Top Banner

Click here to load reader

63

Ogien w Kościele

Oct 21, 2014

Download

Spiritual

Pierwsza sesja apologetyczna w Ziębicach
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Ogien w Kościele
Page 2: Ogien w Kościele

2

Page 3: Ogien w Kościele

Ks. Andrzej Siemieniewski

Ogień w Kościele

Pierwsza Sesja Apologetyczna Ziębice 24-26 sierpnia 2001 r.

Tęsknota za jednym widzialnym Kościołem – ekumenizm mniej lub bardziej skuteczny

Katolicki Serwis Apologetyczny

Wrocław 2001

3
Page 4: Ogien w Kościele

Redakcja: JACEK JURECZKO Korekta: ALEKSANDRA KOWAL Grafika:

JACEK SCHMIDT

4

Page 5: Ogien w Kościele

5

WPROWADZENIE OGIEŃ W KOMINKU

CZY OGNISKO W SALONIE?

Page 6: Ogien w Kościele

Zdarza nam się niekiedy zwiedzać wielkie gmaszysko, które w daw-

nych wiekach służyło za siedzibę bogatego rodu. Z tamtych właśnie cza-sów pochodzą w szacownej budowli piękne salony z bogato zdobionymi kominkami. W jesienne wieczory, gdy zimne wiatry sprawią, że salony sta-ją się mocno wychłodzone, niejednemu przychodzi na myśl wizja płomieni wesoło migoczących w głębi kominka. Jakże rozgrzałyby wyziębione wnę-trze, ileż ciepła i światła wniosłyby w życie mieszkańców tych sal! Co by się jednak stało, gdyby ktoś − zamiast trudzić się nad rozpalaniem ognia w przeznaczonym na to miejscu − zgromadził na dywanie na środku salonu kilka zabytkowych foteli, dorzucił ze dwa wyściełane krzesła, do tego dołą-czył parę obrazów zdjętych ze ścian – i w ten sposób przystąpił do ogrze-wania wyziębionej sali?… Przez kilka godzin można by cieszyć się sukce-sem: na pewno zrobiłoby się trochę cieplej i wieczór upłynąłby nieco milej.

Dopiero przebudzenie następnego dnia przyniosłoby zupełnie inne wrażenie. Spojrzenie wokół ujawniłoby smętny stan salonu: po zabytko-wych fotelach zostało kilka gwoździ, obrazy z dawnych epok zamieniły się w stertę popiołu, w dywanie na środku zieje wielka dziura. A i ogień jakoś szybko zniknął, i − jak się zdaje − w salonie znowu jakby wieje chłodem. Na pewno wtedy pojawiłoby się pytanie: czy podniesienie temperatury wychłodzonego pomieszczenia takim kosztem na pewno jest zgodne z za-miarami właściciela domu? Czy nie lepiej było na początku rozejrzeć się za miejscem przewidzianym dla płomieni przez konstruktora gmachu? Czy nie lepiej było najpierw znaleźć w salonie kominek? Pojawiłaby się też re-fleksja: popiół i zgliszcza to nie wina płomieni ani nie wina budowniczego salonu…

Podobnie może być w salonie domu Bożego. „Każdy bowiem dom jest przez kogoś zbudowany, a Tym, który zbudował wszystko, jest Bóg” (Hbr 3, 4). Kościół Boży jest takim właśnie gmachem mającym już dwa ty-siące lat: „Chrystus, jako Syn [jest] nad swoim domem. Jego domem my jesteśmy” (Hbr 3, 6). Nie brak w Bożym domu salonów przygasłej już nie-co wiary, zziębniętych od dawna serc, wychłodzonych pomieszczeń. Nie brak tęsknych spojrzeń szukających migoczących płomieni żywego działa-nia Boga pośród swojego ludu. Mamy przecież zapewnienia Jezusa, które nigdy nie przeminą: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął.” (Łk 12, 49); „Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy go proszą” (Łk 11, 13).

Może się zdarzyć, że ktoś słyszy te zapewnienie Jezusa: „przysze-dłem ogień rzucić na ziemię” (Łk 12, 49), ale zamiast rozpalać ognisko w kominku, aby grzało wszystkich obecnych zgodnie z planami Bożego Kon-struktora, rzuca hasło do rozpalenia ogniska na dywanie na środku salonu Kościoła. Wszystko jedno jakim kosztem, obojętnie, co się przy tym nisz-czy, jak depcze się przywiązanie do tradycyjnych prawd wiary, do parafii, do katolickich pasterzy. Płoną w takim ognisku meble Tradycji i mądrość Ojców Kościoła, wrzuca się do ognia cenne obrazy liturgii i tradycyjnych form modlitwy, w imię zasady: wszystko wolno, gdy szuka się duchowego rozgrzania i gdy nagrodą ma być duchowy power. Dziki ogień zostawia po

6

Page 7: Ogien w Kościele

sobie znacznie mniej jedności, mniej pokoju i mniej duchowego zbudowa-nia, niż było przed nim.

Popiół i zgliszcza to nie wina płomieni ani nie wina budowniczego Bo-żego salonu. Duch Święty naprawdę jest ogniem i charyzmaty rzeczywi-ście są darem Ojca. Jezus prawdziwie aż do dziś gorąco pragnie, aby pło-mień zajaśniał. Ale ten sam Bóg jest też Konstruktorem domu Bożego. Wyznaczył stosowne miejsce dla ognia. Pierwszy List do Koryntian jest ta-kim konstruktorskim projektem zostawionym nam przez budowniczego: „Ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspie-rania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12, 28). Jest w salonie Kościoła budowanego według Biblii centralne miej-sce na apostolską posługę biskupów, jest miejsce na korekty płynące z nauczycielskiego urzędu, jest miejsce dla tych, którym powierzył Bóg dar zarządzania ludem Bożym, pasterzowania i przełożeństwa (por Hbr 13, 17). W takim salonie Kościoła katolickiego jest też kominek. Jeśli w nim zaczniemy oczekiwać płomieni Ducha Świętego, światło i ciepło będą się rozchodzić wokół – nie tylko przez kilka godzin pewnego wieczoru pełnego ekstatycznej atmosfery, ale starczy nam tych Bożych darów na całe życie.

7

Page 8: Ogien w Kościele

8

ROZDZIAŁ 1

WSPÓŁCZESNY PENTEKOSTALIZM W SPOTKANIU Z KATOLICYZMEM

W SKALI GLOBALNEJ

Page 9: Ogien w Kościele

11.. CCOO CCZZWWAARRTTYY CCHHRRZZEEŚŚCCIIJJAANNIINN:: DDYYNNAAMMIIKKAA RROOZZSSZZEERRZZAANNIIAA SSIIĘĘ DDUUCCHHOOWWOOŚŚCCII PPEENNTTEEKKOOSSTTAALLNNEEJJ WW ŚŚWWIIEECCIIEE

ż

„Zanim odejdziemy stąd do Pana, nasze oczy ujrzą największe

ewangeliczne niwa w całej historii chrześcijaństwa. Żyjemy w najwspa-nialszych dniach historii Kościoła” − wołał do zgromadzonych tłumów pod koniec lat 90. baptysta Alberto Mottesi, nazywany „Billym Grahamem” Ameryki Południowej, w czasie swojej krucjaty ewangelizacyjnej w Argen-tynie1. To triumfalne zwiastowanie jest typowym wyrazem ducha, charak-terystycznym także dla współczesnego ruchu doświadczenia Ducha Świę-tego, a więc dla tzw. pentekostalizmu. Aura ta wynika z pewności bycia w samym centrum dziejącej się na naszych oczach historii zbawienia, przekonanie o niezwykłej bliskości Boga dotykalnej w przebudzeniowym ruchu ewangelikalnej oraz pentekostalnej „Reformacji” w Ameryce Łaciń-skiej, która ze szczególnym nasileniem trwała przez całe lata 80. i 90. i nic bynajmniej nie straciła na swojej dynamice w pierwszym okresie nowego tysiąclecia2.

Ponad 70 lat temu możliwa była jeszcze uwaga w rodzaju: „Ekspan-sja protestancka załamała się całkowicie w Ameryce Łacińskiej”3. W wyda-nej 35 lat temu książce Daniel Rops informował o istnieniu na całym świe-cie od kilku do 10 milionów zielonoświątkowców, w tym na przykład w Chi-le − 150 tysięcy4. Tymczasem 20 lat temu było już około 19 milionów „ewangelikalnych protestantów” (evangelicals) w samej Ameryce Łaciń-skiej, a obecnie jest ich tam ponad 60 milionów, w tej liczbie około 40 mi-lionów chrześcijan pentekostalnych. W niektórych krajach tego regionu stanowią już znaczny procent ludności (od kilku do ponad 30%) i nic nie wskazuje na zahamowanie tempa tego procesu. Wręcz przeciwnie, według danych Konferencji Biskupów Ameryki Łacińskiej średnia dzienna liczba tych konwersji wynosi około 8 tysięcy: skutkiem tego − według innych

ocen − 40% współczesnych zielonoświątkowców żyje w Ameryce Łaciń-skiej5. Socjologowie przypuszczają, że jest możliwe, aby w wieku XXI co trzeci mieszkaniec tego kontynentu był protestantem, w porównaniu z około 12% − stanem obecnym. W Chile protestanci (głównie pentekostal-ni) już dzisiaj stanowią 14% mieszkańców, w Peru 7%, obliczano, że w Gwatemali, Salwadorze i Nikaragui protestancki pentekostalizm obejmie 25% mieszkańców na przełomie wieków XX i XXI6.

W 1981 roku Peter C. Wagner, ekspert do spraw wzrostu Kościołów z Los Angeles, obliczał ilość charyzmatycznych chrześcijan w świecie na 90 milionów; w roku 1995 podawał ich liczbę na 400 milionów, co dałoby oko-

1 P.C. Moreno, Rapture and Renewal in Latin America, „First Things” 74 (June/July 1997), s. 31. 2 Por. H. Cox, Religion in the Secular City: Toward a Postmodern Theology, New York 1984, s. 263-267. 3 Za: D. Rops, Ces chrétiens nos frères, Fayard 1965, s. 242. 4 Tamże, s. 96. 5 P.C. Moreno, art. cyt., s. 31. 6 B.L.M. Campos, El Pentecostalismo, en la fuerza del Espíritu, „Cyberjournal for Pentecostal/Charismatic Re-search” [http://www.pctii.org/cybertab1.html] 9 (2001); dla całości obrazu trzeba jednak dodać, że − jak podaje Daniel Rops, Ces chrétiens nos frères, Fayard 1965, s. 242 − już w 1965 roku 13,3% mieszkańców Chile było protestantami, wzrost nie byłby więc w tym przypadku zbyt spektakularny.

9

Page 10: Ogien w Kościele

ło 25% chrześcijan na świecie7. Ta forma wiary, kładąca niezwykle silny nacisk na „resakralizację”, w przeciwieństwie do zauważanej dawniej „de-sakralizacji”, występująca w społecznościach zarówno przednowoczesnych, jak i postmodernistycznych, pociąga co roku około 20 milionów nowych zwolenników w skali światowej8. Liczbę pół miliarda podaje z kolei Walter J. Hollenweger9, najbardziej zapewne znany badacz pentekostalizmu w skali globalnej, przez 18 lat profesor misjologii Uniwersytetu Birmin-gham10. Są to liczby absolutnie zdumiewające. Strona internetowa pente-kostalnych Kościołów szwedzkich podawała prognozę liczby uczestników pentekostalno-charyzmatycznego sposobu przeżywania wiary na rok 2025: przy zachowaniu dzisiejszej dynamiki wzrostu liczba ta ma sięgnąć 812 milionów11.

Niezależnie od tego, czy przychylać się do pozytywnej, czy negatyw-nej oceny tego zjawiska, liczby potwierdzają, że „ruch pentekostalny jest jednym z najważniejszych doświadczeń religijnych minionego wieku […] chodzi tu o globalne zjawisko społeczno-religijne i o alternatywny ruch ży-cia i misji Kościoła”12.

Czy jest to inwazja amerykańskiego imperializmu kulturowego, tym razem w dziedzinie religijnej?13 Z pewnością nie, skoro 99% przywódców tego nurtu jest miejscowego pochodzenia. Nawet niezielonoświątkowi pro-testanci twierdzą, że ruch pentekostalny to najbardziej zgodna z mental-nością miejscowego ludu forma wiary. W tej sytuacji nie może dziwić za-pewnienie o niezwykłej wspaniałości naszych czasów w ocenie promotorów tych globalnych przemian. W ich oczach jawi się to jako spełnienie od-wiecznych marzeń o powszechnym „Wielkim Przebudzeniu” (Great Awake-ning).

Doświadczenie południowoamerykańskie, jakkolwiek najbardziej spektakularne w tym zakresie, nie jest jedyne w skali świata. Podobnie zaskakujące przemiany, choć w nieco mniejszej skali, można obserwować w innych częściach globu. Nie inaczej dzieje się nawet na terenie niektó-rych krajów Europy: podczas gdy w latach 80. minionego wieku główne wyznania chrześcijańskie w Anglii, z Kościołem anglikańskim na czele, od-

7 Za: N. Scotland, Charismatics and the Next Millennium: Do They Have a Future?, London/Sydney/Auckland 1995, s. 1. 8 Liczbą taką posiłkuje się H. Cox, będący również zwolennikiem oszacowania liczby pentekostalno-charyzmatycznych chrześcijan na około 400 milionów. H. Cox, Fire from Heaven – the Rise of Pentecostal Spirituality and the Reshaping of Religion in the 21st-Century, Reading (Mass.) 1995. 9 Autorytet Hollenwegera w tej materii bazuje na doświadczeniu wychowania we wspólnocie pentekostalnej i 40 lat badań tego nurtu duchowości. Od 1965 do 1971 roku pełnił funkcję sekretarza Światowej Rady Kościołów. Jego dzieła The Pentecostals i Pentecostalism: Origins and Developments Worldwide należą do podstawowej lektury każdego badacza zjawisk pentekostalnych. Pentecostalism’s Global Language, wywiad z nim za: Walter J. Hollenweger, Christianity Today, „Christian History Magazine” Spring 1998, t. XVII, nr 2, s. 42. 10 W.J. Hollenweger, The Pentecostals, Hendrickson, 1972; tenże: Pentecostalism: Origins and Developments Worldwide, Hendrickson, 1997. 11 Church Members Involved in the Pentecostal/Charismatic Renewal Worldwide, http://www.pri.pingst.se/english/statisticsworldwide.htm (August 2001), za: „International Bulletin of Mission-ary Research” 24 (January 2000) nr 1. 12 B.L.M. Campos, art. cyt. 13 Nie brak i takich ocen omawianego zjawiska. Wspomina o nich Bernardo L. Campos M., art. cyt.

10

Page 11: Ogien w Kościele

notowały spadek liczebności o około 5% w ciągu dekady, chrześcijan cha-ryzmatycznych w tym samym czasie przybyło o 9%14.

W radykalnej opozycji do wizji nadchodzącego „miasta zsekularyzo-wanego” oraz nieuchronnej rewolucji społecznej pod wodzą „Chrystusa z karabinem”, powstała w 1995 roku praca Coxa nosi znamienny tytuł: Ogień z nieba15. Oczywiste odwołanie się do ewangelicznej zapowiedzi Je-zusa Chrystusa − „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię” (Łk 12, 49) − jest zwiastunem oczekiwanej duchowości na czas przyszły, jako że podtytuł pracy Coxa głosi: Zmiany w religii: ku XXI wiekowi.

Omawiany tutaj fenomen dotyczy katolików nie tylko w tym sensie, że często ma miejsce na terytoriach tradycyjnie uważanych za katolickie, jak Ameryka Południowa. Promieniowanie stylu duchowości ewangelikal-no-pentekostalnej na katolików dalej pozostających wiernymi członkami swojego Kościoła zachodzi także w ramach zataczającej coraz szersze krę-gi Odnowy Charyzmatycznej w Kościele katolickim, a także wskutek faktu uważania się sporej liczby katolików za „katolików ewangelikalnych” (evangelical Catholics). 22.. NNOOWWYY KKOOŚŚCCIIÓÓŁŁ CCZZYY NNOOWWAA WWSSPPÓÓLLNNOOTTAA WW KKOOŚŚCCIIEELLEE??

a. trzy fale pentekostalizmu

Wielu badaczy opisujących zjawisko dwudziestowiecznego penteko-

stalizmu dzieliło jego historię na etapy, mówiąc o kolejnych „falach”. Na przykład Margaret M. Poloma zaczyna się od wskazania na przebudzenie w Walii (1903-04) znajdujące swoje ukoronowanie w kalifornijskim przebu-dzeniu w Los Angeles przy Azusa Street (1906-07), co zaowocowało po-wstaniem klasycznych denominacji (wyznań) zielonoświątkowych. Była to tak zwana pierwsza fala. Dominującym elementem uważanym za znak działania Ducha Świętego był wtedy dar języków, przez bardzo wielu wczesnych zielonoświątkowców uważany za faktyczną zdolność głoszenia Ewangelii w nieznanych im uprzednio językach używanych przez rozmaite ludy na ziemi.

„Druga fala” zaczęła się w latach czterdziestych XX wieku od ruchu

nazywanego przez aluzję do tekstu proroka Joela „deszczem jesiennym” (The Latter Rain, por. Jl 2, 23), a uzupełniona została w latach 60. i 70. naszego stulecia przez Ruch Charyzmatyczny, czyli przenikanie duchowo-ści pentekostalnej do tradycyjnych Kościołów, łącznie z Kościołem katolic-kim (od roku 1967). Spektrum oczekiwanych zwyczajowo znaków działa-nia Ducha Świętego poszerzyło się nieco w porównaniu z pierwszą falą, chociaż dalej kładziono główny nacisk na modlitwę o chrzest w Duchu Świętym i na modlitwę w językach. Duchowość tego etapu oddaje na przykład niezwykle popularna książka Davida Wilkersona Krzyż i sztylet.

14 P. Brierley, Christian England, Marc Europe 1991, s. 11 i 175. 15 H. Cox, Fire from Heaven, dz. cyt.

11

Page 12: Ogien w Kościele

„Trzecia fala” to nowy styl duchowości pentekostalnej ucieleśniony

w postaci Johna Wimbera, najbardziej rozwinięty w latach osiemdziesią-tych. Uczestnicy tej fal kładli największy nacisk na „znaki i cuda”, przez co rozumieli zarówno fizyczne uzdrowienia, jak i niezwykłe manifestacje na spotkaniach modlitewnych (padanie na podłogę, śmiech, drgawki). Ten ostatni element miał wyraźnie zdominować oczekiwania modlitewne człon-ków grup charyzmatycznych końca XX wieku, zarówno w Kościołach pen-tekostalnych, nowo powstałych wolnych Kościołach, jak i w Odnowie Cha-ryzmatycznej, w tym także katolickiej.

Niezmiernie ważny jest pewien nurt z lat 90. związany z centralnym „sanktuarium pentekostalnym” w Toronto (od 1994), ale przejawiający się także w miejscowości Pensacola na Florydzie (1995) i w wielu innych miej-scach, jak Sunderland w Anglii, Pasadena w Kalifornii, Portland w Orego-nie, australijskie Sydney czy wreszcie południowoafrykańska Pretoria16. Zradykalizował on oczekiwania „trzeciej fali” do niespotykanego wcześniej stopnia, upatrując dowody działania Ducha Świętego w padaniu na podło-gę, w konwulsjach i drgawkach, w głośnych, długotrwałych i zbiorowych śmiechach, a nawet w wydawaniu przypominających zwierzęce odgłosów.

b. idea „chrześcijaństwa ponadwyznaniowego”

Część „biblijnych chrześcijan” związanych z duchowością penteko-stalną głosi tezę, że uczeń Jezusa nie powinien być w ogóle członkiem denominacji (katolickiej, prawosławnej, luterańskiej, baptystycznej, zie-lonoświątkowej czy jakiejkolwiek innej), gdyż wszystkie one, według nich, opierają się tylko na ludzkich ideach i interpretacjach wiary. Prawdziwe chrześcijaństwo, jak głoszą, ma być „ponaddenominacyjne”, czyli niezwią-zane z żadnym dotychczasowym wyznaniem. Ludzie tacy nazywają się „chrześcijanami” w bardzo specjalnym znaczeniu. Mówią: „nie jestem ani katolikiem, ani baptystą, ani luteraninem: jestem za to chrześcijaninem”. Często tacy chrześcijanie głoszą, że jest rzeczą niewłaściwą, aby na da-nym terenie lub w danej miejscowości były różne wyznania chrześcijań-skie. Uczą, że zgodnie z Biblią lokalna wspólnota chrześcijan ma być tylko jedna i powinna nazywać się „Kościołem lokalnym”. Nie trzeba dodawać, że w praktyce spodziewają się, że wszystkie inne grupy i wyznania zanik-ną, a wierzący bez wyjątków przyłączą się do ich wspólnoty.

Druga forma omawianego zjawiska to cały szereg organizacji „po-

naddenominacyjnych” w innym jeszcze sensie. Oto w takich grupach,

16 M.M. Poloma, The Toronto Report, Terra Nova Publications (U.K.) 1996; The „Toronto Blessing” in Post-modern Society: Manifestations, Metaphor and Myth, w: M. Dempster, B. Klaus, D. Peterson (red.), The Glob-alization of Pentecostalism, Regnum Books International 1998; „Toronto Blessing”: Charisma, Institutionaliza-tion and Revival, „Journal for the Scientific Study of Religion” t. XXXVI, nr 2, s. 257-271; The Assemblies of God at the Crossroads: Charisma and Institutional Dilemmas, The University of Tennessee Press, Knoxville 1989; Richard i Katherine Riss, Images of Revival. Another Wave Rolls In, Destiny Image Publishers: Shippens-burg (Pa) 1997; Renee DeLoriea, Portal in Pensacola, Destiny Image Publishers Inc.: Shippensburg (Pa) 1997.

12

Page 13: Ogien w Kościele

jak M

rnie ważne dla zrozumienia istoty zjawiska ekspansji pentekostali-zmu.

ijnym, a nie «denominacją» albo organizacją religijną. I chociaż istnieją wspólnoty reli-gijne

adacz pentekostalizmu, przy-pomina, że w duchowości pentekostalnej nie chodzi o jakiś zewnętrzny je-dynie

e wszędzie. W Afryce i w Mek-syku,

łodzież z Misją, Nawigatorzy czy Ruch Nowego Życia, proponuje się chrześcijanom różnych wyznań wspólny cel: ewangelizację. Zdarza się, że zakorzenienie ich członków w swoich wspólnotach wyznaniowych jest czy-sto zewnętrzne, a formacja proponowana w takiej organizacji w praktyce zastępuje uczestnikom poprzednie sposoby modlitwy i chrześcijańskiego życia. Powstaje wspólnota chrześcijan, która wszystkie formy modlitwy ma wspólne, podejmuje wspólne dzieła i w praktyce nie dba o regularne, co-tygodniowe kontakty z macierzystymi Kościołami, a więc w praktyce jest to nowe wyznanie, choć noszące nazwę „wspólnoty ponaddenominacyj-nej”.

Zarysowane w ten sposób istotne zróżnicowanie organizacyjne jest niezmie

Duchowość pentekostalna może występować jako odrębne wyznanie, może stanowić formę przeżywania tożsamości protestanckiej we wspólno-cie luterańskiej, metodystycznej lub prezbiteriańskiej, może istnieć w po-staci któregoś z nowych Kościołów charyzmatycznych lub organizacji po-naddenominacyjnych, wreszcie − może być osnową ruchu eklezjalnego w Kościele katolickim.

„Pentekostalizm jest przede wszystkim ruchem relig

określające same siebie jako «pentekostalne» i grupy religijne znane jako «charyzmatyczne» pośród katolików, to jednak tym, co nadaje im dynamikę i udziela widzialnego i całościowego kształtu, jest ruch penteko-stalny (el movimiento de lo Pentecostal)”17.

Walter Hollenweger, światowej sławy b

atrybut zachowania, ale o „odmienny sposób bycia chrześcijani-nem”18. Jego zdaniem ten półmiliardowy ruch najszybciej rosnący w całym chrześcijaństwie, rozwijający się nie tylko w krajach trzeciego świata: Afryki lub Ameryki Łacińskiej, ale także w USA i w Europie, do tego stop-nia jest trudny do zdefiniowania, że Hollenweger dochodzi do wniosku: „w skali globalnej różnorodność jest tak wielka, że wszystko, co można po-wiedzieć, to tyle, że chrześcijaninem pentekostalnym jest ten, kto sam siebie nazywa chrześcijaninem pentekostalnym”. Dlatego jest on zwolen-nikiem definicji nie tyle teologicznej, co raczej fenomenologicznej: o ile na przykład Amerykanie z upodobaniem podkreślają dar języków, o tyle w in-nych miejscach świata bardziej ceni się uzdrawianie lub dary „racjonalne”, takie jak organizacja lub budowanie szkół.

Jedną z przyczyn jest ogromna różnorodność kulturowa związana z występowaniem pentekostalizmu praktyczni

jak przypomniał Hollenweger, modlitwa w językach lub uzdrawianie nie uchodzi za coś nadzwyczajnego, jako że stanowi normalny element lo-kalnych religii pogańskich. W wielu krajach trzeciego świata chrześcijanie

17 B.L.M. Campos, art. cyt. 18 Pentecostalism’s Global Language, dz. cyt., s. 42.

13

Page 14: Ogien w Kościele

pentekostalni nie modlą się w językach, a zamiast tego koncentrują się na wspólnotowym uwielbianiu, śpiewaniu i na edukacji chrześcijańskiej. 33.. PPEENNTTEEKKOOSSTTAALLIIZZMM AA TTEEOOLLOOGGIICCZZNNEE EEKKSSTTRRAAWWAAGGAANNCCJJEE

agatorów łogosławieństwa z Toronto”, ostatniej w XX wieku fali pentekostalnych

fenom

yzm materializmu praktycznego: pentekostalny New Age?

duchowości, jak pentekostalizm, z mglistymi i synkretycznymi wątkami New A

łby zniknąć, rozpływając się w fali New Age. Popularność «teologii zdrowia i zamożności» pokazuje, jak szybko mogło

iewłaściwego jest z zdrowiu i zamożności, aby wywołać taką reakcję zdecydowanie sympatyzującego z pentekostalizmem teologa? Nie

movements)”21.

Rodney Howard-Browne, jeden z najbardziej znanych prop

„benów, w 1994 roku w wywiadzie telewizyjnym na temat początków

tego przebudzenia wyznał: „Moc Boża spadła bez ostrzeżenia. Ludzie za-częli spadać z krzeseł i tarzali się po podłodze. Im mniej głosiłem, tym więcej ludzi dostępowało zbawienia”19. W obliczu takich postaw, wcale nie-rzadkich w pentekostalnym świecie, trzeba koniecznie zadawać pytanie, które padło już na początku głoszenia (tak, jednak właśnie głoszenia) Ewangelii: „Cóż mamy czynić, aby dostąpić zbawienia?” (por. Dz 2, 37 i 16, 30).

a. mistyc

Czy łączenie tak bardzo biblijnej − w pragnieniach i deklaracjach −

ge nie jest niesprawiedliwe? Z powodu zdecydowanego radykalizmu tych surowych ocen trzeba nam się odwołać do autora z całą pewnością niezmiernie przychylnego pentekostalizmowi, jakim jest protestant Harvey Cox:

„Pentekostalizm móg

by to nastąpić”20. Cóż takiego n

chodzi mu oczywiście o pragnienie zdrowia i zabezpieczenia materialnego, co każdy człowiek uzna za normalne i pożądane. „Teologia zdrowia i zamożności” (health-and-wealth theology) oznacza jednak przekonanie, że Bóg zobowiązał się „na piśmie” (to jest w Biblii) do obdarowania chrześcijan doskonałym zdrowiem i obfitością materialną jako należną nagrodę za wiarę. H. Cox nazywa taki kierunek myślenia „poważnym odstępstwem od Ewangelii chrześcijańskiej, pochodzącym z takich źródeł sekciarskich (cultic sources), jak New Thought czy dziewiętnastowieczne ruchy leczenia umysłem (mind-healing

19 R.M. Riss, A History of the Worldwide Awakening of 1992-1995, „Eleventh Edition” October 15, 1995. Mo-

1.

żemy się zorientować w stylu jego służby na podstawie innych fragmentów tego artykułu R. Rissa: kiedy Rod-ney Howard-Browne posługiwał u Kennetha Copelanda podczas spotkań w latach 1992 czy 1993, Kenneth Co-peland zagadnął Rodneya „w językach”, wskazując na niego gestami. Zwrócony do Kennetha Copelanda Rod-ney odpowiedział mu w językach, sprawiając wrażenie, jakby się obaj zrozumieli. „Kenneth Copeland zaśmiał się w odpowiedzi. Z kolei Rodney też się roześmiał”. 20 H. Cox, Fire from Heaven, s. 313. 21 H. Cox, Fire from Heaven, s. 271-27

14

Page 15: Ogien w Kościele

Dziewiętnastowieczny mistyczny i magiczny ruch New Thought i po-chodzący z tego samego stulecia pseudochrześcijański Kościół pod nazwą Christ

tych ruchów, była niewątpliwie największą gwiazdą na firma-mencie tak pojętego „naukowego chrześcijaństwa”, obiecującego pewną i ściśle

ywiązany do biblijnej orto-doksj

ian Science mają jedną wspólna cechę: Bóg był przedstawiany w tych ruchach nie tyle jako byt osobowy, co raczej na sposób Uniwersalne-go Umysłu. Myśl ludzka miała mieć moc uruchamiania potęgi tego Boskie-go Umysłu. Jedynym problemem stojącym przed człowiekiem była znajo-mość metody dostępu do Uniwersalnej Mocy. Wychodząc z założenia, że natura człowieka jest boska, wyprowadzono cały system sterowania rze-czywistością za pomocą potęgi myśli. Nie bez przyczyny jeden z autorów systematyzujących mnogość amerykańskich prądów religijnych nazwał ugrupowania tego nurtu sektami egocentrycznymi22. Wliczył do ich grona Christian Science, Divine Scientists, Unity School of Christianity i New Thought. Wszystkie one stopniowo przekształciły religię chrześcijańską w system osobistych gratyfikacji dla wyznawców Ewangelii. Główną ich ten-dencją było zapewnienie wiernym psychicznego komfortu, powodzenia ży-ciowego i zdrowia fizycznego. Chrystus jawił się w tych systemach jako człowiek, który posiadł tajemnicę dostępu do boskiej mocy. Celem członka egocentrycznych sekt było nauczenie się, jak wejść w posiadanie tej samej uzdrawiającej mocy i jak za jej pośrednictwem dowolnie sterować rzeczy-wistością.

Mary Baker Eddy, założycielka Christian Science, najbardziej wpły-wowego z

naukową drogę do życia bez bólu, bez chorób i problemów, za to będącego nieustannym pasmem satysfakcji i wewnętrznego zadowolenia. M. Baker Eddy najodważniej też sformułowała tezy, które miały znaleźć tak szeroki oddźwięk w późniejszym New Age. Głosiła mianowicie, że świat ma naturę dogłębnie duchową, że jest fundamentalnie dobry i że dla osób wtajemniczonych dostępne są techniki dowolnych manipulacji rzeczywisto-ścią. Nieprzyjemne strony życia (na przykład choroba) miałyby być jedynie iluzją zbłąkanego umysłu. Deformacja chrześcijaństwa coraz wyraźniej szła w stronę, którą zdefiniować można jednym słowem: okultyzm.

W ostatnich latach pojawiły się interpretacje wskazujące na zasta-nawiające dzieje idei ruchu New Thought i New Age w obrębie penteko-stalnego nurtu protestantyzmu amerykańskiego23. Pentekostalizm, nurt protestantyzmu amerykańskiego werbalnie prz

i, okazał się (paradoksalnie) szczególnie podatny na inwazję chrze-ścijaństwa zdominowanego przez teorie psychologiczne, coraz bardziej re-dukowanego do sfery przeżyć. Linia rozwoju tradycji New Age biegnie od ruchu New Thought, poprzez skrajne formy pentekostalizmu. W ten spo-sób tak zwana ewangelia sukcesu (prosperity Gospel), absolutyzująca wartość osobistego sukcesu i redukująca chrześcijaństwo do techniki ste-rowania rzeczywistością, znalazła drogę do serca chrześcijaństwa. Zjawi-

22 E.T. Clark, The Small Sects in America, New York-Nashville 1949, s. 232 n. 23 Por. opinię prezesa Christian Research Institute H. Hanegraaffa o nauczaniu ewangelizatorów pentekostal-nych, takich jak np. K. Copeland: „This is nothing but the New Age technique of creative visualization”, H. Hanegraaff, Christianity in Crisis, Eugene: Harvest House 1993, s. 81.

15

Page 16: Ogien w Kościele

sko to reprezentuje wewnątrz Kościoła to samo, co New Age w świecie la-ickim.

Liczni obserwatorzy pentekostalnej sceny potwierdzają istnienie ta-kiego niebezpieczeństwa. R.H. Krapohl, pisząc o takich środowiskach przebudzeniowych w USA jak na przykład Ruch Słowa Wiary (Word of Fa-ith Movement), w którym udzielają się Kenneth Hagin, Kenneth G. Cope-land,

ryzmatyczna jest darem od Boga dla c

wodze-nia (prosperity Gospel) jest dziwacznym przykładem tego, co dzieje się, jeśli lu

strych słowach bywa wyrażane przekonanie, że wiara objęta ha-słem ealth and wealth i towarzyszący jej „metafizyczny” rytuał jest schleb

«dzieci Boże» mogą nabywać bogactwo bez pracy […] Smutne jest to, że tak duża część współczesnego chrześcijaństwa weszła w to o

Ch. Capps czy R. Tilton, stwierdził jasno: wywodzą się one z dzie-więtnastowiecznych sekt uzdrawiania umysłem, jak New Thought czy Christian Science. Wynikiem tych historycznych i teologicznych powiązań jest obecność wielu elementów gnostycznych w Word of Faith Movement i w innych podobnych grupach. Doszło w nich do ubóstwienia amerykań-skiego pojęcia świeckiego sukcesu i materialnej pomyślności aż do utrzy-mywania, że choroba jest złudzeniem, a materialna zamożność natural-nym prawem każdego dziecka Bożego24.

Jeden z początkowych liderów Ruchu Odnowy Charyzmatycznej w Kościele baptystów w Anglii, główny superintendent unii baptystów w Lon-dynie (skądinąd wyrażając swoje wielkie nadzieje i sympatie związane z Odnową: „jestem pewien, że odnowa cha

ałego Kościoła”), stwierdza jednocześnie, nie pozostawiając cienia wątpliwości co do swojej oceny nurtu pseudoewangelii dobrobytu:

„Kościół na Zachodzie jest łatwym łupem pochodzących od Anty-

chrysta duchów konsumpcjonizmu i materializmu. Najnowsza osobliwa dewiacja wspierana przez kilku nauczycieli tak zwanej ewangelii po

dzie ceniący sobie Biblię stracą z pola widzenia wielkie zasady spra-wiedliwości, prawości i posłannictwa. Bezbożny wiek łaknie alternatywy: samozaspokojenia w obfitości zdrowia i powodzenia (health and weal-th)”25.

Inni jeszcze sugerują, że pseudopentekostalne „nowe religie”, takie

jak wspomniany Ruch Słowa Wiary, posuwają się do wejścia w świat ma-gii. W o

hianiem „tępemu materializmowi – współczesnej religii kłaniającej się

temu światu”26. „Kultura amerykańska przeżywa obsesję bezmyślnego materializmu,

a [Ruch Słowa Wiary] spełnia w tym rolę stręczyciela. Tuczy się on, pro-pagując ideę, że

rędzie, mówiące, że przecież raz się żyje i trzeba korzystać, póki tu

24 R.H. Krapohl, Ch.H. Lippy, The Evangelicals: A Historical and Biographical Guide, Westport (Conn.)/London 1999, s. 149. 25 D. McBain, Discerning the Spirits, London 1992, s. viii, 18. 26 P. Hunt, Magical Moments: An Intellectualist Approach to the Neo-Pentecostal Faith Ministries, „Religion” 28 (1998) nr 3, s. 278-279.

16

Page 17: Ogien w Kościele

jesteśmy. Zamiast śpiewać: «Wszystko Tobie oddać pragnę», mówimy: «Mogę wszystko powołać do istnienia magiczną formułą mojej wiary»27.

Tragiczny stan, do jakiego zostali doprowadzeni wyznawcy pocią-

gnięci orędziem „ewangelii sukcesu” obrazuje konieczność przypominania dziś w środowisku pentekostalno-charyzmatycznym dawniej zupełnie fun-dame

zczególnie przygnębiającym wątkiem prosperity Gospel jest syste-yzysk łatwowiernych wy-

znawców pentekostalnego chrześcijaństwa przez nie mających skrupułów samo

z tego błogosławieństwa? Jeszcze nigdy w czasie mo-jej po ługi Bóg nie polecił mi czegoś podobnego. Ale muszę być posłuszny Jego

sów Ostatecznych”29.

ntalnych oczywistości: „głoszone przez nas orędzie ma więcej wspól-nego z problemem grzechu niż z bólami głowy, winy i przebaczenia − niż reumatyzmu”28. Pewne nurty pentekostalizmu zeszły na dno tak głębokie, że należy wygłaszać takie właśnie zdania, informujące, co to jest chrześci-jaństwo…

b. „mistyka chciwości” i „grzech ubóstwa”

S

matycznie prowadzone religijne oszustwo i w

zwańczych proroków, którzy zawsze mają potrzebne informacje o Bożej woli w sprawie ich własnego wzbogacenia się. Rozbudowując naj-pierw przez swoje głoszenie rodzaj mistycznej chciwości, zapewniając o stuprocentowej gwarancji Bożego błogosławieństwa materialnego dla każ-dego, kto „uchwyci się” obietnicy, uzależniają później owo błogosławień-stwo od finansowych datków dla samych siebie. Oto próbka takiego pseu-doproroczego działania w najgorszym stylu: jeden z listów niezmiernie po-pularnego głosiciela pentekostalnej wizji health and wealth Gospel nazwi-skiem M. Cerullo. List ten został rozesłany masowo w latach 90. w Wielkiej Brytanii. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek, podobne ekscesy spotyka się niekiedy również w Polsce, zarówno w niekatolickich, jak i ka-tolickich formach pentekostalno-charyzmatycznych.

„Bóg często działa w niezwykły sposób i dziś z drżeniem piszę o tym:

Bóg powiedział mi, abym uwolnił Namaszczenie Finansowe Czasów Osta-tecznych. Czy chces

splanom. Dla uczczenia moich 63. urodzin proszę cię, abyś modlił się,

by poszerzyła się twoja wiara i byś przesłał mi 63 funty, jeden funt za każdy rok. Nie prosiłbym o to, gdybym nie wiedział, że Bóg obficie WYNAGRODZI CI TO.

Nie zwlekaj. Zrób to teraz. Zrób to duchowo. Zrób to zaraz − a ja po-łączę się w Duchu Świętym, modląc się w językach za twoje potrzeby. Nie czekaj. Uruchom swoją wiarę, odsyłając wypełniony formularz Namasz-czenia Finansowego Cza

27 H. Hanegraaff, Christianity in Crisis, s. 190. 28 D. McBain, Discerning the Spirits, London 1992, s. viii, 44.

. Scotland, Charismatics and the New Millennium, dz. cyt., s. 29 M. Cerullo, Receive it!, September 1994, w: N167-168.

17

Page 18: Ogien w Kościele

Wspomniany już R. Tilton zapewniał kiedyś, że „bycie ubogim jest grzechem”30. Dlaczego? Jaka logika za tym stoi? Cóż, jeśli Jezus obiecuje zamo ść i zdrowie, to człowiek ubogi i chory najwidoczniej grzeszy bra-kiem

poglądach prawd

że Kościół przez dwa tysiące lat z zu-pełnie

dy Jezu-sa”35.

żnowiary. Jego kłopoty są ewidentnym dowodem braku zaufania do Je-

zusa. Dlatego z choroby i ubóstwa powinien się… nawrócić. Kenneth Ha-gin, główny nauczyciel osławionego Ruchu Słowa Wiary, uczy: „Mamy mo-dlić się o konkretny rezultat. Jeśli nie ma rezultatu, to nasze życie modli-twy jest klęską […] jeśli modlisz się o pieniądze, to wydaj rozkaz, aby te pieniądze zostały uwolnione w imię Jezusa […] W imię Jezusa mogę rozka-zać pieniądzom, aby przyszły do mnie”31. Jest to w pojęciu Hagina prosta i skuteczna technika: „Kiedy się modlisz o coś, nigdy nie używaj słowa «je-śli» w tej modlitwie. Gdybyś go użył, to zastosujesz błędną regułę, i modli-twa nie zadziała”32. Gdyby zaś ktoś kłopotał się, że być może niektóre pragnienia wyrażane na takiej „modlitwie” są niewłaściwe, to uspokajająca odpowiedź jest gotowa: „człowiek zbawiony i chodzący w towarzystwie Boga ma właściwe pragnienia w swoim sercu”33.

Jako komentarz do tych słów Hagina dodać można tylko już tylko jedno pytanie: jeśli to nie jest gnostyczna magia w najczystszym wydaniu, to co nią jest? Jakkolwiek chrześcijaninowi o tradycyjnych

opodobnie trudno w ogóle uwierzyć, że taki sposób myślenia jest możliwy u chrześcijanina, to jednak wcale nie jest wyjątkową rzadkością w środowiskach pentekostalnych.

Aby sięgnąć po dalsze przykłady z najbardziej znanych kręgów tele-ewangelistów pentekostalizmu obiecujących pewność błogosławieństwa materialnego: John Avanzini głosi,

niezrozumiałych powodów nie zauważył, że Jezus wcale nie żył w ubóstwie34, a Oral Roberts napisał dzieło pod tytułem Jak dowiedziałem się, że Jezus nie był ubogi. Frederick Price naucza:

„Biblia mówi, że Jezus zostawił nam przykład i że powinniśmy iść w

jego ślady. To właśnie dlatego jeżdżę rolls-royce’em. Idę w śla

wiernych zależy bezpośrednio od Boga, o tyle − rzecz ciekawa − ta sama obietnica dla głoszącego ją kaznodziei ma się zrealizować w postaci czekó

O ile jednak rzekoma obietnica całkowitej zamożności i zdrowia dla tłumu

w i portfeli owych wiernych. Oral Roberts, jeden z najsławniejszych teleewangelistów i autor dziełka pod tytułem Codzienny przewodnik cudo-twórcy36, ogłosił na początku 1987 roku, że jeśli nie zbierze do marca od ofiarodawców 8 milionów dolarów, to Bóg odbierze mu życie. Publiczne odliczanie pozostałego czasu odbywało się na oczach telewidzów, przy na-

30 Za: H. Hanegraaff, Christianity in Crisis, Eugene, s. 186.

29 i 31.

negraaff, Christianity in Crisis, s. 187.

, Tulsa (Ok.) 1975.

31 K. Hagin, Bible Prayer Study Course, Tulsa (Okl.) 1974, s.32 Tamże, s. 81. 33 Tamże. 34 Za: H. Ha35 Za: tamże. 36 O. Roberts, A Daily Guide to Miracles

18

Page 19: Ogien w Kościele

glących apelach syna Orala, Richarda Robertsa: „Nie możemy pozwolić umrzeć temu mężowi Bożemu. Dlatego prześlij czek. PRZEŚLIJ GO SZYBKO DZIŚ”37.

Śmierć pojawia się też w innym kontekście w posłudze tego „męża Bożego”. W swoim transmitowanym w telewizji przemówieniu na Świato-wej Konferencji Charyzmatycznej (World Charismatic Conference) w Ana-heim

stwa wobec Ducha Świętego, że w ciągu kil-ku dni będziesz martwy, jeśli nie zapłacisz sumy, jakiej Bóg zażądał! […] Tak rz

trudno inaczej byłoby uwierzyć, że zwrócenie się pentekostalnych wiernych ku duchowości mistycznej chciwości, i to maso-we, je

e chcę, abyś czarno na białym zobaczył, ile to naprawdę jest «stokroć». Daj dom – a otrzymasz sto domów; albo warto

z grzesznych chrześcijan w Koś iele, to chyba jeszcze nikt nigdy w dziejach nie reklamował otwarcie Ewan

w 1992 roku ogłaszał: „Ktoś z oglądających ten program obiecał dużą sumę Bogu […] Ale

nie dał. Jesteś tak bliski kłam

ekł prorok”38. Ta część konferencji jest szczególnie obficie zilustrowana długimi cy-

tatami, a to dlatego, że

st w ogóle możliwe. Niech przekonaniu się, że realia są w tej mierze zatrważające, posłuży jeszcze jeden tekst, tym razem autorstwa Glorii Co-peland. Jest to osoba popularna w kręgach ludzi poszukujących prowadze-nia przez Ducha Świętego, a jej przybycie do Frankfurtu wraz z mężem Kennethem Copelandem we wrześniu 2001 roku anonsowało poważne pentekostalne czasopismo „Charisma”39, tworzone przy współpracy Odno-wy Charyzmatycznej głównych Kościołów Niemiec. Gloria Copeland, pi-sząc, że „wolą Bożą jest powodzenie”, rozwija nauczanie Johna Avanzinie-go i Morrisa Cerullo i snuje swoje refleksje na temat obietnicy Jezus „otrzymania stokroć więcej” przez tych, którzy „opuszczą wszystko dla Niego” (Mk 10, 30):

„Daj 10 dolarów a otrzymasz tysiąc. Daj tysiąc, a otrzymasz sto ty-

sięcy. Wiem, że umiesz mnożyć, al

ść jednego domu – a otrzymasz sto razy więcej. Daj samochód – a będziesz zaopatrzony w samochody przez całe życie. Krótko mówiąc, tekst Marka 10, 30 to dobry interes”40.

Oczywiście, zdarzało się aż nazbyt często w historii chrześcijaństwa

niegodziwe czerpanie korzyści materialnych przecgelii Jezusa Chrystusa jako świetnego interesu finansowego, mając

przy tym poklask milionów ludzi uważających się za chrześcijan.

37 Za: H. Hanegraaff, Christianity in Crisis, s. 197. 38 H. Hanegraaff, Christianity in Crisis, s. 198. 39 Kommen Sie zusammen mit Kenneth und Gloria Copeland, „Charisma” (Juli-Sept. 2001) nr 117, s. 9. 40 G. Copeland, God’s Will is Prosperity, Tulsa (Ok.): Harrison House 1978, s. 54.

19

Page 20: Ogien w Kościele

c. w Toronto: czy na pewno błogosławieństwo?

nym powodem potrzeby zadawania pytań pod adresem duchowo-ści pentekostalnej jest coraz większy nacisk kładziony na doświadczenie.

na prowokować dia-gnozę uchowości „pneuma-somatycznej”. Najbardziej znanym na świecie i najb

-czorn

parafii leżało na podłodze po do-świadczeniu «błogosławieństwa z Toronto». Obserwatorzy opisywali sceny, kiedy

ię na terenach przemysłowych przylegających do głów-nego portu lotniczego. Pomimo że członków lokalnej społeczności kościel-nej je

cy do tradycyjnej zielonoświątkowej wspólnoty wyznaniowej Assem

In

Niekiedy proces ten pogłębia się tak dalece, że zaczy dardziej wpływowym w kręgach pentekostalnych jest tak zwane bło-

gosławieństwo z Toronto, fenomen zawierający w sobie zdecydowanie nie-zwykłe i niekiedy szokujące doświadczenia duchowej i zmysłowej natury.

Już w czerwcu 1994 roku donoszono z Anglii o „histerycznej fascy-nacji «błogosławieństwem z Toronto»”:

„Pewien proboszcz [anglikański] został zmuszony do odwołania wieego nabożeństwa Komunii świętej i do wyniesienia krzeseł z nawy

głównej, gdyż tak wielu członków jego

wierni padali masowo na podłogę i wybuchali śmiechem w czasie nabożeństwa”41.

W kanadyjskim Toronto kościół na lotnisku stał się od stycznia 1994

roku sanktuarium „postmodernistycznego przebudzenia”42. Budynek ko-ścielny znajduje s

st zaledwie około tysiąca dwustu, to całkowita liczba pielgrzymów przekroczyła milion na przestrzeni lat dziewięćdziesiątych. Miejsce to stało się w ciągu ostatniej dekady centrum promieniującym na cały penteko-stalny świat zaraźliwym typem duchowości, imitowanym lub z pożądaniem oczekiwanym w tysiącach miejsc pentekostalnego kultu na całym globie ziemskim.

Opisywany fenomen ma swoje początki w przebudzeniu w Argenty-nie pod wodzą pastora Claudio Friedzona oraz w krucjatach południowo-afrykańskiego ewangelizatora nazwiskiem Rodney Howard-Browne. Frie-dzon, należą

blies of God (Zbory Boże), już wcześniej przewodził podobnemu przebudzeniu w wielu częściach Ameryki Południowej, a Howard-Browne sprowadził swoje „przebudzenie śmiechu” (laughing revival) do USA z Po-łudniowej Afryki w roku 1987. Dopiero jednak budynek kościelny na lotni-sku w Toronto nadał temu zjawisku światowy rozgłos43. Dnia 20 stycznia 1994 roku Randy Clark, pastor Kościoła z sieci o nazwie Vineyard (Winni-ca) z St. Louis w stanie Missouri został zaproszony przez pastora Johna Arnotta z Toronto do przeprowadzenia serii spotkań44.

41 R. Gledhill, Spread of Hysteria Fad Worries Church: „Toronto Blessing”, „London Times” 18 June 1994. 42 M. Percy, The Morphology of Pilgrimage in the Toronto Blessing, „Religion” 28 (1998) nr 3, s. 282; por. też

F. Stolz, Fundamentalist Movements as a Post-Modern Type of Christianity, „Temenos” 34 (1998), s. 257-262.43 M.M. Poloma, The Spirit and The Bride: The „Toronto Blessing” and Church Structure, „Evangelical Studies Bulletin” Winter 1999, t. XIII, nr 4, s. 1-5. 44 G. Chevreau, Catch the Fire, Marshall Pickering, London 1994; John Arnott, The Father’s Blessing, Creation House, Orlando (Flo) 1995;

20

Page 21: Ogien w Kościele

Duchowość „błogosławieństwa z Toronto” charakteryzuje się kształ-towaniem świadomości idealnego stanu uszczęśliwiającego spotkania, granic

kostalne nawyki lat ostatnich − nie byłoby jeszcze takie nadzw

olności „sprowadzania mocy

Lotniska w Toronto (To-ronto

any w salonie zasłane były leżącymi ciałami ludzi wyglądają-cych na pobożnych, którzy − jak czują − poruszeni zostali zjawiskiem na-zywan

taczają się dźwięki jak ze stodoły, dźwięki słyszane tylko w dziczy, jęki tak

zącego z „orgazmem mistycznym” (orgasmic mysticism)45. W pie-śniach pochodzących z tego najnowszego centrum duchowości penteko-stalnej Jezus jest przedstawiany jako Oblubieniec, Kościół jako Oblubieni-ca, przebudzenie zaś − w obrazach deszczu, fal lub rzeki. Mnożą się nie-ustanne wezwania, aby pozwolić się nasączyć przez Ducha Świętego, aby pożeglować na fali Ducha (surf on a wave of the Spirit), a wszystko to wśród powtarzania obietnic „poznania pocałunków Chrystusa”. Jest to − jak trafnie określono − „romantyczna miłość z Jezusem skoncentrowana na relacji Ja – Ty”46.

Praktykuje się częste „padanie w Duchu”, co − biorąc pod uwagę powszechne pente

yczajne. Dochodzi do tego nie tylko „namaszczenie mocą” i eksta-tyczne doświadczenia Boga, ale także trans, odmienne stany świadomości, drżenia, konwulsje, łkania, płacz, łzy i śmiech. Wiele z tych objawów zna-nych jest z osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych zgromadzeń przebudze-niowych amerykańskiego (a także brytyjskiego) protestantyzmu ewangeli-kalnego. Niektóre zaś są istotnie nowe, jak na przykład wydawanie dźwię-ków imitujących odgłosy zwierząt. Pewien duszpasterz anglikański „leżał tam na podłodze i ryczał jak lew”47, podczas gdy inni wydawali dźwięki „podobne do głosów królików”. „Święty śmiech” bywa − jak określają to świadkowie − „histeryczny, a nawet maniakalny”48.

Jeden ze szczególnie aktywnych przy początkach Toronto blessing pastorów Rodney Howard-Browne zasłynął ze zd

” na zgromadzonych (bring under power) oraz z umiejętności dopro-wadzania tych, co „padli w duchu”, do niekontrolowanego śmiechu, uwa-żanego za „śmiech w Panu”. Inna z jego specjalności to doprowadzanie uczestników do takiego „padania w Duchu”, aby następnie nie byli w sta-nie podnieść się o własnych siłach.

Jedno z prasowych sprawozdań form dotyczących form pobożności praktykowanych w Chrześcijańskiej Społeczności

Airport Christian Fellowship − TACF) zawierało następujący frag-ment:

„Dyw

ym przez nich Duchem Świętym. Tak bardzo poruszeni, że wydają odgłosy wycia z radości lub z powodu uwolnienia od ukrytego bólu. Padają na ziemie, niektórzy sztywni, jakby umarli, niektórzy wiją się w konwul-sjach histerycznego śmiechu. Z jednego pomieszczenia do drugiego prze-

45 M. Percy, The Morphology of Pilgrimage in the Toronto Blessing, „Religion” 28 (1998) nr 3, s. 285. 46 M. Percy, The Morphology of Pilgrimage in the Toronto Blessing, „Religion” 28 (1998) nr 3, s. 285. 47 N. Scotland, Charismatics and the Next Millennium: Do They Have a Future?, London/Sydney/Auckland 1995, s. 207. 48 N. Scotland, Charismatics and the Next Millennium, s. 212 i 222.

21

Page 22: Ogien w Kościele

głębokie, że przypominają trudy zrodzenia dziecka, podczas gdy rzeczywi-ście mężczyźni i kobiety przybierają pozycję rodzenia dzieci […] Pośród tych scen szaleństwa spotyka się kochające ramię podtrzymujące padają-cych, uśmiechnięte twarze, szeptane modlitwy wsparcia, zachęty, aby poddać się temu wszystkiemu, aby się rozluźnić”49.

Zapewne tu właśnie stosowne będzie przypomnienie uwagi Harveya

Coxa: uczestnicy ruchu pentekostalnego stoją wobec pilnej potrzeby okre-ślenia, co właściwie rozumieją jako „doświadczenie”, gdyż w przeciwnym przyp

ą o „bło

zyć mogą następujące dane: „W Afryce i w Meksyku, mo-dlitwa

adku „może wytworzyć się wśród nich prawdziwy kult doświadczenia, który skończy się jakąś formą New Age”50. To samo pytanie stoi przed ka-tolicką wersją pentekostalizmu − eklezjalną Odnową Charyzmatyczną. O ile bowiem pod koniec lat 60. i w latach 70. katolicy tego kierunku przej-mowali duchowość klasycznych wyznań zielonoświątkowych, jak na przy-kład Assemblies of God, i fascynowali się przełomowym przeżyciem chrztu w Duchu Świętym, to w latach 90. zdecydowanie zatriumfował styl „błogo-sławieństwa z Toronto”51.

Margaret M. Poloma, pracująca jako socjolog na Uniwersytecie w Akron (USA), mająca tradycyjne religijne wychowanie katolickie i wielolet-ni staż w katolickiej Odnowie Charyzmatycznej, pisze z wyraźną sympati

gosławieństwie z Toronto”. Jednak potrafi w odstępie kilku zdań na-pisać najpierw: „jako socjolog nie jestem przygotowana, aby przypisywać biblijne znaczenie do tego najnowszego wylania charyzmatów”, aby póź-niej, po przywołaniu świadectwa posługującego w Toronto pastora Johna Arnotta („ludzie często drżą, kiedy moc Boża spada na nich […] Boża moc to prawdziwa moc: dynamis z nieba”52) wydać jednak własną teologiczną opinię. A opinia ta brzmi: „oceniając na podstawie relacjonowanych obja-wów” (Poloma wymienia glossolalię, dzikie wstrząsy, drżenie i tarzanie się, zataczanie jak pod wpływem alkoholu, łagodne padanie na podłogę zwane „dywanikowaniem” − carpet time), „wydaje się, że naprawdę Duch Boży jest tu i działa”.

Jak dalece jednak podane kryteria oceny są niewystarczające i w ja-kim stopniu przygotowanie biblijno-historyczne pomogłoby w dalszym ro-zeznaniu, świadc

w językach lub uzdrawianie nie uchodzi za coś nadzwyczajnego, ja-ko że stanowi normalny element lokalnych religii pogańskich”53. Pogańskie wyobrażenia religijne mogą z łatwością mieszać się ze światopoglądem chrześcijańskim. Typowym przykładem jest południowoamerykański kult voodoo, gdzie zdarza się bezładne leżenie wierzących na ziemi jeszcze wiele godzin po spotkaniach religijnych, co traktowane jest jako skutek

49 M.M. Poloma, Mysticism and Identity Formation in Social Context: The Case of the Pentecostal-Charismatic Movement: Identity and Character Conference; The Seventh International Congress of Professors World Peace Academy. The Washington Hilton and Towers. Washington D.C., November 24-29, 1997. 50 H. Cox, Fire from Heaven, s. 4. 51 M.J. Cartledge, The Future of Glossolalia: Fundamentalist or Experientialist?, „Religion” 28 (1998) nr 3, s. 233. 52 Por. John Arnott, The Father’s Blessing, Creation House, Orlando 1995, s. 153. 53 Pentecostalism’s Global Language, dz. cyt., s. 42.

22

Page 23: Ogien w Kościele

zawładnięcia przez loa, czyli potężnego ducha54. Zresztą sam termin vo-odoo pochodzi od słowa vodun zaczerpniętego z języka ludu Fon zamiesz-kującego Benin i Nigerię. Słowo to oznacza „ducha”. Kontakt z takimi du-chami przejawia się u wyznawców voodoo przez padanie, potężne drżenie całego ciała, zdolność prorokowania. Zdarza się, że świadkowie starają się dotknąć osób, które przez krzyki, zataczanie się, drżenie i padanie okazu-ją, że moc ducha zamieszkała w nich. Przez dotyk inni pragną dostąpić udziału w tym samym błogosławieństwie. Bywa, że czasowe opanowanie przez ducha objawia się ruchami podobnymi do zwierzęcych. Wyznawcy voodoo potrafią zidentyfikować rodzaj ducha poprzez obserwowanie za-chowania osób, które duch taki tymczasowo opanował w czasie modlitew-nego spotkania lub pielgrzymki. Osoby napełnione mocą potrafią krzyczeć i tańczyć w ekstazie55.

Nie znaczy to oczywiście, że wspomniane ekscentryczne zachowania religijne muszą świadczyć o działaniu powiązanym ze światopoglądem zdecydowanie pogańskim, że muszą świadczyć o powiązaniu z religijnością spiryt

eścijańskich. Widać to wyraźnie w twórczości M.M. Polomy, która metod

ziewczyna tańczyła. Zazdrościłem jej wolności. W przerwach szczekała jak mały piesek. Przypomniałem sobie, co mówił [pa-stor]

ych autorytetów historycz-

yzmu i animizmu. Znaczy to jednak, że takie zachowania świadczyć o tym mogą i że wnioski wyciągane na podstawie padania, drżenia i tarza-nia się są mocno wątpliwe. Że znaki takie mogą towarzyszą działaniu Du-cha Świętego, to trzeba by dopiero wykazać, gdyż Biblia w żadnej mierze nie zaleca tak wyglądających spotkań chrześcijańskich. Z całą pewnością jednak już od dawna towarzyszą takim religiom jak voodoo, mieszającym wierzenia chrześcijańskie z tradycyjnymi wierzeniami ludów Afryki.

Sympatycy zjawiska starają się wyjaśnić je w kategoriach odwołują-cych się do historii Kościoła, zwłaszcza Wielkiego Przebudzenia w pierw-szej połowie XVIII wieku w Ameryce Północnej, a także do uznanych pisa-rzy chrz

ą socjologiczną opracowała wyznania 900 uczestników przebudzenia w Toronto z 1995 roku (badania powtórzono potem w roku 1997). Bliższe przyjrzenie się przytaczanym przez nią danym budzi jednak pewne teolo-giczne wątpliwości. Oto przykład opisany przez nią jako „przypadek numer 121”:

„Usłyszałem kogoś ryczącego jak lew. Jakiś człowiek wyprostowywał

swoje nogi, podciągał je, a potem gwałtownie kopał nimi w czasie, kiedy ryczał. […] Obok pewna d

John Arnott: «Bóg bawi się z tymi dziećmi». Te dziwne zjawiska sprawiły, że poczułem się jak w krainie «Narnii» opisywanej przez C.S. Lewisa. Wybuchnąłem świętym śmiechem”56.

Odwołanie się do tak znanego pisarza jak C.S. Lewis jest elementem

pewnej szerszej postawy, mianowicie szukania uzasadnień nadzwyczaj-nych fenomenów przebudzeniowych u uznan

54 C.E. Cobb, jr., Haiti Against All Odds, „National Geographic” t. 172 (1987), nr 5, s. 669. 55 C. Devillers, Haiti’s Voodoo Pilgrimages: Of Spirits and Saints, „National Geographic” t. 167 (1985), nr 3, s. 395-408. 56 M.M. Poloma, Mysticism and Identity Formation in Social Context, dz. cyt., 1997.

23

Page 24: Ogien w Kościele

nych ścijańskiego. Cóż, o ile C.S. Lewis opisuje w Kronikach Narnii

się w zmianie, jaka w nim zachodziła, zawołał: «Nie, byle nie być osłem! Litości! Gdybym chociaż był konieeem! ieeeem…, eeee…, eeee…

ństwo z Toronto”. dziewiętnastym wieku w USA zaszedł już raz stopniowy proces

degen

ge’a Whitefielda albo w kongr

świata chrze przemawiające ludzkim głosem zwierzęta, o tyle wydawanie zwie-

rzęcych głosów przez ludzi przytoczone jest przez niego jako redukcja, ja-ko kara Boża zesłana na grzesznika. Intuicje Lewisa idą w ślad za biblij-nym opowiadaniem o Nabuchodonozorze, który za karę stał się podobny do zwierzęcia, a dopiero gdy „wrócił mu rozum”, mógł wychwalać Boga (Dn 4, 30-31). Oto jaki los spotkał z ręki szlachetnego i potężnego Aslana (który u Lewisa jest obrazem Zbawiciela) przewrotnego Rabadasza jako kara za jego niecne postępki. Opiewany na kartach kolejnych tomów Kro-nik Narnii Aslan zaczął zmieniać Rabadasza stopniowo w osła, zaczynając od zewnętrznej postaci, a kończąc na zmianie jego sposobu wydawania dźwięków.

„Rabadasz stał na czterech kończynach […] a jego ludzka mowa

trwała zaledwie jeden moment dłużej niż jego ludzki kształt, więc gdy zorientował

!»… I w ten sposób jego słowa utonęły w rżeniu osła. «Posłuchaj mnie, Rabadaszu», rzekł Aslan. «Sprawiedliwość będzie połączona z miłosierdziem. Nie zawsze będziesz osłem»”57.

Mamy nadzieję, że nie o takie „znalezienie się w krainie Narnii”

chodziło zachwyconemu uczestnikowi namaszczonego spotkania odzwierciedlającego „błogosławie

Weracji pojęcia „religii doświadczalnej”. To, co w osiemnastym wieku

było prawdziwie ewangelicznym powiewem Ducha w metodystycznym wydaniu Johna Wesleya i Geor

egacjonalistycznym wydaniu Jonathana Edwardsa, stało stopniowo zrytualizowanym schematem, następnie zostało określone jako pożądane dzieło ludzkiej przedsiębiorczości religijnej w pismach Ch.G. Finneya (np. Lectures on Revivals of Religion)58, aby w końcu przemienić się w produkt wyspecjalizowanych przedsiębiorców przebudzeniowych. Można obawiać się podobnego procesu w niektórych pentekostalnych i charyzmatyczno-katolickich kręgach: to, co było skoncentrowane początkowo na ofiarnym, nowym życiu w Chrystusie, może zmieniać się w poszukiwanie doświadczenia dla samego doświadczenia, a im bardziej owo doświadczenie staje się niezwykłe, tym lepiej…

57 C.S. Lewis, The Horse and His Boy, Harper Trophy 1994, s. 234-235. 58 Ch.G. Finney, Lectures on Revivals of Religion, Cambridge (Mass.) 1960.

24

Page 25: Ogien w Kościele

ROZDZIAŁ 2 BIBLIJNE PODSTAWY EKUMENIZMU

25

Page 26: Ogien w Kościele

26

a. Ekumenizm wynika z Tradycji Kościoła, czyli z katolickiej inter-pretacji Biblii

Św. Augustyn, wielki Doktor Kościoła, pisał o donatystach, którzy

wyznawali Chrystusa, ale oddzieleni byli od wspólnoty Kościoła katolickie-go. Działo się to w V wieku, a słowa Augustyna zawarte są w komentarzu do Psalmu 33 [32], 2259. Ten wielki autorytet Kościoła wyłożył przy tym swoje Credo ekumenizmu, aktualne także dziś. Cytując biblijne słowa: „Niech nas ogarnie łaska Twoja, Panie, według ufności pokładanej w To-bie”, św. Augustyn pisze o miłości „w stosunku do oderwanych od nas: wraz z nami wyznających Głowę [tj. Chrystusa], ale oderwanych od ciała”. Ciekawe, że Augustyn potrafi najpierw dostrzec to, co łączy chrześcijan („wyznają z nami głowę), a dopiero potem to, ich dzieli („oderwani od cia-ła”). Najpierw opisuje postawę wobec katolików, jaką widzi u chrześcijan V wieku oddzielonych od katolickiej wspólnoty:

„[Donatyści] powiedzą [katolikom]: «Nie jesteście naszymi braćmi»,

nazywają nas poganami. Dlatego też chcą nas ponownie chrzcić; twierdzą, że nie mamy tego, co oni dają”.

Potem jednak Doktor Kościoła zachęca, aby odpowiadać chrześcija-

nom odłączonym od katolickiej wspólnoty postawą zupełnie inną: „Bolejemy nad nimi, bracia, jako nad naszymi braćmi. Czy chcą, czy

nie ch

c, że obecna sytuacja podzielonego chrześcijaństwa nie jest czymś absolutnie nowym. W drobnych nawet szczegółach powtarza tylko

ścijan różnych wyznań. Określenie to przys

cą, są naszymi braćmi. Wtedy przestaliby być naszymi braćmi, gdy-by przestali odmawiać «Ojcze nasz» […] Oni, nie uznając naszego chrztu, zaprzeczają, że jesteśmy ich braćmi. My zaś, nie powtarzając ich [chrztu], ale uznając [go za] własny, mówimy do nich: «Braćmi naszymi jesteście». Oni twierdzą: Odejdźcie od nas, nie mamy z wami nic wspólnego. A wła-śnie, że mamy z wami coś wspólnego: wyznajemy jednego Chrystusa: [dlatego] w jednym Ciele, pod jedną Głową powinniśmy być”.

Widzimy wię

sytuację na przykład z V wieku. Prawdę mówiąc, problem ten istniał nawet przed św. Augustynem, mianowicie od samego początku historii wspólnoty chrześcijan, i dlatego od pierwszych dziesięcioleci istnienia Ko-ścioła był potrzebny ekumeniczny wysiłek tworzenia jedności. „Zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony?” (1 Kor 1, 12-13).

Z tego powodu ekumenizm nie jest, jak błędnie rozumieją to niektó-rzy, każdym spotykaniem się chrze

ługuje tylko takiemu rodzajowi spotkań, który owocuje wzrostem jedności. „Jeśli jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?” (1 Kor 3, 3). Ekumenizm jest,

59 Św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, Warszawa 1986, s. 321.

Page 27: Ogien w Kościele

jak sformułował to Jan Paweł II: „ruchem ku jedności”, a uczestniczą w nim ludzie „w społecznościach, w których Ewangelię usłyszeli i o których każdy mówi, że to jego własny i Boży Kościół”. Chociaż to przekonanie z natury rzeczy rodzi możliwość konfliktu, to jednak – przypomina papież – „wszyscy tęsknią za jednym i widzialnym Kościołem Bożym, który by był naprawdę powszechny i miał posłannictwo do całego świata, aby ten świat zwrócił się do Ewangelii i w ten sposób zyskał zbawienie na chwałę Bożą”. Określenie „katolicki” znaczy przecież po grecku „powszechny”. Bez do-głębnego zrozumienia tej biblijnej prawdy pod hasłem ekumenizmu może następować dalsze rozbicie chrześcijaństwa, a więc faktyczny antyekume-nizm.

b. Ró norodna jedność czy monotonna jednorodność?

y się nawza-jem jedni od drugich uczyć. Zacznijmy tę naukę od zaraz, choćby od jed-nego

entu podzie

ci i pychy, a nie o

oce-na te

ż Potrzebujemy się nawzajem między innymi dlatego, ab

z prekursorów przebudzenia pentekostalnego w Stanach Zjednoczo-nych, Charlesa Parhama (1873-1929). Był on związany z pierwszymi wspólnotami zielonoświątkowymi na początku XX wieku.

Ten wielki chrześcijanin przypomniał, że istnieje w społeczności wie-rzących „różnorodność niedzieląca”. Na przykład lud Starego Testam

lony był na 12 pokoleń Izraela. Nie było w tym nic złego, wręcz przeciwnie, odczuwane było bardzo pozytywnie, jako część danej przez Boga struktury ludu. Taka różnorodność istnieje od samego początku w Kościele: „Jeden czyni różnicę między poszczególnymi dniami, drugi zaś uważa wszystkie dni za równe: niech się każdy trzyma swego przekona-nia” (Rz 14, 5). Różnorodność ta pozostanie na całą wieczność. „Opieczę-towani”, czyli zbawieni, są opisani jako należący do „wszystkich pokoleń synów Izraela: Judy, Rubena, Gada czy Asera (por. Ap 7, 4). Wielobarw-ność Kościoła, rozmaitość zwyczajów czy mnogość ruchów eklezjalnych to bogactwo cieszące serce Boga i mające być zachowane na wieki, gdyż wszystko to jest owocem ogromu łaski, której ani pojedynczy człowiek, ani jednostkowy sposób wyrazu ogarnąć nie zdoła.

Obok różnorodności pozytywnej istnieje jednak też „różnorodność dzieląca”. Jest ona skutkiem grzechu, ogromu zarozumiałoś

gromu łaski. Ponieważ grzechów zarozumialstwa i wyniosłości nie brakuje nigdy i nigdzie, dlatego często nie można jednostronnie przypisać tego grzechu jakiejś konkretnej wspólnocie kościelnej żyjącej dziś w od-dzieleniu wskutek dawnego rozłamu (to właśnie dlatego ekumenizm bywa synonimem nawrócenia i prawdziwej chrześcijańskiej pokory).

Starotestamentowym przykładem „różnorodności dzielącej” jest roz-pad narodu Izraela na dwa królestwa: północne i południowe. Biblijna

go faktu jest radykalnie odmienna niż istnienie 12 pokoleń Izraela. Podział na królestwa jest odbierany jako tragedia i kara za grzech. „Król nie wysłuchał ludu, gdyż to wydarzenie dokonało się z woli Pana, aby spełniła się Jego groźba […] Kiedy cały Izrael zobaczył, że lud go nie wy-słuchał, wtedy odrzekł królowi tak: «Nie mamy dziedzictwa z synem

27

Page 28: Ogien w Kościele

Jessego; do swoich namiotów idź, Izraelu» […] I odpadł Izrael od rodu Dawida po dziś dzień” (1 Krl 12, 16-19). To nie jest relacja o ubogaceniu przez różnorodność. To jest tragiczny opis skutków grzechu. Na znak dra-matyzmu sytuacji prorok Achiasz rozdziera płaszcz (1 Krl 11, 29-32 i 12, 15-19).

Nic dziwnego, że Jan Paweł II w encyklice o ekumenizmie Ut unum sint (nr 5) prorokuje o przyszłej jedności Kościoła, opierając się na wizji Ezech

kierował [do Ezechiela] następujące słowa: «Powiedz im: Oto biorę drewno Józefa, które jest w ręce Efraima, oraz plemion Izraela, jego sprzy

żnorodności dzielącej” i przywrócenie widzialnej jedności jego ludu, oczywiście przy zachowaniu „różno

sowego

o przez Ojca, dopóki chrześcijanie nie będą zespoleni w jedno. Przejmująco wyraz

urskim. Potrzebny jest nam ekumenizm z wyznawcami Zbaw

óg jest wciąż taki sam”, ża-ru rad

iela: „Pan s

mierzeńców, i czynię je jednym drewnem po to, by w moim ręku byli jedno. I uczynię ich jednym ludem, i już nie będą podzieleni na dwa króle-stwa, i wszyscy oni będą mieć jedynego Pasterza; ludy zaś pogańskie po-znają, że ja jestem Pan»” (por. Ez 37, 15-28).

Zamiarem Boga jest przezwyciężenie „ró

rodności niedzielącej” cieszącej bogactwem łaski Bożej.

c. Ekumenizm pozwala dostrzec pełnię bogactwa Chrystu Świat nie będzie mógł odkryć Jezusa jako Syna Bożego posłaneg

ił to Jan Paweł II: „Jeśli wierzący w Chrystusa chcą się skutecznie przeciwstawić dążeniu świata do zniweczenia Tajemnicy Odkupienia, mu-szą razem wyznawać tę samą prawdę o krzyżu!” Ekumenizm, jak widzimy, to nie kwestia mody lub politycznej poprawności, ale to sprawa wierności nakazowi Jezusa Chrystusa i sprawa skuteczności chrześcijaństwa. Jak-kolwiek podziały między poszczególnymi wyznaniami mogą wydawać się nam dziś nie do pokonania, to jednak Bóg czynił już w historii cuda burze-nia murów: „On jest naszym pokojem. On, który obie części uczynił jedno-ścią, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość […] aby jednych i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym ciele przez krzyż” (Ef 2, 14).

Z tego powodu jest potrzebny nam, katolikom, ekumenizm z chrze-ścijanami prawosławnymi i z tymi, którzy uwielbiają Chrystusa w Kościele ewangelicko-augsb

iciela ze wspólnot metodystycznych, zielonoświątkowych, bapty-stycznych i z tymi, którzy pochodzą z rozmaitych tak zwanych wolnych Kościołów.

Gdyż, bardzo praktycznie patrząc i bardzo biblijnie oceniając, cał-kiem po prostu potrzebujemy się nawzajem. Potrzebujemy zielonoświąt-kowego zapału modlitewnego, ich wiary, że „B

ości w Chrystusie Jezusie i nieustępliwości w głoszeniu Ewangelii – także w więzieniach lub w środowiskach patologicznych. Dalej, potrzebu-jemy powagi baptystów w posłuszeństwie biblijnemu tekstowi i ich odwagi w przeciwstawianiu się duchowi tego świata. Potrzebujemy jeszcze wielu innych darów szczególnie rozwiniętych i cenionych w poszczególnych

28

Page 29: Ogien w Kościele

wspólnotach chrześcijańskich. Ale sądzimy, że koniecznie potrzebne są także dary katolickiego, ewangelicznego spojrzenia na świat: sięgająca w nieprzerwanej świadomości historycznej łączność ze świadkami wiary z pierwszych wieków, szacunek dla takiego rozumienia Biblii, jakie dane by-ło kolejnym pokoleniom uczniów Jezusa, rodzinne poczucie jedności roz-ciągające się w najgłębszej „katolickości” na wszystkie wieki istnienia Ko-ścioła i na wszystkie geograficzne regiony.

Ile dobra mogłoby wyniknąć, gdyby te uzupełniające się sposoby wi-dzenia zaczęły wpływać na siebie, ubogacając się wzajemnie. I odwrotnie, ile strat, jeśli spotkanie polega tylko i wyłącznie, jak czasem to widzimy, na bu

m ręką, nie należę

dzeniu niechęci i uprzedzeń wobec katolików. Największą stratą jest zapewne utrata możliwości spojrzenia na swoją własną społeczność chrze-ścijańską krytycznie, oczami współchrześcijanina życzliwego, choć należą-cego do odmiennego Kościoła. Kochający krytycyzm wzywający do powro-tu do normy Bożej jest zawsze po myśli naszego Pana. Ta właśnie postawa otwiera ku modlitwie o Boże światło w świecie, w którym – jak być może nigdy przedtem – potrzebne jest świadectwo i głos nieskłóconych i niepo-dzielonych chrześcijan.

Potrzebujemy się nawzajem. Co więcej, wygląda na to, że dla speł-nienia swego planu objawienia się światu sam Jezus Chrystus potrzebuje nas wszystkich! „Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jeste

do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: «Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do cia-ła» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należałoby do ciała? […] Nie może więc oko powiedzieć ręce: «Nie jesteś mi potrzebna»” (1 Kor 12, 15-16. 21). Potrzebujemy się, nawet jeśli czasem nie chcemy tego przyjąć do wiadomości. Jak powiedział św. Augustyn o sytuacji ekumenicznej w V wieku: „Oni więc, nie uznając naszego chrztu, nie uważają nas za braci, my natomiast, nie powtarzając [chrztu] udzielonego przez nich, ale uzna-jąc ich chrzest za swój własny, mówimy: «Jesteście naszymi braćmi»”.

29

Page 30: Ogien w Kościele

ROZDZIAŁ 3 TRUDNOŚCI W SPOTKANIU

KATOLIKÓW Z WOLNOKOŚCIELNYM PENTEKOSTALIZMEM

30

Page 31: Ogien w Kościele

a. Co to znaczy „jedność między chrześcijanami”? Przenieśmy się na chwilę w świat fantazji. Wyobraźmy sobie, że idąc

ulicą dużego polskiego miasta, mijamy wejście do sali, w której − jak za-uważamy − odbywa się jakaś konferencja. Słyszymy gwar głosów. Stop-niowo sens dociera do naszych uszu coraz wyraźniej: to chrześcijanie. Za-trzymujemy się, by podchwycić kilka słów. Za uchylonymi drzwiami toczy się dyskusja na temat dzisiejszej potrzeby jedności chrześcijan w Polsce.

− „jeden z naszych filarów to jedność w Kościele; Pan chce zobaczyć jedno

inny zbierać ludzi z ulicy, a nie wykradać sobie wza-jemni

łębienie jedności pomiędzy chrześcija-nami”

ja to integracja środowisk chrześcijańskich i budowanie Ciała

chodzimy, by z pełnym zaufaniem pozdrowić uczestników dyskusji, i nagl

go Kościoła Wolnych Chrześci-jan, k

rzychodzą [do nas] ludzie z różnych miejsc: katolicy, baptyści, lu-dzie z

edność w Kościele; Pan chce zobaczyć jedno

dnak pastor ten był do 1994 jednym z liderów dużej wspólnoty modli

[naszego] Kościoła jest prorocza: «Apostolski Kościół Wol-nych Chrześcijan», czyli takich, którzy nie żyją w denominacji. Na Zacho-dzie t

ść w Kościele”; − „Kościoły powe; my tego nie robimy”; − „za cel stawiamy sobie pog; − „nasza wizChrystusa”. We rozpoznajemy głównych mówców. Pierwszy z nich to pastor Apostolskietóry zapewnia: „P ulicy […] Nie chcemy ściągać ludzi z innych Kościołów, jestem oso-

biście tego przeciwnikiem. Nigdy się nie zgodzę, aby [nasz Kościół] był Kościołem, który wykrada owce z innych Kościołów. Mówię: «Jeśli jesteś w innym Kościele [a chcesz przyjść do nas], to idź do swojego pasterza, czyli swojego pastora, i na piśmie przynieś, że on o tym wie i błogosławi cię. Wtedy cię przyjmiemy. I uważam, że tak powinno być w Kościołach. I uważam, że Kościół powinien zbierać ludzi z ulicy, a nie wykradać sobie wzajemnie. My tego nie robimy»”.

„Jeden z naszych filarów to jść w Kościele, jedność w swoim Ciele, jedność wśród dzieci”60. Jetewnej, która uprzednio była przyparafialną wspólnotą katolicką Ru-

chu Światło-Życie. Część Kościoła tego pastora stanowią byli animatorzy tego ruchu. Rzecz ciekawa, co jako swoje Credo na temat jedności chrze-ścijan wspomniany pastor wyłożył w tym samym artykule-wywiadzie:

„Nazwa

akich Kościołów jest bardzo wiele, w Polsce dopiero to się zaczyna”

61.

31

60 Spójrz, co Jezus czyni we Wrocławiu, „Absolutnie Fantastyczne” 1997 [http://www.af.com.pl/]. 61 Spójrz, co Jezus czyni we Wrocławiu, „Absolutnie Fantastyczne” 1997.

Page 32: Ogien w Kościele

Jak widać, słowa o tym, że „Pan chce zobaczyć jedność w Kościele, jedność w swoim Ciele, jedność wśród dzieci” w zamyśle tego pastora ma-ją się ć w ten sposób, że ludzie żyjący do tej pory „w denomina-cji” za

go ruchu i zerwała z katolicyzmem. Funkcjonuje jako niezal żna wspólnota, nieutożsamiająca się z żadnym wyznaniem. Za cel stawia

ędzy chrze − pragną wprowadzać w życie, opuszczając Kościół katolic-ki, a

rystusa do swego serca w grupie ludzi spotykają-cych ę jako Odnowa w Duchu Świętym w «salkach». W roku 1991 około dwud

Wspomniane „salki”, jak się domyślamy, zapewne należały do lokal-nej parafii katolickiej. „Prześladowania” to zapewne głosy krytyki wyrażo-

zrealizowaczną ową denominację opuszczać i zakładać w mieście dziesiątki i

setki wolnych Kościołów. Tak się składa, że w całej Polsce dominującą li-czebnie denominacją jest Kościół katolicki. Katolicy, słysząc słowa o jedno-ści, powinni więc wiedzieć, czego się po nich spodziewać, gdyż nie wszyscy słowo jedność rozumieją − jak widać − w ten sam sposób. Zapał ekume-nicznego pojednania nie zastąpi wiedzy o faktach, które mogą to pojedna-nie uniemożliwiać.

Drugi z mówców wyobrażonego spotkania mógłby pochodzić ze Wspólnoty Chrześcijańskiej o pięknej nazwie „Pojednanie”. Ks. bp Z. Paw-łowicz pisze o niej:

„Wywodzi się [ona] z Ruchu Światło-Życie. W 1989 roku pewna gru-

pa oderwała się od tee sobie pogłębienie jedności pomiędzy chrześcijanami”62. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że istnieją tacy ludzie wierzący w

Chrystusa, którzy cel swojego powołania − pogłębienie jedności pomiścijanami realizując się w niezależnych wspólnotach nieutożsamiających się z

żadnym wyznaniem, zapewne z „denominacją katolicką” na czele. Trzeba o tym wiedzieć, bo niewiedza nie jest cnotą, a naiwność nie wchodzi w skład darów Ducha Świętego. Roztropny chrześcijanin buduje, opierając się na faktach, a nie na iluzjach.

Trzeci z wyobrażonych mówców mógłby być członkiem redakcji zna-nego chrześcijańskiego czasopisma. W piśmie tym natkniemy się na na-stępujący fragment:

„W latach 1988-1989 w Strzelcach Krajeńskich setki młodych ludzi

przyjęło Pana Jezusa Chsiziestoosobowa grupka ludzi poczuła prowadzenie (niezależnie w tym

samym czasie kilkoro osób otrzymało od Pana Jezusa słowo na ten temat), by założyć niezależny Kościół. W ten sposób powstała Społeczność Chrze-ścijańska «Szalom». Po pierwszej fali prześladowań pozostało członków «Szalom» około 10. […] Dziś «Szalom» już nie istnieje, członkowie tej społeczności są aktywnymi członkami rozwijających się Kościołów (Kościół Chrześcijański «Arka» w Poznaniu, Wspólnota «Słowo Życia» we Wrocła-wiu, Kościół «Słowo Życia» w Szczecinie, Kościół Chrześcijański w War-szawie). Chwała Jezusowi, to naprawdę bardzo budujące!”

62 Z. Pawłowicz, Kościół i sekty w Polsce, Gdańsk 1996, s. 193.

32

Page 33: Ogien w Kościele

ne przez duszpasterzy oraz słowa oburzenia, że gorliwi katolicy korzysta-jący z gościnności pomieszczeń parafialnych zostali nakłonieni przez rze-kome prowadzenie duchowe do opuszczenia społeczności Kościoła. Całość przeb

zji budo-wania Ciała Chrystusa, o dobrym nauczaniu biblijnym w celu integracji środo

iu nieza-leżnego Kościoła”.

ciej trzonem takich nowych wspólnot były u

wolnokościelna wizja jedności.

mie kon-ferenc

taj swojego

iegu wydarzeń została odebrana przez bohatera tych zdarzeń jako „bardzo budująca”. Warto więc wiedzieć, że różni ludzie szukający w No-wym Testamencie natchnienia do życia duchowego czują się zbudowani bardzo rozmaitymi rzeczami, także takimi, które nam, katolikom, wydają się gorszącymi grzechami. W artykule nie zabrakło dalej nieodłącznych wyznań na temat głębokiej troski o jedność:

„W 1994 roku Bóg dał mi wizję: budowanie Ciała Chrystusa dobrym

nauczaniem biblijnym, integracja środowisk chrześcijańskich”63. Koniecznie trzeba też pamiętać, że kiedy usłyszymy o wi

wisk chrześcijańskich, to jest możliwe, że autor ma na myśli „ducho-we prowadzenie byłych katolików przez Pana Jezusa ku założen

Wspomniane na początku spotkanie w sali było wytworem fantazji. Ale wszystkie podane cytaty są, niestety, autentyczne. Ilustrują sposób myślenia wielu ludzi reprezentujących tzw. wolne Kościoły, a więc liczne nowe chrześcijańskie organizacje wyznaniowe zarejestrowane w Polsce w latach dziewięćdziesiątych. Najczęś

przednio katolickie wspólnoty, które odeszły od Kościoła katolickie-go.

Projekt ostateczny tej wersji ekumenizmu jest jasny. Jest nim pleja-da setek i tysięcy niezależnych wolnych Kościołów, gdzie ludzie przepływa-ją od jednego pastora do drugiego, szukając tego, co im duchowo odpo-wiada. To jest właśnie upragniony cel tak pojętego ekumenizmu i pojed-nania, to jest

Pewna wspólnota składająca się z byłych katolików, w czasie pomię-dzy należeniem do Kościoła katolickiego a założeniem i oficjalnym zareje-strowaniem prywatnego „wolnego Kościoła” (w tych przejściowych miesią-cach wspólnota nazwała się niezobowiązująco „Stowarzyszeniem Chrześci-jańskim”) zorganizowała konferencję pogłębiania wiary. W progra

ji zapewniano: „Oczekujemy, że wspólne uwielbienie naszego Pana przełamie wszelką niezgodę i podziały Kościołów w Polsce, w naszym kra-ju”64. Wypada nam wiedzieć, ze „przełamywanie podziałów” w wyobraźni organizatorów takich konferencji przybiera postać tworzenia i rejestrowa-nia nowych wyznań jako wolnych Kościołów chrześcijańskich.

Przeciętny katolik miewa duże opory przed opuszczeniem Kościoła. Dlatego stosuje się sprytne sposoby uciszenia budzącego się w tej materii sumienia. Jedną z metod przekonujących katolików do zmiany wyznania i do wstąpienia do któregoś z wolnych Kościołów jest wskazywanie na moż-liwość zbawienia dla niekatolików. Mówi się przy tym: „Zapy

63 Redaktor pisma „Absolutnie Fantastyczne”, „Absolutnie Fantastyczne” 1 (1997) nr 25. 64 Por. program konferencji Ellel Ministries: Boże namaszczenie, Wrocław, 13-16 listopada 1995.

33

Page 34: Ogien w Kościele

księdz

tobą też za kilka lat będą prowadzić braterski dialog ekumenicz-ny!”

nicznych kampanii ewangelizacyjnych prowadzonych w USA p

cesz przyjąć Jezus

a proboszcza, czy tylko katolicy będą zbawieni. Zobaczysz, że powie ci, że nie! Powie, że członek każdej wspólnoty chrześcijańskiej ma otwartą drogę do zbawienia. Sam więc widzisz, że nic złego się nie stanie, jeśli przestaniesz chodzić w niedzielę do katolickiego kościoła, a przystaniesz do nas!”

Innym sposobem łagodzenia wyrzutów sumienia jest pokazywanie ewolucji katolickich postaw wobec „braci odłącznych”: „Zobacz, katolicy sto lat temu nazywali protestantów heretykami; dziś nazywają ich braćmi w wierze. Jak odejdziesz od Kościoła katolickiego, a przyłączysz się do nas, to z

Kolejna metodą jest zapożyczanie prawdziwie ekumenicznych haseł z innego kontekstu kulturowego i wykorzystywanie ich dla celów anty-ekumenicznych. Typowym przykładem może być hasło: „nieważne jest twoje wyznanie, ważne jest odnowienie relacji z Jezusem”. Otóż w czasie wielkich ekume

rzez Billy’ego Grahama i podobnych mu masowych ewangelizatorów często daje się słyszeć zapewnienie: „Nie jest ważne, do jakiego Kościoła należysz. Wszystko jedno, czy jesteś metodystą, prezbiterianinem, bapty-stą, czy zielonoświątkowcem, katolikiem, czy członkiem innej lokalnej spo-łeczności chrześcijańskiej, ważne jest tylko jedno: czy chcesz przyjąć Je-zusa jako Pana i Zbawiciela”. W wielowyznaniowym środowisku amery-kańskim celem tych zapewnień jest usunięcie wrażenia, jakoby baptysta Billy Graham organizował wyznaniową ewangelizację dla celów tylko swo-jej denominacji. Chodzi mu o podkreślenie, że treść ewangelizacji pasuje do każdego z reprezentowanych wyznań chrześcijańskich i że po skorzy-staniu z zachęty organizatorów ewangelizacji nie ma oczywiście żadnej konieczności zmiany wyznania, na przykład z katolickiego na niekatolickie.

Pomyślmy jednak: jaki skutek te same słowa mogą wywrzeć w śro-dowisku polskim, zwykle dość jednolitym wyznaniowo? Oto zdarzało się, że z naciskiem głoszono w czasie ewangelizacji w czysto katolickich wspól-notach: „Nie jest ważne, do jakiego Kościoła należysz. Wszystko jedno, czy jesteś baptystą, czy zielonoświątkowcem, katolikiem, czy członkiem innej lokalnej społeczności chrześcijańskiej, ważne jest, czy ch

a”. Po dziesiątym lub dwudziestym powtórzeniu tego zapewnienia lu-dzie dochodzili do wniosku, że ich katolicyzm nie ma żadnej istotnej war-tości, a katolicka dawniej wspólnota może przekształcić się w federację frakcji: zielonoświątkowej, baptystycznej, wolnokościelnej oraz − czemu nie, w ramach ekumenizmu − także katolickiej. Skutki takich samych słów w innym środowisku mogą być zdecydowanie odmienne! Okazuje się wte-dy, że jedyny pożytek z istnienia Kościoła katolickiego jest taki, że ludzie wiedzą o istnieniu Jezusa i że Biblia jest dla nich autorytetem, co można wykorzystać w „ewangelizowaniu katolików przez chrześcijan” (to tytuł istniejącej strony internetowej, poświęconej takiej właśnie „ewangeliza-cji”).

Łatwo się domyślić, że Kościół katolicki ze swoim niezłomnym przy-wiązaniem do nierozerwalnej, rodzinnej jedności wspólnoty uczniów jawi się raczej jako przeszkoda na drodze realizowania wizji: „ku jedności przez

34

Page 35: Ogien w Kościele

rozłamy”. W bieżącym roku cytowane już wcześniej bardzo chrześcijańskie pismo zachęcało do zamawiania swoich kolejnych egzemplarzy takimi sło-wami: „Pomyśl też o zamówieniu dodatkowego numeru dla np. niewierzą-cego

„wolnych chrześcijan” zrzeszo-ych w nowo zarejestrowanym zborze spotyka się z powściągliwą niechę-

, co świeżo upieczonym wolnym chrześcija-nom wydaje się pożyteczną opcją życiową, a nawet śmiałym krokiem na-przód

, którzy wspominają, że w XVI wieku doszło do nigdy potem nie ur

kolegi, rodzeństwa, rodziców czy też nienawróconego księdza”. To bardzo miłe, że redakcja myśli o nawróceniu nienawróconych księży i na pewno my, katolicy, jesteśmy jej za to winni wielką wdzięczność. Nawró-cenia w Kościele katolickim nigdy dosyć! Ciekawe jednak, że mimo iż au-torzy są protestantami lub członkami wolnych Kościołów, nie pomyśleli równocześnie o nienawróconych pastorach takich właśnie wspólnot. W ten sposób ujawnia się prawdziwa intencja autorów: upatrzonym celem jest nawracanie katolików, aby nabrali wolnokościelnego stylu myślenia. b. Co to znaczy „rozłam”?

Jak wytłumaczyć różnicę między swobodnym podejściem grup wol-

nokościelnych do widzialnej jedności w Kościele a bardzo poważnym trak-towaniem dążenia do jedności w Kościele? Jak wyjaśnić fakt, że nowo po-wstała grupa byłych katolików, a obecniencią wśród katolików? Otóż to

w wierze, katolikom wydaje się grzechem. Katolik nie potrafi do-strzec specjalnej różnicy moralnej między rozbiciem jedności chrześcijań-skiego małżeństwa a rozbiciem jedności chrześcijańskiej wspólnoty ko-ścielnej. Dlatego jedyne znaczenie słowa „ekumenizm”, jakie znamy, to dążenie do leczenia skutków grzechu rozłamu. Nie potrafimy użyć tego słowa w odniesieniu do zjawisk, które skutki grzechu powielają i utrwalają.

Na pewnym spotkaniu ekumenicznym obecny tam teolog, wprowa-dzając w trudności w kontaktowaniu się wolnych Kościołów w Polsce ze wspólnotami katolickimi, powiedział: „Trudności wynikają stąd, że dzieli nas 400 lat osobnej historii”. Otóż jest to zapewne prawdziwe w odniesie-niu do relacji katolicko-luterańskich lub katolicko-anglikańskich. Atmosfera rozmów przedstawicieli starych, tradycyjnych wyznań chrześcijańskich może rzeczywiście być podobna do spotkania potomków dwóch rodzin szlacheckich

egulowanych zatargów między nimi. Natomiast w spotkaniu z przed-stawicielami wolnych Kościołów w Polsce dziś problem jest znacznie ostrzejszy. Jeśli już porównywać go z sytuacją rodzinną, to raczej atmos-fera będzie przypominać odczucia bezpośrednio po rozwodzie rodziców. Przecież większość wolnych Kościołów w Polsce składa się w dużej mierze z byłych katolików, do tego z katolików bardzo żywo zaangażowanych uprzednio w rozmaitych ruchach odnowy Kościoła katolickiego, nierzadko jako animatorzy i liderzy wspólnot katolickich.

Harmonijnie żyjące wcześniej wspólnoty przeżyły bolesne podziały, niezgodę i spory. Dziesiątki, a nawet setki młodych ludzi, dawniej zaanga-żowanych w ewangelizację, odeszło od jakiejkolwiek formy udziału w chrześcijaństwie: zniechęceni fanatyzmem i sprzecznymi opiniami zajęli się po prostu „normalnym życiem” i robieniem interesów. Realizacja

35

Page 36: Ogien w Kościele

owocnego i skutecznego planu ratowania ludzi żyjących „bez nadziei ani Boga na tym świecie” (Ef 2, 12) w wielu środowiskach wyraźnie zwolniła tempo. Nowe, rozłamowe grupy w przeważającej części wcale nie są zasi-lane

dlatego nie mogli już wytrz

, że podno

a-wet c

est zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, walstwa, czary, nienawiść,

spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłam

jak pijaństwo, czary lub nierząd. Dlatego polecanie ich „czasami”, „dla dobra własnego duchowego życia” wydaje się zdecydowanie niebiblij-ne.

przez nawróconych bezbożników, „nierządnice i celników”, którzy wcześniej żyli bez Chrystusa. Typowy ich przedstawiciel to były aktywny członek katolickich grup, który będąc katolikiem, ożywił swoją wiarę przez „przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela”, będąc w Kościele katolickim przyjął modlitwę o „chrzest w Duchu Świętym”, jako katolik poznał moc Słowa Bożego – a odszedł dopiero potem, z powodu natrętnego przedsta-wiania mu doktryny katolickiej jako niezgodnej z Biblią. Gdyby nie podzia-ły, bylibyśmy dziś o wiele dalej w dziele duchowego ratowania poszczegól-nych ludzi, naszych miast i całego kraju.

Stąd właśnie bierze się opinia pasterzy Kościoła katolickiego, że ini-cjatorem podziałów i rozłamów w niektórych grupach odnowy Kościoła jest Przeciwnik Bożego planu zbawienia oraz że niekiedy udaje mu się z powo-dzeniem realizację tego Bożego planu na pewien czas spowolnić.

Łatwo zgadnąć, że ludzcy inicjatorzy owych rozłamów mają o tym opinię dokładnie przeciwną. Podziały, nawet polegające na odchodzeniu wiernych od Kościoła katolickiego, są – według nich – dobre, gdyż nastąpi-ły wtedy, gdy ludzie „poszli do przodu z Bogiem” i

ymać atmosfery panującej w Kościele swojego dzieciństwa i swojej młodości. Myślą czasem, że nawet Bóg jest czasem inicjatorem podziału, skoro Jezus powiedział: „Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi po-kój? Bynajmniej, powiadam wam, lecz rozłam” (Łk 12, 51). Stąd sądzą

szenie alarmu z powodu podziałów w Kościele jest głosem fałszywej troski; dlatego fałszywie mieliby mówić ludzie ostrzegający przed rozła-mami, „że ci, którzy idą z Bogiem do przodu, dzielą Kościół”.

Skoro stanowiska są tak przeciwne, to obie strony nie mogą mieć racji równocześnie. Jedna z tych dwóch postaw musi być uleganiem poku-som, a druga – głosem uległości Duchowi Świętemu. Ale która?

− rozłam jako grzech przeciw wspólnocie

Chrześcijanin od Boga dowiaduje się, co jest grzechem. A konkret-

nie: ze Słowa Bożego. W Biblii znajdujemy, jakby dla naszej wygody, nałe gotowe spisy grzechów, aby nie trzeba było za bardzo się męczyć

wyszukiwaniem ich po różnych miejscach. Oto jedna z takich list: „J

nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwoch

y, zazdrość, pijaństwo, hulanki” (Ga 5, 19-21). Rozłam jest więc grzechem. Bóg kocha grzesznika, ale grzechu nie-

nawidzi. Rozłamy umieszczone są w Biblii w towarzystwie takich uczyn-ków,

36

Page 37: Ogien w Kościele

Rozłam jest grzechem zaraźliwym, podobnie jak nierząd lub wyuz-danie seksualne. Porównajmy, jak podobne są w brzmieniu dwa apostol-skie ostrzeżenia: jedno przeciw sekciarzom (tak, to nie pomyłka: słowo „sekciarz” naprawdę znajduje się w Biblii!), drugie – przeciw rozpustni-kom.

or 5, 9).

azuje też jawnie, kto grzechowi ulega. Pismo Święte mówi nam: „Zresztą muszą być wśród was rozdarcia, żeby się okazało, którzy są wypró

jącym, kto ma Ducha, a kto jest cielesny. „Oni to powodują podziały, są cieleśni, Ducha nie mają” (Jud 19). Cieles

h się z ciała” są także

rywatnego wyjaśniania”; 2) „znaleźli się jedna

łowi katolickiemu rada, by odejść z koście

„Sekciarza po jednym lub drugim upomnieniu się wystrzegaj, wie-dząc, że człowiek taki jest przewrotny i grzeszny, przy czym sam na siebie wydaje wyrok” (Tt 3, 10-11). „Napisałem wam w liście, żebyście nie ob-cowali z rozpustnikami” (1 K

Rozłam jest grzechem prowadzącym do zguby, to znaczy oddala od

zbawienia, a nie przybliża. „Będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje [dosł. «rozłamy»]” (2 P 2, 1).

Rozłam ok

bowani” (1 Kor 11, 19). Uleganie podziałom jest bowiem grzechem cielesności: „Jeśli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni?” (1 Kor 3, 3).

Rozłam jest też grzechem pokazu

ność objawia się nie tylko w pijaństwie lub rozwiązłości, ale także w nieumiejętności zachowania jedności kościelnej wspólnoty. Przypomnijmy raz jeszcze Apostoła Pawła: wśród „uczynków rodzącyc

„rozłamy” (Ga 5, 19 n). Rozłam jest grzechem pychy i zarozumiałości, wynikającym z tego,

że ktoś wierzy tylko sobie i swojemu sposobowi rozumienia Pisma Święte-go. Zobaczmy, jak Biblia opisuje proces powstawania rozłamu: 1) „żadne proroctwo Pisma nie jest dla p

k fałszywi prorocy wśród ludu”; 3) „tak samo wśród was będą fał-szywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje [dosł. «rozłamy» lub «odszczepieństwa»]” (2 P 1, 20 – 2, 1). Proces ten kończy się w sposób opisany przez św. Piotra: „ludzie niedouczeni i mało utwier-dzeni opacznie tłumaczą listy Pawła, tak samo jak i inne pisma, na własną swą zgubę” (por. 2 P 3, 16).

Rozłam jest grzechem egoizmu. To przecież − jak się mniema − dla „własnego duchowego dobra” należy odejść z Kościoła, aby nikt nie krę-pował mojego „wzrastania w Duchu” i „pójścia bezkompromisowo za Bo-giem”. Oprócz mojego dobra jest jednak dobro większe: dobro Ciała Chry-stusa, którego jestem członkiem. Do jedności jesteśmy wzywani nie z po-wodów czysto ludzkich, ale Bożych: „upominam was bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów” (1 Kor 1, 10).

Ta długa litania biblijnych tekstów wskazuje na jedno. Spotykana czasem wśród ludzi niechętnych Kościo

lnej wspólnoty i założyć sobie własną, oznacza w świetle dokładnie przestudiowanego Słowa Bożego ni mniej, ni więcej, tylko tyle: „Gdy wier-ność Biblii staje się trudna, lepiej jest dla własnego duchowego egoizmu

37

Page 38: Ogien w Kościele

dać sobie z nią spokój”. Tymczasem Pismo Św. uczy wyraźnie: „Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich” (Flp 2, 4).

− rozłam jako grzech przeciw wyraźnej woli Chrystusa

niemiłe wrażenie, że „aby świat uwierzył”, Jezus dał nam cał-kiem inne rady.

gdy okazuje się, ż ściół, do którego należymy, zawiera sporą dawkę grzechu, ozię-błości

rzydzenie u Boga („Obyś był zimny albo gorąc

być usankcjonowane, co więcej, może nawet jeszcze w przyszłości naśladowane? Jeśli mówimy o grzechu, to na pewno nie zapomnimy, że

ozumiałość katolików trwających wiernie w Kościele, może być niefrasobliwość i pycha tych, co Kościół opu-ścili:

Jak pogodzić zachęty do rozłamów z Chrystusową modlitwą: „Proszę

za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy sta-nowili jedno, jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17, 20-21)? Potrzeba sporego wysiłku ze strony inspiratorów rozłamów, aby wciąż niefrasobliwie zachęcać do podziałów w Kościele. Trzeba jakoś to „biblijnie” wyjaśnić, aby zatrzeć

Cóż tak naprawdę radzi nam Jezus Chrystus w Biblii,e Ko i niewierności? Pod koniec pierwszego wieku w Kościele niemało by-

ło odstępstw od prawa Ewangelii, niemało też zniechęcenia i grzechów. Czy Pismo Św. uczyło wtedy, aby „odchodzić dla wzbogacenia własnego rozwoju duchowego”? Nic podobnego! Apostolski Kościół miewał czasem za członków ludzi, których wiara wystygła („odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości” – Ap 2, 4), ludzi, którzy byli chrześcijanami tylko nominalnymi („masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły” – Ap 3, 1), a nawet takich, których postawa budziła ob

y! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust” – Ap 3, 15-16). Ale wszystkich ich nazywa jednak Bóg swoim „Kościołem” (Ap 3, 22) i kieruje do nich wezwanie: „nawróć się” (Ap 3, 19).

− biblijna reakcja na grzech rozłamu

Każdemu może przydarzyć się grzech. Biblijną reakcją chrześcijanina

na popełniony grzech jest nawrócenie i wyjście z grzechu. O ile ekume-nizm odnosi się do wyznań powstałych setki lat temu, o tyle oczywiście nie mamy do czynienia z żyjącymi dziś ludźmi będącymi winnymi podziałów. Jak jednak można wyobrazić sobie leczenie skutków grzechu rozłamu przy milczącym założeniu, że zaistniałe kilka lat temu skutki takiego grzechu mają

przyczyną grzechu może być pycha i zar

tu akurat rachunek sumienia może wskazać potrzebę nawrócenia się wszystkich uczestników dramatu. Natomiast jest z biblijnego punktu wi-dzenia niedopuszczalne, aby stosować nazwę „ekumenizm” do kontaktów z grupami, które niedawno opuściły Kościół, w tym znaczeniu, jakoby po-żądanym rezultatem miała być akceptacja tej sytuacji. Biblia nazywa roz-łam grzechem i zaleca jako lekarstwo na grzech nawrócenie przywracające prawdziwą jedność w Kościele.

38

Page 39: Ogien w Kościele

ROZDZIAŁ 4 WSPÓŁCZESNE RUCHY CHARYZMATYCZNE, ORGANIZACJE PONADDENOMINACYJNE,

KOŚCIOŁ

39

Page 40: Ogien w Kościele

W uporządkowaniu poję dotyczących mnogości współczesnych ru-chów charyzmatycznych, orga nominacyjnych i nowych Ko-ściołów skiego księdza i zjawiska nowych K ne spoj-rzenie z ich własnej perspektyw one radykalnie odmienne nie tylko od Kościoła katolickiego, ale i od historycznych Kościołów prote-stanckich, z Kościołami zielonoświątkowymi włącznie. Nie tylko faktycznie są odmienne, ale również pragną takimi pozostać z własnego wyboru. Nie tworzą one „wyznań”, a nawet uważają, że jest to najgorszy los, jaki mógłby je spotkać. Pojęcie „Kościół” (church) jest u nich stosowane tylko na określenie wspólnoty lokalnej, a ponadlokalne więzi noszą raczej nazwę „sieci” (networks). Określenie „nowe” oznacza, że tego typu wspólnoty chrześcijańskie pojawiły się dopiero na przełomie lat 50. i 60., a rozwinęły się do skali obserwowanej obecnie dopiero w latach 80. i 90., kiedy to na-stąpiła prawdziwa eksplozja ich powstawania. Jest to fenomen na skalę ogólnoświatową ostatnich dwudziestu lat. Najbardziej znane z tych struk-tur powstały w USA, głównie w Kalifornii: Vinyard, powołany do życia przez Johna Wimbera, Calvary Chapel czy Hope Chapel. Typowe ich cechy to bardzo skromne wymagania doktrynalne (ograniczające się w zasadzie do ortodoksyjnej trynitologii oraz zbawienia w Jezusie), a także nowocze-sny sposób zarządzania, upodobniony zresztą niekiedy do mentalności współczesnych managerów. Kierują nimi ludzie uformowani nie tyle na studiach teologicznych, co w atmosferze masowej kultury lub przedsię-biorczości związanej z informatyką, co zyskało im niekiedy przezwisko „Kościołów dla nowobogackich” (yuppi church). Typową inicjatywą NCC jest Marsz dla Jezusa (March for Jesus), doroczny marsz skupiający milio-ny chrześcijan na całym globie, od Brazylii po Moskwę. Dobrze reprezentu-je ich mentalność ewangelizacyjna maksyma: „myśl o wielkich rzeczach, a wielkie rzeczy będą się działy”.

Odrębnym zjawiskiem są ruchy paraeklezjalne (para-church). Naj-większe spośród nich obecne są w kilkudziesięciu, a nawet w ponad stu krajach świata i liczą od kilku do kilkunastu tysięcy stałych pracowników. Podobnie jak nowe Kościoły charyzmatyczne także te ruchy mają amery-kańską, zwykle kalifornijską proweniencję: Youth for Christ (Młodzież dla Chrystusa), Navigators (Nawigatorzy), Campus Crusade for Christ (Aka-demicka Krucjata dla Chrystusa), Youth with a Mission (Młodzież z Misją), Operation Mobilization. Generalnie organizacje te, mobilizujące wspólnie setki tysięcy ludzi, są dziełem ostatnich kilkudziesięciu lat.

Aspekt nowości nowych Kościołów charyzmatycznych przejawia się w nowym typie pobożności: dynamiczne uwielbienie, współczesna muzy-ka, podkreślanie lokalnej wspólnoty, aspekt międzynarodowy, podawanie

65 Ks. P. Hocken od roku 1988 pełni funkcję sekretarza Towarzystwa Studiów Pentekostalnych (The Society for Pentecostal Studies) i jest autorem wielu artykułów i publikacji teologicznych poświęconych ekumenii i historii chrześcijaństwa dwudziestego wieku. Zamieścił wiele haseł w Słowniku ruchów charyzmatycznych i penteko-stalnych (Dictionary of the Pentecostal and Charismatic Movements). Ważne refleksje na ten temat zamieścił na przykład w: P. Hocken, The Glory and the Shame – Reflections on the 20th-Century Outpouring of the Holy Spirit, Guildford-Surrey 1994.

ć nizacji ponadde

charyzmatycznych cenną pomocą mogą być refleksje angiel65teologa, Petera Hockena . Dla właściwego zrozumienia

ościołów (New Charismatic Churches − NCC) jest potrzeby, jako że są

40

Page 41: Ogien w Kościele

uczestnikom ogólnoświatowej wizji zaangażowania, swobodne korzystanie z nowoczesnej technologii komunikacyjnej. Natomiast aspekt charyzma-tyczności, obok specyficznej, „charyzmatycznej” właśnie modlitwy, prze-jawia się na przykład w odkrywaniu ponadlokalnego powołania apostol-skiego: misje, dzieła charytatywne, szerzenie Biblii. W trakcie porówny-wania mentalności katolickiej ze sposobem myślenia członków nowych charyzmatycznych Kościołów i parakościelnych organizacji charyzmatycz-nych (lub ewangelikalnych) powstałych w świecie w ciągu ostatnich czter-dziestu lat P. Hocken podkreślił, że o ile Kościół katolicki przywiązany jest do pełni wyrazu wiary, to nowe Kościoły bardziej zainteresowane są jej czystością. Katolicy bardziej podkreślają ciągłość działania łaski Bożej i niewidzialny jej aspekt, a „nowi charyzmatycy” − widzą aspekt łaski obja-wiającej się w niespodziewanych Bożych interwencjach, do tego możliwych do zaobserwowania w codziennym życiu.

41

Page 42: Ogien w Kościele

ROZDZIAŁ 5 JAK UPRAWIAĆ APOLOGETYKĘ?

EKUMENICZNE KONTAKTY Z GRUPAMI PARAKOŚCIELNYMI I

SCHIZMATYCKIMI

42

Page 43: Ogien w Kościele

Tytuł naszej s ialnym Kościołem Bożym – ekum iem możliwy ekumenizm „m zeciwnych do zamierzonych, a to dlat łędne pojęcie ekumeni-zmu. W tym niewłaściwym rozumieniu „ekumeniczne” byłoby każde poja-wienie się wśród nas przedstawiciela jakiegokolwiek wyznania chrześcijań-skiego i jakakolwiek forma spotkania z nim, niezależnie od późniejszych rezultatów. Dla zilustrowania skutków takiego pojęcia ekumenizmu po-dajmy przykład z prasy: „Wspólnota Ruchu Odnowy w Duchu Świętym opuściła Kościół rzymskokatolicki. Liczy kilkaset osób, niewiele mniej niż pół roku temu. Zarejestrowała się jako Kościół Chrześcijański”. Oto inna wiadomość z Biuletynu KAI: „Grupa, która wywodzi się z katolickiego Ru-chu Odnowy w Duchu Świętym, zarejestrowała się w Urzędzie Miasta jako Stowarzyszenie Chrześcijańskie. Biskup ostrzega: przynależność do Sto-warzyszenia jest równoznaczna z dobrowolnym odejściem od Kościoła ka-tolickiego”.

Często uczestnicy wspomnianych wydarzeń wskutek stopniowej zmiany sposobu myślenia nie odczuwają w nich niczego dramatycznego, a nawet, prawdę mówiąc, nie widzą w tym nic specjalnie niestosownego. Wszystko to jawi się im jako forma uprawnionej wędrówki duchowej i wi-tane bywa jako bardzo „ekumeniczne”. Warto więc pamiętać o tym, co pragnie zbudować z nas sam założyciel Kościoła, Jezus Chrystus: „Żyjąc prawdziwie w miłości, sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości” (Ef 4, 15-16). Dlatego spotkanie międzywyznaniowe, które przynosi mniej jedności, niż było jej poprzednio, nie zasługuje na nazwę „ekumeniczne-go”. Zgodnie z prostym sensem słów, których definicje łatwo znaleźć w encyklopedii, jest ono wtedy „antyekumeniczne”.

Katolicy mogą uczyć się od wolnych Kościołów optymizmu

wiary Ekumeniczne kontakty zawsze powinny obejmować również umie-

jętność uczenia się od partnera dialogu, nawet jeśli dalej trwają istotne różnice między nami. Taka postawa wynika jasno z przykładu św. Pawła Apostoła. Pisząc o tych Izraelitach, którzy nie przyjęli Jezusa jako Mesja-sza, uczciwie jednak zauważa: „Muszę im jednak wydać świadectwo, że pałają żarliwością ku Bogu, nie opartą jednak na pełnym zrozumieniu” (Rz 10, 2). Zdanie to wypada nam często powtarzać: jakkolwiek dostrzegali-śmy brak pełnego zrozumienia prawd wiary u partnerów ekumenicznego dialogu, wypada też dostrzec często autentyczną, a niekiedy znacznie przewyższającą nasze zaangażowanie „żarliwość ku Bogu”.

Przykładem może służyć optymizm w sprawach ewangelizacji i przy-szłości wiary rozmaitych grup niekatolickich, który niekiedy wypada prze-ciwstawić programowemu smętkowi samospełniających się proroctw nie-

esji brzmi: Tęsknota za jednym i widzenizm bardziej i mniej skuteczny. Jest bowniej skuteczny”, czyli pozorny, o skutkach pr

ego, że istnieje pewne b

43

Page 44: Ogien w Kościele

których kręgów katolickiej teologii o niewesołej (z konieczności podobno…) przyszłości chrześcijaństwa.

Oto na przykład słynny teolog holenderski doby soborowej Edward Schillebeeckx po opisaniu sytuacji współczesnego świata pisze: „Ciśnie się na usta pytanie: czy sytuacja, jaką naszkicowałem, prowadzi do kresu chrześcijaństwa? A może do końca tego, co nazywa się «konwencjonalnym chrześcijaństwem»?”66 Najsłynniejszy teolog niemiecki ostatnich lat Karl Rahner orzekał o przyszłości: „Według wszelkiego prawdopodobieństwa nowa era Jezusa Chrystusa […] nie nastąpi już jutro. Wprost przeciwnie: chrześcijaństwo typu wiejskiego i indywidualistycznego […] jest w trakcie zanikania w tempie przyspieszonym”67.

Tego typu programowo pesymistyczną postawę tak oto zrelacjono-wano (ze szczyptą humoru) z punktu widzenia bardziej optymistycznie na-stawionych protestantów: „W uczelniach teologicznych tradycyjnych wy-znań chrześcijańskich studenci teologii zaznajamiają się ze „starą śpiew-ką” (Mainline Tale) o Kościele w nowoczesnych czasach, która brzmi mniej więce

ak opisany styl myślenia nieobce jest też niektórym polskim auto-rom r

obie z tego sprawę. Poznać to po sformułowaniach typu: „u nas jeszcze nie jest tak źle, jak na Zachodzie”, „na razie nie widać aż tak głębokie

66 E. Sch

j tak: „«Obecny wiek jest wiekiem zsekularyzowanym, albo ‘postchrześci-

jańskim’, a Kościół znajduje się w stanie zaniku. Chrześcijanie, jeśli chcą być odpowiedzialni, muszą przyzwyczaić się do tych nowych, trudnych wa-runków jako wspólnota «diaspory». […] Muszą też przystosować się do nowoczesności, a głównym sposobem tego przystosowania jest metoda hi-storyczno-krytyczna w naukach biblijnych. Współczesna historia Kościoła jest dowodem triumfu tej metody».

Chociaż pogrążona w pesymizmie – ta stara śpiewka o Kościołach w czasach nowożytnych jest przedziwnie pokrzepiająca dla zanikających wy-znań. Pozwala zracjonalizować w sposób intelektualnie elegancki to, co uważa się za nieuchronną przyszłość”68.

Teprezentującym tradycyjny katolicyzm, nawet jeśli nie zawsze sami

zdają s-

go upadku”. Sformułowania takie szczególnie często można spotkać na przykład w co bardziej konserwatywnych tygodnikach katolickich. Ze słów takich wyziera mentalność dość dobrze oddana przez stary radziecki żart. Na pytanie: „Kiedy będzie lepiej?” w dowcipie tym padała odpowiedź: „Już było!” Mentalność ta wyraża się w przekonaniu, że lepiej „już było”, że nie można spodziewać się niczego dobrego po przyszłości. Jeśli jest do-brze, to tylko „na razie”, tylko „jeszcze”, gdyż wpływy ciemnej przyszłości do tej pory się nie ujawniły. Dobrze jest tylko dlatego, że jest tak, jak było „za starych, dobrych czasów”.

illebeeckx, Sacramentum salutis, Leipzig 1973, s. 211.

67 K. Rahner, O możliwości wiary dzisiaj, Kraków 1983, s. 202. 68 R. Finke i R. Stark, The Churching of America, 1776-1990: Winners and Losers In Our Religious Economy, Rutgers University Press, 1992.

44

Page 45: Ogien w Kościele

Natomiast jako przykład optymistycznej wizji ewangelicznej niech posłuży, też nieco humorystycznie nazwany, „rynkowy” model chrześcijań-stwa6

to w tym bardziej przekonywują-cym s

ie państwa (established denominations), takich jak kongrega-cjona ci, prezbiterianie i episkopalianie. W metaforyce rynkowej wyraża się to

go. Na przyk

iem Ameryki” (the churching of America): historia Ameryki to historia nieustannego wzrostu procentu lud-ności

ioła. Przykładem pozytywnym − baptyści z Południa, którzy dzięki swojemu konserwatyzmowi uniknęli tego losu. Również pozytywnym przykładem są katolicy, którzy w decydującym dla

1926 przyjęli wiele nowych

9. Model ten stanowi pogłębienie tez słynnej książki Deana Kel-ley’ego, Why Conservative Churches Are Growing70. Wspólnoty kościelne, które są dogmatyczne co do wiary, rygorystyczne co do moralności, nie-chętne co do dostosowania się do nowoczesności, z powodzeniem spełnia-ją funkcje religii: wyjaśniają znaczenie życia w kategoriach ostatecznych, czyli w perspektywie Bożej.

Statystyki zaczerpnięte z różnych okresów historii Ameryki Północnej przez dwóch socjologów, Rogera Finkego i Rodneya Starka, zadają kłam „starej śpiewce” (Mainline Tale). Czynią

tylu, że operują metaforą wolnego rynku kapitalistycznego i z nim nieustannie porównują „wolny rynek religii”.

Historia północnoamerykańskiego chrześcijaństwa okazuje się pa-smem triumfu mniej formalnych grup wyznaniowych (sectarian groups), takich jak metodyści i baptyści, nad historycznymi wyznaniami opartymi na autorytec

liś następująco: podczas gdy w roku 1776 wyznania tradycyjne (esta-

blished) miały 55 procent „udziału w rynku”, udział ten spadł do 19 pro-cent w roku 1850. Natomiast udział metodystów i baptystów wzrósł z 19 procent do 55 procent w 1850. Stało się to w czasie, gdy ludność USA wzrosła z około 3 milionów w 1776 do ponad 23 milionów w 1850 roku. Zjawisko wzrostu mniej formalnych grup wyznaniowych utrzymało się po-tem już na stałe jako cecha amerykańskiego krajobrazu religijne

ład między rokiem 1960 a 1970 Assemblies of God (Kościół zielono-świątkowców) wzrósł liczebnie o 23 procent.

Triumf ewangelikalizmu to najważniejszy czynnik zjawiska nazwane-go przez Finkego i Starka „ukościelnian

należącej do jakiegokolwiek Kościoła chrześcijańskiego. Poczynając od 17 procent w dobie rewolucji, do 37 procent na początku wojny sece-syjnej, do 56 procent na początku XX wieku, do 62 w 1981 roku. Dlatego pierwszorzędnym symptomem życia amerykańskiego nie jest sekularyza-cja, ale chrystianizacja. Żaden inny naród przemysłowego Zachodu nie przeżywał niczego podobnego: nowożytna historia chrześcijaństwa w Eu-ropie to nieustanna, pogłębiająca się marginalizacja monopolistycznych religii terytorialnych. Kościoły Europy Zachodniej nie umiały znaleźć miej-sca na rynku idei dla swojego „produktu” pomimo wyrafinowanej teologii i prestiżu hierarchii.

Przykładem negatywnym są metodyści: po wojnie secesyjnej zmienili się w Kościół tradycyjny (established church), co spowodowało bardzo szybki regres tego Kośc

Kościoła katolickiego okresie lat 1850- 69 Por. R. Finke i R. Stark, The Churching of America. 70 D. Kelley, Why Conservative Churches Are Growing, Mercer University Press 1986.

45

Page 46: Ogien w Kościele

katolickiego okresie lat 1850-1926 przyjęli wiele nowych sposobów ani-mowania swoich wiernych i byli zdolni „ukościelnić” kolejne fale emigracji europejskiej.

46

Page 47: Ogien w Kościele

WIZJA JEPO D

ROZDZIAŁ 6 DNOŚCI KOŚCIOŁA OMINUS IESUS

47

Page 48: Ogien w Kościele

a. Ko ł jest widzialny, jest jeden i trwa w Kościele katolickim Jak ujawnił w pewnym wywiadzie prasowym kardynał Ratzinger, ty-

tuł Deklaracji Kongrega us został zaczerpnięty z Pisma Świętego, a ko do Koryntian. Na po-czątku rozdziału dwunastego czytamy tam: „Nie chciałbym, bracia, byście nie wiedzieli o darach duchowych. Wiecie, że gdyście byli poganami, cią-gnęło was nieodparcie ku niemym bożkom. Otóż zapewniam was, że nikt, pozostając pod natchnieniem Ducha Bożego, nie może mówić: «Niech Je-zus będzie przeklęty!» Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»”.

Dokładnie chodzi o tę ostatnią frazę: „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»”. To sformułowanie: „Pa-nem jest Jezus” (1 Kor 12, 3) po łacinie brzmi Dominus Iesus – i stało się właśnie tytułem tej Deklaracji.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że konferencja na temat Deklaracji Dominus Jesus nie bardzo pasuje do naszej Sesji Apologetycz-nej, bowiem Deklaracja zajmuje się głównie relacją chrześcijan do innych religii. Czyli właśnie nie problematyka wewnątrzchrześcijańska (katolicy, luteranie, prawosławni, zielonoświątkowcy, baptyści czy ewentualnie „wol-ne Kościoły”) była jej tematem, ale zajęcie stanowiska w dialogu między-religijnym, szczególnie w Indiach, ale również w Ameryce i w Anglii. Wśród teologów – i to pospołu: zarówno katolickich, jak i protestanckich – roz-przestrzeniła się pewna idea, że wszystkie religie mają taką samą wartość w oczach Bożych. Czyli jakoby chrześcijaństwo jest taką samą drogą do Boga jak hinduizm, buddyzm czy islam. Ponieważ jest to oczywista nie-prawda, stąd Kongregacja uznała za stosowne zająć stanowisko w tej sprawie. I wtedy lepiej rozumiemy ten tytuł: Dominus Iesus, bo jest on częścią pewnego rozumowania: „Wiecie, że gdyście byli poganami, ciągnę-ło was nieodparcie ku niemym bożkom”. Tymczasem nikt bez pomocy Du-cha Świętego nie może powiedzieć: „Panem jest Jezus”. To jest problema-tyka poruszana przez deklarację: inne religie a chrześcijaństwo. A to wy-znanie „Dominus Iesus” jest możliwe tylko na mocy Ducha Świętego, czyli jest wewnątrzchrześcijańskim skarbem.

Większość tej Deklaracji zajmują tego typu problemy – przypomina-nie, że w oczach chrześcijan ich religia nie jest tylko jedną z wielu dróg, ale jest drogą objawioną przez Boga, jest drogą prawdziwego zbawienia i że zbawienie jest w Jezusie Chrystusie, który jest prawdziwym Synem Bo-żym i daje nam Ducha Świętego, który jest prawdziwym Bogiem. My nie przyglądamy się takim rzeczywistościom, jak hinduizm, buddyzm, islam czy jakiekolwiek inne religie, chociaż o voodoo wspomnieliśmy, ale tylko marginalnie. Głównie zajmujemy się problematyką wewnątrzchrześcijań-ską; to, co się dzieje wewnątrz naszej własnej religii.

Ale na końcu Deklaracji Dominus Iesus jest rozdział czwarty, piąty i szósty (to jest niewielka część tej Deklaracji), które mówią o Kościele. To nawet wzbudziło kontrowersje na świecie, dlaczego w takiej Deklaracji, w której mówi się o Jedyności Syna Bożego, wyjątkowości chrześcijaństwa, istnieje ten dodatek o Kościele. Wydawałoby się, że to jakby rozbija jed-

śció

cji Nauki Wiary Dominus Iesnkretnie z Pierwszego Listu

48

Page 49: Ogien w Kościele

ność tekstu, główny jego zamysł, bowiem chodziło przecież o relacje wo-bec innych religii. Przyjrzymy się kilku wybranym fragmentom, żeby zro-zumie

C

w

c

ć, że te fragmenty o Kościele są integralną częścią całości. Tak więc w Deklaracji Dominus Iesus czytamy: „[Chrystus] sam jest

w Kościele, a Kościół jest w Nim […] dlatego pełnia tajemnicy zbawczej Chrystusa należy także do Kościoła” (DI, 16). Te trudne zdania mają zna-czyć, że Jezus Chrystus jest obecny na ziemi w konkretnej formie i działa na sposób nie tylko duchowy. Działa nie tylko poprzez Ducha, ale także poprzez rzeczywistości widzialne i dotykalne, które można obejrzeć, do-tknąć ich, można się z nimi spotkać. Taką właśnie rzeczywistością jest Ko-ściół. Dokładnie o tym mówił św. Paweł, w słowach: „wy jesteście Ciałem hrys

le, że tak jak Syn Boży, który jest od-iecz

a”?

ła”. Jeśli chcemy się w pełni wypowiedzieć, jak zbawia i w zym

tusa”. Jak się przyjrzeć bliżej temu sformułowaniu, które być może już nam się trochę osłuchało, to ono jest naprawdę szokujące. Bo kiedy Paweł mówi ludziom, którzy go słuchają czy czytają list: „wy jesteście Cia-łem Chrystusa”, to ma znaczyć ty

nym Bogiem, a Bóg jest duchem – staje się ciałem, i zaczyna prze-mawiać, uzdrawiać, dotykać, zaczyna być obecny w Ciele, w tym sensie cielesna, czyli dotykalna i widzialna obecność Jezusa na ziemi się nie skoń-czyła, lecz zmieniła formę. Więc to Ciało konkretnego i jedynego Człowie-ka, Jezusa z Nazaretu, które się złączyło z Osobą Syna Bożego – ono oczywiście zostało wyniesione do nieba na prawicę Ojca, ale jednak w ja-kimś sensie Ciało Chrystusa dalej jest obecne.

To właśnie chce powiedzieć św. Paweł, kiedy mówi: „wy jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami”. Dlatego też mówi to aku-rat w dziesiątym rozdziale o Ciele Chrystusa obecnym w Wieczerzy Pań-skiej i dlatego zawsze tak silnie widziano łączność między jednym a dru-gim. Mówi się: „Eucharystia buduje Kościół”, co ma znaczyć, że uczestni-czenie w Wieczerzy, w której ludzie się karmią Ciałem Chrystusa, buduje Ciało Chrystusa, którym jest Kościół. Właśnie dlatego mówienie o Kościele jest jakby naturalną konsekwencją mówienia o Jezusie Chrystusie. To nie jest osobny temat, temat nr 2. To jest po prostu refleksja nad tym, co Pi-smo Święte mówi o sposobie obecności Syna Bożego na ziemi: Jak to się dzieje? Czy można dalej mówić o Ciele Chrystusa po tym, jak Ciało Jezusa z Nazaretu zmartwychwstało, zostało wyniesione do nieba? Czy jeszcze o czymś można mówić „Ciało Chrystus

A więc przynajmniej o takich dwóch rzeczywistościach można mówić „Ciało Chrystusa”: po pierwsze o tym, o czym Jezus powiedział sam: „to jest Ciało Moje”, a po drugie – o tym, o czym św. Paweł powiedział: „wy jesteście Ciałem Chrystusa”. To właśnie mają znaczyć przytoczone słowa z Deklaracji, że Chrystus sam jest w Kościele, a Kościół jest w Nim. Dlatego jeżeli mówi się, że Jezus jest Panem, to logiczną konsekwencją jest pyta-nie: Jezus jest Panem, wobec tego, gdzie On jest? Gdzie można Go zoba-czyć, dotknąć i doświadczyć? Gdzie jest Ciało tego Chrystusa? Oto tym Ciałem jest Kościół. Dlatego „pełnia tajemnicy zbawczej Chrystusa należy także do Kościo

zbawia Jezus – to po prostu zdanie musi się skończyć słowem „Ko-ściół”.

49

Page 50: Ogien w Kościele

Deklaracja przypomina, że podobna idea wyraża się w nowotesta-mentowej metaforze Oblubienicy. Metafora: Oblubieniec – Oblubienica, to aplikacja Pieśni nad pieśniami do sytuacji Jezusa Chrystusa, Syna Bożego (Oblubieniec) i Oblubienicy, czyli zgromadzenia wszystkich wiernych (Ecc-lesia, Kościół). Oblubieniec i Oblubienica, którzy nie mogą być rozłączeni, to jak

est to, co kato-licy m

le, lecz Kościół rzeczywiście założył i że Kościół od samego począ

by narzeczeni albo młode małżeństwo. Stąd rozdzielanie tych dwóch słów to jakby próba rozerwania związku scementowanego miłością. „Duch i Oblubienica mówią: «Przyjdź!»”. To słowo „Oblubienica” jest tylko meta-forą, ale ma przybliżyć czytelnikom Pisma Świętego, co łączy Jezusa z Ko-ściołem, jakiego typu relacja jest między nimi. Stąd dobrze jest czasem pouprawiać eklezjologię, czyli pomyśleć o Kościele – na przykład rozma-wiając z narzeczonymi, jak już ustalają trzy dni przed ślubem szczegóły, bo to właśnie jest oblubieniec i oblubienica. Co ich łączy? W tym kontek-ście Deklaracja przypomina: „Tak jak jest jeden Chrystus, istnieje tylko jedno Jego Ciało, jedna Jego Oblubienica”. Ciało i Oblubienica – te dwa sposoby obrazowania tu są przypomniane, żeby uzmysłowić, co mamy na myśli, kiedy mówimy „Kościół”.

Po drugie, Deklaracja przypomina: − „Należy «stanowczo wyznać» jako prawdę wiary katolickiej jedyność założonego przez [Chrystusa] Ko-ścioła”; oraz że „wszystko to, co stanowi o integralności [Kościoła] nigdy nie przeminie” (DI, 16).

W Deklaracji kilka razy powtarza się takie sformułowanie: „Należy stanowczo wyznać jako prawdę wiary katolickiej”… Mówiąc językiem bar-dziej tradycyjnym – to jest rodzaj dogmatu. Dogmat – to j

ają stanowczo wyznawać jako prawdę swojej wiary. Więc najpierw „jedyność założonego przez Chrystusa Kościoła”. Na tym poziomie Dekla-racja odsyła nas do tego, co było 20 wieków temu: że Pan Jezus założył Kościół. Trzeba o tym często przypominać, dlatego że ciągle się spotyka-my z próbami spirytualizacji dzieła Pana Jezusa. Pewien zaangażowany i „postępowy” teolog katolicki (!), napisał książkę pt.: Marzenie o Kościele. Podsumowanie autora brzmiało, że „ciągle jeszcze czekamy na taki Ko-ściół, o jakim Pan Jezus marzył”… Czyli generalną tezą była to, że Pan Je-zus „marzył” o Kościele, ale Jego marzenie się nie zrealizowało, bo się okazało, że ludzie są grzeszni i nieznośni. Piotr zdradził Pana Jezusa, Ju-dasz Go sprzedał, a późniejsi chrześcijanie okazali się wcale nie lepsi, łącznie z nami…

Dlatego trzeba to często przypominać i mówić, że Pan Jezus nie ma-rzył o Koście

tku był taki jak dziś. I my dziś o Kościele nie marzymy (to jest czę-sta pokusa pewnych „uduchowionych” grup), ale Kościół przyjmujemy ta-ki, jaki jest. Nie jest lepszy, niż był wtedy, ale też pewnie nie jest gorszy niż za czasów Pana Jezusa. Istnieje mniemanie, że to, co dziś mamy, jest tak pełne odrażającej grzeszności, że to nie może być Kościół Jezusa. I snuje się jakieś marzenia o Kościele, który będzie, jak się wreszcie wpro-wadzi w życie Ewangelię. Oczywiście te marzenia się nigdy nie realizują, bo to jest niemożliwe; bo Kościół składa się z ludzi, a ludzie są tacy, jak są opisani w Nowym Testamencie, i tacy jak my. Marzenie o Kościele ideal-nym – to jest jedno ze źródeł nieustannych podziałów, tego niekończącego

50

Page 51: Ogien w Kościele

się mnożenia nowych wyznań, kolejnych prób wyodrębnienia „Reszty Izra-ela”. Więc należy stanowczo wyznać jako prawdę wiary katolickiej: po pierw

na w Deklaracji Dominus Iesus cytatami z Pisma Świętego:

kała”. Tu jest najważniejsze to, że „bramy piekie

zi się od proroctw Starego Testamen-tu, od

sze, że Chrystus założył Kościół, tzn. po Wniebowstąpieniu zostali lu-dzie: apostołowie, uczniowie, którzy są Kościołem; i po drugie – że Kościół był jeden. Nie było kilku Kościołów: jeden przy Piotrze, drugi przy Apollo-sie, inny przy Chrystusie, jeszcze inny przy Pawle.

Na razie koncentrowaliśmy się na tym, co było dwadzieścia wieków temu. I dalej Deklaracja mówi (i to jest druga część prawdy wiary katolic-kiej): „oraz, że wszystko to, co stanowi o integralności Kościoła, nigdy nie przeminie”. Integrum – coś, co sprawia, że Kościół jest całością, to nigdy nie przeminie. O tym też warto często przypominać, bo wiele rzeczy w Ko-ściele się zmienia i przemija. Można by tu mnożyć przykłady na zjawiska, które kiedyś były, a dzisiaj już ich nie ma w Kościele, np. łacina w liturgii, która kiedyś była chlebem codziennym ludzi, a dziś jest dla nich co najwy-żej wspomnieniem z dzieciństwa. Natomiast tutaj jest mowa o tym, co stanowi o integralności Kościoła, dzięki czemu Kościół jest Kościołem. Ja-sne jest, że od łaciny Kościół raczej nie zależy – to w końcu tylko język, którym się wypowiada słowa modlitwy czy liturgii. Natomiast od czegoś jednak Kościół zależy – i to nigdy nie przeminie. Ta prawda wiary jest wspomożo

– „ […] na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18);

(Weźmiemy w nawias ewentualną polemiczną dyskusję wewnątrz-chrześcijańską, co to znaczy „S

lną go nie przemogą” i że Kościół – ten, który oto Jezus zakłada – ten Kościół nie jest zniszczalny.)

– „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.” (Mt 28, 20).

Te fragmenty i wiele innych mówią o tym, że ta wspólnota, którą Je-zus ma właśnie przed sobą, złożona z konkretnych apostołów i uczniów, będzie trwała w rytmie pokoleń przez wieki na mocy tych obietnic: „bramy piekielne nigdy nie przemogą”, „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. To się składa na treść katolickiej wiary o Kościele: jeden i mający takie właśnie obietnice Pana Jezusa.

Te prawdy są bardzo pięknie wyrażone na I Soborze Watykańskim. Powszechnie znamy ten Sobór z okaleczonej i okrojonej wersji dogmatu o nieomylności papieża. Jednak gdy się przeczyta pełną Konstytucję dogma-tyczną o wierze i o Kościele Chrystusowym – można zobaczyć, jak to jest przedstawione przez Sobór. Wychod

obietnic Pana Jezusa, od nieomylności Ludu Bożego, od nieomylno-ści Słowa Bożego, i dopiero na końcu jest sformułowanie, że to wszystko przybierze kształt wyraźny i cielesny w tym, że jakąś prawdę wiary (nie-sioną przez Słowo Boże i przez nieomylność Kościoła, i głoszoną przez pa-sterzy przez dwadzieścia wieków) ogłosi papież jako sługa interpretacji Słowa Bożego. I takie orzeczenie jest nieomylne.

Dalej mówi Deklaracja Dominus Iesus: „Ten jedyny Kościół Chrystu-sowy, który Zbawiciel nasz po zmartwychwstaniu swoim powierzył do pa-sienia Piotrowi […] trwa w Kościele katolickim” (DI, 16). To jest scena z

51

Page 52: Ogien w Kościele

Ewangelii wg św. Jana (J 21, 15-17): „Paś baranki moje!” – Jezus swoje baranki oddaje, oczywiście nie dlatego, że już miałyby być nie Jego, lecz oddaje je Piotrowi do pasienia.

To słowo „trwa” jest bardzo ważne, bo ono przywodzi na myśl dwa skojarzenia. Pierwsze – to jest skojarzenie z Izraelem, pełna analogia do narodu wybranego. Izrael trwa w ludziach, dlatego że składa się z rodzin, które mają dzieci, można wskazać ciągłość pokoleń, istnieje świadomość etniczna: „Jesteśmy synami Abrahama”. I jest jedność, która jest silniej-sza niż grzechy albo odstępstwa. Tak więc to „trwa” ma mniej więcej to samo

n Kościół trwa w Kościele katolickim.

ni, i cały szereg Kościołów pro-testan

iołów „ponaddenominacyjnych”, nowych Kościołów chary

nie ma prawdy. Logiczne rozumowanie uświadamia, że jeśli ktoś nie jest w

wyrazić, że oto jest Lud nowy, skojarzony już nie na zasadzie et-nicznej, na zasadzie wiary. Przekazywanie wiary trwa w tych ludziach – to ma znaczyć, że Kościół trwa.

I drugie skojarzenie – z rodziną. Tak jak w rodzinie istnieje jedność, która jest silniejsza od grzechów czy niedoskonałości, i rodzina jest nawet miejscem pojednywania się po konfliktach – to podobną trwałością ma się odznaczać Kościół.

To są takie pierwsze trzy punkty wykładu Deklaracji Dominus Iesus: a. Mówiąc słowo „Chrystus”, trzeba powiedzieć o cielesnym sposobie

Jego trwania na ziemi, który ma też taką formę kościelną (Ciało Chrystu-sa, Oblubienica);

b. Ten Kościół jest tylko jeden – to jest ewidentny obraz Nowego Testamentu: Jezus zakłada jeden Kościół;

c. Te Deklaracja dochodzi do tego punktu, w którym zdaje sobie sprawę,

że obecna sytuacja na świecie jest inna niż w chwili Wniebowstąpienia Pa-na Jezusa. W dziedzinie jedności i wierności apostołom istnieje dziś „kon-kurencja”. Oprócz katolików są i prawosław

ckich, i tych nowych rzeczywistości końca XX wieku, o których wspominaliśmy: Kośc

zmatycznych, organizacji paraeklezjalnych, wewnątrz których nikt nie ma wątpliwości, że stanowią również prawdziwy Kościół.

Stąd Deklaracja tę sytuację opisuje tak: − „Kościół Chrystusowy po-mimo podziału chrześcijan nadal istnieje w pełni jedynie w Kościele kato-lickim”, a „liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy znajdują się poza jego organizmem” (DI, 16).

„Pomimo podziału chrześcijan” – to jest stwierdzenie faktu podziału chrześcijan: są prawdziwi chrześcijanie, którzy nie są katolikami! „Kościół Chrystusowy nadal istnieje w pełni jedynie w Kościele katolickim”. Ważne jest to słowo „w pełni”, bo jeżeli w pełni jest w Kościele katolickim, to zna-czy, że nie w pełni istnieje również poza nim. Z tej prawdy wiary, że Ko-ściół w pełni istnieje w Kościele katolickim, czasami dawniej wyciągano wniosek, że wobec tego poza Kościołem katolickim rozciąga się pustynia eklezjalna. A to nie zgadza się nawet z Ojcami Kościoła, którzy wcale nie twierdzili, że jeżeli w Kościele katolickim jest prawda, to poza Kościołem

52

Page 53: Ogien w Kościele

Kościele katolickim, to może mieć całkiem dużo prawdy, może mieć poło-wę czy choć odrobinę…

Prawdę mówiąc, jak się zastanowić przez chwilę, to dochodzi się do wniosku, że każdy na świecie ma trochę prawdy. Na przykład ateista, któ-ry nie ma prawdy o Bogu, może mieć trochę prawdy na temat zasad mo-ralnych. Hinduista też zapewne ma trochę prawdy na temat istoty człowie-ka, że człowiek jest nie tylko ciałem i nie całkiem się skończy, gdy umrze. Można patrzeć od strony negatywnej, że nie zna prawdy o zmartwych-wstan

amoświadomości. Luteranin ma jednak in-ny oś

święcenia i prawdy znajdu-ją się poza jego organizmem”. I tutaj chodzi o pierwiastki uświęcenia i prawdstwa.

st możliwy ekumenizm, gdyż ekumenizm bierze się ze

ą jedną Głowę tolickim nie ma pełni da-rów Chrystusowych, to jest możliwe, że w jakiejś niekatolickiej wspólnocie jakiś konkretny dar jest przeżywany lepiej niż „średnia katolicka”.

ykania się członków jednego z takich tworów chrze

iu i życiu wiecznym w Chrystusie, ale można patrzeć od strony pozy-tywnej, że o jakiejś duchowej stronie człowieka coś wie.

Ta sama zasada, ale już w o wiele mocniejszym sensie się stosuje w obrębie chrześcijan. Można definiować chrześcijan negatywnie. Można się spotkać z taką definicją: Luteranie – to ci, co nie wierzą w Maryję. Już pomijając nawet absurdalność tego powiedzenia, bo oczywiście wierzą w istnienie Maryi i w jej rolę w planie Bożym; ale nie wierzą w jakieś inne przymioty związane z Maryją. Ale to akurat nie jest definicja luteranina! To nie jest ośrodek jego religijnej s

rodek tożsamości chrześcijańskiej. To chce powiedzieć nam Deklaracja Dominus Iesus: że z jednej

strony „Kościół Chrystusowy istnieje w pełni jedynie w Kościele katolickim – ale, ważne uzupełnienie – liczne pierwiastki u

y poza organizmem Kościoła katolickiego, ale wewnątrz chrześcijań-

Jak się rozejrzeć po chrześcijanach, to jest oczywiste, że wiele pier-wiastków uświęcenia i prawdy jest także wśród niekatolików.

Na tej podstawie je spojrzenia pozytywnego – takiego właśnie, które charakteryzowało

św. Augustyna: żeby zobaczyć to, co łączy. („A jednak wyznaj!”) Poza tym jakkolwiek poza Kościołem ka

Jako przykład można przytoczyć Seminarium Odnowy Życia w Duchu Świętym. Trudno nie zauważyć, że ta akurat idea, żeby po jakimś niezbyt długim czasie otworzyć się z wiarą na działanie Ducha Świętego i oczeki-wać, że z tej relacji wynikną konkrety życia, przyszła spoza Kościoła kato-lickiego. Tu mówimy o jakimś praktycznym sposobie. To się nie kłóci z wiarą w jedyność Kościoła, że jakiś konkretny aspekt wiary może być le-piej przeżywany poza Kościołem katolickim. Jeśli chodzi o przeżycie czy sposób doświadczenia – to jest możliwe.

Dzisiaj nazwą „Kościół” szafuje się na prawo i lewo: „Kościół taki”, „Kościół owaki”, „powstał Kościół”… Niedawno donoszono, że w pewnym mieście wywieszono taki napis: „Kościół zawiesił swoją działalność”. To by-ła informacja w miejscu spot

ścijańskich, który sam siebie nazwał „Kościołem”. Patrząc historycz-nie, w ramach historii Kościoła – to jest bardzo ciekawe sformułowanie… Deklaracja ustala więc terminologię: co to znaczy Kościół.

Deklaracja przypomina, że „Kościoły zjednoczone [z Kościołem kato-lickim] bardzo ścisłymi więzami, jak sukcesja apostolska i ważna Euchary-

53

Page 54: Ogien w Kościele

stia, są prawdziwymi Kościołami partykularnymi” […] inne „nie są Kościo-łami w ścisłym sensie”, a „ochrzczeni w [nich] są w pewnej wspólnocie, choć niedoskonałej, z Kościołem” (DI, 17).

Wyrażenie „sukcesja apostolska” oznacza, że inne Kościoły mogą mieć biskupów, którzy przez katolickich biskupów są uważani za prawdzi-wych biskupów. Najbardziej oczywistym przykładem będzie tu Kościół prawosławny. Każdy biskup katolicki powie, że biskup prawosławny jest biskup

na drodze do zbawienia, ale na-wet „w

e w sensie

nie wzbudziło spore kontrowersje, np. wśród niemieckich wy-znawc

e przekazywanej z rąk do rąk Wiecz

em – w takim samym sensie jak biskup katolicki. Co najwyżej bę-dzie stawiać pytania co do łączności tych biskupów między sobą w jednym Kościele katolickim, ale na pewno powie, że łączy ich sukcesja apostolska. Istnieje też dużo Kościołów tzw. starokatolickich czy Kościołów narodo-wych; nawet ten odłam, który nazywano tak popularnie lefebrystami – też na pewno miał ważnych biskupów. Katolicy zawsze uważali, że takich wła-śnie Kościołach, gdzie są prawdziwi biskupi, może też być ważna Euchary-stia.

To nie jest jakaś nowość, nie wszystko zaczęło się od II Soboru Wa-tykańskiego. Np. już pewna książka71 wydana pod koniec I wojny świato-wej zawierała fragmenty Listu pasterskiego o św. Kościele Chrystusowym ks. abpa Bilczewskiego, pasterza lwowskiego. Biskup w czasach przedso-borowych wypowiadał się na temat relacji do prawosławnych i protestan-tów, co na terenie diecezji lwowskiej było oczywistym problemem. Biskup wykładał, że „innowiercy”, którzy „w dobrej wierze religię swoją niekato-licka uważają za prawdziwą”, nie tylko są

oczach Boga są katolikami”. To był list pasterski arcybiskupa, a nie jakieś śmiałe koncepcje teologiczne, wysnuwane jako echo akademickich dyskusji.

W zdaniu „Kościoły zjednoczone z Kościołem katolickim tak ścisłymi więzami, jak sukcesja apostolska i ważna Eucharystia, są prawdziwymi Kościołami partykularnymi”, czyli cząstkowymi, słowo „Kościół” nie jest użyte w znaczeniu gremialnym (Kościół Chrystusowy na całej ziemi), al

cząstkowym – można mówić o Kościele we Wrocławiu albo o Kościele w Warszawie: to są Kościoły partykularne. Kościoły, które mają biskupów i Eucharystię, są prawdziwymi Kościołami partykularnymi. Dlatego w oczach papieża Jana Pawła II Kościół prawosławny w Kijowie czy w Moskwie – to jest prawdziwy Kościół partykularny.

Inne – tak nazywa to Deklaracja – „nie są Kościołami w ścisłym sen-sie”. To zda

ów Kościoła ewangelickiego, popularnie mówiąc – luterańskiego: Kościół katolicki nie uważa Kościoła luterańskiego za prawdziwy Kościół? To jest nieekumeniczne! W komentarzach i w dyskusjach, które potem miały miejsce, kardynał Ratzinger przypominał: Ci właśnie luteranie nie chcą należeć do tego, co my nazywamy „Kościołem”. My nazywamy „Kościołem” taką społeczność, która się legitymuje trwałością pokoleń, tak jak to jest charakterystyczne dla narodów i ludów; która się opiera na autorytecie biskupów i sukcesji a takż

erzy Pańskiej. To my nazywamy Kościołem. To luteranie do takiego 71 St. Bartynowski, Apolegetyka podręczna: obrona wiary katolickiej z odpowiedziami na zarzuty, Kraków 1918, s. 492.

54

Page 55: Ogien w Kościele

Pańskiej. To my nazywamy Kościołem. To luteranie do takiego Kościoła nie chcą należeć. Dlaczego więc się urażają, jeżeli mówimy, że w naszych oczach to, do czego należą, to nie jest pełny Kościół partykularny?

Luteranie mają, może niekoniecznie sukcesję apostolską, ale na pewno

anie: „Kościół” i „Wspó

zbiorem Kościołów i Wspólnot eklezjalnych: […] e

widzialną; jest federacją wszystkich tych, którzy na całym świe-cie uw

ał chrzest prawdziwy: nie „chrze

wspólny. Ktoś, kto nauczył się modlić do Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym, nie musi otrzymywać nowej szkoły biblijnej modlitwy, bo otrzy-

sukcesję pokoleń wiary. Natomiast jeżeli chodzi o Kościoły, które powstały, np. rok temu czy pięć lat temu – bez żadnego zakorzenienia w Tradycji – to już z całą pewnością w sensie teologicznym o nich się nie mówi „Kościół”. To też nie jest żadna nowość. Dokumenty II Soboru Wa-tykańskiego zawierają wszędzie podwójne sformułow

lnoty eklezjalne” dla rozróżnienia, że np. prawosławni są prawdzi-wym Kościołem, natomiast bardzo wiele wspólnot to co najwyżej Wspólno-ty eklezjalne.

To jest ważna różnica, bo w oczach katolika nie każde zgromadzenie chrześcijan jest Kościołem, natomiast w oczach chrześcijan ponaddenomi-nacyjnych praktycznie każde zgromadzenie ludzi wyznających Chrystusa jest Kościołem. W świadomości ponaddenominacyjnej, jeśli się skrzyknie choćby kilku ludzi, to od chwili, kiedy podejmują decyzję o jakiejś wspól-nej działalności – stworzyli Kościół. Według pojęcia katolickiego można to nazwać Wspólnotą eklezjalną, ale na pewno nie Kościołem.

Dalej w Deklaracji czytamy tak: „Nie wolno zatem wiernym uważać, że Kościół Chrystusowy jest

lementy tego Kościoła istnieją «łącznie i w całej pełni» w Kościele ka-tolickim oraz «bez takiej pełni» w innych Wspólnotach” (DI, 17).

Funkcjonuje pojęcie Kościoła w Duchu, jakby federacji różnych Ko-ściołów. Więc pojęcie Kościoła duchowego wydaje się katolikom wysoce niebiblijne, bowiem Kościół to jest społeczność ludzi, i dopiero w tej spo-łeczności możemy mówić o zamieszkaniu Jezusa Chrystusa, o obecności Ducha Świętego. To nie jest niewidzialna społeczność, ale właśnie widzial-na i dotykalna.

To jest dość poważna odmienność eklezjologiczna, czyli dotycząca Kościoła. W świadomości wolnokościelnej Kościół jest rzeczywistością du-chową, nie

ażają się za chrześcijan. W Deklaracji to jest dość mocno jest po-wiedziane, że wiernym „nie wolno uważać”, czyli nie jest to prawdą, że Kościół Chrystusowy jest zbiorem Kościołów i Wspólnot eklezjalnych. Cho-ciaż zaraz po tym dla zrównoważenia jest przypomniane, że elementy Ko-ścioła Chrystusowego istnieją łącznie i w całej pełni w Kościele katolickim, ale że istnieją też bez takiej pełni także w innych Wspólnotach. To jest ja-sne już od starożytności, na przykład już św. Augustyn głosił, że taki ele-ment Kościoła Chrystusowego i uświęcenia jak chrzest istniał u donaty-stów. Kto jest ochrzczony u donatystów – otrzym

st donatystów”, ale chrzest Kościoła Chrystusowego, chrzest kato-licki. Przykład bliższy dzisiejszym czasom: jeśli się pozna Pismo Święte u metodystów, to już nie musi się otrzymać innego, „prawdziwego” Pisma świętego od katolików, bo ten akurat element uświęcenia i prawdy jest

55

Page 56: Ogien w Kościele

mał prawdziwy element Kościoła Chrystusowego. To są elementy prawdy, jakkolwiek bez pełni, istniejące także w innych Wspólnotach eklezjalnych.

b. Chrystus działa w Kościele

W ostatnim, krótkim rozdziale Deklaracja Dominus Iesus przypomina

po pierwsze, że: „Nie można wykluczyć «działania Chrystusa i Ducha poza widzialnymi granicami Kościoła»” (DI, 19). To, że Bóg zaprosił nas do ży-cia w prawdzie, nie znaczy, że się związał i nie będzie działać poza tą wspólnotą, której dał prawdę. Bóg jest wolny i może działać zgodnie ze swoją wolą, nie jest związany żadnymi ograniczeniami, dlatego jest moż-liwe, że Chrystus i Duch Święty działają poza widzialnymi granicami Ko-ścioła. Przy czym sformułowanie „granice Kościoła” oznacza zarówno to miejsce, gdzie Kościół Chrystusowy jest w pełni, jak i to miejsce, gdzie jest w swoich elementach. Jest możliwe, że Duch Święty będzie działać poza granicami Kościoła, jak i odłączonych Kościołów partykularnych, jak i Wspólnot eklezjalnych. Mamy na to liczne przykłady biblijne. Nawet po-gański władca Cyrus jest nazwany „pomazańcem Bożym” – cokolwiek mia-łoby t

a znaczyć, że Bóg p

mają ta-kie w

adać pytania: A co z tymi ludźmi opisanymi w Biblii, któ-rzy są

o znaczyć – na pewno stał się narzędziem działania Boga. Kolejne bardzo mocne stwierdzenie z Deklaracji: „Należy «stanow-

czo wierzyć» w to, że «pielgrzymujący Kościół konieczny jest do zbawie-nia», [choć] istnieje rzeczywista możliwość zbawienia w Chrystusie dla wszystkich ludzi” (DI, 20). Jest to kolejny element prawdy katolickiej, o której się głosi, że od początku była i nie może podlegać zmianom. Co to ma znaczyć, że Kościół jest konieczny do zbawienia? To m

rzewidział to miejsce, w którym ludzie mają się zbawiać, chociaż niekoniecznie musi to oznaczać, że ktoś, kto nie jest katolikiem ani być może nawet chrześcijaninem, że nie może być zbawiony. W różnych kon-taktach apologetyczno-polemicznych można spotkać ludzi, którzy

yobrażenie: każdy człowiek rodzi się odłączony od Boga i bez łaski, wobec tego cokolwiek by robił, jakkolwiek by się zachowywał, to – jeżeli nic się nie wydarzy między nim a Chrystusem – to w takim stanie umrze i pójdzie na potępienie wieczne. A jedynym wyjątkiem od tego losu są ci, którzy w sposób formalny przyjęli Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Do-brze jest wtedy z

ewidentnie opisani jako zbawieni? Mojżesz, Abraham, Eliasz i cała plejada innych, którzy oczywiście nie byli ani ochrzczeni, ani nie przyjęli Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Wtedy ten obraz się mąci, bo rzeczywi-ście Pismo Święte opisuje nam mnóstwo ludzi, którzy dostąpili zbawienia przed przyjściem Chrystusa. Być może to są też ci, o których wspomina Apostoł, że „Chrystus poszedł głosić Ewangelię duchom uwięzionym”, czyli ewidentnie zmarłym. Pismo Święte pokazuje nam, że niekoniecznie obraz jest taki jednoznaczny: zewnętrzne i formalne przyjęcie Chrystusa równo-znaczne ze zbawieniem. Religijna wyobraźnia katolicka, która się zmate-rializowała w tej Deklaracji, o tym też nie zapomina. Stąd jest to sformu-łowane tak: „pielgrzymujący Kościół jest konieczny do zbawienia, chociaż istnieje rzeczywista możliwość zbawienia w Chrystusie dla wszystkich lu-dzi”. Tak jak Abraham został zbawiony i Jezus potrafi nawet niebo nazwać

56

Page 57: Ogien w Kościele

„łonem Abrahama”, czyli Abraham stał się nawet synonimem mieszkańców nieba.

Wielu teologów, szczególnie w Indiach, wysnuło z tego wniosek: skoro jest możliwość zbawienia dla wszystkich, to wobec tego wszystko jedno, czy się należy do Kościoła. Więc przypomina Deklaracja: − „wy-znawcy religii niechrześcijańskich mogą otrzymać łaskę Bożą, lecz jest pewne, że «obiektywnie» znajdują się oni w sytuacji bardzo niekorzystnej w porównaniu z tymi, którzy posiadają w Kościele pełnię środków zbaw-

brze, co to znaczy, najlepiej byłoby od-nieść to do sytuacji biblijnej. Święty Paweł dobrze wiedział, że Pan Jezus nazyw

żdego, to jedna

czych” (DI, 21). Aby zrozumieć do

a niebo „łonem Abrahama” i dobrze wiedział o widzeniu Mojżesza i Eliasza na górze Tabor, ale jednak gdy porównywał sytuację życia pod Prawem i życia w łasce, to widział radykalną różnicę. Przecież to Chrystus nas wyzwolił, otworzył nam śmiały przystęp do Ojca, obmył nas w Duchu Świętym i usprawiedliwił. Te wszystkie dane w wyważony sposób można sformułować tak, że: „wyznawcy religii niechrześcijańskich – judaizm w tym sensie na pewno jest religią niechrześcijańską – mogą otrzymać łaskę Bożą, lecz jest pewne, że obiektywnie znajdują się w sytuacji niekorzyst-nej w porównaniu z tymi, którzy posiadają w Kościele pełnię środków zbawczych”. To właśnie tę prawdę z takim zapałem i zachwytem głosił Święty Paweł: niebywałą „korzystność” nowej sytuacji. Zobaczcie, jakim skarbem nas obdarzył Chrystus! Zobaczcie, co się nam przydarzyło! W Deklaracji to jest ujęte w sposób negatywny. Stąd wynika oczywiście, że jakkolwiek Pan Bóg może przewidzieć drogę zbawienia dla ka

k objawił nam, że pewna droga do zbawienia jest w Kościele, gdzie jest „pełnia środków zbawczych”.

Co to są środki zbawcze? Dobrze byłoby zacząć nie od sakramentów, lecz od słowa Bożego. Pan Jezus żył na ziemi i Jego słowa i czyny zostały utrwalone. Mamy do nich dostęp. Pojęcie sakramentu jest wtórne, wywo-dzi się ze Słowa Bożego. Najpierw trzeba mieć dostęp Słowa Bożego, po-tem dopiero można tam przeczytać z wiarą: „to czyńcie na Moją pamiątkę” i następnie dopiero można to czynić. Taka musi być kolejność. Środkami zbawczymi na przykład są słowa, opisy czy narracje, które są dostępne. Tym środkami na pewno są też sakramenty, o których zbiorczo można powiedzieć: „to czyńcie na Moją pamiątkę”. I tym środkiem na pewno też jest wspólnota wierzących, ludzie nawzajem dla siebie. Święty Paweł mó-wi: „jesteście Ciałem Chrystusa”. To też jest sposób działania. Dlatego po-jęcie środków zbawczych należy rozszerzyć na Słowo, sakramenty i wspól-notę. Wtedy bardziej jasne stanie się rozróżnienie między Kościołami a Wspólnotami eklezjalnymi: Kościołem nazywa się takie miejsce, gdzie środków zbawczych jest prawie pełnia, a Wspólnotą eklezjalną takie miej-sce, gdzie tych środków zbawczych jest wyraźnie mniej, a niektórych nie ma wcale (w szczególności sakramentów czy na przykład ciągłości ludu i sukcesji).

Taka jest wizja jedności Kościoła po Dominus Iesus. Ten tytuł jest troszkę prowokacyjny „po Dominus Iesus”, bo on prowokacyjnie sugero-wał, jakoby ta wizja była jakaś inna niż przed Deklaracją. Ale ta wizja jest dokładnie taka sama, jak po II Soborze Watykańskim. Jak dobrze się

57

Page 58: Ogien w Kościele

przyjrzeć I Soborowi Watykańskiemu, to jest taka sama, jak po I Soborze Watykańskim. A jak dobrze się przyjrzeć pismom św. Augustyna, to oka-że, że jest taka sama jak za czasów Ojców Kościoła. To jest po prostu sta-ła wizja jedności Kościoła, która bardzo przypomina jedność Izraela w Sta-rym Testamencie. Jednak Pan Bóg, strzegąc jedności ludu, umiał przypo-minać, że nie jest ograniczony tą jednością, że jest wolny i jak zechce, to może działać także gdzieś indziej.

To właśnie są wnioski ze słów Świętego Pawła „nikt nie może powie-dzieć bez pomocy Ducha Świętego «Panem jest Jezus»”, tj. przyjąć Jezusa jako Pana – i wnioski z bardzo prostej obserwacji, że w tym samym roz-dziale Pierwszego Listu do Koryntian jest bardzo obszerna mowa o Koście-le. Ten sam rozdział zaczyna się „Jezus jest Panem”, a kończy się tym, że „wy jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami”. Konstrukcja dwunastego rozdziału pierwszego listu do Koryntian bardzo przypomina konstrukcję Deklaracji Dominus Iesus, która też się zaczyna od wyznania „Jezus jest Panem”, a kończy się na przypomnieniu, że w konsekwencji ludzie, którzy w to wierzą, są Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członka-mi.

58

Page 59: Ogien w Kościele

DLACZEGODN

O BÓG TAK WOLNO ZAKOŃCZENIE

ŚCIÓŁ?AWIA KO

59

Page 60: Ogien w Kościele

W znanej anegdo no o człowieku, który

ufał opiece Boga. Ufa adchodziła powódź i przybiegli sąsiedzi ostrzec go: „Uciekaj! Powódź idzie!”, odpowiedział tyl-ko: „Po co? Bóg się o mnie zatroszczy”. Takiej samej odpowiedzi udzielił, kiedy wody powodzi sięgały już okien i przepływała obok łódź z ratowni-kami: „Wasz ratunek jest mi niepotrzebny. Bóg się o mnie zatroszczy”. Nie inna odpowiedź padła wobec załogi helikoptera, kiedy woda zaczęła sięgać już wyżej dachu. Morał tej historyjki zawarty był w końcowej rozmowie utopionego, niestety, choć ufającego Bogu chrześcijanina. Wobec jego pretensji: „Panie Boże, jak mogłeś do tego dopuścić? Przecież ci ufałem, a tym mnie opuściłeś?” Bóg spokojnie odpowiedział: „Ja? Opuściłem? Prze-cież posłałem ci sąsiadów, łódź z ratownikami i helikopter. Ale nie wziąłeś tego, co ci dałem, bo czekałeś na moją odpowiedź według swoich wyobra-żeń”.

Wydaje się, że na naszych oczach anegdota ta odgrywa się na nowo, szkoda tylko, że tym razem w realiach życia. Tylu ludzi modli się: „Boże, daj nam przebudzenie wiary; daj nam wielką odnowę ducha; daj, aby set-ki i tysiące poszły za tobą”. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli cze-kać aż do rozmowy w saloniku u św. Piotra, kiedy gorliwy wierzący, który tyle lat wyczekiwał przebudzenia, popatrzy smutno na Stwórcę i powie: „Tyle się modliliśmy, a nie dałeś nam przebudzenia”. A Bóg spokojnie po-wie: „Dałem wam Ruch Światło-Życie, dałem wam Odnowę w Duchu Świę-tym, dałem wam ekumenizm… Ale łódź wam się nie podobała, do helikop-tera wsiąść nie chcieliście, a sąsiadów nawet nie zamierzaliście słuchać”. Miejmy nadzieję, że odpowiedź Boga usłyszymy nieco wcześniej niż ufają-cy Bogu bohater starej anegdoty.

Do usłyszenia takiej odpowiedzi Bóg zachęca nas przez słowa Pierw-szego Listu św. Piotra Apostoła: „Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3, 15).

Wynika z tego, po pierwsze, że nasza chrześcijańska troska apologe-tyczna ma być pozytywna: mamy starać się na pierwszym miejscu, aby mieć w sercach Jezusa jako Pana. Są liczne przykłady destruktywnych skutków wyłącznie negatywnego zainteresowania apologią czy problemem sekt: nie można serca zaspokoić niechęcią, i właśnie dlatego Bóg z całą pewności tego dla nas nie chce. Po drugie, mamy przejawiać ekumeniczne zainteresowanie innymi, którzy Jezusa mają jako Pana w sercach, czy chodziłoby tu o szacowne Kościoły chrześcijańskie, czy o nowsze wspólno-ty eklezjalne, czy też o najnowsze tak zwane wolne Kościoły.

Po trzecie wreszcie, wypada nam realistycznie stwierdzić, że są takie środowiska wyznawców Ewangelii, których zainteresowania wobec katoli-ków są wybitnie negatywne. Wobec takich właśnie ludzi mamy być gotowi „do obrony tej nadziei, która w nas jest”. To ostatnie zdanie nazywamy apologią, czyli obroną wiary. Jest ona potrzeba szczególnie wobec ludzi uważających za swoje posłannictwo wyprowadzanie ludzi z Kościoła kato-lickiego oraz nauczanie, że katolicy, jeśli chcą wzrastać w wierze, powinni swój Kościół opuścić.

cie ewangelizacyjnej opowiadał do tego stopnia, że kiedy n

60

Page 61: Ogien w Kościele

Znakomitą pomocą niech służy w tym zakresie jasne nauczanie No-wego

chrze

Testamentu na temat tak zwanego prozelityzmu. Co to jest prozeli-tyzm i czym różni się od ewangelizacji? Jest on rzekomym zdobywania „nowych uczniów Jezusa” wśród „starych uczniów Jezusa”, i to często za pomocą tendencyjnego przedstawiania wad poprzedniej wspólnoty ko-ścielnej. Apostoł Paweł krytykował prozelityzm swoich czasów takimi sło-wami: „Nie przechwalamy się ponad miarę kosztem cudzych trudów […] nie chlubiąc się tym, co już było dokonane przez innych” (2 Kor 10, 15-16) oraz: „Poczytujemy sobie za punkt honoru głosić Ewangelię jedynie tam, gdzie imię Chrystusa jeszcze nie było znane, by nie budować na fun-damencie położonym przez kogo innego, lecz zgodnie z tym, co napisane: «Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go»” (Rz 15, 20-21).

Prozelityzm jest jawnym zaprzeczeniem wyraźnych zaleceń Nowego Testamentu: „Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest po-kój; jedno jest Ciało i jeden duch [jak] jeden jest Pan, jedna wiara i jeden

st” (Ef 4, 3-4) oraz: „[Chrystus] ustanowił [posługi] celem budowa-nia Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary […] z Niego całe Ciało − [jest] zespalane i utrzymywane w łączności” (por. Ef 4, 12-16). Apostoł Paweł nauczył się tego wszystkiego nie od kogoś in-nego, jak tylko od swojego Mistrza, od którego my też możemy się bezpo-średnio uczyć: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17, 21).

61

Page 62: Ogien w Kościele

Deklaracja z Ziębic Niedziela; 26 sierpnia 2001

Zgromadziliśmy się na I Sesji Apologetycznej powodowani tęsknotą

za jednym i widzialnym Kościołem Chrystusowym. Zobaczyliśmy, że nasz Pan i Bóg, Jezus Chrystus przywiódł nas do tego spotkania w duchu eku-menicznej postawy Kościoła wyrażanej na drogach nurtu posoborowej je-go odnowy. Jednak bez względu na zakres naszego doświadczenia wszy-scy jesteśmy przynagleni troską o jedność chrześcijan. W tym doświad-czeniu troski dostrzegamy konieczność przywrócenia zdrowej postawy apolo

form ewangelizacji współczesnego świata) do lat 80-tych została skonfrontowana z niepokojącymi (zbyt często prozelickimi czy antykatolickimi) przejawami pentekostalizmu „trzeciej fali” lat 90-tych. Próbując analizować to zjawisko kojarzone zwłaszcza z „nurtem ponadde-nominacyjnym” tzw. „wolnych Kościołów” czy ponadwyznaniowych ruchów paraeklezjalnych, dostrzegliśmy istotne elementy bardzo utrudniające czy wręcz uniemożliwiające pozytywny dialog.

Dlatego trzeba mówić o ekumenizmie pozornym, którego pochodną jest umniejszanie jedności. Za tymi działaniami pseudoekumenicznymi idą liczne konflikty wspólnotowe i eklezjalne, a także osobiste kryzysy chrze-ścijan tracących swoją tożsamość na rzecz niepewnych doktryn skoncen-trowanych na doświadczeniach i nauczaniach albo wręcz niebiblijnych, al-bo mocno niejasnych i nieweryfikowalnych.

Jednocześnie wyrażaliśmy na różne sposoby swój niepokój związany zarówno z niemożnością pozytywnego dialogu z osobami animującymi te działania, jak i małą świadomość apologetyczną wśród katolików szczerze oddanych dialogowi ekumenicznemu i przekonanych o jego niezbędności dzisiaj. Deklarujemy tym samym zarówno naszą gotowość do pogłębiania mądrego ekumenizmu, jak i konieczność przestrzegania w duchu apologii gotowej do bronienia tej nadziei, jaka w nas została zrodzona dzięki Te-mu, który w nas jest.

getycznej w dialogu ekumenicznym. W trakcie rozmów, dyskusji i rozważań próbowaliśmy opisać i ziden-

tyfikować następujące po sobie etapy nurtu pentekostalnego w chrześci-jaństwie XX wieku. Dostrzegliśmy jakby „trzy fale” pentekostalizmu. O ile pierwsza fala ma znaczenie historyczne i dotyczy zielonoświątkowych przebudzeń, o tyle druga fala dotyka nas bezpośrednio, gdyż wiąże się z nurtem charyzmatycznej odnowy i ekumenicznej potrzeby dialogu. Zasad-niczo pozytywna i akceptująca postawa ekumeniczna towarzysząca katoli-kom w ramach drugiej fali (od II Soboru Watykańskiego poprzez odnowę liturgii, narodziny fenomenu świeckich ruchów wspólnotowych i kształto-wanie się nowych

62

Page 63: Ogien w Kościele

Nasz serwis j za podstawę swojej

działalności przyjmuje obronę wiary chrześcijańskiej, prezentowanie pra-widłow

dejmuje polemikę z błędnymi prąda

Księdze Gości.

est witryną internetową, która

ego nauczania Kościoła i zdrowej duchowości. Apologetyka, inaczej „teologia fundamentalna”, jest działem teologii, który zajmuje się obroną i biblijnym uzasadnianiem wiary. W dobie gdy Kościół jest krytykowany w internecie, podważana jest jego doktryna, biblijność, kult, zasady funkcjo-nowania, mottem Apologetyki jest: „Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto do-maga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1P 3,15). Zatem Katolicki Serwis Apologetyczny po

mi myślowymi, a także komentuje współczesne zjawiska kulturowe, zaprasza do zadawania pytań i szukania odpowiedzi w duchu jedności i wzajemnego szacunku.

Tytułowe pytanie „Na skale czy na piasku?” - zaczerpnięte z tytułu książki moderatora serwisu ks. Andrzeja Siemieniewskiego - jest pytaniem retorycznym i w istocie wezwaniem, by budować na fundamencie Słowa Bożego - Jezusa Chrystusa i na fundamencie Piotra - Opoki Kościo ła. Twórcy serwisu Jacek Jureczko i Jacek Schmidt za swój cel stawiają ugruntowanie tożsamości katolickiej członków Kościoła.

• Całość serwisu podzielona jest na cztery części: n Czytelnia to zbiór artykułów, fragmentów książek, oficjalnych dokumentów Magiste-rium Kościoła oraz niektórych starożytnych tekstów apologetycznych (od Didache po Novo millennio ineunte);

• Odnowa Kościoła to dział poświęcony Biblii, ekumenizmowi, formacji duchowej, historii i korzeniom chrześcijaństwa oraz nowej ewangeli-zacji;

• Polemiki to miejsce, w którym różni autorzy krok po kroku zbijają argumenty przeciwników Kościoła lub wykazują błędy sekt, świad-ków Jehowy, ateistów, ruchów antychrześcijańskich czy duchowości New Age.

• Każdy może zabrać głos w dyskusyjnym Forum Apologetycznym oraz wyrazić swoją opinię o serwisie w

Znalezienie poszukiwanych informacji ułatwia serwisowa wyszukiwarka. Wszystkich Anonimowych Apologetów zapraszamy do współpracy!

63