Top Banner
Nr 74 (120) Tyniec-Olsztyn czerwiec 2017
32

Nr 74 (120) Tyniec-Olsztyn czerwiec 2017 · Człowiek roszczenio-wy żyje w świecie przedmiotów i wartości porównawczych, także od strony duchowej. Dla człowieka wdzięcznego,

Oct 24, 2020

Download

Documents

dariahiddleston
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
  • Nr 74 (120) Tyniec-Olsztyn czerwiec 2017

  • – 2 –

    Niektórzy mówią: „Nie możemy czynić dobra, jeśli nie otrzymamy mocy i łaski Ducha Świętego”. Zawsze jednak są to ci, którzy dobrowolnie pogrą-żyli się w rozkoszach i uważając, że są zostawieni bez pomocy, domagają się tego, co jest zależne od ich samych.

    Łaska została sakramentalnie podarowana tym, którzy są ochrzczeni w Chry-stusie. Działa ona jednak w miarę wypełniania przykazań. Nie przestaje ona wspierać nas w ukryty sposób, musimy jednak czynić dobro, według możli-wości. Najpierw, w Boży sposób, budzi ona sumienie. Dlatego nawet zło-czyńcy, którzy się nawracają, podobają się Bogu. Łaska bywa też ukryta w pouczeniach, jakie daje nam bliźni. Niekiedy towarzyszy myślom podczas lektury i w naturalny sposób uczy rozum prawdy. Jeśli tylko nie ukryjemy talentu, a więc naszego udziału w rozwoju łaski, naprawdę wejdziemy do radości Pana (Mt 25,14–30).

    Kto żąda działania Ducha Świętego, zanim wypełnił przykazania, podobny jest do niewolnika na targu, który w chwili, gdy się go nabywa, domaga się, by spisano poświadczenie zarówno jego kupna, jak i wolności.

    Ziarno nie wzrośnie bez gleby i wody. Podobnie człowiek, nie znajdzie po-żytku bez podjęcia trudu i pomocy Bożej.

    Bez chmury nie spadnie deszcz, a bez czystego sumienia nie można podobać się Bogu.

    Jeśli serce chce się oddać jakiejś przyjemności i przestaje się trudzić, wówczas staje się niby ciężki kamień, który stacza się w dół i niełatwo go zatrzymać.

    Nikt nie jest tak dobry i litościwy jak Bóg. Ale i Stwórca nie przebaczy czło-wiekowi, jeśli on się nie nawróci.

    (Filokalia, Marek Eremita)

  • – 3 –

    WICHURA PIĘĆDZIESIĄTNICY

    Wichuro Pięćdziesiątnicy, obudź nas, wstrząśnij nami, ponieś nas, porwij nas w Twojej burzy na zdobycie świata!

    Wichuro Pięćdziesiątnicy, Wielki Wietrze miłości! Spadnij na nas, ożyw nas, zjednocz nas w naszych wszystkich różnicach.

    Wiej jak burza, wiej jak huragan obal nasze wygody, zmieć nasze stronnicze bariery!

    Potężna Wichuro powszechnej miłości, wichuro miłości bliźniego, wichuro miłości najwyższej Boga Stworzyciela, bądź zwycięska w całym naszym świecie!

    Hieronim Mbala, Afrykańczyk

  • – 4 –

    Duchowość monastyczna

    Motto:

    Zawsze się radujcie. (…).W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bo-wiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1Tes 5,16.18).

    WDZIĘCZNOŚĆ I RADOŚĆ

    VII BENEDYKTYŃSKI DZIEŃ SKUPIENIA W LASKACH

    23 IV 2017

    OJCIEC WŁODZIMIERZ ZATORSKI OSB Z TYŃCA

    1. Pokora fundamentem otwartości na dar

    Wiara, o którą prosimy Kościół Boży w Sakramencie Chrztu świętego, jest żywym, osobistym związkiem z Bogiem wówczas, gdy towarzyszy jej posta-wa pokory - żebraka wobec Boga (KKK 2559) – postawa otwartości na przyję-cie daru.

    Prostotę tej postawy najlepiej charakteryzuje otwartość i ufność dziecka:

    W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: „Kto właściwie jest

    największy w królestwie niebieskim?” On przywołał dziecko, postawił je przed

    nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie

    jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,1–3).

    2. Wdzięczność odpowiedzią na obdarowanie

    Święty Paweł, w Liście do Efezjan, pisze wprost, że zbawieni jesteśmy łaską przez wiarę, rozumianą, jako zdolność do przyjęcia daru Boga, gdyż to pocho-dzi nie od was … nie z uczynków i – jeszcze dodaje, zwracając uwagę na posta-wę pokory – aby się nikt nie chlubił:

    A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiło-

    wał, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił

    do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posa-

    dził na wyżynach niebieskich – w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących

    wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci

    względem nas, w Chrystusie Jezusie. Łaską bowiem jesteście zbawieni przez

    wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się

  • – 5 –

    nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie

    dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili (Ef 2,4-10).

    Jednocześnie, gdy w naszej wolności przyjmujemy dar łaski od Boga, jeśli nasza postawa JEST autentyczna, to pojawia się w nas wdzięczność, rozumia-na jako aktywna chęć odpowiedzi: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! (Mt 10,8b). I odwrotnie, jeśli nie mamy w sobie dyspozycji do przyjęcia daru ła-ski, to postępujemy tak jak nielitościwy dłużnik w przypowieści w Ewangelii według św. Mateusza. (por. Mt 18,23–30). A przecież, w sytuacji bycia osobą niezasłużenie obdarowaną, naturalna powinna być wdzięczność, wyrażająca się podobną postawą wobec drugiego człowieka:

    Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowa-

    łem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był

    ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” (Mt 18,32n).

    3. Trudność w przyjęciu daru

    Wszystko w naszym życiu jest łaską od Boga, to Bóg daje nam życie, potem zbawienie. Dlaczego więc jesteśmy niewdzięcznikami? Skąd trudność w przyjęciu tego daru? Zapewne dlatego, że nie rozpoznajemy daru jako daru, tak jak dziewięciu trędowatych, spośród dziesięciu uzdrowionych przez Pana Jezusa, którzy nie wykrztusili nawet marnego słowa „dziękuję”, po pro-stu obojętnie odeszli. Tylko jeden uzdrowiony zreflektował się, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samary-tanin (zob. Łk 17,11-17). Albo jeszcze bardziej drastycznie, jak ten, co od trzydziestu ośmiu lat cierpiał na swoją chorobę, a nie miał nikogo, kto wpro-wadziłby go dla uzdrowienia do sadzawki Betesda w czasie święta, gdy Anioł zstępował i poruszał wodę. Pan Jezus przechodząc, uzdrowił go z własnej inicjatywy, bez żadnej prośby ze strony chorego, zapytał go tylko, czy chce być uzdrowiony. Ten jednak nie rozpoznał znaku, a przecież został uzdro-wiony bez wchodzenia do sadzawki w czasie poruszenia wody. Nie dość więc, że nie podziękował Panu Jezusowi za darmo otrzymany dar, to jeszcze poszedł i doniósł Żydom na Niego – okazał i niewdzięczność i na dodatek wrogość (zob. J 5,1–18). Naprawdę tylko nieliczni okazują wdzięczność – wspomniany wyżej, oczyszczony z trądu Samarytanin, no może jeszcze śle-piec od urodzenia, który przejrzał (zob. J 9, 1–49) – rozpoznają łaskę i ta refleksja doprowadza ich do wiary w Pana Jezusa. Większość zapomina o obdarowaniu, w najlepszym razie odchodząc obojętnie lub otwarcie okazując wrogość.

  • – 6 –

    4. Zwyczajna niewdzięczność

    Dlaczego tak jest, że raczej jesteśmy niewdzięcznikami niż czujemy się czyi-miś dłużnikami? Okazuje się, że zjawisko to znane jest od bardzo dawna:

    Wielu uważa pożyczkę za rzecz znalezioną i sprawia kłopot tym, którzy ich

    wspomogli. Do czasu, zanim otrzyma, całuje jego ręce i o bogactwach bliźniego

    mówi cichym głosem; ale się ociąga, gdy przyjdzie pora zwrotu, i oddaje w za-

    mian słowa niezadowolenia i na złe czasy się skarży. Jeśli zaś zdoła, zwróci zale-

    dwie połowę, i należy uważać to za rzecz znalezioną; a jeśli nie będzie mógł,

    pozbawi go pieniędzy, uczyni go sobie bez powodu wrogiem, odda mu prze-

    kleństwa i obelgi i zamiast czci, zapłaci mu zelżywością (Syr 29,4–6).

    Nosimy w sobie ogromną potrzebę bycia lepszym od innych. Potrafimy na-wet zdobyć się na wspaniałomyślność, bo to buduje nasze ego, ale gdy sami znajdziemy się w potrzebie, zmuszeni prosić o pomoc, czujemy się gorsi, słabsi, niedoskonali. Poczucie poniżenia, którego doświadczamy, wywołuje w nas agresję wobec naszego „łaskawcy” – człowieka, który wyszedł nam naprzeciw i zwyczajnie okazał dobroć. Od czasu grzechu pierworodnego jesteśmy bowiem pod wpływem namiętności, które wymienia św. Jan – pożą-dliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia – chęci użycia życia, chęci posia-dania i ambicji bycia lepszym (zob. 1 J 2,16–17). Jeśli żyjemy bezrefleksyjnie, nie mamy dystansu do tych namiętności, to nasza reakcja na dar-łaskę jest reakcją przewrotną, zwykłą niewdzięcznością.

    5. Postawa roszczeniowa

    Postawa roszczeniowa jest w opozycji do postawy wdzięczności, będącej odpowiedzią na doświadczenie obdarowania, odczytywanego jako znak mi-łości. Fundamentem zaś postawy roszczeniowej jest brak refleksji, brak sa-mokrytycyzmu, lub inaczej – dystansu do siebie. Bezrefleksyjność bierze się po prostu z pewności, że „mi się należy”, bo zasłużyłem, zapracowałem, jestem piękny i zdolny, wyjątkowy (niepotrzebne skreślić, albo nic nie skre-ślać), albo „udało mi się” – no cóż miałem szczęście.

    Postawa roszczeniowa znajduje wyraz nie tylko w sensie materialnym, ale również duchowym. Wyrasta z przekonania, że nie potrzebujemy od nikogo łaski, jesteśmy samowystarczalni i skrupulatne zachowanie przepisów prawa niejako zabezpiecza nam zbawienie. Tak właśnie myślał o sobie modlący się faryzeusz z przypowieści:

    Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a inny-

    mi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić,

  • – 7 –

    jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże,

    dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo

    jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze

    wszystkiego, co nabywam”. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet

    oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie,

    grzesznika!” Powiadam wam: „Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie

    tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,

    będzie wywyższony” (Łk 18, 9–14).

    6. Otrzymany dar znakiem spotkania

    Św. Paweł w Liście do Rzymian (zob. Rz 3,21–31) przestrzega przed pokła-daniem ufności w literze prawa. Myślenie w stylu: „jestem w porządku, bo zachowuję się zgodnie z przepisami, czyli jestem dobry przed Bogiem”, zawsze prędzej czy później zawiedzie. Zawiedzie z prostego powodu, bo wynika z koncentracji na sobie. W tego typu myśleniu drugi człowiek jawi się jako obcy, w efekcie każdy idzie przez życie sam w tłumie innych samot-nych ludzi – nie ma miejsca na miłość i miłosierdzie. Człowiek roszczenio-wy żyje w świecie przedmiotów i wartości porównawczych, także od strony duchowej.

    Dla człowieka wdzięcznego, który umie rozpoznać i przyjąć dar, fundamen-tem życia jest spotkanie z drugim człowiekiem. Dar zaś, jest znakiem łaski tak, jak w Ewangelii uzdrowienie przez Pana Jezusa zawsze było znakiem łaski odpuszczenia grzechów:

    Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania

    grzechów - rzekł do paralityka - Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do do-

    mu! (Mk 2,10–11).

    Dar rozpoznany i przyjęty jest spotkaniem z Bogiem tu i teraz, zgodnie z obietnicą Pana Jezusa: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skoń-czenia świata (Mt 28,20b).

    7. Postawa czujności

    Wdzięczność nie jest prostym odruchem serca, ale jest postawą, postawą otwartości na dar, stałą dyspozycją rozpoznania łaski jako znaku miłości dawcy. Ta postawa otwartości wynika z postawy pokory, za którą stoi świa-domy wybór. Jeśli jesteśmy roszczeniowi i żyjemy zatroskani głównie o sie-bie, to nie rozpoznając obdarowania, nie rozpoznajemy też serdecznego

  • – 8 –

    darczyńcy – tracimy okazję do spotkania. Cóż czynić? Pan Jezus mówi: Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie! (Mk 13,37).

    Czujność w życiu chrześcijanina wyrasta z zakorzenienia w wierze, jest nieu-stanną pamięcią życia przed Bogiem, w Jego obecności.

    8. Wdzięczność i radość owocami Ducha Świętego

    Wdzięczność wyrasta z przeżywania rzeczywistości jako spotkania z innymi. Miłosierdzie okazane drugiemu człowiekowi jest miłosierdziem okazanym samemu Jezusowi. Wdzięczność dla Boga za wszystkie Jego dary wyraża się w geście miłości w stosunku do drugiego człowieka – Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczy-nili (Mt 25,40) – dokładnie odwrotnie niż zachował się – wspominany już – nielitościwy dłużnik, mający na względzie tylko swoje dobro (zob. Mt 18,23–33).

    Tak przeżywana wdzięczność, wyrastająca ze świadomie wybranej postawy pokory, niesie ze sobą radość, obie zaś – i WDZIĘCZNOŚĆ, i RADOŚĆ – są owocami Ducha Świętego, czyli znakami obecności Ducha Świętego w nas.

    Zakończenie

    Już poza konferencją wygłoszoną przez o. Włodzimierza, chciałabym na za-kończenie i niejako podsumowanie przytoczyć zabawną, ale prawdziwą – jak zapewniają autorzy - historyjkę, którą cytuję za Gościem Niedzielnym (2017, nr 20, s.40) z książki księży Piotra Pawlukiewicza i Bogusława Kowalskiego „Czarny humor, czyli o Kościele na wesoło 2” (Wydawnictwo RTCK, Nowy Sącz 2017). Jest w tej historyjce i prostoduszna, dziecięca wiara, i pokorna prośba, i ogromna wdzięczność za otrzymany dar, i spontaniczna radość i odwzajemniony gest miłości. Oto ona:

    Proboszcz poszedł pomodlić się przy żłóbku i zobaczył, że nie ma figurki Dzie-

    ciątka Jezus. Zdenerwował się, że ktoś ją ukradł. Rozgląda się, a do kościoła

    wchodzi mały chłopiec z sankami i figurką pod pachą. Kapłan pyta srogo chłop-

    ca, czy to on ją ukradł. Chłopiec tłumaczy: – Nie ukradłem. Modliłem się bardzo

    do Pana Jezusa, żebym dostał sanki na gwiazdkę i dostałem. Z wdzięczności

    przewiozłem Pana Jezusa sankami trzy razy dookoła kościoła.

    Notowała Aleksandra Safianowska, Warszawa

  • – 9 –

    WARSZAWSKIE SPOTKANIA BENEDYKTYŃSKIE

    28–29.04.2017

    ZDECYDOWAĆ SIĘ NAPRAWDĘ

    WŁODZIMIERZ ZATORSKI OSB

    W bieżącym roku o. Włodzimierz Zatorski zaplanował cykl spotkań w War-szawie w nawiązaniu do swojej książki „Dziesięciokrąg”, w której przedsta-wia podstawowe problemy duchowości benedyktyńskiej wynikające z Reguły św. Benedykta. Problemy te są na tyle uniwersalne, że odnoszą się do całej duchowości chrześcijańskiej.

    Książka podzielona jest na dziesięć rozdziałów, których tematyka nie jest rozdzielna. Tworzą swoimi zakresami koła, które się na siebie nakładają i można je sobie wyobrazić jako rozetę: ostatni, dziesiąty krąg łączy się z pierwszym. Nie jest to więc układ uporządkowany liniowo, np. jak szcze-ble drabiny, po których idzie się do celu. „Dziesięciokrąg” tworzy całość, bez uporządkowania względem stopnia ważności problemów. Ponumerowanie kręgów ma charakter tylko porządkowy.

    Poprzednie spotkanie mnicha benedyktyńskiego było poświęcone pierwsze-mu kręgowi „Pragnąć życia – pragnąć Boga”. Spotkanie kwietniowe to drugi krąg: „Zdecydować się na Prawdę”.

    Cóż to jest prawda?, chciałoby się zapytać za Piłatem.

    Klasyczne (Arystotelesowskie) rozumienie prawdy to zgodność sądu z rzeczywi-stością. Przez rzeczywistość rozumie się tutaj rzeczywistość materialną, ota-czający świat. Wiemy, że nie jest to jedyna rzeczywistość, są jeszcze inne, np. rzeczywistość duchowa czy nadprzyrodzona.

    W przypadku rzeczywistości materialnej mamy do czynienia z prawdą zwią-zaną ściśle z nauką, wiedzą. Sądy o tej rzeczywistości należą do jej opisu. Przedstawiane są na ogół w postaci modeli abstrakcyjnych, głównie matema-tycznych, w których występują obiekty: słowa, zdania, liczby, wzory, relacje. Takie opisy, by mogły być odniesione do rzeczywistości, muszą być w niej odpowiednio zinterpretowane. A interpretacja stwarza wiele kłopotów – nie dysponujemy bowiem uznanym, pewnym przejściem od modeli do material-nego świata, o którym orzekamy.

  • – 10 –

    W przypadku rzeczywistości nadprzyrodzonej czy duchowej sytuacja jest zupełnie inna. Obraz takiej rzeczywistości powstały w umyśle może być dla każdego człowieka inny.

    Jeżeli wierzymy w rzeczywistość nadprzyrodzoną, to wierzymy w Boga i wte-dy Bóg jest Prawdą. Prawdę Bożą rozpoznajemy w Objawieniu, którego Au-torem jest Bóg. „Księgi biblijne w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy” (KKK 107).

    Przyjęcie prawdy objawionej w istotny sposób zmienia nasze życie, wskazuje nam najważniejszy jego cel.

    Prawda nadprzyrodzona jest powiązana z rzeczywistością materialną, Bóg bowiem „pokazuje swoją prawdę we wszystkich swoich dziełach” (KKK 214).

    Kto we mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie, mówi Chrystus – wierzysz w to? Jeśli tak, to jest to prawda! Tego nie da się zweryfikować w rzeczywistości fizycz-nej, ponadto jest to obietnica, obietnica życia w rzeczywistości, której nie znamy. Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest nasza wiara – czy jest to dla nas prawdą?

    Omówione prawdy – klasyczną i nadprzyrodzoną – można nazwać metafo-rycznie prawdami w metaforze światła (prawda klasyczna) i w metaforze ska-ły (prawda nadprzyrodzona, objawiona).

    Wydawałoby się, że prawda w metaforze światła jest pewniejsza od prawdy „skały”, gdyż oparta jest na sądach zweryfikowanych. Jest to pozór. Więk-szość z nas nie weryfikuje prawd naukowych, tylko wierzy uczonym, którzy je formułują.

    W życiu duchowym prawdę skały można uznać za nadrzędną względem prawdy w metaforze światła.

    Bóg jest taki, jakim chce się nam objawić. Wyposażył człowieka w zmysł prawdy, który złożył w jego sercu. „Wszyscy ludzie zobowiązani są szukać prawdy, zwłaszcza w sprawach dotyczących Boga i Jego Kościoła, a poznaw-szy ją, przyjąć i zachować”. (KKK 2104)

    W poznaniu Boga nie jest najważniejsze to, jaki On jest, ale jaka jest relacja Boga do nas i nas do Boga. Ta relacja bowiem rozstrzyga o sensie naszego życia. Ważne staje się uświadomienie sobie, kim Bóg jest dla nas i kim my

  • – 11 –

    jesteśmy dla Boga. W Biblii Bóg jest objawiony jako Miłosierny Ojciec, my zaś jesteśmy Jego dziećmi. Przypomnijmy sobie te zdania: Kiedy się modlicie, mówcie Ojcze, Jeżeli się nie staniecie jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa.

    Relacja miłości dziecka do Ojca powinna być relacją tu i teraz i w każdej chwili naszego życia, powinna wypływać z miłości dziecka, a nie z naszych chęci, postanowień czy planów. Największym wrogiem relacji miłości są oczekiwania i nasze wyobrażenia o Bogu.

    Każdy człowiek ma własną drogę do Boga. Czy jest to droga właściwa, mo-żemy sprawdzić po owocach swojego życia.

    Św. Paweł w liście do Galatów wskazuje na dobre owoce, które są owocami Ducha: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opano-wanie (Ga 5,22–23). Można tu jeszcze dodać pokorę, przebaczenie, wdzięcz-ność.

    Na drodze do zażyłości z Bogiem, do więzi dziecięcej, jest szereg przeszkód. Już w raju człowiek uległ sugestii węża, że Bóg chce nad nim panować, chce, byśmy byli Jego niewolnikami. Jezus zadaje temu kłam, mówiąc: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co chce jego pan, ale nazywam was przy-jaciółmi, bo już znacie zamysł Boży” (por. J 15,13–15).

    Zdecydować się na prawdę, to dbać, by relacja miłości do Boga nie była zry-wana lub osłabiana także przez:

    Przyjmowanie własnych wyobrażeń, chęci, pragnień, zachcianek, czyli własnej woli za wolę Bożą.

    Potwierdzanie swojej własnej wartości; jestem w porządku, jestem dobry. Zabieganie, by takie potwierdzenie uzyskać, np. przez uległość wzglę-dem kogoś, kto ma władzę, przez przyjmowanie postawy faryzeusza w świątyni.

    Opieranie się na etyce prawa. Naszą etyką powinna być etyka dziecka Bożego, które bierze wzór z Ojca (pamiętać o postawie faryzejskiej: znamy prawo Boże, więc my wiemy, co jest dobre a co złe).

    Przyjmowanie własnych idei, wyborów jako wskazówek Bożych.

    Trwanie w rozproszeniu (duchowym marzycielstwie).

    Zdobywanie wiedzy po to, by ona dała pewność wiary, albo by służyła do formułowania przedwczesnych syntez.

    Wielomówstwo, rozgadanie, szemranie.

  • – 12 –

    Każde z tych niebezpieczeństw trzeba rozpoznać i zastosować środki zarad-cze. Tak jak w przypadku życia w miłości do Boga skutkującego dobrymi uczynkami, tak i w przypadku zagrożeń trzeba spojrzeć na owoce swojego postepowania.

    Św. Paweł wymienia następujące złe owoce jako uczynki ciała: nierząd, nieczy-stość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za za-szczytami, niezgoda, rozłamy, zawiść, pijaństwo, hulanki (Ga 5. 19–21).

    Rozpoznanie dobrych jak i złych owoców naszego życia możliwe jest w oparciu o przytoczone wskazania św. Pawła, które można uznać za obiek-tywne kryteria dobrego czy złego postępowania. W takim rozpoznaniu do-chodzi się do konfrontacji z grzechem.

    Bóg przebacza i chce przebaczać. Trzeba tylko o przebaczenie autentycznie prosić. Warunkiem jest szczera postawa do nawrócenia, a nie obrona, uspra-wiedliwianie czy wybielanie siebie, charakteryzujące postawę egocentryczną. Przy postawie egocentrycznej człowiek wypiera z pamięci złe czyny, szuka wytłumaczenia i usprawiedliwienia.

    Prośba o przebaczenie wymaga zmiany myślenia egocentrycznego, obrony i wybielania siebie na myślenie w kategoriach prawdy, która odsłania ciemną stronę naszej osobowości, a więc wymaga zwrócenia się do naszego serca, które powinno się przemienić. Tak jak marnotrawny syn, który musiał tak nisko upaść, doświadczyć głodu i innych utrapień, by zrozumieć, że trzeba wrócić do ojca.

    Jakie są praktyczne rady otwarcia się na miłość Boga?

    Są to: świadomość, że całe nasze życie upływa w stałej obecności Boga, mo-dlitwa osobista i dążenie, by stawała się nieustająca, poznawanie Prawdy – lectio divina, liturgia, trwanie przed Bogiem we wspólnocie, kultywowanie mi-łości braterskiej w wymiarze praktycznym, rozpoznawanie owoców swojego postępowania.

    Jest to do zrealizowania, bo jesteśmy dziećmi Boga i Jego uczniami.

    Notował Wiesław Nagórko, Warszawa

  • – 13 –

    WEZWANIE DO RADOŚCI

    J 15, 9-17; 16, 7-27.

    Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mo-

    jej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mo-

    jej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To

    wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

    To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiło-

    wałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przy-

    jaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przy-

    kazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale

    nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłysza-

    łem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem

    i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał –

    aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam

    przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali. (J 15,9-17)

    Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli

    nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was.

    On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie.

    O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś - bo idę do Ojca i już

    Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony.

    Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie.

    Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie

    będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam

    rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam

    objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weź-

    mie i wam objawi. Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a uj-

    rzycie Mnie». Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili między sobą: «Co to

    znaczy, co nam mówi: „Chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila,

    a ujrzycie Mnie”; oraz: „Idę do Ojca?”» Powiedzieli więc: «Co znaczy ta chwila,

    o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi». Jezus poznał, że chcieli Go py-

    tać, i rzekł do nich: «Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: „Chwila,

    a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie?” Zaprawdę, za-

    prawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie we-

    Lectio divina

  • – 14 –

    selił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta,

    gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię,

    już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Tak-

    że i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się ser-

    ce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic

    Mnie nie będziecie pytać. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek

    byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię

    moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Mówiłem wam o tych

    sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mó-

    wił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym

    dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za

    wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli,

    że wyszedłem od Boga. (J 16 7-27)

    W przytoczonych fragmentach z Ewangelii według św. Jana radość pojawia się jako wezwanie, skierowane przez Pana Jezusa do uczniów. To Wam powie-działem, aby radość moja w Was była. I aby radość wasza była pełna. Trwajcie w miło-ści mojej (J 15,11). Pan Jezus wypowiada te słowa do uczniów podczas Ostat-niej Wieczerzy. Wskazuje, że radość jest zakorzeniona w nadziei, ale w na-dziei, wypływającej z miłości. Jego słowa są zapowiedzią tej radości, a reali-zuje się to po Zmartwychwstaniu. Uczniowie doświadczają tego w swoim życiu w spotkaniu z Panem i przy zesłaniu Ducha Świętego. Naśladują dzieła Chrystusa, sami uzdrawiają i głoszą Ewangelię. W życiu chodzi o takie do-świadczanie. Jest ono istotą życia.

    Życie chrześcijańskie jest życiem w pewnym „napięciu”. Pan Jezus mówi: nawracajcie się. Zmieniajcie swój sposób myślenia, patrzenia, wartościowania przez to, że patrzycie na to, co jest końcem waszego życia. Sensem tego ży-cia jest to, ku czemu ono zmierza i do czego prowadzi. Jeżeli żyjecie tą na-dzieją i tutaj ją realizujecie, to macie w tym udział. Bóg jest miłością i jeżeli trwacie we Mnie, będziecie mieli także udział w tym, co wam objawiłem. Życie chrześcijańskie charakteryzują słowa „już, choć jeszcze nie”. Już jeste-śmy dziećmi Bożymi, choć jeszcze się nie objawiło, kim będziemy. Nato-miast na ziemi nie dochodzimy do pełni, w której nastąpi całkowita przemia-na.

    Tutaj, w tym życiu, radość jest zakorzeniona w zachowaniu przykazania, któ-re się sprowadza do przykazania miłości. Ta radość wynika przede wszyst-

  • – 15 –

    kim z bliskości Boga. O tyle jesteśmy blisko Boga i z Bogiem, o ile trwamy w miłości. Św. Jan pisze wyraźnie:

    Każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością (1 J 4,7n).

    Jeżeli ktoś nie ma w sobie miłości, nie ma też w sobie znajomości Boga, a tym samym bliskości Boga. Natomiast kto ma w sobie miłość i żyje we-dług miłości, ten ma w sobie znajomość Boga, a przede wszystkim jest bli-skim Boga i w tym jest błogosławiony. W tym właśnie zakorzeniona jest chrześcijańska radość.

    Natomiast troska i zmartwienie tego świata wynikają z tego, że ludzie żyją według namiętności tego świata: pożądliwości oczu, ciała i pychy tego żywo-ta. Człowiek ocenia wartość swojego życia według tych kategorii. Oczywiście to są kryteria bardzo subiektywne, które dają chwilowe poczucie osiągnięcia czegoś lub ewentualnie braku czegoś. Człowiek się tym zamartwia, ale w mo-mencie śmierci wszystko traci jakiekolwiek znaczenie i sens. Kiedy zaczyna się nowe życie po śmierci, nie ma żadnego znaczenia, kto kim był. Nawet jeśli chodzi o życie w małżeństwie. Pan Jezus mówi: Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30). Nie będzie tych związków w takiej postaci. To nie ozna-cza, że małżonkowie się tam nie spotkają. Można przypuszczać, ze się spo-tkają, ale nie będą tworzyli małżeństwa. Relacje tam są na tyle otwarte ze wszystkimi, że tworzy się zupełnie inna sytuacja. Sytuacja, którą małżeństwo niejako zapowiada i co małżeństwo jako sakrament ma doświadczyć przez wzajemną miłość. Przedsmak tego w pełni się zrealizuje w niebie, dojdzie do pełni. Natomiast jeżeli człowiek żyje namiętnościami, to one wraz ze śmier-cią się kończą. Nawet w tym wymiarze najbardziej bliskim, rodzinnym, in-tymnym, nie mówiąc o sprawach materialnych, tytułach czy godnościach. To traci jakiekolwiek znaczenie. Zostaje tylko to, co człowiek ze sobą niesie, a co wyrasta z zakorzenienia w Chrystusie przez wypełnianie przykazania miłości. Radość bierze się z zakorzenienia, które daje nam przystęp do Boga.

    Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje, proście a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16,24). Często pojawia się problem modlitwy niewysłuchanej. Ludzie mówią „tak bardzo Boga prosiłem, a jednak Bóg nie wypełnił tego o co Go prosiłem”. Bóg zawsze wysłuchuje modlitwy człowieka. Oczywiście o ile jest

  • – 16 –

    dobra. Prośba o to, żeby komuś coś złego się stało, nie jest modlitwą. Słowa „w imię moje” oznaczają modlitwę zgodnie z posłaniem Jezusa, z miłością, która w Nim jest, aby zbawić świat. Nawet jeżeli nasza modlitwa jest z tym w harmonii, lecz pozostaje niewysłuchana, to jest niewysłuchana w katego-riach naszego oczekiwania, zrealizowania jej według naszego wyobrażenia i scenariusza. Ona jest wysłuchana inaczej. Bóg odpowiada na naszą modli-twę darem, który jest według Jego miary a nie naszej.

    Czasem jest to problem tylko przesunięcia w czasie. Pan Jezus mówi: weźmij-cie Ducha Świętego. Słowa te zostają wypowiedziane w oktawie po Zmartwych-wstaniu. A Duch Święty przychodzi w czasie Pięćdziesiątnicy. Faktycznie przyszedł, uczniowie doświadczyli tego Ducha. Podobnie wydaje się być z niektórymi sakramentami, szczególnie z sakramentem chrztu i bierzmowa-nia. Chrzci się dziecko, które nie ma świadomości, że jest chrzczone. Mło-dzież przyjmuje sakrament bierzmowania często bezprzytomnie lub z nakazu rodziców. Natomiast nie oznacza to, że sakrament nie ma sensu. Udzielany sakrament nie jest magią, która zadziała, tylko wejściem w misterium, które się realizuje, a które dopiero po jakimś czasie, a czasami nawet pod koniec życia pokazuje swój dar, swoją łaskę. Na tym może polegać niewysłuchanie. Jednak wydaje się, że niewysłuchanie przede wszystkim polega na tym, że Bóg daje inaczej niż człowiek się spodziewa i sobie wyobraża. Często z per-spektywy dalszej człowiek może zobaczyć, że to o co prosił, zostało wysłu-chane, tylko inaczej niż się spodziewał.

    Zasadniczo nasza prośba musi być zgodna z tym, co jest misją, orędziem, przekazem, zadaniem i z tym, co Pan Jezus nosi w sobie jako swoje pragnie-nie, wolę. I wtedy to się bierze właśnie z zawierzenia, z wiary, z przyjęcia tego orędzia, które Jezus przekazuje w Ewangelii. Św. Jan bardzo ładnie o tym pisze w prologu do 1. Listu. Zawarty w nim Hymn o Słowie pokazuje sens radości:

    [To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – 2 bo życie objawiło się: myśmy je widzieli, o nim zaświadczamy i oznajmiamy wam życie wieczne, które było w Ojcu,

  • – 17 –

    a nam zostało objawione – 3 cośmy ujrzeli i usłyszeli, oznajmiamy także wam, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo, znaczy: mieć je z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem. 4 Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna . (1 J 1,1-4)

    Widzimy istotę radości, istotę prośby o radość. Radość nie jest łaską, darem tylko dla samej jednostki. Dla jednostki też jest oczywiście darem, ale wtór-nie. Chodzi o naszą wspólną radość. Radość jest synonimem pełnego, praw-dziwego życia.

    Należy zdać sobie sprawę z tego, na czym polega pełna radość. Chrystus

    przyszedł zbawić wszystkich ludzi, a nie wybranych. Ukazał się i objawił po

    Zmartwychwstaniu wybranym, natomiast przyszedł zbawić wszystkich.

    Pełna radość oznacza radość ze zbawienia wszystkich ludzi. Każdy z niego-

    dziwców, o których myślimy, że trafili do piekła, ma swoją matkę, ojca, bra-

    ta, siostrę. I jest jakiś smutek, radość jest zraniona.

    Pełna radość jest niezaciemniona, kiedy wszyscy się odnajdujemy w miłości

    Chrystusa. Ważne jest powiązanie radości ze wspólnotą i życiem w komunii.

    Ona jest radością, jeśli nie jest zindywidualizowana, ale jeśli jest wspólnotą

    radości. Radość ma to do siebie, że lubi się rozszerzać, jest w sensie pozy-

    tywnym zaraźliwa jak śmiech, emanuje, chce się dzielić. Im więcej uczestni-

    ków, tym jest prawdziwsza, pełniejsza. Z natury swojej jest ekspansywna.

    Taka sama powinna być wiara: misyjna, ekspansywna, przenoszona dalej.

    Przekazywana po to, aby radość była pełna. Przytoczony hymn doskonale to

    oznajmia: myśmy poznali co jest arché, tj. to co było na początku. Arché ozna-

    cza po grecku początek. Ale jednocześnie to jest zasada, prawo. Pierwsi grec-

    cy filozofowie pytali, co jest arché, co jest fundamentem istnienia. To jest py-

    tanie metafizyczne. Myśmy je widzieli, dotykaliśmy, słuchaliśmy. Przekazujemy. To

    jest miłość Boga do człowieka. W niej jest nadzieja i otwartość. Przekazuje-

    my, abyście wy mieli udział we wspólnocie z nami, a to wszystko oznacza

    jednocześnie wspólnotę z Bogiem. To wszystko po to, aby pełnia życia była

    w nas. Bóg jest miłością, daje nam siebie, byśmy mieli udział w Jego życiu,

    w Jego miłości po to, aby radość i pełnia życia były w nas.

    Notowała podczas spotkania w Laskach Justyna Rejmak, Warszawa

  • – 18 –

    ROZMRYNKA CD.

    Z LISTÓW DO KUZYNKI DANUTY SZCZEPAŃSKIEJ

    Na fotografii Danuta Szczepańska oblatka tyniecka pod koniec życia

    (…) Danusiu! Żebyś wiedziała, jak straszliwie wzniosłe jest nasze powołanie! Kiedy tu wstępowałam, nie zdawałam sobie z tego sprawy zupełnie. Nosiłam w sobie tylko jakieś „wielkie zapotrzebowanie”, które mnie tu wepchnęło dwa lata temu (pamiętasz, jak było). Teraz w miarę, jak poznaję ducha „sakramentowskiego”, coraz bardziej widzę, że tu dla człowieka nie ma nic do roboty, jak tylko jedno, żeby się całkiem „unieszkodliwić” i żeby Pan Bóg mógł robić to, co chce, co oczywiście bez Niego też nie da się pomyśleć.

    Pewnie wiesz, że chodzi u nas o wynagrodzenie za zniewagi i świętokradztwa, co jest możliwe tylko w zjednoczeniu z Panem Jezusem (więc masz).

    Z Panem Jezusem – Ofiarą (…).

    Pomyśl, jak wielkiej łaski na to potrzeba, żeby takie powołanie wypełnić, i jak czystej miłości. I jak na przepadłe trzeba Panu Bogu zaufać, żeby nie umrzeć ze strachu przed własną nędzą i słabością. Módl się więc od czasu do czasu za nas, bo w tym są interesy Ciała Mistycznego.

    Z historii

  • – 19 –

    Myśl o tobie zawsze mnie raduje i „czuję”, jak coraz bardziej jesteśmy razem. Dziwne jest to, ale realne. Dlatego potrafię tak długo do ciebie nie pisać. Zresztą wiesz sama.

    Nie masz pojęcia (masz, masz), jak wzdycham do tego, żeby i N. zobaczył, jak dobry jest Pan Bóg nasz i jak bardzo jest wart tego, żeby Go kochać. Je-stem pewna, że zobaczy i że Go będzie kochać prawdziwiej niż ty i ja (…) (15.06.1953).

    (…) Zrobiłaś mi wielką radość tą fotką z Michałem, który jest rozkoszny i w ogóle nie do opowiedzenia cudny. Ach, Danusiu, żeby ci się je dobrze cho-wało! I uchowało! Kiedy przeczytałam twój ostatni list zrozumiałam, że to musi być dla ciebie naprawdę największa rzecz. I tu się spotykamy. Chodzi o sprawę Pana Boga w duszy, a wiemy z własnego doświadczenia, że to jest gra zanim się Go pozna na tyle, że już by nigdy nie chciało się od Niego odejść. To musi być dla ciebie poza troską, bardzo skuteczna „ostroga”, żeby samej ciągle czerpać i mieć co im dać. Mnie się zdaje, że to jest strasznie waż-ne. Najważniejsze i najtrudniejsze. Ale to, co jest warte, musi dużo koszto-wać, a jak sobie człowiek odświeża przekonanie, że sprawy nadprzyrodzone przewyższają wszystko, co może na tym świecie być drogie, to wtedy łatwiej się wysilać i różne rzeczy tracić, a tym samym uwalniać się i uniezależniać od tego, co człowieka tłucze z zewnątrz i wewnątrz.

    Dlatego życzę ci na imieniny mnóstwo, mnóstwo wszystkiego! A chyba naj-bardziej tego, co i sobie i o co proszę najbardziej: o łaskę wiary!

    Bo jak się wierzy, to się gwiżdże na wszystko i ma się tę radość: „Wesele bo-wiem Pańskie jest mocą naszą” (II księga Ezdrasza [Ne 8,10]). I to jest święta prawda i ufność, która rozwala największe przeszkody.

    Aha! Wiesz co, jestem prawie tego pewna, że pycha – to jest najgorsze, co człowiekowi w życiu grozi i to jest to zło, którego tak się boisz od życia dla dzieci. To jest to!

    Podziękuj ode mnie Anulce za rysunki. Próbowałam dzisiaj na rekreacji jej dorównać, ale okazało się, że to nie łatwo (…) (20.06.1954).

    (…) Van der Meersch [Mała święta Teresa, Warszawa 1954] nie ma u nas dobrej reputacji, bo podobno zawalił sprawę w sposób zasadniczy, a bardzo subtelny, tak że nawet księża nie mogą się połapać, że tam czegoś ważnego brak. Zapomniał, że świętość w Kościele Chrystusowym polega na rozwoju łaski w duszy i przez to jest życiem nadprzyrodzonym. A on podobno ją

  • – 20 –

    (świętość) tak ukazał, jakby polegała tylko na uznaniu przez człowieka swojej nędzy i nicości, co oczywiście jest porywające, jeśli ktoś potrafi konsekwent-nie postępować według tej prawdy, która w sobie poznał i uznał. Do tego trzeba wielkoduszności i bohaterstwa i to zachwyca każdego, jasne. Tylko cały sęk w tym, że jeśli autor doprowadził czytelnika do tego zachwytu, który jest bardziej zachwytem nad człowiekiem, niż nad Bogiem w człowieku i powiedział mu widzisz, to jest świętość w Kościele katolickim – wylał dziecko z kąpielą! Pomów o tym z księdzem (Wojtyłą) jeśli chcesz, a będziesz miała po temu okazję: ciekawam, co on mówi o tej książce.

    Lepiej o świętych wiedzieć i poznać ich z autentycznych i obiektywnych źró-deł, a nie z jakichś tam powieściopisarskich rozróbek. Pewno, że „sprawiedliwemu wszystko dopomaga do dobrego” [por. Rz 8,28], ale do pewnych granic. Ta-kie błędy są tym szkodliwsze im subtelniejsze i bardziej ukryte. Spróbuj to jeszcze zrewidować; radzę ci. Rozumiesz, że po tym, co o tej książce wiem, nie chcę już jej czytać ani mieć, bo nie pachnie „dobrą wonią Chrystuso-wą” [por. 2 Kor 2,15] (…) (27.12.1954).

    (…) Mnie też czas ucieka przeraźliwie prędko i to każe myśleć i pracować dla wieczności z większą zajadłością niż dotąd. Chodzi chyba o to, żeby wszyst-kim, co się robi, nadać właściwy kierunek i przez to nie robić tylko to czy owo, ale spełniać wolę Bożą w tym całym uwijaniu się, którego w klasztorze nie brak, a naturalizm tak głęboko w człowieku siedzi. Ostatnio wysilam się od rana do wieczora, żeby nie zasnąć w momencie najbardziej do tego nie-właściwym, w czym trochę przypominam Apostołów Getsemani. Tylko mo-ja senność nie pochodzi ze smutku, ale z niedomagań żółciowo-wątrobowych, więc się tym nie smuć, bo jest zupełnie normalne po tej opera-cji i w dodatku mamy teraz dobrego doktora, który mnie wziął w obroty. Cudownie to Pan Bóg urządził, że mogę zupełnie się tym nie zaprzątać (…) (26.12.1956).

    (…) Podczas jutrzni Bożego Narodzenia przyszło mi do głowy, jak to może być, że nie szkoda Pana Boga dla człowieka. Czuję, że ta sprawa będzie mnie mulić aż do śmierci; nie może być inaczej (to a propos obrazka, który zdążył się zrobić).

    Wyobrażam sobie, że zwijasz się jak w ukropie koło ich chorych i zdrowych, a za to Pan Bóg opiekuje się twoją duszą z nie mniejszą troskliwością; myślę, że tak jest na pewno. W spełnianiu Jego woli, choćby była najdziwniejsza, jest zawsze jakiś wielki spokój, prawda? (…) (31.01.1957).

  • – 21 –

    (…) Byłabym ci bardzo wdzięczna, gdybyś mi napisała słówko, czy już upo-rałaś się z tą anginą i w ogóle „Jak ci to, Rokito”. Mogę ci pomóc jedynie modlitwą, a taka w dodatku jestem do niczego w tym pomaganiu! Martwię się na myśl, że jesteś przeciążona, bo co za dużo, to niezdrowo. Pocieszam się tym, że jeśli Pan Bóg dopuszcza jakie zło, to tylko na to, żeby z Jego po-mocą można je było zwyciężyć dobrem [por. Rz 12,21], to jest cierpliwością najczęściej. Święty Benedykt w Prologu do Reguły mówi, że przez cierpli-wość mamy uczestnictwo w Męce Chrystusa. Nie masz pojęcia, jak mnie ta myśl wzmacnia, kiedy mi zanadto doskwierają moje dolegliwości i kiedy swoim zwyczajem mam ochotę się wściekać i zrzucić z siebie to „jarzmo”, co oczywiście jest przydawaniem zła do zła. Często myślę o tobie jako o mojej siostrze Magdalenie [imię oblackie pani Szczepańskiej] i że masz to imię nie na darmo (…).

    Nie umiałam gadać z N, jak trzeba, zwłaszcza że wiem od mamy, że „stracił wiarę”, itd. i zupełnie nie szła nam ta rozmowa. Ale non loquendo sed moriendo (zobacz kolektę z uroczystości Niewiniątek) [Boże, którego chwałę umęczo-ne Niewiniątka wyznały nie słowami, ale śmiercią …]. Z tą wiarą – to zdaje mi się, że u niego będzie jak z mlecznymi zębami: nie była nigdy mocna, a raczej nigdy mocno jej nie trzymał, az w końcu całkiem puścił. Ufam, że jak zmądrzeje, to zacznie jej sam szukać aż znajdzie. Módl się o to czasem, proszę. Bardzo wiele od tego zależy (…) (03.07.1956).

    (…) Myślałam sobie o tym, co mi napisałaś o Anulce a propos Komunii Świętej itd., i zdaje mi się, że ideałem byłoby, gdyby przez czytanie Ewange-lii dzieci mogły zaprzyjaźnić się z Panem Jezusem i przez to nawiązać i ży-ciowy, i praktyczny kontakt. Wiesz, żeby nie było żadnego przeskoku mię-dzy kościołem i modlitwą w ogóle a „zwykłym życiem”. Bo jeśli to sobie, a to sobie, to wtedy hoduje się w sobie klasycznego dewociarza (18.01.1959).

    Mnie grozi to bardziej niż komukolwiek, bo wielka jest odległość między „drchłem” a sakramentką. Trochę to jest podobne do tych psów i elektrycz-nych zająców, ale cały dowcip polega na tym, żeby biec mimo wszystko.

    Ja też cieszę się bardzo, że ksiądz Wojtyła został biskupem, ale martwię też z twojej straty. Czy już znalazłaś kogoś? (…) (25.01.1959).

    (…) Obliczyłam, że to już dziesiąte Boże Narodzenie, które przeżywam w klasztorze i z każdym rokiem jest wspanialsze. I całkiem nowa przygoda. Kiedyś w czasie reparacji, którą kolejno co dzień odbywamy (adoracja wy-

  • – 22 –

    nagradzająca, która trwa parę godzin), miałam czas pomyśleć o tym, jak wła-ściwie Pan Bóg mnie tu przyprowadził. I zauważyła nie po raz pierwszy, że spodoba…ło Mu się bardzo wiele dać mi za twoim pośrednictwem. Dlatego moje tegoroczne życzenia dla ciebie, które „posyłam” jak umiem najgoręcej i najczęściej, mają specjalne zabarwienie. Proszę Pana Boga, żeby za mnie okazał ci wdzięczność po swojemu.

    Żeby uzdolnił Cię do przyjmowania tego wszystkiego, co ci chce dać, a tym prezentem jest On sam. Módlmy się o to, ty za mnie, a ja za ciebie. Właści-wie wszystko sprowadza się do miłości i dlatego nic nie stoi na przeszkodzie człowiekowi, żeby sobie żyć z Bogiem w pokoju i radości. Tego ci życzę przy tym opłatku i tego mi życz, i o to się módlmy (…) (18.12.1960).

    (…) Pan Bóg jest na to jedynym lekarzem i lekarstwem. Chodzi tylko o to, żeby być z Nim w ciągłym kontakcie i zażywać też ciągle. Ja od kilku lat je-stem w stanie odkrywania i dokopywania się tej prawdy spod gruzów miłości własnej, której wiele pięter jeszcze sterczy, że to nie ja w sobie mam być do-bra itd., ale On i tylko On we mnie. Każde odkrycie i doświadczenie do tego prowadzi, żeby On był wszystkim i uwalnia od tej głupiej udręki, że się nie jest tym kimś mądrym i dobrym, ale zerem i punkt ciężkości przesuwa się coraz bardziej z własnego „ja” na Pana Jezusa. Może twoja droga jest tez podobna, bo jesteś moja bliską kuzynką, może nie? (…) (07.04.1961).

    (…) Mnie dzieje się dobrze i to bardzo. Oczywiście, ciągle jest stan wojenny, ale to jest wojna w pokoju. Czas leci bardzo i całą rzecz w tym żeby go nie tracić i żeby każdą chwilę i sprawę nawlekać na nitkę Bożego patrzenia i chcenia. Módl się za mnie czasem (…). I zdrowa jestem teraz, wiesz? Stan dla mnie dość nowy i jednak bardzo cenny. Może zawdzięczam go tym, któ-rzy właśnie chorują? W Mistycznym Ciele mogą dziać się takie wymiany (…).

    Życzę ci na Święta i Nowy Rok zjednoczenia z Bogiem w wierze, nadziei i miłości i żywego z Nim kontaktu w stałej modlitwie (…) (17.12.1961).

  • – 23 –

    DOBRY POCZĄTEK

    W dniu 14 maja 2017 grupa warszawskich oblatów tynieckich spotkała się w Laskach w domu Marty Zielińskiej. W spotkaniu uczestniczyło osiem osób, a jego celem było rozważanie Encykliki papieża Bene-dykta XVI o nadziei Spe Salvi.

    Ponieważ trudnym byłoby zanalizowanie całego tekstu Encykliki, dys-kusja skoncentrowała się najpierw na rozdziałach 25 i 26 traktujących o problemie nauki. Miało to odniesienie do książki prof. Zybertowicza „Samobójstwo Oświecenia”, w której autor porusza pustoszenie ludz-kiego świata przez neuronaukę i nowe technologie. Według jednej z dyskutantek właśnie w tych rozdziałach Encykliki możemy znaleźć odpowiedź na powyższy problem.

    Kolejnym omawianym punktem był rozdział „Modlitwa jako szkoła nadziei” oraz jeden z trudniejszych problemów dla każdego człowieka „Działanie i cierpienie jako miejsce uczenia się nadziei”. Uczestnicy dzielili się swoimi przemyśleniami i często bardzo osobistymi doświad-czeniami .

    Bardzo miła i serdeczna atmosfera sprzyjała wymianie poglądów, a spotkanie wszyscy tzn. Brat Stefan OSB, Marta Zielińska - gospodyni, Agnieszka Kamińska, Justyna Rejmak, Ola Safianowska, znajoma Oli Beata

    (niewidoma), Małgorzata Szwedo oraz Janusz Szwedo ocenili jako bardzo owocne.

    Notatkę sporządziła Małgorzata Szwedo

    Niestety fotografa przy tym nie było tl

    Wydarzenia

  • – 24 –

    INACZEJ NIŻ ZWYKLE

    W tym roku w sobotę 20 maja oblaci tynieccy spotkali się nietypowo w Opactwie Tynieckim. Planowany wyjazd do Żarnowca został odłożony na lata przyszłe w związku z planowaną w listopadzie pielgrzymką do Ziemi Świętej. W pielgrzymce oprócz oblatów wezmą udział ich krewni i znajomi, w tym spora grupa powołująca się na rekomendację o. Włodzimierza. Jak Bóg pozwoli, może ktoś z nich w przyszłości dołączy do naszej wspólnoty.

    Podczas tego spotkania o. Włodzimierz przyjął do nowicjatu na okres próby

    trzy osoby: Jolę Baran, Zbyszka Bitkę i Piotra Lewickiego. W kościele aż

    dwie grupy dzieci miały uroczystość pierwszej Komunii świętej, więc my jako

    domownicy opactwa ustąpiliśmy im miejsca i spotkaliśmy się na Eucharystii,

    jak za dawnych lat, w Kaplicy na Opatówce. Tam też miał miejsce obrzęd

    przyjęcia do nowicjatu. Był to jednocześnie debiut nowych opiekunek nowi-

    cjuszy Ani Dobrzańskiej i Joli Nowak-Obczyńskiej.

  • – 25 –

    Uroczystego nastroju nie zburzyło trzaskanie szufladami w zakrystii związane

    z poszukiwaniem kropidła. Udało się również zidentyfikować medaliki, które

    umieli rozpoznać tylko ich właściciele.

    Rośnie grupa warszawska i zaczyna się tworzyć grupa opolska, zwłaszcza że

    w spotkaniu po raz pierwszy uczestniczyła koleżanka Beaty Maliszkiewicz –

    jej następczyni na stanowisku dyrektorki szkoły, której regulamin opiera się

    na Regule św. Benedykta. tl

    Fotografowała Marysia Bitka

  • – 26 –

    Dnia, 23 maja 2017 odeszła do Domu Ojca śp. Marta Czauderna oblatka tyniecka.

    Niech raduje się w Bogu, po wieloletnim cierpieniu i niech wyprasza nam łaski!

    Prośmy o Miłosierdzie Boże dla Niej i dla nas.

  • – 27 –

    Na wiadomość o śmierci Marty o. Włodzimierz wysłał na ręce Basi Marszałek list do wspólnoty Benedictus w Olsztynie :

    O śmierci Marty dowiedziałem się będąc w Żarnowcu u sióstr benedyktynek. Wiadomość o śmierci jest zawsze smutną wiadomością dla tych, którzy pozo-stają wśród żywych, ale przecież każdy z nas jako chrześcijanin modli się: Maranatha – przyjdź Panie, co się dokonuje w chwili naszej śmierci. Jeżeli nasze życie jest modlitwą i tęsknotą za Bogiem, to dojrzałość takiego życia zasługuje na przejście do Pana. I w taki sposób powinniśmy myśleć o na-szych odchodzących do Pana. Oni już tutaj do nas nie wrócą, ale my mamy nadzieję, do nich dołączymy.

    Marta Czauderna pozostaje w mojej pamięci jako ta, u której w mieszkaniu rozpoczęła się historia grupy Benedictus. Było to przedziwne, że właśnie u niej się to stało, ale tak było i widać taka była wola Boża. Niech ona obec-nie wstawia się za tę wspólnotę, by wzrastała i była dobrym miejscem pogłę-biania więzi jej członków z Bogiem. Módlmy się nie tylko za nią, by odnala-zła u Ojca w niebie swoje szczęśliwe miejsce, ale też módlmy się do niej, by o nas pamiętała i nas w naszej pielgrzymce wspierała.

    Br. Włodzimierz OSB Żarnowiec 2017-05-24

    Podczas pogrzebu Basia pożegnała Martę słowami:

    Kochana Marto,

    następnego dnia po Twojej śmierci, kiedy modliłam się

    na brewiarzu, wybrzmiały słowa:

    „OGROMNIE WESELĘ SIĘ W PANU,

    DUSZA MOJA RADUJE SIĘ W MOIM BOGU,

    GDYŻ ODZIAŁ MNIE W SZATY ZBAWIENIA”

    - wierzę, że te słowa były od Ciebie, Kochana Marto!

    Chociaż ciało Twoje przez wiele lat uwięzione było niemocą

    i ogromnym cierpieniem, to duch był ochoczy, aktywny i wielki.

    Przeżywałaś nasze troski i radości, nieustannie modliłaś się

    za wszystkich, obłożona modlitewnikami

  • – 28 –

    i ciągle przepraszałaś Boga za swoje grzechy.

    Tęskniłaś za nami i potrzebowałaś nas,

    teraz my potrzebujemy Ciebie, Twojego wsparcia przed

    Obliczem Boga, gdzie jesteś TWARZĄ W TWARZ.

    Wspieraj nie tylko syna, kochanego Adama z Rodziną, siostrę Jadzię,

    Rodzinę, licznych, bardzo licznych Przyjaciół, życzliwy Dom na Fałata,

    ale również naszą Wspólnotę Benedictus, Oblatów i Benedyktynów

    z Opactwa w Tyńcu.

    W świecie ducha nie ma pożegnań, JEST TYLKO INACZEJ.

  • – 29 –

    WIOSNA W TYŃCU

    Wiosna

    rozgościła się

    zielenią.

    Rozmienia

    życie

    na młode.

    Po drugiej stronie Wisły

    widok na twierdzę

    bliską

    lecz nie do zdobycia.

    Anioły w niej roznoszą

    kosze pełne Słów

    i ścielą łzami

    kobierce modlitw.

    Zamykają za klauzurą

    pułapki uczuć

    i otwierają ogrody

    wolności.

    Kącik poetycki

  • – 30 –

    ZNIEWOLENI WOLNĄ WOLĄ

    Dotyk miłości.

    Język nienawiści.

    Kłamstwo.

    Prawda.

    Krzyk.

    Milczenie.

    W głąb

    ciemności?

    Czy bliżej

    światła?

    Wybór

    nas

    s t w a r z a.

    Maria Rochowicz, Ostrołęka

  • – 31 –

    PROGRAM SPOTKANIA W OLSZTYNIE

    CENTRUM ŚW. JAKUBA

    PONIEDZIAŁEK 5 VI 2017

    16:00 – Chorał Gregoriański pod kierunkiem Wolfa Niklausa (nauka śpiewu Nieszporów)

    17:00 – ROZPOCZĘCIE COMIESIĘCZNEGO SPOTKANIA WSPÓLNOTY „BENEDICTUS” – Bądź szczęśliwy!

    – uroczyste zapalenia świecy – symbolu obecności wśród nas Chry-stusa

    – wezwanie do Ducha Świętego

    – 10 min. indywidualnej medytacji w sercu

    – Nieszpory

    – Lectio Divina J 15, 9-17; 16, 7-27

    – Dzielenie się i umacnianie Słowem Bożym

    – Sprawy bieżące Wspólnoty

    – Eucharystia w Bazylice Katedralnej pod wezwaniem Św. Jakuba

    DZIEŃ SKUPIENIA OBLATÓW W TYŃCU

    SOBOTA 24 VI 2016

    09.00 Spotkanie o. Włodzimierza z nowicjuszami

    10.00 Spotkanie w Sali św. Benedykta – Konferencja o. Włodzi-mierza

    11.00 Msza Święta w kościele, adoracja Najświętszego Sakra-mentu, okazja do spowiedzi

    12.30 Spotkanie nowicjuszy i kandydatów z opiekunkami

    12.50 Modlitwa w ciągu dnia z mnichami w kościele

    13.00 Obiad

    13.50 Zebranie organizacyjne, lectio divina w Sali św. Benedykta

    15.00 Rozmowy dla zainteresowanych.

  • – 32 –

    WARSZAWSKIE SPOTKANIA BENEDYKTYŃSKIE

    Temat:

    Przesłanie wiersza „Królestwo” C.K .Norwida (O. Konrad Małys OSB)

    23. czerwca w piątek Ursynów Parafia bł. Edmunda Bojanowskiego:

    20.00 Msza św. z homilią 20.45 Agapa 21.10 Konferencja tematyczna i spotkanie zakończone Kompletą

    24. czerwca w sobotę kościół ss. sakramentek na Rynku Nowego Miasta:

    9.00 Msza św. z homilią Ok. 9.45 Adoracja Najświętszego Sakramentu 10.00 Konferencja tematyczna 10.45 Spotkanie w salce zakończone Modlitwą w ciągu dnia z Liturgii Godzin

    KALENDARIUM

    4 VI Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

    5 VI NMP Matki Kościoła

    5 VI Spotkanie grupy Benedictus w Olsztynie

    19 VI Świętego Romualda, Opata

    24 VI Dzień skupienia oblatów tynieckich

    23–24 VI Benedyktyńskie Spotkania w Warszawie: Przesłanie wiersza „Królestwo” C.K .Norwida (O. Konrad Małys OSB)

    29 VI Świętych Piotra i Pawła Apostołów, święto patronalne kościoła w Tyńcu