Top Banner
Tomasz Wiśniewski Bastion logiki sakralnej Zbiór tekstów opublikowanych w Czasopismie Internetowym „Rekurencje” Biblioteka Myśli Trollskiej
32

Bastion logiki sakralnej

Mar 10, 2016

Download

Documents

Rekurencje

Artykuły redaktora Tomasza Wiśniewskiego z czasopisma internetowego Rekurencje.
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Bastion logiki sakralnej

Tomasz Wiśniewski

Bastion logiki sakralnej

Zbiór tekstów opublikowanychw Czasopismie Internetowym „Rekurencje”

BibliotekaMyśli Trollskiej

Page 2: Bastion logiki sakralnej

Zapraszamy do lektury archiwum naszego czasopisma na stronie:http://www.issuu.com/rekurencje

Strona Czytam ‘Czytam “Czytam lewicową publicystkę dla beki” dlabeki’ dla beki, założyciel czasopisma „Rekurencje”:http://www.facebook.com/dlabekidlabekidlabeki

Spis treści

Feminizm antymaterialistyczny . . . . . . . . . . . . . . . . . 3Zdekonstruować naród! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9Modernization now! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12Przyszłość Europy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15Dekonstrukcja w akcji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18Ostatni bastion logiki sakralnej . . . . . . . . . . . . . . . . . 24

2

Page 3: Bastion logiki sakralnej

15 grudnia 2012

Feminizm antymaterialistyczny

(Z premedytacją)

1. Jak wskazywał sam tytuł mojego krótkiego tekstu o chaocen-tryzmie1, był on zaledwie próbką intuicji — niewykończoną, nieostateczną i nie definitywną. W tytule tym zostały wymienioneinteresujące mnie pola refleksji, którymi niewątpliwie należałobyzająć się w możliwej do przewidzenia przyszłości. Jak w tam-tym tekście, również tutaj zaledwie komunikuję pewne naprawdęluźne, acz niekoniecznie zborne intuicje.

2. Drugim celem, siłą rzeczy zawartym w podstawowej intencji tek-ściku, była krytyka (im bardziej prowokacyjna, tym lepsza) zwy-czajowego modelu polskiej duchowości. Jak wiadomo to od wy-obrażeń metafizycznych zależy kształt porządków doczesnych.W tym wypadku w centrum uwagi leży sfera społeczna— uwa-runkowana przez niedojrzałą umysłowość, sama blokuje i defor-muje ustatkowanie tego, co polityczne (bycie jest kwestią spo-łeczną, a polityczność leży na jego granicy).

Teoria gender oraz wyrosłe wokół niej nauki nie są wcale takie złe, gdytylko wiemy, co chcemy z nich wyciągnąć. Przybranie przez nie perspek-tywy materialistycznej ma sens o tyle, o ile daje się w niej skrytykowaćstosunki wyrosłe na takich (zdecydowanie nie szlachetnych) uwarunko-waniach. U sedna historycznego materializmu „leży zasada konstruk-cji”2 —człowiek nie potrzebuje fetyszystycznego stosunku do swoichwłasnych wytworów, lecz powinien umieć modyfikować je a nawet roz-kładać w zależności od potrzeb. Należy mieć na uwadze niedoskonałość

1T. Wiśniewski, Chaocentryzm, http://xportal.pl/?p=6035 — przyp. red.2W. Benjamin, O pojęciu historii, przeł. K. Krzemieniowa, w: idem, Anioł histo-

rii. Eseje, szkice, fragmenty, Poznań 1996, s. 424.

3

Page 4: Bastion logiki sakralnej

ludzkich konstrukcji względem ich ideowych, transcendentnych wzor-ców. W tej logice człowieka jako człowieka nie konstytuuje samo bio-logiczne urodzenie, lecz konieczne są rytuały, inicjacje wprowadzającenaturalne ciało w transcendentny kosmos i tym sposobem tworzące jegogodność. Człowiek jest zawsze „człowiekiem kulturowym”— gdzie kul-tura nie jest już tylko funkcją materialnych procesów składających sięna życie jakiejś wspólnoty, ale pewną sferą mistyczną, diametralnie od-mienną jakościowo od „świeckiej” natury. Rites de passage są swoistymi„urządzeniami”, stwarzającymi człowieka jako podmiot kultury.

Nie można zaprzeczyć faktowi iż kultura, o ile rzeczywiście mabyć czymś oddzielnym i wyższym od natury, jest konstrukcją, i to po-wstałą na drodze pieczołowitych zamiarów oraz wykonań, na co wska-zuje zresztą sama etymologia jej pojęcia. Metodyka genderowa służytylko badaniu różnych zjawisk rzeczywistości społecznej. Jako zwykłaperspektywa analityczna aż prosi się o neutralne aksjologicznie odczy-tanie i zużytkowanie. Nie musi nic mówić, oceniać ani przesądzać o źró-dłach czy zasadności badanych konstrukcji. Samo mówienie o kulturzepowinno zwracać naszą uwagę na tkwiący w niej motyw twórczej dyna-miki świadomości, poskramiającej i kształtującej biologiczny czy nawetnieorganiczny materiał. Pojęcie gender w istocie powinno więc stano-wić zaledwie jeden z elementów obszerniejszej perspektywy, krytycznejwobec przekonania o biologicznym zdeterminowaniu człowieczeństwa.Formowanie pełnowartościowej istoty ludzkiej to w wielu kulturach pro-ces długi i wymagający—wydzielenie człowieka ze świata zwierząt czywręcz materii musi odbywać się za pośrednictwem rytuałów i inicja-cji. Tym samym historyczny (kulturowy, społeczny itd.) materializmpowinien ulec niejako samoprzezwyciężeniu, nie ma bowiem budowlibez budowniczego.

∗ ∗ ∗

Kobieta jest pierwotnym środkiem produkcji (biologicznej, ekonomicz-nej), a przez to przedmiotem wymiany. Biorąc pod uwagę również za-sadniczą fizyczną słabszość kobiet wobec mężczyzn (istniejące wyjątkipotwierdzają ogólną regułę), należy przyznać iż z punktu widzenia za-sad materialistycznych kobieta zawsze stoi na przegranej pozycji, niemożna więc ufundować na nich żadnego feminizmu (oprócz zupełnychwyjątków, oczywiście). Materia, której kondycję można w jakimś stop-

4

Page 5: Bastion logiki sakralnej

niu zmieniać i poprawiać, na naszym świecie zawsze pozostanie ułomnąi niedoskonałą. Pozostaje tedy jedynie zwrócić się w kierunku religii,zawsze nadrzędnej wobec ludzkiej natury i albo ją całkowicie gwałcą-cej, albo „zaledwie” poprawiającej. Zwróćmy uwagę na chrześcijańskie,biblijne zalecenia ulżenia doli kobiet—ważne dla nas tylko dlatego, żewypowiedziane zostały przez Boga-Człowieka3. Teoretycznie piszący tesłowa jest mężczyzną, nie może więc mieć perfekcyjnego wglądu w ko-biecą specyfikę, uważa on jednak, że jakichkolwiek wzorców do repro-dukowania przez ludzi należy szukać na poziomie transcendentnym,mitycznym—na przecięciu metahistorii z hierohistorią.

Mowa więc o feminizmie, ponieważ czasy obecne wymagają akcji zestrony zasady kobiecej; antymaterialistycznym zaś dlatego, że jedynymratunkiem dla człowieka (a jednocześnie lepszym z jego przeznaczeń)jest wyjście z materii — a że bez kobiety nie ma człowieka, to w jejwłaśnie gestii leży również jego ostateczny los.

∗ ∗ ∗

Kobieta, mówiąc, bawi się jedynie w mężczyznę. „Jeśli więc kobietamówi swemu partnerowi «Kocham Cię!», to jakkolwiek sądzi, że słowate są autentycznym wyrazem jej uczuć, wypowiada je nie jako kobieta,ale jako męski quasi-podmiot”4 —kobiece „Kocham Cię!” utwierdzatylko mężczyznę w jego własnej miłości. Mowa kobiety jest echemutwierdzającym mężczyznę w prawidłowości nadawanego przezeń prze-kazu—musi on do niego powrócić. Rozmowa kobiet w ich własnymgronie zaś jest tylko powieleniem tego kobiecego odgrywania mężczy-zny, wtórnym nawet wobec ich psychoterapeutycznej funkcji echa—tym bardziej więc brak w niej sensu, pozbawiona jest bowiem podmio-towego odniesienia.

3Uważam zresztą, że fakt wypowiedzenia ich przez istotę Bogo-człowieczą jesttutaj kluczowy— samego Boga ludzie zwyczajnie by się nie posłuchali, jak to wie-lokrotnie bywało w Starym Przymierzu, a tym bardziej człowieka, równego im i taksamo omylnego. Dopiero zjednoczenie obu kondycji zapewnia uznanie mediacji i po-słuch dla wypowiadanych wskazówek.

4P. Dybel, Zagadka „drugiej płci”. Spory wokół różnicy seksualnej w psychoana-lizie i w feminizmie, Kraków 2012, s. 308.

5

Page 6: Bastion logiki sakralnej

Kształt prostytucji w wielkich miastach nadaje kobiecie nietylko charakter towaru, ale i—w dosadnym rozumieniu—artykuł powszechnego użytku. Znajduje to swą zapowiedźw sztucznym ukryciu pod szminką cech osobistych, na ko-rzyść cech zawodowych5.

To być może pokraczny przykład, ale oddaje on pewien sens bycia ko-bietą jako ustawicznego braku— zawsze pozostanie niespełnioną (tj.nie osiągnie pozycji równej mężczyźnie), niezależnie od tego ile by niemówiła, jak by się nie ubrała, nie pozmieniała swojego zachowania czynie dołożyłaby wszelkiego rodzaju ozdób, zapachów itd. Dalej pozo-staje reczą, może bardziej wymyślną i cenniejszą, ale tym bardziej teżpożądaną w międzymęskiej wymianie.

Kobieta mówiąca (a tym bardziej czyniąca, działająca) jest więc je-dynie kiepską imitacją mężczyzny. Prawdziwą siłą kobiet, przydającąim majestatycznej sprawczości, jest dumne i wyniosłe milczenie. Jakżeczęsto łączy się to z innymi ważnymi cnotami, oddaniem i pokorą.Rzeczą całkowicie pozbawioną sensu byłoby poszukiwanie autonomicz-nego, samoistnego sensu w zwyczajowym kobiecym pytlowaniu. Jakążduchową przewagę nad zerwanymi z łańcucha „wózkowymi” przejawiaD’Ormessonowska Ingeborga ze swoim milczeniem! I cóż bardziej ko-biecego ponad minimalistyczne— a wymuszone dopiero przez stanięciew obliczu tego, co Boskie—Mariowe „fiat”?

Nie umiem niestety rozpatrzyć relacji, jaka tworzy się między mó-wieniem a pisaniem— czy litera stanowi zwykłe przedłużenie i za-pis słowa, czy też jego rewers, przeciwieństwo? Jakiemu żywiołowi—męskiemu czy kobiecemu—winno być przyporządkowane pisanie? Towielka niewiadoma i obawiam się, że spekulowanie na ten temat byłobynazbyt czcze.

∗ ∗ ∗

Polska nigdy cię nie zechce, drogi Sebastianie G. z łysą glacą i sza-likiem ulubionej drużyny piłkarskiej. Twoja miłość jest bezprzedmio-towa i bezprzyszłościowa, na pewno nie będzie z niej potomstwa. Pol-ska jest lesbijką. Możesz co najwyżej wzuć spodnie rurki i okulary ze-rówki w grubych oprawkach, to może zostaniecie przyjaciółmi (jakież

5W. Benjamin, Park Centralny, przeł. H. Orłowski, w: Anioł historii, s. 407.

6

Page 7: Bastion logiki sakralnej

to mdłe). Spróbuj ją upić i wtedy wiesz co... Ach nie! Nie pamiętasz?Przecież ta k... od kilku stuleci abortuje wszystko co może narodzić sięz niej wartościowego.

A więc „Polska jest lesbijką”. Żydowski marksista-mesjanista Wal-ter Benjamin (1892–1940) podaje (w odniesieniu do baudelaire’owskie-go oglądu Paryża): „Wiek dziewiętnasty zaczął bezwzględnie wciągaćkobietę w proces produkcji towarowej. Wszyscy teoretycy zgodni bylico do tego, że tym samym została zagrożona swoista kobiecość kobiety.Z biegiem czasu w kobiecie musiały się nieuchronnie rozwinąć cechymęskie. Baudelaire afirmował w niej te cechy; jednocześnie jednak za-mierzał je wyzwolić spod władzy ekonomii. W ten sposób dochodzi doprzekonania, by nadać tej tendencji rozwojowej kobiety akcent czystoseksualny. Ideał lesbijki jest protestem moderny przeciwko rozwojowitechnicznemu”, nieco dalej zaś: „Miłość lesbijska niesie uduchowieniepo kobiece łono. Tam wciąga na maszt sztandar z liliami miłości niezbrukanej, która nie zna ani ciąży, ani rodziny”6. W przypadku Pol-ski jest nieco inaczej, jej dziejowy homoseksualizm to stałe residuumatawizmu przednowoczesnego. Paradoksalnie zaświadcza o tym współ-czesny rozwój ruchów nieheteronormatywnych w tym kraju, możliwydopiero po pożarciu społeczeństwa przez kapitalizm i neoliberalizm—zideologizowanej akumulacji podlegają rozproszone i nieuporządkowanebuntownicze pragnienia. Ten homoseksualizm polityczny zrodził sięw wyniku lęku, pogardy i odrzucenia ze strony polskich chłopców,bezproduktywnie zakochanych w ideale Matki Polski— samej wcielają-cej homoseksualizm kulturowy. Ona faktycznie „nie zna ani ciąży, anirodziny”, co znaczy, że nie zna odpowiedzialności (historycznej). Fi-lozofka Agata Bielik-Robson może powiedzieć: „Radykalny feminizm,który mówi: jesteś kobietą i tylko kobietą, to dla mnie krok wstecz”,ponieważ wie, iż są tutaj „obszary, w których kobiety rządzą niepo-dzielnie. [...] W efekcie w Polsce wszystko uchodzi młodym mężczy-znom, bo są rozpieszczani przez swoje matki, i prawie nic nie uchodzimłodym kobietom; zachodzi tu dobrze znane zjawisko fali, gdzie starekobiety mszczą się na córkach, sprawując nad nimi bezwzględną wła-

6Ibidem, s. 395 i 398.

7

Page 8: Bastion logiki sakralnej

dzę”7. Polskie dziewczęta (zarówno hetero, jak i homo) wciąż stroją sięjak starożytne Sarmatki. Feminists don’t need sodomy. Kinga Dugini Aleksander Dunin— jedyna droga dla kraju.

∗ ∗ ∗

„Nie wypada pojedynczemu człowiekowi udzielać rad dla całego na-rodu, ale proste życzenie jest zawsze dozwolone”8: trzeba bronić społe-czeństwa, aby poskromić naród.

Centrum polskiego życia symbolicznego wciąż zajmuje zaborcze, ko-lektywne wyobrażenie Matki Polski. Jedyną szansą jego zniszczenia jestobranie przez tutejsze jeszcze-nie-kobiety (te, którym „prawie nic nieuchodzi”; kobiety— te, które „mszczą się na córkach”— są już stra-cone) dróg radykalnego kontrprowadzenia. Dziewczęta muszą zadusić(również w sobie) Kobietę, aby odzyskać mężczyzn. Wyobrażenie tomusi się wyczerpać i stracić rację bytu w postaci podtrzymywania bio-politycznego habitusu narodowego. W przeciwnym razie wciąż będziesię reprodukowało i stwarzało kolejne Matki Polki—Billewiczówny,Platerówny, Siedzikówny (wariatki zazdroszczące mężczyznom możli-wości bohatyrzenia) i tak dalej— na swoje podobieństwo9. „Kochan-kowie, którzy nie złagodzili miłosnej udręki teoretyczną pogardą dlakobiety—musieli się zabić”10. Tylko ojkofobia może nas uratować.

—Post-Tomasz Wiśniewski

7A. Bielik-Robson (wywiad), Uwolniłam się od polskości,http://kultura.dziennik.pl/artykuly/139281,uwolnilam-sie-od-polskosci.html(14.09.2012).

8J. de Maistre, O Papieżu, przeł. J. Miłkowski, Warszawa–Ząbki 2008, s. 494.9„Matki Polki—Billewiczówny, Platerówny, Siedzikówny”— aporia świadoma,

doskonale wyrażająca przezwiecznie potencjalny (sprzeczny, nieukończony, załamu-jący się na drodze do tanatycznego celu) charakter polskiej ginekokracji.

10É. M. Cioran, Zmierzch myśli, przeł. A. Dwulit, Warszawa 2004, s. 34.

8

Page 9: Bastion logiki sakralnej

18 grudnia 2012

Zdekonstruować naród!

Pionierzy rodzimego postmodernizmu, żywcem przepisujący zachod-nią filozofię na miejscowy grunt, nieświadomie i niepotrzebnie wpędzilimieszkańców polackiego kurwidołka w intelektualny klincz. Zaimpor-towali bezpośrednio kategorie „śmierci człowieka”, „śmierci podmiotu”itd. nie zważając w ogóle, czy w Polszy byłoby co uśmiercać. Rozgrywkitakie są bowiem adekwatne do sytuacji świata zachodniego, poddanegoparuwiekowym procesom modernizacji oraz racjonalizacji, w którymprzemiana pól mentalnych oraz materialnych została przeprowadzonacałościowo i do wyczerpania. To jedyny aspekt cywilizacyjnej unikal-ności Zachodu, nawet jeśli jest tylko fantomowy, jak gdzieniegdzie siętwierdzi.

Chodzi mi z grubsza o to, że na przestrzeni nowożytności i no-woczesności została tu przeprowadzona emancypacja jednostki z jejtradycyjnych, zbiorowych środowisk i uznano ją (i jej prawa) za pod-stawowy, sprawczy element działalności społecznej, politycznej, kultu-rowej, ekonomicznej etc. Ideał wolnej jednostki musiał ulec w końcuwyczerpaniu, co jako pierwszy ogłosił marksizm. Od tej pory zaczęłysię rozliczne przedsięwzięcia i eksperymenty mające wykazać jej ban-kructwo oraz poszukiwać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Rzecz kulmi-nowała w postmodernizmie, ostatecznie rozprawiającym się z ideą jed-nostki i jej podmiotowej pozycji. Tyle że taki obrót spraw jest właściwyjedynie kryształowemu pałacowi Zachodu, a nie całemu światu, tj. ota-czającej Zachód dziczy. Niestety, niektórym tutejszym w ich ułudziebycia Europejczykami przyszło do głowy zarzucać nasz Dziki Wschódnawałem najnowszych i najmodniejszych teorii, być może w nadziei, żedokona to szybkiej modernizacji.

Ogłaszanie „śmierci człowieka” czy „śmierci podmiotu” na polackimgruncie jest całkowitą pomyłką. Tutaj po prostu jeszcze nie rozwiniętoidei, które już pragnie się uśmiercać. Ten kraj jest o kilka stuleci dotyłu w stosunku do Zapadu, w który jest tak zapatrzony. Nie wyszedł

9

Page 10: Bastion logiki sakralnej

jeszcze ze Średniowiecza, nie przeżył swojego XVI wieku— epoki wojenreligijnych i budowy, także na planie teoretycznym, sprawnie działają-cych monarchii absolutnych. W tym sensie działalność Ruchu Palikotajest działalnością pożądaną, jeśli tylko rzeczywiście jest w stanie dopro-wadzić do wybuchu wojny światopoglądowej w Kraju Przywiślańskim.To z takich rozdzierających dotychczasowe życie wspólnot wstrząsówwzięły się reakcje i próby technicznego ich zażegnania w postaci teoriisuwerenności. Jean Bodin i Thomas Hobbes byli świadkami krwawychwojen religijnych i aby zapobiec ich wybuchaniu w przyszłości, wymy-ślili właśnie zneutralizowane, opierające się na możliwie świeckiej racjistanu monarchie absolutne. Nie trzeba nikomu przypominać, że w Ce-bulandii nigdy nie doszło do podobnego obrotu spraw.

Życie społeczno-polityczne w tym kraju dalej opiera się na archa-icznej Gemeinschaft, na histerycznych instynktach i fałszywej moral-ności stada. Atawistyczni tubylcy, wciąż dysponujący wielomiliono-wymi rezerwami, nie myślą o sobie inaczej niż w kategoriach trans-historycznego „my”, natychanego obecnym we wszystkich epokach na-raz i głoszącym ich dziejową misję duchem. Dysponują paroma tote-mami, dość wydajnie strukturyzującymi społeczną materię. Co dziwne,ta masa wciąż żyje i działa; dość wspomnieć o ruchawkach solidarno-ściowych oraz smoleńskich. Słowem-kluczem, a także obiektem najwyż-szej czci tego plemienia, jest „naród”— bliżej nieokreślony, rozlazły,pseudo-organiczny byt, w imię którego potrafi się domagać bezsensow-nej śmierci milionów. Ten słynny naród jest wszechobecny i ciąży naddziejami tego nieszczęsnego kraju od bez mała tysiąca lat. Stoi za jegozwycięstwami, których zazwyczaj się wstydzi, oraz klęskami, będącymiżelaznymi punktami polackiej dumy. Nie wiadomo skąd przybył, czemutak długo się tu zasiedział, kiedy wreszcie się ulotni i da ludziom żyćich prywatnymi życiami.

Jeśli więc jeśli w przypadku tego kraju można mówić o jakiejkol-wiek podmiotowości— będącej raczej inercją zastygłych kloców po-wstałych w drodze erupcji tellurycznych otchłani— to jest ona absur-dalnie zbiorowa, stadna, etniczno-biologiczna. W Generalnym Guber-natorstwie nigdy nie było miejsca dla człowieka, autonomicznej jed-nostki. Paradoksalnie— bo mimo znanego sarmackiego warcholskiego„anarchizmu”— polacki Lewiatan nigdy nie był agregatem zmechani-cyzowanym i rekonstruowanym z pojedynczych, izolowanych elemen-

10

Page 11: Bastion logiki sakralnej

tów. Polskość zawsze była hydrą. Multiplikowała się i multiplikuje da-lej w wyniku doznawanych ran, czy może właściwiej: od dostawaniakopów w dupę.

Odebranie życia narodowi jest naszym pierwszym zadaniem, jeślichcemy ofiarować je człowiekowi. Ale jego też uśmiercimy— o to mo-żecie być spokojni. Wszystko po kolei.

Zdekonstruować. Zaorać. Ekspatriować.Wyleczymy was ojkofobią.Elo.

—Rejczi

11

Page 12: Bastion logiki sakralnej

16 stycznia 2013

Modernization now!

Nieszczęściem Kraju Kalekiego Orła jest wielokrotne rozpoczynaniemodernizacji przez różne panujące nad nim władze i niedokańczaniejej w efekcie zbyt szybkich zmian tychże zmian. Począwszy od końcaXVIII wieku, mieliśmy do czynienia z wcielaniem w życie chyba dzie-sięciu różnych projektów modernizacyjnych (trzy zaborcze, napoleoń-ski, ogólnie ujęte miejscowe, II RP, nazistowski, sowiecki, PRL-owski,post-okrągło-stołowy itd.), które dodatkowo można rozczłonkować nakilkadziesiąt pomniejszych odmian adekwatnych wobec ich ideologicz-nych protagonistów. Niestety, wszystkim im nie było dane utrzymaćsię odpowiednio długo; następowały kolejne zerwania, padały obiet-nice, powstawały nadzieje i tak acefaliczny polackenfest odgrywał sięw najlepsze.

Tutejszemu ludkowi właściwy jest kompleks bycia przekonanymo swojej przynależności do tzw. Europy czy Zachodu oraz nieustanneporównywanie się z krajami uznawanymi za historycznych wygrywów.To mimetyczne pragnienie pozostaje żywe od wielu dziesięcioleci. Mimoto często nastaje się jednak na jakiś Sonderweg, pozytywnie wartościujewłasną odmienność (czyt. niższość) cywilizacyjną, mówi o wielości drógdo nowoczesności. Polakowie nigdy nie są zdecydowani na coś do końca.

Efektami tego jest dość silna w lokalnej polityce pozycja stronnictwi idei atawistycznych, wyrażających plemienne urojenia. Dodatkowo,co jest szczególnie dla mnie denerwujące, w te awanturnicze programynader często wplątuje się katolicyzm. Religia nigdy nie miała w tymkraju łatwo. Od połowy XVII wieku uległa niemal całkowitej nacjo-nalizacji. Ona, objawiona i uniwersalna, została skrojona na zmysłowepotrzeby polackiego postpogaństwa— do tego naprawdę niewydarzo-nego, bo przecież słowiańskiego (porównajmy je sobie z innymi indo-europejskimi panteonami bóstw). Ale mniejsza z tym.

12

Page 13: Bastion logiki sakralnej

W Polszy nawet system komunistyczny zszedł na psy, obrócił sięw małostkowe i przaśne (chtoniczne, lunarne itd.) dziadostwo. Podzi-wiajmy więc Leszka Kołakowskiego z dawnych lat: „Myśmy chodzilii nosili czerwone gwiazdki z sierpem i młotem, śpiewaliśmy piosenkize słowami Bruno Jasieńskiego, która się kończyła «o Polską Repu-blikę Rad». Nosiliśmy nagany w kieszeniach, przyjaźniliśmy się z bez-pieką, takich nas było niewielu na uniwersytecie. Myśmy w zasadzienienawidzili tej nacjonalistycznej frazeologii gomułkowskiej. Tej, co gło-siła— demokracja, naród, Maria Konopnicka, Kościuszko. To wszystkobzdura. My jesteśmy komunistami i chcemy komunizmu”!

Platforma Obywatelska (mam szczerą nadzieję, że to jej przypadniezrealizować dziejową misję modernizacji) powinna ogłosić plany bu-dowy metra w każdym mieście wojewódzkim. Po pierwsze, z pewnościązmobilizowałoby to wyobraźnię, a może nawet entuzjazm mas. Po dru-gie, w wydatny sposób ułatwiłoby komunikację w wielkich miastach.Po trzecie, wpłynęłoby funkcjonalnie na działanie miasta, jego poziomtechnicyzacji — bycie żywą, wyrastającą z rzeczywistych podziemi ma-szyną. Po czwarte wreszcie, jako skutek tego wszystkiego, umniejszonazostałaby rola człowieka, został on zredukowany do roli komponentucyborgicznego systemu, a sam pogrążyłby się w większej anonimowości,jednostkowości, coraz bardziej przesuwając odpowiedzialność za dużączęść swoich czynności życiowych na bezimienne struktury techniczne.Przyzwyczaiłby się do milczącego penetrowania betonowych tuneli, od-chodząc wreszcie od towarzystwa pstrych i rozgadanych biedachatek.

Być może bowiem pierwszorzędnym wymiarem socjalizacji jestarchitektoniczny. Coś, co nazwałbym funkcjonalno-tożsamościowymupodmiotowieniem jednostki, dokonuje się poprzez codzienne doświad-czenie krajobrazu: rozkładu zieleni, kształtu i koloru budynków, siatkiulic, stosowanej komunikacji. Stylu tego wszystkiego.

Nie można nawet próbować stać się Europejczykiem, będąc zanu-rzonym w krajobrazie jakiegoś Radomia, Rzeszowa czy innego Lublina.To znaczy—można, ale przy całkowitym porzuceniu uprzedniej „toż-samości” na rzecz statusu ponowoczesnego nomady (co w sumie jestpozytywne). Między tymi dyspozycjami nie istnieją żadne łączące jeschody, lecz zalega przepaść, otchłań, którą można tylko przeskoczyć.

13

Page 14: Bastion logiki sakralnej

Z czysto osobistych względów estetycznych uważam wprawdzie, żepierdolnik zwany Warsiawą należałoby wyburzyć (a stolicę przenieśćchoćby do Łodzi), to dla celów modernizacji można ją jednak zacho-wać, a nawet powielić. Proszę zobaczyć uchwycone z dalekiej (wysokiej)perspektywy ujęcia zeszłorocznego listopadowego Marszu Niewydarzo-ności płynącego ciurkami między wielkimi szklano-stalowo-betonowymiklocami. Szczyt groteski, ale jakiś Zeitgeist idzie w tym wyczuć. Jedenruch i robactwo zgniecione.

Ten kraj potrzebuje przynajmniej połowy, a najlepiej całego wieku sta-bilnych rządów zapadnickiego liberalizmu. Jak najśmielszego aplikowa-nia inżynierii społecznej w możliwych aspektach. Żeby społeczne kosztaokazały się jak najwyższe. Żeby ten atawistyczny ludek uległ wresz-cie całkowitemu przemieleniu, zapomniał o swoich przodkach, „warto-ściach”, „dziedzictwie” i wszystkim innym z czym tak absurdalnie sięobnosi. Żeby nie było już jego świętych dębów, płaczących brzóz i zie-lonych pól, jego chat, dworków i wozów, jego miejsc chwały, pamięcipoległych, martyrologii i powstańczych nor. Ktoś w końcu powinienzalać to wszystko betonem i asfaltem, wypełnić stalą i szkłem, opleśćświatłowodami i bezprzewodowym Internetem.

Zaprowadzić „cywilizację”.Wówczas wiele rzeczy byłoby prostszych. Ludek straciłby dysonans

między swoją codzienną kondycją a tym, co ogląda w telewizyjnych re-klamach i wiadomościach ze świata. Obranie jakiejkolwiek, zwłaszczawysublimowanej postawy światopoglądowej (nie ukrywam, że myślę tuo bliskim mi ogólnie pojętym tradycjonalizmie) wymagałoby porząd-nego przepracowania zdobywanej abstrakcyjnej wiedzy z własnymi dys-pozycjami. Może wreszcie przepadliby typowi dla tego kraju idealiści„z wychowania”, z przyzwyczajenia, a tak naprawdę— z przypadku.

Żeby niniejsza notka nie zamykała się w samych jadowitych wy-ziewach mojej duszy antyhumanisty, a także by nadać merytorycznegokontekstu wydzielonym tutaj opiniom, pragnąłbym polecić czytelnikomlekturę pewnych książek: Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmaganiaz nowoczesną formą Jana Sowy, „Wszystko, co stałe, rozpływa się w po-wietrzu”. Rzecz o doświadczeniu nowoczesności Marshalla Bermanaoraz, dla kontrastu, Nigdy nie byliśmy nowocześni. Studium z antro-pologii symetrycznej Bruno Latoura.

14

Page 15: Bastion logiki sakralnej

28 lutego 2013

Przyszłość Europy

Z perspektywy historyka dokonujące się od kilkudziesięciu lat na tymkontynencie zmiany są bardzo atrakcyjne. I choć wyznawcy wielu ide-ologii uważają, że wali im się świat (a bo neoliberalizm, a bo ACTA,pedały, sekularyzacja, muzułmanie itd.), to właśnie z tego należy sięcieszyć. Ujrzenie radykalnej odmiany to najlepsze, co może spotkaćtę stetryczałą, jałową ziemię. Mnie osobiście najbardziej podobają siępostępy islamu.

Można powiedzieć, że pod względem historyczno-kulturowymw wielu częściach Europy (Półwysep Iberyjski, Bałkany, Morze Czarne--Kaukaz-Wołga-Ural) islam jest uprawnionym elementem krajobrazu.Trwale zaznaczył swoją obecność, a dziś nikt nie ma już siły go stam-tąd usuwać. Imperia islamu od wieków postrzegały Europę jako swójprzyszły łup, tak że dzisiejsi ich spadkobiercy są doskonale obeznaniz jej charakterystyką. Ważki, choć podpowierzchniowy wpływ wywarłislam na europejską filozofię, literaturę czy nauki ścisłe. Europa byłabynie do pomyślenia bez islamu.

W wieku XXI islam powraca do nas w nowej postaci. Zachód Eu-ropy jest coraz bardziej penetrowany przez pochodzących z najróż-niejszych krajów muzułmańskich imigrantów. Reprezentują właściwiewszystkie kultury muzułmańskiej cywilizacji — od Maroka po Indone-zję. Osiedlają się w krajach będących ich niegdysiejszymi ciemiężcami,których to obywatele ochoczo na to przyzwalają. Historyczne pora-chunki wyrównują się w niespodziewanie łagodny i bezstresowy spo-sób. Liczbowo dominują wśród nich najpewniej Arabowie, ale pamiętaćtrzeba także o Turkach, Kurdach, Pakistańczykach itd.

Muzułmańskie osadnictwo w krajach Zachodu, tj. głównie w Hiszpa-nii, Francji, Włoszech, Niemczech, Beneluksie, Wielkiej Brytanii, jestobietnicą wielkiej odmiany kulturowej. Zdegenerowani Aryjczycy napowrót stykają się z dziką, semicką żywotnością ludów pustyni. Oczy-wiście, część muzułmanów ulega europejskiemu dobrobytowi i daje się

15

Page 16: Bastion logiki sakralnej

zasymilować. To nieunikniony margines. Muzułmanie triumfują jednakswoim potencjałem demograficznym. Chociaż w liczbach bezwzględ-nych jest ich póki co mało, to tworzą młodą i dynamiczną, pasjonarnąelitę. Ich społeczności to placówki ducha przyszłości na tych wyjało-wionych ziemiach (historycznie przecież cywilizacja muzułmańska jakosystem geokulturowy była dziełem takich właśnie aktywnych mniejszo-ści).

Dziełem owego ducha przyszłości będzie synkretyczna cywilizacjarozciągająca się na całe Śródziemnomorze, dzięki temu na powrót zjed-noczone. Liczę, że powstanie ona do końca naszego wieku. Wcześniejnadejdzie oczywiście technologiczno-infrastrukturalno-instytucjonalnykrach, w efekcie którego państwa Zachodu w ich obecnej postaci prze-staną istnieć, zwyczajnie się rozluzują i posypią. Zniknie ich admini-stracja, kadry, klasy, system awansów. Pozostaną niezbyt powiązani zesobą ludzie, pozbawieni odgórnej opieki. Wszyscy znów będą musieliżyć obok siebie i ze sobą, bez możliwości anonimowego, instytucjo-nalnego zapośredniczenia. Panowanie będzie należeć do tych, którychwspólnoty wykażą się większą zwartością, siłą czy żywotnością. A obec-nie najbardziej skonsolidowane, m.in. dzięki religii, są środowiska imi-granckie.

Aż miło będzie popatrzeć na rozpad takiej Francji czy Hiszpanii!Pozostałe autochtoniczne wspólnoty rodzaju Bretończyków, Alzatczy-ków czy Prowansalczyków, Basków, Katalończyków czy Galisyjczy-ków, zostaną postawione na wprost często równych im liczbą wspól-not imigranckich, arabsko-muzułmańskich. Nastąpi zrównanie dotych-czasowych mniejszości, będące przejawem choć odrobiny immanent-nej sprawiedliwości dziejowej. Dotychczasowe większości ulegną wpierwwewnętrznemu skłóceniu—wynikającemu z różnic w interesach czywyznawanych wartościach— i rozpadowi, a wreszcie trwałemu podzia-łowi pomiędzy terytorialne ośrodki władzy. Rozczłonkowane, staną sięmniejszościami wśród mniejszości.

Oczywiście z tych otchłani chaosu wyłonią się nowi suwereni, któ-rzy, oprócz pragmatycznej legitymizacji swojej władzy, obrosną takżew symboliczną. Doskonałym kandydatem czy raczej wzorem dla przy-szłości jest dziś Karol, książę Walii. Trudny do umieszczenia na ma-pie dotychczasowej europejskiej myśli politycznej, może okazać się wy-razicielem nadchodzących tendencji. Spotkałem się z określeniem go

16

Page 17: Bastion logiki sakralnej

mianem „fourierysty”, sam wolałbym widzieć go jako perennialistę11

(perennializm pojmuję jako ściśle duchowy, odgraniczony od ambicjii uwikłań politycznych nurt czy też współistotny aspekt tradycjonali-zmu integralnego— od Guénona w stronę Schuona, nie Evoli). Wyrażasympatie proekologiczne, antyindustrialne, jest przychylny multikultu-ralizmowi—w tym, co ważne, na płaszczyźnie duchowo-wyznaniowej.Marzę wręcz o tym, by jak najszybciej objął on panowanie nad Albio-nem, skupił wokół siebie ruch ezoterycznego ekumenizmu i stał się awa-tarem uniwersalnej, mesjańskiej monarchii w duchu Fryderyka II Ho-henstaufa. Tym razem przezwyciężając wreszcie przeciwieństwa i róż-nice między gwelfami a gibelinami, braminami a kszatrijami.

Nadchodząca epoka będzie epoką wielokolorową i policentryczną.Rozkwitnie spontaniczna i synkretyczna religijność oparta na lokal-nych kultach i mobilnych bractwach. Życiem wypełnią się koleiny kra-teru powstałego po wymazaniu z powierzchni ziemi struktur moder-nej Wieży Babel. Kulturowy marksizm jedyną drogą do Imperium,quand même

∗ ∗ ∗

Oryginalnie Europa to Ereb, czyli zachód, kraina zmierzchu i śmierci.I rzeczywiście, jej bycie znaczone jest spętaniem przez historię, nawałfaktów i kompleksów wynikłych z nagromadzenia różnych szkodliwychdziedzictw. Tylko quasi-apokaliptyczne spazmy wielkich wojen rato-wały ją przed śmiercią za życia. Dziś, kiedy ich zakazano, jej losemstała się pasożytnicza bezczynność lubieżnych starców.

Wykroczyć poza historię pozwala tylko ekstaza bądź kontemplacja,często zresztą sczepione w paradoksalnej nierozróżnialności. Po rozkła-dzie społeczeństw przebycie tych dróg stało się zadaniem— zarazemprzywilejem i powinnością— jednostek.

—Tomasz Emil Wiśniewski

11Rod Dreher, The Traditionalist Prince of Wales, 3.02.2012,http://www.theamericanconservative.com/dreher/the-traditionalist-prince-of-wales/

17

Page 18: Bastion logiki sakralnej

13 maja 2013

Dekonstrukcja w akcji

Mam taką prywatną teorię, że permanentna historyczna głupota pol-skości bierze się z kłamstw konstytuujących jej język. Widać to choćbypo słowach takich jak „Kościół” czy „państwo”, nie mających żadnegozwiązku z ich etymologicznymi źródłami. Oryginalnie Kościół (eccle-sia, die Kirche, the Church, cerkiew) jest rodzaju żeńskiego, państwozaś oznacza pewien stan (der Staat, the State, État) położenia czy urzą-dzenia wspólnoty politycznej. Zapoznano tu metafizyczno-płciowy sensKościoła i zrobiono z niego nie wiadomo do końca co, w każdym raziejakiś magiczny byt do którego Polsza skomląc i śliniąc się leci za każdymrazem, gdy dostaje od historii kopa w dupę. Podejrzanie śpieszno jej doobłapiania Jego (a właściwie Jej) kolan. Równie głupio z państwem—byt, którego główną ideą jest tworzenie neutralnej przestrzeni wspól-nej, nosi tu nazwę z ducha prywaciarską, sugerującą jakieś folwarcznewarcholenie.

Dlatego niezmiernie cieszą mnie wszelkie przejawy rozbijania tegojęzyka, jego leksyki i gramatyki, modelowania go na potrzeby własnejegzystencji. Oczywiście, pod względem „ideowym” mogą mieć one różneodcienie, ale wspólny wróg jest czymś, co łączy najlepiej, a przy tymniebanalnie pobudza inwencję. Piszę teraz o czymś źródłowo kompletniemi obcym, ale co obserwuję z niezaprzeczalną sympatią. „Rudy byłgejem! Bądź taki jak on!”— powinni skandować dziś nacjole, którychideologię i (pseudo)polityczne formy działania od dawna podejrzewamo wyparty i utajony homoseksualizm.

Poprzednie tego typu akcje, jako pedałów demaskujące WładysławaWarneńczyka czy Henryka Walezego, i jeszcze ta z Marią Konopnicką,były dla mnie raczej pretensjonalne i prostackie; nie rozumiałem właści-wie ich celowości, sądziłem też, że można i należy merytorycznie je oba-lić. Teraz jednak, przy okazji zidentyfikowania jako pedałów dwóch har-cerzyków czy tam ONR-owców, dotarł do mnie wreszcie sens takiego za-grania. Tu nie chodzi o jakieś „fakty” obciążone jakimiś „wartościami”,

18

Page 19: Bastion logiki sakralnej

lecz o prawdę— uwaga, magiczne słowo— dyskursu. Nieważne, co ktorobił, dlaczego i czy da się to udowodnić czy nie. Idzie o przekształ-cenie świadomości za pomocą wymiany cegiełek składających się nauznane elementy rzeczywistości. Zamierzenie samo w sobie odważnei intrygujące. Uznajmy to za konflikt różnych prawd: lewacy z prawdądyskursu zdecydowanie górują w nim nad prawakami dysponującymiprawdą jedynie funkcjonal(istycz)ną (najlepszym przykładem jest tumieszczański katolicyzm Terlikowskich, gdzie z religii ostają się tylko„etyczne” nakazy i zakazy i to po to, aby zastany, burżuazyjny podziałról społecznych funkcjonował bez zgrzytów, czego pogwałcenie grozizaś wywołaniem podstawowej sankcji pt. „co ludzie powiedzą”), a zu-pełnie z rzadka np. egzystencjalną (jasność, czystość i autentycznośćobranej drogi życia). O prawdziwości mających przekształcać dyskurssłów typu „geje” najlepiej świadczy strach, oburzenie i dezorientacja,jakie sieją dookoła. Jak genialnie wyraził to jeden z moich znajomych:„Zobaczyli [nacjole—T. W.] pierwszy raz dekonstrukcję w akcji i srajopo gaciach”.

Spartanizujące ciągotki jakichś „warszawiaków morowych chłopa-ków” zupełnie mnie nie interesują (a na pewno nie dziwią). Prywatniemogę wątpić nawet, czy rzeczywiście istnieli. Nie zdziwiłbym się, gdybywiększą realnością od patridiotycznych projekcji których są bohateramiodznaczały się np. wizje Ericha von Daenikena. Realność tych powstań-czych lalusiów polega na ich miejscu w dyskursie i na przekazie, któregosą pośrednikami. A gdy przekaz zmienia się z „Ginęliśmy za Polskę,więc wszystkie pokolenia po nas także powinny” na „Make Greek love,not war”, to komuś wali się świat. Proste jak kuc Kelthuza. Oni wy-chodzą z szafy, a narodowcy mają ból dupy. Dla nich to emancypacja,dla narodowców— zbrodnia przeciwko narodowi.

Przekształcanie dyskursu to zabieg do którego warto się przyłą-czyć aby pomóc w jego totalizacji. Wymiana językowa powinna objąćcały jego obszar przestrzenny i czasowy. Ci wszyscy bandyci przeklęciz pewnością byli jakąś zboczoną plejadą faunów i satyrów, żaden nor-malny człowiek nie zapuszcza się przecież na kilka lat w las by w nimkoczować. No ale dalej. Pilecki? Pedał. Baczyński? Pedał. Dmowski?Pedał. Piłsudski? Pedał. Traugutt? Pedał. Kościuszko? Pedał. Rejtan?Pedał. I tak dalej aż do Piasta Kołodzieja (prowodyra plebejskiegobuntu przeciwko legitymistycznemu władcy Popielowi).

19

Page 20: Bastion logiki sakralnej

Ale Polska sama jest kobietą, do tego lesbijką, nie można więc niewspomnieć o jej tanatofilskich nimfach. Emilia Plater? Lesbijka, pewniemiała histerię macicy. Ta słynna ostatnio Inka? Też. A może i dziwka.Ktoś w końcu musiał dawać dupy tym wszystkim Rojom, Ogniom i Łu-paszkom. Jaka szkoda, że żadna z nich nie zginęła gwałtowną i efek-towną śmiercią. Wielka szkoda oczywiście dla polakowego plemienia,które mogłoby wówczas szczycić się jeszcze szerszym panteonem swo-ich idoli.

A cały nabrzmiały wokół Inki szum, będący oznaką ogólniej-szego syndromu, niech będzie wolno określić mianem inka/r/nacjo-(a)nalizmu. Dziwny zapis tego dziwnego słowa pozwala zrozumieć po-szczególne aspekty tej polskiej choroby. Mamy więc 1) Inkę, czyli wła-ściwie nazwę oznaczającą losową córkę-Polkę-męczenniczkę (fakt, że topseudonim, jeszcze lepiej udobitnia losowość i typowość tejże figury),2) inkarnację, czyli wcielenie, 3) nacjonalizm, czyli wiadomo co, oraz4) analizm, czyli też wiadomo co.

Samo to słowo, w całości, nie oznacza niczego sensownego. Jest za tozapisem hybrydowej tożsamości poszatkowanego podmiotu. Inskrypcjąniezborności. Składa się z przede wszystkim dwóch słów, które w dwóchmiejscach ulegają rozerwaniu, stwarzając kolejne słowa. A być może tote mniejsze słowa poprzez pewne spoiwa dają szansę zaistnienia więk-szym wyrażeniom. Na obecnym etapie refleksji trudno wyjaśnić, czymwłaściwie jest /r/ i (a). Nasuwają się pewne skojarzenia z Lacanowskąpsychoanalizą. Istnieje tam na przykład obiekt o nazwie małe a, będący„częścią [podmiotu] pochodzącą z Innego”. Jak pisze Jan Sowa:

„Nie jest on przedmiotem pragnienia, ponieważ pragnienie nie ma,ściśle rzecz biorąc, swojego przedmiotu. Poszukuje raczej wciąż nowegoprzedmiotu, gdyż żaden nie daje podmiotowi satysfakcji, której ocze-kiwał— żaden nie zapełnia braku w Innym i nie gwarantuje uspokoje-nia. Pragnienie jest wciąż nienasycone. Za każdym razem, gdy podmiotosiąga obiekt, do którego dążył, ogarnia go uczucie, że «to nie jest To».I szuka dalej. Dlatego małe a jest przyczyną-obiektem pragnienia. Nietym, czego się pragnie, ale tym, co sprawia, że się pragnie”12.

12J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą,Kraków 2011, s. 401.

20

Page 21: Bastion logiki sakralnej

Tak więc z jednej strony małe a wieńczy inkarnację (wcielenie),a z drugiej— rozrywa (a może, spajając, funduje) nacjonalizm, nakie-rowując go na pragnienie Innego. Tu zaczyna się analizm, czyli entu-zjastyczne włażenie Innemu w dupę (a może nie czynne włażenie, leczbierne danie się pochłonąć dupie Innego? Wpadanie weń jak do rynsz-toka?), czego historyczno-politycznych przykładów mamy od groma.To groteskowa odmiana Eliadowskiego „wiecznego powrotu”, co wyra-zić można obrazem obsmarowanego gównem Uroborosa, połykającegowłasny ogon mitologicznego węża.

Z kolei /r/ odpowiadałoby chyba, jak podaje cytowany przez SowęSlavoj Žižek, „ekscesywnej obecności jakiejś Rzeczy [podkreślenieSowy—T. W.], która jest w inherentny sposób «niemożliwa» i którejw naszej obecnej rzeczywistości być nie powinno—w Rzeczy [pod-kreślenie Sowy—T. W.], którą oczywiście ostatecznie jest sam pod-miot”13. Byłoby wówczas progiem, po którego przekroczeniu możliwyjest jedynie eksces, ustawiczne trwonienie Rzeczy, czysta utrata. Inkato upostaciowiona, permanentnie w różnych epizodach historii wcielanafunkcja tej utraty. Nie oczekuje się od niej niczego oprócz męczeństwa.

13Cyt. za: ibidem, s. 393.

21

Page 22: Bastion logiki sakralnej

/r/ przywodzi mi na myśl także psychoanalityczne Realne, które zawszepowraca; uznałbym je za fatalistyczny rewers Rzeczy, odpowiadającyza jej uporczywą obecność.

Jak więc widzimy, substancjalny rdzeń i punkt ciężkości polskości,naród, owe nacjo-, zajmuje pole ograniczone przez dwa przedziwne, per-wersyjne progi, /r/ i (a). To coś, co nie tyle pozostaje po załamaniu sięosobnych konstrukcji inkarnacji i nacjonalizmu, lecz jest ich miejscemwspólnym—nie wiadomo właściwie dlaczego. Polskość można zdefi-niować jako przestrzeń zamkniętą w kręgu wyznaczanym przez reku-rujące cielsko Uroborosa, nie mającego początku ani końca, z którymmożna poradzić sobie tylko przez podwójne ucięcie mu zarazem łbajak i krańca ogona (dupy). Tylko taki radykalny akt, istne „apellejskiecięcie”, pozwoli wreszcie zastopować tę histeryczno-historyczną reku-rencję, wydostać się z granic węża i wykopać jego zdezelowane truchłojak najdalej od nas. Możemy być pewni, że to koprofilskie bydlę jestspokrewnione z wężem kusicielem z Edenu. Naszą nadzieję budzi nadtofakt, że takiemu na przykład Harry’emu Potterowi udało się pokonaćinnego węża, kampiącego się w kanalizacji Hogwartu bazyliszka.

A po co komu w ogóle jakaś Polsza? Ten kraj to tylko bękart ZjazduGnieźnieńskiego. Usankcjonowanie jego istnienia to największy dzie-jowy błąd Rzeszy. Cesarze zrobiliby nieporównanie lepiej, gdyby zde-cydowali się na jego krwawy podbój rękami jakichś książątek, podzieliliten kraj na kilka marchii i wysłali do niego tysiące osadników z nadRenu czy z Alp. Wówczas z pewnością szybciej doszłoby do spotkaniai zjednoczenia dwóch apokaliptycznych narodów, Niemców i Rosjan,a ludzkość już od być może setek lat cieszyła się końcem świata, Paru-zją i Zmartwychwstaniem. Jeśli Polakowie z racji swojego duchowegoinfantylizmu są tym, kto powstrzymuje świat przed nadejściem anty-chrysta i rozwiązaniem wszystkich naszych doczesnych problemów, tozdecydowanie należy mieć im to za złe.

Dekonstrukcja to maniera krytycznej, nieoczywistej, przewrotneji wnikliwej lektury tekstów, nie zaś wyraz jakiejkolwiek tendencji ide-ologicznej. Jest ruchem sprzeciwu wobec bałwochwalstwa dzieł pisar-skich i ich jedynie słusznych interpretacji. Dekonstrukcję uprawiali jużpierwsi chrześcijanie w stosunku do pogańskich mitów i religii, obna-

22

Page 23: Bastion logiki sakralnej

żając ich partykularność i przygotowawczy charakter względem praw-dziwego Objawienia— Jezusa Chrystusa i Jego boskości.

... i mimo wszystko: Papieża to szanujcie. Ja jeszcze pamiętam tendandysowsko-kosmopolityczny chłód Wojtyły— a wy?

∗ ∗ ∗

Ja wiem, że wszystko co napisałem powyżej brzmi przynajmniej dziw-nie, ale na pewnym poziomie trollofaszystowskiego wtajemniczenia całarzeczywistość egzoteryczna zdaje się tracić znaczenie, a z jej elementówmożliwe jest układanie zupełnie dowolnych konfiguracji. Po prostu jakktoś czeka na nadejście Eurazjatów, wierzy w ukryte istnienie i działa-nie Katechonu a w życiu dba tylko o to, by nie dać zimmanentyzowaćeschatonu, to wszystko znajdujące się poniżej tych misteriów traktujejak niezobowiązującą piaskownicę.

—Rejczi Szczecinata

23

Page 24: Bastion logiki sakralnej

Ostatni bastion logiki sakralnej14

W ostatnim czasie śmierć dotknęła przywódcę jednego z ostatnichpaństw świata nie poddanych jeszcze reżimowi demokratyczno-liberal-nemu. Zwierzchnik Korei Kim Dzong Il opuścił posterunek na oczachwrogiego sobie świata, który nie zdobył się nawet na ułamek powścią-gliwości i całkiem bezwstydnie okazywał euforię z powodu tej śmierci.Jeszcze niedawno taką euforię mogliśmy ujrzeć w przypadku linczu nadyktatorach obalanych zbrojnymi metodami opłacanej dywersji, jesz-cze pół roku wcześniej z honorami podejmowanych przez „przywódców”państw „wolnego” świata.

Śmierć Kim Dzong Ila wzbudza na świecie rozliczne kontrowersje,z których część przepłynęła również w wewnętrzne dyskusje środowiskmieniących się „antysystemowymi”. Głównym przedmiotem tej burzyw szklance wody, nieustannie obijającym się o cienkie ścianki tej ciasnejnory, jest przyświecająca koreańskiemu przywódcy i jego państwu ide-ologia komunizmu. Z powodów historycznych znaczna część tzw. pra-wicy również i dziś przejawia alergię na komunizm oraz jako pierwszazgłasza się do jego zwalczania. Odejście jednego z ostatnich czerwonychsatrapów, pamiętającego jeszcze czasy sprzed roku 1989, wzbudza ichspazmatyczną radość oraz łechce wciąż niewygasłą chęć dokonywaniarozliczeń.

Moim zamierzeniem jest przede wszystkim naświetlenie pewnejpociągającej interpretacji owego koreańskiego „komunizmu”, zwłasz-cza w relacji do opresyjnie nam panującego globalistycznego systemu.Wiąże się z tym odparcie pewnych argumentów rzucanych głupio prze-ciwko Korei, podczas gdy w rzeczywistości świadczą one na jej wielką

14Przedruk artykułu opublikowanego pierwotnie na portalu Xportal.pl:http://xportal.pl/?p=1628

24

Page 25: Bastion logiki sakralnej

korzyść. Nie mając wiedzy co do formalnej istoty ideologicznej substan-cji przyświecającej Korei, oprę się głównie na dobitnych i weryfikowal-nych obserwacjach, na zjawiskowej stronie wydarzeń.

Zacznijmy od sposobu przekazywania władzy. Jeśli wszystko pój-dzie wedle przewidywań i władzę obejmie Kim Dzong Un, to będzieon reprezentował już trzecie pokolenie swojego rodu. Wielu uważa ta-kie funkcjonowanie koreańskiego systemu za faktyczną monarchię dzie-dziczną. Trzy pokolenia to jednak zbyt krótko na wypracowanie ja-snych i stabilnych zasad sukcesji. A. Wielomski już chciałby widziećw tym jakiś „legitymizm”, opierając się na samym przekazywaniu wła-dzy w obrębie rodziny. Legitymizm to kwestia zupełnie innego rzędu.Prędzej powinniśmy mówić o istnieniu w Korei linearnej formy nepoty-zmu czy rodzinnej autokracji. Na obecnym poziomie rozwoju sytuacjiistotna jest też arbitralność przy wyznaczaniu następcy.

Pojęcie „legitymizmu” nie opisuje obiektywnie funkcjonującegow danym państwie sposobu przekazywania władzy. Legitymizm jestwykształconą w kontrrewolucyjnych polemikach doktryną charaktery-zującą się posiadaniem wyznaczników prawowitości władzy w tradycjidanego kraju. Podnosi je na wskutek zburzenia domyślnego ładu przezkonstruktywistyczną rewolucję i oponuje jej dokonaniom z pozycji zde-cydowanej afirmacji właśnie wyartykułowanych kryteriów tradycyjnejprawowitości. Jakiegoś ustroju nie można określić jako ideologicznie „le-gitymistycznego”— kwestia pochodzenia i sprawowania danej władzynie jest tu zasadniczą, ale jedną z wielu, a intencje samego legitymizmumają naturę korygującą, doprecyzowującą czy weryfikacyjną.

Istnienie władzy osobowej i rodzinnej jest czynnikiem zdecydowa-nie pozytywnym. Niesiona na sowieckich karabinach rewolucja komuni-styczna przywiodła Kimów do władzy w sposób analogiczny do germań-skich ludów wydzierających sobie ziemie pod własne państwa na tere-nach dekadenckiego Rzymu a podążających tam będąc pchanymi przezhuńską nawałę. Poszczególni wodzowie dziesiątkami lat wydzierali so-bie władzę, w końcu stabilizacja jej obejmowania w ramach jednegorodu pozwoliła na sformułowanie mitów ją legitymizujących. Amalowieczy Merowingowie opierali swoje panowanie na podaniach głoszącychwysokie pochodzenie ich rodów— i do pewnego czasu było to przeko-nujące. Po drugich z nich zostało również prawo salickie, obowiązu-jące w niektórych krajach romańskich bez mała półtora tysiąca lat. Na

25

Page 26: Bastion logiki sakralnej

Merowingach gwałt uczynili Karolingowie, ale ich czyn został usprawie-dliwiony i uzyskał legitymizację od samego papieża. Tak ufundowanamonarchia francuska aż do końca XVIII wieku miała niekwestionowaneprawo społeczno-politycznej egzystencji na własnych zasadach.

Nasze czasy w niczym nie są ani lepsze ani gorsze od wieków po-przednich. Tak jak wówczas tak i dziś w proch może rozpaść się do-minujący system, na gruzach którego triumfujący likwidatorzy czy sa-mozwańczy sukcesorzy będą toczyć bezlitosny bój o byt, swoją wła-dzę wywodząc z zupełnie odmiennych źródeł. Pycha człowieka no-woczesnego— człowieka Zachodu— doprowadziła go do przekonaniao „końcu historii”, że to jemu przypadło zadanie zakończenia bolesnychi nieprzyjemnych dziejów świata oraz wprowadzenia go w bezczasowybezmiar szczęśliwości. Nic bardziej mylnego, co z pewnością już nie-długo zemści się na zachodnich zgnuśnialcach, od których rytualnejeksterminacji żywotni przybysze z Trzeciego Świata z pewnością roz-poczną swój własny, nowy eon.

A więc prawa historii stoją zdecydowanie po stronie Kimów, któ-rych postępowanie miało w przeszłości liczne precedensy. Jeśli ów sta-bilizacyjny prąd sukcesji się utrzyma i doprowadzi do wytworzenia dy-nastii, powinniśmy być zadowoleni. Zadowoleni i pełni szacunku dlaspołeczności, która w dzisiejszych zracjonalizowanych i zdesakralizowa-nych czasach ma szansę na trwanie w rytmie autentycznej równowagiciała i ducha.

Obrazki rozpaczających Koreańczyków można łatwo wpisać w opi-sywaną przez M. Eliadego umysłowość archaiczną. Człowiek archaicznydobrze wie o niesamodzielności swojego bycia w świecie. Nie ma on tużadnych zasług, lecz wszystko zawdzięcza „dobrym kontaktom” z si-łami nadprzyrodzonymi. Obdarowawszy w czasach mitycznych światistnieniem, samego dzieła Stworzenia dokonały one w sposób szcze-gólny, naznaczając je wzorami, których powtarzanie— będące obo-wiązkiem człowieka archaicznego—ma za zadanie powstrzymać światprzed upadkiem. W przypadku Korei takim wydarzeniem początkowymbyłaby rewolucja komunistyczna, która w miarę upływu czasu utraciswój wymiar historyczny i stanie się wzorcowym „onym czasem”, illudtempus, od którego wyrwania się z chaosu i nicości datuje się powstaniewszystkiego i jego sens.

26

Page 27: Bastion logiki sakralnej

Kolejni Kimowie uosabiają siłę podtrzymującą istnienie kosmosu(po chrześcijańsku: są najprawdziwszym Katechonem). Stale powta-rzają zakodowane zachowania, są strażnikami pamięci o rewolucji i wy-konawcami jej ideałów. Od ich opiekuńczej działalności zależy usenso-wienie koreańskiej ekumeny. Ich bogata w oprawę rotacja to dobitnyprzykład manifestacji mitu wiecznego powrotu opartego na życiowychcyklach kosmicznych. Wiecznym prezydentem, transcendentnym patro-nem koreańskiego kosmosu jest fundator ładu Kim Ir Sen. Kim DzongIl dotychczas należycie wypełniał jego posłanie; należy mieć nadzieję,że tak samo będzie z Unem i że stanie się to regułą na przyszłe wieki.Jestem przekonany o ontologicznej wartości koreańskich wzorców ide-ologicznych. Dla nas zaś katechontyczność Kimów objawia się tym, żepodtrzymują oni istnienie ostatniego chyba skrawka świata wolnego odinwazji dyskursu demokratyczno-liberalnego.

Śmierć Kim Dzong Ila wpędziła jego naród w zrozumiałą żałobę.Odeszła wcielona siła powstrzymująca rozpad wszechświata. Trzeba jągodnie pożegnać, stawić czoła wymaganiom chwili i zacząć wszystkood nowa. To obrót spraw równie naturalny jak cykliczne następstwopór roku— nie może dziać się inaczej. Zakończenie cyklu przejawia sięw płaczu, smutku i żalu, ale zaraz nastanie radość z powodu rozpoczę-cia się nowego. Siła tych przekonań imponuje człowiekowi z zewnątrz.Można powiedzieć, iż to społeczeństwo koreańskie jest nienaruszonąprzez okcydentalny racjonalizm ostoją umysłowości archaicznej; prze-myślną do tego stopnia, że zorganizowaną w państwo skutecznie dzia-łające na zasadach współczesnej polityki.

Warto tu zwrócić uwagę na wyczerpujący zachodni racjonalizmaspekt marksizmu i komunizmu w ogóle— niezależnie od swoich zało-żeń, w sferze politycznej praktyki i fenomenologii objawia i demaskujeon szaleństwa rozumu, obala go, i na nowo tworzy w ludzkiej świadomo-ści miejsce dla mitów (uważany nieraz za prekursora postmodernizmureakcjonista J. de Maistre z pewnością byłby rad z takiej autodekon-strukcji). Człowiek Zachodu ulega w tym miejscu konfuzji — nauczonogo postrzegać komunizm jako ideologię świecką i materialistyczną. Zo-baczy on tylko „kult jednostki” i polityczny totalitaryzm— etykietki namiarę jego intelektu. Oto kwintesencja okcydentalnego racjonalizmu—zapoznanie konieczności symbolicznej emanacji bytu i sacrum.

27

Page 28: Bastion logiki sakralnej

Komunizm koreański przejawia zapewne jakieś punkty wspólnewszystkim odmianom tej ideologii, a więc naprawdę jest świecki i ma-terialistyczny. Co to jednak oznacza? Na pozór byłoby to zwłaszczauznanie się za wyraz „naukowego ateizmu”, przez nas rozumiane jakozanegowanie duchowej strony życia. Z powyższych akapitów wynikajednak, że sfera mityczna i symboliczna jest silnie zakorzeniona w życiuczłowieka orientalnego— przede wszystkim nie dokonał on pochopnegoradykalnego rozdziału sacrum od profanum, a rzeczywistość pozostajedla niego integralną całością. To zdesakralizowany świat Moderny wi-dzi w tym komunizmie jakąś „świeckość”. Korea w rzeczywistości jestawangardowym bastionem Tradycji.

Nieważne jest przy tym obchodzenie się koreańskiego państwa zewspólnotami religijnymi. Mówi się o prześladowaniach chrześcijan—dobrze, jest to więc uczciwa metoda postępowania. Komunizm wszakto odrębna religia i firmowanie go przez jakiegokolwiek chrześcijaninazahaczałoby o apostazję. Poza tym komunizm to religia szczególna, bar-dzo młoda i nieuformowana. Do pewnego momentu sytuowała się w ho-ryzoncie duchowym człowieka Zachodu, kiedy została ufundowana nadeformacji jego eschatologicznych nadziei. Wtedy należało postrzegaćkomunizm jako kolejną, daleką i radykalną herezję, walczącą o przy-śpieszenie rozpadu eonu chrześcijaństwa i ustanowienie nowego. Pre-kursorem tamtej walki był liberalizm, racjonalizm, a komunizm— czyliwyidealizowana forma powszedniego socjalizmu—dokończył jego od-czarowywującego dzieła i ugruntował przejście do eonu postchrześci-jańskiego.

Na obszarze Zachodu aberracje wojującego komunizmu doprowa-dziły w XX wieku do przejścia w postmodernizm. Liberalizm wpierwwprowadził rozdział ducha od materii; komunizm oparł się wyłączniena materii, przyniosło to jednak mocno przesadne efekty; w postmo-dernizmie zatarto granicę między duchem a materią i uchylono się odwszelkich rozstrzygnięć w którym z nich spoczywa prawda. To całko-wicie nowa historia i epoka myśli człowieka Zachodu.

Istniał jednak i istnieje nadal wielki obszar „peryferyjny”— a możetransferowy—nie przynależący całkowicie do Zachodu, czyli Rosja. Tow niej komunizm zatriumfował najpełniej i poniósł swoją robotniczą„ewangelię” do krajów Azji. To kultury rządzące się zupełnie innymiprawami niż europejskie, czego nie zdołała zmienić wąska w zasięgu

28

Page 29: Bastion logiki sakralnej

i krótka w czasie osmoza. Komunizm utracił tutaj swój wymiar here-tycki, był za to całkowicie nowym impulsem umysłowym. Komunizmywschodnie, azjatyckie w XX wieku to szybko różnicujące się sekty ana-logiczne do tych z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Nie wiadomojeszcze, która z nich zatriumfuje i wywrze decydujący wpływ na obli-cze tej nowej religii.

Dochodzimy do sedna tej religioznawczej sprawy. Komunizm azja-tycki to całkowicie odrębny i nowy świat duchowy (tak, duchowy), in-tegrujący treści pochodzące od jednej z europejskich doktryn politycz-nych z żywym, masowym i zdyscyplinowanym przeżywaniem sacrum.Formalny ateizm to obcy a tonujący egzaltację wtręt. Dodatkowo jestto cecha pomocna dla faktu, że komunizm azjatycki jest otwartyna ewangelizację (sic). Nie jest formacją heretycką, a więc nie po-siada zdeformowanego pojęcia Objawienia. Posiada za to autentycznetreści duchowe, w których życie człowieka, zwłaszcza w jego aspekciewspólnotowym, jest silnie przesycone poczuciem odpowiedzialności zalosy świata. Świata rozumianego nie jako suma materii ożywionej i nie-ożywionej, ale jako natura objawiająca w swoim działaniu pierwiastkitranscendentne. Która nie zdaje swojego istnienia na łaskę przypadku,ale pomaga w kształtowaniu woli doskonalącej życie człowieka i nietylko jego.

Zejście się komunizmu i chrześcijaństwa w niedalekiej przyszłościbyłoby podobne do wielkiego fermentu umysłowego późnej starożyt-ności, kiedy to wśród pobudzonej religijnie ludności Imperium Rzym-skiego niepowstrzymanie krążyły duchowe nauki rozmaitego pochodze-nia: greckie, syryjskie, irańskie etc.— a wśród nich chrześcijaństwo. Lu-dziom ówczesnym wspólna była nowa wrażliwość, wyrosła w opozycjido rytualnego formalizmu i skostniałości starego pogaństwa. Ów nowyrodzaj wrażliwości uczynił umysły rzesz ludzkich otwartymi na przy-jęcie Prawdy. Walkę z chrześcijaństwem przegrały rewitalizowane nasposób mistyczny filozofie greckie oraz bliskowschodnie kulty słońca—a Ojcowie Kościoła umieli rozpoznać i wybrać z nich to, co prawdziwe.Sposoby rozumowania tych „konkurentów” z powodzeniem zasiliły du-chowe arsenały Kościoła.

Chodzi więc o to, że neutralny aksjologicznie, a życzliwy struktu-ralnie komunizm jest, dzięki swojemu niezanieczyszczeniu, obiecującympolem dla posiania chrześcijańskiego Słowa. Nie mając konkretnego

29

Page 30: Bastion logiki sakralnej

a subiektywnego rozumienia spraw transcendentnych jest on czystyi podatny na konfrontację całościowych wizji kosmologicznych i an-tropologicznych. Nie ma wyartykułowanej swojej wizji tych spraw—a więc nie może przeciwstawić temu swoich wyobrażeń; może tylkoprzyjąć nasze. Filozoficzna i teologiczna argumentacja wyjaśniającafunkcjonowanie spraw doczesnych nie znajdzie w komunizmie paradyg-matycznego odpowiednika, lecz sama wpłynie na jego ukształtowanie.Formalny ateizm to grunt znacznie lepszy niż genetyczna heretyckość,poczuwająca się do bycia interpretacją przynajmniej uprawnioną.

Dodam, że chciałbym uważać niedawną i obecną karierę Koreijako analogiczną do powstania rzymskiego dominatu, torującego drogęepoce konstantyniańskiej. Rzymscy cesarze byli ubóstwiani i posiadalitytuł Pontifexa Maximusa. A jednak doprowadziło to do Konstantyna,powstania Państwa Kościelnego i przejścia owego tytułu na papieży.Po drodze był oczywiście Julian oraz herezje... ale historia dopiero sięzaczyna, będzie jeszcze wiele takich zmian.

Wracając jeszcze do pochówku Kim Dzong Ila. Ujęcia z zachowa-niami Koreańczyków najpełniej i najgłębiej wyrażają religijny charak-ter panowania Kimów. Co każdy musi przyznać, oglądając te filmy: tonie jest zjawisko polityczne, to jest zjawisko religijne (jak w swoim cza-sie rumuńska Żelazna Gwardia, tak na marginesie). W świecie Zachodureakcje w analogicznych w sprawach nawet przy swoim zewnętrznympodobieństwie byłyby mocno racjonalizowane. W ciągu ostatnich parulat mieliśmy do czynienia ze zbliżonymi sytuacjami w Polsce. W tymkraju żałoba po śmierci JŚw. bł. Jana Pawła II oraz po smoleńskim wy-padku rządowego samolotu Republiki Okrągłego Stołu przybrała formypoważnej masowej histerii. Było to podsycane przez media, usiłowałoprzekształcać się w konteksty społeczne i polityczne. Wszystkie te za-chowania uznawano i uznaje się też dziś za normalne i usprawiedli-wione; całkiem poważnie i oficjalnie się z nimi solidaryzowano. Ludzieci— przeważnie zoologiczni antykomuniści, a raczej bezpłodne koncep-cyjnie sieroty po opozycji wobec dawnego systemu—nabijają się dziśz żałoby Koreańczyków, dokładając tylko swoje „współczucie” z po-wodu „prania mózgów” przez propagandę totalitarnej dyktatury.

Dzisiaj Korea pozostaje jedną z niewielu nadziei, być może najbar-dziej obiecującą z nich. Nowemu Światowemu Porządkowi sprzeciwiasię coraz mniej państw— obwieszone złotem macki Wielkiego Szatana

30

Page 31: Bastion logiki sakralnej

wciskają się coraz głębiej pomiędzy bloki antyjankeskiej opoki i ją roz-rywają. Nasi sojusznicy nie są idealni— uwikłanie islamu czy greckiejschizmy w spory przeciwko Prawdzie jest wiadome. Jednak tylko jedenz nich, Korea, w swoim negatywizmie zdołał zbliżyć się niemal do samejczystej nicości, gotowej na miłosne objęcie przez Absolut. Niech tylkoKim Dzong Un i jego Koreańczycy uporają się z okupacją południowejczęści swojego kraju, a ujrzymy wówczas zjednoczony naród gotowy dobycia być może lepszym sługą Prawdy niż wszystkie inne dotychczas.Ich żółta solidność i inteligencja z pewnością dorównuje żydowskiej.

W epoce demokratyczno-liberalnej Apokalipsy, gdy na naszychoczach władze obala się w imię panowania McDonald’s oraz „wolności”oznaczającej zaspokojenie chuci brzucha i lędźwi, na poparcie zasługujekażdy przywódca sprzeciwiający się tym demoralizującym praktykom:Putin, Chávez czy Ahmadineżad, a nade wszystko Kimowie.

Już czas, aby rewolucje przysłużyły się właściwej stronie.

31

Page 32: Bastion logiki sakralnej

Tomasz Wiśniewski—redaktorCzasopisma Internetowego „Rekurencje”,w którym prowadził rubrykę pt. „Bastionlogiki sakralnej”.

Określa siebie następująco:

Rejczi, czyli właściwie Tomasz Wiśniewski.Nie lubi ludzi, dzieci, kobiet i zwierząt.Religiant i antyliberalna ironistka zarazem.Zwolennik katolickiego socjalizmu utopijnegoi komunizmu wojennego. Urodzony lojalistai kolaborant. Partycypuje mistyczniew osobowościach kilku wdzięczących sięw internetach modelek. Poza tym studiuje.