W W O O JN JN A O SZK A O SZK OŁ OŁ Y Y Wiceprezydent Krakowa, Anna Okońska- -Walkowicz przeprowadza procedurę likwi- dacji krakowskich szkół w sposób skanda- liczny. A przecież musiała wiedzieć, że nie zdoła schować się w zaciszu prezydenc- kich gabinetów. Teraz zbiera zasłużoną krytykę... W całej procedurze praktycznie nic nie zostało zrobione tak, jak powinno. O szacunku wzglę- dem dyrektorów, rodziców i uczniów nie było mowy na żadnym etapie działań. Samą decyzję Okońska-Walkowicz ogłosiła... 28 grudnia. Mię- dzy Wigilią a Sylwestrem, przez co maksymalnie utrudniła szkołom możliwość reakcji. Później w mediach sama przyznała, że „nie chciała wywo- ływać burzy”. To wypowiedź, która kompromitu- je całą operację przygotowania likwidacji szkół. Wiceprezydent od początku mogła liczyć na po- mocną dłoń Jacka Majchrowskiego. Ten przy uży- ciu specjalnej uchwały prezydenckiej spowodo- wał, że pierwsze czytanie projektu w Urzędzie Miasta odbyło się już wczoraj! Sprawdziliśmy – jeszcze w grudniu dyskutowanie nad uchwałą o likwidacji w ogóle nie było przewidziane. Za- skoczeni byli nawet radni Platformy Obywatel- skiej, którzy zlekceważyli doświadczenie prezy- denta. Majchrowski w TVP przyznał za to, że w 2014 roku szkół likwidować nie będzie, bo... to rok wyborczy. Lassota: Partia jest nie najważniejsza – Tak jest w naszej historii, że gdy poja- wia się zagrożenie, nieszczęście – to do- piero wtedy udaje nam się zjednoczyć siły. Nie chciałbym, żebyśmy musieli czekać na jakiś kataklizm, byśmy znów poczuli jedność – mówi w rozmowie z nami Józef Lassota, były prezydent Krakowa. Lifting Galerii Co widzą zaraz po przyjeździe do Krakowa wszyscy podróżujący koleją? Wielką, ślepą ścianę, zaplecza, śmietniki, kominy i instalacje techniczne Galerii Krakowskiej. Wkrótce najbrzydsza część handlowego molocha ma szansę stać się trochę bardziej przyjemna. Kraków chce Igrzysk Nie udało się z EURO 2012, ale niektórzy liczą, że tym razem będzie inaczej. Jagna Marczułajtis, po- słanka PO i była znakomita snowboar- dzistka chce zorganizować w Krakowie Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2022 ro- ku. Przyglądamy się pomysłom inicjatorki projektu. Bezpłatny magazyn ◆ NR 2 ◆ Rok I ◆ mail:[email protected]◆ www.magazynkrakowski.pl ◆ 10 STYCZNIA 2013 >> O SKANDALICZNEJ PROCEDURZE LIKWIDACJI CZYT. NA S. 3-4 >> Wywiad na str. 8 >> Czytaj na str. 9 >> Czytaj na str. 15 Reklama
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
WWOOJNJNA O SZKA O SZKOŁOŁYYWiceprezydent Krakowa, Anna Okońska--Walkowicz przeprowadza procedurę likwi-dacji krakowskich szkół w sposób skanda-liczny. A przecież musiała wiedzieć, że niezdoła schować się w zaciszu prezydenc-kich gabinetów. Teraz zbiera zasłużonąkrytykę...
W całej procedurze praktycznie nic nie zostałozrobione tak, jak powinno. O szacunku wzglę-dem dyrektorów, rodziców i uczniów nie byłomowy na żadnym etapie działań. Samą decyzjęOkońska-Walkowicz ogłosiła... 28 grudnia. Mię-dzy Wigilią a Sylwestrem, przez co maksymalnieutrudniła szkołom możliwość reakcji. Późniejw mediach sama przyznała, że „nie chciała wywo-
ływać burzy”. To wypowiedź, która kompromitu-je całą operację przygotowania likwidacji szkół.Wiceprezydent od początku mogła liczyć na po-mocną dłoń Jacka Majchrowskiego. Ten przy uży-ciu specjalnej uchwały prezydenckiej spowodo-wał, że pierwsze czytanie projektu w UrzędzieMiasta odbyło się już wczoraj! Sprawdziliśmy– jeszcze w grudniu dyskutowanie nad uchwałą
o likwidacji w ogóle nie było przewidziane. Za-skoczeni byli nawet radni Platformy Obywatel-skiej, którzy zlekceważyli doświadczenie prezy-denta. Majchrowski w TVP przyznał za to, żew 2014 roku szkół likwidować nie będzie, bo... torok wyborczy.
– Tak jest w naszej historii, że gdy poja-wia się zagrożenie, nieszczęście – to do-piero wtedy udaje nam się zjednoczyćsiły. Nie chciałbym, żebyśmy musieliczekać na jakiś kataklizm, byśmy znówpoczuli jedność – mówi w rozmowiez nami Józef Lassota, były prezydentKrakowa.
LLiiffttiinngg GGaalleerriiii
Cowidzą zaraz po przyjeździedo Krakowa wszyscy podróżujący
koleją? Wielką, ślepą ścianę, zaplecza,śmietniki, kominy i instalacje techniczneGalerii Krakowskiej. Wkrótce najbrzydszaczęść handlowego molocha ma szansę staćsię trochę bardziej przyjemna.
KKrraakkóóww cchhccee IIggrrzzyysskk
Nie udało się z EURO 2012, aleniektórzy liczą, że tym razem
będzie inaczej. Jagna Marczułajtis, po-słanka PO i była znakomita snowboar-dzistka chce zorganizować w KrakowieZimowe Igrzyska Olimpijskie w 2022 ro-ku. Przyglądamy się pomysłom inicjatorkiprojektu.
Bezpłatny magazyn � NR 2 � Rok I � mail:[email protected] � www.magazynkrakowski.pl � 10 STYCZNIA 2013
Nie przesądzamy, czy likwidacja szkółjest w Krakowie potrzebna. Tak napraw-dę dyskusja na ten temat powinna trwaćwłaśnie teraz, ale... władze miasta uznałyją chyba za nieistotną. I od razu przystą-piły do działania. Wiceprezydent AnnaOkońska-Walkowicz ciągle przywołujeniekorzystny dla Polski czynnik demo-graficzny i fatalną sytuację budżetową.Ale odwagi, by przystąpić do rozmówz mieszkańcami zabrakło jej już na star-cie. Skoro sama dysponuje silnymi argu-mentami, to dlaczego nie znalazła czasu,by jeszcze w 2012 roku odwiedzić likwi-dowane szkoły? Sposób, w jaki wicepre-zydent dokonuje restrukturyzacji kra-kowskiej oświaty jest skandaliczny. I nie-zależnie od tego, kto ma rację, styl działa-
nia władz miasta w tej sprawie kompro-mituje cały projekt.
Ze strony Magistratu w kółko słyszymyzaklęcie – potrzebne są cięcia, bo budżetod dawna jest przeciążony. To każe zastana-wiać się nad nieudolnością ludzi, którzyobecnie mają Kraków w swoich rękach. Alenawet zakładając wysokie kompetencje rzą-dzących część działań pani wiceprezydentjest niewytłumaczalna. No bo skoro powo-łujemy się na konieczność wprowadzaniaoszczędności, to po co zlikwidowane ma
zostać Gimnazjum nr 22? Przecież jego bu-dynek zostanie przejęty przez inną szkołę.Zmieni się tylko szyld, a na całej operacjimiasto zarobi najwyżej kilka tysięcy złotych– bo etatu zostanie pozbawiona dyrektorplacówki. Takie pytania od tygodnia sta-wialiśmy urzędnikom. Uzyskiwaliśmy wy-mijające odpowiedzi. To też dało namdo myślenia.
Jak mantra powtarzany jest argumento zmianach demograficznych. Ten akuratwydaje się być zrozumiały – jesteśmy społe-
czeństwem starzejącym się, więc populacjastale będzie się nam zmniejszać. To fakt.Jak poinformował nas Wydział Edukacjikorzystano z badań przygotowanych przezniezależnych socjologów. Sęk w tym, że...wzięto pod uwagę wskaźnik dla całej Polski.Jednorako potraktowano wszystkie regio-ny, a to ryzykowna droga na skróty. Wy-starczy spojrzeć na rozwój niektórych osie-dli w mieście, gdzie akurat mieszkańcówtylko przybywa. Zresztą raport GłównegoUrzędu Statystycznego przewiduje, że w la-tach 2012-2020 liczba uczniów w wiekupodstawowym i gimnazjalnym będzie...sukcesywnie rosnąć! Tych obliczeń Wy-dział Edukacji w ogóle nie wziął pod uwagę.Dlatego może się powtórzyć sytuacja, jak taze szkołą w Kobierzynie. Tam też zdecydo-
wano o likwidacji szkoły. Rozrastające sięwokół kompleksy mieszkalne zignorowa-no. Po kilku latach placówkę trzeba byłootwierać na nowo – i to większą o połowę.
Całą procedurę dało się przeprowadzićinaczej. W innym stylu. Dziś nie ma żadnejpewności, że szkoły przeznaczone do likwi-dacji zostały wskazane w sposób kompe-tentny. Teraz wszystko w rękach radnych.Oni sami nie mieli czasu, by przyjrzeć sięuzasadnieniom, odwiedzić szkoły, wysłu-chać argumentów. I nawet jeżeli widzą po-trzebę zamykania niektórych placówek,powinni zagłosować przeciwko prezydenc-kim uchwałom. Zaprotestować. Jeśli nie zewzględu na treść – to na styl. Bo ten byłkoszmarny.
JJAANNUUSSZZ SSCCHHWWEERRTTNNEERR
Czwartek, 10 stycznia 20122 Na poczatek
Pierwszy był Jagiełło
Kryzysowy SylwesterTelefon 799-219-599
S koro w tej kolumnie chwalimy się tym, conasze, lokalne – to dlaczego by nie napisaćo produkcie tak mocno związanym z Kra-
kowem, jak tylko to możliwe? A historia obwa-rzanków jest bardzo ciekawa. Nie będziemyza to tłumaczyć, na czym polega ich magia– przecież wszyscy jesteśmy krakowianami.Zacznijmy od nazwy. Często wymiennie stosujesię określenia „obwarzanek” i „bajgiel”. Podobnojeszcze przed wybuchem II wojny światowej obanazywały dokładnie ten sam wypiek. Różnica po-legała na tym, czy posługiwano się językiem pol-skim czy jidysz – w czasach, gdy istotny procentkrakowskiego społeczeństwa stanowili Żydzi. Takczy siak, chodziło mniej więcej o to samo. Różnicezaczęły się krystalizować dopiero w XX wieku,gdy bajgiel stał się słodkim krążkiem w amerykań-skim stylu. Za to kłótnie o to, co było pierwsze– obwarzanek czy bajgiel – zdaniem historykównie mają sensu. I tak pogodzić może ich niemieckiprecel, od którego prawdopodobnie wywodzą się
oba te wytwory piekarniczej sztuki.Pierwsze krakowskie obwarzanki smakował jużkról Władysław Jagiełło. A jeśli nie on, tona pewno ktoś z przedstawicieli jego licznegodworu, bo wzmianka o nich została odnalezio-na w sporządzanych w tamtym czasie raportachrachunkowych. Miłośnikiem obwarzankówmusiał być za to Jan Olbracht. Decyzją z z 1496
roku nadał on krakowskim piekarzom przywilejwypiekania. Nieco ponad sto lat później, podję-to dekret, zgodnie z którym obwarzanki moż-na było sprzedawać tylko i wyłącznie na terenieKrakowa. I tak jest do dziś! Te wyrabiane zgod-nie ze specjalną recepturą są dostępne tylkow naszym mieście. Zresztą obwarzanki bardzomocno zostały wciągnięte w politykę. W 2010roku zostały wpisane na listę produktów UniiEuropejskiej podlegających ochronie. Na koniecjeszcze parę słów o finansach. Na podstawie cenobwarzanków przekonujemy się, że krakowskiespołeczeństwo – jakkolwiek by nie mówić – sta-le się bogaci. Obwarzanki od lat stale drożeją, aleich sprzedaż wcale się nie zmniejsza. A produ-centom ciągle opłaca się wynajmować specjalneobwarzankowe stoiska. Choć w ostatnim czasiepodrożały one o... 2700 procent. Dziś, by wyna-jąć jeden metr kwadratowy w centrum trzebazapłacić aż 90 zł. Obwarzanki przetrwały jużnie takie kryzysy.
CYTAT TYGODNIA
LICZBA TYGODNIA
MMaaggaazzyynn KKrraakkoowwsskkii EExxttrraaWWyyddaawwccaa:: Future is Now Na podstawie umowy franchisowejz Extra Media sp. z o. o.
AAddrreess rreeddaakkccjjii::Markowskiego 4/8, 31-881 Krakó[email protected],telefon: 799-219-599RReeddaagguujjee zzeessppóółł:: JanuszSchwertner (redaktor naczelny),Kacper Kępiński (Przestrzeńmiasta), Jakub Sochacki(Dawno temu w Krakowie),Bartosz Paleta.RReekkllaammaa:: Dominika Kowalska,Alicja Krok, MagdalenaWojtowicz, Mateusz Górski.DDeessiiggnn:: Sarah Balikowski.GGrraaffiikkaa:: Katarzyna Skoczylas.Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń.
Sądzę, że w 2014 ro-ku nie będzie żadnejlikwidacji szkół, bojest to rok wyborczy.
PPrrooff.. JJaacceekk MMaajjcchhrroowwsskkii, prezy-dent Krakowa, w programie TVPKraków z uśmiechem na twarzytłumaczył powody, dla którychw przyszłym roku szkoły nie po-winny obawiać się likwidacji.
Jeśli porównać krakowskiego Sylwestra z imprezami, jakie odbyły sięw Warszawie i Wrocławiu, to nasze miasto wypadło raczej blado. Przynaj-mniej na papierze. Ze względu na olbrzymi kryzys finansów Krakowa, wła-dze na jego organizację przeznaczyły jedynie niewiele ponad 600 tys. zło-tych. W innych miastach wydano miliony. Krakowski rynek odwiedziłotylko 20 tys. osób. Ale czy rzeczywiście było gorzej? Niekoniecznie. Kame-ralna atmosfera imprezy okazała się jej największą zaletą. Zabrakło telewi-zyjnych gwiazd – za to na scenie wystąpiły lokalne grupy: Pod Budą, Kro-ke czy Wawele. Nie przyciągnęły one młodych ludzi, ale ci – korzystaliz uroków nocnych klubów na Rynku, Kazimierzu czy w Podgórzu. Tamteż atrakcji nie brakowało. Przez całą noc policja nie odnotowała żadnychincydentów. Nowy Rok przywitano w Krakowie oszczędnie, ale z klasą.
Wojna o flagiNakamienicy przy uli-
cy Brackiej kilka ty-godni temu zawisła
tęczowa flaga. Tuż obok niej po-wiewa flaga biało-czerwona.Pierwszą zawiesiła posłanka Ru-chu Palikota Anna Grodzka, dru-ga – symbolizuje m.in. patrio-tyzm jednego z mieszkańców bu-dynku – posła Prawa i Sprawie-dliwości Andrzeja Dudy. Pro-blem w tym, że... oboje od nie-dawna są sąsiadami. Spór, choćmoże błahy, musiał się rozpalić.Tęczowa flaga Grodzkiej to sym-bol ruchu LGTB – walczącegoo prawa mniejszości homoseksu-alnych. To nie podoba się posłowi
Dudzie, choć przyznaje on, że niemiałby żadnych pretensji, gdybyGrodzka umieściła swój symbolw oknie własnego biura, a niena fasadzie całej kamienicy.W wojence między krakowskimipolitykami zwycięstwo odniósłostatecznie Andrzej Duda. Flaga,którą przy Brackiej zawiesiłaprzedstawiciela Ruchu Palikota,została zdjęta. Nie poświęcamy tejsprawie więcej uwagi, bo dopraw-dy są w Krakowie istotniejszesprawy. A pochodząca z Otwocka,związana z Warszawą, posłankaGrodzka wciąż nie udowodniła,że problemy naszego miasta rze-czywiście ją obchodzą.
Zainteresowała lub poruszyłaCię jakaś sprawa? Zadzwońdo nas. Nasz numer jest dostęp-ny dla Czytelników przez cały ty-dzień – czekamy na Wasze tele-fony. Zachęcamy także, by śle-dzić nasze konta na portalu Face-book i Twitter. Z radością poroz-mawiamy z Wami o Krakowie.
�100– milionów złotych kosztowa-łoby wybudowanie toru do sa-neczkarstwa, gdyby Krakówwygrał walkę o organizację zi-mowych Igrzysk Olimpijskich
Reklama
Apel o styl
Dwadzieścia pięć szkół do likwidacji – to byłpierwotny plan wiceprezydent Krakowa AnnyOkońskiej-Walkowicz, która do swojego po-mysłu starała się przekonać radnych. Nicz tego. Głos sprzeciwu usłyszała nawetod klubu Platformy Obywatelskiej. To wtedysytuacja zaczęła się komplikować. O swoichzamiarach Okońska poinformowała wcze-śniej krakowskie media, więc było już za póź-no, by całkowicie wycofać się z pomysłu.Ostatecznie padło na 14 szkół, spośród któ-rych dziewięć przeznaczonych jest do całko-witej likwidacji. Wszystko zostało przygoto-wane w pośpiechu, w zaciszu gabinetówi w fatalnym stylu. Jak ustaliliśmy, wglądudo opracowanej listy przeznaczonych do usu-nięcia placówek nie mieli nawet radni zasia-dający w Komisji Edukacji! Całą proceduręprzygotowała wiceprezydent Okońska-Wal-kowicz przy współpracy z Martą Pateną, rad-ną PO, przewodniczącą Komisji EdukacjiUMK. Nad wszystkim czuwał prezydent JacekMajchrowski.KKlluucczz ppoolliittyycczznnyy
Mirosław Gilarski, radny bezpartyjny, członek ko-misji. – O wyborze szkół przeznaczonych do likwida-cji decydował tylko i wyłącznie klucz polityczny.Trudno więc dyskutować merytorycznie, bo dane,statystyki i zdrowy rozsądek nie mają tu nic do rze-czy. Niż demograficzny jest faktem i należy zrobić
wszystko, by miasto było przygotowane na zmiany.Ale cała procedura została przeprowadzona sposóbskandaliczny. W ogóle nie powinniśmy traktować jejpoważnie. Przykro mi to mówić, lecz jedyna wina li-kwidowanych szkół polega na braku znajomościw otoczeniu pana prezydenta.
Sprawdziliśmy, jak krok po kroku wyglądały działa-nia prezydent Okońskiej, zanim poinformowanoszkoły i media o likwidacji. W 2011 roku poproszonowszystkie placówki, by określiły faktyczny stan swo-ich szkół. Chodziło m.in. o liczbę uczniów, o sytuacjęfinansową czy wyniki naukowe. Nie informowanowówczas, że przygotowywane dane będą służyć usta-laniu listy placówek wskazanych do likwidacji. Dy-rektorzy byli przekonani, że sporządzają rutynowądiagnozę. We wrześniu 2012 roku do publicznej wia-domości podano listę szkół zawierającą wszystkie da-ne. Dzięki niej, można było zorientować się, w jakiejsytuacji znajdują się poszczególne placówki. Nie po-informowano jednak, że te usytuowane najniżejwkrótce zostaną przekazane do likwidacji! Mimo toprezydent Okońska twierdzi, że już wtedy powinnyone podjąć plany naprawcze, a obecne protesty sąznacznie spóźnione. Te słowa oburzają dyrektorówszkół. Zresztą większość, mając na uwadze słabą sytu-ację, w rzeczywistości podjęła działania, dokumentu-jąc je w pismach przekazanych do Magistratuprzed kilkoma dniami. A zarzut braku refleksu, jakipostawiła szkołom wiceprezydent niezbyt wiarygod-nie brzmi w ustach osoby, która już we wrześniu ma-jąc gotową listę szkół przeznaczonych do likwidacji,zdecydowała się opublikować ją dopiero 28 grudnia!Konferencję prasową zwołała dokładnie pomiędzyświętami i Nowym Rokiem. Wcześniej, na łamach„Gazety Wyborczej” przyznawała, że po prostu nie
chce wywoływać burzy. Barbara Nowak, prezes Związku Nauczycieli Pol-
skich, radna PiS zasiadająca w komisji edukacji. – Paniwiceprezydent zachowała się perfidnie. Ogłoszenie de-cyzji w okresie świątecznym dowodzi tylko braku jakie-gokolwiek szacunku wobec dyrektorów, rodziców, aletakże dzieci. Pomijając już fakt, czy w ogóle należyw Krakowie likwidować szkoły, cała procedura jest po-dejrzana i mówiąc delikatnie mało profesjonalna.
MMaanneewwrr pprreezzyyddeennttaaRadną Nowak prosimy także o komentarz wypo-
wiedzi prezydenta Majchrowskiego, który w TVPKraków ze śmiechem przyznał, że w 2014 roku raczejdo kolejnych zamknięć nie dojdzie, bo... to rok wybor-czy. – Ręce opadają. Gdy usłyszałam tę wypowiedź,zrobiło mi się słabo. Dlatego powtarzam: twórcy tegoprojektu, a więc otoczenie wiceprezydent Okońskieji część radnych PO, się ośmieszyli. Prezydent Maj-chrowski nie ma żadnej wizji. To tylko skok na kasę.Musimy się temu sprzeciwić i głosować w Radzie Mia-sta przeciwko uchwałom.
Według naszych informacji, początkowo zostałaopracowana lista dwudziestu pięciu szkół, które mia-ły zostać zamknięte. Na to nie przystał jednak klubradnych PO, na czele z Martą Pateną, wraz z wicepre-zydent Okońską odpowiedzialna za cały projekt. In-formacja o planowanej restrukturyzacji wcześniejposzła już jednak w świat, więc decyzję o całkowitymzawieszeniu działań uznano za zbyt ryzykowny po-mysł. Ostatecznie padło na 14 placówek, spośródktórych dziewięć ma przestać istnieć. Ale jeszczew grudniu próżno było szukać projektów uchwało likwidacji szkół!
Czwartek, 10 stycznia 20124 Temat numeru>>> DDookkoońńcczzeenniiee zzee ssttrr.. 33
Dopiero po interwencji prezydenta Majchrow-skiego i skorzystaniu przez niego z przyspieszonegotrybu prezydenckiego termin pierwszego czytaniaustanowiono na 9 stycznia. Ot, jeden z wielu ma-newrów zastosowanych przez rządzących. Mimo żemożna było to zrobić znacznie wcześniej, do czegonieświadomie przyznała się sama wiceprezydent,szkołom dano niespełna dwa tygodnie, by mogły za-reagować jeszcze przed pierwszym czytaniem pro-jektu. Według naszych informacji, to zaskoczyło na-wet sprzymierzonych z prezydentem radnych PO.Większość z nich całej sprawie przyjrzała się dopieropo Nowym Roku! To wprowadziło zamieszanie tak-że w samej Platformie. Część radnych nie ukrywałoswojej dezaprobaty wobec działań Majchrowskiego.W trakcie spotkań z rodzicami i przedstawicielamiszkół nie potrafili jednak odpowiedzieć, jak zamie-rzają głosować. Tłumaczyli się... brakiem czasu, byprzeanalizować całą sprawę. Pytaliśmy, czy wobec te-go zdecydują o tym, by odwlec dyskusję w RadzieMiasta przynajmniej o kilka miesięcy, by poświęcićten czas na konsultacje społeczne. Radni odpowiada-li wymijająco, a Marta Patena w trakcie jednego zespotkań przy ulicy Praskiej odpowiedziała nam, że„przecież istnieje pewien ustalony kalendarz, od któ-rego nie ma odwrotu”.
Katarzyna Pabian, radna PO, także zasiada w Komi-sji Edukacji. – Sama nie miałam wglądu do dokumen-tów określających kryteria i uzasadnienie likwidacji po-szczególnych szkół. Przyznaję, że forma całego działaniami nie odpowiada. Takie traktowanie szkół jest niewy-obrażalne. Nie dano dyrektorom wystarczająco dużoczasu, by móc spokojnie przedstawić własne argumen-ty. Jak zagłosuję? W klubie czeka nas burzliwa dyskusja.
Według części radnych, z którymi rozmawialiśmy, ter-min 9 stycznia był ustalony już wcześniej między MartąPateną o wiceprezydent Anną Okońską-Walkowicz.
DDiiaaggnnoozzaa jjaakk kkrryytteerriiaa Wątpliwości budzą nie tylko polityczne gry, ale też
merytoryczne przygotowanie listy likwidowanychszkół. Do tej pory nie sporządzono żadnych kryteriów,na podstawie których taka decyzja mogła zostać podję-ta! Szkoły zostały jedynie poproszone o zdiagnozowa-nie swojej sytuacji, w dodatku wzięto pod uwagę jedy-nie dwa poprzednie lata. Dopiero w dalszej kolejnościnależało opracować szczegółowe kryteria, które niemogły się sprowadzać jedynie do punktów zawartychw diagnozie. W Wydziale Edukacji usłyszeliśmy, żeniepotrzebnie się czepiamy, bo przecież nad analizą sy-tuacji wszystkich szkół pracowali niezależni eksperci,którzy opracowali szczegółowe kryteria.
To tylko część prawdy. W rzeczywistości pomiędzyradnymi a panią wiceprezydent istniała niepisa-na umowa, że dopiero po przeprowadzeniu diagnozy
sytuacji wszystkich szkół zostaną sporządzone kryte-ria. Ale w tym czasie wiceprezydent Okońska wpadłana inny pomysł: z punktów umieszczonych w diagno-zie uczynić kryteria, na podstawie których miasto wy-bierze najsłabsze placówki i powołując się na „obiek-tywne przesłanki” przekaże je do likwidacji. To bodajnajwiększy absurd całej procedury. W diagnozie po-proszono szkoły, by przedstawiły swoją sytuację w za-kresie m.in. kosztów utrzymania jednego ucznia, stanutechnicznego budynku, wyników nauczania czy wy-pracowanego dochodu. Pani prezydent Okońska prze-konywała, że te dane mają być jedynie punktem wyj-ścia i nie zostaną potraktowane jako kryteria przy doko-nywaniu wyboru. Stało się jednak inaczej. – Okońskastara się nam wszystkim mydlić oczy – wprost przy-znaje Mirosław Gilarski, radny bezpartyjny. BarbaraNowak z PiS dodaje. – Nie można między diagnoząa kryteriami stawiać znaku równości! To oczywistegłupstwo, którym pani wiceprezydent stara się wpro-wadzić opinię publiczną w błąd.
Przyglądamy się punktom, które zostały wziętepod uwagę w diagnozie i potraktowane jako kryteriaprzy ustalaniu listy krakowskich szkół. Budzą one kon-trowersje, a w dodatku dotyczą tylko dwóch lat. Stan-dardem wydaje się przyjęcie okresu znacznie dłuższe-go: minimum trzech lat, a zdaniem ekspertów – okołosześciu. Nie brano też pod uwagę obecnej sytuacjiszkół. Nawet jeśli któraś z likwidowanych placówek maszansę osiągnąć dochód pozwalający jej na zminimali-zowanie dopłat ze środków miasta, to i tak nie będzie tobrane pod uwagę.
SSzzkkoołłyy wwaallcczząąPoza przyjętymi punktami, które posłużyły do opra-
cowania diagnozy, Wydział Edukacji opracowujący listęjako punkt wyjścia i przyczynę podjęcia procesu likwi-dacji traktuje czynnik demograficzny. Według socjolo-gów osiągnie on pułap ok. 3% – o tyle w najbliższych la-tach zmniejszy się populacja. Tylko że... to statystyki dlacałej Polski. Nie brano pod uwagę demografii dla po-szczególnych regionów miasta. To zupełnie niezrozu-miałe, ale w Wydziale Edukacji wciąż przekonują, że tonajlepszy pomysł. Nawet jeśli... wokół likwidowanychszkół rozrastają się nowe kompleksy mieszkalne. To du-ży błąd. Według badań Głównego Urzędu Statystycz-nego liczba uczniów gimnazjów i podstawówek w naj-bliższych latach... wzrośnie! Choćby w przedziale 13-15 lat w 2011 roku w Krakowie było niespełna 18 tys.dzieci, ale już w 2020 roku – będzie ich ponad 19 tysię-cy. Wydział Edukacji te informacje ignoruje, powołującsię jedynie na spadek liczby uczniów z poprzednich lat.
Sprawdziliśmy sytuacje wszystkich szkół przekaza-nych do likwidacji. Każda z nich dysponuje solidnymiargumentami, które należałoby rozważyć. A na to po-trzeba czasu i dobrej woli. Atmosfera w wielu z nichjest z jednej strony bojowa, a z drugiej – opłakana. Pra-cownica Gimnazjum nr 44 w trakcie rozmowy z nami
rozpłakała się, tłumacząc, że boisię o los uczniów. Nie tych najlep-szych, lecz tych, którzy potrzebująszczególnej uwagi. A cała restruk-turyzacja jest wymierzona przedewszystkim w dzieci osiągające naj-słabsze wyniki – choć nie bierzesię pod uwagę ani ich sytuacji ro-dzinnej, ani indywidualnych pre-dyspozycji. W likwidowanychszkołach panuje niezrozumieniewobec decyzji wiceprezydent. Towszystko wynik braku jakiegokol-wiek dialogu, bo przed ogłosze-niem listy w tej sprawie nie odbyłysię żadne konsultacje społeczne.
Miasto na żadnym etapie nie podjęło próby wytłuma-czenia swoich decyzji.
A niektóre decyzje wydają się być zupełnie nieprze-myślane. Zlikwidowane ma zostać na przykład Gimna-zjum nr 22, ale jego budynek... będzie użytkować Gim-nazjum nr 21. Poza szyldem i być może wymianą ka-dry nauczycielskiej nie zmieni się więc nic. Miastona całej operacji zaoszczędzi kilka tysięcy złotych – boetatu zostanie pozbawiona dyrektorka Gimna-zjum 22. O sensowność tej operacji pytaliśmy w trakciejednego ze spotkań z mieszkańcami Martę Patenę, aleprzewodnicząca Komisji Edukacji zasłaniała się... bra-kiem dokładnej wiedzy. Zresztą spotkanie zakończyłazapewnieniem, że nie wyobraża sobie, by Gimnazjumnr 21 zajmowało dwa oddalone od siebie budynki.Chcąc dotrzymać słowa, będzie zatem musiała zagłoso-wać przeciwko prezydenckiej uchwale. Szereg absur-dów wykazały też władze innej likwidowanej szkoły– Gimnazjum nr 27. – W uzasadnieniu, które otrzy-maliśmy z Urzędu Miasta, nie uwzględniono, że w na-szym budynku mieszczą się Szkoła Podstawowa im.Borzęckiej, Osiedlowy Dom Kultury czy StaromiejskieCentrum Kultury Młodzieży. Stwierdzenie, że nasiuczniowie korzystają z 25 sal jest więc nieprawdziwe,bo część z nich została przez nas wynajęta – tłumaczyMarta Kozłowska-Jewuła, dyrektorka szkoły. Gimna-zjum dowodzi, że średnie godzinowe obciążenie sal– ważne kryterium, brane pod uwagę przy ustalaniu li-sty – wynosi o ponad godzinę mniej, niż napisanow dokumencie. Poddaje także w wątpliwość zastoso-wany przez miasto czynnik demograficzny obliczonyw skali całego kraju. Powołując się na badanie „Wskaza-nia dotyczące modernizacji sieci szkolnej i organizacjipracy szkół w Krakowie” sugeruje, że na terenie zajmo-wanym przez szkoły nastąpi wzrost liczby uczniówgimnazjum o 16%! Szkoła zapewnia także, że w 2013roku uzyska znacznie wyższy dochód niż w poprzed-nich latach. Ma on sięgnąć 115 tysięcy złotych. Podob-nie jak w przypadku wszystkich szkół całkowicie zigno-rowano też waśnie klubowe – dzieci zostaną dużymigrupami przeniesione z osiedli związanych z Wisłądo tych, sprzyjających Cracovii – lub na odwrót. Toigranie ze zdrowiem i życiem uczniów.
Małgorzata Hutyra, dyrektorka Gimnazjum nr 44.– O zamiarze likwidacji dowiedzieliśmy się 28 grudnia.Jako uzasadnienie podano nam frazesy – mała liczbauczniów, wysokie koszty utrzymania i słabe wyniki egza-minów. Nikt nie podjął z nami próby rozmowy. A dane,na których oparła się wiceprezydent, były nieaktualne.
Istotne wątpliwości zgłasza także Gimnazjumnr 45. W jego przypadku inicjatorzy likwidacji szkółnie uwzględnili choćby tego, ze placówka znacznączęść budynku wynajmuje Wyższej Szkole Zawodo-wej. A Gimnazjum nr 50 jeszcze niedawno było prze-noszone z os. Zgody na ul. Bulwarową. Teraz ma zostaćzlikwidowane. Radni będą musieli też odnieść się
do zarzutu wystosowanego przez Szkołę Podstawowąnr 3. Placówka ta posiada oddziały integracyjne dladzieci o potrzebie kształcenia specjalnego, tymczasemszkoła, do której mają trafić jej uczniowie, takowych nieposiada. – Niestety w dzisiejszym ekonomicznym po-dejściu władz miasta do szkolnictwa dzieci mogą stra-cić tę opiekę – mówi nam Beata Waśniowska, nauczy-cielka z SP3. Za to Szkoła Podstawowa nr 52 tłumaczy,że jest jedyną tego typu placówką na rozbudowującymsię osiedlu Dywizjonu 303. Szkoła Podstawowa nr 104– podobnie jak wszystkie inne – zaraz po ogłoszeniu li-sty ogłosiła protest. – Nie wiemy, z którego roku po-chodzą zawarte w raporcie dane ani czyją tak napraw-dę opinię wyraża. Został on przeprowadzony bez wie-dzy rodziców i pracowników szkoły, nie odbyła się żad-ne rozmowy, żadne wizyty – piszą w piśmie protesta-cyjnym rodzice uczniów z SP 104.
PPyyttaanniiaa bbeezz ooddppoowwiieeddzzii W tej szkole odbyło się jedno z pierwszych spotkań
wiceprezydent Okońskiej z dyrekcją i rodzicamiuczniów. Przebiegało w fatalnej atmosferze. Na naszepytanie o to, dlaczego przyjęto kryteria związane wy-łącznie z diagnozą szkół, pani wiceprezydent odpowie-działa, że przecież jakieś kryteria należy przyjąć. W spo-tkaniu uczestniczył też Dariusz Domajewski, kierow-nik Referatu ds. Organizacji Pracy Szkół i Placówek Sa-morządowych, ale on do części pytań w ogóle nie potra-fił się odnieść.
W całej sprawie kontrowersje budzi także działal-ność Anny Okońskiej-Walkowicz w Społecznym Towa-rzystwie Oświatowym. Zrzesza ono fundacje zajmują-ce się szkolnictwem niepublicznym – opłacane z kasypaństwowej i miejskiej w ten sam sposób, co publiczne.Towarzystwo ma na celu m.in. interweniowaniew szczególnie trudnych sprawach u władz samorządo-wych. Teraz nie musi tego robić, bo prezes Okońskajest zarazem wiceprezydentem ds. edukacyjnych.Od roku. A członkiem STO od dwudziestu pięciu lat.
Już po zamknięciu tego wydania zostało przewi-dziane pierwsze czytanie projektu uchwał w RadzieMiasta. Według naszych informacji, od początkutygodnia w klubie radnych Platformy Obywatelskiejtrwały burzliwe obrady. Nie wszyscy byli przekonanido przedstawionej przez wiceprezydent Okońską listy.A wczoraj w godzinach popołudniowych na placuWszystkich Świętych odbył się protest przeciwko li-kwidacji szkół. Janusz Schwertner
Współpraca: Bartosz Paleta
WW sskkrróócciiee:: Styl, w jakim wiceprezydent Anna Okońska-Wal-
kowicz dokonuje likwidacji krakowskich szkół jest fa-talny. Na każdym etapie działań wykazano się brakiemszacunku wobec dyrektorów, nauczycieli, rodzicówi uczniów.
Nie ma co kryć, podziały są dosyć moc-ne. Ten główny dotyczy sporów międzysympatykami PiS i PO, zresztą tak jak w ca-łej Polsce. Nie widzę natomiast jakichś rady-kalnych postaw. Dotyczy to wszystkich par-tii, także Ruchu Palikota. Szkoda, że ten po-dział nie bierze się z jakichś różnic progra-mowych, lecz tylko i wyłącznie z emocji.Katastrofa smoleńska wciąż jest paliwemdo podsycania złej atmosfery. To wszystkozaczęło się gdzieś na górze i trafiło do Krako-wa. Media podtrzymują taki stan, ale bar-dziej martwi mnie postawa Kościoła. Od-wiedzam różne parafie i nie zawsze to, cow nich słyszę, służy budowaniu jedności.
Naprawdę nie wiem, czemu to ma słu-żyć. Ale pewien folklor polityczny istniejeod zawsze. Tego typu zachowania trakto-wałbym w tych kategoriach. Ja powiem cośprostego: politycy powinni pracować.Nad konkretnymi sprawami czy ustawami.Oczywiście część potrzebuje zainteresowa-nia mediów i w jakiejś mierze to rozu-miem. One pozwalają się przebijać, a RuchPalikota uwielbia to wykorzystywać. Mnieto natomiast nie bardzo interesuje.
To jasne, w końcu zostali wybrani przezludzi. Jeśli chodzi o posłankę Grodzką, tonie jest ona związana z naszym miastem,ale do Sejmu dostała się z innych powodów.Skoro mieszkańcy uznali, że przyda sięw parlamencie, to należy to uszanować.Za to Łukasz Gibała był wcześniej w naszejpartii, a teraz próbuje coś zdziałać gdzie in-dziej. Jeżeli oni wszyscy starają się wnieśćcoś dobrego dla Krakowa, to świetnie. Niemam zamiaru nikogo przekreślać. Zawszejest jednak pytanie, czy wszystkie działaniarzeczywiście służą naszemu miastu. Ale janie potępiam nikogo – nawet za jakieś dzia-łania, które podyktowane są głównie chęciąwywołania zainteresowania mediów.
Oni są bardzo aktywni w sprawach go-spodarczych. Doceniam to. Choć ich pro-jekty są czasem oderwane od rzeczywisto-ści i przez to skazane na porażkę. Ważnejednak, że starają się dotykać tych istotnychsfer. Martwi jedynie sposób, w jaki chcąprzeprowadzać niektóre pomysły. Nie licząsię z konsekwencjami, które dla budżetupaństwa mogłyby być zabójcze. Nawet pa-trząc przez pryzmat własnego miasta trze-ba o tym pamiętać.
aa nniiee ttyyllkkoo ttyymm,, kkttóórrzzyy ppoo ''8899 wwyybbrraallii „„oodd--ppoowwiieeddnnii”” oobbóózz..
Tak, na tym polega cały sens uczestnic-twa w tym stowarzyszeniu. By nie spoglą-dać na barwy polityczne. Nie widzęna szczęście żadnych napięć i mam nadzie-ję, że one nigdy się nie uaktywnią. W ogólenie rozmawiamy tam o bieżącej polityce.Chcemy na zasadzie ekwiwalentu poma-gać osobom, które działały w „S” – a teraznierzadko żyją w biedzie. Bo im wręczanesą ordery – to oczywiście dobrze – ale mychcemy przede wszystkim pomagać imgodnie żyć.
Raczej nie. Można byłoby się odwoływaćdo tamtej idei, gdyby polskie państwo– tak jak przed '89 – było zniewolone.A jest przecież demokratyczne, choć nie-którzy chcą myśleć inaczej... Mamy wol-ność, więc sama idea musi być dziś zupeł-nie inna. W Stowarzyszeniu próbujemyobejść podziały, nienawiść, złe nastawieniewynikające z atmosfery politycznej.
Tak jest w naszej historii, że gdy pojawiasię zagrożenie, nieszczęście – to dopierowtedy udaje nam się zjednoczyć siły. Niechciałbym, żebyśmy musieli czekać na jakiśkataklizm, byśmy znów to poczuli. Trzebabudować jedność na bazie konkretnychspraw. Ja szedłem do wyborów z hasłem:„Żeby w Sejmie była rozwaga”. Ona przyda-łaby się także u nas, w samorządzie, gdzieciągle tak wiele jest partyjności. Niestetyugrupowaniom udało się zdominować lo-kalną politykę. A trzeba dawać przykład od-wrotny. Przekonywać, że partia nie jest naj-ważniejsza. Że to tylko środek do celu.
To lekka przesada. Nie jest aż tak tragicz-nie, nic za chwilę się nie zawali. Natomiastdobry gospodarz nie powinien dopuścićdo tego, że swobodnie wydaje się pieniądzei nie myśli o tym, co będzie potem. To jesttrudne, ale trzeba patrzeć zawsze nie tylkoo jeden dzień do przodu. Moja główna pre-
tensja do prezydenta Majchrowskiego po-lega na tym, że on i jego współpracownicynie wykazali się odpowiednią przezorno-ścią. Ciągle wydawano i nie myślano o dal-szej perspektywie. Ale na kiepską sytuacjęnałożyło się też kilka innych czynników.Choćby nieszczęsne EURO 2012. Mówię„nieszczęsne”, bo niestety nie odbyło sięono w Krakowie. Obok nosa przeszedłnam olbrzymi skok cywilizacyjny, któryumożliwiłby nieprawdopodobny rozwój.Już dziś moglibyśmy mieć obwodnicę mia-sta. Niestety prezydent nie zdołał tegoprzeprowadzić.
Absolutnie do mnie nie trafiają. Niechpan prezydent przypomni sobie, że w klu-czowych momentach nie ruszył się osobi-ście i nie pilnował sprawy. Inni prezydencizawsze byli na miejscu. To nie jest sprawaoszustwa, tylko lenistwa.
dynie kryzysu, lecz raczej racjonalności go-spodarowania finansami. Jeśli w szkole jestkilkunastu uczniów, to nikt rozsądny niebędzie utrzymywał szkoły. Bo to nie miało-by żadnego uzasadnienia. Odpowiedzial-ność przy dysponowaniu publicznymi pie-niędzmi jest ogromna. Dużo większa niżw przypadku własnych pieniędzy. Bo jakpan źle wyda swoje, to najwyżej trochę bę-dzie żałował. W przypadku publicznej ka-sy sprawa jest znacznie trudniejsza. Mar-twi mnie tylko, że przez lata prezydentKrakowa zaniedbywał sprawę i teraz naglezostał przymuszony, bo zaczęło brakowaćpieniędzy. Szkoda, że nie przewidział tej sy-tuacji wcześniej.
A jednak burza i tak nastąpiła... Miesz-kańców należy przygotowywać do ta waż-nych projektów. Oni muszą wiedzieć, dla-czego dana decyzja jest podejmowana.Ogłoszenie listy w okresie świątecznym by-ło niepoważne. A przecież dyrektorzy, ro-dzice, nauczyciele – to partnerzy władz sa-morządowych.
Nie słyszałem tej wypowiedzi, ale takielekceważenie sobie ludzi jest olbrzymimbłędem. Jeśli tak rzeczywiście zrobił, to za-chował się w sposób absolutnie nieodpo-wiedni.
W klubie sportowym – podobnie jakw mieście – potrzebny jest dobry gospo-darz. Oczywiście pieniądze też są ważne,ale klucz to dobra atmosfera. Można wyna-jąć sobie zawodników, dobrze im płacić, alesam klimat jest niezwykle istotny. Mamwrażenie, że od kiedy w klubie pojawił sięprof. Janusz Filipiak, to tego brakuje. Niema tam chemii.
CCrraaccoovviiaa wwrróóccii ww ttyymm rrookkuu ddoo eelliittyy??Chciałbym, żeby wróciła. Niektórzy żar-
tują, że niedługo Wisła zrobi jej miejsce...(śmiech)
Partia jest nie najważniejszaJózef Lassota, były prezydent Krakowa, a obecnie poseł Platformy Obywatelskiej o tym, jak bardzo krakowianie są podzieleni i o tym, czy cieszy się, że w Sejmie zasiadają też krakowscy politycy innych partii. Rozmawia Janusz Schwertner. Zdjęcie: Sarah Balikowski.
Co widzą zaraz po przyjeździedo Krakowa wszyscy podró-żujący koleją? Wielką, ślepąścianę, zaplecza, śmietniki,kominy i instalacje technicz-ne Galerii Krakowskiej.Wkrótce najbrzydsza częśćhandlowego molocha maszansę stać się trochę bar-dziej przyjemna. Wszystkoza sprawą konkursu arty-stycznego MALL WALL ART.
Organizator konkursu, czyli Ga-leria Krakowska, oddaje po-nad 1400 m2 do dyspozycji arty-stów. Ściana będzie nośnikiem mu-ralu, który ma wzbogacić prze-strzeń publiczną miasta. O ile oczy-wiście można nazwać tym mianemzaplecza galerii handlowej. Co waż-ne – organizatorzy nie narzucajążadnych ram tematycznych, dzięki
czemu jedyne ograniczenie dlatwórców to kształt i wielkość ścia-ny. Ta ostatnia jest na tyle imponu-jąca, że ma szansę stać się nośni-kiem jednego z największych mu-rali w Polsce. A przy tym – jak sza-
cują organizatorzy – oglądanym co-dziennie przez około 40 tysięcyosób. Podczas zorganizowanychwspólnie przez zarząd Galerii i kra-kowskie media spotkań w Mu-zeum Sztuki Współczesnej pojawi-
ły się pomysły, aby mural promo-wał wydarzenia kulturalne w mie-ście, był wizytówką i zaproszeniemdo Krakowa. Jednak większość za-proszonych gości była zdania, iż na-leży oddać tę decyzję w ręce arty-
stów. Na zgłoszenia konkursowe orga-
nizatorzy czekają do końca lutego.Nagrodą dla zwycięzcy poza samąrealizacją projektu zaplanowanąna koniec kwietnia bę-dzie 20 000 zł ufundowane przezGalerię. W jedenastoosobowym ju-ry konkursu zasiądą zaś przedsta-wiciele nie tylko samego właścicie-la budynku, ale także lokalni dzien-nikarze, urzędnicy i artyści. Wśródnich m.in. dyrektorka MOCAK--u Maria Anna Potocka, wiceprezy-dent Magdalena Sroka i szefowaKrakowskiego Biura Festiwalowe-go Iza Helbin. A także Artur Wa-bik – twórca murali i jednocześniedyrektor artystyczny konkursu.
Nic nie zmieni jednak faktu, żeGaleria Krakowska jest odciętymod przestrzeni miasta, najbardziejintrowertycznym budynkiemw centrum Krakowa, który zasysa
aktywność z pobliskich ulic i pla-ców. Najlepiej świadczy o tym ob-raz ulicy Pawiej, która pozbawionawejść do poszczególnych sklepówi kawiarni stała się pieszą trasą tran-zytową ze zdegradowaną małą ar-chitekturą (kwietniki zamieniły sięw kosze na śmieci, bo te zdążyły sięjuż rozlecieć). Mural na ścianie cen-trum handlowego będzie więc mi-łym dla oka dodatkiem, który niezdoła jednak znacząco zmienić od-bioru okolicy. Tym bardziej żemiejsce, które wybrano na jego eks-pozycję, zostanie zmarginalizowa-ne po otwarciu podziemnej halidworca głównego.
KACPER KĘPIŃSKI
WW sskkrróócciiee:: Galeria Krakowskaogłosiła konkurs na artystyczne za-gospodarowanie jednej ze swoichścian od strony peronów dworcaPKP. Mural ma uatrakcyjnić prze-strzeń publiczną wokół budynku,dziś zdominowaną przez nieatrak-cyjne zaplecza techniczne centrumhandlowego.
Przestrzen miasta 9
Szerokie ulice i place wypełnionespacerującymi ludźmi, dziesiątkisklepów i restauracji, nowoczesnebiura i budynki mieszkalne, nowydworzec i reprezentacyjny placprzy głównym wejściu. Jednym sło-wem: miasto. Nowe Miasto. Co zo-stało z idei sprzed dziesięciu lat i ja-kie są szanse na to, że śródmieścieKrakowa rozszerzy się ku północy?
Nowe Miasto to obszar wzdłuż ulicy Pa-wiej, ograniczony od południa ulicą Lu-bicz, od północy zaś estakadą nad toramikolejowymi. Po raz pierwszy o tym obsza-rze głośno zrobiło się w 2003 roku za spra-wą koncepcji firmy Tishman Speyer. Plano-wano wówczas budowę centrum handlo-wego z jednym pasażem, otoczonego ob-szernymi placami. Centralnym punktembudynku miał być przestronny hall dwor-cowy podporządkowany funkcjom komu-nikacyjnym i reprezentacyjnym. Firma wy-cofała się jednak z inwestycji, którą przejęłai zmodyfikowała niemiecka ECE wysta-wiając w centrum Krakowa odwróconegotyłem do miasta molocha, którego wszyst-kie funkcje podporządkowane są handlo-wi. Razem z Galerią przebudowana zostałaulica Pawia i pl. Kolejowy. Ten wkrótce zy-skał patrona – Jana Nowaka-Jeziorańskie-go i zamknięcie od strony zachodniej bu-dynkiem Hotelu Andels. Drugim, jak do-tąd niezrealizowanym etapem NowegoMiasta, miała być budowa biurowcaprzy ul. Pawiej według projektu jednego
z najbardziej znanych polskich biur archi-tektonicznych – JEMS.
Poza funkcjami handlowymi, biurowy-mi i reprezentacyjnymi istotną częścią No-wego Miasta jest Krakowskie Centrum Ko-munikacyjne. W jego sład wchodzą dwor-ce: autobusowy i kolejowy oraz tunel tram-wajowy. Inwestycję rozpoczętą w latach 70ubiegłego wieku cechuje przede wszyst-kim niespójność. Dworzec autobusowyzrealizowany w okrojonej formie (zewszystkimi tego konsekwencjami, łączniez utrudnionym dostępem do hali i zbytmałą poczekalnią), podziemna hala dwor-ca kolejowego (czy raczej przedłużenie cen-trum handlowego z dodatkową funkcjądworcową), której budowy końca nie wi-dać (niedawno zbankrutował jej wykonaw-ca). I dalej: tunel tramwajowy bez możli-wości rozbudowy w innych kierunkach,ciasne przyszłe główne wejście do dworcaod strony ul. Pawiej przez Galerię Krakow-ską z takimi przeszkodami, jak schody ru-chome wyrastające dokładnie na jego środ-ku. Albo przeskalowane rozwiązania dro-gowe, estakady zabijające i dzielące prze-strzeń publiczną.... Takie przykłady możnamnożyć w nieskończoność.
NNoowwee MMiiaassttoo AArrcchhiisszzooppBudynki z terenu Nowego Miasta mają
jednak na swoim koncie kilka nagród (czyteż nominacji) i szanse na kolejne. Powo-dów do dumy jednak brak, bo chodzi o Ar-
chi-szopy, które są przyznawane za wątpli-we rozwiązania architektoniczne. W 2007roku statuetkę otrzymała Galeria Krakow-ska, zaś w 2010 roku nominowano hotel,a w zasadzie zespół dwóch hoteli sieci Ibis,zlokalizowanych na wysokości przystankuPolitechnika. Wbrew pozorom nie chodzitu o ich wyjątkową brzydotę, ale krzyczącąnijakość, która nie przystaje do miejsca,w którym się znajduje. Szansę na zgarnię-cie kolejnej nagrody ma kamienica budo-wana przy ul. Kurniki. Jej pretensjonalna,lekko historyzująca architektura przywo-dzi na myśl nadmorskie prowincjonalnepensjonaty z lat dziewięćdziesiątych.
Resztki wizerunku okolicy – poza kilko-ma zabytkowymi obiektami – ratują jedy-nie Hotel Andels zlokalizowany na pl. Ja-na-Nowaka Jeziorańskiego i zespół miesz-kaniowy Angel City, który mimo dobrej ar-chitektury wciąż nie jest w całości wypeł-niony lokalami usługowymi przy chodni-kach. Pewnie głównie z powodu zasysającejuliczne życie Galerii i przeskalowanych,nieprzyjaznych przestrzeniach komunika-cyjnych. Charakteryzujących się zresztąprzepastnymi ilościami asfaltu i zerowymudziałem zieleni.
Gaszenie światła nad Nowym CentrumCzęściowo odrębne od Nowego Miasta
miało być tzw. „Nowe Centrum” – obszarleżący po wschodniej stronie DworcaGłównego z dużym potencjałem nie tylkoze względu na świetną dostępność komu-nikacyjną, ale także zlokalizowany tu kam-pus Uniwersytetu Ekonomicznego.W 2009 roku krakowskie Stowarzyszenie
„Przestrzeń-Ludzie-Miasto” wystąpiłodo władz miasta z wnioskiem o pilne przy-gotowanie dla tego terenu planu zagospo-darowania i podjęcie dyskusji na temat jegoprzyszłości oraz roli w tkance miasta.
Marcin Skrzątek, przedstawiciel stowa-rzyszenia. – Mimo że od czasu, gdy starali-śmy się wytworzyć zainteresowanie społecz-ne wokół tematu „Nowego Centrum Mia-sta” minęło kilka lat, władze Krakowa pozo-stały głuche. Nie podjęto żadnych działańw celu zapewnienia odpowiedniego kształ-tu przyszłej tkanki miejskiej. Terenpo wschodniej stronie dworca można śmia-ło uznać za stracony. Będą powstawać kolej-ne bloki, być może z „Żabkami” w przyzie-miu. Władze miasta nie mają i nie będą mia-ły żadnego wpływu na kształt ani jakość po-wstających kolejnych kwartałów zabudowy.
Konsekwencje takiej postawy władzmiasta już zaczynają być widoczne– przy ul. Rakowickiej powstaje właśniegrodzone osiedle apartamentowców. Toblokowa monokultura, zupełnie odcinają-ca się od miejskiego kontekstu. Niedługomiastu przyjdzie się zmierzyć z ogromemzaniedbań. W całym zespole planowanymna 400 mieszkań znajdą się tylko cztery lo-kale użytkowe i zero przestrzeni publicz-nych. Na ironię zakrawa też fakt, że rekla-mowane przez dewelopera jako „eksklu-zywne” osiedle odsyła swoich mieszkań-ców do fitnessclubu ulokowanego w... Uni-wersytecie Ekonomicznym.
PPeerrssppeekkttyywwyy nnaa pprrzzyysszzłłoośśćć?? Przyszłość, ale czego? Nowe Cen-
trum od lat nie funkcjonuje już w deba-cie publicznej. Owszem, pojawiają siępewne problemy i zagadnienia, które sąporuszane przez polityków i lokalnemedia, lecz nikt nie analizuje ich w kon-tekście zapomnianego projektu nowejdzielnicy. Podczas gdy wiceprezydentKrakowa Elżbieta Koterba zapowiadautworzenie kolejnego Nowego Miastaw Płaszowie, to pierwsze dalej nie jestobjęte Miejscowym Planem Zagospoda-rowania Przestrzennego. A to on byłbyśrodkiem zabezpieczającym interesymiasta w zakresie architektury i urbani-styki. Niestety jak do tej pory ani RadaMiasta Krakowa, ani Prezydent nie pod-jęli inicjatywy stworzenia takiego doku-mentu. W najbliższym czasie nie matakże realnych szans na wykupieniei utworzenie planowanego między ulicąPawią a kościołem św. Floriana placumiejskiego. Zamiast tego podróżnychwysiadających z nowego dworca pod-ziemnego witać będą parkingi, reklamy,przystanki busów i marnej jakości ar-chitektura. KACPER KĘPIŃSKI
WW sskkrróócciiee:: W 2003 roku firma Tish-man Speyer po raz pierwszy zaprezentowa-ła plany budowy nowego dworca głównegow Krakowie i stworzenia całkiem nowejdzielnicy. Z pierwotnego planu nazwanegoszumnie „Nowym miastem” niewiele jed-nak zostało, zaś widoki, które oglądać mo-żemy spacerując ul. Pawią czy Wita Stwo-sza w niczym nie przypominają śródmie-ścia europejskiej metropolii.
RRoobbeerrtt SSkkrrzzyyddlleewwsskkii:: Traktuje-my to wyróżnienie jako dowóduznania za cały dorobek naszejpracy. Otwierając Agrafkę, nie sta-wialiśmy z Bogdanem Balickim(współwłaściciel kina – przyp.red.) pierwszych kroków. Dobrzewiedzieliśmy, na czym to polega.Ja sam bardzo długo pracuję w ki-nie, zaczynałem jeszcze jako stu-dent w kinie „Wanda”. A nagroda?Zdobyli ją wszyscy ludzie pracują-cy w Agrafce, bo oni tworzą tutajtę specyficzną atmosferę. Bo kinoto głównie ci ludzie, a nie samemury.
Myślałem o tym od dawna. Jaksię cały czas pracuje u kogoś, toczłowiek w końcu zastanawia się,czy nie mógłby zrobić czegośpo swojemu. Tylko że to nie takieproste. Ja miałem szczęście, bo byłprzy mnie Bogdan – z którym pra-cowałem wcześniej w KiniePod Baranami. On namówił mnie,żebyśmy założyli fundację, a kilkamiesięcy później kino. I zaczęło sięukładać.
No tak, bez ich pomocy było-by nam bardzo ciężko. Nie ma cokryć, nie mieliśmy żadnych po-ważnych oszczędności, jedyniejakieś drobne pieniądze. Więk-szość prac wykonaliśmy więcwłasnymi rękami. Sporo pomoglinam znajomi. O ekipie remonto-wej, spełniającej wszystkie naszezachcianki, mogliśmy co najwy-żej pomarzyć. Ale daliśmy radę.
dzięki nim sporo kameralnych,tradycyjnych sal ma szansę spokoj-nie funkcjonować. To wszystko za-sługa rzeszy miłośników kina. Niefilmu, lecz kina – zaznaczam, boto spora różnica. Można kochać fil-my i na tym poprzestawać. Byćpo prostu widzem. Ale można teżzachwycać się kinem, jego kulisa-mi, kuchnią, atmosferą. Dlategomogą powstawać kolejne multi-pleksy, bo one i tak nie zdołają wy-przeć kameralnych kin.
Nie, bo to była świetna impreza.Filmy, które udało im się nakręcić,były świetne. Jeden zrobił na naskolosalne wrażenie. Grupa nasto-latków pod okiem Grzegorza Za-ricznego zrobiła coś niezwykłego.Dlatego nie jestem rozczarowany.Chyba że pozytywnie. (śmiech)
kkoowwsskkiieeggoo ffeemmiinniizzmmuu??Nie, nie, cała idea opiera się
na tym, że kobiety świetnie się orga-nizują. Potrafią się same mobilizo-wać, zbierać w grupkach. Mamyjuż stałe bywalczynie, które nie
omijają żadnego spotkania. Całaimpreza odbywa się co miesiąc i maw dużej mierze charakter towarzy-ski. Jest winko, poczęstunek, cia-steczka. A co najciekawsze, do koń-ca nie wiadomo, jaki film zaprezen-tujemy. Gdybym chciał coś podob-nego zrobić dla facetów, byłoby mitrudno znaleźć jakikolwiek punktzaczepny. Cokolwiek wspólnego,co mogłoby zachęcić do przyjściawiększą grupę. Może puściłbymmecz? Ale część dalej byłaby rozcza-rowana. Tak sobie myślę, że my ja-koś inaczej odbieramy tę kulturę.Inaczej ją przeżywamy.
Cykl zrodził się, gdy pracowa-łem jeszcze w Kinie Kijów.Na szczęście cały projekt pozostałprzy mnie i mogłem go kontynu-ować w Agrafce. Chodzi o to, byrobić coś na kształt poranków fil-mowych dla dzieci. Chcę przy oka-zji sięgać do tradycji z czasów dzie-ciństwa mojego pokolenia. Poka-zujemy filmy bardzo ciekawe tech-nicznie – z epoki, gdy nie dokony-wano jeszcze obróbki komputero-wej. Mamy coś, czego nie zoba-czysz dziś w telewizji. A dla dziecito jest pierwszy kontakt z kinem.Pamiętam, że gdy przed laty by-łem ze swoimi dziećmi w jednymz multipleksów, to one bardzo źleto odebrały. Były fajne animacje,ale wszystko było dla nich za duże:ekran, wielka sala, a do tego hałas...Brakowało im takiego domowegoklimatu. Takiej atmosfery, jaką sta-ramy się wytworzyć w Agrafce.U nas dzieci ściągają buty, gonią siępo sali, siedzą na poduszkach albona ziemi. Nie jest za głośno, nie magigantycznego ekranu i olbrzymiejsali. I to są świetne warunki, by za-przyjaźnić dzieci z kinem.
Tak.. Bo one też są potrzebne.Oczywiście denerwuje mnie po-pcorn, siorbanie, jedzenie, więcnie chodzę tam często. Ale potra-fię sobie wybrać taki moment, gdynie ma tłumu i jest spokojniej.Wtedy czuję się dobrze.
AA kkiinnaa ssttuuddyyjjnnee?? NNaa cczzyymm ppoollee--ggaa iicchh wwyyjjąąttkkoowwoośśćć??
Na pewno bronią się repertu-arem. W multipleksach nie mawielu świetnych filmów, którymbrakowało kasy na większą promo-cję. Ich reklama opiera się na czaso-pismach czy ulotkach, a nie na mi-lionowej kampanii marketingowej.Te filmy są nieraz szalenie ważnei byłoby wielką szkodą ich nie zoba-czyć. Poza tym, tutaj bardziej obcu-jesz z filmem. Między multiplek-sem a kinem studyjnym jest taka
różnica, jak pomiędzy pójściemdo swojego, kameralnego sklepiku,gdzie czujesz się swobodnie – a od-wiedzinami wielkiego, zatłoczone-go marketu. Sęk w tym, że mnieśrednio odpowiada supermarket.Podobnie jest z kinami – wolę te,w których wszystko toczy się wol-niej. A ja lubię po seansie pogadaćo filmie, poczuć jego atmosferę.
Całkiem prywatny nie, ale z Bog-danem Pawlickim zaliczyliśmy sa-motne seanse. A poza tym, wiado-mo – szewc bez butów chodzi.Czasami nie miałem czasu, by obej-rzeć wszystkie prezentowane przeznas filmy, więc przedłużałem czasdystrybucji. I później sam sobie wy-świetlałem. Bo szkoda byłoby prze-gapić coś naprawdę dobrego.
ROZMAWIAŁ:
JANUSZ SCHWERTNER
Jeśli brać pod uwagę ilość kin studyjnych działających w naszym mieście, Kraków jest zupełnie wyjątkowy. Kultura kameralnych sal idługich rozmów o filmie ciągle ma się u nas doskonale Może dzięki temu kino Agrafka otrzymało dwa lata temu nagrodę
dla najlepszego kina w Polsce? O sile tkwiącej w kameralnych kinach opowiadają nam szef Agrafki Robert Skrzydlewskioraz krakowski aktor teatralny i filmowy Tomasz Schimscheiner.
Niekoniecznie supermarketCzwartek, 10 stycznia 201214 Kultura
Problem w tym, że wciąż nieja-sne jest stanowisko władz central-nych, a projekt zakłada pokryciekosztów organizacji Igrzysk główniez budżetu państwa. Zdaniem Mar-czułajtis w tej sprawie odbyły się jużjednak pierwsze spotkania na szcze-blu rządowym. Wszystko idzie po-dobno w dobrym kierunku.
SSłłoowwaaccyy ppoommooggąąWedług założeń, w Zakopa-
nem miałyby się odbyć zawodyw biathlonie oraz w skokach
i biegach narciarskich. Strzelnicai skocznie wymagają moderniza-cji, lecz prawdziwym zmartwie-niem władz miasta są wytyczonejuż trasy biegowe. Właściciele niechcą bowiem słyszeć o sprzedażydziałek, a burmistrzowi Januszo-wi Majchrowi postawiono ulti-matum rozwiązania problemudo 15 stycznia. W przeciwnymwypadku Zakopane straci możli-wość organizacji zawodów w tejdyscyplinie na rzecz Mszany Dol-nej lub Nowego Targu. Pod Tatra-
mi ważniejsze jest jednak refe-rendum w sprawie odwołaniaburmistrza, które odbędzie sięza kilka dni.
Problem stanowi także brak to-ru saneczkarsko-bobslejowego,który miałby powstać za olbrzy-mie pieniądze na Górze Chełmw Myślenicach. Zawody snowbo-ardowe byłyby rozgrywane w Jur-gowie. Projekt zakłada takżewsparcie Słowaków ze względuna brak możliwości zorganizowa-nia w Polsce zawodów w konku-rencjach alpejskich. Te miałybymiejsce (podobnie jak freestyle)w ośrodku narciarskim Jasnana górze Chopok. Słowacy licząjednak na zorganizowanie u nichrównież rozgrywek hokejowych.To może uniemożliwić im regula-min olimpijski, który zakłada, żejeżeli nie da się wykazać przeciw-wskazań do odbycia zawodóww danej dyscyplinie na terenie kra-ju organizującego Igrzyska, to niepowinny się odbywać w innympaństwie. Pomysłodawczyni, po-słanka Jagna Marczułajtis zapew-nia, że władze polskie wspólnie zesłowackimi wystąpią do Między-narodowego Komitetu Olimpij-skiego o rozważenie możliwościprzeprowadzenia turnieju hokejo-wego na terenie obu krajów.Po stronie polskiej rozgrywki mia-łyby się odbywać w Oświęcimiui Katowicach.
WW KKrraakkoowwiiee sskkrroommnniieeBiorąc pod uwagę stan tech-
niczny tych lodowisk oraz trwają-cą budowę hali widowiskowo--sportowej w Czyżynach, która po-mieści 15 tysięcy widzów i stanie
się największą w Polsce, pomysłten jest bardzo kontrowersyjny.W hali krakowskiej, budowanejza ponad 400 milionów złotych,kibice mogliby oglądać wyłączniezawody w łyżwiarstwie figuro-wym i short tracku. W Krakowieplanowane są także rozgrywki cur-lingowe. Wstępny projekt nie za-kłada jednak modernizacji lodowi-ska Cracovii, lecz wzniesieniew tym celu nowej budowli, któramiałaby powstać w sąsiedztwieAWF. Największym zmartwie-niem naszego miasta może byćjednak budowa toru do łyżwiar-stwa szybkiego, który istniejew Zakopanem, ale nie spełnia wy-mogów olimpijskich. Nie jest bo-wiem zadaszony. W rozmowiez „Magazynem Krakowskim” Ja-gna Marczułajtis wysuwa propozy-cję zbudowania go obok powstają-cego Centrum Kongresowegoprzy Rondzie Grunwaldzkim.Po Igrzyskach trybuny zostałybyzniesione, a hala mogłaby zostaćprzeznaczona pod mające się od-bywać kiedyś w tym miejscu targi.Projekt zadaszenia stadionu Wisły,na którym według założeń miała-by zostać zorganizowana także ce-remonia otwarcia i zamknięciaIgrzysk, upadł ze względu na nega-tywną opinię architektów. Nie majednak opinii odnośnie stadionuCracovii.
PPrroommooccjjaa bbeezz ggwwaarraannccjjiiWładze miasta do tematu or-
ganizacji Zimowych IgrzyskOlimpijskich w Krakowie pode-szły bez należytego sceptycyzmu.Analizując wstępne projekty i za-łożenia łatwo odnieść wrażenie,
że Kraków miałby pełnić głównierolę marketingowej wizytówki za-wodów oraz być siedzibą naj-większej wioski olimpijskiej, któ-rej postawienie i utrzymanie rów-nież wiąże się ze sporymi wydat-kami. W Krakowie miałyby miej-sce zawody wyłącznie w niszo-wych dyscyplinach, wymagającepotężnych nakładów finanso-wych związanych m. in. z budo-wą od podstaw dwóch obiektówsportowych, których wykorzysta-nie w przyszłości przez miasto by-łoby wątpliwe. W tej sytuacji– przy jednoczesnym braku gwa-rancji finansowych ze strony orga-nów centralnych – władze miastapodjęły decyzję o przeznaczeniuaż 1,5 miliona złotych na przygo-towanie aplikacji, zapłatę wyma-ganych składek oraz promocjęolimpiady w naszym mieście.Środki te zarezerwowano
w uchwalonym niedawno budże-cie miasta na 2013 rok. Czyliw tym samym dokumencie, któ-ry jest podstawą zamykania szkółna terenie Krakowa ze względuna rzekomy brak środków finan-sowych na ich utrzymanie. Na ra-zie nie ma też oczywiście żadnejgwarancji wyboru Krakowana gospodarza Igrzysk przez Mię-dzynarodowy Komitet Olimpij-ski. Rywalami są bowiem szwaj-carskie Sankt-Moritz, Oslo, Bar-celona oraz Lwów.
BARTOSZ PALETA
WW sskkrróócciiee:: Igrzyska Olimpij-skie to wielka sportowa impreza,która mogłaby dodatkowo wy-promować Kraków na świecie.Wątpliwości budzą jednak szcze-góły całego projektu, który dlanaszego miasta niekonieczniebyłby opłacalny.
To już nie tylko propozycja trzykrotnej olimpijki, a obecnie posłanki Platformy Obywatelskiej Jagny Marczułajtis oraz dr hab. SzymonaKrasickiego z Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Projekt organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku poparł m. in.
prezydent Jacek Majchrowski, Marszałek Województwa Małopolskiego Marek Sowa oraz przedstawiciele Zakopanego i Słowacji.