Niebo istnieje, naprawdę! Niesamowita historia małeg o chłopca o wyprawie do nieba i z powrotem Tłum. Olga Pieowsa"#orde cza $łowa uznania dlaNiebo istnieje, naprawdę! Poruszaj%ca historia małego chłopca, t&ry w szczery, prosty i dziecięcy spos&b opisuje sw&j pobyt w niebie. #a'dy powinien przeczyta( tę cieaw%, przeonuj%c% si%'ę ) dla tych got owy ch na pod r&' do nie ba będ zie ins pir ac j%* nie pewnym za+ ma ł y chł opi ec wsa' e słuszn% drogę. apowiedział -oltonNiebo istnieje, naprawdę. / 0on Piper1etor i autor90 minut w Niebie 2az na jai+ czas na moje biuro tra3ia ręopis o intryguj%cym tytule ) tawła+nie było z s i% '% Niebo istnieje, naprawdę. Pocz%towo my+lałam, 'e szybo j% przeartuję. Nie mogłam się jednaod niej oderwa( i przeczytałem j% o desi do desi. 4yłam pod wra'eniem opisywanej historii. Ta si%'a nie tylo sprawia, 'e człowieumacnia swoj% miło+( do 4oga i mniej boi się +mierci, ale r&wnie' pomaga zrozumie(, czym jest niebo. Nie przesiaduje się tam, +piewaj%c 5#umbaya6 przez tysi%c lat. est to miejsce, w t&rym człowierozpoczyna 'ycie w pierwotnej jego 3ormie, japrzed upadiem ludzo+ci. Polecam tę si%'ę a'demu, ogo niebo w pewien spos&b intryguje lub niepooi i to zastanawia się, jawygl%da 'ycie wieczne. / $heila 7alsh 1etor 7omen o3 8aith 9#obiety wiary: i autoraKiedy kobieta ufa Bogu, dzieją się cud a Niebo nie jest nagrod% pocieszenia. To miejsce, t&re staje się wiecznym domem wszystich wie rz% cych. $er dec zni e za pra sza m do pod r&' y z -ol ton em i Tod dem, pod czas t&rej wsp& lnie odry waj% cuda , tajem nice i sple ndor r&le stwa niebiesiego . ;isto ria ta daje nadzieję na przyszło+( i sprawia, 'e 'ycie ziemsie nabiera więszego znaczenia. / 4rady 4oyd $tarszy Pastor, New 1i3e -hurch, -olorado $prings <
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Niebo istnieje, naprawdę! Niesamowita historia małego chłopca o wyprawie do nieba i z
powrotem
Tłum. Olga Pieowsa"#ordecza
$łowa uznania dla Niebo istnieje, naprawdę!
Poruszaj%ca historia małego chłopca, t&ry w szczery, prosty i dziecięcy spos&b opisuje sw&j
pobyt w niebie. #a'dy powinien przeczyta( tę cieaw%, przeonuj%c% si%'ę ) dla tych
gotowych na podr&' do nieba będzie inspiracj%* niepewnym za+ mały chłopiec wsa'esłuszn% drogę. a powiedział -olton Niebo istnieje, naprawdę.
/ 0on Piper
1etor i autor 90 minut w Niebie
2az na jai+ czas na moje biuro tra3ia ręopis o intryguj%cym tytule ) ta wła+nie było z
si%'% Niebo istnieje, naprawdę. Pocz%towo my+lałam, 'e szybo j% przeartuję. Nie
mogłam się jedna od niej oderwa( i przeczytałem j% o desi do desi. 4yłam pod wra'eniemopisywanej historii. Ta si%'a nie tylo sprawia, 'e człowie umacnia swoj% miło+( do 4oga
i mniej boi się +mierci, ale r&wnie' pomaga zrozumie(, czym jest niebo. Nie przesiaduje się
tam, +piewaj%c 5#umbaya6 przez tysi%c lat. est to miejsce, w t&rym człowie rozpoczyna
'ycie w pierwotnej jego 3ormie, ja przed upadiem ludzo+ci. Polecam tę si%'ę a'demu,
ogo niebo w pewien spos&b intryguje lub niepooi i to zastanawia się, ja wygl%da 'ycie
wieczne.
/ $heila 7alsh
1etor 7omen o3 8aith 9#obiety wiary: i autora Kiedy kobieta ufa Bogu, dzieją się cuda
Niebo nie jest nagrod% pocieszenia. To miejsce, t&re staje się wiecznym domem wszystich
wierz%cych. $erdecznie zapraszam do podr&'y z -oltonem i Toddem, podczas t&rej
wsp&lnie odrywaj% cuda, tajemnice i splendor r&lestwa niebiesiego. ;istoria ta daje
nadzieję na przyszło+( i sprawia, 'e 'ycie ziemsie nabiera więszego znaczenia.
5e+li się nie odmienicie i nie staniecie ja dzieci, nie wejdziecie do r&lestwa niebiesiego69Et <, M:.ezus z Nazaretu
PODZIĘKOWANIA
Podczas pisania historii -oltona mieli+my oazję pracowa( nie tylo z pełnymi
oddania pro3esjonalistami, ale ta'e z prawdziwymi i ciepłymi ludLmi. 4yli+my oczywi+cie
pod wra'eniem ich 3achowo+ci, ale najwięsze wra'enie zrobiły na nas ich charater i serce.
Phil Ec-allum, oel #needler, 1ynn incent i 0ebbie 7icwire nie tylo
zainwestowali sw&j czas w powstanie tej si%'i, ale te' wnie+li wiele w 'ycie naszej rodziny.
4ez ich ogromnego wysiłu i wra'liwego ducha Niebo istnieje, naprawdę nie rozrosłoby się
do taiej postaci, ja% ma teraz.
-odziennie dzięujemy 4ogu za zesłanie nam tych utalentowanych os&b, by pomogły
nam opowiedzie( historię -oltona. 4yli dla nas prawdziwym błogosławiestwem.
To ogromny przywilej m&c zaliczy( ich do grona swoich przyjaci&ł.
Prolog
Anioły w fastfoodzie
Fwięto Niepodległo+ci przywołuje na my+l patriotyczne parady, aromatyczny zapach
grilla i słodiej uurydzy oraz nocne niebo roz+wietlone asad% olorowych 3ajerwer&w.
edna dla mojej rodziny lipca w ICCM rou był wa'nym wydarzeniem z zupełnie innego
powodu.
2azem z moj% 'on% $onj% planowali+my pojecha( z dzie(mi w odwiedziny do brata
$onji ) $te?eKa i jego rodziny z $iouH 8all w 0aocie Południowej. Eieli+my po raz pierwszyzobaczy( dwumiesięcznego bratana ) 4ennetta. Poza tym nasze dzieci, -assie i -olton,
nigdy jeszcze nie były w tamtych stronach i nie widziały tamtejszych wodospad&w. 9Ta, w
$iouH 8all naprawdę płyn% wodospady $iouH 8all∗:. edna najwa'niejsze było to, 'e
mieli+my opu+ci( dom po raz pierwszy od marca i wycieczi do Jreeley w -olorado, t&ra
oazała się naszym najgorszym oszmarem.
Po prostu iedy ostatni raz wybrali+my się na rodzinn% wycieczę, jedno z naszych
dzieci prawie umarło. Eo'e to się wydawa( dziwne, ale tym razem byli+my pełni obaw i
przez to niemal nie zrezygnowali+my z wyjazdu. ao pastor nie jestem przes%dny, ale jaa+
cz%st% mnie podpowiadała mi, 'e je+li będziemy trzyma( się bli'ej domu, będziemy
bezpieczni. Ostatecznie wygrał rozum i pousa obejrzenia małego 4ennetta, o t&rym $te?e
m&wił, 'e jest najpięniejszym dzieciem na +wiecie. Dapaowali+my więc wszystie
niezbędne rzeczy na cały weeend do naszego niebiesiego 8orda >Hpedition i ruszyli+my na
p&łnoc.
@stalili+my z $onj%, 'e najlepiej więszo+( trasy przejecha( noc%. 7 ten spos&b
-olton prze+pi niemal cał% podr&' zapięty w 3oteliu samochodowym, co prawda wbrew
swojej czteroletniej woli, bo przecie' jest du'ym chłopcem. 4yło więc trochę po &smej
wieczorem, gdy wyjechałem z podjazdu, przejechałem srzy'owanie przy #o+ciele
7esleyasim -rossroads∗, mijaj%c swoj% para3ię i wjechałem na autostradę numer B<.
Noc rozci%gała się nad r&wnin%, a się'yc roz+wietlał asamitne niebo. Qmperial to
małe rolnicze miasteczo usytuowane doładnie po+rodu zachodniej granicy stanu
Nebrasa. Damieszuje je tylo dwa tysi%ce ludzi, na ulicach nie ma sygnalizacji +wietlnej.
To typowa mie+cina, gdzie jest więcej o+cioł&w ni' ban&w, a w porze lunchu 3armerzy
ubrani w trapery i bejsbol&wi z obcęgami u pasa zje'd'aj% prosto z pola do loalnej
awiarni. D tego powodu -assie, lat sze+(, oraz -olton byli podescytowani wypraw% do
5wieliego miasta6 $iouH 8all, by pozna( ich nowonarodzonego uzyna.
0zieciai gadały bez przerwy przez sto pię(dziesi%t ilometr&w a' do miasta North
Platte. -olton bawił się w superbohatera, t&ry zd%'ył w tracie jazdy lia razy uratowa(
+wiat. 0ochodziła dziesi%ta wieczorem, gdy zatrzymali+my się w g&ra
dwudziestoczterotysięcznym mie+cie, t&re słynęło jedynie z tego, 'e było rodzinnym
miastem słynnego showmana 0ziiego Dachodu ) 4u33alo 4illa -odyKego∗. 7 North Plate,
miejscu, gdzie docierała jeszcze cywilizacja, zrobili+my ostatni post&j. 0alej mieli+my
G fa%% po angielsu znaczy wodospad 9przyp. tłum.:. G #o+ci&ł 7esleyasi " w Polsce przyj%ł nazwę >wangeliczny #o+ci&ł Eetodystyczny* -rossroads to nazwa
własna para3ii. 9przyp. tłum.:. G 4u33alo 4ill -ody 9<RB ) <R<S: ) organizator i ator widowis rozrywowych przedstawiaj%ce wydarzenia zhistorii ameryasiego 0ziiego Dachodu.
pod%'a( na p&łnoc, przemierzaj%c bezresne pola uurydzy, na t&rych mo'na spota( tylo
jelenie, ba'anty i od czasu do czasu samotnie stoj%cy dom. 0latego przystane
zaplanowali+my zawczasu, 'eby zatanowa( do pełna ba i nasze brzuchy.
Jdy znowu ruszyli+my ze stacji benzynowej, sręcili+my w e33ers $treet i wtedy
zauwa'yłem, 'e mijamy srzy'owanie, za t&rym znajduje się 2egionalne -entrum
Eedyczne Jreat Plains. To tutaj spędzili+my w marcu piętna+cie oszmarnych nocy, modl%c
się do 4oga, 'eby darował 'ycie -oltonowi. Q darował, ale teraz 'artujemy z $onj%, 'e to
do+wiadczenie nam te' dodało lat.
Nieiedy +miech pomaga przetrwa( trudne chwile, więc gdy doje'd'ali+my do
srzy'owania, postanowiłem podra'ni( się trochę z -oltonem.
) ;ej -olton, je+li sręcimy tutaj, to pojedziemy do szpitala ) powiedziałem. ) -hcesz
tam wr&ci(=
Nasz przedszola zachichotał na tylnym siedzeniu.
) Nie, tatusiu, nie wysyłaj mnie tam. 7y+lij -assieU -assie mo'e i+( do szpitala!
) O nie, te' nie chcę tam by(! ) odpowiedziała ze +miechem jego siostra.
$onja odwr&ciła się w 3otelu pasa'era do tyłu, 'eby zobaczy( naszego syna, t®o
3oteli był umocowany za mn%. 7yobraziłem sobie jego obcięte na je'a blond włosi i
niebiesie oczy błyszcz%ce w ciemno+ciach.
) -olton, pamiętasz szpital= ) zapytała $onja.
) Ta, pamiętam ) odpowiedział. ) To tam +piewały mi anioły.
Po tych słowach w naszym aucie czas się zatrzymał. $pojrzeli+my na siebie z $onj%,
jaby+my się nawzajem pytali 5-zy dobrze usłyszeli+my, co przed chwil% powiedział=6
$onja przechyliła się do mnie i wyszeptała
) -zy m&wił tobie co+ wcze+niej o aniołach=
Poręciłem przecz%co głow%.
) A tobie=Daprzeczyła.
Dobaczyłem przy drodze 3ast3ood, więc sręciłem szybo na paring i wył%czyłem
silni. asne +wiatło z ulicy wpadało do samochodu. Obr&ciłem się w 3otelu, 'eby zern%( na
-oltona. Pamiętam, 'e poraziło mnie wtedy, jai był maluti i chłopięcy. 4ył malestwem,
t&re ci%gle jeszcze w uroczy i niewinny spos&b m&wiło to, co my+lało i widziało. e+li jeste+
rodzicem, wiesz, co mam na my+li to jest ten wie, iedy dzieco mo'e poaza( palcem
obietę w ci%'y i zapyta( 9bardzo gło+no: 5Tatusiu, czemu ta pani jest taa gruba=6. -olton był wła+nie w tym wieu, t&ry nie zna ani tatu, ani przebiegło+ci.
7ysiedli+my z samochodu i pomaszerowali+my do 3ast3ooda. Po chwili wyszli+my z
najpi z siat% wypchan% wał&w%. 7 międzyczasie szeptem wymienili+my z $onj% ila
zda.
) Ey+lisz, 'e naprawdę widział anioły=
) Q 4ezusa=
) Nie wiem.
) Eo'e to był sen=
) Nie wiem. est tai pewny tego, co opowiada.
Jdy wsiedli+my z powrotem do auta, $onja rozdała wszystim zaupione anapi z
wołowin%, a ja zaryzyowałem, zadaj%c olejne pytanie.
) -olton, a gdzie wtedy byłe+, gdy widziałe+ ezusa=
$pojrzał na mnie, jaby chciał powiedzie( 5Przecie' przed chwil% o tym
rozmawiali+my6.
) 7 szpitalu. 7tedy, gdy dotor OK;olleran mnie operował.
) No ta, ale dotor operował cię ila razy, pamiętasz= ) powiedziałem. -olton miał
w szpitalu wycinany wyroste robaczowy i płuanie jamy brzusznej, a potem usuwano mu
bliznę przerostow% po zabiegu, ale to odbyło się w gabinecie dotora OK;ollerana.
) este+ pewny, 'e to było w szpitalu=
) Ta. #iedy byłem z ezusem, ty się modliłe+, a mama rozmawiała przez tele3on.
5-o taiego=6
To oznaczało, 'e na pewno m&wił o linice. $%d u licha wiedział, gdzie my wtedy
byli+my=!
) Ale ty, -olton, byłe+ wtedy na sali operacyjnej ) powiedziałem. ) $%d mogłe+
wiedzie(, co robili+my=
) 4o was widziałem ) odpowiedział, ja gdyby to była oczywisto+(. ) 7yszedłem ze
swojego ciała i spogl%dałem w d&ł. Przygl%dałem się, ja learz pracuje nad moim ciałem. Qwidziałem ciebie i mamusię. Ty byłe+ sam w małym pooju i się modliłe+, a mama była w
innym i te' się modliła i rozmawiała przez tele3on.
$łowa -oltona wstrz%snęły mn% do głębi. Oczy $onji były wielie ja spodi, ale nic
nie powiedziała, tylo gapiła się na mnie i w zamy+leniu jadła swoj% anapę.
Tylo tyle byłem w stanie w tamtym momencie przyj%( do wiadomo+ci. Odpaliłem
silni, wyjechałem na drogę, obieraj%c ierune na 0aotę Południow%. Jdy znaleLli+my się
na autostradzie, po obu stronach rozci%gały się pastwisa, od czasu do czasu tylo zamigotała
w +wietle się'yca sadzawa. 4yło ju' bardzo p&Lno i wr&tce wszyscy pasa'erowie, ta ja
było w planach, ucięli sobie drzemę.
$ilni jednostajnie szumiał, a ja zastanawiałem się nad tym, co przed chwil%
usłyszałem. Nasz mały syne oznajmił nam niesamowit% rzecz i do tego wsparł to
wiarygodnymi 3atami, o t&rych z pewno+ci% nie m&gł od niogo wiedzie(. Nie
powiedzieli+my mu, co robili+my w tracie jego operacji, iedy był pod naroz%.
Dadawałem sobie pytanie 5$%d m&głby to wiedzie(=6. Jdy przeroczyli+my granicę
0aoty Południowej, po głowie ołatało mi się olejne 5-zy to mo'e by( prawda=6.
2ozdział pierwszy
Pełzaj i podglądaj
2odzinny oszmar rozpocz%ł się podczas długo wyczeiwanej wsp&lnej wyprawy. Na
pocz%tu marca ICCM rou miałem jecha( do Jreely w -olorado na posiedzenie oręgowej
rady #o+cioła 7eslejasiego. Od sierpnia ICCI przez siedem miesięcy nasza rodzina
boryała się z ci%głymi nieszczę+ciami roztrzasana noga, dwie operacje oraz podejrzenie
raa. To nieocz%ce się pasmo chor&b i uraz&w wpłynęło znacznie na stan naszych 3inans&w ) wyjmuj%c ze srzyni olejne wyci%gi z onta, niemal'e słyszałem szelest ulatuj%cych
bannot&w. Eoja sromna pensja pastora pozostała nienaruszona, lecz nasza stabilno+(
3inansowa zale'ała gł&wnie od rodzinnej 3irmy produuj%cej bramy gara'owe.
#ilumiesięczne przygody medyczne słono nas osztowały.
7 lutym wydawało się jedna, 'e najgorsze ju' minęło. Poniewa' ta czy owa
miałem słu'bowo jecha( do Jreely, postanowili+my sorzysta( z oazji i zorganizowa(
rodzinny wyjazd. -hcieli+my spo'ytowa( ten moment relasu, zabawy, odnowienia ducha iumysłu, by oderwa( się od szarej rzeczywisto+ci i m&c ponownie z nadziej% spojrze( w
przyszło+(.
$onja dowiedziała się o Pawilonie Eotyli Tropialnych, idealnym miejscu dla dzieci
na obrze'ach 0en?er. 2elamowany jao 5bezręgowe zoo6 Pawilon otwarto w <RR rou
jao projet eduacyjny, in3ormuj%cy społeczestwo o niezwyłych +wiatach zar&wno
inset&w, ja i morsich stworze zamieszuj%cych baseny pływowe. Obecnie przed
wej+ciem wita dzieci ogromna metalowa rzeLba olorowej, poluj%cej modliszi. edna w
ICCM rou gigantycznego inseta jeszcze nie było, a nisi ceglany budyne, oddalony
piętna+cie minut od centrum 0en?er na pierwszy rzut oa nie wygl%dał na miejsce przyjazne
dzieciom. Na szczę+cie w +rodu na małych zwiedzaj%cych, szczeg&lnie tych w wieu
-oltona i -assie, czeał nieznany i 3ascynuj%cy +wiat.
Dwiedzanie rozpoczęli+my od sali nazwanej 5Pełzaj i podgl%daj6, pomieszczenia
pełnego terrari&w z pełzaj%cymi stworzeniami, ja chrz%szcze, araluchy czy paj%i. eden z
esponat&w ) 7ie'a Tarantul szczeg&lnie przyci%gn%ł uwagę -assie i -oltona. Oczarowani
wpatrywali się w piramidę terrari&w zamieszałych przez 3utrzane paj%i o grubych,
niezgrabnych oczynach, t&re zarazem 3ascynuj%, ja i wywołuj% dreszcze.
-assie i -olton na zmianę wspinali się na mał% sładan% drabinę, by doładniej
przyjrze( się mieszacom wy'szych pięter 7ie'y Tarantul. 7 rogu jednego z terrari&w czaił
się ptaszni o wdzięcznej nazwie 5EeHican 4londe Tarantula6, t&rej zewnętrzny szielet
poryty był, według tabliczi opisuj%cej esponaty, 5uroczymi bladymi włosami6. 7 innym
zwiedzaj%cy mogli podziwia( czerwono"czarn% tarantulę pochodz%c% z Qndii, ale to paj%
zwany 5$eleton Tarantula6 prezentował się zdecydowanie naje3etowniej i najgroLniej.
Nazwa gatunu zwi%zana jest z jego nietypowym wygl%dem wyraLne białe pręgi na czarnych
nogach sprawiaj%, 'e ptaszni przypomina zdjęcie rentgenowsie z odwr&conymi olorami.
P&Lniej dowiedzieli+my się, 'e ten onretny paj% był szczeg&lnie zbuntowany i agresywny.
#iedy+ podobno w niewiadomy spos&b przedostał się do s%siedniego terrarium, z zasoczenia
zaataował jego mieszaca i ostatecznie zjadł go na obiad.
#iedy -olton wdrapał się na drabinę, 'eby obejrze( tę agresywn% tarantulę, odwr&cił
się, spojrzał na mnie i u+miechn%ł się szeroo. Poczułem, ja rozluLniaj% mi się mię+nie
aru, a po moim ciele rozeszło się przyjemne, dawno zapomniane ciepło. 7 mgnieniu oa
odeszło napięcie z ostatnich tygodni, a negatywne emocje ulotniły się, jaby w +rodu pu+cił
jai+ wentyl. Ddałem sobie sprawę, 'e po raz pierwszy od miesięcy z przyjemno+ci% spędzam
czas z rodzin%. ) O, poparz na tego! ) wyrzynęła ze zdziwieniem -assie, wsazuj%c na jedno z
terrari&w. 0o+( wysoa i niezgrabna ja na sze+ciolatę, moja c&ra miała po matce umysł
ostry ja brzytwa. @wagę -assie przyuła tablicza z in3ormacj% o olejnym oazie
5Ptaszni JoliatU samice tego gatunu mog% mie( ponad dwadzie+cia pię( centymetr&w
długo+ci6.
Tarantula w terrarium miała najwy'ej piętna+cie centymetr&w, ale jej ciało było
niemal'e grubo+ci nadgarsta -oltona. $tworzenie wybałuszało na nas oczy zza grubej szyby.$pojrzałem na $onję i zauwa'yłem, ja z niesmaiem marszczy nos.
To nie była byle jaa naleja, a prawdziwy medal za odwagę.
-assie pochyliła się niso nad rę% wolontariusza.
) Tato, dostanę ta% naleję= ) zapytał -olton, patrz%c na mnie błagalnie swoimi
du'ymi, niebiesimi oczami.
) Eusisz sobie na ni% zasłu'y( i potrzyma( 2osie!
a na dzieco -olton miał charaterystyczny spos&b m&wienia ) bardzo powa'ny, na
leim bezdechu, z deliatn% nut% zasoczenia. 4ył bardzo błysotliwym, zabawnym,
małym chłopcem, t&ry postrzegał +wiat w uproszczony spos&b. 7szysto było albo 3ajne9loci 1>JO:, albo głupie 9lali 4arbie:. Albo mu co+ wyj%towo smaowało 9ste:, albo
nie m&gł tego przełn%( 9zielona 3asola:. 1udzie dzielili się po prostu na dobrych i złych. 7
dziecięcych latach postacie superbohater&w zajmowały specjalne miejsce w 'yciu -oltona.
1ubił się nimi bawi( i wszędzie zabierał ze sob% 3iguri $pidermena, 4atmana i 4uzz
1ightyera. 7 ten spos&b, niezale'nie od tego, czy utn%ł na tylnym siedzeniu w samochodzie,
na rze+le w poczealni czy na podłodze w o+ciele, zawsze m&gł wymy+la( nowe sytuacje,
w t&rych dzielni bohaterowie ratowali +wiat. 7 a'dej zabawie pojawiały się miecze,zdaniem -oltona zdecydowanie najlepsze w walce ze złem. Ddarzało się, 'e w domu sam
) -olton, dobrze wiesz, 'e musisz wzi%( 2osie do ręi, 'eby dosta( naleję. -assie
się udało, więc i ty dasz radę. Eo'esz spr&bowa(, je+li chcesz. To ja= Tylo na r&t%
chwilę=
-olton ponownie spojrzał na tarantulę, po czym przeni&sł wzro na -assie. 7ida(
było, ja ze sob% walczy 5-assie się udało. Paj% jej nie pogryzł6*
-hwilę stał w ciszy, po czym zdecydowanie poręcił głow%. edna nie.
) Ale ja i ta chcę naleję ) nalegał. -olton miał wtedy prawie cztery lata i ju'
dosonale wiedział, ja sutecznie obstawa( przy swoim.
) edyny spos&b na zdobycie naleji to potrzyma( 2osie ) wytłumaczyła ze stoicim
spoojem $onja. ) este+ pewny, 'e nie chcesz=
-olton złapał $onję za ręę i zacz%ł odci%ga( j% od wolontariusza.
) Nie. Nie chcę. -hcę i+( zobaczy( rozgwiazdy.
) este+ pewny= ) zapytała po raz ostatni.
4ez słowa zdecydowanie iwn%ł głow%, by potwierdzi( swoj% decyzję, i szybo ruszył
w stronę wyj+cia.
2ozdział drugi
Pastor Hiob
#olejne pomieszczenie zapełnione było rzędami awari&w i rytymi basenami
pływowymi. Przechadzali+my się po nim, wpatruj%c się w esponaty, podziwiaj%c
rozgwiazdy, mięczai i uwiały wygl%daj%ce ja podwodne wiaty. -assie i -olton
wzdychali z zachwytem za a'dym razem, gdy mogli zanurzy( ręę w sztucznym basenie pływowym, 'eby dotn%( wodne stwory, jaich nigdy wcze+niej nie widzieli.
Następnie przeszli+my do atrium pełnego tropialnych drzew i pn%cych ro+lin. D
zapartym tchem podziwiałem palmy i egzotyczne wiaty, t&re wygl%dały ja z baje
-oltona. Na domiar tego nad naszymi głowami wirowały chmury motyli.
Podczas gdy dzieci zajęte były odrywaniem tajemnic, jaie ryła w sobie trzecia sala,
wr&ciłem my+lami do poprzedniego lata, iedy ja co rou grali+my z $onj% w turnieju ligi
mieszanej so3tballa. Dwyle mie+cili+my się w pierwszej pi%tce, mimo 'e grali+my w
dru'ynie 5starsza&w6 ) zawodni&w po trzydziestce, onuruj%cych z młodzie'%
uniwersytec%. Nagle u+wiadomiłem sobie, 'e nasza siedmiomiesięczna rodzinna mordęga
rozpoczęła się podczas ostatniego meczu w zawodach zamyaj%cych sezon w ICCI rou.
Jrałem na pozycji miotacza, a $onja zapolowego. $onja wła+nie obroniła pracę magisters% z
biblioteoznawstwa i wydawała mi się znacznie pięniejsza ni' za czas&w studencich, iedy
po raz pierwszy obserwowałem j% przechodz%c% przez gł&wny dziedziniec w 4artles?ille
7esleyan -ollege.
1ato powoli miało się u ocowi, lecz upały nie ustępowały, a a'dy dzie niemal'e
prosił się o ila ropel deszczu. Pojechali+my do wsi 7auneta, oddalonej trzydzie+ci
ilometr&w od naszego Qmperial, gdzie odbywał się ostatni w sezonie turniej rozgrywany
systemem podw&jnych eliminacji. O p&łnocy, przy ostrym, niebieso"białym +wietle
re3letor&w, ci%gle jeszcze walczyli+my o ja najwy'sz% pozycję w naszej ategorii.
0oładnie nie pamiętam wyniu, ale jestem pewien, 'e w oc&wce dru'yny szły łeb
w łeb i byli+my o ro od przejęcia prowadzenia. 7ybiłem piłę do drugiej bazy i dałem radę
do niej dobiec. #olejny pałarz wszedł na boiso i odbił piłę, t&ra wyl%dowała na trawie w
polu wewnętrznym. To była moja szansa. 7yrwałem ja szalony do trzeciej bazy r&wno z
graczem z pola zewnętrznego, t&ry pobiegł po piłę.
@słyszałem lec%c% w moj% stronę piłę.
Nasz trener na trzeciej bazie gor%czowo wyrzyiwał 5Flizgiem, +lizgiem!6
Nabuzowany adrenalin% rzuciłem się na ziemię i poczułem czerwon% ziemię boisa
pod lewym biodrem. #%tem oa zauwa'yłem, ja obroca przeciwnej dru'yny wyci%ga ręę
'eby złapa( piłę i )
5rzask!
0Lwię pęaj%cej o+ci był ta gło+ny, 'e bez trudu wyobraziłem sobie prędo+(, z ja%
musiała lecie( piła. Pal%cy b&l przeszył moj% gole i ostę. Przewr&ciłem się na plecy i
podulaj%c olana zwin%łem się w łębe. -zułem rytmiczny puls w nodze i pamiętam
wszechobecny urz, t&ry po chwili zamienił się w las n&g, a następnie masę zmartwionychtwarzy. 0w&ch graczy z do+wiadczeniem medycznym ruszyło mi na pomoc.
Eam rozmazany obraz $onji biegn%cej w moj% stronę i pochylaj%cej się nade mn%. D
łatwo+ci% mogłem wyczyta( z jej twarzy, ja bardzo nienaturalnie wygięta była moja noga.
Natychmiast odsunęła się, by przyjaciele ) medycy mogli wroczy( do acji. Przenie+li mnie
do samochodu i po trzydziestu ilometrach dojechali+my do najbli'szego szpitala. 2entgen
wyazał dwa powa'ne urazy. 1earsa diagnoza brzmiała spiranle złamanie o+ci, co
oznaczało, 'e a'dy oniec złamanego piszczela wygl%dał ja drut olczasty. 0o tego ostazłamała się niemal'e na p&ł ) to prawdopodobnie spowodowało ta gło+ny trzas. P&Lniej
dowiedziałem się, 'e ten odgłos doszedł nawet ibic&w siedz%cych na trybunach przy
pierwszej bazie.
Jdy ta przygl%dali+my się z $onj% -assie i -oltonowi, t&rzy w podsoach
przemierzali atrium w Pawilonie Eotyli Tropialnych, echo huu pęaj%cej oczyny wr&ciło
do mnie z zadziwiaj%c% sił% na wspomnienie wydarzenia sprzed ponad p&ł rou. 0zieci
zatrzymały się na małym mostu i z cieawo+ci% zagl%dały do stawu z olorowymi arpiami
oi. Wywo dysutowały i poazywały sobie palcami najładniejsze ryby. 7szędzie latały
motyle, więc zajrzałem do broszury zaupionej przy wej+ciu, by odnaleL( ich nazwy.
7ypatrzyłem jednego o ciemnoniebiesich srzydłach z gatunu morpo mene%aus, czarno"
białego idea %euconoe, t&ry spoojnie przelatywał nam nad głowami, wygl%dem
przypominaj%c strzępe gazety wiruj%cy w powietrzu, oraz tropialnego poebis sennae ze
srzydłami w olorze +wie'ego mango.
Podczas wizyty w Pawilonie ju' nie utyałem, a chodzenie nie sprawiało mi trudno+ci.
Opr&cz przeszywaj%cego b&lu złamania o+ci piszczelowej niemal'e natychmiast odczułem
3inansowe suti wypadu. 7spinanie się na drabiny, by montowa( bramy gara'owe z
gipsem wa'%cym niemal'e dwadzie+cia ilo i unieruchomionym olanem, było po prostu
niemo'liwe. 0ochody naszej rodziny zmniejszyły się o połowę, a +rodi na oncie zaczęły
topnie( w zastraszaj%cym tempie. Przy nisiej pensji pastora pieni%dze oszczędzane latami
wydali+my w przeci%gu ilu tygodni.
7ypade wpłyn%ł nie tylo na nasze 3inanse. De względu na gips musiałem
zrezygnowa( ze słu'by w ochotniczej stra'y po'arnej oraz z pracy trenera wrestlingu w
loalnym liceum. Niedziele r&wnie' oazały się wyzwaniem. estem jednym z tych pastor&w,
t&ry spaceruje podczas azania. Nie jestem łagodnym duchownym w długiej szacie, nie
przemawiam w przesadnie podniosły czy agresywny spos&b i nie aran'uję czyta
liturgicznych. Podczas azania po prostu opowiadam anegdoty i historie, a dobre opowie+ci
wymagaj% dynamii i ruchu. Po wypadu musiałem wygłasza( azanie na siedz%co zzagipsowan% nog% opart% na s%siednim rze+le. Przymus siedzenia podczas niedzielnych nau
był dla mnie ja zaaz gestyulacji dla 7łocha. edna mimo ta wielu niedogodno+ci
zwi%zanych z ontuzj% nie przypuszczałem nawet, 'e najgorsze było jeszcze przed nami.
Pewnego paLdzierniowego porana, iedy ju' przyzwyczaiłem się do ci%głego
u+tyania o ulach, obudził mnie rw%cy b&l w dolnej czę+ci plec&w. Natychmiast
domy+liłem się, 'e był to objaw amicy nerowej.
#iedy po raz pierwszy wyryto mi sze+ciomilimetrowy amie w nerach, musiałemod razu przej+( operację. Tym razem badania wyazały, 'e amie był wystarczaj%co mały,
by neri oczy+ciły się same, bez interwencji chirurgicznej. Po trzech dniach bolesnego
wydalania moczu nie byłem pewien, czy drobny amie to 3atycznie mniejsze zło. #iedy+
przytrzasn%łem sobie palec baga'niiem ta mocno, 'e odci%łem sobie opuszę i wydawało
mi się, 'e nie mo'e spota( mnie nic gorszego. Eyliłem się. 7ydalanie drobine amienia
było bardziej bolesne nawet od roztrzasanej na cztery czę+ci o+ci.
Eimo wszysto dałem radę. 7 listopadzie, po trzech miesi%cach poruszania się o
ulach, pojechałem na ontrolę lears%.
) Noga zrasta się poprawnie, ale musi pozosta( w gipsie ) poin3ormował rzetelnie
ortopeda. ) -zy co+ jeszcze panu dolega=
Niestety, dolegało. -zułem się nieswojo pytaj%c learza o zgrubienie, t&re niedawno
pojawiło się na latce piersiowej, zaraz pod prawym sutiem. estem praworęczny, więc gdy
pisałem, często opierałem się na prawej uli. Pomy+lałem, 'e mo'e to uchwyt uli mocno
pocierał o latę piersiow% przez ostatnie tygodnie i spowodował podra'nienie pod s&r%, co+
w rodzaju odcisu.
1earz od razu wyluczył ta% ewentualno+(.
) Dgrubienia nie pojawiaj% się od chodzenia o ulach ) powiedział. ) Euszę
sonsultowa( się z chirurgiem.
-hirurg Timothy OK;olleran natychmiast wyonał biopsję igłow%, a wynii pojawiły
się ila dni p&Lniej. Ddiagnozowano zmianę guzow%, czyli zapowiedL raa piersi. 6aka
piersi! $trzasana noga, amie w nerach i do tego ) no doprawdy! ) rak piersi7!
Jdy inni duszpasterze z mojego rejonu po jaim+ czasie dowiedzieli się o moich
problemach zdrowotnych, zaczęli nazywa( mnie Pastorem ;iobem, od przypowie+ci
biblijnej, w t&rej gł&wnego bohatera, ta ja mnie, spotya seria nieszczę+( i przeciwno+ci
losu. Tu' po diagnozie chirurg zalecił to samo, co zaleca się a'dej obiecie w taiej sytuacji
) amputację piersi.
$onja podeszła do sprawy bardzo pragmatycznie. e+li learz zasugerował zabieg, totrzeba było się do zalece dostosowa(. @wa'ała, 'e przecie' ) jao rodzina ) przez wszysto
przechodzimy razem.
0o tej pory te' ta uwa'ałem. edna po diagnozie zaczęło mi by( siebie 'al. Po
pierwsze, miałem serdecznie dosy( chodzenia o ulach. Poza tym usuwanie piersi nie jest
najbardziej męsim zabiegiem, jai mo'na sobie wyobrazi(. Na dodate od dawna starałem
się przeona( radę o+cioła, 'e potrzebuję 3unduszy by zatrudni( pomocnia, lecz dopiero po
moim nagłym nawrocie amicy nerowej rada para3ialna o3icjalnie zgodziła się nazatrudnienie dla mnie osoby do pomocy.
Eimo +wiadomo+ci, 'e powinienem by( wdzięczny za pozytywne rozpatrzenie
sprawy, byłem roz'alony. 5Nie do+(, 'e trzeba by( inwalid%, to jeszcze powinno się by( na
granicy diagnozy raa, 'eby otrzyma( ja%olwie pomoc=6 ) my+lałem.
Pewnego dnia moje u'alanie się nad sob% sięgnęło zenitu. $iedziałem na parterze na
plebanii czy te' raczej w dobrze wyoczonej piwnicy, gdzie mieli+my uchnię, salę
atechetyczn% oraz du'y wsp&lny po&j. 7ła+nie soczyłem drobn% papierow% robotę i
zacz%łem mozolnie wspina( się na g&rę po schodach. u' na samym dole, niemal'e na
pierwszym stopniu, ogarnęła mnie w+cieło+( na 4oga.
) To jest niesprawiedliwe ) utysiwałem na głos, zmagaj%c się z a'dym stopniem i
powoli przeładaj%c ule. ) Euszę cierpie( i znaleL( się w ta nędznym stanie, 'eby w ocu
dosta( pomoc, t&rej potrzebowałem od miesięcy.
Ostatecznie całiem zadowolony ze swojego męczestwa dotarłem na sam% g&rę,
iedy w sercu odezwał się cichy, niły głos 5A co zrobił dla ciebie m&j $yn=6
@ni'ony i zawstydzony własnym egoizmem przypomniałem sobie, co ezus
powiedział Apostołom 5@cze nie jest ponad nauczycielem ani sługa nad swym panem6<.
Oczywi+cie ostatnie miesi%ce nie nale'ały do najłatwiejszych, jedna w por&wnaniu do
cierpienia innych ludzi na całym +wiecie moje nieszczę+cia nagle wydały mi się błahe. 4&g
obdarował mnie mał% grup% wiernych, t&r% prowadziłem i t&rej słu'yłem, a ja
niewdzięcznie narzeam na Niego, poniewa' wierni mi nie słu'yli.
) Panie, wybacz ) powiedziałem i ruszyłem naprz&d ze zdwojon% sił%, jaby moje ule
przemieniły się w srzydła anioła.
Prawda była taa, 'e o+ci&ł bardzo mi pomagał, a wierni organizowali modlitwy w
intencji mojego zdrowia. Pewnego grudniowego porana zadzwonił do mnie chirurg Timothy
OK;olleran z zasauj%c% wiadomo+ci% oazało się, 'e naro+l nie tylo była niezło+liwa, ale
'e była to po prostu normalna tana.
) Nie jestem w stanie wytłumaczy(, s%d wzi%ł się bł%d ) powiedział. ) 4iopsja jednoznacznie sugerowała guza, więc spodziewali+my się otrzyma( taie same wynii z
tani usuniętej podczas zabiegu. edna pr&ba oazała się zdrowa, nie było zmian
nowotworowych. Nie wiem, co powiedzie( i nie wiem, ja to wytłumaczy(.
Eimo dezorientacji learza znałem wytłumaczenie. 7iedziałem, 'e 4&g pochylił się
Podzięowałem 4ogu, 'e ostatecznie udało nam się pojecha( na rodzinn% wycieczę.
7 czwarte, zaledwie dwa dni przed wyjazdem, -olton zacz%ł narzea( na b&le brzucha. 4yłem ju' w Jreely, a $onja prowadziła zajęcia w liceum w Qmperial. Nie chc%c
nara'a( szoły na wydati zwi%zane z zastępstwami, poprosiła nasz% dobr% przyjaci&łę
Normę 0annatt, by zajęła się -oltonem, podczas gdy sama pojechała do pracy. Norma,
ulubiona ciota naszych dziecia&w, zgodziła się bez problemu. Tego samego dnia w
południe $onja odebrała od niej tele3on. Daniepoojona Norma oznajmiła, 'e stan -oltona
zdecydowanie się pogorszył. 0ostał wysoiej gor%czi i miotały nim dreszcze, więc przez
cały dzie le'ał na so3ie bez ruchu, zawinięty w oc. ) E&wi, 'e mu zimno, ale szalenie się poci ) powiedziała zmartwiona Norma.
Podobno całe czoło poryte miał roplami potu wielo+ci łez.
4ryan, m%' Normy, wr&cił do domu, zobaczył -oltona i zasugerował, 'e chłopiec
powinien pojecha( do learza. $onja natychmiast zadzwoniła do mnie do Jreely, 'eby
poin3ormowa( o zaistniałej sytuacji. 7ygl%dało na to, 'e wycieczę z oazji oca moich
#iedy wychodzili+my z Pawilonu, intensywnie rozmy+lałem nad ostatnimi
miesi%cami. Nie mogłem uwierzy(, 'e to wszysto wydarzyło się zaledwie w p&ł rou
strzasana noga, amica nerowa, stracona praca, problemy 3inansowe, trzy operacje i
podejrzenie raa. Ddałem sobie sprawę, 'e do tej pory czułem się, ja podczas niebezpiecznej
wali. -i%gle miałem się na baczno+ci, czeałem na olejne ciosy, jaie 'ycie miało mi zada(.
Teraz po raz pierwszy od poprzednich waacji poczułem się wypoczęty i zrelasowany,
wala się soczyła.
Jdybym pomy+lał głębiej nad t% meta3or%, mo'e zorientowałbym się, 'e nie ta
ocz% się mecze bosersie. Dawodnicy s% w stanie amortyzowa( niebezpieczne ciosy,
poniewa' s% na nieprzygotowani. Noautowe uderzenie to zwyle to, t®o najmniej się
spodziewaj%.
2ozdział czwarty
Sygnały dymne
Po wyj+ciu z Pawilonu Eotyli Tropialnych zaliczyli+my pływanie w hotelowym
basenie, po czym wybrali+my się na um&wione spotanie do restauracji Old -hicago wJreeley. Objedli+my się wy+mienitymi włosimi daniami, między innymi uwielbianymi przez
wszystie dzieci spaghetti, pizz% i chlebiem czosnowym. -assie i -olton ju' siedzieli w
oddzielnym pomieszczeniu dla najmłodszych i z zapałem olorowali olorowani, podczas
gdy my rozmawiali+my przy stole z pastorem $te?em 7ilsonem i jego 'on% 2ebecc%.
$te?e był starszym pastorem w o+ciele licz%cym p&łtora do dw&ch tysięcy wiernych
) mniej więcej tylu mieszac&w ma nasze Qmperial. To spotanie było szans% dla $onji i dla
mnie, by pozna( olejnego pastora z naszego oręgu i dowiedzie( się czego+ o jego pracyduszpastersiej. Na olejny dzie planowali+my odwiedziny w o+ciele $te?eKa. $onja była
szczeg&lnie zainteresowana przebiegiem porannych niedzielnych nabo'estw dla dzieci.
2ebecca raz na jai+ czas odł%czała się od naszej rozmowy i podziwiała olorowani -assie i
-oltona.
) -olton, naprawdę +wietnie wychodzi ci olorowanie tej pizzy ) pogratulowała
chłopcu z entuzjazmem. -olton u+miechn%ł się nie+miało. 4ył tego wieczoru wyj%towo
spoojny, dopiero po ilu minutach niepewnie się odezwał.
5Ale czy to na pewno grypa76 #iedy znowu byli+my w sypialni, spr&bowali+my z
$onj% przeanalizowa( 3aty. 7ydawało się, 'e -olton wyzdrowiał przed wyjazdem, a przez
cały dzie w Pawilonie Eotyli Tropialnych nic mu nie było. Poza r&tim epizodem z
2osie, iedy to musiał zdoby( naleję, wydawał się radosny ja zawsze. -assie te' miała paj%a na ręceU -zy ptaszni z gatunu Joliat m&gł by( powodem ich wymiot&w=
5-hyba zwariowałe+6 " sarciłem się w my+lach i odrzuciłem ta% ewentualno+(.
) -zy dzieci jadły doładnie te same rzeczy w restauracji= ) zapytałem $onję, t&ra
le'ała na jednym z ł&'e, przytulaj%c nasze chore maluchy. @twiła wzro w su3icie i
najwyraLniej nad czym+ my+lała.
) D tego co pamiętam, jedli pizzęU ale przecie' wszyscy jedli+my pizzę. Ey+lę, 'e to
ta grypa. -olton pewnie nie do oca wyzdrowiał i -assie pewnie co+ podłapała, zanimdojechali+my na miejsce. 1earz m&wił, 'e to choroba zaaLna.
Phil podszedł do nas i r&wnie' usiadł obo mnie na so3ie. Dacz%ł wylicza( wszystie
dolegliwo+ci -oltona b&l brzucha, częste wymioty i gor%cza, t&ra pojawiała się r&wnie
nagle, ja ustępowała.
) -zy to mo'e by( wyroste=
Dastanowiłem się przez moment. 7 rodzinie zdarzyło się to ju' ila razy. 7yroste
mojego wuja pęł, a ja miałem zapalenie wyrosta robaczowego w liceum, iedy
zaczęli+my się spotya( z $onj%. Ona r&wnie' miała zabieg usuwania wyrosta jeszcze w
drugiej lasie.
edna w przypadu -oltona co+ się nie zgadzało. Po pierwsze, learz w Qmperial
zdiagnozował grypę 'oł%dow%. Poza tym je+li był to wyroste, to -assie przecie' nie
powinno nic dolega(.
$pędzili+my niedzielny wiecz&r u ;arris&w w Jreeley. 2ano -assie była ju' w pełni
zdrowa, ale stan -oltona się nie poprawiał. -hłopiec ci%gle wymiotował.
#iedy ju' się spaowali+my i przenosili+my baga'e do samochodu, Phil spojrzał na
-oltona sulonego u $onji na ręach.
) Nie wygl%da na zdrowego ) powiedział. ) Eo'e powinni+cie zabra( go do
poblisiego szpitala=
Przedysutowali+my z $onj% tę propozycję. Nasze do+wiadczenia z poczealni na
dziecięcych oddziałach nagłych wypad&w podpowiadały nam, 'e trzygodzinna podr&' do
Qmperial zajmie mniej ni' oczeiwanie na learza w szpitalu 0en?er. 7 zwi%zu z tym
ruszyli+my do domu i um&wili+my wizytę z naszym learzem rodzinnym, t&ry w pi%te
przed wyjazdem zdiagnozował u -oltona grypę. $tarałem się wytłumaczy( nasze
rozumowanie Philowi, t&ry nie był przeonany i wygl%dał na zmartwionego. Eniej więcej
po godzinie jazdy zacz%łem dochodzi( do wniosu, 'e Phil chyba miał rację.
7edług $onji pierwszym znaiem ostrzegawczym był niespodziewany post&j w
centrum handlowym zaraz pod Jreely, gdzie musieli+my upi( pampersy. Po raz pierwszy od ponad dw&ch lat -olton nie wytrzymał i załatwił się w majti. Najbardziej zaniepooił $onję
3at, 'e maluch nie protestował, iedy poło'yli+my go na tylnym siedzeniu, 'eby zało'y( mu
pampersa. 7 innych ooliczno+ciach na pewno byłby oburzony. Przecie' nie jest ma%ucem!
edna tym razem nie pisn%ł nawet słowem.
Jdy go posadzili+my i przypięli+my pasami, złapał się za brzuch i jęn%ł. Po dw&ch
godzinach ju' tylo płaał i było mu ta niedobrze, 'e musieli+my zatrzymywa( się co
trzydzie+ci minut. Deraj%c w lustero, obserwowałem zrozpaczon% i bezradn% $onję.$tarałem się soncentrowa( na celu. Eusieli+my ja najszybciej dojecha( do Qmperial i
7szysto rozegrało się trzeciego marca. Pielęgniari wzięły -oltona na oddział i
podł%czyły go pod ropl&wę. 0wie plastiowe torby zwisały z metalowego nierdzewnego
stojaa, jedna nawadniaj%ca, druga z jaimi+ antybiotyami. Eodlili+my się z $onj% o
zdrowie naszego dzieca. Norma przywiozła do szpitala ulubion% zabawę -oltona, jego
3igurę $pidermena. Dwyle oczy za+wieciłyby mu się na wido zar&wno Normy, ja i
zabawi, ale tym razem dziecia w og&le nie zareagował. P&Lniej nasza dobra znajoma Terri
przyjechała w odwiedziny ze swoim synem ;unterem, najlepszym przyjacielem -oltona. Q
tym razem nie było 'adnej reacji, -olton le'ał i wodził woło obojętnym spojrzeniem.
Norma przystawiła rzesło do ł&'ecza -oltona, usiadła i ponuro spojrzała na $onję.
) -hyba lepiej zrobiliby+cie, zabieraj%c go do tego szpitala w 0en?er ) powiedziała.
Ey jedna u3ali+my learzom zajmuj%cym się naszym synem i wierzyli+my, 'e robili
wszysto, co było w ich mocy, by nam pom&c.
Poza tym ze względu na stan -oltona nie było mowy o ponownej męcz%cej podr&'y
do -olorado.
-olton nadal wymiotował, a $onja siedziała przy nim ja na posterunu i dodawała
mu otuchy. Pojechałem do domu sprawdzi(, czy nic się nie stało podczas naszej nieobecno+ci.
Po drodze zatrzymałem się w o+ciele upewniaj%c się, 'e wszysto jest na swoim miejscu.
$ontrolowałem pracowni&w montuj%cych bramy gara'owe, oddzwoniłem do ilu nowych
lient&w i pojechałem naprawi( zepsute zawiasy. Przez cały czas spędzony w szpitalu
modliłem się 'arliwie. Nawet rozmawiaj%c z innymi zwracałem się w my+lach do 4oga, a
niewypowiedziane słowa odbijały się echem w mojej głowie, jaby te zasauj%ce i przyre
wydarzenia 'ycia doczesnego powstrzymywały je od wyrwania się na +wiatło dzienne.
7 poniedziałe $onja spędziła noc w szpitalu, a ja zostałem z -assie w domu. 7e
wtore rano zaprowadziłem c&rę do szoły, a sam miotałem się między obowi%zamio+cielnymi i 3irmowymi. 7 a'dej wolnej chwili jeLdziłem do szpitala z nadziej% na
ja%olwie poprawę stanu zdrowia syna. edna raz za razem odnosiłem wra'enie, 'e
potworna choroba brała g&rę nad w%tłym ciałem malucha. $ytuacja pogarszała się z godziny
na godzinę, -olton bladł w oczach i słabł w coraz szybszym tempie. 0rugiego popołudnia
przera'ony stwierdziłem, 'e zawisł nad nim cie +mierci.
4yłem tego pewny. ao pastor często towarzyszyłem wiernym przy ło'u +mierci. 7
szpitalach, w domach opiei, w hospicjach. Dawsze widoczne były te same objawyzar&'owiona s&ra traci olor i blednie, robi się '&łtawa. Oddech jest cię'i, wręcz
7 +rodę oznajmili+my w naszym miejscowym szpitalu, 'e zabieramy -oltona z
Qmperial i jedziemy do -olorado do 2egionalnego -entrum Eedycznego Jreat Plains w
North Platte. Pocz%towo brali+my r&wnie' pod uwagę sugestię Normy, by uda( się do
dziecięcego szpitala w 0en?er, jedna zdecydowali+my nie oddala( się a' ta od domu.
7ypisanie -oltona ze szpitala dłu'yło się niemiłosiernie i w naszym odczuciu zajęło cał%
wieczno+(. 7 ocu pielęgniara przyniosła potrzebne doumenty wypis, wynii wszystich
bada rwi oraz du'% br%zow% opertę ze zdjęciami rentgenowsimi. $onja zadzwoniła do
learza pediatry 0ella $hepherda i uprzedziła go o naszym przyjeLdzie.
O <C.MC rano podniosłem -oltona ze szpitalnego ł&'a, nie mog%c uwierzy( w
wioto+( jego ciała. 4ył bezwładny ja jaa+ szmata. Ogarnęła mnie pania, lecz starałem
się zachowa( cho(by pozorny spo&j. Przynajmniej znowu zaczęli+my działa(. 2obili+my
olejny ro.
Damocowali+my 3oteli samochodowy -oltona na tylnym siedzeniu auta. 0eliatnie
go posadziłem i zacz%łem się zastanawia(, ja szybo jestem w stanie przejecha( trasę do
North Platte. $onja usiadła z maluchem z tyłu. @zbrojona w r&'owy plastiowy szpitalny
pojemni, była gotowa na olejne 3ale wymiot&w.
4ył słoneczny, rze+i dzie. #iedy wyjechałem na autostradę numer B<, przeręciłem
przednie lustero ta, by %tem oa obserwowa( -oltona. Po pierwszych ilunastu
ilometrach przejechanych we względnej ciszy usłyszałem, ja chłopiec sięga po misę.
#iedy soczył wymiotowa(, zatrzymali+my się na poboczu, 'eby $onja mogła opr&'ni(
pojemni. 7jechałem z powrotem na autostradę, a $onja wyjęła zdjęcia rentgenowsie z
br%zowej operty i przyło'yła je do bocznej szyby. 7 lusteru widziałem, ja z
niedowierzaniem ręci głow%, a oczy zachodz% jej łzami.
) Dawalili+my sprawę ) powiedziała, a głos jej się załamał. P&Lniej przyznała, 'e te
zdjęcia wryły jej się w pamię( co do najmniejszego szczeg&łu.
Odwr&ciłem się, by rzuci( oiem na trzy ciemne plamy, t&rym się przygl%dała.4ezształtne sazy wydawały się ogromne na zamglonym zdjęciu małej lati piersiowej
-oltona. 0laczego teraz sprawiały wra'enie du'o więszych ni' na pocz%tu=
) Easz rację. Powinni+my się domy+li( ) powiedziałem.
) Ale ten learz...
) 7iem. Nie powinni+my go słucha(.
Nie wypominali+my sobie niedopatrze, nie wytyali+my się palcami. edna byli+my
zawiedzeni swoj% postaw%. Da a'dym razem starali+my się postępowa( słusznie. 1earzezalecili prze+wietlenie, więc zrobili+my prze+wietlenie. Dalecili ropl&wę, podali+my
w +rodu, pozwalaj%c nam mu na ontat wzroowy. Easzyna zawyła, a -olton spojrzał namnie z wyrzutem. ego twarz +ci%gnięta była b&lem.
Po r&tiej chwili było ju' po wszystim. Techni rzucił oiem na zdjęcia i
wyprowadził nas z laboratorium. Nie zabrał nas do gł&wnej poczealni, tylo do oddzielnego
pooju z iloma rzesłami ustawionymi pod +cian%.
) Eusz% pastwo tutaj zaczea( ) powiedział i spojrzał na nas posępnie. Nie
zauwa'yłem nawet, 'e nie poprosił -oltona, by się ubrał po badaniu.
@siedli+my we wsazanym pomieszczeniu. $onja tuliła -oltona, t&ry u3nie opierałgłowę na jej ramieniu. Yzy spływały jej po policzach. 7idziałem w jej oczach rezygnację,
nie miała ju' wiele nadziei. To nie była normalna poczealnia, techni po prostu nas
odseparował. Dobaczył zdjęcia i wiedział, 'e z naszym synem działo się co+ bardzo
niedobrego.
$onja spojrzała na wtulonego w ni% -oltona i widziałem, 'e wspomnienia nie daj% jej
spooju. 0o tej pory robili wszysto razem, był jej małym chłopcem, jej towarzyszem. Poza
tym to niebiesooie niewini%to o blond włosach było błogosławionym darem z nieba,
swego rodzaju uojeniem po dziecu, t&re stracili+my.
Pię( lat temu $onja była w ci%'y z naszym drugim dzieciem. 4yli+my tym absolutnie
zachwyceni, uwa'ali+my to nowe 'ycie za dopełnienie naszej rodziny. #iedy byli+my tylo
we dw&ję, byli+my po prostu par%. Jdy pojawiła się -assie, stali+my się rodzin%. D drugim
dzieciem w drodze powoli zaczęła się ształtowa( nasza przyszło+( ) portrety rodzinne, dom
pełen radosnego dziecięcego rumoru, dwoje maluch&w wyczeuj%cych prezent&w i
zagl%daj%cych do swoich sarpet w +więta 4o'ego Narodzenia. Po dw&ch miesi%cach ci%'y
$onja straciła dzieco i nasze nieuształtowane jeszcze wizje momentalnie pęły ja bai
mydlane. Wal i +wiadomo+( utraty nienarodzonego dzieca wyniszczały $onję. $tworzyli+my
w naszym 'yciu przestrze, t&ra nigdy nie została zapełniona.
-hcieli+my pr&bowa( dalej, ale obawy przed utrat% olejnego dzieca tylo pogłębiały
nasz smute. Po ilu miesi%cach $onja zn&w zaszła w ci%'ę, a wszystie pocz%towe testy
wsazywały na zdrowo rozwijaj%cy się pł&d. edna tym razem byli+my sceptyczni, w
pewnym sensie bali+my się poocha( dzieco ta, ja poochali+my to utracone. edna po
czterdziestu tygodniach, dziewiętnastego maja <RRR rou, -olton Todd 4urpo przyszedł na
+wiat i poochali+my go bez pamięci. 0la $onji ten mały nowonarodzony chłopiec był
szczeg&lnym darem od ochaj%cego Ojca Niebiesiego. Teraz, obserwuj%c twarz 'ony,
pochylon% nad bladym -oltonem, wiedziałem, 'e w duchu zadaje sobie oropne pytania
54o'e, co robisz= -zy zamierzasz odebra( mi r&wnie' to dzieco=6.
Twarz -oltona była wynędzniała i pobladła, oczy zapadły się jeszcze bardziej, a sice pociemniały i spurpurowiały. u' nawet nie rzyczał ani nie płaał, po prostu siedział bez
ruchu.
Dn&w przypomnieli mi się pacjenci na progu +mierci, zawieszeni między 'yciem
doczesnym a 'yciem wiecznym. Oczy zaszły mi łzami. Obraz syna rozmazał się, jabym
patrzył na niego przez szybę mor% od deszczu. Dapłaana $onja spojrzała na mnie z
Yzy w+cieło+ci napłynęły mi do oczu i zaczęły strumieniami spływa( po policzach.
) Po historii z nog%, po amicy nerowej, po zabiegu usuwania suta w ten spos&b
a'esz mi uczci( oniec wystawiania mnie na pr&bę=! ) wrzeszczałem na 4oga. ) Damierzasz
zabra( mojego syna=!
2ozdział dziewi%ty
)*łwie min"ty
Po mniej więcej piętnastu minutach opanowałem strumie łez i wyszedłem z pooju.
Pierwszy raz od pocz%tu tej cię'iej rodzinnej pr&by byłem naprawdę sam. -ały czaschciałem by( wsparciem dla $onji, wsparciem, jaim dobry m%' powinien by( dla 'ony.
Dnalazłem j% w poczealni, gdzie z prawie rozładowanego tele3onu wydzwaniała do rodziny i
przyjaci&ł. Przytuliłem j% i siedzieli+my ta, dop&i moja oszula nie przemoła od jej łez i
nie zaczęła lei( się do mojej lati piersiowej. 2&wnie' wyj%łem om&rę i wyorzystałem
reszti baterii, 'eby zadzwoni( do Terri, mojej seretari, by sontatowała się z o+ciołem z
pro+b% o modlitwę za naszego syna. To nie był zwyły, rutynowy tele3on. 4yłem
zdesperowany, potrzebowałem ich wsparcia i liczyłem na to, 'e wierni załomocz% w bramyniebios, błagaj%c 4oga o 'ycie naszego dzieca.
#a'dy pastor powinien by( niezachwianym 3ilarem wiary, czy' nie= edna w tym
momencie moja wiara wisiała na cienim, postrzępionym włosu. Przypomniałem sobie
3ragment z Pisma Fwiętego, w t&rym 4&g odpowiada na modlitwy, ale nie bezpo+rednio
chorych i umieraj%cych, lecz ich przyjaci;3 . Przyładem jest parality, t®o przyjaciel
modlił się do 4oga o uzdrowienie. ezus, widz%c jego wiarę, podszedł do sparali'owanego i
powiedział 5E&wię ci wsta, weL swoje ło'e i idL do domu6
.7ła+nie w tamtej chwili potrzebowałem tej gorliwej modlitwy innych wiernych z naszej społeczno+ci. #iedy
soczyłem rozmowę z Terri, usiedli+my z $onj% i modlili+my się razem. 4ali+my się mie(
nadzieję, ale r&wnocze+nie bali+my się j% utraci(.
-zas wl&ł się niemiłosiernie, minuty mijały w '&łwim tempie. Dnamienn% ciszę w
poczealni raz na jai+ czas przerywały przyciszone rozmowy i r&tie wymiany zda.
P&łtorej godziny p&Lniej pielęgniara w 3ioletowym itlu i z mas% chirurgiczn%
$trach +cisn%ł mnie za gardło. 5aim cudem przyszło mu to do głowy=6
-zy'by usłyszał rozmowę personelu medycznego= Eimo narozy dotarły do niego
słowa operuj%cych go chirurg&w= Ey z pewno+ci% nie powiedzieli+my przy nim nic
sugeruj%cego, 'e m&głby umrze(. Owszem, cały czas obawiali+my się z $onj%, 'e jest o ro
od +mierci, wręcz byli+my tego pewni po in3ormacji o wyrostu, t&ry zatruwał jego
organizm od pięciu dni. edna byli+my bardzo ostro'ni i nie dali+my -oltonowi do
zrozumienia, ja rytyczny był jego stan.
Poczułem, ja łzy napływaj% mi do oczu. Niet&rzy rodzice paniuj%, gdy ich
nastoletnie dzieci chc% zacz%( rozmowę o wsp&ł'yciu. e+li my+licie, 'e to jest a' ta trudne,
spr&bujcie porozmawia( z przedszolaiem o +mierci. -olton odwiedzał ze mn% domy
starc&w, miejsca, w t&rych ludzie dawali swoim blisim zgodę, by odeszli. edna ja nie
miałem zamiaru na to pozwoli( mojemu synowi. eszcze nie wszysto było stracone, więc nie
chciałem, 'eby towarzyszyła mu +wiadomo+( blisiej +mierci.
$zybo się opanowałem, u+miechn%łem się i powiedziałem spoojnie
) $up się teraz na tym, 'eby szybo wyzdrowie(, dobrze=
) 0obrze, tato.
) 4ędziemy tu cały czas z tob%, modlimy się za ciebie ) dodałem. ) A teraz powiedz,
co mamy ci przywieL(= Eamy wzi%( z domu jaie+ twoje zabawi= ) zapytałem, zmieniaj%c
temat.
Nawet nie zd%'yli+my porz%dnie usadowi( się w nowym pooiu, iedy do szpitala
przyjechało trzech człon&w naszej rady o+cioła. 4yli+my im za to bardzo wdzięczni.
-zasami zastanawiam się, ja radz% sobie ludzie, t&rzy nie nale'% do wsp&lnoty o+cielnej
lub nie maj% blisiego ontatu z rodzin%. $%d bior% wsparcie w najbardziej ryzysowych
momentach= -assie została u Normy i 4ryana w Qmperial, zanim moja mata #ay dojechała
do nas z @lysses w #ansas, by się ni% zaj%(. 2odzina 4ryana miesza w North Platte i
r&wnie' przyszła nam z pomoc%. 7ierni z o+cioła wspierali nas w cię'ich chwilach, cozmieniło nasze nastawienie do opiei duszpastersiej w obliczu pr&b i zmartwie. #iedy+
tylo w to wierzyli+my, teraz jeste+my gotowi o to walczy(.
Po chwili $onja wr&ciła do pooju, a zaraz za ni% doł%czył do nas doctor OK;olleran.
-olton le'ał spoojnie, iedy chirurg podni&sł ołdrę, by poaza( nam miejsce nacięcia )
dług% poziom% linię wzdłu' prawej czę+ci jego małego brzusza. 2ana opatrzona była
przesi%niętymi rwi% banda'ami. -olton zacz%ł pochlipywa( ze strachu, gdy learz zmieniał
opatrune. Ey+lę, 'e jeszcze nie czuł b&lu ) prawdopodobnie nadal był pod wpływemznieczulenia, t&re podano mu przed operacj%.
-assie sprezentowała mu ila dni wcze+niej. Po siedmiu długich dniach spędzonych w
szpitalu w North Platte personel medyczny ostatecznie wydał zgodę na powr&t naszego syna
do domu.
4yli+my z $onj% przemęczeni, ale szczę+liwi, ja 'ołnierze po długiej zwycięsiej
walce. Trzynastego marca spaowali+my wszysto, co uzbierało się podczas naszego
tygodniowego pobytu w szpitalu, w plastiowe siati i materiałowe torby i ruszyli+my w
stronę windy. $onja niosła tuzin po'egnalnych balon&w -oltona, a ja pchałem syna na w&zu
inwalidzim.
0rzwi windy ju' niemal'e się zamnęły, iedy na orytarzu pojawił się dotor
OK;olleran. 4iegł w nasz% stronę wymachuj%c pliiem papier&w.
) Nie mo'ecie jeszcze jecha(! Nie mo'ecie, musicie zosta(! ) rzyczał, a jego głos
echem odbijał się od szpitalnych +cian. ) Eamy tutaj pewien problem!
0obiegł do windy i wyja+nił, 'e ostatnie badania rwi wyazały gwałtowny,
nienaturalny wzrost białych rwine.
) To prawdopodobnie olejny ropie ) powiedział. ) Eo'liwe, 'e czea nas druga
operacja.
Na dLwię tych sł&w $onja zbladła. 7ygl%dała, jaby za chwilę miała zemdle(. Oboje
byli+my na granicy wytrzymało+ci, od tygodnia przypominali+my chodz%ce zombie. -olton z
miejsca się rozpłaał.
#olejne badanie tomogra3iczne wyazało dwie nowe zaropiałe, zain3eowane
ieszoni w podbrzuszu -oltona. eszcze tego samego popołudnia zesp&ł chirurg&w z
dotorem OK;olleranem na czele ponownie operował naszego małego chłopca, 'eby
wyczy+ci( i ods%czy( organy. Tym razem nie byli+my z $onj% przera'eni* +mier( ju' od
jaiego+ czasu nie wisiała nad -oltonem, złowieszczy cie znin%ł z jego twarzy. edna
teraz martwili+my się o co+ innego -olton nie jadł od ponad dziesięciu dni. D natury był
chudy i wa'ył ooło dwudziestu ilogram&w. Teraz została z niego sama s&ra i o+ci, jegołocie i olana wydawały się nienaturalnie du'e, a z twarzy przypominał wygłodniał% sierotę.
Po operacji poruszyłem ten temat z dotorem OK;olleranem.
) Przez ostatnie dwa tygodnie prawie nic nie tn%ł, zjadł trochę galareti i rosołu )
powiedziałem. ) Qle małe dzieco mo'e wytrzyma( bez jedzenia=
0otor OK;olleran umie+cił -oltona na oddziale intensywnej terapii, gdzie przez
sierowany w nasz% stronę ) nie spali+my niemal'e od momentu, iedy -olton przestał je+( i byli+my zmordowani. Oddział intensywnej terapii był dla nas szans% na odpoczyne.
) Nie martwcie się, zaopieujemy się -oltonem ) powiedział. ) Dostanie mu
przydzielona pielęgniara, to+ będzie miał na niego oo przez cał% noc.
Euszę przyzna(, 'e te słowa brzmiały ja zbawienie, ja oaza na pustyni wyczerpania.
OK;olleran miał rację. To była pierwsza noc, t&r% spędzili+my z $onj% razem, od%d
opu+cili+my dom ;arrises&w w Jreeley. 2ozmawiali+my, płaali+my, dodawali+my sobie
otuchy. $zybo zasnęli+my i spali+my twardo, ja rozbitowie podczas pierwszej ciepłej,
suchej nocy.
Po nocy na intensywnej terapii -olton został przeniesiony do innego szpitalnego
pooju i znowu zaczęła się pełna niepewno+ci zabawa w 5poczeamy"zobaczymy6.
Dastanawiali+my się, iedy będziemy mogli opu+ci( szpital i wr&ci( do domu, do naszego
normalnego 'ycia. edna pojawiły się olejne problemy ) wygl%dało na to, 'e jelita -oltona
przestały 3uncjonowa(. Nie był w stanie się wypr&'ni( i z godziny na godzinę czuł się coraz
gorzej.
) Tato, strasznie boli mnie brzuch ) 'alił się z ł&'a.
1earz powiedział, 'e wystarczyłoby, gdyby -olton pu+cił gazy, to byłby ju' dobry
zna. $pacerowali+my z nim długimi szpitalnymi orytarzami, 'eby co+ w +rodu rozrusza(,
ale zwinięty z b&lu -olton m&gł tylo powoli i+( za nami powł&cz%c nogami. Nic nie
przynosiło ulgi. -zwartego dnia po operacji ju' tylo le'ał w ł&'u trzymaj%c się za brzuch.
Tego popołudnia dotor OK;olleran przyni&sł olejne złe wie+ci.
) 7iem, 'e du'o ju' przeszli+cie i jest mi z tego powodu bardzo przyro ) powiedział.
) edna my zrobili+my wszysto, by pom&c -oltonowi. Najlepiej byłoby, gdyby+cie zabrali
go do szpitala dziecięcego w Omaha lub w 0en?er.
Przez ostatnie piętna+cie dni przespali+my mo'e w sumie pię( nocy. Po ponad dw&ch
wyczerpuj%cych tygodniach opiei nad -oltonem wszysto niemal'e wr&ciło do normalno+ci
) ju' stali+my w windzie z po'egnalnymi balonami, drzwi się zamyały i nagle 'ycie naszej
rodziny runęło po raz olejny. Nasz syn zn&w musiał znosi( oropny b&l i nie było wida(oca jego cierpie. Nie wiedzieli+my nawet, ja ta historia się soczy.
#iedy wydawało się, 'e gorzej ju' by( nie mo'e, nagle w stronę Frodowego Dachodu
zaczęła przemieszcza( się burza +nie'na. Po ilu godzinach głęboie zaspy +niegu le'ały
wszędzie woło, szpitalne drzwi i samochody na paringach były zasypane. Niezale'nie od
tego, czy wybraliby+my o+miogodzinn% jazdę do szpitala w Omaha, czy trzygodzinn% podr&'
do 0en?er, nie było mowy o ruszeniu samochodu. Po taiej zamieci tylo transport drog%
powietrzn% wchodził w grę. $onja była załamana. ) u' dłu'ej ta nie mogę! ) powiedziała i rozpłaała się po raz olejny.
Po przyjeLdzie do domu ze szpitala spali+my niemal'e przez tydzie. Oczywi+cie
trochę przesadzam, ale nie jest to zbyt daleie prawdy. 4yli+my z $onj% ompletnie
wyczerpani, czuli+my się ta, jaby+my przetrwali siedemnastodniowy wypade
samochodowy. Nasze obra'enia nie były widoczne gołym oiem, ale ci%głe napięcie i
zmartwienia dały nam się we znai.
ednego z pierwszych wieczor&w po powrocie rozmawiali+my w uchni o rodzinnych
3inansach. $onja stała nad sładanym stoliiem obo naszej miro3al&wi i przegl%dała
ogromn% stertę poczty, t&ra zebrała się podczas naszego pobytu w szpitalu. Da a'dym
razem, gdy otwierała opertę, sięgała po długopis i zapisywała jai+ numer na artce. Nawet z
drugiego oca pomieszczenia, gdzie stałem, opieraj%c się o sza3i uchenne, widziałem, ja
olumna liczb robiła się przera'aj%co długa.
7 ocu $onja odło'yła długopis na miro3al&wę i spojrzała na mnie.
) -zy wiesz, ile muszę w tym tygodniu zapłaci( za wszystie rachuni=
ao 3irmowa i rodzinna sięgowa $onja często zadawała mi to pytanie. Pracowała na
p&ł etatu jao nauczyciela, więc mieli+my stały doch&d, jedna był on niewieli. Eoja
pensja pastora zebrana z darowizn naszej małej, oddanej społeczno+ci o+cielnej r&wnie' nie
była imponuj%ca. Dnaczna czę+( naszych zarob&w pochodziła z działalno+ci gospodarczej,
ja% prowadzili+my, a dochody te zmieniały się w zale'no+ci od sezonu. -o ila tygodni
$onja prezentowała mi wszystie wyliczenia dotycz%ce zar&wno opłat domowych, ja i
zobowi%za zwi%zanych z 3irm%. Teraz doszło do tego ila rachun&w ze szpitala.
Pr&buj%c oszacowa( odpowiedL, szybo przeliczyłem wszysto w głowie.
) Pewnie ooło IM tysięcy dolar&w=
) 7ła+nie ta ) potwierdziła sinieniem głowy i westchnęła.
2&wnie dobrze m&gł to by( milion. Przez moj% połaman% nogę i p&Lniejsz% operację
usuwania suta nie byłem w stanie montowa( bram gara'owych i ju' dawno zu'yli+my
wszystie nasze oszczędno+ci. #iedy powoli wracałem do lepszej 3ormy, spadła na naschoroba -oltona, wył%czaj%c mnie z zawodu niemal'e na olejny miesi%c. $zanse na
zdobycie IM tysięcy dolar&w były ta niłe, ja nagła wygrana na loterii. A poniewa' w
loteriach nie brali+my udziału, w rzeczywisto+ci były r&wne zeru.
stoj%c w drzwiach i zdecydowanie oparł ręce na biodrach. ) Eusicie mu zapłaci( ) dodał
odwracaj%c się na pięcie i wymaszerował do salonu. aby nigdy nic.
7ymienili+my z $onj% zdumione spojrzenia. 5We co=64yli+my naprawdę zasoczeni. -ały czas wydawało nam się, 'e dotor OK;olleran był
dla -oltona wcieleniem wszeliego zła, ojarzył się z badaniami, cięciami, odci%ganiem ropy
i z ogromnym b&lem. Nagle tydzie po wyj+ciu ze szpitala oazuje się, 'e nasz syn zmienił
zdanie.
) No, chyba jedna lubi dotora OK;ollerana ) stwierdziła $onja.
Nawet je+li -olton w głębi duszy wybaczył dotorowi, zdanie t&re wypowiedział w
uchni, wydawało się dosy( dziwne. ai czterolate analizuje 3inansow% sytuację rodziny idomaga się spłaty długu= $zczeg&lnie względem ogo+, za im specjalnie nie przepadał= 0o
0wie pary drzwi prowadziły z zarystii do aplicy, gdzie rodzina zbierała się na
5wiatowe nabo'estwo6. Przed przeprowadz% do Qmperial nigdy wcze+niej nie słyszałem o
czym+ taim ja 5wiatowe nabo'estwo6, ale teraz uwa'am, 'e jest to naprawdę pięny
zwyczaj. 2odzina zbiera się przed ceremoni% pogrzebow%, a prowadz%cy pogrzeb odczytuje,
od ogo jest a'dy wieniec, buiet czy wiat wraz z doł%czonymi do nich wiadomo+ciami.
952odzina $mith&w przesyła te pięne purpurowe azalie6:.
Pastor r&wnie' powinien by( na 5wiatowym nabo'estwie6. Dajrzałem do aplicy i
wymieniłem znacz%ce spojrzenie z osob% prowadz%c% pogrzeb. Potauj%co sinęła głow% na
zna, 'e s% gotowi. Odwr&ciłem się, by zawoła( -oltona i -assie, a wtedy chłopiec wsazał
palcem trumnę.
) -o to jest, tato=
) To jest trumna ) powiedziałem staraj%c się nie ompliowa( sprawy. ) Dmarły le'y
w +rodu.
Nagle na twarzy -oltona zn&w pojawiła się trosa. Dacisn%ł dłonie w pi%sti i uderzył
się w uda.
) Ale czy ten pan miał w sobie ezusa=! ) zapytał niemal'e rzycz%c i ponownie
wsazał trumnę palcem. $onja wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i oboje spojrzeli+my na
drzwi prowadz%ce do aplicy w obawie, 'e rodzina zmarłego usłyszy wrzasi naszego
dzieca.
) .usia3 , po prostu musia3 ! ) ontynuował -olton. ) Nie będzie m&gł p&j+( do nieba,
je+li nie miał ezusa w swoim sercu!
$onja złapała -oltona za ramiona i usilnie starała się go uciszy(. Nie było to jedna
taie proste. Niemal'e płacz%c, -olton wyręcał się z u+cisu $onji i rzyczał
) Tato, on musia3 mie( w sobie ezusa, musia3 !
$onja wyprowadziła go z zarystii i poszła z nim pod gł&wne wej+cie do o+cioła.
-assie pobiegła za nimi. Przez szlane drzwi widziałem, ja 'ona pochyla się nad dzie(mi icierpliwie im co+ tłumaczy. Po chwili -assie wzięła nieudobruchanego brata za ręę i zaczęła
i+( w moj% stronę.
Nie do oca wiedziałem, co o tym my+le(. 0laczego -olton ta bardzo przejmował
się losem tego nieznajomego człowiea= 0laczego martwiło go, czy aby na pewno 5miał
ezusa w sercu6=
ednego byłem pewien -olton był w taim wieu, 'e czegoolwie sobie nie
pomy+lał, musiał powiedzie( to na głos. Pewnego dnia zabrałem go do restauracji w Eadridw Nebrasce. Po chwili wszedł mę'czyzna z bardzo długimi, prostymi włosami, a -olton
5broda6. ) Q jego oczy, tato. Ea taie ładne oczy, wiesz= ) dodał i rozmarzył się, jaby
przywołał jaie+ szczę+liwe wspomnienia.
) A ja był ubrany=
-olton rozejrzał się po pooju, wstał i u+miechn%ł się do mnie.
) Eiał taie 3ioletowe co+ ) powiedział. Poło'ył sobie ręę na lewym ramieniu i
powoli przesun%ł j% po prze%tnej do prawego biodra. ) 7szysto miał białe, ale odt%d dot%d
miał purpurowe.
#olejne słowo, t®o nie znał szar3a.
) Tylo ezus miał taie purpurowe co+, wiesz, tato=
7 4iblii purpurowy jest olorem władc&w. Przypomniałem sobie słowa z ewangelii
+więtego Eara 5ego odzienie stało się l+ni%co białe ta, ja 'aden 3oluszni na ziemi
wybieli( nie zdoła6.
) Q miał taie złote co+ na głowieU ) dodał wesoło. Po czym uładaj%c dłonie w
&ło uni&sł je nad głowę.
) -o+ jaby oronę=
) No, ja oronę! Q miało taieU taie diamentowe co+ na +rodu i te' było 3ioletowe.
No i ma te znaczi.
Dnowu zaręciło mi się w głowie. -hciałem ostro'nie podpytywa( syna o szczeg&ły,
nie spodziewałem się, 'e ta się rozpędzi. Przed oczami przewijały mi się obrazy z Pisma
Fwiętego. -hrysto3ania. Objawienie -hrystusa w #siędze 0aniela, objawienie #r&la r&l&w
w Apoalipsie +w. ana. Ddumiało mnie, 'e m&j syn opisywał ezusa jao człowiea, po
czym moje zdumienie zdumiało mnie jeszcze bardziej. Przecie' chrze+cijastwo opiera się na
wierze w stworzenie człowiea na podobiestwo 4oga oraz w $yna 4o'ego, t&ry jao
człowie zst%pił na ziemię i jao człowie powr&cił do nieba.
Dnałem na pamię( wszystie opowie+ci biblijne, t&re czytali+my -oltonowi przez
ostatnie cztery lata. Jł&wnie sięgali+my po si%'eczi jeszcze z mojego dziecistwa.7iedziałem r&wnie', ja wygl%daj% sz&łi niedzielne w naszej para3ii i w ja du'ym stopniu
wszysto było upraszczane dla najmłodszych ezus cię ocha. 4%dL dobry dla innych. 4&g
jest miłosierny. 0u'ym sucesem było wpojenie dzieciaowi r&tiego trzy) czy
czterozdaniowego pojęcia podczas niedzielnych zaję(. edna m&j syn stał przede mn% i
wszysto, co opisywał rzeczowym tonem czterolata, zgadzało się z 4ibli%, ł%cznie z
olorami tęczy opisywanymi w Apoalipsie Fwiętego ana, co de3initywnie wychodzi poza
materiał sz&łi niedzielnej. -o chwilę przerywał swoj% opowie+(, pytaj%c E R,M.
wiemy, gdzie wbito ezusowi gwoLdzie podczas urzy'owania. Ta maabryczny temat nie
jest jedna wałowany z przedszolaami na pierwszych lecjach religii. Prawdę
powiedziawszy, nie byłem nawet pewny, czy m&j syn iedyolwie w 'yciu widział rzy'.
0zieci z rodzin atolicich dorastaj% ze +wiadomo+ci% znaczenia tego symbolu, jedna w protestancich ręgach najmłodszym wpaja się po prostu bez zbędnych tłumacze, 'e 5ezus
zmarł na rzy'u6.
Dasoczyło mnie r&wnie', ja szybo -olton odpowiadał na moje pytania. 4ył pewien
swoich sł&w ja naoczny +wiade, nie zmy+lał na poczeaniu ani nie musiał przypomina(
sobie poprawnych, wyuczonych odpowiedzi ze sz&łi niedzielnej czy te' z si%'i.
) -olton, za chwilę wr&cę. Euszę się napi( wody ) słamałem. Ta naprawdę
chciałem tylo przerwa( nasz% rozmowę. Nie interesowało mnie, czy miał co+ jeszcze do
Dn&w chciałem porozmawia( z nim o niebie i uładałem w głowie wszystie mo'liwe
pytania. Nigdy wcze+niej nie rozmawiałem z -oltonem o taich rzeczach i muszę przyzna(,
'e byłem nieco zdenerwowany. Nie wiedziałem nawet, ja zacz%(. 7 gruncie rzeczy z nikim
nigdy nie prowadziłem taiej rozmowy.
@dało mi się odci%gn%( jego uwagę od zabawe, zanim zd%'ył porz%dnie zacz%(
bitwę. 7stał z podłogi i wdrapał się na rzesło po drugiej stronie stołu.
) -o=
) Pamiętasz, ja opowiadałe+ mi oezusie= Q o jego oniu=
$in%ł głow% i spojrzał na mnie powa'nie.
) 4yłe+ w niebie=
Dnowu sin%ł potauj%co.
Powoli zaczynałem bra( pod uwagę to, 'e -olton 3atycznie m&gł tam by(.. -zułemsię, jabym rozpaowywał prezent ) p&i co zerwałem pierwsz% warstwę papieru i poznałem
ształt tego, co było w +rodu. Teraz chciałem dowiedzie( się czego+ więcej, doładniej
pozna( zawarto+( paunu.
) A więc co robiłe+ w niebie= ) odwa'yłem się zapyta(.
) Pracę domow%.
5Pracę domow%=!6 Nie taiej odpowiedzi się spodziewałem. Pr&ba ch&ru by mnie a'
) ezus powiedział mi, co mam robi( i to było naj3ajniejsze tam w niebie. 7 og&le,
tato, tam było ta du'o dzieci!
P&Lniej zrozumieli+my, 'e od tamtej rozmowy powinni+my byli notowa( pewne
rzeczy. eszcze przez ro -olton był w stanie wymieni( z imienia wiele dzieci, t&re były
razem z nim w niebie. Niestety ju' ich nie pamięta, a my nigdzie ich nie zapisali+my.
4ył to r&wnie' pierwszy raz, iedy -olton wspomniał o obecno+ci innych ludzi w
niebie. Oczywi+cie m&wił wcze+niej o anie -hrzcicielu oraz o ilu innych osobach, ale
muszę przyzna(, 'e uwa'ałem je bardziej za biblijne postacie ni' za zwyłych +miertelni&w.
To do+( zabawne, prawda= Przecie' chrze+cijastwo opiera się na wierze w 'ycie wieczne po
+mierci. 0laczego zatem nie spodziewałem się, 'e -olton spotał r&wnie' zwyłych ludzi=
) 7ięc ja wygl%dały te dzieci= a wygl%dali ludzie w niebie= ) zapytałem
zaintrygowany.
) 7szyscy maj% srzydeła.
5$rzydeła, ta=6
) A ty miałe+ srzydeła= ) ci%gn%łem temat.
) Ta, ale nie były du'e ) powiedział. 7ydawało się, jaby trochę spochmurniał.
) AhaU a chodzili+cie wszędzie czy jeLdzili+cie=
) 7szyscy latali. No, tylo ezus nie latał. Tylo on nie miał srzydełe ta ja
wszyscy. eLdził w g&rę i w d&ł, ja w niewidzialnej windzie.
Pomy+lałem o opisie 7niebowst%pienia w 0ziejach Apostolsich. ezus m&wi swoim
apostołom, 'e będ% jego +wiadami głosz%cymi $łowo 4o'e na całym +wiecie, po czym
wła+nie wstępuje do Nieba 5Po tych słowach uni&sł się w ich obecno+ci w g&rę i obło zabrał
Jo im sprzed oczu. #iedy uporczywie wpatrywali się w Niego, ja wstępował do nieba, przyst%pili do nich dwaj mę'owie w białych szatach. Q rzeli [Eę'owie z Jalilei, dlaczego
stoicie i wpatrujecie się w niebo= Ten ezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie ta samo, ja
widzieli+cie Jo wstępuj%cego do nieba\B6.
7st%pił do nieba i ponownie zst%pił. 4ez srzydeł. 0la małego dzieca mogło
wygl%da( to ja niewidzialna winda.
) 7 niebie wszyscy wygl%daj% trochę ja anioły, wiesz, tato= ) powiedział -olton,
niebiesiego. #to się więc uni'y ja to dzieco, ten jest najwięszy w r&lestwie
niebiesim<C6.
5#to się uni'y ja to dziecoU6
-zym jest dziecistwo= Nie braiem inteligencji, lecz raczej nadmiarem niewinno+ci.
-ennym i ulotnym czasem, zanim pojawi się duma zmuszaj%ca do przejmowania się tym, co
my+l% o nas inni. Nienaruszon% i szczer% beztros%, dzięi t&rej trzylate z rado+ci% wsoczy
do ału'y, będzie turlał się w trawie z małym szczeniaiem lub gło+no omu+ wytnie, 'e
lec% mu z nosa gile. Tego wła+nie potrzeba, by znaleL( się w niebie. 0uchowa szczero+( )
przeciwiestwo ignorancji ) oznacza chę( do zaaceptowania rzeczywisto+ci ta%, jaa jest i
nazywania rzeczy po imieniu nawet wtedy, gdy wydaje się to niemo'liwe.
7szysto to przemnęło mi przez głowę w ułamu seundy.
) Fwiatło, ta= ) zapytałem, sil%c się na beztrosi ton.
) Ta, i s% '&łci odt%d)dot%d ) powiedział wyonuj%c tai sam ruch, jai zrobił
demonstruj%c 3ioletow% szar3ę ezusa. ) Q biali odt%d"dot%d ) dodał łapi%c się za ramiona, po
czym schylił się i złapał się za stopy.
Pomy+lałem o 5mę'czyLnie6, t&ry uazał się proroowi 0anielowi 50nia
dwudziestego czwartego pierwszego miesi%ca, gdy znajdowałem się nad brzegiem 7ieliej
2zei, [to jest nad Tygrysem\, podniosłem oczy i patrzałem Oto ]stał^ pewien człowie
ubrany w lniane szaty, a jego biodra były przepasane czystym złotem, a ciało za+ jego było
podobne do tarsziszu, jego oblicze do blasu błysawicy, oczy jego były ja pochodnie
ogniste, jego ramiona i nogi ja błys polerowanej miedzi, a jego głos ja głos tłumu<<6.
-olton znowu wyonał ruch, jaby poazywał niewidzialn% szar3ę i powiedział, 'e
ludzie w niebie nosili inne olory ni' anioły.
Po ta długiej rozmowie m&j nowy 5in3ormacjometr6 wsazywał tego dnia niemal'e
masimum, ale było jeszcze co+, o co chciałem się zapyta(. e+li -olton 3atycznie znalazł się
w niebie i widział wszysto, o czym opowiadał ) ezusa, onie, anioły i inne dzieci ) i byłtam na g&rze 9czy to rzeczywi+cie jest na g&rze=: wystarczaj%co długo, by odrobi( pracę
domow%..., to na ja długo opu+cił, ja twierdził, swoje ciało=
$pojrzałem na malucha lęcz%cego na uchennym rze+le z ręczniiem zarzuconym
na plecy.
) -olton, m&wiłe+, 'e byłe+ w niebie, 'e tyle widziałe+, 'e robiłe+ ty%e rzeczy... a
Desoczył z rzesła i wr&cił do porzuconych w %cie zabawe, by ontynuowa(
przerwan% bitwę.
2ozdział czternasty
& czasie niebies$im5Trzy minuty=6
Dastanawiałem się nad jego błysawiczn% odpowiedzi% i jednocze+nie przygl%dałem
się przygotowaniom do wali na plastiowe miecze.u' nie raz uwierzytelnił swoje do+wiadczenia opowiadaj%c o rzeczach, t&rych nie
miał prawa wiedzie(. edna teraz doszły do tego 5trzy minuty6, t&re nija nie pasowały do
cało+ci. 7patrywałem się w le'%c% na uchennym stole 4iblię i rozwa'ałem wszystie
mo'liwo+ci.
Trzy minuty. To było niemo'liwe ) nie zd%'yłby zrobi( wszystiego, o czym nam
opowiadał, w zaledwie trzy minuty. Oczywi+cie był jeszcze za mały, by mie( jaieolwie
poczucie czasu. Eo'e więc trzy minuty oznaczały dla niego co+ innego ni' dla osobydorosłej. a więszo+( rodzic&w nie dawali+my mu dobrego przyładu obiecuj%c, 'e za pię(
minut soczymy rozmawia( przez tele3on, przerwiemy rozmowę z s%siadem na podw&ru
czy wr&cimy do domu. D nieszczęsnych pięciu minut zawsze jaim+ cudem robiło się
dwadzie)cia.
Eo'liwe r&wnie', 'e czas w niebie płynie niezale'nie od czasu na ziemi. 7edług
Pisma Fwiętego 5jeden dzie u Pana jest ja tysi%c lat, a tysi%c lat ja jeden
dzie
<I
6.Niet&rzy interpretuj% to dosłownie, nie jao przeno+nię, czyli 'e dwa dni r&wne s%dw&m tysi%com lat. Dawsze uwa'ałem, 'e r&lestwo niebiesie istnieje poza wszelimi
granicami czasu. Diemsi czas zale'ny jest od naturalnego zegara regulowanego przez uład
słoneczny. edna w 4iblii napisane jest, 'e w niebie słoca nie ma, a wszelie +wiatło
pochodzi od 4oga. Eo'e w niebie czas po prostu nie istnieje, a przynajmniej nie istnieje w
pojmowalnej dla nas 3ormie.
edna z drugiej strony -olton z zasauj%c% pewno+ci% siebie odpowiedział na moje
pytanie, jaby m&wił, 'e zjadł na +niadanie płati z mleiem. Te 5trzy minuty6 miały sens z
Na dLwię tych sł&w ugięły się pode mn% olana. Przypomniałem sobie moje łzy
w+cieło+ci i ostre słowa w małym pooiu oraz p&Lniejsze ciche modlitwy w poczealni.
Przypomniałem sobie przera'enie, 'e -olton mo'e nie prze'y( operacji, 'e mogę więcej nie
zobaczy( go 'ywego. 4yły to najdłu'sze i najbardziej stresuj%ce minuty mojego 'ycia.
Q ezus odpowiedział na moje modlitwy= Osobi+cie= Po tym, ja go wylinałem,
niemal'e ganiłem, westionuj%c jego m%dro+( i miłosierdzie=
0laczego odpowiedział na taie modlitwy= 7 jai spos&b zasłu'yłem sobie na jego
łasę=
2ozdział piętnasty
Spowied-
@pały pierwszych tygodni lipca rozpieszczały pola uurydzy temperaturami godnymi
gigantycznych szlarni. 4ezchmurne niebo go+ciło nad Qmperial niemal'e a'dego dnia.
Powietrze wibrowało od brzęczenia omar&w w ci%gu dnia, a w nocy od +wiergotu
+wierszczy. Eniej więcej w połowie lipca znowu pojechałem na posiedzenie oręgowej rady
o+cioła w Jreely w -olorado. Dgromadzenie stu pię(dziesięciu pastor&w, ich 'on idelegat&w z Nebrasi i z -olorado odbywało się w o+ciele $te?eKa 7ilsona ) tym samym,
do t®o pojechałem w marcu, iedy $onja została w domu ;arries&w i zajmowała się
chorym na 5grypę 'oł%dow%6 -oltonem.
7 o+ciele rzymsoatolicim spowiedL ) wyznanie siędzu swoich grzech&w i
niedoci%gnię( ) tratuje się jao +więty sarament. Protestanci r&wnie' się spowiadaj%,
jedna jest to zdecydowanie mniej s3ormalizowane, zwyle zwierzamy się 4ogu bez
po+rednia. #iedy dowiedziałem się od -oltona, 'e moje rozw+cieczone modlitwy wzniosłysię bezpo+rednio do nieba i otrzymały r&wnie bezpo+redni% odpowiedL, poczułem, 'e muszę
się wyspowiada(. 4yłem niezadowolony z mojego nieontrolowanego wybuchu zło+ci. #iedy
byłem ta zmartwiony i zdenerwowany, iedy gotowałem się z w+cieło+ci, 'e 4&g chce
odebra( mi syna, on go chronił. Obdarzył go miło+ci%. ao pastor czułem się odpowiedzialny
wobec pozostałych człon&w zgromadzenia za m&j arygodny ryzys wiary. Podczas
on3erencji w Jreely poprosiłem Phila ;arrisa, naszego naczelnia w oręgu, czy m&głbym
Dgodził się i pierwszego dnia on3erencji stan%łem przed wszystimi olegami w
o+ciele, w t®o ławach w niedzielne porani zasiada ponad tysi%c wiernych. Najpierw
por&tce zrelacjonowałem stan zdrowia -oltona i podzięowałem wszystim za ich modlitwy
za nasz% rodzinę, po czym zacz%łem się spowiada(
) 7ięszo+( z was wie, 'e tu' przed chorob% -oltona złamałem sobie nogę,
nabawiłem się amicy nerowej i przeszedłem operację usunięcia suta. Eiałem ta
nieszczę+liwy ro, 'e niet&rzy z was zaczęli nazywa( mnie pastorem ;iobem.
-ichy +miech obił się echem w murach o+cioła.
) edna nic nie bolało ta, ja obserwowanie cierpie -oltona. 4yłem w+cieły na
4oga ) ontynuowałem. ) estem mę'czyzn%, a mę'czyLni muszą działa(. -zułem, 'e jedyne,
co mogłem zrobi(, to wrzeszcze( na Niego.
Por&tce opisałem uczucia, t&re targały mn% w małym pooiu w szpitalu.
Przyznałem, 'e bluLniłem na 4oga, obwiniaj%c go za rytyczny stan -oltona, narzeałem na
jego stosune do jednego ze swoich pastor&w. abym oczeiwał, 'e powinienem by( wolny
od tros, poniewa' mu słu'yłem, wyonywałem 5jego6 pracę.
) Eoi drodzy, czy uwierzycie, 'e mimo mojej niepohamowanej w+cieło+ci 4&g
odpowiedział na te modlitwy= ) powiedziałem. ) -zy uwierzycie, 'e wysłuchał mnie
cierpliwie i spełnił moje pro+by=
-zego mnie to nauczyło= Powiedziałem moim olegom, 'e po raz olejny
przeonałem się o tym, ja wa'na jest szczero+( wobec 4oga. Nie musiałem sili( się na ja%+
+więt% modlitwę, rodem z atechizmu, by została ona wysłuchana.
) 4ogu mo'na po prostu wyzna( swoje my+li ) podsumowałem. ) On i ta je przecie'
ju' zna.
Nauczyłem się, 'e zawsze zostanę wysłuchany, 'e wszyscy zawsze zostaniemy
wysłuchani. 4yłem chrze+cijaninem od urodzenia i pastorem przez połowę mojego 'ycia,więc głęboo w to wierzyłem. Teraz jedna wreszcie byłem tego pewien. 0laczego=
7iedziałem, 'e iedy pielęgniari zabierały mojego syna rzycz%cego 5Tato, tato, nie
pozw&l im mnie zabra(!6, iedy byłem w+cieły na 4oga, poniewa' nie mogłem by( bliso
swojego syna, przytula( go i wspiera(, $yn 4o'y wzi%ł go na olana i się o niego zatroszczył.
przyszło mi do głowy, 'eby zapyta( go o osoby, t&re ja m&głbym zna(. Ale wła+ciwie
dlaczego miałbym to robi(= Od narodzin -oltona nie odszedł nit z naszej rodziny lub
przyjaci&ł, więc to m&gł tam by(, ogo m&głby spota(=
A teraz to. -hyba przejechałem olejne piętna+cie ilometr&w, a przer&'ne my+li
przechodziły mi przez głowę. 7r&tce pola uurydzy zast%piły r&wne wadraty poro+nięte
złotaw% szczecin%, pozostało+ci% po 'niwach.
Nie chciałem popełni( błędu, sugeruj%c -oltonowi pewne sprawy, 'e na przyład
ludzie musz% umrze(, zanim zostan% przyjęci do nieba. Nie chciałem, 'eby powtarzał rzeczy
ode mnie usłyszane, tylo po to, 'eby mnie zadowoli(. -hciałem zna( prawdę.
Po lewej, czterysta metr&w od drogi, wyrastała jaby z uurydzy biała wie'a
o+cielna. To był o+ci&ł luterasi pod wezwaniem +w. Piotra, zbudowany w <R< rou.
Dastanawiałem się, co by powiedzieli ludzie z tej starej budowli, gdyby usłyszeli rzeczy, t&re
opowiadał nasz mały chłopiec.
7 ocu, gdy sręcili+my do 0undy -ounty, byłem gotowy do zadania olejnych
pyta.
) ;ej, -olton ) zacz%łem.
) -o= ) odwr&cił się od ona, przez t&re obserwował ba'anta biegaj%cego w
uurydzy.
) A ja wygl%dał Pop= ) zagaiłem.
) O, tato, Pop ma naprawdę du'e srzydła ) u+miechn%ł się szeroo.
Dn&w m&wił w czasie teraLniejszym. To było bardzo dziwne.
) Eoje srzydła były bardzo malutie, a jego naprawdę du'e ) ontynuował.
) A ja był ubrany=
) Na wierzchu miał biały olor, a pod spodem niebiesi. ) odparł, robi%c znowu ruch,
t&ry wsazywałby, 'e chodzi mu o szar3ę.
$ręciłem ostro samochodem, 'eby omin%( drabinę, t&r% to+ zostawił na +rodudrogi, po czym wr&ciłem na +rode pasa.
) Q miałe+ oazję pozna( Popa=
-olton przytan%ł, a oczy mu poja+niały.
) #iedy byłem małym chłopcem, 3ajnie się bawili+my razem z Popem ) zacz%łem
wspomina(.
Nie powiedziałem -oltonowi, dlaczego spędzałem ta du'o czasu z Popem i babci%
>llen na ich 3armie w @lysses w #ansas. Prawda jest taa, 'e m&j ojciec, chemi zwyształcenia, cierpiał na dwubiegunow% psychozę a3etywn%. -zasami, gdy jego stan się
pogarszał, moja mama, #ay, nauczyciela w szole podstawowej, musiała zostawia( tatę w
szpitalu. 7tedy wysyłała mnie do Popa, 'eby mnie przed tym chroni(. Nie wiedziałem, 'e
mnie wtedy 5wysyłano z dala od problem&w6. 7tedy niewiele mnie interesowało, przede
wszystim uwielbiałem wł&czy( się po 3armie, goni( urczai i polowa( na r&lii.
) $pędzałem wiele czasu u Popa na wsi ) opowiadałem -oltonowi. ) eLdziłem z nim
razem ombajnem i na tratorze. Eiał psa, z t&rym polowali+my na r&lii.
) Ta, wiem. Pop mi opowiadał ) przytan%ł.
Nie wiedziałem, ja na to zareagowa(.
) Pies nazywał się -harcie 4rown. edno oo miał niebiesie, a drugie br%zowe )
powiedziałem tylo.
) Ale super! ) zachwycił się -olton. ) -zy mo'emy te' upi( taiego psa=
) Dobaczymy! ) za+miałem się.
E&j dziade, 1awrence 4arber, był 3armerem i typem osoby, t&ra zna wszystich i z
t&r% wszyscy się przyjaLni%. Daczynał dzie przed +witem, ruszaj%c ze swojego domu w
@lysses w stanie #ansas, do loalnego slepiu, 'eby poplotowa(. 4ył du'ym 3acetem, więc
we wszystich grach zespołowych zawsze grał na obronie. ego 'ona, moja babcia >llen 9ta
sama, t&ra przesłała nam pieni%dze, 'eby pom&c nam zapłaci( za leczenie -oltona w
szpitalu: zwyła m&wi(, 'e potrzeba czterech albo pięciu zawodni&w, 'eby powali( na
ziemię 1awrenceKa 4arbera.
Pop chodził sporadycznie do o+cioła. Nie lubił upublicznia( duchowych spraw, ja
zreszt% wielu mę'czyzn. Eiałem sze+( lat, gdy zgin%ł w nocy w wypadu samochodowym.
ego samoch&d uderzył w słup eletryczny, t&ry przepołowił auto na p&ł. J&rna czę+( słupa
zwaliła się na dach auta, zgniataj%c go, ale sił% rozpędu maszyna wjechała jeszcze p&łtora
ilometra w gł%b pola uurydzy. 7ypade spowodował odcięcie pr%du w poblisiej
mieszalni pasz, dzięi czemu jeden z pracowni&w wyruszył na poszuiwanie przyczyny
przerwy w dostawie energii. Podobno Pop jeszcze 'ył tu' po wypadu, poniewa' ratownicyznaleLli go rozci%gniętego na siedzeniu pasa'era i sięgaj%cego po lamę, 'eby wydosta( się z
auta. edna gdy areta dotarł% do szpitala, ju' nie 'ył. Eiał wtedy tylo sze+(dziesi%t jeden
lat.
Pamiętam moj% matę zrozpaczon% na pogrzebie, ale jej b&l trwał wiele dłu'ej.
-zasem widziałem, ja podczas modlitwy łzy apały jej po policzach. Jdy pytałem j%,
dlaczego płacze, często odpowiadała, 'e martwiła się, czy Pop tra3ił do nieba.
) 7szysto w porz%du, mamusiu ) powiedział. ) Nic się jej nie stało. 4&g j%
adoptował.
$onja ze+liznęła się z anapy i ulęła przed -oltonem, 'eby m&c spojrze( mu w
oczy. ) -hcesz powiedzie(, 'e ezus j% adoptował=
) Nie, mamusiu. ego tata j% adoptował.
$onja obr&ciła się i spojrzała na mnie. 7 tamtym momencie, ja mi p&Lniej
opowiadała, starała się zachowa( spo&j, ale była przytłoczona tym, co usłyszała od -oltona.
5Nasze dziecoU było ) jest! dziewczyn%6 ) my+lała.
$upiła wzro na synu i z wielim wysiłiem, 'eby brzmie( normalnie, zapytała.
) 7ięc ja ona wygl%dała=
) 4yła bardzo podobna do -assie ) odpowiedział. ) est tylo trochę mniejsza i ma
ciemne włosy.
$onja ma ciemne włosy.
Po twarzy $onji przebiegł grymas b&lu i rado+ci jednocze+nie. -assie i -olton mieli
blond włosy. #iedy+ 'artem narzeała, 'e cho( to ona nosiła dzieci przez dziewię( miesięcy,
to wszystie wygl%daj% doładnie ja ja. Teraz oazało się, 'e było dzieco podobne do niej.
-&ra. 7idziałem ju', 'e oczy jej wilgotniej%.
-olton bez zachęty ontynuował opowie+(.
) Ta mała dziewczyna podbiegła do mnie w niebie i nie przestawała mnie przytula( )
powiedział tonem, t&ry wyraLnie wsazywał, 'e nie podobało mu się cale to przytulanie
przez dziewczynkę.
) Eo'e po prostu cieszyła się, 'e to+ z rodziny te' tam był ) zasugerowała $onja. )
0ziewczyni lubi% się przytula(. #iedy jeste+my szczę+liwe, przytulamy się.
-oltona to nie przeonało.
) A ja miała na imię ta mała dziewczyna= ) dr%'yła dalej $onja.
) Nie ma imienia. Nie nazwali+cie jej przecie' ) chłopiec zdawał się zapomnie( ju' ooropnym przytulaniu dziewczyni.
5$%d to wiedział=6
) Easz rację ) odparła moja 'ona. ) Nawet nie wiedzieli+my, 'e ona to ona.
Na to -olton powiedział co+, co ci%gle jeszcze dzwoni mi w uszach
) Ona nie mo'e się doczea(, iedy z tat% p&jdziecie do nieba.
7idziałem, 'e $onja ledwo mo'e się opanowa(. Pocałowała syna i pozwoliła mu
odej+( się bawi(. Jdy wyszedł z pooju, po policzach popłynęły jej łzy. ) Naszej dzidzi nic się nie stało ) szeptała. ) Naszej dzidzi nic się nie stało.
To wyznanie zaparło mi dech w piersiach. $twierdzenie -oltona, 'e modlił się za mnie
w niebie, nasunęło mi na my+l 1ist do ;ebrajczy&w, gdzie jest napisane 5Q my zatem, maj%c
dooła siebie taie mn&stwo +wiad&w, 9U: winni+my wytrwale biec w wyznaczonych nam
zawodach6I<.
) A ja wygl%da 4&g= ) zapytałem. ) 4&g w Tr&jcy Fwiętej=
) ;mm, to trudne pytanie ) -olton zmarszczył brwi. ) est jaby niebiesi.
Jdy pr&bowałem to sobie wyobrazi(, chłopiec zmienił temat.
) To tam spotałem Popa.
) $potałe+ Popa siedz%cego przy 0uchu Fwiętym=
-olton poiwał energicznie gł&w%, u+miechaj%c się do swoich wspomnie.
) Ta. Pop podszedł do mnie i powiedział 5-zy Todd to tw&j tata=6. a
odpowiedziałem, 'e ta, a on na to 5On jest moim wnuiem6.
Jdy odprawiałem pogrzeby, wiele razy 'ałobnicy powtarzali utarte 3razesy 5est teraz
w lepszym miejscu6, 57iemy, 'e teraz patrzy się na nas z g&ry i u+miecha się do nas6 lub
5Dobaczysz go jeszcze6. Oczywi+cie w teorii w to wierzyłem, ale w rzeczywisto+ci, nie
potra3iłem sobie tego wyobrazi(. Od%d -olton opowiedział o swojej siostrze i o Popie, moje
my+lenie o niebie zmieniło się. Dobaczyłem je nie tylo jao miejsce z bogato zdobionymi
bramami, błyszcz%cych rzeami i ulicami wyładanymi złotem, ale jao r&lestwo rado+ci i
bratersiej przyjaLni, zar&wno dla tych, t&rzy ju' 'yj% wiecznie, ja i dla tych na ziemi,
t&rych przybycie jest niecierpliwie wyczeiwane. Eiejsce, gdzie pewnego dnia będę
przechadzał się ze swoim dziadiem, t&ry dla mnie wiele znaczył, oraz z c&r%, t&rej nigdy
nie poznałem.
-hciałem w to wierzy( całym moim sercem. $zczeg&ły naszej rozmowy zaczęły
wy+wietla( się w mojej wyobraLni ja ujęcia 3ilmowe. Te obrazy wydawały się niesamowicie
zgadza( z opisami, jaie znamy z 4iblii, a doładniej ) jaie znaj% wszyscy ci, t&rzy potra3i%
czyta. 4yły one niejasne i niezrozumiałe dla więszo+ci dorosłych, a co dopiero dla dziecaw wieu -oltona. Natura Tr&jcy Fwiętej, rola 0ucha Fwiętego, ezus siedz%cy po prawicy
4oga.
7ierzyłem w to, ale ja mogłem by( pewny=
7ygładziłem ocy, t&rym przyryty był -olton i otuliłem go ta, ja lubił. Po raz pierwszy
od%d zacz%ł opowiada( o niebie, postanowiłem go sprawdzi(.
) 7spomniałe+, 'e spędziłe+ trochę czasu z Popem ) powiedziałem. ) #iedy więc się
+ciemniło i poszli+cie do domu, to co wtedy robili+cie=I< ;ebr <I,<.
5Pro+cie, a będzie wam dane6. Tej instrucji udzielił m&wi%c o dziecu prosz%cym ojca o
błogosławiestwo.
5Jdy t®o z was syn prosi o chleb, czy jest tai, t&ry poda mu amie=6. ezus
m&wił tymi słowami do ludzi zebranych na wzg&rzach Jalilei, by słucha( jego nauczania.
5Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu wę'a= e+li więc wy, cho( Lli jeste+cie, umiecie dawa(
dobre dary swoim dzieciom, o ile' bardziej Ojciec wasz, t&ry jest w niebie, da to, co dobre,
tym, t&rzy Jo prosz% IB6.
-olton 4urpo nie widział od dłu'szego czasu tęczy, więc poprosił Ojca Niebiesiego,
'eby zesłał jedn% na ziemię. 7iara czysto dziecięca. 5-hyba jeszcze musimy się wiele nauczy(
od naszego dzieca6 ) pomy+leli+my z $onj%.
2ozdział dwudziesty
)ycie i "mieranie
7iosn% ICC rou min%ł ro od pobytu -oltona w szpitalu. 7 tym rou 7ieli Pi%te
wypadał w wietniu, a doładnie miesi%c p&Lniej chłopiec oczył pię( lat. Dawsze lubiłem
7ieli Pi%te, poniewa' udzielałem wtedy, ja to nazywałem, 5rodzinnych omunii6. To
oznaczało przebywanie przez ila godzin w o+ciele, do t®o przybywały całe rodziny i
przyjmowały razem omunię. 1ubiłem to z ilu powod&w. Przede wszystim pozwalało to
rodzinom w naszej wsp&lnocie spędzi( razem trochę czasu w 7ielim Tygodniu. Poza tym
miałem wtedy oazję porozmawia( z poszczeg&lnymi rodzinami o ich modlitwach oraz
pomodli( się z cał% rodzin% na miejscu.
Tego rana musiałem załatwi( ila spraw, wsadziłem więc -assie i -oltona do
samochodu i pojechałem do miasta. Ealuch wci%' był za mały, by jeLdzi( bez 3otelia. Jdy
przeje'd'ali+my przez gł&wn% ulicę, w głowie uładałem sobie zadania do wyonania, planuj%c zawczasu rodzinne omunie. 7tedy zdałem sobie sprawę, 'e przecie' dzi+ jest
religijne +więto, a ja mam odpowiednich słuchaczy tu' pod rę%, w samochodzie.
) -olton, wiesz, 'e dzisiaj jest 7ieli Pi%te= ) zapytałem. ) 7iesz, co to za dzie=
) a wiem, ja wiem! ) -assie zaczęła się saa( do g&ry i wymachiwa( rę%, ja pilny
) Ta, zgadza się. A wiesz, czemu ezus umarł na rzy'u=
Przestała na moment saa( i zastanowiła się przez chwilę. Nie wpadła na odpowiedL
od razu, więc zapytałem o to samo -oltona, t&ry poiwał gł&w%, co mnie trochę
zasoczyło.
) No, dlaczego= ) ponagliłem go.
) ezus powiedział mi, 'e umarł na rzy'u, 'eby+my mogli zobaczy( jego Ojca.
Oczami wyobraLni zobaczyłem ezusa z -oltonem na olanach, obalaj%cego wszelie
teologiczne rozprawy i upraszczaj%cego trudne słowa ja pojednanie i soteriologia do zdania,
t&re zrozumiałoby dzieco 5Eusiałem umrze( na rzy'u, 'eby ludzie na ziemi mogli
zobaczy( mego Ojca6.
OdpowiedL -oltona na moje pytanie była najprostsz% i najsłodsz% delaracj% 0obrej
Nowiny, ja% iedyolwie słyszałem. Dn&w zacz%łem się zastanawia( nad r&'nic% między
wiar% dorosłych i dzieci.
ad%c gł&wn% ulic% miasta, doszedłem do wniosu, 'e wolę wiarę -oltona. Przez ila
minut prowadziłem w milczeniu. Nagle odwr&ciłem się do niego i zapytałem
) -olton, chcesz wygłosi( azanie w niedzielę=
ZZZ
eszcze w tym miesi%cu -olton po raz drugi wyprowadził mnie z r&wnowagi. Tym
razem sprawa dotyczyła 'ycia lub +mierci.
7yznajemy z $onj% zasadę, 'e gł&wnym zadaniem rodzica od momentu, iedy
dzieco zaczyna chodzi(, a' gdy p&jdzie do pierwszej lasy, jest utrzymanie go przy 'yciu.
Wadnych widelc&w w ontatach. Wadnych suszare w wannie. Wadnych pusze z napojami
gazowanymi w miro3ali. @dało nam się to z -assie. Eiała ju' siedem lat i nie stanowiłazagro'enia sama dla siebie i innych. Da to -olton to zupełnie inna baja.
4ył bystrym chłopcem, ale jednej rzeczy nie m&gł poj%( iedy ludzie ciało napotya
pędz%cy samoch&d, nic dobrego z tego nie wynia.
Niedługo m&gł ju' i+( do przedszola, ale ci%gle był maluti, co oznaczało, 'e wdał
się w tatę i był nisi ja na sw&j wie. 4ył te' niesamowicie energicznym dzieciem, t&re
zaczynało biec do samochodu tu' po wyj+ciu ze slepu. 4ali+my się, 'e inni ierowcy nie
zauwa'% go i go przejad%. Niemal raz lub dwa w tygodniu musieli+my ci%gn%( go z powrotem
1ato minęło bez nowych rewelacji ze strony -oltona, chocia' jestem pewien, 'e
grali+my w grę 5a wygl%da ezus=6 podczas waacji. Ealuch rytyował niemal a'dy
obraz, jai widzieli+my. 0oszło do tego, 'e zamiast pyta(, czy obraz się zgadza z
5rzeczywisto+ci%6, pytali+my się go od razu, co jest z nim nie ta.
Nadszedł sierpie, a wraz z nim doroczna duma miasta Qmperial ) jarmar -hale
-ounty 8air. Nasz jarmar jest jednym z najwięszych w stanie, zaraz po jarmaru stanu
Nebrasa. 7 Qmperialu i oolicznych miejscowo+ciach jest to gł&wne wydarzenie rou. Przez
tydzie populacja Qmperial wzrasta z dw&ch tysięcy do piętnastu. $lepy zmieniaj% godziny
otwarcia 9lub zostaj% zupełnie zamnięte:, nawet bani ocz% pracę w południe, aby cała
społeczno+( mogła p&j+( na oncerty 9roc w pi%ti wieczorem, country w soboty: i aruzele,
odwiedzi( stoisa i sorzysta( z innych jarmarcznych atracji.
#a'dego rou nie mo'emy się doczea( tych wido&w, dLwię&w, zapach&w i
sma&w. Pra'onej uurydzy, barbecue, tacos. 7szechobecnej muzyi country i ogromnego
oła diabelsiego młyna, widocznego z a'dego za%ta miastecza.
armar jest specjalno+ci% Frodowego Dachodu, z onursami na najlepszego bya,
onia i tucznia, oraz z ulubion% zabaw% dla najmłodszych, t&ra polega na tym, 'e dzieco
dosiada owcy i stara się na niej ujecha( najdalej, ja się da. 0la a'dej z grup wieowych
przewidziane s% imponuj%ce nagrody. -zęsto zdarza się, 'e tro3eum za pierwsze miejsce jest
więsze od małego zwycięzcy.
Nasz jarmar jest z pewno+ci% do+( prowincjonalny i ma limat ameryasiego
Południa, co miał oazję odry( pewien przedsiębiorca sprzedaj%cy lemoniadę. Pewnego rou
postanowił opchn%( więcej swojego smacznego napoju, u'ywaj%c w tym celu
roznegli'owanych dziewcz%t. u' drugiego wieczora mn&stwo os&b narzeało na s%po
odziane sprzedawczynie przy jego stoisu. Ostatecznie iloro mieszac&w musiało mu
zwr&ci( uwagę, 'eby jao+ przyodział swoje hostessy. -ho( trzeba przyzna(, 'e przez
pierwsze dwa dni ustawiła się do niego do+( długa olejaU7 sierpniu ICC rou ustawili+my z $onj% stoiso naszej 3irmy montuj%cej bramy
gara'owe, 'eby pozysa( lient&w spoza miasta. a zwyle musiałem znaleL( czas, by
pogodzi( rodzinny interes z moimi obowi%zami w naszej wsp&lnocie. Pewnego ciepłego
popołudnia, gdy we czw&rę pracowali+my na stoisu, rozdaj%c uloti relamowe i
rozmawiaj%c z potencjalnymi lientami, musiałem zostawi( rodzinę i pojecha( do domu
spoojnej staro+ci, by odwiedzi( człowiea, t&ry nazywał się ;arold Jreer.
ego c&ra, Jloria Earshall, grała na eyboardzie podczas nabo'estw w naszymo+ciele, a jej m%' 0aniel słu'ył do mszy jao drugi pastor. ;arold, duszpasterz przez całe
zapas&w`wła+cicielem 3irmy i starasz się trzyma( a'd% sroę za ogon i nie wypu+ci( 'adnej,
szybo się uczysz, 'e dzieci s% bardzo 5poręczne6. $onja jest 'on% pastora, co samo w sobie
jest prac% na pełen etat, poza tym jest mam%, nauczyciel%, seretar% w rodzinnej 3irmie i
jeszcze w ramach wolontariatu pomaga w bibliotece. Podobnie ja ja ) jest ci%gle w biegu.
7yrobili+my więc w sobie nawy, 'e je+li nie sz%i)my oficja%nie do pracy, to zabierali+my
jedno z dzieci ze sob%. Tego popołudnia na jarmaru zostawiłem $onję, t&ra była ju' w
si&dmym miesi%cu ci%'y, wraz z -assie na naszym stoisu, a sam zapaowałem -oltona do
samochodu i pojechałem do domu spoojnej staro+ci.
-olton wygl%dał przez ono, gdy mijali+my diabelsi młyn przy wyjeLdzie z wesołego
miastecza.
) edziemy spota( się z tat% Jlorii ) ;aroldem w domu spoojnej staro+ci )
powiedziałem. ) le się czuje i pewnie nie zostało mu zbyt wiele czasu. ;arold dawno temu
oddał swoje 'ycie w ręce ezusa, a teraz przygotowuje się do p&j+cia do nieba.
) 0obrze, tatusiu. ) -olton nawet nie oderwał wzrou od ona.
0om spoojnej staro+ci to jednopiętrowy budyne z wiel% jadalni% od 3rontu.
Dnajduje się tu ogromna lat% dla pta&w, t&re nieustannie lataj% i (wieraj%, przenosz%c
trochę dworu do +roda.
Jdy zajrzałem do pooju ;arolda, ujrzałem 0aniela i Jlorię wraz z trzema lub
czterema innymi członami rodziny, w tym dwiema c&rami ;arolda.
0aniel wstał na m&j wido.
) 7itam, pastorze ) powiedział, podaj%c mi dło, t&r% szybo zamieniłem w
przyjacielsi u+cis. 7 ten sam spos&b ) u+cisiem ) przywitałem się z Jlori%. 2odzina przywitała -oltona, t&ry trzymał mnie mocno za ręę i tylo wymamrotał ciche 5dzie
dobry6.
Odwr&ciłem się w stronę ł&'a ;arolda i zobaczyłem go le'%cego bez ruchu i cię'o
oddychaj%cego. 7iele razy widziałem obiety i mę'czyzn w tej ostatniej 3azie 'ycia. Na
przemian trac% lub odzysuj% +wiadomo+(, a iedy s% przytomni, jasno+( umysłu ta'e
przychodzi i odchodzi na przemian.
) a się miewa tw&j tata= ) zwr&ciłem się do Jlorii.
nastolate miałem w szole podstawy stolari, spędziłem wiele godzin w gara'u rodzic&w,
odnawiaj%c biuro Popa. $oczone, wstawiłem do swojego pooju, by przypominało mi o
człowieu, t&ry był sol% ziemi.
Od czasu, gdy wyremontowałem mebel, trzymałem zdjęcie Popa w g&rnej lewej
szu3ladzie i często je stamt%d wyci%gałem, by go sobie przypomnie(. 4yło to jego ostatnie
zdjęcie. Eiał na nim sze+(dziesi%t jeden lat, białe włosy i oulary na nosie. Po +lubie z $onj%
biuro wraz ze zdjęciem pojawiło się w naszym domu.
Po tym ja -olton opowiedział o spotaniu z Popem w niebie, zauwa'yłem, 'e cho(
szczeg&łowo opisał wygl%d ezusa oraz stwierdził, 'e jego nienarodzona siostra jest 5mniejsza
ni' -assie i ma ciemne włosy6, to iedy zapytałem go, ja wygl%da Pop, -olton gł&wnie
m&wił o jego ubraniu i wielo+ci srzydeł. Jdy poprosiłem go o opisanie twarzy dziada,
mętnie co+ odpowiedział. Euszę przyzna(, 'e nurtowało mnie to i męczyło.
Niedługo po wypadzie do 4enelman zawołałem -oltona do piwnicy, gdzie
wyci%gn%łem z szu3lady zdjęcie Popa.
) Ta sobie zapamiętałem Popa ) powiedziałem.
-olton wzi%ł ode mnie 3otę, trzymaj%c w obu r%czach ramę, i przygl%dał się jej
przez minutę. -zeałem a' po jego twarzy przemnie błys rozpoznania, ale nie nic taiego
nie dostrzegłem. Dmarszczył się tylo i poręcił głow%
) Tato, nit w niebie nie jest stary ) oznajmił. ) Q nit nie nosi oular&w.
Powiedziawszy to, obr&cił się i ruszył pewnym roiem na g&rę.
5Nit w niebie nie jest staryU6 ) powt&rzyłem w my+lach.
$twierdzenie to dało mi do my+lenia. Po jaim+ czasie zadzwoniłem do swojej mamy
w @lysses.
) Easz mo'e zdjęcia Popa, gdy był młodym mę'czyzn%=
) Pewnie, 'e ta ) odpowiedziała. ) 4ędę musiała je odszua(. -hciałaby+, 'ebym ci
to przesłała poczt%= ) Nie, nie chciałbym, 'eby się zgubiło. Dr&b tylo opię i prze+lij j% do mnie.
Einęło ila tygodni, a' w ocu otworzyłem srzynę i wyci%gn%łem z niej opertę
od mamy, w t&rej była opia czarno"białej 3otogra3ii. P&Lniej dowiedziałem się, 'e
wygrzebała je z pudeła, t&re wsadziła do sza3y w sypialni, iedy -assie była
niemowlaiem, i t&re tam schowała na dwa lata przed narodzinami -oltona.
Na zdjęciu były cztery osoby, więc mama napisała li+ci wyja+niaj%cy, im byli moja
dwudziestoletnia wtedy babcia >llen, t&ra teraz ma osiemdziesi%t lat i ci%gle miesza w@lysses. 7idzieli+my się z ni% po raz ostatni niecałe dwa miesi%ce temu. Ddjęcie przestawiało
ta'e moj% mamę, z czas&w, iedy była osiemnastomiesięcznym bobasem, wuja 4illa, t&ry
miał wtedy sze+( lat, oraz przystojnego Popa, t&ry w <RM rou, iedy 3ota została
zrobiona, miał dwadzie+cia dziewię( lat.
Oczywi+cie nigdy nie powiedziałem -oltonowi, ja bardzo martwił mnie 3at, 'e nie
rozpoznał Popa na moim pami%towym zdjęciu. Tego wieczora siedzieli+my z $onj% w
naszym pooju, gdy zawołałem -oltona. Trochę czasu mu zajęło, by się zjawi( u nas, a iedy
w ocu dotarł, poazałem mu sserowane zdjęcie, przesłane przez mamę.
) -olton, obejrzyj tę 3otogra3ię ) powiedziałem, poazuj%c mu upię. ) -o o tym
my+lisz=
7zi%ł zdjęcie z mojej ręi, spojrzał na ni%, a potem na mnie ) ze zdziwieniem w
oczach.
) $%d masz zdjęcie Popa= ) zapytał zasoczony.
7ymienili+my z $onj% r&wnie zdziwione spojrzenia.
) A rozpoznajesz jeszcze ogo+ na tym zdjęciu= ) zapytałem.
) Nie ) poiwał przecz%co głow%.
) A ja my+lisz, to to jest= ) wsazałem na 3otce moj% babcię.
) Nie wiem.
) To jest moja babcia >llen.
) Nie wyg%ąda ja babcia ) -olton nie chciał mi uwierzy(.
) No, iedy+ ta wygl%dała ) chichocz%c, zern%łem na $onję.
#iedy maluch wyszedł z pooju, zaczęli+my roztrz%sa( z 'on%, 'e -olton rozpoznał
Popa na zdjęciu, t&re zostało zrobione p&ł wieu przed jego narodzinami i t®o nigdy nie
wcze+niej nie widział, ale nie poznał swojej prababci, t&ra była u nas ila miesięcy
wcze+niej.
Jdy się nad tym głębiej zastanowili+my, doszli+my do wniosu, 'e Pop, z t&rym
-olton spędził trochę czasu w niebie, nie był sze+(dziesięciolatiem, ale mę'czyzn% w silewieu, co było w połowie dobr%, a w połowie zł% nowin%. Dł%, dlatego 'e w niebie będziemy
ci%gle wygl%da( ja my. A dobr%, bo będzie to nasza młodsza wersja.
$pr&buj usłysze( co+ taiego i utrzyma( prosto ierownicę. Pis opon, t&ry się nagle
rozległ, wydał się nienaturalnie długi.
Dnowu dotnęli+my tematu nieba. 7cze+niej -olton m&wił o przeszło+ci i widział
zmarłych w teraLniejszo+ci. Teraz twierdził, 'e opr&cz tego wszystiego miał oazję zobaczy(
przyszło+(. Dastanawiałem się, czy pojęcia przeszło+ci, teraLniejszo+ci i przyszło+ci zostały
uute tylo na potrzeby ziemsie. Eo'e w niebie czas nie płynie linearnie.
Eiałem jedna pilniejsze w%tpliwo+ci do rozwiania.
) Powiedziałe+, 'e w niebie walczmy z potworami=
) Ta ) -olton dopowiedział wesoło ) taimi ja smoi i r&'ne inne.
Nie jestem jednym z tych pastor&w, t&ry 'eruje na proroctwach oca +wiata, ale
pamiętam szczeg&lnie jeden 3ragment z Apoalipsy +w. ana
5Q w owe dni ludzie szua( będ% +mierci, ale jej nie znajd%, i będ% chcieli umrze(, ale
+mier( od nich ucienie. A wygl%d szaraczy ) podobne do oni uszyowanych do boju,
na głowach ich jaby wiece podobne do złota, oblicza ich jaby oblicza ludzi, i miały
włosy jaby włosy obiet, a zęby ich były jaby zęby lw&w, i przody tułowi miały jaby
pancerze 'elazne, a łosot ich srzydeł ja łosot wieloonnych woz&w, pędz%cych do
boju. Q maj% ogony podobne do sorpionowych oraz '%dła* a w ich ogonach jest ich moc
szodzenia ludziom przez pię( miesięcyIR6.
Przez wiei teologowie uwa'ali, 'e ten 3ragment jest pewnym symbolem mo'e
ombinacja r&'nych czę+ci ciała oznaczała jai+ raj albo a'da z nich oznaczała r&'ne
r&lestwa. Qnni z olei uwa'ali, 'e 5pancerze 'elazne6 wsazuj% na nowoczesne maszynymilitarne, t&re an opisywał, nie maj%c do nich 'adnego puntu odniesienia.
Ale mo'e my, wyra3inowani doro+li, pr&bujemy sompliowa( sprawy bardziej ni'
s%. Eo'e jeste+my zbyt wyształceni i za 5m%drzy6, by nazwa( te stwory po prostu
dziecięcym języiem potwory.
) ;mU -olton, a czym walczę z potworami= ) miałem nadzieję na czołg lub chocia'
wyrzutnię raietow%. Na co+, co m&głbym wyorzysta( z odpowiedniego dystansu.
Pamiętam, iedy po raz pierwszy publicznie opowiedzieli+my o do+wiadczeniu
-oltona. 4yło to podczas wieczornego nabo'estwa < stycznia ICCS rou, w #o+ciele
7esleyasim Eountain iew w -olorado $prings. Podczas porannej mszy miałem azanie
o Tomaszu, t&ry był zły, poniewa' wszyscy pozostali apostołowie, a nawet Earia
Eagdalena, widzieli powstałego ze zmarłych -hrystusa, a on nie. ;istorię tę opowiada
ewangelia wg +w. ana
5Ale Tomasz, jeden z 0wunastu, zwany 0idymos, nie był razem z nimi, iedy
przyszedł ezus. Qnni więc uczniowie m&wili do niego 57idzieli+my Pana!6
Ale on rzeł do nich [e'eli na ręach ego nie zobaczę +ladu gwoLdzi i nie wło'ę palca mego w miejsce gwoLdzi, i nie wło'ę ręi mojej do bou ego, nie uwierzę\.
A po o+miu dniach, iedy uczniowie ego byli znowu wewn%trz ]domu^ i Tomasz z
nimi, ezus przyszedł mimo drzwi zamniętych, stan%ł po+rodu i rzeł [Po&j wam!\
Następnie rzeł do Tomasza [Podnie+ tutaj sw&j palec i zobacz moje ręce. Podnie+
ręę i wł&' ]j%^ do mego bou, i nie b%dL niedowiariem, lecz wierz%cym!\.
Tomasz Eu odpowiedział [Pan m&j i 4&g m&j!\.
Powiedział mu ezus [@wierzyłe+ dlatego, poniewa' Enie ujrzałe+= 4łogosławieni,t&rzy nie widzieli, a uwierzyli\M<6.
Od tej historii pochodzi powszechnie znany termin 5niewierny Tomasz6, czyli to+,
to nie chce uwierzy( w co+, nie maj%c 3izycznego dowodu lub bezpo+redniego osobistego
do+wiadczenia. Qnnymi słowy osoba pozbawiona wiary.
Tamtego rana w azaniu m&wiłem o własnej zło+ci i brau wiary, o burzliwych
chwilach, t&re przeszedłem w małej szpitalnej litce, w+cieaj%c się na 4oga, oraz o tym,
ja 4&g wr&cił do mnie przez mojego syna, m&wi%c 5Tu jestem6.
1udzie, t&rzy rano uczestniczyli w nabo'estwie, opowiedzieli swoim znajomym, 'e
pastor i jego 'ona, t&rych syn był w niebie, opowiedz% więcej o tej historii podczas
wieczornej mszy. 7ieczorem o+ci&ł był nabity. -olton, wtedy ju' siedmiolate, siedział w
drugim rzędzie razem ze swoim bratem i siostr%, podczas gdy ja i $onja opowiadali+my o
jego do+wiadczeniu najlepiej, ja tyo umieli+my, w wyznaczonym czasie czterdziestu pięciu
) Panie 4urpo, pracowałam w tym szpitalu wiele lat ) powiedziała. ) Eiałam panu
tego nie m&wi(, ale zaazano nam dawa( pana rodzinie ja%olwie nadzieję. Ey+leli, 'e
-olton nie prze'yje. A iedy nam to m&wi%, to z reguły ta się dzieje.
Dawahała się przez chwilę* a potem szybo m&wiła dalej.
) Ale wido pana chłopca dzisiaj w du'o lepszym stanie, to cud. Eusi by( 4&g, bo to
jest cud.
Podzięowałem jej, 'e się ze mn% podzieliła przemy+leniami, a potem powiedziałem
) -hcę, 'eby pani wiedziała, 'e my wierzymy, 'e to był 4&g. Nasz o+ci&ł zebrał się
razem i modlił się za -oltona w ostatni pi%te. 7ierzymy, 'e 4&g odpowiedział na nasze
modlitwy.
Pielęgniara wpatrywała się przez moment w podłogę, potem podniosła wzro na
mnie i u+miechnęła się.
) No ta, chciałam po prostu to panu powiedzie(.
Po tych słowach odeszła. -hyba nie chciała wysłucha( azania od pastora. edna
3atem jest, 'e go nie potrzebowała ) bo Jo sama zobaczyła.
Jdy opowiadali+my o do+wiadczeniu -oltona w niebie, ludzie m&wili nam, 'e 54&g
pobłogosławił nasz% rodzinę6.
To prawda, je+li ma się na my+li oazję zernięcia za otarę, t&ra oddziela ziemię od
wieczno+ci.
edna czasami m&wię do siebie 5Pobłogosławił=! Nasz syn prawie nie umarł!6.
8ajnie się opowiada o niebie, tronie 4oga, ezusie, Popie i o c&rce, t&r% my+leli+my,
'e stracili+my, ale t®o+ dnia zn&w spotamy. edna nie jest 3ajnie m&wi(, ja do tych
opowie+ci doszło. Na wspomnienie tych oropnych dni, iedy 'ycie -oltona wisiało na
włosu, ci%gle chce nam się płaa(. 0wie historie wizyta w niebie oraz niemal utrata
naszego syna stanowi% dla nas jedno wydarzenie.
ao dzieco zawsze zastanawiałem się, dlaczego urzy'owanie ezusa było ta%wiel% spraw%. e+li 4&g Ojciec wiedział, 'e jego syn zmartwychwstanie, to jaa to była
o3iara= Teraz w ocu rozumiem, dlaczego 4&g nie uwa'a +wi%t jao pewnego oca,
pustego grobu. Drobiłbym wszysto, wszystko, 'eby zatrzyma( cierpienie -oltona, nawet
gotowy byłbym zamieni( się z nim miejscami.
Pismo Fwięte m&wi, 'e gdy ezus oddał 'ycie na rzy'u, 4&g Ojciec odwr&cił się od
niego. estem przeonany, 'e zrobił ta, poniewa' nie był w stanie się temu wszystiego