-
Rick Riordan
Bitwa w labiryncie
PERCY JACKSON I BOGOWIE OLIMPIJSCY TOM IV
Bitwa w Labiryncie
RICK RIORDAN 4 Przeoya Agnieszka Fuliska
Zreal'/,')'*' pomocy lin.r Ministerstwa Kun y i Dziedzictwa
Naiodowego Wydawnictwo Galeria Ksiki Krakw 2010
Tytu oryginau: PERCY JACKSON & THE OLYMPIANS BOOK FOUR THE
BATTLE OF THE LABYRINTH Copyright 2008 by Rick Riordan. All rights
reserved Copyright for the Polish translation
by Agnieszka Fuliska, 2010 Copyright for the Polish edition by
Wydawnictwo Galeria Ksiki, 2010 Cover art John Rocco Opracowanie
redakcyjne i DTP: Pracownia Edytorska Od A do Z"
(oda-doz.com.pl)
MIfc;- iiIBLI0TEKAPUBLICZN. __ W 711 ZN.KgAS.
Wydanie I ISBN: 978-83-6217C -03-6 _AAA
Wydawca: Wydawnictwo Galeria Ksiki www.galeriaksiazki.pl
[email protected]
Dla Becky,
ktra zawsze prowadzi mnie przez Labirynt 1 ROZDZIA I
zls BITWA Z DRUYNA CHEERLEADEREK
Ostatni rzecz, na jak miaem ochot w wakacje, byo wysadzenie
kolejnej szkoy. Mimo to w poniedziakowy ranek pierwszego czerwca
siedziaem w samochodzie mamy, zaparkowanym przed budynkiem szko y
redniej Goode przy 81. ulicy.
Goode miecia si w wielkim gmachu z brzowego piaskowca,
usytuowanym nad East River. Przed bram parkowao kilka BMW i
limuzyn. Wpatrujc si w fantazyjny kamienny uk nad wejciem,
zastanawiaem si, jak szybko mnie std wywal.
Wyluzuj. - Mama wcale nie bya rozluniona. - To tylko dzie
otwarty No i pamitaj,
kochanie, e w tej szkole uczy Paul. Dlatego postaraj si... No
wiesz. Nie zniszczy jej?
-Tak.
Paul Blofis, chopak mojej mamy, sta przed bram, witajc
wchodzcych po schodach przyszych uczniw dziewitej klasy Ze
szpakowatymi wosami, w dinsach i skrzanej
-
kurtce wyglda jak aktor z telewizji, ale by tylko nauczycielem
angielskiego. Udao mu si przekona Goode, eby przyjli mnie do
dziewitej klasy, mimo e wylatywaem po kolei ze
wszystkich dotychczasowych szk. Ostrzegaem go, e to moe nie by
dobry pomys, ale nie chcia sucha. -7-t
Spojrzaem na mam.
Nie powiedziaa mu prawdy o mnie, co? Nerwowo bbnia palcami w
kierownic. Ubraa si elegancko na rozmow o prac - w swoj najlepsz
niebiesk sukienk i buty na wysokich obcasach.
Uznaam, e powinnimy z tym poczeka - odpara.
eby go nie odstraszy? Jestem przekonana, e dzie otwarty minie
spokojnie, Percy. To tylko jedno
przedpoudnie. Super - mruknem. - Mog mnie wyrzuci jeszcze przed
pocztkiem roku.
Myl pozytywnie. Jutro jedziesz na obz! Po lekcjach masz randk...
To nie jest adna randka! - zaprotestowaem. - To tylko Annabeth,
mamo. Rany!
Przyjedzie z obozu specjalnie po ciebie. No i co? Idziecie do
kina.
-Aha.
Tylko we dwoje. Mamo! Uniosa rce, jakby si poddawaa, ale byem
pewny, e bardzo si stara
nie rozemia. Id ju do rodka, kochanie. Zobaczymy si
wieczorem.
Miaem wanie wysi z samochodu, kiedy mj wzrok powdrowa ku
stopniom wiodcym do szkoy. Paul Blofis wita dziewczyn z krconymi
rudymi wosami. Miaa na sobie brzowy podkoszulek i sprane dinsy
popisane mazakami. Kiedy si odwrcia, dostrzegem jej twarz i dostaem
gsiej skrki.
Percy? - spytaa mama. - Co nie tak? N-nic - wyjkaem. - Czy w tej
szkole jest boczne wejcie?
-8-
Z tamtej ulicy po prawej. Po co ci to? Do zobaczenia.
Mama miaa ju co powiedzie, ae wyskoczyem z samochodu i pobiegem
z nadziej, e rudowosa dziewczyna mnie nie zauwaya. Co ona tu robi?
Nawet ja nie mog mie takiego
pecha. No dobra. Wkrtce miaem si przekona, e mj pech moe by
znacznie wikszy. Niespecjalnie udao mi si wlizgn na dzie otwarty
niezauwaonym. Dwie cheerleaderki w fioletowo-biaych mundurkach stay
przy bocznym wejciu, liczc, e zaskocz nowych
uczniw. Hej! - Umiechny si, a ja uznaem, e to moja pierwsza i
ostatnia szansa na to, e
jakakolwiek cheerleaderka bdzie dla mnie mia. Jedna z nich bya
blondynk o lodowatych niebieskich oczach, druga, czarnoskra,
miaa
ciemne krcone wosy jak Meduza (a wierzcie mi, znam si na tym).
Obie dziewczyny miay imiona wyszyte ukonymi literami na mundurkach,
ale przy mojej dys- leksji wygldao to jak pozbawione sensu
spaghetti.
Witaj w Goode - odezwaa si blondynka. - Zobaczysz, bdzie
cuuudnie.
-
Kiedy jednak mierzya mnie wzrokiem od stp do gw, wyraz jej
twarzy mwi co innego: Ble, co to za ajza?
Druga dziewczyna podesza nieprzyjemnie blisko. Przyjrzaem si
literom wyszytym na jej mundurku i odszyfrowaem imi Kelli. Pachniaa
rami i czym jeszcze, co rozpoznaem dziki lekcjom jedziectwa na
obozie: by to zapach wieo umytych koni. Dziwaczny zapach jak na
cheerleaderk. Moe uprawiaa jedziectwo czy co w tym rodzaju. W kadym
razie
podesza tak blisko, e moga mnie zepchn ze schodw. Jak masz na
imi, kotku? Kotku? Wszyscy nowi to nasze kotki.
Yyy. Percy. Dziewczyny spojrzay po sobie.
Ach, Percy Jackson - powiedziaa blondynka. - Czekaymy na ciebie.
Te sowa zrobiy na mnie piorunujce wraenie. Dziewczyny blokoway
wejcie, umiechajc
si bynajmniej nie przyjacielsko. Moja rka powdrowaa do kieszeni,
gdzie trzymaem zabjczy dugopis imieniem Orkan. Nagle z wntrza
budynku dobieg inny gos.
Percy?
To by Paul Blofis, ktry musia sta gdzie w gbi korytarza.
Pierwszy raz ucieszyem si a tak bardzo na dwik tego gosu.
Cheerleaderki cofny si. Przepchnem si midzy nimi tak ochoczo, e
przypadkiem trciem Kelli kolanem w udo. Brzdk. Jej noga wydaa
guchy, metaliczny odgos,
jakbym kopn w maszt na flag. Au - mrukna. - Uwaaj, kocie.
Spojrzaem w d, ale jej noga wygldaa cakiem zwyczajnie. Byem zbyt
przeraony, eby zadawa dalsze pytania. Rzuciem si w gb korytarza,
syszc za sob miech dziewczyn.
Jeste! - powita mnie Paul. - Witaj w Goode! Hej, Paul... To
znaczy, dzie dobry, panie Blofis. - Obejrzaem si, ale dziwaczne
cheerleaderki znikny. Wygldasz, jakby zobaczy ducha, Percy.
-Yyy... No... Paul poklepa mnie po plecach. -10-
Wiem, e si denerwujesz, ale nie przejmuj si tak. Mamy tu mnstwo
dzieciakw z ADHD i dysleksj. Nauczyciele wiedz, jak sobie z tym
radzi. Omal si nie rozemiaem. Jakby to ADHD i dysleksj byy moimi
najwikszymi zmartwieniami. Oczywicie wiedziaem, e Paul stara si mi
pomc, ale gdybym mu powiedzia prawd, albo uznaby
mnie za wariata, albo uciekby z krzykiem. Na przykad te
cheerleaderki. Miaem co do nich ze przeczucia... Mj wzrok powdrowa
w gb korytarza i przypomniaem sobie kolejny problem. Rudowosa
dziewczyna, ktr widziaem na frontowych schodach, pojawia si wanie
w
gwnym wejciu. Nie patrz na mnie, bagaem w mylach. Zauwaya mnie.
Zrobia wielkie oczy.
Gdzie ten dzie otwarty? - zapytaem Paula.
W sali gimnastycznej. Tam. Ale... Dozo. Percy? - zawoa za mn,
ale ja ju puciem si pdem.
Mylaem, e j zgubiem.
-
Ku sali gimnastycznej kierowaa si grupka dzieciakw i wkrtce
wmieszaem si w tum trzystu czternastolatkw stoczonych na trybunach.
Orkiestra dta faszowaa jak melodi
-brzmiao to tak, jakby kto wali metalowym kijem bejsbolowym w
worek peen kotw. Na rodku stali starsi uczniowie, pewnie z samorzdu
- poprawiali mundurki i starali si wyglda luzacko. Wok krcili si
nauczyciele, umiechajc si i witajc z uczniami. Na cianach sali
gimnastycznej wisiay wielkie fioletowo-biae banery z napisami w
stylu
WITAMY PRZYSZYCH UCZNIW", GOODE TO CUD", JESTEMY RODZIN" i
podobnie radosnymi sloganami, na ktrych widok robio mi si
niedobrze. -11- aden z przyszych uczniw nie wyglda na zachwyconego.
Wiecie, dni otwarte w czerwcu nie s zabawne, zwaywszy, e szkoa
zaczyna si dopiero we wrzeniu - ale w Goode
zaczynamy wycig po sukces ju teraz!". W kadym razie tak
informowaa ulotka. Orkiestra skoczya gra. Facet w prkowanym
garniturze podszed do mikrofonu i zacz gadk, ale w sali by taki
pogos, e nie miaem pojcia, co mwi. Rwnie>dobrze mg sobie puka
gardo. Kto chwyci mnie za rami.
Co ty tu robisz? To bya ona: mj rudowosy koszmar.
Rachel Elizabeth Dare - powiedziaem. Szczka jej opada, jakby
nie
wierzya, e zdoaem zapamita jej imi. A ty jeste Percy co tam. Nie
dosyszaam twojego nazwiska w grudniu, kiedy
prbowae mnie zabi. Suchaj, ja wcale... Ja nie. ..Co ty tu
robisz?
Chyba to samo co ty. Przyszam na dzie otwarty. Mieszkasz w Nowym
Jorku? A co, mylae, e na Zaporze Hoovera?
Nigdy si nad tym nie zastanawiaem. Ile razy o niej mylaem (nie
rozmylaem o niej, po prostu czasem mi si przypominaa, dobra?),
zawsze wyobraaem sobie, e mieszka gdzie w okolicy Zapory Hoovera,
poniewa tam si spotkalimy. Spdzilimy razem jakie dziesi
minut, podczas ktrych przypadkiem zamachnem si na ni mieczem,
ona uratowaa mi ycie, po czym uciekem cigany przez band maszyn do
zabijania. Wiecie, typowa przypadkowa znajomo.
Ej, zamknijcie si - szepn jaki kole za nami. - Cheer-leaderki
mwi!
-12-
Siema, chopaki! - zawiergotaa do mikrofonu dziewczyna. Bya to ta
blondynka, ktr spotkaem przy wejciu. - Mam na imi Tammi, a to moja
kumpela Kelli. Kelli
wykonaa mynek. Siedzca koo mnie Rachel wrzasna, jakby kto uku j
szpilk. Kilku uczniw spojrzao w jej stron i parskno karcco, ale
Rachel dalej wpatrywaa si z przeraeniem w cheer-leaderki. Tammi
chyba nie zauwaya tego wybuchu. Nawijaa o tym, jakie wspaniae
rzeczy czekaj nas w nowej szkole. Uciekaj - powiedziaa do mnie
Rachel. - Ju. Dlaczego?
Nie wyjania. Przepchna si na koniec trybuny, nie zwaajc na
zdziwione spojrzenia
nauczycieli i pomruki dzieciakw, ktrym nastpowaa na palce.
Zawahaem si. Tammi wyjaniaa, e mamy podzieli si na mae grupki i
zwiedzi szko. Kelli zapaa moje spojrzenie i umiechna si do mnie
rozbawiona, jakby czekaa, co zrobi. Nie wygldaoby to dobrze, gdybym
teraz zwia. Paul Blofis siedzia na dole wrd
nauczycieli. Zaczby si zastanawia, co si stao.
-
W tej samej chwili przypomniao mi si, jak to szczegln cech
wykazaa si Rachel Elizabeth Dare zeszej zimy na Zaporze Hoovera.
Bya w stanie dostrzec, e grupka
ochroniarzy to wcale nie ochroniarze - nie byli nawet ludmi. Z
bijcym mocno sercem wstaem i wyszedem za ni z sali gimnastycznej.
Znalazem Rachel w pokoju orkiestry. Chowaa si za wielkim bbnem w
sekcji perkusji.
Chod tu! - zawoaa. - I pochyl si! Czuem si idiotycznie, kryjc si
za
bongosami, ale przykucnem obok niej. Poszy za tob? - zapytaa
Rachel.
-13- Masz na myli cheerleaderki?
Potakna nerwowo. Nie sdz - odrzekem. - Czym one s? Co
widziaa?
W jej zielonych oczach czai si strach. Na twarzy miaa troch
piegw, ktre przywodziy mi na myl gwiazdozbiory. Na brzowym
podkoszulku widnia napis HARVARD - WYDZIA
SZTUKI". Nie... Nie uwierzysz. , Wanie, e uwierz - zapewniem. -
Wiem, e potrafisz przejrze Mg.
-Co? Mg. To jest... no, co w rodzaju zasony, ktra ukrywa
prawdziw natur rzeczy.
Niektrzy miertelnicy rodz si z umiejtnoci patrzenia przez ni.
Tak jak ty. Przygldaa mi si uwanie.
To samo zrobie na zaporze. Nazwae mnie miertel-niczk. Tak jakby
ty nie by miertelnikiem. Miaem ochot waln pici w bongo. Co ja sobie
wyobraam? Nigdy jej tego nie
wytumacz, nie ma sensu prbowa. Powiedz mi - prosia. - Wiesz, co
to znaczy? Te wszystkie przeraajce rzeczy, ktre
widz?
Suchaj, to zabrzmi dziwnie. Znasz mity greckie? Takie jak...
minotaur czy hydra? Tak, tylko nie wymieniaj tych imion, kiedy ja
jestem w pobliu, okej? -1
Erynie - mwia, wyranie si rozkrcajc. -1 syreny, i... Okej! -
Rozejrzaem si po pokoju, przekonany, e na sowa Rachel ze cian
wynurz
si gromady krwioerczych potwornoci, ale nadal bylimy sami. Z gbi
korytarza dobiegay mnie odgosy tumu dzieciakw wychodzcych z sali
gimnastycznej. Zaczynao si grupowe oprowadzanie. Nie zostao nam duo
czasu na rozmow. -14-
Wszystkie te potwory - powiedziaem - i wszyscy greccy bogowie...
oni istniej
naprawd. Wiedziaam!
Czubym si lepiej, gdyby nazwaa mnie garzem, ale Rachel wygldaa
tak, jakbym wanie
potwierdzi jej najgorsze przeczucia. Nie masz pojcia, jak mi byo
ciko - oznajmia. - Przez lata mylaam, e wariuj.
Nie mogam nikomu powiedzie. Nie mogam... - Zmruya oczy. -
Czekaj. Kim ty jeste? To
znaczy kim naprawd? Nie jestem potworem. To wiem. Widziaabym,
gdyby by. A ty wygldasz jak... ty. Ale nie jeste
czowiekiem, prawda?
Przeknem lin. Mimo e od trzech lat zdyem przywykn do tego, kim
jestem, nigdy wczeniej nie rozmawiaem o tym ze zwykym miertelnikiem
- oczywicie z wyjtkiem
-
mojej mamy, ale ona i tak wiedziaa. Nie wiem czemu, ale
postanowiem wyjawi jej wszystko.
Jestem pkrwi - powiedziaem. - Pczowiekiem. -1 p czym? W tej
samej chwili do sali weszy Tammi i Kelli. Drzwi zatrzasny si za
nimi.
Tu jeste, Percy Jacksonie - powiedziaa Tammi. - Teraz ty
dostaniesz lekcj. Ale one okropne! - jkna Rachel.
Dziewczyny nadal miay na sobie swoje fioletowo-biae kostiumy
cheerleaderek, a w rkach trzymay pompony.
Jak one naprawd wygldaj? - zapytaem, ale Rachel bya zbyt
oszoomiona, eby odpowiedzie.
Nie myl o niej. - Tammi umiechna si do mnie promiennie i ruszya
w nasz stron. Kelli zostaa przy drzwiach, odcinajc nam drog
ucieczki. -15-t
Bylimy w puapce. Wiedziaem, e bd musia walczy, ale umiech Tammi
by tak
zniewalajcy, e mnie rozprasza. Miaa pikne bkitne oczy, a wosy
opadajce jej na ramiona...
Percy - ostrzega mnie Rachel.
Wymamrotaem w odpowiedzi co niezwykle inteligentnego, w rodzaju
Eee?". Tammi zbliaa si z pomponami w wycignitych rkach.
Percy! - Gos Rachel zdawa si dochodzi z bardzo daleka. - Otrznij
si! Kosztowao mnie to sporo wysiku, ale wycignem z kieszeni dugopis
i odetkaem go.
Orkan urs w dugi na metr spiowy miecz, ktrego ostrze lnio sabym
zotym wiatem. Umiech Tammi zmieni si w drwin.
Oj, nie przesadzaj - zaprotestowaa. - To nie bdzie potrzebne.
Moe by tak pocaunek?
Pachniaa rami i czyst zwierzc sierci: kombinacja dziwaczna, ale
w jaki sposb pocigajca. Rachel uszczypna mnie mocno w rk.
Percy, ona chce ci ugry! Spjrz na ni. Ona jest tylko zazdrosna.
- Tammi zerkna za siebie, na Kelli. - Mog, pani?
Kelli wci blokowaa drzwi, oblizujc ze smakiem wargi. Jasne,
Tammi. wietnie sobie radzisz. Tammi zrobia kolejny krok do
przodu, ale ja skierowaem ostrze miecza w jej pier.
Cofnij si. Warkna.
Kocie - powiedziaa z obrzydzeniem. - To nasza szkoa, herosku.
ywimy si, kim mamy ochot!
W tej samej chwili zacza si zmienia. Twarz i rce jej poblady.
Skra zrobia si biaa jak kreda, a oczy cakiem czerwone. Zby zamieniy
si w ky. -16-
Wampirzyca! - wyjkaem. Wtedy dostrzegem jej nogi. Pod spdniczk
cheerleaderki lewa noga bya brzowa, wochata i zakoczona olim
kopytem, a prawa miaa ksztat
ludzkiej nogi, ale bya z brzu. Yyy, wampirzyca z... Nie mw nic o
nogach! - burkna Tammi. - Niegrzecznie jest si wymiewa!
-
Zbliaa si do mnie na tych dziwacznych, niedobranych nogach.
Wygldaa absurdalnie, zwaszcza z tymi pomponami w rkach, ale nie
byem w stanie si mia, widzc jej czerwone
oczy i ostre ky. Wampirzyca, mwisz? - Kelli zamiaa si. - Te
gupie legendy opowiadano o nas,
gupcze. Jestemy empuzami, suymy Hekate.
Mmm. - Tammi bya coraz bliej. - Mroczna magia uformowaa nas ze
zwierzt, spiu i duchw! ywimy si krwi modych mczyzn. Chod, pocauj
mnie! Obnaya ky. Byem
jak sparaliowany, ale Rachel rzucia maym bbenkiem prosto w gow
empuzy. Demonica sykna i odtrcia instrument. Potoczy si midzy
pulpity, zahaczajc o nie i grzechoczc. Rachel cisna ksylofonem, ale
Tammi znw odbia pocisk.
Zazwyczaj nie zabijam dziewczyn - warkna demonica. - Ale dla
ciebie, miertelniczko, zrobi wyjtek. Masz nieco zbyt dobry wzrok!
Rzucia si na Rachel.
Nie! - Zamachnem si Orkanem.
Tammi usiowaa uchyli si przed ciosem, ale ciem dokadnie w jej
mundurek, a ona z potwornym wrzaskiem rozpada si w py, ktry obsypa
Rachel.
Dziewczyna zakaszlaa. Wygldaa tak, jakby kto wanie wysypa jej
worek mki na gow. -17--Fuj!
Potwory tak maj - powiedziaem. - Przepraszam. Zabie moj
uczennic! - krzykna Kelli. - Potrzeba ci lekcji z ducha szkoy,
herosku! Teraz ona zacza si przemienia. Jej skrcone wosy
przeistoczyy si w pomyki. Oczy
zrobiy si czerwone. W ustach pojawiy si ky. Demonica skoczya ku
nam, stukajc nieregularnie w posadzk spiow stop i kopytem.
Jestem starsz empuz - warkna. - aden heros nie da mi rady od
tysica lat. Serio? - zapytaem. - Wic jeste przeterminowana!
Bya znacznie szybsza ni Tammi. Uchylia si przed moim kolejnym
ciciem i wpada w sekcj dt - rzd puzonw przewrci si z hukiem. Rachel
usuna jej si z drogi. Stanem przed ni. Kelli okraa nas, a jej wzrok
wdrowa midzy mn a moim mieczem.
C za liczny mieczyk - powiedziaa. - Co za szkoda, e nas
rozdziela. Jej
ksztaty zmieniay si co chwil: raz bya demonem, raz liczn
cheerleaderk. Prbowaem skupi myli, ale bardzo mnie to
rozpraszao.
Biedactwo. - Kelli zachichotaa. - Nawet nie wiesz, co si dzieje,
prawda? Wkrtce twj ukochany obozik stanie w pomieniach, kumple
zostan niewolnikami Pana Czasu, a ty
nie bdziesz w stanie tego powstrzyma. Powinnam z litoci zakoczy
tu i teraz twoje ycie, eby nie musia tego oglda. Z gbi korytarza
dobiegy mnie gosy. Zbliaa si grupa zwiedzajcych. Jaki mczyzna
opowiada co o szyfrowych zamkach w szafkach. Oczy empuzy
rozbysy. Doskonale! Bdziemy mie towarzystwo!
-18-L
-Fuj!
Potwory tak maj - powiedziaem. - Przepraszam. Zabie moj
uczennic! - krzykna Kelli. - Potrzeba ci lekcji z ducha szkoy,
herosku!
-
Teraz ona zacza si przemienia. Jej skrcone wosy przeistoczyy si
w pomyki. Oczy zrobiy si czerwone. W ustach pojawiy si ky. Demonica
skoczya ku nam, stukajc
nieregularnie w posadzk spiow stop i kopytem. Jestem starsz
empuz - warkna. - aden heros nie da r
mi rady od tysica lat. Serio? - zapytaem. - Wic jeste
przeterminowana!
Bya znacznie szybsza ni Tammi. Uchylia si przed moim kolejnym
ciciem i wpada w sekcj dt - rzd puzonw przewrci si z hukiem. Rachel
usuna jej si z drogi. Stanem przed ni. Kelli okraa nas, a jej wzrok
wdrowa midzy mn a moim mieczem.
C za liczny mieczyk - powiedziaa. - Co za szkoda, e nas
rozdziela. Jej
ksztaty zmieniay si co chwil: raz bya demonem, raz liczn
cheerleaderk. Prbowaem skupi myli, ale bardzo mnie to
rozpraszao.
Biedactwo. - Kelli zachichotaa. - Nawet nie wiesz, co si dzieje,
prawda? Wkrtce twj ukochany obozik stanie w pomieniach, kumple
zostan niewolnikami Pana Czasu, a ty
nie bdziesz w stanie tego powstrzyma. Powinnam z litoci zakoczy
tu i teraz twoje ycie, eby nie musia tego oglda. Z gbi korytarza
dobiegy mnie gosy. Zbliaa si grupa zwiedzajcych. Jaki mczyzna
opowiada co o szyfrowych zamkach w szafkach. Oczy empuzy
rozbysy. Doskonale! Bdziemy mie towarzystwo!
-18-t # Podniosa tub i rzucia ni we mnie. Razem z Rachel
uchylilimy si. Tuba przefruna nad
naszymi gowami i wyleciaa przez okno. Gosy na korytarzu ucichy.
Percy! - krzykna Kelli, udajc przeraon. - Czemu to wyrzucie? Zatkao
mnie -
nie byem w stanie odpowiedzie. Nastpnie podniosa pulpit i cisna
z rozmachem w rzd klarnetw i fletw. Krzesa i instrumenty muzyczne
poleciay na ziemi.
Przesta! - powiedziaem. Ludzie biegli korytarzem w naszym
kierunku.
Czas powita goci! - Kelli obnaya ky i pobiega w kierunku drzwi.
Rzuciem si za ni z Orkanem w rku. Nie mogem dopuci, eby
skrzywdzia
miertelnikw. Percy, nie! - krzykna Rachel.
Ja jednak zbyt pno zdaem sobie spraw z zamiarw Kelli. Demonica
szeroko
otwara drzwi. Paul Blofis z grupk nowych uczniw cofnli si
przeraeni. Uniosem miecz. W ostatniej chwili empuza zwrcia si do
mnie niczym przestraszona ofiara.
Och, nie, prosz! - krzykna.
Nie byem w stanie zatrzyma ostrza. Byo ju w ruchu. Jednak zanim
dotkno jej ostrze z niebiaskiego spiu, Kelli eksplodowaa jak
koktajl Mootowa. Wszystko pokrya fala ognia. Nigdy wczeniej nie
widziaem, eby potwr zrobi co takiego, ale nie miaem czasu si nad
tym zastanawia. Cofnem si do sali prb, kiedy
pomie ogarn drzwi. Percy? - Cakowicie oszoomiony Paul Blofis
wpatrywa si we mnie przez cian
ognia. - Co ty zrobie? -19-\
-
Dzieciaki z krzykiem pobiegy korytarzem. Alarm przeciwpoarowy
wy. Umieszczone w suficie spryskiwacze wczay si z sykiem.
W caym tym chaosie poczuem, e Rachel cignie mnie za rkaw. Musisz
si std wydosta!
Miaa racj. Szkoa stana w pomieniach, a oskar o to mnie.
miertelni nie widz dobrze przez Mg. Dla nich to wygldao, jakbym
zaatakowa bezbronn cheerleaderk na oczach
wiadkw. Nie byo szans, ebym zdoa. si wytumaczy. Odwrciem si od
Paula i rzuciem w stron rozbitego okna. Wybiegem pdem z zauka na
81. ulic i wpadem prosto na Annabeth.
Hej, jeste wczeniej! - rozemiaa si, chwytajc mnie w ramiona i
ratujc w ten
sposb przed wpadniciem na jezdni. - Uwaaj, dokd idziesz,
Glonomdku. Przez uamek sekundy bya w dobrym humorze i wszystko byo
w porzdku. Miaa na sobie
dinsy, pomaraczowy obozowy podkoszulek i swj naszyjnik z
glinianych paciorkw. Jasne wosy byy spite w koski ogon. Szare oczy
byszczay Bya gotowa biec do kina i spdzi ze mn fajne popoudnie. W
tej samej chwili z zauka wynurzya si Rachel Elizabeth Dare, wci
pokryta
potworowym pyem. Percy, zaczekaj! - krzykna.
Umiech znikn z twarzy Annabeth. Gapia si to na Rachel, to na
szko . Dopiero teraz
zauwaya czarny dym i wyjce syreny alarmowe. Spojrzaa na mnie
pospnie. Co tym razem narobie? I kto to jest?
-20-
Och, Rachel - Annabeth. Annabeth - Rachel. Yyy... to przyjacika,
jak mi si wydaje. Nie wiedziaem, jak inaczej okreli Rachel. To
znaczy ledwie j znaem, ale po dwch wsplnych spotkaniach oko w oko
ze mierci nie mogem zby jej jakim nie wiem".
Hej - powiedziaa Rachel i odwrcia si do mnie. - Ale masz kopoty.
I nadal wisisz
mi wyjanienie! Z oddali dobiega jazgot policyjnych syren. Percy
- powiedziaa chodno Annabeth. - Chodmy std. Chc wiedzie co wicej o
ludziach pkrwi - upieraa si Rachel. - I potworach. I to
wszystko o bogach. - Chwycia mnie za rami, wycigna z kieszeni
wodoodporny pisak i
nabazgraa mi na rce numer telefonu. - Zadzwonisz i wyjanisz mi
wszystko, zgoda? Jeste mi to winien. A teraz zmykaj. -Ale...
Co wymyl - odpara Rachel. - Powiem im, e to nie bya twoja wina.
Uciekaj! Pobiega w kierunku szkoy, pozostawiajc Annabeth i mnie na
ulicy. Annabeth gapia si na
mnie przez chwil, po czym odwrcia si na picie i ruszya przed
siebie. Hej! - Truchtaem za ni. - Tam byy dwie empuzy - usiowaem
wyjania.
-Przebrane za cheerleaderki, wiesz? I powiedziay, e obz sponie,
i...
Powiedziae miertelniczce o herosach? Ona widzi przez Mg.
Dostrzega potwory duo wczeniej ni ja. Dlatego musiae powiedzie jej
prawd. Pamitaa mnie z Zapory Hoovera, wic...
To wycie si ju wczeniej spotkali? Zeszej zimy. Ale powanie, ja
jej w ogle nie znam. Cakiem liczniutka.
-21-
N-nie przyszo mi to do gowy.
-
Annabeth maszerowaa w kierunku York Avenue. Dam sobie rad ze
szko - obiecaem, marzc o zmianie tematu. - Naprawd,
wszystko bdzie w porzdku. Nawet na mnie nie spojrzaa. Obawiam
si, e nici z naszych planw na popoudnie. Musimy ci std wywie,
bo
policja bdzie ci szuka. Za nami nad szko unosi si piropusz dymu.
Wydawao mi si, e dostrzegam w ciemnej
kolumnie popiou twarz - demonic o czerwonych oczach, namiewajcy
si ze mnie. Twj ukochany obozik stanie w pomieniach, powiedziaa
Kelli. Twoi kumple zostan niewolnikami Pana Czasu.
Masz racj - powiedziaem Annabeth, czujc, e serce mi zamiera. -
Musimy si
dosta do Obozu Herosw. Natychmiast.
ROZDZIA II PODZIEMIE ROBI MI KAWA TELEFONICZNY Nic tak nie
dopenia cudownego poranka jak duga jazda takswk z wciek
dziewczyn.
Usiowaem rozmawia z Annabeth, ale ona zachowywaa si tak, jakbym
wanie pobi jej babci. Udao mi si wycign z niej tyle, e miaa pen
potworw wiosn w San Francisco,
bya w obozie dwa razy od wit, ale nie chciaa mi powiedzie po co
(to mnie dodatkowo zirytowao, poniewa nawet nie daa mi zna, e bya w
Nowym Jorku), i e nie udao jej si dowiedzie niczego o miejscu
pobytu Nica di Ange- lo (duga historia). - Jakie wieci o Luke'u? -
spytaem.
Pokrcia przeczco gow. Wiedziaem, e to dla niej delikatny temat.
Annabeth zawsze podziwiaa Luke'a, byego grupowego domku Hermesa,
ktry nas zdradzi i skuma si ze zowrogim krlem tytanw Kronosem. Nie
chciaa si do tego przyzna, ale Luk nadal si jej podoba. Kiedy z nim
walczya na grze Tamalpais zeszej zimy, udao mu si jakim cudem
przey upadek z wysokiego na dwadziecia metrw urwiska. A teraz, o
ile wiedziaem, kry wci po morzach na swoim penym demonw liniowcu,
podczas gdy porbane na czci ciao Kronosa odtwarzao si, kawaek po
kawaku w zotym sarkofagu, czekajc na moment, kiedy odzyska moc
-23-*
- dostatecznie, by rzuci wyzwanie bogom olimpijskim. W jzyku
herosw oznacza to problem".
Gra Tam wci jest pena potworw - powiedziaa Annabeth. - Nie
odwayam si podej blisko, ale nie sdz, eby Luk tam by. Chyba bym
wiedziaa, gdyby by. Niezbyt podnioso mnie to na duchu.
A co z Groverem?
Jest w obozie - odpara. - Dzi si z nim zobaczymy. Poszczcio mu
si? Z poszukiwaniem Pana?
Annabeth obracaa w palcach paciorki, jak zawsze, kiedy si
niepokoia.
Zobaczysz - odpara, ale nie doczekaem si dalszego wyjanienia.
Kiedy jechalimy przez Brooklyn, uyem jej telefonu, eby zadzwoni do
mamy. Herosi staraj si nie uywa komrek, jeli da si tego unikn,
poniewa przesyanie gosu jest jak puszczanie racy do
potworw: Tu jestem! Zjedz mnie, prosz! Uznaem jednak, e ten
telefon jest wany. Zostawiem wiadomo na sekretarce w domu,
wyjaniajc, co si stao w szkole. Pewnie nie wyszo to najlepiej.
Powiedziaem mamie, e jestem cay, e nie powinna si martwi, ale e
zostan w obozie, dopki sprawa nie przycichnie. Poprosiem j te, aby
powiedziaa Paulowi
Blofisowi, e przepraszam.
-
Jechalimy dalej w milczeniu. Miasto znikao za nami, a wreszcie
znalelimy si poza autostrad, na wiejskiej drodze wijcej si po
pnocnej czci Long Island, wrd sadw,
winnic i straganw ze wieymi produktami. Wpatrywaem si w numer
telefonu, ktry Rachel Elizabeth Dare nabazgraa mi na rce.
Wiedziaem, e to szalestwo, ale kusio mnie, eby do niej zadzwoni.
Moe ona bdzie w
stanie mi pomc zrozumie, co powiedziaa empuza: o spalo- -24- nym
obozie i uwizieniu moich przyjaci. No i dlaczego Kel- li wybuchna
ogniem?
Wiedziaem, e potwory nigdy naprawd nie umieraj. W kocu - po
kilku tygodniach, miesicach albo latach - Kel- li uformuje si na
powrt z pierwotnego paskudztwa zalegajcego otchanie Podziemia. A
jednak zazwyczaj potwory nie daj si a tak atwo
niszczy. O ile j rzeczywicie zniszczyem. Takswka wjechaa na drog
25A. Jechalimy przez lasy na pnocnym wybrzeu, a po naszej lewej
pojawio si pasmo niskich wzgrz. Annabeth poprosia takswkarza, eby
zatrzyma si przy bitej drodze oznaczonej numerem 3-141, u podna
Wzgrza Herosw.
Kierowca zmarszczy brwi. Tam przecie nic nie ma, panienko. Jeste
pewna, e chcecie tu wysi? Tak, prosz. - Annabeth podaa mu zwitek
pienidzy miertelnikw, a taksiarz na ten
widok zapewne uzna, e nie warto si spiera.
Nastpnie wspilimy si na wzgrze. Mody smok pilnujcy drzema,
zwinity wok sosny, ale unis miedzian gow, kiedy si zbliylimy, i
pozwoli Annabeth podrapa si pod brod.
Cze, Peleusie - powiedziaa. - Wszystko w porzdku? Kiedy ostatnim
razem widziaem smoka, mia dwa metry dugoci. Teraz by co najmniej
dWa razy duszy i gruby jak pie drzewa. Nad jego gow, na najniszym
konarze sosny migotao Zote Runo, ktrego magia strzega granic obozu
przed napaci. Smok wydawa si
rozluniony, jakby nic si nie dziao. Pod nami Obz Herosw wyglda
spokojnie: zielone pola, las, lnice biel budynki. Trzypitrowa
farma, ktr nazywalimy Wielkim Domem, staa dumnie na rodku -25- pola
truskawek. Na pnocy, poza pla, zatoka Long Island lnia w
promieniach soca. A
jednak... co byo nie w porzdku. W powietrzu wyczuwao si napicie,
jakby cae wzgrze wstrzymywao oddech, czekajc na co niedobrego, co
miao si wydarzy. Zeszlimy do doliny i zastalimy letnie zajcia w
penym rozkwicie. Wikszo obozowiczw przyjechaa ju w poprzedni pitek,
wic natychmiast poczuem si wyczony z gwnego nurtu.
Satyrowie grali na piszczakach na polach truskawek, wspomagajc
rosnce krzaczki len magi. Obo-zowicze unosili si nad lasem na
pegazach, wiczc ujedanie skrzydlatych koni. Z kuni unosi si dym i
sycha byo brzk motw - dzieciaki uczyy si wykuwaniar
broni na lekcjach rzemios i sztuk. Zespoy Ateny i Demeter cigay
si na rydwanach, a na jeziorze kajakowym jaka grupka na greckiej
trierze walczya z wielkim pomaraczowym wem morskim. Najzwyklejszy
dzie na obozie.
Musz porozmawia z Clarisse - oznajmia Annabeth.
Wybauszyem na ni oczy, jakby powiedziaa: Musz zje wielk, mierdzc
skarpet.
Po co?
Clarisse z domku Aresa bya jedn z najbardziej przeze mnie
nielubianych osb. Bya wrednym, niewdzicznym dziewczyniskiem. Jej
tato, bg wojny, pragn mojej mierci. Ona za regularnie staraa si
zrobi ze mnie mielonk. Poza tym bya cakiem fajna.
Pracujemy nad czym - odpara Annabeth. - Do zobaczenia pniej.
Pracujecie nad czym?
-
Annabeth zerkna w stron lasu.
Dam zna Chejronowi, e przyjechae - powiedziaa. -Bdzie chcia
porozmawia z
tob przed przesuchaniem. -26-
Jakim przesuchaniem? Ona jednak odbiega ciek wiodc ku
strzelnicy, nie odwracajc nawet gowy.
Aha - mruknem. - Dziki za rozmow. Idc przez obz, przywitaem si z
kilkorgiem przyjaci. Na podjedzie Wielkiego Domu Connor i Travis
Hoodowie z domku Hermesa naprawiali obozow terenwk. Silena
Beauregard, grupowa domku Afrodyty, pomachaa mi z pegaza.
Wypatrywaem Grovera, ale nigdzie go nie widziaem. W kocu zawdrowaem
na aren szermiercz, dokd zazwyczaj mnie cigno, kiedy byem w zym
humorze. wiczenia zawsze dziaaj na mnie
uspokajajco. Moe dlatego, e walka na miecze jest jedn z
nielicznych rzeczy, ktre naprawd rozumiem. Wszedem na aren i dech
zamar mi w piersi. Na samym rodku, zwrcony do mnie tyem, siedzia
najwikszy ogar piekielny, jakiego w yciu widziaem.
Widywaem ju cakiem due piekielne ogary. Jeden, wielkoci
nosoroca, chcia mnie zabi, kiedy miaem dwanacie lat. Ale ten by
wikszy od czogu. Nie miaem pojcia, jak przedar si przez magiczne
granice obozu. Na dodatek czu si jak we wasnym domu: lea na
brzuchu, pomrukujc z zadowolenia i przeuwajc gow wiczebnego
manekina. Nie zauway mnie jeszcze, ale gdybym tylko wyda
jakikolwiek dwik, z pewnoci by mnie wyczu. Nie byo czasu, eby biec
po pomoc. Wycignem Orkan i odetkaem go.
Haaa! - zaszarowaem. Opuciem kling ku olbrzymiemu karkowi
potwora, kiedy nie wiadomo skd pojawi si drugi miecz i sparowa moje
cicie. BRZK! Piekielny ogar nastawi uszu.
-27--HAU! Odskoczyem w ty i instynktownie uderzyem na posiadacza
miecza - siwowosego mczyzn w greckiej zbroi. Odpar mj atak bez
najmniejszego problemu.
Ej! - zawoa. - Rozejm! HAU! - szczekanie piekielnego ogara
wstrzsno aren.
Przecie to ogar piekielny! - krzyknem. Jest nieszkodliwa - odpar
tamten mczyzna. - To Pani 0'Leary.
Zamrugaem powiekami.
Pani 0'Leary? Na dwik swojego imienia piekielna suka zaszczekaa
znowu. Uwiadomiem sobie, e nie jest rozgniewana. Bya
podekscytowana. Popchna mokrego, le przeutego manekina w
kierunku mczyzny z mieczem. Dobra dziewczynka - powiedzia. Woln
rk chwyci uzbrojonego manekina za kark i
rzuci nim w kierunku trybun. - ap Greka! ap Greka!
Pani 0'Leary skoczya za swoj zdobycz i przygniota manekina do
ziemi, spaszczajc jego zbroj. Po czym zabraa si za przeuwanie hemu.
Mczyzna z mieczem umiechn si sucho. Na moje oko mia jakie pidziesit
lat. Krtko strzyg siwiejce wosy i brod. By w wietnej formie jak na
niemodego ju czowieka. Mia
na sobie czarne spodnie wspinaczkowe i spiowy pancerz na
pomaraczowym podkoszulku. Na jego karku widnia dziwaczny znak:
fioletowawa plama, jak jakie znami czy tatua, ale zanim zdoaem si
lepiej przyjrze, poprawi rzemyki zbroi i znami zniko pod
koszulk.
-
Pani 0'Leary to moja wychowanka - oznajmi. - Nie mogem pozwoli
ci ciachn j mieczem po zadku, prawda? Mogaby si przestraszy.
-28--HAU!
Odskoczyem w ty i instynktownie uderzyem na posiadacza miecza -
siwowosego mczyzn w greckiej zbroi. Odpar mj atak bez najmniejszego
problemu.
Ej! - zawoa. - Rozejm! HAU! - szczekanie piekielnego ogara
wstrzsno aren.
Przecie to ogar piekielny! - krzyknem. Jest nieszkodliwa - odpar
tamten mczyzna. - To Pani 0'Leary.
Zamrugaem powiekami. Pani 0'Leary?
Na dwik swojego imienia piekielna suka zaszczekaa znowu.
Uwiadomiem sobie, e nie
jest rozgniewana. Bya podekscytowana. Popchna mokrego, le
przeutego manekina w kierunku mczyzny z mieczem.
Dobra dziewczynka - powiedzia. Woln rk chwyci uzbrojonego
manekina za kark i
rzuci nim w kierunku trybun. - ap Greka! ap Greka! Pani 0'Leary
skoczya za swoj zdobycz i przygniota manekina do ziemi, spaszczajc
jego zbroj. Po czym zabraa si za przeuwanie hemu.
Mczyzna z mieczem umiechn si sucho. Na moje oko mia jakie
pidziesit lat. Krtko strzyg siwiejce wosy i brod. By w wietnej
formie jak na niemodego ju czowieka. Mia na sobie czarne spodnie
wspinaczkowe i spiowy pancerz na pomaraczowym podkoszulku. Na jego
karku widnia dziwaczny znak: fioletowawa plama, jak jakie znami czy
tatua, ale
zanim zdoaem si lepiej przyjrze, poprawi rzemyki zbroi i znami
zniko pod koszulk. Pani 0'Leary to moja wychowanka - oznajmi. - Nie
mogem pozwoli ci ciachn j
mieczem po zadku, prawda? Mogaby si przestraszy. -28- A kim ty
jeste?
Nie zabijesz mnie, jeli odo miecz? Chyba nie. Wsun miecz do
pochwy i
wycign do mnie rk. Kwintus. Potrzsnem jego do. Bya szorstka
jak papier cierny.
Percy Jackson - odpowiedziaem. - Przepraszam za... Jak ty, no...
Udomowiem piekielnego ogara? To duga opowie, pena spotka twarz w
twarz ze
mierci oraz wielu ogromnych zabawek do ucia. Tak poza tym, to
jestem tu nowym nauczycielem szermierki. Pomagam Chejronowi pod
nieobecno Pana D.
Aha. - Usiowaem si nie gapi na Pani 0'Leary odgryzajc tarcz
manekina z wci przyczepion do niej rk, a nastpnie potrzsajc ni
niczym dyskiem. - Jak to... Pan
D. wyjecha? Tak, c... cikie czasy. Nawet stary Dionizos musi
pomc. Pojecha w odwiedziny
do kilku starych kumpli. eby si upewni, e stoj po waciwej
stronie. Zapewne nie powinienem nic wicej mwi.
Nieobecno Dionizosa bya najlepsz wiadomoci, jak otrzymaem tego
dnia. By on dyrektorem obozu, poniewa Zeus zesa go tutaj za kar w
zwizku z podrywaniem niedostpnej nimfy lenej. Nienawidzi obozowiczw
i stara si, jak mg, uprzykrza nam ycie. Skoro wyjecha, lato
zapowiadao si fajnie. Z drugiej jednak strony, jeli nawet
Dionizos ruszy tyek i zacz pomaga bogom zbiera armi przeciwko
tytanom, to sytuacja musiaa by naprawd grona.
-
Po mojej lewej rozlego si gone BUM. Sze stojcych nieopodal
drewnianych skrzy
wielkoci stolikw piknikowych -29-
4 zaczo dre. Pani 0'Leary przechylia gow i powloka si ku
nim.
Ej, dziewczynko! - zawoa za ni Kwintus. - To nie dla ciebie.
Rzuci jej tarcz na przynt. Skrzynie trzsy si i wydaway guche
odgosy. Na ich bokach byy wypisane jakie sowa, ale z moj dysleksj
potrzebowaem duszej chwili, eby je odszyfrowa: RANCZO POTRJNE G
OSTRONIE T STRON DO GRY Na dole mniejszymi literami
wypisano: ZACHOWA OSTRONO PRZY OTWIERANIU. RANCZO POTRJNE G NIE
ODPOWIADA ZA ZNISZCZENIA, KALECTWO ANI WYJTKOWO BOLESN MIER.
Co jest w tych skrzyniach? - zapytaem.
Maa niespodzianka - odpar Kwintus. - Do jutrzejszych wicze.
Spodoba ci si. Aha, okej - odpowiedziaem, cho nie byem pewny, czy
podoba mi si ten kawaek o
wyjtkowo bolesnej mierci". Kwintus rzuci spiow tarcz i Pani
OLeary skoczya za ni. Wam, modym, potrzeba prawdziwych wyzwa. Kiedy
ja byem chopcem, nie
mielimy takich obozw. Ty... Ty jeste herosem? - Nie chciaem, eby
w moich sowach zabrzmiao a takie
zdumienie, ale nigdy wczeniej nie widziaem dorosego herosa.
Kwintus zamia si.
Niektrzy z nas doywaj dorosoci, wiesz? Nie wszyscy s przedmiotem
straszliwych przepowiedni.
Syszae o mojej przepowiedni?
Syszaem to i owo. -30- Miaem ochot zapyta, co to za to i owo",
ale w tej chwili na arenie rozleg si stukot kopyt Chejrona.
Tu jeste, Percy! Musia wraca z lekcji ucznictwa: przez koszulk z
napisem CENTAUR NR 1 mia przewieszony uk i koczan. Przystrzyg na
lato swoje bujne brzowe wosy i brod, a do ln
cz jego ciaa, ktra bya biaym ogierem, pokryway plamy bota i
trawy. Widz, e zapoznae si z naszym nowym trenerem. -Ton Chejrona
by lekki, ale w
oczach dostrzegaem niepokj. -Kwintusie, nie bdziesz mia nic
przeciwko, jeli wypoycz Percy'ego?
Absolutnie, mistrzu Chejronie. Nie musisz nazywa mnie mistrzem"
- odpar Chejron, chocia wyglda na
zadowolonego. - Chod, Percy. Mamy mnstwo spraw do omwienia.
Zerknem raz jeszcze na Pani 0'Leary, ktra odgryzaa wanie nogi
manekina.
Do zobaczenia - powiedziaem do Kwintusa. Kiedy si oddalilimy,
szepnem do Chejrona: - Kwintus wydaje si tro.ch...
Tajemniczy? - podpowiedzia Chejron. - Zagadkowy? -Aha. Chejron
potakn.
-
Doskonale wyszkolony heros. Znakomity szermierz. Gdyby tylko
rozumia ... Cokolwiek zamierza powiedzie, najwyraniej si
rozmyli.
Najpierw o sprawach najwaniejszych, Percy. Annabeth powiedziaa
mi, e spotkae kilka empuz.
Mhm. - Opowiedziaem mu o walce w Goode i o tym, jak Kelli
wybuchna pomieniem. -31-
Hmmm - odpar Chejron. - Te potniejsze umiej to robi. Ona nie
zgina, Percy. Po prostu ucieka. Niedobrze, e te demonice si
budz.
Co one tam robiy? - spytaem. - Czekay na mnie? By moe. - Chejron
zamyli si. - Zadziwiajce, e przeye. Ich zdolnoci do
oszukiwania... Niemal kady heros pci mskiej wpada w ich sida i
zostaje poarty. Ze mn te by si tak stao - przyznaem si. - Gdyby nie
Rachel.
Chejron pokiwa gow. Co za ironia, eby zosta ocalonym przez
miertelniczk, ale jestemy jej dunikami.
A o tym, co empuza powiedziaa o ataku na obz, musimy porozmawia.
Ale na razie chod, trzeba i do lasu. Grover chce, eby tam by.
Gdzie?
Na jego oficjalnym przesuchaniu - odpowiedzia pospnie Chejron. -
Rada Starszych Kopytnych zbiera si, eby zdecydowa o jego losie.
Chejron powiedzia, e powinnimy si pospieszy, wic pozwoliem mu
przewie si na grzbiecie. Kiedy galopem mijalimy domki, zerknem w
stron jadalni - utrzymanego w
greckim stylu pawilonu na wzgrzu z widokiem na morze. Ogldaem to
miejsce po raz pierwszy od zimy, przypomniay mi si wic mao
przyjemne rzeczy. Chejron wbieg do lasu. Nimfy wyglday z drzew, eby
si nam przyjrze. W cieniu przemykay wielkie postacie - trzymane tu
jako wyzwania dla obozowiczw potwory. Mylaem, e niele znam las, po
tym
jak dwa lata z rzdu graem tu w bitw o sztandar, ale Chejron
pokusowa ciek, ktrej nie rozpoznawaem, wiodc przez tunel starych
-32-* wierzb, za niewielki wodospad, na polan poronit dzikimi
kwiatami. Na trawie krgiem siedziaa grupka satyrw. Grover sta
porodku, zwrcony twarz do trjki naprawd starych i
naprawd grubych satyrw, ktrzy zajli miejsca na tronach z
fantazyjnie przycitych krzakw r. Nigdy wczeniej ich nie widziaem,
domyliem si wic, e to Rada Starszych Kopytnych.
Grover co im opowiada. Mi w palcach brzeg swojego podkoszulka,
przestpujc nerwowo z kopyta na kopyto. Nie zmieni si wiele od
ostatniej zimy, moe dlatego e satyrowie starzej si dwa razy wolniej
ni ludzie. Za to jego trdzik mia si coraz lepiej. Rki urosy
nieco, wystajc spomidzy kdzierzawych wosw. Ze zdumieniem
uzmysowiem sobie, e jestem wyszy od Grovera. Po jednej stronie krgu
stay Annabeth, Clarisse i jeszcze jedna dziewczyna, ktrej nigdy nie
widziaem. Chejron zsa-dzi mnie z grzbietu koo nich.
Proste brzowe wosy Clarisse byy zwizane do tyu chustk moro.
Clarisse wygldaa na jeszcze bardziej przy-pakowan ni zwykle, o ile
to moliwe, jakby wiczya na siowni. Rzucia mi gniewne spojrzenie,
syczc w moj stron mie!", co znaczyo, e jest w
dobrym humorze. Zazwyczaj na powitanie prbuje mnie zabi.
Annabeth obejmowaa ramieniem t trzeci dziewczyn, ktra chyba chwil
wczeniej pakaa. Bya niska - rozmiar XS, e tak powiem - miaa
delikatne wosy w kolorze bursztynu i liczn, elfi buzi. Ubrana bya w
zielony chiton i sznurowane sanday i raz po raz
przecieraa oczy chusteczk.
-
Fatalnie idzie - powiedziaa ze szlochem. Nie, nie. - Annabeth
poklepaa j po ramieniu. - Wszystko bdzie w porzdku,
Kalinko. Nastpnie spojrzaa na mnie i uoya usta w dwa sowa:
Dziewczyna Grovera. W kadym razie tak mi si wydawao, cho nie miao
to sensu. Grover i dziewczyna? Przyjrzaem si lepiej Kalinie i
zobaczyem, e jej uszy s lekko spiczaste. A oczy, zamiast
poczerwienie od
paczu, miay zielonkaw barw jak chlorofil. Bya nimf len, driad.
Panie Underwood! - krzycza siedzcy po prawej czonek rady,
przerywajc za
kadym razem, kiedy Grover zaczyna mwi. - Naprawd mamy w to
uwierzy? A-ale, Sylenie - wyjka Grover. - To prawda!
Sylen zwrci si do swoich kolegw, mamroczc co pod nosem. Chejron
pokusowa ku nim i stan obok. W sumie wiedziaem, e by honorowym
czonkiem Rady, ale nigdy o tym nie mylaem. Starsi nie wygldali
bardzo imponujco. Przypominali mi kozy w maym zoo: wielkie brzuchy,
senny wyraz twarzy, szkliste spojrzenia, ktre nie s w stanie
dostrzec nic
poza kolejn porcj paszy. Nie wiedziaem, dlaczego Grover tak si
denerwuje. Sylen nacign t koszulk polo na brzuch i poprawi si na
ranym tronie.
Panie Underwood, od p roku - p roku - syszymy te skandaliczne
przechwaki, e
usyszae gos boga dzikiej natury, Pana. Ale tak byo! Bezczelno! -
krzykn Starszy siedzcy po lewej. Spokojnie, Maronie - odezwa si
Chejron. - Cierpliwoci.
Cierpliwoci, doprawdy! - oburzy si Maron. - Mam po rogi tych
bzdur. Jakby bg dzikiej natury zamierza rozmawia z... z nim. Kalina
wygldaa tak, jakby miaa ochot rzuci si na starego satyra i pobi go,
ale Annabeth i Clarisse j powstrzymay. -34-
Nie rzucaj si, dziewczynko - mrukna Clarisse. - Zaczekaj. Nie
wiem, co mnie bardziej zdumiao: Clarisse powstrzymujca kogokolwiek
od walki czy te to, e ona i Annabeth, nieznoszce si wzajemnie,
wyglday niemale tak, jakby gray w jednej druynie.
Przez sze miesicy - cign Sylen - folgowalimy ci, panie
Underwood. Pozwalalimy ci na wdrwki. Moge zatrzyma licencj
poszukiwacza. Czekalimy, e przedstawisz jakie dowody na poparcie
swoich niedorzecznych roszcze. I co znalaze
przez p roku wdrwek? Potrzebuj wicej czasu - powiedzia Grover
bagalnie. Nic! - wtrci si piskliwie Starszy siedzcy porodku. -Nic
nie znalaze. Ale, Leneusie...
Sylen unis rk. Chejron pochyli si i powiedzia co do satyrw. Nie
wygldali na zadowolonych. Pomrukiwali i dys-putowali midzy sob, ale
Chejron powiedzia co jeszcze i Sylen westchn. Skin niechtnie
gow.
Panie Underwood - oznajmi - dostaniesz jeszcze jedn szans.
Grover rozpromieni si. Dzikuj! Jeden tydzie. Co? Sylenie! To
niemoliwe.
Jeszcze jeden tydzie, panie Underwood. Pniej, jeli nie zdoasz
dostarczy dowodw, bdziesz musia znale sobie inne zajcie. Co, co
bdzie lepiej przystawao do
twoich scenicznych talentw. Sugeruj teatrzyk lalkowy. Albo
stepowanie. Ale, Sylenie, ja... ja nie mog straci licencji
poszukiwacza. Cae moje ycie...
-35-
-
Spotkanie Rady zakoczone - przerwa mu Sylen. - Pora na poudniowy
posiek! Stary satyr klasn w rce i spomidzy drzew wynurzya si grupka
nimf nioscych tace jarzyn,
owocw, metalowych puszek i innych kozich specjaw. Krg satyrw
przerwa si, kiedy wszyscy rzucili si na jedzenie. Przygnbiony
Grover przyczapa do nas. Na wyblakej niebieskiej koszulce mia
obrazek z satyrem. I napis: Masz kopyta?
Cze, Percy - powiedzia tonem tak zaamanym, e nawet nie wycign do
mnie rki
na powitanie. - Niele poszo, co? > Stare capy! - wybuchna
Kalina. - Och, Grover, oni nie maj pojcia, jak bardzo si
starae! Jest jeszcze inna moliwo - wtrcia ponuro Clarisse.
Nie. Nie. - Kalina pokrcia gow. - Nie pozwol ci, Grover. Mj
przyjaciel poblad.
M-musz si nad tym zastanowi. Ale nawet nie wiem, gdzie szuka. O
czym wy gadacie? - zapytaem. W
oddali rozleg si gos konchy. Annabeth zacisna usta.
Pniej ci wyjani, Percy. Lepiej wracajmy do domkw. Zaraz
inspekcja. Nie
wydawao mi si zbyt uczciwe, ebym mia si zabiera za porzdki,
skoro dopiero co przyjechaem, ale tak ju byo. Kadego popoudnia
jeden z grupowych obchodzi pozostae domki ze zwojem papirusu.
Najlepszy domek mia pierwszestwo do prysznicw, co oznaczao gwarancj
gorcej wody. Ten domek, ktry wypad najgorzej, dostawa dyur w
kuchni. -36- A teraz mj problem: zazwyczaj byem sam w domku
Posejdona, a nie nale do pedantw. Harpie sprztajce przylatyway
tylko w ostatni dzie lata, wic mj domek musia wyglda
tak, jak go zostawiem w zimie: papierki z cukierkw i torby po
frytkach na ku, elementy zbroi z bitwy o sztandar rozrzucone na
pododze. Pobiegem ku polanie, na ktrej ustawiono w podkow dwanacie
domkw - po jednym dla
kadego z Olimpijczykw. Dzieci Demeter zamiatay i sadziy kwiatki
w skrzynkach za oknami. Wystarczyo im pstryknicie palcami, eby
wiciokrzew obrasta framug drzwi, a stokrotki pokryy dach. To byo
totalnie niesprawiedliwe. Nie sdz, eby kiedykolwiek trafio im si
ostatnie miejsce podczas inspekcji. Ludzie w domku Hermesa krztali
si
pospiesznie, wpychajc brudne ciuchy pod ka i oskarajc si
wzajemnie o kradziee drobiazgw. Byli baaganiarzami, ale zaczli
sprztanie wczeniej ni ja. < Z domku Afrodyty wychodzia wanie
Silena Beauregard, sprawdzajc punkty na papirusie. Zaklem pod
nosem. Silena bya mia, ale miaa bzika na punkcie porzdku, co czynio
j najgorsz z
inspektorw. Lubia, eby wszystko wygldao elegancko. A ja nie
umiem zrobi nic elegancko". Niemal czuem ju w rkach ciar wszystkich
garw, ktre przyjdzie mi czyci wieczorem. Domek Posejdona sta na
kocu szeregu bstw pci mskiej po prawej stronie polany.
Zbudowany by z szarej morskiej skay inkrustowanej muszelkami, by
dugi i niski niczym bunkier, ale jego okna wychodziy na morze i
zawsze przewiewaa go przyjemna bryza.
Wpadem do rodka, zastanawiajc si, czy uda mi si wykona szybkie
sprztanie metod zmiecenia wszystkiego pod -37- ko jak chopaki od
Hermesa, i ujrzaem zamiatajcego podog mojego przyrodniego
brata,
Tysona.
-
Percy! - rykn na mj widok, upuszczajc miot i rzucajc si w moim
kierunku. Jeli nigdy nie pdzi ku wam rozentuzjazmowany cyklop w
fartuszku w kwiatki i gumowych
rkawicach, to mwi wam, jest to niele otrzewiajce. Hej,
wielkoludzie! - powitaem go. - Ej, uwaaj na ebra. ebra!
Udao mi si przey jego niedwiedzi ucisk. Postawi mnie na ziemi,
szczerzc zby z radoci, a jego jedyne brzowe oko byszczao z
podekscytowania. Zby mia te i krzywe
jak zawsze, a wosy przypominay kop siana. Mia na sobie potargane
dinsy w najwikszym istniejcym rozmiarze i wymit flanelow koszul pod
kwiecistym fartuszkiem. Nie widziaem go prawie od roku, poniewa uda
si na dno morskie, by pracowa w kuniach cyklopw.
Wszystko w porzdku? - zapyta. - Nie zjady ci potwory? Ani
troszk. - Pokazaem mu, e wci posiadam obie rce i obie nogi, a
Tyson
zaklaska radonie. Ojej! - zawoa. - Teraz bdziemy si objada masem
orzechowym i jedzi na rybich
konikach! Bdziemy walczy z potworami i zobacz Annabeth, i
bdziemy robi z rnych rzeczy BUM! Miaem nadziej, e nie chce robi
tego wszystkiego jednoczenie, ale powiedziaem, e tak,
oczywicie, bdziemy mieli wietn zabaw tego lata. Nie potrafiem si
powstrzyma od umiechu, podchodzi do wszystkiego z takim
entuzjazmem.
Ale na razie - powiedziaem - mamy na gowie inspekcj. Musimy...
Rozejrzaem si i
stwierdziem, e Tyson nie prnowa. Podoga bya zamieciona. ka
pocielone. rdeko z wod morsk w kcie zostao niedawno wyczyszczone, a
koral -38- lni. Na parapetach Tyson poustawia napenione wod misy z
ukwiaami i dziwacznymi pobyskujcymi rolinami z morskich gbin,
znacznie pikniejszymi ni wszystkie te kwietne
bukiety, ktre wyczarowyway dzieci Demeter. Tyson, nasz domek
wyglda... fantastycznie!
Rozpromieni si.
Widzisz rybie koniki? Zawiesiem je na suficie! Z sufitu na
drucikach zwieszao si stadko miniaturowych hipokampw, jakby pyway w
powietrzu. Nie wierzyem, e Tyson swoimi wielkimi apskami by w
stanie wykona co tak
delikatnego. Spojrzaem na moje ko i zobaczyem wiszc na cianie
tarcz. Naprawie j!
Tarcza zostaa paskudnie uszkodzona podczas ataku man-tikory w
zimie, ale teraz wygldaa jak nowa - ani jednego zadrapania.
Wszystkie wyryte w spiu przygody z Tysonem i
Annabeth na Morzu Potworw byy wypolerowane na bysk. Spojrzaem na
Tysona. Nie wiedziaem, jak mu dzikowa. Nagle za mn odezwa si czyj
gos. -Ojej. W drzwiach staa Silena Beauregard z inspekcyjnym
papirusem. Wesza do domku, obrcia
si szybko i uniosa brwi, patrzc na mnie. C, miaam pewne
wtpliwoci, ale umiesz dobrze sprzta, Percy. Bd o tym
pamita. Pucia do mnie oko i wysza.
Cae popoudnie gadalimy i wczylimy si z Tysonem, co byo bardzo
mie po poranku spdzonym na odpieraniu ataku demonicznych
cheerleaderek. Poszlimy do kuni, eby pomc Beckendorfowi od
Hefajstosa w pracy. Tyson pokaza nam
swoje umiejtnoci -39-
-
w wytwarzaniu magicznej broni. Wyku wojenny topr 0 dwch ostrzach
tak szybko, e nawet Beckendorf by pod wraeniem.
Podczas pracy Tyson opowiedzia nam o roku spdzonym na dnie
morza. Z byskiem w oku opisywa kunie cyklopw 1 paac Posejdona, ale
napomkn rwnie o dajcym si odczu napiciu. Starzy
bogowie morza, ktrzy nim wadali w czasach tytanw, zaczynali
potyczki z naszym ojcem. Kiedy Tyson opuszcza kunie, bitwy
rozgryway si na caym Atlantyku. Syszc to, czuem niepokj, jakby
impuls, e powinienem pomc, ale mj przyrodni brat zapewni mnie, e
ojciec woli, abymy obaj byli w obozie.
Ponad powierzchni morza te jest mnstwo zych ludzi powiedzia
Tyson. - Moemy zrobi im bum.
Z kuni udalimy si nad jezioro, gdzie spdzilimy chwil w
towarzystwie Annabeth.
Szczerze ucieszya si na widok Tysona, ale widziaem, e jej myli s
zajte czym innym. Wpatrywaa si wci w las, jakby rozwaaa problem,
jaki mia Grover z Rad. Nie miaem jej tego za ze. Naszego
przyjaciela nie byo nigdzie wida, a mnie byo go naprawd al.
Znalezienie zaginionego boga Pana stao si jego yciowym celem. Jego
ojciec i stryj
zaginli, podajc za tym samym marzeniem. Ostatniej zimy Grover
usysza w mylach gos, mwicy: Czekam na ciebie - gos, ktry jego
zdaniem nalea do Pana - ale najwyraniej ten trop donikd go nie
zaprowadzi. Jeli Rada odebraaby mu teraz licencj, byby
zdruzgotany.
Co to jest ta inna moliwo"? - spytaem Annabeth. Ta, o ktrej
wspomniaa Clarisse? Annabeth wzia do rki
kamie i pucia kaczk po tafli jeziora. Co, co wyczaia Clarisse.
Pomagaam jej troch tej wiosny. Ale to niebezpieczne.
Zwaszcza dla Grovera. -40- Kozong mnie przeraa - wymamrota
Tyson. Wbiem w
niego wzrok. Mj brat stawia czoa zioncym ogniem bykom, morskim
potworom i ludoerczym olbrzymom.
Czemu boisz si Grovera? Ma rogi i kopyta - mrukn nerwowo Tyson.
- A od koziej sierci krci mnie w nosie.
To waciwie zakoczyo rozmow o Groverze. Przed kolacj udalimy si z
Tysonem na aren szermiercz. Kwintus ucieszy si z towarzystwa. Nadal
nie chcia mi zdradzi, co znajduje si w drewnianych skrzyniach, ale
nauczy mnie kilku pchni. Facet by dobry. Walczy tak, jak niektrzy
graj w szachy
-jakby obmyla z gry wszystkie ruchy, a ty jako przeciwnik nie
widzisz w nich sensu, dopki nie zada ostatniego ciosu i wygra,
trzymajc ci ostrze na gardle.
Niele - powiedzia do mnie. - Ale za nisko trzymasz gard.
Skoczy, a ja go zablokowaem. Od zawsze jeste szermierzem? -
zapytaem.
Sparowa cios wymierzony przeze mnie nad jego gow. Robio si rne
rzeczy.
Pchn, a ja'uskoczyem. Rzemie jego zbroi zsun si i dostrzegem to
znami na jego ramieniu - fioletow plam. Nie byo to jednak
przypadkowe znami. Miao konkretny ksztat: ptaka ze zoonymi
skrzydami, jakby przepirki albo czego w tym rodzaju.
Co to jest na twoim karku? - zapytaem, co brzmiao do
niegrzeczne, ale zawsze
mona zwali win na ADHD. Zdarza mi si wyskakiwa w ten sposb.
Kwintus straci rytm. Uderzyem w rkoje jego miecza i wytrciem mu
ostrze z rki. -41-
-
Kozong mnie przeraa - wymamrota Tyson. Wbiem w niego wzrok. Mj
brat stawia czoa zioncym ogniem bykom,
morskim potworom i ludoerczym olbrzymom. Czemu boisz si Grovera?
Ma rogi i kopyta - mrukn nerwowo Tyson. - A od koziej sierci krci
mnie w nosie.
To waciwie zakoczyo rozmow o Groverze. Przed kolacj udalimy si z
Tysonem na aren szermiercz. Kwintus ucieszy si z towarzystwa. Nadal
nie chcia mi zdradzi, co znajduje si w drewnianych skrzyniach, ale
nauczy mnie kilku pchni. Facet by dobry. Walczy tak, jak niektrzy
graj w szachy
-jakby obmyla z gry wszystkie ruchy, a ty jako przeciwnik nie
widzisz w nich sensu, dopki nie zada ostatniego ciosu i wygra,
trzymajc ci ostrze na gardle.
Niele - powiedzia do mnie. - Ale za nisko trzymasz gard.
Skoczy, a ja go zablokowaem. Od zawsze jeste szermierzem? -
zapytaem.
Sparowa cios wymierzony przeze mnie nad jego gow. Robio si rne
rzeczy.
Pchn, a ja'uskoczyem. Rzemie jego zbroi zsun si i dostrzegem to
znami na jego ramieniu - fioletow plam. Nie byo to jednak
przypadkowe znami. Miao konkretny ksztat: ptaka ze zoonymi
skrzydami, jakby przepirki albo czego w tym rodzaju.
Co to jest na twoim karku? - zapytaem, co brzmiao do
niegrzeczne, ale zawsze
mona zwali win na ADHD. Zdarza mi si wyskakiwa w ten sposb.
Kwintus straci rytm. Uderzyem w rkoje jego miecza i wytrciem mu
ostrze z rki. -41- Potar palce. Nastpnie poprawi zbroj, eby ukry
znak. Uzmysowiem sobie, e to nie jest tatua. To wygldao jak stare
oparzenie... Jak pitno.
Przypomnienie. - Podnis miecz i zmusi si do umiechu. - Jeszcze
raz? Naciera mocno, nie dajc mi czasu na kolejne pytania. Kiedy my
dwaj walczylimy, Tyson bawi si z Pani O'Leary, ktr nazywa
pieseczkiem".
wietnie si bawili, walczc o spiow tarcz i grajc w ap Greka". O
zachodzie soca Kwintus nie by nawet spocony, co wydawao si dziwne,
za to Tyson i ja bylimy zgrzani i lepcy, wic pognalimy pod prysznic
i ubralimy si do kolacji. Czuem si dobrze. Byo prawie tak jak w
normalny dzie na obozie. Nadszed czas kolacji i
wszyscy obozowicze ustawili si domkami i pomaszerowali do
jadalni. Wikszo z nich nie zwracaa uwagi na zaatane pknicie w
marmurowej posadzce przy wejciu - dug na trzy metry poszarpan
blizn, ktrej nie byo jeszcze zeszego lata, ale ja ostronie
przestpiem nad ni.
Wielka szczelina - powiedzia Tyson, kiedy usadowilimy si przy
naszym stoliku. -Moe trzsienie ziemi?
Nie - odparem. - Nie trzsienie ziemi. Nie byem pewny, czy
powinienem mu o tym opowiada. Bya to tajemnica, ktr znalimy
tylko Annabeth, Grover i ja. Ale patrzc w ogromne oko Tysona,
wiedziaem, e nie ukryj przed nim niczego.
Nico di Angelo - powiedziaem, zniajc gos. - Ten may heros,
ktrego
przywielimy do obozu w zimie. On, yyy... on mnie poprosi, ebym
pilnowa jego siostry na misji, a ja zawaliem. Ona zgina. A on uwaa,
e to moja wina. Tyson zmarszczy brew. -1 dlatego zrobi rys w
pododze? -42-
-
Zaatakoway nas szkielety - odparem. - Nico kaza im si wynosi, a
ziemia po prostu si otwara i pokna ich. Nico... - rozejrzaem si,
eby mie pewno, e nikt nie
podsuchuje. - Nico jest synem Hadesa. Tyson pokiwa ze
zrozumieniem gow. Boga umarych. -Tak.
-1 teraz ten Nico znikn? No... chyba tak. Usiowaem go szuka na
wiosn. Annabeth te. Ale si nam nie
udao. To jest tajemnica, Tyson, okej? Gdyby ktokolwiek si
dowiedzia, e on jest synem Hadesa, Nico znalazby si w
niebezpieczestwie. Nie moesz powiedzie nawet Chejronowi.
Ta za przepowiednia - powiedzia Tyson. - Tytani mogliby si nim
posuy, gdyby wiedzieli.
Gapiem si na niego. Czasem atwo byo zapomnie, e wielki i
dziecinny Tyson bywa te byskotliwy. Wiedzia, e pierwsze dziecko
Wielkiej Trjki bogw - Zeusa, Posejdona lub Hadesa - ktre ukoczy
szesnacie lat, ma wedle wyroczni przynie zagad lub ocalenie
Olimpowi. Wikszo udzi zakadaa, e chodzi o mnie, ale gdybym zgin,
zanim skocz
szesnacie lat, to przepowiednia rwnie dobrze mogaby dotyczy
Nica. Wanie - powiedziaem. - Zatem... Buzia zamknita - obieca
Tyson. - Jak ta szczelina w ziemi.
Tej nocy miaem problemy z zaniciem. Leaem na ku, wsuchany w fale
uderzajce o brzeg oraz w pohukiwania sw i potworw w lesie. Baem si,
e jeli zasn, bd mi si ni koszmary. -43-
Bo widzicie, dla herosw sny rzadko s po prostu snami. W snach
otrzymujemy wiadomoci.
Widzimy, co si dzieje z naszymi przyjacimi lub wrogami. Czasami
nawet widzimy co z przeszoci lub przyszoci. A w obozie moje sny s
zawsze czstsze i bardziej realistyczne.
Koo pnocy leaem wic, nadal nie pic, i wpatrywaem si w materac
koi nad moim kiem, kiedy nagle uwiadomiem sobie, e widz dziwn
powiat w pokoju. wiecio si rdo wody morskiej. Zrzuciem koc i
ostronie do niego podszedem. Znad gorcej, sonej wody unosia si
para,
poyskujc wszystkimi kolorami tczy, chocia do pokoju wpadao tylko
wiato ksiyca. Nagle z wntrza supa pary odezwa si przyjemny kobiecy
gos: Wrzu drachm. Spojrzaem na Tysona, ale on chrapa w najlepsze.
Potrafi spa tak mocno jak upiony so.
Nie wiedziaem, co o tym sdzi. Nigdy nikt nie porozumiewa si ze
mn iryfonem na mj koszt. Na dnie rdeka byszczaa zota drachma. Wziem
j do rki i wrzuciem w mgiek. Moneta znikna. - O Irydo, bogini tczy
- wyszeptaem. - Poka mi... No, cokolwiek masz mi pokaza.
Mgieka zamigotaa. Zobaczyem ciemny brzeg rzeki. Smugi mgy unosiy
si nad czarn wod. Wybrzee stanowiy poszarpane skay wulkaniczne. Na
brzegu przykucn may chopiec, pilnujc ogniska. Pomienie paliy si
nienaturalnym bkitem. Nagle zobaczyem twarz chopca. To by Nico di
Angelo. Wrzuca do ognia kawaki papieru - karty
kolekcjonerskie gry Magia i Mit, ktra tak go zajmowaa ostatniej
zimy. Nico mia zaledwie dziesi lat, moe teraz jedenacie, ale wyglda
na starszego. Wosy mu urosy. Byy potargane -44-
i niemal sigay mu ramion. W oczach czai si mrok. Oliwkowa skra
poblada. Mia na sobie podarte czarne dinsy i na czarnej koszuli
wymit lotnicz kurtk, ktra bya o kilka
numerw za dua. Twarz mia pospn, w oczach odrobin szalestwa.
Wyglda jak dzieciak, ktry mieszka na ulicy.
-
Czekaem, a na mnie popatrzy. Nie miaem wtpliwoci, e si wcieknie
i zacznie mnie oskara o mier swojej siostry. On jednak zdawa si
mnie nie zauwaa.
Nie odzywaem si, nie odwayem si te poruszy. Jeli to nie on zamwi
ten iryfon, to kto? Nico rzuci kolejn kart do ognia.
Bez sensu - wymamrota. - Nie wierz, e kiedykolwiek to
lubiem.
To dobre dla dzieci, panie - zgodzi si inny gos. Wydawao si, e
dochodzi z poblia ognia, ale nie widziaem jego waciciela. Nico
spojrza na drugi brzeg rzeki. Bya tam czarna plaa, spowita mg.
Rozpoznaem j: Podziemie. Syn Hadesa rozbi swj obz na brzegu rzeki
Styks.
Zawiodem - mrukn. - Nie da si jej odzyska. Drugi gos zachowa
milczenie. Nico zwrci si ku niemu niepewnie.
Jest tam? Mw.
Co zamigotao. Mylaem, e to tylko pomie. Zauwayem jednak, e ma
ksztat czowieka - kolumna niebieskiego dymu, cie. Kiedy patrzyo si
na niego wprost, nie byo go wida. Ale jeli spojrzao si ktem oka,
dao si dostrzec jego sylwetk. Duch.
Tego nikt nie dokona - powiedzia duch - ale moe istnieje sposb.
Powiedz mi - rozkaza Nico. W jego oczach pon dziki blask.
-45- Wymiana - odpar duch. - Dusza za dusz.
Proponowaem! Nie twoja - odpowiedzia duch. - Nie moesz da
swojemu ojcu twojej duszy ktr i
tak kiedy dostanie. A poza tym nie bdzie mu zaleao na mierci
wasnego syna. Mwi o duszy kogo, kto powinien ju dawno umrze. Kogo,
kto oszuka mier. Nico spospnia.
Przesta w kko gada o tym samym. Mwisz o morderstwie. Mwi o
sprawiedliwoci - odpar duch. - Zemcie. To nie to samo.
Duch zamia si sucho.
Jak podroniesz, zmienisz zdanie. Nico wpatrywa si w pomie.
Czemu nie mog przynajmniej jej wezwa? Chciabym z ni pogada.
Ona... Ona by
mi pomoga. Ja ci pomog - obieca duch. - Nie ocaliem ci ju wiele
razy? Nie przeprowadziem
ci przez Labirynt i nie nauczyem ci, jak posugiwa si twoj moc?
Chcesz pomci siostr czy nie?
Nie podoba mi si ton tego ducha. Przypomina mi dzieciaka w
jednej z moich szk, szkolnego tyrana, ktry namawia inne dzieci do
robienia gupich rzeczy: kradziey wyposaenia z laboratorium i
niszczenia samochodw nauczycieli. Taki dra nigdy nie mia
kopotw, ale to przez niego zawieszono mnstwo innych uczniw. Nico
odwrci si od ognia, tak e duch nie widzia jego twarzy, ale ja
owszem. Po jego policzku spyna za.
Dobrze. Masz plan?
O, tak - odpar duch, jakby zadowolony. - Mamy do przejcia wiele
mrocznych drg. Musimy zacz od... -46- Obraz zamigota. Nico znik. W
mgiece rozleg si kobiecy gos, mwicy: Wrzu drachm, jeli chcesz
przeduy poczenie o pi minut.
-
W rdle nie byo wicej monet. Signem do kieszeni, ale byem w
piamie. Rzuciem si do szafki nocnej, eby poszuka drobnych, ale
obraz w iryfonie ju zgas i w pokoju
zapanowaa ciemno. Poczenie zostao przerwane. Staem na rodku
domku, wsuchany w bulgotanie sonej wody w rdeku i szum fal oceanu
na zewntrz. Nico y. Prbowa sprowadzi siostr z Krainy Umarych. A ja
miaem przeczucie, e wiem,
czyj dusz zamierza zaoferowa w zamian - kogo, kto oszuka mier.
eby si zemci. Nico di Angelo bdzie szuka mnie. ROZDZIA III PODCHODY
ZE SKORPIONAMI
1 Nastpnego ranka przy niadaniu panowao podniecenie. Podobno
okoo trzeciej w nocy przy granicy obozu widziano drakona
etiopskiego. Ja byem
tak wyczerpany, e przespaem cae zamieszanie. Magiczna granica
utrzymaa potwora poza obozem, ale wczy si po wzgrzach, szukajc
sabych punktw w naszej obronie, i wcale nie mia ochoty si wynosi. W
kocu Lee Fletcher z domku Apollina ruszy za nim w pogo z kilkorgiem
rodzestwa. Kiedy midzy uskami drakona utkwio par betw, poj, co
mu
si daje do zrozumienia, i wycofa si. On wci tam jest - ostrzeg
nas Lee podczas ogosze. -Ma dwadziecia strza w
skrze, wic tylko go rozzocilimy. Jest dugi na dziesi metrw i
jaskrawozielony. A jego oczy... - wzdrygn si.
wietnie si spisalicie, Lee. - Chejron poklepa go po ramieniu. -
Wszyscy musimy mie si na bacznoci, ale zachowajmy spokj. Takie
rzeczy ju si zdarzay.
Ano - odezwa si Kwintus od stou kierownictwa. -1 bd si zdarzay.
I to coraz czciej. Obozowicze pomrukiwali midzy sob. Wszyscy znali
pogoski: Luk i jego armia potworw planowali napa na obz. Wikszo
z
nas spodziewaa si, e stanie si to tego lata, ale nikt nie
wiedzia kiedy i jak. Na -48- dodatek byo nas niewielu, ledwie okoo
osiemdziesiciu obozowiczw. Trzy lata temu, kiedy pojawiem si tu po
raz pierwszy, bya nas ponad setka. Niektrzy zginli. Inni przyczyli
si do Luke'a. Jeszcze inni po prostu zniknli.
To dobry powd, eby rozpocz nowe gry wojenne - cign Kwintus z
byskiem w oku. - Zobaczymy, jak sobie poradzicie z tym dzi
wieczorem.
Tak... - powiedzia Chejron. - Do tych ogosze. Wzniemy toast i
jedzmy. - Unis
swj puchar. - Za bogw! Wszyscy unielimy swoje kubki i
powtrzylimy toast. Tyson i ja zanielimy talerze do spiowego trjnogu
i wrzucilimy cz jedzenia w pomienie. Miaem nadziej, e bogowie lubi
buki z bakaliami.
Posejdonie - powiedziaem. Po czym dodaem szeptem: - Pom mi z
problemami Nica, Luke'a i Grovera... Miaem tyle powodw do zmartwie,
e mgbym tam sta przez cae rano, wic wrciem do stou.
Kiedy wszyscy zabrali si do jedzenia, przysiedli si do nas
Chejron i Grover. Ten drugi z zamglonym spojrzeniem. Mia
podkoszulek zaoony na lew stron. Pooy talerz na stole i opad na awk
koo mnie. Tyson poruszy si niespokojnie.
Moe pjd... yyy... wypolerowa moje rybie koniki.
Oddali si wolnym krokiem, zostawiajc niedojedzone niadanie.
-
Chejron umiechn si z trudem. Pewnie chcia mnie pocieszy, ale w
postaci centaura growa nade mn, rzucajc dugi cie na st.
Jak ci si spao, Percy? Niele. - Zastanawiaem si, skd to pytanie.
Czyby wiedzia co o dziwnym
iryfonie? -49- Przyprowadziem Grovera - powiedzia - poniewa
uznaem, e moe chcecie, hmmm,
porozmawia. A teraz, wybaczcie, mam do wysania kilka pilnych
wiadomoci. Zobaczymy si pniej. - Spojrza na satyra znaczco i
odkuso-wa z pawilonu.
O czym on mwi? - spytaem przyjaciela. Grover przeuwa jajko.
Widziaem, e jest roztargniony, poniewa odgryza i przeuwa
rwnie zby widelca. Chce, eby mnie przekona - wymamrota.
Kto jeszcze przysiad na mojej awce. Annabeth. Powiem ci, o co
chodzi - oznajmia. - O Labirynt.
Ciko mi si byo skupi na jej sowach, poniewa wszyscy w jadalni
zerkali ku nam, szepczc midzy sob. A Annabeth siedziaa tu obok
mnie. Naprawd tu obok mnie.
Nie powinna tu siedzie - powiedziaem. Musimy pogada - upieraa
si. Ale zasady...
Wiedziaa rwnie dobrze jak ja, e obozowiczom nie wolno byo
zmienia miejsc przy
stoach. Co innego satyrowie. Oni nie byli herosami. A herosi
mieli siedzie ze swoimi domkami. Nie wiedziaem nawet, co grozi za
przesiadanie si. To si nigdy nie zdarzao. Gdyby Pan D. tu by, to
mgby udusi Annabeth magiczn winorol albo czym w tym rodzaju, ale go
tu nie byo. A Chejron ju opuci pawilon. Kwintus spojrza w nasz
stron,
unoszc brew, ale nic nie powiedzia. Suchaj - powiedziaa
Annabeth. - Grover ma problem. Istnieje tylko jeden sposb,
eby wymyli, jak mu pomc. Labirynt. To wanie badaymy razem z
Clarisse. Poruszyem si na awce, usiujc jasno myle.
Masz na myli ten budynek, gdzie trzymano w dawnych czasach
Minotaura? Tak wanie - odpara.
-50-
A wic... on nie jest ju pod paacem krlewskim na Krecie -
domyliem si. -Labirynt znajduje si pod jakim budynkiem w Ameryce.
Widzicie? Potrzebowaem raptem kilku lat, eby sobie to wszystko
poukada. Wiedziaem, e najwaniejsze miejsca przemieszczaj si wraz z
orodkiem Zachodu, jak gra Olimp,
ktra bya teraz nad Empire State Building, czy wejcie do
Podziemia w Los Angeles. Byem z siebie bardzo dumny. Annabeth
przewrcia oczami.
Pod budynkiem? Prosz ci, Percy. Labirynt jest ogromny. Nie
zmieciby si pod caym miastem, a co dopiero pojedynczym budynkiem.
Przypomniaa mi si wizja Nica nad
rzek Styks. Czy... Czy Labirynt jest czci Podziemi? Nie. -
Annabeth si zamylia. - To znaczy, mog istnie przejcia z Labiryntu
prosto
do Podziemia. Nie jestem pewna. Ale Podziemie jest duo, duo
niej. Labirynt znajduje si
i tu pod powierzchni wiata miertelnikw, troch jak druga skra. Rs
od tysicy lat, rozcigajc swoje tunele pod miastami Zachodu i czc
wszystko z sob pod ziemi. Przez
Labirynt mona si dosta w dowolne miejsce.
-
Pod warunkiem, e si nie zgubisz - mrukn Grover - i nie umrzesz
straszliw mierci.
Musi istnie jaki sposb, Grover - powiedziaa Annabeth. A mnie si
zdawao, e odbylimy ju kiedy t rozmow. - Clarisse przeya.
Ledwie! - wykrzykn satyr. - A ten drugi... Zwariowa. Nie
zgin.
Bardzo mnie to pociesza. - Dolna warga Grovera draa. -Od razu
czuj si lepiej. -51-
Ej - wtrciem si. - Momencik. O co chodzi z Clarisse i jakim
gociem, ktry
zwariowa? Annabeth zerkna w stron stolika Aresa. Clarisse
przygldaa si nam, jakby wiedzc, o czym rozmawiamy, ale szybko
opucia wzrok na swj talerz.
W zeszym roku - powiedziaa Annabeth, zniajc gos -Chejron wysa
Clarisse na misj.
Pamitam - odrzekem. - To bya tajemnica. Dziewczyna potakna.
Pomimo caej powagi, z jak si zachowywaa, byem zadowolony, e
ju si na mnie nie wcieka. Poza tym cakiem mi si podobao to, e
zamaa zasady i usiada koo mnie.
To bya tajemnica - powtrzya - poniewa Clarisse znalaza Chrisa
Rodrigueza.
Tego chopaka z domku Hermesa? - Przypomniaem go sobie sprzed
dwch lat. Podsuchiwalimy go na statku Luke'a, Ksiniczce
Andromedzie". Chris by jednym z tych herosw, ktrzy porzucili obz i
przyczyli si do armii Tytana.
Aha - potwierdzia Annabeth. - Zeszego lata ni std, ni zowd
pojawi si w Phoenix w Arizonie, w pobliu domu mamy Clarisse.
Jak to pojawi si"? Bka si po pustyni przy prawie pidziesiciu
stopniach w penej greckiej zbroi,
bekoczc co o nitce. Nitce - powtrzyem. Odbio mu cakowicie.
Clarisse przyprowadzia go do swojej mamy, eby nie zabrano
go do szpitala dla miertelnikw. Usiowaa przywrci go do zdrowia.
Chejron przyby tam i
rozmawia z nim, ale niewiele z tego wyniko. Udao si wycign z
niego tylko jedno: e ludzie Luke'a prowadz poszukiwania w
Labiryncie. -52- Wzdrygnem si, cho nie do koca wiedziaem dlaczego.
Nieszczsny Chris... Nie by wcale takim zym chopakiem. Co sprawio, e
oszala? Spojrzaem na Grovera, ktry
przeuwa resztki swojego widelca. Okej - powiedziaem. - Po co
przeszukuj Labirynt? Nie wiemy na pewno - odpara Annabeth. -
Dlatego wanie Clarisse ruszya na
zwiady. Chejron trzyma to w tajemnicy, bo nie chcia sia paniki.
Wcign mnie, poniewa... no, Labirynt by zawsze jednym z moich
ulubionych tematw. Jego architektura... - Na jej twarzy pojawi si
wyraz rozmarzenia. - Jego budowniczy, Deda, by geniuszem. Ale
chodzi o to, e wejcia do Labiryntu s wszdzie. Jeli Luk wymyli, jak
si po nim
porusza, moe przemieszcza swoj armi w niewiarygodnym tempie.
Tylko e to jest pltanina korytarzy, zgadza si? Pena okropnych
puapek - potakn Grover. - lepych zaukw. Iluzji. Obkanych
zabjcw kz.
Chyba e ma si nitk Ariadny - wtrcia Annabeth. -W dawnych czasach
ta nitka przeprowadzia Tezeusza przez pltanin kofytarzy. To musiao
by jakie urzdzenie nawigacyjne, wymylone przez Dedala. Poza tym
Chris Rodriguez bredzi o nitce.
A zatem Luk usiuje znale nitk Ariadny - powiedziaem. - Po co? Co
on knuje?
-
Annabeth pokrcia gow. Nie wiem. Mylaam, e chce napa przez
Labirynt na obz, ale to nie ma sensu.
Najblisze wejcie, jakie znalaza Clarisse, jest na Manhattanie,
co nie pomoe Luke'owi przekroczy naszych granic. Clarisse zagbia si
troch w korytarze, ale... to byo bardzo niebezpieczne. Bya w
niezych tarapatach. Ja wynalazam wszelkie informacje na temat
Dedala. Obawiam si jednak, e to niewiele nam pomoe. Nie -53-
rozumiem, co dokadnie planuje Luke, ale wiem jedno: Labirynt moe
by kluczem do problemu Grovera. Zamrugaem powiekami.
Mylisz, e Pan jest pod ziemi? To by tumaczyo, dlaczego nie da si
go znale.
Grover wzdrygn si. Satyrowie nienawidz podziemi. aden
poszukiwacz nie polazby tam. Nie ma
kwiatw. Nie ma soca. Ani kawiarni! Za to - powiedziaa Annabeth -
Labirynt moe ci zaprowadzi w dowolne miejsce.
Odczytuje twoje myli. Zosta zaprojektowany tak, eby ci zmyli i
zabi, ale jeli uda ci si zmusi go, eby pracowa dla ciebie...
Mgby doprowadzi ci do boga dzikiej natury - dokoczyem. Nie dam
rady. - Satyr chwyci si za brzuch. - Na sam myl o tym mam ochot
zwymiotowa sztuce. To moe by twoja ostatnia szansa, Grover -
powiedziaa Annabeth. - Rada mwi
powanie. Jeden tydzie albo uczysz si stepowania! Siedzcy za
stoem nauczycieli Kwintus chrzkn. Chyba nie mia ochoty robi
awantury, ale Annabeth naprawd przeginaa, siedzc tak dugo przy moim
stoliku.
Pogadamy pniej. - cisna mnie nieco za mocno za rk. - Przekonaj
go, dobrze?
Wrcia do stolika Ateny, nie zwracajc uwagi na rzucane jej
spojrzenia. Grover ukry twarz w doniach.
Nie dam rady tego zrobi, Percy. Moja licencja poszukiwacza. Pan.
Strac to
wszystko. Bd musia zaoy teatrzyk lalkowy. Nie mw tak! Co
wymylimy. Spojrza
na mnie wilgotnymi od ez oczami.
Jeste moim najlepszym kumplem, Percy. Widziae, jak si zachowuj
pod ziemi. W tej jaskini cyklopa. Naprawd uwaasz, e mgbym...
Gos mu si zaama. Przypomniao mi si Morze Potworw i Grover
uwiziony w grocie cyklopa. Nigdy nie przepada za podziemiami, ale
teraz naprawd ich nienawidzi. Cyklopi te przyprawiali go o
dreszcze. Nawet Tyson... Gro-ver stara si to ukry, ale my dwaj
w
pewnym sensie bylimy w stanie czyta swoje emocje z powodu tego
poczenia em-patycznego, ktre mj przyjaciel stworzy midzy nami.
Wiedziaem, jak si czu. Wielkolud przeraa Grovera.
Musz ju i - odezwa si aosnym tonem. - Kalina czeka na mnie.
Dobrze, e uwaa tchrzy za atrakcyjnych... Kiedy si oddali, spojrzaem
na Kwintusa. Potakn z powag, jakbymy dzielili jaki mroczny sekret.
Potem wrci do krojenia kiebasy sztyletem.
Po poudniu przeszedem si do stajni pegazw, odwiedzi mojego
przyjaciela Mrocznego. Jol, szefie! Mroczny taczy w swoim boksie,
bijc czarnymi skrzydami powietrze. Przyniose kostki cukru?
Wiesz, e cukier nie jest dla ciebie zdrowy, Mroczny.
Ehe, no wic masz cukier, co?
-
Umiechnem si i nakarmiem go z garci. Nasza przyja z Mrocznym
miaa dug histori. W pewnym sensie uwolniem go z demonicznego
liniowca Luke'a jaki czas temu, a
on od tamtej pory czu si w obowizku odwdzicza mi si. Szykuje si
jaka misja? spyta Mroczny. Jestem gotw do lotu, szefie! Poklepaem
go po nozdrzach.
-55-
Nie wiem, chopie. Wszyscy mwi co o podziemnych labiryntach. Zara
nerwowo. O nie. To nie dla konia! Nie zwariowae chyba a tak, eby
azi po labiryntach, szefie. Prawda? Skoczysz w fabryce kleju!
Moe i masz racj, Mroczny. Zobaczymy.
Pegaz gryz kostki cukru. Potrzsn grzyw, jakby dosta ataku
cukrzycy. Ja ci krc! Doskonae! Dobra, szefie, jeli odzyskasz rozum
i postanowisz si przelecie, wystarczy zagwizda. Stary dobry Mroczny
z kumplami stratuje dla ciebie kadego! Obiecaem mu, e bd o tym
pamita. W tej samej chwili w stajni pojawia si grupka modszych
obozowiczw na lekcj jazdy, uznaem wic, e czas si zbiera. Miaem
ze przeczucie, e szybko nie zobacz Mrocznego. Tego wieczoru po
kolacji Kwintus kaza nam zaoy zbroje bojowe, jakbymy mieli gra
w
bitw o sztandar, ale nastroje na obozie byy znacznie
powaniejsze. Jako w cigu dnia skrzynie zniky z areny, a ja
podejrzewaem, e cokolwiek si w nich znajdowao, zostao wypuszczone
do lasu.
Dobra - powiedzia Kwintus, stajc na stole nauczycieli.
-Podejdcie tutaj. By ubrany
w czarn skr i spi. W wietle pochodni jego siwiejce wosy
sprawiay, e wyglda jak duch. Pani 0'Leary krcia si radonie wok
niego, polujc na resztki z kolacji.
Bdziecie dziaa w dwuosobowych zespoach - oznajmi Kwintus. A
kiedy wszyscy zaczli si przekrzykiwa i dobiera w pary przyjaci,
krzykn: - Ktre zostay ju ustalone!
eeeee! - zaprotestowalimy chrem. Cel jest prosty: zdoby zoty
laur, nie dajc si zabi. Wieniec jest zapakowany w
jedwab i przywizany do grzbietu jednego z potworw. Potworw jest
sze. Kady z nich ma -56-
jedwabny toboek. Ale tylko w jednym jest wieniec. Chodzi o to,
eby jak najszybciej znale laur. No i oczywicie... musicie zabi
potwora, eby zdoby trofeum i przey. Podekscytowany tum zacz
pomrukiwa. Zadanie wydawao si proste. Przecie wszyscy
ju zabijalimy potwory. Tego nas uczono. Wyczytam teraz pary -
oznajmi Kwintus. - Nie bdzie adnych targw. adnych
zmian. I adnych narzeka. Wrrr! - Pani O'Leary zaatakowaa tac z
pizz.
Kwintus wycign wielki zwj i zacz odczytywa imiona. Beckendorf
mia za partnerk Silen Beauregard, co go wyranie ucieszyo. Bracia
Connor i Travis Hoodowie mieli polowa razem. Nic dziwnego. Oni
wszystko robili razem. Clarisse bya w parze z Lee
Fletcherem z domku Apollina - jako kombinacja walki wrcz i na
odlego mogli okaza si zespoem nie do pokonania. Kwintus wymienia
kolejne imiona, a doszed do:
Percy Jackson i Annabeth Chase.
Fajnie. - Umiechnem si promiennie do Annabeth. Masz krzywo zaoon
zbroj - wygosia jedyny komentarz, po czym poprawia mi
rzemienie. Grover Underwood - czyta dalej Kwintus - z
Tysonem.
Grover omal nie wyskoczy ze swej koziej skry. -Co?A-ale... Nie,
nie - zajcza Tyson. - To jaka pomyka. Kozong...
-
Bez narzekania! - rozkaza Kwintus. - Ustawi si parami. Macie
dwie minuty na przygotowania!
Tyson i Grover rwnoczenie spojrzeli na mnie bagalnie. Pokiwaem
do nich gow na zacht, daem im te do zrozumienia, e powinni stan
obok siebie. Tyson kichn. Grover zacz nerwowo pogryza swoj drewnian
maczug. -57-
Dadz sobie rad - powiedziaa Annabeth. - Chod. Lepiej pomylmy o
tym, jak nie
da si zabi. Byo jeszcze jasno, kiedy dotarlimy do lasu, ale z
powodu cieni rzucanych przez drzewa miao si wraenie, e jest pnoc.
Byo tu zimno, nawet w lecie. Annabeth i ja znalelimy lady niemal
natychmiast - rozliczne znaki na ziemi, zrobione przez co, co miao
mnstwo
ng. Ruszylimy tym tropem. Przeskoczylimy przez potok i
usyszelimy tu obok trzask gazek. Przykucnlimy za gazem, ale to
tylko bracia Hood potykali si, przeklinajc. Ich ojciec by bogiem
zodziei, ale oni skradali si z wdzikiem stada bawow.
Kiedy Hoodowie oddalili si, my z Annabeth'zagbilimy si w las po
zachodniej stronie, gdzie mieszkay te bardziej dzikie potwory.
Weszlimy na kamie nad bagnistym stawem, kiedy Annabeth
znieruchomiaa.
Tutaj przerwalimy poszukiwania. Potrzebowaem chwili, eby sobie
uwiadomi, o czym mwia. Ostatniej zimy, kiedy szukalimy Nica di
Angelo, tu wanie stracilimy nadziej na znalezienie go. Grover,
Annabeth i ja stalimy na tym gazie, a ja przekonywaem ich, eby nie
wyjawia Chejronowi
prawdy o tym, e Nico jest synem Ha-desa. Wtedy decyzja wydawaa
si dobra. Chciaem go chroni. Chciaem by tym, kto go znajdzie i
wynagrodzi mu utrat siostry. A teraz, p roku pniej, wci nawet nie
zaczem go szuka. Czuem gorycz w ustach.
Widziaem go w nocy - powiedziaem.
Annabeth zmarszczya brwi. Co masz na myli?
Opowiedziaem jej o iryfonie. Kiedy skoczyem, wbiem wzrok w
panujc w lesie ciemno.
On wzywa umarych? To niedobrze. -58- Ten duch dawa mu ze rady -
dodaem. - Namawia go do zemsty. Aha... Duchy nigdy nie s dobrymi
doradcami. Zawsze maj swj wasny interes.
Dawne urazy. No i nie lubi ywych. On bdzie mnie szuka -
powiedziaem, - A duch wspomina o Labiryncie.
Potakna. To zaatwia spraw. Musimy rozwika kwesti Labiryntu.
Moe - odparem niechtnie. - Ale kto wysa t wiadomo? Skoro Nico
nie wiedzia, e go widz... W lesie trzasna gazka. Zaszeleciy suche
licie. Co duego poruszao si midzy drzewami, tu za ska.
To nie s bracia Hood - szepna Annabeth. Dobylimy mieczy.
Dotarlimy do Pici Zeusa, ogromnej sterty gazw w samym rodku
zachodniego lasu. By
to naturalny punkt orientacyjny, gdzie obozowicze czsto umawiali
si podczas polowa, teraz jednak w pobliu nie byo nikogo.
Tam - szepna Annabeth.
Nie, zaczekaj - odparem. - Za nami.
-
Byo to dziwne. Szuranie zdawao si dochodzi z kilku rnych
kierunkw. Okrylimy gazy z wycignitymi mieczami, kiedy tu za nami
rozlego si: - Cze. Obrcilimy si na
pitach, a driada imieniem Kalina krzykna. Odcie to! -
zaprotestowaa. - Driady nie lubi ostrych mieczy, wiecie? Kalino -
westchna ciko Annabeth. - Co ty tu robisz? Mieszkam.
Zniyem ostrze miecza. W gazach?
-59-
Wskazaa na skraj polany.
Nie, no. W kalinie. Miao to sens, a ja poczuem si gupio. Od lat
przebywaem w towarzystwie driad, ale nigdy z nimi naprawd nie
rozmawiaem. Wiedziaem, e nie s w stanie oddali si bardzo od swoich
drzew, ktre s dla nich rdem ycia. Ale moja wiedza nie wykraczaa
daleko poza
to. Jestecie czym zajci? - spytaa Kalina. Tak jakby -
odpowiedziaem. - Jestemy w rodku walki ze stadem potworw i
usiujemy nie da si zabi.
Nie jestemy zajci - odpara Annabeth. - Co si stao, Kalino?
Driada pocigna nosem i otara oczy jedwabnym rkawem.
Chodzi o Grovera. On zupenie wariuje. Przez cay rok szuka Pana.
A ilekro tu
wraca, jest z nim coraz gorzej. Mylaam ju nawet, e umawia si z
innym drzewem. Nie - powiedziaa Annabeth, kiedy Kalina przestaa
paka. - Jestem pewna, e nie o to
chodzi.
Kiedy zakocha si w borwce - oznajmia aosnym tonem Kalina. Kalino
- powiedziaa Annabeth - Grover nawet by nie spojrza na inne drzewo.
On po
prostu denerwuje si t spraw z licencj. On nie moe i pod ziemi! -
zaprotestowaa driada. -Nie moecie mu pozwoli.
Annabeth miaa niepewn min. To moe by jedyny sposb, eby mu pomc,
jeli tylko bdziemy wiedzieli, gdzie
zacz. Oj. - Driada otara z policzka zielon z. - Co do tego...
W
lesie znw co zaszelecio, a Kalina krzykna: - Kry si! -60- Zanim
zdyem zapyta dlaczego, rozpyna si - puf -w zielon mgiek. Obrcilimy
si.
Z lasw wynurza si byszczcy robal w bursztynowym kolorze, dugi na
trzy metry, wymachujcy zbatymi szczypcami i opancerzonym ogonem,
ktry na kocu mia do dugoci mojego miecza. Skorpion. Do grzbietu mia
przypite zawinitko z czerwonego jedwabiu.
Jedno z nas musi go zaj od tyu - oznajmia Annabeth, kiedy potwr
ze stukotem zblia si ku nam - i odci ogon, a drugie wtedy zajmie go
od przodu.
Ja zostaj - powiedziaem. - Ty masz czapk niewidk.
Potakna. Walczylimy rami w rami tyle razy, e znalimy swoje
sztuczki. Uda nam si bez problemu. Sprawa si jednak skomplikowaa,
kiedy z lasu wychyny dwa kolejne skorpiony.
Trzy? - zdumiaa si Annabeth. - To niemoliwe! Maj cay las, a
poowa z nich wyazi prosto na nas?
-
Przeknem lin. Z jednym mielimy szanse sobie poradzi. Z dwoma -
przy odrobinie szczcia. Z trzema? Wtpliwe.
Skorpiony pezy w naszym kierunku, wymachujc kolczastymi ogonami,
jakby ich jedynym celem w yciu byo zabicie nas. Oboje wsparlimy si
plecami o najbliszy gaz.
Wspinamy si? - spytaem. Nie ma czasu - odpara.
Miaa racj. Skorpiony ju nas otoczyy. Byy tak blisko, e widziaem
lin na ich obrzydliwych paszczach, cieknc na sam myl o pysznym
niadanku z herosw.
Uwaaj! - Annabeth odparowaa cios da pazem miecza.
Uderzyem Orkanem, ale skorpion cofn si poza mj zasig.
Przesuwalimy si wzdu sterty gazw, a potwory pezy i -61-
za nami. Ciem kolejnego, ale prby ataku mogy okaza si zbyt
niebezpieczne. Gdybym uderza w tuw, ogon mg uderzy mnie z gry.
Gdybym za zamachn si na ogon, szczypce mogy chwyci mnie z obu
stron. Pozostawaa nam obrona, lecz nie mielimy szans
utrzyma jej bardzo dugo. Zrobiem znw krok na bok i nagle wyczuem
za sob pustk. Bya to szczelina pomidzy dwoma najwikszymi gazami,
ktr z pewnoci mijaem milion razy, ale...
Tutaj - powiedziaem. Annabeth cia skorpiona i
popatrzya na mnie jak na wariata. Tutaj? Za wsko. Bd ci
ubezpiecza. Wa!
Skoczya za mnie i zacza si przeciska midzy gazami. Nagle
krzykna, chwycia mnie za
rzemienie zbroi i chwil pniej spadalimy do pieczary, ktrej
jeszcze moment wczeniej tam nie byo. Widziaem nad nami skorpiony,
fioletowe wieczorne niebo i drzewa, po czym dziura zamkna si niczym
obiektyw aparatu fotograficznego i znalelimy si w cakowitej
ciemnoci.
Nasz oddech odbi si echem od ska. Byo tu mokro i zimno.
Siedziaem na nierwnej pododze, ktra sprawiaa wraenie wykonanej z
cegie. Uniosem Orkan. Saba powiata ostrza wystarczya, eby owietli
przestraszon twarz
Annabeth i omszae ciany wok nas. Gdzie... Gdzie my jestemy? -
spytaa. W miejscu bezpiecznym od skorpionw, to na pewno. -Staraem
si emanowa
spokojem, ale te byem przeraony.
Szczelina midzy gazami nie moga prowadzi do groty. Wiedziabym o
takim miejscu, byem tego pewny. Byo to tak, jakby ziemia otwara si
i pochona nas. Na myl przysza -62- mi tylko szczelina w pawilonie
jadalnym, w miejscu gdzie ubiegej zimy zapady si pod
ziemi szkielety. Zastanawiaem si, czy to samo przydarzyo si nam.
Uniosem znw miecz, eby owietli okolic.
To jaki dugi pokj - mruknem. Annabeth chwycia mnie za rk.
To nie jest pokj. To jest korytarz. Miaa racj. Ciemno przed nami
zdawaa si... bardziej pusta. Czuo si ciepy powiew jak w
tunelach metra, tylko e to miejsce byo starsze i groniejsze.
Ruszyem przed siebie, ale Annabeth mnie powstrzymaa.
Ani kroku dalej - ostrzega. - Musimy znale wyjcie. Bya naprawd
przeraona.
-
Jasne - obiecaem. - Ono jest... Spojrzaem w gr i zorientowaem
si, e nie widz otwo-ru, przez ktry wpadlimy do
rodka. Sklepienie byo z litej skay Korytarz zdawa si cign w
nieskoczono w obu kierunkach. < Poczuem, e do Annabeth wsuwa si
w moj. W innych okolicznociach czubym zaenowanie, ale w tej
ciemnoci cieszyem si, e wiem, gdzie ona jest. Bya to jedyna
rzecz,
ktrej mniej wicej byem pewny. Dwa kroki do tyu - poradzia.
Cofnlimy si ostronie,
jakbymy stpali po polu minowym. Dobra - powiedziaa Annabeth. -
Pom mi obejrze ciany.
Po co? Szukam znaku Dedala - odrzeka, jakby to byo oczywiste.
Eee, okej. Co to za... Mam! - wykrzykna z ulg. Pooya do na cianie i
nacisna niewielk rys, ktra
zacza lni na niebiesko. Pojawi si znak A - grecka litera delta.
-63- Sklepienie przesuno si i dostrzeglimy nocne niebo usiane
gwiazdami. Byo znacznie ciemniej, ni powinno. Na cianie pojawia si
metalowa drabinka wiodca w gr i
syszaem ludzi wykrzykujcych nasze nazwiska. Percy! Annabeth! -
Gos Tysona nis si najbardziej, ale inni te krzyczeli.
Spojrzaem nerwowo na Annabeth i zaczlimy wspinaczk.
Obeszlimy kamienie i wpadlimy na Clarisse z grupk innych
obozowiczw nioscych pochodnie.
Gdzie si podziewalicie? - zapytaa ostro dziewczyna. -Szukalimy
was ca wieczno.
Nie byo nas tylko przez par minut - zaprotestowaem. Przykusowa
Chejron, a za nim nadbiegli Tyson i Grover.
Percy! - zawoa Tyson. - Wszystko w porzdku?
Nic nam nie jest - odpowiedziaem. - Wpadlimy tylko do dziury.
Pozostali spojrzeli podejrzliwie najpierw na mnie, a potem na
Annabeth.
Naprawd! - wykrzyknem. - Goniy nas trzy skorpiony, wic
schronilimy si w stercie gazw. Ale nie byo nas tylko chwil.
Nie byo was prawie godzin - odpar Chejron. - Gra si skoczya. Aha
- mrukn Grover. - Bylibymy wygrali, gdyby nie usiad na mnie cyklop.
To by wypadek! - zaprotestowa Tyson, po czym kichn.
Clarisse miaa na gowie zoty wieniec, ale nawet si nie
przechwalaa jego zdobyciem, co nie byo w jej stylu. Do dziury? -
powtrzya podejrzliwie.
Annabeth wzia gboki oddech. Rozejrzaa si po pozostaych
obozowiczach. -64-
Chejronie... moe powinnimy o tym porozmawia w Wielkim Domu?
Clarisse jkna.
Znalelicie to, prawda?
Annabeth zagryza warg. No... Tak. Tak, znalelimy.
Kilkoro dzieciakw zaczo zadawa pytania: wygldali na rwnie
zdezorientowanych jak ja, ale Chejron unis rk, nakazujc im
cisz.
Dzi nie jest dobry czas, a to nie jest dobre miejsce. - Wlepi
wzrok w gazy, jakby wanie zauway, jak bardzo s niebezpieczne. -
Wszyscy marsz do domkw. Wypijcie si. wietnie si spisalicie w grze,
ale ju pora snu!
-
Rozlegy si pomruki i protesty, ale obozowicze zaczli si
rozchodzi, rozmawiajc midzy sob i zerkajc na mnie podejrzliwie.
To wiele wyjania - powiedziaa Clarisse. - To wyjania, czego
szuka Luke. Chwileczk - wtrciem si. - Co masz na myli? Co
znalelimy?
Annabeth odwrcia si do mnie z zaniepokojon min. Wejcie do
Labiryntu. Tras inwazji prowadzc w samo serce obozu.
ROZDZIA I
ANNABETH AMIE ZASADY
Chejron upar si, eby porozmawia o tym rano, co brzmiao niemal
jak: Hej, jestecie w
miertelnym niebezpieczestwie. Teraz pijcie spokojnie! Miaem
problemy z zaniciem, a kiedy mi si wreszcie udao, nio mi si
wizienie. Zobaczyem chopca w greckiej tunice i sandaach,
przykucnitego w ogromnej kamiennej komnacie. Nie byo sufitu - nad
gow mia nocne niebo - ale ciany wznosiy si na
wysoko siedmiu metrw i byy wykonane z gadko wypolerowanego
marmuru. Po caym pomieszczeniu rozrzucone byy drewniane skrzynie.
Niektre popkane i przewrcone, jakby je kto tam wrzuci. Z jednej
wypady spiowe przyrzdy: kompas, pia i jeszcze troch
rzeczy, ktrych nie rozpoznaem. Chopak kuli si w kcie, drc z
zimna, a moe ze strachu. By cay umazany botem. Rce, nogi i twarz
mia podrapane, jakby przy wleczono go tu razem ze skrzyniami.
Nagle otwary si podwjne dbowe drzwi. Do rodka wmaszerowali dwaj
stranicy w zbrojach, prowadzc midzy sob starszego czowieka. Rzucili
go na ziemi jak worek. - Ojcze! - Chopak podbieg do niego. Ubranie
tego mczyzny byo w strzpach. We wosach wida byo siwizn, broda
bya
duga i krcona. Nos mia zamany. Usta krwawiy. Chopak uj gow
starca w donie.
Co oni ci zrobili? - Po czym krzykn do stranikw: - Zabij was!
Nie bdzie dzi adnego zabijania - odezwa si jaki gos. Gwardzici
odsunli si na
bok. Za nimi sta wysoki mczyzna w biaej szacie. Na czole nosi
wski zoty diadem. Mia uoon w ostry szpic brod. Jego oczy byszczay
okruciestwem.
Pomoge Ateczykowi zabi mojego Minotaura, Dedalu. Przez ciebie
moja wasna crka obrcia si przeciwko mnie.
Sam jeste temu winien, wasza krlewska mo - powiedzia skrzekliwym
gosem
starzec. Gwardzista kopn go w ebra. Dedal jkn z blu. Przestacie!
- krzykn chopak. Tak bardzo kochasz ten swj Labirynt - oznajmi krl
- e postanowiem ci w nim
zamkn. To bdzie twj warsztat. Zrb dla mnie nowe cuda. Zabaw
mnie. W Labiryncie powinien by potwr. Ty bdziesz moim potworem!
Nie boj si ciebie - wyjcza starzec. Krl umiechn si zimno. Jego
wzrok zatrzyma si na chopcu.
Mczyzna powinien si troszczy o swoich synw, nieprawda? Sprzeciw
mi si, starcze, a nastpnym razem, kiedy moi gwar