Nr 3/2012 (Łódź - Poznań - Trójmiasto - Wrocław - Warszawa)
W numerze m.in: - Badanie “Psycholog” na rynku pracy
- O twórczości i inteligencji
- O Indiach z innej perspektywy
- O treningu autogennym
i jeszcze więcej
Urszula Kisiel (Poznań)Urszula Kisiel (Poznań)
Ewelina Krupowicz (Wrocław przy UWr)Ewelina Krupowicz (Wrocław przy UWr)
Kontakt:
Polskie Stowarzyszenie Studentów
i Absolwentów Psychologii
ul. Stawki 5/7, 00-183 Warszawa
www.pssiap.org
email: [email protected]
Adres korespondencyjny:
Instytut Psychologii UWr, PSSiAP
ul. Dawida 1, 50-527 Wroclaw
REGON: 012999721
NIP: 522-23-74-531
Nr KRS: 0000264151
Nr konta BPH:
151060 0076 0000 4021 4007 4086
Polskie Stowarzyszenie Studentów i Absolwentów Psychologii powstało w 1997 roku. Od założycielskiego zjazdu w Korbielowie minęło więc już ponad piętnaście lat.
Dla PSSiAPu zaczyna się “nowy sezon”. Parafrazując Czesława Niemena można by powiedzieć, że “konferencjami jesień się zaczyna”. Będzie to w wielu biurach regionalnych czas wytężonej pracy, plany są naprawdę ambitne, więc możemy Wam obiecać, że będzie się wiele działo. W planach są liczne konferencje naukowe dotyczące rozmaitych zagadnień, wykłady otwarte czy warsztaty. W najbliższych miesiącach odbędą się premiery książek, którym, z wielką przyjemnością, patronujemy - ich dokładniejszy opis znajdziecie w tym numerze Biuletynu. Liczba i różnorodność pomysłów jakie powstają w biurach PSSiAP dają dowód, że idea, która przyświecała założycielom Stowarzyszenia jest cały czas atrakcyjna. Po upływie piętnastu lat wciąż staramy się jak najlepiej działać na rzecz integracji środowiska młodych psychologów oraz upowszechniać rzetelną wiedzę psychologiczną.
Z pozdrowieniami,
Jakub Kuś
Przewodniczący Zarządu Głównego
3
Witam serdecznie w trzecim już numerze Biuletynu PSSiAP.
Niezmiernie się cieszę, że projekt rozpoczęty przez kilka osób na początku tego roku znalazł swoje miejsce i zainteresowanie wśród członków stowarzyszenia. Wciąż zgłaszają się nowe osoby, które są zainteresowane współtworzeniem pisma oraz wypełnieniem go treścią. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy, a wręcz przeciwnie – że dopiero zaczynamy podążać właściwą drogą.
Piszę te słowa na tydzień przed najważniejszym wydarzeniem PSSiAPu w przeciągu ostatnich lat – jesiennym zlocie w Warszawie. Podczas tego zlotu zostaną podjęte decyzje, które całkowicie wpłyną na kierunek działań i rozwoju PSSiAPu i wszystkich jego projektów. Łącznie z „Biuletynem PSSiAP”. Nie wiemy jeszcze jakie dokładnie będą to zmiany oraz kto będzie odpowiedzialny za ich wdrożenie, ale z pewnością będą one odczuwalne i znaczące. Począwszy od szaty grafi cznej aż po sposób tworzenia i wydawania Biuletynu.
Tymczasem zaś mam przyjemność otwierać numer trzeci. Najważniejszą publikacją są oczywiście wyniki przeprowadzonego przez Łukasza Mytnika i Ewelinę Krupowicz badania „Psycholog na rynku pracy”. Badanie to spotkało się z dużym odzewem i zainteresowaniem. Mam nadzieję, że będzie ono również podstawą do dyskusji na ten temat nie tylko w gronie członków stowarzyszenia. Poza tym w numerze znalazły się ciekawe artykuły bliżej związane z psychologią jak sylwetka Mar na Seligmana, dialog o twórczości i inteligencji czy przemyślenia na temat treningu autogennego. Ale chcieliśmy zaprezentować też treści pozornie niezwiązane z naszą dziedziną. Chętnie posłuchamy komentarzy, czy chcecie więcej artykułów takich jak relacja z podróży do Indii, czy też felieton na temat poezji. Każda uwaga i każdy komentarz są dla nas cenne – pomagają stworzyć jeszcze lepszy Biuletyn.
Redaktor naczelny,Tomasz Kozłowski
Spis treści:
Wstęp str. 3
Psycholog na rynku pracy str. 4
Impresje ze wschodu str. 7
Łódzki październik str. 9
Trening autogenny str. 10
O twórczości i inteligencji str. 12
Zaplanuj swoją karierę - projekt „Jak zostać…?” str. 13
Cisza po burzy str. 14
O czym szumi EFPSA str. 15
Wspomnienia uczestników Train the Trainers str. 16
Pozytywność stosowana str. 17
Stowarzyszenie Młodych Poetów str. 19
4
Szybki start w preferowanej specjalizacji zawodowej oraz satysfakcjo-
nująca pensja to z pewnością marzenie niejednego świeżo upieczonego absol-
wenta wyższej uczelni. W dobie spowolnienia gospodarczego i wzrastającej
stopy bezrobocia oczekiwania te muszą zderzyć się jednak z twardym gruntem
realizmu. Ważne jest zatem, aby to zderzenie prowadziło do wyboru najbar-
dziej efektywnych strategii działań zwiększających szansę na rynku pracy. W
ramach współpracy PSSiAP oraz Stowarzyszenia Inicjatyw Poznawczo - Roz-
wojowych NOESIS przeprowadziliśmy badanie zestawiające oczekiwania stu-
dentów z realistycznym punktem widzenia absolwentów Psychologii. Naszym
celem było wsparcie Was rzetelnymi informacjami oraz wskazówkami jak naj-
skuteczniej realizować swoje aspiracje na rynku pracy.
Według Diagnozy Społecznej z 2011 roku statystycznie w Polsce wyższe
wykształcenie zwiększa szanse na stabilność zatrudnienia. Oczywiście każda
specjalizacja w jakiej można się kształcić oferuje różne możliwości jej dalszego
wykorzystania na rynku pracy. Zdroworozsądkowo patrząc ilość miejsc propo-
nowanych na danym kierunku studiów powinna być proporcjonalna do zakresu
tych możliwości. Jak przedstawia się ta sytuacja dla naszego kierunku studiów?
Psychologia corocznie przyciąga rzeszę maturzystów poszukujących swojej aka-
demickiej drogi. Gdy przychodzi okres składania podań o indeks wyższej uczelni,
portale internetowe bombardują nas informacjami o ilości chętnych na jedno
miejsce. Zazwyczaj Psychologia jest w czołówce. Z danych udostępnionych przez
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego Psychologia była czwartym najbar-
dziej obleganym kierunkiem studiów w 2009/2010 r.
Według danych podawanych przez uczelnie wyższe w 2011 roku o jed-
no miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim ubiegało się aż 25 kandydatów, na
Uniwersytecie Warszawskim liczba ta wynosiła 17, na Uniwersytecie im Adama
Mickiewicza w Poznaniu 10. Rekord ostatnich lat został pobity we Wrocławiu
w 2009 r., kiedy to o jedno z 51 miejsc walczyły aż 44 osoby!
Nie da się ukryć, że wyścig o indeks jest bardzo zacięty. Jednak czy rzeczy-
wiście stawka jest aż tak wysoka? Jak rynek pracy wita absolwentów Psycholo-
gii? I czego od niego oczekują obecni studenci Psychologii?
Na przełomie sierpnia i września bieżącego roku przeprowadziliśmy ba-
dania, w których pytaliśmy studentów (101 badanych) o ich oczekiwania zwią-
zane z przyszłą pracą, zaś absolwentów (98 badanych) o realne możliwości i
ograniczenia rynku pracy. W ten sposób chcieliśmy sprawdzić jak wygląda rynek
pracy dla psychologów na dzień dzisiejszy.
Preferencje wobec realnych możliwości
Nie dziwi fakt, że większość studentów Psychologii chciałaby praco-
wać w zawodzie Psychologa - dokładnie 88% respondentów. Dosyć niepokojące
jest jednak, że spośród badanych absolwentów pracę w zawodzie wykonuje je-
dynie 57%. Warto przy tym mieć na uwadze, że aby wykonywać zawód zwią-
zany z Psychologią niekoniecznie trzeba mieć dyplom Psychologa. Na przykład
w zawodzie trenera kompetencji miękkich lub coacha robią karierę absolwenci
także innych kierunków studiów. 25 % naszych badanych pracuje w roli trenera
zaś 7 % z nich pełni rolę coacha – najprawdopodobniej o swoje miejsce pracy
rywalizowali nie tylko z innymi psychologami. Niewątpliwie najpopularniejszą
specjalizacją wykonywaną przez badanych przez nas absolwentów jest psycho-
logia zarządzania - pracuje w niej 25,5 % naszych respondentów. Na trzecim
miejscu (tuż po byciu trenerem) plasuje się zaś psychologia kliniczna dorosłych
z wynikiem 23% osób.
Trochę inaczej preferencje zawodowe przedstawiają się w grupie stu-
dentów. Zdecydowanie najpopularniejszą dziedziną realizowania aspiracji za-
wodowych okazała się psychologia kliniczna dorosłych. Aż dla 65 % badanych
studentów jest to preferowany obszar pracy zarobkowej. Drugą najpopularniej-
szą specjalizacją jest psychologia sądowa (13% respondentów) zaś na trzecim
miejscu w rankingu fi guruje profesja trenera ze wskaźnikiem 8,5 % studentów
zainteresowanych tym zawodem.
Warto przy tym wspomnieć że nasi badani bardzo często pracują w kilku
obszarach psychologii jednocześnie. O ile większość z pracujących w zawodzie
absolwentów (38,5% badanych) realizuje się tylko w jednym obszarze zawodo-
wym związanym z psychologią to jednak aż 21% respondentów funkcjonuje w
trzech różnych obszarach tej dziedziny.
Niskie płace, ale duża satysfakcja
Dzięki Ogólnopolskiemu Badaniu Wynagrodzeń zrealizowanego w 2011
roku przez Sedlak & Sedlak na próbie 128 respondentów wiadomo że najczę-
ściej uzyskiwaną kwotą wynagrodzenia jaką uzyskują psychologowie w Polsce
jest 2 400 PLN bru o (tj. 1738 PLN ne o czyli „na rękę”, przy założeniu że jest to
umowa o pracę). Jedynie 25 % psychologów zarabia powyżej 3000 PLN bru o.
Biorąc pod uwagę, że średnia pensja krajowa w sektorze przedsiębiorstw wy-
niosła w sierpniu 2012 r. 3686 zł bru o (dane GUS) można śmiało stwierdzić że
na psychologii w Polsce nie zarabia się dużo. Skoro tak, co sprawia, że tak wielu
studentów gotowych jest z uporem walczyć o dyplom absolwenta tego kierun-
ku, a często wydawać też pokaźne sumy na czesne? Być może po prostu czynnik
fi nansowy nie odgrywa istotnej roli w planowaniu kariery adeptów psychologii?
Odpowiedź twierdząca świadczyłaby bardzo dobrze o ich motywacji do wykony-
wania zawodu zaufania publicznego.
Innym wyjaśnieniem może być jednak brak trafnej wiedzy o zarobkach
absolwentów psychologów. W naszych badaniach postanowiliśmy spytać z jed-
nej strony studentów o ich oczekiwania fi nansowe oraz akceptowalne minimum
wynagrodzenia, zaś absolwentów o to, na jaką minimalną kwotę może liczyć
świeżo upieczony psycholog na rynku pracy. Średnie, oczekiwane wynagrodze-
nie po 10 latach od ukończenia studiów jakiego spodziewają się studenci to 3900
PLN ne o. Akceptowalne minimum, za które studenci zgodziliby się z satysfak-
cją pracować w zawodzie to średnio 2400 PLN ne o. A jaki poziom minimalnych
zarobków psychologa na starcie przewidują badani przez nas absolwenci, biorąc
pod uwagę swoje własne doświadczenie? W swojej pierwszej pracy ich zda-
niem psycholog może liczyć średnio na 1700 zł ne o. Biorąc pod uwagę wyniki
Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń jest to więc w przybliżeniu kwota jaką
najczęściej uzyskują zawodowi psychologowie. Aby jednak nie zafi ksować się
na aspekcie fi nansowym jako wyznaczniku satysfakcji, warto przytoczyć jeszcze
jeden wskaźnik – satysfakcję badanych przez nas absolwentów. Na pytanie o to
jak wysoko oceniają zadowolenie z własnej sytuacji zawodowej tylko 10% odpo-
wiada negatywnie. Natomiast aż 65% badanych uważa się za zadowolonych z
przebiegu własnej kariery.
Psycholog na rynku pracy
5
Wędrówka pod wiatr
Studiowanie psychologii wymaga wiele wytrwałości i motywacji. Okazuje
się, że problemy nie kończą się po pozytywnym przejściu rekrutacji na uczelnie.
Kolejna porcja trudności serwowana jest absolwentom, którzy zaraz po studiach,
rozpoczynają poszukiwania pracy w zawodzie. Na 100 respondentów jedynie
pięciu zadeklarowało brak ograniczeń podczas poszukiwania zatrudnienia.
Niemal każdy badany absolwent wymienia liczne trudności, jakie napo-
tkał podczas poszukiwań wymarzonej pracy jako psycholog. Głównym proble-
mem była niewystarczająca ilość praktycznych umiejętności. Według większości
absolwentów same studia zdecydowanie nie wystarczą. To, czego pożądają pra-
codawcy to doświadczenie - bogate, różnorodne, wieloletnie. Jedna z respon-
dentek wyraziła to następująco: „Wiedza zdobyta na studiach okazała się być
daleko niewystarczająca w pracy zawodowej. Spotkałam się również z niechęcią
ze strony pracodawców do zatrudnienia osoby bez doświadczenia.”
Kolejną przeszkodą jest przykry fakt, na który większy wpływ mają uczel-
nie niż absolwenci: na rynku pracy jest zbyt wielu absolwentów. Istnieją dwa
scenariusze opisujące ten problem. W pierwszym dana fi rma lub placówka ma
wysokie zapotrzebowanie na usługi psychologa, jednak zbyt małe środki aby
móc sobie pozwolić na jego zatrudnienie. W drugim scenariuszu środki są, jed-
nak brak wolnych etatów. Oba sprowadzają się do tego samego: polski rynek
pracy jest przesycony psychologami.
Warto zauważyć, że problemy te były relacjonowane nie tylko przez oso-
by wciąż poszukujące pracy albo te, które zrezygnowały z zarabiania na życie jako
psycholog. Napotykali się na nie również ci proaktywnie podchodzący do kiero-
wania swoją ścieżką rozwoju, którym udało się znaleźć pracę. Jedna z nich pisze
tak: „niskie zarobki, mimo, iż pracowałam od początku w zawodzie, najpierw
marke ng potem badania - były to staże za 800 zł (ale to się opłaciło)”.
Bardzo często, aby nabrać niezbędnego doświadczenia należy odbyć
wiele godzin bezpłatnych praktyk i staży, na które samodzielnie utrzymujące się
osoby nie są w stanie sobie pozwolić. Sama praca w wielu przypadkach również
nie jest wystarczająco satysfakcjonująca fi nansowo. Szczególnie w tak popular-
nym obszarze klinicznym. W przeciwieństwie do płac, koszty rozmaitych szkoleń,
kursów, specjalizacji są bardzo wysokie: „Ograniczeniem były wysokie koszty
szkoleń, kursów, nieadekwatne do zarobków w zawodzie psychologa, np. roczna
opłata za specjalizację z psychologii klinicznej w SWPS w Katowicach wynosi 6,5
tys złotych, z zastrzeżeniem że w następnych latach może się to zmienić o wskaź-
Wynagrodzenia psychologów w 2011 roku
Tabela 1. Wynagrodzenia całkowite bru o psychologów w 2011 roku
stanowisko n25% zarabia
poniżej mediana25% zarabia
powyżejpsycholog 1 28 2 020 2 400 3 000
Źródło: Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń (OBW) przeprowadzone przez Sedlak & Sedlak w 2011 roku
Tabela 2. Wynagrodzenia całkowite bru o psychologów w zależności od ukończonych studiów podyplomowych w 2011 roku
studia podyplomowe n 25% zarabia
poniżej mediana 25% zarabia powyżej
nie 52 2 000 2 368 3 000
tak 76 2 039 2 405 3 035Źródło: Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń (OBW) przeprowadzone przez Sedlak & Sedlak w 2011 roku
Tabela 3. Wynagrodzenia całkowite bru o psychologów o różnym poziomie znajomości języka angielskiego w 2011 roku
j. angielski n 25% zarabia poniżej
mediana 25% zarabia powyżej
średni 76 2 020 2 213 2 895
bardzo dobry 41 2 000 2 335 3 000Źródło: Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń (OBW) przeprowadzone przez Sedlak & Sedlak w 2011 roku
Informacje o badaniu
Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń (OBW) to największe pozarządowe badanie płac w Polsce, przeprowadzane od 2003 roku przez fi rmę Sedlak & Sedlak. W
2011 roku uczestniczyło w nim ponad sto tysięcy osób (101 787).
Jak co roku przypominamy, że w naszym badaniu dominują ludzie młodzi (68,1% ma nie więcej niż 35 lat) oraz osoby z wykształceniem wyższym (77,2%). Sprawia
to, że nasi respondenci zajmują bardziej specjalistyczne stanowiska, a ich wynagrodzenia są wyższe niż przeciętnych osób. Ważną zaletą takiej struktury grupy
jest to, że z dużo większą dokładnością od innych źródeł podajemy jak kształtują się wynagrodzenia na większości specjalistycznych stanowisk. Warto również
podkreślić, że w porównaniu do tradycyjnych badań płacowych OBW zawiera dane od pracowników z ponad 20 000 fi rm. Jest to również jedyne komercyjne
badanie zawierające dane o płacach dla każdego województwa i większości powiatów. Ponadto jako jedyni dysponujemy informacjami o wynagrodzeniach na
ponad 500 stanowiskach.
Przypominamy również, że prezentując dane liczbowe posługujemy się głównie medianą, gdyż miara ta lepiej niż średnia charakteryzuje badaną populację. Z badań
GUS wynika bowiem, iż 2/3 Polaków zarabia poniżej średniej, co może być przyczyną błędów interpretacyjnych. Natomiast mediana jest wartością dzielącą badaną
populację na pół.
Badanie ma charakter anonimowy - do wzięcia udziału nie jest koniecznie podawanie jakichkolwiek danych osobowych, kontaktowych czy nazwy fi rmy. Ankieta jest
adresowana do osób zatrudnionych na umowę o pracę. Po zakończeniu każdej edycji (koniec roku kalendarzowego) zebrane informacje są dokładnie sprawdzane.
Eliminuje się kwes onariusze, w których podano: nierzetelne wpisy, niepełne dane, skrajne wartości wynagrodzeń i płace poniżej ustawowego minimum.
6
nik infl acji!!! Biorąc pod uwagę, że specjalizacja z zasady dotyczy przede wszyst-
kim pracujących w służbie zdrowia gdzie zarobki rewelacyjne nie są, ponadto
wiąże się z odbywaniem wielu miesięcy staży, niepłatnych, jednym słowem
chcąc się rozwijać w zawodzie najlepiej mieć bogatego współmałżonka lub ro-
dziców lub wygrać w lo o...;/” – wypowiada się jedna z badanych absolwentek.
Pojawiały się również osoby mówiące o braku wsparcia ze strony star-
szych kolegów i niemożności korzystania z ich doświadczenia: ”Przez około 4
miesiące trafi ałam na bardzo złe osoby, niemiłe, poniżające mnie, które nie
chciały się dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem, były to osoby niewiele starsze
1/2 lata”. Pocieszające jest, że takich wypowiedzi nie było wiele.
Światło w tunelu
Mimo, że absolwenci wymieniają mnóstwo kłód rzucanych im pod nogi
podczas stawiania pierwszych kroków w samodzielność, w jeszcze większej
ilości wypisują rady, jakich chcieliby udzielić przyszłym psychologom. Przede
wszystkim: praca w zawodzie ich zdaniem jest dostępna dla absolwentów, jed-
nak trzeba włożyć sporo wysiłku – najlepiej połączonego z pasją – w jej znale-
zienie. Same studia nie wystarczą, konieczne jest zbieranie różnorodnego do-
świadczenia, wyróżnienie się czymś na tle licznych aplikantów. Jakiego rodzaju
wskazówki mają dla studentów psychologii absolwenci? Poniżej przytoczyliśmy
kilka szczególnie cennych wypowiedzi
„Przede wszystkim zachęcam, by zdobywać wiedzę interdyscyplinarną - nie
zamykać się jedynie w psychologii, próbować swoich sił u boku fachowców, by
wiedzieć nie tylko co się lubi robić, ale czego się nie cierpi. I to co najważniejsze
w PSSiAP - działać lokalnie, ogólnopolsko - działać poprzez poznawanie nowych
ludzi i robienie czegoś RAZEM. Niektóre z tych działań zaowocowały przyjaźnia-
mi - mam nadzieję, że na całe życie...”
„Jeśli komuś zależy na pracy zgodnej z kierunkiem studiów, najlepiej zacząć o
tym myśleć już podczas studiów - partycypować w różnego rodzaju inicjatywach
z uczelni, by zacząć budować swoją siatkę kontaktów. Jeśli nie ma potrzeby pra-
cy związanej bezpośrednio z kierunkiem studiów, dobrze jest zdobywać dodat-
kowe umiejętności - kursy, mało popularne języki.”
„Warto mieć kilka dodatkowych kursów i może nawet jakiś nie związany ze
studiami, czyli taką alternatywę np. będąc psychologiem biznesu/społecznym
być może warto by zrobić sobie odpowiedni kurs, aby w woj. dolnośląskim móc
być psychologiem w szkole.”
„(…) Zrobić prawo jazdy, gdyż wiele placówek zatrudniających psychologa
tego wymaga. Najczęściej praca odbywa się poza dużym miastem, w mniejszych
miejscowościach, a więc trzeba być mobilnym.”
„Zwrócenie uwagi na rozwój umiejętności językowych, wczesne obranie celów
zawodowych i podejmowanie działań doszkalających w tym zakresie - zdoby-
wanie uprawnień, odbywanie praktyk, wolontariatów - zdobywanie referencji.”
„Nie tracić wiary w siebie, nie zrażać się niepowodzeniami, wychodzić z ini-
cjatywami do pracodawców - pomysłem na zatrudnienie właśnie Ciebie, duża
aktywność, pewność siebie i kreatywność - na pewno się uda :)”
„Praktyki i aktywność zawodowa w kołach naukowych lub organizacjach
od najwcześniejszych lat studiów oraz czytanie i interesowanie się wiedzą spoza
zajęć na uniwersytecie.”
„Nie poddawać się, to na pewno najważniejsze. Mieć swój pomysł, swoje
zainteresowania, łapać staże (nawet jak nie dadzą żadnego potwierdzenia) i
wszelkie okazje rozwoju np. koło psychiatryczne na medyku (wpuszczają psy-
chologów, bo sama chodziłam do nich), realizować własne projekty, korzystać
z wolontariatów w organizacjach NGO, szkoleń bezpłatnych, konferencji na
uniwersytetach w różnych miastach. I pracować zespołowo korzystając z efektu
synergii. Trzeba być gotowym wymyślać się na nowo. ALE jeśli najlepsze miejsce
Ewelina Krupowicz – studentka IV roku psychologii, Specjalista ds. PR w PSSiAP
przy UWr, pasjonatka podróży (szczególnie tych spontanicznych), amatorka
fotografi i, miłośniczka kina nie anglojęzycznego, fi lmów krótkometrażowych,
twórczości Stachury oraz reklam. W wolnym czasie praktykuje jogę. W psycho-
logii najbardziej interesują ją badania nad stresem oraz funkcjonowanie osób z
zaburzeniami psychotycznymi.
Łukasz Mytnik – psycholog zarządzania , konsultant HR w fi rmie C.H. Robinson
Poland, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Inicjatyw Poznawczo-Rozwojo-
wych NOESIS, członek PSSiAP.
Jeśli obecnie pracujesz zarobkowo a chcesz sprawdzić ile powinie-
neś zarabiać zachęcamy do wzięcia udziału w Ogólnopolskim Bada-
niu Wynagrodzeń na stronie:
h p://wynagrodzenia.pl/obw.php/p.155
na rynku pracy rozumieć w kwes ach czysto fi nansowych to wystarczy mocno
chwytać marke ng, PR i łatwo wejść w lewe interesy i projekty, gdzie nie liczy się
jakość produktu, tylko jego sprzedaż.”
„Angażujcie się w życie studenckie na uniwersytecie, nawet jeżeli miałaby to
być organizacja imprez studenckich - tu zdobywacie doświadczenie organiza-
cyjne.”
„Nie poddawać się i przygotować na to, że długo będzie się poszukiwać pra-
cy. Podejmować jak najwięcej praktyk, najlepiej również w długim okresie (co
najmniej pół roku). Aktywnie działać, aby poznać więcej osób z branży, co w
przyszłości może pomóc w poszukiwaniu zatrudnienia.”
„Odbywajcie jak najwięcej praktyk, zaoferujcie w fi rmach, które są dla Was
interesujące, że chętnie odbędziecie u nich darmowe praktyki. Firmy często
same nie poszukują praktykantów, a możecie być im przydatni. Dla Was tym-
czasem doświadczenie jakie będziecie mieli możliwość zdobyć, jest na początku
kariery bezcenne.”
„Praca, upór, wiara we własne siły, szukanie nisz.”
„Szukać nieformalnych kontaktów, pić z wieloma osobami wódkę ;]”
„Zdobywaj dodatkowe uprawnienia. Jeśli chcesz zarabiać pieniądze, to
świadcz usługi dla tej grupy społecznej, która pieniądze ma.”
„Nie ograniczajcie się do miejsca, w którym studiowaliście - tam jest dużo ab-
solwentów podobnych do Was. Poszukajcie trochę dalej, a okaże się, że jeste-
ście na wagę złota.”
„Nie dajcie sobie wmówić, że jest tak ciężko i źle. Po prostu trzeba poszukać!”
Spojrzenie w przyszłość
Stawanie się psychologiem wymaga od kandydatów do tego tytułu
wiele wysiłku włożonego w samorozwój. Wydaje się, że już od najmłodszych lat
studiów trzeba planować swoją przyszłą ścieżkę zawodową, w sposób uwzględ-
niający zarówno własne pasje jak i potrzeby rynku. Nie jest to jednak wysiłek,
bez nagród. W zamian za włożoną pracę otrzymujemy mnóstwo satysfakcji oraz
szeroki zakres kompetencji, a także świetne narzędzie do dalszej pracy – dobre-
go psychologa.
7
Chcąc opisać podróż na wschód - do Indii i Nepalu - z jednej strony chcia-
łabym opowiedzieć wszystko jak najdokładniej, postarać się przekazać czytelni-
kowi pełen plastyczny obraz. Z drugiej jednak strony pojawia się pytanie – czym
były te skrawki doświadczeń? Czy była to esencja odwiedzonych przeze mnie
miejsc czy może zbiór wyjątków od reguły? Pojawia się również wątpliwość na
ile to, co czego doświadczyłam było projekcją europejskiego umysłu czy może
przebłyskiem zrozumienia tej, tak różnej od naszej, kultury.
Przed wyjazdem byłam przekonana, że reportaż z tej podróży będzie sam
się pisał. Szybko jednak przekonałam się, że w zetknięciu z czymś tak zupełnie
innym od tego, co dotychczas znałam muszę zaopatrzyć się w dużą dawkę poko-
ry. Z tego względu nie napiszę jakie Indie są. Będzie to całkowicie subiektywna
opowieść.
Zderzenia
Kiedy rozmawiałam z podróżnikami, mówiąc im, że moim marzeniem są
Indie, przestrzegali: „Prawda, Indie są kolorowe, ale bądź gotowa, że nie będzie
jak na obrazkach – to co tam dominuje to bród i ubóstwo”. Wydawało mi się, że
wiem czego się spodziewać. Byłam w błędzie. W pierwszym dniu odkryłam całą
gamę nowych smrodów – od ledwie wyczuwalnych, lekko stęchłych do poraża-
jących i zapierających dech w piesiach. Żeby nie było jednak zbyt jednorodnie,
we wszelkie smrody Indii wkomponowany był zapach kadzidła i masali, przypra-
wy dodawanej niemal do wszystkiego. Proporcje tej kuriozalnej mikstury były
różne w zależności od miejsca.
Kolejnym zderzeniem – niemal w dosłownym tego słowa znaczeniu
– była temperatura. Pierwszy krok na hinduskiej ziemi wita uczuciem przypo-
minającym cios gorącą, mokrą ścierką. W rejonie U arpradesh (gdzie znajdu-
je się Delhi, Waranasi, Agra) tak pozostaje przez większość czasu, szczególnie
zaraz przed i na początku pory monsunowej. Noc bywa ukojeniem, ale tylko
ze względu na brak palącego słońca, bo temperatura nie zmienia się znacznie.
Codziennie wypijaliśmy kilka litrów wody, którą równie szybko wypacaliśmy, a
klimatyzator ustawiony na 27oC wydawał się orzeźwiająco chłodny.
Rytm miasta
Z początku wszelkie docierające do mnie bodźce zdawały się jednym
wielkim chaosem. Ulice to ogromny tygiel kolorów, dźwięków i wszechobecne-
go pyłu. Nie ma zbyt dużej ilości samochodów, w wielu miejscach dominują rik-
sze, trzykołowe taksówki, popularnie zwane tuk-tuk oraz wszelkiej maści wozy
pchane przez ludzi lub zaprzężone w zwierzęta. Tłum przepycha się we wszyst-
kich kierunkach, a zasada trzymania się lewej strony ulicy wydaje się wyjątkowo
umowna. Wszystko to oplecione jest maleńkimi straganikami z wszelkiej maści
miszmaszem. Można tam kupić wszystko, począwszy od części do samochodów
przez chińskiej produkcji ubrania, plecione kosze, cynowe kotły, szklane błyskot-
ki, dewocjonalia, suszone ryby, prażoną soczewicę, egzotyczne przyprawy aż po
smażone w głębokim tłuszczu przekąski.
Dość powszechnym zwyczajem jest jedzenie na ulicznych stoiskach oraz
w małych restauracyjkach, które można spotkać co krok. Te miejsca bardzo
często serwują tylko jedno danie. Zazwyczaj jest to klasyczne thali czyli duża
łycha ryżu polana rozgotowaną soczewicą podana z warzywnym curry, którego
głównym składnikiem są ziemniaki oraz łyżeczka chutney, warzywnego sosu.
Bardziej wybrednym (i bogatszym) hinduska kuchnia oferuje niezliczoną ilość
wegetariańskich dań, z których niemal każde przyrządzane jest w kotle pełnym
bulgoczącego masła. Mimo, że jedzenie nie jest zbyt dietetyczne, potrawy są
wyborne, łączą w sobie przeróżne smaki i aromaty.
Charakterystycznym elementem ulicznej mozaiki są również krowy.
Przed tą podróżą nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele gatunków tego zwierzę-
cia istnieje. Zaraz za Taj Mahal święte krowy na ulicach są symbolem Indii. Nie
jest wszakże prawdą, że można je spotkać wszędzie. Widziałam miasta i dzielni-
ce, w których krowy można znaleźć jedynie w świątyniach, w postaci rzeźb. Jeśli
jednak krowy są – są wszędzie. Przechadzają się jak gdyby nigdy nic ulicami, za
nic mają ruch uliczny i wszelkie jego zasady. Często to one nim dowodzą, urzą-
dzając sobie na przykład drzemkę na środku ruchliwej drogi. Większość osób ze
spokojem toleruje ich obecność, a widok ogromnej krowy stojącej pod wiatra-
kiem w środku sklepu z tkaninami nikogo specjalnie nie dziwi.
W drodze…
Podczas pierwszej jazdy hinduską taksówką byłam przekonana, że wkrót-
ce pożegnam się z tym światem. Ulice w starym Delhi czy Waranasi czasem maja
więcej dziur niż betonu. Sprawia to, ze każda przejażdżka lokalnym busikiem lub
rikszą trwająca dłużej niż 5 minut kończy się poważnym bólem tylnych części
ciała... Natomiast szerokie krajowe drogi, czy ulice w bogatych dzielnicach utrzy-
mane są na bardzo wysokim poziomie.
Bez względu na standard dróg jedno się nie zmienia - znaki drogowe
praktycznie nie istnieją, nie korzysta się również z kierunkowskazów. Zastępuje
je swoisty system komunikacji dźwiękowej. Z początku słyszałam jedynie kako-
fonię klaksonów, jednak wkrótce pojawił się w niej zadziwiający porządek. Za-
sada była jedna: zawsze kiedy chcesz wykonać jakiś manewr na drodze – zatrąb
wystarczająco długo i głośno, żeby wszyscy w pobliżu cię zauważyli. Swojego
klaksonu możesz użyć także jako swoistego radaru – chcąc poznać liczbę i kon-
fi gurację pojazdów wokół siebie wystarczy zatrąbić, możesz być pewien że inni
zrobią to samo. W ten sposób powstaje dźwiękowa mapa ulicy.
Kompozycja barku odpowiednich przepisów, trudnych warunków i pojaz-
dów, które prawdopodobnie nigdy nie miały przeglądu sprawia, że ruch ulicz-
ny w Indiach jest jednym z najbardziej niebezpiecznych na świecie. Dotyczy to
zwłaszcza górskich rejonów.
Impresje ze wschodu
fot. Ville Ritola
8
Świat kobiet
Po kilku dniach podróżowania, zarówno ja, jak i moim męscy towarzysze
podróży zaczęli dostrzegać pewną prawidłowość w otaczającym nas świecie in-
terakcji – nie było tam kobiet. Będąc tak długo w tym kraju tylko raz zdarzyło mi
się rozmawiać z „prawdziwą” hinduską kobietą.
Kobiety w Indiach są jedną z bardziej ciekawych tajemnic tego kraju. Z
jednej strony z niesamowitą wytrwałością zmagają się z losem, a z drugiej mil-
cząco i pokornie akceptują swój los jako istoty podległe mężczyznom. To one są
cichą podporą domu. Bardzo rzadko pracują, a jeśli już – z dala od męskich oczu.
Ich głównym zadaniem w życiu jest poświęcenie się mężowi i macierzyństwo. Są
bardzo troskliwymi matkami, małe dzieci (choć nie zawsze czyste) są przez nie
noszone na rękach, tulone, karmione smakołykami, a kiedy jest taka potrzeba
walczą o nie jak lwice.
Świat na ulicach jest zdecydowanie światem mężczyzn, jednak to kobiety
dodają mu magii. Ich barwne stroje sprawiają, że szara i brudna rzeczywistość
staje się tajemnicza, baśniowa i fascynująca. Ubiór - czyli tradycyjne sari lub
zestaw: tunika, szerokie spodnie i szal - musi być jak najbardziej kolorowy. W
lokalnej modzie królują intensywne róże, czerwienie, żółcie, pomarańcze, złote
cekiny. Nieodłącznym dodatkiem są liczne, szklane, brzęczące przy każdym
ruchu bransoletki na obu nadgarstkach.
W bardziej zamożnych warstwach społecznych kobiety mają dużo więk-
szą swobodę zarówno jeśli chodzi o ubiór, który w niczym nie różni się od eu-
ropejskiego, jak i zachowanie. Mają prawo jazdy, swoich znajomych, chodzą na
imprezy, na randki, studiują, same wybierają sobie partnerów życiowych.
Kraina ludzi i bogów
Bardzo ważnym elementem codziennego życia w Indiach jest wiara. Za-
równo wiara w bóstwa jak i w potęgę własnego kraju. Kult ten widoczny jest w
budownictwie. Co krok porozsiewane są rozmaitej wielkości świątynie, kaplicz-
ki, ołtarzyki. Wierni odwiedzają je każdego dnia, aby zaskarbić sobie przychyl-
ność bogów. Wizerunki Ganeszy, Lakszmi czy Ramy spoglądają na ludzi niemal
w każdym pomieszczeniu. W Indiach trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nie
rozzłościć bogów.
Bardzo ważne są także różnego rodzaju monumenty postawione ku
chwale ojczyzny bądź jej przywódców. Monument musi robić wrażenie wielko-
ścią, być otoczony szerokim, pustym placem i okraszony wysoka opłatą wstępu
dla obcokrajowców. Budynki te są dumą Hindusów.
Mimo, że niemal każdy zapytany człowiek na ulicy przyznaje jak trudne
jest życie w jego kraju, szybko dodaje, że mimo wszystko: „India is a great co-
untry!” - i wymienia w czym jego nacja jest lepsza od pozostałych. W pewnej
mierze ludzie ci mają rację. Ich ojczyzna poza ogromem ubóstwa i nędzy, mieści
w sobie wiele skarbów, przepychu, nowoczesnych technologii. Są one widocz-
ne na ulicach, ale dostępne dla nielicznych. Miałam wrażenie, że te rażące dys-
proporcje i para-kolonialne relacje między bogatymi i biednymi sprawiają, że ci
drudzy bywają bardzo zgorzkniali w środku. Wiele z osób, które spotkałam pod
sztucznym uśmiechem - złożonym z kilku zepsutych zębów - nosiło w sobie dużo
żalu do życia oraz roszczeń, które nigdy nie zostaną spełnione.
Ręce do pracy
Ciekawą różnica międzykulturową jest stosunek Hindusów do pracy. Wy-
daje się, że dla bardzo wielu osób jest istotna tylko ze względu na dochód jaki
ze sobą niesie. Nie służy do szukania satysfakcji, szacunku wśród ludzi, nie jest
wartością samą w sobie. Wysiłek przychodzi z dużą niechęcią, a wielokrotne
drzemki oraz przerwy na obserwowanie tłumu na ulicy są nieodłącznym ele-
mentem każdego rozkładu dnia.
Miałam wrażenie, że podczas gdy w Europie zatrudnia się jednego pra-
cownika i oczekuje trzydziestu uderzeń młotkiem w ciągu godziny, w Indiach
strategia jest odwrotna: zatrudnia się trzydziestu pracowników, z których każdy
uderzy po jednym razie. Tym sposobem więcej osób ma zatrudnienie, a prace
budowlane posuwana się do przodu.
W tych rejonach świata lenistwo jest dużo bardziej cenione. Nikt nie
patrzy krzywym okiem na drzemiącego w środku dnia pracownika, a liczne
i długie przerwy są bardzo powszechne. Miałam wrażenie, że ludzie nie czują
tam tak dużej presji jak to się dzieje w zachodnim świecie. W Europie mało kto
ma czas na siedzenie w cieniu drzewa i spoglądanie w horyzont, na codzienną
kontemplację, w Indiach to zupełnie normalne. Ludzie dużo częściej spoglądają
wewnątrz siebie.
Nieuniknione
Indie swoim ogromem i specyfi ką przyciągają mnóstwo osobliwości spo-
za swoich granic. Jest to mekka hipisów, amatorów jogi oraz poszukiwaczy praw-
dy i sensu życia. Z pewnością nie jest tak bez powodu. Niezaprzeczalnie Indie
robią wrażenie. Oddziałują na przyjezdnych swoim ogromem, różnorodnością
wszystkiego, chaosem oraz intensywnością wszelkich doświadczeń. Każdy dzień
zdaje się trwać tydzień i nigdy nie wiesz, co spotka cię za chwilę.
Wyprawa do tego kraju to z pewnością mocne doświadczenie i niewiele
osób pozostaje wobec niego obojętna, większość albo popada w zachwyt albo
nienawiść. Ja mimo wielu przeciwności losu, zostawiłam tam kawałek serca, jak
w każdym miejscu które dane mi było zwiedzić.
Podróżowanie jest dla mnie nie tylko sposobem spędzania wolnego cza-
su, czy odkrywaniem kolejnej cząstki świata. Jest także odkrywaniem siebie na
nowo. Z dala od utartych ścieżek dnia codziennego, mogę wystawić swoje za-
chowania, reakcje i nawyki na próbę. Zweryfi kować, co jest moje własne, a co
należy do otoczenia, w którym znajduję się na co dzień. Pozwala mi też na na-
branie dystansu do życia i ludzi, a także własnych, zbyt pochopnych, ocen. Świat
staje się jakby bardziej rzeczywisty, a doświadczanie go – bardziej świadome.
Wszystko ma jednak swoją cenę. W moim przypadku jest to nie dająca
spokoju, wciąż tląca się tęsknota za wyruszeniem w drogę…
Ewelina Krupowicz – studentka IV roku psychologii, Specjalista ds. PR w PSSiAP
przy UWr, pasjonatka podróży (szczególnie tych spontanicznych), amatorka
fotografi i, miłośniczka kina nie anglojęzycznego, fi lmów krótkometrażowych,
twórczości Stachury oraz reklam. W wolnym czasie praktykuje jogę. W psycho-
logii najbardziej interesują ją badania nad stresem oraz funkcjonowanie osób z
zaburzeniami psychotycznymi.
9
Wreszcie nowy rok akademicki. Nowy rok, nowi ludzie, nowe po-
mysły... Czas na kilka słów o tym, co Łódź wyhodowała przez wakacje. Wszyst-
ko zaczęło się już w czerwcu, gdy wybraliśmy nowy zarząd naszego łódzkiego
biura PSSiAP. W lipcu odbyło się pierwsze spotkanie tego zarządu i już wtedy
padło hasło: „czas na zmiany”, a wraz z nim masa pomysłów na to, co możemy
zrobić, jak i kiedy. Od końca sierpnia i przez cały wrzesień zasiane pomysły
kiełkowały i nabierały kształtu konkretnych planów. Chciałabym opowiedzieć
o tym, co nam z tych pomysłów wyrosło.
Zacznijmy od projektu, który rusza już na początku października. Jest
to opieka nad pierwszorocznymi studentami psychologii UŁ. Pragniemy zaprosić
naszych młodszych kolegów na spotkanie organizacyjno - informacyjne, które
ma odbyć się już w drugim tygodniu października. Jako „zachęcacz” posłużą
nam wybitne „pssiapokrówki” (krówki z logo PSSiAP), które będziemy rozda-
wać już na pierwszym wykładzie. Mamy nadzieję, że po takim słodkim wstępie
pierwszoroczni chętnie przybędą na kolejne spotkanie. Opowiemy im, jak się
u nas studiuje. A konkretniej: zaprezentujemy wykładowców, z którymi mają
mieć w tym roku zajęcia, opowiemy co nieco o zwyczajach panujących w na-
szym Instytucie Psychologii, rozdamy ulotki z zaznaczonymi ważnymi dla studen-
ta psychologii miejscami w Łodzi, opowiemy o drodze do zawodu psychologa,
możliwościach zawodowych po psychologii, wspomnimy jakie koła naukowe
i stowarzyszenia studenckie działają na naszym uniwersytecie. Na deser zasy-
gnalizujemy, że istnieje coś takiego jak PSSiAP i jeśli chcą się dowiedzieć więcej,
to zapraszamy na spotkanie organizacyjne stowarzyszenia w trzecim tygodniu
października. Ponadto organizujemy imprezę integracyjną dla nich w formie
gry miejskiej. Jak widać atrakcji jest wiele. Przede wszystkim chcemy pokazać
naszym młodszym kolegom, że mimo niewielu zajęć w pierwszym semestrze
pierwszego roku, na psychologii naprawdę dużo się dzieje. Trzeba tylko chcieć
się w coś zaangażować. Oczywiście nie kończymy na jednym takim spotkaniu
i imprezie integracyjnej. Chcielibyśmy urządzić kolejne w okolicach listopada.
Opowiemy im wtedy, czego się nauczą, a czego nie w ciągu trzech pierwszych lat
naszych „psychologicznych studiów”. Jeszcze jedno tego typu spotkanie przyda-
łoby się w okolicy grudnia. To z kolei poświęcone by było przygotowaniu się do
sesji, tzn.: kiedy się uczyć, jak się uczyć, co oprócz uczenia jest ważne w czasie
sesji, może jakieś podstawy zarządzania czasem.
Kolejnym naszym ważnym projektem jest „bal psychologa”, choć wolałabym go
nazywać raczej „imprezą dla studentów wszystkich lat psychologii”, by nie od-
straszać szumnym słowem „bal” potencjalnych uczestników. Imprezę tę chcemy
urządzić dwudziestego pierwszego października w klubie Stereo Krogs w Łodzi.
I w tym przypadku również zaplanowaliśmy mnóstwo atrakcji. Na imprezie
będzie karaoke, a także zabawy i konkursy, m.in. konkurs wiedzy o Instytucie
Psychologii czy łódzka psychologiczna familiada. Dla szczęśliwych zwycięzców
przewidujemy nagrody książkowe. Serdecznie zapraszamy naszych kolegów z
biur PSSiAP w innych miastach. Przybywajcie tłumnie i bawcie się razem z nami.
Jeśli nie tym razem, to przy następnej okazji.
Również w lipcu, z inicjatywy nowego zarządu, powstał pomysł utwo-
rzenia kronik PSSiAP - jednej naszej łódzkiej i jednej zlotowej. Już we wrześniu
pomysł ten nabrał konkretnych, namacalnych kształtów wielkiego brulionu ze
zdjęciami i wpisami. W naszej łódzkiej kronice dokumentujemy to, co udało nam
się zrealizować w Łodzi: różne warsztaty, projekty, spotkania, wydarzenia, w któ-
rych brało udział łódzkie biuro PSSiAP. Natomiast do tworzenia kroniki zlotów
PSSiAP chcielibyśmy zaprosić Was wszystkich. Na każdy zlot będę przywozić tę
kronikę ze sobą i poproszę Was o wpisywanie się do niej i dzielenie w tej formie
swoimi przemyśleniami odnośnie aktualnego zlotu oraz funkcjonowania nasze-
go stowarzyszenia.
Następnie słów kilka odnośnie tego jak chcemy działać w tym roku
akademickim. Myśleliśmy o tym, by skoncentrować się na działaniach skierowa-
nych do odbiorców zewnętrznych (spoza psychologii). Do tej pory pracowaliśmy
w systemie sekcji. Spotkania poszczególnych sekcji oraz ich działania były skie-
rowane głównie, ale nie tylko, do studentów psychologii. W tym roku niektóre
sekcje oczywiście zostają (konkretnie dwie - drama i uzależnienia), ale główną
siłę naszych działań chcielibyśmy przenieść na projekty ogólnopssiapowe, a nie
poszczególno-sekcjowe. I chodzi tu np. o stworzenie oferty warsztatów, napisa-
nych i realizowanych przez nas, które możemy przeprowadzić dla konkretnych
zewnętrznych odbiorców np. szkół.
Na koniec pozostaje jeszcze kwes a naszego corocznego fes walu
psychologii. Myśleliśmy o tym, by w tym roku wyjść z Instytutu Psychologii do
ludzi. A gdzie są ludzie? W pubach i klubach. Może więc prelekcje i wykłady
psychologiczne w pubach i klubach? To jeszcze kwes a cięgle otwarta i do prze-
myślenia.
Na ten moment to tyle. „Tylko tyle” lub „aż tyle” - sami oceńcie. Już
na drugiego października zaplanowaliśmy kolejne zebranie, na którym mamy
nadzieję dogadać bieżące sprawy, być może pojawią się też jakieś nowe pomy-
sły. Po tym spotkaniu na pewno będziemy wiedzieć, co robimy z akcją promo-
cyjną i naborem nowych PSSiAPowiczów w nasze szeregi. W każdym razie, przed
nami pracowity październik. Plany ambitne, ale jak najbardziej do zrealizowa-
nia. Trzymajcie za nas kciuki!
Zuzanna Ciesielska - czwarty rok psychologii UŁ, specjalność - psychologia zdro-
wia i kliniczna. Cenię sobie ciszę i spokój. Wolne chwile spędzam z książkami,
gitarą, grami komputerowymi. Ponadto lubię jeździć na rowerze i włóczyć się
bez celu po mieście.
Łódzki październik
10
Trening autogenny narodził się prawie wiek temu w Niemczech. Za
jego autora uważa się niejakiego Johannesa Heinricha Schultza, który opierając
się na podstawach jogi, medytacji zen bez ich religijnego wydźwięku opracował
system ćwiczeń, które miały na celu zrelaksować, nawet na poziomie neuro-
-mięśniowym, nasze ciało. Autor argumentował zbawienne skutki swojej meto-
dy swoim własnym przykładem – Schulz był od początku swojego życia słabego
zdrowia i codziennie praktykując, dożył 86 lat.
Właściwie każdy adept sztuki psychologicznej na zajęciach doświad-
cza choć szczątkowych informacji o owym treningu, gdzie dzięki suges i teo-
retycznie można wyleczyć znerwicowane ciało. Każdy przyszły psycholog do-
wiaduje się również, jak cienkimi nićmi szyta jest ta terapeutyczna praktyka.
W przeciągu lat dowiadujemy się, że techniki relaksacyjne niewiele dodają do
inwentarza terapeutycznego, co skutecznie oddala nas od choćby spróbowania
na sobie samym, z czym treningi te tak naprawdę się „je”.
Miałam to szczęście, że w treningu mogłam zarówno uczestniczyć,
jak i go obserwować. Brałam w nim udział na oddziałach psychiatrycznych wraz
z pacjentami z depresją, manią, nerwicami, psychozami. Spotkałam się z tym, że
na oddziałach korzysta się z niego niemal codziennie. Na sali zwykle rozłożone
są materace, koce i poduszki, na których każdy z nas miał położyć się możliwie
wygodnie. Dalej dostaliśmy przykaz zamknięcia oczu i wyciszenia się. Zaczęła
grać muzyka, która już po pierwszych dźwiękach wzbudziła we mnie myśli, że nie
jest przypadkowa (jak później dowiedziałam się, osoba przeprowadzająca tre-
ning korzystała z twórczości Galińskiej). Dałam się ponieść słowom, które powoli
przekazywała mi osoba prowadząca. Moja prawa ręka stawała się cięższa, moja
druga ręka tak samo, nogi powoli zdawały się być wbite w materac. Całe ciało,
pod wpływem słów było ciężkie, bezczynne i cudownie odprężone, jak wtedy,
gdy po ciężkim dniu kładziemy się do łóżka. Było tak przyjemnie, że trudno było
w tej sytuacji nie zasnąć (co jednak uskuteczniło kilku pacjentów). Następnym
wyzwaniem było wzbudzenie w sobie poczucia, że kończyny stają się ciepłe, tak
samo jak korpus. Z większą trudnością niż poczucie ciężaru, ale udało mi się wy-
wołać w sobie te uczucia. Momentem najtrudniejszym było dla mnie poczucie
chłodu czoła i mimo kilkakrotnego podchodzenia do tej czynności nie udało mi
się tego dokonać. Starałam się jak mogłam wyobrażając sobie kostki lodu na
mojej głowie, lekką morską bryzę owiewającą mi twarz, ale uczucie to było jak
dla mnie zbyt trudne do wzbudzenia. Jak się później w rozmowie z pacjentami
i prowadzącymi dowiedziałam, poczucie chłodu czoła wydaje się najbardziej
trudne dla większości osób i wymaga wielu ćwiczeń. Jak czułam się po trenin-
gu? Zaskakująco. Sądziłam, że po 30-minutowym leżakowaniu i odpoczywaniu
pójdę po kawę, żeby dalej móc prowadzić zajęcia. Zdziwiłam się tym, że czułam
się odprężona – dokładnie tak, jak po drzemce w ciągu dnia czy optymalnej do
pobudzenia dawce kofeiny.
Z rozmów z pacjentami, szczególnie nerwicowymi, zrozumiałam, że
trening jest dla nich codziennym rytuałem. Z wielką chęcią na niego przychodzą.
Dla wielu z nich jest to moment wyciszenia, zebrania myśli i odpoczynku. Jak już
wspomniałam, wielu z nich w trakcie takiego seansu zasypia, co w przypadku
takich pacjentów wydaje się przemawiać na korzyść treningu (pacjenci z tym
problemem mają z wiele powodów wyjątkowe trudności ze snem), choć jest
to oczywiście błąd w jego doświadczaniu. Często na samym końcu wykorzysty-
wane są przez prowadzących jeszcze elementy biblioterapii, co daje ciekawą
kompilację – w czasie jednych zajęć wykorzystywany jest trening autogenny
Schulza, muzykoterapia i biblioterapia, co wpływa na wyciszenie. Po tym tre-
ningu, uczestnicząc w chwilach biblioterapeutycznych, miałam wrażenie takiego
odprężenia, że słowa dosłownie trafi ały prosto do serca tak, że cały tekst odczu-
wałam wyjątkowo emocjonalnie. Czy było to wina większego otworzenia się na
doświadczenia czy usprawnienia kanału świadomości? Nie wiem do teraz.
Możliwość uczestniczenia w treningu spowodowała we mnie chęć
zgłębienia wiedzy o nim. W końcu ja również byłam bardzo sceptycznie do niego
nastawiona. I tak trening autogenny powstał we Wrocławiu, gdy Schulz proco-
wał w tamtejszym Instytucie Hipnozy. Właśnie tam autor zaobserwował główne
odczucia (ciężkości, ciepła) pacjentów w czasie seansu hipnotycznego i stwier-
dził, że jest to tak zwany początek „przełączenia” w wegetatywnym systemie
nerwowym. Schulz wraz z innymi badaczami uważał, że stan ten związany jest
tylko i wyłącznie z aktywnością samego pacjenta. Było to podstawą do napisania
pracy „Trening autogenny – samo odprężenie przez koncentrację.”
Nazwa „autogenny” pochodzi od greckich słów „autos” czyli sam
oraz „genom”, co oznacza początek, pochodzenie, ród. Oznacza to, że trening
autogenny to nic innego jak ćwiczenie własnego ego. Co ważne, pomiędzy tre-
ningiem autogennym a seansem hipnotycznym istnieje różnica. Po pierwsze w
hipnozie jesteśmy pod wpływem osoby hipnotyzera, natomiast w autogenii je-
steśmy pod wpływem siebie samego. Dodatkowo w praktyce mówi się o tym, że
trening autogenny jest preludium do uczestnictwa w hipnozie – bez wyuczonej
możliwości autosuges i nie będziemy mogli czerpać z hipnozy w pełni. General-
nie trening Schulza jest szeroko rozpowszechniony mimo jego krytyki dotyczącej
przede wszystkim krótkotrwałości efektów, braku podstaw naukowych. Trening
autogenny nie jest ponadto formą terapii jak uważają niektórzy - jest tylko ele-
mentem, techniką i jako ona świetnie sprawdza się przy problemach związanych
ze stresem, traumatycznymi doświadczeniami, zaburzeniami z pogranicza ner-
wicy. Na stronach internetowych spotkałam się również z informacjami, według
których trening autogenny miał mieć zastosowanie w zaburzeniach psychoso-
matycznych, dolegliwościach hormonalnych, w zaburzeniach neurologicznych,
foniatrycznych, położnictwie, stomatologii i przy drobnych zabiegach chirurgicz-
nych. Elementy treningu autogennego są również w wykorzystywane w pracy z
dziećmi nadpobudliwymi psychoruchowo w przedszkolach. Czy to rzeczywiście
jest skuteczne? Nie wiem. Poznałam jednak pewną panią psycholog, która była
przekonana, że dzięki treningowi i hipnozie udało jej się w bardzo szybkim tem-
pie wyleczyć głębokie obrażenia związane z poważnym wypadkiem samocho-
dowym.
Sama metoda treningu autogennego polega na tym, jak już opisywa-
łam to wyżej, by w pewnej sekwencji, dzięki autosuges i, wywoływać zgodnie
z procedurą pewne doznania fi zyczne. Na początku następuje skupienie się na
poszczególnych częściach naszego ciała (dłoniach, nogach, głowie) z suges ą
odczuwania w nich ciężaru. Kolejno te same fragmenty mają odczuwać ciepło.
Następnie następuje wsłuchanie się w spokojną pracę swojego serca, oddechu.
Po kilku minutach dostaje się komunikat odczuwania ciepła całego ciała oraz
chłodu czoła. Według teorii ćwiczenia podstawowe trwają 20 minut, a później
czas ten się wydłuża dla większej intensywności odczuć w czasie treningu. Poza
tym trening powodować może bardzo głęboką relaksację obejmującą nie tylko
rozluźnienie mięśni, spowolnienie pracy serca, czy wyrównanie oddechu. Ma
on mieć dodatkowo wpływ na skupienie się na doznaniach wewnętrznych za-
miast na dystraktorach z zewnątrz, co wydaje się całkiem osiągalne. Co więcej,
trening ma przy poprawnym wykonywaniu i dłuższym ćwiczeniu sprawiać na-
wet zmniejszenie aktywności gruczołów potowych, czy spowolnienie prądów
czynnościowych kory mózgowej. Trening autogenny za podstawę przyjmuje
założenie, że myśli oraz ich treść kształtują nas w różny sposób. Jednak to my
jesteśmy odpowiedzialni za kształt tych myśli i tym samym sterując nimi, bierze-
my odpowiedzialność za nasze życie. Mowa tu jest tylko o świadomych myślach,
choć te nieświadome w świetle tego treningu też mogą podlegać naszej kontroli
jeśli tylko zaczniemy to ćwiczyć (właśnie poprzez trening relaksacyjny) zgodnie
z dewizą „chcesz świadomie żyć, stań się bardziej świadomy swoich myśli i na
przykład nauczyć się wyciszać je na chwilę.”
Trening autogenny
11
Dn. 8.03.2013 r. (piątek) odbędzie się
I Ogólnopolska Konferencja „Portret Kobiecy*”organizowana przez poznańskie Biuro PSSiAP, której celem będzie szerzenie samoświadomości kobiet oraz
koncentracja na roli kobiet we współczesnym świecie. Celem organizatorów jest ukazanie Kobiety z co najmniej 3 perespektyw: prawnej, psychologicznej i medycznej.Wisława Szymborska w utworze „Portret Kobiecy” przedstawia osobniczki płci żeńskiej, jako istoty złożone i pełne
sprzeczności, a jak powszechnie wiadomo wszystko co sprzeczne i budzące kontrowersje jest intrygujące i godne uwagi (także męskiej strony społeczeństwa).
Konferencje dedykujemy przede wszystkim kobietom, które często pod natłokiem codziennych obowiązków zapominają o sobie lub umniejszają swoją wartość, jak i tym zaliczającym się do grona niezależnych feministek świadomych swej wartości. Co więcej także panowie, którzy często się dwoją i troją chcąc dociec tego, co ich
wybranka ma na myśli mogą wzbogacić swoją wiedzę na temat „słabej płci”… Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie!
Kobiety, mimo że nie zawsze były równymi partnerami dla mężczyzn, zawsze odgrywały ważną rolę w ich życiu. Były nie tylko matkami, żonami, kochankami, ale także muzami będącymi natchnieniem dla największych
artystów…Gdzie byłaby nasza kultura gdyby nie Boginki z Wenus? Co przedstawiałyby sławne dzieła sztuki? O czym byłyby
wiersze największych wieszczów, najpiękniejsze książki, romantyczne piosenki czy wyciskające łzy fi lmy? Czy miłość była by tak piękna i romantyczna gdyby nie istniała eteryczna rusałka, która jest obiektem kultu zakochanego
mężczyzny?Dla kogo walczyliby dzielni żołnierze, gdyby w domu nie czekały na nich ich prywatne Westalki?
Kto wspierałby najbardziej zasłużonych mężów naszej historii, jeśli nie żyjące w ich cieniu kochające kobiety?
Podobno:Kobiety są jak wino, im starsze tym lepsze…
Kobiety są jak kwiaty – najpiękniejsze i najbardziej wartościowe są te, które rozkwitły w niepogodę…Kobiety są najlepiej zagospodarowaną częścią ciała mężczyzny…
BABĘ ZESŁAŁ BÓG I JUŻ!Zapraszamy!
Bądź z Kobietami na Ty, bo każda jest warta poznania
Wszelkie pytania, sugestie jak i zgłoszenia osób chcących wygłosić referat** prosimy o kontakt mailowy: [email protected]
**W wypadku dużej ilości zgłoszeń, organizator zastrzega sobie prawo do wybrania refertów, które zostaną wygłoszone podczas Konferencji
Wartością treningu autogennego Schulza jest to, że jest to technika
możliwa do samodzielnego stosowania. Oprócz tego wydaje się, że przy okazji
sytuacji stresowych jego działanie może być korzystne (na przykład w przypadku
przygotowywanie się do egzaminów). Poza tym trening ćwiczy naszą zdolność
do koncentracji i pamięć. Jak go wykonać? Oczywiście można najprostszym spo-
sobem zakupić płytę CD i codziennie odsłuchiwać nagrania. Jednak ja polecam
zrobić to samemu, bądź przygotować się do tego z bliską nam osobą. Tekst tre-
ningu autogennego jest szeroko rozpowszechniony, choćby w Internecie, więc
nie jest problemem go posiadać. Warto również wykorzystać muzykę terapeu-
tyczną. Wydaje się to całkiem proste, że odtwarzamy nagranie bądź powtarzamy
pewne określone zdanie i słuchamy muzyki. Nic bardziej mylnego. Mechanizm
treningu zasadza się na tym, że świadomie kierujemy swe myśli i uwagę (czasem
wydaje się to szczególnie trudne, gdyż zwykle jest tak, że nasze myśli skaczą z
tematu na temat i ciężko nam jest, choć na moment, powiedzieć im stop). Tym
samym zawężamy pole świadomości. Potrzeba do tego dużej dyscypliny naszego
umysłu. Równie istotne jak skupienie na słowie jest również skupienie na czasie
– wydaje się, że posiłkowanie się zegarem jako wykładnikiem rytmu wydaje się
dobre. Poza tym w momencie, gdy sami powtarzamy zdanie dobrze jest robić to
przez określony przez siebie czas (określony to znaczy, gdy po kilku treningach
wiemy, ile potrzeba nam czasu, by poczuć na przykład ciężar ręki). Warto zwró-
cić uwagę, że ciężar czy ciepło powinniśmy odczuwać, np. w przypadku ręki od
dłoni po bark.
Reasumując, gorąco polecam zastosowanie treningu autogennego
w swoim codziennym życiu, jako moment relaksu i nabrania dystansu od co-
dzienności. Umiejętność prowadzenia treningu wydaje się również punktem
korzystnym w naszym CV, skoro w niektórych placówkach jest on nadal wyko-
rzystywany. Poza tym, jak mawiał Lew Tołstoj „Prawdziwa siła człowieka nie w
uniesieniach, lecz w niewzruszonym spokoju.” Pozwólmy więc sobie i pomagaj-
my innym realizować słowa tego sławnego pisarza.
Kasia Wysota - Studenta ostatniego roku psychologii na UAMie.
Obszar zainteresowań: dobra książka i aromatyczna kawa.
12
M.Z: Dlaczego zainteresowała cię właśnie tematyka twórczości i inteligencji?
A.L: Od zawsze najbardziej interesowałam się tematyką inteligencji, zarówno
ogólnej, jak i emocjonalnej. Natomiast biorąc udział w kilku edycjach Konferen-
cji „Między Psychologią a Sztuką”, organizowanych przez nasze poznańskie biu-
ro, zaciekawiła mnie tematyka twórczości. Sięgnęłam do literatury i z miłym za-
skoczeniem znalazłam wiele bardzo interesujących badań dotyczących tych
dwóch zagadnień.
M.Z: Czy któreś z tych badań wyjątkowo zapadły ci w pamięć?
A.L: Moim zdaniem na szczególną uwagę zasługują badania z udziałem dzieci
prowadzone na początku lat 60-tych ubiegłego stulecia. Bardzo interesujące ba-
danie w tamtym okresie przeprowadzili min. Wallach i Kogan. Otrzymane przez
nich wyniki ukazały, iż najtrudniej w szkole radzą sobie dzieci twórcze i o niższym
niż przeciętny poziomie inteligencji. Trudności w funkcjonowaniu szkolnym tych
dzieci prawdopodobnie wynikają z nietypowego sposobu myślenia i zachowa-
nia, które nie jest wspomagane odpowiednimi sprawnościami intelektualnymi.
Uważam, że wyniki tego badania powinny zostać szczególnie uwzględnione przy
tworzeniu programów edukacyjno – wychowawczych na wszystkich poziomach
nauczania.
M.Z: Na przestrzeni lat w różny sposób podchodzono do związku między twór-
czością a inteligencją. Czy po długim okresie badań tych dwóch konstruktów
wiadomo już, czy twórczość i inteligencja stanowią te same, czy też odmienne
sfery intelektu?
A.L: Szukając w literaturze odpowiedzi na pytanie, czy twórczość jest tym sa-
mym co inteligencja, można natknąć się na dwie grupy badaczy prezentujących
odmienne stanowiska. Pierwsza grupa badaczy (np. Guilford), reprezentujących
tak zwany pierwszy okres refl eksji nad twórczością, utożsamia twórczość z inte-
ligencją. Natomiast inni (np. Sternberg) przekonują, iż twórczość jest czymś
znacznie wykraczającym poza inteligencję. Zdaniem tych drugich, twórczość za-
leży nie tylko od inteligencji, ale również od innych pozaintelektualnych cech.
Analizując obecny stan badań wydaje się, że bardziej aktualne jest drugie stano-
wisko świadczące, iż twórczość zależy nie tylko od inteligencji, ale również od
innych czynników.
M.Z: Jakich czynników?
A.L: Te inne pozaintelektualne czynniki to, na przykład osobowość, motywacja,
styl poznawczy, wsparcie społeczne.
M.Z: Sądzisz, że warto prowadzić dalsze badania dotyczące twórczości i inteli-
gencji? Czy może ta tematyka została już wyczerpana?
A.L: Myślę, że na pewno warto. Chociażby po to, aby zweryfi kować jaki procent
wariancji twórczości wyjaśnia inteligencja oraz inne pozaintelektualne cechy.
M.Z: W psychologii twórczości bardzo popularna jest tak zwana „hipoteza pro-
gu”. Czym ona jest?
A.L: Hipoteza progu jest to zagadnienie, którego twórcą jest Paul Torrance. Hipo-
teza progu sprowadza się do założenia, iż do poziomu 115/120 w skali inteligen-
cji możemy zaobserwować pozytywny związek między twórczością a inteligen-
cją. Natomiast powyżej tych wartości owy związek zanika. Czyli na podstawie
hipotezy progu można wysnuć wniosek, iż do poziomu 115/120 w skali inteli-
gencji możemy wnioskować o twórczości na podstawie ilorazu inteligencji. Na-
tomiast powyżej tej progowej wartości, twórczość będzie zależeć od innych
czynników.
M.Z: Hipoteza progu zdaje się wzbudzać liczne kontrowersje? Z czego one wy-
nikają?
A.L: Na przykład profesor Maciej Karwowski zwraca uwagę na to, iż przyglądając
się temu zagadnieniu z innej strony, można by stwierdzić, że osoby niepełno-
sprawne intelektualnie, które nie osiągają progowego poziomu inteligencji, nie
mogą być twórcze. Jednakże w kontekście tych osób można przyjąć założenie,
iż niedostatki intelektualne mogą być z powodzeniem równoważona przez inne
czynniki, takie jak motywacja, osobowość lub pozytywne wsparcie środowiska.
Ponadto, kontrowersje odnośnie słuszności hipotezy progu wynikają również z
danych płynących z najnowszych badań naukowych. Grupa amerykańskich ba-
daczy (Sligh, Conners i Roskos – Ewoldsen) w 2011 roku przeprowadziła bada-
nie, którego wyniki przeczyły założeniom hipotezy progu. Wykazali oni bowiem
istotną korelację pomiędzy twórczością a inteligencją, zarówno w grupie osób o
przeciętnym, jak i wysokim ilorazie inteligencji (przypominam, że według zało-
żeń hipotezy progu pozytywna korelacja utrzymuje się do poziomu 115/120
wartości IQ).
M.Z: A czy inteligentny zawsze oznacza twórczy ?
A.L: Nie do końca. Twórczość, zwłaszcza wybitna, wyrafi nowana, z pewnością
wymaga pewnego poziomu inteligencji. Natomiast inteligencja wydaje się być
niezależna od twórczości. W grupie osób o wysokim IQ znajdą się bowiem oso-
by, które są równie bardzo twórcze co inteligentne, ale również i takie, które z
twórczością nie będą miały zbyt wiele wspólnego.
M.Z: Profesor Edward Nęcka w „Psychologii twórczości” pisze, iż ważnym od-
kryciem psychologów było wykazanie, iż twórczości nie należy badać za pomo-
cą tradycyjnych testów inteligencji ogólnej. Dlaczego był to tak istotny prze-
łom?
A.L: W odpowiedzi na to pytanie pozwolę sobie najpierw cofnąć się do lat 50-
tych ubiegłego stulecia. Wówczas bowiem panował pogląd, iż najwłaściwszymi
metodami do pomiaru twórczości są testy inteligencji ogólnej oraz, że im wyż-
szy jednostka ma iloraz inteligencji, tym większe będą jej zdolności twórcze. Dziś
jednak wiemy, że testy twórczości oraz testy inteligencji dzieli szereg różnic,
których w diagnozie nie należy pomijać.
M.Z: Jakie to są różnice?
A.L: Te dwa typy testów różni przede wszystkim przedmiot pomiaru, a co za tym
idzie założenia teoretyczne, sposób badania i generowania odpowiedzi. W te-
stach inteligencji badane jest myślenie konwergencyjne – badany ma odnaleźć
jedną poprawną odpowiedź, z góry wskazaną przez autora testu. Natomiast w
testach twórczości jest zupełnie inaczej. Poprawnych odpowiedzi może być całe
mnóstwo, istotne jest aby jednostka potrafi ła uzasadnić swoją odpowiedź. W
testach twórczości badane jest więc myślenie dywergencyjne. Gdybyśmy wnio-
skowali o tym, czy dana jednostka jest twórcza czy nie, jedynie na podstawie jej
IQ, to moglibyśmy pominąć wiele wybitnych talentów.
M.Z: Podsumowując, uważasz że psychologowie słusznie zajęli się tematyką
twórczości?
A.L: Myślę, że jak najbardziej słusznie. Psychologia twórczości ma swoją dość
długą historię, o czym już wcześniej wspomniałam. Trzeba przede wszystkim
zwrócić uwagę na to, iż różnego rodzaju twórczość artystyczna stanowi często
istotny czynnik leczący w procesie zdrowienia. Głównie z tego powodu w ra-
mach terapii zajęciowej w szpitalach psychiatrycznych prowadzone są zajęcia z
arteterapii, muzykoterapii, ceramiki itp. Profesor Robert Bartel podczas wykła-
du inauguracyjnego III Ogólnopolskiej Konferencji „Między Psychologią a Sztu-
ką” prezentował prace swoich pacjentów, które wykonywali w ramach zajęć te-
rapeutycznych. Były to prace niezwykle piękne, a przede wszystkim oddające
wiele uczuć i emocji pacjentów.
M.Z: Wspomniałaś o Konferencji „Między Psychologią a Sztuką”. Myślisz, że
kolejne edycje się odbędą?
A.L: Sądzę, że Konferencja „Między Psychologią a Sztuką” to już mała tradycja
naszego Biura. MPASZ organizowany był już trzykrotnie i za każdym razem cie-
szył się bardzo dużym zainteresowaniem, zarówno ze strony uczestników czyn-
nych, jak i biernych. Oczywiście w planach na nowy rok akademicki mamy ko-
lejne edycje tej Konferencji. Wszystkie osoby interesujące się tematyką
twórczości, sztuki, arteterapii, neuroestetyki itp. serdecznie zapraszamy na po-
czątku 2013 roku do Poznania. Natomiast szczegółowe informacje o Konferen-
cji można znaleźć na stronie naszego Biura – www.poznan.pssiap.org. Serdecz-
nie zapraszamy.
„O twórczości i inteligencji”
Magdalena Zabłocka Aleksandra Lubikowska
13
Edward Nęcka
„Psychologia twórczości” Wydanie drugie
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Sopot
2012
Uznany podręcznik wprowadzający w
tematykę psychologii twórczości autorstwa
profesora Edwarda Nęcki był już od dłuższego czasu
niedostępny w sprzedaży. Decyzją Gdańskiego
Wydawnictwa Psychologicznego na rynku pojawia
się – prawie dziesięć lat po pierwszej dacie
publikacji – drugie wydanie książki, mającej na
celu przybliżyć współczesny stan wiedzy oraz
prowadzonych badań na temat istoty twórczości, jej
uwarunkowań i powiązań między różnymi innymi
cechami psychologicznymi czy środowiskowymi.
Książka jest zdecydowanie podręcznikiem
naukowym, chociaż napisanym w sposób przyjazny
dla użytkownika, nie wymagającym od kogoś
kto chce dopiero poznać omawianą dziedzinę
specjalistycznej wiedzy czy bardziej zaawansowanej
terminologii i języka używanego w badaniach
twórczości. Dzięki temu praca jest kierowana do
dosyć szerokiego grona – zarówno dla studentów
dopiero zapoznających się z tematyką, jak i dla osób,
które mają już pewną wiedzę, ale zainteresowane
są różnymi aspektami zjawiska.
Podręcznik jest podzielony na dziewięć
rozdziałów. Pierwszy koncentruje się wokół defi nicji
pojęcia twórczości oraz przedstawieniem różnych
teorii na temat tego jakimi kryteriami można się
kierować przy uznawaniu danego wytworu jako
twórczego. Kiedy możemy uznać, że jakiś proces
rzeczywiście jest twórczy? Czy wytwory uznane za
twórcze pozostają takimi niezależnie od upływu
czasu czy innych czynników?
W dalszym ciągu omówiona jest istota
procesu twórczego według różnych podejść
teoretycznych – przy czym poza współczesnymi
podejściami zaprezentowane są również te
historyczne. Po tym kiedy już wiemy w jaki sposób
różni badacze podchodzą do istoty twórczości
i tego w jaki sposób powstaje, możemy poznać
jej uwarunkowania. Zarówno te poznawcze
uwzględniające uwagę, percepcję, wyobraźnie
czy pamięć, a także te emocjonalne, motywacyjne
i związane z inteligencją. Ważne jest też, że nie
ograniczona się tutaj tylko do tych psychologicznych
uwarunkowań indywidualnych, ale też został
szeroko omówiono społeczny kontekst zachowań
twórczych, badania nad wpływem społecznym
i środowiskowym przy powstawaniu twórczych
rozwiązań.
Ostatnią częścią podręcznika jest przejście
do praktyki – do omówienia w jakie sposoby można
mierzyć twórczość, co jest do tego potrzebne, a
dalej – w jaki sposób można edukować i uczyć, aby
rozwijać w sobie twórczość.
„Psychologia twórczości” profesora Nęcki
w żaden sposób nie wyczerpuje tematu. Dosyć
krótka – 260 stron łącznie z bibliografi ą, to nie jest
pozycja, która jest w stanie przedstawić od początku
do końca wszystkie badania, teorie, podejścia,
kontrowersje i niuanse związane z psychologicznym
podejściem do twórczości. Ale też chyba nie taki
jest cel. Ważniejsze jest dokładnie zaprezentowanie
tematu, pokazanie najważniejszych teorii
i obszarów badań. Każdy kto będzie zainteresowany
szerszym omówieniem jednego z zagadnień sięgnie
dalej, a tutaj może dobrze poznać podstawowe
obszary zagadnienia. Niezależnie od tego, czy jest
się osobą kompletnie nie znającą na zagadnieniach
twórczości, czy kimś kto ma pewną wiedzę na
ten temat – podręcznik profesora Nęcki jest
wartościowym i przystępnym źródłem wiedzy.
Projekt „Jak zostać…?” organizowany przez Studenckie Koło Naukowe Psycho-
logii „Synergia” oraz Warszawskie Biuro Polskiego Stowarzyszenia Studentów i
Absolwentów Psychologii ma na celu promowanie wśród studentów psychologii
wczesnego rozpoczęcia planowania swojej kariery poprzez przybliżenie konkret-
nych zawodów, które mogą oni wykonywać po ukończeniu studiów. Celem na-
szego projektu jest przekazanie wiedzy na temat ścieżki kariery w danym zawo-
dzie oraz praktycznych wskazówek dla osób wiążących swoją przyszłość z okre-
śloną dziedziną. W ramach projektu, w roku akademickim 2012/2013, zostanie
zorganizowany cykl spotkań z ekspertami, praktykami w adanym zawodzie,
którzy opowiedzą o tym, jak odpowiednio kształtować ścieżkę swojej edukacji i
kariery, aby móc zrealizować swoje zawodowe plany. Zawody, jakimi chcieliby-
śmy zainteresować studentów, to m. in. coach, pracownik działu HR, mediator
czy trener. Mamy nadzieję, że projekt ten pomoże wielu studentom w podjęciu
decyzji dotyczącej zawodowej przyszłości oraz poszerzy wiedzę z zakresu psy-
chologii. Pierwsze spotkanie z tego cyklu dotyczy coachingu i ma miejsce 25 paź-
dziernika 2012 na UKSW. Gościem specjalnym będzie pani dr Lidia Czarkowska.
Joanna Witowska
Zaplanuj swoją karierę - projekt „Jak zostać…?”
Tomasz Kozłowski
14
Cisza po burzy
“Well I’m grinding my life out, steady and sure
Nothing more wretched than what I must endure
I’m drenched in the light that shines from the sun”
Bob Dylan – “Pay in Blood”
Nie ma we współczesnej muzyce drugiego takiego artysty, który wywarłby na nią tak duży wpływ i jednocześnie nieustannie, regularnie nagry-wałby nowe płyty. Bob Dylan wydał swoją 35. studyjną płytę pt.: „Tempest” (ang. „burza”). Co znamienne, od razu porównano go do Szekspira, który swoją ostatnią sztukę zatytułował właśnie „The Tempest” – miałby być to dowód na to, że Mistrz Dylan czuję się już na tyle zmęczony, że ta płyta będzie jego ostatnią. Porównania Dylana do Szekspira są jak najbardziej uzasadnione; tak jak słynny Brytyjczyk odmienił na zawsze teatr, tak Robert Zimmerman (prawdziwe nazwi-sko Dylana) zrewolucjonizował sposób pisania piosenek, co odmieniło szeroko rozumianą muzykę rockową na zawsze. Jest też regularnym kandydatem do lite-rackiej Nagrody Nobla. Konstruując swoje pełne metafor i alegorii teksty Dylan od początku lat sześćdziesiątych poruszał tematy bardzo istotne. Pisząc swoje najsłynniejsze utwory z tamtych lat, takie jak choćby „Blowin’ In The Wind”, „The Times They Are A-Changing” czy „Masters of War” wprowadził do mu-zyki popularnej wątki dotychczas zastrzeżone tylko i wyłącznie dla literatury, publicystyki i poezji. To dzięki Dylanowi wykształcił się nurt rocka, który – nie rezygnując z muzycznej siły przekazu – doprowadził do niesamowicie istotnej zmiany świadomości jego słuchaczy. Bez przesady można powiedzieć, że Bob Dylan i jego inteligentne, zaangażowane i przemyślane teksty doprowadziły do tego, że rewolucja rockowa nie zakończyła się zwiędnięciem na początku lat siedemdziesiątych. Wytyczył drogę, którą za nim podążyły tysiące muzyków i autorów tekstów.
Dylan w latach sześćdziesiątych osiągnął praktycznie wszystko co mógł zdobyć muzyk jego formatu. Zainspirował całe rzesze muzyków i nawet The Rolling Stones na swoich płytach z końca szóstej dekady zaczęli śpiewać teksty, w których bez dwóch zdań wyczuwa się poetycką frazę Dylana (jak np. jeden z ich najbardziej niesamowitych utworów, „Paint It Black”). Co może naj-ciekawsze i bardzo charakterystyczne dla Dylana, że kiedy ogłoszono go proro-kiem nowych, lepszych czasów, bardem swojego pokolenia – zniknął. Przełom lat 60 i 70, czyli czasy epoki hippisów były dla niego czasem prawie całkowitego zwrotu w tym, co chciał przekazać ludziom poprzez swoje utwory. Zostawszy wzniesionym na szczyt uświadomił sobie, że jego społeczne przesłanie, wielka i nieoceniona praca włożona w walkę z nierównościami w USA, nie uchroniły go od dojmującej i gorzkiej samotności. Otoczony przez tłumy wielbicielek i wielbicieli wracał do domu, w którym nikogo nie było. Dlatego też kiedy pod koniec lat sześćdziesiątych poznał, jak uważał, kobietę swojego życia, rzucił absolutnie wszystko, zrezygnował z grania i skoncentrował się tylko i wyłącznie na niej, na Sarze, i na dzieciach, które wkrótce się urodziły.
O życiu Boba Dylana najpełniej opowiada, niezwykły w swej kon-cepcji, fi lm „I’m Not There” (którego tytuł pochodzi od jednej z bardziej zna-nych piosenek Dylana). Postać głównego bohatera gra tam aż sześcioro autorów. W tym jedna kobieta, Cate Blanchett. Dylan jest mistrzem zmieniania masek, ukazując przez całe swoje życie przeróżne oblicza. Dla jednych był cynicznym muzykantem, sprawnym hipokrytą, który zdradził swoje środowisko i zaprzedał się dla pieniędzy, dla innych najwybitniejszym poetą miłości, snującym w swo-ich tekstach poruszające, szczere opowieści o swoich kobietach, zdającym sobie sprawę z tego, że, koniec końców, nie liczy się nic innego tylko odwzajemniona miłość (której brak równie często opisywał w swoich, szczególnie późnych tek-stach).
Słuchając najnowszej płyty Dylana próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie jak 71-letni Dylan podsumowuje swoje życie, jak wygląda ono dla niego z takiej perspektywy i jak widzi świat, który – chcąc nie chcąc – pomógł wykreować. Nie sposób odpowiadać za Artystę, ale „Tempest” jest płytą tak gorzką i pełną ledwo skrywanej wściekłości, że, przynajmniej w odniesieniu do obecnej rzeczywistości, bilans ten nie jest pozytywny. Zza tych dziesięciu utwo-rów przebija głęboki smutek samotnego człowieka, uwikłanego w niekończącą się tułaczkę, nieumiejącego nawiązać bliskich więzi i okazać miłości ludziom których kocha. Człowieka, który uważa, że kondycja współczesnego człowieka jest bardzo słaba, a sam świat jest przeważnie chaotyczny i zwyczajnie głupi. Nie brzmi to zbyt optymistycznie, jednak Dylan nie byłby sobą gdyby, mimo tej nawałnicy czarnych chmur, nie pozostawił promyka słońca, jakim jest ostatni na płycie utwór.
Sama płyta rozpoczyna się urokliwym swingiem, ale już samo prze-słanie „Duquesne Whistle” dotyczy tego co nieuniknione – świat mknie do przo-du, nie patrząc na tych, którzy są uwiązani do swoich wspomnień. Dylan jest świadomy tego, że, wobec tego jaki jest świat, coraz bardziej „zostaje z tyłu”. Co charakterystyczne prawie dla wszystkich utworów na płycie – są niesamowi-cie rytmiczne, a sama płyta opiera się na powtarzających się nieustannie moty-wach. Brzmi to trochę tak jakby stary bard chciał znaleźć ukojenie w nieskalanej krainie muzyki, wśród dawnych rytmów, gdzie zawsze znajdował upragniony spokój. Tytułowy utwór trwa prawie 14 minut i dotyczy katastrofy Titanica. W rytmie walczyka, na 54 wersach, słyszymy ponurą opowieść o największej katastrofi e tamtych czasów, a w tej opowieści pojawia się nawet Leonardo Di Caprio.
Moimi ulubionymi utworami są, wspomniany już, „Duquesne Whi-stle”, energetyczny i przewrotny „Early Roman Kings” (który wcale nie zawiera historycznej analizy wczesno-rzymskich monarchii) oraz końcowy, najbardziej optymistyczny, „Roll On John”, poświęcony pamięci przyjaciela Dylana, Johna Lennona. Wspomnienie nieżyjącego muzyka stanowi dla Dylana jakby antido-tum n a całe to zło i głupotę, który krytykuje wcześniej. W kilku wywiadach Dy-lan opowiadał, że im jest starszy tym większe znaczenie ma dla niego zwyczajne piękno - rozkwitające na łąkach kwiaty, opadająca o świcie mgła i niezmienne uderzenia fal oceanu o skały. Łatwo można sobie wyobrazić siwiejącego Boba Dylana, który siedząc na szczycie klifu prowadzi jakąś rozmowę z bohatera-mi jego wymarzonego świata, którzy „lśnili tak jasno”, jak śpiewa o Lennonie. W końcowych słowach ostatniego utworu zwraca się wprost: „I pray the Lord my soul to keep/In the forests of the night/Cover ‘em over and let him sleep”. Najbardziej niesamowite i godne podziwu jest to, że Bob Dylan nigdy nie za-akceptował tej gorszej strony świata, od dziesiątków lat uporczywie wpatrując się w swoją utopię, krainę idealną i o niej nam opowiada. Oby opowiadał jak najdłużej.
Jakub Kuś- Student IV roku psychologii na Wydziale Zamiejscowym SWPS we
Wrocławiu, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego PSSiAP w latach 2010-
2012. Interesuje się szeroko rozumianą psychologią społeczną, psychologią
osobowości oraz psychologią Internetu. Miłośnik twórczości Wisławy Szymbor-
skiej, muzycznego geniuszu Nicka Cave’a, filmów braci Coen i Ingmara Bergma-
na oraz książek George’a R. R. Mar na.
15
Tegoroczne lato, zresztą jak każde poprzednie, zaczęło się zbyt póź-no, a skończyło za wcześnie. Wraz z zakończeniem pewnego etapu zwykle nadchodzi czas na zatrzymanie się i wrócenie na chwilę do tego co już minęło. Do takiego krótkiego podsumowania chciałybyśmy Was zaprosić. Co będziemy podsumowywać? Letnią działalność European Federation of Psychology Students’ Association, organizacji która zrzesza studentów psychologii z całej Europy, a której PSSiAP jest członkiem.
Co działo się w EFPSA w czasie wakacji? Działo się wiele! Dla EFPSY lato jest czasem dwóch ważnych wydarzeń - European Summer School będącego częścią Young Researchers Programme oraz Train the Tra-iners. Tegoroczna edycja European Summer School odbyła się w pięknej miejscowości na północy Portugalii, Vila Nova de Foz Coa, a jej tematem przewodnim było hasło “The Biased Brain” (“Stronniczy Mózg”). Sześć grup złożonych ze studentów psychologii z różnych europejskich krajów pod okiem doświadczonych badaczy przez tydzień opracowywało tematy związane z różnymi aspektami podejmowaniem decyzji. Co z tego wy-szło? Na wyniki przyjdzie nam jeszcze poczekać, jednak zapewniamy Was że warto. Od zeszłego roku European Summer School jest tylko pierw-szym etapem pracy nad wybranym tematem, a badania i współpraca kontynuowane są przez kolejne 12 miesięcy w ramach programu Young Researchers Programme. Podczas tegorocznych wakacji byliśmy świad-kami pierwszego spotkania w ramach YRP i prezentacji wyników badań rozpoczętych w czasie Szkoły Letniej w 2011 roku. Konferencja odbyła się na Uniwersytecie w Cambridge i dała biorącym w niej udział studentom i absolwentom szansę zaprezentowania swoich badań na jednej z najlep-szych uczelni wyższych w Europie.
Kolejną propozycją EFPSY na czas wakacji jest Train the Trainers, szkoła letnia skierowana dla studentów zainteresowanych trenerstwem i prowadzeniem szkoleń. Podczas tygodnia pracy z doświadczonymi tre-nerami uczestnicy poznają m.in. teorię i techniki dotyczące prowadzenia szkoleń, przygotowywania siebie jako osoby trenera oraz planowania i identyfi kacji potrzeb szkoleniowych. Tegoroczna edycja odbyła się w malowniczym kraju Drakuli, Rumunii. Uczestnikami zostało dwunastu studentów z całej Europy. Praca w czasie TtT zaczynała się wczesnym ran-kiem, a kończyła późną nocą. Zarówno dla uczestników jak i prowadzący dla nich szkolenia trenerów, był to niezapomniany i twórczo spędzony czas.
I choć wakacje dobiegły już końca, a na kolejne edycje Europe-an Summer School i Train the Trainers musimy poczekać prawie rok, to serdecznie zapraszamy do zapoznania się ze stroną internetową (www.efpsa.org) i polubienia profi lu na Facebook’u (www.fb.com/EFPSA). Jednak zanim nadejdzie kolejne lato EFPSA oferuje Wam wiele innych aktywności, m.in.:dostęp do czasopisma Journal of European Psycholo-gy Students (JEPS), gdzie studenci psychologii mogą publikować swoje artykuły; oraz bazy danych o zagranicznych uczelniach: Study Abroad, skąd można zasięgnąć porady np. na temat wymiany Erasmus i warun-ków studiowania w interesującym nas kraju. A jeżeli chcesz dołączyć do organizacji serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w EFPSA Day, który odbędzie się na niektórych naszych uczelniach w połowie listopada oraz śledzenia informacji o corocznym kongresie EFPSA. Zachęcamy również do kontaktu z Member Representative naszego kraju w EFPSA - Kata-rzyną Goderską z Uniwersytetu Wrocławskiego ([email protected]) oraz Vice Member Representative - Katarzyną Ryniak z Uniwersytetu Ja-giellońskiego ([email protected]).
Katarzyna Ryniak i Katarzyna Goderska
O czym szumi w EFPSA?
Książka jednego z najbardziej znanych na świecie psychologów społecznych, wybitnego badacza teorii atrybucyjnej. Koncepcja Weinera zrodziła się z tradycji „wielkich” teorii motywacji stworzonych przez Clarka Hulla i Kennetha Spence’a (teorety-ków popędu), Johna Atkinsona, Kurta Lewina, Ju-liana Rottera i Edwarda Tolmana (teoretyków ocze-kiwań i wartości).
„Najważniejszym walorem książki jest zapropono-wana przez autora teoria motywacji społecznej. W przeciwieństwie do innych teorii motywacji, które odwołują się do jednej naczelnej zasady wyjaśnia-jącej, Bernard Weiner jest ostrożniejszy. Uważa bowiem, że wtedy, kiedy mamy do czynie
nia z zachowaniami społecznymi, musimy uwzględ-niać w ich ocenie nie tylko typ wyzwalających je przyczyn, lecz także to, do jakich kategorii należą
te przyczyny: czy odwołują się one do czynników tkwiących wewnątrz jednostki, czy też zewnętrz-nych w stosunku do niej, kontrolowalnych czy też nie. Dodatkowo, Weiner zwraca uwagę, że przy ocenie odpowiedzialności za podjęte czyny należy uwzględniać także możliwości zrozumienia własne-go zachowania oraz znajomość norm kulturowych obowiązujących w danym społeczeństwie. Odręb-ną kwestią są emocje pojawiające się u jednostki, które mogą zmieniać dostęp do pewnych kategorii danych i sprawiać, że kwestia odpowiedzialności przedstawia się w zupełnie nowym świetle. Taką koncepcję teoretyczną cechuje wprawdzie pewne bogactwo ontologiczne, ale jednocześnie pozwala ona w bardziej precyzyjny sposób wyjaśniać za-chowania, a także przewidywać je w różnych kon-tekstach społecznych”.
Z recenzji prof. Tomasza Maruszewskiego
BERNARD WEINER EMOCJE MORALNE, SPRAWIEDLIWOŚĆ I MOTYWACJE SPOŁECZNE
16
Andrush (Babe-Bolyai University, Cluj-Napoca, Romania)
Na TtT czekałam przez całe lato! I wszystko było dokładnie takie, jak to sobie wyobrażałam, a nawet i lepsze. Dzięki udziałowi w szkole trenerskiej dowiedziałam się więcej o sobie samej i równocześnie zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele muszę jeszcze zrobić. Nawiązałam nowe przyjaźnie, udało mi się zaufać ludziom, znanym zaledwie od kilku dni. Kiedy przyjechałam na miejsce zaczęłam się zastanawiać, czy trenerstwo to ta rzecz, którą naprawdę chcę robić. Teraz wiem, że na pewno mogę powiedzieć „Tak, to jest to!”. Dlatego jestem bardzo wdzięczna wszystkim wspaniałym i utalentowanym trenerom, organizatorom i innym uczestnikom! Nie przegapcie kolejnych okazji stania się okazji częścią tak inspirującego wydarzenia!
Maxine (University of Malta)
TtT było jednym z lepszych tygodni mojego życia! Przebywanie w otoczeniu ludzi EFPSY jest zawsze niesamowitym prze-życiem – wszyscy są pełni psychologicznego entuzjazmu, życzliwi i czują „EFPSA spirit”. TtT było jednak szczególnym przeżyciem, bo pracowaliśmy w małej grupie, co sprawiło, że mogliśmy bardzo dobrze się poznać. Czułam się swobodnie w otoczeniu ludzi, których tam spotkałam i traktowałam ich jak przyjaciół, którzy troszczyli się o rozwój moich trener-skich umiejętności. W czasie szkoły trenerskiej wszyscy wspieraliśmy się wzajemnie i wciąż jesteśmy w kontakcie! Ani razu nie poczułam się samotna i nawet po zakończeniu TtT wciąż otrzymuję wsparcie, którego potrzebuję, żeby zostać jak najlepszym trenerem. Pośród grupy tak wspaniałych ludzi czułam się jak w domu – i już liczę dni do naszego kolejnego spotkania! Wróciłam na Maltę z zupełnie innym spojrzeniem na życie, czując, że dzięki sposobom, które poznałam na TtT, naprawdę mogę coś zmienić. Nigdy nie zapomnę tak niezwykłego doświadczenia, jakim było TtT, i cieszę się, że mogę się nim dzielić z jak największą grupą osób!
Klaudia (Uniwersytet Warszawski)
Chyba nie będzie zbytnio wygórowane stwierdzenie, że TtT jest jednym z tych doświadczeń, które zostają z tobą do końca. To tydzień ciężkiej pracy, inspirującej nauki i początek wspaniałych przyjaźni, które mam nadzieję uda mi się utrzymać. Dla mnie udział w TtT był przełomowym przeżyciem – poznałam swoje mocne strony, ale również przeżyłam własne porażki z których wiele się nauczyłam. Dzień na TtT to praktycznie ciągły trening, cały czas wypełniony jest pracą. Najcenniejszy jest jednak feedback pomagający monitorować swój progres. Dziewczyny z Trainers Offi ce są doskonałym przykładem tego jak powinien zachowywać się profesjonalny trener – są przygotowane i kompetentne. Nie zawahałabym się ani minuty żeby przeżyć to jeszcze raz!
Wspomnienia uczestników
Train the Trainers
WIESŁAW ŁUKASZEWSKI, DARIUSZ DOLIŃSKI I INNIPoczucie tożsamości jest bardzo ważne dla każdego z nas, ale właści-wie skąd wiemy, kim jesteśmy?W jaki sposób kształtuje się tożsamość i czemu służy?Czy poczucie własnej tożsamości można budować na podstawie wspomnień?Kiedy zamiast słowa Ja pojawia się słowo My-?Dlaczego odczuwamy przynależność do tej, a nie innej grupy ludzi i jakie są tego konsekwencje?Poczucie tożsamości jest bardzo ważne dla każdego z nas, ale właściwie skąd wiemy, kim jesteśmy?W jaki sposób kształtuje się tożsamość i czemu służy?Czy poczucie własnej tożsamości można budować na podstawie wspo-mnień?Kiedy zamiast słowa Ja pojawia się słowo My?Dlaczego odczuwamy przynależność do tej, a nie innej grupy ludzi i jakie są tego konsekwencje?Te oraz inne pytania towarzyszyły kolejnej se-rii spotkań z cyklu Bliżej Psychologii, podczas których ujawniła się cała złożoność tej problematyki.Zapisom rozmów zawartym w tym tomie tra-dycyjnie już towarzyszą znakomite eseje autorstwa zaproszonych gości, które stanowią źródło nie tylko wiedzy, ale też inspiracji do własnych
TOŻSAMOŚĆ. TRUDNE PYTANIE: KIM JESTEMposzukiwań i refl eksji.Niektórzy zapewne skoncentrują się na tym, co nas od siebie różni, być może jednak warto przyjrzeć się także podo-bieństwom. To one przecież zbliżają nas do siebie.
Autorzy: Wiesław Łukaszewski, Dariusz Doliński, Aleksandra Fila-Jankowska, Tomasz Maruszewski, Agnieszka Niedźwieńska, Piotr Oleś, Tomasz Szkudlarek
17
Przypomnij sobie poranki, kiedy budzisz się rano i twoje leniwe otwo-
rzenie oczu już wskazuje na to, że ten dzień nie spełni twoich oczekiwań. Nagle
rozlewasz śniadaniowe mleko, płatki rozsypują się na podłogę i nie starcza cza-
su na to, by wysprzątać nagromadzony bałagan, bo już biegniesz na spóźniony
tramwaj. Całe szczęście za 12 godzin ten dzień się skończy. Co jednak gdyby
nie? Gdyby każdy dzień wyglądałby dokładnie tak samo powodując, że nic nie
cieszy tak jak dawniej? Co wtedy zrobić, gdy ciągle „czegoś brakuje”, ale nie
wiadomo dokładnie - czego? Do kogo się zwrócić? Odpowiedź jest prosta: do
Mar na Seligmana.
„Do kogo? Do Seligmana?” – zastanawiasz się. W czym ma mi po-
móc autor mrożącego krew w żyłach wspomnienia „Psychopatologii”? Myślisz
zapewne, że w przypisaniu przymiotnika wprost z ICD-10. Otóż nie – zdziwię cię.
Dla niektórych Mar n Seligman jest znany ze zgoła innej dziedziny – psychologii
pozytywnej. Pewnie zastanawiasz się, co skłoniło Seligmana do tego, by z ob-
szaru dotyczącego cierpień człowieka, jego niedostosowania, przenieść swoje
zainteresowania na dziedzinę nie dość, że nie docenianą, to jeszcze tak daleką
od ICD-10 i DSM-IV?
Seligman uważa, że jego romans z samą psychologią rozpoczął się z po-
wodu rozpoczęcia nauki w pres żowym liceum, gdzie niestety, ale wyróżniał się
tym, że jego rodzice nie byli właścicielami ziemskimi bądź choćby producentami
dobrze opłacanych produktów. Co miałby więc zrobić młody dojrzewający męż-
czyzna, w dodatku wrażliwy na atuty swoich koleżanek z równoległej żeńskiej
szkoły, by nie zwracały one uwagi na niedostatki jego położenia fi nansowego?
Odpowiedź wydawała się prosta: rozmawiać o kłopotach owych panien. Selig-
man, jak sam przytacza, idealnie wpasował się w niszę, do której nie zaglądał ża-
den z jego kolegów. I tak rozpoczęło się zainteresowanie profesora cierpieniem
ludzkim. Cierpieniem ludzkim traktowanym zupełnie inaczej niż w przyjętym
ówcześnie nurcie. Obszar dotyczący „nauki cierpienia” stał się dla niego bardziej
środkiem umożliwiającym mu zrozumienie zjawiska, jego przyczyn i możliwości
jego usuwania. W jaki sposób? Przez zmianę podejścia w psychologii jako dzie-
dziny. W jego badaniach nad wyuczoną bezradnością dostrzegł, że jeden na trzy
psy nie poddawały się nigdy z powodu traktowania ich prądem. Podobne infor-
macje napływały z jego praktyki terapeutycznej – Seligman zaczął zastanawiać
się, czemu niektórzy ludzie, mimo wielu cierpień, nie poddają się nigdy. Odpo-
wiedzi na te pytania znajdują się w szeregu prac autora - „Optymizmu można się
nauczyć” (1993), „Co możesz zmienić, a czego nie możesz. Podręcznik skutecz-
nego samodoskonalenia” (1994), „Prawdziwe szczęście - psychologia pozytyw-
na a urzeczywistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia” (2005), „Pełnia
życia: nowe spojrzenie na kwes ę szczęścia i dobrego życia” (2011).
Czemu warto sięgnąć do prac Seligmana? Do „Prawdziwego szczęścia”,
by dowiedzieć się, że pieniądze dają szczęście, ale tylko do czasu. By uświadomić
sobie, że ważne wydarzenia (takie jak awans czy ślub) tracą na znaczeniu w prze-
ciągu trzech miesięcy. Profesor uwrażliwia nas na terror wyboru powodujący, że
gdy stoi przed nami zbyt wiele opcji – gubimy się i ciężko nam wtedy pokonać
dysonans po decyzyjny (nie mówiąc o samym podjęciu decyzji). Zaskakujące są
badania uczonego na temat potęgi wdzięczności. Seligman twierdzi, że nic w
przeciągu całej jego dotychczasowej kariery akademickiej nie wywarło na nim
takiego wrażenia jak pewne zajęcia ze studentami. Zlecił im wówczas napisanie i
przeczytanie listu wdzięczności wobec osoby, której nigdy nie powiedzieli „dzię-
kuję”. Zrobienie tego mieli później za istotną pozytywną zmianę w ich życiu. Był
to dla niego nie dość, że wzruszający czas, to jeszcze żywy dowód na potęgę
prostych oddziaływań w kierunku szczęścia (w dodatku kilka dni po tym zda-
rzeniu para badaczy opublikowała wyniki eksperymentu dotyczącego wpływu
wdzięczności na szczęście, które potwierdziły obserwacje Seligmana). Równie
wielką siłą jak wdzięczność, przytacza autor, jest przebaczanie. Seligman przy-
pomina, że w czasie zagrożenia człowiek wymierza karę nie tylko winnym, ale
również tym, którzy ze sprawą nie mają wspólnego. Upatruje on w braku prze-
baczenia negatywnej spirali, która ściąga szczęście ludzkie w dół. Negatywne
uczucia mają niestety większą moc niż te pozytywne, jednak nie oznacza to, że
nad nimi człowiek nie może zapanować i zreinterpretować je na swoją korzyść.
Poza tym Seligman przekazuje, że to, czy jesteśmy optymistami czy pesymistami
nie zależy tylko od genów. O wiele większy wpływ na nasze szczęśliwe życie ma
to w jaki sposób w ramach niego będziemy wykorzystywać nasze zalety. Brzmi
jak utopia? Oczywiście, że brzmi.
W gruncie rzeczy dojście do szczęścia nie jest takie łatwe – człowiek
musi pokonać habituację, nauczyć się cieszyć z chwili obecnej, zaakceptować
przeszłość, pozytywnie – ale realnie - patrzeć w przyszłość, negatywne wyda-
rzenia interpretować zadaniowo, samo nagradzać się w określony dla siebie
sposób, mieć kontrolę, ale równocześnie pozwalać sobie na spontaniczne małe
akty przyjemności.
Jak widać z tej okrojonej listy, według Seligmana człowiek wiele musi
zrobić, by czuć się spełniony. Wszystkie działania, jakie mają nas doprowadzić
do szczęścia nie doprowadzą do upragnionego skutku, jeśli nie będziemy znali
swojego potencjału, swoich zalet, talentów, mocnych stron. Seligman także i tu-
taj wypełnia lukę psychologiczną. Pomaga nam w swych pracach dobrze poznać
siebie samych. Służy mu ku temu jego autorska teoria mocnych stron człowieka.
Na ofi cjalnej stronie internetowej, po zalogowaniu każdy zmoże wy-
pełnić kwes onariusz VIA (Values-In-Ac on), a po chwili uzyskać wyniki w za-
kresie cnót i zalet sygnaturowych. Wyniki przedstawiają nam nasze zalety, które
pozwolić nam mogą w dojściu do niektórych z cnót cenionych sobie przez ludzi
na całym świecie. Seligman wraz z zespołem przestudiowali szereg prac religij-
nych, fi lozofi cznych i innych, by w rezultacie stwierdzić, że czołowymi są mą-
drość i wiedza, odwaga, miłość i człowieczeństwo, sprawiedliwość, wstrzemięź-
liwość, duchowość i transcendencja. Każda z cnót ma inną drogę realizacji. I tak
na przykład cnotę człowieczeństwa można uzyskać dzięki dobroci, uprzejmości,
fi lantropii, zdolności do kochania kogoś i przyjmowania tej miłości, poświęcenia
oraz współczucia. Mądrość z kolei objawiać się może zamiłowaniem do nauki,
ciekawością świata, krytycznym myśleniem/otwartością, pomysłowością/zarad-
nością, inteligencją społeczną, dystansem poznawczym, męstwem, wytrwało-
ścią, uczciwością. Wypełniając kwes onariusz VIA (h p://www.authen chappi-
ness.sas.upenn.edu) dowiemy się, które drogi są dla nas dominujące i na czym
powinniśmy się skupić na co dzień, by wieść szczęśliwe życie.
Seligman wskazuje również, jak poruszać się z plecakiem pełnym szczę-
ścia po podstawowych dziedzinach naszego życia: pracy, rodzinie, szkole, spo-
rcie, zdrowiu, polityce, religii, czy kulturze. Może się wydawać, że trudno jest je
na co dzień pogodzić. Najczęściej wychodzimy z założenia, że tylko z jednej bądź
dwóch dziedzin czerpać możemy szczęście. Seligman myśli bardziej globalnie i
za podstawę bierze… podejście do życia. Mówi on o kon nuum optymizmu –
pesymizmu, którego poziom nie jest stały w czasie. Autor udowadnia, że wpływ
tego kon nuum jest zaskakujący. Na przykład na sukcesy w tak stresującym za-
wodzie, jak sprzedawca polis ubezpieczeniowych. Uważa również, że by progno-
zować to, jak osoba będzie radziła sobie w pewnej sferze zawodowej, zależne
jest od trzech czynników: uzdolnień, motywacji i właśnie optymizmu. Jednak
pesymizm ma również optymistyczną stronę – realizuje się wszędzie tam, gdzie
potrzebne jest realistyczne podejście do zjawiska. Te i inne odcienie podejścia
do życia, możliwości jego zmiany bądź zrozumienia, z czego on wynika znajdzie
zainteresowany czytelnik w „Optymizmu można się nauczyć.” Przy tym wszyst-
kim warto zajrzeć również do książki „Co możesz zmienić, a czego nie możesz”,
by usystematyzować swój plan dotyczący zmian w swoim życiu. Dzięki tej po-
zycji może się również rozszerzyć nasz warsztat psychologiczny, gdyż Seligman
pisze tutaj w wielu przypadkach, z klinicznego punktu widzenia.
„Pozytywność stosowana”
18
W tym momencie warto wspomnieć o autorce również zajmującej
się badaniami nad szczęściem, która wskazuje na złoty środek w projektowaniu
swojego planu. W książce „Pozytywność” Barbara Fredrikson przyjmuje, że by
zniwelować jedno negatywne wydarzenie potrzeba aż trzech pozytywnych. Po-
zycja stworzona przez Fredrikson jednak nie oczarowuje jak praca Seligmana,
której walorem jest charakter treningowy. Na każdym kroku dowiadujemy się o
sobie czegoś więcej, ćwiczymy i oceniamy nasze postępy.
Seligman sprawił, że szczęście stało się magicznie zwykłe i realne. I
nie jest to bynajmniej zarzut w stronę badacza. Wykładnikiem jego wkładu w
dziedzinę niech będą powstające jak grzyby po deszczu wydawane pamiętniki
osób, które mając serdecznie dosyć ich bezpłciowego życia, przysłowiowo wła-
śnie wstały rano i stwierdziły, że chcą poczuć szczęście. „Jedz, módl się, kochaj”
Elizabeth Gilbert, „Projekt szczęście” Rubin Gretchen, „Julie i Julia” Julie Powell
to tylko niektóre z nich. W większości z nich jest odnośnik do prac Seligmana.
Autorka „Prawdziwego szczęścia” wprost powołuje się na profesora. Wszystkie
te książki, jak również piętrzące się stosy księgarnianych pseudonaukowych po-
zycji na temat dochodzenia do szczęścia świadczą o ludzkim głodzie dotyczącym
uśmiechu, spełnienia i bycia „tu i teraz” doceniając, co dostaje się bądź bierze
od życia. Seligman sprawił, że szczęście to nie tyle, co stan umysłu. Szczęście
to działanie. Działanie, które podjęte świadomie zawsze przynosi korzyści.
Wprowadzona przez Seligmana wiedza sprawia, że szczęście nigdy chyba nie
było to jasne i tak bliskie do osiągnięcia. Zatem: do dzieła!
Zespół Aspergera w fi lmie „Mary i Max”
Warszawskie Biuro Polskiego Stowarzyszenia Studentów i Absolwentów
Psychologii w semestrze letnim roku akademickiego 2011/2012 zrealizowało
cykl wieczorów fi lmowych. Podczas ostatniego z nich wyświetlono australijski
fi lm „Mary i Max” w reżyserii Adama Elliota. Pokazowi towarzyszył komentarz
odnośnie Zespołu Aspergera dr Aleksandry Borkowskiej. Ta plastelinowa anima-
cja porusza uniwersalne tematy o przyjaźni, miłości, samotności czy zdradzie.
Dziewczynka o imieniu Mary Daisy Dinkle wysyła list do nieznajomego
w Nowym Jorku, aby dowiedzieć się „skąd się biorą dzieci” w Ameryce. Po-
mimo dużej różnicy wieku w wyniku korespondencji pomiędzy Mary i Maxem,
rodzi się ponad dwudziestoletnia przyjaźń. Łączy ich marzenie o prawdziwym
przyjacielu i przerażająca samotność, która powoduje to, że coraz bardziej się
do siebie zbliżają.
Max Jerry Horowitz cierpi na zespół Aspergera, który sprawia, że po-
strzega świat inaczej niż inni. Wymyśla innowacyjne rozwiązania, na przykład
takie, by jego słabo widząca sąsiadka poruszając się o lasce, zbierała za pomocą
niej śmieci, co jest w konfl ikcie z konwencjonalnym sposobem myślenia. Cechu-
ją go dziwaczne zachowania, na przykład, w czasie wykonywania swej pierwszej
pracy, wyobraził sobie, że jest intergalaktycznym robotem i zaczął tak się zacho-
wywać. W wyniku czego przypadkowa kobieta na ulicy zadzwoniła po policję.
Max opisuje wydarzenia raczej w kategoriach działań, aniżeli uczuć. Jedynie
kiedy odczuwa silne emocje, takie jak złość wobec Mary, pisze o tym w liście.
Ma problemy z wyrażeniem ekspresji emocjonalnej, ale podkreśla, że to, że nie
widać jego uśmiechu na twarzy to nie znaczy, że nie umie się śmiać w środku.
Tak jak typowa osoba z zespołem Aspergera, Max nie lubi przytulania się, czego
dowodem jest jego paniczny lęk przed kobietą, która uczęszcza z nim na spotka-
nia „Anonimowych Obżartuchów” i obcałowuje go w windzie bez jego zgody.
Film dostarcza wielu wzruszeń i pomaga pogłębić wiedzę na temat Ze-
społu Aspergera, a co ważne jest on oparty na faktach autentycznych. Przekonu-
je nas, że człowiek z tą formą zaburzenia autystycznego, pomimo ograniczonej
zdolności nawiązywania przyjaźni, jest w stanie ją zbudować na silnych funda-
mentach.
Polecam stronę fi lmu: www.maryandmax.com
Katarzyna Chmielewska - jestem studentką piątego roku psychologii na UKSW
i specjalistą ds. PR w Biurze PSSiAP w Warszawie, z którym jestem silnie zwią-
zana od początku jego reaktywacji. Współorganizuję projekt spotkań z przed-
stawicielami zawodów, które przyciągają uwagę studentów psychologii. Moje
zainteresowania naukowe oscylują wokół psychologii międzykulturowej, a w
szczególności, wpływu kultury na zachowania społeczne. Prywatnie - jestem
osobą aktywną, ciekawą świata i ludzi.
Zajrzyj do źródeł, czyli bibliografi a:
h p://www.posi vepsychology.org/aboutus.htm
h p://www.authen chappiness.sas.upenn.edu
Seligman, M. (1993). Optymizmu można się nauczyć. Poznań: Wydawnictwo
Media Rodzina of Poznań.
Seligman, M. (1994). Co możesz zmienić, a czego nie możesz. Podręcznik sku-
tecznego samodoskonalenia. Poznań: Wydawnictwo Media Rodzina of Po-
znań.
Seligman, M. (2005). Prawdziwe szczęście-psychologia pozytywna a urzeczy-
wistnienie naszych możliwości trwałego spełnienia. Poznań: Wydawnictwo
Media Rodzina of Poznań.
Seligman, M. (2011). Pełnia życia: nowe spojrzenie na kwes ę szczęścia i do-
brego życia. Poznań: Wydawnictwo Harbor Point by Media Rodzina.
Fredrikson, B. L. (2011). Pozytywność: naukowe podejście do emocji, które po-
maga zmienić jakość życia. Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Kasia Wysota - Studenta ostatniego roku psychologii na UAMie.
Obszar zainteresowań: dobra książka i aromatyczna kawa.
19
HANNA BRYCZCZŁOWIEK INSTRUKCJA
OBSŁUGI.PRZEWODNIK PO ZACHOWANIACH SPOŁECZNYCH
Najważniejsze odkrycia psychologii spisane i
wyjaśnione w jednej małej książeczce.
Czy uważasz, że piękni ludzie są również mą-
drzy?
Czy własne porażki tłumaczysz sytuacją, a suk-
cesy zdolnościami?
Czy często używasz sformułowania „wiedzia-
łem, że tak będzie”?
Czy Twoja pamięć jest tendencyjna?
Czy uważasz, że po serii nieszczęść musi poja-
wić się w końcu szczęśliwy los?
Ludzie zazwyczaj podobnie odpowiadają na
wszystkie te pytania. Dlatego właśnie psycholo-
gowie w wyniku wieloletnich badań mogli sfor-
mułować pewne prawa psychologiczne, które
pokazują jak zazwyczaj postępujemy oraz błę-
dy jakie zazwyczaj popełniamy.
Psychologowie odkryli również, że znajomość u
siebie samego przynajmniej niektórych praw
psychologicznych, a także powszechnie popeł-
nianych błędów, ułatwia życie: pozwala dokoń-
czyć zadania mimo zmęczenia, ułatwia akcep-
tację choroby i leczenie (przedłuża życie),
zwiększa wytrwałość dążeń w obliczu porażki,
słowem sprzyja samoregulacji.
Nie chodzi tu jednak o stałą obecność w my-
ślach własnych ułomności ani o natychmiasto-
wą zmianę siebie! Przeciwnie idzie o zrozumie-
nie swych (nawet błędnych) zachowań i ich ak-
ceptację. Prawidłowościom psychologicznym
ulegamy wszyscy, wszyscy popełniamy błędy.
Jednak sam fakt lepszego poznania siebie
wpływa pozytywnie na wiele obszarów naszego
życia.
Recenzowana książka wpisuje się w nurt po-
szukiwań sposobów pomocy ludziom w odnaj-
dowaniu w sobie dróg autoterapii. Każdy chciał-
by poprawić sobie życie, umieć zaradzić złym
emocjom, posiadać dar wykorzystania wła-
snych myśli i swojego JA dla pozbycia się złych
emocji. Aby tak mogło się stać niekoniecznie
trzeba udać się do psychoterapeuty. Można
pójść drogą poznania doświadczeń psycholo-
gów, którzy w wielu przeprowadzonych bada-
niach odkrywają zbiór uniwersalnych prawd
(prawidłowości), którym ludzie ulegają.
Z recenzji prof. Terasy Słaby
Biegam po domu jak szalona wrzucając rzeczy do torebki. Autobus
mam za dwie minuty i jak zwykle wychodzę na niego spóźniona licząc, że on
też się spóźni (odkąd Cię kocham/spóźniają się na mnie wszystkie autobusy/
przez conocne zmiany czasu/śpię zawsze godzinę krócej). Jestem umówiona z
Olą na 17:00 i mam nadzieję, że wybaczy mi moje spóźnienie – z poetkami już
tak jest, głowę mają o wiele częściej w chmurach niż na karku. Przynajmniej tak
to sobie z Olą tłumaczymy. Poznałam ją kilka lat temu na modnym portalu mło-
dzieżowym - oprócz zdjęć, komentarzy i czatu miał inną ciekawą funkcję - kluby.
Udzielałyśmy się w jednym z nich - „Poezja” . Poznałam tam też Dynia, Monikę
i Kamila. Każdy z nas z innej części Polski, słuchający innej muzyki, mający swój
świat, który miał jedno wspólne, specyfi czne ogniwo. Klub się rozpadł, znajomo-
ści jednak zostały i to właśnie Ola pokazała mi, że poezja wcale nie jest „umarła”
lecz żyje i ma się całkiem dobrze.
Mój pierwszy konkurs poetycki w Gdyni. Nogi mam z waty, a serce
najchętniej wyskoczyłoby z piersi i uciekło gdzieś daleko. Zasycha mi w gardle,
a kolorem przypominam dojrzałego pomidora. Wysyłałam już wcześniej teksty
na konkursy, dwa razy w nagrodę dostałam komplet wspaniałych książek, raz
nawet zaproszono mnie na galę, na której mój wiersz czytali uczniowie jakiejś
szkoły. Ten wieczór jednak ma być inny. Jestem ładnie ubrana, w spoconej ręce
trzymam kartkę z wierszem. Pół godziny temu wrzuciłam moje imię i nazwisko
do wielkiej misy. Teraz prowadzący losują z niej uczestników, a ci muszą wyjść
i przeczytać swój utwór. Przy każdej „Oli” dostaję zawału. W przerwach miedzy
panikowaniem a panikowaniem rozglądam się dookoła po ciasnym wnętrzu
gdyńskiej kawiarni „Na strychu”. Przy stolikach siedzą inni uczestnicy konkursu.
Nie są tak zdenerwowani, piją piwo, żartują. Nie są też starzy ani zdziwaczali.
Chłopak trzyma za rękę swoją dziewczynę - zaraz zadedykuje jej wiersz, a ona
uśmiechnie się z nad stolika. I to wcale nie będzie dziwne. Wszyscy tu piszą i
wszyscy chcą się zaprezentować. Nawet po nieudanych wierszach nie słychać
śmiechu lecz gromkie brawa. Zaczynam czuć się swobodniej. Ola pokazuje
mi ukradkiem stałych bywalców - ten wydał niedawno tomik, ten wygrywa
wszystkie konkursy... Młodzi ludzie, których, mijając na ulicy, w życiu nie podej-
rzewałabym o tak „archaiczne” - jak się niektórym wydaje - hobby. Czuję się tu
dobrze, chociaż tego wieczoru nic nie wygrywam. Od tego czasu jednak częściej
pojawiam się na konkursach oraz slamach poetyckich (przypominają one bitwy
raperów, kiedy staje się twarzą w twarz z konkurentem i czyta się swoje wiersze,
po czym publiczność kolorowymi kartkami decyduje o wygranej).
Po konkursie wracam do domu i zastanawiam się jacy są współcześni
młodzi poeci. Minęły już przecież czasy natchnionych wieszczów, nieszczęśli-
wych romantyków czy dekadentów spędzających wieczory w zadymionych knaj-
pach. Ola studiuje i dorabia jako fotograf, Kamil ma własną fi rmę informatyczną,
Dynio jest pasjonatem hip – hopu. A jednak pewnego dnia zdecydowali odkryć
przed światem swoją inną, wyjątkową pasję. Okazało się być to dla jednych po-
czątkiem niezwykłej przygody, dla innych choćby okazją do zawarcia nowych
znajomości. Poznałam też wielu ludzi, którzy piszą a jednak zabrakło im odwagi
by wyjść z tym do ludzi. Chociaż dzielenie się tak intymną częścią siebie nie jest
łatwe, to pamiętam słowa przeczytane kiedyś w „Stowarzyszeniu Umarłych Po-
etów” – „Czytamy poezję, bo należymy do ludzkiego gatunku. A gatunek ludzki
przepełniony jest namiętnościami! Oczywiście, medycyna, prawo, bankowość
to dziedziny niezbędne, by utrzymać nas przy życiu. Ale poezja, romans, miłość,
piękno? To wartości, dla których żyjemy.”. Ja miałam szczęście spotkać osobę,
która pokazała mi, że poeci wcale nie umarli, mam więc nadzieję, że każdy kto
zajmuje się czymś niezwykłym na taką swoją Olę trafi . Byłoby szkoda, gdyby
dziedziny niezbędne wyparły w naszym życiu te najważniejsze wartości.
Aleksandra Wrona
Stowarzyszenie Młodych Poetów
Redaktor Naczelny Tomasz Kozłowski
Redaktor Grafi czny Marianna Adamczyk
Korekta Mariusz Baj
Autorzy:
Katarzyna Chmielewska
Jakub Kuś
Ewelina Krupowicz
Łukasz Mytnik
Współpraca: Zuzanna Ciesielska
Katarzyna Wysota
Okładka:Logo – Bartosz Jędrasik
Rysunek na okładce – Jacek Kachel
Zdjęcie na okładce – Ville Ritola
O autorach: