Top Banner

of 105

Zaniewski Andrzej - Cień szczurołapa

Jul 19, 2015

Download

Documents

Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript

Aby rozpocz lektur, kliknij na taki przycisk , ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki. Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniej.

Andrzej Zaniewski

cie szczuroapa

Stan a na krawdzi, o wiele dalej, ni odway si ktrykolwiek z mieszkacw Hameln. Stan a na krawdzi i zdawao si, e rozmawia z przepaci, kochank samobjcw. Wyranie przepa ncia szczuroapa; sta nad ni zamylony i samotny. Obywatelom Hameln nie podobaby si wyraz jego oczu. Nie bya to tylko przepa, ale byy tu dwie przepacie. WIKTOR DYK Szczuroap

2

Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gdask 2000

3

WSTP Szanowny Czytelniku, Jeeli szukasz lektury pogodnej, atwej i optymistycznej, natychmiast od t ksik... Jest to bowiem powie gorzka i mroczna, ktra stawia przed Tob nowe, drastyczne i dramatyczne pytania. Cie Szczuroapa albo Szaro (wci waham si, ktry tytu wybra?) zaczyna si w tym miejscu i czasie, kiedy Stary Szczur, bohater mojej poprzedniej powieci, olepiony, kona w portowych kanaach, a przeraony jego mierci mody samiec spotyka na swej drodze Szczuroapa... Wykorzystaem tu wtki powszechnie znanej niemieckiej legendy o Szczuroapie przedstawionej na starym witrau w kociele w Hameln, wspomnianej, a nastpnie opisanej przez Arnima i Brentano, Johanna Wolfganga Goethego, braci Grimm, Roberta Browninga, Wiktora Dyka, Bertolda Brechta... Jej lady mona odnale rwnie w twrczoci wielu innych pisarzy, dawnych i wspczesnych, ktrych przycigaa i fascynowaa swym niezwykym i wieloznacznym przesaniem, stale aktualizowanym przez osaczajce nas wydarzenia historyczne i polityczne. Przypomn tu Henryka Ibsena, ktry w swym dramacie May Ejolf stworzy esk mutacj tpiciela szczurw, czy hiszpaskiego pisarza Miguela Delibesa, ktry w powieci ,,Szczury opisa losy wiejskiego apacza gryzoni. Pocztki mitu o Szczuroapie sigaj roku 1284. Dolnosaksoskie miasteczko Hameln, oddalone kilkadziesit kilometrw od Hanoweru, opanowaa wwczas przeraajca plaga szczurw, z ktr nikt nie umia sobie poradzi. Szczury buszoway w mieszkaniach, sklepach, magazynach i skadach nadrzecznych. Byy wszdzie i zacni obywatele Hameln, rajcy, kupcy, rzemielnicy, sklepikarze i kramarze czuli si coraz bardziej zagroeni. Bezczelne gryzonie rzucay si nawet na koty i psy, w gospodzie poryway jedzenie wprost z talerzy, wypaszajc goci, a swym piskiem profanoway posiedzenia dostojnej Rady Miejskiej. Kiedy zawiody wszelkie tradycyjne sposoby walki ze szczurami, ogoszono, e kto zlikwiduje t straszn plag, zostanie sowicie wynagrodzony. Wwczas przyby do miasta szczuroap-flecista-czarodziej, przezywany te Bunting, od swego pstrokatego stroju, i zaproponowa Radzie Miasta swe usugi. Burmistrz i rajcy zgodzili si niemal natychmiast, obiecujc szczuroapowi 100 guldenw reskich zapaty, co w tamtych czasach byo powan kwot. Szczuroap uczciwie i rzetelnie przystpi do pracy. Stan porodku rynku i zagra na flecie. Jego muzyka wywabia szczury z kryjwek i nor, z piwnic i spiarni, z magazynw i skadw. Wok jego ng zgromadzia si ogromna, szara, popiskujca rzesza szczurw, ktr poprowadzi prosto do Wezery i potopi. Wszystko to zrobi bardzo sprawnie, szybko i z pozorn atwoci. Zapewne dlatego, kiedy zgosi si do burmistrza po obiecane pienidze, spotka go przykry zawd. Rada Miejska uznaa, e 100 reskich to kwota dla gminy wygrowana,

4

niewspmiernie wysoka wobec niewielkiego wysiku potrzebnego Szczuroapowi do wyprowadzenia szczurw, ktre po prostu szy za dwikami jego piszczaki... Szczuroap jednak nie chcia zgodzi si na obnienie wczeniej uzgodnionej zapaty. Dugo prosi i przekonywa, ostrzega i grozi. Daremnie! Rajcy pozostali niewzruszeni. Wkrtce te wytoczyli przeciw Szczuroapowi dodatkowe argumenty. Po pierwsze: umowa jest niewana, bo trudno ustali jego tosamo. Po drugie: umowa nie rozpoczyna si od tradycyjnej formuy Tak mi dopom Bg, nie ma wic mocy zobowizujcej. A zatem Szczuroapowi nic si waciwie nie naley! Zamiast wdzicznoci Szczuroapa spotykay pogardliwe uwagi, ironiczne umieszki, kpiny i szyderstwa. Lekcewaono go i zamykano przed nim drzwi. Miejscowej spoecznoci Szczuroap wyda si postaci podejrzan, obc i niepotrzebn. Jedyn osob wspczujc wwczas Szczuroapowi bya crka burmistrza, prawdopodobnie zakochana w wdrownym grajku... Niebawem poradzono mu, by jak najszybciej wynis si z Hameln, bo tu moe spotka go co zego. Opuci wic niegocinne miasto upokorzony i rozgoryczony... 26 czerwca 1284 roku o godzinie sidmej rano Szczuroap znowu pojawi si w miecie. Tym razem jednak mia na sobie strj strzelca z typowym czerwonym kapeluszem, przybranym kolorowymi pirami. Poboni mieszkacy Hameln uczestniczyli wanie w porannej mszy w miejscowym kociele witej Trjcy. Na ulicach uwolnionych od szczurzej plagi beztrosko bawiy si dzieci. Szczuroap stan na rynku i zagra na flecie. Teraz zamiast szczurw szy za nim dzieci. A 130 dzieci powyej czterech lat, wraz z doros crk burmistrza poprowadzi na wzgrze Koppel (437 m npm), do przepaci... Tu urywa si wszelki lad. Dzieci ani martwych, ani ywych nigdy nie odnaleziono. Kiedy mieszkacy Hameln wyszli z kocioa, zamiast odgosw zabawy i miechu usyszeli przeraajc cisz. O wszystkich tych wydarzeniach opowiedziaa im trjka przypadkowo ocalaych dzieci, ktre unikny nieznanego losu, poniewa nie nadyy za pochodem prowadzonym przez Szczuroapa. Dziecko Nieme prowadzio lepe, a Trzecie wybiego w samej koszuli i zawstydzone wrcio do domu, by si ubra. Doroli dowiedzieli si wszystkiego wanie od nich, co te moe budzi wtpliwoci, bo Szczuroap by moe nie chcia zabra ze sob tej wanie chorej, kalekiej trjki. Tyle mwi legenda, w ktrej przebiega zemsta wie si cile z wariantem zbiorowej odpowiedzialnoci, przeniesionej z rodzicw na potomstwo. Wkrtce pojawiy si liczne jej interpretacje, opisy, prby wyjanienia. I tak, niektrzy historycy cz wydarzenia z Hameln ze znacznie przecie wczeniejsz wypraw krzyow z roku 1212, nazywan te krucjat dziecic. Zakoczya si ona, jak wiadomo, haniebn i kompromitujc papiea sprzeda dzieci z wielu narodw Europy handlarzom niewolnikw z arabskich portw Afryki Pnocnej. Czy dzieciom uprowadzonym z Hameln w 72 lata pniej te zgotowano podobny los? Prawdopodobna wydaje si hipoteza zbiorowego porwania dzieci w celu zaludnienia jakiego dalekiego zaktka, chociaby w Siedmiogrodzie, o ktrym wspomina Wiktor Dyk. W takim przypadku ktry z malcw wyprowadzonych z Hameln mgby sta si protoplast synnego Drakuli, rumuskiego superwampira. Przypuszczenia te najprawdopodobniej nigdy nie zostan potwierdzone, wiadomo jednak, e w caej rednio-

5

wiecznej Europie chtnie widziano pracowitych, sumiennych i czystych mieszczan i chopw z Saksonii oraz innych ziem niemieckich. Obok tych, w miar logicznych, prb wyjanienia mitu o Szczuroapie z Hameln jest rwnie wiele podpowiedzianych przez wyobrani, zabobony i wierzenia. Szczuroap to okrutny zboczeniec, czarownik, wysannik Druidw, szatan, diabe w skrze czowieka... Lada moment pojawi si prawdopodobnie hipoteza dopatrujca si w tamtym wydarzeniu ingerencji si pozaziemskich, kontaktw z wysannikami odlegych cywilizacji, ktrzy przybyli z gbi kosmosu i wanie w Hameln dopucili si zbiorowego kidnaperstwa. Z t przejmujc opowieci zetknem si po raz pierwszy w roku 1944, podczas okupacji hitlerowskiej. W Warszawie na Saskiej Kpie, gdzie mieszkalimy wtedy, stacjonowali niemieccy onierze. Jednego z nich przezywano Szczurkiem, bo pochodzi z Hameln i bardzo tskni za swoim miastem. On wanie przypomina t legend spotykanym na podwrzu dzieciakom i ich zastraszonym matkom, ilustrujc poszczeglne fragmenty odpowiedni mimik i gestami. By chyba saperem, zajmowa si minowaniem i wysadzaniem w powietrze warszawskich mostw przed zbliajc si od wschodu ofensyw Armii Czerwonej. Wkrtce nasz dom znalaz si na linii frontu. Do dzi pamitam wist przelatujcych nad nami pociskw... Po zachodniej stronie Wisy pona powstacza Warszawa, a w piwnicy, w sabym blasku karbidowej lampy moja matka opowiadaa radzieckim i polskim onierzom tajemnicz ba o Szczuroapie, zasyszan od Niemca przeczuwajcego klsk. Godni, niedospani, a czsto ranni wojacy uzupeniali j komentarzami stosownymi do tamtej wojennej sytuacji... Jak niegdy szczury i dzieci powdroway za Szczuroapem, tak w sze i p wieku pniej gorliwi i zdyscyplinowani Niemcy pomaszerowali za Hitlerem, wypeniajc wiat nienawici i cierpieniem, poog i ludobjstwem... Wtedy wanie za kilimem zakrywajcym wilgotn, zagrzybion cian zachrobota pierwszy szczur mojego ycia, wzbudzajc przeraenie mojej matki i babci. W czerwcu 1945 przenielimy si do Gdaska. Z okien naszego mieszkania w Nowym Porcie patrzyem na przepywajce statki i Westerplatte. I tam wygraem na loterii niepozorn ksieczk Wiktora Dyka zatytuowan Szczuroap. A Gdask by wwczas miastem szczurw, ktre opuciy zbombardowan i spalon starwk, przenoszc si do okolicznych dzielnic, a szczeglnie do Nowego Portu, gdzie znajdoway si skady, magazyny i elewatory zboowe. Tyle zbiegw okolicznoci, ktre doprowadziy mnie najpierw do napisania powieci Szczur, a nastpnie do tej, ktr wanie bierzesz do rk, mj Szanowny Czytelniku, a ktra jest jake osobist prb rozliczenia si z niesamowit legend. Pisaem j powoli i z licznymi przerwami w latach 197994. Podczas tej pracy wiat niespodziewanie przeobrazi si. Zmiany te s tak gbokie, e ich znaczenie dla naszego losu, nawet dzi, trudne jest do okrelenia... Socjalizm postanowiono wymieni na kapitalizm w przewiadczeniu, e jedn utopi mona zastpi inn... W wielu krajach idee komunizmu i socjalizmu poniosy klsk... Rozpad si Zwizek Radziecki na wiele bardziej lub mniej suwerennych pastw... Rozpada si Jugosawia... Run mur dzielcy Berlin, nastpio zjednoczenie Niemiec... Wydawao si nam wwczas, e od tego wszystkiego wiat nagle stanie si lepszy, wolny i bezpieczny... Jake krtko trway te zudzenia! Kolejne wojny, tragedie, paroksyzmy konfliktw narodowociowych, religijnych i spoecznych, bezmiar ndzy i bezsilnoci, wszystko to czekao tu za progiem naszych

6

daremnych nadziei. Przeylimy i przeywamy ogromne rozczarowanie. Czujemy si zawiedzeni i oszukani. Oszukani, czsto przez samych siebie, a przez to jeszcze bardziej bezradni. lady tych wydarze mona odnale w niniejszej powieci, gdy krzyczcy tum rozbija mur dzielcy miasto, ktry przez tak wielu uwaany by za niezbdny, a apokaliptyczne losy szczurw przeplataj si z apokalips ludzi. Wiele tu symboli i wtkw... I tak opisujc przepoowione zwierzta i polakierowane, groteskowe piramidy z martwych stworze, chciaem wyrazi mj osobisty stosunek do pseudonowoczesnych, przeraajcych metod tworzenia niby-sztuki przez zabijanie i preparowanie zwierzt. W legendzie z Hameln najbardziej jednak zafascynowa mnie uczyniony przez Szczuroapa wyrany znak rwnania, a raczej zrwnania losw ludzi i zwierzt. Obok blu po stracie dzieci, chyba to wanie odczucie, zdegradowania i ponienia ich czowieczestwa, najbardziej dotkno mieszkacw Hameln. Zarozumiali i wynioli mieszczanie raptownie dowiedzieli si o sobie prawdy. Ich potomstwo zachowao si podobnie jak szczury, co znaczy, e oni ich rodzice..., e ludzie... I nie ma tu nic do rzeczy, e s istotami rozumnymi, maj swj system wartoci, wzrastaj w konkretnej cywilizacji i kulturze. S tylko nieco wikszymi ssakami, ktre chocia pewne siebie, swej cywilizacji i wiedzy, oszoomi mona dwikami tego samego fletu. Ten sam gos najpierw prowadzi szczury, pniej dzieci, a jak wiemy z bolesnego dowiadczenia niekiedy i nas pozornie dojrzaych i dowiadczonych ogarnia tsknota, by i za nim, nawet ku przepaci. Tak... Kady z nas, nawet chtnie, ulega rnym ideom, wierzeniom i religiom, wizjom nieskrpowanej wolnoci, piknego jutra i wietlanej drogi w przyszo, pustym hasom i nieziszczalnym nadziejom. Kady przecie zmierza ku tej utopii, w ktr wierzy. Cen paci pniej, czsto niewyobraalnie wysok. Chyba nie obrazie si, Szanowny Czytelniku, za te gorzkie porwnania? Na przedprou XXI stulecia piszczaka Szczuroapa, a raczej fletnie wielu Szczuroapw, zwouj nas, przyzywaj, ponaglaj i jake czsto ju prowadz... Autor

7

Przywiera zakrwawion gow do chodnej, betonowej ciany, napra grzbiet, przewraca si na bok. Rozwiera i zaciska powieki, jakby nie wierzc, e go olepili. Wo zbliajcej si mierci wypenia nozdrza. Waham si, cofam, boj, bo nigdy jeszcze nie dotykaem umierajcego. Podchodz, a Konajcy Szczur dry ze strachu, e skocz mu do garda. Muskam go ostronie wibrysami. Jego koczyny dr, kopi. Pazurkami rozdrapuje ziemi. Wcham go, obchodz w koo, zlizuj spywajce zy. Pochodzimy przecie z tej samej rodziny szczurw, zajmujcej obszar pomidzy portowymi kanaami a miastem. Wyrzuca nogi przed siebie i do tyu, piszczy z lku i blu. Z okrwawionych, wydronych jamek wci wypywaj sone krople. Nie ma oczu, tylko rany raz po raz osaniane powiekami. Pisk sabnie i ponownie ogarnia mnie strach. To tam, w jaskrawym krgu wiata, wydarto mu oczy, skazujc na powoln mier. Czy czowiek zawsze zabija? Przebiegajca obok Moda Szczurzyca budzi w nim ostatni nadziej. Podnosi si, idzie chwiejnie na drcych apkach, z nosem przy jej ogonie. Dochodz do krawdzi, ktr przeskakuje tylko ona. Bezoki Szczur gubi trop, usiuje stan na tylnych apkach, trzsie gow, upada. Uciekam, oddalam si coraz szybciej. Ze zjeona sierci, sztywnymi koniuszkami wsw, przeskakujc progi, stopnie, pyty. Dalej, byle nie sysze powracajcego echa jego pisku, nie ulec przeraeniu, nie zapamita na zawsze tej mierci. Nie sysz ju skrobni o kamienne podoe ani przypieszonego oddechu, a jednak uciekam. Uciekam, bo on jest za mn, bo wiem, e umiera, przewraca si na bok i wije w lepym, nieodwracalnym blu. ciga mnie jego mier. Bezoki Szczur z mojej rodziny, pachncy jak ja... On kona, a ja chc ocale i y. Sta koyszc si na odsunitej, elaznej pokrywie kanau, a buty na mikkiej, gumowej podeszwie wydaway si ogromne i odlege. A przecie by tak blisko, e wyczuem zapach wina oraz wo szczurw, ktr by przesiknity. Szczury chodziy po nim, siaday na ramionach, skrapiay go moczem, jak wasne rodzinne terytorium. To byy jego szczury, oswojone, wypasione, o piknej, byszczcej sierci. Podnis do ust drewnian piszczak, a jej przenikliwy gos wtargn we mnie gboko i na chwil zapomniaem o lku przed ludmi i ju, ju chciaem wynurzy si z mroku, przecisn przez eliwne prty i znale przy cikich, czarnych buciskach. Przerwa gr, sign po blaszany kube i rozsypa wok gotowane ziemniaki, okraszone sonin. Natychmiast pojawiy si przywabione przysmakiem szczury, ocierajc si o jego nogi, podskakujc radonie, jakby nie by czowiekiem, lecz duo wikszym szczurem z tej samej co i my rodziny. Ju miaem wyle, kiedy dostrzegem Wielkiego Nastroszonego Szczura kulcego si ze strachu i nienawici. Zgrzyta zbami, plu, a jego wibrysy dray z podniecenia. Wpatrywa si w stojcego nad wazem czowieka, obserwowa jego gesty, sucha dwikw piszczaki i trwa w miejscu czujny i podejrzliwy. Znaem tego Szczura o wyleniaym grzbiecie, bliznach na uszach i ogonie, nieznacznie kulejcego i przewanie pozostajcego z tyu za ciekawskimi, modymi szczurami.

8

Jeeli on nie wychodzi, jeeli nie da si zwabi ziemniakami, przyjaznymi dwikami i zachowaniem innych szczurw, to zagraao nam wielkie niebezpieczestwo. Widziaem, jak unika puapek, nawet tych pachncych wdzonk, serem lub ryb, jak ostronie omija rozsypane w przejciach zatrute ziarna, jak zatrzymywa si przed owietlonymi powierzchniami, gdzie czyha mg kot lub pies. Wiedzia, e ten czowiek nie jest przyjacielem, a pachnce ziemniaki, oswojone szczury i dwiki piszczaki to tylko pozory majce wzbudzi nasze zaufanie. Zatrzymaem si przed elazn krawdzi wazu. Poruszyem nozdrzami i cofnem w cie prowadzcej w d drabinki. Czowiek pochyla si i widz due, szare oczy wpatrujce si w pmrok, ktrego jestem czci. Nie zauway mnie, bo rozpaszczyem si niemal na betonowej cianie, przeraony wielkoci szerokiej, jasnej twarzy i ostrym, odurzajcym zapachem wina. Wielki Szczur nastroszy si jeszcze bardziej, a jego zby zadzwoniy ze zoci. Sta w mroku z grzbietem napitym jak do skoku i walki. Nagle odwrci si i znikn w ciemnoci. Czowiek unis gow, zagra na piszczace i powoli ruszy przed siebie. Za nim pobiegy ufne i pene nadziei szczury. Kanay prowadz daleko poza port, oddzielony od ludzkich siedzib wysokim, betonowym murem. Jak wszystkie szczury zamieszkujce podziemia portowego nadbrzea, magazyny, elewatory i doki, lubiem chodzi wanie tam, do miejskich piwnic, spiarni i mieszka. Uwanie suchaem chrapania picych, wiedzc, e jak dugo chrapi i le w kach, nie s groni. Tu jednak, w miecie, czsto atakoway nas koty, ktre tam, w porcie spotykaem rzadko. Ciche, niemal bezszelestne, czyhay z przymruonymi oczami, udajc sen. ledziy nasze ruchy, bezbdnie oceniajc odlego, w jakiej znajdowa si szczur. Pazury i zby spaday znienacka, wydrapujc oczy, amic krgosup, wyszarpujc trzewia. Szczur, ktry wpada w ich apy, mia niewielkie szanse przeycia. Chwytay go za kark i niosy do swoich kryjwek. Koty mieszkay przewanie w piwnicach, jednak wiele spao w mieszkaniach blisko ludzi. Unikaem tych mieszka, odrniajc je po ostrym zapachu moczu, ktrym kocury oznaczay swe tereny. Do domw dostawaem si kanalizacyjnymi rurami, szczelinami w podogach, przez nie domknite drzwi, przez rozbite okna piwniczne. Jedzenie byo tu bardzo rnorodne, nie tak monotonne jak w magazynach. W zsypach, mietnikach i kubekach zawsze znajdowaem smaczne kski. W tym dniu nad portem przesza gwatowna burza. cieki i kanay wypenia woda, zalewajc nory i korytarze. Nasza matka pospiesznie przenosia kolejny miot lepych szczurkw do najwyej pooonej wnki. Deszcz la, a woda w studzienkach wci podnosia si, bulgocc gronie. Przemoczony i zmarznity tukem si po kanaach i przewodach prychajc, parskajc i kaszlc. Marzyem, by osuszy si w ciepym, zacisznym miejscu. Szczkaem zbami przestraszony zimnem przenikajcym mnie a do koci. Czuem, e musz wyj na zewntrz, znale suche, przytulne legowisko, wyspa si, ogrza i przeczeka. Kana prowadzcy do miasta zamieni si w rwcy potok. W studzienkach szumiay wodospady. Tylko pod magazynami byo jeszcze bezpiecznie, chocia i tu wtargna

9

ju wilgo, bo na cianach rozrastay si czarne grzybnie pleni. Wdrujc coraz wyej znalaze si na szerokiej platformie, spod ktrej odjeday wyadowane samochody. Wiedziae, e jad do miasta, do ogrzanych, zacisznych siedzib ludzi. Przebiege owietlon przestrze i wskoczye do przyczepy, niszej i mniejszej od innych, wypenionej kubami, sznurami, metalowymi butlami. Wszystko tu pachniao swojsko i szczurzo. Wcisnem si midzy szmaty i worki. Samochd ruszy rozbryzgujc kaue. Suchaem deszczu siekcego w plandek i chlupotu bota pod koami. Samochd zatrzyma si, zgrzytna portowa brama. Zawarcza silnik. Jedziemy prosto, skrcamy, znowu skrcamy. Koa podskakuj na kamiennej kostce. Miasto. Wyczuwam jego obecno mimo przewalajcych si nade mn strug wody. Skrcamy w botnist ulic, pen wertepw. Samochd zatacza koo, podskakuje na progu garau, staje. Tu nie pada deszcz, a szum wiatru sycha jakby z daleka. Czowiek otwiera drzwiczki, wysiada. Byskawicznie opuszczam kryjwk, zeskakuj midzy stojce pod cian kanistry. Czowiek grzebie w samochodzie, w miejscu, skd przed chwil uciekem. Sysz jak sapie, podnosi, wynosi, potyka si, mruczy. Nie czuj zapachu kota, nie czuj zapachu psa. Jest mdawy zapach wina, zapach szczurw i nowy zapach, ktrego jeszcze nie znam. Zeskakuj ze stopnia na stopie. Przedostaj si do piwnicy mieszczcej si tu pod garaem. Nie ma tu szczurw, natomiast ich zapach staje si jeszcze mocniejszy. Pochodzi chyba z gry, z pomieszczenia obok garau. Na pkach stoj soje, do ktrych nie mog si dosta. Pod cianami le ziemniaki, buraki, cebula... Z gry sysz przenikliwy syk, jakby kwilenie, jakby zgrzytanie i tarcie. Wspinam si po chropowatej cianie, przechodz po gzymsie, do szpary w pododze. W pokoju za grubymi szybami le we. Po ktach kryj si przestraszone szczury, ktre jeszcze nie zostay poarte. Zrezygnowane siedz nieruchomo wrd kamieni, sdzc, e s do nich podobne ksztatem i szaroci, e we moe ich nie dostrzeg. Z przeraenia szczkam zbami, kryj si w kcie. Skrzypnicie. Drzwi otwieraj si. Na ramionach czowieka siedz oswojone szczury. Stopy na gumowych, grubych podeszwach poruszaj si cicho i mikko. To on, czowiek koyszcy si wtedy na elaznej pokrywie kanau, Szczuroap, Szczurobjca. Szczury id za dwikiem piszczaki, ktr trzyma przy ustach. Ufnie gromadz si przy jego nogach, wspinaj na buty, li nogawki, a nawet usiuj wdrapywa si po spodniach. Strca je delikatnie ruchami ng i ze wszystkich si dmucha w drewnian rurk, chcc by dwik by silniejszy i zwabi jak najwicej szarych stworze. Rozglda si, sprawdza, ile szczurw zgromadzio si wok niego, wyawia wzrokiem te, ktre ju widzia, i gra, zwabiajc ku sobie nastpne. Te oswojone i zaprzyjanione przeamuj nieufno i strach pozostaych, a czowiekowi o to wanie chodzi. Dmie w piszczak i czeka, a wok niego zgromadz si szare rzesze oczekujce pokarmu. Czy czowiek nie przyzwyczai ich, e grajc na piszczace zawsze rozrzuca ziarno i ziemniaki?

10

Szczury wiedz, e zostan nakarmione. Przekona je o tym wielokrotnie. Wierz mu i biegn za nim jak za przywdc. Nie wszystkie. Ty pozostae. Pozostae, bo obok przyczai si Wielki Szczur. Nie ufa czowiekowi, bo ilekro ten podawa mu jedzenie, to rwnoczenie chcia go schwyta lub zabi. Nie ufa mu, bo widzia szczury miadone uderzeniami oowianych ciarkw wtedy, gdy zbliay si do jedzenia. Nie chce i przy jego nogach, bo pamita te stopy amice grzbiety i rozgniatajce na posadzce szczurze mioty. Nie tylko on. Nie tylko ty nie wierzysz czowiekowi. Wychudzony Szczur z Ciemn Prg na Grzbiecie ledzi ze swej kryjwki pod schodami kady ludzki ruch. On te wie, e czowiekowi ufa nie mona, e czowieka trzeba si ba. Stara Samica z brzuchem rozcignitym licznymi ciami, karmica kolejny miot maych szczurkw, te ulega dwikom, przy ktrych tyle razy dostawaa je. Biegnie za czowiekiem, porwana szar fal swych pobratymcw. Ona nie wrci. Mae ju potrafi gry. Moe wyywi si same? Moe rozgniecie je spryna puapki lub zgin w torsjach po zjedzeniu zatrutego ziarna? A jeeli przetrwaj, zapomn i znowu pojawi si czowiek, karmicy szczury przy melodyjnych dwikach i ktrego dnia wezwane tym gosem pjd za nim. Pozostajemy. Razem z Wielkim Szczurem i ze Szczurem o Ciemnym Grzbiecie czekasz przy wyjciu z nory, a minie was podskakujca, popiskujca gromada. Dwiki powoli cichn. Ostatnie szczury opuszczaj nory, by dogoni odchodzcych. Szczur o Ciemnym Grzbiecie staje na tylnych nogach i podpierajc si ogonem, obojtnie wyapuje pchy z wyleniaego futra. Ty te rozgarniasz pazurkami sier na brzuchu i odrywasz zbami wczepione w skr owady. Czujesz, jak pkaj. Pijesz sw wasn krew. Szczur z Ciemn Prg ostronie wystawia gow z nory i sucha. W murach dry odlege echo piszczaki. I ty, i on suchacie uwanie tych zamierajcych gosw, ktrymi Szczuroap zwiza ze sob szczury zamieszkujce ogromn hal portowego magazynu. Prowadzi je do podziemnego lochu cuchncego spalenizn, smrodem tuszczu i dymu. Stary piec, w ktrym od dawna niczego nie wypalano. Ju blisko. Drobnym kroczkiem zatacza taneczne krgi. Zagarnia maruderw. Unosi piszczak, obraca si, przebiera palcami po otworach fletni wprowadzajc do wntrza pieca posuszn, ufn gromad. Ostronie stawia nogi, by nie zdepta i nie sposzy gryzoni. Szczury wci sdz, e jest ich przyjacielem, czowiekiem-szczurem, nadszczurem nieco wikszym ni one. Wchodz do pieca i zaczynaj spokojnie je, jak czyniy to w tylu miejscach, przy gosie tej samej piszczaki. Szczuroap wycofuje si na palcach, a gdy ju znajdzie si za ostatnim krgiem szczurw, podbiega do ciany, chwyta stalow butl i kieruje na szar gromad. Ogie spada jak gorcy wiatr. Pali si nawet powietrze. Czowiek wci miota pomienie i wyapuje poszczeglne szczury chcce wydosta si z poogi. Prbuj ucieka, lecz przed nimi jest tylko mur, a za nimi ciana ognia. Nie syszysz gosu piszczaki, tylko ich daleki pisk.

11

Gryz i odpdza wszystkie szczury zbliajce si do jego siedziby. Wejcie wyobione w mikkiej glinie maskowa limi, gazkami, kpkami trawy. ciga kawaki kory, weny, ptna, koci i ukada w rozlegy kopiec z wskim tunelem, rozgaziajcym si pod ziemi w gboki labirynt. Porusza si jakby ociale, bardziej przesuwajc si i lizgajc, ni chodzc. By jednak szybszy i zwinniejszy od innych szczurw, i kiedy chcia ktrego dogoni lub ukara, czyni to byskawicznie, skaczc wyjtkowo daleko, dziki grubym, sprystym nogom. Baraszkujc, przewracajc si i cigajc, wpadem w stert papierzysk i gazi, rozwalajc wyoone pirami i sierci przejcie. Pozostae szczurki ucieky, a ja staem zdziwiony, obserwujc obsuwajce si z gry kawaki papy. Poczuem gwatowne uderzenie i ukszenie w ucho. Przeleciaem bezwadnie nad zburzon przed chwil konstrukcj i lekko potuczony wyldowaem na przeciwlegej cianie. Od razu te prbowaem ucieka, wyczuwajc za sob gronego napastnika, przypominajcego bardziej kota ni szczura. Dogoni mnie, a ja odwrciem si obnaajc zby. Zawaha si i ta chwila staa si moj szans. Zsunem si na dno piwnicy i uciekem. Od tamtej przygody nie zbliaem si ju do jego kryjwki, bojc si, e znowu mnie zaatakuje. Unikay go wszystkie tutejsze szczury i widzc jak wielki i ciki nadchodzi krawdzi kanau, kryy si pod cianami lub wskakiway do wody. Siwy, Potny Szczur wiedzia, e si go boj i nigdy nie widziaem, by chowa si, ukrywa lub umyka. Bay si go nawet niektre koty i kiedy wychodzi na powierzchni, odwracay si, parskay gniewnie i umykay, wywijajc ze zoci ogonami. Ludzie te odrniali go od innych szczurw i sdz, e ostatnie nadejcie Szczuroapa wizao si z jego czstymi wyprawami do ich mieszka, skd przynosi przerne, nie znane nam smakoyki. Stara si zachowywa obojtnie, jakby nie sysza dwiku piszczaki i nie czu zapachu przynty. Szczuroap by dla niego niezwyk, pouczajc, yw puapk, pord wielu klatek, side, potrzaskw, pudeek bez wyjcia, przemylnie uderzajcych klapek, spadajcych ciarkw i duszcych stalowych konierzy... Puapk najgroniejsz, bo jej dziaania nigdy nie udawao si przewidzie do koca. To on, w piwnicznych zakamarkach i na rozstajach naszych cieek, podrzuca pachnce migdaami kacze jaja, kupki ziarna nasczonego trujcymi roztworami, bezwonne, lecz zabijajce byskawicznie kostki cukru. Szczuroap stosowa teraz wszechstronne sposoby szczurobjstwa, jak wpompowywany do kanaw gaz, rce pyny, wypalanie podziemi miotaczami ognia, zatapianie nor sikawkami, czopowanie cementem piwnicznych dziur, zamurowywanie szczelin i wnk, przegradzanie przej kaleczcymi i kujcymi siatkami, strzelanie, duszenie gorc par. Szczuroapa naleao unika, a rwnoczenie udawa, e si go nie dostrzega jak innych podobnych urzdze, wymylonych przez czowieka. Siwy Szczur sysza wic piszczak wroga, lecz jej nie sucha. Sysza szelest ziarna rozrzucanego wok wyjcia z kanau, lecz nie da si zwabi. I chocia Szczuroapowi udao si wyprowadzi z nor i zniszczy wiele szczurw, Potny Siwy Szczur by poza jego zasigiem.

12

Ten drobny szczurek rs pord nas, nie wyrniajc si niczym. Moe sier mia bardziej lnic i gadk, i kiedy przechodzi przez ciek, jego grzbiet poyskiwa i byszcza ociekajcymi kropelkami. Lnicy by nieco mniejszy ode mnie, spokojniejszy i wyjtkowo cichy. Nigdy nie syszaem, by piszcza. Nawet ugryziony lub odtrcony, nie wydawa gosu, a co najwyej zgrzyta zbami. Znowu niebezpiecznie zbliylimy si do kopca. Zatrzymaem si w ostatniej chwili, wyczuwajc granic, po ktrej przekroczeniu Siwy Szczur wyskakiwa, rzuca si i atakowa. Zatrzymaem si, lecz Lnicy podszed do kopca i zacz si wspina, przesuwajc i potrcajc gazki. Nastroszyem si i cofnem pod cian, oczekujc gwatownego ataku Potnego Siwego Szczura. Wyskoczy, rzuci si na Lnicego, przewrci go, obwcha... Lnicy znieruchomia, lea cicho i pokornie, oczekujc, co zrobi z nim rozwcieczony samiec. Niespodziewanie Potny Siwy Szczur zacz liza go po pyszczku i oczach, przeczesywa zbami i pazurami jedwabist sier, ociera si i przytula. Lnicy podnis si, otrzsn i poliza pysk Potnego Siwego Szczura, ktry z pogromcy przerodzi si w zalotnika. Potny wspi si na grzbiet Lnicego i przytrzymujc go zbami za kark, porusza si rytmicznie, a do spenienia. Lnicy nie protestowa, a przeciwnie, sta pokornie, oddajc si Potnemu Siwemu Szczurowi. Zamieszkali razem, razem znosili strzpy tkanin i papierw, obierki i kurze koci, rybie oci i skrki. Gdy spotykaem Lnicego, wiedziaem, e tu za nim wyoni si za chwil szeroka gowa Potnego Siwego Szczura. Unikaem tych spotka, poniewa rozkochany, zazdrosny samiec gryz wszystkie szczury zbliajce si do Lnicego. Obawia si, e przywabi go do siebie i mody szczurek odejdzie z innym samcem lub samic. Zapdza go wic skwapliwie do nory i czuwa przyczajony w pobliu. A kiedy Lnicy wymyka si sdzc, e opiekun jest daleko, Potny Siwy Szczur niespodziewanie wybiega z kryjwki, chwyta go zbami za kark, ogon lub ucho i cign w kierunku gniazda. Lnicy nie mia jednak zamiaru odej, a przeciwnie, przywiza si do swego opiekuna i stara si wszdzie mu towarzyszy. Potny Siwy Szczur wyprawia si jednak daleko, a wiedzc jak niebezpieczne s te wdrwki, przed kadym odleglejszym wyjciem zagania Lnicego do nory, zastawiajc wyjcie gaziami i papierami. Nora znajdowaa si w pobliu mietniska, ktre ludzie co pewien czas pokrywali warstwami gliny i piasku. W doach i wgbieniach zbieraa si woda, w ktrej pyway larwy komarw i kijanki. Niemal natychmiast po odejciu Potnego Siwego Szczura, Lnicy rozgarnia stert i przez kana wychodzi na powierzchni, siada nad najblisz kau i patrzy na szczurka wychylajcego si ku niemu z wody. Pochyla si, dotyka go apk, muska wibrysami, starajc si rozwiza dziwn zagadk nie znanego lokatora zamknitego w wodnym lustrze. Zbliyem si, a w wodzie pojawi si nagle szczur tej samej co ja wielkoci. Lnicy wydawa si zaniepokojony obecnoci tylu szczurw wok siebie.

13

Odskoczyem, moje odbicie znikno, a on pozosta sam na sam ze swym podwodnym podobiestwem. Czsto biega od kauy do kauy, cierpliwie pochylajc si nad wod w oczekiwaniu tamtego, podobnego szczurka, ktrego koniecznie chcia do siebie przywabi. Zmurszae mietniki opieray si o ceglane ciany opuszczonych przez ludzi zabudowa. Zblia si wieczr. Wysoko nad nami pdzi wiatr, ale przy ziemi byo spokojnie. Lnicy trwa nad rozleg kau, wpatrujc si w swe zamazane zmierzchem odbicie. Wpatrywa si, wypatrywa, krci gow dostrzegajc coraz mniej, bo przecie nadchodzia noc. Ze sterty gnijcych gwek kapusty widziaem, jak porusza karkiem, podryguje, staje na tylnych apkach. Nagle od zabudowa oderwa si wysoki cie i ruszy bezszelestnie ku siedzcemu nad kau Lnicemu. W szarym paszczu i kapturze przypomina szczura i musia mie chyba szczurze zmysy, by wyczu lub wypatrzy pokryty sierci, szary grzbiet nad rwnie szar powierzchni wody. Szczuroap podszed nie zauwaony i nagle pochyli si nad Lnicym, ktry widzc w kauy jego odbicie, pomyla zapewne, e to Potny Siwy Szczur powraca z wdrwki i za chwil zacignie go zbami za ucho do gniazda. Szczuroap byskawicznie chwyci Lnicego za kark, zdusi palcami i wrzuci do wiszcej na brzuchu torby. Wydawao mi si, e dotar do mnie ledwie syszalny pisk. Moe by to jedyny dwik, jaki wyda w swym yciu Lnicy? Szczuroap odszed, przemierzajc mietnisko dugimi krokami. Wtedy dostrzegem Potnego Siwego Szczura, siedzcego niedaleko mnie. Skulony szczka zbami z gniewu. Rzuci si ku kauy, a pniej pobieg do nory. Wrci i znowu obieg kau. Biega tak przez ca noc, piszczc i przywoujc Lnicego. A przecie widzia, jak Szczuroap schwyta go i wrzuci do torby. Wkrtce Potny Siwy Szczur znikn. Moe odszed za Szczuroapem, ktry snu si ze swoj piszczak po magazynach i mietniskach? Moe wywdrowa i wznosi gdzie nowy kopiec z odpadkw? Stert cignitych przez niego mieci, maskujcych ukryt w piwnicy nor, rozniosa wkrtce wiosenna burza i ulewa. Przez dugi czas, gdy zbliaem si do miejsca, gdzie mieszka Potny Siwy Szczur, zatrzymywaem si w obawie, e wyskoczy, rzuci si na mnie i przepdzi. Nocami przemierzaem przestrzenie Miasta nie tyle w poszukiwaniu jedzenia, ktrego nigdy nie brakowao w ogromnych magazynach i mietnikach, co z ciekawoci. Nie mogem znie cigego krcenia si po tych samych piwnicach, kanaach i budynkach, odczuwajc najgbsz tsknot poznawania, odkrywania, dowiadywania si, co jest dalej, poza krgiem przybrzenych ulic i podziemi wielkiego, szumicego portu. Potrzebowaem tej wdrwki. Zagbiaem si w kanay i biegem tunelami, nie zwaajc na spadajce strumienie wody i szlamu. Chodziem tak, a do zupenego zmczenia i sennoci. Wtedy przytulony do chodnej kamiennej powierzchni odpoczywaem, wracaem bd te szedem dalej przed siebie w pogoni za tym, czego jeszcze nie znaem.

14

Ta wiadomo ycia poza mn, wiadomo, e tam za podziemiami, ktre wanie mijam, istniej nastpne, nie znane, moe niebezpieczne, ale odmienne, ktrych poznanie zaley tylko od siy moich szczurzych apek, zmusza mnie do cigego wdrowania. Nie jestem samotny w tych wdrwkach. Spotykam szczury krce, jak ja, po obrzeach naszych rodzinnych terenw. Spotykam szczury inaczej ubarwione, inaczej pachnce, obce, niepewne, czy tu wanie znajd nowe siedliska, czy te zostan przepdzone. Spotykam szczury wdrujce gromadnie, caymi rodzinami do nie znanego, wyobraonego celu, w ktry wierzymy nie wiedzc, czy istnieje. Spotykam samotnikw szybko przebiegajcych ulice w obawie przed drapienymi ptakami i kotami, i wiem, e nic nie jest w stanie ich przerazi i odstraszy. Nie id na lepo, byle przed siebie, byle dalej... Id, bo przewiduj, bo myl, bo czuj, bo pragn tej wdrwki i moliwoci wybierania drg. Podporzdkowuj tej myli moje kruche, delikatne koczyny, czue patki uszu, wzrok przebijajcy ciemnoci, nozdrza wychwytujce wszelkie zapachy, cae ciao od wibrysw ostrzegajcych o przeszkodach, po wraliwy na zimno koniuszek ogona. Dokd? Midzy zakratowanym wylotem liskiego cieku a siedliskami upionych ludzi odkryem nagle nie znan przestrze, noc, pierwsze pytanie ycia i szum leniwie pyncej wody. Strach jest si ycia. czy jak sie podziemnych cieek. Strach tkwi w nas stale i tylko niekiedy wypeza, obnaa si, piszczy, jczy, wyje, zmusza do ucieczki. wiadomo yjcych zaczyna si od lku o wasne ycie. Tu w portowym miecie, ktre jak sdzisz poznae piwnica po piwnicy, dom po domu, s miejsca, w ktrych jeszcze nie bye. Dlaczego je omijae? Wystarczy przecie skrci w tamten kana lub wej w t wanie studzienk wiodc ku grze. Moe decyduje o tym wikszo szczurw, ktra te wanie miejsca omija, jakby nie istniay, idc drogami wydeptywanymi od dawna? Zawsze dochodzimy a do zawalonej ciany i skrcamy dopiero przy tym rumowisku. A gdybym skrci przed rumowiskiem? Lub po wyminiciu tej kupy kamieni poszed wprost, nie zwaajc na szczury, ktre skrcaj? Lecz idziesz wrd szczurw, skrcasz wrd szczurw, jak one wymijasz i omijasz przeszkody. A jednak korci mnie ten spadajcy z wysoka, zmtniay strumie krwi zmieszanej z pierzem, rozcieczony gorc wod. Wylewa si, rozlewa, rozsnuwajc wok wo strachu przed mierci, wo, ktra przestrzega przed wejciem w ten wanie otwr. Ciekawo moe ci zabi, ciekawo jest grona... Twoje zbyt ciekawe rodzestwo zgino pierwsze. Ty te przez dugi okres nie szukae, nie wchodzie, nie skrcae, jeli inne szczury tego nie robiy. Teraz przycigaj ci nie znane korytarze, sczce si strugi, zaskakujce kaskady, cieki prowadzce nie wiadomo dokd. Szczury przechodz obok nie patrzc, nie dostrzegajc, nie poszukujc. Ich ycie jest jak drka wydeptana na zapylonym dnie, oznaczona, wyznaczona, niezmienna. Niektre tu si urodziy i tu umr. Nigdy nie widziay blasku dnia ani ksiyca i nawet za tym nie zatskni. Znaj tylko takich ludzi, jak ci spotykani w kanaach, z maskami na twarzach, w cikich gumowych butach. Te szczury s tu szczliwe, szczliwsze ni ja, wdrujcy nie wiadomo dokd.

15

Ciekawo? Tsknota? Niepokj, ktry zmusza mnie do porzucenia ciepej nory, rodziny, zaprzyjanionych szczurw, samicy spodziewajcej si miotu? Przestrze wypeniaj due, masywne, grubonogie ptaki. Uderzaj silnie skrzydami, lecz nie wzlatuj. Stoj wycigajc szyje, niespokojne i przestraszone. Z rozdziawionych dziobw wysuwaj si, wijce, rozedrgane jzyczki. Chc pi, chc je, lecz wok jest tylko ogrodzone pole i piach zmieszany z odchodami. Patrz po sobie i od czasu do czasu dziobi si wzajemnie po gowach, szyjach, skrzydach. Przebieraj nogami, grzebi, krzycz, coraz bardziej zdenerwowane i niepewne. Przechodz w kierunku rozsuwajcej si ciany, skd dochodz odgosy zabijania. Ptaki wiedz, e wkrtce zgin, e nie zdoaj uciec, wymkn si, przeskoczy otaczajcych barier, siatek, cian, wiedz, lecz nadal chc y i nawet zabijane bd chciay y. Napiera kolejna gromada. Znowu znikaj w cieniu rozsuwanej ciany. Patrz z wysoka, siedzc na wskiej rurze. Gdybym spad, rozdziobayby mnie, roztary potnymi nogami, stamsiy, rozszarpay. Z wciekoci czy ze strachu przed oczekujc za cian mierci, ktrej wo dociera a tutaj? Te zaczynam si ba, chocia nie mnie oczekuje mier, chocia mgbym si cofn i wrci do kanaw. Boj si, lecz tkwi nadal na wskiej rurze z przepywajc ciep wod. Uciekaj, zwiewaj, cofnij si... Ludzie grubymi pakami poganiaj wolno przechodzce ptaki. Szybciej, za rozsuwan cian. Znowu rusza do przodu niespokojna, przeraona rzesza. Uciekaj pki czas! Zadrae, zachwiae si i tylko dziki poruszeniom ogona utrzymae rwnowag. Zostan. Chc widzie, chc wiedzie, chc pozna. Przywierasz do szumicej, rozgrzanej rury. Przestrze wydaje si olbrzymia, rozjaniona podunymi lampami. Ty przesuwajcy si pod sufitem, jeste widoczny z wielu stron. Ptaki dostrzegy ci ju i wysuwaj w gr rozdygotane dzioby. Posuwasz si ostronie, szeroko rozstawiajc apki, przywierajc brzuchem do ciepej gipsowej osonki rury. Jak daleko do przeciwlegej ciany? Pode mn kolejne poruszenie, przesuwaj si struchlae szeregi. Ju blisko. Rura czy si tu z innymi przewodami, kablami biegncymi z dou i z boku. Odwracam si i jeszcze raz patrz w d na mas ptakw oczekujcych mierci. Za chwil przejd tam. Nie musz ju utrzymywa rwnowagi. Id po grubej wizce rur i kabli znikajcych w okrgym, wyobionym w cianie okienku. Zanurzam si w wskim przewicie. Uwanie obwchuj zwilgotniae od pary krawdzie. Jak ostro pon wiata po tamtej stronie. Wok dr gosy ptakw zduszone szumem maszyn. Ludzie w zakrwawionych kitlach chwytaj je i nadziewaj na przesuwajce si haki. Ociekajce krwi odjedaj na elaznych linach. Gowy cinane gilotyn, z rozwartymi dziobami spadaj do metalowych pojemnikw. Pprzymknite bony nad oczami, w ktrych ponie jeszcze blask lamp. Wpatrujesz si w zmatowiae, pokryte mg oczy. Wszystkie stworzenia, jakie poznae, maj podobny wzrok, podobnie widz, patrz i umieraj. Oczy ptakw, szczurw, czowieka, psa, kota, kozy s takie same. Pod tob le gowy ptakw, warstwa na warstwie, obok siebie, nad sob, pod sob, przygniecione, stamszone, zduszone, unieruchomione. Niedawno jeszcze yy, dzio-

16

bay, krzyczay, gdakay, syczay, ggay, bay si, kciy, szczypay, caoway, dotykay, muskay, obracay, oglday, szukay ucieczki. Od zapachu krwi i woni ptasiego lku krci mi si w gowie. Zwierzta, ktre przeczuwaj mier, ktre si boj, ktre wiedz, e czeka je ostrze noa, wydzielaj odrbny zapach, wyrniajcy, jedyny. Te gowy w kuble tak wanie cuchn i nagle ogarnia mnie lk, naga konieczno ucieczki. Opanowuj si z trudem. Pirka na martwych gowach s nastroszone, uniesione na sztorc, tylko gdzieniegdzie przygadzia je i zlepia krew. Chwiej si, podpieram ogonem w obawie, e spadn midzy te martwe dzioby, ktre niedawno mogy mnie zaatakowa. Nastpne szeregi yjcych, nastpne szeregi martwych. Podwieszanie, gilotyna, gorca woda, skubanie. Gowy spadaj jak owoce. Uciekaj szczurze, bo twoja gowa te moe spa, odcita ostrzem gilotyny. Po co stoisz i patrzysz? Przecie jeste naarty, wypeniony ziarnem i posok kurczakw. Zeskakujesz na okrwawione kafelki i wracasz pod metalow listw. Midzy przewodami i rurami przeciskasz si do prowadzcego w d szybu. Krew i strach ptakw s tu wci wyczuwalne jak groba. Szybko oddalasz si od linii zabijania. Patrzysz przed siebie, w gbok szaro ledwie rozwietlonej betonowej przepaci. Zsuwasz si pewny siebie, ze spokojem, wiedzc, e tu czowiek nie moe ci dosign. Rozwiera si szeroki kana, szumicy wod i pulsujcy yciem. Pisk szczurw, terkotanie wierszczy, karaluchw, turkuciw, odgosy zasysania, wchaniania, przepywania, opadania, bulgot, bekot, plusk, chlapanie, rozbryzgiwanie, wirowanie, wibrowanie, falowanie przepywaj przez such mikkim, znanym rytmem. Tu czuj si bezpiecznie, tu wiem, e jestem u siebie, tu nie ma ze mn szans czowiek, pies ani kot. Przepywam na drug stron kanau i nie kryjc si, nie chowajc powracam do mojej nory. I tylko niekiedy wydaje mi si, e patrz na mnie ze cian te kurze gowy zduszone w metalowym kuble. Wtedy przyspieszam, podskakuj, czsto wpadam na idcego z przeciwka szczura, kopi go lub api zbami za futro. Znowu jestem w ciepym kanale, szumicym gosami i nigdy nie koczcymi si echami. Syty i odwany szczur na kamiennym brzegu. Zrozumiaem, e te mog zgin. Zastygn pod cian piwnicy, popyn rozdty w potoku popuczyn, rozetr mnie koa na jezdni, wyschn i rozsypi si gdzie na strychu, zgnij przyduszony stert obierzyn, przestan by, ni, czu, wiedzie, widzie. Mae szczurki nigdy tego nie pojmoway i giny, wybiegajc z nory zaraz po otwarciu oczu, wychodzc na rozchwianych nkach spod podg wprost na ulic. Ju wiem, e mier jest nie tylko gronym widokiem, obok ktrego przemykam jak najszybciej, zbliam si i odchodz, jakby mnie nie dotyczy. Zrozumiaem, e taka sama mier jest we mnie, w zmczeniu moich apek, w opadaniu powiek i w kadej ludzkiej doni podnoszcej kamie, w bysku szponw puszczyka mieszkajcego w wiey latarni morskiej, e ja te kiedy stan si podobnie zimny, cuchncy i bezgony jak szczury wyrzucone na brzeg przez fale. Zrozumiaem, a wtedy ogarno mnie przeraenie i ch znalezienia innego miejsca, bezpieczniejszego ni labirynt podziemnych korytarzy za betonowymi osonami nabrzea. Std, bez potrzeby wychodzenia na powierzchni, docieraem a do magazynu wypenionego workami przernego ziarna, suszonymi owocami, orzechami, beczkami pynnej, sodkiej masy. Te zapachy mwiy o innych miejscach, ktre wydaway si

17

spokojniejsze ni brzeg, o ktry bezustannie uderzaj fale, wzbudzane przez wichry i przepywajce statki. Huk spienionej wody, spadajcej na kamienne osony, za ktrymi wylegiwaem si otoczony rodzin w skrawkach papieru, wrd szmatek i pir, teraz wzbudza mj lk, przerywa sen, skazywa na niepokj i cierpienie. Dawniej schodziem odwanie na betonowy gzyms, tu nad wod lub przeskakiwaem z kamienia na kamie, nie zwaajc, e s liskie i obluzowane. Schodziem nisko, najniej i piem sonaw wod, zalewajc pyszczek i oczy, a nawet pywaem przy brzegu, unoszc si i zapadajc midzy leniwymi falami. Byem tusty, wykarmiony, peen si i pewnoci siebie. Niespodziewanie, wchodzc na liskie gazy, wyczuem swj wasny ciar. Niebezpiecznie cign mnie w d ku wodzie. apki lizgay si, pazurki nie wytrzymyway nadmiaru ciaa, ogon nie podtrzymywa rwnowagi. Codzienna wdrwka nad wod moga sta si ostatni przygod ycia. Teraz, kiedy zaczem si ba, nie schodz ju po obrosych glonami progach, nie zelizguj si ku wodzie po owinitych wodorostami balach. Nie mcz oczu, wypatrujc jasnego cienia mewy. Kr tam i z powrotem midzy nor otulon betonem a magazynem zapenionym coraz to innym poywieniem. Ziarna sodkie, pachnce miodem, suche i chrupice, mikkie i pulsujce pod zbami, cierpkie, kwane i kwaskowate, gorzkie gorycz, ktrej si pragnie, pachnce nie znan ziemi, dymem i ogniem, ukryte w grubych osonach i obnaone, cae z miszu... Rozgniataem je apkami, wpezajc w utworzony przez siebie tunel. Zakopywaem si, wysuwajc na zewntrz jedynie oczy i nozdrza. Moje ciao szczelnie otaczay ziarna, zabezpieczajc mnie ze wszystkich stron i stale wsuwajc si w pyszczek. Leaem bezwadnie, wypoczywajc i poerajc wpezajce do pyszczka ziarenka, a jednoczenie wyprniajc si z drugiej strony. Teraz leenie w ziarnie te wydawao mi si niebezpieczne. Ju chciaem zeskoczy, gdy zobaczyem szczura, wok ktrego ziarno nagle zakoysao si, zakotowao i wessao go gbiej, pochono... Przez kilka chwil powierzchnia poruszaa si, a spod spodu dobiegao ciche szamotanie. Wiedziaem, e mody szczur daremnie rozgarnia ziarna apkami, otwiera pyszczek, krztuszc si i duszc, e stara si wygrzeba, wydosta, uwolni z krpujcej ruchy ziarnistej tkanki. Drganie powierzchni ustao, a ja z przeraeniem zrozumiaem, e tylko jego popiech zadecydowa, e to nie ja, a on zgin wchonity przez mas parujcego ziarna. A przecie ju chciaem skoczy w to wanie miejsce. Jedynie wntrze labiryntu wydawao si teraz bezpieczne. Tunele i szczeliny, nory i korytarze cigny si pod betonowymi i kamiennymi paszczyznami, czyy si z budynkami, a dalej z miastem, rozgazion sieci kanaw. Niektre szczury nigdy nie opuszczay tych labiryntw, pozostajc w ciemnociach i mroku, jaki tu panowa, a soce znajc jedynie z jasnych plam przemieszczajcych si po cianach i docierajcego tu niekiedy ciepa. W kanaach, w miejscach atwego dostpu do wody, leay te najstarsze, dogorywajce, konajce. Ich bezradne oczekiwanie mierci przeraao mnie i niechtnie zapuszczaem si w te strony. Skrciem wanie z wydeptanego szlaku, by skrci sobie drog do mojego portowego gniazda, gdy otoczya mnie smuga smrodu, a jednoczenie zobaczyem galaretowat mas na szczurzych nogach, ze szczurz gow i znieksztaconym ogonem. Przy-

18

warem do kamienia i ju chciaem ucieka, gdy nagle wyczuem podobny smrd zachodzcy mnie od tyu. Ze zjeon sierci obserwowaem zbliajce si z wolna stworzenia. Osabione i chore szczury, poronite strzpami cuchncego misa, ywego i krwawicego, nie mogy mnie zaatakowa. Nie wyczuway chyba mojej obecnoci, bo wszelkie inne zapachy przytacza ich wasny smrd? W sabym wietle sczcym si z wazu dostrzegaem galaretowate narola na przesuwajcej si tu obok, popiskujcej z blu samicy. Jej wypychane od spodu, wypadajce oko patrzyo na mnie, a przecie mnie nie widziaa. Monotonny, cichy pisk blu wystraszy mnie ostatecznie. Wyminem spotworniae szczury i popdziem przed siebie, chcc jak najszybciej dotrze do mojej nory. W miar jak biegem gnijce szcztki szczurw pod cianami staway si coraz czstsze. Szukaem znanych mi znakw, uskokw, pyt, schodw, miejsc zapamitanych w tym wanie przejciu, czcym, jak sdziem, stary szczurzy szlak z tunelem prowadzcym do nabrzea. I nagle zrozumiaem, e skrciem wczeniej, ni powinienem. Tamten tunel by przecie bardziej krty i pogmatwany, i prowadzi pod ulic, skd bezustannie dochodzi szum i gwar. Tu natomiast panowaa cisza przerywana jedynie piskami szczurzego cierpienia, szeptami przepywajcych ciekw, chrobotem moich wasnych pazurkw na spkanych, ceglanych zomach. Miejscami tunel zwa si lub rozszerza. Rozpadajce si ciany tworzyy niebezpieczne rumowiska. Drog zagrodzi mi mur, zmurszay ze staroci i wilgoci. Wok leay zwoki szczurw, ktre dotary tu i nie miay ju siy wraca. Dokadnie sprawdziem powierzchni, szukajc szczeliny wrd wskich, podunych cegieek. Nie znalazem najmniejszego otworu. Wodny ciek utworzy w tym miejscu mtne, stojce jeziorko, ktrego woda rwnie nie moga przebi si na drug stron. Byem w puapce. Pozostawao cofn si wzdu tunelu, ktrym biegem na olep, i znale inne przejcie lub te powrci do miejsca poprzedniego, niefortunnego skrtu i stamtd znanymi szlakami doj do portu. Zawrciem. Pdziem ze zjeon sierci, wci wyczuwajc nozdrzami gnijce ciaa martwych i umierajcych szczurw. Otworzyy si przede mn wskie, dugie tunele. Odruchowo ruszyem tam, gdzie szum wody wyda si szybszy. I znowu gnaem wzdu betonowej ciany, szukajc jakiegokolwiek skrtu, ktry wyprowadziby mnie z gronego labiryntu. Tunel biegnie ku grze. Z kadej strony otwieraj si otwory nie znanych kanaw. Niepokj rozsadza serce. Wierzye, e znasz kady kamie w tym miecie, a tymczasem zabdzie i nie moesz trafi nawet do wasnej nory. Wosy zjeyy si na ciele. rodkiem tunelu kroczy ogromne kocisko o czerwono poncych oczach. Rzuciem si w krg najbliszego otworu, pdziem ze wszystkich si. Za sob usyszaem zgrzyt kocich pazurw o beton. Uciekaem, czujc jego oddech. Popycha mnie strach. Potknem si. Opadaem z si. Nagy szum. Woda. Przywarem do wnki i fala przewala si nade mn, przepdzajc cigajcego mnie kota.

19

Musz wrci do mojej nory. Odnale magazyn peen sodkiego ziarna i owocw. Znale si przy nabrzeu, gdzie sycha uderzenia fal. Wrci... Wszystko wokoo stao si obce, inne, nie znane, jakbym przymkn powieki i ni. Zdyszany biegem dalej, starajc si rozpozna jakikolwiek lad, kamie, mur, nor, zapach lub echo, zgiek rybitw i mew, odgos przepywajcego statku. Odmienne, odurzajce zapachy pynce z gry i ciany pokryte biaawym nalotem otaczay, okray, osaczay. Znowu skrciem w mroczn, nie znan jam, by ponownie znale si na trasie, ktr ju chyba przebywaem. Znowu bieg wzdu cian, a do kolejnego betonowego rozdroa, zowrogi pomruk polujcego kota, ucieczka mydlanym korytarzem. Wzwy, w d, w gb, dokd? Kiedy zmczony i przeraony zobaczyem na kracu tunelu jasne plamy wiata, wypadem na zewntrz, przecisnem si midzy przerdzewiaymi prtami i zanurzyem w chodnych, biaych ptnach wypeniajcych nie znane pomieszczenie. W tej pralni, w stertach pocieli, rcznikw, koszul, wrd zapachw potu, tuszczu, mleka, krwi, nasienia i wielu nie znanych woni, panowao zudne poczucie bezpieczestwa i wolnoci. Brak arcia, po ktre trzeba byo wyprawia si na podwrze do mietnikw lub rurami a do kanaw, by dokuczliwy i rozdraniajcy, jednak z krtkotrwaym godem szczury stykaj si od pierwszych dni samodzielnego ycia i z tego powodu nie opucibym spokojnego i zacisznego siedliska, tym bardziej e nasczone wyschnitymi pynami wkna weny, baweny, lnu i jedwabiu mona byo rozgryza, rozciera i zjada. Szczury uciekay z pralni, nie mogc znie szumu, drgania i wirowania pracujcych tu maszyn. Do ogromnych pachncych mydlinami pojemnikw ludzie adowali sterty tkanin i wpatrywali si w szklane okienka. Zdarzao si, e nieostrone szczury, ktre usny, zagrzebane gboko w przytulnej stercie pocieli, giny zalewane wrztkiem, a nastpnie wyrzucane przez ludzi do mietnikw. W wyoonej kafelkami sali, gdzie prbowae si ukry, usne natychmiast i w ostatniej chwili wyskoczye z kosza niesionego wprost do otwartego okienka maszyny. Mode kobiety, w szerokich biaych fartuchach, rzucay za tob cierkami i rcznikami. Wymkne si, a one biegy krzyczc i tupic. Wysoko na wieszakach wisiay paszcze, ubrania, suknie, a pod cianami leay zrolowane dywany i chodniczki, uoone w sterty pluszowe zasony i firanki. Podskoczye ku zwisajcej nad podog, byszczcej brokatem szacie, i schowae si w dugim, wskim rkawie. Weszy. Wyczue zapach potu, krwi i podniecenia pogoni. Zabiyby mnie, rozerway, zgnioty, zadeptay, poary. Syszaem kroki i oddechy mijajce moj kryjwk. Siedziaem, bojc si uderze wasnego serca. Saby, ludzki such nie wychwytywa tych odgosw, podobnie jak wch nie wyczuwa spoconego i sparaliowanego strachem szczura. Czekaem, a odejd, znu si szukaniem, zapomn. Kryy jednak dugo, sprawdzajc wszystko, zagldajc w przerne zakamarki, przesuwajc wieszaki, rozwijajc i zwijajc dywany. Gdy odeszy, nadal trwae w bezruchu, wcinity w wiotk, gadk tkanin. Przecisnem si w d, wyjrzaem. Nie byo nikogo. Pozosta tylko zapach ich cia. Z gow na zewntrz, podczas gdy reszta tkwia w rkawie, znajdowaem si w pozycji

20

wyjtkowo niewygodnej. Zwajcy si rkaw sukni nie pozwala na swobodne ruchy, a co gorsza, zatrzyma wewntrz moje puszyste, otye ciao. Tkwiem z wysadzon gow i szamoczcym si w rodku rkawa korpusem. Usiowaem obrci si, odwrci, przekrci, przesun, przecisn, cofn, wycofa. Nataem si, napinaem, kurczyem, potniaem i pomniejszaem. Na prno. Zbami chwytaem zociste guziki spinajce rkaw. Zawiroway wieszaki, suknie, podoga, sufit. Wymiotowaem tkwic gow w d w wskiej kiszce. Kasaem, parskaem z trudem chwytajc powietrze. Czerwony i czarny nieg opada na krccy si, falujcy wiat. Zamknem oczy i znieruchomiaem zbierajc siy do nastpnej prby wydostania si z rkawa. Gdybym wycign apki? Nic. Gdybym z powrotem wcign gow i wycofa si lub wygryz w rkawie dziur? Nic. Daremnie usiowaem wydosta si z wntrza sukni, ktrej nigdy nie podejrzewaem, e moe zamieni si w puapk nie pozostawiajc najmniejszych szans na uwolnienie. W ciasnym rkawie nadal wisiaem gow w d, rozpaczliwie napierajc apkami na lisk tkanin. W oczach wiroway czerwono-szare plamy, cienie, blaski. W czaszce bolenie pulsowaa napywajca krew, nozdrza dray, a z pyszczka powoli wyciekaa lina i kwano-gorzka zawarto odka. Nie usyszaem otwarcia drzwi. Pojawia si tu przy mnie, okryta biaym fartuchem, przylegajcym do ciaa. Otrzewi mnie i orzewi zapach spoconego, kobiecego ciaa. To ona cigaa mnie niedawno, teraz wic odczuem gwatowne przeraenie. Boj si, poc, dr ze strachu, rozpaczliwymi ruchami usiuj si wydosta. Zdejmuje sukni z wieszaka, ocierajc si o ciebie potnymi, rowymi krgociami. Wyczuwam ciepo, gorco ludzkiego podbrzusza, wo samicy wzywajcej samca. Czy tak wyglda mier? Przewieca obfitym ciaem przez bia tkanin i przyciga zapachem? Niesie sukni, a w niej ciebie, ku szumicym, ttnicym maszynom. Wiercisz si, rzucasz, plsasz, podrygujesz, szamoczesz, wyrywasz... Daremnie! Zatrzymuje si, podnosi i wlepia w ciebie szare, olbrzymie oczy. I nagle widzisz jej palce byskawicznie zmierzajce ku twojej gowie. Dotknie? Przebije? Zgniecie? Wykrcasz si ze zoci i gryziesz bia, mikk skr. Czujesz na jzyku krew. Przestraszona rzuca sukni na podog. Wyczuwasz pod apkami stay grunt i byskawicznie wycofujesz si z rkawa. Wyskakujesz i wpezasz midzy rulony zwinitych dywanw. Czy bdzie szukaa? Czy bdzie mnie gonia? Czy chce zemci si za ugryzienie? Przeciskasz si do stosu wiklinowych koszy ustawionych w kcie. Wdrapujesz si na szczyt, do najwyszego. Przez splecione, wyschnite witki widzisz, jak uwanie rozglda si wrd sukien i dywanw, ssc obolay palec. Biaorowa olbrzymka, szarooka i jasnowosa. Znowu skrzypi drzwi, a ona obraca si leniwie, odwraca, oczekuje. Wchodz kulawi, zwalici, potni, wielcy i mali, pachncy kurzem ulic, wdk i dymem. Czekaa przecie na nich, tylko dlatego mnie nie gonia. Pospiesznie rozpina guziki fartucha, kadzie si na wznak na dywanie, rozkada nogi. Przez szczeliny wiklinowego kosza widzisz szerok, row plam ciaa. Otaczaj j, mrucz, pogwizduj, szepcz, wiszcz, zalecaj si, dotykaj, gaszcz, obmacuj, uciskaj, wchaj.

21

Barczysty, kulawy, ciemnooki wpeza na okrge, rozoyste ksztaty. Kiedy pochyla si nad jej ramieniem, przez chwil przypomina Szczuroapa. Wchodz w ni po kolei, sapi, dysz, jcz. Kobieta przyjmuje ich w siebie z radoci, jak ciebie przyjmuj samice szczurw. Zapach nasienia i potu dociera a tu, do wiklinowej kryjwki. Wcigasz w nozdrza ich mskie pragnienie, podniecenie i spenienie. Och, gdyby nie by szczurem, lecz ktrymkolwiek z nich. Przywierasz brzuchem do wiklinowych witek i pocierasz, dotykasz, poruszasz si rytmicznie, a tryskasz nasieniem na splecione, wyschnite gazki. Biaorowy ksztat faluje, unosi si i opada, pokrzykuje i jczy. Siedzisz w koszu i podniecasz si, pragniesz jej, potrzebujesz samicy, ludzkiej czy szczurzej, jakiejkolwiek. Obok janiejcych, rozoonych kolan ley zgnieciona sukniapuapka. Siedzisz w koszu pprzytomny z pragnienia i czekasz, a oni przestan na ni wpeza i porusza si falujcym, szybkim rytmem. Czekasz, a wyjd i zamkn drzwi. Wstanie, rozmasuje palcami brzuch i uda, obmyje si pod kranem i narzuci na siebie biay, przylegajcy do ciaa fartuch. Podniesie z podogi srebrzyst sukni, zaniesie ku szumicej wod i pian maszynie, otworzy szklane okienko i wrzuci do wntrza. Szczuroap bezustannie szed po moich ladach. Zowieszczy ton jego piszczaki syszaem w kanaach, piwnicach, mietnikach, spiarniach, magazynach. Znikay szczurze rodziny. Nory, do ktrych kiedy nie zbliaem si w obawie przed ostrymi zbami samic pilnujcych potomstwa, stay teraz puste. Znikny grone samce, zazdronie pilnujce gniazd. Znikny mode, nieporadne szczurki, ktre mona byo przepdzi, postraszy, ugry. Biegem przez opuszczone labirynty korytarzy, szukajc wieych znakw jakiegokolwiek szczura. Nic. adnego pisku, tropu, zgrzytu. Tylko na dawnych szlakach sabnca wo moczu i odchodw. On i ja. Wydawao si, e ju tylko my chodzimy za sob w portowym miecie. Szczurobjca i ostatni szczur, ktry nie poszed za nim. Tej nocy wyszedem na ulic i rynsztokiem zdaem w stron targowiska, gdzie midzy straganami zawsze pozostawao wiele smacznych odpadkw. Skoczyem je pachnc skr ze soniny, gdy usyszaem znajomy dwik. Szed midzy ledwie wieccymi latarniami z piszczak w ustach, ogldajc si, by sprawdzi, czy id za nim kolejne, przywabione szczury. Lecz miejscowych szczurw ju nie byo. Szy za nim tylko te, ktre sam oswoi, wychowa i przyuczy, by wyprowadzay szczurz mas na rze. Widziaem, jak idzie, ogldajc si za siebie, wpatrujc si w okratowane studzienki ciekw i piwniczne okna. Przystan. Przesta gra. Splun, otar doni usta, pochyli si, wycign rce. Oswojone szczury natychmiast wspiy si na jego plecy, a on zdejmowa je i wkada do szerokiej, skrzanej torby. Nie gra ju, tylko mamrota pod nosem. Schowa piszczak, podnis torb i dugimi krokami ruszy naprzd. Powinienem uciec, lecz poszedem za nim. Powinienem si ba, a nie czuem strachu. Powinienem kry si w rynsztoku, a biegem po bruku byszczcym w przymionym wietle ulicznych latarni.

22

Zatrzyma si przed bia fasad z wyranym zarysem drewnianych drzwi. Ju mia wej, gdy obejrza si i chyba dostrzeg mnie tu za sob, rozpaszczonego na szarych kostkach granitu. Drgn, jakby uderzy go wiatr. Sign do kieszeni. Dopadem krawnika, skoczyem na chodnik i ukryem si za grubym pniem drzewa. Nie goni mnie... Nacisn klamk i wszed. Ostronie, bojc si, e wybiegnie nagle zza drzwi, zbliyem si do domu, szukajc jakiejkolwiek szczeliny, by dosta si do rodka. Wszystkie dawne szczurze nory i przejcia byy zacementowane. Tylko w piwnicznym oknie szczerzya drapienie krawdzie rozbita szyba. Powiniene zawrci, lecz przecisne si midzy ostrymi kawakami szka do piwnicy. Syszae kroki i gos Szczuroapa splecione z innymi krokami i gosami. W domu mieszkaa jego samica. Przychodzi do niej odpocz, naje si i upi winem. Suchae jej agodnego, szemrzcego gosu, nozdrzami wchaniae zapach, zbliony do zapachu twych samic. Szczuroap jad gono, dononie stuka yk o misk, mlaska, siorba, beka. Pi wino, duo wina. Suchaem ich oddechw, jkw, pomrukw, szeptw. Gdy w kocu wyszed, wyruszyem zwiedzi dom. Z piwnicy dotarem do kuchni pachncej pieczonym misiwem. Baem si jego powrotu. Serce podchodzio mi do garda, bo nieatwo by szczurem w domu Szczuroapa. Przeladowa mnie od urodzenia, a tymczasem ja buszuj wewntrz jego nory, przemykam midzy sukniami jego samicy, obwchuj talerze, z ktrych je, i kielichy, z ktrych popija. Wdrapuj si, wskakuj na pki, peczki, pawlacze, do szaf, szafek, szafeczek, kredensw, komd, serwantek, skrzy, kufrw, kuferkw, koszy, pojemnikw, regaw, pude, pudeek, szuflad... Nie wszdzie zdoam wej. Zamki, kdki, skoble, klamki, ruby, zasuwy, listwy. Nie gryz ich, bo chrobot byby ujawnieniem mojej obecnoci. Musisz si przyczai, udawa, e ci nie ma, zachowywa cicho i nie pozostawia ladw. Chrapanie. Mog ju porusza si mielej. Jestem w jej pokoju. Na pce le papierowe torby, a w nich pachnce, chrupice ciasteczka. To te pakunki, ktre nis w plecaku Szczuroap. Muskasz je wibrysami, dotykasz nosem i ju wiesz, e s trujce. W wielu piwnicach widziaem rozrzucone takie same zatrute ciasteczka. Mode szczury poeray je, potem zwijay si z blu i umieray. Rozrywam zbami papier. Przesuwam torebk, popycham, strcam. Ciastka wysypuj si, spadaj na stojc niej aw. Szum, trzask, pask. Przywierasz do ciany. Drysz ze strachu. Chrapanie trwa. Samica Szczuroapa pi, gono wydychajc powietrze. Szczuroap poluje zapewne na ciebie w mrocznej nocy upionego miasta. Budz si wysoko na pce, midzy ksikami, gdzie trudno mnie odkry. Kobieta ju nie chrapie, ley na ku biaorowa, senna, oddychajc miarowo. Dlaczego usne w jej pokoju? Teraz ju za pno, by wraca do piwnicy. Szczuroap jeszcze nie wrci. Moe udao mu si znale kilka szczurw i teraz pali je lub topi? Dreszcz przenika ci, gdy o tym mylisz. Ona przeciga si, ziewa, przewraca na bok. Ogromne, biaorowe miso, pokryte nag skr. Tylko na gowie, pod pachami i pod brzuchem dostrzegam jasnorude kosmyki.

23

Patrzy w okno zasonite firank, przeciera oczy. Podnosi si, zsuwa nogi z ka, prostuje ramiona. Wciskam si jak najgbiej midzy okadki ksiek. Lecz ona patrzy niej, przed siebie, wok siebie. Wstaje. Stoi na lnicych deskach podogi. Promienna, rozwietlona jasnoci dnia. Zwalista, cika, o stopach, ktre z atwoci mogyby mnie rozdepta. Drysz, e ci zauway. Nie patrzy jednak w gr, patrzy w d, pod stopy. Patrzy na szerok aw stojc tu obok pek. Na awie stoi butelka i talerz, z ktrego jad Szczuroap. Przy talerzu le ciastka, ktre strcie buszujc w nocy. Podbiega. akomie oblizuje wargi, chwyta zatrute ciasteczka i poera. Sucha masa chrupie rozdrabniana zbami, mlaska mieszana jzykiem. Zjada wszystkie. Palcami zbiera okruchy, wpycha do ust. Siada na stoku i popija winem z butelki. Ociera usta doni. Kiedy wychodzi z pokoju i syszysz szum wody w azience, zeskakujesz i zbiegasz do piwnicy. Wiedziaem, e umiera. Wchem i suchem wyczuwaem mier wypeniajc jej ciao. Konaa w biaej pocieli, otoczona poduszkami wypchanymi gsim puchem. Twarz o duych oczach i wargach chwytajcych powietrze przypominaa yw ryb, ktr widziae niedawno na brzegu. Rozwarty pysk ryby i te usta kusiy, by podej bliej i zajrze w ttnic za nimi gardziel. Czekaem pord gazet i ksiek zapeniajcych szczelnie kt pokoju. Spostrzega mnie. Rozszerzone oczy ledziy uwanie moje poruszenia, a z garda wydobywa si charkot, rzenie, strach. Zrozumiaem, e to ja wywouj jej przeraenie. Bezwadna rka drgna i przesuna si ku stojcym na stoliku przedmiotom, jakby chciaa rzuci czym we mnie. Usiadem na zocistym grzbiecie ksiki i dokadnie rozczesywaem i przemywaem jzykiem sier. Tymczasem jej rka dotara do stolika i z trudem zacisna si na szklance. Nie miaa ju siy rzuci, opada bezwadnie. Strcone szko rozsypao si po pododze ostrymi, srebrzystymi okruchami. Nadal siedziaem na ksikach, rozczesujc futro i owic pchy. Nie moga przecie wsta i wypdzi siedzcego wysoko szczura. Zeskoczyem, przebiegem podog, wspiem si na ko, tu przy biaej jak pociel twarzy; Zazawione oczy zaokrgliy si, wytrzeszczyy. Usta otwary, w ogromny, otoczony zbami korytarz, w ktrym dra krwisty, dugi jzyk. W gardle zabulgota krzyk, jk, wycie. Wyczua niebezpieczestwo i ostatnim wysikiem umierajcego ciaa staraa si mnie odpdzi. Zajrzaem jej w twarz, wycignem gow ku powiekom i obwchiwaem z udawanym spokojem. Jk, skowyt, rzenie. Zadraa, rce i nogi wypryy si, zadygotay, z ust uleciao ze wistem powietrze. Skonaa jak zatruty szczur. Zaskoczony tak szybk mierci, nagle usyszaem za sob skrzypienie desek. Byskawicznie znalazem si wrd ksiek. Zgrzytna klamka, drzwi otworzyy si i wszed Szczuroap. Zamarem. Podszed do ka, usiad obok martwej, chwyci jej do. Siedzia tak przez chwil i nagle strzsn z pocieli pozostawione przeze mnie podune, ciemne bobki. Poderwa si gwatownie i zobaczyem jego przenikliwe, zwajce si oczy, pene gniewnego, mciwego blasku.

24

Szuka mnie, wypatrywa wrd ksiek i figurek z porcelany, jakby wiedzc, e jestem blisko i moe mnie dosign. Skuliem si, aujc, e nie jestem mniejszy. Odwrci si i ponownie pochyli nad zmar. Usiad, pooy gow na jej piersi, jcza. Siedziaem bez ruchu, bojc si, e znowu bdzie mnie szuka. Obejmowa lecy przed nim ksztat, przytula, gaska po wosach i twarzy. Odskoczy. Podbieg do pki, na ktrej leay trucizny, i oglda rozklejone, porozgryzane opakowania po ciastkach. Znalaz moje lady. Widziaem wsk, wysunit do przodu twarz, biae, ysiejce czoo, zaczerwienione oczy, zgrzytajce zby. Wybieg z pokoju i po chwili usyszaem przeraliwe piski. Zabija oswojone szczury suce mu do przywabiania i prowadzenia innych. Nie czekaem, a wrci. Wspiem si po firance na parapet i wyskoczyem na gadki, przystrzyony trawnik. Dugowosy, kudaty pies z pask gow i wyupiastymi oczami biegnie za mn, naszczekujc gronie. Zblia spaszczony nos, chce przydepta mnie ap. Rozdyma nozdrza, kapie szczkami. Odwracam si i przejedam siekaczami po czarnej poduszce. Ledwie go drasne, lecz pies jey si i warczy jeszcze zajadlej. Boi si zapa mnie zbami, bo wtedy mgbym ugry go powtrnie w mokry od luzu nos. Boi si, a im wicej w nim strachu, tym bardziej mnie nienawidzi. Obiega w kko, z przodu, z tyu, z boku chcc opni moj ucieczk. Ratunkiem jest tylko przedostanie si na drug stron ulicy i zniknicie w szczelinie pod gankiem. Odchylam wic gow raz w jedn, raz w drug stron, obnaajc ostre, te zby. Podskakuje, doskakuje, odskakuje, ujada, skamle, skowyczy. Rozglda si, chcc przywoa ludzi, ktrzy by si ze mn rozprawili. Wymijam go. Przelizguj si midzy krtkimi, owosionymi apami. Dopada mnie z tyu, przydeptuje ogon, chwyta zbami za nog. Bl. Odwracam si i gryz na olep. Rzucam si na niego. Waha si zdziwiony, zaskoczony. Podkula ogon i ucieka. Ju blisko. Jeszcze dwa szusy i znikam midzy zaomami tynku. Sysz, jak pies wraca, przykada nos do szpary, wszy, ze zoci wciga powietrze. Szczeka, drapie pazurami. Schodz niej, a ujadanie cichnie. Peno tu stong, wijw i dugonogich, ciemnych pajkw. Widziaem ju pogryzione przez nie szczury, lece w gorczce, spocone, z rozszerzonymi z lku oczami. Wstrzyknity jad pajkw powoduje chwilowy parali, lepot, a niekiedy mier. Z gry sczy si woda. Pij drobnymi ykami. Chd wypenia krta. Tu obok gasi pragnienie drobny szczurek, pachncy jeszcze mlekiem i gniazdem. Zblia nos do mojego boku i wcha. Drani mnie jego ciekawo. Gryz go w ucho. Piszczy i ucieka. Opity zimn deszczwk, staj si ociay i senny. Wracam na powierzchni znan mi szczelin obok wazu. Przed wyjciem przywieram do ziemi. Czy nie usysz wszenia, niuchania, skowytu? Ostronie wysuwam wibrysy, nozdrza, lekko uniesion do przodu gow. Nie wyczuwam niebezpieczestwa, nie sysz szczekania. Tylko noga boli coraz bardziej. Nieco dalej psy sapi z radosnego zmczenia. Zapach suki i nasienia wpeza w nozdrza. Ostronie wyaniam si z zacienionego otworu.

25

Pies sczepiony z suk dyszy ciko. Z pyskw sczy si luz, a szeroko otwarte oczy patrz na mnie bez nienawici. Staj na tylnych apach opierajc si nasad ogona o chodnik i wysuwam ku nim nos. Zapach potu, luzu, moczu, spermy przyciga, przywabia, podnieca, jakby to nie psy, lecz moja roznamitniona szczurza samica czekaa na mnie pod cian. Opadam brzuchem na wysoneczniony chodnik i wyobraam sobie, e ona jest pode mn. Niemal czuj ciep skr rozgrzan tarciem i sysz przyspieszone bicie jej serca. To moja krew tak uderza, to mj podrygujcy brzuch rozgrza kamienn pyt. Ju. Chwila szczcia i ulgi. Pyn rozlewa si. Brzuch wilgotnieje... Psy skaml, wyj, jcz. Ludzie cign je na drucianych ptlach zarzuconych na szyj. Rechoc, bekoc, sycz. Psie oczy staj si wyupiaste z trwogi i blu. Ludzie szarpi zapierajce si psy, kopi, dusz. Przestraszony, e mnie zobacz i te obwi drutem, wskakuj w szczelin, w yczliwy, piwniczny mrok. Krwawi skaleczona apa. Nie mog dugo chodzi. Noga puchnie, sinieje. Pies zapa mnie za stop, zmiady palce. Kutykam starajc si unika miejsc, gdzie mog czyha koty. A koty czyha mog wszdzie. Pod samochodem, w piwnicy, na drzewie. Z trudem utrzymuj si na nogach. Tu, gdzie jestem, nie ma obszernych kanaw, ktrymi mona przechodzi do innych rejonw miasta. Kr wok domkw otoczonych trawnikami... Zapuszczam si w gstwiny klombw i ywopotw, starajc si znale zaciszn i spokojn nor, gdzie mgbym przeczeka bl. Psy i koty pi leniwie na werandach, kaczki i kury grzebi w karmnikach. Odzie i bielizna susz si na sznurach midzy drzewami. Grzdki fasoli i ogrkw otaczaj rozsypujcy si dom. Natychmiast wyczuwam jego staro. Wo zbutwiaego drewna, koatanie kornikw, zapach wydzielany przez ich larwy... Bardzo stary dom, a pod takimi domami s czsto rozlege labirynty przej, zaciszne piwnice, spokojne kty. Leciwy burek straci ju wch i jest prawie lepy. Wyleguje si na trawniku, wystawiajc na soce opasy, pozbawiony sierci brzuch. Podchodz do jego miski i porywam ociekajcy tuszczem kartofel. Krci nosem, jakby mnie wyczu, lecz cikie powieki na potwartych oczach pozostaj nieruchome. Nie chce mu si ciga szczura dla ziemniaka, gdy miska wypeniona jest po brzegi. Stary, leniwy pies nie jest w stanie tego zje. Przeciga si, rozkada wygodnie, wycigajc apy ku socu. Z ziemniakiem w zbach, kulejc umykam pod cian w stron podmurowania z czerwonej cegy. Otwr pod krzakiem agrestu jest opuszczon dawno szczurz nor. Zagbiam si w korytarzu z okraszonym sonin wspaniaym ziemniakiem. Docieram do pustego gniazda, wysanego kpkami sierci i pirami. Prowadzi std wiele wyj, lecz jestem zbyt senny, zmczony i chory, by je sprawdzi. Gorczkowy sen. Pies trzyma mnie za nog. Wyrywam si, odwracam, gryz. Budzi mnie wasny pisk blu i strachu. Obok przechodz szczury. Obwchay mnie i id dalej. Oddycham ciko, skra na bokach faluje. Pi, pi. Wibrysami wyczuwani soki w zwisajcym korzeniu. Wgryzam si w drzewo. Chodny pyn sczy si kroplami w gardo. Usypiam. We nie ciga mnie rozszczekany pies.

26

Przebudzenie. Pada deszcz. Szczury przelizgujce si w pobliu s mokre i wydzielaj ostry, odrbny od mojego zapach. Dotykaj, trcaj mordkami, depcz po mnie, przeskakuj i pozostawiaj w spokoju. Kiedy budz si nastpny raz, przechodz obok nie dostrzegajc mnie. Staem si czci ich labiryntu, jak korzenie jaboni i agrestu, jak zanurzony w ziemi gaz lub szczelina prowadzca wprost pod piwnic drewnianego domu. Gd i uczucie blu w szczkach. Czy moje siekacze nagle zaczy rosn szybciej? Czy rozerw dzisa? Noga nie krwawi, lecz palce s sine i opuchnite. Zbami zrywam pazur wiszcy na wskim pasku skry. Li wasne rany, zlizuj osocze. Gd doskwiera dotkliwie i szczki zaciskaj si na grudkach ziemi. Nora mieci si pod trawnikiem, w pobliu werandy na ceglanej podmurwce. Sysz zgiek gobi, wrbli, kawek, szpakw. Podczoguj si do wyjcia. Olepia mnie poudniowe soce... Pies ley nieruchomo jak poprzednio, a przed gankiem haasuj ptaki. W misce rozmoczony chleb, resztki ziemniakw, burakw, fasoli. Schorowany, wygodzony szczur wypeznie ze swojej kryjwki i nie zwaajc na pazury, dzioby i skrzyda, podbiegnie na rozchwianych, osabionych nogach, poknie kilka ziaren fasoli, zapie rozmoczony kawaek buki i potykajc si zniknie w ciemnym otworze. Przydwigany chleb nie zaspokaja w peni godu. Wychodzisz powtrnie, chwytasz kawa ugotowanej rzepy i poszc rozzoszczone wrble, umykasz do nory. Napeniasz brzuch galaretowatym miszem. Czas mija i znowu gd nie pozwala ci usn. Gd budzi mnie z blu, gorczki, majacze, saboci, lku. Gd kae mi y i szuka jedzenia, nie zwaa na krzyki ptakw, picego psa, cienie kotw na dachu i bekotliwe gosy ludzi. W czaszce wiruj postrzpione, czerwone plamy. Wrd nich coraz bardziej wyrany On... Wychudzony Szczur z krwawymi otworami po oczach, wypalonych przez ludzi, z wysikiem truchta za Mod Drobn Szczurzyc. Daremnie prbuje schwyta zbami jej ogon... Potyka si... Ale to ja, to ja jestem tym Starym Szczurem, ktremu wyupiono oczy... Staem si nim we nie... To niemoliwe! Przecie ja widz... Musz tylko otworzy powieki... Budz si... Noga a ttni gorczk. Boli rana po zerwanym pazurze. I znowu gd rozwiera mi oczy, wydua i wyostrza siekacze, posya tam, gdzie jest jedzenie, przed ganek owietlony ksiycow powiat. Podpezn do blaszanej miski i nie zwaajc na senne powarkiwanie starego psa wykradn kawaek rozgotowanej gsiej szyi. Szczury zamieszkujce okoliczne podziemia maj nieco dusze koczyny i mniejsze gowy. Mogyby mnie przepdzi. S jednak naarte i wiedz, e jedzenia wystarczy dla wszystkich. Noga powoli tchnie, ostry bl mija, przykre pulsowanie ustaje. Pobolewa tylko miejsce po pazurze i kiedy usiuj stan na chorej nodze, przez chwil wydaje mi si, e pies nadal trzyma j w zbach. Mieszkajcy w tym domu starzy ludzie codziennie karmi ptaki. Za budynkiem znajduje si ogrd, w ktrym rosn warzywa, owocowe drzewa i krzewy. Kot, ktrego widziaem na dachu, jest rwnie stary, wyleniay i plepy jak pies. Nie apie nawet myszy przychodzcych z ogrodu. Gobie i wrble skacz nad jego gow, a on, co najwyej, prychnie i rozprostuje apy, pokazujc ostre pazury.

27

Pod dachem gnied si jeyki, a w ciepe dni ze strychw wylatuje kilka nietoperzy. Niebezpieczne s jedynie sowy, bezszelestnie przelatujce nad ogrodami i trawnikami. Potrafi schwyta szczura, zanim on zorientuje si, e z wysoka dojrzay go byszczce, wszystkowidzce oczy. Co wieczr przez podwrze przechodzi mody, bury kot. Przystaje obok ganku i tymi lepiami wpatruje si w nasze nory! Wtedy stary pies zaczyna ostrzegawczo warcze, a tutejszy wyleniay kocur podnosi si, prycha, parska udajc, e za chwil skoczy na obcego. Tamten wywija wciekle ogonem, miauczy i umyka przez pot. Pies i kot usypiaj, gonym chrapaniem i mruczeniem goszc swe zwycistwo. Bl usta, obrzk powoli znika, pazur zaczyna odrasta. Jeszcze kulej. Przy zeskoku z kanalizacyjnej rury odczuwam ostre kucie. Boj si duszych wdrwek. Stajesz si coraz silniejszy, zdrowiejesz. Zranienia zarastaj i pokrywa je delikatny puch nowej sierci. Szczury zamieszkujce dom przyzwyczaiy si do ciebie i moesz porusza si swobodnie po caym ich terytorium. Czsto zastanawiasz si, czy nie pozosta tu na stae? Nora jest ciepa i zaciszna. Ludzie, zwierzta i tutejsze szczury przyjazne. Jedzenia nie musisz zdobywa, bo zawsze jest go wicej, ni moesz zje. A jednak nisz o norze na portowym nadbrzeu i niedawnych wdrwkach. Podchodzisz do kracw ogrodu i spord fasolowych badyli patrzysz na krawniki ulic prowadzcych do portu. Wrcisz? Zostaniesz? Chcesz odej i chcesz zosta... Poznaj najblisze domy, zwiedzam najblisze okolice. Za stalow siatk nie ma ju owocowych drzew, ranych krzakw, grzdek z warzywami... Spotykane tu szczury chwiej si, podskakuj, wywracaj, kad na grzbiecie, machajc apkami, zaczepiaj i gryz, udajc wrogo, by po chwili w najwikszej zgodzie usn razem w stercie rozeschnitych beczek, zakurzonych skrzynek czy plastikowych pojemnikw. Ich gosy te brzmi inaczej i chocia wyraaj znane mi odczucia, to przecie wszystko jest w nich przeobraone i odmienne. Ostrzegawczy pisk nie ostrzega. Pisk strachu nie przeraa. Wezwanie do ucieczki nie alarmuje i szczury jakby go nie syszay. Gos podania, ktry przed chwil usyszaem, skierowany jest nie do samicy, lecz do mnie. A stara samica pica w stercie gazet wsysa powietrze, jak lepy, may szczurek poszukujcy sutka napenionego mlekiem. Zapach wydzielany przez tutejsze szczury zaniepokoi mnie, a jednoczenie zaciekawi i podnieci. Przechodz obok potykajc si, zataczajc, przewracajc jak we wczesnym dziecistwie, a przecie s dojrzae, stare, opase, dowiadczone. Oszoomione, odurzone, nieprzytomne. Ich szeroko rozwarte oczy lni wewntrznym blaskiem, futerka s zmierzwione i nastroszone. Biegn przed siebie, rozchodz si we wszystkie strony, usypiaj wszdzie... pi po piwnicach, pod podogami, oddychajc gboko, ze wzdtymi brzuchami i potwartymi oczami. pi i ni. Przebieraj apkami jakby uciekay. Piszcz, jakby znalazy si w paszczy wa. Krc si wkoo, jakby puapka zmiadya im ogony. Skrobi pazurkami w cian, jakby wygrzebyway w niej dziur. Zgrzytaj zbami, jakby gryzy drewno lub przecinay oowian osonk kabla. Przewanie nie zwracaj na mnie uwagi. Dopiero gdy potrcasz je nosem, sprawdzajc zapach ich oddechw, przewracaj si na grzbiety, mrucz niezadowolone i pi dalej.

28

Wymiotuj, wyrzucaj z siebie gsty pyn. Wcham, sprawdzam tre ich odkw, lecz mao jest tam ladw pokarmu, a znacznie wicej przetrawionego pynu. Ostronie obchodz wymiotujcego szczura o okrgych, wybauszonych oczach. Patrzy nie widzc. Chcesz doj do miejsca, skd rozchodzi si ta odurzajca wo? Rozlege zabudowania z czerwonej cegy. Szczury, posikujc i linic, wytaczaj si z tamtej czci budynku. Idziesz wic za rwnie modym jak ty szczurem, spieszcym tam w radosnych podskokach. Ogromne, fermentujce dziee z jasnobrzowym pynem. Wskakujesz na podest i po rurze szybko docierasz do metalowej krawdzi wielkiej kadzi. Oszaamiaj ci opary i boisz si, e spadniesz. Silnie przytrzymujesz si pazurkami chropowatego metalu, by nie run w topiel. Z gry, jak przez mg, dostrzegasz unoszcego si na powierzchni utopionego szczura z odsonitymi biaymi siekaczami. Wytrzeszczone oczy patrz na ciebie... Odwracasz si, zeskakujesz... Z boku kadzi, z niewielkiego kranu sczy si pachncy pyn. Podbiegasz i stojc niej, czekasz, a krople spadn ci prosto w gardo. Przeykasz, smakujesz... Sodko-kwaskowaty miy smak, w ktrym wyczuwasz drobne pcherzyki powietrza. Krople spadaj w pyszczek, w nozdrza i ciekaj do krtani. Pyn zaczyna ci smakowa, bo jest w nim co jeszcze, jaka ukryta sia, ktrej nie znasz. Pozwala zapomnie o przykrych przygodach, mczcych wdrwkach i Szczuroapie. Sala, zwisajce wiata, szumice rury, majaczce w oddali sylwetki ludzi, wszystko nagle wydaje si bliskie i przyjacielskie. Czego mam si ba? Jestem silnym, szybkim szczurem. Zawsze zd uciec, wymkn si, wydosta z kadego osaczenia. Pij, pij, pij, a pyn skapuje nieskoczon struk, od warg, jzyka i dzise przepywa a do odka. Wiele kropli spado na grzbiet. Sier zlepia si, a skra przesika zapachem, ktrym przeszy tutejsze szczury. Nie napadaj na siebie, nie odpdzaj, nie walcz. Zocisty pyn pogodzi wszystkie rodziny, nada im zapach przefermentowanego sodu, jczmienia, chmielu, drody. Szczury opite a do wzdcia, bo musujce piwo wypenia ich trzewia, s tu spokojne i pewne swego bezpieczestwa. Kady pije do oszoomienia, a powieki klej si i opadaj... I znowu jeste modym, odwanym szczurkiem, ktry dopiero zaczyna ycie, ktry czuje si silny twardoci i ostroci swych siekaczy, ktry nie boi si i peen jest ufnoci. Nad tob gony plusk, pisk. To do kadzi wpad nastpny nieostrony szczur. Lecz ty nadal spijasz sczce si z kranu kropelki. Odchodzisz dopiero wwczas, gdy zwisajce pod sufitem wiata zaczynaj wirowa i falowa, czy si ze sob i rozdziela, opada i wznosi. Usiujesz i prosto, ale nogi, chocia starasz si stawia je sztywno i pewnie, rozjedaj si na kaflach, plcz, potykaj. Docierasz jednak do krawnika, przeazisz przez elazn siatk i po chwili jeste ju w zacisznej piwnicy. Usypiasz gbokim snem wrd podobnie opitych, odurzonych szczurw, lecych obok siebie, a czsto na sobie. Nazajutrz budzisz si z blem gowy i gwatownym biciem serca. Co si stao? Gdzie jestem? Szybko przypomnisz sobie wczorajsze wydarzenia i natychmiast zapra-

29

gniesz napi si ponownie, zanurzy wsy w sodko-kwaskowatym napoju, po ktrym stajesz si tak odwany, tak nie do pokonania. Nagle usyszysz gos drewnianej piszczaki. Przeciniesz si pod drzwiami i zobaczysz Szczuroapa rozrzucajcego ziarno. Dreszcz strachu przeniknie ci a po koniuszek ogona. Wymkniesz si, ominiesz pijane jeszcze szczury, kbice si wok gumowych buciorw. Zatrzymasz si dopiero przy kranie, z ktrego sczy si pyn przynoszcy odurzenie i szczcie, pyn, ktry pozwala nie pamita o Szczuroapie. Czsto wdrowaem odurzony nadmiarem wypitego piwa. Ukony, pochylony budynek, gboko zanurzony w ziemi, porasta krtka, wyschnita trawa... Od dawna prbuj dosta si do wntrza. Jake szczuroszczelna jest ta dziwna budowla pozbawiona okien, dziur, otworw, nor. Daremnie a, biegam, szukam. Lez, gramol si w gr po otwartej przestrzeni. Miejscami wyczuwam szorstko betonu pokrytego cienk warstw ziemi. Dochodz do betonowej wieyczki z prostoktnymi otworami, gdy tu obok przelatuje gromada rozkrzyczanych ptakw. Chocia chroni mnie przed nimi szaro zmierzchu, wskakuj do czarnego, kwadratowego otworu. Siadam na betonowej pce. mierdzi tu czadem i spalonym tuszczem. ciany pokrywa warstwa ciepej jeszcze sadzy. Z dou, z czarnego szybu uderza gorcy, cuchncy cig powietrza. Ten ciepy, nasycony spalenizn wiatr wpada w nozdrza, krta, oczy, wypenia puca... Jzyk i dzisa wyczuwaj dziwny, sodkawy posmak dymu. Zaciskam powieki, kul si, sabn... ciany wiruj... Z mroku wyania si Moda Drobna Szczurzyca i tropicy j Bezoki Szczur. Ona odwraca si i patrzy na mnie. Ruszam ladem jej zapachu... Spadam. Obudzia mnie przenikliwa, duszca wo krwi. Oszoomiony otworzyem oczy. Leaem midzy burymi apami martwego kota. Zadymione pazury sigay mojego brzucha. Spojrzaem wyej i zamiast byszczcych lepiw dostrzegem pustk. Kot, ktry przygniata mnie swym ciarem, by waciwie sam skr, z ktrej wyrwano wntrznoci. Obok lea wypatroszony pies i koza pozbawiona poowy ciaa. Wikszo zwok stanowiy jednak szczury, szare, czarne, rude, biao-czarne, rozkawakowane, porozcinane, okaleczone. Usyszaem nad sob szum powietrza... Przecig... Spojrzaem w gr, skd spadem. Z ciemniejcego wysoko otworu dochodzio dalekie krakanie ptakw. ciany wok pokrywaa czarna i liska sadza, tusty nalot uniemoliwiajcy wdrapywanie... apki zelizguj si, obsuwaj... Wo czadu, zaduch palonych zwok, gorczka, ar. Tamtdy na pewno nie zdoam si wydosta. Usyszaem szorstkie gosy ludzi, echa zadawanej mierci i zrozumiaem. Znalaze si na stosie zabitych zwierzt przygotowanym do spalenia, a jedyne wyjcie to jeszcze otwarte przed tob elazne drzwi. Gosy i kroki zbliaj si. Czy zdoam wyskoczy z pieca cuchncego wytopionym tuszczem? I wyskoczye! Niemal natychmiast zatrzasna si elazna klapa. Przyczajony midzy wzkami penymi zwok, patrzysz jak drzwi pieca rozpalaj si do czerwonoci. Przysiadasz na tylnych apach i lin przemywasz wyschnite od gorca i suchoci oczy.

30

Ludzie otwieraj drzwi i opat wybieraj zwglone szcztki. Tak mao popiou z olbrzymiego stosu mini, koci, tuszczu, skr, sierci... Przynosz nastpne kosze pene martwych zwierzt. Niektre szczury jeszcze dr, dysz, popiskuj. Za chwil pore je piec. Stan si pomieniem, dymem, arem bijcym od betonowych cian, duszcym osadem wgla, popioem. Uciekaj, zanim ci dostrzeg. Uciekaj spomidzy martwych. yjesz i chcesz pozosta wrd ywych. Id wzdu ciany prowadzcej od spalarni zwok... Tam musi by wyjcie. Ciemna listwa tu przy pododze i przymione wiato okratowanych arwek czyni mnie niewidzialnym. Zatrzymuj si co chwila. Przywarem do skrzyni penej piasku. W cianie nie ma dziur, w ktrych mogyby mieszka szczury. Ich zapach, zmieszany z woni innych zwierzt, dochodzi jednak z korytarza wyoonego szkem. Przecieram oczy lin i zmywam lady kociej krwi. Na skrzyni siadaj ludzie, jedz chleb ze sonin. Przeykanie liny, obroty jzykw, burczenie odkw. Spadajce kruszyny. Jedz powoli, gulgoczc, syczc, jazgoczc. Czekam cierpliwie, a odejd. Rzucona skrka chleba pachnie masem. Nozdrza, pyszczek, wibrysy wyczuwaj jej mikko i smak. Moe podbiec, zapa chleb, uciec? A jeeli zauwa i rozgniot butami? Wysunem ju pyszczek zza skrzyni i napiem grzbiet do skoku. Podnosz si i odchodz pchajc przed sob wzek z koszami po padlinie. Za chwil chleb bdzie twj. Wybiegam, zbieram kilka okruszyn, chwytam chleb i chowam si za skrzyni. Okruchy i cienka skrka chwilowo umierzaj gd. Znowu wdruj przed siebie szukajc nie znanego wyjcia, dochodz a do rozwidlenia korytarzy. Zza tamtych drzwi sysz miauczenie i szczekanie. Stamtd gdakanie, syczenie, jakie nie znane dwiki. Z drzwi na wprost przytumione piski. Z wysoka, z otworw wentylacyjnych, gosy ludzi. Wszystkie dwiki wypenia strach. Wszystkie pochodz od zabijanych zwierzt. Naprye grzbiet, otworzye pyszczek, nastroszye si, by wydawa si wikszym. Przejd tamtdy, chocia tam wanie zabijaj szczury, chocia mog zgin. Mog zgin, lecz chc wiedzie, co dzieje si za szerok szklan tafl drzwi, czy tam nie ma, przypadkiem, tej Modej Drobnej Szczurzycy? Nie id. Wr pod skrzyni wypenion piachem i zosta. Ludzie przychodz tam czsto. Bd siada, je, zawsze pozostawi okruchy dla ciebie, a wic moesz tam spokojnie y, y w cieniu zabijanych. Czy naprawd chc si std wydosta? Czy chc uciec? Czy mona mieszka przy piecu, w ktrym pal zwoki? Ludzie potrafi, wic i ty potrafisz. Drzwi uchylaj si, ludzie przechodz, gosy zwierzt stamtd otaczaj ci przeraeniem i mierci. Staj si napitym suchem, wchem, wzrokiem, przeczuciem, strachem... Drzwi rozchylaj si ponownie, ludzie pchaj wzek na gumowych koach. Z podogi dostrzegam zamglone wiato lamp byszczcych po tamtej stronie. Biegniesz zygzakami, midzy koami wzka, ktre ocieraj si o ciebie. Zatrzymujesz si olepiony jaskrawym wiatem. Pochyleni nad stoami ludzie nie widz ci, nie patrz na ciebie. Wizka rur przy cianie wydaje si bezpiecznym schro-

31

nieniem. Odpadajca szarymi patami, zuszczona farba pozwala ci wspi si wyej i dojrze, co dzieje si tam, na stoach. Szczury z odkrytymi sercami, bijcymi w wietle lamp. Szczury wybebeszone, wypatroszone, rozdarte, rozcite, rozcignite na deskach, stoach, tacach, taflach, przymocowane do cian. Szczury odarte z futerek, bdce zbiorem obnaonych, yjcych tkanek, mini, koci, y, z oczami bez powiek, z rowymi dzisami i zgrzytajcym uzbieniem. Szczury z sercami i pucami pulsujcymi obok nich, w sojach, poczonych przewodami i rurkami, przez ktre przelewa si krew. Szczurze gowy usiujce piszcze, powiedzie co, odetchn, usn... Szczurze mzgi z oczami, ktrych blask mwi, e yj i widz, a przecie pozostaj nieruchome. Szczurze kiszki przesuwajce pokarm od wypreparowanego przeyku ku odbytowi. Szczury bez gw, z drgajcymi dziwacznie ogonami. Szczury dwugowe, trjgowe. Szczury zronite grzbietami, unoszce si wzajemnie, nienawidzce si i niewidzce, lecz skazane na siebie. Szczury zronite bokiem, dce kady w innym kierunku. Szczury pywajce przez dugie godziny w szklanych pojemnikach, od ciany do ciany... Szczury z igami wbitymi w kark. Szczury wykrwawione, napenione bezbarwnym pynem zamiast krwi. Szczury pice i szczury bezsenne, tukce gowami o szyby. Szczury pokawakowane, podzielone na czci, odywiane systemem rurek. Szczurze samice osowiae i obojtne. Ze zjeon sierci przemykaem przez chodne, biae pomieszczenia obok szczurw i ludzi w biaych fartuchach, wrd kolb, strzykawek, probwek, ampuek, sojw. Kiedy ludzie podchodz, ciaa zwierzt tej, kurcz si, malej z przeraenia. Jedynie te pywajce w szklanych wannach unosz gowy i piszcz w nadziei, e miertelni wrogowie pomog im wydosta si z topieli. Jedni podchodzili do rozcignitych cia ze skalpelami. Inni wbijali w nie igy. Jeszcze inni napeniali ziarnem i wod oprnione zbiorniczki. Przechodz tu obok, muskajc biaymi fartuchami moje wysunite z ciekawoci nozdrza. Przywieram do zimnych kafli, starajc si nie oddycha, istnie, a nie by... Serce omoce coraz szybciej... Czy umieram ze strachu? Czy mona umrze ze strachu? Wok szafy, stoy, krzesa, rury i kable. Tak niewiele miejsc, gdzie mgbym si ukry... Przycinity bokiem do ttnicego urzdzenia oczekuj, a ludzie odejd. Zobaczysz wlepione w siebie oczy samicy pywajcej w szklanym zbiorniku. Bliska utopienia, opita wod, opadaa ju z si. Rozszerzone z wysiku, przekrwione gaki oczu, wyskakiway z biao-czarnej gowy. Drobne fale wywoywane bezustannym pywaniem zaleway jej pyszczek. Podpyna do przeciwlegej ciany, drapic pazurkami szko. Opyna pojemnik, spojrzaa na mnie. Zanurzya si, zadrgaa, zakrztusia, wynurzya, ponownie zanurzya i w drgawkach posza na dno. Przez szklan tafl widziaem tu obok siebie jej otwarty pyszczek i nieruchome, wytrzeszczone oczy. Szczypcami wycigaj j za ogon, podnosz, wydaj gardowe gosy, ogldaj, dotykaj. Rozcigaj na szklanej tafli i tn srebrzystym ostrzem. Ju przynieli nastpnego, piszczcego niadego szczura. Ju wrzucili go do wody. Krel na biaych kartkach czarne kropki, linie, wydajc przy tym jednostajne, bekotliwe dwiki.

32

niady szczur pywa szybko wzdu cian daremnie prbujc si wydosta. By tak przeraony, e mnie nie widzia. Siedziaem skulony, wcinity midzy stert papierw, bojc si poruszy. ...Te wrzuciliby mnie do wody, gdzie pywabym a do utonicia albo konabym powoli, rozpatany na jednej z tych byszczcych tafli... Pywajcy szybko szczur wywoywa coraz wiksze drgania i nagle zachysn si drobn fal. Piszcza przeraliwie, a jego gos przeraa mnie coraz bardziej i czuem ogarniajcy mnie popoch. Duej nie mogem znie jego pisku. Zelizguj si midzy rurami, ku pododze z brzowych kafelkw. Znowu olepia mnie blask lamp i drani biae fartuchy ochlapane krwi. Stali przy stoach i byszczcymi ostrzami rozcinali wyrywajce si zwierzta. Ich mordki oklejaa szeroka tama tumica gosy. Patrzyem na rozpatane ciaa, na kiszki wylewajce si z brzuchw, na pody wyjmowane z samic, na wypatroszone kaduby, ktre dalej yy, podrygiway, dray nie mogc wyrwa si, odskoczy, uciec... Baem si, e za chwil ktry z biaych fartuchw zbliy si do mnie i skocz na stole z przewizan mordk i wybebeszonymi trzewiami. Ostrza w doniach ludzi pobyskiway czerwieni i wiatem. Powoli wysuwam si z mojej kryjwki. Najkrtsza droga ucieczki prowadzi pod stoem, ku drzwiom wiodcym do nastpnej celi. Czy zd przebiec? Czy pj dusz, lecz bezpieczniejsz drog pod cianami? Przy metalowym stole czowiek w biaym fartuchu chyboce si na rozstawionych nogach. Sysz ciszony pisk rozcinanego wanie skalpelem szczura. Wysunem nozdrza, rozejrzaem si, skoczyem midzy pochylajce si nogi. Odwrci si. Cika stopa w chodaku na plastikowej podeszwie przesuna si nad moim grzbietem. Obcas przydepta mi ogon. Odwrciem gow i zanurzyem zby w biaym pasku ciaa nad skarpetk. Szarpnem wyrywajc kawaek skry. Czowiek krzykn i zacz gwatownie tupa. Byem ju daleko. Biegem wzdu metalowej rynny. Zdyszany zatrzymaem si przy metalowych nogach nastpnego stou. Z tyu dobiega zgiek, jazgot, wrzask. Ugryzienie musiao go zabole. Widziaem zagldajce pod st zagniewane twarze, ledzce mnie ogromne oczy, syczce usta... Zastygem przy srebrzystych pojemnikach, wiedzc, e na ich tle jestem prawie niewidoczny. Twarze znikny. Tylko biel krcych fartuchw i jazgot gosw wskazyway, e ludzie nadal mnie szukaj. Zatrzymaem si przy skrzydle otwartych drzwi przylegajcych do ciany. Co dalej? W ktr stron? Naciskanie klamki, bulgoccy syk ludzkich ust, strach. Skacz w nie znany korytarz. Klatki pene szczurw... Gryzcych si, niespokojnych, biegajcych w kko lub nieruchomych, ospaych, rozleniwionych... Czy wiedz, co czeka je za tamtymi drzwiami? Biegn wzdu tych klatek. Nie zatrzymuj si, chocia przyciga mnie ostra wo samic, ale nie wyczuwam zapachu Modej Drobnej Szczurzycy. Nieco dalej, na cianach dostrzegam zaczopowane lady po dawnych norach szczurzych. Pezn pod siatk oddzielajc przejcie do nastpnego pomieszczenia. Tu, w ciasnych klatkach miaucz koty, szczekaj psy, gdacz kury. Jcz, skar si, wyj, gryz prty, szarpi metalowe siatki, drapi, dziobi. Nie ma wyjcia, nie ma ucieczki, nie ma szansy.

33

Betonowe ciany, jaskrawe arwki, kraty. Ciemne kosmate sylwetki dugorkich ludzi o potnych ramionach i poncych oczach. Owosiona do usiuje mnie zapa przez prty. Jeszcze jedno pomieszczenie bez okien, rozjanione ostrym, niemal bolesnym wiatem. W betonowych norach, za grubymi prtami siedz ludzie w szarych ubraniach z naszytymi z przodu atami. Ich zaczerwienione oczy patrz na mnie obojtnie, jakby nie dostrzegay. Jcz, kaszl, oddychaj ze wistem... Wydosta si... ciek! Tu gdzie powinien by otwr odprowadzajcy czowiecze odchody? Wypeniona wod muszla, w ktr wystarczy zanurkowa, by znale si wewntrz rury i czepiajc si cian opa w d, do kanau. Tylko gdzie, gdzie jest ten otwr nadziei? Ktrdy tam si dosta? Wysocy, potni ludzie z pakami w doniach, w cikich butach, prowadz nagich, skulonych, bosych. Zapdzaj do klatek i nor. oskot twardych butw przynagla. Biegn rodkiem korytarza... I nagle sysz szum z gbi murw. Znany szum wody spukujcej odchody ludzi, gos szansy przeycia. Biegn ku tym odgosom z trwonie bijcym sercem. Ju! Korytarz koczy si drzwiami, spod ktrych sczy si blade wiato. Drzwi s zamknite. Biegam przed progiem. Gryz, drapi, rzucam si na gadkie deski mierdzce farb. Zza d