-
tfr. 7. Warszawa, dnia 19 lutego 1930 r.Przedruk wzbroniony.
Tom LXIX.
PRZEGLĄD TECHNICZNYTYGODNIK POŚWIĘCONY SPRAWOM TECHNIKI I
PRZEMYSŁU.
T R E Ś Ć :
Z n a c z e n i e c h e m j i k o l o i d a l n e j w t e c h n
i c e ,nap. Inż. Stanisław Żmigród.
Ś w i a t o w y K o n g r e s I n ż y n i e r ó w w T o k i o,
nap.Dr. St. Piłat, Profesor Politechniki Lwowskiej.
F i l m d ź w i ę k o w y w ś w i e t l e b a d a ń e l e k t r
o -a k u s t y c z n y c h , n a p . Inż. J . Silberstein,
Będzin.
P r z e g l ą d p i s m t e c h n i c z n y c h .
N e k r o l o g i a ,
W i a d o m o ś c i P o l s k i e g o K o m i t e t u N o r m a
l i z a -c y j n e g o .
SOMMAIRE:L a c h i m i e d e c o l l o i d e s . S o n i m p o r
t a n c e p o u r
l a t e c h n i ą u e i n d u s t r i e l l e (a suivre), par
M.St. Żmigród, Ingenieur - chimiste,
C o n g r e s M o n d i a l d e s I n g e n i e u r s a T o k i
o(suitę et fin), par M- St. Piłat, Dr., Professeur a
1'EcolePolytechniąue de Lwów.
P t o b l e m c s e 1 e c t r o - a c o u s t i q u e s c o n c
e r n a n tl e s f i l m a s o n o t e s , p a r M. J. Silberstein,
Ingenieur-electricien.
R e v u e d o c u m e n t a i r e.N e c r o l o g i e .B u l l e
t i n d u C o m i t e P o l o n a i s d e S t a n d a r -
d i s a t i o n.
Znaczenie chemji koloidalnej w technice.Napisał inż. Stanisław
Żmigród.
Część I,
A 'by ocenić, jak wielkiej doniosłości i jak wiel-kiego
znaczenia praktycznego nabrała w o-statnich czasach nauka o
koloidach, wy-starczy choćby pobieżnie przejrzeć kilka
pismnaukowych i technicznych, a przekonamy się, żenp, w dziełach
traktujących o medycynie, fizjologiizwierzęcej i roślinnej,
biolog}! i farmakologji, mi-neralogji i geologji i t, p. na każdej
prawie stro-nicy spotykamy się z wyrazem k o l o i d .
Podobnie i w literaturze technicznej, dotyczą-cej fatfbiarstwa,
garbarstwa, klejów, lakierów, ży-wic, mydła, smarów, pojęcie
powyższe spotyka sięnader często.
Niemniej wytwarzanie papieru, klisz i papie-rów fotograficznych,
piwowarstwo, cukrownictwo,ceramika, przemysł cementowy, wyrób
prochu, ce-gieł, luster, szkieł barwnych, sztucznych
kamienidrogocennych, jedwabiu sztucznego, kauczuku syn-tetycznego,
dalej wyrób nici metalowych 'do żaró-wek elektrycznych i wiele
innych gałęzi technikinowoczesnej 'zawdzięcza w dużej mierze swój
roz-wój nauce o koloidach.
Jeśli skierujemy uwaigę naszą na tak po-spolite zjawisko
fizjologiczne, jak odżywianie,to zobaczymy, że i w tej dziedzinie
wiele zawdzię-czamy postępom chemji koloidalnej (np, wypieka-nie
chleba lub innego pieczywa, przygotowanie ka-wy bezkofeinowej,
sosów majonezowych, śmietanybitej, masła, mleka homogenizowanego,
lub „rato-wanie" przesolonej zupy przez dodanie do niej jaj-ka lub
śmietany i t. p,).
'Na podstawie więc różnych praw, rządzącychw „świecie
koloidalnym", doskonale wyjaśnić moż-na te różne i zawiłe zjawiska,
które dotychczas by-ły dla nas zupełnie niejasne i
niezrozumiałe,
Zaznaczyć chciałbym, że racjonalne, t. j . ro-zumne i
nierozrzutne, a jednak smaczne przyrzą-
dzanie potraw (czy to sposobem fabrycznym, czyteż domowym)
wymagać będzie coraz większegozasobu wiadomości zarówno z dziedziny
chemji,jak i fizjologji, i zapewne niedaleką 'jest chwila,kiedy w
kuchni naszej nie 'będziemy widzieli współ-czesnej kucharki,
natomiast zarówno przemysł pro-duktów spożywczych, jak i nasza
kuchnia prywat-na, znajdzie się w rękach ludzi fachowo
przygoto-wanych i naukowo wykształconych. Wyraz potocz-ny „sztuka
kulinarna" zostanie niewątpliwie za-stąpiony przez określenie:
„nauka kulinarna", albojeszcze właściwiej —• przez wyraz
„ibrom-atologja",t. j . nauka o pokarmach.
Ohemja koloidalna służyć również może zapodstawę 'do oceny i
przyrządzania środków spo-żywczych oraz być pomocną przy wykrywaniu
ichzafałszowań.
Klarowanie i oczyszczanie wody rzecznej orazwód ściekowych,
miejskich i fabrycznych, odbywasię od kilku lat nowym zupełnie
sposobem, opar-tym również na znajomości chemji koloidalnej.
Dalej wydajność gleby, jak to wykazały pracewielu wybitnych
uczonych w dziedzinie rolnictwa,zależną jest również od ciał
koloidalnych, t, zw.,,koloidów glebowych".
Ponadto meteorologja posiłkuje się nauką okoloidach, 'by
wyjaśnić kształtowanie się chmuroraz powstawanie burz i
błyskawic.
Tak samo 'dla mineralogii (wyjaśnianie barwopalu, szmaragdu,
jaspisu, rubinu, szafiru, amety-stu, topazu, turkusu i i. p.) i dla
geologji naukao koloidach ma wielkie znaczenie.
Ciało nasze w części swej składa się z kolo-idów, któremi
tłumaczy się jego gibkość i elastycz-ność, jak również wytrzymałość
i odporność.Wprawdzie szkielet nasz złożony jest z pewnychsoli
mineralnych, ale są one nasiąknięte pewną sub-stancją koloidalną —
oseiną, I gdyby ta ostatnia
-
142 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
znikła, nie moglibyśmy wówczas ani kroku szczę-śliwie
postawić.,.
Nic też dziwnego, że chemja koloidów znala-zła tak szerokie
zastosowanie w badaniu zjawisk,zachodzących w ustroju ludzkim.
Ale stan koloidalny, od którego uzależnionyjest normalny rozwój
jestestw żyjących, nie stano-wi bynajmniej ich wyłącznego
przywileju, albo-wiem istnieje też cały szereg ciał mineralnych
wstanie koloidalnym, jak np. siarka koloidalna, krze-mionka
-koloidalna, rtęć, platyna, 'złoto, srebro ko-loidalne i t. p.
A zatem widzimy, jak różnorodne gałęzieobejmuje nauka o
koloidach, jak szerokie horyzon-ty roztacza przed sobą, odgrywając
z dnia na dzieńcoraz to większą rolę i znajdując coraz większe
za-stosowanie.
Do niedawna ta najmłodsza gałąź chemji fi-zycznej nie wykraczała
poza granice t, zw, naukiczystej, będąc wyłącznie przywilejem ludzi
nauki,dziś natomiast wywalczyła sobie prawo wstępu dodziedziny
prawa patentowego.
Zanim jednak przejdziemy do omówienia po-szczególnych
przykładów, dotyczących zastosowa-nia chemji koloidalnej w
technice, wskazać musi-my choćby pobieżnie na kilka głównych cech i
wła-ściwości ciał koloidalnych, które je tak bardzoróżnią od ciał
zwykłych, niekoloidalnych.
W roku 1845 chemik włoski Francesco Selmiogłosił po raz pierwszy
prace swe o roztworachkoloidalnych, nazwane wówczas przez niego
pseu-do-roztworami, czyli roztworami rzekomemi. Ba-dania jego
dotyczyły przedewszystkiem roztworówzupełnie przezroczystych,
otrzymywanych przezrozpuszczenie w wodzie błękitu berlińskiego1,
siar-ki i t, p., które to roztwory pod wpływem odczyn-ników
osadzały się, pociągając jednocześnie za so-bą znaczną część tychże
odczynników.
Na zasadzie tych badań Selmi postawił hipo-tezę, która .głosiła,
że ciała w roztworach rzeko-mych znajdują się w stanie .zawiesin
lub w staniesubtelnej emulsji.
W roku 1861 fizyk i chemik angielski ThomasGraham ogłosił cały
szereg arykułów p, t,: „Za-stosowanie zjawiska dyfuzji roztworów do
analizychemicznej". Stwierdził on mianowicie, że zależnieod
szybkości, z jaką ciała rozpuszczone w wodziedyfundtiją, i. j ,
przenikają przez pewne przegrody,można je podzielić na dwie
zasadnicze kategorje;1) ciała, które — jak sole, kwasy, zasady i t,
d.(t. j . elektrolity) — obdarzone są wielką zdolno-ścią dyfuzyjną;
2) w przeciwieństwie do pierw-szych, krzemionka oraz ciała
białkowe, jak żelaty-na, guma arabska, białko jaj, klej (coli),
które zroztworów nie przenikają wcale lub bardzo powoli.
Na podstawie tego zjawiska różnorodnej zdol-ności dyfundowania
ciał z roztworu, stwierdzono,że np. białko jaj, żelatyna lufo klej
nie przenikająprzez błonę zwierzęcą, pergamin lub kolodium,podczas
gdy np. sól kuchenna, cukier i woda złatwością przenikają
nazewnątrz poprzez wspom-niane przegrody.
Ciała 'bezpostaciowe, podobne do żelatyny,kleju i Ł p.,
otrzymały nazwę koloidów, w odróż-nieniu od krystaloidów,
obdarzonych własnością
przenikania przez błony. Nazwa zaś krystaloidypowstała stąd, że
ciała przenikające przez błonęzwierzęcą są w stanie stałym
przeważnie krysta-liczne.
Z nazwy danej ciałom dyfundującym: „ciałakoloidalne" lub
,,koloidy", zdawaćby się mogło, żemamy tu do czynienia ze specjalną
jakąś grupąciał, związanych ze sobą własnością niedyfundowa-nia. W
rzeczywistości jednak należy ibrać jedyniepod uwagę ich pewien
określony stan fizyczny, anie chemiczny, stan bowiem chemiczny
wypływaz budowy ciał koloidalnych.
Dlatego też lepiej będzie mówić nie o ciałachkoloidalnych, lecz
o ciałach znajdujących się w•stanie k o l o i d a l n y m , bowiem
niektóre kry-staloidy — zależnie od warunków lub rozpuszczal-nika —
przybrać mogą postać koloidów, i odwrot-nie — koloidy (izwłaszcza
albumina, hemoglobinai t. p.) mogą krystalizować. Tak samo
palmitany,stearany, olejany zasadowe z łatwością rozpuszcza-ją się
w alkoholu i eterze, podczas gdy w wodziezostają zawieszone, dając
typowe roztwory kolo-idalne. Inaczej natomiast zachowuje się np.
sól ku-chenna: rozpuszczona w benzenie (C6H0), tworzyroztwór
koloidalny, a w roztworze wodnym jestkrystaliczna.
Zjawisko przybierania lub nie postaci ciałakoloidalnego
uzależnione jest od mało nam jeszczeznanych własności i składu tych
ciał, cech niewąt-pliwie odmiennych od cech związków
chemicznych,tak bardzo charakterystycznych przez stałość swe-go
składu i własności (znane prawo stałości sto-sunków Prousfa).
Przechodząc teraz do rozpatrzenia istoty czylibudowy wewnętrznej
koloidów, pominiemy tutajsposoby ich otrzymywania, wskażemy
natomiastna najbardziej charakterystyczne ich własności icechy,
które jednocześnie wyjaśnią zasadniczą róż-nicę między cechami
„prawdziwych" czyli zwyk-łych roztworów, jak np. roztworów soli
kuchennej,cukru i t, p. w wodzie, a roztworami koloidalne-mi, np.
złotem koloidalnem, krzemionką, siarką,platyną koloidalną i t.
p.
Barwa,Oglądając rozmaite roztwory koloidalne, za-
uważyć można, że w większości wypadków barwaich nie daje się
zgóry ściśle przewidzieć, gdy nato-miast barwa soli metalicznych (z
niektóremi tylkozastrzeżeniami) jest jedną z
najcharakterystycz-niejszych ich cech oraz własności, Np.:
chromianysą stale żółte, nadmanganiany —- fioletowe, soleniklu — są
ciemno-zielone, żelaza — blado zielone,miedzi — niebieskie i t. d,,
w koloidach natomiastspotykamy wręcz odmienne zjawisko.
Doświadczenia wykazały, że złoto koloidalnemoże ibyć czerwonego,
pomarańczowego, żółtego,zielonego, niebieskiego,
niebiesko-fioletowego ko-loru, podczas gdy złoto w arkuszach jest
zielone,a sole jego jasno-żółte. Również srebro koloidalnewykazuje
ognisto-czerwone, matowo-liljowe, nie-biesko-ziekme, ciemno-zielone
i oliwkowo-zieloneodcienie, a sole srebra są bezbarwne.
Przyczyną podobnego zjawiska jest to, że wroztworach
koloidalnych barwa zależy nie od na-tury chemicznej, t. j , od
chemicznego pigmentu
-
Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 143
znajdującego się w płynie, lecz przeważnie odwielkości
cząsteczek, czyli — według wyrażeniaWo, Ostwalda — od s t o p n i a
d y s p e r s j id a n e g o r o z t w o r u .
W zależności więc od mniejszych lub więk-szych cząsteczek
koloidalnych, rozproszonych wpłynie, czyli w środowisku
dyspersyjnem, może da-ny płyn przybierać różne odcienie oraz
zabar-wienia.
A zatem, w zależności od stopnia dyspersji,jeden i ten sam metal
mieć może różnorakie za-barwienia, a skład jego roztworu
koloidalnego jestzupełnie odmienny od składu roztworów jego
soli,czyli krystaloidów. Pamiętać więc musimy, żebarwa roztworu
koloidalnego zależną, jest od stop-nia dyspersji.
Smak.Roztwory koloidalne posiadają smak nieco od-
mienny ad krystaloidów, których skład chemicznyjest do nich
zbliżony. Np. smak błękitu pruskiegolub żelazocjanku miedziowego
jest różny od soliżelaza lub miedzi, albo też jest on bardzo słaby
iłagodny.
Tak samo zmniejszenie się wyrazistości sma-ku zauważyć zresztą
można u koloidów natural-nych, organicznych.
I w tym więc przypadku, tak jak to było zbarwą, skład roztworów
koloidalnych jest różny odskładu odnośnych krystaloidów.
Ruchy molekularne Browna.Powszechnie znaną jest rzeczą, że
wszelkie
zjawiska życiowe wyróżniają się swoistemi rucha-mi żywej
materji. Np, w naczyniach roślin wodapodnosi się naskutek parowania
(jest to ruch me-chaniczny), albo też, pod wpływem ciśnienia
zacho-dzącego w korzeniach, soki w nich zawarte wpro-wadzone
zostają w ruch (mamy więc tu ruch wy-wołany przez ciśnienie
osmotyczne). Osobliwą po-stacią ruchu żywej materji jest również
kurczeniesię mięśni, kurczenie samoistne mimozy, ruchykurczliwe
bakteryj, pełzaków i t. p.
W roku 1826 botanik angielski Robert Brownpodczas badania
mikroskopowego, przy silnem po-większeniu, pyłków kwiatowych,
zawieszonych wkropli wody, zauważył ze zdziwieniem, iż znajdu-ją
się one nie w stanie spoczynku, lecz w ciągłymruchu. Późniejsze
doświadczenia wykazały, że tesame ruchy zachodzą nietylko w
jestestwach orga-nicznych, lecz i w całym szeregu ciał
nieożywiO'nych, jeśli są one subtelnie rozdrobnione, naprz.
wmetalach, jak i w solach koloidalnych, którychcząstki są w ciągłym
ruchu chaotycznie wibracyj-nym, t. j . drgającym, zygzakowatym.
Ruchy zawie-szonych cząsteczek przypominają niejako tanieckomarów i
muszek nad mokradłami, lub tłumne ro-jenie się mrówek w
mrowisku.
Jak wykazały doświadczenia bardzo licznychbadaczy, ruch powyższy
bynajmniej nie jest przy-padkowy i nie jest wywołany przez jakieś
czynnikizewnętrzne, jak: wstrząśnienia mechaniczne,
zanie-czyszczenia, prądy w cieczy, zmiany w reakcji lubw
temperaturze, parowanie wody, działanie pro-mieni świetlnych i t,
p. Dowiedziono niezbicie nie-zależności tego ruchu od jakichkolwiek
przyczyn
zewnętrznych: udowodniono, że w cieczy ów nie-regularny i dość
szybki ruch powstaje wskutekprzypadkowych uderzeń wzajemnych o
zawieszo-ne w niej grubsze cząsteczki stale (t. zw. micelle).Jak
wykazały doświadczenia, uderzenia te wywo-łane są przez
oddziaływanie ładunków elektrycz-nych cząsteczek stałych,
pobudzających cząsteczkipłynu do ruchu obrotowego i
postępowego.
Ze względu na to, iż omawiany ruch wystę-puje jedynie w
najsubtelniej rozdrobnionych czą-steczkach, otrzymał on nazwę ruchu
molekularne-go, albo ruchu Browna.
Zdolność katalityczna koloidów i jej utrata.Jeśli doprowadzimy
cząsteczki koloidalne do
stanu jaknajwiększego rozpylenia, wykażą onewówczas uderzającą
łatwość reagowania oraz po-średniczenia w reakcjach, zwłaszcza
katalitycz-nych: zjawisko to przypisać należy wielkiej po-wierzchni
cząsteczek.
Podkreślić należy, że te same ciała, jednakznajdujące się w
postaci krystalicznej, pozbawionesą zupełnie własności
katalitycznych, czyli że cia-ła krystaliczne są „katalitycznie
nieczynne".
Gdybyśmy jednak do ciał katalitycznych do-dali choćby parę
kropel siarkowodoru, sublimatu,cjanku potasowego, fosforu, siarczku
węgla, chlo-roformu lub arsenu, wówczas działanie ich
odrazuustałoby, nastąpiłoby jakgdyby ich zatrucie. Dla-tego też
przy wszelkich procesach katalitycznychdbać należy o to, by
katalizatory, biorące udział wreakcji, wolne były od wymienionych,
szkodliwychdla nich zanieczyszczeń,
Własności optyczne koloidów i zjawisko Tyndall'aJeśli wpuścimy
snop promieni słonecznych
do ciemnego ipokoju, np. przez szparę w okiennicy,to zauważymy
wyraźnie drogę owego snopkaświetlnego, gdyż pył zawieszony w
powietrzu roz-prasza światło. Jest to znane wszystkim zjawiskot.
zw. pyłku słonecznego, dzięki któremu kurz, wzwykłych warunkach
niewidoczny, staje się, gdyobserwujemy z boku, widzialnym w
promieniu sło-necznym. Gdybyśmy usunęli w jakikolwiek sposóbkurz z
powietrza, np. przez spalanie pyłków zapo-mocą gorącego żelaza w
miejscu, gdzie przebiegająpromienie. świetlne, wówczas padający
snop sło-neczny byłby niewidoczny. Gdzie więc powietrzelub
jakikolwiek gaz wolne są od kurzu, stają się onecałkowicie
przezroczyste i nieoświetlone: wedługwyrażenia Waltera Springa,
powietrze lub gaz sąwtedy „optycznie próżne". Tak samo woda
czysta,ciecze właściwe oraz roztwory niekoloidalne, jeślizachowane
są pewne środki ostrożności, jak np.bezwzględna czystość, okazują
się optyczniepróżne.
Gdy natomiast puścimy silny promień świetl-ny, nawet choćby z
pozoru, do zupełnie przezro-czystego roztworu wodnego jakiegoś
koloidu, za-wartego w naczyniu szklanem o ściankach jednoli-tych,
umieszczonem w ciemnem miejscu, to drogajego zaznaczy się mocną i
widoczną smugą stożko-watą, na podobieństwo zjawiska widzialnych
pył-ków słonecznych, oświetlonych promieniem.świetl-nym. A zatem
koloidy nie są optycznie próżne, leczprzeciwnie — „optycznie
pełne", bowiem zawie-
-
144 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
szone w nich cząsteczki stałe, odbijające światło,wprawdzie nie
są widoczne ani gołem okiem, aniteż pod mikroskopem, lecz -widoczne
są pod t. z\v;ultramikroskopem.
Gdyby z tych czy innych przyczyn nastąpiłojednak kłaczkowanie
roztworu koloidalnego, to
stałby się on optycznie próżnym, czyli smuga stoż-kowa byłaby w
tym wypadku niewidoczna.
Jest to właśnie t. zw. zjawisko Tyndall'a, któ-re jeszcze raz
potwierdza, że roztwory koloidalnenie są roztworami, lecz
zawiesinami nadzwyczajdrobnych cząsteczek. (d. c. n.J
Światowy Kongres Inżynierów w Tokjo1.Napisał Dr. St. Piłat,
Profesor Politechniki Lwowskiej.
C e s a r s k i e l a b o r a t o r j u m .c e r a m i c z n e w
K y o t o .
Ponieważ stacja -ceramiczna, istniejąca odwielu lat przy
Politechnice lwowskiej, jest z po-wodu stałego braku funduszów na
jej racjonalnewyekwipowanie w przyrządy i odpowiedni perso-nel aż
zbyt częstym tematem kłopotliwych dysku-syj w Radzie Wydziału
Chemicznego, przeto wy-dawało mi się interesującem zobaczyć podobną
in-stytucję w Kyoto i zasięgnąć informacyj co do jejdziałalności i
uposażenia.
Założona w tr. 1896 przez gminę miasta Kyoto,została tamtejsza
stacja ceramiczna przejęta przeziząd w r, 1919 i jest w Japonji
pierwszą instytucją,.która zajęła się poważnem studjum
naukowychpodstaw przemysłu ceramicznego. Wykonywanetam prace
dotyczą przedewszystkiem badań ma-terjałów surowych, półproduktów i
gotowych fa-brykatów.
Urządzenie stacji obejmuje laboratorja anali-tyczne, sale
modelowania, wielkde składy rozmai-tych materjałów surowych
różnorodnego pocho-dzenia, dalej zbiory okaizów porcelany i
fajansówi bibljotekę fachową, Dla doświadczeń praktycz-nych posiada
stacja 20 pieców do wypalania róż-nych systemów i wielkości. Uwagę
moją zwróco-no na najmniejszy typ pieca ofeoło 60 cm średnicyi 50
cm wysokości, opalany dwoma palnikami ole-jowemi o rozpylaniu
sprężonem powietrzem.
Obszar przeznaczony na budynki i ogrodymiędzy niemi obejmuje
około 2 hektarów.
Stacja ceramiczna w Kyoto liczy 60 stałychpracowników, oprócz
tego w czasie mojej bytno-ści pracowało tam 4 studentów w
charakterzepraktykantów, Roczny budżet instytucji wynosi100 000 yen
( = 50 000 dol. St. Zjedn.).
U n i w e r s y t e t w K y o t o ,a zwłaszcza oddziały
chemiczne, mogłem zwie-dzić dość szczegółowo, dzięki uprzejmości
prof.M, Chikashige, metalografa, dawnego uczniaprof, Tammanna z
Getyngi, Prof. Chikashige u-dzielił mi także informacyj co do
organizacji u-niwersytetu w Kyoto i wogóle wyższych
uczelnijapońskich, które są wzorowane na podobnych za-kładach
amerykańskich i przedstawiają połącze-nie uniwersytetu i
politechniki, Uniwersytetów jestw Japonji 5, Obejmują one z reguły
7 wydziałów(departments), z których niektóre mają dalszy po-
*) Dokończenie do str. 130jw zesz, 6 z r, b.
dział na kursa nauki lub instytuty (course of in-structdon —•
mstitutes). Wydziały są następujące:prawa, medycyny, inżynierji,
literatury, filozofji(science), ekonomji i rolnictwa. Wydział
inżynierjiodpowiada naszym lub niemieckim politechnikomi obejmuje
następujące kursa nauki:
Elektrotechnika,Chemja techniczna,Architektura.
Inżynierja cywilna,Budowa maszyn,Górnictwo i metalurga,
Kurs nauki jest nominalnie 3-letni, w rzeczywisto-ści 4-letni,
ponieważ na przerobienie materjału izdanie egzaminów z przedmiotów
1 roku przecięt-ny student potrzebuje 2 lata. Dłużej jak 6 lat
stu-dj-ować nie wolno.
Na czele uczelni stoi prezydent, mianowanynajczęściej z pomiędzy
profesorów na czas nieo-graniczony. Prezydent kieruje wszelkiemi
sprawa-mi finansowemi a administracyjnemi szkoły.
Program nauki na wydziale chemji technicz-nej różni się w kilku
zasadniczych punktach odnaszych programów. Naprzykład chemja
wykła-dana jest dwa razy w ciągu studjów, a to na pierw-szym roku,
jako zarys chemji nieorganicznej 60godzin., i zarys chemji
organicznej 72 godzin, na-stępnie na drugim lub trzecim roku —
chemja nie-organiczna i organiczna po 102 godzin. Wśródprzedmiotów
przewidzianych w programie na 1irok studjów znajdujemy liczne
przedmioty tech-nologiczne, np. materjały opałowe stałe — 48
go-dzin, płynne i smary — 48 godz., dystylacje i opałgazami — 42
godz., maszynoznawstwo I i II — po64 godz, d t. p.
Program rozróżnia 3 rodzaje przedmiotów:bezwzględnie
obowiązkowe, obowiązkowo wybie-ralne i nadobowiązkowe. Do kategorji
drugiej, zktórych student musi kilka wybrać, należą
mine-ralogj>a, fotochemja, metalurgja żelaza, metalurgjainnych
metali, barwiki, włókna, oleje etc. Wśródprzedmiotów
nadobowiązkowych znajdujemy ana-lizę matematyczną, fizykę,
biochemję, geologję,ekononrję i t, p.
Prof. Chikashige oprowadził mnie po kilkulaboratorjach
profesorów i pracowniach studen-tów, umieszczonych przeważnie w
niewielkich jed-nopiętrowych budynkach, bardzo praktycznie
po-dzielonych na niewielkie sale, obliczone dla 2 do 6pracowników.
Urządzenia laboratorjów nowocze-sne, lecz nie przedstawiają niczego
godnego spe-cjalnej uwagi. Natomiast uposażenie pod wzglę-
-
Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 145
dem aparatury, pomp próżniowych, małych silni-ków elektrycznych,
autoklawów, termoelementówi i. d. — nadzwyczaj bogate. W kilku
laboratorjachwidziałem prace z zakresu tecbnologji nalty, któ-ra
chemików japońskich zdaje się żywo intereso-wać. W Iaboratorjum
prof. Hita, pozostającem wścisłym związku z fizykalno-chemicznym
instytu-tem badawczym w Tokio, prowadzi się prace natemat chemji
węglowodorów naftowych i olejówsmarowych. W innem Iaboratorjum
widziałem eks-perymenty na temat hydrogenizacji olejów i asfal-tów,
przeprowadzane w autoklawie stalowym fa-brykacji japońskiej,
pozwalającym na eksperymen-towanie przy 450" C i 300 at. Autoklaw,
w przeci-wieństwie do znanych konstrukcyj A, Hofera, miałogrzewanie
elektryczne i poruszany był w pła-szczyźnie poziomej, Prof.
Chikashige informowałmnie, że na oddziale chemji, wydz. filozof,,
jest 5profesorów zwyczajnych, 17 docentów i asysten-tów na 120
studentów, z czego około 10 doktoran-dów. Dotacja Oddziału
chemicznego na wydatkirzeczowe (więc bez kosztów personalnych)
wynosi40 000 yen (20 000 dol.) rocznie,
I n s t y t u t b a d a ń f i z y k a l n y . c hi c h e m i c z
n y c h .
Należąc przez szereg lat do Kuratorjum Che-micznego instytutu
Badawczego w Warszawie,który — jak wiadomo — zawdzięcza swe
powsta-nie twórczej inicjatywie Pana Prezydenta Mości-ckiego, byłem
silnie zainteresowany w dokład-nem, o ile to możliwe, zwiedzeniu
podobnej insty-tucji w Tokio, mniej więcej w tych samych
latachpowstałej i mającej analogiczne cele.
Uprzejmościwice-hrabiego M, 0'kochi, prezydenta (w
naszejtnomeriklaturze: naczelnego dyrektora) zawdzię-czam
pozwolenie dwukrotnego odwiedzenia insty-tutu i zwiedzenia kilku
laboratorjów oraz uzyska-nie szeregu informacyj, dotyczących jego
organi-zacji.
Instytut badań fizykalnych i chemicznych wTokio, założony w r.
1917 kosztem 5 726 000 yen,z czego 1 000 000 yen dał cesarz, około
1 500 000yen rząd, resztę — instytucje rządowe i prywat-ne, ma na
celu prowadzenie badań fizykalnych ichemicznych tak w .zakresie
nauki czystej, jak istosowanej, zawsze jednak mając na io!ku
możliwo-ści praktycznego zastosowania otrzymanych wy-ników.
Zabudowania składają się z kilkunastu bu-dynków, rozmieszczonych na
około 6-morgiowymterenie. Instytut obejmuje 22 oddzielnych
labora-torjów, noszących imię ich kierowników, np. Imori,Nishi,
Ikeda, Okocili e tc, oprócz 'tego osobny idoskonale urządzony i
wyekwipowany oddział bu-dowy precyzyjnych instrumentów dla
wszelkiegorodzaju pomiarów naukowych i technicznych.Dział ten,
którego integralną część tworzy wielkiwarsztat
precyzyjno-mechaniczny, zajmuje osob-ny wielki budynek. Wśród 22
laboratorjów fizy-kalnych i chemicznych, 15 jest umieszczonych
wzabudowaniach instytutu, natomiast 7 pozostałychznajduje się przy
laboratorjach uniwersyteckich,w których pracują profesorowie,
będący równo-cześnie członkami Instytutu. Pomysł ten wydajesię być
bardzo praktycznym, chociażby dlatego, że
w ten sposób małym stosunkowo nakładem pienięż-nym można
znaczniejszą liczbę współpracownikóworganizacji zapewnić i na
-szerszej podstawie ją o-przeć. Zdaniem hr. Okochi, system ten w
ciągu latdał podobno wiele dodatnich wyników.
Zarząd Instytutu składa się z Prezydenta (dy-rektora) i 13
członków komitetu zarządzającego,22 kierowników laboratorjów, 234
współpracowni-ków i 125 osób zajętych w warsztatach i przy
u-rządzeniach pomocniczych oraz 16 pracownikówprzydzielonych z
ramienia instytutu do różnychfabryk. Zespół ten tworzy personel
instytucji, po-siadającej oprócz tego małe biuro złożone z 9osób.
Budżet instytutu za rok zamknięty 31 marca1929 wykazywał w
dochodach w okrągłych cy-frach 834 000 yen, w czem 250 000 yen
dotacjipaństwowej. Nadwyżka (dochodów wynosiła165 000 yen.
Zagadnienia opracowywane w instytucie sąnajróżnorodniejsze, np.
studja w zakresie chemjikoloidów, badania nad witaminami,
konstrukcjeizolatorów dla wysokich napięć, wyładowania e-lektryczne
w gazach, analiza roentgenowskakryształów i i. d. Niema prawie
działu fizyki lubchemji, któryby nie był w Instytucie w mniej
lubwięcej intensywny sposób opracowywany.
Godnem uwagi jest, że stosunkowo znacznaliczba pracowników
zajmuje się tematami z dzie-dziny technologji nafty. Wśród prac z
tego dzia-łu należy wymienić prace nad asfaltami (lab, Ike-da),
między innemi interesujący i zdaje się nowytemat, mianowicie próby
znalezienia i wydziele-nia z asfaltów tych składników, które są
czułe naświatło (lab. Imori). W Iaboratorjum ikeda pro-wadzone są
roboty, dotyczące własności adsorb-cyjnych japońskich ziem
okrzemkowych, nazwa-nych „adsol", szczególnie w kierunku ich
zastoso-wania do absorbcji par z mieszanin gazowych, np.benzolu z
gazu węglowego lub gazoliny z gazówziemnych. Eksperymenty
prowadzone są na ma-teriale utworzonym w 'kształt drobnych
cylin-'drów, mniej więcej 3—4 razy większych od węglaaktywnego
(T-Kohle firmy Bayer & Co, Lever-kusen). Zdolność absorbcyjna
ma być pokaźna,mniejsza jednak niż węgla T, natomiast silniejszaniż
u węgli w kierunku pochłaniania pary wod-nej. Z diagramów, które
widziałem, nie mogłemsobie wyrobić dokładnego zdania o kształcie
izo-term, miałem jednak wrażenie, że niema w tymwypadku znanej i
charakterystycznej różnicy mię-dzy izotermami dla pary wodnej i
węglowodorów.Na pytanie moje, czy mechaniczna odporność ma-terjału
jest dostateczna dla użycia w technice, niemogłem otrzymać
pozytywnej odpowiedzi.
Liczne prace, podobnie jak w Kyoto, zajmująsię hydrogenizacją
dystylatów naftowych i węglo-wych, tematem interesującym
Japończyków zewzględu na możliwości przeróbki węgli mandżur-skich i
pozostałości dystylacyjnych własnych ra-fineryj.
Wśród innych tematów uderzył mnie jedenspecyficznie japoński,
mianowicie sprawa sztucz-nego „Sake". Prof, Suzuki, który się tym
tematemzajmuje i — jak się zdaje — pomyślnie go rozwią-zał, mówił
mi, że gdy prace jego doczek*ają się
-
146 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
technicznego zas tosowania , i lość ryżu oszczędzonaw t e n
sposób w y s t a r c z y do wyżywienia 4 000 000ludzi.
lenne z a g a d n i e n i e w interesu jący sposób roz-wiązane
dotyczy e k r a n u dla projeiteji świetlnychtak skonstruowanego,
aby można wyświetlać obra-zy przy normalnem. oświetleniu dziennem
lubsztucznem. Jikran jest iz ciemnego laku, powleczo-ny
kryształami, o iie pamiętam, łosforanu barowe-go lub wapniowego.
"Widzialność obrazów w jasnooświetlonym poKoju, nawet w pobliżu
okna, by-ła doskonała. W temże laboratorjum prowadzonajest obszerna
praca fotochemiczna i organicznazarazem mad filtrami
fotograficznemi, która do-czekała się już praktycznego
zastosowania.
\V jednem z laboratorjów fizykalnych (hr.Okochi) opracowywany
jest temat o zasadniczemznaczeniu technicznem, mianowicie wpływ
olejówsmarowych na ruch metalowych powierzchni.
U n i w e r s y t e t w T o k j o,U Uniwersytecie w Tokio,
zresztą podobnie
zorganizowanym jak Kyoto, zwiedziłem laborator-jum proŁ Tanaka,
specjalnie poświęcone technolo-gji nafty. Zakład ten obejmuje około
15 większychi mniejszych ubikacyj i oaznacza się wielKiem
bo-gactwem aparatury laboratoryjnej i półtechmeznej.badania
prowadzone są obecnie w grupie kwasównaftenowych, crackingu i
zastosowania natural-nych ziem odbarwiających japońskich do
rafina-cji olejów. Oprócz prot. Tanaka, pracuje w tem la-boratorjum
1 docent, 3 asystentów i 15—20 stu-dentów. Dotacja zwyczajma waha
się między 25—30 000 yen rocznie.
Jeżeli zważymy, że własna produkcja naftowajapońska jest niemal
3-krotnie mniejszą od pol-skiej, to każdego uderzyć musi rażąca
dyspropor-cja w wysokości dotacji laboratorjów naftowych,a co za
tem idzie — w ilości pracowników i bo-gactwie środków
pomocniczych.
Uniwersytet w Tokio, największy w Japoaiji,liczy 8000 studentów
(kobiet studjujących nie wi-działem), z następującym w ogólnych
cyfrach roz-działem na poszczególne wydziały;
P r a w o i umiej, pol i tyczne . . . . 2000m e d y c y n a
600inżynierja 1900l i tera tura 1200filozofja 400rolnictwo
900ekonomja 1000
..-.•' . . 8 0 0 0 „
W przeciwieństwie do urządzeń amerykańskichuczelni, studenci nie
mieszkają w internatach.
R a f i n e r j e r o p y ,Dzięki poparciu i .staraniom
tokijskiego za-
stępcy firmy Metallbank & Metallurgische Gesell-schaft we
Frankfurcie n.M., miałem sposobnośćzwiedzenia dwóch fabryk
największego japońskie-go towarzystwa naftowego ,,The Nippon Oil
Co.".Pierwsza z cnich, położona w miejscowości Tsuru-mi przy linji
kolejowej Tokio—Yokohama nadbrzegiem morza, przerabia obecnie
wyłącznie ro-
pę importowaną kalifornijską w ilości 50 wag.dziennie. System
przeróbki jest w schematycznymzarysie następujący. Z okrętu
tankowego wypom-powuje się ropę do zbiorników, a stamtąd do
urzą-dzeń dystylacyjnych. Dystylacja kotłowa ciągłazłożona z 4
kotłów po 80 tonu i 3 po 45 tonn po-jemności. Odbiera się 4
frakcje, a mianowicie:
benzynę surową • ok. 20%,, ciężką . • 5 ,,
naftę . . . • ' . . 15 ,,olej gazowy . 8 ,,
razem . , 48%Pozostałość oddystylowuje się w małej ilości
dalejna dystylacji olejowej, składającej się z 7 kotłówpo 45 tonn
każdy, do asfaltu, w przeważnej ilości•pompuje się ją wprost na
instalację krakową sy-stemu Dufefosa,
Benzynę, otrzymaną wprost z ropy, tak jak ibenzynę krakową,
poddaje się rafinacji kwasem•siarkowym, ługiem sodowym i ołowianem
sodo-wym. Ta ostatnia operacja ma na celu usunięcie,a przynajmniej
zmniejszenie ilości połączeń siar-kowych. Po rafinacji rektyfikuje
się benzynę w a-paratach amerykańskich w sposób ciągły.
Nafta jest rafinowana w sposób normalny.Krakowanie w aparacie
Dubbsa prowadzi się jużto 'do asfaltu, już to do koksu. Gazy
krakowe sąspalane bez specjalnej przeróbki. W czasie zwie-dzania
obserwowałem pewne uzupełnienie Dubb-sa t, zw. „flashing", według
własnego pomysłu kie-łrownictwa fabryki w budowie. Fabryka
posiadawłasny wyrób blaszanek na produkta (10 000'dziennie).
Blaszamki zawierają 4 gal. i koszt ichwynosi 34 sen (1 yen = 100
sen = 0,5 dol.), Zu-żyty kwas siarkowy przerabia się w
prymitywnysposób na kwas 60" Be.
Fabryka zatrudnia 302 robotników, czas pra-cy wynosi 9 godzin,
płaca przeciętna robotnikawynosi dla mężczyzny 2,30 yen, dla kobiet
1,40yen dziennie.
Prąd elektryczny pobiera się z zewnątrz wcenie 3% sen za
kWh,
Ogólne koszta fabrykacji mają wynosić około10 yen na 1000 litrów
przerobionej ropy, czyli oko-ło 60 cent, ameryk, na 100 kg, co przy
tak pro-stej przeróbce wydaje się być bardzo wiele, na-wet jeżeli
uwzględnimy, że rafkierja opalana jest,obok gazów krakowych,
płynnemi pozostałościa-mi.
Bardziej kompletne urządzenie rafineryjnemogłem zwiedzić w
Niigata, miejscowości poło-żonej nad morzem japońskiem, około 12
godzin ja-zdy pociągiem pośpiesznym z Tokio, Fabryka wNiigata
przerabia około 300 tonn dziennie (mniejwięcej tyle, co Polmin w
Drohobyczu) z czego po-łowę ropy japońskiej, połowę
kalifornijskiej. Ropęoddystylowuje się do asfaltu 10% na ropę i,
mimoUcznych usiłowań, nie zdołano przeprowadzić ra-cjonalnej
dystylacji do koksu, zapewne wskuteknieodpowiedniego doboru kotłów.
Dystylacja rop-na, podobna jak w Tsurumi, z identycznemi co
dowielkości i rodzaju kotłami. Zastanawiające jest,że cała armatura
kotłów znajduje się po stroniepaleniskowej, co przedstawia dla
ruchu bardzo po-ważne niebezpieczeństwo, nie dając żadnych ko-
-
Nr. 1 PRZEGLĄD TECHNICZNY 147
rzyści. Także rozwiązanie sprawy podgrzewaczyropnych pozostawia
wiele do życzenia.
Dystylacja olejowa, według pomysłów Schul-za, pracuje przy 2—5
mm ciśnienia słupa rtęci,składa się z 3 kotłów o pojemności około 2
wago-nów. Wobec tak wysokiego podciśnienia, dziwnienisko wydają się
być punkty zapalności dystyla-fów: 210° C ciężkiego dystylatu
maszynowego,250" C oleju cylindrowego. Niepodobna uniknąćwrażenia,
że obsługa tego rodzaju precyzyjnej a-paratury sprawia personelowi
fabrycznemu je-szcze dotąd wiele trudności.
Stosunkowo bardzo mała pacrafiniarnia, odpo-wiadająca zresztą
zawartości parafiny w ropie, wstylu amerykańskim, iz wyjątkiem
krystalizatorów.
Urządzenie to budowała Carbondale Co. w NewYorku.
Regeneracja kwasu odpadkowego z nod naftyi benzyny, podobnie jak
w Tsurumi, raczę') prymi-tywna. Kwas odpadkowy z fabrykacji
olejowejspala się.
Fabryka zatrudnia około 500 robotników, któ-rych przeciętna
płaca, znacznie niższa w przemy-słowym okręgu tokijskim, wyn.osi
około 1,50 yendziennie.
Obie fabryki robią wrażenie podobne do na-szych małych
rafineryj, o ile chodzi o stopień do-brego utrzymania, urządzeń
mechanicznych i bu-dynków.
Film dźwiękowy w świetle badańelektroakustycznych.
Napisał inż. J, Silherstein, Będzin.
W ciągu ubiegłego roku odbył się w Europietriumfalny pochód
filmu dźwiękowego.Przez wielu krytykowany, jako pomysł
ar-tystycznie fałszywy, przez innych znów entuzja-stycznie
przyjęty, bezsprzecznie jednak stanowiącynowy wyraz ekspresji
artystycznej — wzbudziłfilm dźwiękowy wielkie zainteresowanie i
niezwy-kle szybko się spopularyzował. Rzecby można, żepo kilku
latach, któire przeszły pod znakiem radja,żyjemy obecnie pod
znakiem filmu dźwiękowego.
Wartość artystyczna filmów dotychczas wyko-nanych pozostaje
bezsprzecznie problematyczna.Jest jednak rzeczą niewątpliwą, że
nowy ten wyna-lazek nie znalazł dotychczas właściwych form
arty-stycznych, lecz tę drogę z pewnością znajdzie z bie-giem
czasu. Nowe wynalazki mają tę właściwość,że usiłują nawiązywać do
rzeczy istniejących, zktórych wyrastają, przez co w pierwszym
okresierozwoju istotne znaczenie i treść ich pozostają u-kryte.
Przypomnijmy sobie, czem tyło kino w po-czątkach swego rozwoju, i
jak daleka droga zosta-ła przebyta w niedługim stosunkowo czasie.
Kinodźwiękowe również znajdzie dla siebie drogi roz-woju,
usamodzielni się, przestanie być czemś po-średniem pomiędzy kinem
niemem ą teatrem, czyrewją.
Film dźwiękowy wypuszczony został na rynek,oddany publiczności
zbyt wcześnie. Pracowano nadnim już oddawna, zasady jego zostały
wypracowa-ne już nawet w dzisiejszej postaci conajmniej odlat kilku
w laboratorjach i zakładach doświadczal-nych, szczegóły techniczne
jednak nie były dosta-tecznie udoskonalone, całość nie była i,
niestety,nie jest nawet na takim poziomie, jakiego z pewnądozą
pobłażliwości od rzeczy nowych zwykliśmywymagać. Tem niemniej
wypuszczone dla ratowa-nia się przed bankructwem przez zachwianą
ame-rykańską firmę kinematograficzną pierwsze filmydźwiękowe
zdobyły wielkie powodzenie; przyśpie-szy to z pewnością dalszy
rozwój tej nowej gałęzitechniki, wynosząc ją z pracowni naukowych
naszersze pole i umożliwiając eksperymentowanie wskali — jeśli
uwzględnić dzisiejszy rozwój prze-
mysłu kinematograficznego w Ameryce i Europie—-niemal
nieograniczonej.
Jakież były podstawowe zagadnienia i zasad-nicze trudności w
filmie dźwiękowym? Zapisaniedźwięków, synchronizacja z obrazem,
odtworzeniedźwięków w postaci pierwotnej. Z trzech tychspraw
jedynie synchronizacja wydaje się być roz-wiązaną pomyślnie i
ostatecznie. Natomiast zarów-no rejestracja, jak i reprodukcja
dźwięków nastrę-czają szereg trudności. Nawiasem mówiąc, trud-ności
te są bardzo podobne do trudności, jakie wy-stępują również na
terenie radjotechniki (w szcze-gólności broadcastingu) i telefon) i
(w szczególnościdalekosiężnej). Istnieje tendencja, i to
nietylkowśród laików, lecz nawet i w sferze podrzędniej-szego
autoramentu fachowców, do sprowadzaniatrudności tych do t. zw.
dobroci głośników, którejakoby ostatecznie decydują o wartości
artystycz-nej odbioru.
Trudności te w rzeczywistości spowodowane sąw znacznej mierze
małą wśród konstruktorów zna-jomością teorji akustyki —• raczej
eleklro-afcusiy-ki, bo już dziś -o takim dziale fizyki wolno
mówić;należy również uwzględnić fakt, że zarówno radjo-fonja, jak i
kino dźwiękowe, są dziedzinami bardzomłodemi, że właściwy ich
rozwój rozpoczął się bar-dzo niedawno, że operują elementami nowemi
ipizez technikę niezbyt dobrze opanowanemi.
Artykuł niniejszy'ma na celu przedstawieniedzisiejszego stanu
nietyle rozwoju, ile wymagaństawianych filmowi dźwiękowemu,
zanalizowanie fi-zykalne procesów elektro-akustycznych,
wytłoma-czenie tych zjawisk, na które każdy słuchacz
filmudźwiękowego niewątpliwie zwrócić musiał uwagę.
Nie będziemy tu rozpatrywali poszczególnychsystemów kina
dźwiękowego; były one zresztą wzarysie referowane w „Przeglądzie
Technicznym"(Nowiny Techniczne Nr. 29—30 z r, ub.). Przypom-nimy
tylko, że istnieją, wśród całej „nasy syste-mów, opatentowanych
przez najrozmaitsze firmykinematograficzne i elektryczne, 3
zasadnicze gru-py, dające się wyodrębnić na podstawie zasady
re-jestrowania dźwięków: rejestracja na filmie (me-
-
148 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
toda zaczernień lub rysowania amplitudy), reje-strowanie na
płytach gramofonowych oraz reje-strowanie na drucie, -względnie
taśmie stalowej,przez jej magnesowanie. Ograniczymy się w
roz-ważaniach poniższych do metody rejestrowaniana filmie przez
jego zaczernienie,
Wymagania, stawiane filmowi dźwiękowemu,wynikają ze studjów nad
budową dźwięków i nadmechanizmem ptrocesu słyszenia; badania te w
cią-gu ostatnich kilku lat przeprowadzone byty przezkilku fizyków
amerykańskich i niemieckich.
Próby przeprowadzone nad słyszalnością to-nów o różnych
częstotliwościach wykazały, że ucholudzkie przyjmuje jako wrażenie
ciągłe, czyli jakoton, jeszcze drgania o częstotliwości 16 okir/sek
—•jeśli chodzi o granicę niższą; granica wyższa niejest tak ściśle
ustalona; według większości bada-czy, waha się ona pomiędzy 10 000
a 12 000 okr./sek,Stwierdzono jednak zarazem zjawisko, że tony
po-wyżej 12 000 okr/sek, aczkolwiek same przez sięnie są słyszalne,
to jednak, jeśli wchodzą dodźwięku złożonego, jako składowe, są
przez uchoułamane; okazuje się, że np. przy niedopuszczeniutych
tonów wyższych ucho ludzkie przestaje odróż-niać wysokie C
skrzypiec od wysiokiego C sopra-nu, podczas gdy w warunkach
normalnych różnicajest zupełnie wyraźna; dwa wzmiankowane
dźwiękiróżnią się właśnie jedynie składowemi o częstotli-wościach
powyżej 10 000 — 12 000 okr/sek. Wobecpowyższego przyjąć należy
jako zakres tonów,których iod'biór — dla uzyskania pełnego
wrażenia
tooaobar
1000
IOO
10
i.
0.1
0,0/
0,001
0,0001
b -
_ v S
! I I I 1 I I I !
\
/
II I I10 50 IOO S00 500 soooRys. 1. Zakres słyszalności tonów
(między krzywemi a
bar = dyn/cm2.
artystycznego — winien foyć nieskażony, częstotli-wości od 16
okr/sek do 16 000 okr/sek.
Czułość ucha na poszczególne tony jest bar-dzo rozmaita. Ucho
jest jalkgdyby instrumentemrezonansowym, przyczem rezonans leży w
okoli-cach między 1 000 a 4 000 okor./sek. Minimalne ciś-nienie
powietrza, niezbędne dla słyszalności tonu oczęstotliwości około 2
000 okr./sek jest — jak wi-dać z wykresu (rys. 1) — prawie 6 000
razy mniej-
sze niż dla tonu o częstotliwości 32 okr./sek względ-nie 18 000
okr./sek; ponieważ energja dźwięku jestproporcjonalna do kwadratu
ciśnienia, stosunekenergji tonu rezonansowego do energji tonów
skraj-nych będzie 3 600 000,
Krzywa b na wykresie podaje ciśnienia falgłosowych, które ucho
zaczyna odczuwać już niejako dźwięki, lecz jako pewne zaburzenia
mecha-niczne. Rzędne zawarte pomiędzy krzywemi a i bodpowiadają
zakresowi słyszalności tonów o da-nych częstotliwościach, Jak
widać, w najważniejszymobszarze grupy częstotliwości rezonansowych
(500do 4 000 okr./sek) różnica natężeń pomiędzy piani-ssimo i
fortissimo wynosi 1 :1 000 000. A więc apara-tura odbiorcza musi
być w stanie bez zniekształceńpracować w ogromnym zokresie natężeń
dźwięków.
Na wykresie (rys, 1) przyjęto skalę logaryt-miczną, zarówno dla
osi rzędnych jak i odciętych,co wynika z konieczności
iirwzględnienia ogromnychróżnic interesujących nas wielkości.
Na nieznaczne zmiany natężenia dźwięku uchonie jest wrażliwe;
normalnie dopiero zmiana ciś-nienia o 20% (energji dźwięku o 44%)
może byćdostrzeżona. Natomiast na różnicę wysokości tonaucho jest
dość wrażliwe; przy tonach o częstotli-wościach
-
Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 149
pierwszej kategorji, niektóre spółgłoski, jak ł, p, ki inne, są
dźwiękami drugiej kategorji.
e
5 -
j -
2 -
1 •0-
i
?•
s-
5-
4-
3~
Z-
1 -0-
I1 jl . „ h » •.
0 I0O0 ' 2000 3000
\
L.
Ii
i 1 II• . i . i .
0 I00O 2000 3O00
4000
14000
5000
, 1500O
' fDOOOoiir/ieh
j raooookr/sek'
5-
Rys, 2. Tony składowe samogłoski a, wymawianej przez 2 różne
osoby(według Griitzmachera).
A — amplituda drgań; f — częstotliwość.
Dźwięk określony jest jednoznacznie, skorotylko znamy
częstotliwość i amplitudę jego tonówskładowych, Umiemy jednak
identyfikować i po-dobny charakter przypisywać dźwiękom w
różnychtonacjach, t, zn. o różnej^częstotli-wości tonu
podstawowego. Nowszebadania wykazały, że hipotezy,przypisujące tę
możliwość iden-tyfikacji analogicznej strukturzedrgań
identyfikowanych, polegającejjakoby na tym samym stosunkuamplitud
tonów składowych, są fał-szywe. Fizyk niemiecki Stumpf,
arównocześnie z nim badacz ame-rykański Miller, powrócili do
sta-rej hipotezy Helmholtza, tłomaczą-cej omawiane zjawisko
istnieniemt. zw. formant, Formanty są to pe-wne charakterystyczne
dla danegodźwięku (właściwie rodzaju dźwię-ku) grupy
częstotliwości, które sąjakgdyby uprzywilejowane przezszczególne
wzmocnienie. Tak np.formanty samogłoski e są 460 i 2 500okr./sek;
znaczy to, że bez względuna wysokość tonu podstawowego za-wsze te
tony składowe, których czę-stotliwość zbliża się do powyżej
po-danych, są szczególnie wzmocnione.
M- Griitzmacher opracował no-wą metodę badania, która
zna-komicie ułatwia analizę dźwięku.
Dotąd stosowano zwykle zdję-cia oscylograficzne dźwięku,
któremetodą Fourier'a rozkładano na si-nus oidy składowe, co
wymagało dużego nakładupracy. Metoda Griitzmachera daje zdjęcie
dźwięku
na skali częstotliwości w ten, sposób, że rzędna da-nego punktu,
odpowiadającego pewnej częstotli-
wości, jest to amplituda odpowie-dniego tonu składowego.
Podajemytu parę wykresów Griitzmachera(rys. 2 i 3). Wyraźnie widać
na nichformanty danego dźwięku. Na wy-kresie rys. 2,
przedstawiającym sa-mogłoskę a, wymawianą przez dwieróżne osoby,
dostrzec można różni-ce, któremi tłomaczy się możnośćodróżniania
głosów ludzkich; na obujednak wykresach występuje uprzy-wilejowanie
strefy częstotliwości800 — 1000 okr./sek, która jestformantą tego
dźwięku. Na wykre-sie rys. 3 przedstawione są samo-głoski o i e.
Mają one, jak widać,wspólną formantę około 460 okr./sek;samogłoskae
ma również i drugą for-mantę około 2 400 okr./sek. Gdybyś-my
sposobami elektrycznemi (przyzastosowaniu t. zw. filtrów
elektry-cznych) usunęli tę drugą formantę,samogłoska e przeszłaby w
o.
Zajmiemy się z kolei trzeciągrupą wrażeń głotowych — szmera-mi.
Matematyczna definicja szme-ru brzmi: szmer jest to^ dźwięk,którego
tony składowe dają wskali częstotliwości widmo ciągłe.
Jest to drganie aperjodyczne, które daje się roz-łożyć na szereg
nieskończony drgań sinusoidalnych,przyczem każdej dowolnej
częstotliwości w obrę-bie pewnego ich zaikresu odpowiada wartość
ampli-
I0OO 2000 30OD i ooor5000 S000 oKr/stk
!00O 3000 £000 5000 SOOOokr/tuk
Rys. 3. Tony składowe samogłosek o i e (według Griitzmacher'a).A
— amplituda; f — częstotliwość.
tudy nie irówna 0. Na wykresie (rys. 4 i 5) uwi-dacznia się
szmer tem, że jego charakterystyka
-
150 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
przebiega w pewnym zakresie całkowicie nad lmjązerową, podczas
gdy charakterystyka dźwięku tyl-ko w niektórych punktach od linji
zerowej odbiega.
Badania Grutzmachera nad spółgłoskami sy-czącemi, jak s, f, sz,
ch, angielskie th, wykazały, żemają one charakter szmerów o bardzo
wybitnie wy-stępujących for mantach w zakresie
częstotliwościstosunkowo wysokich. Z wykresu dla s (rys. 4) wi~
Rys. 4.Tony składowe
spółgłoski s(według
Griitzmacher'a).
!OX> «x» 6ooo twa nooo 12000
N'— moc;I — częstotliwość.
dać, że jego tony składowe o częstotliwościach na-wet powyżej 10
000 okr./sek mają amplitudy by-najmniej nie do pominięcia. Podajemy
tu równieżwykres dla charakterystycznego szmeru odkurza-cza
elektrycznego (rys. 5), który odznacza się wiel-ką ilością formant.
Już z łych dwóch wykresów ła-two się zorjentować, że budowa szmerów
jest bar-dziej skomplikowana niż 'bu'dowa 'dźwięków. Ma towielkie
znaczenie praktyczne i jest jednym z po-wodów, dla których szmery
naogół „nie wychodzą"luib ,,źle wychodzą" zarówno w radjo, jak w
telefo-nie, jak wreszcie w interesującym nas obecnie fil-mie
dźwiękowym. Ale do tej sprawy będziemy mie-li sposobność jeszcze
powrócić.
Proces, jaki przebywa dźwiękowa część filmu,nim ze studjo
przelbędzie drogę do uszu słuchaczaw kinematografie, składa się z
następujących eta-pów: przemiana energji fal dźwiękowych,
wytwa-rzanych w studjo, na energję elektryczną przy po-mocy
mikrofonu; wzmocnienie tej energii i zuży-cie jej do oddziaływania
na pewne źródło światła,które fotografowane jest na 'taśmie
filmowej, bieg-nącej ze stałą szybkością; po wykonaniu pozyty-wu, —
odwrotne przekształcenie znaków, zareje-strowanych na taśmie, na
energję elektryczną przypomocy komórki fotoeleklrycznej;
wzmocnienie tejenergji i zastosowanie jej do uruchomienia
układudrgającego w głośnikach, umieszczonych na sali
ki-nematografu.
Omówimy kojeno trudności i niebszpieczeń-stwa każdego z tych
procesów.
Rys. 5.Tony składowe
szmeru odkurzaczaelektrycznego
(wedługGriitzmacher'a).
N — moc;/ — częstotliwość.
toooiooo 1000 6000 sooo 10000 eooo
Już samo urządzenie studjo nie należy do rze-czy łatwych.
Powstawać mogą w niewielkiej sto-sunkowo zamkniętej przestrzeni
studjo fale stoją-ce, efekty rezonansu, które wywołują
wzmocnieniejednych częstotliwości, względne osłabienie
innych,wpływając na zniekształcenie charakteru dźwię-ków. Zwykle
stosowane tłumienia artystyczne przy
pomocy zawieszenia ścian studjo ciężkiemi mate-rjałami wywołuje
silniejsze tłumienie wysokichczęstotliwości, wyłożenie ścian
drzewem — sil-niejsze tłumienie niskich częstotliwości.
Jedyniedrogą prób i skombinowania obu tych metod tłu-mienia uzyskać
można właściwe warunki akustycz-ne. Wystarczy jednak zmienić tylko
wewnętrzneurządzenie studjo, wprowadzić doń np. zamiast so-listy
chór, by 'spowodować konieczność poddaniarewizji akustyki
studjo.
Fale dźwiękowe działają na mikrofon, któregoopór zmienia się w
rytmie ich uderzeń, modulującprąd elektryczny ze źródła prądu
stałego, na któ-re mikrofon jest załączony. Mikrofony zwykłe,
sto-sowane w telefonji, absolutnie się nie nadają. Rzutoka na
charakterystykę takiego mikrofonu (rys. 6)wystarcza dla
stwierdzenia, że pracuje on znośniejedynie -w zakresie
częstotliwości od 100 do 3 000okr./sek. Wystarcza to dla potrzeb
telefonji, gdziebynajmniej nie należy nam na oddaniu
charakterugłosu, a zadawalniamy się w zupełności zrozumiało-ścią
mowy; jest jednak absolutnie nie do przyjęcia
/on/tar'60
20
10
6
A
Z
1
0.6
0,4
—
-
-
' 1 I I I
/
/
1 I I I
1/1
1 1 1 150 IOO
100600 gOOO 4000 okr/ie
IOOO IOOOO
Rys. 6. Charakterystyka mikrofonu telefonicznego zwykłego.
dla filmu dźwiękowego, czy radjofonji. Mikrofontaki, w dodatku,
nawet w wąskim zakresie swegodziałania posiada częstotliwości
rezonansowe, cozniekształca przebieg krzywej dźwięku.
Wprowadzono tedy specjalnie dla celów radjo-fonji, a dziś
zastosowano w fiknie dźwiękowym dwanowe typy mikrofonów;
kondensatorowy oraz z py-łem węglowym (szczególnie rozpowszechniony
wpostaci mikrofonu Reiss'a). Oba posiadają bez po-równania
dogodniejsze charakterystyki i w grani-cach 50 do 10 000 okr./sek
są praktycznie niezależ-ne od częstotliwości. Mikrofon
kondensatorowy po-lega na poddaniu działaniu fal akustycznych
jed-nej okładki kondensatora; dr-gania jej powodujązmiany
pojemności kondensatora, który włączonyjest w układ z lampą
katodową i moduluje jej prądanodowy. Kondensator Reiss'a posiada
znacznychrozmiarów membranę, która spoczywa na warstwieproszku
węglowego; proszek ten pod wpływemdrgań .membrany zmienia opór
elektryczny; zara-zem jego ciśnienie początkowe i skład są tak
dobra-ne, by działał on tłumiące na 'membranę, uniemoż-liwiając jej
drgania własne, nieuchronnie prowa-dzące do zjawisk
rezonansowych.
Energja prądów elektrycznych, wytwarzanychprzez mikrofon, jest
bardzo mała; musi być wzmóc-
-
Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 151
niona, do czego używa się wzmacniaczy
lampowych,wielostopniowych, w układzie oporowym; wzmac-niacz taki
może być dopasowany do mikrofonu tak,by wzmacniał słabiej te
częstotliwości, które mi-krofon uprzywilejowuje (o ile
charakterystyka je-go nie jest prosto lin j owa).
100s3Z
106A
-w
104-6
IOCa okr/aekIOOOO f
Rys, 7. Charakterystyka mikrofonu Reiss'a.
Zdjęcie dźwięków na taśmie filmowej odby-wać się może różnemi
sposobami i przy zastosowa-niu różnych źródeł światła; można jednak
wy-odrębnić 2 możliwości zasadnicze: albo wzmocnio-ne prądy
mikrofonowe zmieniają natężenie źródłaświatła — mamy wówczas na
taśmie szereg mniejlub -więcej ciemnych obrazów tego źródła ( w
po-staci wąziutkich prążków), co da wrażenie cienio-wania; lub też
prąd mikrofonowy wywołuje odchy-lenia lusterka, rzucającego
promienie światła o na-tężeniu stałem na taśmę •— mówimy wówczas o
re-jestraeji amplitudowej; ten drugi sposób w zasa-dzie swej
niewiele odbiega od oscylografów, przy-pomocy których zdejmuje się
przebiegi różnychzjawisk elektrycznych.
Rozpowszechnienie większe znalazł dotych-czas sposób pierwszy i
wydaje się, że do niego na-leży przyszłość; na nim opiera się
amerykańskisystem ,,Movietone", niemiecki „Klangfilm" (AEG,Siemens,
Tobis), również niemieckie systemy Mi-haly'ego i Kohnemanna oraz
inne,
Jako źródło światła, nadaje się każde źródło,kłórego natężenie
zmieniać się może w takt zmiannapięcia przyłożonego, z
zastrzeżeniem, że szyb-kość tych zmian dochodzić może do 16 000 na
se-kundę. Źródeł takich opracowano kilka: lampa łu-kowa
(wolframowa), lampa układu Kerr'a (sto-pień polaryzacji eliptycznej
światła w pewnymośrodku zależy od natężenia pola elektrycznego wtym
ośrodku), lampa oparta na zjawisku Faraday'a(obrót płaszczyzny
polaryzacji światła przez polemagnetyczne). Jednem z najbardziej
h
LLO 100 500 IO00 2000 SODO
Rys 8. Charakterystyka mikrofonu
kondensatorowego,skompensowanego przez wzmacniacz lampowy.
nionych źródeł jest komórka Kerr'a, która przepu-szcza światło w
zależności od napięcia przyłożone-go, jak pokazuje rys. 10. Zakres
pracy odpowiadatej części chrakterysityki, która najbardziej
zbliżo-na jest do linji prostej; układ ma pewne analogjedo lampy
katodowej w jej zastosowaniu atnplifika-cyjnem. Z wykresu widać, że
napiętie zmienne
przyłożone, Jeśli lampa ma być należycie wykorzy-stana, wynosić
winno około 100 woltów (wartośćskuteczna); mikrofon natomiast daje
napięcia rzę-du 1 miliwolta, czyli wzmocnienie wynosić musi100
000.
Wykres na rys. 11 wskazuje związek, zacho-dzący pomiędzy
zaczernieniem negatywu filmowe-go a natężeniem źródła światła.
(Zaczernienie S jestto logarytm stosunku natężenia światła
padające-go 'do przepuszczonego). Ja:k widać, związek tenjest dość
skomplikowany i strumień światła, przepu-szczonego przez dane
miejsce filmu, jest funkcjąwykładniczą natężenia światła, które
wywołało za-czernienie.
Obraz źródła światła, fotografowany na filmie,jest niezmiernie
mały. Jeżeli przyjąć, że na taś-mie winny być rejestrowane tony do
16 000 okr./sek,to obraz ten musi być taki, żeby na odcinku
taśmy,odpowiadającym szybkości jej przesuwu w ciągusekundy,
zmieścił się 16 000 razy. Ponieważ zaśznormalizowano szybkość
przesuwu taśmy filmo-wej przy 24 obrazkach na sekundę na 480 mm
sek,więc szerokość '0'brazu źródła (prążka mniej lub
' '\
1 2 l
11 Ul1 11
Drpenia
/ iinu&o idelne
3 /
Negatyw
3 1
Rys. 9. Schemat rejestrowania dźwięków na taśmiefilmowej metodą
zaczernienia,
więcej ciemnego) wynosić może najwyżej 480:16000— 0,030 mm.
Okres naświetlania wynosi 1/16 000sekundy. Nie tpotrzeba być znawcą
fotograf]i, bydostrzec, jak wielkie są trudności wykonania zdjęćw
tego rodzaju warunkach. Zarówno od źródłaświatła, ja'k i od taśmy
filmowej, wvmaga się turzeczy zdawałoby się nieosiągalnych. Jak już
jed-nak wspomniano, znaleziono takie—praktycznie ab-solutnie
pozbawione bezwładności — źródła światła.
Taśma fotograficzna nie może być zrobiona zmaterjału zwykłego,
bo ten posiada zbyt grubeziarna; materjał zaś o ziarnach
drobniejszych jestznów zbyt mało czuły. Po długich badaniach
zasto-sowano materjał w charakterystycznych własno-ściach pośredni
pomiędzy materjałami, stosowane-mi na taśmy pozytywne i negatywne.
Wywołałoto jednak konieczność dalszego zwiększania natę-żenia
źródła światła.
Negatyw filmu obrazkowego i dźwiękowegozdejmowane są naogół
osotmo, a połączenie ich na-stępuje dopiero przy procesie
kopjowania. Wystę-pują tu nowe 'komplikacje. Przy odbijaniu
kopjifilmu dźwiękowego należy skompensować wykład-niczy charakter
zależności zaczernienia negatywuod natężenia źródła światła, aby
uzyskać propor-
-
152 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
ejonalność pomiędzy zjawiskami pierwotnemi a ichpóźniejszą
reprodukcją, Możliwe to jest przy pew-nych założeniach, które stoją
w sprzeczności z u-
soo
A 00
300
2 0 0
100
y
iw — Za,
I1
tras
i1cy >
r\
O 100 200 300 400 500 600 700 „alt
Rys. 10. Natężenie światła, przepuszczonego"przezkomórką Kerr'a,
w funkcji napięcia przyłożonego.
stalonemi drogą doświadczeń i wieloletniej prak-tyki warunkami
odbijania pozytywu filmu obraz-kowego. Musiano zmieniać warunki
zdejmowaniafilmu tego, aby uzyskać możliwość równoczesnegoodbijania
kopij obu taśm negatywnych.
Proces wyświetlania filmu 'dźwiękowego jestodwróceniem procesu
zdejmowania. Zastosowanetu są jednak oczywiście inne elementy.
Przejście od zarejestrowanych na taśmie fil-mowej znaczków do
prądów elektrycznych umoż-liwia komórka foto elektryczna. Nowe to
narzędzieelektrotechniki prądów słabych znajduje coraz licz-niejsze
zastosowanie i stwarza zupełnie nowe moż-liwości. Jest to
przewornica energji świetlnej naenergję elektryczną, lub wręcz
energji fal ele-ktromagnetycznych krótkich na energję fal
dłuż-szych, Jest to rurka szklana, w której częśćpowierzchni
wewnętrznej pokryta 'jest warstwą•oddystylowanego potasu
metalicznego (względ-nie potasu z domieszką rubidu; wogóle
znaj-dują tu zastosowanie metale alkaliczne). Podwpływem padającego
na nią światła, komórka fo-toelektryczna staje się przewodnikiem
prądu, in-nemi słowy 'warstewka metaliczna zaczyna emito-wać
elektrony. Emisja elektronów, czyli natężenieprądiu jest
proporcjonalne do natężenia światła pa-dającego. W ostatnich
czasach wchodzą w użycie,obok komórek próżniowych, komórki
wypełnionegazem szlachetnym; są one czulsze i trwalsze.
Prądy, dawane przez najczulsze nawet ko-mórki fotoelektryczne,
są 'bardzo małe, Taknp, świa-tło lampy 25-świecowej, padające na
komórkę z od-ległości 50 cm, wywołuje prąd rzędu 10~s amperaprzy
napięciu na elektrodach, wynoszącem 100 wol-tów. Podobnie jak i
komórka Kerr'a, komórka fo-toelektryczna nde nosiada niemal żadnej
bezwład-ności elektrycznej, t. zn. jest w stanie reagować na-wet na
bardzo szybko zmieniające isię natężeniaświatła. Ze względu na
wielkość prądów, muszą byćstosowane wzmacniacze lampowe, które
oddająenerigję do głośników, umieszczonych za ekranemna sali
kinematografu,
Głośniki stanowią czynnik bardzo poważny iniebezpieczny w filmie
dźwiękowym. Technika bu-dowy ith rozwinęła się coprawda w ostatnich
la-tach bardzo wydatnie ze względu na potrzeby ra-djoionjil Nie
osiągnięto jednak, jak dotąd, wyni-ków zupełnie zadawalniających.
Głośniki o małychmembranach (tubowe), lepsze z punktu
widzeniadynamicznego, grożą niebezpieczeństwem rezonan-sów i drgań
własnych masy powietrza, zawartego wtubie, głośniki o dużych
meanibrańach (beztubowe)dają przy wyższych częstotliwościach
mniejsząwydajność dźwięku. Wprowadzone w ostatnich cza-sach
głośniki elektrodynamiczne (Rice—Kellogg) sąoparte na nowych,
gruntownie przemyślanych pod-stawach naukowych i stanowią duży krok
naprzód.I one jednak nie są jeszcze doskonałe. Na przyto-czonej
charakterystyce takiego głośnika (rys. 12)widać, że obok spadku w
okolicach częstotliwości800—2 400 okr./sek następuje skok przy
częstotli-wości około 3 500 okr./sek, a więc przedwczesny,'bo mamy
tu jeszcze do czynienia z częstotliwościa-mi rezonainsowemi ucha
ludzkiego. Zastosowaniejednak odpowiednio dostrojonych do głośnika
am-plifikatorów — podobnie jak mówiliśmy przy roz-patrywaniu
mikrofonów—pozwala w znacznej mie-rze skompensować te wady.
s
z
1,5
1
0,5
i
-
-
-
iJ 0.5}
y/ i
/
i i i1.5 8 LoaE
Rys. 11. Związek pomiędzy zaczernieniem taśmyfotograficznej (S)
a natężeniem źródła światła (E).
Omówiliśmy proces powstawania filmu dźwię-kowego oraz z
interesującego nas punktu widzeniascharakteryzowaliśmy materjał
dźwiękowy, jaki wgrę wchodzi. Na tej podstawie możemy teraz
oświe-tlić zagadnienia, o jakich wspominaliśmy na wstępie
Trzy są podstawowe warunki, które winienspełniać każdy ze
składowych procesów powsta-wania filmu dźwiękowego: niezależność od
często-
-
Nr. 7 PRZEGLĄD TFXHN1CZNY 153
tliwości, niepowstawanie zniekształceń linjowych,niepowstawanie
zniekształceń nielinj owych,
Rys. 12, Charakterystyka głośnika elektro-dynamicznego.
pełni dźwięku, 'bo tłumione są podstawowe tonybasowe. Muzyka
brzmi twardo. 'Niektóre instrumen-
ty, jak np, bęben, przestają wogó-le dawać jakikolwiek efekt
muzy-czny, sprowadzając się do suche-go pukania.
O wiele większe znaczenie,niż dla mowy i niż nawet dla mu-zyki,
ma kwestja właściwego za-kresu częstotliwości dla szmerów,któremi
chętnie reżyserowie fil-mów dźwiękowych ilustrują nie-które sceny.
Efekty takie, jak pu-kanie do drzwi, stukanie obcasa-mi o podłogę,
trzaśniecie drzwia-mi, przy zwężonym zakresie czę-stotliwości
chybiają zupełnie celu.
Niepowstawanie zniekształceńlinjowych jest to postulat,
wyma-gający, by poszczególne tonyskładowe reprodukowane byływe
właściwem natężeniu. Dopu-szczalne tu są zresztą dość zna-czne
odchylenia, dzięki budowie
Niezależność od częstotliwości wymaga, byprzez jakiekolwiek
rezonanse, zachodzące w trak-cie tego czy innego przebiegu, jakieś
jedne często-tliwości nie były specjalnie uprzywilejowane. Cho-dzi
tu o częstotliwości w zakresie bardzo szerokim,od 16 okr./se'k do
16 000 okr./sek. Zakres ten jestznacznie szerszy niż np. w
telefonji, gdzie zada-walniamy się 300—3 000 okr./sek. Zakres ten
jestrównież bodaj szerszy, niż ten, jaki biorą za pod-stawę
konstruktorzy apratury dźwiękowej. Do cze-go prowadzi jednak jego
zmniejszenie?
Obcięcie częstotliwości powyżej 5 000 okr./sekdla mowy ludzkiej
nie ma wielkiego znaczenia.Widzieliśmy, że jedynie formanty
spółgłosek sy-czących leżą poza tym zakresem, jedynie więc
tespółgłoski ponoszą szwank. Oczywiście dla różnychjęzyków stosunki
te różnie się układają, a językpolski nie jest tu bynajmniej w
położeniu najdo-godniejs(zem. Jednakże ucho ludzkie umie odtwa-rzać
te składowe brakujące, czego najlepszym do-wodem jest fakt, że z
pewnością mało który z czy-telników zauważył, jak brzmi spółgłoska
s w roz-mowie telefonicznej; w słowach całych słyszy jąkażdy z nas
zdawałoby się zupełnie wyraźnie; po-dana jednakże osobno jako
przeciągłe syknięcie,daje w słuchawce telefonicznej jedynie szmer,
ab-solutnie z jej brzmieniem nie mający związku,Rzut oka na wykres
(rys. 4) wystarcza, by zrozu-mieć, czemu to należy przypisać.
W zakresie muzyki obcięcie względnie osłabie-nie tonów o
częstotliwości powyżej 5 000 okr./sekwywołuje ogólne zmiękczenie
charakteru produkcjimuzycznej, co zresztą podobno w krajach
anglosa-skich, gdzie popularna jest muzyka o
charakterzesentymentalnym, przyjmowane jest poniekąd z
za-dowoleniem. Z poszczególnych instrumentów,szczególnie wiele
tracą skrzypce oraz instrumentyperkusyjne.
Przesunięcie granicy niższej w górę z 16 na150 okr./sek nie
wywołuje niemal żadnej komplika-cji, jeśli chodzi o mowę; pozbawia
jednak muzykę
ucha ludzkiego, które skłonne jest nie dostrzegaćnawet znacznych
różnic w natężeniu, jak jużzresztą wspominaliśmy. Odchylenia
jednak, gro-żące w różnych etapach fabrykacji i reprodukcji,są
niestety nieporównanie większe od dopu-szczalnych.
Warunek omawiany jest bardzo ciężki do speł-nienia, wymaga
bowiem od wszelkich elementów,wchodzących w skład procesu
fabrykacji i repro-dukcji filmu dźwiękowego, bardzo rozległej
skali,
Prądenocfoiuy
Rys. 13. Powstawanie zniekształceń nielinjowych
wskutekniewłaściwego obioru"punktu pracy.
co wynika z wielkości obszaru słyszalności tonów,przedstawionego
na rys. 1. Wymagania są tu ta-kie, jakgdyby ktoś żądał, by ten sam
silnik praco-wał jednakowo dobrze, oddając moc 0,001 i 1000KM,
gdzie 1 000 KM jes-t obciążeniem maksymal-nem.
Obok zachowania właściwych stosunków natę-żeń dźwięków
poszczególnych miejsc produkcji,
-
154 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
wielką rolę odgrywa również i ich absolutna war-tość. Istnieje
'duża skłonność do reprodukowaniamuzyki, względnie mowy, z siłą
nadnaturalną, cooczywiście przy odpowiednim wzmacniaczu lampo-wym
nie nastręcza bynajmniej żadnych trudnościdla operatora kinowego.
Dopuszczalne jest to jed-nak jedynie w wypadku, gdy pomieszczenie,
w któ-rem odbywa się reprodukcja filmu, jest większe niżto, w
którem odbywało się 'zdejmowanie dźwięków.W każdym innym wypadku
zniekształca to kom-pletnie charakter dźwięku. Typowym
przykłademjest technika t. zw. zdjęcia zbliska. Bardzo częstow
filmie widzimy jakąś postać zdaleka na tle ja-kiejś większej sceny,
poczem na chwilę pokazujereżyser -ogromne zdjęcie .samej już tylko
twarzy.Wyobraźmy sobie, że mamy to samo w filmie dźwię-kowym, i że
aktor, o którego oiasm tu chodzi, w cza-sie tej właśnie sceny coś
mówi; nic prostszego zda-wałoby się, jak wraz ze zdjęciem
fotograficznemzbliska dać silne wzmocnienie głosu dla spotęgo-wania
efektu. Głos jednak-brzmi w tym wypadkuzupełnie obco i odmiennie
niż przy innem natęże-niu, jakiego wymagało zdjęcie zdaleka. Jeżeli
re-żyserowi chodzi o tego rodzaju zdjęcie, w takimrazie nietylko
zdjęcie fotograficzne, ale i zdjęciedźwięku musi być robione 'tak,
by już rejestrowanenatężenie głosu było silniejsze niż w scenie
po-przedniej, Niemożliwe i niedopuszczalne jest rów-nież
podkreślanie jako głośniejszych poszczegól-nych momentów rozmowy
przez silniejtsze wzmoc-nienie, o ile rozmowa nie była odpowiednio
przezaktorów prowadzona.
Nawiasem mówiąc, natężenie dźwięku nawetw zakresie pewnych
granic nie może być trakto-wane j'ako wielkość, zmieniająca się w
sposób cią-gły. Ze względu na fotograficzny sposób rejestro-wania
dźwięków, istnieje w filmie dźwiękowymtylko ograniczona ilość
stopni natężenia dźwięku,która nawet dla najfortunniejszych tonów z
pew-nością nie przekroczy 100. Jest to jednak pozba-wione znaczenia
praktycznego, bowiem ucho ludz-kie pozwala się w tym względzie
łatwo oszukiwać.
Trzecim postulatem jest niepowstawanie znie-kształceń
nielinjowych. Zniekształcenia nielinjowewystęp^lją wszędzie tam,
gdzie działanie w ukła-dzie przenoszącym nie jest proporcjonalne do
siłydziałającej, gdzie matematyczna zależność pomię-dzy przyczyną a
skutkiem nie może być wyrażonalin ją prostą. W elektrotechnice
prądów silnychznane są np. zniekształcenia krzywej napięcia
przeztransformator, co spowodowane jest przebiegiempętlicy
histerezy żelaza. W radjotechnice i wewszelkich dziedzinach, gdzie
stosowane są lampkikatodowe w roli amplifikatorów, znane są
znie-kształcenia, które wyjaśnia rys, 13. Widzimy nanim że
sinusoida, jaką stanowi w danym wypadkunapięcie przyłożone na
siatkę lampy, przy nie-właściwym doborze przednapięcia da'je w
obwo-dzie anody przebieg bardziej skomplikowany; krzy-wą b można
metodą Fourier'a rozłożyć na sze-reg harmonicznych, czyli obok
drgania podstawo-wego powstaje cały szereg drgań nowych.
Jeżelichodzi o wzmacniacze lampowe, to przy odpo-wiednio su!tetn
ich zaprojektowaniu i odpawied-niem dobraniu punktu pracy na
charakterystycekażdej lampy można tych niemiłych zjawisk u-
niknąć. Gorzej jest jednak z innemi elementamifilmu
dźwiękowego.
Dla komórki Kerr'a również można znaleźćdogodny zakres pracy,
pokazany na rys. 10,
Wspominaliśmy już uprzednio o wykładni-czym charakterze
zależności pomiędzy zaczernie-niem negatywu a natężeniem źródła
światła i za-znaczaliśmy, że można to skompensować jedynieprzez
odpowiednie wyświetlenie pozytywu. Nienależy to oczywiście do
rzeczy łatwych i nawetprzy maszynowym (jedynie dziś stosowanym)
sy-stemie kopjowania nie zawsze daje się osiągnąć.
Mikrofony i głośniki są również' bardzo podat-nym gruntem dla
tego typu zniekształceń.
Słuchacz filmu dźwiękowego przyjmuje tezniekształcenia jako
powstawanie itonów wyż-szych, które w sprzyjających warunkach
mogązupełnie zmienić charakter produkcji muzycznej;na mowę imają
wpływ znacznie -mniejszy.
Matematycznie sprawa przedstawia się tak:jeżeli na układ działa
siła A sin (2nfi), w takim ra-zie, jeżeli działanie — jak już
wspomniano — niejest proporcjonalne do siły, powstają:
4 ( + a)-f- A„ sin [n . 2 T / i -\- an) +
czyli obok działania właściwego i oczekiwanego,wyrażonego przez
pierwszy człon rozwinięcia, po-wstają działania o częstotliwościach
harmonicznych.
Jeżeli natomiast działają na układ 2 siły:A sin (2 xfit~{- a)
oraz B sin (2 % t21 + b),
w takim razie działanie wyrazi się;sin(4^fił-{-a2)-\- . . . .
-f-
\
gdzie p i q są dowolne liczby całkowite dodatnie.W tym więc
wypadku, obok tonów podstawo-
wych ft i fi, mamy cały szereg tonów o najroz-maitszych
częstotliwościach kombinowanych zdwóch podstawowych według wzoru p
ft +: 9 horaz tony harmoniczne względem ix i r2. Jeżeli na-tomiast
na układ działają nie 2 siły, lecz więcej,ilość tonów harmonicznych
i kombinowanych, od-grywających już pewną rolę praktyczną, staje
siętak wielka, że absolutnie zniekształca charaktermuzyki. Daje się
to szczególnie zauważyć w tychmiejscach utworu . muzycznego,
wykonywanegoprzez orkiestrę o większej ilości instrumentów,gdzie
natężenia dźwięków są znaczne (fortissimo).Już odchylenia od
ścisłej proporcjonalności o 1%dają się wyraźnie odczuć.
Parę słów na zakończenie. Nie leży w inten-cjach naszych
zniechęcić czytelnika do filmu dźwię-kowego, przez spiętrzenie
przeróżnych trudnościprowadzić do wniosków, że dobre rozwiązanienie
jest możliwe. Przeciwnie, można być zupełniepewnym, że film
dźwiękowy rozwijać się będzie,że nawet zasadnicze lin je jego
rozwoju technicz-nego już są wytyczone, że rozwój łen odbywać
siębędzie w nader szybkiem tempie. Zbyt wielu tech-ników i uczonych
pracuje dziś na tem polu, zbytwielkie zaangażowane są w tę sprawę
kapitały, bymogło być inaczej.
-
Nr. 7 PRZEGLĄD TECHNICZNY 155
PRZEGLĄD PISM TECHNICZNYCH.GOSPODARKA ELEKTRYCZNA,
Wytwarzanie energji elektrycznej w Angljiw r, 1928/29,
Wfedług wydanego 1S października r, ub. sprawozdaniaoficjalnego
angielskiego o rozchodzie paliwa i produkcjienergji elektrycznej za
okres od 1 kwietnia 1928 do 31 mar-ca 1929, łączenie elektrowni w
Anglji czyni nadal postępypowolne: ogólna ich liczba zmniejszyła
się tylko o 6, -wy-nosząc 564. Natomiast wydajność i sprawność
zakładówwzrosła. Ogółem wytworzono ok. 10 879 mil], kWh, czylio
9,58% więcej niż w r, 1927/28. Z tej liczby przypada95,39% na
elektrownie parowe, 2,2% — na wyzyskująceciepło odlotowe, zaledwie
1,37% —• na zakłady wodne, 0,68%na silniki spalinowe. Przy wzroście
produkcji o 9,58%, roz-chód węgla powiększył się o 3,66r/ó,
sięgając 9,7 milj. tonu.
11 zakładów wytworzyło ponad 200 rmlj. kWh każdy.Sprawność
ogólna najbardziej ekonomicznej elektrowni (Pa-diham, własn.
Lancashire El-ecfcric Power Co., o produkcjirocznej przeszło 67
milj. kWh) wyniosła 21,35% (w roku1927/28 najwyższa sprawność,
osiągnięta wówczas przez Bar-Łon Power Station, wyniosła nieco
więcej, mianowicie 21,83%).Mniejsze zakłady osiągają nie więcej jak
12 — 13% spraw-ności. Najwyższy spółczynnik mocy cos 'f = 0,946
osiąg-nęła elektrownia okręgowa Hebden Bridge. (Engg., 25paźdz.
1929, sir. 533).
HUTNICTWO.Wagon-mieszalnik surówki.
Wiślad za Stanami Zjedn. Am, Póło., wprowadzonoostatnio i w
Anglji przewoźny mieszalnik surówki (rys. 1).Mieszalnik mieści 125
t metalu; największa jego średnicazewnętrzna wynosi 3,2 m, długość
6,1 m. Zbiornik spoczywana dwóch wózkach 3-osiowych i przechylany
jest za pośred-nictwem napędu elektrycznego.
Rys. 1,
Długość pojazdu wynosi 12,2 m, ciężar wozu próżnego— ok. 75 t.
Przewozi się go lokomotywą od wielkich pie-ców do stalowni. (I r o
n & C o al T r. R e v. 25 paźdz, 1929,str, 622).
KOTŁY PAROWE.Utrzymywanie kotłów w pogotowiuprzez podgrzewanie
ich spalinami.
W siłowni A T-wa Pacific Gas & Electric Co. w SanFrancisco
pracuje 6 kotłów, opalanych ropą, na obciąże-nie szczytowe zakładu
wodnego. Jeden kocioł jest, ze wzglę-dów ruchowych, opalany stale,
inne zaś podgrzewane są za-
pomocą stałego przepuszczania przez nie spalin z kotła
pra-cującego. W tym celu dmuchawy wprowadzają spaliny przezprzednie
ściany tych kotłów, poczem przechodzą one nor-malną drogą spalin do
czopucha. Okazuje się, że w ten spo-sób można utrzymać w 5-ciu
kotłach nie pracujących ciśnie-nie robocze, oszczędzając na ich
rozpalaniu. Oszczędnośćwynosi od 24 000 do 35 000 zł. rocznie,
zależnie od obcią-żenia kotłów, i pokrywa w ciągu roku koszta
dmuchaw,zasuw i dobrze izolowanych przewodów. Należy tylko zwra-cać
uwagę, by temperatura odlotowa spalin nie spadła po-niżej 280",
gdyż inaczej ilość gazów jest za mafa. (E 1 e c t r,W o r l d , 24
sierpnia 1929 r., str. 371).
METALOZNAWSTWO.Odporność stopów żelazo-nikiel-chrom
na działanie kwasów.N. B, Pilling i D. E. Ackerman badali stopy
o zawar-
tościach 0—100% Ni i 0—30% Cr, a o nieznacznej zawar-tości
węgla. Próbki wytopiono w piecu ,,Ajax" z żelaza Ar-mco, niklu
elektrolitycznego i chromu, względnie alumino-termicztiie
sporządzonego ferrochromu. Bloczki 4,5 kg prze-kuto i wyżarzono
przy 1000" przez 30', chłodząc je na-stępnie powoli wraz z piecem.
Obróbka termiczna tego ro-dzaju nie ma zastosowania w technice i
dlatego nie możnaomawianych wyników uważać za bezwzględne.
Doświad-czenia przeprowadzono na tarczach polerowanych o gru-bości
5 mm, zaś średnicy 25 mm. Zawieszono je na szkla-nych haczykach w
naczyniu z kwasem. Kwas nasycano tle-nem, przepuszczając przezeń
powietrze. Próbka poruszała
:;ię stale w kwasie z. szybkością 4.65 m/mm. Temperaturakwasu
wynosiła 30" C, Ubytek na wadze iistalono po 1-ej,3-ch lub 20-tu
godzinach.
5%-wy HNOa działa na stal tem słabiej, im większąjest zawartość
chromu. Przy 15% Cr zawartość 30—35% Nizmniejsza odporność na
koirozję, jednakowoż nieznacznie.Stopy Fe—Cr dają się nagryzać
silniej stężonym HNO.i temmocniej, im więcej zawierają chrorou.
Kwasy nieutleniające natrafiają na opór raczej zestrony nikluj
wzroót zawartości Ni do 12—15% zwiększaodporność na działanie
kwasów nieutleniających, alkaljówi wody morskiej. Przekroczenie tej
zawartości Ni nie po-woduje już praktycznie zwiększenia trwałości
stopu. Doda-tek chromu zwiększa szybkość korozji w
rozcieńczonychHC1 i HsSOł. H2SO3 działa tem słabiej, im wicej
stopzawiera Cr; czysty H2SO3 nie działa na stop, zawierający15—18%
Cr, prawie zupełnie. Jeżeli jednak do kwasu siar-kawego dodamy
innego kwasu, lub soli, a zwłaszcza NaCli Hi.SO-i, wtedy korozja
stopów wysokochrcmjwych wzro-śnie bardzo poważnie.
Badając korozję stali o budowie perlitycznej, martenzy-tycznej i
austenitycznej, nie znaleziono gwałtownych zmianodporności na
działanie kwasów, zachodzących wraz ze zmia-ną struktury.
Odpuszczanie stali chromowej zmniejsza jed-
nak odporność na działanie HNO3. Hartowanie przy 1000"w kwasach
nieutleniających zmniejsza krytyczną zawartośćNi w stalach, nie
podlegających działaniu -tych kwasów (Pa-tent Kruppa), /. 12% na 8%
Ni. (S t, u. E. 1929, zesz, 49,str. 1094).
K—d.
-
156 PRZEGLĄD TECHNICZNY 1930
NORMALIZACJA,500 miljonów dol, rocznej oszcizędności z
powodu
normalizacji.Po stwierdzeniu w r. 1921 przez Hoiover'owską
Komi-
sję do badania marnotrawstwa, że przemysł 'budowlany pra-cuje o
53% za drogo, zaczęto systematyczną pracę nad ujed-nostajnieniem
materiałów budowlanych i urządzeń, Skut-kiem łych wysiłków,
osiągnięto ostatnio 10% oszczędnościW wydatkowanej rocznie przez
Stany Zjednoczone kwociena budownictwo, wynoszącej 5 000 milj,
dol,
• Uzylskane zmniejszenie Licziby typów i sortymentówprzytacza
czasopismo „Sparwirtschaft" (zesz. 1 z r. b.) zapisniem ..ZBment"
(zesz, 22 z r. ub.J jak następuje:
Wyrób Zmniejszenieliczby typów Wyrób
zPapier azbestowy 72Asfalt 102Cegła 75Cegła (dziur.)... 36Żelazo
taśm, . . . 125Hustaki betonowe 115Szczotki i pendzle 480Pilniki
1331Haki 6948Płyty kuchenne . 130Części mosiężnedo wodoc 1114Łopaty
5136Słupy do latarń . 80Zawiasy 120Piły (taśmy) . . . . 108
na1610
220241443
4755130
13
76217.!
51052
Zmniejszenieliczby typów
z naPłytki szyfrowe do
krycia dachów 98 48Płytki do innych
celów 827 138Kamienie szlifier-
skie 715200 54400Przyrządy kowal-
skie 665Wkładki żelazne 32Płyty stalowe. . . 1819Ramy stalowe .
42877Klinkier do bru-
kowania 66Zbiorniki ciepłej
wody 120
36111
2612244
14
N e k r o 1 o g j a.Ś, p, Inż. Ksawery Gnoiński.
W dniu 14 listopada 1929 r. zmarł w sile wieku ogól-nie
szanowany i tznany ze sweij pracy społeczno-technicz-nej inż.
Ksawery Gnoiński. Zmarły położył wielkie zasługi
Ś. ip. Ksawery Gnoiński urodził siię w r. 1869, ukoń-czył szkoły
średnie w Warszawie w a". 1892, wykiazitałce-nie .specjalne
otrzymał w Leodjum, gdzie uzyskał dyplominżyniera. Od 1901 roku, t.
j . w ciągu ostatnich ilat 28, byłbardzo czynnym członkiem
(Stowarzyszenia Techników wWarszawie,
-
gnmulmmwmwmmmmmmmmimmmmmmmmwMMmmmimMmmiMmmmmWMiiiiiiiiiiiiniiiiiiiiitini
i Nr. 5—7•= WIADOMOŚCI
POLSKIEGO KOMITETU NORMALIZACYJNEGO
BULLETIN DU COMITE POLONAIS DE ST A N D A R D IS AT I O N
T R E Ś Ć :
| P o s i e d z e n i e p o d k o m i s j i s m a r ó wi o l i w
i e n i a .
1| N o r m a l i z a c j a n a r z ę d z i d o s k r a -
w a n i a m e t a l i . ( P r o j e k t y ) .
WARSZAWA
19 LUTEGO1930 R.
S O M M A I R E:
C o m p t e - r e n d u d e l a s e a n c e d e l aC o m m i s s
i o n d e s h u i l e s d eg r a i s s a g e .
D e s i g n a t i o n s n o r m a l e ś d e s o u t i l sd e c o
u p e d e s m e t a u x . ( P r o j e t ) .
Podkomisja smarów i oliwienia.Protokół posiedzenia odbytego dnia
i4.X.1929 r. w P. F. O. M, w Drohobyczu.
Obecni pp.: mjr. Bezwiński (M. S. Wojsk.);kpt. Miller (M. S.
Wojsk.), dyr. Kasperowicz(Główny Urząd Miar i Wag), dyr.
Biluchowski(„Polmin"), inż. Wandycz („Polmin"), dr. Łaho-ciński
(„Polmin"), dyr. Dr. Kozicki (koncern „Ma-łopolska"), inż. Grossman
(koncern ,.Małopolska),inż. Piotrowski (raf. „Galicja"), dr.
Nowosielski(Standard-Nobel), inż. Skalmowski (Drogowy Inst,Badawczy
Minist. Robót Publicznych).
Posiedzenie Podkomisji otwiera o godz. 11.15p. inż. Wandycz; na
przewodniczącego, wobec nie-obecności p. Prof. Piłata, proponuje
dyr, Biluchow-skiego, co zostało jednogłośnie przyjęte. Dyr.
Bi-luchowski obejmuje przewodnictwo i odczytuje po-rządek dzienny
posiedzenia;
1) odczytanie protokołu ostatniego posiedze-nia Podkomisji
smarów i oliwienia P. K. N.
2) sprawozdanie Sekretarza Komitetu ścisłegoPodkomisji sm. i
oliwienia P. K. N. p. inż. Piotrow-skiego.
3) Znormalizowanie metod badania asfaltu.4) Uzupełnienie
Podkomisji sm, i ol, i Komi-
tetu ścisłego.5) Wnioski i interpelacje.
ad 1) Po odczytaniu protokołu ostatniego po-siedzenia
Podkomisji, który przyjęto bez dyskusji,p. inż.'Piotrowski
komunikuje, że na posiedzeniedzisiejsze zaprosił poza członkami
Podkomisji,również wielkich spożywców olejów, których prak-tyczne
doświadczenie w zakresie spraw objętychporządkiem dziennym może być
cennym materją-łem dla prac Podkomisji. Jednakże poza
przedsta-wicielami M. S. Wojsk, i Min. Robót Publicznych(jako
odbiorcy asfaltu) konsumenci nie skorzystaliz zaproszenia. Na tem
wyczerpano pierwszy punktporządku dziennego i przystąpiono do
następnego,t. j , do sprawozdania p. inż. Piotrowskiego z
pracPodkomisji,
ad 2) P. inż. Piotrowski komunikuje, że naskutek poczynionych
starań Podkomisja smarówi oliwienia została oficjalnie wcielona w
skład Pol-skiego K. N. i wymieniona już jest w
oficjalnemsprawozdaniu z działalności P, K. N. za okres od1
stycznia 1928 do 31 marca 1929 r. w temże spra-wozdaniu wymienieni
są również członkowie tejPodkomisji.
W myśl wskazań ostatniego posiedzenia Pod-komisji wybrany wtedy
Komitet ścisły miał zająćsię sprawą wydania w formie broszury
ustalonychnorm dla produktów naftowych oraz projekty me-tod badania
tychże produktów. Broszura taka zo-stała nakładem Krajowego
Towarzystwa Naftowe-go wydana w r. 1927 i aczkolwiek jeszcze
oficjalnieprzez P. K. N. nie zatwierdzona, odegrała rolę do-datnią,
przyczyniając się do wprowadzenia ładuw pojęciach o własnościach
produktów naftowychi ich sposobu badania, w wielu wypadkach
byłapodstawą dla osiągnięcia porozumienia i zlikwido-wania sporu
pomiędzy odbiorcą a konsumentem.Krytyczne uwagi, odnośnie treści
broszury nade-słali Ministerstwo Komunikacji, Min. Spraw
Woj-skowych oraz p. prof. Trepka. Uwagi te będą dzi-siaj
rozpatrywane mówca jest zdania, że należyjuż obecnie wprowadzić
pewne zmiany oraz uzu-pełnienia norm.
Stosownie do polecenia ostatniego posiedzeniaPodkomisji, Komitet
ścisły miał zająć się równieżsprawą wprowadzenia na rynek polski
benzynynormalnej z polskich rop, odpowiadającej własno-ściom
benzyny normalnej firmy „Kalbaum", skorotaka zostanie przez polskie
rafinerje wyproduko-wana. Ponieważ na podstawie praż Dra Burstinai
inż. Winklera rafinerja „Galicja" rozpoczęła pro-dukcję benzyny
normalnej, odpowiadającej własno-ściom benzyny Kalbauma, Komitet
ścisły wydałkomunikat, zalecający używanie powyższej benzy-ny.
Komitet ścisły był o tyle uprawniony do tego,ponieważ
odpowiedzialność za jakość tej benzynyprzyjęła na siebie Katedra
Technologji Nafty na
-
158—10 N. WIADOMOŚCI P. K. N
Politechnice Lwowskiej, analizując każdą blaszan-kę benzyny i
zaopatrując ją w plombę Katedry,W czasach ostatnich wobec
rozpoczęcia w Polscena większą skalę budowy nawierzchni
asfaltowychi produkowania przez rafinerje polskie
asfaltówdrogowych, wreszcie z powodu powołania do życiaprzez
Minist. Robót Publicznych Drogowego Insty-tutu Badawczego, stała
się palącą sprawa znorma-lizowania metod badania asfaltu. W myśl
dyrek-tyw posiedzenia Kornitetu ścisłego, odbytego dnia29.VII. b.
r. w „Polminie" nawiązano kontakt zDrogowym Inst. Badawczym oraz
przygotowanoprojekty metod badania na dzień dzisiejszy. Obec-ność
delegata D, I. B. p. inż. Skalmowskiego ora/,nadesłane materjały
pozwolą dzisiaj na przepro-wadzenie dyskusji i ewentualnie
ujednostajnieniametod badania. Nad sprawozdaniem, inż.
Piotrow-skiego wywiązała się dyskusja. Przyjęto do za-twierdzającej
wiadomości sprawę wprowadzenia narynek polski benzyny normalnej,
przyczem p, inż.Wandycz podkreślił, że zostało to umożliwioneprzez
przyjęcie na siebie trudu badania i gwarancjiza jakość każdej
plombowanej blaszanki benzynyprzez Katedrę Technologj i Nafty,
Poruszono rów-nież kwestję następującą:
Z prac Dra Burstina i inż. Winklera wynika,że można z polskich
rop otrzymać benzynę, która-by wytrącała więcej asfaltu niż benzyna
Kalbauma.Wyłoniło się zapytanie, czy należałoby iść w kie-runku
uznania tej benzyny jako benzyny wzorcowej.W dyskusji przeważył
pogląd, że aczkolwiek zestanowiska naukowego należałoby dążyć do
przy-jęcia takiej benzyny, to jednak możliwe byłoby todopiero
wtedy, gdyby sprawa ta została załatwio-na na terenie
międzynarodowym; w przeciwnymbowiem razie Polska dla swego
rodzimego prze-mysłu stawiałaby warunki ostrzejsze niż inne,kra-je.
W dalszej dyskusji nad benzyną normalną zo-stał postawiony przez
inż. Wandycza następującywniosek: Komisja poczyni starania, ażeby
polskabenzyna normalna zyskała sobie prawo obywatel-stwa i
zagranicą. Konsument zagraniczny przy rek-lamacjach winien uznać
wyniki analizy przepro-wadzonej przy użyciu polskiej benzyny
wzorcowej.Wniosek przyjęto jednogłośnie.
Ad 3) Przystąpiono do następnego punktuporz, dzień,, a
mianowicie do znormalizowania me-tod badania asfaltu.
a) Oznaczenie punktu topliwości asfaltu. Re-feruje p. inż,
Piotrowsfci, Referent omawia metodęKramer-Sarnowa oryginalną, t, j
, z użyciem rtęci,następnie zmodyfikowaną przez użycie zamiaslrtęci
pałeczki metalowej, wreszcie z zastosowaniempałeczki sporządzonej
ze specjalnego stopu czcion-kowego (metoda Spilkera). Referent
podając wynikioznaczenia punktu topliwości w,'g wymienionych wy-żej
metodwlaboratorjum „Galicji" (vide załącznik),przychodzi do
przekonania, że metodę Spilkera na-leży chwilowo odrzucić, jako
zamało wypróbowa-ną, zaś z pozostałych dwóch, zamiast
oryginalne!metody Kramer-Sarnowa z zastosowaniem rtęci,przyjąć
należy zmodyfikowaną zastępując rtęć pa-łeczką znormalizowaną i
nazwać tę metodę metodąpałeczkową. W dyskusji wszyscy mówcy
przy-znali, że używanie rtęci jest ze wszech miar niewy-
godne i że należałoby od tej metody odstąpić. Pod-niesiono
jednak równocześnie zarzuty przeciwkometodzie pałeczkowej. Inż.
Grossman wysuwa za-strzeżenie odnośnie pasowności pałeczki
wobecrurki. Zwraca uwagę, że pałeczka ustawiona naasfalcie nie
będzie się do powierzchni asfaltu usta-wiać prostopadle, skutkiem
czego nacisk na asfaltnie będzie we wszystkich miejscach jednakowy,
coma miejsce przy dotychczasowej metodzie rtęcio-wej, która jako
ciało płynne działa całą masą napow. asfaltu, P, dr, Łahociński
zwrócił uwagę nainny moment ujemny przy stosowaniu pałeczki,
amianowicie zatrzymywanie się pałeczki, i tak np,zdarza się, że
pałeczka zatrzymuje się na asfalcienie przebijając go, mimo to, że
w innych wypadkachprzy tej temperaturze następowało (przy tym
sa-mym asfalcie) przebijanie pałeczki. Ponieważ pod-czas dyskusji
ujawniło się, że wszyscy są zdania, iżmetodę Kramer-Sarnowa w tej
lub innej modyfi-kacji w przyszłości zastąpić trzeba metodą
Ring& Bali, która jest o wiele dogodniejsza w pracyi daje
bardzo dokładne wyniki, p, inż. Wandyczzaznaczył, że uważa za
niecelowe zmienianie meto-dy Kramer-Sarnow rtęciowej na pałeczkową
poto, by w krótkim czasie zamienić tę ostatnią na me-todę Ring
& Bali; proponuje zatem, odrazu przy-jęcie metody Ring &
Bali za obowiązującą. Wnio-sek został przyjęty. W dalszym ciągu
rozwinęła siędyskusja, czy w metodach badania ma być umie-szczony
również opis m