Top Banner
literatura ludowa 6/75 DWUMIESIĘCZNIK NAUKOWO-LITERACKI USTOPAD-GRUDZIEŃ UíxiL&tyereUi* ú
8

Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

Mar 01, 2023

Download

Documents

Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

literatura ludowa 6/75 DWUMIESIĘCZNIK NAUKOWO-LITERACKI USTOPAD-GRUDZIEŃ

UíxiL&tyereUi*

ú

Page 2: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

DWUMIESIĘCZNIK

NAUKOWO-LITERACKI

NR 6 (XIX) LISTOPAD—GRUDZIEŃ

W R O C Ł A W

POLSKIE TOWARZYSTWO LUDOZNAWCZE

Page 3: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

Istnieje jeszcze inny zaskakujący powód, dla którego Die schreckliche Pulver — Explosion zu Harburg mu-si budzić nasze zainteresowanie: na stronie 26 znajdujemy tu bowiem wiersz Der Tod des Obristen. Gräfin Emilia Plater, die polnische Patriotin (1831) — tekst jest dokładnym i po-toczystym tłumaczeniem Mickiewi-czowskiej Śmierci pułkownika, może jedynym potknięciem tłumacza było przekonanie, że zielony kolor „roty strzelców" był spowodowany ich ubio-rem myśliwskim; całość sprawia nie-odparcie wrażenie kiczu nie różniąc się od pozostałych tekstów o straszli-wych i wzruszających wypadkach, okropnych morderstwach itp. Śmierć pułkownika jako tworzywo popular-nej pieśni niemieckiej nie musi nas dziwić. Wolno na całą sprawę spoj-rzeć jako na kolejne zwycięstwo poe-ty. Zdaniem Józefa Bachórza, który opublikował ostatnio O Emilii Plater i „Śmierci pułkownika" refleksje scep-tyka l, Mickiewicz świadomie przyjął sentymentalną i konwencjonalną kon-cepcję wiersza, pragnąc stworzyć po-pularną, wzruszającą legendę, świado-mie też tworzył m i t Emilii Plater, choć naturalnie wiedział, że podane realia są nieprawdziwe, nie brak było bowiem na emigracji ludzi którzy pa-miętali bohaterkę i znali szczegóły jej udziału w powstaniu. Bachórz napisał: „Można by pod pewnym względem technikę tworzenia legendy Emilii Pla-ter porównać nie tylko do metodolo-gii średniowiecznych hagiografów, ale i do sposobu powoływania mitów współczesnych, w których określone pojęcia, jakby hasła wywoławcze mi-tu, zostają pozbawione własnej hi-storii, przemienione w gest, mające odbiorcom narzucić jakieś idee". Czyż możemy się dziwić, że tego rodzaju utwór mógł się znaleźć w antologii tekstów popularnych?

Pozostawało do odkrycia, jaką dro-gą trafi ł wiersz Mickiewicza do maso-wego NRD-owskiego wydania. Nieste-ty, list skierowany do wydawców w

tej sprawie pozostał bez odpowiedzi. Należy przyjąć, że autor antologii nie działał świadomie, tekst musiał zna-leźć się poprzednio, bez podania auto-ra, w jakimś popularnym niemieckim druku. Dalsza kwerenda pozwoliła od-kryć autora tłumaczenia, był nim mieszkaniec Elbląga, Heinrich Nitsch-man 2, zapomniany propagator polskiej poezji i l i teratury na terenie Niemiec. W roku 1880 wydał on nakładem Wil-helm Friedrich Verlag des „Magasi-nes f u r die Li tera tur des Auslandes" zbiór Iris — Dichterstimmen aus Polen. Starannie wydany ten tom za-wiera tłumaczenia z Mickiewicza, Sło-wackiego, Krasińskiego, Pola i innych. Na stronach 27—29 odnajdujemy tu nasz tekst Der Tod des Obristen, któ-ry prawie nie zmieniony <jedno tylko przestawienie słów) znalazł się w ksią-żce Die schreckliche Pulver — Ex-plosion. Rozbudowano tu jedynie ty-tuł, pozbawiając całość waloru nie-spodzianki, która czeka na czytelnika w ostatnim wierszu.

Swoją drogą byłoby ciekawe s twier-dzenie, ozy wiersz Mickiewicza był rzeczywiście popularny w Niemczech, czy t raf i ł też do antologii przypad-kiem, ale na te pytania odpowiedzi mogą udzielić jedynie badacze nie-mieccy.

Janusz Dunin

TWÓRCY MASOWI CZY „LUDOWI"? PRZEGLĄD PRASY (15 IV —151X1975)

„Twórczość" — nasz najlepszy bez wątpienia miesięcznik literacki — ob-dzi 30-lecie swego istnienia. Jubi leu-szowy 7 numer zawiera godny wnikli-we j lektury — choć jak oznajmia ko-kieteryjnie Zespół — „trochę kompro-mitujące fl ir t z mass-mediami. Zeszyt otwiera stenogram obszernej dyskusji poświęconej współczesnej kul turze

1 „Zeszyty Naukowe Wydziału Humani -stycznego Uniwersytetu Gdańskiego. P race Historycznoli terackie" 2/1973, s. 17—54.

2 W. M a t u k i e w i c z , Heinrich Nitsch-mann ais Interpret Mickiewicz. Elbing 1888.

Page 4: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

masowej (Cośmy zyskali, cośmy stra-cili), w której udział wzięli T. Drew-nowski, A. Hanuszkiewicz, A. Kijow-ski, A. Międzyrzecki, W. Młynarski, B. Tomaszewski i A. Wajda. Nie spo-sób zreferować w tym miejscu nawet pokrótce interesujących i błyskotli-wych wypowiedzi wszystkich tych wy-bitnych twórców, odnotujmy tedy przynajmniej co ciekawsze problemy i pytania, które postawili. A. K i-j o w s k i w zagajeniu: „Najbardziej wybijającą się cechą współczesnej kultury jest stopniowe ujednolicenie jej modelu. Przez model kulturalny rozumiem zasób zainteresowań i wzruszeń, do którego sięga człowiek, aby wypełnić swój wolny czas. Do niedawna jeszcze model ten był róż-ny dla miasta, różny dla wsi. Zależał od stopnia wykształcenia, zamożności, związków klasowych. W skali świato-wej związany był ściśle z tradycją na-rodową, w skali k ra ju z tradycją re-gionalną. Do niedawna, mówię, mając na myśli epokę poprzedzającą roz-powszechnienie się radia, telewizji, filmu, pism literackich i rozrywko-wych. Zmiany w ciągu 50-lecia, czyli w życiu jednego pokolenia. [...]. Krót-ko mówiąc, pytanie, które zadaję, jest takie: co iz nas zrobiły te hałaśliwe tuby, te migotliwe ekrany, te milio-ny kilometrów taśm magnetofonowych i te tony papieru, którymi jesteśmy obwinięci? Właśnie: co? Bardziej so-lidarnych, bardziej aktywnych, bar-dziej ze światem obznajomionych, wrażliwszych, bardziej zżytych ze sztuką, bardziej niż przedtem zjedno-czonych we wspólnych emocjach, czy-li rzeczywistą ludzkość, czy też ga-wiedź?" T. D r e w n o w s k i , podkre-ślając fakt (z czym można by pole-mizować), iż jedyną żywotną tradycją u nas była tzw. kultura wyższa, zwra-cając uwagę na rozziew między tą kulturą a kulturą ludową, stwierdza: „wszystko, co w Polsce było kulturą dla elity, dla inteligencji, miało wy-soki poziom. Istniał natomiast zawsze ogromny rozdźwięk między kulturą wyższą a kulturą trywialną. Zawsze brakowało ogniw pośrednich (dobrej, wziętej powieści, teatru bulwarowego.

popularnej rozrywki etc.), które ob-sługiwałyby bardziej przyziemne po-trzeby kulturalne. Tak było mimo wszystko w dwudziestoleciu między-wojennym, tak było nawet po 1956 roku [...]. Próbę stworzenia kultury popularnej podjął socrealizm, lecz mu isię nie powiodło: po pierwsze daltego, że usiłował zrównać potrzeby, skaso-wać kulturę wyższą, a po drugie, po-nieważ od początku był zbyt mało no-woczesny i atrakcyjny. [...] Konflikt między kulturą wyższą a rozmaitymi nowymi formacjami kultury jest czymś naturalnym i zdrowym. I bę-dzie on dawał o sobie znć dopóty, do-póki będą istnieć poważne dystanse społeczne i różnice poziomów". Zda-niem A. H a n u s z k i e w i c z a nasz model kultury masowej niewiele ma wspólnego z kulturą masową wykształ-coną na Zachodzie, którą cechuje — w odróżnieniu od naszej — niemal zupełne odrzucenie tradycji, wyelimi-nowanie konfliktów transcendental-nych czy konfliktów typu człowiek-władza, człowiek-polityka, człowiek-Bóg, człowiek-społeczeństwo, wreszcie seks i konsumpcja. I z takim punktem widzenia można by polemizować. Sta-wia jednak twórca szeroko dyskuto-wanej inscenizacji Balladyny warte głębszego zastanowienia pytanie „czy to, co my nazywamy kul turą elitarną, to, co nazywamy sacrum kultury, co nam przekazały poprzednie generacje, nie zawiera fałszów? Fałszów popula-ryzatorstwa i wulgaryzacji?" [...]. To, co nam przekazano w tej kulturze elitarnej, jest również zwulgaryzo-wane i uproszczone, sprowadzone z wymiaru tragicznego do wymiaru dra-matycznego [...], czyli prawie westetr-nu, jeden uczciwy, a naokoło (zbrod-niarze, tylko zastrzelić i nie ma w ogóle konfliktu". Rozważając zagad-nienie popularyzacji w odniesieniu do kultury masowej, odrzuca Hanuszkie-wicz kryterium „poziomu" i broni kry-terium „średniej": „tracimy na głębi, zyskujemy na szerokości. Co lepsze?". A. W a j d a : „jeszcze bym wrócił do sportu, bo to jest rzeczywiście fascy-nujący problem. Jak to jest możliwe, że my wkładamy tyle wysiłku, tyle

Page 5: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

pomysłowości w nasze spektakle, a tu wybiega nagle 22 młodych chłopców, trochę głupszych od nas, i za jmuje uwagę o wiel większej ilości widzów? Pisarz nie może napisać takiego d ra -matu , który by zajął 120-tysięczną widownię [...]. Istota rzeczy polega na tym, że to jest niespodzianka. Nie wiadomo, co będzie. Tego nie można wyprodukować. Oczywiście, że tea t r dzisiejszy próbuje . Stąd improwiza-cje..." Według B. T o m a s z e w s k i e -g o odrzucenie kul tury elitarnej, fascy-nacja mass culture sprowadza człowie-ka współczesnego do poziomu czło-wieka pierwotnego, myślącego klisza-mi i obrazami. W. M ł y n a r s k i zwrócił uwagę na problem autentycz-ności: „Przecież połowa piosenek francuskich wybitnych poetów jest na-pisana w argot. Prawie nie sposób zrozumieć piosenki Borysa Viana bez słownika argot, trzeba się przez to przekopywać. Edith Piaf śpiewała w argot. Kwestia argot i różnorodnych jego odcieni jest sprawą uznaną przez l i teraturę. Autorów piszących w argot druku je się w specjalnych poetyckich seriach. U nas nie. U nas się ich po-prawia". Pewne zamknięcie czy też pró-bę podsumowania cytowanej dyskusji stanowi felieton D e d a 1 a Kryterium prawdy. Nie jestem taki pewien, czy — jak chce Dedal, polemizujący z au torkami wstępu do Szkiców o sztu-kach masowych w Polsce („Ossoli-neum" 1974) — „wołanie o sztukę ma-sową {...] n ie ma wielkiego sensu". Brak u nas prasy sensacyjno-bulwa-rowej typu zachodniego, powiada De-dal, nie oczekujmy więc na powsta-nie prawdziwej powieści kryminalnej . Autor celowo prze jaskrawia pewne fakty i argumenty — bo chyba jednak nie tęskni za powstaniem w Polsce prasy bulwarowej? — i jest to jego p rawo jako wytrawnego felietonisty. Oby więcej takich pozycji jak wspom-niane Szkice, gdzie pokuszono się o głębszą analizę wybranych aspektów naszej rodzimej kul tury masowej. Oby więcej takich dyskusji jak dyskusja w „Twórczości".

Z ar tykułów poświęconych kulturze masowej w omawianym numerze

„Tworczości" wysuwa się na czoło szkic Stanisława Barańczaka Słowo — perwazja — kultura masowa. Autor Nieufnych i zadufanych przypomina na wstępie historię kształtowania się ref leksj i nad kul turą masową: od zja-dliwej krytyki typu arystokratycznego (nurt wiodący od Nietzchego, Ruskina, Ortegi y Gasseta, Spenglera do Dwigh-ta MacDonadla i Hausera) po ref lek-sję bardzie j obiektywną, poszukującą nowych kryter iów wartościowiania, uwzględniających specyfikę mass cul-ture. Należy odrzucić — powiada — jałowe rozważania nad autentycznoś-cią, „poprawnością" czy wreszcie sto-sunkiem kultury masowej do kul tury „wysokiej" na rzecz perspektywy so-cjoolgicznej: badania jej prze jawów „z perspektywy odbiorcy" i' „społecz-nego skutku". Byłaby to jednak per -spektywa socjologiczna węższa, bar -dziej „wewnętrzna", polegająca na analizie „odbiorcy wirtualnego i poe-tyki odbioru wpisanej w tekst przy-należny do kul tury masowej". Ten typ postępowania badawczego — przeję ty z teorii l i teratury — pozwoli, po pier-wsze, wyjść poza zwykłą (i zwykle spóźnioną) re jes t rację społecznych skutków wynikających z obcowania odbiorcy z tworami kul tury masowej (typu: wpływ pornofi lmów na ewolu-cję obyczaju), pozwoli na ich przewi-dywanie, a tym samym umożliwi za-stosowanie środków „profilaktyczno--ostrzegawczych". Funkcja, która w pierwszym rzędzie zainteresuje ba-dacza mass culture, to — zdaniem Ba-rańczaka — funkc ja perswazyjna, przy czym będzie tu chodziło — jak tego dowiodły prace Vance Packarda czy Clyde Millera — o perswazję „po-średnią", u ta joną. Istnieje w tym wy-padku nawet pewna zależność: im bardziej u ta jona perswazja, tym sku-teczniej działa na czytelnika. Slogan: „Rzuć palenie!" jest mniej skutecz-ny od sloganu typu: „Papieros gwoź-dziem do twojej t rumny", a wartość społeczna osiemnastu piosenek „peł-nych miłości ojczyzny", napisanych przez jednego autora pod różnymi pseudonimami na jeden fest iwal ii nagradzanych zapewnie na tym festi-

Page 6: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

walu), o których wspominał w cyto-wane j dyskusji W. Młynarski, wręcz szkodliwa w porównaniu z tekstami Kofty, Pietrzaka, Stachury czy same-go Młynarskiego. Najważniejsze — zdaniem Barańczaka — mechanizmy retoryczne związane z perswazją to: „mechanizm emocjonalizcji odbioru"; „mechanizm wspólnoty świata i wspól-noty języka"; „mechanizm symplif ika-cji rozkładu wartości"; „mechanizm odbioru bezalternatywnego". Blok tek-stów poświęconych kul turze masowej zawiera ponadto ar tykuły: Michała Komara Strona odbiorcy, Jakuba Kar-pińskiego Druga część elementarza, Ziemowita Fedeckiego Grająca szafa i Bożeny Kowalskiej Obiekt jako przed-miot wyboru artysty.

Życząc „Twórczości" następnych trzydziestu (co najmniej ) lat owocnej działalności i kolejnych „kuracj i od-mładzających", 'sięgnijmy po 6 numer „Poezji", wypełniony niemal bez resz-ty mater ia łmi poświęconymi „autenty-stam i innym". Zeszyt ten otwiera wypowiedź Andrzeja Biskupskiego O potrzebie powrotu do haseł autentyz-mu (wygłoszoną wcześniej na sesji poświęconej Czernikowi, w Łodzi 14— 15 grudnia 1974 r.), zakończona nader istotnym spostrzeżeniem: „Swoistość autentyzmu, wywiedziona z poety-ki imimanentnej, czeka jeszcze na swych badaczy — jako zadanie, które trzeba dopiero wykonać". Lukę tę próbują wypełnić w jakiejś mierze towarzyszące esejowi Biskupskiego ar-tykuły Macieja Krassowskiego Trzy ogniwa „Okolicy poetów" oraiz Ziemo-wita Skibińskiego Miejsce Czernika. Zajrzyjmy ponadto do szkicu Bolesła-wa Hadaczka poświęconego modnemu od kilku lat, często nadużywanemu bądź używanemu błędnie terminowi topos. Właściwe rozumienie te rminu komplikuje dodatkowo fakt, iż posłu-gują się nim badacze najrozmaitszych orientacji metodologicznych. Próbując uporządkować problematykę topoi, omawia Hadaczek poglądy E. R. Cur-tiusa, L. Spitzera, E. Auerbacha, M. Głowińskiego, R. Przybylskiego czy J . M. Rymkiewicza, by w końcu dojść do — nieco dyskusyjnego, powiedzmy

—. wniosku, iż „Pojęcie toposu można stosować również w marksistowskiej metodologii badań literackich. Żaden inny termin, jak motyw, temat, obraz, znak itp. nie zapowiada owej gene-tyczno-historycznej perspektywy, owe-go zakotwiczenia już w l i teraturze starożytnej, jakie sygnalizuje topos. Oczywiście, jałowy to t rud próbować wyprowadzać topoi z prehistorii czy z archetypicznej nieświadomości lub podświadomości, ponieważ tego nie potraf imy właściwie udowodnić". Z tym ostatnim spostrzeżeniem można się zgodzić. Do problematyki autentyzmu nawiązują także w mniejszym <czy większym stopniu ar tykuły Adolfa Niedworoka Ziemia rodzinna jako te-mat liryczny, J a n a Kurowickiego Ko-niec świata opłakano (poświęcony wy-danej w 1974 r. książce W. Pawluczu-ka Wiersaalin, reportaż o końcu świa-ta), Janusza Skwary W stroną auten-tyzmu (Poezja w filmie) oraz szkic Bogusława S. Kundy poświęcony Ka-wińskiemu.

W 2 numerze „Regionów" zwraca uwagę znakomity, kilkudziesięciostro-nicowy szkic Włodzimierza Pawluczu-ka Perspektywy kultury ludowej. I w tym wypadku szczupłość miejsca nie pozwala zreferować nawet pokrót-ce wywodów autora, zasygnalizujmy tedy przynajmniej , iż przedmiotem je-go rozważań są m. in. takie proble-my, jak: sprawiająca zazwyczaj na j -więcej kłooptów terminologia (kultu-ra — cywilizacja, kul tura — natura , kul tura materialna — kul tura ducho-wa), reguły myślenia w kul turze lu-dowej, jednostka i kul tura w społecz-ności t radycyjnej , kul tura ludowa a kul tura narodowa (tu kilka godnych przemyślenia uwag na temat czegoś, co można by nazwać „złudą folklo-ryzmu"). W tym samym numerze „Re-gionów" interesujący ar tykuł Rocha Sulimy Młodzi robotnicy o sobie, bę-dący analizą materiału kulturowego zawartego w wydanych w ub. roku Pamiętnikach młodzieży wiejskiej.

Przy okazji sięgnijmy do nie mnie j interesującego szkicu tego auto-ra Twórca kontraktowy („Polityka" nr 36), w którym rozważa on pokutu-

Page 7: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

jące w polszczyźnie „konwersacyjno-urzędowej" od paru lat pojęcie „twór-cy ludowego". Najpowszechniej spoty-kane typy twórcy ludowego to: „twór-ca kostiumowy", „twórca dedykacyj-n y " ,kuplecista dziękczynny" i „twór-ca interwencyjny". Wszystkie -one są odmianą ,twórcy k o n t r a k t o w e -g o", a więc kogoś, kto z kulturą lu-dową niewiele ma wspólnego, kto zaś jest, ni mniej ni więcej, tylko produk-tem kul tury masowej. Czytając bły-skotliwe uwagi Sulimy można by się pośmiać, gdyby nie fakt, że odpowia-dają prawdzie, i gdyby nie gorzka konkluzja, do jakie j dochodzi autor: „Formuła twórcy ludowego" zamyka wielu jednostkom dostęp do treści ży-wych, współczesnych. Powoduje wtór-ne przypisanie się do wsi i wyraźną pseudoklasowość. Stanowi zarazem ry-gorystyczną barierę, strzeżoną przy tym pilnie przez różnego typu mece-nasów, zamykającą oddolny autono-miczny rozwój twórczości nieprofes-jonalnej". Do podobnie smutnych kon-kluzj i dochodzą — choć inne oblicze sprawy uwzględniając — J. Ratajczak (Frasobliwość wystrzyganego kogutka) i J. Madejski (Łabędzie na rykowisku) w „Życiu Literackim" n r 37 oraz K. Nowosielski w omówieniu IV tomu Wsi tworzącej. Antologii współczesnej poezji chłopskiej, wyd. 1974 (Czy ist-nieje poezja ludowa dzisiaj, „Nurt", nr 6). Dosyć optymistycznie na działal-ność kapel ludowych patrzy A. Ibis-7Wróblewski (Pieśń gminna, „Polity-ka" nr 32).

Problemowi statusu zrzeszonych w Stowarzyszeniu Twórców Ludowych poświęca też uwagę Czesław Hernas w wywiadzie udzielonym „Życiu Literac-kiemu" (nr 31). Wypowiedź autora Ba-roku, poświęconą jednak głównie bia-łym plamom, które musi zapisać do-piero badacz kul tury współczesnej, kończy uwaga, którą warto zacyto-wać: „Czy więc można mówić o kul-turze współczesnej inaczej niż ogląda-jąc je j formacje historyczne, a przede wszystkim procesy rozwojowe? Wska-zane tu problemy są tylko przykłada-mi, jednymi z wielu, ale w moim przekonaniu — jeśli mówimy o kul tu-

rze narodowej — przykładami podsta-wowymi, bo sięgają różnych źródeł naszej kultury. Na jmnie j jeszcze mo-żemy powiedzieć o kulturze robotni-czej, ale to właśnie jedno z tych za-dań, jakie nauki humanistyczne ma ją przed sobą". I jeszcze jeden wywiad — tym razem z pozycji socjologa, o kulturze mówi Kazimierz Żygulski („Tygodnik Kul tura lny" nr 23). W numerze 26 tegoż pisma autor zna-nego Wstępu do zagdnień kultury pi-sze o Ekonomice, czasie wolnym i wartościach kultury.

Odnotujemy jeszcze czwarty odci-nek interesujących wspomnień Melanii Burzyńskiej, poświęcony tym razem obrzędom związanym z chrztem, wese-lem, dożynkami, „tłoką", chodzeniem z kądzielą, Nowym Rokiem i in. (Sza-ra przędza, „Kontrasty" nr 9). Papie-rowego bandytę J. Dunina omawiają S. Zieliński w „Nowych książkach" (nr 9) oraz J . Pieszczachowicz w „Kulturze" (nr 33), natomiast Litera-turę i podkulturę dziecięcą J . Cieśli-kowskiego — B. Żurakowski w „Od-rze" (nr 6), Z. Borkiewicz w „Miesię-czniku Literackim" (nr 6) oraz W. Czernic w „Nowych Książkach" (nr 7). O antologii S. Nyrkowskiego Kar-nawał dziadowski pisze W. Błachut w „Miesięczniku Literackim" (nr 4). W 5 nrze „Twórczości" omawia Wiersze Jana Pocka R. Sulima. Zwróćmy tak-że uwagę na ważny szkic Stefana Mo-rawskiego „Fanny Hill", czyli o cno-tach rozkoszy, poświęcony znanemu w swoim czasie dziełu Johna Clelan-da — pozycji najczęściej bodaj cyto-wane j w pracach poświęconych kształ-towaniu się kul tury i l i teratury po-pularne j na Zachodzie.

Z kronikarskiego obowiązku odno-tu jmy jeszcze, że lauraetami Nagród Ministra Kultury i Sztuki za twór-czość artystyczną w 1975 roku zostali m. in. w dziedzinie l i teratury — Ed-ward Redliński za Awans i Konopiel-kę; w dziedzinie tea t ru Wojciech Sie-mion „zwłaszcza za popularyzowanie pezji ludowej"; w dziedzinie muzyki — Wojciech Kilar „zwłaszcza za ut-wory inspirowane polską muzyką lu-dową" oraz Katarzyna Gaer tner

Page 8: Twórcy „masowi” czy „ludowi”?

„zwłaszcza za utwory inspirowane pol-skim folklorem"; w dziedzinie upow-szechniania kul tury — „Cepelia" „za opiekę nad twórcami ludowymi i upowszechnianie twórczości ludowej"; w dziedzinie ochrony dóbr kul tury — Jadwiga Sobieska „za wybitne osiąg-nięcia w gromadzeniu i opracowywa-niu polskiego folkloru muzycznego.

Michał Waliński

POETA-PARTYZANT Z TARCZKA

12 października 1974 r. zmarł w wieku 62 lat Michał Basa, poeta, dzia-łacz ruchu ludowego na ziemi kielec-kiej, wiceprezes Wojewódzkiego Za-rządu Twórców Ludowych w Kielcach.

Uderzyła mnie ta wiadomość bo-leśnie, bo przyjaźniłem się z Panem Michałem, korespondowaliśmy, odwie-dzałem Go czasem w Jego wsi ro-dzinnej, ostatnio gościłem u Niego w Tarczku. Spotkaliśmy się przygodnie na odpuście, gdzie obserwowałem fol-klor świętokrzyski. Zaprosił mnie na obiad, odprowadził na przystanek au-tobusowy. Widać było na Jego twarzy zmęczenie, był blady, mizerny, narze-kał na serce, przed kilkoma tygodnia-mi wrócił ze szpitala. Niedawno skoń-czył nową książkę, którą złożył do druku w Ludowej Spółdzielni Wy-dawniczej.

Michał Basa wspólnie z żoną pro-wadził niewielkie gospodarstwo rolne. Pracował w niezwykle ciężkich wa-runkach. Chorowity od dziecka (lekarz zabronił Mu pracować fizycznie) — borykać się musiał z chorobą, aby wychować i wykształcić sześcioro dzieci. Basa miał słabe zdrowie, ale silnego ducha. Nie było Mu obojętne co się na świecie dzieje, żywo ucze-stniczył w życiu społecznym wsi, od-biegając daleko horyzontami myślenia i sprawnością umysłową (ukończył tylko szkołę podstawową) od swoich rówieśników. Działał w „Wici", prowa-dził kółko dramatyczne. I pisał wier-sze. A gdy wybuchła wojna, włączył się w nur t życia podziemnego, dzia-łając czynnie w organizacjach walki

zbrojnej z okupantem. Odznaczony zo-stał Krzyżem Oficerskim Odrodzenia Polski za działalność społeczno-poli-tyczną i Virtuti Militari V klasy za działalność konspiracyjną w czasie okupacji.

Michał Basa w swych partyzanckich marszach i biwakach, od Kielc po Ostrowiec, od Suchedniowa po Pasmo Jeleniowskie, poznał Góry Święto-krzyskie lepiej niż najbliższe okolice swego rodzinnego Tarczka. Obozował na Wykusie, w lasach siekierzyńskich, między jedną i drugą „robotą" pisy-wał wiersze; a było tych wypraw par-tyzanckich, bardizo ryzykownych — jak sam obliczył — 58, z każdej wy-chodził szczęśliwie i cało. Par tyzantka przyniosła Mu patriotyczne honory i państwowe odznaczenia, ale zabrała zdrowie. Wrócił na swoje gospodar-stwo z mocno nadwyrężonym sercem, pełen jednak chęci do pracy i działa-nia. Niestety, nie był rozumiany przez najbliższe otoczenie, spotykały Go za-wiść i zazdrość ludzka. W jednym z listów do mnie pisał: „Prowadząc m ó j zespół artystyczny, na jakiś występ odżywam od nowa [...]. A teraz ostat-nio, przyciśniony obowiązkiem pracy na 7-hektarowym gospodarstwie, wy-chowaniem naszych sześciorga dzieci, wiekiem [56 lat], słabym zdrowiem, pogardą i kpinami miejscowych ludzi i gromadzkich władz, uciskiem i do-kuczaniem za to, że chcę być »czymś wyższym«, że przedstawiam dawne zwyczaje i chcę tą drogą się »boga-cić« — z tych względów wpadłem w apatię i bezczynność..." Mimo te j gorzkiej sytuacji Basa czynny był do ostatnich dni swego życia. Pracował na roli, działał społecznie w różnych organizacjach i ciągle pisał.

Wiersze Michała Basy drukowane były w antologiach: l i teratury ludowej Wieś tworząca (Wydawnictwo Lubel-skie) oraz w zbiorze pt. Niech ją wiatr poniesie (Wydawnictwo Łódzkie), a także w Antologii współczesnej po-ezji ludowej Jana Szczawieja. Na krótko przed śmiercią Basa złożył w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej swoje Opowiadania partyzanta, na które złożyło się dwanaście rękopisów.