Top Banner
www.dts24.pl NOWY SĄCZ | LIMANOWA | GORLICE | KRYNICA | MUSZYNA | PIWNICZNA | STARY SĄCZ | MSZANA DOLNA | GRYBÓW | BOBOWA | BIECZ C.H. EUROPA II. Nowy Sacz, ul. Nawojowska 1, godz. otwarcia: pon.-piątek 7.30 - 21.00, sob.7.30 - 20.30, niedz. 9.00 - 18.30 17-21 GRUDNIA (PONIEDZIAŁEK - PIĄTEK) - 7:30 - 23:00, 22 GRUDNIA (SOBOTA) - 7:30 - 22:30 23 GRUDNIA (NIEDZIELA) - 9:00 - 20:30, 24 GRUDNIA (PONIEDZIAŁEK) - 7:30 - 16:00 ROPA II II I N N N Ø Radosnych oraz pe ų nych ciepų a _ wi Č t Bo Ǐ ego Narodzenia Ǐyczy Naszym klientom i sympatykom Ăyczymy spokojnych, ciepÏych cwi¦t BoĂego Narodzenia pomyälnoäci w 2013 Roku KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA GAZETA BEZPŁATNA Nr 50–51 (112–113), 20 grudnia 2012 Nakład 16 000 Wewnątrz DTS znajdziesz dziś prawdziwie świąteczną porcję lektury R E K L A M A
24

DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

Mar 27, 2016

Download

Documents

Święta Sylwester
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

ww

w.d

ts24

.pl

N O W Y S Ą C Z | L I M A N O W A | G O R L I C E | K R Y N I C A | M U S Z Y N A | P I W N I C Z N A | S T A R Y S Ą C Z | M S Z A N A D O L N A | G R Y B Ó W | B O B O W A | B I E C Z

C.H. EUROPA II. Nowy Sacz, ul. Nawojowska 1, godz. otwarcia: pon.-piątek 7.30 - 21.00, sob.7.30 - 20.30, niedz. 9.00 - 18.3017-21 GRUDNIA (PONIEDZIAŁEK - PIĄTEK) - 7:30 - 23:00, 22 GRUDNIA (SOBOTA) - 7:30 - 22:30

23 GRUDNIA (NIEDZIELA) - 9:00 - 20:30, 24 GRUDNIA (PONIEDZIAŁEK) - 7:30 - 16:00

ROPA IIIII NNN

Radosnych oraz pe nych ciep a wi t Bo ego Narodzenia yczy

y p y

Naszym klientom i sympatykom yczymy spokojnych, ciep ych wi t Bo ego Narodzenia pomy lno ci w 2013 Roku

KOLEJNE WYDANIE DTS

UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

GAZETA BEZPŁATNANr 50–51 (112–113), 20 grudnia 2012

Nakład 16 000

Wewnątrz DTS

znajdziesz dziś

prawdziwie świąteczną porcję lektury

R E K L A M A

Page 2: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 20122

Z drugiej strony

Taki był rok 2012Miejsce w szereguMijający rok upłynął pod znakiem konsekwentnej degradacji Nowego Sącza oraz Sądecczyzny do roli powiatowego mia-steczka i stolicy rolniczego regionu. Jakieś bliżej niezidentyfiko-wane siły postanowiły pokazać dumnym sądeczanom ich miej-sce w szeregu, wyprowadzając stąd kolejne urzędy i instytucje. Niebawem może się okazać, że spakować się będą musieli pogranicznicy. Dla nich przygotowano koszary w Raciborzu – które, zdaniem senatora Stanisława Koguta – przy wyremon-towanych sądeckich przypominają kurnik. W jakichś ważnych gabinetach uznano również, że sami nie potrafimy wysłać do chorego karetki, przenosząc dyspozytornię pogotowia ra-tunkowego do Tarnowa. I choć lada moment w nowej sądeckiej strażnicy zostanie oddane do użytku nowoczesne stanowisko dowodzenia, to widocznie lepiej, żeby hulał po nim wiatr.

TYGODNIÓWKA MARKA STAWOWCZYKA

R E K L A M A

WWW.KL IKNI J .TU

Boże Narodzenie znów zatrzyma nas w biegu i codzienność przełamie opłatkiem.

Życzę Państwu, by ten wyjątkowy czas, pełen był dobra, spokoju i rodzinnego ciepła.

W Nowym Roku życzę zaś optymizmu, wiary i szczęścia. Zapełnijcie Państwo przyszłoroczny kalendarz

spełnionymi marzeniami.Marian Cycoń

Poseł na Sejm RP

Ludzie są wspaniali! Również Czytel-nicy DTS, którzy włączyli się w tę ak-cję. Wiele cierpienia, ale i wiele cu-dów spotkało w tym roku rodzinę Sporków z podlimanowskiego Tym-barku. W ciągu trzech miesięcy uda-ło się zebrać potrzebne na leczenie pół miliona złotych!

Tuż przed ubiegłorocznymi świę-tami Bożego Narodzenia spadła na nich wiadomość – synek ma jeden z najgroźniejszych nowo-tworów złośliwych wieku dziecię-cego. Strach mieszał się z bezrad-nością. Po cyklach chemioterapii, operacji, autoprzeszczepie dowie-dzieli się, że w Niemczech jest prowadzona terapia, która może zwiększyć szanse przeżycia ich dziecka. Pojawiła się nadzieja. Ale nadzieja miała cenę 120 tys. euro. Astronomiczna kwota!

– Nie było innego wyjścia. Musieliśmy wierzyć, że się uda – wspomina Tomasz Sporek, tata Marcinka.

Ruszyli do walki o życia dziec-ka. Blog, informacje prasowe, ogromne zaangażowanie koleża-nek i kolegów z pracy, a w efek-cie niewyobrażalny odzew ludzi

wielkiego serca. W różnych miej-scach regionu, Polski i świata zor-ganizowano dziesiątki koncertów, imprez, aukcji, które miały jeden cel – pomóc w zebraniu funduszy na leczenie chłopczyka z Tym-barku. Do akcji przyłączyły się gwiazdy z pierwszych stron gazet. Setki osób dokonało choćby drob-nych przelewów na rzecz dwu-latka. I oto po trzech miesiącach tata Marcinka z radością mówi: – Udało się!

Udało się! Na konto Marcinka w ciągu zaledwie trzech miesięcy trafiło 500 tys. zł!

– Trudno wyrazić to słowa-mi – satysfakcja, wdzięczność i radość mieszają się ze sobą. To niezwykle krzepiące, że jest tyle osób wielkiego serca, wraż-liwych i chcących pomagać. Dla nas to niesamowicie miłe i bu-dujące! Wszystkim dziękuję – nie kryje wzruszenia Tomasz Sporek.

Teraz Marcinka czekają bada-nia kontrolne, leczenie choroby resztkowej i, jeśli wszystko bę-dzie dobrze, na początku lute-go chłopczyk wyjedzie na kurację do Niemiec.

(JOMB)

Bezrobotni bez granicSądecki Urząd Pracy prowa-dzi nabór do projektu pn. „Są-deczanin bez granic – staże zawodowe w Niemczech dla osób bezrobotnych” w ramach programu Leonardo da Vin-ci PLM. Celem projektu jest zdobycie doświadczenia za-wodowego, nabycie nowych lub podniesienie posiadanych kwalifikacji i umiejętności za-wodowych przez 45 osób bez-robotnych zarejestrowanych w Sądeckim Urzędzie Pracy poprzez odbycie stażu zagra-nicznego. Szczegóły na stronie www.pup.nowysacz.pl.

Cuda nie tylko od święta!

FOT.

KU

BA T

OPO

RKIE

WIC

Z LI

MAN

OW

A.IN

KOLEJNE WYDANIE DTSUKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 3: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

R E K L A M A

ww

w.d

ts24

.plN O W Y S Ą C Z | L I M A N O W A | G O R L I C E | K R Y N I C A | M U S Z Y N A | P I W N I C Z N A | S T A R Y S Ą C Z | M S Z A N A D O L N A | G R Y B Ó W | B O B O W A | B I E C Z

GAZETA BEZPŁATNANr 50–51 (112–113), 20 grudnia 2012Nakład 16 000

Nowy Sącz, ul. Żółkiewskiego 21, tel. 18 443 64 37

Nowy Sącz, ul. Kochanowskiego 2, tel. 18 448 83 72

SUPER ŚWIĄTECZNA PROMOCJAKUPUJĄC OPRAWKĘ POWYŻEJ 300 ZŁ

KOMPLET SZKIEŁ Z ANTYREFLEKSEM GRATIS!A POWYŻEJ 150 ZŁ KOMPLET SZKIEŁ

Z UTWARDZENIEM GRATIS!OKULARY PRZECIWSŁONECZNE RABAT 40%

INNE PROMOCJE www.inter-optica.com

AA

Oby Wigilijna Jutrzenka nios ca nadziej i rado , w nadchodz ce wi ta Bo ego Narodzenia rozb ys a tak e dla nas,

naszych najbli szych, przyjació , znajomych i naszych ma ych ojczyzn. Niech spe ni si yczenia sk adane przy wigilijnym stole.Niech te wi ta b d wyj tkowe, jedyne, niezapomniane,

pe ne serdecznego rodzinnego gwaru, rado ci w oczach najmniejszych i szcz cia doros ych, zapachu drzewka pe nego b yskotek i bogate kol d …

Wszelkiej pomy lno ci z okazji wi t Bo ego Narodzenia, a tak e tego co najlepsze w nowym, 2013 roku

ycz

Przewodnicz cy Rady Miasta Nowego S cza Prezydent Miasta Nowego S cza Jerzy Wituszy ski Ryszard Nowak

12 STANOWISK DO MYCIA NA TERENIE NOWEGO SĄCZA

· T A N I O · S Z Y B K O · S K U T E C Z N I E ·NOWY SĄCZ - DOJAZDOWA 7 – 6 STANOWISK

SAMOOBSŁUGOWE MYJNIE BEZDOTYKOWE 24H

NOWY SĄCZ - GORZKÓW UL. WIŚNIOWIECKIEGO 6 STANOWISK (obok salonu Skoda)

R E K L A M A

Czytelnikom DTS, Czytelnikom innych gazet oraz wszystkim, dla których Święta Bożego Narodzenia są czasem refleksji i odkrywania,

że wszystko, co się dzieje wokół nas ma głęboki sens. Błogosławionych Świąt! Dobrego zdrowia!

Radości z odnajdowania sensu przez wszystkie dni 2013 roku.Życzy

Dobry Tygodnik Sądecki

Page 4: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 20124

PLEBISCYT. Rusza kolejna, XIII edy-cja Ziarnka Gorczycy, plebiscytu, któ-ry ma na celu wyróżnienie i uhono-rowanie tych, którzy poprzez swoją działalność, aktywność i hojność czy-nią dobro na rzecz innych. Czytelni-cy „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – patrona plebiscytu – mogą zgłaszać swoich kandydatów do konkursu.

Tradycyjnie odbywa się on w dwóch kategoriach. Pierwsza – „osoby”, czyli ci, którzy bezpośrednio dzia-łają charytatywnie, kreują i reali-zują działania na rzecz innych ludzi, środowisk, miejscowości i miesz-kają na Sądecczyźnie bądź działają na jej rzecz. Drugą kategorię stano-wią „podmioty zbiorowe”: organi-zacje, stowarzyszenia, fundacje, fir-my, które realizując swoje zadania, czynią lokalnie dobro.

Kandydatów można zgłaszać do 22 grudnia br. bezpośrednio do redakcji DTS (ul. Żywiecka 25), e–mailowo na adres [email protected] bądź listownie na adres: Sądeckie Hospicjum, Nawojowska 155a, Nowy Sącz (z dopiskiem Ziarnko Gorczycy) lub e–mailowo do organizatora: [email protected].

Drugim celem Ziarnka Gorczy-cy jest – oprócz nagradzania dobra – także jego tworzenie. Dlatego,

wzorem wszystkich poprzednich edycji, w ramach akcji zbierane są środki na szlachetny cel. Od kil-ku już lat organizatorzy i sponsorzy akcji wspierają Sądeckie Hospicjum Domowe. Trzy poprzednie edycje przyniosły, w różnej formie, wspar-cie na budowę, a następnie wypo-sażenie Hospicjum, w kwocie po-nad pół miliona złotych. Ten trwały pomnik sądeckich serc będzie tak-że celem kolejnej edycji akcji. Obiekt wymaga bowiem ciągle wyposaże-nia, niezbędne są środki na świad-czenie usług na wysokim poziomie, przy zachowaniu zasady braku płat-ności za pobyt w ośrodku.

Dotychczasowi organizatorzy ak-cji: prezydent Nowego Sącza, Towa-rzystwo Gimnastyczne Sokół oraz Związek Sądeczan, zdecydowali się również zaprosić Towarzystwo

Przyjaciół Chorych „Sądeckie Ho-spicjum” do grona organizatorów kolejnej edycji akcji „Ziarnko Gor-czycy”. Jej finał odbędzie się 2 lute-go w MCK „Sokół” w Nowym Sączu. Gwiazdą wieczoru będzie Janusz Ra-dek z zespołem. Po gali tradycyjny bal karnawałowy, na którym go-ściom będzie przygrywał ponownie Marek Sierocki.

(ORG)

R E K L A M A

tel. 18 547 60 88, 18 442 30 41 www.ubezpieczenia.sacz.pl

Kancelaria Ubezpieczeń Marek Sekuła

UBEZPIECZAJĄC SIĘ U NAS WSPIERASZ STOWARZYSZENIE GNIAZDO

R E K L A M A

Taki był rok 2012PiS zatrzeszczał w szwachPolitycznie przeżyliśmy w Nowym Sączu małe trzęsienie ziemi, kiedy wiosną do Solidarnej Polski, partii tworzonej przez Zbigniewa Ziobrę, odszedł dotychczasowy lider PiS Arkadiusz Mularczyk oraz drugi poseł Andrzej Romanek. Trzeszczące przez moment w szwach sądeckie struktury, PiS szybko pozszywał i zacerował zapowiadając, że matecznika polskiej prawicy z rąk nie wypuści. Teraz każda z partii chwali się, że to właśnie ona dzierży polityczny rząd dusz na Sądecczyźnie, ale jaka jest prawda dowiemy się dopiero podczas najbliższych wyborów parlamentarnych. Cierpliwości.

Nie tędy drogaRośnie frustracja sądeczan zaklasyfikowanych przez urzędowe opraco-wania do ludzi komunikacyjnie wykluczonych. O autostradzie do Nowego Sącza mogliby marzyć już tylko szaleńcy, ale też wizja budowy drogi ekspresowej oddala się w tempie szybszym niż ekspresowe. Jakby tego było mało, nie zanosi się na to, by sądeccy kierowcy szybko mieli szansę na obwodnice miasta i nowe mosty. Szumnie zapowiadana budowa tzw. Węgierskiej Bis, która miała odkorkować newralgiczny południowy wyjazd z miasta i ożywić strefę przemysłową, ciągle pozostaje w sferze fantazji planistycznych. Sądecczyzno – nie tędy droga!

OGŁOSZENIA DROBNE

Żaluzje, rolety, markizy, produkcja, mon-taż. Tel. 696 027 993Brykiet drzewny – producent. Tel. 503 313 788, 18/441 76 89CHOINKI żywe, cięte, jodła kaukaska. 504 510 354, 18/443 22 31. Dąbrowa 153.Do wynajęcia lokal o pow. 30m2, parter z witryną, wc. N.Sącz ok. 200m od Rynku. Tel. 504 032 487

Zgłoś swojego kandydata do Ziarnka Gorczycy

Ziarnko Gorczycy 2012

FOT.

ARC

HIW

UM

Page 5: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

520 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

ROZMOWA z EWĄ WACHOWICZ – Miss Świata i kulinarna mistrzyni zdradza, jakie świąteczne smaki królują na jej wigilijnym stole.

– Jakie jest pierwsze Pani skojarzenie ze świętami Bożego Narodzenia?

– Zapach pomarańczy. Byłam wy-chowywana w czasach, kiedy cytru-sy były rzucane do sklepów dwa razy do roku. Zawsze pod choinkę mój dziadziuś przynosił pomarańcze i ich piękny aromat roznosił się w domu. Teraz ten zapach towarzyszy mi nadal – robię piękne ozdoby na stół z orze-chów i pomarańczy, w które wbijam goździki, tworząc różne wzorki.– Spędza Pani czasem Boże Narodzenie w rodzinnym domu?

– Od 1995 r. na święta cała rodzina zjeżdża do mnie do Krakowa.– Jak wygląda Wigilia?

– Właściwie tak samo jak w Klę-czanach, bardzo tradycyjnie. Wszy-scy goście oczekują, aby na stole poja-wiło się to, co robiła mama, ponieważ są to potrawy specjalnie gotowane na wieczerzę wigilijną. W ubiegłym roku śmialiśmy się, bo starsza cór-ka brata – Karolina była przez pół-tora roku w Anglii na studiach i gdy wróciła na święta, przyznała: „Cio-ciu, tak mi się marzyło, żeby była ta kasza i barszcz, i karp po żydow-sku, takie jak ty robisz, żeby było to, co zawsze”. Rzeczywiście u mnie za-wsze jest to samo. Jedyne nowości kulinarne pojawiają się w przystaw-kach: śledź jest raz w śmietanie, raz po grecku – na słodko z marchewką i rodzynkami, raz z suszonymi śliw-kami po kaszubsku.– Zawsze to samo, czyli co musi być u Pani na wigilijnym stole?

– Zawsze na przystawkę jest śledź i karp po żydowsku, przy czym karp jest już tradycją krakowską, bo moja mama robiła tylko śledzie. Zapocząt-kowałam tego karpia po żydowsku i teraz nikt nie wyobraża sobie wigilii bez tego. Później tradycyjnie: barszcz z uszkami, karp lekko oprószony mąką wcześniej marynowany w ce-buli, smażony na świeżo tuż przed podaniem, ziemniaczki gotowane w mleku z czosnkiem, do tego kapu-sta z grzybami, potem kasza z grzyba-mi i masłem, groch ze śliwami, łazanki z makiem, krokiety z kapustą, póź-niej pierogi z kapustą i grzybami oraz pierogi na słodko z serem, bo to lubi moja córka Ola i bratanice. Oczywi-ście do tego wszystkiego jest kompot z suszu. Pielęgnujemy starą tradycję i wszystkie potrawy są postne.– Sama przygotowuje Pani wieczerzę, czy angażuje do tego innych?

– Wszystko sama przyrządzam, choć córka trochę pomaga. Wigi-lia wbrew pozorom nie jest trudna do przygotowania. Poza tym organizuję

ją od kilkunastu lat, więc mam dobrze opracowaną ergonomię. Na przykład dwa tygodnie wcześniej lepię piero-gi oraz uszka i je zamrażam. Podobnie krokiety, czyli robię naleśniki na słono

z farszem, zamrażam, natomiast w Wi-gilię obtaczam je w jajku oraz bułce tar-tej i smażę. Najwięcej pracy tak na-prawdę jest przy karpiu po żydowsku. Trzeba go przygotować dzień przed Wi-gilią, musi być obgotowany, przypra-wiony, żeby galareta zastygła.– Czego w święta brakuje Pani w krakow-skim domu, a było to w Klęczanach?

– Dawniej święta były jakieś takie… śnieżne, a ostatnio niestety te kra-kowskie nie były zbyt zimowe, bra-kowało białego puchu.– To w Wigilie w Klęczanach stawiała Pani pierwsze kroki kulinarne?

– Klęczany są miejscem, gdzie się wychowałam. Tam chodziłam do Koła Gospodyń Wiejskich i skończyłam kurs gotowania, pieczenia, szydeł-kowania, robienia na drutach. To było prężnie działające koło, a moja mama była w nie zaangażowana. U mnie w domu była bardzo mocno zako-rzeniona tradycja stołu, i tego, co się wiąże z gotowaniem i świętowaniem. To sprawiło, że zaszczepiona została we mnie pasja gotowania.– Właśnie ukazała się kolejna książka kulinarna Pani autorstwa. Można w niej znaleźć przepisy wigilijne?

– Książka zawiera jedne z bardziej lubianych przeze mnie receptur, acz-kolwiek apetyt na smaki bardzo mi się zmienia. Jak przyjadę z Tajlandii, to najbardziej lubię kuchnię tajską, jak przyjadę z Włoch to kuchnię włoską. Jest tam jednak kanon kilku potraw. Są tam również przepisy, które moż-na przygotować na świąteczny stół.– Czego na Boże Narodzenie życzyła-by Pani czytelnikom „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”?

– Przede wszystkim, żeby święta były pogodne, śnieżne, smaczne, zdro-we, spędzone w gronie najbliższych.

Rozmawiała JOLANTA BUGAJSKA

Ewa Wachowicz poleca na wigilię danie, którym zaraziła krakowskich przyjaciół:

KASZA Z GRZYBAMISkładniki:½ kg kaszy jęczmiennej mazurskiej10–15 dag suszonych grzybów2–3 łyżki masłaSólPrzygotowanie:Grzyby zalać wrzątkiem i odsta-wić na noc. Namoczone grzyby

wyłowić i włożyć do kaszy. Delikat-nie zlać wodę spod grzybów (tak, by cały osad pozostał w garnku) i za-lać nią kaszę. Dodać masło. Uzupeł-nić wodą do poziomu 2 cm powyżej kaszy. Posolić do smaku. Gotować na małym ogniu, aż kasza wchłonie cały płyn (ok. 20 minut). Uważać, by się nie przypaliła. W razie po-trzeby dolać wodę. Podawać z wiór-kami chłodnego masła.

ATUTCAR

Nowy Sącz,ul.Tarnowska 168

tel.18 477 00 00

www.honda–atutcar.pl

R E K L A M A

R E K L A M A

Tradycja z aromatem pomarańczy

EWA WACHOWICZ – urodziła się w Klęczanach k. Gorlic. W 1992 r. zdobyła tytuł Miss Polonia. W wy-borach na najpiękniejszą kobietę świata została III wicemiss, a rok później Miss Świata Studentek. W 1993 r. została rzeczniczką rzą-du Waldemara Pawlaka. Później założyła własną firmę PROMISS, stając się producentką telewizyj-ną programów o tematyce porad-nikowo–kulinarnej. Jest autorką książek: „Słodki świat”, „Ewa go-tuje”, „Ewa gotuje szybko” i „Ewa gotuje ulubione”.

KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 6: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 20126

R E K L A M A

ROZMOWA z o. ANDRZEJEM CHLE-WICKIM, dominikaninem, rektorem ko-ścioła pw. Matki Bożej Niezawodnej Nadziei na Jamnej.

– Święta Bożego Narodze-nia coraz mocniej wy-pierane są z przestrze-ni publicznej, bo komuś przeszkadzają. Może-my sobie wyobrazić, co by było, gdyby nie było Świąt Bożego Narodzenia?

– To pytanie podobne do tego, jakie postawił Szekspir: „Co by było gdyby, w gębie rosły grzyby?”. Byłby las. To sytuacja abs-trakcyjna – próba opisania czegoś, czego nie ma, za pomocą pojęć, któ-re znamy.– W Europie jest coraz więcej punktów, gdzie nie ma miejsca dla Świąt Bożego Narodzenia.

– Odpowiem tak: każdy z nas in-dywidualnie musi się zmierzyć z tym problemem. Niech każdy zada sobie pytanie, czym dla niego są te święta? Dla jednego będzie to wyjazd na nar-ty, dla kogoś innego zakupy, a dla jeszcze innych odniesienie do kon-kretnego faktu, jakim było narodze-nie Chrystusa.– A co ojciec powie tym, którzy uważa-ją, że Boże Narodzenie trzeba delikat-nie ukryć, nie obnosić się z nim, żeby nie drażnić wyznawców innych religii i niewierzących?

– To ideologiczne skojarzenie. Niedawno czytałem książkę, w któ-rej autor przyznaje, że kiedy pierwszy raz pojechał na Zachód w latach 70.

to miał poczucie, że ta libe-ralna demokracja ma coś

wspólnego z komuni-zmem. Teraz mu się to tylko ugruntowa-ło. Dziś nawet potrafi to nazwać: wszystko,

co nowe jest postępo-we, a to, co stare jest

z gruntu złe. To my two-rzymy rzeczywistość, to my

próbujemy „ulepszać” to, co zastali-śmy. Najświeższy przykład ze świę-tym Mikołajem: świetny Miko-łaj. Zlepek słów bazujący na tym, co było. Tylko my koniecznie chce-my coś unowocześnić, bo uważamy, że to jest lepsze.– Powinniśmy się już zacząć niepoko-ić, że święta to głównie zakupy, prezen-ty, wyjazd na narty, a choinki stawiać w miejscu publicznym nie wolno, żeby nie drażnić innych?

– To tylko jedna strona. Są prze-cież ludzie, dla których Święta Boże-go Narodzenia wybrzmiewają praw-dą i są ważnym punktem odniesienia. Nie wartościowałbym jednak. Czy to znaczy, że są gorsi? Nie, mają pra-wo być sobą.– W pewnym duńskim miasteczku za-powiedziano, że w tym roku Święta Bo-żego Narodzenia nie będę organizowane przez lokalną wspólnotę mieszkańców.

– Będą, tylko bez religijnych symboli.– A na czym polegają święta bez symboli?

– Jak wierzący coraz bardziej świadomie powinniśmy przeży-wać te święta i odróżniać rzeczy pierwszorzędne od mniej ważnych. To może sprowokować do pójścia w głąb siebie i myślenia, czym dla mnie jest Boże Narodzenie? Czym jest ów piękny obyczaj, który sprawia, że ten dzień jest inny od pozostałych dni. Ale dlaczego jest inny? Dlaczego siadamy do stołu wigilijnego?– Do stołu siadają w tym czasie również ludzie niewierzący.

– Dlatego właśnie warto pójść w głąb siebie. Niewierzący też mogą sobie zadać pytanie, dlaczego wpi-sują się w rytm, którego przecież nie uznają. Ktoś powiedział, że nie wy-padliśmy sroce spod ogona. Wyrasta-my w pewnej rzeczywistości, która nas kształtuje.– Ale rzeczywistość staje się coraz bar-dziej laicka i coraz mocniej atakuje.

– Raczej prowokuje. Dzięki temu staje się szansą dla tych, którzy będą stawiali sobie zasadnicze pytania.– To dobrze, że rzeczywistość nas prowokuje?

– To nie tak. Nie można się obrażać na rzeczywistość. My wierzący musi-my wiedzieć, że to, co się dzieje, nie dzieje się bez sensu i przez przypa-dek. To może boleć, może mnie obu-rzać, mogę się z tym nie zgadzać, ale to ma jakiś sens. Coś z tym faktem muszę zrobić. Ktoś napisał, że Pan Jezus przychodzi do nas w przebra-niu naszego życia. Do mnie należy

zadanie sobie pytania w dialogu z Pa-nem Bogiem: co Panie Boże chcesz mi przez to powiedzieć?– A co Pan Bóg chce nam powiedzieć przez nowy obyczaj, by w Wielki Piątek odwiedzać kluby i dobrze się bawić?

– No więc ja albo wchodzę w ten obyczaj, albo mam do niego dystans, swoje zdanie i nie odpowiem, że jest to propozycja dla mnie. Co mamy zrobić? Obrazić się na rzeczywistość? Mamy ograniczony wpływ na in-nych, na to jak postępują, to ich wybór, sprawa wolności i odpowie-dzialności ich sumienia. Weźmy eks-tremalny przykład – obóz koncentra-cyjny i ludzi, którzy się znaleźli w tej przestrzeni. Jedni potrafili w tym nieludzkim świecie zachować god-ność, czyli być ludźmi sumienia, inni niczym się nie różnili od katów. Rze-czywistość jest, jaka jest. Powstaje tylko pytanie, jak ja się w niej odnaj-dę? Czy będę człowiekiem sumienia, czy bezrefleksyjnie popłynę, poddam się owczemu pędowi, bo to jest do-bre. Nowoczesne.– Jak chrześcijanin powinien się zacho-wać w tej rzeczywistości?

– Pielęgnować życie duchowe. Złudne jest myślenie, że ja się sam obronię. Papież Jan Paweł II mó-wił: musicie być mocni wiarą. Mu-sicie być mocniejsi od uwarunko-wań, w którym przyszło wam żyć. To jest wołanie o człowieka sumienia. Im więcej ludzi będzie pielęgnowa-ło życie wewnętrzne, tym mniej ich

da się nabrać na chłam, na kolorowe opakowanie, bo powiedzą, że towar w nim nieświeży, to im śmierdzi.– Istnieje gotowy przepis na udane święta?

– Proszę zauważyć, że Kościół ak-centuje, iż żyjemy w pewnym ryt-mie. Jest Adwent, to mocne uderze-nie: zastanów się nad sobą! Żyjemy w rzeczywistości już odkupionej, Chrystus przyszedł na świat, ale on wciąż przychodzi. Przez długi okres roku żyjemy we śnie, anga-żujemy się w sprawy drugorzędne, które nas nakręcają. Możemy świet-nie funkcjonować np. jako szef do-brze rozwijającej się firmy, ale gdzieś ta istota życia nam umyka. Proszę zobaczyć, ilu ludzi tka swoją wiel-kość ze swoich złudzeń, a nie widzą tego, co Pan Bóg im chce właśnie po-kazać. Ich świetność – zobacz, je-steś dzieckiem Bożym. Zobacz, jaką masz wspaniałą perspektywę, więc nie żyj tylko tym, w co się tak anga-żujesz myśląc, że to będzie wieczne. Święta są po to, żeby się zatrzymać. Zatrzymać i próbować zrozumieć Chrystusa, który jest dla nas kluczem do wszystkiego.– Ojcze, ale tych świąt miało nie być z powodu zapowiadanego końca świata.

– Kiedy nastąpi koniec świata? Nikt tego nie wie, nawet Syn, tyl-ko Ojciec. W Talmudzie jest powie-dziane, że świat się kończy, kiedy ginie jedna dusza. Codziennie na-stępuje czyjś koniec świata. Każdy z nas przeżyje swój koniec świata. O to możemy być spokojni.

Rozmawiał WOJCIECH MOLENDOWICZ

Święta są po to, żeby się zatrzymać

Page 7: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

720 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

R E K L A M A

Choć urodziła się w Ameryce i tam mieszkała do 2009 r. mówi, że jest Polką. Będąc już na emerytu-rze zdecydowała, że przeprowa-dzi się do Polski. W Nowym Sączu – jak mówi – znalazła swoje miej-sce na Ziemi. ROZMOWA z SUSAN ROGUS–SWATEK

– Wielu Polaków chętnie szczyciło-by się amerykańskim pochodzeniem, a Pani mówi, że nie jest Amerykanką?

– Jestem Polką. Moi dziadkowie byli Polakami, moi rodzice rów-nież [Henryk Rogus i Franciszka Wojnicka]. Uważam, że Amery-kanami mogą nazywać się jedy-nie Indianie. Reszta z nas pochodzi z innych krajów. Moi dziadkowie przybyli do Ameryki, do Chicago za pracą w 1906 r. z Polski, dokład-nie z Krakowa. Całe życie mówi-łam, że jestem Polką, choć urodzi-łam się w Stanach Zjednoczonych i tu mieszkałam przez całe lata. – Choć nigdy nie była Pani wcześniej w Polsce i zna tylko pojedyncze sło-wa po polsku, czuła Pani więź z kra-jem swoich dziadków?

– Tak. W rodzinie wiele się o Polsce mówiło. – Zdecydowała się Pani w końcu od-wiedzić swój kraj, co więcej – za-mieszkać tu. Jak to się stało, że akurat w Nowym Sączu?

– Będąc już po pięćdziesiątce za-pisałam się na interdyscyplinar-ne studia podyplomowe. Tema-tem mojej pracy, którą broniłam w 1999r. było: „Co Polacy zrobili dla siebie w ciągu 10 lat od wielkich przemian ustrojowych”. Przygo-towując materiały, poznałam Po-lkę, która bardzo mi wówczas po-mogła. Los płata nam różne figle. Kiedy byłam już na emeryturze, postanowiłam odwiedzić Polskę. Przyleciałam do Krakowa, a póź-niej moja poznana podczas studiów przyjaciółka zaprosiła mnie do sie-bie do Nowego Sącza. I nie wiem nawet, jak i kiedy zdecydowałam się tu zostać. Zresztą miałam już na to pytanie: „Dlaczego Polska?”, „Dlaczego Nowy Sącz?”, więcej nie odpowiadać. Po prostu, wylatując

z Ameryki nie planowałam, że zo-stanę w Polsce. Dziś mogę powie-dzieć, że znalazłam swoje miejsce na Ziemi.– Co Panią przekonało?

– Uznałam, że to bezpieczne miejsce.– A ludzie?

– Kobiety tutaj są uśmiechnięte, szykowne. Ubierają się stylowo, ale nie według kanonów mody, więk-szość – zauważyłam – chce pod-kreślić swój indywidualizm i to mi się podoba. – A panowie?

– Nazwałam ich piwoguys. Stoją na ulicy i zaczepiają przechodniów. Raz na jednego mocno nakrzycza-łam i od tego czasu mam spokój.– Obrażą się za takie uogólnienie. Tyl-ko nieliczni tak robią.

– No cóż, widocznie tacy już tylko zwracają na mnie uwagę (śmiech).– Afirmuje Pani polskie kobiety.

– „Affirmation of Polisch Women” było tematem moje-go wystąpienia w Uniwersyte-cie Łódzkim, podczas konferencji „Intersecting Feminisms: The-ory, Politics and Activism” [Kon-teksty feministyczne: teoria, po-lityka i aktywizm], organizowanej przez Ośrodek Naukowo Badawczy Problematyki Kobiet. W tym roku

uczestniczyłam również w Forum Ekonomicznym w Krynicy–Zdro-ju. Miałam okazję zobaczyć i po-słuchać przedstawicielek rządu, profesorek. Nawet nie wiedziałem, że prezydentem Warszawy jest ko-bieta, że Polki zajmują tyle zna-czących stanowisk. Mimo to wciąż o nich niewiele wiem. One same również o sobie nie wiedzą. Na Za-chodzie każdy kraj ma publikacje na temat swoich kobiet, w Polsce mi tego brakuje. Chciałabym, żeby młode dziewczyny miały gdzie znaleźć wzorce, do których mo-głyby się odwołać. Kiedy prowa-dziłam zajęcia z uczniami, za-pytałam ich, co będą robić, gdy dorosną. Często odpowiadali: „Nie wiem”. I to jest przerażające. Jed-na z dziewcząt na to wszystko do-dała: „Pod koniec nauki, będziemy przechodzić testy psychologicz-ne, które pokażą, co będziemy ro-bić”. Ręce opadają. Nie pokazuje się młodym profesji, konkretnych przykładów.– Pracuje Pani nad takim skryptem dla kobiet?

– Rozpoczęłam pracę nad dwiema książkami. Jedna bę-dzie dotyczyła właśnie profesji XXI wieku. Do każdego zawodu – w kolejności alfabetycznej – zo-staną przypisane kobiety, które

go wykonują. Konkretne przy-kłady pań, które są księgowymi, szefami firm, gospodyniami do-mowymi czy nawet pszczelarka-mi. Zna pani jakąś?– Nie.

– A ja poznałam. Nawet nie wie-my, co kobiety robią i jak do tego dochodzą. Tego mi brakuje. Tym chcę się zająć i dzielić. – A druga książka?

– Dotyczy kobiet w historii Polski. – Jest Pani feministką.

– Nie. Jestem przede wszyst-kim kobietą. Kobietą, która w la-tach 70. jako pierwsza w Chicago podjęła się handlu nieruchomo-ściami. Wcześniej to było zarezer-wowane tylko dla mężczyzn. Zo-stałem nawet dyrektorem, ale za tym nie poszła podwyżka, choć jak się okazało wykonywałam za-dania „za pięciu”. Więc odeszłam. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ko-biety, które pełnią taką samą funk-cję jak mężczyźni, są gorzej opła-cane. Wciąż umniejsza się ich rolę. Chciałabym je pokazać, wydobyć na światło dzienne profesje, któ-rymi się zajmują, stanowiska, ja-kie piastują. Na konkretnych przy-kładach. Kibicuję kobietom, chcę być cheerleaderką polskich kobiet.

Rozmawiała KATARZYNA GAJDOSZ

Kibicuję polskim kobietomKOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 8: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 20128

Wesołychświąt!

DOTACJE NA INNOWACJE.PROJEKT PARK TECHNOLOGICZNY MIASTECZKO MULTIMEDIALNE

Page 9: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

920 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

www.wisniowski.pl

Bramyi ogrodzenia

R E K L A M A

Rozwój polskich firm sprawia, że rozbu-dowują swoje siedziby i zmniejszają bezro-bocie w Polsce, będąc marką swoich regio-nów. W Nowym Sączu o rangę dba firma Wiśniowski.

Nowoczesne budynki, ogromne hale pro-dukcyjne – tak wyglądają współczesne fir-my. Na polskim rynku na tle innych przedsię-biorstw wyróżnia się Wiśniowski, który część biurową i produkcyjną połączył, w 2005, łącznikiem wykonanym z aluminium i szkła. Przeszklone przęsła ustawiono w nocy, „pomógł” w tym dźwig o nośnicy 330 ton. Od tego czasu „szklany łącznik” nad drogą stał się bramą do Nowego Sącza.

Szklany most wynikiem rosnącej produkcji

W podobnym tonie kilkadziesiąt lat temu zbudowano fabrykę, jednego z producen-tów samochodów sportowych, pod Stutt-gartem. Most, przebiegający nad drogą, słu-ży do transportu karoserii do lakierowania.

Zarówno w przypadku producenta sa-mochodów, jak i firmy Wiśniowski tunel wybudowano ze względu na rozwój. Miał

on rozwiązać problem, jakim była szosa, przebiegająca przez „środek” firmy. Ideal-nym rozwiązaniem okazał się łącznik, który obecnie znajduje się nad drogą krajową 99. – Wraz z wprowadzaniem nowoczesnych technologii zwiększało się zainteresowanie naszymi produktami. Dwa istniejące zakła-dy nie wystarczały na obsłużenie rosnącej produkcji. Nowe linie technologiczne wy-magały dodatkowych powierzchni – mówi Andrzej Wiśniowski, założyciel i właściciel firmy Wiśniowski.

Ponad 1100 pracowników w fi rmie Wiśniowski

Sama droga do zostania liderem bram ga-rażowych i posesyjnych była długa. Początki to próba opracowania konstrukcji bramy, któ-rą można otworzyć przy użyciu pilota. Efek-tem pracy była automatyczna brama uchyl-na, która funkcjonuje bez zarzutów do dzisiaj.

Jednak o założeniu firmy Wiśniow-ski możemy mówić dopiero w roku 1989. Był to trudny start, gdyż Polska była jesz-cze zamknięta na technologie ze względów politycznych. Nowa myśl technologiczna

zaczynała dopiero kiełkować. – Ze względu na niedostępność materiałów to był trudny czas, ale z drugiej strony doskonały moment, który należało maksymalnie wykorzystać – mówi Andrzej Wiśniowski. – Pojawienie się na rynku polskim bram uruchamianych za pomocą fal radiowych oznaczało, że kom-fort kojarzony z krajami Europy Zachodniej bądź bardziej odległymi Stanami Zjednoczo-nymi, stał się dostępny – dodaje.

Od tego czasu minęły 23 lata, a Wiśniow-ski stał się liderem w produkcji bram gara-żowych i systemów ogrodzeniowych. Dzieje się tak ponieważ firma wciąż inwestuje w no-woczesne rozwiązania. – Bez innowacji nie będziemy w stanie sprostać oczekiwaniom klienta. To nam pozwala stworzyć produk-ty skierowane do klientów zarówno ukie-runkowanych na ekonomiczne rozwiązania, jak również tych którzy chcą zainwesto-wać w bardziej zaawansowane technologie, zwiększające znacząco komfort użytkowa-nia – mówi Andrzej Wiśniowski.

Wraz z unowocześnianiem produktów marki Wiśniowski zmniejszało się też bez-robocie w regionie nowosądeckim. Obecnie

firma zatrudnia ponad 1100 osób. – Oferu-jemy prace nie tylko na liniach produkcyj-nych, ale także na innych stanowiskach. W takich działach jak: sprzedaż, admini-stracja, usługi IT czy też BHP – wymienia Andrzej Wiśniowski.

Prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak nie ukrywa, że takie firmy jak Wiśniow-ski są potencjałem dla regionu. – Kooperuje ona również z mniejszymi lokalnymi firma-mi, dając im zlecenia dzięki czemu powsta-ją kolejne miejsca pracy. Przyczynia się tak-że do rozwoju Nowego Sącza, nie tylko jako pracodawca czy wpierając finansowo lo-kalne inicjatywy, ale także poprzez podatki i opłaty wnoszone do gminnej kasy – mówi Ryszard Nowak.

Prezydent twierdzi także, że Wiśniowski jest marką Nowego Sącza. – To prestiż dla całego regionu i zachęta dla innych firm do rozwijania swojej działalności na Sądec-czyźnie. Firma ta, obok innych z naszego re-gionu, buduje rangę Nowego Sącza – mówi z dumą Ryszard Nowak.

Firma Wiśniowski jest przekonana, że w budowaniu dobrego wizerunku nowo-sądeckiego pomagają ich pracownicy, którzy pracują z pasją i determinacją. Przyczyniając się tym samym do tworzenia produktów pre-stiżowych, funkcjonalnych i bezpiecznych. Świadczą o tym certyfikaty ISO 9001:2008 oraz OHSAS 18001:2007. Wszystkie produko-wane wyroby posiadają wymagane Certyfi-katy, Aprobaty i Atesty Higieniczne.

W oczekiwaniu na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia oraz Nowy Rok

W adwentowej refleksji. W skupieniu przy konfesjonale pełni re-

fleksji spoglądamy w przyszłość.W ciszy wyczekiwania na narodziny

Chrystusa, składamy Czytelnikom DTS ży-czenia zdrowia, miłości wszelkiego dobra, abyśmy dla siebie nawzajem byli pełni życz-liwości i zrozumienia.

Niech Syn Boży w Nowym Roku oświe-ca drogi codziennego życia, obdarza bło-gosławieństwem i pomaga życie czynić szczęśliwym.

Zarząd i Pracownicy Wiśniowski Sp. z o.o. S.K.A.

Wiśniowski: recepta na rozwój firmy

Andrzej Wiśniowski - właściciel firmy Firma Wiśniowski, Wielogłowy

Początek działalności firmy, rok 1989

Page 10: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201210

W święta zobaczą obu rodziców pierwszy raz od wielu miesięcy. Do-rośli wyjeżdżają pracować za gra-nicę, by ich dzieci miały lepsze ży-cie. Ale tęsknota może czynić szkody nie do „odkupienia” za żadne pie-niądze. Eurosierot w Małopolsce jest około osiem tysięcy, na Sądecczyź-nie – kilkaset.

To nie prezenty w Boże Narodzenie ani sztuczne ognie w Nowy Rok cieszą ich najbardziej, tylko to, że w domu jest wreszcie i mama, i tata. Czasem zda-rza się to tylko dwa razy w roku, teraz i na Wielkanoc. Rodziców zarabiają-cych poza Polską ma około 2 procent małopolskich uczniów.

Kuratorium Oświaty w Krako-wie cztery lata temu policzyło, że pod opieką szkolnych pedagogów z powo-du eurosieroctwa jest 4358 małopol-skich uczniów, w tym 2108 w szko-łach podstawowych i gimnazjach, a 2250 w ponadgimnazjalnych. Ale to tylko dane ze szkolnych gabinetów pedagogicznych, szacuje się, że to po-łowa dzieci rodziców wyjeżdżających na zarobek do innego kraju, jest ich więc de facto dwa razy więcej. Sko-ro w województwie są 22 powiaty, to można szacować, że około 400 eu-rosierot mieszka na Sądecczyźnie. De-legatura kuratorium w Nowym Sączu nie ma jednak danych, ile na pewno. Nikt nie prowadzi statystyk.

– Ta liczba jest płynna, co parę miesięcy się zmienia – mówi starszy wizytator Włodzimierz Waląg. – Nam z badań, które były już parę lat temu, wyszło, że to nie jest taki problem, jak myślimy. Przeważnie wyjeżdża je-den rodzic i to nie były wielkie licz-by – wspomina.

W Szkole Podstawowej nr 20 w No-wym Sączu jeszcze rok temu było oko-ło 30 eurosierot, kilkoro ma oboje ro-dziców pracujących za granicą.

– Niewiele, ale zmniejszyła się nieco ta liczba. Niektórzy wróci-li – stwierdza pedagog szkolny Beata Studzińska–Oracz. – Teraz na święta rodzice przyjeżdżają, więc są bardzo ucieszone. Radość jest niesamowi-ta, nie z prezentów, tylko z rodziców. W wielu przypadkach wyjazd rodzi-ców ma znaczenie. Dzieci tęsknią, czują się osamotnione, brakuje im taty czy mamy i mówią o tym – opo-wiada pedagog.

NOWOŚCI WYDAWNICZE. Na po-czątku grudnia w księgarniach pojawił się album „Nowy Sącz na starej pocztów-ce”. Wyróżnia się na tle innych pozycji wydawniczych ostatnich lat. Wygląda jak pięknie opakowana świąteczna bombo-nierka, kryjąca skarby bibliofilskie. Cie-szy oko, ale zawiera również dodatkowy upominek dla czytelnika – osobno wy-daną, dołączoną na zakładce pocztówkę sprzed wieku.

O pomyśle na taką właśnie książkę, mówi jej współautor Bogusław Kołcz:

– Pomysł dojrzewał od kilku lat, odkąd zacząłem intensywnie po-większać swój zbiór starych fotogra-fii i widokówek Nowego Sącza, zapo-czątkowany zakupem około 30 kartek od znanego sądeckiego kolekcjone-ra, Pana Antoniego Radeckiego. Pan Radecki jest najstarszym żyjącym obecnie absolwentem Gimnazjum Chrobrego (urodził się w 1913 roku) i częstym gościem w murach Zespołu Szkół Akademickich, którym kieruję. Gromadzone, kupowane na różnych aukcjach, targach staroci czy w an-tykwariatach pocztówki wykorzy-stywałem w swej pracy z młodzieżą, w edukacji regionalnej i kulturalnej w ramach lekcji języka polskiego.

Z inicjatywą opracowania tego zbioru w formie książkowej zwró-cił się do mnie mój przyjaciel, zna-ny artysta fotografik Piotr Droździk. Zaproponował stworzenie czegoś oryginalnego i wyjątkowego, poka-zanie uroków Nowego Sącza z innej

perspektywy. Do mojego wstępu i sta-rych fotografii miasta Piotr dołożył piękne współczesne zdjęcia własne-go autorstwa, wystarał się również o kilka unikalnych pocztówek ze zbio-rów Sądeckiej Biblioteki Publicznej. Dzięki zabiegom Piotra Droździka i dzięki pierwszemu wydawcy – Sto-warzyszeniu „A POSTERIORI”, uda-ło się zgromadzić konieczne środ-ki finansowe od sponsorów i wydać pół roku temu nasz pierwszy album „Nowy Sącz z kadru i pamięci”. Kosz-ty druku albumu zostały również czę-ściowo dofinansowane przez Urząd Miasta Nowego Sącza. Ładnie prezen-tujący się album został w całości roz-prowadzony bezpłatnie wśród wielu sądeczan obecnych na sierpniowej promocji, przekazany do Zespołu ds. Promocji Miasta i do sponsorujących jego wydanie firm. Nakład tego wy-dania rozszedł się błyskawicznie, zy-skał uznanie i przychylne recenzje fa-chowców ze środowisk naukowych, okazał się też niewystarczający dla wielu kontaktujących się z nami i po-szukujących go bezskutecznie na pół-kach księgarskich sądeczan.

Sytuacja ta zmusiła nas do szuka-nia finansowych i prawnych możli-wości dodruku lub kolejnej edycji albu-mu. Udało się niedawno. „Nowy Sącz na starej pocztówce” – kolejne wydanie w obecnym kształcie, który mogliśmy dopracować i ulepszyć w ciągu czte-rech ostatnich miesięcy, sfinansowa-ło w całości Wydawnictwo GOLDRUK Wojciecha Golachowskiego. (PEK)

Świątecznapromocja

do nabycia w księgarni ALFABET przy ul. Jagiellońskiej 5 oraz w Wydawnictwie GOLDRUK przy ul. Kościuszki 28

na starej pocztówce

R E K L A M A

Z okazji Czas na zdrowe prezenty!wi teczne promocje na:• suplementy diety• rajstopy, po czochy przeciw ylakowe• obuwie rmy Scholl• poduszki ortopedyczne• sprz t do wicze , ci nieniomierze

A w nadchodz ce wi ta Bo ego Narodzenia yczymy spokoju i ciep ej

rodzinnej atmosfery oraz szcz liwego Nowego Roku

Nowy S cz, ul. niadeckich 12, tel. 18 547 30 50

ZADBAJ O SWOICH NAJBLI SZYCH!

Problem emigracji „za chlebem” i rozłąki rodzin nie jest nowy, ale zwiększył się znacznie po wejściu Polski do Unii Europejskiej i otwar-ciu rynków pracy wielu państw na naszych obywateli. Badania fun-dacji Prawo Europejskie mówią, o co najmniej 110 tysiącach euro-sierot w Polsce, ale tylko tych, któ-re korzystają z pomocy pedagogów szkolnych, psychologów. Według badań socjologa i antropologa Bar-tłomieja Walczaka liczba uczniów rozłączonych z matką na ponad dwa miesiące wynosi od 132 do 257 ty-sięcy, a z ojcem – 467 do 682 tys. Większość migracji nie przekracza pół roku. Na dłużej niż rok rozłączają się z dzieckiem częściej ojcowie (94 do 154 tys. uczniów) niż matki (12 do 40 tys. uczących się). Wyjazdy obojga rodziców to 22 proc. ogółu migracji, ale najczęściej rodzice się wymieniają. W badanych grupach uczniów 3 do 16 tys. żyło w rozłą-ce z obydwojgiem rodziców jed-nocześnie. Najczęściej migrują ro-dzice uczniów pomiędzy 10. a 13. rokiem życia.

Dzieci zostają eurosierotami głównie z powodu trudnej sytuacji materialnej ich rodzin. Ale opusz-czone odczuwają lęk, mają wraże-nie odrzucenia i brak poczucia bez-pieczeństwa. Długotrwała rozłąka może powodować trudności w na-wiązywaniu kontaktów, niedoj-rzałość intelektualną, obojętność,

wrogość. Jeśli opieka nad dziec-kiem jest nieodpowiednia, wpada ono w kłopoty: wagaruje, opusz-cza się w nauce, sięga po alkohol czy narkotyki itp.

Jeśli rozłąka trwa latami, rzadko udaje się ją nadrobić. Ale udaje się uniknąć złych efektów rozłąki, gdy rodzice utrzymują kontakt z dzieć-mi, rozmawiają z nimi często przez telefon czy skype, przyjeżdżają czy ściągają dzieci do siebie, organizują im w kraju dobrą opiekę.

– U nas problemów wycho-wawczych z tymi dziećmi nie ma większych, pojawiają się dydak-tyczne. Bo niektóre dzieci popada-ją w kłopoty, ale wiele funkcjonu-je bardzo dobrze – zapewnia Beata Studzińska–Oracz.

– Każda rozłąka boli i zdarzają się problemy. Nigdy nie jest dobrze, gdy nie ma pełnej rodziny nawet przez chwilę, ale ta rozłąka nie jest wyni-kiem patologii – ocenia Włodzimierz Waląg. Uważa, że nazwa „eurosie-roty” nie do końca jest adekwatna do sytuacji: – To nie są rodziny roz-bite, rodzice są raczej na poziomie i wyjeżdżają, żeby zapewnić dzie-ciom lepszy byt. Za granicą sami le-piej się rozwijają, poznają obcy ję-zyk, co też lepiej wpływa na rozwój dziecka. To raczej pozytywna część społeczeństwa, zaradna, gorzej jest w tych rodzinach, w których jest alkoholizm, gdzie się z dziećmi nie rozmawia. (BEN)

R E K L A M A

Rodzice: najlepszy prezent pod choinkę Świąteczna bombonierka z pocztówkami

Page 11: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

1120 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

Taki był rok 2012Biegać każdy możeNarzekanie narzekaniem, ale są też inicjatywy, z których auten-tycznie możemy być dumni. Np. z festiwalu biegowego w Kryni-cy–Zdroju, który niepostrzeżenie stał się fabryką biegania. Biegacze meldują się pod Górą Parkową w ilościach hurtowych, a może nawet przemysłowych. Każdy znajduje tu dla siebie odpowiedni dy-stans – można przebiec nocą po górach 100 km, można machnąć tradycyjny maraton, albo przetruchtać coś jeszcze krótszego. Festi-wal biegowy warto chyba uznać nie tylko za sportowe wydarzenie roku na Sądecczyźnie. Gdyby inne projekty tak się udawały jak ten, to niebawem przeniesiono by stolicę do Nowego Sącza. Może więc na razie poluzujmy trochę.

Wychodzę z założenia: Niech nie wie lewa ręka moja, co czyni prawa. Nie poczytuję sobie mojej pracy na rzecz innych jako zasługi, którą należy się chwalić. Warto promować samą ideę, ale nie mnie. Jestem tylko na-rzędziem w rękach Boga. To on mną kieruje. Nie chcę podawać swojego nazwiska.

ROZMOWA z wolontariuszem Grupy Ewangelizacyjnej, działającej przy Zakładzie Karnym w Nowym Sączu

– Staje Pan twarzą w twarz z morder-cami, złodziejami, gwałcicielami. Nie czuje Pan lęku?

– Jeśli koń ma cztery nogi i może się potknąć, to tym bardziej czło-wiek, bo ma tylko dwie. Przycho-dząc do więźniów nie patrzę na nich przez pryzmat tego, co zrobili. Wi-dzę w nich człowieka, który zagu-bił się w życiu. I tym bardziej trzeba mu pomóc. Pokazać wzorce. – Co Panem kieruje?

– Długo przygotowywałem się, zanim dołączyłem do grupy wo-lontariuszy ewangelizujących braci osadzonych. Nie sądziłem, że mogę się z nimi spotykać. Po rekolekcjach, na które jeździłem razem z grupą wolontariuszy, poczułem powoła-nie. Wewnętrzny głos od Boga i pra-gnienie żeby z nimi być. – Pamięta Pan pierwsze spotkanie?

– To było 25 lat temu. Pa-miętam, że nie było ono zbyt

skrystalizowane. Przychodziliśmy większą grupą wolontariuszy, mo-dliliśmy się i rozmawialiśmy na te-mat Pisma Świętego. Nikt nie na-rzucał swoich poglądów. W ten sposób udało się nam wzbudzić ich zaufanie. – I nie czuł Pan potrzeby dowiedzieć się, z kim naprawdę się spotyka?

– Wiem, za co siedzą, bo sami po jakimś czasie otworzyli się na tyle i opowiedzieli. Ale nie obciążam się tym psychicznie. Nie idę do nich z myślą, że zaraz będę patrzył mordercom w oczy. Idę do nich z miłością. Poka-zać, że mogą zacząć swoje życie na nowo. Bo najważniejszy jest człowiek, a nie paragraf, jaki mu przypisano. Chcę pokazać moim braciom osadzonym, że jeśli prze-wartościują swoje życie i Pan Bóg stanie na pierwszym miejscu, to wszystko inne będzie również na właściwym miejscu. – Zdobył Pan na to dowody?

– Doświadczyłem przemiany ludzi, którzy byli recydywistami. Przygotowywałem ich do pierw-szej spowiedzi, pierwszej ko-munii świętej czy bierzmowa-nia. Spotykam niektórych z nich na co dzień. Odsiedzieli swoje

i dziś są przykładnymi mężami i ojcami. Od jednego z nich sam mógłbym się wiele nauczyć. Wziął tak zwany biały ślub, żyje ze swoją żoną jak brat ze siostrą. Daje świa-dectwo innym więźniom. Jest dla mnie przykładem cudownego na-wrócenia. Inny stał się wzorowym pracownikiem. Kilkanaście już lat pracuje w jednej firmie. Ręczyłem za niego. Do dziś jego pracodaw-ca mówi mi, że życzyłby sobie sa-mych takich pracowników. Nigdy go nie zawiódł. Widziałem prze-mianę najbardziej zatwardzia-łych mężczyzn. W grupie, z któ-rą się spotykałem był osadzony z wysokim wyrokiem. Strasznie przeszkadzał, wręcz terroryzo-wał więźniów, tak że nie chcie-li zabierać głosu, zadawać pytań. Po jakimś czasie, poprosił, czy może zabrać głos. Wstał i ze łza-mi w oczach przeprosił najpierw wolontariuszy, a później każde-go ze swoich braci osadzonych z osobna. To był dla mnie szok. Na-wet nie przypuszczałem, że słowo Boże może tak skruszyć jego ser-ce. Od tego czasu zmienił się. Fi-zycznie ten sam człowiek – wielki, umięśniony – duchowo zupełnie inny. Co więcej lawinowo pocią-gnął za sobą przemianę kolejnych osób. Dla mnie to jest dowód. Jeśli chcemy zacząć od nowa, Bóg daje nam szansę.– A co Panu dają te spotkania?

– Dziękuję Bogu, że mogę ko-muś służyć. Czuję wewnętrzne za-dowolenie. Trudno je opisać sło-wami. W jakiś sposób Bóg mnie wyróżnił. Posłał mnie do więź-niów i przez to wyróżnienie czu-ję się zobligowany, by cały czas głosić im Jego miłość. Choć by-wam zmęczony, to w głębi ser-ca przeżywam duchowe zadowo-lenie. W tej posłudze jest przy mnie moja żona, dodając mi jesz-cze więcej siły. Zwłaszcza w mo-mentach zwątpienia. Bo bywa-ją dni, gdy „coś” podpowiada, by się wycofać.

Rozmawiała KATARZYNA GAJDOSZ

R E K L A M A

R E K L A M A

• Szkła z powłoką antyrefleksjną do komputera i jazdy samochodem - 30 proc. rabatu

• Super cena soczewek progresywnych renomowanych firm - jedna para na wszystkie odległości - tylko 380 zł

• Upominek od firmy !

• BEZPŁATNE BADANIE OSTROŚCI WZROKU !!!

• zgłoszenia telefoniczne

EUROOPTYK Anna JOBS Nowy Sącz, Nawojowska 1

C.H. EUROPA,1 piętro, tel. 18 449 51 23

Hipermarket Real tel. 512 674 885

PROMOCJA ŚWIĄTECZNAod 6 – 31 grudnia 2012 r.

R E K L A M A

Nie widzę mordercy, widzę człowieka

KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 12: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201212

ROZMOWA z sądeczaninem MICHAŁEM WĘGRZYNEM, operatorem filmowym, reżyserem filmów dokumentalnych, a także najnowszej polskiej produkcji, która w marcu pojawi się w kinach – „Wybraniec”.

– Kiedy dwa lata temu rozmawialiśmy, zdradziłeś na łamach DTS, że pracujesz nad pierwszym swoim filmem fabular-nym. W internecie pojawiła się już zapo-wiedź „Wybrańca”. Praca zakończona?

– Jesteśmy na etapie postpro-dukcji. Zakończył się montaż i trwa udźwiękowienie. 15 stycznia film po-winien być już gotowy, a w marcu czeka nas premiera kinowa. – Roboczo zatytułowałeś film „Nie myśl o tym”, jak zapowiadałeś, będzie to: „[…] opowieść o małżeństwie – on 25 lat, ona – 30. Ona bardzo chce mieć dziecko, ale nie udaje się jej zajść w ciąże. Zaczyna-ją zastanawiać się nad metodą in vitro. Rodzi się między nimi konflikt, rozstają się… godzą…Taki thriller moralny z in vi-tro w tle”. Zmiana tytułu pociągnęła za sobą kolejne?

– Kiedyś czytałem książkę Toma-sza Manna zatytułowaną „Wybra-niec”. Kiedy pracowaliśmy nad sce-nariuszem, przypomniał się mi jej bohater. Mojego skojarzyłem właśnie z „Wybrańcem” Manna. Stąd zmia-na tytułu. Pierwotny scenariusz też nieco uległ zmianie. Temat pozostał, ale sposób jego realizacji nabrał in-nego kształtu. Postanowiliśmy poka-zać problem nie z perspektywy pary, ale mężczyzny. Skupiamy się na jego rozterkach, problemach. Ale nie będę zdradzać fabuły filmu.– Co było dla Ciebie inspiracją?

– Wyjeżdżając z Nowego Sącza do Warszawy zobaczyłem zupełnie inne życie. Zupełnie inne od tego, które wyniosłem z domu, z małe-go miasta. W Warszawie gdzieś gu-bią się wartości. Wielu moich kumpli ma kilka żon. Rozwodzą się, wcho-dzą w kolejne związki, z których ro-dzą się dzieci. A ja wyrosłem na in-nej glebie. Jeśli się ma żonę, to jedną do końca życia. Dzieci – co najmniej dwoje lub troje. Praca jest ważna, ale pogoń za pieniądzem już nie. Warsza-wa zmusza ludzi do trudnego życia, w którym zatraca się wartości. W tej pogoni zapomina się o tym, co tak

naprawdę powinno być dla nas fila-rem. O rodzinie. Osoby, które będę oglądać ten film, chcę przekonać, że warto się nad tym zastanowić. A pierwotny tytuł „Nie myśl o tym” miał być do tego taką prowokacją. – A sam problem in vitro? Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

– To bardzo bliski mi temat. Po-łowa moich kumpli ma dzieci z in vitro, moje córki na co dzień ba-wią się z dziećmi z in vitro. Moja ko-leżanka właśnie stara się o potom-ka tą metodą. Ich historie są różne, czasem bardzo pogmatwane. Wyda-je mi się jednak, że już jest za późno,

by roztrząsać i oceniać, czy to do-bre, czy złe. Kiedy w latach 70. doszło do pierwszego zapłodnienia metodą in vitro, ludzkość zdecydowała się na taką drogę. Teraz na pewno war-to walczyć o to, by ta metoda była jak najmniej bolesna dla matek. – Wychowywałeś się w wielodzietnej ro-dzinie. Masz dziewięcioro rodzeństwa. Film reklamowany jest jako „Debiut braci Węgrzyn”. To wartość sama w sobie…

– To film, w który zaangażowa-ła się praktycznie cała moja rodzi-na. Przede wszystkim debiut mój jako reżysera, debiut Jakuba, który gra jedną z ważniejszych ról drugo-planowych – przyjaciela głównego bohatera, i debiut Wojtka, odpo-wiedzialnego za zdjęcia. Ale każ-dy z Węgrzynów dał cząstkę siebie w tym filmie. Piotrek z racji wie-ku – ma 25 lat jak główny boha-ter – pomagał mi pisać scenariusz, moje młodsze siostry Marysia i Na-talka były pierwszymi recenzentka-mi, a także konsultowałem z nimi sprawy dotyczące życia studenc-kiego. Kaśka z kolei jest lekarzem, więc wyjaśniała skomplikowane hi-storie medyczne. Potrzebowałem także konsultanta przy kwestii ak-tów notarialnych i w tym pomógł brat prawnik Karol. Z rodzicami z kolei omawiałem temat wiary, bo w filmie pojawiają się również zagadnienia religijne.

– Wcześniej pokazałeś na co Cię stać, kręcąc filmy dokumentalne i zdobywając za nie nagrody na różnych festiwalach. To jednak debiut w filmie fabularnym, jak udało Ci się znaleźć producenta?

– Większość dużych producentów w Polsce bała się zrobienia filmu o ta-kiej tematyce. Uważają, że Polacy nie będą chcieli tego oglądać. Szukałem więc producentów, którzy kocha-ją kino, a nie liczą pieniądze. I udało mi się znaleźć pięć takich osób, firm, dzięki którym miałem zapewnione za darmo światło, kamery czy catering. Jedyne na co musiałem zdobyć pie-niądze, to gaże dla aktorów. I tu za-ryzykowałem i spytałem ich, czy nie zagrają za darmo. Zapłacę im, jeśli uda się zdobyć dofinansowanie z In-stytutu Sztuki Filmowej. – Ilu się zgodziło?

– Wszyscy.– A co ich przekonało?

– Scenariusz.– Zapowiadałeś w DTS, że w głównej roli wystąpi Kamila Baar…

– Na trzy tygodnie przed rozpo-częciem pracy Kamila dostała kon-trakt w „Na dobre i na złe”. Miała tak wiele dni zdjęciowych, że fizycznie nie mogła u nas zagrać. Szukaliśmy więc jej zastępczyni. Zgodziła się Ka-rolina Gorczyca.– Kogo jeszcze z aktorów zobaczymy w „Wybrańcu”?

– Maję Bohosiewicz, Dorotę Po-mykałę, Adriannę Biedrzyńską, Ada-ma Bobika, Philippea Tłokińskiego, Idę Jabłońską, Tomasza Sobczaka i Ja-kuba Węgrzyna.

Rozmawiała KATARZYNA GAJDOSZ

Z okazji wi t Bo ego Narodzenia i Nowego RokuWszystkim korzystaj cym z obiektów MOSiR w Nowym S czu

i przyjacio om naszego o rodka sk adamy yczenia radosnych, spokojnych i pogodnych wi t

a w Nowym 2013 Roku spe nienia marze oraz sukcesów na polu zawodowym,

sportowym i osobistym.

Pawe Badura Dyrektor O rodka wraz z Pracownikami

R E K L A M A

R E K L A M A

Wszystkim naszym Klientom

i Wspó pracownikom

Zdrowych i spokojnych

wi t Bo ego Narodzenia

oraz szcz liwego Nowego 2013 Roku

ycz

W a ciciel i Pracownicy Firmya

Debiut braci Węgrzyn

ZDJĘ

CIA

ANN

A GÓ

RAJK

A

„Wybraniec” to debiut Michała (na dolnym zdjęciu w środku), Wojtka (z lewej) i Jakuba (na górnym zdjęciu z Mają Bohosiewicz).

Page 13: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

1320 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

Święta Bożego Narodzenia to wie-czerza wigilijna, kolędy, zima, choin-ka. To dla nas oczywiste. Ale można też inaczej. Nasi rozmówcy opowiada-ją o swoich „odjechanych” świętach. Odjechanych, bo spędzanych z dale-ka od Polski, na wyjazdach. „Odjecha-nych” w młodzieżowym slangu, czyli niezwykłych i niepowtarzalnych.

Pasterka przy akompaniamencie cykad

Maja Sontag, pocho-dząca z Nowego Sącza po-

dróżniczka, autorka pasjonującego bloga na stronie www.majubaju.pl

– Nie mogę się już doczekać świąt. Po raz pierwszy od trzech lat spędzę je w końcu normalnie. Od wrze-śnia 2010 do marca tego roku byłam w podróży dookoła świata i kolejne święta wypadały mi najpierw w Bra-zylii a potem w Australii. I pewnie zaskoczę tutaj wszystkich, stawiając tezę, że odjechane święta poza do-mem, są po prostu smutne…

W Brazylii spędziłam je u mo-jego wujka misjonarza na placów-ce w interiorze. Wigilia nadeszła

leniwie. Było słonecznie, upalnie, wakacyjnie. Jeden z najdłuższych dni w roku. Chłopcy do późna gra-li w piłkę na boisku obok plebanii.

Gosposia przygotowała brazylijskie interpretacje polskich potraw wigi-lijnych, które stały na stole, w tym upale stygnąć nie chciały. Jakoś nie spieszyło nam się, by zasiąść do wi-gilii. Dziwny smutek wisiał w po-wietrzu. Proboszcz, wujo i ja tutaj, Polska, rodzina, przyjaciele, karp, śnieg i choinka daleko tam. Po kola-cji rozklekotanym samochodem ru-szyłam z wujaszkiem do pobliskiej wioski, gdzie przy akompaniamen-cie cykad odprawił on pasterkę.

Aby jakoś przeżyć te kolejne sa-motne święta, 24 grudnia zeszłe-go roku, który to w Australii jest zwykłym dniem roboczym, wybra-łam się na jednodniową wycieczkę – objazd sławnych winnic Barossa Valley z degustacjami. Wieczorem znieczulona winem, byłam goto-wa by pójść do Mc Donalds (jedy-ne miejsce z bezpłatnym nielimi-towanym dostępem do Internetu) i przy hamburgerze z colą połączyć się przez skype z rodziną, a potem wsiąść do nocnego autobusu i ru-szyć dalej w drogę, w kierunku Melbourne.

I chyba właśnie ta niepasująca sceneria słonecznego tropikalne-go letniego dnia, pomagała mi bez większego żalu i tęsknoty przeżyć te święta poza domem. Bo święta to dom, rodzina, przyjaciele, gorą-ce potrawy, kominek, śnieg, zimno i wszystko, co odbiega od tej normy,

sprawia, że ten czas nie jest już tak świąteczny, by dać się przekonać, że oto faktycznie są święta Bożego Narodzenia.

Na kolację wigilijną bez klapek

Grzegorz Kupiec, po-chodzący z Limanowej

reżyser, realizator telewi-zyjny, obecnie związany ze stacją TVN, współtwórca m.in. progra-mów „MasterChef”, „Sędzia Anna Maria Wesołowska”, „Kuba Woje-wódzki”, „Rozmowy w Toku”.

– Od kilku lat święta spędzam w Tajlandii w Azji. Tam generalnie traci się poczucie czasu i dopiero rano w dzień wigilii wszyscy sobie przypominają o świętach i rezerwują miejsca w restauracjach. Ja general-nie, z racji moich przyjaciół, jem ko-lację w restauracji szwedzkiej, która jest bliska smakami polskiej kuchni – bogata w ryby, ziemniaki itp.

Sam dzień wigilijny niczym nie różni się od pozostałych, czy-li plaża, plaża, plaża. Zero nastro-ju świątecznego, tylko gdzienie-gdzie choinka ozdobiona orchideami i bańkami, czyli raczej tandeta tury-styczna. O godz. 20 idziemy na ko-lację. Europejczycy tworzą podnio-słą atmosferę, co widać chociażby po kreacjach i braku klapek na no-gach. W drzwiach witają piękne, młode Tajki przebrane za mikołaj-ki. Nigdy nie widziałem, aby ktoś się łamał opłatkiem. Generalnie jest to dzień podobny do pozostałych dni. To są całe święta w Tajlandii. Bo cóż znaczy świętować w tropi-kach, wszyscy po to tam właśnie je-dziemy, aby te święta trwały prze-szło miesiąc i żeby nic nie trzeba było robić.

Jajka, kury, mydło, ryby, kozy – dla Dzieciątka Jezus

Ks. Bronisław Kowa-lik – pochodzący z Nawo-

jowej misjonarz, w latach 1994–2011 proboszcz w Bangui, stolicy Repu-bliki Centralnej Afryki, obecnie pra-cuje w Pogwizdowie koło Bochni.

– Okres przygotowania do Świąt ma w RCA raczej charakter

wewnętrzny, duchowy, religijny, oparty jest na modlitwie, rekolek-cjach, spowiedzi. Dekoracje miasta są bardzo skromne, nie ma choin-ki, pojawiają się ozdobne, koloro-we oświetlenia, ale bardzo nielicz-ne, ponieważ większa część stolicy żyje w ciemnościach, bez prądu. Nie ma tu też żadnych zwyczajów zwią-zanych ze św. Mikołajem. Na same święta dzieci obowiązkowo dostają prezenty, jedyny raz w roku, bo nie obchodzi się tu imienin czy uro-dzin, najczęściej są to tandetne za-bawki z Chin.

Boże Narodzenie to bez wątpie-nia największe święto w roku, mimo że chrześcijanie są tu mniejszością, jest ich ok. 45 procent. Bardzo pięk-nie są ozdobione kościoły i kapli-ce, najczęściej liśćmi palmowymi, kwiatami, girlandami zrobionymi z liści drzewa mangowego i kolo-rowych czasopism. Główna deko-racja to szopka z Maryją, św. Józe-fem, pasterzami… bez Dzieciątka. Nie ma tu wieczerzy wigilijnej ani łamania się opłatkiem. Święta roz-poczynają się Pasterką, bardzo uro-czystą, trwającą dwie, trzy godziny. Pięknym śpiewom afrykańskich ko-lęd, przy akompaniamencie tam–tamów, tańcom i okrzykom rado-ści, nieznanym w Europie, nie ma końca. W centrum tej ceremonii jest uroczysta procesja z figurą Dzieciąt-ka Jezus. W czasie śpiewu „Chwała na wysokości Bogu” Jezus jakby się rodzi, jest przynoszony przez mło-dą matkę w otoczeniu tańczących dzieci i uroczyście składany w szop-ce. Po skończonym nabożeństwie nikt się nie śpieszy, wszyscy jesz-cze tańczą śpiewają i składają so-bie życzenia.

W sam dzień Bożego Narodzenia wszyscy, a zwłaszcza panie, do ko-ścioła przychodzą bardzo kolorowo ubrani, dzieci przynoszą zabawki. Wszyscy też chcą coś podarować Jezusowi. Procesja z darami ofiar-nymi trwa nawet godzinę, najczę-ściej przynoszone są płody ziemi, jajka, kury, mydło, ryby, kozy… Te dary później są rozdawane ubo-gim, których jest tam bardzo wielu. Po skończonej modlitwie rodziny gromadzą się przy wspólnym sto-le, raczej obfitym, co dla tych bied-nych ludzi jest wyjątkiem. Uroczy-stość św. Szczepana jest już dniem powszednim.

Zebrała: JOLANTA BUGAJSKA

Niech nadchodz ce wi ta Bo ego Narodzenia b d dla ka dego z Was ród em rado ci i pokoju, czasem sp dzonym bez po piechu, trosk i zmartwie , w ród rodziny, przyjació oraz wszystkich bliskich.

Nowy 2013 Rok niech ob tuje w zdrowie, dostatek, obdaruje szcz ciem i przyniesie równie pomy lno dla spraw naszej ukochanej Ojczyzny - Polski.

Z powa aniem

Pose na Sejm RP Wies aw Janczyk

p

A.D. 2012 www.janczyk.pl

Najserdeczniejsze yczenia zdrowych i radosnych Najserdeczniejsze yczenia zdrowych i radosnych wi t Bo ego Narodzenia oraz wszystkiego najlepszego wi t Bo ego Narodzenia oraz wszystkiego najlepszego

w nadchodz cym 2013 roku yczy w nadchodz cym 2013 roku yczy SITA Ma opolska Oddzia w Nowym S czuSITA Ma opolska Oddzia w Nowym S czu

R E K L A M A

Święta Bożego Narodzenia na egzotycznej plaży

Różne oblicza świąt

FOT.

MAJ

A SO

NTA

G

SITA Małopolska Sp. z o.o. sprzeda prawo użytkowania wieczystego

działek o numerach 16, 17, 18/2, 19/2, 20/3, 20/4, 24/1 i 25 położonych w obrębie nr 87 w Nowym Sączu

pomiędzy ul. W. Pola i Barbackiego o łącznej powierzchni 10 996 m2.

Dodatkowe informacje można uzyskać pod nr telefonu 18 441 52 85

lub w siedzibie Oddziału Spółki w Nowym Sączu przy. Ul. Lwowskiej 135

R E K L A M A

KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 14: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201214

– Bohaterowie naszych artykułów nie-jednokrotnie przekonywali, że ży-cie pasją daje szczęście, a pasja, któ-ra przynosi dochody dodatkowo je podwaja. W Pani przypadku, patrząc na ten zbiór czterolistnych koniczyn, to szczęście jest pewnie jeszcze bar-dziej zwielokrotnione?

– Rzeczywiście mam to szczę-ście, że z mojej pasji uczyniłam za-wód. Jak pewnie każda kobieta, uwielbiam biżuterię. Szczególnie upodobałam sobie kolczyki. Moja kolekcja z roku na rok była co-raz większa. W końcu pomyśla-łam, że skoro tak lubię kolczyki, dlaczego mam nie robić ich dla sie-bie sama. Okazało się, że w sprze-daży jest ogromna ilość półfabryka-tów. Połknęłam bakcyla. Najpierw wykonywałam biżuterię na własny użytek, później na prośbę przyja-ciół, znajomych, aż założyłam wła-sną działalność. Dziś mam swój mały warsztat i sklepik z autorską, sztuczną biżuterią. – A skąd koniczyny?

– Zbieranie czterolistnych koni-czyn to było moje hobby. Zbiera-łam je odkąd pamiętam i wkładałam do książek. Potrafiłam je wypatrzyć w najmniejszej kępie trawy. Tę naj-mniejszą, którą widać na kompo-zycji, znalazłam stojąc na przy-stanku autobusowym. Spojrzałam na kawałek trawnika obok i ją doj-rzałam. Przez lata uzbierało się ich mnóstwo. Postanowiłam więc po-dzielić się moim szczęściem i koni-czyny wykorzystuję, tworząc biżu-terię. Inspirują mnie.– Skąd jeszcze czerpie Pani inspiracje?

– Często, kiedy kładę się już spać, gdy tylko zamykam oczy, wpada mi do głowy pomysł, wzór. I niestety muszę wstać i narysować projekt. Inaczej nie zasnę. Pomysły, ciekawe rozwiązania rodzą się także pod-czas zakupów. Szukając półfabry-katów do biżuterii, od razu widzę, jak je połączyć, co z nich wyko-nam. Inspiruje mnie jednak przede wszystkim przyroda. To w końcu ona podsyła mi czterolistne szczę-ście, ale i kwiaty, motywy ptaków, zwierząt. – Gdzie uczyła się Pani techniki two-rzenia biżuterii?

– Jestem samoukiem. Nie ukoń-czyłam żadnych kursów w tym kie-runku, a z wyksztalcenia jestem magistrem inżynierem, studiowa-łam zarządzanie i inżynierię pro-dukcji w sądeckiej PWSZ. Choć mój ojciec jest artystą, nigdy nie sądzi-łam, że i ja mam zmysł plastyczny i zacięcie do ręcznych robótek. Po-mocy szukałam w internecie, gdzie znalazłam sporo filmików instru-ujących, jak samemu wykonać bi-żuterię. Cały czas odkrywam różne techniki. Ostatnio jedna z klien-tek przyniosła mi kamyki i mu-szelki – pamiątki z wakacji – i za-życzyła sobie, abym stworzyła jej z nich naszyjniki, bransoletkę i wi-siorki. To było dla mnie wyzwanie.

Co nam zostaje z najważniejszych dni w naszym życiu? – Wspo-mnienia i… fotografie – opowiada Filip Kałużny, który od dwóch lat zawodowo zajmuje się upamięt-nianiem przede wszystkim ślu-bów, wesel, ale też i innych im-prez okolicznościowych.

Z wykształcenia jest pielę-gniarzem. Fotografikiem – z pa-sji. Wrodzona wrażliwość, troska o ludzi i otaczającą rzeczywistość pozwala mu uchwycić w kadrze to, co w danej chwili najistotniej-sze. W jego fotografiach nie ma miejsca na sztuczność i pozowanie.

– W fotografii okolicznościowej dominuje dziś styl reportażowy, bardzo zresztą mi bliski. Tu grają emocje, chwile – mówi właściciel firmy Foto–Wspomnienia.

Pary młode coraz częściej re-zygnują z kamerzysty, na rzecz fotografa.

– Niestety, wciąż pokutu-je w Polsce sugerowanie się ceną, a nie jakością, zapomina-jąc, że po najważniejszym w na-szym życiu wydarzeniu pozo-stają wspomnienia i… fotografie – stwierdza Filip Kałużny, który jest jednym z 50 polskich fotogra-fików należących do amerykań-skiego Stowarzyszenia skupia-jącego najlepszych fotografów

ślubnych na świecie – Wedding Photojournalist Association.

Obok reportażu fotograficz-nego, modne są sesje plenero-we. Pary młode prześcigają się w pomysłach, wybierając miejsce na zrobienie wspólnych, pamiąt-kowych zdjęć.

– Jedna z par zażyczyła so-bie zdjęcia zupełnie zwariowa-ne: w basenie i na złomowisku samochodowym. Niektórzy pre-ferują romantyczny styl starych kamienic i chałup, jeszcze inni chcą być blisko natury, na przy-kład nad Morskim Okiem– wyli-cza Filip Kałużny.

Sam również wyszukuje cie-kawe miejsca, które stają się póź-niej tłem do sesji. Jak przekonuje, na Sądecczyźnie, a nawet w sa-mym Nowym Sączu, jest ich mnó-stwo. Jedna z prezentowanych obok fotografii została wykona-na przy… wałach nad Dunajcem. Dzięki fotografii nawet – zdawa-łoby się –opatrzone miejsca, zy-skują nowy wymiar.

Foto–Wspomnienia Filip KałużnyNowy Sącz, ul. Skalna 29 tel. 600 879 299www.foto–wspomnienia.ple–mail: [email protected]

Wspomnienia i fotografie

Kompletnie nie znałam się na ob-słudze wiertarki i lutownicy. Oka-zało się jednak, że i z takim sprzę-tem jest mi całkiem do twarzy. Ze zlecenia wywiązałam się wzoro-wo. Zaraz były kolejne. Panie zasy-pały mnie pamiątkami z wakacji czy starą biżuterią, której z sentymentu

nie chciały się pozbywać, a wzór nie za bardzo już im odpowiadał, albo po prostu była zniszczona. Jestem bardzo sentymentalna i rozczula mnie takie podejście. Tak, więc naprawiam, a jeśli ktoś sobie ży-czy także nadaję nowy kształt sta-rej biżuterii.

Dzielę się swoim szczęściem ROZMOWA z JOANNĄ KIEŁBASĄ–NIEĆ, sądecką projektantką sztucznej biżuterii Koraliki Luli

WARTO WIEDZIEĆSztuczna biżuteria może nam służyć lata, jeśli odpowiednio o nią zadbamy. Oto kilka wskazówek:X przed każdym założeniem kolczyków należy zdezynfekować bi-

gle, np. spirytusem salicylowym; X przed pójściem spać– zdjąć biżuterię; X unikać kontaktu biżuterii z wodą; X do szkatułki, w której trzymana jest biżuteria, należy włożyć ka-

wałek kredy – pochłonie ona wilgoć, co przeciwdziała czernieniu metalowych elementów;

X w razie zniszczenia lub zgubienia biżuterii – nie rozpaczać, lecz odwiedzić sklep Joanny Kiełbasy–Nieć, która z pewnością znajdzie sposób na rozwiązanie problemu.

M A T E R I A Ł P R O M O C Y J N Y

Page 15: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

1520 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

Pal licho Kaduk!

N ie wiedzieć czemu, nagle i niespodziewanie od kilku miesięcy rozgorzała wśród

niektórych mieszkańców nowo-sądeckiego osiedla Kaduk dysku-sja z konkluzją – koniecznie trzeba zmienić nazwę osiedla. Na jaką, tego do końca nie wie nikt. Ale przypar-ty do muru Stanisław Markowicz, przewodniczący zarządu osiedla Ka-duk po kilku burzliwych zebra-niach osiedlowych, wystąpił z pe-tycją do władz miasta o podjęcie stosownych kroków prawnych. Naj-pierw historycy mają przygotować

naukowy podkład, a następnie prawnicy magistraccy umożliwić kasację nazwy Kaduk.

Czy argumenty niektórych osie-dlowych działaczy, co do koniecz-ności zmiany nazwy zdają się być błahe, żeby nie powiedzieć śmiesz-ne. Bo cóż oznacza wyraz Ka-duk. Zdaniem autorów „Słownika wyrazów obcych” (Wydawnic-two Naukowe PWN Warszawa 1971) po pierwsze historycznie rzecz uj-mując w prawie rzymskim i śre-dniowiecznym – kaduk to pra-wo do spadku pozostawionego bez spadkobierców, stąd potocz-nie dotąd się mówi – prawem ka-duka – bez podstawy prawnej, bez-prawnie. Ale jest i inne określenie przestarzałe kaduk – to diabeł, bies, czart.

Jak więc dobrze zrozumiałem tłumaczenie petycji Stanisława Mar-kowicza, niektórym mieszkań-com tego osiedla nie chodzi zapewne o jakieś spadki, ile o to, że hańbą jest dla nich mieszkanie z diabłem, bie-sem, czyli w piekle. Skądinąd miesz-kańcom prawobrzeżnego Nowe-go Sącza nad Kamienicą od wieków

nie przeszkadza mieszkanie na osie-dlu popularnie określanym, jako „Piekło”. Ale sprawa zmiany na-zwy osiedla Kaduk ma niejako dru-gie dno i to z dotąd stosowaną nazwą (chociaż nie w oficjalnych współ-czesnych dokumentach) Dąbrów-ka Niemiecka. Sądzą zatem, że jeśli wymarzą ze świadomości społecz-nej nazwę Kaduk, tym samym znik-nie pojęcie geograficzne Dąbrówka Niemiecka. Nie będzie to jednak ta-kie proste, choćby ze względów hi-storycznych. Pal licho Kaduk, który jako przedmieście Nowego Sącza zo-stał do niego przyłączony w 1906 r. Osiedle Kaduk, liczące obecnie 4 tys. mieszkańców, w swojej głów-nej mierze opiera się na historycznej Dąbrówce Niemieckiej, która we-szła w skład administracyjny mia-sta w 1923 r. Konotacje historycz-ne, religijne, narodowościowe w tej Dąbrówce są zaiste zgoła odmienne od jakiegoś tam Kaduka. Patent ko-lonizacyjny cesarza Józefa II wyda-ny w 1781 r. odbija się mimo upływu lat czkawką nacjonalistyczną do dzi-siaj. Piszę o wspomnianej czkawce, bo wciąż mieszkają na Sądecczyźnie

Polacy, których potomkowie przy-byli na biedną, zacofaną Galicję z niemieckich i austriackich landów głównie z Hesji, Palatynatu, Wir-tembergii, Styrii, Tyrolu. Nowy Sącz (Neu Sandez) pod cesarską koro-ną został pozbawiony dóbr królew-skich i klasztornych. Pierwsza ko-lonia wiejska powstała w latach 80. XVIII w. w okolicach dzisiejszej uli-cy Grodzkiej, gdzie koloniści nie-mieccy wykupili grunty. Kolonizacja była tak dynamiczna, że w roku 1808 mieszkało tutaj 51 przybyszów.

Jeszcze ciekawiej było w Dą-brówce, gdzie w 1785 r. cesarz chciał osiedlić na roli Żydów. Nadano Dą-brówce już nazwę „Nowa Jerozoli-ma”, jako druga kolonia żydowska w Galicji. Żydzi jednak nie garnę-li się do uprawy roli i w 1788 r. za-mieszkali koloniści niemieccy. Kolo-nię nazwano „Deutsch Dąbrówka”. We wspomnianym wyżej 1808 r. podczas spisu ludności w Dąbrówce Niemieckiej żyło 48 rodzin koloni-stów. Ślady ich (choćby styl budow-nictwa) widoczne są przy głów-nej ulicy dzisiejszego osiedla Kaduk – Grunwaldzkiej.

Skąd nasz ród sądecki?... Je-śli do tych, nazwijmy świątecz-nych, rozważań dodamy później-sze losy miasta w wiekach XIX i XX gdzie obok ewangelików żyło blisko 10 tys. Żydów stanowią-cych niemal 30 procent wszyst-kich mieszkańców, to pytanie jest jak najbardziej na miejscu. Nowy Sącz był wieloetnicznym (dodaj-my do tej mozaiki jeszcze Łemków i Ukraińców), wieloreligijnym, wielonarodowościowym miastem. Zatem próby wymazywania nie-których rozdziałów historii miasta są nie na miejscu i trącą bezdenną ignorancją.

Tak na marginesie dodam na kanwie kadukowych dyskusji, że Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu wydało wręcz bezcenną pu-blikację „Ikonografię Starego i No-wego Sącza”. Kompendium wie-dzy o dziejach obu miast. Lektura ta winna być obowiązkowa, niczym książeczka do nabożeństwa, dla lu-dzi pragnących coś wiedzieć o swo-im mieście i pochodzeniu. Polecam ją szczególnie „zmieniaczom histo-rii” z osiedla Kaduk.

Opinie

Jerzy WidełZ kapelusza

T uż przed świętami Bożego Narodzenia zebrali się sa-morządowcy z naukow-

cami na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Siedzieli przy bu-telkach wody mineralnej (chyba, bo przezroczysta), ale dyskuto-wali o „Możliwości legalizacji al-koholowych produktów trady-cyjnych na przykładzie śliwowicy łąckiej”. Nie tylko jej, bo – jak podnosił wójt Łącka Janusz Klag – problem mają wszystkie regio-nalne alkohole mogące się stać „markowym produktem tu-rystyki kulturowej”, jak faso-lówka, wiśniówka, jabłkówka, gruszkówka i wiele innych. – Nie toczymy tej walki tylko dla śliwo-wicy, chcemy z gminami walczyć o wszelkie produkty regionalne – mówił. I nawoływał do walki: – W narodzie siła!

Naród nasz wraz ze swoimi przedstawicielami mówi o tym od ponad 20 lat. I nic. Czasem, zwłaszcza gdy degustuje przed-miot dyskusji, podejrzewa nawet decydentów o umyślną niemra-wość działania. Bo może bardziej oczekiwane od wręczenia dro-giej, oficjalnej flaszki jest wo-żenie nielegalnych buteleczek

do Sejmu i przemycanie ich do ministerstw, o czym cza-sem opowiadają z rozbawieniem wpływowi sądeczanie? Szybciej można liczyć na odwdzięczenie się za gorący towar, ale nie o ta-kie wyczyny chodzi.

Padł w Krakowie przykład whisky, która spod irlandz-kiej czy szkockiej strzechy trafi-ła na globalny rynek i do barków największych koneserów. Prof. Czesław Nowak grzmiał, że po-pełniamy grzech zaniechania, nie budując trunkowego lobby na rzecz destylatów regionalnych. To może wykorzystać do tego samą śliwowicę? Resorty finan-sów, zdrowia, gospodarki i rol-nictwa wiecznie tylko rozważa-ją ewentualne uproszczenie zasad produkcji i sprzedaży alkoholi re-gionalnych, może szybciej im się one uproszczą nie przy wodzie, a jak usiądą razem przy herbacie góralskiej? Francuzi i Włosi de-lektują się trunkami i tam na ma-łym straganie w każdej mieści-nie zawsze można kupić legalnie regionalne, wysokoprocentowe przysmaki.

Trzeba zacząć działać, nie tyl-ko rozmawiać. Sadownicy z Łąc-ka narzekają, że nie mogą uru-chomić legalnej i opłacalnej produkcji, bo butelka musiała-by kosztować majątek. Dla nich to trudność, a dla innych – powód

do udanego biznesu. Mimo że znak towarowy „łącka śliwo-wica” jest zastrzeżony w Urzę-dzie Patentowym, to właśnie teraz na półkach sklepowych, na-wet w supermarketach, pojawi-ły się różne wersje łąckiej okowi-ty, od 63– do 70–procentowej. Za chwilę na tę regionalną może już być na rynku mało miejsca.

Dobrze, że dyskusje o barie-rach i niemocach toczą się co-raz częściej, choć prawdę mó-wiąc wybrano na nie teraz dziwny czas. Może w nawiązaniu do no-worocznych zabaw, bo chy-ba nikt nie chce, żeby przysłoniły nam choinki i prezenty bezpro-centowe, te od serca. Według ba-dań MillwardBrown SMG/KRC, dla 58 proc. kobiet w Polsce ob-darowywanie innych jest większą przyjemnością niż otrzymywanie upominków. A same chcą dostać coś nietypowego. Połowa wska-zała na prezent niematerialny, nie na przedmiot. Dla 78 proc. pre-zent w formie przeżyć jest czymś bardzo na czasie.

A zatem – wielkich przeżyć życzmy sobie w te dni. Czas mię-dzy 24 grudnia a 2 stycznia należy w Polsce do najbardziej wyczeki-wanych, podniosłych, rodzin-nych i radosnych. I niech zawsze taki będzie. Dyskusje o proble-mach zostawmy na 355 pozosta-łych dni w roku.

Bernadeta Waszkielewicz Waszkie sprawy

Taki był rok 2012Daleko od ekstraklasyUchodzi powietrze z piłkarzy Sandecji. Po hucznie fetowanym awansie do I ligi, pojawiły jeszcze głośniejsze zapowiedzi szturmu na ekstraklasę. Trybuny miały piąć się w górę, nad głowami miał pojawić się dach, a pod murawą rury ogrzewające trawę nawet podczas tęgiego mrozu. Tymczasem do snu zimowego Sandecja ułożyła się na mało wygodnym 14. miejscu, a półkę niżej już tylko strefa spadkowa. Mają nad czym gorzko rozmyślać sądeccy kibice w długie grudniowe wieczory, bo ich ulubieńcy przegrali tej jesieni 11 meczów. Częściej przegrywała tylko ostatnia w tabeli Polonia Bytom. Podobnie było ze strzelaniem goli. Ta sztu-ka przy ul. Kilińskiego udaje się niezwykle rzadko. Z tej pozycji niezwykle daleko do ekstraklasy.

Marzenia ściętej głowyMarszałek Małopolski ogłosił otwarcie banku pomysłów inwestycji, które mają szansę być finansowane z nowego rozdania unijnych funduszy. Szefowie sądec-kich samorządów, ludzie z wizją i z otwartymi głowami, zarzucili marszałka Marka Sowę ambitnymi projektami, których realizacja może sprawić, że będzie nam się tu żyło jak w raju. Marszałek pochwalił pomysłodawców, a zaraz potem przyznał szczerze, że większość z nich to… marzenia ściętej głowy. No to już wiemy wszystko – planować to sobie możemy u cioci na imieninach.

Jagiellońska do wynajęciaUlica Jagiellońska już od wielu lat jest czujnikiem nastrojów społecznych i gospodarczych regionu. Jeśli główny deptak Nowego Sącza kwitnie, to nie-omylny znak, że żyje nam się lepiej. Jednak to w mijającym roku na Jagiel-lońskiej doliczono się rekordowej liczby witryn zaklejonych szarym papierem i ofertą: „do wynajęcia”. To dobry sygnał, bo skoro jest aż tak źle, to znaczy, że teraz może być już tylko lepiej. I nie trzeba do tego specjalistycznych analiz Ministerstwa Finansów. Po uśpieniu zawsze nadchodzi ożywienie. Jeśli więc wiosną (no najpóźniej jesienią) Jagiellońska znowu zatętni życiem, to będzie nieomylny znak, że idą lepsze czasy. Wtajemniczeni twierdzą, że nawet „Im-perial” ma się obudzić z kryzysu.

Panowie o śliwowicy, panie o przeżyciach

KOLEJNE WYDANIE DTSUKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 16: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201216

R E K L A M A

Od przyszłego roku zapraszamy na stację paliw Orlen przy ul.Węgierskiej 201 (teren giełdy samochodowej)

Zdrowych i rodzinnych wi t Bo ego Narodzenia

oraz szcz liwego Nowego Roku

yczw a ciciel Adam Górski

oraz Pracownicy

R E K L A M A

Taki był rok 2012Na szosie i torachW ramach wspomnianego już degradowania roli Nowego Sącza, sprzedano kulejący od lat miejscowy oddział PKS–u. Jak komentowali złośliwi, sprzedano go za czapkę gruszek. Najbardziej złośliwi dodawali, że może to i lepiej, bo skoro do Nowego Sącza coraz trudniej dojechać, to po co nam PKS, którym już nikt nie chciał jeździć, poza rodzinami kierowców. Na torach nie było wcale weselej. Pociągami do miasta kolejarzy (kto jeszcze pamięta to określenie?) też już nikt nie chce przyjeżdżać, a to pewnie z obawy, że przy wysiadaniu zawali im się dworzec na głowę. Na razie dworzec podparty stemplami czeka na lepsze czasy i jakiekolwiek pociągi. Żeby było śmieszniej, tuż za płotem w sądeckim Newagu konstruuje i produkuje się najnowocześniejsze pojazdy szynowe w Polsce. Firma została zaliczona do najbardziej innowacyjnych przedsiębiorstw w kraju, a podczas szalejącego bezrobocia Newag zatrudnił w tym roku blisko pół tysiąca nowych pracowników. Czyli na torach też się może opłacać.

Największy ruch w pomnikachMijający rok w Nowym Sączu śmiało można nazwać rokiem pomników. Jedne powstają, inne znikają, a jeszcze inne właśnie obchodziły urodziny. 50 lat temu na Plantach postawiono pomnik Adama Mickiewicza. Pomnik ma się dobrze, choć chciano go zburzyć jeszcze przed odsłonięciem, żeby nie straszyć spóźnionych przechodniów. Na szczęście go nie zburzono, dzięki czemu mogą na niego narzekać kolejne pokolenia sądeczan. Jak twierdzą wtajemniczeni pomnikowi po prostu brakuje zgubionego gdzieś środkowego segmentu, dlatego wieszcz narodowy przypomina karła.W planie mamy postawienie trzech nowych pomników: Józefa Piłsudskiego, pomnika Charakteru (autorstwa Andrzeja Szarka) i pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej. Z krajobrazu zniknie za to pomnik chwały Armii Czerwonej, a to głównie za sprawą nękających władze różnych szczebli protestów pra-wicowych środowisk. Czyli wszystko jest dokładnie jak w przyrodzie – jedni się domagają żeby coś zlikwidować, inni postulują, żeby coś innego postawić. W roku 2013 zapowiada się wyjątkowy ruch w pomnikach.

Wojciech Molendowicz

Najbardziej plotkarska ksi ka w 720-letniej historii Nowego S cza

200 stron lektury, od której

nie będziesz się mógł oderwać.

Szukaj m.in. w Empiku

w Centrum Handlowym „Europa II”

w Nowym Sączu O G Ł O S Z E N I E W Ł A S N E W Y D A W C Y

Page 17: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

1720 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

Z zawodu stolarz i cieśla, czasami poeta i juhas, zawsze góral. W tym momencie budowlaniec. Bronka Ko-zieńskiego z Obidzy zna każdy portal poetycki w Polsce i większość nie-zależnych pism w tej branży. Choć jest laureatem konkursów literac-kich (ogłaszanych choćby przez por-talliteracki.pl), to w poezji przecie-ra własne szlaki i zbaczać z nich nie zamierza.

Zresztą znany jest bardziej w War-szawie niż w Nowym Sączu. Jego wiersze, jak chcą odważni

recenzenci twórczości Bronka z Obidzy biorą się z tęsknoty. Za domem, rodziną, lasami i hala-mi Beskidu Sądeckiego, za pro-stym życiem. – Moim marzeniem jest bacówka na 986 m n.p.m. – mówi Bronek. – Stamtąd to pa-trzyłbym i słuchał jak się nić ży-wota przędzie.

Takie czasy, że za chlebem trze-ba się tułać po świecie. Ale dla Bronka Kozieńskiego wyjazdy były katalizatorem przemyśleń i są-dów o świecie, które potem prze-lewał na papier. Tak było, kiedy

po powrocie z Norwegii powstał tomik „Orły nad Sokolicą”. Po-dobnie, kiedy przyjechał z Lazu-rowego Wybrzeża. Prawie cały to-mik wierszy „Nie szkoda gadać” rozesłał po Polsce. Koniecznie każ-dy chciał z autografem. Trzeba do-dać, że Bronek nie jeździ za granicę na wakacje, ale do roboty. Dlate-go z jego domu w Obidzy ciężko go wyciągnąć, choć już nieraz go na wieczory poetyckie zapraszano.

Ostatnio jego wiersz pt. „Boso” pojawił się w albumie „Łącko kwit-nące talentami”, promującym

łąckich twórców, ale poeta z Obi-dzy ma na koncie wierszy kilka-dziesiąt, a może nawet ponad set-kę. Reprezentatywny wybór można znaleźć w tomiku „Nie szkoda ga-dać” z 2010 r. lub na portalach po-etyckich – najnowsze na www.emultipoetry.eu.

Sam mówi, że jest uparty jak osioł – to jego główna cecha cha-rakteru i równocześnie najwięk-sza wada. Kolejny tomik poetycki

jest więc kwestią czasu. Jeśli tęsk-nicie za górami, prostym życiem i prostymi prawdami – zgaście te-lewizory, wyłączcie kompute-ry, poczytajcie Bronka. Również w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”. (RAF)

Cieśla i Józef (o jeden kościół za daleko)Nawet się cieszył, że przez gwa-rę, ta pierwsza spowiedź w wiel-kim mieście, nie będzie zrozumiana wcale, więc może wszystko wyznać. Wreszcie.Kiedy miał kończyć i powiedzieć: już więcej grzechów nie pamiętam, do-dał: i mową grzeszę co dzień, takie tam różne, i przekleństwa.Za to ze kciołeś mnie osukać, trza na kościele dach pszyśpiesyć, co zaś się tycy twoje mowy, mozes niom, synu, dalej grzysyć.O jeden kościół za daleko, by wró-cić wzrokiem na Podhale, tak samo dzieje się z człowiekiem, który ucie-ka coraz dalej.Myśli, że z wiosną, w stare gniazdo będzie powracał jak bociany, rzad-ko powraca jako gazda – częściej jak chłop cywilizowany.Słuchał tych jego filozofii i właśnie przez to, że tak kazał, odwiedzał ko-ściół przy parafii, gdzie zapomniane grzechy zmazał.

(Tischnerowi)

R E K L A M A

Wyłączcie telewizory, poczytajcie Bronka

R E K L A M A

Zapraszamy równiez do naszego sklepu w Nowym Saczu:ul. Jagiellonska 50 a (obok Plant) tel. 18 443 50 00 bawia, ucza, integruja!

logicznestrategiczne

imprezoweprzygodoweonomiczne

bitewnefabularnekarciane

stki do gry

amig ówki

i gry

KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Page 18: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201218

R E K L A M A

Krok za KenijczykamiKibice zajęci piłkarskimi rozgrywkami

pierwszoligowymi pewnie nie zauważy-li, że oto mamy biegacza klasy światowej. Ściślej rzecz biorąc maratończyka. Henryk Szost z Muszyny, na co dzień żołnierz Woj-ska Polskiego w stopniu starszego szerego-wego zajął na Olimpiadzie w Londynie 9. miejsce. Na równie klasycznym, co mor-derczym dystansie był najlepszym z Euro-pejczyków. Rekordzista Polski pobiegł kapi-talnie i na światowych listach wyprzedzają go tylko biegacze z Kenii i Etiopii. Dogonić ich może nie da rady, ale strachu napędzić, i owszem.

Latka lecąTo był rok Macieja Kowalczyka. 35–let-

ni napastnik strzelił dla Kolejarza Stróże 13 goli w 17 spotkaniach w rundzie jesiennej i wtedy rozdzwoniły się telefony z ekstra-klasy. Jednak Kowal nigdzie się nie wybie-ra. Realnie ocenia swoje możliwości – latka lecą. Ceni sobie w Stróżach spokój i stabiliza-cję finansową , co wcale nie jest takie oczy-wiste w innych klubach. Szanować można go nie tylko za umiejętności, ale i dojrza-łe podejście do swoich obowiązków. Grał kiedyś w Stróżach gwiazdor co się zowie, mianowicie Grzegorz Piechna, zwany Kieł-basą. Rozstał się z klubem senatora Koguta w atmosferze mało parlamentarnej, a po-tem opowiadał, że Stróże to taki klub, gdzie wieś tańczy i śpiewa. Kowalczyk na to: Grze-siu Piechna tak mówi? Niech sobie przypo-mni, skąd on jest...

Człowiek z Las VegasZespół z Nowego Sącza pierwszy raz w hi-

storii awansował do najwyższe j klasy roz-grywkowej. Autorkami sukcesu był piłkarki

ręczne Olimpii/Beskid. Awans do Superligi, to historyczne wydarzenie, ale jak się szyb-ko okazało także początek nowych wyzwań. Zmieniali się prezesi, trudno dla drużyny znaleźć strategicznego sponsora, a w związ-ku z tym pojawiły się finansowe kłopoty. Musi też minąć trochę czasu, by do szczy-piorniaka przekonać większą liczbę kibi-ców. Teraz za prezesowanie wziął się Wie-sław Rutkowski, były piłkarz Startu, a dziś biznesmen i właściciel ośrodka Las Vegas w Barcicach. Może człowiek, który wie, jak robić interesy, da stabilizację finansową dru-żynie i fani piłki ręcznej cieszyć się będą Su-perligą dłużej niż sezon?

Ropa zamiast wodyW Muszynie pamiętają lepsze lata. Ze-

spół, który gra zawsze o najwyższą staw-kę, bo upoważniają go do tego i siatkarskie gwiazdy, więcej niż solidne zaplecze finan-sowe i historyczne sukcesy, przegrał w tym roku mistrzostwo Polski, nie zdobył krajo-wego Pucharu, a na koniec odpadł już po fa-zie grupowej Ligi Mistrzyń. Ktoś powie, że srebro też jest sukcesem. Ok, ale meda-le mistrzostw Polski to dla „mineralnych” w ostatnich latach jest chleb powszedni. Na-tomiast ścisły finał Ligi Mistrzyń to od kilku lat cel Bogdana Serwińskiego. Na razie nie zrealizowany. Inna sprawa, że na siatkar-skiej mapie potęg są kolejni nowobogaccy i nie tylko Muszyniance jest trudniej powal-czyć w tym towarzystwie. Wystarczy wspo-mnieć kilka zespołów, które do play–off

awansowały: Rabita Baku, Azzerail Baku, Lokmotiv Baku. Przepis na sukces z azer-ską ropą jako składnikiem głównym, w siat-kówce na razie się sprawdza. Muszynianki zagrają w Pucharze CEV. To są jednak tyl-ko rozgrywki pocieszenia i na otarcie łez. Niby też fajne, ale do splendorów Ligi Mi-strzyń daleko.

Za granicą rajPrzed sezonem 2011/12 KTH Krynica nie

dostało licencji na grę w Polskiej Lidze Ho-kejowej i grało w lidze 1. Przed obecnym se-zonem kryniczanie ze względu na stan klu-bowych finansów nie zostali dopuszczeni nawet do występów na zapleczu PLH. A po-myśleć, że dwa lata temu grali z Cracovią jak równy z równym. Sponsorzy hokejem zain-teresowani jednak nie są, co może wydawać się dziwne, bo to gra dynamiczna, ciekawa dobrze podana w TV mogłaby przyciągnąć tłumy. Rzeczywistość jest niestety brutal-na – brak pieniędzy równa się grze na po-ziomie amatorskim. Kryniczanie występują dziś niby w II lidze, ale równie dobrze mo-gliby grać w niedzielę po obiedzie. Na mecze przychodzi może ze 100 osób. Na odrodze-nie się hokeja w Krynicy poczekamy znacz-nie dłużej niż trwał spadek z PLH do rozgry-wek zwanej drugą ligą. A kilka kilometrów dalej, tuż za południową granicą zaczyna się hokejowy raj. W tym kontekście prezes KTH Henryk Czarny mógłby westchnąć – Polska to jest dziwny kraj.

(RAF)

Rok 2012 w sporcie

Przygotowując domowe przy-jęcie, wybierając się w go-ści albo organizując spotkanie w domu coraz częściej sięgamy po wino. Wtedy na ogół pojawia się problem, co wybrać z szero-kiej oferty. Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, należy naj-pierw wybrać miejsce, do któ-rego wybierzemy się na odpo-wiednie zakupy.

Delikatesy, sklepy spożyw-cze a nawet dyskonty mają co-raz dłuższe półki pełne rieslin-gów, merlotów i cabernetów. Jest z czego wybierać. Jeżeli jed-nak zależy nam na tym, by ku-pić na prawdę dobry produkt, a przede wszystkim taki, któ-ry będzie odpowiadał naszym potrzebom i gustom, to war-to wybrać się do sklepu specja-listycznego. Miejsca takie dys-ponują nie tylko zdecydowanie szerszym asortymentem, ale – co najważniejsze – fachową obsługą, która pomoże w tym – wcale niełatwym zadaniu.

Sklep, który narodził się z pasji

W Nowym Sączu, jednym z ważniejszych „winiarskich adresów” jest Dom Kawy i Wina – sklep, który od trzech lat dzia-ła przy ulicy Zdrojowej. Każdy, kto przychodzi tu pierwszy raz, jest zaskoczony ilością win, od-mian i regionów.

– To miłe, gdy widzimy, ja-kie wrażenie robi propono-wany przez nas asortyment – opowiada Tomasz Prusak, współwłaściciel firmy. – Nasi stali klienci, nie przychodzą tu wyłącznie ze względu na bo-gaty wybór. To co jest najważ-niejsze w naszym sklepie to ob-sługa. Staramy się poznawać, degustować polecane przez nas wina.

– Lubimy opowiadać o wi-nach – kontynuuje drugi z właścicieli, Jarosław Migacz. – Znamy już gusta i upodoba-nia naszych klientów – pamię-tamy, co kupowali ostatnio, które wina im smakowa-ły, a jakie nie znalazły u nich uznania. Dzięki temu, ktoś, kto robi zakupy u nas, na Zdrojo-wej, ma pewność, że kupi to, po co przyszedł do sklepu.

A oferta Domu Kawy i Wina jest naprawdę szeroka. Oglą-dając sklepowe półki można wędrować przez cały niemal świat. Francja, Włochy, Portu-galia, ale i Australia, Afryka Po-łudniowa, Gruzja czy Urugwaj. Szczególną uwagę warto zwró-cić na wina importowane bez-pośrednio przez firmę. Godne uwagi są wina z hiszpańskiego regionu La Mancha z posiadło-ści Lahoz oraz węgierskie toka-je z winnicy Bondar. Te ostatnie szczególnie polecamy w świą-tecznym okresie – gdyż słodkie tokaje wyjątkowo dobrze kom-ponują się z polskimi bożonaro-dzeniowymi ciastami.

Zaczęło się od KrynicyJak sama nazwa wskazu-

je sklep oferuje nie tylko wina, ale i inne delikatesy. Jest długa

półka z alkoholami mocny-mi, są wyborowe czekolady, cygara, a – przede wszystkim – szeroki wybór wysokogatun-kowych kaw. Skąd takie połą-czenie – pytamy właścicieli.

– To proste – odpowiada To-masz Prusak – naszą przygodę z winami rozpoczęliśmy kil-ka lat temu w Krynicy, gdzie wraz z Jarkiem przejęliśmy w ajencję kawiarnię w pen-sjonacie Małopolanka. Posta-nowiliśmy, że w naszym loka-lu najważniejsze będą dobrze dobrane wina i wyjątkowa kawa. Postawiliśmy wszyst-ko na jedną kartę. Ukończyli-śmy kurs sommelierski, spro-wadziliśmy najlepszy ekspres oraz kawę najwyższego gatun-ku. Chcieliśmy, aby na najlep-szą kawę w Krynicy przycho-dzono właśnie do nas. I udało

się. Dziś po kilku latach, gdy zapytamy kogoś na deptaku, gdzie wybrać się na lampkę wina lub dobre espresso – bez wahania wymieni właśnie na-szą kawiarnię.Małopolanka najlepsza w Polsce

Taka renoma nie jest jedy-nym powodem do dumy Jar-ka i Tomasza. Po sukcesie ka-wiarni, przejęli oni pod swoje skrzydła cały pensjonat, łącz-nie z restauracją, która jesz-cze kilka lat temu przypomi-nała sanatoryjną stołówkę. Dziś jest to polecana w przewodni-kach restauracja Dwóch Świę-tych. Ostatnio znalazła się ona w rankingu Poland 100 Best Re-staurants, gdzie została uznana za najlepszą w Polsce restaura-cję w pensjonacie.

Jurorzy konkursu w swo-im werdykcie chwalili atmos-ferę przedwojennego pen-sjonatu, wykwintną kuchnię opartą na naturalnych, regio-nalnych składnikach, a tak-że – co nikogo nie dziwi – za doskonałą, niezwykle bo-gatą kartę win. Wino to na-sza pasja – opowiada Tomek, z przyjemnością wyszuku-jemy nowych producentów, odkrywamy kolejne regiony, które warto zaprezentować naszym gościom. Przynaj-mniej raz w miesiącu orga-nizujemy w Krynicy wieczo-ry z winem, które cieszą się dużym powodzeniem. Ostat-nio wielkim aplauzem zosta-ły nagrodzone tokaje z winnic Bondar. O swoich produktach osobiście opowiadała zapro-szona przez nas właścicielka winnicy. Degustowaliśmy 6 win, a do każdego z nich nasz szef kuchni przygotował inne danie. Było to nie byle jakie wyzwanie, gdyż – jak przy-stało na tokaje – większość z nich była słodka.

Na pytanie, jakie dania mogą pasować do słodkich win – Tomek z Jarkiem uśmie-chają się tylko. – Jeśli chcesz się tego dowiedzieć, to musisz nas odwiedzić w Małopolance.

ZAPRASZAMY

Zakochać się w winie w Nowym Sączu

Page 19: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

1920 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

Rodzinnych, zdrowych i pogodnych wi t Bo ego Narodzenia

i samych pomy lnych WIDOKÓW

na przysz y 2013 rok

RR dd i hh

ul.Sobieskiego 14Atel. 504-747-102

Nowy S¹cz

tel. 504-747-244

N O W O Ś ĆGARNITURY M Ę S K I ENA KAŻDĄ OKAZJĘDOWIEZIEMY DO CIEBIEZADZWOŃ 603 173 708

POŻYCZKI 30’tkiPRZEDWYPŁATOWE

668 930 302www.daiglob-fi nance.pl

· pozabankowe bez bik· wypłata natychmiast!!!· najniższe koszty pożyczek w Polsce· możliwość prolongowania terminu płatności· emeryci, renciści - bez ograniczenia wiekowego· równiaż z zajęciami komorniczymi· dogodne warunki spłat

Wydawca: Wydawnictwo DOBRE Sp. z o.o.33–300 Nowy Sącz, ul. Żywiecka 25. ISSN 2082–209X

Redakcja:„Dobry Tygodnik Sądecki”,

tel. 18 544 64 41, tel./fax. 18 544 64 40

Prezes Zarządu: Wojciech Molendowicz

[email protected]

Redaktor naczelna: Katarzyna Gajdosz,

[email protected], [email protected].

tel. 785 340 411

Redaktor senior: Jerzy Wideł.

Dyrektor Biura Reklam i Ogłoszeń: Irena Legutko [email protected].

Koordynator Biura Wydawnictwa: Bożena Baran [email protected]

Dyrektor ds kolportażu: Mateusz Węglowski. tel. 721 066 993

Skład: dOtgraf. Druk: Polskapresse Oddział

Poligrafia Drukarnia Sosnowiec.

R E K L A M A

S P R Z E D A MMieszkanie 77,7m2, I piętro,

4 pokoje, loggia, piwnica, księga wieczysta.

Nowy Sącz, spokojna okolica, blisko centrum (ul. Młodzieżowa).

Blok z cegły, ocieplony, z nowa elewacją.

Cena 269.700,- zł (do negocjacji)Tel. 601 423 594 (po godz. 17.00)

KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

Zapraszamy do naszych punktów sprzedaży w Nowym Sączu:

ul. Batalionów Chłopskich 31, ul. Kopernika 11 (stoisko w Biedronce), ul. Zdrojowa 14 (stoisko w Delikatesach Kajman)

Wszystkim Partnerom, Klientom, Smakoszom naszych produktów

zdrowych, radosnych i smacznych wi t Bo ego Narodzenia

oraz szcz liwego Nowego Rokuycz

Zak ady Mi sne Laskopol

Page 20: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201220 M A T E R I A Ł P R O M O C Y J N Y – N O W Y S Ą C Z

– Koniec roku i półmetek kadencji skła-niają do bilansów…

– Nie da się ukryć: trudny rok i trudna kadencja. Opozycja ma ła-twą pożywkę. Oczywiście, prawem opozycji jest punktować niedostat-ki. Zawsze staram się słuchać kon-kretnych podpowiedzi, ale oczeki-wałem i oczekuję rzetelnej krytyki…– Odnosi się Pan do wypowiedzi, które nie były zbyt przychylne projektowi bu-dżetu na następny rok?

– Także, ale nie tylko. Zasady publicystyki i polemiki politycz-nej są proste: punktuje się tylko wady i potknięcia adwersarza. Ale także w jego „maglowaniu” po-winny obowiązywać podstawo-we zasady rzetelności. „Budżet dla świętego spokoju”, „w mieście nic się nie dzieje”… To przecież de-magogia. I często wypowiadają się w tym tonie osoby, które znako-micie orientują się w jakim gorsecie obowiązków i przepisów znalazły się samorządy… W tym roku doszły ko-lejne i na nic się zdały nasze wspól-ne z ościennymi samorządami tłu-maczenia, petycje, apele… – Czym skończy się batalia o przy-wrócenie Nowego Sącza do drugiej ligi miast Małopolski…

– Nie złożyliśmy broni i mamy nadzieję, że uda nam się argumen-tami i wspólnym frontem, także z parlamentarzystami przekonać decydentów w Warszawie, że nasze miasto zasługuje na drugą ligę… Tak-że i mnie nie podoba się „ograbianie” Nowego Sącza z placówek i instytu-cji stanowiących też o ponadregio-nalnym znaczeniu miasta. Malkon-tentów nie brakuje, to taki „naskie”. Większość tych decyzji, które nie przypadają do gustu sądeczanom

zapada w Warszawie i pretensje i po-stulaty należy w pierwszej kolejno-ści kierować do tych, którzy są bli-sko rządu, a nie potrafią zadbać o nasze sądeckie interesy. A tych nie ma też kto bronić i reprezento-wać w Krakowie, bo i tam zapadają decyzje i zjazd i wjazd na autostradę w Brzesku w stronę Nowego Sącza ma być, czy nie; czy podnieść pa-rametry drogi z Brzeska do Nowe-go Sącza i przeszłego przejścia gra-nicznego w Piwnicznej – Mniszku, czy też nie… Nie lubię obrywać za nie swoje grzechy…– Sądeczanie chcieliby, żeby powtórzył się ten rok z pierwszej kadencji, w któ-rym wyremontowano główne ciągi ko-munikacyjne miasta…

– Ja, my też chcielibyśmy takie-go rozmachu i takich efektów… Nie-stety, nadeszły chude lata. W pierw-szej kolejności jesteśmy zobligowani do wywiązania się z naszych podsta-wowych obowiązków wobec miesz-kańców, wobec miasta. Oświata działa bez zarzutów, nie narzeka-my na działalność służb komunal-nych. Wszystkie te zarzuty można czytać, że w podtekście sugeru-ją, jakbyśmy tu w ratuszu, na czele ze mną, działali na niekorzyść No-wego Sącza i jego mieszkańców, jak-by niedostatek środków na inwesty-cje był naszym celowym działaniem i naszą winą, jakbyśmy nie chcie-li wybudować dodatkowego mostu na Dunajcu, nie chcieli obwodni-cy północnej miasta, jakbyśmy nie chcieli remontować dróg?! Prze-cież to absurd! Przecież nie od nas zależy poziom wpływów z podat-ków, dotacji i subwencji… Dzia-łamy w określonych warunkach, normach prawnych i musimy – czy chcemy czy nie, czy nam się to po-doba, czy nie – dostosować do nich. Nie będę już przywoływał mini-stra Jacka Rostowskiego, który za-łożył nam krótkie cugle i nie po-zwala manewrować przy budżecie. Jestem pewien, że ustawa zwana po-pularnie „śmieciową” wprowadza-jąca nowe zasady i opłaty za gospo-darowanie odpadami komunalnymi, też nie przysporzy nam sympatii.

Któż chce płacić dodatkowy poda-tek?! Ale centralne decyzje zmusza-ją nas do wprowadzenia nowych za-sad i ich egzekwowania.– Przeciwnicy wskazują na ościen-ne gminy, podają przykłady inwesty-cji, rozwoju…

– To właśnie jeden z przykładów głoszonych półprawd… Gminy ko-rzystają z funduszy adresowanych specjalnie do nich, o które miasta nie mogą aplikować. Ale o tym nasi po-lemiści już nie mówią słowa…– Co zapisałby Pan Prezydent po stronie plusów tego roku?

– Oddana została piękna hala sportowa przy Szkole Podstawowej nr 3 i Gimnazjum nr 2 – powstała w rekordowym tempie. Gruntow-nie wyremontowaliśmy i odnowi-liśmy znaczną część pozostających pod naszą opieką placówek szkol-nych. Przy kilku szkołach wybudo-wane zostały nowe boiska. Powstał wspaniały kompleks Instytutu Kul-tury Fizycznej PWSZ i ratusz też ma swój udział w tym spektakular-nym sukcesie. Miło jest usłyszeć, że nawet te najbardziej renomo-wane uczelnie w kraju zazdrosz-czą takiego zaplecza, takiego wy-posażenia. Strażacy przeprowadzą się do nowej, nowoczesnej straż-nicy przy ulicy Witosa, w czym też mamy swoją skromną cegiełkę. Nie bez problemów, ale krok po kro-ku zbliżamy się do finału wielkiego

projektu, wspólnego dla miasta i trzech ościennych gmin związa-nego z kanalizacją. W tym zada-niu mamy też odtworzenie – czytaj znaczące poprawienie stanu wie-lu kilometrów dróg. To przedsię-wzięcie prowadzone jest głównie na obrzeżach miasta, dlatego nie jest tak widoczne i tak spektaku-larne, jak remont głównych ulic w mieście. Nie można przejść obo-jętnie obok wymiany autobusów Miejskiego Przedsiębiorstwa Ko-munikacyjnego i przygotowania ca-łego systemu zarządzania publicz-ną komunikacją. Moim zdaniem, to, co mogliśmy zrobić w tych wa-runkach ekonomicznych i politycz-nych – zrobiliśmy i robimy.– Jakie ważniejsze przedsięwzięcia pla-nowane są na następny rok?

– Wszystko zależy od pieniędzy… Chcielibyśmy poprawić warunki pracy Sądeckiej Biblioteki Publicz-nej, Pałacu Młodzieży, wybudować halę targową z prawdziwego zdarze-nia na Maślanym Rynku i w obiek-tach opuszczonych przez strażaków. Krok po kroku przygotowujemy się do budowy mostu na Dunajcu, ob-wodnicy północnej w granicach miasta, a także sądeckiej Wenecji. Planujemy remonty kolejnych ulic. Niemniej, tak te jak i inne zamia-ry zweryfikuje zasobność miejskiej kasy. Zapowiedzi w skali makro nie są zbyt radosne, ale mam nadzieję, że w ciągu roku otworzą się dodat-kowe możliwości czy to skredyto-wania naszych zadań, czy sięgnięcia po dodatkowe środki unijne. Czego życzę sobie, moim współpracowni-kom i – przede wszystkim – miesz-kańcom miasta na nadchodzący, 2013 rok.

Iście po galicyjsku i królewsku, z fa-sonem i rozmachem, jak przystało na stołeczne, królewskie miasto pod Wawelem, uhonorowano dostojne-go jubilata – dziennikarza, szwejko-loga, haszkologa, czechofilka, kra-kauera i sądeczanina. Takiej porcji życzeń, prezentów i admiracji ob-chodzący swoje 70 urodziny Leszek Mazan nie spodziewał się. Wyrazy uznania (zapracował na nie) przyj-mował ze stoickim spokojem profe-sjonalisty, obytego z kamerami, mi-krofonami i widownią zapełniającą spotkania autorskie. Ze swadą dzię-kował za zgotowaną celebrę:

– Będę nadal, tak jak państwo: przezorny, rozsądny, przewidu-jący, rozważny, precyzyjny, za-pobiegliwy, pracowity, zdolny, powabny, przedsiębiorczy, su-mienny, błyskotliwy, silny, sym-patyczny, wrażliwy, refleksyjny, czuły, wierny, gościnny, grzecz-ny, uprzejmy, szlachetny, życzli-wy, wrażliwy, spokojny, otwarty, delikatny, wesoły, wyrozumiały i… skromny. Co więcej: nie zgło-szę się do ZUS–u po żadną zapomo-gę pogrzebową, dopóki nie docze-kam się, aż Miasteczko Galicyjskie w Nowym Sączu będzie się nazy-wać „Pipidówka i dopóki Craco-via nie wróci do I ligi albo eks-traklasy, mało tego – nie zostanie

mistrzem Polski! Mogę czekać dłu-go… Mam czas…

Obchody zaczęły się na krakow-skim Rynku. Dostojny Jubilat za-jechał pod kościół Mariacki, gdzie koncertowała kapela „Sądeczoków” z fasonem, jak przystało na Star-szego Honorowego Hejnalistę Wie-ży Mariackiej, zabytkowym wozem strażackim z początków minione-go wieku.

Przy kamienicy Hipolitów, o go-dzinie 12, z gronem honorowych gości Leszek Mazan wysłuchał hej-nału, który po raz pierwszy zagra-ny został w stronę Nowego Sącza! Spod Poczty Głównej na Wielopolu

Jubilat z grupką gości honorowych przejechał zabytkowym tramwa-jem do krakowskiego magistratu przy placu Wszystkich Świętych, gdzie odbyła się sympatyczna ce-lebra prowadzona przez red. Mie-czysława Czumę.

Sala obrad królewskiego grodu zapełniła się do ostatniego miejsca gronem przyjaciół i znajomych Ju-bilata, przedstawicieli nauki i kul-tury, dziennikarzy z dawnego „krą-żownika Wielopole”, znajomych i przyjaciół z Nowego Sącza, rodzi-ną na czele z żoną Barbarą, córka-mi i wnuczkami. Honorową war-tę pełnili „żołnierze” 13. Pułku

Galicyjskiego („Dzieci Krakowa”) w mundurach z epoki.

Urodzinowe laudacje wygłosili m.in. przedstawiciele klubu spor-towego Cracovia, koledzy–wale-ci z czasów studenckich z DS „Ża-czek” koronując Jubilata na króla waletów , PAP, „Przekroju” i Tele-wizji Kraków, strażacy, przedsta-wiciele MPK.

Zdenek Hrabica, przedstawiciel Akademii Haszkologicznej w Pra-dze nadał Leszkowi Mazanowi tytuł profesora światowej szwejkologii, a także przekazał list gratulacyj-ny od prezydenta Czech Vaclava Klausa.

Prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski uhonorował Leszka Mazana Medalem Hono ris Gratis,

Bardzo dobrze przyjętą, wier-szowaną orację na cześć Dostojne-go Jubilata wygłosił wiceprezydent Nowego Sącza Jerzy Gwiżdż. Sąde-czanie podarowali krajanowi por-tret, na którym występuje w stroju lachowskim, czapce Szwejka z kra-kowskimi, pawimi piórami obok portretu Franciszka Józefa.

Sądeckich akcentów podczas Panamazanowego jubileuszu było więcej. Robert Ślusarek dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu nadał Jubilatowi tytuł ho-norowego obywatela „Pipidówki”

– Miasteczka Galicyjskiego, a oko-licznościowy adres przekazał prze-wodniczący Klubu Przyjaciół Ziemi Sądeckiej, Józef Oleksy.

Znany rzeźbiarz, prof. Marian Konieczny przekazał specjalnie od-lany dla Jubilata medal, a Aleksan-der Kobyliński („Makino”) zagrał i zaśpiewał hymn Cracovii oraz od-tworzył dzwon Zygmunta na swo-jej gitarze. Wśród prezentów zna-lazło się także zdjęcie ulubionego dorożkarza Konstantego Ildefon-sa Gałczyńskiego i Leszka Maza-na– Jana Kaczary, który całuje ko-byłę – Basię.

Leszek Mazan rozdarty pomię-dzy Nowy Sącz, Kraków i Pra-gę do licznych tytułów, które otrzymał i jeszcze otrzyma, po-winien też dopisać: niestrudzony ambasador miasta nad Dunajcem i Kamienicą.

Jerzy Gwiżdż mówił dobitnie: – Jak mówię Mazan, myślę Nowy Sącz. Sądeczanie są dumni, że mają w swoim gronie tak wybitnego re-prezentanta, który na każdym kro-ku swojej działalności zawodowej i publicznej podkreśla przywiąza-nie do rodzinnych stron. Traktuje-my go jako autentycznego „amba-sadora” Nowego Sącza w Krakowie i w kraju, jest naszą, rozpoznawal-ną „marką” sądecką.

Roczne obrachunkiROZMOWA z prezydentem Nowego Sącza RYSZARDEM NOWAKIEM

Leszkowi Mazanowi w 70. urodziny – Ad Multos Annos

Page 21: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

2120 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

Agnieszka Tomaszewska – sopran liryczny

Ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Gdańsku. Studia wokalne kontynuowała w Wiedniu, pod kierun-kiem prof. Heleny Łazarskiej. Ukończyła Międzynarodowe Studio Operowe Ham-burskiej Opery Narodowej. Uczestni-czyła w kursach mistrzowskich w kraju i za granicą, prowadzonych przez Bar-barę Boney, Régine Crespin, Thomasa Hampsona. Obecnie jest doktorantką AM w Gdańsku. Laureatka konkursu Między-narodowej Letniej Akademii Uniwersyte-tu w Salzburgu. Zdobywczyni I Nagrody w Międzynarodowym Konkursie Sztu-ki Wokalnej im. Ady Sari, oraz nagród specjalnych (m.in. Radia RMF Classic). Finalistka i laureatka Nagrody dla Naj-lepszego Sopranu w Międzynarodowym

Konkursie Moniuszkowskim 2010. De-biutowała na scenie Schlosstheater Schönbrunn w Wiedniu partią Armidy (Rzekoma Ogrodniczka) w roku 2005. W latach 2005–2007 była solistką Ham-burskiej Opery Narodowej. W sezonie artystycznym 2008/09 i 2009/10 wy-stepowała na scenie Opery Krakowskiej. Obecnie współpracuje z Operą Narodową w Warszawie, gdzie występuje jako Zu-zanna (Wesele Figara) – nowa produkcja Keith’a Warner’a, Liu (Turandot) – n.p. Mariusza Trelińskiego, Katia (Pasażer-ka) – n.p. David’a Poutney’a, Frasquita (Carmen). W repertuarze posiada m. in. partię Cleopatry (Juliusz Cezar), Adiny (Eliksir miłości), Ilii (Idomeneo), Pami-ny (Czarodziejski flet), Zuzanny (Wese-le Figara), Musetty (Cyganeria), Małgo-rzaty (Faust), Hanny (Straszny Dwór), Liu (Turandot). Artystka prowadzi ak-tywną działalność koncertową w kraju i za granicą (recitale, wykonania muzy-ki kameralnej i oratoryjno–kantatowej), współpracuje z zespołami muzyki dawnej (Cappella Gedanensis, Sinfonietta Riga) oraz radiostacjami. Brała udział w wielu festiwalach krajowych i zagranicznych (m. in. Salzburger Festspiele, Die ham-burger Ostertöne, Hamburger Mozar-twochen, Gdańska Wiosna, Gaude Ma-ter, Festiwal Muzyki Polskiej). Wzięła udział w prawykonaniach dzieł napisa-nych przez Jana A.P. Kaczmarka na Jubi-leusz 25–lecia „Solidarności” – Kantata

o wolności oraz w 50–tą rocznicę czerwca poznańskiego – Oratorium 1956. Odby-ła tournee po Izraelu z Izrael Philharmo-nic Orchestra Zubina Mehty, wykonu-jąc Mszę h–moll J.S. Bacha. Z Kwintetem Paula Roczka, w ramach Salzburger Fe-stspiele, wykonała Stabat Mater Luigi Boccheriniego. W Hollywood wystąpiła w Royce Hall, u boku Leszka Możdżera w koncercie poświęconym muzyce fil-mowej Jana A.P. Kaczmarka. Występo-wała pod batutą takich dyrygentów, jak: Alfred Eschwé, Wolfgang Helbich, Tade-usz Kozłowski, Carlo Montanaro, Michał Nesterowicz, Janusz Przybylski, Woj-ciech Rajski, Peter Schreier, Stefan Sol-tesz, Simone Young; z zespołami: Cre-merata Baltica, Musica Antiqua Köln, Philharmoniker Hamburg, Izrael Phil-harmonic Orchestra, Kammersinfonie Bremen, Deutsche Kammer–Philharmo-nie, Dresdner Kapellsolisten, z orkiestra-mi – Filharmonii Bałtyckiej; Dolnoślą-skiej, Opolskiej, Izmirskiej, Poznańskiej; Opery Bałtyckiej, Krakowskiej; z Polską Filharmonią Kameralną Sopot, Cappellą Gedanensis. Ma na swoim koncie udział w nagraniach CD/DVD, m.in. J.B. Bach Oratorium na Boże Narodzenie, Luigi Boccherini Stabat Mater (nominowana do nagrody Fryderyk 2008), Marek Ku-czyński Oratorium Gdańskie, Karol Szy-manowski Loteria na mężów (DVD, świa-towe prawykonanie), kołysanki Śpiewam dzieciom.

Burmistrz Starego Sączazaprasza

na

KONCERT NOWOROCZNY A.D. 2013w sobotę 5 stycznia 2013 r. o godz. 17

w Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w Starym Sączu

WYKONAWCY

ORKIESTRA REPREZENTACYJNASTRAŻY GRANICZNEJ

DYRYGENCIppłk dr Stanisław Strączek, mjr mgr Leszek Mieczkowski

CHÓR IM. JANA PAWŁA IIDyrygent – Stanisław Wolak

SOLIŚCIAgnieszka Tomaszewska – sopran, Karol Kozłowski – tenor

PROGRAM

muz. G. Rossini – Cyrulik Sewilski – uwerturamuz. Fr. Lehar – Twoim jest serce memuz. A. L. Webber – Memory z mus. „Cats” muz. J. Strauss – Polka Tritsch – Tratschmuz. J. Strauss – Aria Adama z opt. „Ptasznik z Tyrolu”muz. Fr. Loeve – Przetańczy cała noc z mus. „My Fair Lady”muz. G. Verdi – Pieśń Cyganów z op. „Trubadur”muz. Fr. Lehar – Usta Milcza dusza śpiewa muz. J. Strauss – Polka z kowadłemmuz. J. Strauss – Kuplety Barinkaya z opt. „Baron Cygański”muz. E. Elgar – Pomp and Circumstance March nr 1muz. N. Dostal – Tarantella z opt. „Clivia”muz. M. Giacchino – Incrediblesmuz. E. Kalman – Co się dzieje, oszalejęmuz. E. Morricone – Moment for Morriconemuz. J. Verdi – Libiamo Ne`lieti calici (Brindisi) z op.

„Traviatta”muz. Fr. Sartori – Time to say goodbyemuz. J. Strauss – Marsz Radetzkyegoopr. J. Dobrzański – Bóg się rodzi

***muz. J. J. Czech – Hej, ponad regle, turniceopr. S. Strączek

Podczas koncertu Stowarzyszenie na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Gniazdo”

będzie zbierało środki na rehabilitację niepełnosprawnych podopiecznych

Karol Kozłowski – tenor

Absolwent Akademii Muzycz-nej w Gdańsku oraz Wydziału Rzeźby warszawskiej ASP. Uczestniczył w kur-sach mistrzowskich Ryszarda Kar-czykowskiego, Rolando Paneraia, Sa-lvatore Fisichellego, Sylwii Geszty, Heleny Łazarskiej. Otrzymał II nagrodę

na Międzynarodowym Konkursie Wokal-nym Hariclea Darcleè (Rumunia, 2005). W latach 2007–2009 był solistą Opery Wrocławskiej, w której zadebiutował jako Alfred w Zemście Nietoperza J. Straus-sa i gdzie wykonywał również partie: Ta-mina w Czarodziejskim flecie W. A. Mo-zarta, Almavivy w Cyruliku sewilskim G. Rossiniego, Cassia w Otellu G. Verdiego i Archanioła w Raju utraconym K. Pende-reckiego. Występował na scenach m. in.: wersalskiego Théâtre Montansier (Oeba-lus w Apollu i Hiacyncie W. A. Mozar-ta), Łotewskiej Opery Narodowej w Ry-dze (Almaviva wCyruliku sewilskim G. Rossiniego), Staatstheater am Gärtner-platz w Monachium (Lindoro we Włoszce w Algierze G. Rossiniego) i Operze Kijow-skiej (Edrisi w Królu Rogerze K. Szyma-nowskiego). Od 2009 roku jest związany z Teatrem Wielkim – Operą Narodową, gdzie śpiewał jako Vitellozzo w Lukrecji Borgii G. Donizettiego, Misaił w Bory-sie Godunowie M. Musorgskiego, Grześ w Strasznym dworze S. Moniuszki, Mło-dy sługa w Elektrze R. Straussa, Kudriasz w Katii Kabanowej L. Janačka, Edri-si w Królu Rogerze K. Szymanowskiego,

Goro w Madame Butterfly G. Pucciniego i Nauczyciel tańca oraz Latarnik w Ma-non Lescaut G. Pucciniego. Od 2010 roku współpracuje z zespołem muzyki dawnej Capella Cracoviensis, z którą wykony-wał muzykę Monteverdiego (m.m.m.bar.okowa uczta), Requiem W. A. Mozar-ta (pod batutą F. Bonizzoniego) iMszę c–moll W. A. Mozarta (z A. Speringiem), a także, jako Ewangelista, obie Bachow-skie pasje: Pasję Mateuszową (pod batu-tą J. T. Adamusa) i Pasję wg Św. Jana (z K. Junghänelem). Śpiewał również w kon-certowych wystawieniach dzieł G. F. Ha-endla: jako Bajazet w Tamerlanie (dyr. J.T. Adamus) i Lurcanio w operze Ariodante, pod batutą A. Speringa. Artysta z upodo-baniem wykonuje również lirykę wokal-ną. Na festiwalu Kissinger Sommer 2012, wraz z wybitnym brytyjskim pianistą Melvynem Tanem zaprezentowali recital złożony z wybranych pieśni F. Schuberta i A. Berga (Sieben frühe Lieder). We wrze-śniu tego roku, nakładem wydawnictwa DUX ukazał się album płytowy, na któ-rym, z towarzyszeniem pianistki Jolanty Pawlik, śpiewak zarejestrował cykl pieśni F. Schuberta Die schöne Müllerin.

Bóg się rodzi, Moc truchleje,Pan Niebiosów obnażony;ogień krzepnie, blask ciemnieje,ma granice Nieskończony.

Niech Nowonarodzone Dziecię przyniesie w Wigilijną Noc pokój i rozpali ciepło domowych ognisk.

Zdrowych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia i wielu szczęśliwych chwil w Nowym 2013 Roku

życzy Burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek

M A T E R I A Ł P R O M O C Y J N Y – S T A R Y S Ą C Z

Page 22: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201222R E K L A M A

Szpital Specjalistycznyim. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu

INFORMACJA O SZPITALUSzpital Specjalistyczny im. Jędrzeja Śnia-deckiego w Nowym Sączu posiada ponad 100 letnią tradycję świadczenia usług me-dycznych. Obsługiwani są pacjenci z regio-nu Sądecczyzny, jak również całej Polski w 17 oddziałach szpitalnych i 8 poradniach specjalistycznych.

Historia szpitala rozpoczyna się w roku 1906, kiedy to powstał pierwszy nowocze-sny miejski szpital w Nowym Sączu. Powstały wtedy 4 oddziały (chirurgiczny, wewnętrz-ny, położniczy i zakaźny), a do dyspozycji pa-cjentów oddano 92 łóżka.

Od tamtego czasu szpital był regularnie roz-budowywany i modernizowany.

Obecnie w skład szpitala wchodzi aż 17 oddziałów szpitalnych, 18 poradni specjali-stycznych, własna baza diagnostyczna (z no-woczesnym sprzętem medycznym takim jak: wielowarstwowy tomograf komputerowy, mammograf, aparaty rentgenowskie, czy ul-trasonograf z efektem Dopplera).

Na dzień dzisiejszy szpital posiada aż 545 łóżek, to prawie 6 razy więcej niż na początku jego powstania. Średnio w ciągu roku przyj-mowanych jest prawie 30 000 pacjentów.

INNOWACYJNY SZPITALOd kilku lat w szpitalu prowadzony jest

proces restrukturyzacji i ciągłej rozbudowy. Regularnie pozyskiwane są fundusze z do-

tacji europejskich na rozwój obiektów i ich funkcjonowania.

Szpital posiada certyfikat jakości ISO 9001:2008.

NAGRODY I WYRÓŻNIENIAWyróżnienie w Ogólnopolskim Konkur-

sie Medycznym Perły MedycynyOd listopada 2011 roku zostało oddane do

użytku nowoczesne lądo-wisko dla helikopterów, które jest położone w sa-mym sąsiedztwie kom-pleksu szpitalnego.

Szpital położony jest w pobliżu centrum miasta,

przy ul. Młyńskiej. Więcej szczegółowych

informacji na: www.szpitalnowysacz.pl

Zatrudniamy prawie 1000 osób, co czy-ni nas jednym z liderów jako pracodawcy w regionie. Zatrudnienie od kilku lat re-gularnie wzrasta.

W przyszłym roku nastąpią zatrud-nienia specjalistów w zakresie radiote-rapii oraz ekspertów z uprawnieniami w dziedzinie fizyki medycznej, w związku z otwieranym Ośrodkiem Onkologicznym. W sumie będzie zatrudnionych 128 osób.

ROZMOWA z ARTUREM PUSZKO – Dyrektorem Naczelnym Szpitala Specjalistycznego im. Ję-drzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu.

Szpital funkcjonuje od 1906 roku, kie-dy to powstał pierwszy nowoczesny miej-ski szpital w Nowym Sączu. Powstały wte-dy 4 oddziały (chirurgiczny, wewnętrzny, położniczy i zakaźny), a do dyspozycji pa-cjentów oddano 92 łóżka. W szpitalu pra-cowało wówczas 50 osób, zarówno bezpo-średnio z pacjentami oraz administracji.

Od tamtego czasu szpital był regular-nie rozbudowywany i modernizowany, w związku z rosnącym zapotrzebowa-niem. Obecnie w skład szpitala wchodzi

aż 17 oddziałów szpitalnych, 23 poradnie specjalistyczne, w których pracuje pra-wie 1000 osób.

W ciągu roku przyjmowanych jest śred-nio ponad 30 000 pacjentów, nasz szpital obsługuje cały region, więc jest olbrzymia ilość. Aby zapewnić dobrą jakość usług, potrzeba wykwalifikowanej kadry, którą nasz szpital posiada – mówi Artur Puszko.

NOWE MIEJSCA PRACY – oddział onkologiczny

W dniu 20 października nastąpiło ofi-cjalne otwarcie Ośrodka Onkologiczne-go. W tej chwili trwa wyposażanie ośrod-ka w niezbędny sprzęt medyczny.

W tak skomplikowanych technologiach jakie wykorzystuje się do leczenia w tej dziedzinie, niezbędni są specjaliści i eks-perci z dużym doświadczeniem, jak rów-nież kadra operacyjna do obsługi całego ośrodka. Rozmowy i proces rekrutacji już się rozpoczął i trwa obecnie – podsumo-wuje Artur Puszko.

Warto nadmienić iż oprócz osób bezpo-średnio zatrudnionych w Ośrodku, pracę zyskają również firmy i osoby, które będą obsługiwały z zewnątrz ten oddział.

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia

i Nowego Roku 2013 najlepsze życzenia dla Pracowników,

Pacjentów oraz wszystkim mieszkańcom Sadecczyzny

składa

Dyrekcja Szpitala Specjalistycznego im.J.Śniadeckiego W Nowym Sączu

Page 23: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

2320 grudnia 2012 DOBRY TYGODNIK SĄDECKI

PRZYPRAWY DO NACIERANIA:

� pieprz mielony – (1 łyżeczka)� sól czosnkowa – (1 łyżeczka)� vegeta – (1 łyżeczka)� cebula suszona – (1 łyżeczka)� oregano suszone – (1 łyżeczka)� majeranek – (1 łyżeczka)� przyprawa do indyka – (1 opakowanie)

Składniki trzeba wymieszać w miseczce ceramicznej. Indyka umyć, natrzeć przygotowanymi przy-prawami w środku i na zewnątrz. Następnie obrać dwie główki czosnku. Miękkie części indyka (pier-si, uda) trzeba nakłuć delikatnie nożykiem i w te miejsca wcisnąć po jednym ząbku czosnku (zużyćjedną główkę).Drugą główkę czosnku przepuścić przez praskę do czosnku oraz wysmarować ostrożnie wewnątrzi na zewnątrz indyka, potem włożyć go do lodówki.

INDYKA NACIERAMY PRZYPRAWAMI I SZPIKUJEMY CZOSNKIEMDZIEŃ PRZED PIECZENIEM!!!

Przed pieczeniem, do brytfanny wlewamy ok. 5 łyżek oliwy, wkładamy indyka, smarujemy go po wierz-chu oliwą i dodajemy jeszcze:3 listki laurowe, 5 ziarenek ziela angielskiego, 5 ziarenek owocu jałowca. Przykrywamy indyka i wkła-damy do zimnego piekarnika. Następnie nastawiamy temperaturę na ok. 200 stopni C i pieczemydo miękkości (w zależności od wielkości indyka od 2 do 3 godzin; należy próbować, czy jest mięk-ki). W trakcie pieczenia podlewamy indyka wodą (pilnujemy, aby na spodzie brytfanny zawsze byłsos z pieczenia). Na około pół godziny przed końcem pieczenia odkrywamy indyka, aby nabrał zło-cistego koloru.

Zapraszamy do sklepów:NOWY SĄCZ, ul. Chopina 6a, ul. Sobieskiego 9, tel. 18 547 29 03

GORLICE, ul. Kościuszki 7, tel. 603 807 274,ul. Krakowska 4, tel. 601 928 910,

PRZEPIS NAINDYKA

PIECZONEGO

PRZEPIS NAINDYKA

PIECZONEGO

www.gosdrob.pl

Mięso i wna świątec

Firma oferuje: Drób świeży własnej produkcji i uboju.Wędliny tradycyjne, Wyroby garmażeryjne, Nabiał.

Drób nasz jest hodowany na „czystych paszach polskich”i ubijany we własnej ubojni - pod ścisłą kontrolą lekarza weterynarii,

co gwarantuje wysoką jakość.

wędlinyczny stół!!!

R E K L A M A

Mięso i wędlinyna świąteczny stół!!!

Page 24: DTS 50-51 (112-113) 20 grudnia 2012

DOBRY TYGODNIK SĄDECKI 20 grudnia 201224

R E K L A M A

ROZMOWA. On jest smakoszem win i kawy. Ona uwielbia herbaty i… kon-takt ludźmi. Z połączenia ich upodobać powstało w Nowym Sączu miejsce, którego klimat trudno podrobić. Zaspo-koili swoje gusta, a teraz w rodzinnej kawiarnio–winiarni „Etc…” Beata i Ro-bert Królikowscy zaspokajają smaki i upodobania swoich klientów. – Na początku było…

BK: – …wino. Robert marzył o własnej

winiarni. Często jeździliśmy na targi win,

do najlepszych Polskich importerów i od-

wiedzaliśmy różne zakątki Europy w po-

szukiwaniu niezapomnianych smaków.

Do marzeń dochodzi się małymi kroczka-

mi. Nie od razu Rzym zbudowano, więc

i my nie od razu też musimy zakładać wi-

niarnię, by degustować wina.

– Jakie zatem wina można u Was

spróbować?

– Mąż wybiera wina, które trudno zna-

leźć w innych sklepach w Nowym Sączu.

Wina nagradzane przez Wine Spectator

czy Magazyn Wino. Wina od mniej zna-

nych producentów, pochodzące ze zna-

nych regionów winiarskich. Takie, które

oferują najlepszy stosunek jakości do ceny

i  takie, które niosą ze sobą jakąś cieka-

wostkę. Nie sztuka jest kupić znakomite

wino za 200 zł, pasją może być znalezie-

nie doskonałego wina za 50 zł.

– W „Etc…” udało Wam się stwo-

rzyć niezwykły klimat. Klienci mówią,

że czują się jak w paryskiej kawiaren-

ce, choć smaki tu bardziej włoskie…

– Robert jest nie tylko koneserem win,

ale i uwielbia kawę. A najlepszą kawę po-

dają we Włoszech. U nas serwujemy Se-

gafredo. Znawcy kawy może nie zareagują

zbyt pozytywnie. Ale nieliczni mają świa-

domość, że u nas podawana jest ta z naj-

wyższej półki. Wiele razy smakosze kawy

krzywili się, gdy padała nazwa kawy.

Wówczas mówiłam: „Proszę spróbować.

Jeśli nie będzie smakowała, my pokry-

jemy koszty”. Dziś są  stałymi klientami.

Ponadto można u  nas kupić oryginalne

włoskie kawy firmy Agust, w tym bezkofe-

inową, która w smaku niczym się nie róż-

ni od naturalnej.

– Twoją pasją są natomiast herbaty

– Zawsze mnie irytuje, gdy zamawiam

herbatę i  otrzymuję filiżankę napełnio-

ną wodą. Ja chcę się delektować sma-

kiem herbaty, dlatego u nas podajemy ją

w czajniczkach. A w ofercie mamy herba-

ty firmy, która zaopatruje jedyny na świe-

cie siedmiogwiazdkowy hotel w Dubaju.

Herbaty u nas podawana są tylko o pół-

kę niżej od tam serwowanych. Earl–gray

spryskiwana prawdziwym olejem z berga-

motki, ręcznie zwijana w kulki herbata ja-

śminowa, limitowane edycje – jak obecnie

w ofercie herbata zimowa z pieprzem, im-

birem, goździkami i kolendrą. Mogłabym

o  nich opowiadać godzinami. Dodam,

że są dostępne także na wagę, w prostych

opakowaniach lub w tych bardziej eksklu-

zywnych na prezent, są też specjalne fir-

mowe szklane czajniczki do herbat liścia-

stych. Klienci chętnie zamawiają herbaty

artystyczne np. „rozkwitające serce” czy

„kwiat miłości”.

– Było o winach, kawie, herbacie.

Może czas na deser. Tutaj czuję już

w pełni klimat Włoch.

– O tak. Specjalnie z Włoch sprowa-

dzamy czekolady. Podawane na  gorą-

co, gęste, o oryginalnych smakach, m.in.:

peperoncino, mięta, orzech, pomarań-

cza, truskawka, migdał i kokos. W ofercie

również są włoskie tarty i babeczki. Wresz-

cie desery lodowe i  sorbety, podawane

w sycylijskiej cytrynie, mandarynce, ko-

kosie czy ananasie. Wszystkie produkty

są oryginalne, a nie robione na bazie wło-

skich receptur. Klienci mogą delektować

się u nas prawdziwymi smakami Włoch.

– Specjalność „Etc…”?

– Naszą wizytówką jest tort bezowo–

owocowy: malinowy, porzeczkowy, li-

monkowy i migdałowy. Tort robiony tylko

i wyłącznie na bazie naturalnych produk-

tów. Jeśli piernik to z prawdziwym mio-

dem i dużą ilością orzechów. Masy torto-

we na maśle, ciasta na jajach. Moi kliencie

doskonale wiedzą, jakie ciasta, w  jakim

dniu tygodnia są dostarczane. Doskona-

le wiem, co przygotować, nawet na któ-

rą godzinę. Jeden ze  starszych panów,

przychodzi na przykład specjalnie na kre-

mówkę i zawsze mówi: „Obok mogę ku-

pić wielką, spuchniętą kremówkę za jed-

ną trzecią ceny, ale tylko ta oddaje wygląd

i smak prawdziwej kremówki mojej bab-

ci i mamy”.

– I chyba w tym tkwi klimat tego

miejsca…

– Klimat tworzą ludzie, z którymi bar-

dzo lubię przebywać. Wychodzić naprze-

ciw ich oczekiwaniom, zaspokajać gusta,

smaki, upodobania. Szukać dla nich cze-

goś nowego, specjalnego. Bez przerwy

też wprowadzamy nowości, już w opraco-

waniu są ciasteczka i desery, które mamy

zamiar serwować w najbliższym czasie.

RK: –  Widzisz te  kubeczki opatulo-

ne w  szaliki. Beata kupiła je specjalnie

dla naszej młodzieży, która w konkretne

dni odwiedza nas, bo – jak mówią – mają

przerwę w zajęciach. Lubią latte. To taka

świąteczna niespodzianka, by kawa im

u nas lepiej smakowała.

Rozmawiała (WiK)

Paryski wystrój, włoski smak

Dopełnieniem niezwykłego klimaty „Etc…” jest biżuteria Kate&Kate prezentowana w ka-meralnym saloniku oraz na pokazach, które organizowane są w kawiarni co kwartał.

Oryginalne włoskie desery, ciasta i ciasteczka własnej linii produkcyjnej można zamówić w „Etc…” na świąteczny stół. Kawiarnia or-ganizuje też różnego typu imprezy okoliczno-ściowe, a nawet kameralne przyjęcia weselne.

Kawiarnia „Etc...” ul. Romanowskiego 4 (obok hotelu Panorama), klimat starego miasta.

KOLEJNE WYDANIE DTS UKAŻE SIĘ 10 STYCZNIA

FOT.

DO

ROTA

CZO

CH

FOT.

DO

ROTA

CZO

CH

FOT.

KO

NRA

D K

OŹM

IŃSK

I