachniało stę-chlizną i  starością. Callie zatrzymała się przed windą i przypomniała sobie scenę, jaką urządził Henry ostat-nim razem, gdy z niej korzystali. Ograniczona przestrzeń i nieznane ruchy wprawiły go w rozdrażnienie, więc aby uniknąć kolejnej sceny, Callie wzięła syna na ręce i po-konała trzy piętra pieszo. Przeskakując po dwa stopnie, musiała się zatrzymać na drugim piętrze, by poprawić wysuwającą się jej spod ramienia Biblię. Na trzecim pię-trze otworzyła drzwi, weszła na korytarz i szybkim kro-kiem minęła szereg upiornie cichych pokoi. Starała się nie zwracać uwagi na zapomniane dusze, które w nich miesz-kały. Serce jej się krajało na widok tak wielu samotnych starszych osób i zastanawiała się, jak ktokolwiek mógł tu pracować, dzień po dniu. Niektórzy pacjenci siedzieli na

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 35ossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 35 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 26: Zrozumieć bez słów

wózkach z głowami opuszczonymi tak nisko, że ich pod-bródki spoczywały na piersiach; tak jakby po tylu latach ich głowy stały się zbyt ciężkie. Inni wolno popychali bal-koniki, zmierzając nie wiadomo dokąd, a  jeden ze sta-ruszków, całkowicie pozbawiony zębów, zawołał: „Hej, ślicznotko, może podwieziesz mnie do domu?”. Callie uśmiechnęła się smutno, pokręciła głową i szła dalej. Kie-dy zbliżyła się do pokoju ojca, ze środka wyszła pielęg-niarka z naręczem pościeli, ale na widok Callie gwałtow-nie się zatrzymała.

– Panno Wyeth, usiłowaliśmy się z panią skontakto-wać. – Callie dostrzegła wyraz zaniepokojenia na jej twa-rzy i jej serce zaczęło bić jak szalone.

– Czy wszystko z nim w porządku? – wydusiła. – On... – Pielęgniarka urwała i położyła dłoń na ramie-

niu Callie – przeszedł ubiegłej nocy lekki udar. Próbowa-liśmy się do pani dodzwonić na oba numery, które fi gu-rują w aktach, ale usłyszeliśmy tylko nagraną wiadomość, że zostały odłączone.

Callie zaczęła się wycofywać. – Tak, wiem. Podłączono nam telefon, ale wciąż nie dzia-

ła tak, jak powinien. W przyszłym tygodniu mają go na-prawić. – Ruszyła w stronę drzwi do pokoju ojca, ale pie-lęgniarka ją zatrzymała.

– Panno Wyeth, pani ojca tu nie ma. Ubiegłej nocy prze-wieziono go do szpitala.

Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 36Rossiter_Zrozumiec_bez_slow.indd 36 2013-03-01 12:28:592013-03-01 12:28:59

Page 27: Zrozumieć bez słów

Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2Schneider_Marylin_ostatnie_seanse_pocket.indd 2 2012-01-02 13:39:552012-01-02 13:39:55

Page 28: Zrozumieć bez słów

Callie jest samotną młodą matką. Jej macierzyństwo nie przypomina uśmiechniętych

zdjęć kobiet z dziećmi w kolorowych magazynach. Jej synek, Henry, cierpi na autyzm i ma trudności

z porozumiewaniem się.

Kiedy ojciec Callie zaczyna chorować, kobieta decyduje się powrócić w rodzinne strony. Spotyka tam swoją dawną miłość – Lindena. Mężczyzna mieszka na farmie pełnej ocalonych zwierząt.

Ku zaskoczeniu Callie, Henry natychmiast łapie z nimi kontakt i z każdym dniem zaczyna się

coraz bardziej otwierać...

ZACZYTAJ SIĘ

Wzruszająca opowieść o niełatwym

macierzyństwie i o pewnym

niezwykłym chłopcu.

Nancy Rossiter

słów

zrozumiećbez

zaczytaj się•

Cena detal. 14,90 zł

Nancy R

ossiterZ

rozumieć b

ez słów

DUŻA CZCIONKA

duża czcionka