Gdzieś na południu Polski jest Babia Góra, najwyższa szczyt w naszym kraju poza Tatrami. Zwana Królową Beskidów oraz Matką Niepogod przyciąga turystów głodnych wysokogórskich wrażeń i kapitalnych widoków… Mało kto jednak wie o pewnej historii z lat 90., która miała miejsce w jej cieniu. Na terenie rozciągającym na północ od niej, w okolicach miasta Jordanów, działał najprawdziwszy superbohater. Jak przystało na taką postać latał, miał nadludzką siłę. I był niezniszczalny. Nikt nie wie, kim on był naprawdę i skąd się wziął. Pojawił się nagle, na początku wakacji roku 1998. Ubrany w ciemną kominiarkę, bluzę z kapturem i moro spodnie zjawiał się tam, gdzie była taka potrzeba. Stawał do walki o racje słabych i bezbronnych. Jedyne, co o nim więcej było wiadomo, to jakie przezwisko nosi. Sam go kiedyś przekazał ludziom. Kazał siebie nazywać Babiogórcem. Oto jedna z historii o nim.
Opowiadanie z cyklu "Babiogórzec" Dostępna również wersja audio pod adresem http://rider44.wrzuta.pl/audio/6kv2jMFVVvk/05._jak_nie_poznalem_waszej_matki Czyta Marcin Polaczuk.
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Gdzieś na południu Polski jest Babia Góra, najwyższa szczyt w naszym kraju
poza Tatrami. Zwana Królową Beskidów oraz Matką Niepogod przyciąga
turystów głodnych wysokogórskich wrażeń i kapitalnych widoków…
Mało kto jednak wie o pewnej historii z lat 90., która miała miejsce w jej
cieniu. Na terenie rozciągającym na północ od niej, w okolicach miasta
Jordanów, działał najprawdziwszy superbohater. Jak przystało na taką
postać latał, miał nadludzką siłę. I był niezniszczalny.
Nikt nie wie, kim on był naprawdę i skąd się wziął. Pojawił się nagle, na
początku wakacji roku 1998. Ubrany w ciemną kominiarkę, bluzę z kapturem
i moro spodnie zjawiał się tam, gdzie była taka potrzeba. Stawał do walki
o racje słabych i bezbronnych. Jedyne, co o nim więcej było wiadomo, to
jakie przezwisko nosi. Sam go kiedyś przekazał ludziom.
Kazał siebie nazywać Babiogórcem.
Oto jedna z historii o nim.
2
23 LIPCA 1998, JORDANÓW
To było cudowne popołudnie dla Agaty. Choć się wcale tego nie
spodziewała.
Najpierw, wychodząc z mieszkania na spacer, pod drzwiami znalazła
różę, a przy niej tajemniczy liścik – „Na dole”. Poznawała to pismo, jednak
nie mogła uwierzyć…
Szybko, z rosnącym napięciem, ale takim przyjemnym, zbiegła klatką
schodową pod niewielki blok w którym mieszkała. Był on pobudowany
w pobliżu lokalnej Spółdzielni Kółek Rolniczych, a w większości
zamieszkiwany przez pracowników i rodziny tejże jednostki.
Stanęła przed klatką i rozejrzała się dookoła. Zwiewna sukienka do kolan
falowała, gdy dziewczyna spoglądała to w prawo, to w lewo. Nie było tam
tego, kogo szukała.
Agata poczuła się mniej pewnie. Pomału ruszyła w stronę wyjazdu
z posesji. Dochodziła już do bramki, gdy usłyszała za sobą chrzęst żwirku
oraz czyjeś ciężkie kroki. Odwróciła się.
- Szeregowy Maciej Buda melduje się pani generał jego serca! –
postawny młodzian, w mundurze lotników z Dęblina, zasalutował
dziewczynie.
- Maciek! – zapiszczała, rzucając się w jego ramiona. Jej ciemne loki
zlały się z moro munduru chłopaka – Przecież miałeś dopiero wyjść
za dwa tygodnie!
- Nie matura, lecz chęć szczera wyrwie mnie do królowej mego serca –
bardzo romantycznie wyjaśnił chłopak.
Agata przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Tak objęci wyszli z posesji.
W bramie minęli pana Andrzeja, sąsiada Agaty, który wracał ze spaceru
z pieskiem. Pozdrowili się nawzajem szerokimi uśmiechami.
3
Kolejne godziny spędzili razem, chodząc najpierw po okolicznych polach,
a w ostateczności dochodząc do centrum Jordanowa. Gadali, śmiali się,
wyznawali sobie miłość, opowiadali, co u nich słychać. I tak aż do
jordanowskich plant, niewielkiego parku w centrum miasta. Tam czekała na
Agatę kolejna niespodzianka.
Zasiedli na ławeczce, niedaleko fontanny. Patrzyli głęboko w swoje oczy,
kiedy krzaki koło nich zaszeleściły. Wyszła z nich trójka chłopaków,
w których Agata rozpoznała kolegów Maćka z technikum. Dwóch miało
gitary, jeden flet. Stanęli przed Agatą i Maćkiem i zaczęli grać „Zabiorę cię”
Kancelarii. Maciek zaś cicho śpiewał.
Dziewczyna miała łzy w oczach. To właśnie przy tej piosence poznali się,
na jednej domówce.
Nad Jordanów nadszedł wieczór. Maciek odprowadził Agatę pod jej
mieszkanie. Tam ustalili, że chłopak wróci koło 21, tylko wpadnie do domu.
Ona zaś coś przygotuje na kolację.
Pożegnali się uściskiem, odeszli od siebie, by zaraz wrócić i znów się
pożegnać uściskiem, znów odeszli, i znów wrócili, by koło czarnej zastawy
pożegnać się ostatecznie. Agata wbiegła po schodach na drugie piętro,
otworzyła drzwi. Mieszkanie było ciche i puste. Rodzice wraz z młodszym
bratem na parę dni pojechali do rodziny w Zakopanym.
Weszła do kuchni, zapaliła światło. Sprawdziła, co ma w lodówce.
Oceniła, co z tego może zrobić. Przeszła do dużego pokoju, by się przebrać.
Zapaliła światło… i zamarła. Zamrugała szybko, zagasiła światło, znów
zapaliła. Ktoś był w czasie jej nieobecności w tym pokoju - i go totalnie
zdemolował. Na ścianach, podłodze i suficie sprayem były wymalowane
jakieś bohomazy. Wśród nich Agata dostrzegała nawet i pentagram.
Zrobiła krok w przód… i poczuła ostrze na swojej szyi.
4
- Nu Polsza – usłyszała za sobą dziewczęcy głos ze wschodnim
akcentem – Nie ruszaj się a będzie dobrze.
Poczuła, jak ktoś krępuje jej ręce i usta, a potem ciska na wersalkę.
Z trudem na niej usiadła i dostrzegła dwie dziewczyny, które stały przy
drzwiach.
Każda miała w rękach po długim nożu. Ich miny były mordercze.