Top Banner
Kielce, Marzec-Kwiecień 2011 • ISSN 1895-0264 kulturalny informator #40
100

Wici.Info nr 40

Mar 10, 2016

Download

Documents

Rafał Nowak

Kulturalny informator dla Kielc i regionu świętokrzyskiego
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Wici.Info nr 40

więcej na www.wici.infoKielce, Marzec-Kwiecień 2011 • ISSN 1895-0264

czasopismo bezpłatne

Wic

i.In

fo N

r 40

| K

ielc

e, M

arz

ec-K

wie

cień

201

1

kulturalny informator

#40

wici.info nr 40, marzec 2011

Page 2: Wici.Info nr 40

Reklamuj się z kulturą

bezpłatne pocztówkiportal www.wici.info

drukowany informator

[email protected]

Page 3: Wici.Info nr 40

www.wici.info kulturalny informator

Naczelnik Rafał Nowak

Internetowy Sergiusz Pawłowski

Sekretarz Andrzej Piskulak

Współpraca Bożena Pawłowska, Magdalena Kołodziej, Magdalena Wach, Agata Majcher, Grzegorz Świercz, Łukasz Król, Radosław Nowakowski, Jakub Wątor, Weronika Mojecka, Żaneta Lurzyńska, Karol Kępa, Marcin Białek, Joanna Klich, Julita Sochanowska, Andrzej Szczodrak, Aneta Pawłowska, Marta Ciosek

Okładka Michał Janyst

Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62

Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830 [email protected], www.wici.info

Czasopismo wydawane jest dzięki współpracy z Prezydentem Miasta Kielce

Page 4: Wici.Info nr 40

Kalendarz4Wystawy 12Zapowiedzi14Recenzje 22LudzieMichał Pauli Zmartwychwstanie28Piotr Krzemiński:Brak refleksji jest chorobą 34

Ms. No One Najważniejsze to być prawdziwym i wolnym… 40Sztuka zsumie-niem prawie czystymAĆ KRU 44Plan miasta 52Adresy kultury54Historia kieleckiego sportu cykliści, rowerzyści, kolarze 56

#40

Michał Jantyst

Fotograf i pasjonat meteorologii, wiecznie z głową w chmurach. Na zdjęciu cumulonimbus capillatus incus nad Kielcami.

Ać Kru

Spotkanie oko w oko z kieleckim street-artem. 2 kwietnia w galerii La-kiernia w Bazie Zbożowej kolektyw Ać Kru świętuje pięciolecie działalności.

44

Page 5: Wici.Info nr 40

Magia kapelu-sza 58Kielce dawniej i dziśHandel 64Brulionman Kam-dałn, tejkitizi spotkanie z morsami68O kieleckich rajcach... 70Tramwaj w Kielcach 72Cześć, Witek78

MOJE PAŃSTWOUrząd 82DESIGN Światło 86moda Misz masz trendów wsezonie wiosna/lato 201188Wiedeństolica rozrywki! 90Różne oblicza Holandii 92Drożdżowe pychotki 94

Magia kapelusza

Dlaczego kapelusz jest kropką nad „i”? Opowia-da modystką Danuta Ga-wryś, właścicielka sklepu i pracowni „Danusia”.

Tramwaj w Kielcach

Historia kieleckiego tram-waju w pigułce. Rozważamy wszystkie za i przeciw. Czy spełnią się marzenia o powrotach nocnym tram-wajem z kina?

58 72

Page 6: Wici.Info nr 40

Kalendarz

piątek 04.03

Spotkanie z Małgorzatą JaniszewskąGaleria Fotografii MCK, Ostrowiec, ul. Aleja 3 Maja 6, g. 17:00

„Wobec miejsca i czasu II”

środa 02.03

„Raz Dwa Trzy” na Gali Nagród Miasta Kielce

Kanada Zachodnia i Alaska w obiektywie Macieja A. ZarębskiegoWojewódzka Biblioteka Publiczna, Kielce, ul. Ście-giennego 13, g. 17:00

Damian Bąk - malar-stwo i rysunekDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:30

Wystawa pierwszaKieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 17:00

Ekstra Liga Kabaretów Amatorskich

Pod Krechą, Kielce, ul. 1000-lecia PP 7, g. 19:30

czwartek 03.03

Spotkanie z Leszkiem Mądzikiem

Pałacyk Henryka Sienkiewi-cza w Oblęgorku, g. 18:00

Koncert Virus EgoPod Krechą, Kielce, ul. 1000-lecia PP 7, g. 19:30

Mr. Nobody - Superczwartek

Galeria Fotografii MCK, Ostrowiec Świętokrzyski, ul. Aleja 3 Maja 6, g. 18:00

Kanon PolihymniiFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

sobota 05.03

Muzyka wiedeńskaDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00

Kroke&Maja Sikorowska

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00

Koncert zespołu „Apteka”

Semafor, Skarżysko-Kamien-na, ul. Towarowa 2, g. 19:00

marzec 2011

kalendarz w internecie na stronie www.wici.info

Sandomierz, g. 17:00

Kino Moskwa, ul. Staszica 5, g. 20:15

wici.info | kalendarz

Page 7: Wici.Info nr 40

7Sługa dwóch panów - premiera Sceny dla dorosłych,

czyli sztuka kochania

Dzień Kobiet z Teatrem Muzycznym Nad KamiennąStarachowickie Centrum Kultury, ul. Radomska 21, g. 17:00

Bayer Full dla PańCentrum Kultury, Busko Zdrój, ul. Mickiewicza 22, g. 18:00

Koncert Dominiki Żukowskiej i Andrzeja Koryckiego

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00

Sługa dwóch panówTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

poniedziałek 07.03

Praca, Kariera, Rozwój

DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00

Koncert dla Małgosi ZwierzchowskiejDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 19:00

czwartek 10.03

Konferencja „Miłosz odNowa”Wojewódzka Biblioteka Publiczna, Kielce, ul. Ście-giennego 13, g. 14:00

Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

Kabaret Pod Wyrwi-groszem

Starachowickie Centrum Kultury, ul. Radomska 21, g. 20:00

niedziela 06.03

Wycieczka piesza z „Przygodą”zobacz info, g. 08:30

Przygody Koziołka MatołkaTeatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

„Teatr mody” Joanny Klich

Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 19:30

środa 09.03

„Na czterech kołach przez Bałkany” - Marcin Marciniewski

Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 09:00

Spotkanie Koła PTTK BartekWojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 17:00

wtorek 08.03

Musical „Ania z Zielo-nego Wzgórza”Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00

Kiedy Harry poznał Sally

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 17:00

Sandomierz, g. 16:00

Joachim Perlik w koncercie dla KobietKino Etiuda, Ostrowiec Świętokrzyski, Al. 3 maja 6, g. 17:00

Page 8: Wici.Info nr 40

Promocja tomiku anegdot sądowychKlub Prawnika, ul Hipoteczna 8, g. 18:00

Arcydzieła Symfoniki

15-lecie Kieleckiego Teatru TańcaKielecki Teatr Tańca, Kielce, plac Moniuszki 2 b, g. 18:00

Sługa dwóch panówTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

niedziela 13.03

Wycieczka piesza z „Przygodą”zobacz info, g. 07:45

Królewna Kukułeczka - premiera prasowaTeatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

Kulturalna niedziela z gwarą świętokrzyskąAula UJK, Kielce, ul. Leśna 16, g. 16:00

Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze”

Koncert zespołu Indeed

Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 19:30

piątek 11.03

Grafika Barbary SwiekGaleria BWA, Sandomierz, Sandomierz, Rynek 11

Ostrowieckie jakie cudneGaleria Uwaga Schody, Os-trowiec Św., ul. Siennieńska 54, g. 17:00

Wystawa Giuseppe Strano Spitu

Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

W imię Ojca i Syna

Hala Widowiskowo-Sporto-wa, ul. Żytnia 1, g. 17:00

Zagrobelny zaśpiewa Kobietom

Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00

Międzynarodowe trien-nale rysunku Wrocław 2010Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00

Marek Pokutycki - rysunekGaleria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00

Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

sobota 12.03

Warsztaty tradycyjnych polskich kołysanekMuzeum Zabawek i Zabawy, pl. Wolności 2, g. 10:00

Królewna Kukułeczka - premieraTeatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

W imię Ojca i SynaTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 17:00

Young fashion day

Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00

Dom Katolicki Sandomierz, g. 17:00

wici.info | kalendarz

Page 9: Wici.Info nr 40

„Moja krew” - Kasia Kowalska Romeo i Julia

czwartek 17.03

W Krainie OperyFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00

Sługa dwóch panów - premiera studenckaTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

Samotność pól baweł-nianych

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00

Grosse Aktion

Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00

Spektakl „Klimakte-rium i ...”

Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

piątek 18.03

Przegląd filmów XC FR DHWspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 19:00

Koncert Without-Percent

Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00

Piosenki z Krainy ŁagodnościDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00

Sługa dwóch panówTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

poniedziałek 14.03

Wacław Wańtuch - Akt

Galeria Fotografii ZPAF-BWA, ul. Planty 7, g. 18:00

wtorek 15.03

Królewna KukułeczkaTeatr Kubuś, ul. Duża, g. 9.00

Centrum Kultury, Busko Zdrój, ul. Mickiewicza 22, g. 17:00

Przegląd filmów XC FR DH

Pod Krechą, Kielce, ul. 1000-lecia PP 7, g. 19:00

środa 16.03

Targi EdukacyjneTargi Kielce, ul. Zakładowa 1

Romeo i JuliaTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00

Semafor, Skarżysko-Kamien-na, ul. Towarowa 2, g. 19:00

sobota 19.03

Świętokrzyska Wiosna JazzowaDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00

Sługa dwóch panówTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 17:00

Page 10: Wici.Info nr 40

XIX Świętokrzyskie Dni Muzyki - koncert inauguracyjnyFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

sobota 26.03

III Kryterium Toru „Kielce” SuperOES

SzantySkarSemafor, Skarżysko-Kamien-na, ul. Towarowa 2, g. 18:00

Samotność pól baweł-nianychTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

niedziela 20.03

Od duetu do oktetu - koncert familijnyFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 11:00

Królewna KukułeczkaTeatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 11

Przegląd filmów XC FR DHKino WDK, ul. Ściegiennego 6, g. 16:00

Persona

środa 23.03

Cyrograf

Tor wyścigowy Miedziana Góra k. Kielc, g. 12:00

Finał Pałacykowego Przeglądu Zespołów „Shemat”DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00

MilczenieTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 17:00

Sługa dwóch panówTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

Koncert zespołu Hunter

Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00

czwartek 24.03

Historia o ptaku CisTeatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 9

Malarstwo Danieli Korus

Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00

poniedziałek 21.03

Królewna KukułeczkaTeatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 09

Ostrowieckie Prezenta-cje TeatralneMCK Ostrowiec Św., ul. Siennieńska 54, g. 17:00

Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 17:00

piątek 25.03

Muzyczne inspiracjeKieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 10:00

Milczenie

Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00

Semafor, Skarżysko-Kamien-na, ul. Towarowa 2, g. 19:00

niedziela 27.03

Historia o ptaku CisTeatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 11

wici.info | kalendarz

Page 11: Wici.Info nr 40

11

Koncert Chóru Aleksandra Pustovalova

czwartek 07.04

Rzeźba Tomasza Jędrze-jewskiegoDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:30

Koncert DashPod Krechą, Kielce, ul. 1000-lecia PP 7, g. 19:30

piątek 08.04

Malarstwo Roberta Olszowskiego

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00

„Smokiem przez Andy” - Michał Machoń

kwiecień 2011

piątek 01.04

Echa...w wykonaniu Huberta RutkowskiegoFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

sobota 02.04

Spektakl „Legends of Shaolin”

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00

To ma sens - Ać KruDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00

Koncert Balkan SevdahPod Krechą, Kielce, ul. 1000-lecia PP 7, g. 19:00

poniedziałek 28.03

Historia o ptaku CisTeatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 09:00

wtorek 29.03

16. Konkurs Piosenki „Wygraj sukces”Opatowski Ośrodek Kultury, ul. Partyzantów 13 B, g. 10

CyrografTeatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00

MultiperkusjaFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:30

Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00

Maleńczuk w KielcachHala Widowiskowo-Sporto-wa, ul. Żytnia 1, g. 18:00

niedziela 03.04

Tango ModerneKieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00

wtorek 05.04

Koncert PerformensFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:30

Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 10:00

Golden Life akustycznieDŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00

Koncert Zespołu DżemHala Widowiskowo-Sporto-wa, ul. Żytnia 1, g. 19:00

Paryskie inspiracjeFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

sobota 09.04

Patrycja Markowska i PrzyjacieleHala Widowiskowo-Sporto-wa, ul. Żytnia 1, g. 19:00

wtorek 12.04

Zespół „Małe Instrumenty”Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:30

Page 12: Wici.Info nr 40
Page 13: Wici.Info nr 40

13

piątek 15.04

Finał XIX Świętokrzyskich Dni MuzykiFilharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

sobota 16.04

IV Kryterium Toru „Kielce” SuperOESTor wyścigowy, Miedziana Góra k. Kielc, g. 12:00

Koncert zespołu CreeCentrum Kultury, Busko Zdrój, g. 19:00

niedziela 17.04

Maraton kolarski MTB CROSSg. 11:00

„Dziewczyny z kalen-darza”Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00

środa 20.04

Koncert WielkanocnySłoneczko, Kielce, ul. Romu-alda 3, g. 17:00

poniedziałek 25.04

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Sakralnej „Anima Mundi”.Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b

sobota 30.04

Siódmy Unijny Maraton Pieszy po Górach Świętokrzyskich

Nasz kalendarz współredagowany

jest przez internautów odwiedzających ser-

wis internetowy www.wici.info

Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś

organizatorem, powiadom nas o tym. Zapraszamy do

samodzielnego redagowania Kalendarza.

Wydarzenia dodane odpow-iednio wcześniej będą opub-likowane w wersji papierowej

informatora WiciInfo

email: [email protected] kalendarz

znajdziesz na stronie internetowej

www.wici.infoRedakcja nie bierze odpowie-

dzialności za zmiany

Jeśli chcesz otrzymywać regularnie informacje

o wydarzeniach kulturalnych

prosto do swojej skrzynki e-mail - załóż konto na

stronie www.wici.infow

ww

.wic

i.in

fop

orta

l z k

ult

urą

wyd

arze

nia

lud

zie

mia

sto

Page 14: Wici.Info nr 40

wystawy

Kielce sprzed lat. Fo-tografie z daru Urzędu Miasta w Kielcach

Wystawa GobelinówSłoneczkodo 18-03-2011

„Miłość” wg Andrzeja WalteraDworek Laszczykówdo 20-03-2011

„Wobec miejsca i czasu II”Galeria Fotografii MCK, Ostrowiecdo 20-03-2011

„Tajemnica Cerkwi” Antoniego MyśliwcaChmielnickie Centrum Kulturydo 25-03-2011

VI Forum Malarstwa PolskiegoGaleria BWA, Ostrowiec Św.do 25-03-2011

Międzynarodowe trien-nale rysunku Wrocław 2010Galeria BWA Piwnice11 marzec 2011 - piątek do 27-03-2011

Marek Pokutycki - rysunekGaleria BWA Na Piętrze11 marzec 2011 - piątek do 27-03-2011

Dziadki! Do orzechów!

Muzeum Historii Kielcdo 09-03-2011

Arteko - Sandomierz 2011Galeria Fotografii ZPAF-BWAdo 09-03-2011

Ostrowieckie jakie cudneGaleria Uwaga Schody11 marzec 2011 - piątek 17:00

Szlakiem JagiełłyGaleria Zielonado 12-03-2011

Aforyzmy rysowane Adama Korpaka

Muzeum Zabawek i Zabawydo 31-03-2011

Damian Bąk - malar-stwo i rysunekDŚT - Pałac T. Zielińskiegodo 31-03-2011

Wystawa Giuseppe Strano Spitu

Muzeum Narodowe - Rynekdo 13-03-2011

Galeria Winda11 marzec 2011 - piątek do 31-03-2011

wici.info | kalendarz

Page 15: Wici.Info nr 40

15

Kolor i geometria

Pałac Biskupów Krakowskichdo 03-04-2011

Grafika Barbary SwiekGaleria BWA, Sandomierz11 marzec 2011 - piątek do 03-04-2011

Wacław Wańtuch - AktGaleria Fotografii ZPAF-BWA14 marzec 2011 - poniedziałek do 04-04-2011

„Teatr mody” Joanny Klich

To ma sens - Ać Kru

Galeria Lakiernia02 kwiecień 2011 - sobota do 25-04-2011

Malarstwo Danieli KorusSłoneczko24 marzec 2011 - czwartek do 30-04-2011

Rzeźba Tomasza Jędrze-jewskiego

Malarstwo Roberta Olszowskiego

DŚT - Pałac T. Zielińskiego07 kwiecień 2011 - czwartek do 30-04-2011

Wystawa pierwszaPałacyk Henryka Sienkiewi-cza w Oblęgorkudo 03-05-2011

Galeria BWA, Sandomierz08 kwiecień 2011 - piątek do 03-05-2011

Świętokrzyskie - pięk-no, skarby i pamięćMuzeum Okręgowe w San-domierzudo 08-05-2011

Wystawa „Szkła z Huty Josephine”

Galeria Retro, Sandomierzdo 05-04-2011

Malwina Chabocka - scenografia, malarstwoMuzeum Historii Kielcdo 10-04-2011

Muzyczne inspiracjeKieleckie Centrum Kultury25 marzec 2011 - piątek do 15-04-2011

Muzeum Narodowe - Rynekdo 29-05-2011

Symbole KielcMuzeum Zabawek i Zabawydo 05-06-2011

Page 16: Wici.Info nr 40

wiosna jazzowa

W DŚT – Pałacu T. Zielińskiego – w dniach 19 i 20 marca o godz. 17.00 odbędzie się Świętokrzy-ska Wiosna Jazzowa.

W sobotę o godz. 17.00 wystąpi DIXIE COMPANY oraz FUNKY GRO-OVE, jeden z najlepszych polskich zespołów jazzu elektrycznego. W niedzielę o godz. 17.00 zapre-zentują się NO NAME i Andrzej Dąbrowski.

Gwiazdą niedzielnego koncertu będzie GG AMOS (USA) – uznawa-na za „gitarową boginię” pochodzą-ca z San Francisco amerykańska gitarzystka i wokalistka wystąpi w Polsce po raz pierwszy. Muzykę, jaką wykonuje określa się mianem west coast bluesa. Jest to mieszan-ka bluesa, soulu oraz funk jazzu. Ap

Świętokrzyskie Dni Muzyki

Tegoroczne XIX Świętokrzyskie Dni Muzyki odbędą się w dniach 25 marca – 15 kwietnia w Kielcach. Organizatorem festiwalu muzyki poważnej będzie Filharmonia Świętokrzyska. Swoją twórczość zaprezentują współcześni wybitni kompozytorzy polscy i zagraniczni.

W programie imprezy zaplano-wane zostały kompozycje, które zabrzmią po raz pierwszy w Fil-harmonii Świętokrzyskiej, a także przybliżone zostaną publiczności najnowsze trendy stylistyczne, w tym nowoczesne techniki wy-konawcze, multimedialne, elektro-akustyczne.

Do udziału w koncertach zaproszo-no m.in.: Stanisława Skoczyńskie-go, Krzysztofa Jakowicza, Marka Pijarowskiego, Paula Kima (USA). Zorganizowane zostaną 4 koncer-ty symfoniczne oraz 3 kameralne. Koncertom towarzyszyć będą wystawy, spotkania z twórcami, wykłady i promocje wydawnictw muzycznych. Ap

Zapowiedzi

wici.info | wydarzenia

Page 17: Wici.Info nr 40

Chiny sprzeD 1500 lat w kCk

Spektakl Legends of Shaolin zorganizuje 2 kwietnia Kieleckie Centrum Kultury. Legendarny chiński zespół przedstawi kie-leckiej publiczności zapierający dech w piersiach spektakl. Pod-czas dwugodzinnego widowiska przeniesiemy się w czasie i prze-strzeni, do starożytnych Chin, sprzed 1500 lat.

Mnisi poprowadzą widzów po-przez historię powstania i rozwoju klasztoru Shaolin, jego tradycję i filozofię zen. Widzowie będą mo-gli zobaczyć, jak wielką moc niesie ze sobą sztuka medytacji, która pozwala osiągnąć perfekcyjną rów-nowagę między czystością umysłu i siłą ludzkiego ciała. Mnisi wystą-pią w tradycyjnych, niezmiennych od wieków strojach i przy akompa-niamencie charakterystycznej dla Dalekiego Wschodu muzyki.

Mistrzowie ponadto zaproszą na scenę osoby z widowni, aby i one spróbowały sprawdzić się w róż-nego rodzaju karkołomnych wy-czynach – pokażą, że każdy z nich może być tak silny jak lew, mieć kości, jak z żelaza.

W spektaklu przedstawią oni rów-nież odwieczną więź między ucz-niami a mistrzami, która trwa od początku nauki aż do dnia śmierci jednego z nich. Ta zależność za-znacza się w regułach rządzących klasztorem Shaolin, ale również na scenie. Dzięki temu powstaje spektakularne widowisko, którym publiczność z pewnością będzie oczarowana. Widzowie będą podziwiać najbardziej efektowne popisy mnichów. Sceny opowia-dają rozmaite historie z życia chiń-skiej biedoty i samych mnichów. Mistrzowie zaprezentują również mrożące krew w żyłach sceny walk, do których używają rozmaitych ro-dzajów broni np. włóczni, halabard, potrójnych cepów, łańcuchów. Wirują w powietrzu niczym boha-terowie filmu „Przyczajony tygrys, ukryty smok”. Głowami rozbijają marmurowe płyty, kładą się na ostrzach kilkunastu mieczy, jed-nym uderzeniem pięści przebijają grube, betonowe ściany.

Przedstawienia w wykonaniu Legends of Shaolin w latach 1995–2003 obejrzało w sumie ponad 3 miliony widzów na czte-rech kontynentach. Scenografię pierwszej europejskiej trasy w 1995 roku tworzyła ogromna makieta przedstawiająca klasztor. Produkcja wymagała trzech osiemnastome-trowych tirów do przewozu sprzę-tu. Mnisi występowali w najsłyn-niejszych salach Europy i świata. Imprezie patronuje redakcja Wici.Info. Ap

PATRONAT

17

Page 18: Wici.Info nr 40

young fashion Day

Gala finałowa konkursu Young Fashion Day odbędzie się 12 marca w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach. Do pierwsze-go w Kielcach konkursu dla pro-jektantów i entuzjastów mody, którzy nie ukończyli jeszcze 18 lat, zakwalifikowanych zostało 26 projektów. Galę umilą występy Małgorzaty Główki, zespołu Out of Sound, oraz dwa pokazy goś-cinne znanych projektantów.

Impreza Young Fashion Day, która odbędzie się w marcu ma wypro-mować tych, którzy dopiero wcho-dzą w świat mody i do tej pory nigdzie nie pokazywali swoich projektów.

Tematem przewodnim pierwsze-go młodzieżowego konkursu dla projektantów mody jest nocny sekret miasta Kielce. Podobnie jak na imprezie dla profesjonalistów, także i tu pomysły młodych ludzi oceniać będzie jury. Ap

sMokieM przez anDy

W DŚT – Pałacu T. Zielińskiego w ramach Klubu podróżnika 27 marca o godz. 17.00 odbędzie się spotkanie z Michałem Mocho-niem, zatytułowane „Smokiem przez Andy”.

Opowieść będzie o tym, że Magda i Michał zrezygnowali z dotych-czasowej pracy, a goście weselni sfinansowali im podróż poślubną. Ich przygoda zaczęła się wraz z kupnem motoru w Kolumbii. To dzięki niemu od października 2009 do maja 2010 przemierzyli ponad 20 tysięcy kilometrów po południowoamerykańskich bezkre-sach. Po potężnym trzęsieniu ziemi w Chile obserwowali zniszczenia, jakie spowodował żywioł. W Boliwii walcząc z chorobą wysokościową, zdobyli sześciotysięcznik Huayna Potosi. Najlepiej wspominają Salar de Uyuni.

Z powodu zalania wodą na Salar podróżnicy mogli wjechać jedynie kilka kilometrów. Nie dotarli do słynnej kamienistej wyspy z kak-tusami. Zamiast tego mieli wystar-czająco dużo czasu, aby obserwo-wać, jak zmienia się krajobraz na Salarze w zależności od wysokości słońca nad widnokręgiem. Ap

PATRONAT

wici.info | wydarzenia

Page 19: Wici.Info nr 40

filMy XC fr Dh

Stowarzyszenie RowerEko or-ganizuje w dnach 15, 18 i 20 marca kolejno w studenckich klubach „Pod Krechą” i „Wspak” oraz w WDK przegląd filmów XC FR DH.

W Klubie „Pod Krechą” wyświet-lone będą w godz. 19–22 filmy: o zawodnikach XC – BikeWorld magazine, amatorskie o tematyce XC FR DH z Polski oraz z różnych stron świata.

W klubie „Wspak” w godz. 19–22 będzie można obejrzeć filmy o konstruowaniu tras rowerowych, amatorskie filmy o tematyce XC FR DH z Polski oraz amatorskie filmy XC FR DH z różnych stron świata.

W Kinie WDK w godz. 16–18 wi-dzowie obejrzą amatorskie filmy FR DH z całego świata. Wstęp na wszystkie seanse jest wolny. Patro-nat nad imprezą – redakcja Wici.Info. Ap

kołysankowe warsztaty

W Muzeum Zabawek i Zabawy przeprowadzone będą w dniach 12–13 marca warsztaty muzyczne i wokalne, podczas których uczest-nicy grup: początkującej i zaawan-sowanej będą się uczyć tradycyj-nych kołysanek. Zajęcia prowadzić je będzie Anna Broda, członkini Kapeli Brodów.

W sobotę zajęcia odbędą się w godzinach 10–13 (początku-jący) i 14–17 (zaawansowani). W niedzielę druga część warszta-tów rozpocznie się o godz. 9 dla początkujących i o godz. 12 dla zaawansowanych. O godz. 14.30 w Domu Środowisk Twórczych od-będzie się mini koncert oraz pokaz pracy powarsztatowej.

Warsztaty przeznaczone są dla wszystkich chętnych. Na ich pro-gram składają się ćwiczenia emisyj-ne i oddechowe, nauka kołysanek (techniką białego głosu/naturalne-go) z różnych regionów Polski oraz opowieści o dawnych zwyczajach związanych z obrzędowością wieku dziecięcego. Ap

PATRONAT

1�

Page 20: Wici.Info nr 40

sztuka uliCy w lakierni

Grupa street artowa Ać Kru oraz Galeria Lakiernia zachęcają do nowego spojrzenia na nurt graf-fiti – 2 kwietnia o godzinie 17.30 odbędzie się wernisaż wystawy ToMaSens.

PRS, Domo, Zen (Zones), Mer i Wa-son, którzy tworzą na kieleckich murach, postanowili uczcić piątą rocznicę wspólnej działalności, prezentując swoje prace na płót-nach, deskach, zdjęciach, a także w postaci mobilnych instalacji. Tło muzyczne podczas wernisażu zapewni jeden z członków kolek-tywu Ać Kru, IhaMan – selektor muzyki reggae, dancehall oraz roots. Dopełnieniem wspólnego świętowania będzie powernisażo-wa impreza w klubie Mehehe, na której jako muzyczny gość stawi się między innymi brytyjski artysta pochodzący z Jamajki – Deadly Hunta. Wystawę będzie można oglądać w Galerii Lakiernia przez dwa tygodnie. Mk

PATRONATpraCa kariera rozwój

V Targi Praca Kariera Rozwój odbę-dą się 7 marca 2011 roku na halach Targów Kielce. Współorganizato-rami są: Aiesec Kielce, Targi Kielce oraz Uniwersytet Jana Kochanow-skiego w Kielcach. Adresowane są one zarówno do przedstawicieli biznesu, jak i aktywnych studen-tów i absolwentów kieleckich uczelni.

Zeszłoroczna edycja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem wśród młodych ludzi – Targi odwiedziło ponad 1500 studen-tów. Oprócz przedsiębiorców wystawcami będą również insty-tucje specjalizujące się w kursach i szkoleniach, proponujące różne formy rozwoju, np. szkoły języko-we, szkoły jazdy, agencje szkole-niowe, organizacje pozarządowe. Studenci odwiedzający Targi będą mogli wziąć udział w bezpłatnych szkoleniach i warsztatach, a także poznać regionalne organizacje pozarządowe. Ap

PATRONAT

wici.info | wydarzenia

Page 21: Wici.Info nr 40

superoes

W Miedzianej Górze na torze wyścigowym odbędzie się 26 marca III Kryterium Toru „Kiel-ce” Super OES. Cykl tego rodzaju imprez został powołany w 2004 r. z inicjatywy Automobilklubu Kieleckiego oraz koła Scyzzor.

SuperOES jest odpowiedzią na rosnące zainteresowanie impre-zami sportów motorowych oraz coraz większą liczbę osób prag-nących w sportowych warunkach zmierzyć z konkurencją swoje umiejętności i swój sprzęt. Od początku terenem tych zmagań był tor „Kielce” w Miedzianej Górze. Organizatorzy zapraszają wszyst-kich fanów motoryzacji, rajdów, wyścigów, tuningu oraz sportowej rywalizacji do udziału w zawodach. Szczegóły na stronie http://www.automobilklub.kielce.pl Ap

najlepsi z plastyka

W DŚT odbędzie się 3 marca o godz. 17. 30 otwarcie debiu-tanckiej wystawy Damiana Bąka. Przygotowano ją w ramach cyklu Galerii Promocji „Najlepsi z Plasty-ka”. Młody artysta zaprezentuje swoje prace malarskie i rysunki. Wystawa czynna będzie do końca marca br.

Zdaniem organizatorów wystawy, Damian Bąk jest utalentowanym, wrażliwym i pracowitym uczniem. Jego prace charakteryzuje odwaga w podejmowaniu decyzji kompo-zycyjnych, swoboda w określaniu proporcji, szczególny „słuch” prze-strzenny, umiejętne posługiwanie się kreską, wyczucie barw. Ryso-wanie i malowanie są dla niego równie naturalne i oczywiste jak oddychanie.

Wkrótce zakończy naukę w Pań-stwowym Liceum Plastycznym im. Józefa Szermentowskiego w Kielcach, by dalej rozwijać swoje możliwości podczas studiów wyż-szych. Apis

21

Page 22: Wici.Info nr 40

aforyzMy rysowane korpaka

W Kamienicy pod Trzema Her-bami Muzeum Narodowego w Kielcach do 13 marca można oglądać wystawę rysunków saty-rycznych Adama Korpaka pt. „Aforyzmy Rysowane”.

Prezentowany jest zbiór ponad stu rysunków, które ułożyć można w kilka cykli, wątków opowiada-jących o kondycji człowieka, jego stosunku do świata zewnętrznego i wewnętrznego, o jego postawach wobec prawd uniwersalnych, jego przywarach, lękach, o absurdach, w które jest uwikłany bądź sam się wikła. Pokazują one jego zmagania z codziennością i z sobą samym, budzą refleksję, lecz nie są morali-zatorskie.

Rysunki powstawały na przestrze-ni wielu lat i publikowane były w fińskiej prasie. Aforyzmy dotyczą wartości uniwersalnych, w każdym mogą wywołać inne skojarzenia odnoszące się do osobistych do-świadczeń. Na kieleckiej wystawie pod poszczególnymi pracami zamiast podpisu znajdzie się zeszyt dla tych, którzy zechcą podzielić się swoimi myślami. Ap

Świętokrzyskie – piękno, skarby i paMięć

Do 8 maja można oglądać w Muzeum Okręgowym w San-domierzu w Saloniku Fotografii Artystycznej wystawę Lecha Ja-niszewskiego pt. „Świętokrzyskie – piękno, skarby i pamięć.”

Lech Janiszewski mieszka w Os-trowcu Świętokrzyskim, jest inży-nierem elektronikiem i samorzą-dowcem. Dzięki pracy zawodowej odwiedził ponad 20 krajów i tym łatwiej mógł docenić piękno stron rodzinnych i Polski. Prezentowana wystawa pokazuje szczególny koloryt i charakter ziemi święto-krzyskiej.

Autor jest świadomy, iż na 23 fotografiach trudno jest ukazać w całej okazałości jej piękno. Na wystawie pokazane są więc miej-sca symboliczne dla jej bogactw naturalnych – charakterystyczne odkrycia geologiczne, uwiecznione przykłady wieńców dożynkowych jako symboli plonów tej ziemi, tradycji i pracy ludowych artystów, m.in. historycznych kamieniarzy, a także wytworów starodawnej techniki. Ap

wici.info | wydarzenia

Page 23: Wici.Info nr 40

kielCe sprzeD lat

Do 9 marca potrwa w Muzeum Historii Kielc wystawa „Kielce sprzed lat. Fotografie z daru Urzędu Miasta w Kielcach”.

Ekspozycja prezentuje kilkadziesiąt fotografii Kielc z lat pięćdziesią-tych ubiegłego wieku. Można na nich zobaczyć nieistniejące już ulice, gmachy i pomniki. Miejsca powszechnie znane i zaułki, do których dosierają jedynie ich mieszkańcy. Można również po-dejrzeć codzienne życie miasta, zastygłe w obiektywie aparatu fo-tograficznego. Ekspozycja prezen-tuje fotografie znanych kieleckich autorów i fotografie anonimowe. W części są one pokłosiem kon-kursów fotograficznych. Wystawa niezależnie od walorów dokumen-talnych posiada również walory artystyczne. Niektóre z fotografii mają dużą wartość faktograficzną, bo przedstawiają nieistniejące już fragmenty miasta. Ap

giuseppe strano spitu w winDzie

Galeria Winda organizuje 11 mar-ca o godz. 18 wystawę malarstwa i rzeźby Giuseppe Strano Spitu. Artysta obecnie mieszkający i pracujący w Saragossie w Hi-szpanii tworzy rzeźby, malarstwo, instalacje oraz performance.

W swoich rzeźbach używa róż-norodnych materiałów: kamień, drewno, brąz, żelazo, żywica.

Wielokrotnie brał udział w sympo-zjach i plenerach w Europie i na świecie np.: Hiszpanii, Włoszech, Francji, Holandii, Austrii, Węgrzech, Serbii, Słowacji, Finlandii, Rumunii, Chinach, Chorwacji, Egipcie, Turcji, Niemczech, Bułgarii, Czechach, Malezji, Polsce.

Był komisarzem wielu wystaw, targów i imprez artystycznych w Hiszpanii i Włoszech. Jego prace znajdują się w muzeach, galeriach i ekspozycjach w wielu miastach Europy. Ap

23

Page 24: Wici.Info nr 40

Recenzje

12 x śmierć

Bohaterem książki „12 x śmierć Opowieść z Krainy Uśmiechu” jest Polak, który w Tajlandii wplątuje się w przemyt narkotyków, za co zostaje skazany na 12 kar śmierci zamienionych na dożywocie. Trafia do Bang Kwang, jednego z najcięż-szych więzień świata. Autor opisuje zmanipulowane śledztwo, wyrok sądowy niezależny od prawdzi-wych faktów, koszmarne warunki życia: klatki, łańcuchy na nogach, brak opieki medycznej, pitnej wody, łóżka. Więzień ani na chwilę nie traci nadziei i podejmuje trud, by zza krat wpłynąć na zmianę swojej sytuacji. Atutem publikacji są rysunki autora wykonane w trak-cie odbywania kary, pomagające w pełni ogarnąć ponury obraz przestrzeni, w której dzieją się opisywane wydarzenia.

Książka nie jest arcydziełem lite-rackim. To opowiedziana prostym językiem historia o nadziei i lu-dziach, którym dziś odmawia się człowieczeństwa, przy milczącej aprobacie społeczeństw cywilizo-wanego Zachodu. kiniama

Czarny łabĘdź

Thomas (Vincent Cassel), dyrektor i choreograf, chce wystawić oso-bistą interpretację sztuki „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego. O główną rolę walczy niewinna Nina (Natalie Portman), która wie, że to jej szansa, by osiągnąć sukces. Niestety Nina nie potrafi wczuć się w rolę czarnego łabę-dzia, a do tego do obsady dołącza wyzwolona Lilly. Nina by zostać idealną kandydatką do roli, musi zmierzyć się ze swoimi słabościami, pokonać zaborczość i niespełnione ambicje matki, pokonać rywalkę czyhającą na jej rolę i wreszcie musi odkryć ciemniejszą stronę swej osobowości…

„Czarny Łabędź” wprowadza nas do środowiska baletnic i królują-cych w nim zasad. Widzimy mor-dercze treningi, wygięte do granic możliwości ciało.

„Czarny Łabędź” to przejmujący i kameralny dramat psychologicz-ny, pokazujący drogę na szczyt i rodzącego się w mękach praw-dziwego artystę, który musi się całkowicie zatracić, by osiągnąć apogeum.

Żaneta Lurzyńska

wici.info | recenzje

Page 25: Wici.Info nr 40

Palestra we własnym „krzywym zwierCiadle”

Tomik anegdot sądowych pt. „Nich-to panie prezesie” trojga znanych i wziętych prawników kieleckich – Elżbiety Gacek, Marka Klesyka i Jarosława Kosowskiego – powi-nien wzbudzić zainteresowanie czytelników.

Powagę sądu w „krzywym zwier-ciadle” ukazują autorzy, którzy, na co dzień bardzo o nią dbają. Poważne i groźne twarze adwo-katów, prokuratorów i sędziów po zawieszeniu togi na wieszak okazu-ją się być uśmiechnięte z powodu humorystycznego spojrzenia na samych siebie i własną profesję.

Dzięki anegdotom sądowym zaprezentowanym w niewielkim tomiku, czytelnicy mogą bezkarnie (sic!) pośmiać się z Wysokiego Sądu. Książka wydana została nakładem Ludowego Towarzystwa Naukowo–Kulturalnego w Kiel-cach.

Andrzej Piskulak

zesPół roCkowy z… Czyli ankh w mehehe

Kielecką grupę Ankh, która zagrała 21 listopada 2010 r. w klubie Me-hehe nazywano „zespołem rocko-wym ze skrzypkiem”. Na przełomie wieków Michał Jelonek zaanga-żował się w inne projekty, a Ankh stworzył album zdominowany przez brzmienie gitarowe „przy-prawione elektroniką”. Ze względu na tę „rozłąkę”, występ w Mehehe zapowiadano jako koncert Ankh i Michała Jelonka.

Zaczęło się od „Hate & love”. Kolejny utwór to „Wiara”. Wers „Słońce roz-pala naszą obojętność” i Ankh gra już przed „rozgrzaną” publicznością. Nie dzięki barkowi w Mehehe, a przez muzykę i atmosferę klubu, w którym każdy koncert to zwycię-stwo ducha nad materią. Zwłaszcza koncert zespołu poruszającego w tekstach tematy religijne i filozo-ficzne. Do słów „Póki sumienia siła w nas, póty moc i wiara” wokalista- Piotr Krzemiński dośpiewywał „...ale w co?. Dobre pytanie, świetna muzyka.

Andrzej Szczodrak

25

Page 26: Wici.Info nr 40

ChłoPaki w sofixaCh

Powieść Jakuba Porady (ur. 1969) stonuje trochę zachwyt entuzja-stów PRL, dopatrujących się w tej epoce jakichś niezwykłych barw. Kolorowe motyle - bohaterowie wybrani jako warci uwiecznienia - są w niej jednymi z niewielu prowadzących „krucjatę przeciwko szarości”, dominującej wówczas nawet w mentalności mieszkań-ców polskich miast - nie tylko Kielc, gdzie dzieje się akcja. Ich determinacja w dążeniu do odmia-ny tego szarego losu, choć także i zbiór ciekawostek dotyczących napotykanych wtedy na każdym kroku absurdów - powodują po-godny odbiór niezupełnie przecież optymistycznego tekstu. Uśmiech na twarzy czytelnika wywoła też pewnie podwórkowa łacina, obec-na i w dialogach postaci, i w narra-cji – w zestawieniu ze znanym z tv wizerunkiem autora jako niezwykle uprzejmego i elokwentnego roz-mówcy.

Edyta Mróz

Jak zostać królem

„Jak zostać królem” to film poka-zujący drogę głównego bohatera, której celem jest odzyskanie poczucia własnej wartości. Ten urzekający film o brytyjskim królu Jerzym VI i jego walce z jąkaniem ma szanse zdobyć najważniejsze filmowe nagrody - Oscary.

Książe Albert, syn Króla Jerzego V, od dzieciństwa ma problem z jąka-niem, przypadłość robi się szcze-gólnie męcząca, gdy ma wygłaszać przemówienia na uroczystościach czy podczas przekazu radiowego. Szuka pomocy u logopedów, ale pomóc mu może tylko specyficzny Lionel Logue, Australijczyk słynący z niekonwencjonalnych metod le-czenia. Gdy Król Edward VIII abdy-kuje ze swojego stanowiska stawia Księcia Yorku w niezręcznej sytua-cji. Jak Albert może zostać królem skoro nie wierzy w siebie i w swoje umiejętności przywódcze? Jak w obliczu II wojny światowej jąkała ma poprowadzić naród do walki?

Żaneta Lurzyńska

wici.info | recenzje

Page 27: Wici.Info nr 40

ludzkie PasJe i Pragnienia

Ukazała się wartościowa pozycja prozy – „Kaprys i inne opowiadania” Anny Błachuckiej („U Poety”, Kielce, 2010).

Błachucka jako pisarka włącza się w najbardziej prężny nurt literacki naszych czasów, nurt tzw. wiejski, i to włącza się z oryginalną i war-tościową literacką wizją. Wpro-wadza do literatury nowe tematy związane głównie z wsią. Odważa się pokazać bohaterów ze wsi jako ludzi ciekawych, niezwykłych, obdarzonych pasjami, dużą wrażli-wością, utalentowanych. Pokazuje ich w sposób bardzo zindywiduali-zowany jako ludzi przeżywających głęboko swoje uczucia i problemy wewnętrzne, np. miłość nie tylko erotyczną, ale także miłość do rodziny, do ojczyzny, serdeczne przywiązanie do zwierząt. Autorka zadaje kłam temu, że ludzie ze wsi lub z warstw biedniejszych to pro-stacy i nic głębszego nie potrafią przeżyć albo zrozumieć, jak często się uważało.

Autorkę cechuje zrozumienie tych ludzi, współczucie dla ludzkiej doli i niedoli, solidaryzowanie się z nimi, z ich biedą nie tylko ma-terialną, ale udręczeniem duszy. Wnikliwie, choć bardzo dyskretnie, odsłania te ludzkie biedy, ludzkie wnętrza, ludzkie rany, tajemnice ich serc. Jej bohaterowie są godni tego zrozumienia i literackiego opisu. Ich los podnosi do rangi wielkich dramatów. Dlatego pisar-ka ta zbliża się do wielkiej litera-tury, w której jest ukazana ludzka odwieczna kondycja.

Postacie prozy Błachuckiej są żywe, prawdziwe, wzięte żywcem z życia, co sama podkreśla; są zindywidu-alizowane, tchnące autentyzmem aż do zdumienia, nie ma w nich miernoty i miałkości czy nijakości. Nie ma tu postaci banalnych.

Główną wartością tej prozy jest jej przesłanie ideowe. Zwyciężają tu wartości wyższe i dobro.

Zofia Korzeńska

Wyślij swoją recenzję na www.wici.info. Najlepsze teksty nagradzamy podwójnymi zaproszeniami do kina,

filharmonii itd...

Zostań kulturalnym reporterem!

27

Page 28: Wici.Info nr 40

w świeCie abstrakCJi

„Kolor i geometria” to tytuł wy-stawy w Muzeum Narodowym w Kielcach, której otwarcie miało miejsce 10 lutego. Na wystawie, która będzie czynna do 3 kwiet-nia, zaprezentowano aktualne osiągniecia europejskiej sztuki nurtu geometrii. Abstrakcja roz-winęła się na początku XX wieku i do dzisiaj można obserwować różne jej przejawy.

Na wystawie znalazły się dzieła abstrakcji geometrycznej, jak wskazuje tytuł wystawy, choc abstrakcja może się przejawiać także w formach niegeometrycz-nych. Abstrakcję charakteryzuje wyeliminowanie z dzieła wszelkich przedstawień mających swoje od-niesienie bezpośrednio do postaci, przedmiotów, z którymi mamy styczność w rzeczywistości.

W dziełach tego nurtu myśli i idee autora są przekazywane za pomo-cą form geometrycznych, kompo-zycji, odpowiednich rytmów. Żeby

przybliżyć trochę tę sztukę, można ją porównać do matematyki, która ma swoje założenia wyrażone we wzorach. Geometria w sztuce jest językiem uniwersalnym, możliwe jest więc zestawienie dzieł twór-ców z różnych krajów, gdyż na płaszczyźnie sztuki mówią oni tym samym językiem. Abstrakcję geo-metryczną można także porównać do muzyki, będąc bliska mate-matyce jest bliska także i muzyce. Zapis nutowy także jest formą języka, podobnie jak geometria. Sztuka ta pozwala na swobodną interpretację dzieła, jednak jej ję-zyka należy się nauczyć, podobnie jak wzorów matematycznych czy zapisu nutowego.

Wystawa w Muzeum Narodowym jest zbiorem ciekawych przed-stawień tej sztuki, możemy tam odnaleźć ogromną różnorodność nastrojów i tematów. Zobaczymy obrazy, instalacje oraz rzeźby 50 artystów z 12 krajów, głównie europejskich (Austrii, Belgii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Polski, Szwecji, Węgier i Wielkiej Brytanii), ale także Wenezueli czy Japonii.

Także dzieci będą mogły dosłow-nie wejść w świat geometrii, koloru i światła, gdyż dla najmłodszych przygotowano ciekawy plac zabaw inspirowany abstrakcją geome-tryczną. Jest to godne zauważenia, gdyż moim zdaniem należy już najmłodszych uczyć sztuki właśnie przez zabawę.

Marcin Białek

wici.info | recenzje

Page 29: Wici.Info nr 40

kluCz do królestwa

Wystawa Yoshiko Tsubouchi „Klucz do królestwa” prezento-wana w kieleckiej galerii Winda jest ciekawym przykładem grafiki artystycznej. Prace artystki zdobią ekskluzywne przestrzenie hoteli, liniowców, biur, a także wysta-wiane są w galeriach na całym świecie.

Można by się zastanawiać, czy dzieła, które służą do dekoracji, mogą jeszcze istnieć w przestrzeni galeryjnej. Jest to ciekawy punkt zaczepienia w dyskusji na temat miejsca sztuki, miejsca grafiki we współczesnym świecie. Czy de-koracja nie może być sztuką? Czy do dekoracji nie można użyć dzieł sztuki? Prace Yoshiko Tsubouchi wykonywane są głównie w tech-nice akwaforty, jednak mają także dodatkowe złocenia i są koloro-wane.

Marcin Białek

historia o Ptaku Cis

W Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” w sobotę, 12 lutego odbyła się premiera sztuki pt. „Historia o ptaku Cis” Joanny Kulmowej, w reżyserii Aleksandra Maksy-miuka.

Jest to sztuka o sile marzeń. Opo-wieść rozgrywa się na uniwersal-nym podwórku – minipodwórku, będącym jednocześnie całym światem. Wychowuje się na nim Zorza, dziewczynka, która z biedy i niedożywienia straciła wzrok, ma-rzy jednak o lepszym, kolorowym świecie. Magię w jej życie wprowa-dza Flacha. Bohater przywraca na podwórku kolor i muzykę, których symbolem jest tytułowy ptak Cis, niewidoczny dla widzów, jednak jego obecność na scenie zdradza gra świateł. Okazuje się jednak, że nie wszystko jest takie piękne – w magiczny świat podwórka wkrada się ulica. Pojawiają się m.in. Gruby Szeryf i Szeryf, którzy chcą odebrać mieszkańcom podwórka to, co dla nich najcenniejsze… A co to jest, dowiedzą się Państwo w teatrze.

Marta Ciosek

2�

Page 30: Wici.Info nr 40

MICHAł PAULI ZMARTWyCHWSTANIE

Azjatyckie więzienia mają opinię najcięższych na świecie. Samo trafienie tam jest wystarczającym wyrokiem. A co jeśli dodatkowo ciąży na człowieku wyrok dożywo-cia? Albo dwunastokrotny wyrok kary śmierci? Przekonał się o tym pochodzący z Kielc artysta i po-dróżnik, były student łódzkiej ASP Michał Pauli. Do 2004 roku zajmo-wał się ceramiką artystyczną, jed-nak różne koleje losu sprawiły, że znalazł się w Tajlandii. Tam zaczął się koszmar. Spędził niemal sześć lat w trzech ciężkich aresztach, w tym w słynnym Bang Kwang. O tym, dlaczego się tam znalazł, jak wyglądało jego życie więzienne, w jaki sposób walczył o przetrwa-nie, opowiada w swojej książce „12 x śmierć. Opowieść z Krainy Uśmiechów”. Nam zdradza nieco szczegółów zza tajskich krat oraz opowiada, jak zmieniła go sześcio-letnia droga przez piekło.

Rozmawia Jakub WątorZdjęcia: łukasz Król

wici.info | ludzie

Page 31: Wici.Info nr 40

31

Page 32: Wici.Info nr 40

- Pamiętasz pierwszy moment, w którym pojawiła się w Tobie jakakolwiek nadzieja?

Być może nadzieja matką głupich, ale zawsze wierzyłem, że coś da się z tym zrobić. Nigdy nie dopuściłem do siebie myśli, że to już koniec. Nadzieja często gaszona była rzeczywistością i informacjami, które uzyskiwałem od przyjaciół obcokrajowców, którzy dłużej już przebywali w tamtejszych wię-zieniach. Te rozmowy zwykle nie polepszały mojego samopoczucia. Z drugiej strony cały czas miałem w sobie upór, chęć i dążyłem do tego, by coś zmienić.

- Nie miałeś myśli, by po prostu ze sobą skończyć?

Takie myśli towarzyszyły mi właś-ciwie codziennie w tej monotonii i męczarni. Ale im jest trudniej, im dana sytuacja jest cięższa, tym bardziej człowiek ma chęć przeła-mania jej, nie poddania się. To był chyba główny powód, dzięki które-mu się tam utrzymałem.

- Inni współwięźniowie też mieli takie podejście?

Oczywiście widziałem wielu ludzi, którzy popełniali samobójstwa. Jeśli chodzi o samych Azjatów, w większości Tajów, to lepiej da-wali sobie radę i akceptowali tę rzeczywistość. Z obcokrajowcami było gorzej. Warunki tam panujące, choćby tłok, są dla Azjatów czymś naturalnym. Często mieszkają w domach tak, jak ja w celi, gdzie

na przestrzeni 5x15m było 20 osób.

- Ale w podziale na białych i resztę nie chodziło chyba tylko o łatwość przystosowania się do pogody i tłoku?

Jako białemu było mi łatwiej prze-żyć w więziennych kastach. Tajo-wie mają duży respekt do białych, bo kojarzą ich z pieniędzmi. Nato-miast podział związany był bardziej z pochodzeniem, a nie z kolorem skóry. Inaczej traktowano po pro-stu obcokrajowców. Nie byliśmy zmuszani do pracy dzięki naszej solidarności i temu, że nie podda-waliśmy się próbom indoktrynacji. Ponadto władze więzienia bały się ambasad. Jeżeli jedna osoba próbuje przeciwstawić się pewnym narzuconym formom, to kończy się karcerem i restrykcjami. Ale gdy sprzeciwia się kilkadziesiąt osób, to trudniej władzom to spacyfikować, bo po pierwsze nie ma tyle miejsca w karcerach, a po drugie zawsze któraś z ambasad może zainge-rować. A tego ostatniego nikt z władz więzienia nie chciał.

- Mieliście jako obcokrajowcy jeszcze jakieś przywileje? Czy w takich warunkach można w ogóle mówić, że ktoś miał dużo lepiej, a ktoś dużo gorzej?

To zależało od wielu czynników, również od konkretnego więzienia. Nie mieliśmy żadnych specjalnych przywilejów. Przywileje wiązały się przede wszystkim z pieniędzmi. To była tam najwyższa wartość

Page 33: Wici.Info nr 40

- A Ty jakiego kodeksu się tam trzymałeś?

Istniały pewne zasady, które funk-cjonują w każdym tego typu miej-scu. Mój kodeks moralny odnosił się do wielu kwestii. Starałem się przede wszystkim jakoś przetrwać tę sytuację, ale przy okazji nie czynić zbyt wiele złego innym. Czasem to się nie udawało. Podsta-wą mojego kodeksu był też brak donoszenia na innych, co niestety inaczej wyglądało u Tajów. Jest to nacja bardzo ciekawa i sympatycz-na, ale mają tę wadę – nasilającą się zwłaszcza w takim miejscu, jak więzienie – że system donosi-cielstwa jest rozwinięty w sposób szeroki i genialny. Właściwie ciężko jest nie ruszyć się z miejsca na miejsce, by nie obserwowały cię setki oczu. Połowa z tych oczu donosiła do strażników. W związku z tym trudno było o zrobienie czegokolwiek pod prąd.

- Nie pomyślałeś zatem, że cel uświęca środki i można zatracić sumienie?

Zdarzyło mi się tak kilka razy. Mu-siałem zrobić pewne rzeczy, mimo że nie byłem z nich dumny ani za-chwycony. Musiałem się stosować do praw, które tam panują. A były to zasady rodem z dżungli. Albo przetrwasz, albo cię zjedzą.

- Modliłeś się?

Modliłem się w specyficzny spo-sób. Od pewnego momentu po-bytu w więzieniu podjąłem próbę

wizualizacji sytuacji, w której udaje mi się stamtąd wydostać. Wyob-rażałem sobie, że wsiadam do powrotnego samolotu do Polski. Miałem sporo lęków potęgowa-nych kolejnymi wyrokami. Bałem się, że to już koniec; że ten świat jest moim światem i nic więcej mnie nie czeka. Jedyną formą przeciwstawiania się tej rzeczywi-stości były marzenia o powrocie i próby pisania listów do przyjaciół, ambasady, do polityków. Dzięki tym listom i pracy nad swoją pod-świadomością udało się wreszcie uzyskać pozytywny efekt.

- Możesz porównać tajskie wię-zienia z tym, co opisują autorzy literatury obozowej?

Dużo trudniej jest przeżyć w temperaturach minusowych. Natomiast w Tajlandii słupek rtęci zaczynał się od 35 stopni w górę, więc trzeba było walczyć z upałem, dusznością, ciągłym poceniem się i lepkością ciała, z syfem, bak-teriami. Głównym problemem był brud. Gdy przychodziła pora deszczowa znajdujące się dokoła muru kanały ściekowe przybierały na poziomie i wszystko z nich wypływało. Brodziło się w dziesię-ciocentymetrowej kałuży, która była fekaliami. Widziałem mnóstwo ludzi, zwłaszcza białych, którzy dostali zakażeń, które często koń-czyły się amputacją. Ja na szczęście nie mam żadnych problemów ze skórą. Natomiast zdarzyło mi się wiele robactw, choćby muchy składające jaja pod moją skórą. Ale jest to nieunikniony element życia w tropikach. Wszystkie rodzaje

33

Page 34: Wici.Info nr 40

ubezwłasnowolnienia mają ze sobą wspólny mianownik. Oczy-wiście Syberia a Bangkok to dwa różne klimaty, kultury i narodo-wości ludzi tam przebywających. W obozach kwestie żywieniowe były podstawowym problemem. W Tajlandii było bardzo źle pod tym względem, ale ludzie nie umierali z głodu. Umierali z powo-du różnych chorób.

- Jak zmienił się twój system war-tości po wyjściu z więzienia? Co jest na pierwszym miejscu?

Powiem jedno: wolność wyboru. Do takiego wniosku dochodzi się, kiedy na lata zamykają cię w klatce, w której jesteś z kimś, z kim nie chcesz być; w miejscu, którego sam nie wybrałeś. Wtedy męczy cię wszystko. Brak kontaktu z rodziną, przyjaciółmi. Czynniki fizyczne: upał, męczące, ostre światło ze świetlówek w celach. Powoduje to paranoje, klaustrofobię, obłędy. Nagle system wartości zmienia się diametralnie. W pierwszych dniach po powrocie największą radość sprawiała mi możliwość pójścia w kierunku, który sam sobie wy-brałem.

Po ponad roku od wyjścia trochę wszystko mi się przewartościo-wało. Wracam do podstawowych spraw: trzeba się jakoś ubrać, zarobić na utrzymanie. O to nie musiałem się w więzieniu martwić. Miałem zapewniony pewnego rodzaju dach nad głową. Wróciłem do rzeczywistości, w której trzeba walczyć. Bo w więzieniu człowiek jest w jakimś sensie warzywem.

Jest to innego rodzaju szkoła prze-trwania, ale w dużej mierze jest się jednak warzywem. Socjolodzy uważają, że po 10 latach przeby-wania w ośrodkach zamkniętych ludzie nie są w stanie wrócić do rzeczywistości. Kojarzy mi się to z „Powrotem z gwiazd” Lema, gdzie opisywał on sytuację powrotu do rzeczywistości.

- Przychodzi do ciebie kumpel i marudzi, że rzuciła go dziewczy-na lub stracił pracę. Myślisz sobie: człowieku, co to jest, wiesz, co ja przeżyłem?

Boję się tak ludziom mówić, bo zaraz bym słyszał w odpowiedzi: a, no tak, ja to nie przeżyłem 6 lat w tajskim więzieniu. Coś jednak w tym jest. Często sobie tak myślę. Jest mi żal wielu z moich kolegów, którzy popadli silnie w narkotyki lub alkohol. Zwłaszcza to drugie jest przekleństwem naszych cza-sów. Ja przez tyle lat próbowałem coś zrobić, ale nie mogłem, bo powstrzymywały mnie mury, kraty, zasieki. A na wolności widzę ludzi, którzy mimo potencjału, niszczą go na własne życzenie. Stają się maruderami. Patrzę na to z perspektywy człowieka, któremu zabrano cały świat. Mimo wszystko dążyłem do tego, by się przebić. A tu jakiś drobny problem czy alkohol rozwala ludzi na łopatki. I mimo że nie mają barier takich, jak ja w więzieniu, to sami sobie je tworzą w psychice.

- A czego boi się człowiek, który wychodzi z więzienia po sześciu latach ze świadomością, że miał

Page 35: Wici.Info nr 40

tam umrzeć? A może obrosłeś już w żelazny pancerz?

Mam lęki, jest ich sporo i dotyczą egzystencji w społeczeństwie. Przez te sześć lat straciłem wszyst-ko, włącznie z mieszkaniem i dużą częścią zdrowia. Zawsze zostaje lęk o jutro. Publikuję książkę o historii, która jest dość kontrowersyjna ze względu na moją rolę. Jestem traktowany jak dealer narkotyków. Te emocje wywołują sporo lęków.

- W kontekście tego, co się dzieje obecnie z tobą – wywiady, książ-ka, dużo zajęć - możesz nazwać ten pobyt w więzieniu jako pew-nego rodzaju dar?

Ciężko być wdzięcznym za tego typu tragedię życiową. Wiele stra-ciłem przez ten czas, choćby lata dojrzewania mojej córki. Z drugiej strony rzeczywiście skończyło się to happy endem i są to prze-życia dające mi doświadczenie i mądrość funkcjonowania w tym świecie. W takim sensie jest to dar.

- Jak możesz podsumować ostat-nie siedem lat swojego życia?

Droga przez piekło, która skończyła się cudem. Teraz już wiem, że cuda się zdarzają. Jeżeli naprawdę się chce, to z nawet najgorszą sytuacją można sobie poradzić.

Strona internetowa www.michalpauli.pl

35

Page 36: Wici.Info nr 40

PIOTR KRZEMIŃSKI: BRAK REfLEKSJI JEST CHOROBą

rozmawia: Andrzej Szczodrakzdjęcia: Rafał Nowak

wici.info | ludzie

Page 37: Wici.Info nr 40

Wyróżnikiem Ankh jest droga muzyczna, jaką zespół przebył: od albumów z kluczową rolą skrzypiec do wykorzystującego brzmienia elektroniczne „Expect Unexpected”, którego tytuł nie był czczą obietni-cą. Ważnym aspektem twórczości Ankh jest również poszukiwanie towarzyszącego ludzkości od zawsze sacrum. Wokalista zespołu Piotr Krzemiński do tekstu „Póki su-mienia siła w nas, póty moc i wiara” dodaje na koncertach „ale w co?”.

W wywiadzie dla Wici odpowiada między innymi na pytanie: jak wierzyć?

Oceniając na stronie, iż Ankh zmienił się w 1997 roku „z zespołu skrzypcowo-gitarowo-perku-syjnego w zespół perkusyjno-gitarowo-skrzypcowy” grupa niejako prowokuje słuchaczy do tego, by zastanawiali się, kto jej przewodzi. W jednym z wywiadów powie-dział Pan, że na koncertach liderem staje się ten, kto danego dnia ma wenę. A jak jest przy pisaniu muzyki, czy ton nadają „gitara prowadząca” i „pierwsze skrzypce”?

– Zespół kreuje dwóch ludzi: ja i Krzysztof Szmidt. Koncepcja artystyczna i skład powstają we-dług naszego pomysłu. Nigdy jednak nie robimy tego na siłę. To, co chciałbym szczególnie podkre-ślić to fakt, że jesteśmy zespołem kumpli, przyjaciół. Nie ma tu side-manów, czyli muzyków, których zadaniem jest dopasowanie się do tego, co tworzą inni. Nigdy nie

jest tak, że w trasie zamykamy się w swoim świecie, zakładając na uszy słuchawki i nie rozmawiając. Znamy się dobrze, spotykamy się rodzinami. Nie zawsze jest „słodko”, ale umiemy znaleźć kompromis, dogadać się.

Michała Jelonka poznaliśmy w teatrze studenckim „Diaspora”. W pewnym momencie okazało się, że mam współtworzyć z nim jedną z piosenek – wtedy zaprosiliśmy go do zespołu. Poszukiwaliśmy czegoś, co wzbogaciłoby rocko-we brzmienie. Skrzypce Michała sprawdziły się w tej roli, choć niektórzy mówili nam, że to będzie zły pomysł.

Moim zdaniem, ktoś kto przycho-dzi na koncert, może mieć wra-żenie, że właśnie Michał Jelonek i Pan to „dwie półkule mózgu” Ankh...

To tak wygląda na scenie, jesteśmy najbardziej „frontmańscy”. Wokali-sta zawsze jest frontmanem. Fakt, że Michał ma solowy, charaktery-styczny instrument sprawia, iż on także się wyróżnia.

Czy po kilku koncertach z Mi-chałem Jelonkiem można po-wiedzieć, iż wrócił na stałe na łono Ankh? Jako powód odejścia podawany był jego brak czasu. Czy coś się w tej kwestii zmienia?

– W pewnym momencie stanę-liśmy przed dylematem, nie do końca mogliśmy grać profesjo-nalnie. Musieliśmy z czegoś żyć.

37

Page 38: Wici.Info nr 40

To ciekawe: w latach 90. XX wieku szalało piractwo – Krzysztof Skiba ma ponoć 20 pirackich egzempla-rzy swojej płyty – a jednak sprze-daż była duża.

Michał, który jest od dziecka skrzypkiem i potrafi wykonywać tylko ten zawód, miał wybór: półprofesjonalizm w Ankh albo zawodowa gra z innymi zespołami w Warszawie. Zaczął grać w innych grupach, więc po dojściu do ze-społu Michała Pastuszki, który jest fenomenalnym gitarzystą, ale także świetnym realizatorem oblicze Ankh zmieniło się.

Tak powstała płyta „Expect Unex-pected”, z której jesteśmy bardzo zadowoleni. Wiązała się ona ze zmianą logo i wizerunku.

Co ciekawe, właśnie wtedy, gdy muzyka stała się wyłącznie pasją, nagle otrzymaliśmy szansę na festiwalu art-rockowym w Rio. Do-

bre recenzje sprawiły, że mieliśmy okazję dwukrotnie zagrać na Baja Prog w Mexicali. W Brazylii i Meksy-ku wydano reedycje naszych płyt.

Obecnie można nas zobaczyć w różnych składach, ale trzon zespołu to ja, Krzysztof Szmidt, Jan Prościński, Michał Pastuszka oraz Ernest Gaweł. Ale Michał nigdy nie był z Ankh usunięty. Zespół przestał grać czysto profesjonalnie. Michał żyje z muzyki, pozostali członkowie zespołu zajmują się na co dzień czymś innym. Michał wciąż z nami gra, ale dziś nie umiem powiedzieć np. czy odbę-dzie się trasa.

W produkcji jest płyta, na której znajdzie się dużo utworów ze skrzypcami, ale trudno mi powie-dzieć, kiedy się ona ukaże.

W wywiadzie dla Onetu powie-dział Pan o płycie „Expect Unex-pected”, iż to „ten sam duch”, co

Page 39: Wici.Info nr 40

na poprzednich albumach. Sło-wo „duch” widzę jako kluczowe: postrzegam „Ankh” jako pewną filozofię, która nawiązuje do religii, ale nie do końca się w niej mieści. Z drugiej strony odcina się Pan także od idei new age. Co jest więc arche, czyli esencją idei Ankh – poszukiwanie samo w sobie?

Człowiek jest z natury istotą religij-ną. To podstawowe zagadnienie. Muzyka jest rodzajem przejścia do innego świata. Nigdy nie chciałem, by zespół był utożsamiany reli-gijnie, ale zdaję sobie sprawę, że każdy, szczególnie każdy artysta, zadaje sobie pytania o istnienie „świata po drugiej stronie”.

Co jest zatem celem: zadawanie pytań, czy próby udzielenia od-powiedzi?

– Ostatnio doszedłem do wniosku, że nie znam odpowiedzi. Chodzi o pytania. To, że je sobie zadajemy, sprawia, że jesteśmy lepsi. Brak re-fleksji jest chorobą współczesnego świata. Dużo mówi się o ateizmie, ale ateizm to także pewna wiara – przekonanie, że nie ma Boga i ist-nieje tylko tu i teraz. Zagrożeniem jest bezmyślność religijna, którą dostrzegam, mając kontakt z mło-dzieżą: rodziców nie interesuje sama komunia córki, a jej sukienka. Gimnazjaliści czekają na bierzmo-wanie, gdyż liczą na prezenty.

Tymczasem nawet przyjmując buddyzm, który nie jest religią, a fi-lozofią, mamy styczność z czymś,

co sięga najważniejszych pytań.

Przeraża mnie zachodni agnosty-cyzm, łatwo jest założyć sobie, że po prostu nie wiemy, czy istnieje Bóg i pozwolić sobie na to, by już tych pytań nie zadawać.

Dla mnie w każdej sztuce powinien być ten element metafizycznego zastanowienia. Nas w Ankh intere-suje to, co w człowieku najlepsze. W dawnych kulturach silnie obec-ne jest poczucie sacrum. Może to technologia sprawia, że od niego odeszliśmy.

Jesteśmy elementem natury – dziećmi Ziemi i Słońca. Odwo-ływanie się do tego faktu nie jest jednak new age, to raczej ekume-nizm.

Ostatnio oglądam wiele filmów Miyazakiego. To anime, mające cechy baśni, ale przypominające o przynależności do natury. Za-chód od natury niestety odchodzi.

Ale przecież ekologia ulega nie-mal sakralizacji...

– Ekologia jest używana przez politykę i biznes. Przykładem tego procesu w Polsce była Rospuda. Poza tym, przecież na pewno opracowano już rozwiązania alter-natywne dla surowców, które się skończą: węgla i ropy. Nie są one jednak wdrażane ze względów ekonomicznych. Obawiam się zresztą, że w Afryce i w Azji złoża są eksploatowane bezpardonowo, nawet kosztem zabijania ludzi.

3�

Page 40: Wici.Info nr 40

Zastanawiam się nad relacją po-między filozofią, postrzeganiem świata a muzyką. Czy pełni ona rolę narzędzia pomagającego w poszukiwaniach? A może to od niej wszystko się zaczyna?

– To wygląda różnie. Często są treści, które chcemy przekazać dźwiękiem. W innych sytuacjach to muzyka prowadzi. Nie chcemy iść w banał. Podoba nam się wiele rzeczy, staramy się je godzić. Wciąż gramy utwory z „Czarnej Płyty” (albumu zatytułowanego „Ankh” – przyp. A.Sz.), choć czujemy, że to dla nas coś odległego. Na „Expect Unexpected” jest wiele elementów inspirowanych twórczością Rober-ta Frippa. Teraz duże wrażenie robi na mnie Prince, w Polsce kojarzy się on z płytą „Purple Rain” i utwo-rem „Purple Rain”. Z trochę „fircy-kowatą” muzyką. Tymczasem ten facet jest geniuszem, nagrał ok. 50 różnorodnych płyt w tym albumy jazzrockowe.

A czy czasem pojawia się poczu-cie, że muzyka jest sama w sobie odpowiedzią, że najlepszym, co możemy zrobić jest zaanga-żowanie w tworzenie czegoś pięknego?

– Tak, opowiem ci taką historię: mam znajomego, bardzo zaan-gażowanego katolika, ale jedno-cześnie człowieka bardzo fajnego i otwartego. Kiedyś powiedział mi, że dyskusja właściwie nie ma sensu, gdyż w wierze liczy się wewnętrzne przeżycie. Muzycy potrafią słuchać osobno basu czy perkusji. Tymczasem odbiorca po

prostu przeżywa i trzeba to szano-wać. Niekiedy „odwracamy się” od słuchacza, proponując mu brzmie-nie z „Expect Unexpected” zamiast łatwiejszej w odbiorze, prostszej rytmicznie muzyki z „Czarnego Albumu”.

W Ankh od początku były skrzyp-ce, instrument pomagający

wici.info | świętokrzyskie

Page 41: Wici.Info nr 40

sięgać do tradycji. Później przy-szła elektronika stanowiąca dla niektórych synonim muzycznej nowoczesności. A czy jest jakiś sposób wzbogacania muzyki rockowej, którego chciałby Pan spróbować?

– Nową płytę chcemy oprzeć na ciepłych brzmieniach akustycz-

nych. „Expect...” jest albumem chłodnym, „dzieje się” jakby 10 kilometrów nad ziemią. Nowa płyta będzie ciepła z istotną rolą skrzypiec, ale jednocześnie psy-chodeliczna.

41

Page 42: Wici.Info nr 40

Patryk Kanarek: Jak wrażenia po sobotnim koncercie?

Asia Piwowar: Było przyjemnie, chociaż późno, zwykle zasypiam o tej porze.

Sławek Bardadyn: Moje są bar-

dzo pozytywne, chyba udało nam się trochę rozruszać publikę, no i świetne tosty. Osobiście zainte-resował mnie jeszcze projekt ONE (pokrewieństwo nazw nie ma z tym nic wspólnego, he, he).

P.K.: Asiu, możesz mi opowie-

MS. NO ONE NAJWAżNIEJSZE TO ByĆ PRAWDZIWyM I WOLNyM…

Z członkami zespołu Ms. No One rozmawiał podczas fe-stiwalu Firmamentu Patryk Kanarek. Zdjęcia: Rafał Nowak i Kamil Smuga

wici.info | ludzie

Page 43: Wici.Info nr 40

dzieć jak to wszystko się zaczę-ło, projekt „panna nikt”, skąd poskładałaś tych ludzi z innych miast i jak to wszystko ruszyło?

A.P.: Historia w zasadzie jest dość prosta. Napisałam piosenki, chcia-łam je z kimś zapoznać. Damian

(perkusja) napisał mi maila, że jest fajny i fajnie gra, Agnieszkę (bas) poznałam dwa dni później. A po tygodniu spotkaliśmy się na pierw-szej próbie w Krakowie. Dołączył do nas wówczas jeszcze Krzysiek Łochowicz na gitarze. Sławek stwierdził, że nas wyprodukuje, bo to dobre jest, no i samo ruszyło. Od kwietnia, kiedy promujemy „The Leaving Room”, Krzyśka zastąpił Michał. Jeździmy sobie po Polsce i trochę za jej granicami i gramy. Paru dobrych ludzi spotkaliśmy na drodze, w odpowiednim czasie, co na pewno wsparło nasze poczyna-nia. Tak to działa.

P.K.: A stylistycznie ten lekki trip-hop, czego był wynikiem? Chyba moda na ten nurt w 2008 była w rewersji.

S.B.: Nie ma to jak trzymać się szufladek, w które co rusz się nas upycha, czym właściwie jest „lek-ki trip-hop”? Kiedy powstawały pierwsze utwory w naszych rozmo-wach o stylistyce ani razu nie padło określenie trip-hop. Jeśli już, to było to: „dorzuć tam trochę elektroniki”, albo „więcej basu”. Gdyby oceniać „The Leaving Room” kategoriami trip-hopowymi, to odnieślibyśmy sromotną klęskę, bo niby jak takie utwory jak „W czasie deszcz” czy, „Not this time” miałyby reprezento-wać ten gatunek? Gdyby ktoś mnie ścisnął w imadle, to wydusiłbym chyba określenie „alternatywny pop”.

A.P.: Zgadzam się z przedmówcą. Z tym trip-hopem to jest tak mniej więcej, jak to, że stale się ciągnie za

43

Page 44: Wici.Info nr 40

nami łatka zespołu pochłoniętego przez Islandię – a nasza muzyka niekoniecznie wiele ma wspólnego z Sigur Ros czy Mum, chociaż wiel-bię ich, tak jak ich wyspę. Ale my się na to nie obrażamy. W jakiś sposób to wszystko jest fascynujące.

P.K.: „Trójka” i Stelmach stały się waszą trampoliną?

A.P.: Tak, bez wątpienia. Tak samo jak szczeciński festiwal Gramy, po którym właśnie Piotr Stelmach wykazał się sporą dawką zaufania, ponieważ ściągnął nas na pełen koncert do „Trójki”, słysząc tylko 3 nasze kawałki. Podziwiamy go za to :) Chyba nie było najgorzej, bo w tym roku ponownie zagraliśmy w ofensywie. Nie ma co ukrywać, że dzięki temu, że nasza płyta ma patronat „Trójki” udaje nam się do-trzeć z dźwiękami w więcej miejsc, wielu ludzi do nas pisze strasznie

miłe rzeczy, więc to się na coś war-tościowego przekłada.

P.K.: Przygotowując się do wy-wiadu, przeczytałem gdzieś Twoją deklarację, że smutne piosenki wychodzą Ci najlepiej, po koncercie odniosłem wraże-nie, że Wam jako grupie lepiej wychodzą te weselsze jak np. „Big laugh”. Nie chcecie iść w tę stronę?

A.P.: To trochę taka igraszka słow-na, ale tak jest. Wiesz z mojej strony to chodzi o język wypowiedzi. Uwa-żam, że najważniejsze bez względu na gatunek, to być prawdziwym i wolnym twórczo. Tylko wtedy może ci to dostarczać prawdziwej frajdy. I chociaż muzyka to pewien dział matmy, to naprawdę nie ma co kalkulować, bo to bez sensu. Nie zrobię płyty z samymi utworami typu „Big laugh”, chociaż pewnie

Page 45: Wici.Info nr 40

mogłabym, bo to tylko część hi-storii Ms. No One. Po za tym, jeste-śmy uważni na to jak odbierają nas ludzie, w tym także Ty, jest to dla nas istotne, bo dodaje energii, ale szczerze jak zamykamy drzwi salki prób, to o tym wszystkim zapomi-namy. Po prostu gramy. Przymiot-niki smutny, wesoły pojawiają się ze strony odbiorcy. I to jest chyba dobra kolej rzeczy.

S.B.: Zgadzam się z Asią.

P.K.: Plany na przyszłość, nowa płyta?

A.P.: Nasze najbliższe plany mu-zyczne: w lutym nasz IK ukaże się na składance Piotra Kaczkowskiego „Minimax” – co nas bardzo cieszy. A oprócz tego w pierwszym kwar-tale pojawią się remiksy naszych utworów. Powoli też (bo i nie ma się co spieszyć) malujemy sobie nowe piosenki, które zapewne w przyszłości ukażą się na drugim albumie.

S.B.: Skład remiksujących właśnie się krystalizuje. Na razie nie zdradza-my składu osobowego, ale możemy powiedzieć, że stylistycznie będzie dość szeroko, od islandzkich ballad z wykopem, przez bardziej klubowe wywijasy, aż po dubstep.

P.K.: Dzięki za rozmowę.

Ms. No One To dość młody zespół, swą karierę rozpoczęli w lipcu 2008 roku, zaraz potem zdobyli kilka znaczących nagród m.in.: Slot Art Festival, Pepsi Vena Music Festival, co diametralnie napędziło ich karie-rę. We wrześniu ubiegłego roku (2010) ukazał się ich debiutancki album „The Leaving Room”, któ-rego wydawcą jest Polskie Radio. Ich muzyka jest dość skompliko-wana – teksty przepełnione poe-zją oparte o melancholijny rock z elementami trip-hopu. Pięcio-osobowy skład to reprezentacja Krakowa i Tychów.

45

Page 46: Wici.Info nr 40

AĆ KRU

SZTUKA Z SUMIENIEM PRAWIE żE czystym

z kolektywem Ać Kru rozmawiała Magda Kołodziejzdjęcia: Rafał Nowak

wici.info | ludzie

Page 47: Wici.Info nr 40

Ać Kru to grupa artystów połączonych przyjaźnią oraz wspólną pasją do jednej z najbardziej niedocenianych dziedzin sztuki – graffiti. Część członków kolektywu, tj. PRS, Domo, Zen, Wason i Mer, już 2 kwietnia będą obchodzić piątą rocznicę swojej artystycznej działalności, którą uczci wystawa prac w Galerii Lakiernia. O tym, co zrobić, żeby narodzić się na nowo, na czym polega rywalizacja między grafficiarzami, co jest ważne w procesie tworzenia oraz jak maluje się w Kielcach, opowiadają Magdzie Kołodziej.

47

Page 48: Wici.Info nr 40

Co Was odróżnia od innych grup graffiti, dlaczego akurat działacie razem?

PRS: Każda grupa na swój sposób jest odmienna, bo różnimy się stylem i sposobem wykonywania graffiti. Są grupy, które działają nielegalnie na blokach, na murach, a my staramy się robić to zgodnie z prawem, docierać do różnych

instytucji, urzędów – malować jak najwięcej, ale kolorowych ścian.

Zen: Bardzo uogólniając, jest tak, że w Kielcach – i w całej Polsce – więcej jest grup, które robią graffiti nielegalnie, dbając bardziej o ilości i miejsca wykonania. My natomiast, jak i wielu innych lega-lowców, przykładamy się do ich przemyślanego wykonania. Pewnie

Page 49: Wici.Info nr 40

że miejsce też jest ważne – musi być fajnie widoczne, najlepiej, żeby było tak zwanym „traffikiem”. Wtedy jak najwięcej osób je zobaczy. Ma-lując legalnie, możemy spokojnie przy tym pomyśleć, zwrócić uwagę na więcej naszych ruchów.

Domo: Można się bardziej tech-nicznie rozwijać, jeśli się robi legalne prace. Chodzi o czas na szczegóły.

Powiedzieliście, że każda grupa ma swoją specyfikę. A dla Was co jest najważniejsze: charakte-ry, geometria, groteska, kolory, litery?

PRS: Wszystko, nawet kontekst otoczenia – robiliśmy taką jedną ścianę na KSM-ie. Mieliśmy na-malować typowe graffiti, ale za-częliśmy od roślinnego tła. Ludzie przyglądający się naszej pracy byli tak zachwyceni, że nie mogliśmy zrobić tam żadnych liter, bo to zepsułoby cały efekt.

Wielu grafficiarzy inspiruje się na przykład architekturą albo mu-zyką. Co nadaje kształt Waszemu stylowi?

Zen: Ja w swoim stylu staram się zawrzeć dużo geometrii, prostych kształtów tak, żeby jeden element był uzależniony od drugiego, żeby to nie była taka „frywolka”. Jeśli rysuję, dajmy na to, dwie litery: Z i E, to ta, która jest druga, musi być ściśle uzależniona od pierw-szej, musi być do niej przyległa. W ogóle, jeśli chodzi o malowanie,

to jestem malkontentem.

Jest jakiś projekt, który chodzi Wam po głowach, ale wiecie, że jeszcze nie jesteście w stanie go zrealizować?

PRS: Na pewno marzy nam się mural, który byłby tak wysoki, jak czteropiętrowy blok. Tło nie byłoby jednolitym kolorem, ani nawet zgraniem kilku barw, tylko przedstawiałoby jakiś wizerunek, obrazek, a w to wszystko wkom-ponowane byłyby litery. Chcemy to zrobić i mamy taką nadzieję, że kiedyś nam się uda.

Zen: Tak, ale po co o tym mówić i zapeszać? Jest parę takich pomy-słów na koncepcję wspólnej ścia-ny, ale póki nie mamy projektów i nie ma zalegalizowanego miejsca do realizacji, to może lepiej o tym nie wspominać?

Domo: Duża ściana, dużo kasy.

Zen: A jeśli chodzi o ograniczenia techniczne, to chciałbym dobrze rysować postacie, bo mam trochę pomysłów z nimi związanych.

Jak Wam się wydaje, kiedy – mniej więcej – byłaby możli-wość zorganizowania wspólnego projektu z wysokim muralem?

PRS: Ciężko powiedzieć. Może ten projekt wypali nam w tym roku, ponieważ znajdziemy jakieś dofi-nansowanie, sponsora. No, a może to być za dwa, trzy, cztery lata.

4�

Page 50: Wici.Info nr 40

Kielce, jako miasto i jego in-stytucje, to miejsce otwarte na grafficiarzy?

Zen: Zależy o czym mówimy – jeśli malunki „koroniarzy” moglibyśmy nazwać graffiti, to tak, miasto współpracuje z grafficiarzami. Ale jeżeli chodzi o takich typowych writerów, to ciężko powiedzieć coś pozytywnego. Nasi koledzy z dużo mniejszego miasta z naszego wo-jewództwa – ze Starachowic – mó-wią, że oni nie chodzą „do prezy-denta”, tylko „do Wojtka” [Wojciecha Bernatowicza – przyp. red] .

PRS: Prezydent Starachowic lubi graffiti, lubi współpracować z grafficiarzami. A Starachowice to bardzo mała miejscowość w porównaniu z Kielcami. Z kolei w większych miastach – na przy-kład w Warszawie – organizowane są imprezy na skalę europejską i Urząd Miejski jest w stu procen-tach w nie zaangażowany. Tam takie inicjatywy wychodzą i odby-wają się cyklicznie.

Domo: Urzędnikom, którzy nie mają styczności ze street artem, o wiele łatwiej jest zrozumieć, że ktoś chce zrobić klubowy malunek na bloku, niż graffiti.

PRS: Graffiti jest kojarzone z wan-dalizmem, niestety.

Ile jest miejsc w Kielcach przezna-czonych dla legalnie działających grafficiarzy?

PRS: „SHL-ka”, „Społem” na ulicy Grunwaldzkiej, „Baza Zbożowa” i węgloblok przy Kolberga. To są cztery najbardziej znane miejsca oddane do dyspozycji grafficiarzy przez właścicieli.

Jeśli chodzi o writerów kieleckich – żyjecie w dobrych stosunkach, czy rywalizujecie między sobą?

Zen: Kiedyś żyliśmy w gorszych, dzisiaj jest wszystko OK.

PRS: Tak, wszystko się stabilizowa-ło, ale rywalizacja zawsze będzie.

Zen: Ale teraz ona jest już zdro-wa…

Domo: Czasem jest zdrowa, cza-sem nie jest…

Na czym polega rywalizacja między grafficiarzami?

PRS: Przypuśćmy, że jest jedna grupa i zobaczy ona dobry mural zrobiony przez inną grupę, wtedy uruchamia się im w środku takie światełko, taka siła, żeby zrobić jeszcze lepszą ścianę. Nie na każ-dych to działa.

Page 51: Wici.Info nr 40

51

Page 52: Wici.Info nr 40

A ta niezdrowa, Domo?

Domo: Możesz zrobić dobrą pracę, poświęcić się jej, a następnego dnia, ktoś Ci ją może „zajechać”…

PRS: Nie każdy się lubi, ale tak jest wszędzie, i nie chodzi tylko o graffiti.

Stworzyliście już swoje kluczowe prace?

Domo: Tu chodzi o to, żeby każ-dego dnia być lepszym niż dnia poprzedniego. Więc teoretycznie, jeśli dzisiaj zrobi się pracę, to jutro można zrobić lepszą.

Zen: …jak się nie ma kaca po poprzedniej.

wici.info | ludzie

Page 53: Wici.Info nr 40

W takim razie do czego dążycie?

PRS: Chcielibyśmy, żeby Kielce wreszcie się wybiły ze wszystkich miast w Polsce, żeby było o nich słychać, że ktoś tutaj jest i robi coś naprawdę dobrego.

Czyli do tej pory nikt taki się nie znalazł?

PRS: Kiedyś na pewno były takie osoby. Ale wtedy też było o wie-le mniej ludzi, którzy malowali. Teraz na dobrą sprawę w jednym mieście może być stu grafficiarzy, kiedyś to było może pięciu, dziesię-ciu writerów.

Zen: Kolega z naszego składu, Wason, który mieszkał wcześniej na Śląsku, opowiadał nam, że kiedy zaczynał malować i przesiadywał na peronie, żeby oglądać pomalo-wane pociągi, to jeżeli jechał jakiś pociąg „zrobiony” przez kieleckich writerów, to od razu było widać. Style kieleckie zawsze wyróżniały się na polskiej scenie.

Na czym polegała ta specyfika?

Zen: Głównie na geometrii liter. One były czyste, wyłuskane. W in-nych miastach, style były bardziej „brudne”.

PRS: Te prace zadziwiały tym, że były proste. Nie były zamotane, a zadziwiały swoim charakterem i dynamiką.

Malujecie pociągi? Słyszałam kiedyś ciekawą wypowiedź graffi-

ciarza – mówił o uczuciu towarzy-szącym mu, kiedy już wie, że jego pracę zobaczy ktoś na drugim końcu Polski. To podobno daje niesamowite poczucie wolności.

Domo: Taka ruchoma galeria sztuki...

PRS: Nie malujemy pociągów.

Zen: Mieliśmy swoje przeżycia z wymiarem sprawiedliwości i dla-tego jesteśmy spokojni i grzecz-ni. Ja zapuściłem długie włosy (śmiech). Jednak większa satysfak-cja jest przy malowaniu pociągu, chyba przez adrenalinę.

PRS: …i jeszcze to wielkie ucie-szenie po tym, jak pociąg był już pomalowany, miało się jego zdję-cie i w dodatku uciekło się z tego bezpiecznie.

Zen: No, jeżeli ktoś myśli, że hardcore to skok na bunji, to się myli… Urwie się lina, umrze i na tym koniec. Ale jeżeli kogoś złapią „na pociągu”, albo w ogóle w nie-legalnym miejscu, to on musi żyć z tym brzemieniem. Ma na karku wyrok, musi zapłacić dużą karę i czeka go wiele innych komplikacji w życiu.

Więc dlaczego to robicie?

Zen: Po udanej akcji to jest tak, jakby narodzić się na nowo, z su-mieniem prawie że czystym.

Dziękuję za rozmowę.

53

Page 54: Wici.Info nr 40

Plan miasta

18

24

5

15

1

2

17

12

18

2

3 19

6

7

8

Plan centrum Kielc legenda

ścieżka rowerowaszlak turystycznygaleriemuzeateatrykinaośrodki kulturyurzędy

ŁódźK

rakó

wC

zęst

och

owa

1

Page 55: Wici.Info nr 40

23

20144

9

18

1

11

plan miasta: Agencja Wydawnicza JPwww.jp.ziemiaswietokrzyska.net

16

21

22

25

17

WarszawaLu

blin

Tarnów

6

Page 56: Wici.Info nr 40

Adre

sy k

ultu

ryGalerieBWA Piwnice BWA Na PiętrzeKielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info

Galeria Fotografii ZPAF - BWAKielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71

Galeria Współczesnej Sztuki SakralnejKielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02

Galeria WindaKCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b

Galeria ZachętaKielce, ul. Orla 3

Galeria LakierniaKielce, ul. Zbożowa 4www.lakiernia.wici.info

Muzea Muzeum Lat Szkolnych Stefana ŻeromskiegoKielce, ul. Jana Pawła II 25tel. +41 344 57 92

Muzeum NarodoweKielce, plac Zamkowy 1 tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net

Muzeum Wsi Kieleckiej Dworek LaszczykówKielce, ul. Jana Pawła II 6tel. +41 344 92 97

Muzeum Zabawek i ZabawyKielce, pl. Wolności 2tel. +41 344 40 78www.muzeumzabawek.kielce.pl

Skarbiec KatedralnyKielce, pl. Panny Marii 3, tel. +41 344 63 07

1

2

6

4

info

rmat

or

5

6

7

9

8

10

3

Page 57: Wici.Info nr 40

Muzeum Historii KielcKielce, ul. Św. Leonarda 4tel. +41 340 55 20

Muzeum GeologiczneKielce, ul. Zgoda 21 tel. +41 361 25 37

TeatryTeatr Lalki i Aktora „Kubuś”Kielce, ul. Duża 9tel. +41 344 58 36www.teatr-kubus.pl

Kielecki Teatr TańcaKielce, pl. Moniuszki 2btel. +41 361 27 46www.ktt.pl

Teatr im. Stefana ŻeromskiegoKielce, ul. Sienkiewicza 32www.teatr-zeromskiego.com.pl

Filharmonia Świętokrzyska im. Oskara KolbergaKielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl

KinaKinoplexKielce, ul. Świętokrzyska 20 tel. +41 332 13 30www.kinoplex.pl

MoskwaKielce, ul. Staszica 5 tel. +41 344 47 34www.kinomoskwa.pl

Kino WDKKielce, ul. Ściegiennego 6 tel. +41 365 51 48

Ośrodki KulturyWojewódzki Dom KulturyKielce, ul. Ściegiennego 6www.wdk-kielce.pl

Dom Kultury ZameczekKielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31

DŚT Pałacyk ZielińskiegoKielce, ul. Zamkowa 5tel. +41 368-20-53www.kielcedst.net

Kieleckie Centrum KulturyKielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, +41 344 40 33www.kck.com.pl

SłoneczkoKielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80

Baza ZbożowaKielce, Zbożowa 4, www.baza-zbozowa.eu

Pod KrechąKielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. +41 342 44 24

Młodzieżowy Dom Kultury25-514 Kielce, ul. Kozia 10atel. +41 34-434-23, 34-364-20http://www.mdkkielce.pl

WspakKielce, ul. Śląska 11a

UrzędyUrząd MiastaKielce, Rynek 1Kielce, ul. Szymanowskiego 6 Kielce, ul. Strycharska 6tel. +41 36 76 000www.um.kielce.pl

Urząd Marszałkowski Województwa ŚwiętokrzyskiegoKielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49www.sejmik.kielce.pl

19

20

1

2

17

18

13

14

15

16

21

22

23

24

25

17

18

12

11

19

Page 58: Wici.Info nr 40

W 1910 r. dwaj Włosi – Zenardo Attilo i Eugenio Vianello – przy-toczyli się do Kielc ...w beczce, w ramach podróży po Europie. Przenocowali w mieście, a póź-niej jeden wszedł do beczki, a drugi zaczął toczyć ją mozolnie i tak udali się w dalsza drogę. Tę i inne historie z dziejów kiele-ckiego sportu możemy poznać dzięki talentowi i twórczości ś.p.Zbigniewa Moskwy, który - podaję za notą biograficzną: „od 1983 r. wertuje zasoby archiwalne, tropiąc ciekawostki i sensacje z historii regionu”. Na początku było koło, czyli z gr. ky-klos, stąd dzisiejszych rowerzystów nazywano kiedyś cyklistami. Ta dzie-dzina sportu ma w Kielcach bardzo bogate tradycje, bo już w 1895 r. po-wstała pierwsza formalna organiza-cja zrzeszająca fanów dwóch kółek – Towarzystwo Cyklistów Kieleckich. Towarzystwo posiadało własny tor kolarski przy ul. Ruskiej (dziś Sien-kiewicza), który zimą zamieniał się w lodowisko, bo zaznaczyć należy, że wtedy cykliści zsiadali ze swoich rowerów i ćwiczyli tężyznę fizyczną na łyżwach.

Towarzystwo Cyklistów organizo-wało tzw. imprezy uliczne. Jedna z nich, z nocy świętojańskiej, 24 VI 1906 r. przeszła do historii ze wzglę-du na nietypowy wygląd rowerzy-stów i ich jednośladów – mianowi-cie, przejechali oni ulicami Kielc „na ukwieconych rowerach, niektórzy

historia kieleckiego sportu cykliści, rowerzyści, kolarzeWeronika Mojeckarys. Ola Makowska

wici.info | miasto

Page 59: Wici.Info nr 40

z chińskimi parasolkami”. Słynnymi w tym okresie kolarzami byli znani także z innych profesji kielczanie – aptekarz Alfons Krzanowski czy właściciel składu optycznego Ry-szard Rudnicki.

Towarzystwo Cyklistów zostało re-aktywowane pod taką samą nazwą po I wojnie światowej i działało wspólnie z Resursą Obywatelską, której celem było organizowanie kielczanom czasu wolnego. Kola-rzom, którzy mieli sportowe zacię-cie, nie w smak były tzw. wycieczki rowerowe, dlatego w VII 1927 r. powołali odrębne Towarzystwo Cyklistów, które było zrzeszone w Związku Towarzystw Kolarskich w Warszawie. Ponieważ kolarstwo było bardzo popularnym sportem, często organizowano sekcje ko-larskie przy klubach sportowych. Zawodników wyłaniano podczas wspomnianych wcześniej wycie-czek rowerowych. W Kielcach dzia-łały np. od 1932 r. sekcje kolarskie przy Kolejowym Przysposobieniu Wojskowym czy przy Wojskowym Klubie Sportowym. Organizowano różnego rodzaju wyścigi. W V 1928 r. odbył się „bieg kolarski” na dystan-sie 10 km – dla amatorów oraz 25 km – dla członków Towarzystwa Cyklistów.

Oprócz tradycyjnych zawodów kolarskich organizowano np. wy-ścigi rowerowe na czas w maskach gazowych. Ponadto uświetniano obchody świąt narodowych. 3 V 1934 r. odbył się w Kielcach wy-ścig kolarsko-motocyklowy. Przy ul. Sienkiewicza, na starcie liczącej 8500 m trasy, stawiło sie 22 cykli-

stów. Przejechali oni ulicami Chę-cińską, Karczówkowską i obecną Paderewskiego, a pierwsze miejsce zajął przedstawiciel KTC – Paweł Janyst. Do innych znanych zawod-ników tego okresu zaliczyć należy Franciszka Kafara, który we IX 1934 r. uzyskał tytuł mistrza kołowego Kielc, czy kolejnego mistrza z 1936 r. – Leona Kopałę.

O popularności ówczesnych kie-leckich kolarzy może świadczyć historia o Pawle Janyście, przyto-czona przez Zbigniewa Moskwę w książce „Kielecki sport z myszką”: „w 1934 r. w zawodach (...) miał wy-padek, w wyniku czego rower uległ całkowitemu zniszczeniu. Ponie-waż wówczas wehikuły te stanowiły prywatną własność zawodników, taka awaria uniemożliwiała dalsze starty, a rower wyścigowy kosztował niebagatelną sumę – 130 zł (dwie pensje magistrackiego urzędnika). Na wieść o tym, spontanicznie kibice zorganizowali zbiórkę na nowy ro-wer. Datki po 20, 50 groszy wkrótce pozwoliły zebrać 100 zł i 3 grosze. Właściciel sklepu przy ul. Dużej – Gąsiorowski – jak to się mówiło »zborgował« resztę sumy i Janystowi sprezentowano piękną wolnobieżkę firmy Zawadzkiego, na ramie której kibice umieścili tabliczkę z dedyka-cją dla cyklisty.”

O tym, że rowerzyści są nadal pręż-ną grupą w naszym mieście świad-czyć mogą liczne kluby rowerowe, rosnąca liczba tras rowerowych w regionie oraz sama aktywność współczesnych cyklistów, np. zor-ganizowana pod koniec września ubiegłego roku masa krytyczna.

5�

Page 60: Wici.Info nr 40

Magia kapeluszaZ modystką Danutą Gawryś rozmawiała: Aneta PawłowskaZdjęcia: Rafał Nowak

wici.info | miasto

Page 61: Wici.Info nr 40

61

Page 62: Wici.Info nr 40

Kapelusz – symbol elegancji, stylu i dobrego smaku. Jest „kropką nad i” kobiecego stroju. Może być duży z fantazyjnym rondem, malutki w stylu lat dwudziestych, w formie toczka czy słomiany na słoneczne letnie dni. Odpowiednio wybrany zawsze dodaje uroku.

- Kapelusz można dobrać do każdej kobiety. Gdy klientka wchodzi do sklepu, od razu wiem, w którym będzie jej do twarzy. Dobranie kapelusza jest sztuką – mówi pani Danuta Gawryś, właścicielka pra-cowni „Danusia”, która produkcją kapeluszy zajmuje się od kilkudzie-sięciu lat. – Kapelusz nie jest tylko nakryciem głowy, jest dopełnieniem całego stroju – dodaje.

Przypadkowa pasjaPani Danuta Gawryś miłością do modniarstwa zaraziła się, jak to stwierdziła, przez przypadek, podczas II wojny światowej. Gdy Niemcy wywozili młodych ludzi na roboty, a jedynym sposobem uniknięcia tego była tzw. umowa, czyli potwierdzenie zatrudnienia. Pani Danuta zaczęła pracować w zakładzie, w którym wytwarzano kapelusze. Tam oczarował ją pro-ces ich powstawania. Podglądała pracę modystki i pewnego dnia postanowiła sama zrobić kapelusz. Odkryła w sobie wówczas nie tylko wielki talent, ale przede wszystkim ogromną pasję.

– Modniarstwa nie da się nauczyć, to jest dar, z którym trzeba się urodzić. Czasem ktoś mówi „naucz mnie

robić kapelusze”, ale jak ja mogę na-uczyć, jak ja sama nie wiem, co robię – tłumaczy pani Danuta. Tworzenie kapelusza jest spontaniczne i za każdym razem inne. Pani Danuta po prostu siada w swojej pracowni, nakłada materiał na tzw. kalotkę – formę przypominającą kobiecą głowę – i zaczyna tworzyć. Każdy kapelusz, który wychodzi spod jej ręki jest unikatowy.

Sklepik z kapeluszamiWłasną działalność pani Danuta zaczynała w latach sześćdziesią-tych, kiedy to prywatne przedsię-biorstwa nie miały racji bytu na socjalistycznym rynku. Na początku był to malutki sklepik przy dawnej ulicy Buczka. Potem pani Danuta wyjechała z Kielc i zachwycała swoimi kapeluszami we Wrocła-wiu i w Wiedniu. Mimo sukcesów zawodowych, jakie odnosiła za granicą, wróciła, by zaopatrywać w kapelusze eleganckie kielczanki. Od tej pory w pracowni powstały setki nakryć głowy. Sklep „Danusia” zyskał wiele stałych klientek, które cenią sobie elegancję i do dzi-siejszego dnia regularnie go od-wiedzają w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego.

– Jedna z moich klientek tak kocha kapelusze, że ma ich ponad czter-dzieści. Inna znowu potrafi chodzić w kapeluszu od rana do wieczora. Czasem klientki mówią do mnie: „pani Danusiu, niech pani dzwoni, jak zrobi coś ekstra” – opowiada.

Pewnego razu pani Danuta dostała

Page 63: Wici.Info nr 40

zamówienie na finezyjny kapelusz, który miał być elementem wystro-ju wnętrza. Po pewnym czasie owa klientka wróciła do sklepu i popro-siła o zrobienie drugiego takiego samego, gdyż zapragnęła nosić go do sukienki z falbanami.

Miejsce pachnące tradycjąGdy weszłam do sklepu pani Danuty, poczułam pewien specy-ficzny klimat. W powietrzu unosił się zapach tradycji. W przytulnym pokoiku można bez żadnego po-śpiechu poprzymierzać kapelusze i wybrać coś dla siebie. O talencie dobierania kapeluszy pani Danuty przekonałam się na własnej skórze. W każdym kolejnym, który mi po-dawała, wyglądałam lepiej. Każdy zachwycał mnie bardziej, a wiedza, że wszystkie z nich są ręcznie wy-twarzane i jedyne w swoim rodza-ju, sprawiała, że czułam się w nich jeszcze bardziej wyjątkowo.

Niestety, kobiety coraz rzadziej zakładają kapelusze. Te wytworne nakrycia głowy znacznie straciły na popularności, kiedy posiadanie samochodu stało się powszechne, a siedzenie w nim w kapeluszu okazało często po prostu niewy-godne i niepraktyczne. Pani Da-nuta mimo to nie narzeka na brak klientek. Co roku, gdy we wrześniu rozpoczyna się sezon na kapelusze, jej sklep wypełnia się nie tylko po brzegi różnorodnymi nakryciami głowy, ale też zainteresowanymi nimi kobietami. „Drugą młodość” przeżywają kapelusze w stylu retro, w których niemalże każdej

pani jest do twarzy, a przy tym są obecnie szalenie modne. Zatem dlaczego zawód modystki pomału znika?

Ginący zawód Problem współczesnego modniar-stwa nie polega na tym, że nie ma chętnych na kapelusze, tylko na tym, że nie ma chętnych do wyko-nywania zawodu modystki.

– Kapelusze będą zawsze, na baza-rach, w sklepach, ale zniknie zawód modystki. Jest mi tak strasznie szkoda, że ten zawód wymiera, bo to jest piękny zawód – ubolewa pani Danuta, która już od jakiegoś czasu nosi się z zamiarem zamknięcia swojego zakładu. Może wówczas uda się kupić kapelusz gdzieś indziej w Kielcach, ale z pewnością brakować będzie wybrednym klientkom takiego miejsca pełnego magii, jakim jest sklep „Danusia”.

63

Page 64: Wici.Info nr 40
Page 65: Wici.Info nr 40
Page 66: Wici.Info nr 40

Handel jest zapewne zjawiskiem tak starym, jak ząb przedtrzonowy mastodonta w kieleckim muzeum. Początkowo – z grubsza rzecz biorąc – polegał on na wymianie owoców ciężkiej pracy bartnika czy myśliwego na inne atrakcyjne dla nich towary. I tak do czasu aż duszami i umysłami naszych przodków „zawładnął” pieniądz.

Jak powszechnie wiadomo, Kielce były miastem biskupim, jednak w oparciu o prawo magdeburskie nadzór nad handlem sprawowali wójt i rada miejska. Aby usprawnić pracę mieszkańcom Kielc: „u drzwi ratusza wisiał przykuty żelazny ło-kieć, w sieni znajdowały się wzorce różnych miar sypanych i wapna. Strzegł tego urzędnik »ważnik« i pobierał odpowiednie opłaty.”

Najpowszechniejszą dawniej formą handlu były targi oraz jarmarki. W Kielcach dniem targowym był

wtorek, a po powstaniu listopado-wym także piątek. Do miasta ścią-gały wówczas tysiące przybyszów z okolic, by kupić lub sprzedać, co kto miał i mógł. Początkowo targi odbywały się w Rynku, jednak z czasem „zainteresowani” przestali się tam mieścić. Władze podjęły wówczas decyzję o przeniesieniu targu zwierząt – co dziś wydaje się oczywiste – poza centrum miasta. Bydłem handlowano więc przy ul. Krakowskiej, tuż przed gmachem seminarium, a końmi przy ul. Do-maszowskiej, trzodą na Przedmieś-ciu Borzęckim. Następnie wydzie-lono kolejne targowisko – przy pl. Panny Marii, tuż przy katedrze – tam z kolei można było kupić owoce, warzywa, nabiał i wyroby garncarskie. W Rynku pozostała sprzedaż mąki, mięsa, ubrań i tzw. towarów łokciowych.

W 1871 r. rozpoczęto budowę nowoczesnych jak na tamte czasy

handel kielce dawniej i dziś

wici.info | miasto

Page 67: Wici.Info nr 40

hal targowych, przy dzisiejszym pl. Wolności. Był to budynek jed-nopiętrowy z kilkudziesięcioma pomieszczeniami przewidzianymi na jatki, piekarnie i wszelkiego typu sklepiki.

Jeszcze przed wybuchem I woj-ny światowej Kielce, jako jedno z ostatnich miast w Królestwie Polskim, otrzymały przywilej orga-nizowania jarmarków. Odbywały się one dwa razy do roku: 15 III i 15 IX.

Wspominając targi i jarmarki, nie sposób pominąć temat rogatek. Wielu mieszkańców Kielc, i to nie tylko tych starszych, do dziś używa nazwy „krakowska rogatka”. Czym więc jest wspomniana rogatka? W tej chwili śladem historii pozo-stałym w nazwie, dawniej było to jednak miejsce na granicy miasta,

gdzie szumnie mówiąc, rezydował przedstawiciel miejskich władz skarbowych, czyli rogatkowy, niekiedy nazywany szyldwachem. Rogatka składała się z tzw. celbudy, czyli budki dla wspomnianego rogatkowego, szlabanu oraz słupa z tablicą taryfową, tj. podatkową. Pobierano tam różnie nazywane opłaty np.: rogatkowe, kopytkowe czy brukowe. Do najbardziej zna-nych rogatek należały te przy ul. Krakowskiej, Leonarda czy Bo-dzentyńskiej. Miasto bardzo długo broniło się przed utratą dochodów z tego tytułu, jednak ostatecznie rogatki zlikwidowano 1 VIII 1936 r. Być może miał na to wpływ fakt, że dwa lata wcześniej jeden z rogat-kowych (którzy byli zaopatrzeni w broń) postrzelił śmiertelnie, nieumyślnie oczywiście, kielecką nauczycielkę.

67

Page 68: Wici.Info nr 40

Szczególny rozwój handlu w Kiel-cach przypadł na okres po po-wstaniu styczniowym. Wówczas to zniesiono w mieście przywilej de non tolerandis Judaeis, a Żydzi otrzymali prawo osiedlania się w Kielcach. I zdominowali handel. Pierwszy sklep żydowski, zwany składem szkła, porcelany i lamp naftowych, założył w Rynkun Nochim Cwejgiel. Przełom XIX i XX w. to okres, kiedy jak pisze w jednej ze swoich książek Zbigniew Mos-kwa: „handel był barwny, usługi też. Na podwórkach słychać było nieustannie oferty: Stary zielaz, szmaty kupuję! Skupowano nie tylko butelki, ale i stłuczkę szklaną. Aż dziw, że to się kiedyś opłacało. (...) Ostrzono noże i brzytwy, a na życzenie też drwa rąbano...”. Był to

czas znanych sklepikarzy, słynnych składów i magazynów mody, jak nazywano sklepy z ubraniami. W dobrym tonie było zaopatry-wać się w prasę i książki u Moryca vel Michała Goldhaara, który już wówczas zachęcał klientelę i obiecywał, że „kupującym na raz za 15 rb. udziela się stosowny rabat”. Słodycze wypadało kupić w cukierni Smoleńskiego, skąd po zapakowaniu w ozdobny papier tzw. umyślny odnosił je do domu klienta. Z kolei tzw. bywanie u „panny Janiny” (Janina Olendzka) było od 1912 r. aż do wybuchu II wojny światowej towarzyskim obo-wiązkiem. W jej sklepie w Hotelu Polskim można było zaopatrzyć się w czekolady Wedla lub ciasta sprowadzane aż ze Lwowa.

bazar na plaCu wolnoŚCi, lata 30-te XX w. zDjęCia: www.kielCe.vel.pl

Page 69: Wici.Info nr 40

Ciekawym zjawiskiem w historii handlu były sklepy spółdzielcze, pierwsze zakładano w Kielcach w latach 70. XIX w. (np. Bazar Lu-dowy). W 1908 r. powstał Związek Spółdzielców Spożywczych „Spo-łem”, który posiadał w Kielcach sieć sklepów. Klientem mógł być każdy, jednak członkowie spółdzielni mieli specjalne książeczki, na podstawie których udzielano im rabatów. Ponadto mieli także udziały w do-chodach spółdzielni.

Okres II wojny światowej to rozkwit czarnego rynku, czas kupowania na „tandecie” oraz reglamentowa-nia żywności. Kartki żywnościowe pojawiły się także w okresie PRL-u, początkowo na cukier, później na mąkę, mięso, słodycze czy alkohol. Ostatecznie zlikwidował je rząd Mieczysława Rakowskiego w VIII 1989 r. PRL to także zjawisko han-dlowe o nazwie PEWEX. Dla tych, którzy chcą poczytać o czasach, kiedy sprzedawano „odrobinę Zachodu”, w postaci pierwszych modeli Barbie czy klocków Lego, polecam „Chłopaków w sofixach” Jakuba Porady. Przypomnę tylko, że wówczas wszystkie kielczanki, wielbicielki mody, z wypiekami na twarzy odwiedzały sklep „Mody Polskiej” przy ul. Sienkiewicza (dziś mieści się tu cukiernia Bliklego).

A jak handel wygląda dziś? Co się zmieniło?Nadal mamy w Kielcach targi, chociażby ten przy ulicy Semi-naryjskiej, do tej pory najbardziej oblegany we wtorki i piątki. Jest też giełda rolna przy ulicy Doma-szowskiej. W Rynku jak dawniej swoje miejsce – już odnowione – mają kwiaciarki.

Ciągle popularne są zakupy na „Sienkiewce”, choć trudno orzec, jak długo wytrzyma ona konkuren-cję z nowym zjawiskiem handlo-wym – supermarketami i galeriami handlowymi. Te w ostatnich latach wyrastają w Kielcach jak grzyby po deszczu.

Warto jeszcze wspomnieć o Tar-gach Kielce, w których prezento-wanych jest kilkadziesiąt ekspozycji branżowych rocznie. Kiedyś kielec-cy producenci i sprzedawcy jeździli na tzw. wystawy do Warszawy, Moskwy czy Paryża, dziś to do Kielc ściągają przedstawiciele świata biznesu.

No i koniecznie pamiętać trzeba o sklepach internetowych. Nie-jeden kielczanin prowadzi swoją działalność w sieci. Ale czy aż tak wiele się zmieniło? Do transakcji nadal potrzeba kupującego i sprze-dającego, tylko okoliczności wyda-ją się być nieco nowocześniejsze: kiedyś „Gazeta Kielecka” informo-wała po ile korzec pszenicy, a po ile kwarta masła, a dziś w skrzynce znajdujemy „gazetkę” z superpro-mocją Reala czy Tesco.

6�

Page 70: Wici.Info nr 40

Dzięki Tomkowi miałem okazję podglądać grupę morsów pod-czas zimowej kąpieli w Borkowie. Rozgrzewka, wejście do przeręb-li/przerębla(?) i po 30 sekundach ewakuacja, natarcie śniegiem, ręcznik i albo założenie suchych ciuchów, albo rozgrzewka i kolejna kąpiel. Zaskakujące dla mnie było, że morsy to także ludzie o zwykłej lub wręcz szczupłej budowie ciała. Mierzyli sobie czas, asekurowali się przy wychodzeniu, częstowali herbatką, były kobiety, dzieci i był pan, co przeżył już na oko ponad 70 zim. Bardzo nietypowy, ale miły piknik nad – jakby nie było – wodą. Bartek

PS niebezpiecznie jest „morsować” samemu, ponoć obowiązuje reguła z Bolka i Lolka „stały partner – więk-sze bezpieczeństwo”)

My friend Thomas, an ice swim-mer, took me with him and his family to unusual picnic. Women, men, children, youth, mature, slim, regular, fat – there’s no rule who you are to be one of them. Just enjoy the bath!

ofiCjalna strona Ck Morsów:

www.kielce.morsy.pl

kamdałn, tejkitizi spotkanie z morsami

Wziełek se ci ja w niedzielę wia-dro, opatę, kilofa, wędkie, półlytra i poszłech na ryby. Opalam się tak na środku zalewu, bo ryba nie bierze, a tu ni z gruszki ni z pie-truszki turysty się zjechały i dziką hordą barbarzyńców gnajo ku mnie z siekierami. Se pomyślałem „kamdałn, tejkitizi”, a uny temi siekierami dalej lód rąbać. Przy-pominało to to, co moja stara nazywa seksem – striptiz, tarzanie się i dzikie podrygi, a wszystko dla 30 sekund przyjemności.

blogi:

Brulionman http://brulionman.wordpress.com

wici.info | pasje

Page 71: Wici.Info nr 40

na zDjęCiu: eDwarD Dłużewski, prezes Świętokrzyskiego klubu Morsa, foto: toMasz siuDak

71

Page 72: Wici.Info nr 40

Tak kielczanie w swoich podaniach tytułowali władzę miejską, ale używali także form bardziej wyszukanych, nazywając Magistrat Najświetniejszym bądź Przesławnym.

W 1917 r. struktura kieleckiego Magistratu podległego Radzie Miejskiej była prosta: “Magistrat składa się z Prezydenta, 2-ch Vice-Prezydentów i 6 rajców. Oprócz Prezydenta i I Vice-Prezydenta żaden Radny ani Rajca miejski nie będzie zajmować płatnej posady w Biurach Zarządu Miejskiego”.

Urzędy w Magistracie dzielono na dwa stopnie. W pierwszym znaleźli się: inżynier miejski, lekarz miejski, weterynarz, sekretarz magistratu, naczelnik policji, kontroler skarbowy oraz kierownik wydziału żywnościowego. Na ich obsadę ogłaszano konkursy, których wyniki zatwierdzała Rada Miejska.

Wśród urzędników II stopnia, których dobierały sobie same władze magistrackie, znajdowały się tytuły niezrozumiałe nawet dla radnych, toteż prezydent musiał

na sesjach składać stosowne wyjaśnienia. Indagowany w sprawie maszynisty rzeźni, która znajdowała się przy ul. Zagórskiej, tłumaczył: “Nazwa sama jest niewłaściwa – pozostała ona z dawnych czasów. To jest człowiek, który przynosi do rzeźni węgiel, a z wszelkimi naprawkami udajemy się do odpowiedniego człowieka”. Podobnie rzecz miała się z etatem dziennikarza. – Magistrat nie wydaje żadnej gazety, a zatrudnia jakiegoś redaktora – zarzucał prezydentowi jeden z radnych. Z wyjaśnień wynikało natomiast, że dziennikarzem nazywano urzędnika IX grupy uposażenia, który prowadził dziennik podawczy i ekspediował korespondencję. Mniejszą zagadkę dla radnych stanowili urzędnicy o niższym wykształceniu: dozorca zdrowia i kontroler produktów spożywczych, oglądacz zwierząt, szwajcar (ten był sytuowany o dwie grupy wyżej, niż wymienieni, ale wymagano, by woźny-odźwierny mienił się umiejętnością czytania i pisania).

Wymieniony wśród urzędników I stopnia naczelnik policji dowodził “policyą miejską”, bo

o kieleckich rajcach...

Sławetny Magistrat

wici.info | miasto

Page 73: Wici.Info nr 40

w owym czasie miasto miało własnych stróżów prawa. Gdy rodziła się niepodległa Polska, w listopadzie 1918 r. jej siły wzmocniono milicją złożoną z ochotników. Ale w styczniu 1919 r. działała już w Kielcach policja państwowa. Ponieważ Rada Miejska nie chciała rozwiązać swej siły zbrojnej, 18 stycznia 1919 r. w samo południe komisarz policji rozbroił wszystkie posterunki Milicji Miejskiej i otoczył kordonem Magistrat grożąc użyciem siły. Władze miejskie skapitulowały, ale wysłały ostry protest do ministra spraw wewnętrznych.

Rada Miejska w Kielcach od zarania składała się w swych kolejnych “garniturach” z ludzi krewkich, nie stroniących od sprzeczek, które przekształcały się często w ostre kłótnie, co skrupulatnie odnotowują stenogramy.

Oto 10 czerwca 1918 r. radny Markowski powiedział: “Sprawa kąpieli ludowych przeżywa już 4-ty rok i przeżywać będzie jeszcze dobre lat 40. Możeby się nadawała do tego “bania” Stunkego”. I spór o łaźnię przeniósł się poza salę obrad. Doszło do szarpaniny, a podłogę pokryły guziki od tużurków... 7 lipca 1932 r. na sesji debatowano nad budżetem szukając oszczędności na drodze redukcji urzędników magistrackich bądź obcięcia im pensji. W ich obronie stanął radny Wiślicki: “Naturalnie w Polsce utarło się tak, że długo trzeba pracować, a niewiele się za to dostaje”, co replikowano:

“p. Ostrowski: A wiadomo, że

siódma godzina w instytucjach to jest czytanie gazet i herbatka...

Głos: Tak?

p. Ostrowski: ...urzędników, którzy są parjasami, którzy nie mają kredytu w sklepach w mieście.

p. dr. Zasucha: Mamy 117 urzędników... możnaby trochę zwolnić. Nie przez usunięcie, ale jak sam opuści posadę, względnie Bóg go powoła, żeby już na jego miejsce nie przyjmować nikogo, żeby było ich 100, a nie 117...

dr Pelc: Zdaje się, że kielecka Rada Miejska jest jedyną Radą czy jedyną parlamentarną instytucją, która przy trzecim czytaniu budżetu zaczyna całą dyskusję od początku, ale dlaczego ci radni dziś właśnie wybrali się z popisami, to już nie wiem.

Głos: Żeby panu dać robotę

dr Pelc: Przyszli tu i chcą wywrócić wszystko, co Komisja opracowała. To jest sabotaż.

p. Massalski: Stwierdzam, że mówca nie wychodził z granic parlamentaryzmu. Ma pan Ministerstwo i Trybunał Administracyjny. Niech pan skarży.

Rosenberg: I żeby naczelny doktór nie zwracał uwag i nie mówił, że Żydzi są stale nerwowo podnieceni”.

fragmenty książki Zbigniewa Moskwy „Okieleckich rajcach, pannach nadobnych i oszustach”. cdn...

73

Page 74: Wici.Info nr 40

Przy okazji ostatnich wyborów sa-morządowych jeden z kandydatów na stanowisko prezydenta starto-wał z hasłem „Tramwaj dla Kielc”. Na treść tego hasła większość mieszkańców reagowała mniej lub bardziej skrywanym uśmiechem. Czy słusznie? Zdania jak zwykle są podzielone.

Pomysł, można by powiedzieć, jest dość nowatorski, ale czy na pewno? Okazuje się bowiem, że pierwsze plany budowy linii tram-wajowej powstały już na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Wtedy to, kiedy ważyły się losy „Elektrowni Kielce S.A.” jej zarząd (wtedy Belgo-wie) złożyli Radzie Miasta propozy-cję budowy pierwszej w Kielcach linii tramwajowej. Miała ona

przebiegać od centrum w kierunku do Białogonu, a docelowo także do Chęcin. Zakładano wówczas bowiem, że miasto rozwijało się będzie właśnie w tamtym kierun-ku. Ponieważ pojawiły się wówczas zarówno głosy aplauzu, jak i krytyki to rozmowy trwały dość długo. W końcu w styczniu 1930 roku zmieniono koncepcję przebiegu linii. Zdecydowano o wybudowa-niu dwóch linii jedynie w obrębie centrum miasta. Pierwszy odcinek, długości 4 km miał przebiegać uli-cami Sienkiewicza, Hipoteczną, Se-minaryjską, Wesołą, 3 Maja. Druga, krótsza trasa, długości 2 km plano-wana była ulicami Starozagnańską, Starowarszawską, Focha, Chęcińską do bocznicy koło Kadzielni. Choć mocno uszczuplone w stosunku

tramwaj w kielcachfot. toMasz kozłowski - Marzenie (kielCe inaCzej 2005)

wici.info | miasto

Page 75: Wici.Info nr 40

do pierwotnej wersji to plany były dość ambitne. Projektowana prędkość tramwaju miała wyno-sić 12–13 km/h, a częstotliwość kursów co 15 minut. Opracowano także nawet położenie przystan-ków co 350 m. Gotowe były taryfa, regulamin ruchu a także specyfi-kacja techniczna linii. Ogólnoświa-towy kryzys gospodarczy sprawił, że zaniechano prac. Dnia 3 lutego 1931 roku oficjalnie odstąpiono od pomysłu.

Późniejsza zawierucha wojenna oraz czasy odbudowy kraju ze zniszczeń spowodowały, że do pomysłu budowy linii tramwajowej powrócono dopiero w latach 80. Wraz z rozwojem zmieniono też koncepcję. Miały powstać trzy trasy szybkiej linii tramwajowej. Pierwsza łącząca Barwinek z centrum miasta, druga z centrum do Cedzyny oraz najdłuższa, łącząca skrajne wów-czas osiedla: Ślichowice i Dąbrowę. Niestety, ponowny, tym razem krajowy, kryzys gospodarczy oraz zmiany, jakie wówczas zachodziły w kraju znów przeszkodziły po-wstaniu linii tramwajowych. Po tej próbie pozostała koncepcja opra-cowana w 1985 roku przez kielecki oddział NOT. Choć nie każdy o tym wie, mamy też pamiątki bardziej namacalne np. ulica Grunwaldzka, IX Wieków, Warszawska oraz Soli-darności i Krakowska mają przewi-dziane miejsca na torowiska.

Pomysł powrócił jak bumerang w roku 2004, kiedy to pojawiła się nowa możliwość finansowania takich inwestycji. Mowa tu oczywi-ście o funduszach strukturalnych

Unii Europejskiej. Miasto nawiązało wówczas współpracę z Politech-niką Świętokrzyską, NOT-em oraz spółką Tramwaje Warszawskie. Współpraca miała na celu aktuali-zację koncepcji tramwajów w Kiel-cach. Było to tym bardziej ważne, że znalazł się wówczas pewien zagraniczny inwestor. Zmoderni-zowano wówczas koncepcję do jednej linii biegnącej z osiedla Na Stoku przez centrum do Ślichowic. Niestety, mimo dużego zainte-resowania wszystkich stron oraz praktycznie gotowych rozwiązań sprawa tramwajów aktualnie jest zawieszona.

Niemym świadkiem ostatniej próby był znany zapewne więk-szości mieszkańców Kielc wagon tramwajowy stacjonujący na parkingu KCK, a przekazany mia-stu przez MPK Kraków. Został on jednak wystawiony na licytację na jednym z finałów WOŚP. Cel co prawda szczytny, ale doskonale pokazujący stosunek włodarzy miasta do tematu. Już jakiś czas temu (nr 17 Wici.Info) prezydent miasta Wojciech Lubawski jedno-znacznie nakreślił: „(…) wizja tram-wajów w naszym mieście została chyba już ostatecznie pogrzebana. Większą szansę mają trolejbusy, a największą – nowoczesne, ładne autobusy poruszające się po do-datkowych pasach ruchu.” Decyzje zdaje się zatem już zapadły, a po-jawienie się na ulicach naszego miasta bus-pasów jakby potwier-dza nakreślony kierunek.

Ciężko jest jednoznacznie orzec, czy powstanie linii tramwajowych

75

Page 76: Wici.Info nr 40

usprawniłoby znacznie komuni-kację w naszym mieście. Opinie zarówno zwolenników, jak i prze-ciwników wydają się być logiczne i wiarygodne. Jedni twierdzą, że tramwaje nie stoją w korkach i są ekologiczne, bo nie kopcą. Z tym pierwszym nie sposób się nie zgo-dzić, drugi jednak argument jest troszkę przesadzony – poruszają się bowiem dzięki energii elek-trycznej, a tę wytwarza się bądź co bądź w kopcących elektrowniach. Przeciwnicy z kolei podnoszą argumenty o kosztownej budowie wymaganej infrastruktury, szpe-cącej miasto trakcji elektrycznej i „sztywnej trasie” tramwajów, której nie da się w razie potrzeby zmienić.

Prawda o tramwajach jak zwykle zapewne leży gdzieś po środku. Istnieją miasta (nie tylko w Polsce), w których ropatrywana jest idea działania tramwajów, są też i takie, jak chociażby Paryż, w których uznano komunikację tramwajową za przestarzałą i zastąpiono ją metrem – już w 1936 roku (sic!). Do stolicy Francji jest nam tak daleko, że aż przykro mówić, nie sposób się zatem odnieść. Jedno jest pew-ne, sprawa komunikacji w naszym mieście jest trudna, ale zarazem konieczna do rozwiązania. Hasło tramwaju dla Kielc traktować na-leży więc jako hasło wywoławcze do debaty. Rozmowy te powinny być jednak przeprowadzone przez specjalistów w tej dziedzinie, a nie polityków z choćby najszczerszymi intencjami.

Karol Kępa, [email protected]

Zdaniem autora: Nie trzeba być specjalistą w dzie-dzinie urbanistyki, aby stwierdzić, że Kielce stoją w korku. Wybu-dowanie linii tramwajowej, tro-lejbusowej czy chociażby zakup supernowoczesnych autobusów nie spowoduje spadku liczby aut poruszających się po naszych uli-cach. Wprost przeciwnie ilość tych aut stale wrasta, i ten trend raczej się utrzyma. Rozwiązanie tego problemu należy zacząć nie od wprowadzenia kolejnego uczestni-ka ruchu, a raczej od usprawnienia przejazdu przez miasto, moderni-zacji ulic, skrzyżowań, sygnalizacji, budowy obwodnic (nawet dwóch pętli: wewnętrznej i zewnętrznej) oraz skomunikowania centrum z miejscowościami satelickimi. W moim odczuciu, z całym szacun-kiem dla zwolenników tramwajów i szlachetnej koncepcji, w mieście takim jak Kielce tramwaje się nie sprawdzą.

wici.info | miasto

Page 77: Wici.Info nr 40

Czas na ostatni tom listów Stefana Żeromskiego. Korespondencja z lat 1919–1925 to 6. tom wydawanych przez „Czytelnika” listów, a 39. tom „Pism zebranych” S. Żeromskiego.

Starania zmierzające do wydania korespondencji pisarza rozpoczę-to zaraz po jego śmierci w 1925 roku. Początkowo zajmował się tym prof. Wacław Borowy – przez 20 lat gromadził listy, potem prof. Stanisław Pigoń i dr Jerzy Kądziela. Jednak prace udało się zakończyć dopiero prof. Zdzisławowi Adam-czykowi z UJK. Pierwszy tom listów ukazał się 10 lat temu. W ostatnim tomie oprócz korespondencji z lat 1919–1925 umieszczono 10 odna-lezionych listów (które chronolo-gicznie powinny być przyporząd-kowane do poprzednich tomów, lecz z oczywistych względów było to niemożliwe) oraz indeksy osób występujących we wszystkich wy-danych listach.

Szczególnie ciekawy jest list S. Że-romskiego z VI 1920 roku do Józefa Piłsudskiego – dotyczy on plebis-cytu na Warmii i Mazurach i świad-czy o ogromnym zainteresowaniu pisarza ówczesnymi wydarzeniami politycznymi.

Fragmentów korespondencji można było wysłuchać na począt-ku listopada podczas spotkania w Muzeum Narodowym w Kiel-cach. Wówczas prof. Z. Adamczyk opowiedział o „historii” listów, a Adam Ferency odczytał wybrane z nich, np. obok listu do Marszałka cytowane były listy do pierwszej żony pisarza – Oktawii.

Ten ostatni tom listów to nie tyl-ko gratka dla kolekcjonerów czy wielbicieli twórczości pisarza, ale także biografów, którzy odnaj-dą w nich wiele nieznanych do-tąd faktów z życia Żeromskiego. Weronika Mojecka

listy stefana Żeromskiego

77

Page 78: Wici.Info nr 40

wici.info | świętokrzyskie

Page 79: Wici.Info nr 40

7�

Page 80: Wici.Info nr 40

4 lutego 2011 roku kieleckie środo-wisko artystyczne straciło wspania-łego przyjaciela. Może to truizm, ale i prawda, że za szybko odchodzą. A przecież jeszcze było tyle planów. Tylu ludzi wokół kochanych. Tyle gwiazd do podbicia. W wieku 50 lat zmarł Witold Parkita.

Najtrudniej ująć go krótko i treści-wie. Bo napisać: artysta, to za mało. Napisać o wszystkich jego dzia-łaniach i zasługach to za dużo, jak na skondensowaną formę, jaką jest drukowany magazyn. Jedno jest pewne: nie dało się go skategory-zować, wymykał się regułom. Był wolnym ptakiem podróżującym po krainach swojej wyobraźni.

Takim zapamiętali go przyjaciele. - Był wszechstronnie uzdolniony. Ciągle szukał czegoś nowego i miał masę pomysłów – wspomina Zdzi-sław Reczyński, aktor kieleckiego Teatru Lalki i Aktora Kubuś. Znali się od zawsze, bo oprócz tego, że się przyjaźnili, byli po prostu rodziną. - To Witek wprowadził mnie w ar-tystyczne środowisko Kielc z racji tego, że chodził do „plastyka”. Wtedy takie znajomości były dużą nobilita-cją i spotęgowały we mnie myśle-nie o sztuce jako drodze życiowej – pamięta Reczyński. Jaki był jako człowiek? Aktor bez tchu wymienia: wrażliwy, szczerze lubiany i nigdy nie stracił marzeń.

Cześć, witek

wici.info | wspomnienie

Page 81: Wici.Info nr 40

Obaj rozpoczynali w latach 80-tych. Czasy bardzo ciężkie, ale przede wszystkim bardzo twórcze. Już wtedy nieustannie towarzyszyła mu harmonijka ustna. Wielka pasja do muzyki zaowocowała nie tylko wieloma nagraniami, ale i dwukrot-nym tytułem mistrza Polski (1984-85) w grze na tym instrumencie. W Kielcach rozpoczynał się właśnie jeden z najbardziej płodnych ar-tystycznie okresów. Swoją działal-ność rozwijał Klub „Merkury” przy ulicy Źródłowej. Choć formalnie lokal należał do PSS Społem, to rządzili nim młodzi twórcy. W 1983 roku Parkita trafił tam jako plastyk i poznał się z Grzegorzem Cuperem – wtedy kierownikiem „Merkure-go”, dziś recenzentem teatralnym i wicedyrektorem Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Kielcach. Już pierwszy organizowany przez Parkitę klubowy wieczór okazał się wielkim sukcesem. Wernisaż jego prac plastycznych połączony był z recitalem pieśni Edwarda Stachu-ry wykonywanych przez Konrada Maternę, ówczesnego aktora z „Ku-busia”. - Olejne pejzaże Witka ide-alnie pasowały do wyśpiewanych strof wiecznie wędrującego poety – wspomina Cuper. Sala „Merku-rego” wypełniona ludźmi i magią sztuki jeszcze nie raz pozwalała zapomnieć na chwilę o codzien-nym marazmie i ponurej rzeczy-wistości. Nie mogło być inaczej. - Do każdego projektu podchodził z energią i wiarą, że to będzie strzał w dziesiątkę. Jego zapał, nadzieja i optymizm napędzały działanie – podkreśla Cuper i dodaje, że jako wieczny malkontent, trochę mu tego zazdrościł.

Swój okres świetności przeżywał wtedy teatr „Gabinet Prób Gene-ralnych”, działający w „Merkurym”. Trzon stanowili Parkita i Andrzej Kuba Sielski, ale w spektaklach brało udział wielu przyjaciół. - Wi-tek tworzył wspaniałe scenografie, mimo ciągłych problemów z mate-riałami. Potrafił z niczego stworzyć coś pięknego - opowiada Sielski. Sukcesy w animacji kultury po-skutkowały we wrześniu 1985 roku objęciem przez Parkitę stanowiska kierownika klubu. Powstało dzie-więć spektakli „Gabinetu”. Pełne sale. Prominentni goście. Oklaski. Pozytywne recenzje w prasie. - Po-tem, naturalną koleją rzeczy, nasze drogi rozeszły się - mówi Sielski. Parkita tworzył wtedy teatr uliczny, którego owocem był m.in. spektakl „Stół” (na zdjęciu). - Namawiał mnie na wyjście do ludzi, a ja wolałem teatr zamknięty, skupiony. Witek to we mnie zmienił i do dziś lubię hap-peningi i akcje plenerowe - podkre-śla aktor. I dodaje, że byli kimś wię-cej, niż przyjaciółmi. - Mogliśmy się o coś pokłócić, ale i zawsze serdecz-nie się lubiliśmy. Witek był dla mnie, jak rodzina - podsumowuje.

Kulminacją twórczej atmosfery w Kielcach był wyjazd zimą 1987 roku do Katowic na Festiwal Arty-

Page 82: Wici.Info nr 40

styczny Młodzieży Akademickiej. Pojechała tam silna grupa kiele-ckich artystów. Grali koncerty, wy-stawiali spektakle, happeningi. - To było coś niesamowitego, zrobiliśmy wielką furorę, okrzykiwano nas naj-mocniejszym artystycznie ośrod-kiem akademickim w kraju. Witek był głównym scenografem i od-grywał kluczową rolę - mówi poeta i bard Marek Tercz. Sam wypowiada się o Parkicie bardzo ciepło: nie-zwykły talent, poetyzował rzeczy-wistość, podszyty nutką naiwności krzesał energię artystyczną. Parkita organizował wtedy „Śpiewogrania” w Domu Kultury „Sabat” - konkursy młodych talentów muzycznych. To tam zaczynali tworzyć: Mariusz Ma-tysek, Krzysztof „Kasa” Kasowski czy Rafał Nowak.

Koniec lat 80-tych i „gruba kreska” stworzyły nowe możliwości i wy-zwania. W 1988 roku urodziła się córka Jaśmina, dwa lata później Mateusz. - Dzieci były dla niego największym skarbem, potrafił im wszystko poświęcić - mówi Zbi-gniew Reczyński. Parkita zaczął tworzyć rzeczy bardziej użytkowe. Z żoną Alicją skupili się na pracy de-signerskiej i aranżacji wnętrz. Wy-strój wielu kieleckich lokali powstał dzięki ich wyobraźni i pomysłom. Ale przy okazji większych wydarzeń kulturalnych cały czas był aktyw-ny. Przez wiele lat współpracował z Włodzimierzem Kiniorskim. Na każdym z festiwalu FlapArt i Hasa-rapasa prezentował swą twórczość. Dostał nawet nagrodę FlapMana za swą działalność. - Miał ogromne spektrum, jeśli chodzi o przekaz twórczy - wspomina „Kinior”. Dla

Parkity nie było rzeczy niemożli-wych: design, instalacje, muzyka, obrazy, grafiki, aktorstwo, śpiew. - Ale przede wszystkim był moim przyjacielem - dodaje muzyk.

Ci, którzy go dziś wspominają, po-wtarzają te same cechy. - Zawsze otwarty do ludzi - mówi Andrzej Kuba Sielski. Grzegorz Cuper: - był wiecznym optymistą. „Kinior” do-daje: dusza towarzystwa. - Ujmo-wało mnie to, że do końca został nadwrażliwym dzieckiem. W mo-jej pamięci pozostaje obraz jego uśmiechu, szeroko otwartych oczu i wyciągniętych do ludzi rąk - pod-sumowuje Marek Tercz. Ci, którzy go dziś wspominają, powtarzają też jeszcze jedno: za wcześnie, za wcześnie, za wcześnie...

Jakub Wątor

festiwal hasarapasa

Page 83: Wici.Info nr 40

KIELECKIE INACZEJ

2011konkurs fotograficzny

termin nadsyłania prac 31 sierpnia 2011

regulamin i karta zgłoszeniawww.kieleckieinaczej.wici.info

Page 84: Wici.Info nr 40

Radosław Nowakowski

MOJE PAŃSTWO (28)

Urząd

Uuuuuuuuuuuuuuuuu...

Ważna rzecz. Lecz raczej powinno być:

U U U U U U U U U U U U U U U U U

O tak. Teraz zdecydowanie lepiej to wygląda. Znacznie poważniej. Czyli tak jak powinno. Bo urząd to poważna sprawa i trzeba do niej (do tej sprawy) i do niego (do tego urzędu) podejść nad wyraz poważ-nie.

Co robi urząd?

Urząd urządza. Co do tego nie można mieć wątpliwości – po to jest urząd, żeby urządzać, więc jeśli jest po to, to urządza.

Wątpliwości mogłyby się pojawić przy kolejnym pytaniu: co urząd urządza? Mogłyby, lecz nie pojawią się, albowiem odpowiedź na to pytanie jest prosta i natychmiastowa: urząd urządza to, co nie jest urządzone.

A jeśli coś jest już urządzone?

Nie ma czegoś, co byłoby już urządzone, zawsze w tym czymś po-zostanie coś, jakiś skrawek, jakiś fragmencik, jakiś zapomniany kąt, który jeszcze nie został urządzony, a nawet jeśli gdzieś znajduje się coś, co jest całkowicie urządzone, to przecież zawsze można to coś urządzić jeszcze raz, trochę, lub zupełnie inaczej.

Urządzanie jest procesem ciągłym i stałym. Końca nie widać urzą-dzaniu. Nawet jeśli wejdzie się na dach, na samą kalenicę, a z niej

Page 85: Wici.Info nr 40

wlezie się na komin i na nim stanie na palcach wyciągając ciało jak się tylko da, a w szczególności szyję, co jest okropnie niebezpieczne i nie powinno się tego robić pod żadnym pozorem, to i tak nie zoba-czy się końca urządzania – wszędzie będzie widać tylko urządzanie. Zima myślała, że się urządziła, a teraz urządza się wiosna i wszystko pozmieniała. Czyli jeden wielki bałagan i chaos. Znowu rzeka wy-lała, a przecież ma urządzone bardzo ładne koryto, kręte, nienudne, zacienione. Bo tak to właśnie jest: urządzanie to przecież nic innego jak tylko zaprowadzanie porządku, próba zapanowania nad wszech-ogarniającym bałaganem i pozbycia się go raz na zawsze (na przy-kład przez zasypanie śniegiem i zamrożenie lub zalanie wodą), lecz urządzanie zawsze związane jest z przestawianiem, przesuwaniem, przenoszeniem, przetaczaniem, przerabianiem, przebieraniem i tak dalej, co powoduje nieustanną konieczność urządzania urządzania (bo przecież urządzanie nie może odbywać się w sposób chaotyczny – musi być dobrze zorganizowane, czyli urządzone, żeby mogło przy-nieść oczekiwane, zamierzone i pożądane efekty), co z kolej wymaga przestawiania przesuwania, przesuwania przetaczania, przerabiania przenoszenia i tak dalej.

A Liberlandia, co widać gołym okiem i bez wchodzenia na dach, ani nawet na najniższy konar najniższego drzewa, wcale nie jest urzą-dzona. I długo jeszcze urządzona nie będzie. Ba! Nigdy nie będzie urządzona!

Zatem urząd będzie potrzebny. Przede wszystkim Urząd Do Spraw Urządzania. Żeby jednak ten urząd pracował, czyli urządzał, bez za-rzutu, sam musi być bez zarzutu urządzony. Co znaczy, że zatrudnieni w nim urzędnicy muszą także być bez zarzutu. Czyli idealni. Czyli nie powinni mieć rodzin, krewnych ani znajomych, albowiem posia-danie ich prowadziłoby w sposób nieuchronny do sytuacji, w których pierwszeństwo oddawano by właśnie im, a nie zupełnie obcym i nie-znanym petentom posiadającym wszakże dokładnie takie same prawa i również żadnych przywilejów. To świadomość powinna określać byt urzędnika, nigdy na odwrót – urzędnik nie powinien w ogóle zajmo-wać się swoim ciałem, to znaczy powinien posiadać ciało idealne, któ-re nie wymagałoby żadnych zabiegów konserwacyjnych, okresowych przeglądów i badań, nie wspominając o jakichkolwiek naprawach – wykluczone jest picie herbaty w urzędzie, jedzenie kanapek, poro-zumiewanie się z kimkolwiek w sprawach nieurzędowych, korzysta-nie z toalety... takie stany jak senność, zdenerwowanie, roztargnienie, przemęczenie, ogólna niechęć do wykonywania zawodu, w ogóle nie powinny być im znane nawet z nazwy.

Ktoś mógłby powiedzieć, że takim wymaganiom sprostałby tylko

Page 86: Wici.Info nr 40

robot. I gdyby tak powiedział, to by się srodze pomylił. Roboty są bo-wiem głupie i bezduszne, a urzędnik powinien być mądry, powinien w lot rozumieć potrzeby obywatela przychodzącego do urzędu zała-twić jakąś sprawę, powinien wręcz emanować ciepłem, współczuciem i oddaniem. Poza tym roboty czerpią energię, czyli generują dodat-kowe koszty, co jest niedopuszczalne – urzędnik nie powinien gene-rować żadnych kosztów, nie powinien zużywać żadnej energii, nawet słonecznej i wiatrowej, powinien być napędzany jedynie własnym urzędowaniem, tak jak prawdziwy artysta, który żyje sztuką i w ogóle nie obchodzą go tak trywialne sprawy jak metabolizm węglowodanów i tłuszczów.

Więc jeśli nie roboty, to kto? Skąd rekrutować idealnych urzędników? Gdzie ich szukać? W gąszczu dzikich róż splatających się z pokręcony-mi gałęziami chylących się ku ziemi, starych, wyczerpanych jabłoni? Wśród motyli i ciem zachwycających chaotycznym, nieprzewidywal-nym lotem? Nie. W opozycji.

Jeśli w państwie jest system wielopartyjny, to urzędnicy wszystkich szczebli powinni rekrutować się z partii opozycyjnej. Wtedy partia, która wygrywa wybory nic nie musi robić, a jeśli nic nie musi robić, to nie musi się z niczego tłumaczyć (musiałaby się tłumaczyć, gdyby coś chciała zrobić, ale to tylko szaleńcy chcą coś robić, kiedy niczego robić nie muszą), za nic nie ponosi też odpowiedzialności i z wyrozu-miałością może przyglądać się wysiłkom, a niekiedy nawet męczar-niom urzędującej opozycji. Opozycja zaś nie może niczego bezkarnie krytykować i we wszystkim przeszkadzać, nie może być przecież w opozycji do samej siebie; poza tym opozycja zawsze utrzymuje i na każdym kroku to podkreśla, że wie wszytko lepiej, więc wreszcie miałaby szansę się tą lepszą wiedzą wykazać, zaś partia rządząca, która wie wszystko gorzej nie mogłaby obywatelom, w szczególności tym, którzy na nią nie głosowali, tą gorszą wiedzą zaszkodzić. I tak wszyscy byliby uśmiechnięci i nikt by nikomu nie złorzeczył.

Na szczęście w Liberlandii, jak już powszechnie wiadomo, nie ma sy-stemu wielopartyjnego. Nie ma też systemu jednopartyjnego. Nie ma żadnego systemu, więc powyższe rozważania są całkowicie jałowymi spekulacjami, które od biedy można by uznać za niezbyt wyrafinowa-ną, wczesnopopołudniową gimnastykę umysłu.

A skoro nie ma kandydatów na urzędników, to nie ma też urzędni-ków. A skoro nie ma urzędników, to nie będzie też urzędu. Nawet Urzędu Do Spraw Urządzania. A skoro nie ma urzędu, to nikt Liber-landii nie urządzi. I Liberlandia pozostanie nieurządzona.

Page 87: Wici.Info nr 40

No a ja? Trzeba by jeszcze pozbyć się mnie.

Marzenia. Marcowe marzenia.

Takie tam sobie marcenia.

Od marca na

stronie

www.wici.info

pełna wersja

„Mojego Państwa”

Radosława Nowakow-

skiego. Zapraszamy

do lektury!

Page 88: Wici.Info nr 40

Nareszcie. Wypogodziło się. Słońce dość nieśmiałe, nie daje rady wzbić się nad horyzont wyżej niż kilka centymentrów ponad dachy miejskiej zabudowy mieszkaniowej (tym bar-dziej kieleckiego „city”), ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest, istnieje, co długa zimowa szarość kazała już mi zacząć poda-wać w wątpliwość.

Inka Destyl.eu

Światło

Dale Chihuly | www.Chihuly.CoM

Przepraszam, że zaczynam od takich banałów, ale rzecz będzie o wyglądzie otaczającej nas przestrze-ni, a nic nie dodaje jej urody bardziej niż dobre, naturalne światło. Wy-starczyło popatrzeć na pozbawione koloru, okle-jone pośniegowym błotem miasto, upstrzone tu i ówdzie plamami szarego śniegu, całość osadzoną na siwym tle zachmu-rzonego nieboskłonu, by

wici.info | design

Page 89: Wici.Info nr 40

uwierzyć, że w tym roku wiosny nie będzie na pewno. Nic jeszcze nie jest przesądzone, może i nie będzie, wtajemniczeni twierdzą, że jestem do zwymiotowania (?) przewidywalna, i że pogodynka prognozuje po wiadomościach mój nastrój na najbliższe 10 dni.

Mój fart w dyktowanym aurą usposobieniu polega na tym, że nastrój poprawiają mi również piękne, nietuzinkowe przedmioty. A najpiękniejszymi i najbli-żej związanymi z aktualnym o tej porze roku tematem światła przedmiotami wydają mi się obiekty tworzone przez Dale’a Chihuly’ego. Widzieliście żyran-dol wiszący przy głównym wej-ściu w Victoria & Albert Museum w Londynie?

Pod wielką kopułą, wśród klasycz-nych architektonicznych zdobień i marmuów może się wydać dość nieadekwatny w swojej awangar-dowości i lekkości, ale kontrast potęguje wrażenie i naprawdę trudno nacieszyć nim oczy. Jest oszałamiający. Po pierwsze grą światła w swojej kolorowej, pie-rzastej strukturze, po drugie WIE-ELKOŚCIĄ, po trzecie: „jak oni go tam, do cholery, powiesili?”. Tak jak technologia dmuchania pojedynczych elementów koloro-wych rzeźb pana Chihuly’ego nie wydaje się specjalnie skompli-kowana (choć ilość wtłoczonego w nie powietrza jest imponująca), tak montaż szklanych blurbów na sufitach, w parkach, na basenach, łódkach i wszędzie, gdzie jeszcze zostały zainstalowane z pewnością

wymaga dużej wprawy i zręcz-ności. Odsyłam do poznawania i zgłębiania wielobarwnej, trans-parentnej twórczości autorswa najdroższego (i słusznie) dmucha-cza szkła na świecie.

Gdy mowa o szklanych żyran-dolach, od razu nasuwają mi się witrażowe abażurki w stylu Tiffany’ego. Jeśli miałabym po-kusić się o uogólnienie to wogóle ich nie lubię, ale jak od każdej, tak i od tej reguły znajduję wyjątki. Rzecz zależy od kontekstu, samo-dzielnie mają dla mnie anachro-niczno- lekko tandetny wydźwięk, ale np. jako nawiązanie do dużego, kolorowego witrażu, mogłyby wypaść całkiem nieźle. Tak, mo-numentalne witraże zawsze robią na mnie monumentalne wrażenie, czasem podobają mi się również pobrzmiewające echem za witra-żami luksfery.

Wystarczy już tych ekshibicjo-nistycznych wynurzeń na temat moich estetycznych preferencji. Jeśli lubicie pierwsze wiosenne promienie słońca, a zapewne tak jest, chyba że któryś z moich szanownych czytelników jest barmanem, batmanem, albo czło-wiekiem-ćmą, zróbcie dla nich tro-chę miejsca w swojej przestrzeni. Polecam szkło, półprzezroczyste tkaniny (lekko transparentne zasłony i parawaniki przydadzą się też latem), czasem lustro na ścia-nie przeciwległej do okna, a dla miłośników gatunku rzeźby pokry-te brokatem i kiczowe kandelabry z plastikowymi, mieniącymi się kamyczkami.

Page 90: Wici.Info nr 40

Miszmasz tren-dów w sezonie wiosna/lato 2011

Choć za oknem jeszcze zima, już wszyscy myślimy o ciepłym po-dmuchu wiosny. Magazyny i porta-le modowe podają najnowsze tren-dy, które już wkrótce sami będzie-my mieli przyjemność oglądać na wieszakach sklepów odzieżowych. Czeka nas prawdziwy miszmasz ko-lorów, neonowe odblaski i sukien-ki maxi. Torebki wybiorą wielkość midi, a obcasy butów będą bardzo oryginalne. W tym sezonie każdego modystę nic nie powinno zasko-czyć: bo tak naprawdę w tym sezo-nie wszystko jest dozwolone.

Wielkim hitem nadchodzących cie-płych dni będą neonowe - nasyco-ne kolory - już dawno nie było tylu przeróżnych barw na wybiegach. Kolor ma krzyczeć i wyróżniać nas spośród miejskiego tłumu.... Już teraz widzimy na salonach oranż - prawdziwy król tego sezonu. Jeżeli nie lubicie intensywnych kolorów wybierzcie biel albo czerń, ale jako total look - czyli od stóp po głowę.

Neonowe kolory najczęściej spoty-kane będą na zwiewnych sukien-kach maxi, które będą znakomicie chłodzić podczas letnich upałów. Sukienki nawiązują do mody z lat 70. - cieniowane bądź malowane będą hitem letnich dni. W zimniej-sze wieczory polecam w zestawie-niu z krótką ramoneską.

W tym sezonie wybierz pasy, paski, paseczki – jest ich dużo, w różnych zestawieniach i rozmiarach. Niektó-re ustawione w poprzek, jeszcze inne tworzą wzory. Modne wcześ-niej marynarskie paski wypierają neonowe kolorowe pasy.

wici.info | fason

Page 91: Wici.Info nr 40

Powrót szalonych lat 70. poznamy po powrocie modnych dawniej spodni dzwonów. Rurki odchodzą w zapomnienie – bo to właśnie rozszerzane spodnie przejmują do-wodzenie w letnim sezonie. Warto również zainwestować w szerokie spodnie w kolorze khaki - murowa-ny hit i czysta elegancja w jednym.

Wzory będą królować nie tylko na bluzkach i sukienkach, ale zobaczy-my je także na spodniach i toreb-kach. W tym sezonie warto zaszaleć, nosząc sukienki w kwiatowe wzory, spodnie w kropki, a bluzki w ory-ginale mazaje. Tkaniny drukowane w roślinne motywy będą tej wios-ny absolutnym hitem, tak samo jak pomieszanie wzorów, które może zaowocować u innych oczopląsem. Grunt to dobra zabawa.

Jeżeli chodzi o styl, to zatriumfują punk rockowe motywy. Branso-letki nabijane ćwiekami, odważne graficzne nadruki, skóra, drapież-ne kroje. Jeżeli chcesz poczuć się modnie załóż kurtkę motocyklisty i zestaw ją z ciężką torbą nabijaną ćwiekami i kolcami. Wszelkie chwy-ty dozwolone.

Jeśli nie lubisz mocnych motywów, proponuję powracający do łask już od paru sezonów styl Pin Up Girl – dzięki niemu poczujesz się praw-dziwą kobietą. Falbanki, groszki, kokardki, do tego włosy fale i czer-wona szminka lub bardzo modna pomarańczowa.

Sezon wiosna/lato 2011 rozpieszcza nas, oferując nam bogactwo wzo-

rów i kolorów. Modne są cukierko-we, neonowe, fluorescencyjne bar-wy, aż po biel i naturalną skórę. Te wszystkie barwy znajdziemy nie tyl-ko na ubraniach ale i na dodatkach: torebkach, butach, paskach.

Jeżeli torebki to tylko i wyłącznie wielkości midi, które bez problemu zmieścisz w ręce. Szukajcie torebek nawiązujących do stylu country, wykonanych w formie plecionki, oraz eleganckich w paseczki.

Wiosna 2011 przynosi nam kilka nowych trendów obuwniczych, ale zostawia te sprawdzone. Wraz z dzwonami powracają buty-plat-formy. Dalej na stopy będziemy zakładać kultowe już drewniaki, ale w zmienionej formie, lżejszych butów na wysokim obcasie. Tak jak w przypadku torebek i na butach będą pojawiać się przeróżne kolory. Jeżeli macie szczupłe kostki, ładnie podkreślą je wiązane wokół niej wstążki.

W skrócie – tego lata bądź boho i chodź w sukience maxi, najlepiej w neonowe printy, noś dzwony a na eleganckie wyjścia szerokie spod-nie khaki, wybieraj drewniaki, albo bardzo modne botki przed kostkę. Jeżeli chcesz szokować, wybierz styl punk, albo bardzo seksowne przezroczystości. Jeżeli znudzą ci się kolory, załóż biały i czarny a la total look, albo jeansową koszulę i do tego torebkę z frędzlami. Sami widzicie, jest w czym wybierać…

Żaneta Lurzyńska, www.mystic.bloblo.pl

�1

Page 92: Wici.Info nr 40

Był początek sierpnia. Upał i nuda. Wśród znajomych padło hasło: wyjedźmy gdzieś na parę dni! W portfelu pieniędzy nie za dużo, a polskie góry czy morze nudne i wcale nietanie. Więc może… Wiedeń!?

Okazuje się, że ta spontanicz-na propozycja była niezwykle atrakcyjna i łatwa do spełnienia. Wystarczyło pobuszować w Inter-necie i po zaledwie paru dniach zarezerwować bilety na autokar. Zdecydowaliśmy się na firmę Eco-lines, jednak w sieci można znaleźć mnóstwo różnych atrakcyjnych ofert, niekiedy niezwykle konku-rencyjnych. Tym razem wyjazd miał mieć początek w Krakowie (najbliższy punkt dla kielczan,

spośród oferowanych nam przez przewoźnika), koszt 85 zł w jedną stronę, planowany czas dotarcia na miejsce 8 godz., choć w rzeczywi-stości droga trwała ok. 10.

Dojazd był męczący. Ścierpły nam wszystkie kończyny, jednak na miejscu wiedzieliśmy, że było warto! Wiedeń – jak powszechnie wiadomo – to największe miasto Austrii i jej stolica. Został założony ok. 500 r. p.n.e. Poza tym stanowi kulturową, handlową, akademicką i turystyczną kolebkę na skalę światową. Pierwsze wrażenie, jakie powala turystę: niezwykły spokój, czystość i różnorodność archi-tektoniczna. Możemy tu spotkać budynki secesyjne, romańskie, barokowe itp.

Wiedeń stolica rozrywki!

wici.info | podróże

Page 93: Wici.Info nr 40

Mnogość zabytków przytłacza. Choć myślę, że pędzenie z prze-wodnikiem po wszystkich punk-tach wcześniej zaplanowanej wycieczki nie miałoby najmniejsze-go sensu. My wybraliśmy strategię w pełni nieprzemyślanych decyzji, podyktowanych emocją chwili. I tak zaczęliśmy od spaceru po cen-trum i rozeznaniu się w okolicy. Był to środek sezonu, więc nie wyglą-daliśmy dziwnie. Dookoła kręciło się mnóstwo turystów z całego świata. Stare miasto (tzw. Innere Stadt, czyli miasto wewnętrzne) przepełnione jest barwnymi koś-ciółkami i starymi kamienicami.

Nie brakuje straganów z pamiątka-mi, jak na przykład wszechobecne pocztówki z Habsburgami. Jednak mimo to, nie dostrzegliśmy kiczo-watych pamiątek w stylu okazjo-nalnych koszulek, majtek czy figu-rek „made in china”. Bardzo szybko dotarliśmy do głównych ulic handlowych Graben i Kohlmarkt. Znajdują się one tuż przy słynnej katedrze św. Szczepana – Step-hansdom. W okresie letnim miejsce to jest okupowane przez tabuny turystów, ścisk jest wręcz nie do opisania. Gdzieniegdzie dostrzec można pracowników filharmonii czy teatru w strojach z epoki.

Dodatkowych uroków dodają swojskie zapachy roznoszone przez konie z licznych dorożek, co po pewnym czasie staje się nieznośne. Jedną z ciekawostek rynku jest Haas Haus. Budynek, w którym znajduje się pasaż handlowy. Jego niezwykłość polega na awangar-dowym stylu, mocno wybijającym

się spośród reszty budynków. Wygląda niczym szklany koszma-rek Wiednia.

Na Stephansplatz zatrzymaliśmy się w jednej z licznych kawiarenek. Serwują one cudowne desery i kawy. Ja, jako oddana fanka czarnego napoju, wypróbowałam większość gatunków oferowa-nych przez tamtejsze lokale. Na wyróżnienie zasługuje delikatna kremowo-cynamonowa Melange, w której zakochaliśmy się wszyscy. Równie dobre były Fiakier na bazie koniaku, bardzo mocna, Schwarzer klasyczna czarna, czy wiedeńska odmiana Cappuccino – Kapuzi-ner. Ceny nie były wygórowane, przeciętnie filiżanka kosztowała ok. 1,70–2,50 euro. Kolejno obo-wiązkowo musieliśmy wstąpić do jednej z Heurigen, czyli knajpki z winem. Na każdym kroku spoty-kaliśmy budki oferujące tradycyjne kiełbaski. Wśród deserów na długo w pamięci pozostaje Apfelstrudel cieniutkie ciasto z cynamonowymi jabłkami, proste, a doskonałe.

Wiedeń to miasto zarówno niebo-tycznie drogie, jak i zaskakująco tanie. Doskonale przygotowane na przyjęcie turystów. Kuszące nowoczesnymi formami rozrywki i epatujące pięknem dawnych czasów. Podstawa to nie kierować się stereotypami, a spróbować zna-leźć coś dla siebie, bo jest, w czym wybierać.

Agata Majcher

�3

Page 94: Wici.Info nr 40

Różne oblicza Holandii

Ziemia płaska jak lustro, rozległa równina pokryta lasami, małe wioski i futurystyczne miasta. Kojarzona głównie z tulipanami, wiatrakami, rowerami i piersiastymi blond dojarkami w chodakach. Turyści przyjeżdżający do Holandii myślą tylko o rozrywkowym cha-rakterze tego państwa, zapomina-jąc o innych atrakcjach. Największe miasta mają do zaoferowania wiele ciekawostek m.in. cudowne rejsy, liczne muzea, stare porty oraz nowoczesne hale wystawowe.

W Hadze warto zobaczyć siedzibę parlamentu, rządu i dworu królew-skiego, jest to ośrodek kulturalno-naukowy – Królewska Akademia Sztuki, Królewskie Konserwatorium Muzyczne, Biblioteka Królewska, instytut naukowy. Miasto to jest siedzibą wielu organizacji między-narodowych: Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, Między-narodowy Instytut Statystyczny, Międzynarodowe Centrum Praso-we. Centrum Hagi to piękne ulice, drogie sklepy, galerie sztuki, i co najciekawsze – moim zdaniem – mieszkańcy. W ciągu jednego dnia nie da się zobaczyć za wiele, zwykle dostrzegamy to, co dzieje się na ulicy. Międzynarodowego charakteru Holandii dodają właś-nie ludzie przybyli tutaj z różnych zakątków świata. Nad Morzem Północnym, rozkoszujemy się słońcem, którego w Holandii jest jak na lekarstwo.

Mimo chłodu gwarno i tłoczno, zamiast plażowiczów spotykamy zwolenników łyżwiarstwa, smako-szów włoskiej pizzy.

wici.info | podróże

Page 95: Wici.Info nr 40

Świetna komunikacja miejska pozwala na szybkie przemiesz-czanie się. A więc Rotterdam. Jest to największy port morski świata, posiada ogromną rafinerię. Rot-terdam to również ważny ośrodek finansowo-handlowy i kulturalno-naukowy, europejskie centrum handlu ropą naftową i paliwami, siedziba banków, kilkuset towa-rzystw handlowych, żeglugowych i ubezpieczeniowych.

Tu mają swoje siedziby: Uniwersy-tet Erazma (zał. 1973), Akademia Sztuk Pięknych, Akademia Archi-tektury, wyższa szkoła ekonomicz-na, centrum muzyczne, biblioteka (zał. 1859), poza tym liczne mu-zea, m.in. słynne Boijmans Van Beuningen (zbiory malarstwa niderlandzkiego, flamandzkiego i holenderskiego oraz sztuka użyt-kowa), Muzeum Morskie, ogród zoologiczny. Niestety ze starych zabytków pozostał tylko gotycki kościół św. Wawrzyńca (XV/XVI w.), dom Schielandshuis (2 poł. XVII w.), obecnie Muzeum Historyczne, magazyny i inne zabudowania (XVIII, XIX w.) w dawnym porcie Delfshaven. Okrutne czasy wojny nie oszczędziły Rotterdamu, został zbombardowany przez niemieckie wojska. Współczesny wygląd mia-sto zawdzięcza wielu ciekawym futurystycznym formom architek-tonicznym. Na uwagę zasługują budynki Kubuswoningen, czyli domy z sześcianów pomysłu ge-nialnego architekta Pieta Bloma.

Jak przystało na wielokulturowe miasto znajdziemy tutaj także cer-kwie i meczety, niedawno otwarto

największy w Holandii – Essalam. Można go swobodnie zwiedzać i fotografować.

Mglista i deszczowa pogoda może szybko zniechęcić do dalszych wędrówek po mieście, nie dziwi więc fakt, że Holendrzy szukają innych rozrywek i używek. Są one dostępne na każdym kroku w tak zwanych coffee shopach, gdzie można zakupić niezbędne przed-mioty, takie jak np. filtry i bibułki do skręcania jointów, fajki wodne itp. Warto jeszcze wspomnieć o miej-scu, które prawie zawsze kojarzone jest z Amsterdamem. Chodzi oczy-wiście o Rosse Buurt, czyli Dzielni-cę Czerwonych Latarni. Nic dodać nic ująć, tylko świętować.

W Holandii odbywa się mnóstwo maskarad, festiwali, a sylwester to doskonały czas do zabawy. Musi być głośno i efektownie, krótko mówiąc, dużo vuurwerk (fajerwerków) i oliebollen (pącz-ków). Jednym słowem, niezdrowo i niebezpiecznie. To chyba jedyny dzień w roku, kiedy Holendrzy nie oszczędzają.

Smakując sery i owoce morza, popijając jałowcówkę – narodowy trunek, żegnamy się z Holandią. To wyjątkowy liberalny kraj, oprócz dużej ilości obcokrajowców czę-stym elementem są plakaty przed-stawiające całujących się męż-czyzn. Oto przyszłość 2011 roku, tutaj na pewno każdy znajdzie coś (kogoś) dla siebie.

Joanna Klich

�5

Page 96: Wici.Info nr 40

Drożdżowe pychotki

Ciasto drożdżowe to takie, w któ-rym do spulchnienia wykorzystuje się drożdże piekarnicze. Uczest-niczą one w procesie fermentacji alkoholowej, zamieniając cukry zawarte w cieście na alkohol i dwutlenek węgla. Ten zaś tworzy w cieście pęcherze gazu, powodu-jąc tzw. wyrastanie. Już w czasach starożytnych wykorzystywano drożdże do wypieku chleba. Praw-dopodobnie otrzymanie pierwsze-go zaczynu i wypiek chleba miało miejsce po tym, jak przypadkowo dolano jakiś napój alkoholowy do ciasta na macę czy tortillę, które to starożytni Grecy od dawna wypie-kali z mąki i wody.

Chciałabym wszystkich zachęcić do robienia domowego ciasta drożdżowego, gdyż zgodnie z moją dewizą, nic nie dorówna domowej kuchni. A że drożdżowe wypieki lubią wszyscy, warto zgłębić tajniki ich wypieku. W cie-ście drożdżowym zawsze wystę-pują drożdże, mąka, mleko lub woda, jaja, tłuszcz, cukier lub sól. W zależności od tego, co chcemy z ciasta zrobić, zmieniają się pro-porcje produktów. Z drożdżowego

ciasta zrobimy pizzę, chleb, bułki, chałki, babki, przekładańce, struc-le, kulebiaki, pierogi, rogaliki, kołacze, racuszki, bliny, pączki… słowem wszystko to, co lubimy i jadamy na co dzień.

A teraz pora na konkrety, czyli moje bułeczki z owocami.

wici.info | sprawdzone smaki

Page 97: Wici.Info nr 40

Technologia wyrobienia ciasta jest taka sama, tylko proporcje będą inne i etap końcowy. Bułeczki upieczemy w piekarniku a pączki usmażymy na głębokim tłuszczu.

Bułeczki z owocami i kruszonkąSkładniki na ciasto: 1 kg mąki tortowej 10 dkg drożdży ¾ szklanki cukru ½ l mleka 6 żółtek + 1 całe jajko ½ szklanki oleju szczypta soli

Składniki na kruszonkę: 1/5 kostki masła lub margaryny 10 dkg mąki 10 dkg cukru 3 łyżki wiórek kokosowych

Wykonanie:

1. Mąkę przesiewamy przez sito do dużej miski, dosypujemy szczyptę soli.

2. Żółtka, jedno całe jajo i cukier ucieramy mikserem w oddzielnym naczyniu na jednolitą, puszystą masę. Białko, które zostało z od-dzielonych żółtek, wstawiamy do lodówki, bo będzie potrzebne do posmarowania bułeczek tuż przed ich pieczeniem.

3. Mleko lekko podgrzewamy, aby było ciepłe, ale nie gorące.

4. Do małego naczynia wlewamy

szklankę ciepłego mleka, wsypu-jemy łyżeczkę cukru i wkruszamy drożdże. Całość mieszamy dokładnie widelcem, aż drożdże się rozpuszczą i przykrywamy. Pozostawiamy na parę minut do wyrośnięcia.

5. Do miski z mąką wlewamy wyrośnięte drożdże i utarte jaja. Resztą mleka płuczemy naczynia po drożdżach i jajach, aby nic nie zmarnować. Całość wyrabiamy ręką, aż dokładnie połączą się wszystkie składniki i nie będzie grudek.

6. Porcjami dolewamy olej, ciągle wyrabiając ciasto. Dobrze wyro-bione ciasto odchodzi od brzegów miski, nie rozjeżdża się, nie roz-pływa, ale też nie powinno być za twarde. Powinno być lśniące, elastyczne i apetycznie pachnące.

7. Wyrobione ciasto przykrywamy lnianą ściereczką i pozostawia-my w cieple do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość (oczywi-ście orientacyjnie).

8. W tym czasie przygotowujemy kruszonkę. Wszystkie składniki wsypujemy do miski i ugniatamy, aż powstanie jednolita masa. Ufor-mowaną z masy kulę wkładamy do torebki foliowej i chowamy do zamrażalnika.

9. Przygotowujemy owoce, który-mi nadziejemy bułeczki. I tu może być wszystko – jagody, drylo-wane wiśnie, maliny, truskawki, brzoskwinie itd. Wykorzystujemy

Page 98: Wici.Info nr 40

zarówno świeże owoce w sezonie, jaki i mrożone czy z puszki.

10. Dużą blachę wykładamy pa-pierem do pieczenia albo posypu-jemy obficie mąką.

11. Wyrośnięte ciasto wyjmujemy na stolnicę, a jeżeli nie mamy, to na czysty blat kuchenny. Najpierw oczywiście wysypujemy dużą garść mąki i zarabiamy je ponow-nie aż do momentu, gdy nie będzie przyklejać się do podłoża.

12. Przy pomocy wałka opró-szonego mąką rozwałkowujemy ciasto (też oprószone mąką) na grubość około 1 cm. Szklanką lub kubkiem wykrawamy z niego krążki. Od wielkości naczynia będzie zależeć wielkość bułki (ze standardowej szklanki będą małe bułeczki).

13. Kolejno kładziemy je na dłoni, drugą ręką nakładamy na środek każdego krążka owoce (niewielka porcja) i zlepiamy go tak, by rów-ną warstwą otulał nadzienie, two-rząc okrągłą bułeczkę, po czym spłaszczamy ją rekami z dwóch stron, nadając jej podłużny kształt. Robimy to z wyczuciem, by nie przerwać ciasta – pierwsza sztuka może się nie udać, ale przy kolej-nych nie będzie już problemu.

14. Uformowane bułeczki układa-my na blasze zlepieniem w dół, ale w sporych odległościach od siebie, żeby miały miejsce jak wyrosną. Zostawiamy, aż się ruszą, a w tym czasie rozgrzewamy piekarnik do

temp. około 180 st. Wyjmujemy z lodówki kruszonkę i białka.

15. Za pomocą pędzla kuchennego smarujemy każdą sztukę biał-kiem, urywamy rękami niewiel-kie kawałki kruszonki, którymi oprószamy uformowane bułeczki i wstawiamy je do piekarnika na około 15 min.

16. W tym czasie na drugiej bla-sze układamy kolejne wyrobione bułeczki. Skrawki ciasta po wycię-ciu krążków ponownie zarabiamy, rozwałkowujemy, wykrawamy krążki, nadziewamy, smarujemy białkiem, okładamy kruszonką i kolejne blachy lądują w piekarni-ku. I tak do momentu aż skończy się ciasto.

Uwaga – można do ciasta dodać aromat spożywczy tzw. olejek np. rumowy świetnie komponuje się z wiśniami.

Wypieki drożdżowe gotowe, można zapraszać gości i delekto-wać się ich smakiem. Pamiętajcie jedynie, żeby do przygotowania ich zarezerwować sobie sporo cza-su - proces pieczenia bułeczek jest czasochłonny. Życzę powodzenia z nadzieją, że moje wskazówki będą pomocne. Zaś w kolejnym odcinku kuchennych przepisów przedstawię Wam, drodzy czy-telnicy, pomysły na drożdżowe wypieki na słono. Wasza Frog!

Pełny artykuł z przepisem na pącz-ki znajdziecie na stronie www.wici.info w dziale Kuchnia.

Page 99: Wici.Info nr 40

n tes

Page 100: Wici.Info nr 40

więcej na www.wici.infoKielce, Marzec-Kwiecień 2011 • ISSN 1895-0264

czasopismo bezpłatne

Wic

i.In

fo N

r 40

| K

ielc

e, M

arz

ec-K

wie

cień

201

1

kulturalny informator

#40

wici.info nr 40, marzec 2011