Top Banner
20

Tuba #3

Mar 30, 2016

Download

Documents

tuba

Trzeci numer pisma Wydziału Artystycznego katowickiej ASP
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Tuba #3
Page 2: Tuba #3

info

02

Drogi Czytelniku!

Tego nie przypuszczaliśmy w  najśmielszych oczekiwaniach, „Tuba wyrywana” jest dosłow-nie z rąk!Sukces, wielki sukces, pochlebnym recenzjom nie ma końca. Decydujemy się więc z niemałym stra-chem na kolejny numer, ostatni przed wakacjami.To już trzeci odcinek opowieści o twórczych zma-ganiach dziejących się pod osłoną poprzemysło-wego nieba. „Tuba”, choć wyjeżdża nad morze, by w październiku pojawić się opalona i zrege-nerowana, to jednak przyglądać się będzie, co też w te wakacje porabiać będą letnicy związani z katowicką ASP.Serdecznie pozdrawiamy wszystkich czytelników, a tym z Was, przed którymi są jeszcze dyplomy i egzaminy Redakcja „Tuby” szczególnie życzy powodzenia i połamania tego, co tylko jest w ta-kich okolicznościach do złamania.

/Redakcja/

Maciej Linttner/ Redaktor Naczelny /

Violetta Sajkiewicz

Dominika Kowynia

Joanna Zdzienicka

Pawe

Katarzyna Wolny

__

W

KKASP w Katowicach

Magdalena Drobczyk

Fragment scenografii do filmu Tomasza Rudzika pt.: „Agnieszka”.

TNaukowe (2013)__

Pismo artystyczne / nr 03 / 2013

Wydawca:

hISSN 2299-9337

[email protected] mwww.asp.katowice.plwww.inok.us.edu.plwww.facebook.com/#!/MALARSTWO.W.KATOWICACHwww.facebook.com/Kolo-Naukowe-Malarstwawww.facebook.com/Grafika-Warsztatowa-ASP-Katowice

Dyplomy 2013Harmonogramobron dyplomówlicencjackichi magiosterskichna katowickiej ASPstr. 10–11

str. 18–19

str. 4–5

str. 12

str. 12

str. 14

str. 17

str. 3

str. 9

str. 12

str. 16

str. 16

str. 13

str. 6–9

str. 19 Katowice Street ArtFestiwal 2013relacja z festiwalu

Kazimierz Cieślik

wykład Akademia Dzisiaj

Antoni

Kowalski

Drzewo

żywota

Street Art Festiwal 2013:

Magda Drobczyk

Ireneusz

Walczak

Historie

Szymon Kobylarz

Sztuka dla sztuki

Paweł Mendrek,

Małgorzata Szandała,

Ewa Zasada

STRANGER

Biuro podróży

Andrzej S. Kowalski

wspomnienie i wystawa

w katowickim BWA

Arte Siempre.

Grafika kubańska

wystawa w bielskim BWA

relacja

z wbudowania

kamienia

węgielnego

pod nowy

budynek ASP

Agnieszka

Piotrowska

Proces rysowania

_

KOŁO

NAUKOWE

MALARSTWA

Pozdrowienia

z Kato

Galeria AYA

Joanna Wiater

Ławka Michał Minor

Rex Invidia

Monumentum

Artystyczna

Podróż

Hestii

TEREN

PRYWATNY

Miłosza

Szatkowskiego

Page 3: Tuba #3

prosto z 03

Rektor –prof. dr hab. Antoni Cygan wygłosił uroczyste przemówienie, następnie Ania Cichoń odczytała treść aktu erekcyjnego. Później podpisy pod tym historycznym dokumentem złożyli przedstawiciele władz samorządo-wych: Mariusz Kleszczewski – wicemarszałek Wojewódz-twa Śląskiego, Piotr Uszok – prezydent Miasta Katowice; ministerialnych: profesor Wiktor Jędrzejec – dyrektor De-partamentu Szkolnictwa Artystycznego i Edukacji Kultu-ralnej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego; środowiska akademickiego: profesor Michał Kliś – rektor pierwszej kadencji Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, profesor Marian Oslislo – rektor drugiej i trzeciej kadencji Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, profesor Uniwer-sytetu Ekonomicznego dr hab. Robert Tomanek – prorektor do spraw Organizacji, Finansów i Rozwoju Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, profesor dr hab. Antoni Cygan – rektor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, oraz firm zaangażowanych w obsługę inwestycji: mgr inż. arch. Konrad Odziomek – koordynator projektu, członek zarządu Biura usług projektowych An Archi Group s.c. w Gliwicach i Paweł Chalecki – wiceprezes zarządu, dyrektor do spraw ekonomicznych Przedsiębiorstwa budowlanego DOMBUD S.A. w Katowicach.Po podpisaniu dokument został umieszczony w specjalnej tubie, a następnie zamurowany w kamieniu węgielnym. Następnie duszpasterz akademicki, dr Damian Bednarski dokonał poświecenia budowy a kamień węgielny został umieszczony pod fundamentami nowego budynku.

Kamień węgielny wbudowany!FOTO: Krzysztof Szewczyk / Piotr Muszalik

17 maja 2013 odbyło się uroczyste podpisanie aktu erekcyjnego i wmurowanie kamienia węgielnego. Na placu budowy nowe-go budynku Akademii Sztuk Pięknych zebrali się zaproszeni goście i cała społeczność akademicka.

Zdjęcia studentów i pedagogówwszystkich wydziałów ASP, od góry:ul. Koszarowa – Wydział Artystyczny i Projektowy:grafika warsztatowa i projektowanie graficzne,ul. Dąbrówki – Wydział Artystyczny:studenci Katedry Malarstwa,ul. Raciborska – Wydział Projektowy:studenci wzornictwa przemysłowego,

Rektor prof. Antoni Cygan

Page 4: Tuba #3

04

ANDRZEJ S. KOWALSKI

Lubił się ubierać elegancko. Szara marynarka, biała koszu-la, krawat i dżinsy i oczywiście papieros między palcami, nieodłączny atrybut. Jeszcze ręce bardzo często ułożone w literę L, której zwieńczeniem była właśnie odchylona dłoń z wciąż kopcącym się papierosem. Myślę, że dokład-nie taki obraz utrwalił się w pamięci studentów Akademii, którzy zetknęli się z Andrzejem w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, bo potem już było inaczej. Andrzej rzucił palenie. Nie mogłem w to uwie-rzyć, to było niemal niemożliwe, wszak palił sześćdziesiąt dziennie. A jednak. I w tym był właśnie cały Andrzej. Uparty, twardy facet. Ale miało być o artyście.

ARTYSTA

Na początku lat sześćdziesiątych Andrzej otrzymał trzymie-sięczne stypendium pobytowe w Paryżu. Co to było wtedy? No coś takiego jak główna wygrana na loterii. W pociągu zaczął go boleć ząb. Już wcześniej miał z nim problemy. Wiedział, że nie może wysiąść, bo stypendium mu przepad-nie. Sam go sobie usunął z pomocą nożyczek do paznokci. W Paryżu poznał szereg ważnych osób, artystów i nie tylko. Jerzego Giedrojcia – szefa Paryskiej Kultury, Augusta Za-moyskiego, z którym korespondował przez lata (ich listy są niezwykłym materiałem intelektualnym i bezwątpienia po-winny zostać wydane) Jana Lebensteina, świeżego uciekiniera z PRL-u, który właśnie zdobył Grand Prix na Biennale Pary-skim i został. Obaj artyści znali się jeszcze z Polski i Leben-stein oprowadzał Andrzeja po Paryżu. Pamiętam historię jak pewnej nocy około drugiej znaleźli się obaj, nagle, na wielkiej wystawie retrospektywnej Georgesa Braguea w Grand Palais. Poza nimi nie było nikogo. Potem Kowalski miał wystawę indywidualną w bardzo dobrej galerii pary-skiej Lambert na której sprzedał połowę prac. Ja słuchałem tych historii w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Byłem studentem Andrzeja, potem jego asystentem.

Andrzej S. Kowalski był członkiem Grupy Krakowskiej, katowickiej Grupy Arkat, a także Grupy Zagłębie. Myślę, że Andrzej dobrze się czuł w grupie, lubił rozmawiać, dys-kutować, prowadził ciągle prowokacyjną grę intelektualną wobec przyjaciół, znajomych i nieznajomych, którym lubił zadawać „proste” pytania. Ta gra stawała się spektaklem co tydzień, we czwartek i piątek, w pokoju „nauczyciel-skim”, na ulicy Dąbrówki. To od kilkudziesięciu lat dni zajęć z malarstwa i rysunku w katowickiej Akademii, gdzie w nie-dużym pokoiku, przy długim stole spotykali się wszyscy, profesorowie i asystenci związani z kierunkiem malarstwa.

Tu Andrzej czuł się jak ryba w wodzie, a jego prowokacje wywoływały dyskusje tak niezwykłe, że do dziś nie mogę sobie darować , iż ich nie nagrywałem. Nie rzadko koń-czyły się awanturą.

W Grupie Arkat rola Andrzeja była bardzo istotna, co widziałem nie tylko na wystawach Grupy, ale także miałem okazję zaobserwować to niejako nieoficjalnie, bowiem pobierałem, przed studiami, lekcje rysunku u znakomi-tego malarza Zygfryda Dudzika, pomysłodawcy powsta-nia Grupy. Częstokroć rysując w kącie pracowni Dudzika „uczestniczyłem” w zebraniach Grupy, które odbywały się w drugim kącie pracowni. To były czasy gdy trudno było sobie wyobrazić naradę bez alkoholu i po chwili panowie zapominali o mojej obecności. Mogłem więc bez proble-mów poznawać tajemnice stowarzyszenia. Widziałem, że Kowalski jest czymś w rodzaju lidera, szczególnie wówczas gdy konflikty pomiędzy artystami doprowadziły do rozpadu grupy i część z nich odeszła.

W tych latach, siedemdziesiątych, gdy zaczynałem być obserwatorem życia artystycznego, Andrzej porzucił abs-trakcję na rzecz sztuki dialogującej z rzeczywistością, tą globalną i tą istniejącą na wyciągnięcie ręki. Wystawy Grupy Arkat w tym czasie miały miejsce niemal co rok i dobrze pamiętam, że na każdej wystawie spotkanie z nową pracą A.S. Kowalskiego wiązało się z zaskoczeniem, bowiem jakby z założenia, w przeciwieństwie do poprzedniego okresu swoich działań artystycznych, lat sześćdziesiątych, w których był ortodoksyjnie wręcz konsekwentny, artysta zdumiewał nie tylko nową strukturą czy sposobem myśle-nia właściwym sztuce pop ale, także dowcipem. Często odnosiłem wrażenie, że Andrzej się bawi i prowokuje.

Był typem intelektualisty, kochał matematykę, często przypominał, że nim poszedł na Akademię studiował Ma-tematykę na Uniwersytecie, ale przede wszystkim wciąż czytał. Dziś myślę, że miał tak mocno ukształtowaną świa-domość względności i ulotności naszego bytu i naszych dokonań, iż mogła mu ona przeszkadzać w codziennej działalności twórczej. Pamiętam, że jedną z jego ulubio-nych książek był „Wilk stepowy” Hermanna Hesse.

Wielkim wyzwaniem dla Andrzeja były zamówienia płynące do niego z Kościoła. Zrealizował kilka Dróg Krzy-żowych, a każdą z nich przeżywał bardzo głęboko, zadawał pytania , mówił o swoich rozterkach. To on jako pierw-szy artysta w Polsce, na kilka lat przed filmem Andrzeja Wajdy „Piłat”, osadził historię Męki Chrystusa w realiach współczesnego świata. Z tą realizacją, w kościele Świętej Trójcy w Będzinie wiąże się anegdota. Gdy obrazy – stacje

drogi krzyżowej, zawisły na ścianach kościoła nastąpił bunt wiernych , dla których ikonografia współczesności , więźniowie w oświęcimskich pasiakach, żołnierze w mun-durach amerykańskich, przejścia z sygnalizacją świetlną etc. graniczyła z obrazą świątyni. Proboszcz nie mógł so-bie poradzić i dopiero biskup, który przyjechał specjalnie spowodował, iż w kościele zbudowanym w siedemna-stym wieku zamontowano na stałe obrazy będące de facto współczesną wypowiedzią artystyczną.

Andrzeja już nie ma dziewiąty rok, jego obrazów nie oglądałem od lat. Parę dni temu poszedłem na wernisaż wystawy „Andrzej S. Kowalski” do katowickiej Galerii BWA. Już w momencie gdy wszedłem na salę wiedziałem, że tego malarstwa nie dotknął czas. To nadal są świetne prace, żywe i intrygujące i zobaczyłem jeszcze coś czego wcześniej nie dostrzegałem, warsztat. Żaden obraz nie sczerniał, żaden kolor nie stracił swojej siły, a abstrakcje z lat sześćdziesią-tych sprawiają wrażenie namalowanych wczoraj.

PROFESOR

Drugą, poza malarstwem, pasją Andrzeja S. Kowalskie-go była praca pedagogiczna. Spełniał się w niej. Miał dobry kontakt ze studentami, był lubiany. W latach sześćdzie-siątych prowadził w katowickiej Filii krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych Pracownię Rysunku Wieczornego. W sie-demdziesiątym roku otworzył Eksperymentalną Pracownię Malarstwa, tak została nazwana bowiem były to czasy dosyć tradycyjnego sposobu myślenia o procesie kształcenia młodego artysty i wszelkie odchyłki od schematu – profe-sor – Mistrz, który wie wszystko, student – uczeń, który grzecznie słucha – traktowane były jak schizma. W pra-cowniach, na wystawach końcowo rocznych dominowały prace robione „pod Mistrza”. Andrzej myślał współcześnie, stawiał na różnorodność, ale musiał użyć fortelu, by móc w ten sposób prowadzić studentów. Stąd ten Eksperyment. Podczas korekty profesor Andrzej S. Kowalski w odróż-nieniu od pedagogów starszego pokolenia, którzy często ograniczali się do kilku słów, dokonywał wnikliwej analizy powstającego obrazu, rozważał możliwości rozwiązywania powstałych problemów. Mówił dużo i mądrze, był erudytą. Studenci byli zachwyceni i zapisanie się do jego pracow-ni w tym czasie sprawiało problemy, tylu było chętnych. W siedemdziesiątym pierwszym równolegle do Pracowni Eksperymentalnej przez rok prowadził Pracownię pierw-

ANDRZEJ S. KOWALSKITEKST / Jacek Rykała / tekst do katalogu towarzyszącego wystawie w BWA w Katowicach

Andrzej S. Kowalski 1930 —2004 – malarstwo, grafika…05.04–05.05.2013 r.BWA w KatowicachKurator wystawy: Jan Trzupek

A.S. Kowalski z kolekcji prywatnej / zdjęcie dzieki uprzejmości BWA Katowice /

Page 5: Tuba #3

05

szego roku, miąłem to szczęście, że właśnie wówczas rozpocząłem edukację na Akademii. Rok później znalazłem się w pracowni Kowalskiego. Świetnym posunięciem An-drzeja było poważne traktowanie każdego studenta, tego bardzo zdolnego i tego przeciętnego czy niespecjalnie za-angażowanego, gdyż relacja taka budowała coś w rodzaju płaszczyzny dialogu i w dłuższym czasie procentowała, ci z drugiego szeregu czuli się zobligowani do działania.

Gdy byłem już asystentem Andrzeja często podczas korekt miałem inne zdanie, Profesor pozwalał na dys-kusję w obecności studenta co w tamtych czasach było ewenementem.

Nie bez znaczenia w relacjach ze studentami była jego postawa polityczna . Zdeklarowany opozycjonista wobec PRL-u, artykułował swoje krytyczne uwagi nie licząc się z konsekwencjami. A język miał cięty i wiele razy wbrew kwaśnym minom establishmentu szkoły Rada Wydziału wybuchała śmiechem. Pamiętam drobny incydent z końca lat siedemdziesiątych. Była jakaś rocznica czy jubileusz i wielu pedagogów otrzymało odznaczenia. Po uroczysto-ści Andrzej, który dostał jakiś krzyż wychodził przede mną z sali. Na korytarzu zaraz za drzwiami stała najstarsza mo-delka. „Pani Marysiu chce pani krzyż, proszę” powiedział Andrzej wręczając go zachwyconej kobiecie.

Gdy przyszedł rok 1980 i nastąpiła rewolucja Andrzej został wybrany Dziekanem, pilotował zmiany, które na-stępowały. 13 grudnia 1981 roku został internowany, tak zresztą jak Prodziekan Tadeusz Czober. Po tygodniu wy-puszczono ich ale przestali pełnić funkcje.

Taka historia. Podczas stanu wojennego gdy przeszuka-nie w pracowniach plastyków było dosyć częste zdarzyło się , iż u jednego z naszych kolegów, w kominie na sznurku, czyli klasycznie, milicja znalazła pistolet. Za coś takiego wtedy groził proces i wiele lat więzienia. Ale milicjanci

woleli zrobić z kolegi informatora, który mógłby kapować niż wsadzać go do więzienia, które i tak były pełne. Powie-dzieli mu, że tylko jego zgoda na ich propozycję pozwo-li mu cieszyć się nadal wolnością. I poszli. Kolega miał stawić się na komendzie za dwa dni. Nie muszę mówić w jakim był stanie psychicznym. Poszedł do Andrzeja po radę. Profesor poradził mu, by kupił butelkę wódki, wypił całą i kompletnie pijany poszedł na komendę milicji na spotkanie, wytłumaczył im, że jest alkoholikiem i nie jest w stanie utrzymać tajemnicy. Poskutkowało. Pytałem po-tem Andrzeja jak na to wpadł, odpowiedział krótko „To nie ja, to Dostojewski”.

Dzisiaj Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach jest samodzielnym bytem, prężnie rozwijającą się Uczelnią z kilkoma kierunkami i  liczbą studentów niemal dzie-sięciokrotnie przewyższającą tę z lat siedemdziesiątych ale tamten Zamiejscowy Wydział Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie przez wiele lat pełnił rolę mini Akade-mii, której mury poza grafikami opuszczali także malarze i to nie byle jacy. Profesor Andrzej S. Kowalski ma w tym dziele znaczący udział.

ANDRZEJ

Gdy byłem asystentem Andrzeja bardzo lubiłem doroczny wyjazd na plener ze studentami. Praktycznie rozmawiali-śmy od rana do późnego wieczora. O literaturze, polityce, sztuce, o życiu. Praktycznie o wszystkim. Andrzej opo-wiadał mi o swoim dzieciństwie, ojcu, który był sędzią, znaczącą postacią Armii Krajowej na Śląsku i w Zagłębiu. Siłą rzeczy mieliśmy wspólne tematy bo pochodziliśmy z jednego miasta, a w czasie wojny rodzice Andrzeja ku-powali w sklepie spożywczym prowadzonym przez moich dziadków na ulicy Kaliskiej w Sosnowcu. Przez wiele lat Andrzej był dla mnie punktem odniesienia, wiedziałem,

że wychwyci on jakikolwiek fałsz gdyby się taki pojawił w moim postępowaniu i że zaraz mi zada „proste” pytanie. Myślę, że dzięki temu nie popełniłem pewnych błędów.

To świetnie, że mogłem go spotkać.

Sosnowiec, 15 kwietnia 2013

ANDRZEJ SEWERYN KOWALSKI (1930—2004)Artysta malarz, grafik, pisarz, eseista, publicysta i peda-gog. Jedna z najważniejszych postaci w środowisku arty-stycznym Katowic. Profesor filii krakowskiej ASP w Katowi-cach. Członek Grupy Krakowskiej, grupy Zagłębie i Arkat. Twórca rysunków, ilustrator i projektant książek, uprawiał grafikę warsztatową, malarstwo sztalugowe i polichromię. Aktywny uczestnik opozycji antykomunistycznej. Interno-wany w stanie wojennym. Zaangażowany w ruch kultury niezależnej. W jego twórczości malarskiej i graficznej od końca lat 50. przenikają się organiczne, swobodne formy plam o charakterystycznej tonacji barwnej (brązów i żół-cieni oraz oliwkowych zieleni i szarości), komponowa-ne z konsekwentnym porządkiem geometrii. Intuicyjne rozstrzygnięcia malarza dopełniane są wyraźnym pier-wiastkiem racjonalnym. Z czasem w swoje kompozycje zaczął wprowadzać motywy geometryczne bądź figuralne. W rozważaniach teoretycznych o istocie malarstwa i pracy artystycznej w ogóle, podkreślał powagę etyki działania. Pisał: „Człowiek skazany jest na przemierzanie nocy, która jest na miarę jego epoki. Być może ta noc zanurzona jest w przestrzeni światła. Ale ta droga nie może być porzu-cona, nawet gdybyśmy wiedzieli, że wejdziemy w obszar ciemności jeszcze bardziej nieprzeniknionej. Artysta musi towarzyszyć ludzkości na tej drodze”.

Andrzej S. Kowalski, malarz, grafik, pisarz, eseista, pu-blicysta i pedagog, zmarł w 2004 roku. Katowicka Galeria Sztuki Współczesnej BWA przybliża twórczość artysty, pre-zentując dzieła różnorodne: rysunek, grafikę warsztatową, malarstwo sztalugowe, czy polichromię. Wielość technik i mnogość tematyk zdają się sugerować pewnego rodzaju chaos poznawczy – nic bardziej mylnego. Zgromadzone obrazy, jak w kalejdoskopie, komponują się w pobudzającą zmysły mozaikę: tutaj w ciepłej tonacji kolorów ziemi. Wy-daje się zresztą, że to właśnie o Ziemię chodzi, konkretniej o zaludniającą ją ludzkość.

Przekrój przez twórczość Kowalskiego zdaje się przy-pominać przekroje ziemskiej gleby: poszczególne warstwy, zmiany materiału, faktury, opowiadają historię życia. Wzo-rem paleontologów, z zakopanych w piasku szczątków, skamieniałości, wyczytujemy nasze prapoczątki. Powoli, z geometrycznych rzutów stanowiska archeologicznego, przechodzimy do, odwzorowanych techniką mieszaną, brył kojarzących się ze Stonehenge. Matematycznie uporząd-kowane kompozycje zdają się oddawać platońskie rozu-mienie świata idealnego: dającego się zmierzyć, zamknąć w formułach i równaniach. Obrazy rzeczywistości ulegają jednak zmianie, na scenę wkracza nieprzewidywalna po-stać ludzka. Kolejne prace artysty naznaczone są plamami olejnej krwi, w poukładane przestrzenie wkrada się chaos. Wydaje się, że jesteśmy świadkami pierwszych zbrodni. Intrygujące wypukłości faktury, kojarzące się z kośćmi,

szczątkami zmarłych w popłochu zwierząt, przypominają o czekającej wszystkich śmierci, wiecznym przemijaniu. W tym wyjątkowym tańcu Życia i Śmierci nie można jednak przekreślić przeszłości: świadomość przebytej drogi może sprawniej doprowadzić człowieka do celu.

Śmierć w ujęciu Kowalskiego uzyskała szczególny wy-miar w pracach związanych z końmi. Obrazy Śmierć ko-nia i Śmierć konia I prezentują podobny zamysł twórczy: podział płótna na dwie przestrzenie – słońce raz w czer-wieni, raz w czerni oraz wariacje na temat zwłok zwierzę-cia. Po raz kolejny intryguje faktura: zamaszyste, grube pociągnięcia czerwonej farby zdają się przypominać za-schniętą krew, jednocześnie stanowią estetyczny kontur końskiej sylwetki.

Być może doświadczenie śmierci, w jakiś sposób gra-niczne, pchnęło artystę ku, w pewien sposób, surrealistycz-nym wizjom; Pejzaż z planety Tlön oraz Metafizyczna archi-tektura góralska przywodzą skojarzenia z okładkami płyt grupy Pink Floyd – nabrzmiałymi od metaforyki, mającymi, w zamyśle twórców, zmieścić całe bogactwo kryjących się za nimi utworów. Ucieczka od dotychczas poruszanej te-matyki była chwilowa, na kolejnych płótnach Kowalski na powrót mierzy się z wcześniejszą problematyką. Olejne plamy przypominające ludzki płód, pociągnięcie pędzla na wzór jasnej linii przecinającej ciemne niebo, ponow-nie zanurzają odbiorcę w semantycznej studni istnienia. Po krótkim, metafizycznym odpoczynku, znów ruszamy

do tańca z Erosem i Tanatosem, ale tym razem bardziej zamyśleni, filozoficzni.

Świat się zmienia. Doprowadzony przez człowieka do skrajności zaczyna niepokoić, wcześniej sugerowana prze-moc uzyskuje nowy wymiar. Obrazy Transatlantyk, Straż-nik i Rycerz III zdają się opisywać ludzkie doświadczenie wyobcowania: na pierwszym emigrację, tułaczkę, brak zakotwiczenia, na dwóch kolejnych okrucieństwo wojny, zamknięcie w bunkrze, dehumanizację przestrzeni.

Ostatnie z prezentowanych na wystawie prac kończą jednocześnie narrację o ludzkim życiu. Dwie Piety pre-zentują oblicze śmierci: pierwsza większa, z przejmująco ludzkim grymasem konającego Chrystusa, druga mniejsza, „wietnamska”, odwołująca się do bliższych współczesne-mu człowiekowi doświadczeń, obnażająca nieprzemijal-ność pewnych wydarzeń. Kolejne obrazy – Oczekiwanie i potrojona Zmęczona Nike przybliżają doświadczenie starości, oczekiwania na koniec, nadziei na przymknięcie zmęczonych powiek i wieczny sen.

Kurator Jan Trzupek przypomniał słowa artysty: „Czło-wiek skazany jest na przemierzanie nocy, która jest na miarę jego epoki. Być może ta noc zanurzona jest w prze-strzeni światła. Ale ta droga nie może być porzucona, nawet gdybyśmy wiedzieli, że wejdziemy w obszar ciem-ności jeszcze bardziej nieprzeniknionej. Artysta musi to-warzyszyć ludzkości na tej drodze.” Andrzej S. Kowalski poprowadził nas wręcz mistrzowsko.

TEKST / Marta Rusek-Cabaj

OPRAWIONA HISTORIA ŚWIATA

Page 6: Tuba #3

streetartowa

06

Mamy już za sobą trzy edycje Katowice Street Art Festiva-lu. Bez wątpienia zmienia on miasto. Czy zmienia też nas? Co nam mówi o street arcie? Czy jest festiwalem jakiego potrzebujemy?

Street art dziś

Rozważania na temat street artu rozpoczyna się bardzo często od zadania pytania o jego znaczenie. Historycznie ma bowiem mocne powiazania z wandalizmem, a jego estetyka nie koniecznie pokrywa się z tradycyjnym rozu-mieniem piękna. Czy możemy go umieścić w tych samych ramach, co działania tzw. artystów sztuk wizualnych? Wy-daje się, że wiele za tym przemawia, choć znajdziemy wiele stanowisk, które podkreślają jego przede wszystkim społeczny, a dopiero później artystyczny wymiar. Takie poglądy wynikają z nieumiejętności wyzbycia się tradycyj-nego rozumienia sztuki, ale także wykorzystywania street artu do działań reklamowych. Niemniej chyba nie najważ-niejsze jest pytanie o to, czy jest sztuką, lecz o właściwe rozumienie, akceptację tego zjawiska w Polsce. Moim zdaniem festiwale street artu i  inne, które włączają ten rodzaj aktywności do swoich programów z jednej strony przyczyniają się do zmiany powszechnego postrzegania samego street artu, zaś z drugiej właśnie z tej zmiany wynikają. Gdyby street art ciągle był utożsamiany z wan-dalizmem, żaden decydent w mieście, czy też właściciel, zarządca danego budynku, terenu nie wyraziłby zgody na tego typu działanie.

Pojawiające się od kilku lat coraz to nowsze festiwale, czy też inne wydarzenia związane ze street artem pokazują, według mnie, że staje się on powoli, a może już się stał, trwałym elementem współczesnego miasta. Należy do wie-lu języków, jakimi owe miasto do nas przemawia. Wytwarza

nowe jakości i sensy w otaczającej nas przestrzeni, nie wymagając przy tym od odbiorcy ogromnych kompetencji. Przy tym powstaje zawsze „tu i teraz” oraz nie można mu odmówić autentyczności i szczerości. Mirosław Duchowski i Elżbieta Anna Sekuła słusznie zauważają, że Street art jest miarą współczesności i dobrze oddaje jej złożoność. Skompli-kowane i nierzadko niebezpieczne związki pomiędzy sztuką, polityką, rynkiem, prawem a mediami znajdują tutaj swoje odbicie. Zjawisko to dobrze wpisuje się także w powszechną estetyzacje nie tylko przestrzeni miejskiej, wraz ze wszystkimi kontekstami komercyjnymi¹.

Współczesne festiwale

Uważam, że podobne cechy możemy przypisać wszel-kim współczesnym festiwalom, wnikającym w estetyczną tkankę miasta. Ale czym są poza tym? Niegdyś uchodziły za święta, w których uczestniczyli niemal wszyscy. Były nie tylko wyczekiwanym czasem rozrywki, ale także spo-tkania, zabawy z innymi. Współcześnie są stałymi punk-tami lub chcą za takie uchodzić w kalendarzu wydarzeń kulturalnych. Umożliwiają nam poznawanie kultury, do-świadczanie interesujących zjawisk, poszerzenie wiedzy i umiejętności, oderwanie się od dnia codziennego, a także bycie w pewnej wspólnocie wartości. Działają na nasze umysły, emocje i zmysły, ponieważ są doświadczeniem „tu i teraz”, którego nie można powtórzyć. Są efektem pracy ludzi z pasją. Realizują kulturę za pomocą wymiany idei i współpracy licznych podmiotów. To nierzadko wizytówki miast, albo marki same w sobie, które ze względu na swoją ofertę mogą się przenieść w dowolne miejsce. Festiwale w przestrzeni publicznej wydaje się, że zawsze są dedy-kowane danemu miastu, bo właśnie jego kontekst jest dla nich najważniejszym punktem odniesienia, przedmiotem

fascynacji. Takie festiwale to zawsze swoiste spektakle, w którym artyści, kuratorzy są aktorami, a my odbiorcy jesteśmy przede wszystkim widzami, ale także możemy dołączyć do grona aktorów.

Znaczenie dla miasta

Zawsze w tworzeniu festiwalu istotne jest jego znaczenie dla miasta. Pierwsza edycja Katowice Street Art Festiwa-lu, wówczas pod nazwą poprzedzoną skrótem SK 2011, zrodziła się w momencie starań stolicy województwa ślą-skiego o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Wówczas uważano, że będzie to jedno z wydarzeń roku obchodów. Katowice konkursu nie wygrały, ale festiwal pozostał. Już pierwsza bowiem edycja pokazała, że takie wydarze ponieważ uczestniczyło w początkach zmiany wizerunku Katowic zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Dowodem na to jest sukces medialny w Polsce i dostrzeże-nie za granicą, a także duże zainteresowanie mieszkańców.

Stolica Śląska nie należy do miast z wieloma przykła-dami sztuki współczesnej oraz pod różnymi względami uważana jest za nieciekawą, monotonną przestrzeń. Nie-wiele w niej także zabytków w powszechnym tego słowa znaczeniu. Katowice Street Art Festiwal co roku zapełnia te luki. „Ożywia” i zmienia estetykę miasta. Tworzy nową mapę miejsc i zawsze otwartą galerię sztuki współczesnej. Pozwala na odmienne doświadczanie i staje się okazją do odkrywania. Wpływa na codzienne życie mieszkańców i przyciąga turystów.

Katowice Street Art Festival

Co ważne nie powstał na „pustyni”, pozbawionej lokalnych streetartowców. Ale także nie był wynikiem ich inicjatywy. Zorganizowała go finansowana z budżetu miasta Instytu-

TEKST / Martyna Fołta

Festiwaldla miasta?

mural Eltono, ul. Bednorza 43, Katowicenastępna strona:

SpY, ul. Krakowska 148, KatowiceSTEN LEX, ul. Jana Pawła II 32, Piekary Śląskie

Katowice po trzeciej edycji KATOWICE STREET ART FESTIVALU

Page 7: Tuba #3

streetartowa07

cja Kultury Katowice – Miasto Ogrodów, dlatego w pewien sposób możemy go uznać za wytwór samego miasta. Pomysł na festiwal wpisał się w coraz powszechniejsze zainteresowanie street artem i był bez wątpienia wyjściem naprzeciw potrzebom osób poszukujących w mieście cią-gle nowych narracji, fascynacji, doceniających uroki życia miejskiego, czyli dostrzeganych przez socjologów w na-szym społeczeństwie nowych mieszczan². Włączono się tym samym do listy wydarzeń popularnych w innych mia-stach. Poza tym był pierwszym i jest jak na razie jedynym tak dużym przedsięwzięciem w Katowicach, które przed-miotem swojego zainteresowania uczyniło miasto, prze-strzeń publiczną, ich estetykę. Zagadnienia te są istotne nie tylko w kontekście trwających w całej Polsce dyskusji na ich temat, ale także przebudowy ścisłego centrum stolicy Górnego Śląska.

Festiwal nigdy nie posiada tematu przewodniego. Ce-lem jego autorów rokrocznie jest prezentacja najnowszych tendencji w street arcie i zaproszenie ciekawych artystów. Działaniom stricte artystycznym towarzyszą warsztaty, projekcje filmów i debaty. Niemniej jest to festiwal dość specjalistyczny, ponieważ właśnie zjawisko street atru jest przedmiotem jego zainteresowania. W trakcie trzech edycji powstało prawie trzydzieści murali, rozsianych głównie w Śródmieściu, ale także w takich dzielnicach jak: Załęże, Zawodzie, Brynów, Bogucice, Wełnowiec, Dąb, Koszutka, Szopienice, Ligota, osiedle Tysiąclecia. Tworzono także mniej (Goro, Plac Andrzeja, 2011) lub bardziej trwałe in-stalacje (Mark Jenkins, Hotel Śląski, ul. Mariacka, 2012).

Dość charakterystyczną tendencją katowickiego festi-walu jest też brak obszernych tekstów programowych, dzięki którym jego odbiorca mógłby się dowiedzieć wię-cej o ideach przyświecających jego autorom. Tegoroczna edycja wedle informacji od kuratorów – Michała Kubieńca i Adrianny Szojdy – stanowi próbę podsumowania dotych-czasowych doświadczeń. W pracach, działaniach zaproszo-nych artystów zawiera się przegląd „dzisiejszych postaw ideowych i formalnych na polu street artu”. Przyjrzyjmy się zatem, jakie jest to podsumowanie.

Żadna z  tegorocznych prac nie przypomina wielo-barwnych, efektownych w detalu murali Aryza (2011), Roa (2012) czy Swanskiego (2012). Zamiast tego powstały prace ze słownymi komunikatami. W dzielnicy Szopieni-ce SpY na jednym z budynków stworzył kolosalny czarny napis „THINK, na Załężu MOBSTR biały napis na czarnym tle „MADE YOU LOOK”, a Peter Fuss „DONT THINK DONT

ASK PAY TAX VOTE FOR US” na tle czarnych męskich postaci w płaszczach. Poza tym pojawiły się realizacje minimali-styczne, abstrakcyjne Eltono i Roberta Ciredza. Z kolei ZBK Czajkowski w ramach swojego miejskiego projektu Black Gold (przewodnika subiektywnego po Katowicach) stwo-rzył murale, w których oddaje hołd twórcom Katowickiego Modernizmu, niejako przywracając przestrzeni miasta takie utracone realizacje jak Kino Kosmos. Powstały także prace w miejscach mniej oczywistych. W Dolinie Trzech Stawów Truth umieścił obiekt, łudząco podobny do grilla węglowego. Zaś Szymon Kobylarz wzbogacił plac zabaw w Parku Kościuszki o nietypowo wyglądające „drabinki”. To nie wszystkie prace, które powstały w ramach festiwalu, ale dzięki nim widać dość znaczną różnicę między tegoroczną a poprzednimi edycjami. Odnaleźć można bowiem w tych realizacjach o wiele więcej niż tylko warstwę wizualną, uatrakcyjniającą estetykę miasta. Zdecydowanie oczekują one też więcej od swojego odbiorcy i niejako zmuszają do wyciągania wniosków.

Oddziaływanie sztuki w przestrzeni publicznejPojawia się pytanie o to, czy jesteśmy w stanie albo czy w ogóle nam na tym zależy? Wkraczamy tutaj w sferę za-równo oddziaływania sztuki w przestrzeni publicznej, jak aktywizacji widza. Jakich ma ona odbiorców? Wydaje się, że głównie przypadkowych – mieszkających w pobliżu, znaj-dujących się właśnie w danym miejscu. Dopiero później pojawiają się uczestnicy festiwalu i miłośnicy zwiedzania przemysłowych miast. Dlatego intencja artysty być może powinna być prosta do odczytania. Kluczowe jest także otoczenie, bo przecież realizacja nawet jak nie chce to się do niego odnosi. W przypadku takich festiwali jak katowicki mamy do czynienia z dwoma głównymi kontekstami nada-jącymi pracom znaczenia w różnym zakresie. Pierwszym z nich jest miasto – zarówno w jego warstwie wizualnej, jak i treści, które nigdy nie znika, choć będąc dynamiczne ciągle ewoluuje. Drugim jest samo wydarzenie, intencje organizatorów, mające odziaływanie raczej tymczasowe. Z tych powodów tematyka prac streetartowców z reguły jest dość uniwersalna, co nie oznacza, że oderwana od czasu, w którym powstaje, ponieważ zawsze są tworzone „tu i teraz”.

Organizatorzy tegorocznej edycji festiwalu również po-stanowili się odnieść do oddziaływania sztuki w przestrze-ni miasta, organizując debatę pt. „Rola społeczna sztuki w przestrzeni publicznej? ”. Do udziału w niej zaproszono Adama IXI COLOR Jastrzębskiego (artysta wizualny, członek

kolektywu vlep [v] net), Beatę Jaszczak (kuratorka sztuki, założycielka i prezeska Stowarzyszenia Oto Ja), Pawła Kowzana (artysta, współzałożyciel galerii/sieci wsparcia Bardzo), Szymona Pietrasiewicza (animator kultury, kul-turoznawca, realizator projektów kulturalno-społecznych, pracownik Centrum Kultury w Lublinie) oraz Mike’a Urba-niaka (dziennikarz i komentator życia kulturalnego, me-nadżer i animator kultury) jako prowadzącego. Debata roz-poczęła się od zmierzenia się z rozumieniem przestrzeni publicznej. Nie bez powodu, ponieważ od kilku lat odczu-wamy w Polsce dość znaczne nasilenie prób poszukiwania nie tyle jej definicji teoretycznej, co praktycznej. Stanowiska debatujących ukazały, że jej znaczenie wyznaczają sposoby jej użytkowania i chyba właśnie dlatego możemy ją uznać za miejsce, gdzie wyrażanie siebie, swoich emocji, poglą-dów jest jak najbardziej uzasadnione, a nawet wskazane. Jeśli tak jest, to społeczna rola przestrzeni publicznej jest dla niej naturalna. Dlaczego zatem aż tyle się o tym dys-kutuje? Wydaje się, że wynika to tak naprawdę z tego, jak rozumiemy rolę społeczną. Dla Szymona Pietrasiewicza obok niej zawsze znajduje się zaangażowanie społeczne, krytyczność wobec rzeczywistości. Beata Jaszczak pod-kreślała, że sztuka w przestrzeni publicznej nie powin-na tylko „upiększać”, ale zawsze posiadać „coś więcej”, skłaniać do myślenia. Społeczna rola to moim zdaniem także budowanie naszej więzi z miastem, otaczającą nas przestrzenią oraz mobilizowania do działania w niej, czy też w ogóle codzienne zainteresowanie nią.

Czy potrzebny nam festiwal?

Katowice Street Art Festiwal bez wątpienia zwiększa zain-teresowanie przestrzenią miasta. Powstawał w momencie, kiedy Katowice poszukiwały nowych marek kulturalnych do zaprezentowania na arenie europejskiej. Wydaje się, że właśnie dlatego przy tworzeniu dwóch pierwszych edycji położono tak duży nacisk na „efektowność” prac artystów. W tym roku przy kreacji programu widać o wiele więcej refleksji nad miastem, jego treściami oraz realizacji wy-magających głębszego zastanowienia. Obok wydarzeń artystycznych zorganizowano także warsztaty. Wśród nich na największą uwagę zasługuje projekt Domu Kultury v9 „Usługi dla ludzi”, który jest działaniem długofalowym mającym swoje miejsce w dzielnicy Załęże. W ramach

Festiwaldla miasta?

▶ s.6

Katowice po trzeciej edycji KATOWICE STREET ART FESTIVALU

Page 8: Tuba #3

streetartowa 08

cyklu warsztatów, dyskusji i eksperymentów artystycznych mieszkańcy tej dzielnicy podejmują się nowego odczytywa-nia otaczającej ich przestrzeni. Po raz pierwszy przy festi-walu pojawiło się działanie-proces, wymagające od uczest-nika większego zaangażowania. Bez wątpienia jest to duży krok na przód, ponieważ z mojego punktu widzenia nie wszyscy mieszkańcy Katowic są gotowi na zmierzenie się z takimi pracami jak na przykład Trutha w Dolinie Trzech Stawów. Kluczowe jest bowiem zrozumienie roli społecznej i kulturotwórczej festiwalu i budowanie na tej podstawie programu. Potrzebne jest nawiązanie więzi z odbiorcami. Czy można to jednak uzyskać podczas kilku/kilkunastu dni w roku? Czy żeby zobaczyć sztukę we własnym mieście potrzebujemy szumu medialnego? Odpowiedzi nie są ta-kie oczywiste. Skondensowane wydarzenie uwypukla takie działania i moim zdaniem mieszkańcy Katowic nie mają jeszcze i zapewne jeszcze długo nie będą mieli nawyku, by odwiedzać miejsca związane ze sztuką. W mieście powin-no się jednak częściej realizować działania w przestrzeni publicznej, żeby nie było to dla nas święto, ale codzienny element naszego życia.

1 M. Duchowski, E.A. Sekuła, „Zamiast wstępu”, [w: ] Street art. Mię-dzy wolnością a anarchią/Street Art.: Between Freedom and Anarchy, Warszawa 2011, s. 8. http: //ibpp.pl/i/file/streetart_miedzy_wolno-scia_a_anarchia.pdf [18.05.2013].

2 Zob. P. Kubicki, Nowi mieszkanie w nowej Polsce, Warszawa 2011. http: //www.instytutobywatelski.pl/wp-content/uploads/2011/05/Ksie%CC%A8ga_mieszcz.pdf [17.05.2013].

Tegoroczny festiwal był kontynuacją dwóch poprzednich edycji, a także próbą podsumowania naszych dotychcza-sowych doświadczeń. Po latach fascynacji zjawiskiem przyszedł czas na zmianę optyki.

Chcieliśmy, aby ta edycja skupiła się na obserwacji dzisiejszych postaw ideowych i formalnych na polu street artu. Naturalnym efektem jest bezkompromisowa i krytycz-na analiza zmian zachodzących na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, które wyniosły sztukę uliczną z niszowego zjawiska do jednego z najszerzej dyskutowanych tematów w sztuce współczesnej.

Nie zakładając żadnej diagnozy, ani nie zajmując określonego stanowiska chcemy, żeby sam festiwal i za-proszeni na niego artyści zmusili nas do wyciągnięcia wniosków. Stąd też świadomy i celowy wybór gości, którzy działają na przeciwnych biegunach, ale łączy ich pogłę-biona refleksja nad rzeczywistością, w której funkcjonują jako twórcy.

Pojawił się zarówno konceptualizm, oscylujący na mar-ginesie działań ulicznych (Truth, Szymon Kobylarz), jak i bardziej radykalny przekaz artystyczny (Brems, Peter Fuss). Część artystów skupi się (na krytycznym i anali-tycznym spojrzeniu na zjawisko streetartu (Pikaso, Fun-dacja Vlepvnet, Paweł Kowzan). Ostatnią grupę stanowić będą ci, dla których miasto i kontekst, w którym tworzą są głównym źródłem inspiracji (ZBK Czajkowski, Eltono, Mudwig, Mobstr).

Podobnie jak w poprzednich latach, nie ograniczaliśmy się tylko do działań streetartowych. Pojawiły się również in-terwencje dźwiękowe, eksperymentalne koncerty, wyciecz-ki, warsztaty i wystawy, które mimo swej różnorodności wyrastają z tego samego korzenia fascynacji miejskością.

Festiwal objął nie tylko centrum miasta, ale również obszary dotąd uważane za peryferyjne, zwracając uwagę na potencjał miejsc zapomnianych i ignorowanych z przy-czyn ekonomicznych czy społecznych.

Murale, instalacje, billboardy na Katowice Street Art Festival 2013 r.

Public PaintingMachine, Niklas Roy,Kati Hyyppä

Matylda Sałajewska+ Szymon Motyl

Szymon Kobylarz

Truth

Eltono

Roberto Ciredz

Daniel Sparkes

Mobstr

SpY

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

ZBK Czajkowski

ZBK Czajkowski

ZBK Czajkowski

MiszMasz

Pikaso

Ekipa Pekin /Przemysław Jeźmierski

Ekipa Pekin /Przemysław Jeźmierski

Adbusting

Clemens Behr

Sten Lex

www.facebook.com/KatowiceStreetArtFestival www.katowicestreetartfestival.pl www.miasto-ogrodow.eu

IDEAKatowice Street Art Festiwal 2013

MISZMASZ, tunel – ul. Lwowska,KatowiceCLEMENS BEHR, Piekary ŚląskieZBK CZAJKOWSKI ul. Szczecińska 8, Katowice

Page 9: Tuba #3

streetartowa09

Kreuzberger Community Festival – Hof Fest Spiel to impreza organizowana przez Stowarzyszenie Expedition Metropolis i trwa od 1 do 7 czerwca w Berlińskiej dzielni-cy Kreuzberg . Festiwal ma na celu integrację środowisk twórczych z całego świata. W ramach tego wydarzenia w dniach 1—2 czerwca Michał Minor i Piotr Kossakowski wykonali mural o wymiarach 2,2m x 27m tematyką na-wiązujący do miejsca aktualnej siedziby stowarzyszenia, w którym kiedyś mieścił się Miejski Zakład Dezynfekcji.

18.05.2013, Noc Muzeów Muzeum Górnośląskie w Bytomiu,budynek „Ul”, ul. W. Korfantego 34

Martyna Gaszczyk-NowokVincent van ChomMiszmasz

Krystyna, 53 lata

Na wystawę przyszłam z kebabem i był to jedyny nie-smaczny element tego dnia. Podali zbyt łagodny sos, czego nie mogę powiedzieć o wystawie. Mural Ani Ja-rzymowskiej na pierwszy rzut oka przypomniał mi klatkę schodową, po tym jak kopalnia upadła i słowa remont nie słyszałam przez lata. Poczułam wolność oraz bunt. W kącie przy oknie napisałam markerem PARADIS. Jako melodię w telefonie wybrałam VOYAGE VOYAGE.

Jessika, 18 lat

TO taka luźna myśl jest jak mocna kawa z papierosem po lekturze polskiej gazety z wkładką o sztuce. Wcześniej chodziłam po muzeach. Dostałam ataku kaszlu – dopadł mnie kurz oraz ekspozycja stała. Vincent van Chrom przywrócił mi wiarę w szukę. Jego mural jest jak randka z Picassem. Siedzisz i czujesz, że penetruje cię PIĘKNO.

Paweł, 35 lat

Starszy syn wpadł do kubła z farbą i nie można go domyć. Młodszy płacze, żeby Martyna Gaszczyk-Nowok zrobiła mu na podłodze taki sam mural. Krzyczał na jego widok „mama mama”. Z tego co pamiętam, była na nim naga KOBIETA–POTWÓR wciągająca do nosa kabel telefoniczny i pierdząca ogniem. Dlaczego sztuka to nie może być Kasztanka na polanie i zachód słońca nad Gubałówką?

Johanna, 24 lata

Je suis venue à Bytom depuis Paris. Pas particulièrement, c’est arrivé par accident. Mon avion pour Abu Dhabi avait juste besoin d’attérir dans les environs, à cause de quelques PROBLÈMES TECHNIQUES. J’aimais beaucoup les peintures. Elles ressemblent un peu à quelque chose entre Herve di Rosa et François Dufrêne.

TO taka luźna myślTEKST: Filip Rutkowski

Kreuzberger Community Festival– Hof Fest SpielPIOTR KOSSAKOWSKIMICHAŁ MINOR

Magda Drobczyk wyczuwa puls miasta. Wsłuchuje się w rozmowy przechodniów. Bacznie obserwuje zmiany zachodzące na ulicach. Wnikliwie analizuje elementy prze-strzeni publicznej. Ma swoje zdanie na temat polskiej rzeczywistości. Wszystkie te obserwacje i spostrzeżenia przekłada na szkice, rysunki i obrazy. Scenki rodzajowe. Ironicznie-absurdalne dialogi, w których odbija się prawda naszych czasów. Portrety ludzi ociosanych grubą kreską, tak jakby przytłoczyła ich rzeczywistość. Ale jest w tym wszystkim ciepłe spojrzenie na tych bezimiennych bo-haterów codzienności. Drobczyk fascynuje się brzydotą niczym nowym pięknem. Hiperrealizm przechodzi w swo-isty surrealistyczny patchwork. Kreska Drobczyk plasuje się pomiędzy tym co robi Janek Koza, a Maciej Sieńczyk. Komiksowa lekka ręka do błyskotliwych puent wraz z bo-gatą wyobraźnią autorki powoduje, że mamy do czynienia ze stylem osobnym. Projektowe myślenie trzyma w ryzach eksperymenty z formą. Minimalizm formy niesie ze sobą wiele znaczeń. Ludzie są dziwni. Drobczyk udowadnia swoimi pracami, że zwyczajność można pokazać jako fa-scynujący ewenement. Katalog przypadków szczególnych ludzkich indywiduów to nie tylko behawioralny opis, ale ukradkowe spojrzenie w stany świadomości bezimiennych bohaterów, którzy ożywają pod ręką Drobczyk. Artystka

posiada bowiem niezwykły dar opowiadania historii o życiu innych ludzi za pomocą portretu i krótkich opowiastek. Prace Magdy to zwierciadło, w którym odbijają się nasze wady, śmiesznostki, ale też pokazują emocje schowane za twarzami, gestami i słowami. Drobczyk skupia swoją uwagę na drugim człowieku. Stara się go wnikliwie obser-wować. Obserwacje są jej inspiracją i pasją. Może dlatego, że w drugim człowieku widzi siebie? Tym samym może poznawać, rozwijać się, analizować tą osobę, którą jest, Drobczyk zajmuje się: obserwowaniem ludzi, uważnym patrzeniem w głąb człowieka, analizą.

TEKST / Adrian Chorębała

MAGDALENA DROBCZYKArtystka multimedialna, street artowa, plakacistka i  ilu-stratorka. Współpracuje z projektantami i artystami w kra-ju i za granicą. Absolwentka ASP w Katowicach, autorka street artowego dyplomu Kobieta z Kato / nagroda publicz-ności w konkursie „Najlepsze dyplomy ASP” w 2010 r. /

www.drobczykopaniszyn.comwww.behance.net/drobczyk

Magdalena Drobczyk

Fragment scenografii do filmu Tomasza Rudzika pt.: „Agnieszka”, Techniczne Zakłady Naukowe, Dąbrowa Górnicza, 2013

Page 10: Tuba #3

pr

osto

z

10

WYDZIAŁ ARTYSTYCZNY

17 czerwca 2013

Godz. 10:00CENTRUM KULTURY KATOWICEIM. KRYSTYNY BOCHENEKBARBARA WESOŁOWSKAPracownia Malarstwa / dr hab A. Tobis, prof. ASPSiostry. Przestrzenie intymne

Godz. 12:00BIBLIOTEKA ŚLąSKA, UL. FRANCUSKA 12, KATOWICEJOANNA CZARNOJANPracownia Interpretacji literatury/ dr hab. G. Hańderek, prof. ASPInterpretacja Końcówki Samuela Becketta.

18 czerwca 2013Galeria Sztuki wSpół-czeSnej Bwa

Godz. 9:00HANNA SITARZ-PIETRZAKPracownia Malarstwa / prof. J. RykałaICHIGIO

Godz. 10:00MARTA BACIAPracownia Malarstwa / prof. J. RykałaANONYMOUS X

Godz. 11:00ALEKSANDRA IGNASIAKPracownia Malarstwa / prof. J. RykałaMasa oporu

Godz. 12:00IRENA SKALIKPracownia Malarstwa / prof. J. RykałaSosnowiec, Zagórze- 2013

Godz. 13:00MAGDALENA JUSZCZAKPracownia Malarstwa / prof. I. WalczakBiologiczne maszynyczy świadome istoty

Godz. 14:00AGNIESZKA PIOTROWSKAPracownia działań interdyscyplinarnych / dr L. TetlaPlamy łóżkowe

19 czerwca 2013Galeria Sztuki wSpół-czeSnej Bwa

Godz. 10:00MONIKA PANEKPracownia Malarstwa / prof. Z. BlukaczNie do powiedzenia

Godz. 11:00KATARZYNA PIOTROWICZPracownia Malarstwa / prof. I. WalczakRE_jestracja

Godz. 12:00EWA SKOWRONPracownia Malarstwa / dr hab A. Tobis, prof. ASPRozpoznanie

Godz. 13:00ADAM LASKAPracownia Malarstwa / dr hab A. Tobis, prof. ASPTransitory human – człowiek przejściowy

20 czerwca 2013Galeria Sztuki wSpółczeSnej Bwa

Godz. 9:00 PATRYCJA ZIĘTEK – SAŁĘGAPracownia grafiki cyfrowej / prof. A. Romaniukperturbatio personalitatis

Godz. 10:00ALEKSANDRA KLIMASPracownia grafiki cyfrowej / prof. A. RomaniukZjawiska optyczne w przyrodzie i ich wpływ na osiąganie kreatywnej ekspresji poprzez kolor i światło

Godz. 11:00ANNA KRZTOŃPracownia druku wklęsłego / prof. J. SzmatlochMonstruarium

Tradycją Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach jest, że studenci u progu zawodowej kariery prezentują swoją twórczość szerokiemu gronu odbiorców. W tym roku przed ko-misją oceniającą dyplomy i publicznością stanie 64 studentów. Dla wielu z nich będzie to pierwsza możliwość zaprezentowania swojej twórczości szerokiemu audytorium.Dla publiczności z kolei może to być niepowtarzalna szansa spotkania i zadania pytań artystom projektantom, rozpoczynającym zawodowe życie.

Publiczne Obrony Prac Dyplomowych odbędą się od 17 do 21 czerwca w kilku miej-scach. W katowickiej Galerii Sztuki Współczesnej BWA przed komisją oraz publicznością staną studenci Malarstwa i Grafiki Warsztatowej. W Galerii ASP w Katowicach Rondo Sztuki odbędą się obrony studentów Wydziału Projektowego. Studenci pokażą swoje prace także w Centrum Kultury Katowice, Bibliotece Śląskiej, czy jednej z najważniejszych w Polsce Galerii Kronika w Bytomiu.

Prace dyplomowe studentów ASP w Katowicach cechuje różnorodność technik i tema-tów, często są to projekty interdyscyplinarne z pogranicza malarstwa, grafiki, fotografii, książki czy instalacji. Studenci nawiązują do tradycji malarstwa realistycznego, ale też śmiało posługują się językiem sztuki abstrakcyjnej.

Jednak to, co uderza w pracach dyplomantów, to autentyczne osobiste wypowiedzi, jak na przykład w pracy Hanny Sitarz-Pietrzak, która powstała w bezpośrednim kontak-cie z osobami jej bliskimi. Czy tak, jak w pracach Joanny Czarnojan, która mierzy się z problemem samoświadomości oraz relacji człowiek – świat zewnętrzny. A jej dyplom staje się swoistym autoportretem autorki. Inni inspiracji szukają w zjawiskach społecz-nych, tak jak na przykład Dominik Ritszel, który przygląda się w swoich pracach zjawisku przemocy, czy z drugiej strony Karolina Smędzik, która nawiązuje do dziecięcych zabaw.

Wśród tematów dyplomów studentów Projektowania Graficznego znajdują się za-równo identyfikacja wizualna, przeznaczona dla konkretnych miejsc i przedsięwzięć, jak na przykład ta przeznaczona do przychodni dziecięcej autorstwa Hanny Stano, zaan-gażowany społecznie projekt kampanii na rzecz osób chorych na depresję Małgorzaty Mitelskiej, czy projekty książek i przewodników. Podczas obron będzie można zobaczyć niezwykłe, wykraczające poza granice sztuki użytkowej projekty wizualizacji dźwięku, których podjął się Marek Brol, osadzonej w realiach średniowiecza gry komputerowej Anny Krawiec, czy wreszcie projekt kroju pisma ułatwiający osobom cierpiącym na dysleksję odczytanie informacji, który po przeprowadzonych badaniach zaprojektował Marcin Kasperek.

Tradycyjnie publicznym obronom towarzyszy konkurs na najlepszy dyplom, organi-zowany dzięki współpracy ASP z chorzowską firmą BPSC, która co roku funduje nagrody pieniężne i promuje dyplomy, uznane za najlepsze na każdym z kierunków.

Po zakończeniu obron prace dyplomowe absolwentów katowickiej ASP będzie można oglądać zarówno w katowickim BWA, jak i w Galerii ASP w Katowicach Rondo Sztuki. Wystawa rozpocznie się 28 czerwca i potrwa do 17 lipca.

Dyplomy 2013TEKST: Adrian Urbanek

wystawa Dyplomy 201328.06– 17.04.2013Galeria Rondo Sztuki, Katowice – Wydział ProjektowyGaleria Bwa, Katowice – Wydział Artystyczny

obrony dyplomów magisterskich,Rondo Sztuki 2012

foto

: Mar

cin

Bia

łas

Page 11: Tuba #3

prosto z 11

Godz. 12:00BIANKA SZLACHTAPracownia druku płaskiego / prof. J. BudkaKozy

Godz. 13:00JAKUB ZDEJSZYPracownia sitodruku / prof. W. WęgrzynSadyzm – Erotyzm ciała

Godz. 14:00ANITA SZCZUROWSKAPracownia Intermediów i technik cyfrowych / dr D. GajewskiMasz imię, że żyjesz, a jesteś umarły

Godz. 15:00ANNA KRZEMIEŃPracownia druku płaskiego / prof. J. BudkaBestiarium

Godz. 16:00IZABELA ŁĘSKAPracownia druku wypukłego/ kwal. II st. M. Pałka, prof. ASPwy/twory

Godz. 17:00ZUZANNA MARCZYŃSKA – MALISZEWSKAPracownia interpretacji literatury / dr hab. G. Hańderek, prof. ASPAmeryka

Godz. 18:00PAULINA CZAKPracownia Grafiki Książki / dr B. Otto-WęgrzynKlucze Henochiańskie

21 czerwca 2013Galeria Sztuki wSpółczeSnej Bwa

Godz. 9:00DAGNA KRZYSTANEKPracownia grafiki książki / dr B. Otto-WęgrzynCienka czerwona linia

Godz. 10:00IGA WILCZYŃSKAPracownia druku płaskiego / prof. J. BudkaMit jako cząstka istoty ludzkiej

Godz. 11:00ZOFIA ROGULAPracownia grafiki książki / dr B. Otto-WęgrzynLEKSYKON

Godz. 12:00DOMINIK RITSZELPracownia interpretacji literatury / dr hab. G. Hańderek, prof. ASPZbrodnia i występek – rozważania o niewinności

Godz. 13:00JUSTYNA JĘDRZEJOWSKAPracownia sitodruku / prof. W. WęgrzynObrazy pod powiekami

Godz. 14:00KAROLINA SMĘDZIKPracownia druku wypukłego / kwal. II st. M. Pałka, prof. ASP Zabawa

Godz. 15:00REMIGIUSZ POLAŃSKIPracownia grafiki cyfrowej / dr D. Nowak-RodzińskaCisza bezruchem krzyku

Godz. 17:00NATALIA WYSOCKAPracownia Sitodruku / prof. W. WęgrzynFIZJOPORTRET

Godz. 18:00NATALIA HUĆPracownia druku wypukłego/ kwal. II st. M. Pałka, prof. ASPMieć czy być?

WYDZIAŁ PROJEKTOWY

17 czerwca 2013rondo Sztuki

Godz. 9:00ANNA KALETAPracownia Liternictwa i Typografii / dr hab. Tomasz Bierkowski Projekt systemu identyfikacjiwizualnej Politechniki Śląskiej

Godz. 9:30GRZEGORZ OWCZAREKPracownia Projektowania Informacji Wizualnej / dr Jacek MrowczykWybrane elementy historii międzyplanetarnych misji naukowych – projektowanie publikacji

Godz. 10:00JAN SĘTOWSKIPracownia Projektowania Informacji Wizualnej / dr Jacek MrowczykProjekt wirtualnego i interaktywnego słownika symboli

Godz. 10:30HANNA STANOPracownia Projektowania Informacji Wizualnej / dr Jacek MrowczykInformacja wizualna przychodni dziecięcej

Godz. 11:00MARTYNA BARGIELPracownia Liternictwa i Typografii / dr hab. Tomasz BierkowskiAfery korupcyjne

Godz. 12:30MICHAŁ KASPRZYKPracownia Projektowania Informacji Wizualnej / dr Jacek MrowczykPiwny starter – pomoc początkującego piwowara

Godz. 13:30JUSTYNA BRZĄKALIKPracownia Nowe Media / prof. Marian OslisloGraficzny obraz dźwięku.

Godz. 14:30PIOTR SZENCELPracownia Projektowania Informacji Wizualnej / dr Jacek Mrowczyk„24 Guide app” – aplikacja na urządzenia mobilne

18 czerwcarondo Sztuki

Godz. 9:00IZABELA JACKOWSKAPracownia Liternictwa i Typografii / dr hab. Tomasz Bierkowski Projekt graficzny systemu tras po modernistycznej Gdyni

Godz. 9:30MAJA LULEKPracownia Ilustracji / dr Anna Machwic-AdamkiewiczGraficzne opracowanie jednego z opowiadańsir Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie

Godz. 10:00ANITA TOMALAPracownia Ilustracji / dr Anna Machwic-AdamkiewiczKsiążka dla dzieci z ilustracjami do wierszy D.Wawiłow

Godz. 10:30KAMIL CZAPIGAPracownia Ilustracji / dr Anna Machwic-Adamkiewicz Album autorski prezentujący serię ilustracji w kontekście współczesnej sztuki tatuażu

Godz. 11:30DANUTA SALAMONPracownia Działań Multimedialnych / prof. Marian OslisloTeledysk z użyciem postprodukcji

Godz. 12:00MAŁGORZATA MITELSKAPracownia Plakatu / dr Monika StarowiczRównoległe rzeczywistości – kampania społeczna na rzecz chorych na depresję

Godz. 12:30BARTŁOMIEJ SKRZYCZEKPracownia Fotografii / dr Anna SielskaWystawa multimedialna poświęcona nieczynnemu obiektowi sporto-wemu Gwardii Katowice

19 czerwcarondo Sztuki

Godz. 9:00MAREK BROLPracownia Działań Multimedialnych / prof. Marian OslisloWizualizacja Dźwięku

Godz. 9:30ANNA KRAWIECPracownia Animacji i Interakcji / kw. II st. Bogdan Król, prof. ASP„Regis” – projekt gry komputerowej typu HOPA, osadzonej w realiach średniowiecza

Godz. 10:00ADAM JANICKIPracownia Animacji i Interakcji / kw. II st. Bogdan Król, prof. ASPIdentyfikacja Wizualna festiwalu art+bits

Godz. 10:30MATEUSZ KOSMAPracownia Animacji i Interakcji / dr Dawid KorzekwaProjekt graficzny serwisu internetowego Decybele Dizajnu zrealizowany według zasad Responsive Web Design

Godz. 11:30DOMINIKA LEDWOŃPracownia Projektowania dla Marketingu / kw. I. st. Marian SłowickiIdentyfikacja wizualna miasta Radzionków – Dla przyjaciół Cidry

Godz. 12:00ADAM CHROBAKPracownia Projektowania dla Marketingu

/ kw. I. st. Marian SłowickiIdentyfikacja wizualna marki rowerów miejskich White Snake

Godz. 12:30ALEKSANDRA OLEKSYPracownia Animacji i Interakcji / kw. II st. Bogdan Król, prof. ASPProjekt elementów interface’u graficznego użytkownika oraz identyfikacji wizualnej oprogramowania firmy Insert

Godz. 13:00KAMIL PAKUŁA Pracownia Projektowania dla Marketingu / kw. I st. Marian SłowickiIdentyfikacja wizualna Miejskiego Ośrodka Kultury w Lędzinach

20 czerwcarondo Sztuki

Godz. 9:00MARCIN KASPEREKPracownia Projektowania Informacji Wizualnej / dr hab. Ewa SataleckaNarzędzie ułatwiające odbiór informacji osobom dyslektycznym

Godz. 10:00SONIA ŚWIEŻAWSKAPracownia Fotografii / dr Anna SielskaMimesis. Cykl fotografii mody.

Godz. 11:00GRZEGORZ KOWALPracownia Animacji i Interakcji / dr Dawid KorzekwaWybrane, multimedialne elementy identyfikacji wizualnej Stowarzyszenia „Civitas”

Godz. 11:30DOROTA GAJEWSKAPracownia Projektowania dla Marketingu / kw. I st. Marian SłowickiProjekt tomiku poetyckiego z utworami wybranymi Tytusa Czyżewskiego

Godz. 12:30RENATA HAEGENBARTHPracownia Projektowania dla Marketingu / kw. I st. Marian SłowickiSystem Identyfikacji Wizualnej dla firmy ATMOTERM

GODz. 13:00NINA GREGIERPracownia Projektowania dla Marketingu / kw. I st. Marian SłowickiSystem identyfikacji wizualnej dla Kra-kowskich Szkół Artystycznych

Godz. 13:30SEBASTIAN SIKORAPracownia Projektowania dla Marketingu / kw. I st. Marian SłowickiProjekt wybranych elementów identyfikacji wizualnej firmy Cyganek

Godz. 14:00ANNA TARKOWSKAPracownia Animacji i Interakcji / kw. II st. Bogdan Król, prof. ASPAutumn dream

Godz. 14:30ALEKSANDER CABANPracownia Animacji i Interakcji / kw. II st. Bogdan Król, prof. ASPCabanopolis – Kreacja wirtualnego świata

Page 12: Tuba #3

zobaczone 12

Słowo od autora

Biblijne „drzewo żywota”, symbol ludzkiej egzystencji i jej boskiego źródła, to, wielość aspektów materialnych, filozoficznych, religijnych i duchowych. Temat od wieków istniejący w różnych formach w wielu kulturach świata. Człowiek umieszczony na szczycie stworzenia jednocze-śnie otrzymał wielki ciężar odpowiedzialności, jaki daje mu wolność wyboru. Może kochać lub nienawidzić, two-rzyć lub niszczyć. Natura opiera się na tym samym cyklu narodzin i śmierci, co człowiek i czasem łatwiej o jasny przekaz, kiedy odwołamy się do natury, która była za-wsze moją największą inspiracją. Nigdy jednak w sposób oczywisty i bezpośredni, zawsze metaforyczny i duchowy. Ostatni cykl prac Drzewo żywota cechuje ta sama zasada powtarzalności rytmu, która była zawsze obecna w moich obrazach. Teraz z wyimaginowanych tkanin przeniosła się na formy o mniej subtelnej materii. Forma przybiera zmienny kształt quasi drzewa i staje się metaforą, aluzją

do symbolu „drzewa żywota”, gdzie każdy element od korzeni po koronę powtarza materialną i duchową Natu-rę Wszechświata. Niezwykłe Boskie dzieło jest dla mnie wieczną inspiracją i  jednocześnie beznadziejną próbą opisu naszego istnienia. Wielowarstwowość wszechświata i istnienia każdej istoty jest zjawiskiem, którego złożono-ści nie sposób określić prostym językiem, czy jakąkolwiek syntezą. Intuicyjna penetracja pewnych aspektów, które zostały pobudzone doświadczeniem zawsze są podstawą moich twórczych poszukiwań.

Pozostając pomiędzy światem Materii i Ducha wciąż szukam boskich pierwiastków w świecie materialnym, a będąc w świecie duchowym świat materialny przypomina mi o swoim istnieniu. Wędrując przez życie poszukiwałem korzeni, aby w końcu zrozumieć, że korzenie są w koro-nie „drzewa życia”, bo stamtąd pochodzi nasienie i tam powróci. Świat podziałów na grupy etniczne, językowe i religijne jest dżunglą trudną do przebycia dla wszystkich

szukających Prawdy i Tego, co je łączy. Po latach widzę, że Sztuka jest tym co potrafi łączyć, pod warunkiem, że jej język jest niezwykły i z szacunkiem odnosi się do wszelkiej odmienności, szczególnie odmiennych światopoglądów. Pragnienie dialogu poprzez sztukę odkryłem nie tak daw-no i stwierdzam, że z czasem ono narasta, choć dialog to dziwny, bo okryty zasłoną między twórcą a odbiorcą. Każda indywidualna wystawa jest jak przystanek po dłuższej po-dróży, po której musimy wybrać dalszą drogę i zabrać jakiś bagaż doświadczeń. Na głównych drogach dzisiejszego świata i sztuki króluje duchowa pustka pełna znaków re-klamowych, z których każdy ma kilku fałszywych proroków. Pozostaje tylko szukać znaków na Niebie i tropić ślady Mistrzów, aby nie iść na zatracenie.

ANTONIKOWALSKI

25.05– 16.06.2013Rondo Sztuki, Galeria+ Katowice

Antoni Kowalski, malarstwo, grafika,instalacja Drzewo żywota

10.05– 25.05.2013Galeria Sztuki współczesnej Bwa Kielce

01.06– 20.06.2013Galeria Sztuki współczesnej Bwa Busko Zdrój

Kim jest obcy? Dlaczego to co inne wzbudza w nas strach? W jaki sposób język determinuje nasz sposób postrzegania rzeczywistości? Druga odsłona projektu Biura Podróży (w składzie: Paweł Mędrek, Małgorzata Szandała, Ewa Zasada) to zestaw pytań na które każdy powinien znaleźć własne odpowiedzi. Artyści w zajmujący sposób podsuwają nam podpowiedzi.

Małgorzata Szandała przenosi w przestrzeń galerii element obcy jakim jest Tumbleweed czyli preriowy krzak, które charakterystyczną cechą jest przemieszczania. I jest to jedyny wspólny element, który służy projektowi. Był w pierwszej odsłonie Mary i Margaret znajduje się także w centralnym miejscu wystawy Stranger w Rondzie Sztu-ki. Obiekt ten niesie ze sobą symbolikę ciągłego ruchu, przemieszczania, emigrację zarówno w sensie podsta-wowym, fizycznym, jak i tą duchową. Jak napisała Mał-gorzata Szandała w tekście wprowadzającym do wysta-

wy: „Emigracja to nie tylko stan rzeczy ale stan umysłu.” I  ta tematyka poruszana jest na różne sposoby przez artystów. Emigrant bowiem to obcy na nieznanym terenie. Osoba z zewnątrz, która musi oswoić nową rzeczywistość by stała się ona rozpoznawalna, czyli bezpieczna. Opo-wiada o tym praca Ewy Zasady Półprawdy, która pokazuje, że żyjąc w innym języku często opatrzenie rozumiemy znaczenia słów. Artystka mieszkająca w Wiedniu spotyka się z tym zjawiskiem często i za pomocą specyficznego słownika polsko-niemieckiego tropi Obcego w sobie.” Język jest tym co zostaje umowne nazwane. Wyjeżdżając za granicę podczas spotkania lepszy kontakt mają osoby, które porozumiewają się ze sobą w języku dla siebie” – tłumaczy. W pracy „wydaje mi się, że odwracanie uwa-gi nigdy się nie skończy”. Zasada zmierza się z utopią lądu obcego, w tym wypadku o znamionach egotyczno-ści, którego umowne ramy naznacza za pomocą pine-

zek na ścianie. Oswajanie świata odbywa się bardziej za pomocą wyobrażeniu o pewnym miejscu niż konkretnej przestrzeni. Powstaje efekt ulotności i obcości świata. Paweł Mendrek w  obrazach z  cyklu Sampling Space podejmuje tematykę sytuacji z życia codziennego, któ-re niosą ze sobą zagrożenie: pułapki wpadania w ruty-nę, problem tożsamości. Za pomocą techniki collage’u  łączy estetykę dokumentalnej fotografii i malarstwa figu-ratywnego. To tylko przykłady niektórych prac, które po-przez rozmieszczenie i dialog między sobą tworzą nowe znaczenia, zostawiając odbiorcy pole do interpretacji. Projekt Biuro Podróży ma wpisany w swoje kolejne odsłony otwartość, nowe miejsce, w których będzie pokazywany oraz także zapraszanie nowych artystów do uczestnictwa. Odsłona w Rondzie Sztuki to przygoda intelektualna dla odbiorcy lubiącego tropić nowe znaczenia i rozszyfrowy-wać tajniki autorskiej sztuki współczesnej.

STRANGER | biuro podróży PAWEŁ MENDREKMAŁGORZATA SZANDAŁAEWA ZASADA

„Drzewo Żywota – Hadle II” / 2012

„Drzewo Żywota – Mama Waleria” / 2012

Drzewo żywota

TEKST / Adrian Chorębała

Page 13: Tuba #3

zobaczone13

Od marca do maja mieliśmy okazję zobaczyć nowe prace Michała Minora na dwóch różnych wystawach: Próba siły w galerii Art Cafe Silesia Muzeum Miejskiego w Zabrzu, gdzie swoje prace (obrazy, grafiki i plakaty) konfrontował z malarstwem Witolda Berusa i Niż obywatelski w kato-wickiej galerii Ateneum, gdzie zaprezentował 11 obrazów z 2012 i 2013 roku.

Skala jego zainteresowań, a co za tym idzie pól jego ak-tywności jest bardzo rozległa: malarstwo, grafika warszta-towa, plakat i szeroko rozumiane projektowanie graficzne, teatr i inne efemeryczne formy przekazu artystycznego. Nie jest spektakularnym skandalistą, więc na pozór nie szoku-je: malarstwo, grafika a nawet plakat (wyraźnie przecież wyrosły z „polskiej szkoły” ) są osadzone w niemieckim ekspresjonizmie i  jego implikacjach spod znaku Neue Wilde, a może raczej Młodych Dzikich z  lat 80. z racji wyraźnych odniesień do życia politycznego i realiów pol-skiej codzienności.

Michał Minor porusza się ciągle na styku potoczno-ści życia w całym bogactwie jego odmian, odcieni i niu-ansów – a jego skodyfikowaną formą w ramach norm, kodeksów i uświęconych tradycją zwyczajów ze szcze-gólnym uwzględnieniem tych określonych wykładnią ka-techizmową. Jako praktykujący katolik prowokuje (bynaj-mniej nie szyderczymi) odniesieniami do katolickiego kodeksu godziwego życia. Stąd tytuły: Eks-komunikacja jego pracy magisterskiej i Re-kolekcja pracy doktorskiej. Tłumacząc tytuł swojej ostatniej wystawy w katowickiej Galerii Ateneum: Niż obywatelski pisze, że jest to: „Stan nieświadomego dobrego samopoczucia w układzie soli-darności środowiskowej, korporacyjnej, społecznościowej. Zjawisko z definicji posiadające wymiar optymistyczny dla niehonorowych, aroganckich, ryzykantów – pozorantów.” Tak więc tylko pozornie oddala się od katechizmu z jego piętnowaniem faryzeizmu.

Czytając uważnie tytuły poszczególnych prac i śledząc ich zawartość znajdziemy się niebezpiecznie blisko dajmy na to Francisco Goyi, Honore Daumiera, Williama Hoghar-ta czy Jerzego Dudy Gracza. Kategoryczna krytyka, szyder-stwo, resentyment w formie prawie rodzimej. Oczywiście zmienili się bohaterowie; to już nie hiszpańscy bigoci z przełomu XVIII i XIX wieku, dziwiętnastowieczni parla-mentarzyści, czy angielskie mieszczaństwo. Nie PRL-owscy nieudaczni „fachowcy”, czy domorosły establishment są bohaterami obrazów Minora. Ich bohaterami jesteśmy my wszyscy z całym bagażem naszych małych podłości i (zapewne) samouwielbienia.

Michał Minor jest zresztą świadomy nieuniknionych porównań, dlatego też w internetowym wywiadzie „Pejzaż z buntem w tle” po jego wystawie w krakowskiej Galerii 2 Światy w listopadzie 2009 roku deklarował: „Żyjemy w czasach kiedy artyści sprawdzają w Internecie, co już było po to, żeby niczego nie powtarzać. Mnie to nie in-teresuje, być może ktoś już poruszał takie same tematy, ale ja jestem pewien, że nikt nie robił tego w taki sposób jak ja”. Iwona Kargol-Dębicka we wstępie do katalogu tej wystawy wytłuszczonym drukiem podkreślała „Skupia się on na obnażaniu stereotypów, ksenofobii, braku tolerancji, egoizmie społecznym. Nie chodzi tu jednak o piętnowanie powszechnie eksponowanych w mediach postaw i zacho-wań, ale tropienie sytuacji nie statystycznych, niezwykłych i nadanie im wymiaru surrealnego”. Zatrzymam się tu, bo kuratorka wystawy wskazała na bardzo istotną cechę twórczości Michała Minora – jej surrealności.

Właśnie za sprawą „surrealnego wymiaru” jego arty-stycznej produkcji mogłem kiedyś jako promotor doktoratu Michała Minora zaakceptować dziwny zabieg redakcyjny wobec towarzyszącego wystawie tekstu. Otóż po obiektyw-nym w istocie wstępie na 1½ strony, gdzie autor objaśniał cele i metodę twórczą, odnosząc je do kolejnych obrazów i dawał nam coś na kształt instrukcji ich odczytania – nagle porzucił ten racjonalny trop, by w pięciu literackich epizo-dach dopuścić nas do pełnej konfidencji, ujawnić przed nami intymne – najgłębsze pokłady inspiracji, prawdziwy motor swojej twórczej aktywności. A pośród tych bazowych powodów wiele zawiera w sobie ładunek resentymentu.

Za Maxem Schelerem: „ (...) to duchowe zatrucie, któ-re ma ściśle określone przyczyny i skutki. Jest to trwałe nastawienie psychiczne, które rodzi się, kiedy określone odruchy uczucia i namiętności – same przez się normalne i zasadniczo wchodzące w skład ludzkiej natury – ulegają systematycznemu stłumieniu i nie zostają rozładowane, pociągając za sobą pewne trwałe skłonności do określo-nego rodzaju złudzeń co do wartości i odpowiadających im sądów wartościujących. Odruchami uczuciowymi i na-miętnościami, które przede wszystkim wchodzą tu w grę są: mściwe uczucie i odruch zemsty, nienawiść, złośliwość, zazdrość, szyderstwo.”

Świadom tego Michał Minor pisze więc tę drugą część komentarza w trzeciej osobie traktując siebie jako jedną z tych godnych twórczego wysiłku niegodziwości otaczają-cego nas świata, któremu przygląda się niejako z zewnątrz. Nie obawiajmy się o Michała Minora, bo resentyment musi dojrzeć, zapiec się w poczuciu bezsilności.

Za Maxem Schelerem: „Mściwe uczucie, zazdrość, za-wiść, szyderstwo (...) i złośliwość rodzą resentyment, kiedy nie następuje ich przezwyciężenie etyczne (np. w wypadku zemsty – szczere przebaczenie), ani jakieś działanie lub choćby jakiś adekwatny przejaw wzburzenia wyrażającego się np. w postaci przekleństwa, wymachiwania pięścią itd. (...) ”.

Takim „wymachiwaniem pięścią” jest dla mnie w wy-padku Michała Minora wybór metody twórczej zakorze-nionej w ekspresjonizmie.

Zresztą czytając dalej Schelera każdy z nas rozpozna w sobie większą lub mniejszą dawkę resentymentu. We-dług autora prawie wolni od niego są żołnierze i – co nieoczekiwane – przestępcy, bo nie tłumią oni swej nie-nawiści, zemsty, zazdrości, chciwości lecz pozwalają im się wyładować w przestępstwie. Okazuje się za to, że re-sentyment zagraża najbardziej (powody stają się niemal oczywiste) kapłanowi.

Nie brnijmy dalej w dociekania, czy to resentyment, co rozsiadł się wygodnie w Michale Minorze każe mu malo-wać, czy wprost przeciwnie: szlachetna misja naprawiania nadwątlonej tkanki społecznego bytowania spowodowała powstanie cyklu Niż obywatelski i obrazów prezentowanych w zabrzańskiej Galerii Art Cafe Silesia. Dość, że mieliśmy podwójną okazję obcowania ze współczesną sztuką naj-wyższej próby, a jeszcze do tego doświadczyć swoistych rekolekcji dotyczących naszych społecznych zachowań.

P.S.: By nie być gołosłownym co do „najwyższej pró-by” przypomnę Brązowy Medal 8th International Poster Triennial – Toyama 2006, II nagrodę wystawy Grand Prix Młodej Grafiki Polskiej – Kraków 2006, II nagrodę na 5th International Triennial of Stage Poster – Sofia 2007, Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego dla Młodych Twórców – Katowice 2007, Nagrodę Jury XII Festiwalu Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie 2008 i II Nagrodę Specjalną na Triennale Grafiki Polskiej w Katowicach 2012, które wybrałem z długiej listy sukcesów Michała Minora, a wystawy w Zabrzu i Katowicach, to kolejno 11 i 12 indy-widualne ekspozycje jego prac.

Rex InvidiaMonumentum

Niż obywatelski17.05–30.06.2013Galeria teatru Ateneum, KatowiceWitold Berus, Michał Minor – Twórczość. Próba siły7.03–14.04,2013Galeria Art Cafe Silesia, Muzeum Miejskie w Zabrzu

MICHAŁMINOR

TEKST / Kazimierz Cieślik

Page 14: Tuba #3

14 zobaczone

SZYMON KOBYLARZ

IRENEUSZWALCZAK

Wystawa Sztuka dla sztuki Szymona Kobylarza składa się z kilkudziesięciu obrazów – akwarel z lat 2012–13. Artysta na-malował hipotetyczne, wymyślone przez niego wystawy (uto-pijne, niemożliwe, prawdopodobne, niemające sensu), które mogą się odbyć w przestrzeni bytomskiej instytucji (choć nie tylko tam), jak i te zaproponowane przez kuratora – zapla- nowane na najbliższe półtora roku, dzięki którym malarska fantazja poczeka na swoje realne odbicie lub przekreślenie wyobrażonego w rzeczywistej w przyszłości wystawie. To rodzaj postawienia zadania: „sprawdzam” wyobraźnię.

Kobylarz rozpoczynał jako malarz, jednak w ostatnich latach dał się poznać głównie jako autor paranaukowych instalacji, a lęk przed silnym medium malarstwa zamie-niał w pastisz przeniesionego do galerii sztuki fragmentu pracowni malarza w skali 1:1, w której artysta spał podczas wernisażu.

Na wystawie w Kronice status malarstwa zamieni swoją rolę dekoracyjną na stricte funkcjonalną, ale zarazem taką, która jest w stanie generować rzeczywistość / ideę / nową sytuację. W Sztuce dla sztuki obrazy artysty posłużą wysta-wom innych artystów, kuratorów, galerii.

27.04– 22.06.2013CSW Kronika, Bytomkutator wystawy: Stach Ruksza

Sztuka dla sztuki

Ta ze wszech miar wyjątkowa ekspozycja, którą mogliśmy podziwiać najpierw w katowickim Rondzie Sztuki a potem w Bibliotece Śląskiej naprawdę – bez fałszywej kurtuazji – urzeka, zadziwia bogactwem pomysłów, tematów, motywów, skojarzeń. Jest swoistą opowieścią o małej ojczyźnie, która bynajmniej nie jest stawiana w opozycji do „ojczyzny wiel-kiej”. Jest ważnym głosem w dyskusji o śląskiej tożsamości, o którą kruszą kopie od wielu lat ideologowie różnych pro-weniencji, usiłujący rozwikłać „dogmaty” o „prawdziwym Śląsku” i „prawdziwych Ślązakach”.

Niektórzy twierdzą, że treść dzieła sztuki zawiera się immanentnie w jego materii i niekonieczna jest cała sfera pozaestetyczna, którą wnikliwie badają historycy sztuki, jak i biografowie artystów. Tej wystawy nie sposób nie dopełnić kilkoma z cytatów z rozmowy z jej twórcą, i wcale nie chodzi o „przewodnik” po obrazach, a jedynie o rzucenie wiązki światła na coś, co w pierwszej chwili może onieśmielać. W rozmowie z Michaliną Wawrzyczek-Klasik zamieszczo-nej w katalogu wspomnianej wystawy w Rondzie Sztuki, Ireneusz Walczak stwierdza: „Te obrazy są i do oglądania i do przeczytania. W tle zapisane są całe historie, fakty, któ-re się przeradzają w artefakty, pokryte jakimś znakiem. […] Zależało mi na tym, by nie był to obraz turysty, wpadającego na chwilę na Śląsk albo nowego mieszkańca oczarowa-nego egzotyką ginącego plemienia. Obrazy są przeciwko infantylizacji etniczności, degradacji wiedzy historycznej i wezwaniem do tolerancji” ¹.

Poprzednie wystawy Ireneusza Walczaka przebogate przecież kompozycyjnie i kolorystycznie, tematycznie sku-pione były głównie wobec tematu poszukiwania własnego

Ja (jak pięknie nazwał to Frank O’Hara „Moją pojedynczo-ścią” ), w medytacji, modlitwie, buddyjskim trwaniu w po-nadczasowym Teraz. Wystawa My Mouse is my Language jest mądrym, pozbawionym apodyktyczności, dyskursem intelektualnym, osobistym autorskim przewodnikiem po rzeczonej małej ojczyźnie. Ewentualne zarzuty o uprawienie bieżącej publicystyki nie znajdują tu uzasadnienia – wolno przecież artyście komentować to, co działo się in illo tempore (w „owym” czasie), ale też dzieje się hic et nunc (tu i teraz). To właśnie dzięki publicystycznym obrazom Jerzego Dudy-Gracza czy Edwarda Dwurnika jest dane nie tylko nam, ale i młodszym odbiorcom, dowiadywać się o minionych cza-sach nie tylko z pożółkłych, starych numerów dzienników, ale oddychać za sprawą ich dzieł tamtą atmosferą, wniknąć w „mikrowieczność” tamtej rzeczywistości.

Jest wiele pomysłów, którymi Ireneusz Walczak zachwyca – piękne są sceny rodzajowe w obrazach Kraina pieczonych gołąbków, Orkiestra, O co chodzi. Nade wszystko niezwykle zaskakujące są ożywione, ongiś bezduszne tablice informa-cyjne, plany sytuacyjne, których pełno było w zasięgu wzro-ku – w salach szkoleń BHP, w zakładach przemysłowych, obiektach użyteczności publicznej. Tak jest w schemacie przekroju pokładów kopalnianych w obrazie Chłopaki, nie martwcie się o nic. Będzie dobrze, gdzie na najniższym pokła-dzie równie schematycznie przedstawiono wybuch metanu i zasypanych górników.

Obrazy „lingwistyczne” pt. Godać = Mówić, Taki grzyb, Sztuka porozumiewania wykorzystują fakturę gęsto zapisa-nych na całej powierzchni słów: śląskich, polskich, angiel-skich. Czasem jak w obrazie Czerwony kapturek przytoczone

są cytaty dialogów z bajek lub z piosenek Dziwny jest ten świat i Imagine z małymi obrazkami – quasi fotografiami z „tamtych” czasów. Nie brak też przypomnienia ważnej postaci Henryka Sławika – śląskiego bohatera, który podob-nie jak Oskar Schindler, Raoul Wallenberg, Irena Sendler uratował tysiące ludzkich istnień w czasach ostatniej wojny.

Ireneusz Walczak należy z pewnością do grona najwybit-niejszych rodzimych twórców; był wielokrotnie nagradzany w prestiżowych konkursach krajowych i międzynarodowych. I ciekawostka – jako admirator gwary śląskiej uczestniczył w przedsięwzięciu Muzeum Śląskiego i „Gazety Wyborczej” na wybór najpiękniejszego śląskiego słowa wybierając okre-ślenie „maszketny” („lubiący słodycze”, „wybredny” ) ².

Z satysfakcją należy podkreślić, że obecna wystawa jest trzecią indywidualną (1990, 1998, 2013) w siemianowickim Muzeum, nie licząc wystaw zbiorowych – często jako laureat znanego dorocznego konkursu Praca Roku organizowanego przez zPAP. Ostatnia prezentacja Jego twórczości wraz ze studentami miała miejsce w muzealnej Galerii Multime-dialnej „Piwnica” w 2009 roku.

1 Ireneusz Walczak, My House is My Langauage 2007–2012, ASP Katowice 2012.

2 Najpiękniejsze śląskie słowa. Antologia, Muzeum Śląskie w Katowicach, Biblioteka „Gazety Wyborczej”, Katowice 2010.

ZUPEŁNIE INNY OBRAZ ŚląskaTEKST / Krystian Hadasz

Ireneusz Walczak, Historiestudenci pracowni malarstwa dr P. Kossakowskiego16.04– 15.06.2013Muzeum Miejskie w Siemianowicach Śląskich

„Biblioteka” / akwarela / 2012

Page 15: Tuba #3

15

Przedsięwzięcie jest wynikiem naszej współpracy z  Kata-rzyną Gorzkowską, kierowniczką Działu Penitencjarnego w Areszcie Śledczym w Zabrzu, oraz grupą katowickich uczniów. Inspirując się formami szlaczków z naszych szkolnych zeszytów pomyśleliśmy o prostych muralach, których powtarzalność znaków spowodowała, że każdy mógł malować i mieć równy jak reszta wkład w zrealizo-wanie całości. W pierwszym dniu pani psycholog przepro-wadziła wykład dla gimnazjalistów dotyczący następstw przebywania w zamknięciu, między innymi skutków izola-cji sensorycznej, w tym deprywacji zmysłu wzroku, węchu i dotyku. Grupa obeszła także pawilon penitencjarny. Jak mówi psycholog: „Program w założeniu ma działać ku przestrodze młodych ludzi, pokazać im możliwe skutki wejścia na drogę przestępczą.” Sobotę przeznaczyliśmy na malowanie.

O ogłoszenie roku 2013 Rokiem Witolda Lutosławskiego wystąpił do sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdan Zdro-jewski. Uznał on, że przygotowane w związku z rocznicą urodzin Witolda Lutosławskiego projekty przyczynią się do upowszechnienia wiedzy na temat kompozytora. ONz uznał rok 2013 rokiem Lutosławskiego. Również wydział artystyczny naszej uczelni celebrował obchody stulecia urodzin mistrza wspólnie z Filharmonią Śląską im. Hen-ryka Góreckiego. Zaproszono nas do współpracy, w której głównym zadaniem studentów było przygotowanie prac odnoszących się do poznanych utworów kompozytora. Studenci z pracowni druku cyfrowego oraz wszelkich pra-cowni katedry malarstwa mieli szansę uczestnictwa w tym przedsięwzięciu, a miłym ułatwieniem zadania były dar-mowe bilety na koncerty styczniowe. W to nieobowiązkowe zadanie zaangażowało się 24 studentów, którzy wystawiają niespełna trzydzieści prac. Przekrój technik jest obszerny- od gwaszu, poprzez rysunek, litografię, malarstwo, druk cyfrowy, po collage.

Od 22 maja do szóstego czerwca wystawę powstałych prac można zobaczyć w galerii Koszarowa 19, a od 7 czerwca 2013 roku w przestrzeniach Akademii Muzycznej.

Uczestnicy z Katedry Grafiki – Pracownia Grafiki Cyfrowej: Julia Biegańska, Dagmara Cieślica, Maciej Cholewa, Bożena Chlebicka, Michał Cygan, Marta Galisz, Monika Juroszek, Kamil Kocurek, Anna Puszczewicz, Michalina Rutkowska, Dominika Staniaszek, Danuta Tojka, Patrycja Wąsowska. Studenci z Katedry Malarstwa: Jagoda Masny, Przemek Jeżmirski, Mateusz Rafalski, Hanna Rozpara, Kasia Har-ciarek, Natalia Woźniak, Monika Janus, Karolina Chorąży, Agnieszka Piotrowska, Monika Krasoń, Louise Leniez.

Ala gRYpSOWAŁA

22.05 – 06.06.2013Galeria Koszarowa 19, ASP Katowice

7.06 –20.06.2013Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiegow Katowicachul. Zacisze 3

inspirowane_LUTOSŁAWSKIM

Maciej Cholewa

Nagroda „Prix Canson” przynawana jest przez fun-dację Canson – Fundacja dla sztuki i papieru, której celem jest promocja artystów, uważających papier za swe główne medium i zmieniających go w swych pra-cach we współczesne, żyjące medium. Fundacja dąży do rozwoju i zwiększenia rozpoznawalności młodych talentów poprzez wspieranie niezwykłych artystycz-nych i kulturalnych wydarzeń – zarówno krajowych jak i międzynarodowych.

Jedną z inicjatyw fundacji było powołanie w 2010 roku cyklicznej nagrody „Prix Canson”. Nagroda ta przyznawana jest przez jury dla artysty, którego prace stanowią owocne badania i eksplorację świata sztuki i papieru. W tym roku na czele jury, w skład którego wchodzą wielcy światowi artyści, stanął Yan Pei-Ming.

W tym roku w gronie 39 nominowanych z całego świata artystów znalazła się również Polka – Marta Pogorzelec ze swymi pracami pochodzącymi z cyklu Sarkofagi.

zobaczone

TEKST / Asia Zdzienicka & Łukasz Obałek

Wystawa prac studentów Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach w setną rocznicę urodzin kompozytora Wi-tolda Lutosławskiego

4.06 – 18.06.2013Petit Palais avenue Winston Churchill 75008 Paris

Marta Pogorzelec Prix Canson 2013

Penitencjarny Areszt Śledczy w Zabrzu, ul. Sądowa 1 wykład: 26.04.2013malowanie na terenie spacerniaka: 27.04.2013

Page 16: Tuba #3

pr

osto

z

16

IZABELA ŁĘSKAlaureatką I nagrody I Spo-

tkań Sztuki w Wenecji Cieszyńskiej.

I Spotkania Sztuki zorgani-zowały konkurs, w któ-

rym nagrodą główną jest wystawa indywidualna

w Galerie Půda w Czeskim Cieszynie. Podczas Spotkań

Sztuki w Wenecji Cie-szyńskiej przyznano dwie

równorzędne nagrody które otrzymały panie Izabela

Łęska i Izabela Biela.

lzabelaleska.blogspot.com

Arte Siempre. Grafika kubańska to wystawa prac 20 arty-stów, skupionych wokół Eksperymentalnego Warsztatu Grafiki w Hawanie, tworzących w specyficznych warunkach izolacji politycznej i gospodarczej kraju, dla których sztu-ka jest obszarem prawdziwej wolności. Pokaz przybliża kubańską rzeczywistość, sposób widzenia wyspiarzy i kli-mat, w jakim powstaje sztuka, będący mieszanką humo-ru, absurdu i realizmu magicznego, którą niesie kultura latynoamerykańska.

/wystawa zorganizowana dzięki pomocy Ambasady RP na Kubie/

10.05–16.06.2013Galeria Bielska BwaKurator wystawy: Małgosia Rozenau

Grafika kubańska

Wystawa prac studentów Pracowni Interpretacji Literatury ASP Katowice.

AdapteryPrace nawiązują zarówno do idei adaptacji w sztuce, jak i mechanizmu adaptowania prac w przestrzeni, w tym przypadku Domu Oświatowego Biblioteki Śląskiej. Ty-tułowe „adaptery” to również proces odtwarzania, po-wtarzania i zapisywania. Wykorzystane zostało również zapomniane już znaczenie słowa „adapter” jako element przejściowy, łączący ze sobą odmienne systemy, mecha-nizmy działania.

IZABELA ŁĘSKAWażność różyGaleria Pojedyncza,Centrum Kultury Katowicewernisaż 29. maja

NORDART 2013 INTERNATIONALE KUNST IN SCHLESWIG-HOLSTEINNa festiwalu zaprezentowane zostaną projekty 2458 artystów z 93 krajów. Obrazy, rzeźby, fotografie i in-stalacje wyeksponowane będą na terenie dawnej od-lewni Carlshutte w Szlezwiku-Holsztynie. Można je ogladać od 8 czerwca do 6 października. NordArt w tym roku przykłada szczególną uwagę do sztuki krajach bałtyckich. Prace 33 artystów będą stanowiły odrębny pawilon prezentujący Sztukę Współczesną Estonii, Litwy i Łotwy .

W ramach NordArt 2013 realizowana jest kolejna odsłona projektu Blogosfera.

MONIKA MYSIAK i JUSTYNA RESPONDEK

zakwalifikowane do 11. Konkursu Gepperta.

BWA Wrocław. / Uwaga! Malarstwo

monikamysiak.blogspot.comjustynarespondek.blogspot.com

DOMINIK RITSZELwśród finalistów

„Talentów Trójki”.Konkurs Talenty Trój-

ki, organizowany przez Trójkę, stanowi realną

pomoc dla debiutantów na początku ich drogi

artystycznej. Biorą w nim udział młodzi, najbar-

dziej obiecujący twórcy – studenci oraz absolwenci uczelni artystycznych do 30. roku życia. Kandyda-

tów zgłaszają uczelnie artystyczne, instytucje kultury i fundacje. Na-grody (w wysokości 10

000 zł) przyznawane są w trzech kategoriach: Teatr,

Film i Sztuki wizualne.

Iga Słupska, Izabela Łęska, Mateusz Ząbek, studenci V roku Wydzaiłu Artystycznego wśród finalistów 12. edycji Konkursu Artystyczna Podróż Hestii.

Artystyczna Podróż Hestii to konkurs powołany do życia w 2002 roku zgodnie z ideą Piotra Śliwickiego, prezesa Grupy Ergo Hestia, mecenasa sztuki. Rokrocznie jury składające się z artystów, dziennikarzy, profesorów akademickich, wyłania najzdolniejszego studenta ASP, który w nagrodę wyjeżdża na miesięczne stypendium do Nowego Jorku.Przez sześć lat wyłącznym partnerem w projekcie była Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku. W roku 2008 do współpracy dołączyła Hiszpania – firma ubezpieczeniowa DKV Seguros zainaugurowała bliź-niaczy konkurs, Grand Tour DKV, na Uniwersytecie w Walencji. Zaowocowało to poszerzeniem puli nagród o stypendia w Gdańsku i Walencji oraz wspólnymi wystawami w obu krajach.W roku 2009 Artystyczna Podróż Hestii swoim zasię-giem objęła wszystkie Akademie Sztuk Pięknych dzia-łające na terenie Polski. W listopadzie tego samego roku Ergo Hestia otrzymała za projekt „Artystyczna Podróż Hestii” statuetkę w konkursie „Sztuka cen-niejsza niż złoto”, organizowanym przez Fundację Commitment to Europe arts & business oraz Naro-dowy Bank Polski.

PIOTRKOSSAKOWSKIwystawa malarstwa Po całości!

7 .08–4.09.3013Centrum Kultury Katowice,pl. Sejmu Śląskiego 2wernisaż 6 sierpnia,godz. 18.00

BWA Rzeszów,ul. Jana III Sobieskiego 18,wernisaż 12 września,godz.18.00

wystawa plakatuPiotr Kossakowski – Plakaty

Galeria Plakatu Polskiego „Pigasus” w BerlinieDanziger Straße 52, 10435 Berlin – Prenzlauer Berg, wernisaż 5 października

ArtystycznaPodróżHestii

12.06–11.07.2013Dom Oświatowy Biblioteki Śląskiejul. Francuska 12wernisaż 12 czerwca o godz. 17.00

Arte Siempre

GWIEZDNE WOJNYKarolina Hałatek,Marcin Kosakowski,Magdalena Lazar,Fabien LedeMateusz Hajman,KatarzynaLamik

OBJECTYFIEDMaja Maciejko,Anna Bielecka

II Targi Sztuki Młodych18.05.2013, Noc MuzeówWozownia przy Zamku,Muzeum Górnośląskieul. W. Korfantego 34,Bytom

ritszeldominik.blogspot.com

Page 17: Tuba #3

Koło Naukowe Malarstwa17

Przebywając wiosną tego roku w Katowicach grecki reży-ser filmowy Yorgos Gkikapeppas powiedział, że miasto to fascynuje i zaskakuje przybyszów wielością swoich twarzy. Jedna z nich jest jednak szczególnie zauważalna już nawet przy pobieżnym oglądzie: TO MIASTO PACHNIE SzTUKą! Tezę Gkikapeppasa potwierdza kolejna inicjatywa grafików z katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, którzy wystosowali do odbiorców ich dzieł utworzoną z wykorzy-staniem zarówno tych tradycyjnych, jak też tych bardziej współczesnych technik artystycznych „pocztówkę” o tytule Pozdrowienia z Kato. Wystawa ich prac przekonuje, że atmosferę Katowic budują przede wszystkim kreatywni ludzie, przetwarzając w ciekawy sposób wszelkie możliwe impulsy zaczerpnięte z historii i teraźniejszości miejsc składających się na multisensoryczną tkankę postindu-strialnej śląskiej metropolii.

18.05.2013, Noc MuzeówMuzeum w Sosnowcu, Pałac Schöna

Ławka jest projektem zainspirowanym ulicznymi dewa-stacjami, które najczęściej w formie napisów szerzą nie-tolerancję i przemoc. Napisy wyryte na ławkach, przy-stankach, szybach autobusowych docierają do niemal każdego mieszkańca miasta. Przekornie podjęłam próbę wykorzystania formy dewastacji mienia miejskiego, w celu propagowania treści przeciwnych do tych, którymi rządzi się „ulica”. Tekst Maxa Ehrmanna Desiderata w całej swej prostocie i naiwności jest idealną przeciwwagą dla bru-talnej, miejskiej rzeczywistości.Joanna Wiater – absolwentka kulturoznawstwa, studentka III roku Malarstwa ASP Katowice.

6.o3–15.o6.2013ernisaż 7 czerwca, godz. 18:00.Galeria Rondo Sztuki, Katowice

TEKST / Wacław Misiewicz

TEKST / Irma Kozina

Agnieszka Piotrowska,Aleksandra Ignasiak,Anna Krztoń, Dobrosława Rurańska,Dominik Ritszel, Ewa Kucharska, Ewa Skowron, Hanna Rozpara,Justyna Hajduga, Kamil Kocurek,Kamila Strzeszewska, Katarzyna Wolny, Krzysztof Hain,Małgorzata Kulik, Martyna Wawrowska, Michał Bernad, Witold Modrzejewski, Natalia Bażowska, Paulina Stargała, Paulina Walczak

AGNIESZKAPIOTROWSKA

GALERIA AYA

Proces rysowania

SZYFROGRAM CZŁOWIECZEŃSTWA

Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam.Powyższe słowa z Księgi Rodzaju oraz efekt ich urzeczy-wistnienia to przekrój relacji pomiędzy planem, ideałem, a faktycznymi możliwościami jego realizacji. Ideał ów jest obecny w każdym z nas. Istniejąca w człowieku tendencja do idealizacji własnej osoby i świadomość własnej pod-miotowości ulega w różnorakich kontekstach życiowych nie zawsze dostrzegalnym transformacjom. Ma to miej-sce w procesie ontogenetycznego rozwoju, dojrzałości a szczególnie regresu jednostki. Dialektyka składowych osoby ludzkiej: psyche i somy jest namacalnie obecna w pryzmacie choroby. Wtedy wręcz dotkliwie odczuwalna jest cielesność z jej wszelkimi ograniczeniami, błędami. Ideał własny karleje, staje się przekształcony, uplastycznio-ny przez zniekształconą chorobowo formę, jaką jest ciało. Ewidentny staje się fakt cielesności psychiki, samoświa-domości – uwięzionej w zdeformowanej somie, a zara-zem fakt „duchowości” ciała, gdyż poprzez tę skarlałą, uprzedmiotowioną nawet w oczach chorego świadomość traumatycznie przeżywa się własną cielesność.

Znacznie słabiej odbierana jest owa dwuwymiarowość własnej osoby w przypadku jednostek w miarę zdrowych, gdyż proliferacja ich aspiracji, potrzeb fizycznych i psy-chicznych przebiega niejako równolegle, a nie w formie opozycji ducha względem ciała.

Tak, jak wysublimowane rysunkową metaforą Agniesz-ki Piotrowskiej kontury ciał osób cierpiących zdają się być niedostrzegalne, jakby zaszyfrowane w sieci linii, kresek, tak w  istocie zdrowie jest „drugą twarzą”, zwierciadłem choroby i odwrotnie – zarówno pod wzglę-dem medycznym – gdyż oba te stany przenikają się, nie-ustannie są ze sobą splecione w dozgonnej koegzystencji, bowiem zdrowie po części warunkuje objawy przyszłej choroby, przebyta choroba nie pozostaje bez wpływu na dalsze zdrowie – jak i w wymiarze ogólnohumani-stycznym – zniekształcone członki, dotknięte patologią organy to składowe całej osoby i w nich „zaszyfrowana” jest ludzka tożsamość. Biologia ciała do pewnego stopnia ją warunkuje, ale przede wszystkim najbardziej człowie-cza sfera naszego jestestwa – osobowość, charakter i ko-deks moralny warunkują godność i podmiotowość tej zdegenerowanej chorobą formy. W zawiłościach labiryntu linii i konturów prac Agnieszki Piotrowskiej ukazana jest wielowymiarowość istoty człowieczeństwa: widząc tylko ciało czy jego fragmenty nie dostrzeżemy Osoby; nato-miast patrząc na Osobę przez pryzmat formy, a na for-mę w kontekście Osoby odkryjemy humanizm, godność ciała z jego wadami, ograniczeniami i nieuchronnością tychże cech.

Być może zamysł Stwórcy zapisany w Księdze Rodzaju nie został zniweczony.

Katowice, Kolejowa 54

23.05–14.06.2013Aleksandra IgnasiakLekkostrawna wystawa

20.06–22.07.2013Joanna Wiater

Aleksandra Ignasiak „10976 kcal” / 2013

ŁAWKAWydział Prawa i Administracji UŚBankowa 11b, Katowice

Joanna Wiater

Page 18: Tuba #3

ton

18

Akademia dzisiaj

KAZIMIERZCIEŚLIK

Kazimierz Cieślik„Mądrość ludzka i mądrość boska jak je

rozróżniał Cezary Ripa” /180x300cm

hciałbym się skupić na wzajemnej relacji Akademia – sztuka nowo-czesna, a właściwie: sztuka ponowoczesna. Od ponad wieku przywykli-śmy umieszczać te dwa bieguny artystycznej aktywności na antypodach kulturowego uniwersum. Do początku XX wieku – nie licząc kilku epi-zodów, które uznajemy dziś za wyjątki rozsławiające regułę, wszystko przebiegało harmonijnie. Do XV wieku rolę artystycznej wszechnicy wypełniały mistrzowskie warsztaty, gdzie czeladnik przejmował umie-jętność od mistrza. Zaraz potem następuje pół tysiąclecia trwający okres panowania Akademii – od Academia de Belle Arti del Disegno Vasariego we Florencji. Wraz z francuskimi akademiami królewskimi pojawia się też ich posłannictwo: stanowienie normy i egzekwowanie jej przestrzegania. Na przełomie XIX i XX wieku pojawiają się pierwsze rysy na dotąd nietkniętej fasadzie Akademii: za sprawą impresjonistów kreowanie norm przechodzi w ręce cyganerii, niezależnych wspólnot artystów, by wreszcie wraz z kubizmem, ekspresjonizmem, abstrakcją, etc. wymknąć się zupełnie spod kontroli instytucji, której normy tym samym stały się żałośnie anachroniczne: idealny cel dla pogardy i drwin. Akademia rzecz jasna się broni. W końcu obrońcy jej dobrego imienia to również twórcy skażeni tym „nowym” ale, że skażeni też przekonaniem o normotwórczej roli Akademii – starają się to, co „nowe” kodyfikować, racjonalizować, szukać stosownej do „nowego” dydaktyki, mocować w historii. To nic, że z tą nową normą przychodzi do Akademii ktoś z zewnątrz, bo wyrósł przecież ze zrodzonych w jej łonie fermentów. Akademia to „nowe” wkrótce nazwie i spetryfikuje uznając przy tym przydatność „nowego” w bieżącej dydaktyce. Tym samym z pozycji ariergardy można jednak nadal normy kreować. Obok tej niejako wy-muszonej roli recenzenta i kodyfikatora kwitnie też gałąź o najdłuższej przecież tradycji: klasy mistrzowskie, gdzie sposób twórczy czy choćby potencjał dokonań profesora staje się normą i wzorcem dla studenta. Ale dziś to już raczej folklor dla moich obecnych rozważań marginalny, choć ciągle obecny. Tak to wyglądało, gdy będąc studentem dokonywa-łem wyborów. Każda ewentualność (abstrakcja, ekspresja, surrealność, etc.) w latach siedemdziesiątych była już obwarowana przez Akademię zbiorem lektur obowiązkowych. Nie wyważa się otwartych drzwi, więc zanim podejmie się twórczy trud, należy znać precedensy, móc odwołać się do źródłowych dokumentów, manifestów, a potem zaznaczyć własne zdanie odrębne czy choćby oryginalne. Z dzisiejszej perspektywy te czasy wydają mi się sielanką, spacerem po mądrze zaprojektowanym ogro-dzie, gdzie wszystko logiczne, mądre, a do tego może być i wzniosłe. Kłopot pojawił się w chwilę później za sprawą postmodernizmu, który zakwestionował jakąkolwiek estetykę normatywną i tym samym zlikwi-dował wszystkie przydatne dotąd punkty odniesienia. W pedagogice artystycznej wywołało to autentyczny popłoch, bo nikt już nie będzie oczekiwał werdyktu (nawet a posteriori) co do wartości czy choćby przy-datności powstających na bieżąco artefaktów w budowaniu pomnika geniuszu artystycznej kreacji. Recenzując w 1999 roku wydawnictwo Instytutu Sztuki cieszyńskiej Filii Uniwersytetu Śląskiego Treści kształ-cenia artystycznego wobec sztuki współczesnej wynotowałem sobie kasandryczną wypowiedź Anny Keyhy:

„Trzy płaszczyzny życia społecznego współczesnego człowieka – a zatem masowego mieszkańca kultury – zagrażają dawnej sztuce, jako domenie wartości wyższych, bądź duchowych całkowitym wchłonięciem, co oznacza zmianę jej wpływu, odbioru języka znaczeń. Zmianę jej obecności w życiu indywidualnym i grupy. Płaszczyzny te to: reklama, rozrywka, psychologia (stosowana). Czynią one ze sztuki użytkowe narzędzie potocznego bytowania”.

Nieco dalej w tym tekście autorka precyzuje:„...sztukę połkną psychologia, rozrywka i reklama, które wartości

apriorycznych nie wymagają. One je pozorują w użyciu”.Wielki krytyk postmoderny – Alain Finkielkraut w Porażce myślenia

pisał wręcz: „Barbarzyństwo zawładnęło w końcu kulturą. W cieniu tego wielkiego słowa rośnie nietolerancja z infantylizmem”. Dla nauczyciela malarstwa (a to mój zawód) tego typu sądy brzmiały jak wyrok i zdawa-ło się, że w ewentualnym „nauczaniu uprawiania sztuki współczesnej” osiągnęliśmy już dno.

Wkrótce okazało się, że od spodu ktoś jeszcze może zapukać.

Następująca po postmodernizmie dekada (pierwsze dziesięciolecie XXI wieku) sztuki krytycznej zakwestionowała nie tylko estetykę norma-tywną. Zakwestionowała estetykę w ogóle. Dziś do opisania dzieła sztuki używamy języka socjologii i polityki. Jako nauczyciel zastanawiam się ciągle czy mówienie w kontekście studenckich dokonań o harmonii, kontraście, nawet o „wyrazie” ma jeszcze sens. Konstatuję przecież, że sam artysta (ten uprawiający sztukę krytyczną) wyzbywa się nawet swojej tożsamości deponując ją kuratorom problemowych projektów. To jaka tu jeszcze rola Akademii czy jej przedstawiciela w mojej osobie. Ale przecież w łonie Akademii możemy znaleźć mateczniki tej nowej wrażliwości. Na pytanie Artura Żmijewskiego w jego książce Drżące ciała: „Czy można uczyć sztuki? ” prof. Grzegorz Kowalski odpowiada:

„Można kształcić artystów. Od mojego mistrza Jerzego Jarnuszkiewicza przejąłem przekonanie, że studenci wnoszą swoje potrzeby i pytania, czyli to, co jest istotą kształcenia. Oni są tworzywem, na które trzeba reagować.” Na kolejne pytanie Żmijewskiego: „Jakie masz profity z tego, że uczysz? ” Grzegorz Kowalski odpowiada: „Mogę się twórczo zacho-wać wobec ludzi, którzy wybierają moją pracownię. Dzielę się z nimi atomami własnych koncepcji i wizji (…). Uczenie zmusza do ciągłego myślenia, czasem trzeba reagować natychmiast, aby chwytać in statu nascendi rozwój świadomości studenta. Bywają studenci rozpalający mnie do białości swoimi pomysłami. Ale były też pomysły, które mnie przerażały, np. koncepcja »piramidy zwierząt«. Nie miałem argumentów, żeby go wyperswadować autorce, bo i w mojej twórczości występował element ryzyka. Czasem pojawiał się nawet wstyd wobec pomysłu, który przychodził mi do głowy, ale go nie realizowałem”. Rodzi się tu pewna wątpliwość, czy taki model pedagogiki nie jest w istocie formą uprawia-nia twórczości cudzymi rękami. Wątpliwość tym bardziej uprawniona, że twórcy – absolwenci tej pracowni w swoich artystycznych życiory-sach eksponują fakt, że wywodzą się z „Kowalni”, a znajdujemy wśród nich takie nazwiska jak: Katarzyna Kozyra, Paweł Althamer, Katarzyna Górna, Jacek Markiewicz, Roman Stańczak, Monika Zielińska czy Artur Żmijewski. Ten ostatni nagabywany przez Sebastiana Cichockiego we wstępie do Drżących ciał ryzykuje definicję, czy może raczej próbuje zakreślić obszar nowej sztuki krytycznej: „Zaułki sztuki oczywiści nie są ślepe – to meandry ciała społecznego inwigilowane przez wyposażonych w szczególny aparat poznawczy ludzi. Szczególny ponieważ dający się porównać do aparatu poznawczego chiromanty – wizja jest wiedzą, sen wskazówką, intuicja ścieżką poznania (...) to, co wykluczone z innych dyskursów: emocje, błąd, przerażenie, sprzeczność tu jest narzędziem działania razem z racjonalnością i analizą. Jak jesteś i mądry i głupi jednocześnie, to masz w ręku więcej niż ten, kto tylko wie, albo tylko nie wie. I w sztuce możesz być głupi – bo to twoje »wiedzące ja« uży-wa cię jak transmitera, medium, mieszka w Tobie (...) sztuka zawiera potencjalnie więcej rozmaitych wolności, ponieważ np. nie wyrzeka się głupoty, błędu, absurdu, lęku, sprzeczności, zdominowania przez emocje etc. To otwiera większe możliwości kojarzenia i osłabia domi-nację sztywnych procedur poznawczych, jakie nieuchronnie produkuje ortodoksyjnie pojmowana racjonalność.” Powstaje więc pytanie: jak takiej sztuki uczyć na ASP? Czy skupić się na „wiedzącym ja”, a w spisie lektur obowiązkowych umieścić Sławka Sierakowskiego, którego Artur Żmijewski cytuje? Można jeszcze się poddać i wycofać wskazując na koniec jako lekturę obowiązkową Spisek sztuki Jean’a Baudrillarda:

„Sztuka posługująca się zarówno własnym zniknięciem jak zanikiem swego przedmiotu była jeszcze czymś wielkim – dziełem. Czy jest nim jednak również sztuka zabawiająca się nieustannym recyklingiem doko-nująca równocześnie grabieży rzeczywistości? Przytłaczająca większość sztuki współczesnej temu się właśnie oddaje – zajmuje się przywłasz-czaniem banalności, odpadów, miernoty jako wartości i jako ideologii. Za tymi niezliczonymi instalacjami i performensami kryje się jedynie gra kompromisu zarazem z obecnym stanem rzeczy i wszystkimi mi-nionymi formami historii sztuki. Świadectwo dziwaczności, banału i nicości wyniesione do rangi wartości, a nawet perwersyjnej rozko-szy estetycznej. Oczywiście mierność ta pragnęłaby uwznioślić siebie wznosząc się na drugi ironiczny poziom sztuki. Na drugim poziomie jest ona jednak równie bezwartościowa i pozbawiona znaczenia jak na

pierwszym. Przejście na poziom estetyczny niczego nie ratuje, wręcz przeciwnie: to mierność podniesiona do drugiej potęgi”. Wobec takiej diagnozy abdykacja nauczyciela sztuki współczesnej byłaby ze wszech miar usprawiedliwiona, bo jak uczyć studentów sztuki, której jedynym zadaniem jest: „ (...) zmuszanie nas wszystkich, byśmy nadawali temu wszystkiemu jakieś znaczenia i darzyli zaufaniem, pod pretekstem, że jest niemożliwością, aby to było aż w takim stopniu niczym, że coś musi się przecież za tym kryć. Sztuka współczesna posługuje się tego rodzaju niepewnością, niemożliwością wydania jakiegokolwiek uzasadnionego sądu estetycznego, licząc na winę tych, którzy nie pojęli, że nie ma tu już nic do rozumienia”. Przypomnę tu, że Jean Baudrillard w obiegu tej tak przez siebie postponowanej sztuki uczestniczy (jako ceniony fotografik i ideolog, którego symulakry i symulacja były od połowy lat osiemdziesiątych głównym alibi dla twórców nowej sztuki) – nie mam więc pewności, czy jego tekst to efektowne epitafium na nagrobku sztu-ki, czy też jest to wyraz troski autora o ten przejaw naszej aktywności.

Podobnie zastanawiający jest tekst recenzji Doroty Jareckiej z wysta-wy Oskara Dawickiego w warszawskiej Galerii Raster w 2009 roku.Ta piewczyni i ideolog nowej sztuki pisze między innymi: „Jest on jednym z tych artystów, którzy pokazują nam ścianę, płot, czy zapętlenie do jakiego dzisiaj doszła sztuka. Wszystkie już możliwe chwyty formalne zostały wykorzystane, trudno kogoś zadziwić.”

I dalej:„Bo coś się wypaliło między artystą i sztuką, prysła chemia. Po

pop-arcie, po konceptualizmie, które podważyły takie wartości jak oryginalność i prawda, sztuka nie ma już świeżości, naiwności, piękna.”

I aby nie było już wątpliwości:„ (...) widz zostaje wciągnięty w grę ukłonów, uniżoności i upoko-

rzeń i sam wreszcie zaczyna się wstydzić. Jeśli artysta przegrywa, to my wszyscy przegrywamy, wiąże nas świadomość wspólnej klęski. Przecież coś się wypaliło – nie tylko między artystą a sztuką, a także między sztuką a widzem. Nikt już nie jest w stanie ogarnąć produkcji artystycznej, która zalewa świat, biennale, triennale, wystaw i targów. Nawet człowiek wyłącznie na to nastawiony wreszcie czuje wyczerpanie.”

Jak więc wobec głosów zwątpienia płynących ze strony wyznawców sztuki ostatniej dekady ma się zachować Akademia? Może pojawia się tu szansa, by upomnieć się o powrót kategorii estetycznej. Może przypomnieć o „pięknie” – skoro zawiera go nazwa ASP? Być może nie musi już ono być – jak chciał Breton – „konwulsyjne” ? Pierwszym krokiem mógłby być powrót do dzieła w jego zdolności do rozświetlania, promieniowania, nasycania sobą otoczenia, zamiast przyznawania mu ledwie roli dokumentacji dokonań człowieka z nieznanych bliżej racji na-zywanego artystą. Sądzę, że to dobry moment, skoro współczesny aka-demizm znajdziemy raczej w Zamku Ujazdowskim niż w dowolnej ASP.

By nie być posądzonym o gołosłowność wskażę na stałe nagłaśnia-nie w mediach i powstających jak grzyby po deszczu opiniotwórczych periodykach wyłącznie bieżącej sztuki krytycznej (choćby nawet w formie kreowanych skandali). Przypomina to do złudzenia dowartościowywa-nie przez ówczesną krytykę XIX wiecznego Akademizmu w recenzjach z kolejnych paryskich Salonów. To zjawisko jest oczywistą konsekwencją swoistej symbiozy charakterystycznej dla ostatniej dekady – dekady kuratorów, którzydo realizacji swoich projektów posłusznych im – za-zwyczaj młodych twórców – aby później oceniać i dowartościowywać ich dokonania w formie krytycznych analiz, budować ich prestiż. Mamy też oczywiście kuratorów „z górnej półki”, takich jak Milada Ślizińska, których misją jest pokazywanie polskiej publiczności tego, co waż-ne w światowej sztuce współczesnej (czytaj: najdrożej sprzedawanej, promowanej przez wiodące galerie), co z kolei będzie skutkowało ustanowieniem kolejnego wzorca, obowiązującej normy; w czym jak zwykle wyprzedzą Akademię.

Zostawmy jednak ten współczesny „akademizm” i wróćmy do ASP. Sądzę, że szansą dla niej jest powrót do pojedynczości dzieła wobec wszechobecnej globalnej produkcji, powrót do normalnej rozmowy zamiast głoszenia i manifestowania poglądów, powrót do intymności i podmiotowości, zamiast programowego mierzenia się z cierpieniem i tragizmem w ich encyklopedycznych definicjach. Taką intymność

▶ s.19

Page 19: Tuba #3

literacka19

kontaktów Akademie zakładają przecież od dawna i na niej zasadza się model wzajemnych stosunków: nauczyciel – student, kiedy to nie rozmawia się z grupą, ale zawsze w indywidualnych korektach z poje-dynczym człowiekiem. Zauważalny w ostatnich latach renesans malar-stwa w społecznym obiegu sztuki zdaje się podpowiadać taki właśnie kierunek nadchodzących zmian. Nie myślę tu o powrocie do starych okopów sprzed wieku, bo przecież w sztuce XX i początków XXI wieku oprócz bieżącej modnej produkcji każdy świadomy odbiorca znajdzie wiele artefaktów wymykających się opisanym wyżej schematom. Znaj-dzie dzieła, z którymi zechce nawiązać dialog, które go uwrażliwią, a może nawet zachwycą. W tym swoim wywodzie świadomie pomijam zazwyczaj postrzegane jako główny cel kształcenia studenta na ASP – doskonalenia aparatu artykulacji plastycznej. Uznałem, że dziś nie tędy przebiega linia frontu pomiędzy sztuką współczesną, a tą powstającą w akademiach. W dobie ekspansji mediów elektronicznych kryterium biegłości warsztatowej nie decyduje już jak kiedyś o wartości powsta-łego dzieła, ale wiem też, że spora część współczesnych odbiorców sztuki swoje oceny nadal będzie opierać o satysfakcję (bądź jej brak) czerpaną z obcowania z dziełem do którego powstania niezbędna była kompetencja, a jeszcze lepiej mistrzostwo w posługiwaniu się warszta-tem twórczym. Ten warsztat, to już oczywiście niekoniecznie „rysunek Rafaela i kolor Wenecji” ale wydobywanie kształtu czy barwy w zmaganiu z oporną materią. Sądzę bowiem, że wbrew co chwilę cytowanemu aforyzmowi Picassa, że artysta powinien tworzyć tak jak ptak śpiewa, to właśnie opór materii – ta antyteza twórczej wolności w istocie tworzy artystę. Na taki opór trafiają zarówno malarze, rzeźbiarze czy graficy jak i uwikłani w wirtualną cyberprzestrzeń twórcy, dla których podsta-wowym narzędziem jest komputer, pracowici wykonawcy instalacji czy plastycy, którzy zamienili pędzle i dłuta na aparat fotograficzny i kamerę. Nauczyciel, który niezależnie od wyboru narzędzia potrafi stymulować progresję wyników w tego narzędzia wykorzystaniu, czy choćby egze-kwować konsekwencję wobec powziętego zamiaru może i dziś mieć satysfakcję z wypełniania swojej misji – może odnieść sukces. I taki właśnie model akademii wydaje mi się ciągle potrzebny wobec ekspansji sztuki unikającej jakiegokolwiek wysiłku: intelektualnego czy choćby tyl-ko wykonawczego. Sztuki tworzonej przez amatorów i entuzjastów dla leniwych snobów i pseudo-znawców. Sztuki, w której – że raz jeszcze powołam się na Dorotę Jarecką – zabrakło chemii.

Foyer Teatru Śląskiego wystawia Teatrzyk Paniczny: kil-kunastoaktową sztukę autorstwa Jacka Rykały: malarza, poety, dramaturga. Sztukę wyjątkową: historie pozamy-kane w geometrycznych kształtach płócien, gablot, ram, sztukę łączącą różnorodne techniki wyrazu: od malarstwa, po kolaże. Sztukę po części również teatralną, nie tylko z uwagi na otoczenie wystawy. Tytuł: Teatrzyk paniczny czyli opowieści z kuchni implikuje skojarzenia z teatrem panicznym, którego zadaniem jest zaszokować widza na zasadzie rytuału: przekraczania przez postaci tabu z jednoczesnym redefiniowaniem przez nie własnej toż-samości. Użyte w nazwie zdrobnienie może sugerować swoiste pomniejszenie wagi owego szoku, przekroczenia granicy. Jak rozegrana została sztuka Rykały?

Artysta zaprasza nas do swojej metaforycznej kuchni, w której – przy kromce chleba, wódeczce – snuje opo-wieści o szarych ludziach i ich kolorowych życiorysach. Wchodzimy od strony podwórka, bocznym lub tylnym wejściem: traktowani bez ceregieli, naturalnie, jak gdyby nasza obecność była czymś zupełnie zwyczajnym ( „Ach, to ty! Wejdź, proszę. Wybacz bałagan, już parzę herbatę…”).

Naszym plotkom nie ma końca: ci mieli wypadek sa-mochodowy, tamten rozwalił swojego Fiata, ciekawe, czy wtedy, gdy wracali (chyba z wakacji?) napojeni Stołową

ukrywaną w brązowym papierze. Z poszlak wyciągamy wnioski: jak na jednej z instalacji, której poszczególne fragmenty opatrzono numerami, jak na filmach ze zbrod-nią w tle. Czasem, tuż przy rozświetlonym słońcem wej-ściu, ostrzeże nas tabliczka: „Baczność! Wysokie napięcie! Nie dotykać!” Każda z opowieści skrywa bowiem drugie dno, historię rodzinną, prywatną, której dotknięcie – na wzór prądu – może wstrząsnąć. Niektóre fotografie spowił metaliczny kurz, pokawałkowane przypominają puzzle, którym brak pewnych elementów. Namalowane przez artystę obrazy przypominają z bliska impresjonistyczną „wykrapiankę”: drobne punkciki łączą się w całość, kojarzą się z haftem krzyżykowym, misternym rękodziełem na potrzeby codzienności. Czarno-białe postaci ze starych zdjęć, zderzone z równie starymi przedmiotami, uderzają melancholią: młoda para tuż nad kromką suchego chleba, lustrzane odbicie dwójki dzieci stojących nad kryształową figurką śpiącego psa. Sentymentalne artefakty, w których zatopiono przeszłość, czy może pamiątki po rytuałach przejścia?

Nic to, jesteśmy w kuchni, bawimy się w teatrzyk. Choć upozorowane na naturalne, zwyczajne, wszystko jest na pokaz. Bawimy się w skojarzenia, gramy z wyobraźnią. Jesteśmy aktorami, Goffmanowskimi aktorami życia.

Opowieści z kuchni Jacka Rykały

Wszędzie, gdzie można postawić granicę, oddzielić jedną rzecz od drugiej, można mówić o problemie terenu prywatnego. Tematyka krzyżówki jest o tyle interesująca, że ta gra- nica przebiega między sposo-bem dostarczania a odbierania informacji. Najczęściej krzyżówki składają się z pytań, jedynym wysiłkiem jaki należy wykonać jest odpowiednie wypełnienie rubryczki.

Mój pomysł polega na odwróceniu sposobu czyta-nia krzyżówki oraz skupieniu się na goto- wych odpo-wiedziach, które przestają mieć oczywisty charakter, kiedy zachodzi pomiędzy nimi interakcja. Teksty te potraktowane w ten sposób, przeciwnie do zwykle losowo dobieranych odpo- wiedzi w tego typu łami-główkach, dają wrażenie przebywania w prywatnej, osobistej, pełnej emocji przestrzeni.Kolejność czy-tania słów zależy wyłą- cznie od odbiorcy, może on dzięki temu wejść w świat poezji prawie całkowicie nielinearnej, samemu kreując znaczenie.

TEREN PRYWATNY

you

Miłosz Szatkow

ski

MIŁOSZ SZATKOWSKIStudent II roku malarstwa, zafascynowy poezją i jej korenspodencją ze sztukami wizualnymi.

[email protected]

TEKST / Marta Rusek-Cabaj

http://miloszatkowski.blogspot.com/2012/02/teren-prywatny-krzyzowki.html

Page 20: Tuba #3