Ayn Rand
ATLAS ZBUNTOWANYTumaczya Iwona Michaowska KAMELEONZysk i S-ka
Wydawnictwo Tytu oryginau ATLAS SHRUGGED Copyright 1957 by Ayn Rand
Copyright renewed 1985 by Eugene Winick, Paul Gitlin, and Leonard
Peikoff Introduction copyright 1992 by Leonard Peikoff All rights
reserved Copyright 2004 for the Polish translation by Zysk i S-ka
Wydawnictwo s.j., Pozna Redaktor serii Tadeusz Zysk Wydanie I ISBN
83-7150-969-3 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Pozna
tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26 Dzia handlowy,
tel./fax (0-61) 855 06 90 [email protected] www.zysk.com.pl
Frankowi OConnorowi
PRZEDMOWA W 35 ROCZNIC UKAZANIA SI POWIECIAyn Rand utrzymywaa, e
sztuka jest odtwarzaniem rzeczywistoci na podstawie metafizycznego
wartociowania artysty. Powie zatem (podobnie jak rzeba lub
symfonia) nie wymaga i nie toleruje przedmowy wyjaniajcej; jest
samowystarczalnym wszechwiatem, ktrego nie ima si komentarz,
kuszcym czytelnika, by wszed, zobaczy i zareagowa. Ayn Rand nigdy
nie zaaprobowaaby dydaktycznej (ani pochwalnej) przedmowy do swojej
ksiki i nie mam zamiaru sprzeciwia si jej yczeniom. Zamiast tego
dopuszcz do gosu j sam, prezentujc czytelnikowi wybrane
przemylenia, ktre towarzyszyy jej w trakcie przygotowa do pisania
Atlasa zbuntowanego. Przed rozpoczciem tworzenia kadej powieci Ayn
Rand pisaa obszernie w swoich dziennikach o jej temacie, fabule i
postaciach. Nie czynia tego dla ewentualnych czytelnikw, lecz
wycznie dla siebie, pragnc w ten sposb uporzdkowa myli. Dzienniki,
w ktrych mowa o Atlasie zbuntowanym, s niezwykle wyrazistymi
przykadami pracy jej umysu, pewnego siebie nawet wtedy, gdy
poszukuje; zmierzajcego do celu nawet wtedy, gdy utkn; jaskrawo
elokwentnego, nawet gdy snu nie uporzdkowane rozwaania. Dzienniki
te stanowi take fascynujcy zapis stopniowych narodzin
niemiertelnego dziea. Ostatecznie wszystkie pisma Ayn Rand zostan
opublikowane. Dla tego jubileuszowego wydania Atlasa zbuntowanego
wybraem jednak, jako premi, ktr ju teraz bd si mogli cieszy jej
wielbiciele, cztery typowe fragmenty jej dziennikw. Musz jednak
ostrzec nowych czytelnikw, e zdradzaj one fabu i zepsuj lektur
kademu, kto je przeczyta, zanim pozna ksik. O ile pamitam, powie
otrzymaa swj obecny tytu dopiero w 1956 roku, na podstawie pomysu
ma Ayn Rand. Roboczy tytu brzmia The Strike (Strajk). Pierwsze
zapiski autorki dotyczce powieci Strike pojawiy si w dzienniku 1
stycznia 1945 roku, mniej wicej rok po publikacji rda. Rzecz jasna,
mylaa wtedy gwnie o tym, jak nowa powie ma si rni od swojej
poprzedniczki. T e m a t . Co si dzieje ze wiatem, gdy jego siy
sprawcze podejmuj strajk. Czyli - obraz wiata z odczonym silnikiem.
Pokaza: co, jak i dlaczego. Poszczeglne etapy i zdarzenia - w
kategoriach osb, ich kondycji duchowej, motyww, psychiki i czynw -
a w dalszej kolejno, wychodzc od osb, w kategoriach historii,
spoeczestwa i wiata. Temat wymaga: pokazania, kim s siy sprawcze i
dlaczego oraz jak funkcjonuj. Kim s ich wrogowie i dlaczego, jakie
s motywy nienawi, do si sprawczych i chci ich zniewolenia. Ukazania
natury przeszkd rzucanych im pod nogi i ich przyczyn. Ten ostatni
akapit jest w peni zawarty w rdle. Dokadnie demonstruj go postacie
Roarka i Tooheya. Nie bdzie to zatem gwny temat Strikeu, lecz cz
tematu, ktr trzeba mie w pamici i jeszcze raz (cho pokrtce) opisa,
by temat by jasny i kompletny. Pierwsze pytanie brzmi, na kogo
trzeba pooy nacisk: na siy sprawcze, pasoytw czy wiat? Odpowied
brzmi: na wiat. Historia musi by przede wszystkim obrazem caoci. W
tym sensie Strike bdzie w znacznie wikszym stopniu powieci spoeczn
ni rdo. rdo opowiadao o indywidualizmie i kolektywizmie w duszy
ludzkiej; ukazywao istot i funkcj twrcy i powielacza. Podstawow
kwesti byo ukazanie, kim s Roark i Toohey. Pozostae postacie byy
wariacjami na temat stosunku do cudzego ego - mieszank obu
skrajnoci, obu biegunw: Roarka i Tooheya. W tamtej historii chodzio
przede wszystkim o postacie, o ludzi jako takich - o ich natur. Ich
wzajemne stosunki - czyli spoeczestwo, stosunki midzyludzkie - byy
kwesti drugorzdn, nieuniknion, bezporedni konsekwencj zmaga Roarka
z Tooheyem. Nie taki by jednak temat. Teraz tematem musz by wanie s
t o s u n k i. To, co osobiste, staje si zatem kwesti drugorzdn,
konieczn tylko o tyle, by je wyjani. W rdle pokazaam, e Roark
napdza wiat e Keatmgowie zeruj na nim i nienawidz go za to, a
Tooheyowie wiadomie d do jego
zniszczenia. Tematem by jednak Roark nie jego stosunki ze
wiatem. Teraz bd nim stosunki. Innymi sowy, musz pokaza, w jaki
konkretny, szczeglny sposb wiatem kieruj twrcy. Jak dokadnie
powielacze eruj na twrcach. Zarwno w kwestiach duchowych, jak i
(przede wszystkim) w kwestii konkretnych, fizycznych zdarze.
(Koncentruj si na konkretnych, fizycznych zdarzeniach ale nie
zapominaj ani przez chwil, e to, co fizyczne, wywodzi si od tego,
co duchowe). [...] W przypadku tej opowieci nie zaczynam jednak od
pokazania, j a k powielacze eruj na siach sprawczych w istniejcej,
codziennej rzeczywistoci, ani od pokazania normalnego wiata. (To
pojawia si jedynie w formie koniecznej retrospekcji lub poprzez
implikacj zawart w samych zdarzeniach). Zaczynam od fantastycznego
zaoenia, e siy sprawcze podejmuj strajk. To zaoenie jest osi
powieci. Rnica, ktrej trzeba skrupulatnie przestrzega: moim
zamiarem nie jest gloryfikacja siy sprawczej (to uczyniam w rdle).
Jest nim pokazanie, jak rozpaczliwie wiat potrzebuje si sprawczych
i jak nikczemnie je traktuje. Pokazuj to na hipotetycznym
przykadzie: co si dzieje ze wiatem bez nich. W rdle nie ukazaam,
jak rozpaczliwie wiat potrzebuje Roarka jedynie przez implikacj.
Pokazaam, jak podle wiat go traktowa i dlaczego. Demonstrowaam
gwnie, kim jest Roark. Bya to historia Roarka. Ta historia musi by
histori wiata w odniesieniu do jego si sprawczych. (Niemal histori
ciaa w odniesieniu do swojego serca; ciaa umierajcego na anemi).
Nie pokazuj wprost, co robi siy sprawcze jedynie porednio. Pokazuj
natomiast, co si dzieje, gdy tego nie robi. (Dziki temu ma si obraz
tego, co robi, ich miejsca i roli). (To bardzo wany przewodnik po
konstrukcji caej historii). Aby opracowa fabu, Ayn Rand musiaa
dokadnie zrozumie, dlaczego ludzie bdcy siami sprawczymi pozwalaj,
by powielacze na nich erowali dlaczego nigdy dotd twrcy nie
zastrajkowali jakie bdy popeniali nawet najlepsi z nich, oddajc si
w ten sposb we wadanie najgorszych. Cz odpowiedzi ukazana jest na
przykadzie postaci Dagny Taggart, dziedziczki przedsibiorstwa
kolejowego, ktra wypowiada strajkujcym wojn. Oto kilka uwag na
temat jej psychiki, zanotowanych 18 kwietnia 1946: Jej bdem i
przyczyn odmowy przyczenia si do strajku jest przesadny optymizm i
przesadna pewno siebie (szczeglnie to ostatnie). Przesadny optymizm
bo myli, e ludzie s lepsi, ni s w istocie, nie rozumie ich i jest
wobec nich wspaniaomylna. Przesadna pewno siebie bo myli, e moe
zrobi wicej, ni jednostka istotnie moe. Myli, e moe kierowa kolej
(lub wiatem) w pojedynk, e moe nakoni ludzi do robienia tego, czego
sama pragnie lub potrzebuje, co jest suszne, wycznie moc swojego
talentu; oczywicie nie poprzez zmuszanie ich, zniewalanie i
wydawanie rozkazw, lecz jedynie poprzez ogrom wasnej energii; e moe
ich uczy i nakania, bo jest tak uzdolniona, e i im si to udzieli.
(A wic nadal wierzy w ich racjonalno, w nieograniczon potg rozumu.
Bd? Rozum nie jest automatyczny. Tych, ktrzy si go wyrzekaj, nie
mona zdoby za jego pomoc. Nie licz na nich. Zostaw ich samym
sobie). W tych dwch aspektach Dagny popenia powany (ale wybaczalny
i zrozumiay) bd w ocenie, czsto popeniany przez indywidualistw i
twrcw. Bd ten wynika z tego, co w ich naturze najlepsze i z waciwej
zasady, ktra jednak zostaje zastosowana do niewaciwych osb. [...] A
oto ten bd: w naturze twrcy ley optymizm, w najgbszym, najbardziej
podstawowym sensie, twrca wierzy bowiem w yczliwy wszechwiat i
dziaa na podstawie tej przesanki. Bdem jest natomiast rozciganie
tego na poszczeglnych ludzi. Po pierwsze, nie jest to konieczne,
ycie twrcy i natura wszechwiata nie wymagaj tego, jego ycie nie
zaley od innych. Po drugie, czowiek jest istot posiadajc woln wol,
a zatem kada jednostka ludzka jest potencjalnie dobra lub za i
tylko od niej (od jej mylcego umysu) zaley, ktr drog wybierze.
Decyzja ta bdzie miaa wpyw jedynie na ni i nie stanowi (nie moe i
nie powinna stanowi) gwnego przedmiotu
troski adnego innego czowieka. Zatem, cho twrca czci i musi czci
Czowieka (co oznacza wasny najwyszy potencja i jest jego naturalnym
stanem samouwielbienia), nie moe popenia bdu w postaci mylenia, e
oznacza to konieczno czczenia Ludzkoci (jako kolektywu). S to dwie
zupenie rne rzeczy o zupenie rnych (cakowicie i diametralnie
przeciwnych) nastpstwach. Czowiek, w swojej najwyszej postaci,
realizuje si wewntrz kadego twrcy. [...] To, czy twrca jest sam,
znajduje tylko garstk takich jak on czy te naley do wikszoci, nie
ma znaczenia ani nastpstw; liczby nie maj tu nic do rzeczy. On sam
albo on i kilku jemu podobnych s ludzkoci we waciwym sensie, to
znaczy: dowodem tego, czym istotnie jest czowiek, czowiek w swoim
najlepszym wydaniu, kwintesencja czowieka, czowiek wykorzystujcy
swj potencja do maksimum. (Istota r o z u m n a, dziaajca zgodnie z
wasn natur). Dla twrcy nie powinno mie znaczenia, czy ktokolwiek,
milion ludzi lub wszyscy wok niego zdradzili idea Czowieka; niech
on sam yje na podstawie tego ideau; to mu wystarczy za cay
potrzebny mu optymizm dotyczcy Czowieka. Jest to jednak rzecz
trudno uchwytna i naturalne jest, e Dagny zawsze bdzie popenia bd w
postaci wiary, i inni s lepsi, ni s w istocie (albo e stan si
lepsi, albo e ona ich nauczy, jak by lepszymi, albo po prostu tak
rozpaczliwie bdzie pragna, by byli lepsi) i ta nadzieja bdzie j
przywizywaa do wiata. Waciwe jest, by twrca mia nieograniczone
zaufanie do siebie i swoich umiejtnoci, pewno, e moe dosta od ycia
wszystko, czego chce, e moe osign wszystko, co osign postanowi, i e
tylko od niego to zaley. (Czuje to, bo jest czowiekiem rozumu...)
Ale oto, co trzeba zawsze mie w pamici: to prawda, e twrca moe
osign wszystko, czego sobie zayczy jeli funkcjonuje zgodnie z ludzk
natur, ze wszechwiatem i waciw czowiekowi moralnoci, to znaczy,
jeli nie umieszcza swojego yczenia przede wszystkim wewntrz innych
osb i nie zabiega ani nie pragnie niczego o charakterze
kolektywnym, niczego, co dotyczy przede wszystkim innych lub jest
uzalenione gwnie od ich woli. (To pragnienie lub usiowanie byoby
niemoralne, a wic sprzeczne z natur twrcy). Jeli podejmuje tak prb,
opuszcza sfer twrcy, przechodzc do wiata kolektywisty i powielacza.
Nie wolno mu zatem nigdy mie pewnoci, e moe cokolwiek zrobi innym
lub za porednictwem innych. (Nie moe i nie powinien nawet chcie
tego prbowa ju samo usiowanie jest niewaciwe). Nie wolno mu myle, e
moe... w jaki sposb przetransmitowa swoj energi i inteligencj na
nich i w ten sposb sprawi, by nadawali si do jego celw. Musi widzie
innych takimi, jacy s, uznajc ich za jednostki z natury niezalene i
niepodatne na jego fundamentalny wpyw; [musi] wchodzi z nimi w
kontakty jedynie na wasnych, niezalenych zasadach; z tymi, ktrych
ocenia jako nadajcych si do jego celw lub potraficych y na
podstawie jego kryteriw (samodzielnie i z wasnej woli, niezalenie
od niego) i nie oczekiwa niczego od pozostaych. [...] Dagny
rozpaczliwie pragnie kierowa Taggart Transcontinental. Widzi, e nie
ma wok niej ludzi nadajcych si do jej celw, ludzi zdolnych,
niezalenych i kompetentnych. Myli, e moe kierowa firm wraz z
innymi, z niekompetentnymi i pasoytami, szkolc ich albo po prostu
traktujc jak roboty, ktre bd speniay jej rozkazy i funkcjonoway bez
osobistej inicjatywy i odpowiedzialnoci; czyli, w efekcie, to ona
bdzie rdem inicjatywy i osob ponoszc odpowiedzialno za cay
kolektyw. Tego si nie da zrobi. To jej fundamentalny bd. I dlatego
przegrywa. Podstawowym zamiarem Ayn Rand jako powieciopisarki nie
byo przedstawianie postaci negatywnych ani nawet bohaterw
pozytywnych, lecz popeniajcych bdy, ale czowieka idealnego
konsekwentnego, cakowicie spjnego, perfekcyjnego. W Atlasie
zbuntowanym jest nim John Galt, posta napdzajca wiat i fabu ksiki,
a jednak wkraczajca na scen dopiero w trzeciej czci. Z racji swojej
natury (i natury opowiadanej historii) Galt stanowi centraln posta
w yciu wszystkich bohaterw. W notce Galt w odniesieniu do innych z
27 czerwca 1946 roku Ayn Rand okrela zwile, czym jest Galt dla
kadej z tych postaci:
Dla Dagny ideaem. Odpowiedzi na dwojakiego rodzaju poszukiwania:
czowieka geniuszu i ukochanego mczyzny. Pierwsze denie przejawia si
w poszukiwaniu wynalazcy silnika. Drugie w jej narastajcym
przekonaniu, e nigdy si nie zakocha. [...] Dla Reardena
przyjacielem. Zrozumieniem i szacunkiem, ktrego zawsze pragn, cho o
tym nie wiedzia (lub sdzi, e je ma prbowa je otrzyma od otaczajcych
go osb, od ony, matki, brata i siostry). Dla Francisca dAnconia
arystokrat. Jedynym czowiekiem stanowicym wyzwanie i bodziec niemal
waciw publiczno, wart zaskakiwania dla samej radoci i kolorytu
ycia. Dla Danneskjlda kotwic. Jedynym symbolem ziemi i korzeni dla
niestrudzonego, miaego wdrowca, celem zmaga, portem u kresu
burzliwego rejsu jedynym czowiekiem, ktrego potrafi szanowa. Dla
kompozytora natchnieniem i idealn publicznoci. Dla filozofa
wcieleniem jego abstrakcji. Dla ojca Amadeusza rdem konfliktu.
Niepokojc wiadomoci, e Galt jest celem jego wysikw, czowiekiem
cnoty, idealnym czowiekiem i e jego rodki nie zmierzaj do tego celu
(i e niszczy swj idea na rzecz tych, ktrzy stanowi zo). Dla Jamesa
Taggarta wiecznym zagroeniem. Ukrytym koszmarem. Wyrzutem sumienia.
Win (jego wasn). Taggart nie jest w aden konkretny sposb powizany z
Galtem, czuje jednak cigy, bezprzyczynowy, bezimienny, histeryczny
lk. Rozpoznaje go, gdy syszy przemwienie radiowe Galta i gdy po raz
pierwszy widzi go na wasne oczy. Dla profesora wasnym sumieniem.
Wyrzutem sumienia i przypomnieniem. Duchem nawiedzajcym go we
wszystkim, co robi, bez chwili wytchnienia. Czym, co mwi N i e!
caemu jego yciu. Kilka wyjanie do powyszego: siostra Reardena,
Stacy, bya uboczn postaci, w pniejszym czasie usunit z powieci. W
pierwszych latach imi Francisco pisane byo jako Francesco, a imi
Danneskjlda brzmiao Ivar, prawdopodobnie po Ivarze Kreugerze,
szwedzkim krlu zapaczanym, ktry posuy za wzr postaci Bjorna
Faulknera w Night of January 16th. Ojciec Amadeusz by spowiednikiem
Jamesa Taggarta. Miaa to by posta pozytywna, szczerze oddana dobru,
lecz konsekwentnie uprawiajca moralno miosierdzia. Ayn Rand
powiedziaa mi, e usuna z powieci t posta, gdy dosza do wniosku, e
niemoliwe jest jej przekonujce przedstawienie. Profesor to Robert
Stadler. I ostatni fragment. Z powodu jej umiowania idei czsto
pytano Ayn Rand, czy jest przede wszystkim filozofem, czy
powieciopisark. W pniejszych czasach niecierpliwio j to pytanie,
ale samej sobie udzielia na nie odpowiedzi w zapisku z 4 maja 1946
roku. Szerszym kontekstem byy rozwaania na temat natury twrczoci.
Wydaje si, e jestem zarwno filozofem teoretycznym, jak i autork
beletrystyki. Najbardziej interesuje mnie jednak to ostatnie;
pierwsze jest tylko rodkiem wiodcym do ostatniego, rodkiem
absolutnie koniecznym, lecz jednak rodkiem; celem jest opowie
fikcyjna. Bez zrozumienia i wyraenia waciwej zasady filozoficznej
nie mog stworzy waciwej opowieci, ale odkrywanie zasady interesuje
mnie jedynie jako odkrywanie waciwej wiedzy, ktr bd stosowa w swoim
yciowym celu, a moim yciowym celem jest kreacja takiego wiata
(ludzi i zdarze), ktry mi si podoba to znaczy: wiata czowieka
perfekcyjnego. Do zdefiniowania owej perfekcji potrzebna jest
wiedza filozoficzna. Nie zamierzam jednak poprzestawa na definicji;
zamierzam j zastosowa w swojej twrczoci (jak rwnie w swoim yciu
osobistym ale osi, ogniskiem i celem mojego ycia osobistego, caego
mojego ycia, jest
moja praca). Dlatego wanie, jak sdz, znudzi mnie pomys napisania
niefikcyjnej ksiki filozoficznej. Celem takiej ksiki byoby w
istocie nauczanie innych, przedstawianie swojej idei innym. W
utworze fikcyjnym celem jest tworzenie, dla siebie, wiata, jakiego
pragn, i ycie w nim podczas jego tworzenia, a potem, jako
drugorzdna konsekwencja, pozwolenie, by cieszyli si nim inni, jeli
i jak dalece potrafi. Mona powiedzie, e pierwszym celem ksiki
filozoficznej jest krystalizacja lub zdefiniowanie swojej nowej
wiedzy przed samym sob, a dopiero potem zaprezentowanie tej wiedzy
innym. W moim przypadku jednak rnica jest nastpujca: musz uzyska i
okreli przed sob wiedz lub zasad, ktr zastosowaam, by napisa utwr
fikcyjny bdcy jej wcieleniem i ilustracj; nie zamierzam tworzy
opowieci na temat lub na poparcie starej wiedzy, wiedzy okrelonej
lub odkrytej przez kogo innego, czyli cudzej filozofii (te
filozofie s bowiem bdne). O tyle tylko jestem filozofem
abstrakcyjnym (chc prezentowa perfekcyjnego czowieka i jego
perfekcyjne ycie, musz wic take odnale wasn definicj perfekcji).
Kiedy i jeli odkryam t now wiedz, nie interesuje mnie ju ujmowanie
jej w abstrakcyjn, ogln form, czyli w form wiedzy. Interesuje mnie
jej uywanie, stosowanie czyli ujcie jej w konkretn form ludzi i
zdarze, w form fikcyjnej opowieci. Moim ostatecznym celem jest to
ostatnie; wiedza lub odkrycie filozoficzne jest jedynie wiodcym do
niego rodkiem. Mojemu celowi nie suy jednak niefikcyjna forma
abstrakcyjnej wiedzy, lecz ostateczna, praktyczna forma fikcyjnej
opowieci. (I tak okrelam t wiedz przed sob, ale ostateczny wyraz
daj jej w formie penego cyklu, wiodcego z powrotem do czowieka).
Zastanawiam si, do jakiego stopnia jestem w tym aspekcie zjawiskiem
szczeglnym. Sdz, e jestem wcieleniem waciwej, spjnej, penej istoty
ludzkiej. Tak czy owak, taka powinna by posta Johna Galta. On take
stanowi kombinacj abstrakcyjnego filozofa i praktycznego wynalazcy;
myliciela i czowieka czynu [...] Uczc si, wywodzimy abstrakcje od
konkretnych przedmiotw i zdarze. Tworzc, wymylamy wasne konkretne
przedmioty i zdarzenia na podstawie abstrakcji; sprowadzamy
abstrakcj z powrotem do jej konkretnego znaczenia, ale to ona
pomaga nam stworzy taki konkret, jakiego pragniemy. Pomaga nam
tworzy przeksztaca wiat w taki sposb, by suy naszym celom. Nie mog
si oprze zacytowaniu jeszcze jednego akapitu. Pojawia si on kilka
stron dalej, w tych samych rozwaaniach: Nawiasem mwic: jeli
tworzenie fikcji jest procesem przekadania abstrakcji na konkrety,
istniej trzy moliwe etapy takiego tworzenia: przekadanie starej
(znanej) abstrakcji (tematu lub tezy) za pomoc starych rodkw (czyli
postaci, zdarze lub sytuacji stosowanych ju wczeniej w tym samym
celu; ten sam przekad) tu naley wikszo popularnego chamu;
przekadanie starej abstrakcji za pomoc nowych, oryginalnych rodkw
tu naley wikszo dobrej literatury; i wreszcie tworzenie nowych,
oryginalnych abstrakcji i przekadanie ich nowymi, oryginalnymi
rodkami. To, o ile mi wiadomo, robi tylko ja to mj rodzaj tworzenia
fikcji. Niech mi Bg przebaczy (przenonia!), jeli jest to zarozumiay
bd! W tej chwili jednak nie sdz, by tak byo. (Czwarta moliwo
przekadanie nowych abstrakcji za pomoc starych rodkw jest z
definicji niemoliwa: skoro abstrakcja jest nowa, nikt dotd nie mg
uywa rodkw pozwalajcych na jej przeoenie).
Czy jej wniosek by zarozumiaym bdem? Mino czterdzieci pi lat od
chwili, gdy Ayn Rand napisaa te sowa. Trzymasz w rkach jej
arcydzieo. Decyzja naley do ciebie. Leonard Peikoff wrzesie
1991
Cz pierwsza SPRZECZNOCI NIE ISTNIEJ
Rozdzia I TEMAT Kim jest John Galt? wiato dogasao i Eddie
Willers nie widzia dokadnie twarzy wczgi, ktry wymwi te sowa
zwyczajnie, bez emocji. Ale promienie soca zachodzcego na odlegym
kracu ulicy odbijay si w oczach tamtego tymi iskrami, a oczy te
patrzyy wprost na Eddiego, kpice i nieruchome, jak gdyby pytanie
adresowane byo do bezprzyczynowego niepokoju wewntrz niego.
Dlaczego pan to powiedzia? zapyta nerwowym tonem Eddie Willers.
Wczga sta oparty o framug drzwi; klin rozbitego wiata za jego
plecami odbija metaliczn nieba. Dlaczego to pana niepokoi? zapyta.
Wcale nie fukn Eddie Willers, sigajc pospiesznie do kieszeni. Wczga
zaczepi go, proszc o dziesi centw, i nie przestawa mwi, jakby chcia
zabi czas i odwlec moment kolejnej proby. Uliczna ebranina bya
wwczas zjawiskiem tak nagminnym, e nie potrzeba byo sucha wyjanie,
on za nie mia najmniejszej ochoty zostawa powiernikiem nieszcz tego
akurat wczgi. Nie pan sobie kupi kaw powiedzia, wrczajc monet
cieniowi bez twarzy. Dzikuj panu odrzek mu beznamitny gos, a twarz
na moment wychylia si z cienia. Bya ogorzaa od wiatru, poorana
bruzdami znuenia i cynicznej rezygnacji; oczy zdradzay inteligencj.
Eddie Willers poszed dalej, zastanawiajc si, dlaczego zawsze o tej
porze dnia odczuwa niezrozumiay strach. Nie, pomyla, nie strach,
nie ma si czego ba: po prostu bezprzedmiotow, pozbawion rda obaw.
Przyzwyczai si do tego uczucia, nie potrafi jednak znale dla niego
wytumaczenia; a przecie wczga rozmawia z nim tak, jakby wiedzia, e
Eddie to czuje; jakby sdzi, e powinno si to czu, a co wicej: jakby
zna przyczyn. Eddie Willers zmusi si do wyprostowania ramion. Musz
si tego pozby, pomyla; zaczynam fantazjowa. Czy zawsze to odczuwa?
Mia teraz trzydzieci dwa lata. Sprbowa wrci pamici do przeszoci.
Nie, nie zawsze; nie pamita jednak, kiedy to si zaczo. Uczucie
nachodzio go znienacka, w rnych odstpach czasowych; ostatnio coraz
czciej. To zmierzch, pomyla. Nienawidz zmierzchu. Chmury i
przecinajce je linie drapaczy chmur brzowiay jak stare, blaknce
malowido olejne. Dugie smugi brudu biegy spod szczytw w d
wysmukych, przeartych sadz cian. Wysoko na cianie wiey widniaa
szczelina w ksztacie nieruchomej byskawicy dugoci dziesiciu
kondygnacji. Niebo ponad dachami przecina postrzpiony obiekt: bya
to powka iglicy, wci unoszca na sobie blask zachodzcego soca; z
drugiej poowy dawno ju zesza zota glazura. una bya czerwona i
nieruchoma, niczym odbicie ognia nie aktywnego, lecz dogorywajcego,
na ktrego podtrzymanie jest zbyt pno. Nie, pomyla Eddie Willers, w
widoku miasta nie ma nic niepokojcego. Wyglda tak, jak zawsze
wygldao. Poszed dalej, napominajc si, e jest ju spniony do biura.
Nie podobao mu si zadanie, ktre czekao go po powrocie, ale trzeba
je byo wykona. Nie prbowa wic odwleka powrotu do pracy, lecz zmusi
si, by i szybciej. Skrci za rg. W wskiej przestrzeni pomidzy
sylwetkami dwch budynkw, niczym przez szpar w drzwiach, zobaczy
stron gigantycznego kalendarza zawieszonego na niebie. By to
kalendarz, ktry burmistrz Nowego Jorku kaza w ubiegym roku wznie na
szczycie budynku, aby mieszkacy mogli odczytywa dzie miesica tak,
jak odczytywali godziny, podnoszc wzrok na wie miejsk. Tego
wieczoru, w rdzawym wietle zachodu, prostokt gosi: 2
wrzenia. Eddie Willers odwrci wzrok. Nigdy nie lubi widoku tego
kalendarza. Widok w niepokoi go w sposb, ktrego nie potrafi wyjani
ani zdefiniowa, lecz ktry wydawa si wspgra z jego wieczornym
niepokojem: oba uczucia miay jak wspln cech. Pomyla nagle, e
istnieje jakie zdanie, jaki cytat wyjaniajcy to, co kalendarz
wydaje si sugerowa. Ale nie mg go sobie przypomnie. Szed, szukajc
po omacku sentencji zawieszonej w umyle jako pusty ksztat. Nie
potrafi go ani wypeni, ani oddali. Obejrza si za siebie. Biay
prostokt growa nad dachami, goszc niewzruszenie: 2 wrzenia. Eddie
Willers przenis wzrok na ulic, na wzek z warzywami stojcy obok
schodw wejciowych kamienicy z piaskowca. Zobaczy stert zocistych
marchewek i wieych zielonych cebulek. Zobaczy czyst bia firank
powiewajc w otwartym oknie. Zobaczy autobus wprawn rk
przeprowadzany przez zakrt. Zastanawia si, dlaczego poczu si lepiej
a zaraz potem, dlaczego ogarno go nage, niewyjanione pragnienie,
aby wszystkich tych rzeczy nie pozostawiano na otwartej
przestrzeni, bezbronnych wobec rozcigajcej si ponad nimi pustki.
Kiedy dotar do Pitej Alei, nie odrywa wzroku od wystaw mijanych
sklepw. Niczego nie potrzebowa ani nie pragn kupi, lubi jednak
przyglda si ekspozycji towarw, jakichkolwiek towarw, przedmiotw
wytwarzanych przez ludzi i przeznaczonych na uytek ludzi. Lubi
widok bogatej ulicy; nie wicej ni jedna czwarta sklepw bya
zamknita, witajc go pustk w nieowietlonych oknach. Nie wiedzia,
dlaczego nagle pomyla o starym dbie. Nie wydarzyo si nic, co mogoby
przywie mu go na myl. Pomyla o nim jednak, a razem z nim o letnich
wakacjach, ktre spdza w posiadoci Taggartw. Spdzi wikszo
dziecistwa, bawic si z dziemi Taggartw, a teraz pracowa dla nich
tak samo, jak jego ojciec i dziadek pracowali dla ich ojca i
dziadka. Wielki db sta samotnie na wzgrzu nad rzek Hudson, na
terenie posiadoci. Siedmioletni Eddie Willers lubi wchodzi na
wzgrze i przyglda si drzewu. Stao tam od setek lat i wydawao mu si,
e bdzie tak stao zawsze. Jego korzenie ciskay wzgrze jak pi, z
palcami wbitymi w ziemi, i Eddie wyobraa sobie, e gdyby jaki
olbrzym chcia wyrwa drzewo, chwytajc je za koron, nie byby w stanie
tego zrobi, choby rozkoysa wzgrze i ca ziemi niczym pik na sznurku.
Czu si bezpieczny w obecnoci drzewa; byo dla niego najwikszym
symbolem siy, rzecz, ktrej nic nie zdoa zmieni i ktrej nic nie moe
zagrozi. Pewnej nocy w db uderzy piorun. Nastpnego ranka Eddie
zobaczy drzewo rozupane na p. Wntrze pnia wygldao jak wylot
czarnego tunelu. Pie by jedynie pust skorup; jego serce przegnio
dawno temu, w rodku bya tylko pustka i odrobina szarego pyu, ktry
teraz pozwala si rozsiewa dookoa najlejszym podmuchom wiatru. Siy
witalne opuciy drzewo, a pusty ksztat, ktry pozostawiy, nie potrafi
przetrwa bez nich. Wiele lat pniej usysza, e dzieci naley chroni
przed szokiem pierwszego spotkania ze mierci, blem czy strachem. Te
rzeczy jednak nigdy go nie przeraay. Szok przyszed, gdy sta w
milczeniu, spogldajc w czarn dziur pnia. Bya to wielka zdrada; tym
wiksza, e nie potrafi zrozumie, co zostao zdradzone. Wiedzia, e nie
chodzi o niego ani o jego zaufanie, lecz o co innego. Przez jaki
czas sta tam, nie wydajc z siebie dwiku. Potem wrci do domu. Nie
powiedzia o tym nikomu ani wtedy, ani nigdy pniej. Eddie Willers
potrzsn gow, gdy zgrzyt zardzewiaego mechanizmu zmieniajcego wiato
na skrzyowaniu zatrzyma go na krawniku. By zy na siebie. Nie byo
powodu, dla ktrego miaby myle tego wieczoru o dbie. Tamto nic ju
dla niego nie znaczyo; teraz by to tylko ledwie uchwytny cie smutku
i kropelka blu, ktra przetoczya si gdzie wewntrz niego i znika
niczym kropla deszczu na szybie. Jej szlak wykrela znak zapytania.
Nie chcia, by jego dziecistwo czyo si z jakimkolwiek smutkiem;
kocha swoje wspomnienia: kady dzie, ktry wspomina, wydawa si zalany
nieruchomym, radosnym blaskiem soca. Mia wraenie, e kilka promieni
przedaro si do teraniejszoci: nie, nie promienie, raczej malekie
reflektory, ktre od czasu do czasu przydaway blasku jego pracy,
pustemu mieszkaniu, cichej, skrupulatnie postpujcej egzystencji.
Pomyla o pewnym letnim dniu, ktry przey, gdy mia dziesi lat. To
wanie wtedy na polance
w lesie najdrosza przyjacika lat dziecinnych powiedziaa mu, co
bd robi, gdy dorosn. Sowa byy szorstkie i lnice niczym promienie
soca; sucha ich z podziwem i zdumieniem. Zapytany, co chciaby robi,
odpowiedzia bez namysu: To, co jest suszne. I doda: Musimy robi co
wielkiego... My dwoje, razem. Co? zapytaa. Nie wiem odpar. Tego
wanie musimy si dowiedzie. Nie tylko to, co przed chwil powiedziaa.
Nie tylko biznes i zarabianie na ycie. Co jak wygrywanie bitew,
ratowanie ludzi z poarw albo wspinanie si na szczyty gr. Po co?
zapytaa. Pastor powiedzia, e zawsze musimy dy do tego, co w nas
najlepsze powiedzia. Jak mylisz, co w nas jest najlepsze? Nie wiem.
Musimy si dowiedzie. Nie odpowiedziaa. Odwrcia si od niego, patrzc
na tory kolejowe w oddali. Eddie Willers umiechn si. To, co jest
suszne powiedzia dwadziecia dwa lata temu. Od tamtej pory ani razu
nie zakwestionowa tej deklaracji. Inne pytania zatary si w jego
umyle; by zbyt zajty, by je sobie zadawa. Nadal jednak uwaa za
rzecz oczywist, e czowiek powinien robi to, co jest suszne; nigdy
si nie dowiedzia, jak ludzie mog chcie robi co innego; dowiedzia si
jedynie, e to robi. Nadal wydawao mu si to proste i niezrozumiae:
proste, e wszystko powinno by jak naley, niezrozumiae, e nie jest.
Wiedzia, e nie jest. Myla o tym, kiedy skrci za rg i jego oczom
ukaza si budynek Taggart Transcontinental. Budynek growa nad ulic,
by jej najwysz, najbardziej dumn konstrukcj. Eddie Willers zawsze
umiecha si na jego widok. Dugie wstgi okien piy si w gr
nieprzerwanym cigiem, kontrastujc z oknami ssiednich budynkw;
wznoszce si linie przecinay niebo. adnych sypicych si naronikw czy
startych rogw. Budynek sprawia wraenie cakowicie odpornego na
dziaanie czasu, zawieszonego gdzie ponad nim. Zawsze bdzie tu sta,
pomyla Eddie Willers. Kiedykolwiek wkracza do budynku Taggart
Transcontinental, doznawa uczucia ulgi i poczucia bezpieczestwa. To
miejsce kojarzyo si z kompetencj i wadz. Podogi korytarzy byy
lustrami zrobionymi z marmuru. Matowe prostokty lamp pytami litego
wiata. Za ogromnymi szybami przy maszynach do pisania siedziay rzdy
dziewczt; klekot przyciskw brzmia jak stukot k pdzcego pocigu. I
niczym echo, co jaki czas przebiegao przez ciany wte drenie,
wydobywajce si spod budynku, z tuneli wielkiego dworca, z ktrego
wyruszay pocigi, by przemierza kontynent, i do ktrego wracay,
przemierzywszy go z powrotem. Tak byo od pokole. Taggart
Transcontinental, pomyla Eddie Willers, od oceanu do oceanu dumny
slogan jego dziecistwa, o ile janiejszy i witszy od wszystkich
przykaza Biblii. Od oceanu do oceanu, na wieki, myla Eddie Willers,
jak gdyby powtarza wyuczon modlitw, przemierzajc nieskazitelne
korytarze wiodce do serca budynku, do gabinetu Jamesa Taggarta,
prezesa Taggart Transcontinental. James Taggart siedzia przy swoim
biurku. Wyglda jak czowiek zbliajcy si do pidziesitki, ktry
przeskoczy w ten wiek wprost z wieku dorastania, z pominiciem
modoci. Mia mae, nadsane usta i cienkie woski przyklejone do ysego
czoa. Charakteryzowaa go bezwadna, niedbaa postawa, sprawiajca
wraenie buntu przeciwko wysokiej, szczupej sylwetce, ktrej wrodzona
elegancja domagaa si dumnej pozy arystokraty, lecz obrcona zostaa w
prostack niezgrabno. Skr twarzy mia blad i mikk, oczy szkliste i
zamglone, a spojrzenie poruszao si ospale, nigdy nie zatrzymujc si
na dobre, przelizgujc po rzeczach w wiecznym alu o to, e istniej.
Wyglda na upartego i wypalonego. Mia trzydzieci dziewi lat. Na dwik
otwierajcych si drzwi podnis gow zirytowany. Nie przeszkadza, nie
przeszkadza, nie przeszkadza odezwa si. Eddie Willers podszed do
biurka. To wane, Jim powiedzia, nie podnoszc gosu. W porzdku, w
porzdku, o co chodzi? Eddie Willers popatrzy na map zawieszon na
cianie gabinetu. Kolory wyblaky pod szkem;
zada sobie pytanie, ilu prezesw zasiadao ju przed t map i od ilu
lat. Koleje Taggart Transcontinental, sie czerwonych linii
przecinajcych wyblaky rysunek kraju od Nowego Jorku po San
Francisco, wyglday niczym ukad krwionony jakby kiedy, dawno temu,
krew wystrzelia z gwnej arterii i pod cinieniem wasnego nadmiaru
wylewaa si na boki w przypadkowych punktach, tworzc kanay obejmujce
cay kraj. Jeden z nich wi si od Cheyenne poprzez Wyoming po El Paso
w Teksasie bya to linia Rio Norte. Niedawno naniesiono nowy
fragment, wyduajc czerwon lini na poudnie, poza El Paso Eddie
Willers jednak odwrci si pospiesznie, gdy dotar wzrokiem do tego
miejsca. Przenis oczy na Jamesa Taggarta. Chodzi o lini Rio Norte
powiedzia. Zauway, jak spojrzenie Taggarta wdruje w d, ku skrajowi
biurka. Mamy kolejn katastrof. Wypadki kolejowe zdarzaj si
codziennie. Czy musisz mi zawraca tym gow? Wiesz, co mam na myli,
Jim. To koniec Rio Norte. Cae szyny s zniszczone. Bdziemy zakada
nowe. Eddie Willers kontynuowa, jakby nie sysza odpowiedzi: Szyny s
zniszczone. Nie ma sensu prbowa posya tamtdy pocigw. Ludzie
przestaj z nich korzysta. Nie sdz, eby istniao w kraju jakiekolwiek
przedsibiorstwo kolejowe, ktre nie posiadaoby kilku linii
przynoszcych straty. Nie jestemy jedyni. Taki jest stan kraju
chwilowy stan kraju. Eddie patrzy na niego w milczeniu. Tym, czego
Taggart nie lubi w Eddiem Willersie, by jego zwyczaj patrzenia
ludziom prosto w oczy. Oczy Eddiego byy niebieskie, due i pytajce;
mia jasne wosy i kwadratow twarz, w ktrej nie byo nic szczeglnego
poza wyrazem sumiennego skupienia i jawnej konsternacji. Czego
chcesz? achn si Taggart. Przyszedem, eby powiedzie ci co, co musisz
wiedzie, bo od kogo wreszcie musisz to usysze. Ze mielimy kolejny
wypadek? e nie moemy zrezygnowa z linii Rio Norte. James Taggart
rzadko podnosi gow; kiedy patrzy na ludzi, czyni to, unoszc cikie
powieki i gapic si spode ba. A kto mwi o rezygnacji z Rio Norte?
zapyta. Nawet mi to w gowie nie postao. Mam al do ciebie, e to
powiedziae. Wielki al. Od szeciu miesicy nie jedzimy wedug rozkadu.
Nie byo kursu, ktry zakoczyby si bez jakiej awarii, wikszej lub
mniejszej. Jak dugo moemy przetrwa? Jeste pesymist, Eddie. Brak ci
wiary. To wanie podkopuje morale organizacji. Chcesz przez to
powiedzie, e nic nie zrobisz w sprawie Rio Norte? Tego nie
powiedziaem. Tego bynajmniej nie powiedziaem. Jak tylko dostaniemy
nowe szyny... Jim, nie bdzie adnych nowych szyn. Powieki Taggarta
uniosy si wolno. Wracam wanie z biura Associated Steel. Rozmawiaem
z Orrenem Boyleem. Co powiedzia? Mwi przez ptorej godziny i ani
razu nie powiedzia nic konkretnego. Po co zawracae mu gow? Zdaje
si, e pierwsze zamwienie ma by zrealizowane dopiero w przyszym
miesicu. W poprzedniej wersji miao by gotowe trzy miesice temu.
Nieprzewidziane okolicznoci. Absolutnie niezalene od Orrena. A w
jeszcze wczeniejszej sze miesicy wczeniej. Jim, od trzynastu
miesicy czekamy na dostaw z Associated Steel. Co, twoim zdaniem,
mam robi? Nie rzdz firm Orrena Boylea. Chc, eby zrozumia, e nie
moemy czeka. Powoli, na wp kpicym, na wp ostronym tonem, Taggart
zapyta: Co powiedziaa moja siostra? Wraca dopiero jutro.
Co zatem proponujesz? Sam musisz zdecydowa. Cokolwiek jeszcze
zechcesz powiedzie, jest jedna rzecz, o ktrej nie wa si wspomina.
Rearden Steel. Eddie nie odpowiedzia od razu. W porzdku, Jim
powiedzia po chwili cicho. Nie wspomn o nim. Orren jest moim
przyjacielem. Nie byo odpowiedzi. Urazie mnie swoj postaw. Orren
Boyle dostarczy szyny najszybciej, jak tylko to bdzie moliwe. Dopki
nie moe tego zrobi, nikt nie moe nas wini. Jim! O czym ty mwisz?
Czy nie rozumiesz, e Rio Norte si sypie niezalenie od tego, czy nas
kto wini czy nie?! Ludzie wytrzymaliby to musieliby gdyby nie
Phoenix-Durango. Widzia, jak twarz Eddiego ciga si. Nikt nigdy nie
narzeka na Rio Norte, dopki na scen nie wkroczyli Phoenix-Durango.
Robi wietn robot. To niewyobraalne, eby co zwanego Phoenix-Durango
rywalizowao z Taggart Transcontinental! Dziesi lat temu byo lokaln
lini przewoc mleko. Obecnie kontroluje wikszo przewozw towarowych w
Arizonie, Kolorado i Nowym Meksyku. Taggart nie odpowiedzia. Jim,
nie moemy straci Kolorado. To nasza ostatnia nadzieja. To ostatnia
nadzieja wszystkich. Jeli nie wemiemy si w gar, stracimy wszystkich
wikszych klientw w tym stanie na korzy Phoenix-Durango. Stracilimy
ju pola naftowe Wyatta. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy wci gadaj o
polach naftowych Wyatta. Bo Ellis Wyatt jest geniuszem, ktry... Do
diaba z Ellisem Wyattem! Czy te pola naftowe, pomyla nagle Eddie,
nie maj czego wsplnego z naczyniami krwiononymi na mapie? Czy nie
tak wanie czerwony strumie Taggart Transcontinental rozla si przed
laty po kraju, cho dzi taki wyczyn wydawaby si niemoliwy? Pomyla o
odwiertach naftowych strzelajcych czarnym strumieniem, ktry pdzi
przez kontynent, niemal przecigajc wiozce go pocigi
Phoenix-Durango. Pole byo kamienist poaci ziemi w grach Kolorado,
na ktrej dawno temu postawiono krzyyk, uznajc j za wyeksploatowan.
Ojciec Ellisa Wyatta zdoa jako tako wyy z niego do koca swoich dni,
ktry by take kocem starych odwiertw. Teraz byo tak, jakby kto
wtoczy w serce gry zastrzyk adrenaliny, serce zaczo pompowa i ze
ska wytrysna czarna krew oczywicie, e to krew, myla Eddie Willers,
bo wanie krew daje pokarm i ycie, a to uczyniy pola naftowe Wyatta.
Wstrzsny pustymi zboczami, przywracajc je yciu, zrodziy nowe
miasta, nowe elektrownie, nowe fabryki w regionie, ktrego nikt dotd
nie zauwaa na mapie. Nowe fabryki, myla Eddie Willers, w czasach, w
ktrych dochody z przewozw dla wszystkich wanych gazi przemysu malej
z roku na rok; nowe, bogate pole naftowe, kiedy na wszystkich
innych liczcych si polach pompy staj jedna po drugiej; nowy
przemysowy stan w miejscu, w ktrym nikt dotd nie oczekiwa niczego
poza bydem i burakami. Dokona tego jeden czowiek w cigu omiu lat.
To byo jak jedna z tych historii, o ktrych Eddie Willers czyta w
podrcznikach szkolnych i nigdy do koca w nie nie wierzy historii o
ludziach, ktrzy yli w czasach narodzin tego kraju. Chciaby pozna
Ellisa Wyatta. Wiele o nim mwiono, ale niewielu mogo si poszczyci
znajomoci z nim. Rzadko bywa w Nowym Jorku. Mwiono, e ma trzydzieci
trzy lata i porywcz natur. Odkry jaki sposb na oywienie
wyeksploatowanych odwiertw naftowych i nadal je oywia. Ellis Wyatt
to chciwy dra, ktrego interesuj wycznie pienidze stwierdzi James
Taggart. Ja za sdz, e s w yciu rzeczy waniejsze ni nabijanie kabzy.
O czym ty mwisz, Jim? Co to ma wsplnego z... Poza tym wyrolowa nas.
Pracowalimy dla Wyatt Oil przez wiele lat i robilimy to dobrze. W
czasach starego Wyatta przewozilimy pocig ropy tygodniowo.
Czasy starego Wyatta miny, Jim. Phoenix-Durango przewozi dwa
pocigi ropy dziennie. I kursuj planowo. Gdyby tylko da nam czas na
rozbudowanie si razem z nim... Nie ma czasu do stracenia. Czego on
oczekuje? e porzucimy wszystkich innych klientw, powicimy interesy
caego kraju i damy mu wszystkie swoje pocigi? Skd. On niczego nie
oczekuje. Po prostu wsppracuje z Phoenix-Durango. Moim zdaniem, to
niszczycielski, pozbawiony skrupuw rozbjnik. Nieodpowiedzialny,
wysoce przereklamowany waniak. Zdumiewajca bya ta naga emocja w
bezbarwnym zwykle gosie Jamesa Taggarta. Nie jestem przekonany, czy
te jego pola rzeczywicie s tak korzystnym przedsiwziciem. Wydaje mi
si raczej, e nadszarpn gospodark caego kraju. Nikt si nie
spodziewa, e Kolorado stanie si stanem przemysowym. Jak moemy si
czu bezpieczni lub planowa cokolwiek, gdy wszystko cigle si
zmienia? Na Boga, Jim! On... Tak, wiem, wiem, robi pienidze. Nie
wydaje mi si jednak, aby to byo kryterium, na podstawie ktrego
mierzy si warto czowieka dla spoeczestwa. Co za si tyczy jego ropy,
przyszedby do nas na kolanach i czeka na swoj kolej razem z innymi
klientami, nie oczekujc niczego poza swoim sprawiedliwym udziaem w
transporcie, gdyby nie Phoenix-Durango. Nie mona wygra z tak
niszczycielsk konkurencj. Nikt nie moe nas wini. Ten ciar w moich
piersiach i skroniach, myla Eddie Willers, to ciar wysiku. Przyszed
tu z postanowieniem, by wreszcie na dobre wyjani spraw, i sprawa
bya jasna, tak jasna, e nic nie mogo zapobiec zrozumieniu jej przez
Taggarta, chyba eby sam Eddie nie zdoa odpowiednio jej przedstawi.
Stara si wic, jak mg, ale przegrywa, tak jak przegrywa we
wszystkich dyskusjach z Taggartem: cokolwiek powiedzia, zawsze
wydawao si, e mwi o dwch rnych sprawach. Jim, co ty opowiadasz? Czy
to ma jakie znaczenie, e nikt nas nie wini, skoro linia si
rozsypuje? James Taggart umiechn si; by to wty umiech, rozbawiony i
zimny zarazem. To wzruszajce, Eddie powiedzia to twoje powicenie
dla Taggart Transcontinental. Jeli nie bdziesz uwaa, staniesz si
sug doskonaym. Tym wanie jestem, Jim. Pozwl mi zatem spyta, czy do
twoich obowizkw naley dyskutowanie ze mn o tych sprawach? Nie.
Dlaczego wic nie przyjmiesz do wiadomoci, e mamy odpowiednie dziay,
ktre zajmuj si odpowiednimi rzeczami? Dlaczego nie skadasz tego
sprawozdania tam, gdzie skada je naley? Dlaczego nie wypakujesz si
na ramieniu mojej drogiej siostry? Suchaj, Jim, wiem, e nie jestem
upowaniony, by z tob rozmawia. Ale nie mog zrozumie, co si dzieje.
Nie wiem, co ci mwi twoi doradcy ani dlaczego nie potrafi ci
otworzy oczu. Wic pomylaem, e sprbuj sam to zrobi. Doceniam twoj
przyja z dziecistwa, Eddie, ale czy uwaasz, e upowania ci ona do
wchodzenia tu bez zapowiedzi, kiedykolwiek przyjdzie ci na to
ochota? Biorc pod uwag twoj wasn rang, czy nie powiniene pamita, e
to ja jestem prezesem Taggart Transcontinental? Nic z tego. Eddie
Willers patrzy na niego swoim zwykym wzrokiem, nie uraony, zaledwie
skonsternowany. A zatem nie zamierzasz nic zrobi w sprawie Rio
Norte? zapyta. Tego nie powiedziaem. Taggart patrzy na map, na
czerwon lini na poudnie od El Paso. Tego bynajmniej nie
powiedziaem. Jak tylko rusz kopalnie San Sebastian i nasza
meksykaska filia zacznie przynosi zyski... Zostawmy ten temat, Jim.
Taggart oderwa wzrok od mapy, zaskoczony bezprecedensowym
zjawiskiem nieprzejednanego gniewu w gosie Eddiego.
O co chodzi? Dobrze wiesz o co. Twoja siostra powiedziaa... Do
diaba z moj siostr! prychn James Taggart. Eddie Willers nie poruszy
si. Nie odpowiedzia. Sta i patrzy wprost przed siebie, nie
dostrzegajc ani Jamesa Taggarta, ani niczego innego w
pomieszczeniu. Po chwili skoni si i opuci gabinet. Po poudniu
urzdnicy z osobistego personelu Jamesa Taggarta wyczali wiata,
szykujc si do opuszczenia budynku. Pop Harper, gwny urzdnik, wci
jednak siedzia przy swoim biurku, krcc dwigniami na wp rozebranej
maszyny do pisania. Wszyscy w firmie mieli wraenie, e Pop Harper
urodzi si w tym konkretnym kcie, przy tym konkretnym biurku, i
nigdy nie zamierza go opuci. By gwnym urzdnikiem w czasach ojca
Jamesa Taggarta. Pop Harper spojrza na Eddiego Willersa, gdy ten
wyszed z gabinetu prezesa. Byo to mdre, powolne spojrzenie; wydawao
si mwi, e Pop wie, i wizyta Eddiego w tej czci budynku oznacza
kopoty na linii, wie, i z wizyty nic nie wyniko, i caa ta wiedza
jest mu kompletnie obojtna. Bya to ta sama cyniczna obojtno, ktr
Eddie widzia w oczach wczgi na rogu ulicy. Nie wiesz, Eddie, gdzie
mona kupi weniane podkoszulki? zapyta. Szukaem ich po caym miecie,
ale nigdzie nie ma. Nie wiem powiedzia Eddie, przystajc. Dlaczego
mnie o to pytasz? Pytam wszystkich. Moe kto bdzie wiedzia. Eddie
niepewnym wzrokiem przyglda si beznamitnej, wychudzonej twarzy i
siwym wosom. Zimno tu w tej budzie rzek Pop Harper. Zim bdzie
jeszcze zimniej. Co robisz? zapyta Eddie, wskazujc czci maszyny do
pisania. To cholerstwo znowu si zepsuo. Nie ma sensu wysya go do
naprawy, ostatnim razem zabrao im to trzy miesice. Pomylaem sobie,
e sam naprawi. Pewnie nie na dugo. Opuci pi na przyciski. Szykuj si
na zom, siostrzyczko. Twoje dni s policzone. Eddie wzdrygn si. To
byo to zdanie, ktre prbowa sobie przypomnie: Twoje dni s policzone.
Nie pamita jednak, w zwizku z czym usiowa je sobie przypomnie. To
nie ma sensu, Eddie powiedzia Pop Harper. Co nie ma sensu? Nic.
Wszystko. O co chodzi, Pop? Nie bd zamawia nowej maszyny. Robi je
teraz z blachy. Kiedy stare przestan dziaa, skoczy si pisanie na
maszynie. Dzisiaj rano by wypadek w metrze, hamulce nie zadziaay.
Id do domu, Eddie, wcz sobie radio i posuchaj dobrej tanecznej
muzyki. Zapomnij o tym, chopcze. Twj problem ley w tym, e nigdy nie
miae adnego hobby. Dzisiaj znowu kto ukrad arwki z klatki schodowej
w moim bloku. Kuje mnie w piersiach. Nie mogem dosta adnych kropli
na kaszel, apteka na rogu zbankrutowaa w zeszym tygodniu. Koleje
Texas-Western zbankrutoway w zeszym miesicu. Wczoraj zamknli most
Queensborough z powodu remontu. Gdzie tu sens? Kim jest John
Galt?
Siedziaa przy oknie pocigu z odchylon w ty gow i rozprostowan,
sigajc wolnego siedzenia naprzeciwko nog. Rama okna draa od pdu,
szyba wisiaa nad pust ciemnoci, a plamki wiata od czasu do czasu
przebiegay przez szko niczym byskawice. Jej noga, zamknita ciasno w
poysku poczochy, tworzca ponad wypuk podog dug, prost lini,
zakoczon czubkiem obutej w czenko na wysokim obcasie stopy, miaa w
sobie kobiec elegancj, ktra wydawaa si nie na miejscu w tym
zakurzonym wagonie kolejowym, a przy tym dziwnie kontrastowaa z
reszt jej osoby. Szczupe, nerwowe ciao okrywao niegdy drogie, dzi
sfatygowane futro z wielbda, podniesiony konierz dotyka ukonego
ronda kapelusza, czupryna brzowych wosw odrzuconych do tyu sigaa
niemal do ramion. Twarz tworzyy regularne paszczyzny przecite
wyrazicie zarysowan lini zmysowych, nieskazitelnie idealnych ust.
Rce
trzymaa w kieszeniach futra, spita, jakby nie moga znie
bezruchu, i niekobieca, jakby niewiadoma wasnego ciaa i tego, i
jest to ciao kobiety. Suchaa muzyki. Bya to symfonia triumfu. Nuty
wzbijay si w gr, opowiadajc o wznoszeniu i bdc nim, stanowic istot
i form wznoszenia; wydaway si mieci w sobie kady ludzki czyn i myl
dc ku grze. Bya to eksplozja dwiku, wyrywajca si z ukrycia na
wolno. Miaa w sobie swobod wolnoci i upr denia. Zmiataa wszystko na
swojej drodze, nie pozostawiajc nic oprcz radoci wysiku, ktry pdzi
do przodu, nie napotykajc przeszkd. Jedynie sabe echo ukryte w
dwikach mwio o tym, od czego ucieka muzyka; mwio to jednak w
radosnym zdumieniu odkryciem, e nie ma adnej brzydoty ani blu i
nigdy nie musiao by. Bya to pie bezbrzenego wyzwolenia. Na te kilka
chwil, pomylaa, pki to trwa, wolno mi podda si cakowicie, zapomnie
o wszystkim i po prostu czu. Le, pomylaa; pu stery; to jest to.
Gdzie na skraju wiadomoci, tam, gdzie koczya si muzyka, wci sycha
byo stukot k pocigu. Wybijay rwny rytm, akcentujc co czwarte
uderzenie, jak gdyby podkrelay wiadomy cel. Moga si rozluni,
poniewa syszaa ten stukot. Suchaa muzyki i mylaa: oto, dlaczego koa
musz biec, i oto, dokd biegn. Nigdy przedtem nie syszaa tej
symfonii, wiedziaa jednak, e napisa j Richard Halley. Rozpoznawaa t
gwatowno i cudown intensywno. Rozpoznawaa styl tematu; bya to
wyrazista, skomplikowana melodia w czasach, w ktrych nikt ju nie
tworzy melodii... Siedziaa wpatrzona w sufit wagonu, nie widzc go
jednak i nie pamitajc, gdzie si znajduje. Nie wiedziaa, czy sucha
caej orkiestry, czy tylko jednej partii; by moe instrumentacja
odbywaa si wycznie w jej umyle. Mylaa mglicie, e zapowiedzi tego
tematu mona byo usysze we wszystkich dzieach Halleya, przez
wszystkie lata jego dugich zmaga, do dnia, w ktrym bdc w sile
wieku, zosta nagle poraony i powalony przez saw. To, mylaa,
przysuchujc si symfonii, byo celem jego zmaga. Pamitaa na wp udane
prby, frazy, ktre to obiecyway, poamane kawaki melodii, ktra
rozpoczynaa si i nie koczya. Piszc ten utwr, Richard Halley...
Wyprostowaa si nagle. Kiedy waciwie Halley to napisa? W tym samym
momencie uwiadomia sobie, gdzie jest, i po raz pierwszy zadaa sobie
pytanie, skd dobiega ta muzyka. Kilka krokw od niej, na kocu
wagonu, mody, jasnowosy hamulcowy regulowa kontrolki ogrzewania,
gwidc temat symfonii. Zrozumiaa, e caa muzyka, ktrej przysuchiwaa
si od duszego czasu, bya wanie tym. Przez chwil przygldaa mu si z
niedowierzaniem. Czy moe mi pan powiedzie, co pan gwide? zapytaa w
kocu. Chopak odwrci si w jej stron. Napotkaa jego spojrzenie i
szczery, radosny umiech, jakby powierza tajemnic przyjacielowi.
Spodobaa jej si ta twarz jej linie byy napite i mocne, pozbawione
lunych mini uciekajcych od odpowiedzialnoci ksztatu, ktrych nauczya
si oczekiwa od ludzkich twarzy. To koncert Halleya odpar z
umiechem. Ktry? Pity Mina chwila, zanim si odezwaa. Richard Halley
napisa tylko cztery koncerty powiedziaa wolno i ostronie. Umiech
znikn z twarzy chopca. Sprawiao to wraenie, jakby zosta wepchnity z
powrotem do rzeczywistoci, tak samo, jak przed chwil ona. Jakby
spuszczono kurtyn, pozostawiajc twarz bez wyrazu, bezosobow,
beznamitn i pust. Tak, rzeczywicie powiedzia. Pomyliem si. A zatem
co to byo? Jaka zasyszana melodia. Jaka? Nie wiem.
Gdzie pan j usysza? Nie pamitam. Zamilka bezradnie. Chopak
straci zainteresowanie rozmow i odwrci si od niej. To brzmiao jak
Halley powiedziaa. Ale znam kad nut tego, co kiedykolwiek napisa, a
tego nie napisa nigdy. Jego twarz nadal nic nie wyraaa, bya jedynie
odrobin bardziej uwana. Lubi pani muzyk Halleya? zapyta, odwracajc
si do niej. Tak powiedziaa. Bardzo. Patrzy na ni przez chwil, jakby
z wahaniem; potem odwrci si i wrci do swego zajcia. Obserwowaa
profesjonaln sprawno jego ruchw. Pracowa w milczeniu. Nie spaa ju
dwie noce, ale nie moga sobie pozwoli na sen; miaa zbyt wiele
problemw do rozwaenia i zbyt mao czasu: pocig mia by w Nowym Jorku
wczesnym rankiem. Potrzebowaa czasu, a zarazem pragna, by pocig
jecha szybciej; ale to bya Kometa Taggarta, najszybszy ekspres w
kraju. Prbowaa myle; na skraju jej wiadomoci wci jednak brzmiaa
muzyka. Syszaa j w penych akordach, jak nieubagane kroki ku czemu,
czego nie mona powstrzyma. Potrzsna gow ze zoci, zrzucia kapelusz i
zapalia papierosa. Nie zasn, pomylaa, potrafi wytrzyma do
jutrzejszego wieczoru... Koa pocigu wybijay akcentowany rytm. Bya z
nimi tak oswojona, e nie zauwaaa tego dwiku, a jednak przynosi jej
ukojenie. Gdy tylko wypalia papierosa, wiedziaa, e bdzie
potrzebowaa nastpnego; pomylaa jednak, e poczeka minut, kilka
minut, zanim po niego signie... Zasna. Obudzia si nagle, wiedzc, e
co jest nie tak, zanim jeszcze uwiadomia sobie, gdzie si znajduje:
koa zamilky. Wagon sta bezdwiczny i niewyrany w wietle nocnych
lamp. Spojrzaa na zegarek nie byo powodu, dla ktrego miaby si
zatrzyma. Wyjrzaa przez okno, pocig sta nieruchomo w szczerym polu.
Usyszaa czyje kroki na korytarzu. Jak dugo ju stoimy? zapytaa. Okoo
godziny odpar beznamitnie mski gos. Mczyzna spoglda za ni w sennym
zdumieniu, kiedy zerwaa si na rwne nogi i wybiega z przedziau. Na
dworze wia zimny wiatr. Pod pustym niebem rozcigaa si pusta poa
ziemi. W ciemnociach sycha byo szelest traw. Daleko w przodzie
zobaczya sylwetki mczyzn stojcych obok lokomotywy a ponad nimi
zawieszone na niebie czerwone wiato semafora. Podesza do nich
pospiesznie, mijajc nieruchome koa. Nikt nie zwrci na ni uwagi.
Zaoga pocigu i kilku pasaerw stoczyo si pod czerwonym wiatem.
Milczeli w pokornym oczekiwaniu. Co si stao? zapytaa. Maszynista
spojrza na ni zdumiony. Pytanie zabrzmiao jak rozkaz, nie jak
amatorska ciekawo pasaerki. Staa z rkoma w kieszeniach, z
podniesionym konierzem; szarpane wiatrem kosmyki wosw smagay j po
twarzy. Czerwone wiato powiedzia, wskazujc kciukiem semafor. Od jak
dawna? Od godziny. Nie jestemy na gwnym torze, prawda? Zgadza si.
Dlaczego? Nie wiem. Nie wydaje mi si odezwa si konduktor eby celowo
wysali nas na boczny tor. Tamten semafor le dziaa, a ten nie dziaa
wcale. Machn gow w kierunku wiata. Nie sdz, eby sygna mia si
zmieni. Wyglda na to, e jest do niczego. Wic co zamierzacie robi?
Czeka, a si zmieni. Zdumienie i gniew na chwil odebray jej gos. W
zeszym tygodniu zachichota palacz specjalny ekspres Atlantic
Southern sta na
bocznicy przez dwie godziny, bo co si komu pomylio. To jest
Kometa Taggarta powiedziaa. Kometa jeszcze nigdy si nie spnia. Jako
jedyna w kraju rzek maszynista. Zawsze musi by pierwszy raz
powiedzia palacz. Nie zna si pani na kolejach odezwa si jeden z
pasaerw. W tym kraju nie ma semafora ani zwrotnicy, ktre byyby co
warte. Nie zaszczycia go spojrzeniem. Zamiast tego zwrcia si do
maszynisty: Skoro pan wie, e semafor jest zepsuty, co ma pan zamiar
robi? Nie podoba mu si jej ton wyszoci i nie mg poj, dlaczego
przybiera go w sposb tak naturalny. Wygldaa jak moda dziewczyna:
tylko jej usta i oczy wiadczyy o tym, e jest kobiet po
trzydziestce. Ciemnoszare oczy byy bezporednie i niepokojce, jak
gdyby przewiercay si przez rzeczy, odrzucajc na bok to, co
nieistotne. Twarz wydawaa mu si jakby znajoma, nie pamita jednak,
gdzie j widzia. Droga pani, nie mam zamiaru nadstawia karku
powiedzia. Chodzi mu o to rzek palacz e naszym zadaniem jest czeka
na rozkazy. Waszym zadaniem jest prowadzi pocig. Nie wbrew
czerwonemu wiatu. Jeli wiato kae nam sta, stoimy. Czerwone wiato
oznacza niebezpieczestwo doda jeden z pasaerw. Nie bdziemy ryzykowa
rzek maszynista. Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, zrzuci win
na nas, jeli ruszymy. Nie zrobimy wic tego, dopki kto nam nie kae.
A jeli nikt wam nie kae? Prdzej czy pniej kto si pojawi. Jak dugo
ma pan zamiar czeka? Maszynista wzruszy ramionami. Kim jest John
Galt? Chodzi mu o to rzek palacz eby nie zadawa pyta, na ktre nikt
nie potrafi odpowiedzie. Popatrzya na czerwone wiato i na tory
biegnce w ciemn, niezgbion dal. Prosz ostronie jecha do nastpnego
semafora. Jeli bdzie dziaa, skrci na gwny tor. Potem zatrzyma si na
pierwszej czynnej stacji. Tak? A kto tak mwi? Ja. To znaczy kto? To
bya tylko sekundowa przerwa, moment zdumienia wobec pytania, ktrego
nie oczekiwaa, maszynista zdy jednak lepiej przyjrze si jej twarzy.
Dobry Boe! wykrztusi w tej samej chwili, w ktrej pada odpowied. Ona
za, bez urazy, po prostu jak osoba, ktra nieczsto syszy to pytanie,
odpowiedziaa: Dagny Taggart. A niech mnie... zacz palacz. Potem i
on zamilk. Prosz wrci na gwny tor i zatrzyma pocig na pierwszej
czynnej stacji kontynuowaa tym samym wadczym, lecz pozbawionym
wyszoci tonem. Tak jest, panno Taggart. Bdzie pan musia nadrobi
opnienie. Ma pan na to reszt nocy. Kometa musi przyby na czas. Tak
jest, panno Taggart. Odwracaa si, by odej, gdy maszynista zapyta:
Czy bierze pani na siebie odpowiedzialno za ewentualne kopoty,
panno Taggart? Tak odpara. Konduktor szed za ni, gdy wracaa do
swojego przedziau. Jak to? mwi zdumiony. Miejsce siedzce w zwykym
wagonie? Dlaczego nas pani nie zawiadomia? Umiechna si
bezpretensjonalnie. Nie byo czasu na formalnoci. Miaam wasny wagon
w pocigu numer dwadziecia dwa,
ktrym wyjechaam z Chicago, ale wysiadam w Cleveland. Pocig mia
opnienie, wic pozwoliam mu odjecha i wsiadam w Komet, ktra jechaa
za nim. Nie byo ju miejsc w wagonach sypialnych. Konduktor potrzsn
gow. Pani brat nie podrowaby w ten sposb. To prawda zamiaa si.
Ludzie stojcy wok lokomotywy przygldali jej si, gdy odchodzia. By
wrd nich mody hamulcowy. Kto to jest? zapyta. Osoba, ktra rzdzi
Taggart Transcontinental rzek maszynista ze szczerym respektem w
gosie. Wiceprezes do spraw transportu. Kiedy pocig ruszy, a jego
zamierajcy gwizd rozwiewa si nad polami, usiada przy oknie i
zapalia kolejnego papierosa. Wszystko rozpada si w strzpy, mylaa;
tak jest w caym kraju, mona tego oczekiwa w kadym miejscu i o kadym
czasie. Nie czua jednak gniewu ani niepokoju; nie miaa na to czasu.
To bya po prostu jeszcze jedna sprawa, ktr naleao zaatwi razem z
innymi. Wiedziaa, e dyrektor okrgu w Ohio jest do niczego i e jest
przyjacielem Jamesa Taggarta. Przez lata nie upieraa si przy
wyrzuceniu go tylko dlatego, e nie miaa kim go zastpi. Dobrych
fachowcw dziwnie trudno byo znale. Teraz jednak pomylaa, e trzeba
bdzie si go pozby i da t prac Owenowi Kelloggowi, modemu
inynierowi, ktry doskonale si sprawdza jako jeden z asystentw
dyrektora dworca w Nowym Jorku; tak naprawd to on kierowa dworcem.
Od pewnego czasu obserwowaa jego prac. Zawsze poszukiwaa iskier
kompetencji niczym diamentw na pustyni. Kellogg by zbyt mody, by
mianowa go dyrektorem okrgu; chciaa da mu jeszcze rok, ale nie byo
czasu. Bdzie musiaa z nim porozmawia, gdy tylko dotrze na miejsce.
Pas ziemi, ledwie widoczny z okna, bieg teraz szybciej, zmieniajc
si w szary strumie. Pord chodnych kalkulacji, ktre odbyway si w jej
gowie, dostrzega, e jednak ma czas, by co odczuwa: bya to twarda,
radosna przyjemno dziaania.
Z pierwszym gwidcym porywem powietrza, gdy Kometa wjechaa do
tunelu Dworca Taggarta usytuowanego w podziemiach Nowego Jorku,
Dagny wstaa. Zawsze, kiedy pocig wjeda pod ziemi, ogarniao j to
uczucie zapau, nadziei i tajemniczego podniecenia; tak jakby
codzienne ycie byo fotografi bezksztatnych przedmiotw w kiepskich
kolorach, to za szkicem wykonanym kilkoma gwatownymi ruchami, ktre
sprawiay, e rzeczy wydaway si jasne i istotne i warte czynienia.
Obserwowaa przelatujce tunele: nagie, betonowe ciany, sie rur i
przewodw, pajczyn szyn znikajcych w czarnych dziurach, w ktrych
niczym odlege kolorowe krople wisiay zielone i czerwone wiata. Nie
byo nic innego, nic, co mogoby to rozcieczy; mona byo podziwia nagi
cel i geniusz, ktry go osign. Pomylaa o budynku Taggart
Transcontinental, ktry znajdowa si teraz ponad jej gow, wznoszc si
wprost do nieba. To byy korzenie tego budynku; wydrone, wijce si
pod ziemi, karmice miasto korzenie. Kiedy pocig si zatrzyma, a ona
wysiada i stana na betonie peronu, poczua si lekka, radosna, gotowa
do dziaania. Ruszya szybko przed siebie, jak gdyby prdko jej krokw
moga nada form rzeczom, ktre odczuwaa. Dopiero po duszej chwili
uwiadomia sobie, e gwide jak melodi i e jest to temat z pitego
koncertu Halleya. Poczua, e kto j obserwuje, i odwrcia si. Mody
hamulcowy przyglda si jej w napiciu.
Siedziaa na oparciu duego krzesa stojcego przed biurkiem Jamesa
Taggarta, w rozpitym futrze, spod ktrego wyziera zmity kostium
podrny. Po drugiej stronie pokoju, od czasu do czasu co
notujc, siedzia Eddie Willers. Jego oficjalny tytu brzmia
specjalny asystent wiceprezesa do spraw transportu, a jego gwnym
zadaniem byo chroni j przed marnowaniem czasu. yczya sobie, aby by
obecny przy tego rodzaju spotkaniach, poniewa dziki temu nigdy nie
musiaa mu potem nic wyjania. James Taggart siedzia przy biurku z
gow wtulon w ramiona. Linia Rio Norte jest kup zomu na caej dugoci
mwia. Jest znacznie gorzej, ni sdziam. Ale musimy j uratowa.
Oczywicie powiedzia James Taggart. Cz szyn jeszcze troch wytrzyma.
Niewiele i niedugo. Zaczniemy kadzenie nowych od terenw grzystych.
Najpierw Kolorado. Nowe szyny bd gotowe za dwa miesice. O, czyby
Orren Boyle powiedzia, e... Zamwiam je w Rearden Steel. Cichy,
zduszony odgos, ktry dobieg od strony Eddiego Willersa, by
stumionym wiwatem. James Taggart nie odpowiedzia od razu. Dagny,
dlaczego nie usidziesz na krzele, tak jak to jest powszechnie
przyjte? spyta w kocu obraonym tonem. Nikt w ten sposb nie prowadzi
rozmw subowych. Ja tak. Czekaa. Powiedziaa, e zamwia szyny u
Reardena? zapyta, unikajc jej wzroku. Wczoraj wieczorem. Zadzwoniam
do nich z Cleveland. Przecie zarzd tego nie zatwierdzi. Ja nie
zatwierdziem. Nie konsultowaa si ze mn. Wycigna rk, podniosa
suchawk stojcego na biurku telefonu i podaa mu. Zadzwo i odwoaj
powiedziaa. James Taggart odsun si. Tego nie powiedziaem rzek ze
zoci. Tego bynajmniej nie powiedziaem. A zatem zostaje? Tego te nie
powiedziaem. Odwrcia si. Eddie, powiedz im, eby przygotowali umow z
Rearden Steel. Jim j podpisze. Wyja z kieszeni zmity kawaek papieru
i rzucia mu. Tu s liczby i warunki. Ale zarzd nie... zacz James
Taggart. Zarzd nie ma z tym nic wsplnego. Upowanili ci do zakupu
szyn trzynacie miesicy temu. To, od kogo je kupisz, zaley od
ciebie. Nie uwaam, aby waciwe byo podejmowanie takiej decyzji bez
dania zarzdowi szansy wyraenia opinii. I nie rozumiem, dlaczego
miabym bra na siebie odpowiedzialno. Ja j bior. A co z kosztami,
ktre... Rearden ma nisze ceny ni Orren Boyle Associated Steel. No
wanie, co z Orrenem Boyleem? Zerwaam umow. Mielimy prawo j zerwa ju
sze miesicy temu. Kiedy to zrobia? Wczoraj. Nie dzwoni do mnie z
prob o potwierdzenie. Nie zrobi tego. Taggart siedzia z oczyma
wlepionymi w biurko. Dagny zastanawiaa si, dlaczego jest tak uraony
koniecznoci wsppracy z Reardenem i dlaczego jest w tej urazie co
dziwnego, wymijajcego. Rearden Steel byo gwnym dostawc Taggart
Transcontinental od dziesiciu lat, od momentu uruchomienia
pierwszego pieca Reardena, w czasach, kiedy przedsibiorstwem
kolejowym kierowa ich ojciec. Od dziesiciu lat wikszo ich szyn
pochodzia z Rearden Steel. W kraju nie byo zbyt wielu firm, ktre
dostarczay to, co zamwiono, w terminie, na ktry to zamwiono, i w
formie, w jakiej miay to dostarczy. Rearden Steel byo jedn z takich
firm. Gdybym oszalaa, mylaa Dagny, uznaabym, e mj brat nienawidzi
wsppracowa z Reardenem, poniewa Rearden tak doskonale wykonuje swoj
prac. Nie przyja jednak tej linii rozumowania, sdzia bowiem, e
takie uczucie nie mieci si w granicach ludzkich moliwoci. To
niesprawiedliwe rzek James Taggart. Co jest niesprawiedliwe?
Zawsze tylko Rearden i Rearden. Wydaje mi si, e powinnimy da
szans take innym. Rearden Steel nas nie potrzebuje; s silni i bez
tego. Powinnimy pomaga w rozwoju mniejszym firmom. W przeciwnym
wypadku popieramy monopolistw. Nie bred, Jim. Dlaczego zawsze
bierzemy towar od Reardena? Bo zawsze go dostajemy. Nie lubi tego
faceta. A ja tak. Ale jakie to ma znaczenie? Potrzebujemy szyn, a
on moe nam je da. Element ludzki jest bardzo istotny. Ty w ogle nie
masz poczucia elementu ludzkiego. Rozmawiamy o ratowaniu linii
kolejowej, Jim. Tak, oczywicie, oczywicie. Ale jednak nie masz
poczucia elementu ludzkiego. Zgadza si. Nie mam. Jeeli Rearden
otrzyma od nas tak due zamwienie na stalowe szyny... Nie bd
stalowe. Bd zrobione z metalu Reardena. Zawsze unikaa reakcji
emocjonalnych, ale mina Taggarta zmusia j do zamania tej zasady.
Wybuchna miechem. Metal Reardena by nowym stopem, wyprodukowanym
przez Henryego Reardena po dziesiciu latach eksperymentw. Niedawno
trafi na rynek. Na razie nie byo na niego chtnych. Taggart nie
potrafi zrozumie nagego przeskoku od miechu do tonu, ktry teraz
zabrzmia w gosie Dagny, zimnego i oschego. Nie wysilaj si, Jim.
Wiem dokadnie, co zamierzasz powiedzie. Jeszcze nigdy nikt go nie
stosowa. Nikt nie popiera metalu Reardena. Nikt nie jest nim
zainteresowany. Nikt go nie chce. Mimo to nasze szyny bd zrobione z
metalu Reardena. Ale... wyjka Taggart ale... ale jeszcze nigdy nikt
go nie stosowa! Zaobserwowa z zadowoleniem, e gniew odebra jej gos.
Lubi obserwowa emocje: byy jak czerwone latarnie rozwieszone wzdu
niezgbionych mrokw cudzej osobowoci, znaczce czue punkty. Ale to,
jak kto moe odczuwa emocje w stosunku do stopu metali i na co
wskazuj te emocje, byo dla niego niepojte, nie potrafi wic
wykorzysta swojego odkrycia. Opinia najwyszych autorytetw w
dziedzinie metalurgii powiedzia wydaje si wysoce sceptyczna wobec
metalu Reardena, goszc... Do tego, Jim. Czyjej opinii zasigaa? Nie
zasigam opinii. Czym zatem si kierujesz? Ocen. Czyj ocen? Swoj
wasn. Ale z kim si konsultowaa w tej sprawie? Z nikim. Wic co, u
diaba, moesz wiedzie o metalu Reardena? e to najdoskonalsza rzecz,
jaka kiedykolwiek znalaza si na rynku. Dlaczego? Bo jest twardsza
ni stal, tasza ni stal i bardziej wytrzymaa ni jakikolwiek inny
metal. Ale kto tak twierdzi? Jim, studiowaam inynieri w collegeu.
Kiedy patrz na rzeczy, widz je. I co zobaczya? Formu Reardena i
testy, ktre mi pokaza. Gdyby to byo co warte, kto by to zastosowa,
a nikt tego nie zrobi. Zobaczy bysk gniewu i kontynuowa nerwowo:
Skd moesz wiedzie, e jest dobre? Skd moesz mie pewno? Jak moesz
decydowa? Kto musi decydowa o takich rzeczach, Jim. Kto? Nie
rozumiem, dlaczego to my mamy by pierwsi. Zupenie tego nie
rozumiem.
Chcesz uratowa lini Rio Norte czy nie? Nie odpowiedzia. Gdyby
kolej moga sobie na to pozwoli, zerwaabym kady kawaek szyn w caej
sieci i zastpia go metalem Reardena. Cay ten szmelc wymaga wymiany.
Nie pocignie ju dugo. Ale nie sta nas na to. Musimy si najpierw
wygrzeba z wielkiego dou. Chcesz tego czy nie? Nadal jestemy
najlepszym przedsibiorstwem kolejowym w kraju. Innym powodzi si duo
gorzej. Wic chcesz, ebymy pozostali w dole? Nic takiego nie
powiedziaem! Dlaczego zawsze wszystko upraszczasz? A jeli martwisz
si o pienidze, nie rozumiem, dlaczego chcesz je marnowa na lini Rio
Norte, skoro Phoenix-Durango ju nas ograbio z caej klienteli, jak
tam mielimy. Po co wydawa pienidze, skoro nie mamy adnej ochrony
przed konkurencj, ktra zrujnuje nasz inwestycj? Poniewa
Phoenix-Durango jest wietn firm, a ja zamierzam uczyni lini Rio
Norte jeszcze wietniejsz. Poniewa zamierzam pokona Phoenix-Durango,
jeli bdzie trzeba tyle e nie bdzie trzeba, bo starczy miejsca dla
dwch, a nawet trzech firm, na zrobienie fortuny w Kolorado. Poniewa
jestem gotowa zastawi ca sie, by doprowadzi kolej w poblie Ellisa
Wyatta. Niedobrze mi si robi na dwik tego nazwiska. Nie spodoba mu
si sposb, w jaki przeniosa na niego wzrok i przez chwil mu si
przygldaa. Nie widz najmniejszej potrzeby natychmiastowego dziaania
powiedzia z uraz w gosie. Co waciwie uwaasz za tak alarmujce w
obecnej sytuacji Taggart Transcontinental? Konsekwencje twojej
polityki, Jim. Jakiej polityki? Na przykad tego
trzynastomiesicznego eksperymentu z Associated Steel. A take twojej
meksykaskiej katastrofy. Zarzd zatwierdzi umow z Associated Steel
rzuci pospiesznie. Zarzd gosowa za budow linii San Sebastian. Nie
rozumiem zreszt, dlaczego nazwaa j katastrof. Poniewa meksykaski
rzd wkrtce znacjonalizuje twoj lini. To kamstwo! Taggart prawie
krzycza. To po prostu wredne plotki! Wiem z cakowicie wiarygodnego
rda, e... Nie pokazuj po sobie, e si boisz, Jim rzeka drwico. Nie
odpowiedzia. Nie ma sensu teraz panikowa powiedziaa. Wszystko, co
moemy zrobi, to postara si zamortyzowa cios. A nie bdzie to atwe.
Czterdzieci milionw dolarw to strata, po ktrej nie od razu si
pozbieramy. Ale Taggart Transcontinental przetrwao ju wiele cikich
ciosw. Dopilnuj, eby i ten przetrwao. Odmawiam rozwaania tej
moliwoci. Absolutnie odmawiam rozwaania moliwoci, e linia San
Sebastian moe zosta znacjonalizowana! W porzdku. Nie rozwaaj jej.
To byo wszystko. Nie rozumiem powiedzia obronnym tonem dlaczego tak
si palisz do tego, by da szans Ellisowi Wyattowi, a jednoczenie
uwaasz, e nie naley pomaga w rozwoju biednemu krajowi, ktremu nie
dano szansy. Ellis Wyatt nie prosi nikogo o dawanie mu szansy. A ja
nie zajmuj si rozdawaniem szans. Zarzdzam sieci kolei. Moim zdaniem
to wyjtkowo ograniczony punkt widzenia. Nie rozumiem, dlaczego
powinnimy pomaga jednemu czowiekowi zamiast caemu narodowi. Nie
interesuje mnie pomaganie komukolwiek. Interesuje mnie robienie
pienidzy. Jeste niepraktyczna. Samolubna dza zysku przesza ju do
historii. Uznano powszechnie, e interes caego spoeczestwa musi sta
na pierwszym miejscu w kadym przedsiwziciu, ktre... Jak dugo
zamierzasz tak gada, by uciec od problemu, Jim? Jakiego problemu?
Zamwienia na metal Reardena. Nie odpowiedzia. Siedzia, przygldajc
si jej w milczeniu. Jej smuke ciao, do cna niemal wyczerpane,
trzymao si pionowo dziki prostej linii ramion, ktre z kolei
utrzymywa w tej pozycji wiadomy wysiek woli. Niewielu ludziom
podobaa si jej twarz: bya zbyt zimna, oczy
za zbyt wyraziste; nic nie potrafio nada jej uroku agodnego
spojrzenia. Pikne nogi, spywajce ukonie z oparcia krzesa w centrum
jego pola widzenia, denerwoway go, nie pasujc do reszty obrazu.
Poniewa milczaa, poczu si zmuszony zapyta: I tak po prostu, pod
wpywem chwili, postanowia go zamwi przez telefon? Postanowiam to
sze miesicy temu. Czekaam, a Hank Rearden bdzie gotw, by ruszy z
produkcj. Nie nazywaj go Hankiem. To takie pospolite. Wszyscy go
tak nazywaj. Nie zmieniaj tematu. Dlaczego musiaa zadzwoni do niego
wanie wczoraj wieczorem? Wczeniej nie udao mi si go zapa. Dlaczego
nie zaczekaa, a wrcisz do Nowego Jorku i... Bo zobaczyam lini Rio
Norte. Bd potrzebowa czasu, by to przemyle, przedstawi propozycj
zarzdowi, skonsultowa si z najlepszymi... Nie ma czasu. Nie daa mi
szansy na sformuowanie opinii. Mam gdzie twoj opini. Nie zamierzam
dyskutowa z tob, z twoim zarzdem ani z twoimi profesorami. Masz
dokona wyboru i dokonasz go teraz. Powiedz tylko tak lub nie. Co za
niedorzeczny, wadczy i arbitralny sposb... Tak czy nie? To cay
kopot z tob. Zawsze tylko tak lub nie. Rzeczy nigdy nie s tak
absolutne. Nic nie jest absolutne. Szyny tak. I to, czy je
dostaniemy czy nie. Czekaa. Nie odpowiedzia. No wic? zapytaa.
Bierzesz na siebie odpowiedzialno? Tak. W porzdku, I doda: Robisz
to na wasne ryzyko. Nie odwoam zamwienia, ale nie oczekuj, e bd
nakania zarzd. Nie obchodzi mnie, co im powiesz. Wstaa, by odej.
Pochyli si ku niej poprzez biurko, niechtny tak zdecydowanemu
zakoczeniu rozmowy. Oczywicie, zdajesz sobie spraw, e potrzeba
bdzie dugotrwaej procedury, by to zatwierdzi. W jego sowach brzmiaa
niemal nadzieja. To nie jest a tak proste. Oczywicie powiedziaa.
Wyl ci szczegowy raport, ktry Eddie przygotuje i ktrego nie
przeczytasz. Eddie pomoe ci go opracowa. Dzi wieczorem jad do
Filadelfii spotka si z Reardenem. Mamy wiele do zrobienia. To jest
proste, Jim dodaa. Odwrcia si, by odej, gdy przemwi znowu. To, co
powiedzia, wydawao si zdumiewajco nie na temat. Dla ciebie wszystko
jest proste, bo masz szczcie. Inni tak nie potrafi. Jak? Inni s
ludmi. Posiadaj wraliwo. Nie potrafi powici caego ycia metalom i
lokomotywom. Ale tobie si udao. Ty nigdy niczego nie czua. Staa i
patrzya na niego, a w jej popielatych oczach zdumienie stopniowo
przechodzio w bezruch, potem za w dziwny wyraz, ktry mgby uchodzi
za znuenie, gdyby nie fakt, i wydawa si odzwierciedla co o wiele
wikszego ni przeycia tej jednej chwili. Nie, Jim powiedziaa cicho
chyba nigdy niczego nie czuam. Eddie Willers pody za ni do jej
gabinetu. Kiedykolwiek wracaa, czu, e wiat znowu staje si prosty,
przejrzysty, zrozumiay, i zapomina o chwilach bezksztatnej obawy.
By jedyn osob, ktra za cakowicie naturalny uwaaa fakt, i to wanie
ona, kobieta, jest wiceprezesem do spraw transportu wielkiego
przedsibiorstwa kolejowego. Kiedy mia dziesi lat, powiedziaa mu, e
w przyszoci bdzie
kierowaa kolej. Teraz nie zdumiewao go to tak bardzo jak wtedy,
gdy sucha tych sw na lenej polanie. Kiedy weszli do gabinetu, kiedy
widzia j przegldajc wiadomoci, ktre dla niej zostawi, czu si tak,
jak czu si w swoim samochodzie, gdy silnik zapali i mona byo ruszy.
Ju mia opuci gabinet, kiedy przypomnia sobie o sprawie, o ktrej
dotd nie wspomina. Owen Kellogg z dworca prosi o spotkanie z tob
powiedzia. Podniosa gow zdumiona. To zabawne. Wanie zamierzaam po
niego posa. Niech przyjdzie. Chc si z nim zobaczy. Eddie dodaa
nagle zanim zaczn, popro, eby mnie poczyli z Ayersem z Ayers Music
Publishing Company. Music Publishing Company? powtrzy z
niedowierzaniem. Tak. Musz go o co spyta. Pan Ayers, kurtuazyjnie
gorliwy, zapyta, czym moe jej suy: Czy to prawda, e Richard Halley
napisa nowy koncert fortepianowy, pity? Pity koncert, panno
Taggart? Nie, skd. Jest pan pewien? Cakowicie, panno Taggart. Nie
napisa niczego od omiu lat. Ale wci yje? Hm, tak... to znaczy, nie
mam stuprocentowej pewnoci, wycofa si zupenie z ycia publicznego...
ale jestem pewien, e gdyby zmar, usyszelibymy o tym. I gdyby co
napisa, take wiedziaby pan o tym? Oczywicie. Pierwsi bymy o tym
wiedzieli. Publikujemy wszystkie jego dziea. Ale przesta pisa.
Rozumiem. Dzikuj panu. Kiedy Owen Kellogg wszed do gabinetu,
spojrzaa na niego z zadowoleniem. Cieszyo j, e nie mylia si w swoim
mglistym wspomnieniu jego wygldu: jego twarz miaa w sobie t sam
cech co twarz modego kolejarza, ktrego spotkaa w pocigu. Bya to
twarz czowieka, z ktrym potrafia rozmawia. Prosz usi, panie Kellogg
powiedziaa, on jednak sta dalej przed jej biurkiem. Kiedy poprosia
mnie pani, ebym pani zawiadomi, jeli kiedykolwiek postanowi zmieni
prac rzek. Przyszedem wic, by powiedzie, e odchodz. Spodziewaa si
wszystkiego, tylko nie tego; dopiero po chwili zdoaa zapyta cicho:
Dlaczego? Z przyczyn osobistych. Czy by pan niezadowolony z pracy u
nas? Nie. Czy otrzyma pan lepsz propozycj? Nie. Do jakich kolei pan
przechodzi? Nie przechodz do adnych kolei, panno Taggart. A zatem
gdzie bdzie pan pracowa? Jeszcze nie podjem decyzji. Obserwowaa go,
czujc si odrobin nieswojo. W jego twarzy nie byo wrogoci; patrzy
wprost na ni i odpowiada prosto, zwyczajnie, jak kto, kto nie ma
nic do ukrycia ani do okazania; jego twarz bya uprzejma i
pozbawiona wyrazu. Dlaczego zatem chce pan odej? To sprawa
osobista. Problemy zdrowotne? Nie. Wyjeda pan z miasta? Nie.
Otrzyma pan spadek, ktry pozwala panu zrezygnowa z pracy? Nie.
Zamierza pan dalej pracowa na wasne utrzymanie? Tak. Ale nie w
Taggart Transcontinental? Nie. W takim razie musiao wydarzy si tu
co, co spowodowao pask decyzj. Co to byo? Nic, panno Taggart.
Chciaabym, aby mi pan o tym powiedzia. Jest powd, dla ktrego chc to
wiedzie. Czy wystarczy pani moje sowo, panno Taggart? Tak. adna
osoba, sprawa ani wydarzenie zwizane z moj prac tutaj nie miay
wpywu na moj decyzj. Nie ma pan adnych szczeglnych zastrzee do
Taggart Transcontinental? adnych. Myl zatem, e mgby pan rozway
ponownie swoj decyzj po usyszeniu mojej propozycji. Przykro mi,
panno Taggart. Nie mog. Czy jednak wysucha jej pan? Tak, jeli takie
jest pani yczenie. Czy uwierzy mi pan na sowo, e postanowiam
zaoferowa panu stanowisko, ktre zamierzaam zaoferowa, zanim poprosi
pan o spotkanie ze mn? Chc wiedzie. Zawsze bd wierzy w pani sowo,
panno Taggart. Chodzi o posad dyrektora okrgu w Ohio. Jeli tylko
pan zechce, jest paska. Jego twarz nie wyraaa adnej reakcji, jak
gdyby sowa, ktre pady, nie znaczyy dla niego wicej ni dla dzikusa,
ktry nigdy nie sysza o kolejach. Nie chc jej, panno Taggart. Mina
chwila, nim odezwaa si ponownie. W jej gosie brzmiao napicie.
Przedstaw swoje warunki, Kellogg. Podaj cen. Chc, eby zosta.
Cokolwiek moe ci zaoferowa inna kolej, mog i ja. Nie zamierzam
pracowa dla innej kolei. Mylaam, e kochasz swoj prac. By to
pierwszy objaw emocji z jego strony zaledwie lekkie rozszerzenie
renic i dziwnie cicha emfaza w gosie, ktry powiedzia: To prawda.
Wic powiedz mi, co mam robi, by ci zatrzyma?! Byo to spontaniczne i
tak jaskrawo szczere, e spojrza na ni tak, jakby co si w nim
poruszyo. By moe jestem niesprawiedliwy, przychodzc tu i mwic pani,
e odchodz, panno Taggart. Wiem, e prosia mnie pani, ebym to zrobi,
bo chciaa pani mie szans przedstawienia mi kontrpropozycji. Skoro
wic przyszedem, wygldao na to, e jestem gotw si targowa. Ale tak
nie jest. Przyszedem, bo... bo chciaem dotrzyma danego pani sowa.
Ten krtki moment utraty kontroli nad gosem by niczym nagy rozbysk,
uwiadamiajcy jej, jak wiele znaczyy dla niego jej zainteresowanie i
propozycja i jak trudno mu byo podj t decyzj. Czy naprawd nie mog
panu nic zaoferowa? zapytaa. Nic, panno Taggart. Zupenie nic.
Odwrci si, by odej. Po raz pierwszy w caym swoim yciu czua si
bezsilna i pokonana. Dlaczego? zapytaa, nie zwracajc si do niego.
Przystan. Wzruszy ramionami i umiechn si. Przez t jedn chwil by
ywy. By to najbardziej zdumiewajcy umiech, jaki kiedykolwiek
widziaa: mia w sobie sekretne rozbawienie, rozpacz i nieskoczon
gorycz. Kim jest John Galt? odpowiedzia.
Rozdzia II
ACUCH Zaczynao si od kilku wiate. Kiedy pocig sieci Taggarta
toczy si w kierunku Filadelfii, w ciemnociach pojawiao si kilka
jasnych, rozproszonych wiateek; wydaway si bezcelowe na tej pustej
rwninie, a zarazem zbyt silne, by nie mie celu. Pasaerowie
przygldali im si leniwie, bez ciekawoci. Potem by czarny ksztat
konstrukcji, ledwie widoczny na tle nieba, dalej wielki budynek w
pobliu torw; budynek by nieowietlony, refleksy wiate pocigu smagay
lite szko cian niczym pdzle. Nadjedajcy pocig towarowy przesoni
widok, wypeniajc okna mechanicznym haasem. W nagej przerwie pomidzy
wagonami-platformami pasaerowie widzieli odlege konstrukcje pod
nik, czerwonaw powiat na niebie; powiata poruszaa si w
nieregularnych parkosyzmach, jak gdyby konstrukcje oddychay. Kiedy
pocig towarowy znikn, zobaczyli kanciaste budowle spowite w kby
pary. Przez kby prostymi snopami przerzynay si promienie kilku
mocnych wiate. Para, podobnie jak niebo, bya czerwona. To, co
pojawiao si pniej, nie wygldao jak budynek, ale jak klosz
kraciastego szka zamykajcy dwigary, dwigi i kratownice w litej
cianie olepiajcego pomaraczowego blasku. Pasaerowie nie potrafili
ogarn zoonoci tego, co wydawao si rozlegym na mile miastem, ywym
pomimo braku ladw ludzkiej obecnoci. Widzieli wiee wygldajce jak
powyginane drapacze chmur, mosty zawieszone w powietrzu i nage rany
plujce ogniem z litych cian. Widzieli pas przesuwajcych si wrd nocy
rozarzonych cylindrw: by to rozgrzany do czerwonoci metal.
Niedaleko torw pojawi si biurowiec. Wielki neon na jego dachu
owietli wntrza przejedajcych wagonw. REARDEN STEEL gosi. Jeden z
pasaerw, profesor ekonomii, tak skomentowa widok: Jakie znaczenie
ma jednostka wrd gigantycznych kolektywnych osigni naszej
przemysowej ery? Inny, dziennikarz, poczyni w notatniku tak uwag,
do pniejszego wykorzystania w swojej kolumnie: Hank Rearden jest
typem czowieka, ktry odciska swoje nazwisko na wszystkim, czego
dotknie. To pozwala nam wysnu pewne wnioski co do charakteru Hanka
Reardena. Pocig pdzi dalej w ciemno, gdy spoza dugiej konstrukcji
wystrzeli w niebo czerwony pomie. Pasaerowie nie zwrcili na uwagi:
kolejna porcja pynnej stali nie bya wydarzeniem, ktre nauczono by
ich zauwaa. By to pierwszy wytop dla pierwszego zamwienia na metal
Reardena. Dla mczyzn stojcych przy otworze spustowym pieca w
walcowni wybicie si na wolno pierwszej porcji pynnego metalu byo
niczym szok nagego poranka. Wska smuga przedzierajca powietrze miaa
czysty, biay kolor wiata sonecznego. Czarne kby pary przetkane
fioletowaw czerwieni gotujc si, wzlatyway w niebo. Fontanny iskier
tryskay niczym krew z przecitych ttnic. Powietrze wydawao si
rozdarte na strzpy, odbijajc nieistniejcy dziki pomie; czerwone
plamy wiroway i ciy przestrze, jak gdyby nie chciay da si zamkn w
konstrukcji stworzonej przez czowieka, lecz miay pore kolumny,
dwigary i zawieszone wysoko mosty urawi. Ale pynny metal nie mia w
sobie tej gwatownoci. By dug, bia krzyw o fakturze atasu i
przyjaznym blasku umiechu. Pyn posusznie glinian rynn, ograniczony
dwoma kruchymi brzegami, i spada do pooonej dwadziecia stp niej
kadzi o objtoci dwustu ton. Nad strumieniem wisiaa struka
wyskakujcych z jego spokojnej, gadkiej powierzchni gwiazd,
sprawiajcych wraenie delikatnych jak koronka i niewinnych jak zimne
ognie. Dopiero po bliszym wejrzeniu mona byo dostrzec, e biay atas
wrze. Od czasu do czasu rozpryski strzelay w gr i opaday na ziemi:
by to metal, stygncy po zetkniciu z gleb i wybuchajcy pomieniem.
Dwa tysice ton metalu, ktry bdzie twardszy ni stal, pynce w
temperaturze czterech tysicy stopni, miay si zdoln zniszczy kad
cian konstrukcji i kadego czowieka pracujcego w pobliu strumienia.
Ale kady cal ich drogi, kady funt cinienia i zawarto kadej
czsteczki byy
kontrolowane i stworzone przez wiadomy zamiar czowieka, ktremu
zabrao to dziesi lat. Rozkoysany czerwony blask raz po raz dosiga
twarzy mczyzny stojcego w odlegym kracu hali. Mczyzna przyglda si,
oparty o kolumn. Blask owietli na moment jego oczy koloru
bladoniebieskiego lodu, potem czarn pajczyn metalowej kolumny i
kosmyki jasnopopielatych wosw, wreszcie pasek paszcza i kieszenie,
w ktrych trzyma rce. Figur mia wysok i ascetyczn; zawsze by zbyt
wysoki dla tych, ktrzy go otaczali. Twarz przecinay wydatne koci
policzkowe i kilka wyrazistych linii; nie byy wyryte przez wiek,
mia je zawsze; sprawiay, e wyglda staro, majc lat dwadziecia, a
modo teraz, gdy mia czterdzieci pi. Zawsze, odkd pamita, mwiono mu,
e jego twarz jest brzydka, gdy bya nieporuszona, i okrutna, gdy bya
pozbawiona wyrazu. Teraz, gdy patrzy na metal, take niczego nie
wyraaa. Tym mczyzn by Hank Rearden. Metal podnosi si do brzegu
kadzi, przelewajc si z aroganckim marnotrawstwem. Potem olepiajco
biae strumyczki przybieray kolor lnicego brzu, a chwil pniej byy ju
czarnymi soplami metalu i zaczynay odpada. uel tworzy grube, brzowe
skiby, wygldajce jak skorupa ziemska. W miar jak skorupa stawaa si
grubsza, kilka kraterw otwaro si, ukazujc wci wrzc bia ciecz. Jaki
czowiek przepyn w powietrzu w zawieszonej wysoko kabinie dwigu.
Swobodnym ruchem jednej rki pocign dwigni: stalowe haki zjechay na
acuchu, zapay uchwyty kadzi, podniosy j bez trudu, jak wiadro mleka
i dwiecie ton metalu popyno w przestrzeni ku rzdowi form
oczekujcych na wypenienie. Hank Rearden opar si o kolumn i zamkn
oczy. Kolumna draa w takt dudnienia dwigu. Zrobione, pomyla.
Robotnik zobaczy go i wyszczerzy zby w porozumiewawczym umiechu,
jakby obaj brali udzia w wielkim wicie; jak kto, kto wie, dlaczego
ta wysoka, jasnowosa posta musi by tu obecna tej nocy. Rearden
odwzajemni umiech: to by jedyny salut, jaki otrzyma. Potem, ju z
kamienn twarz, ruszy z powrotem do swojego gabinetu. By pny wieczr,
kiedy Hank Rearden wyszed z biura znajdujcego si na terenie zakadw
i powdrowa do domu. By to kilkumilowy spacer przez pust okolic, ale
mia na niego ochot, cho nie wiedzia dlaczego. Szed, trzymajc jedn
rk w kieszeni, z palcami zacinitymi na bransoletce w ksztacie
acucha, wykonanej z metalu Reardena. Porusza palcami, od czasu do
czasu wyczuwajc faktur. Zrobienie tej bransoletki zajo mu dziesi
lat. Dziesi lat, pomyla, to bardzo wiele. Droga bya ciemna, pobocza
wysadzone drzewami. Spogldajc w gr, widzia nieliczne licie na tle
gwiazd; byy powyginane i suche, gotowe, by spa. W oknach
rozproszonych po okolicy domw wida byo odlege wiateka; sprawiay one
jednak, e droga wydawaa si jeszcze bardziej samotna. Nigdy nie
odczuwa samotnoci, z wyjtkiem chwil, w ktrych czu si szczliwy. Od
czasu do czasu odwraca gow, by spojrze na czerwony blask nieba
ponad hut. Nie myla o tych dziesiciu latach. Dzi pozostao z nich
tylko uczucie, ktrego nie potrafi nazwa, wiedzc jedynie, e jest
ciche i uroczyste. Uczucie byo sum, i nie potrzebowa na nowo liczy
skadnikw, ktre si na ni zoyy. Ale te skadniki, nawet nie przywoane,
byy tam, wewntrz uczucia. Byy tam noce spdzone przy rozpalonych
piecach w zakadowym laboratorium; noce spdzone w domowym warsztacie
nad arkuszami papieru wypenionymi wzorami, ktre nastpnie dar ze
zoci; dni, podczas ktrych modzi naukowcy spord nielicznego
personelu, ktry wybra do asysty, czekali na instrukcje jak onierze
gotowi do beznadziejnej bitwy, wyczerpawszy cay swj geniusz, wci
chtni, lecz milczcy, z wiszcym w powietrzu nie wypowiedzianym
zdaniem: Panie Rearden, tego si nie da zrobi; metale porzucane w
nagym rozbysku nowego pomysu, pomysu, ktry trzeba realizowa
natychmiast, prbowa, testowa, pracowa nad nim miesicami, a potem
odrzuca jako kolejn porak; momenty podkradane z konferencji,
kontraktw, obowizkw dyrektora najwikszej huty elaza
w kraju, podkradane niemal ze wstydem, jak ukrywana mio; jedna
myl, obecna niewzruszenie przez wszystkie te lata pod powierzchni
wszystkiego, co robi i widzia, obecna w jego umyle, gdy patrzy na
budynki miasta, na szyny kolejowe, na wiata w oknach domu na
odlegej farmie, na n w rkach piknej kobiety odkrawajcej na przyjciu
kawaek owocu, myl o stopie metali, ktry dokona wicej, ni
kiedykolwiek dokonaa stal, o metalu, ktry bdzie dla stali tym, czym
stal dla elaza; momenty udrki, gdy porzuca nadziej lub prbk, nie
dopuszczajc do wiadomoci myli, e jest zmczony, nie dajc sobie
czasu, by czu, przechodzc przez potworn tortur kolejnego:
niedobre... wci nie do dobre... i brnc dalej, ze wiadomoci, e to si
da zrobi, jako jedyn si napdow; a potem dzie, kiedy to zostao
zrobione, a wynik ochrzczono metalem Reardena; to byy rzeczy, ktre
doprowadziy do biaego aru, zmieszay si i spoiy wewntrz niego, i to
wanie ten stop tworzy owo dziwne, spokojne uczucie, ktre kazao mu
umiecha si do toncej w ciemnociach pustej okolicy i zastanawia,
dlaczego szczcie potrafi bole. Po jakim czasie uwiadomi sobie, e
myli o przeszoci, jak gdyby niektre jej dni rozpocieray si przed
nim, dajc, by si im przyjrza raz jeszcze. Nie chcia tego robi:
gardzi wspominkami, uwaajc je za bezcelowe saboci. Potem jednak
zrozumia, e myli o tym wszystkim w ramach hodu skadanego kawakowi
metalu w swojej kieszeni. Wtedy dopiero pozwoli sobie patrze.
Zobaczy dzie, w ktrym sta na pce skalnej, czujc, jak po skroniach i
karku cieka mu pot. Mia czternacie lat i by to pierwszy dzie jego
pracy w kopalni rudy elaza w Minnesocie. Prbowa nauczy si oddycha,
ignorujc bolesny ar w piersiach. Sta, przeklinajc siebie, gdy
wczeniej obieca sobie, e nie bdzie czu zmczenia. Po chwili podj na
nowo swoje zadanie, uznajc, e bl nie jest wystarczajcym powodem, by
je porzuci. Zobaczy dzie, w ktrym sta przy oknie swego gabinetu,
patrzc na kopalni: tamtego ranka sta si jej wacicielem. Mia
trzydzieci lat. To, co si wydarzyo pomidzy tymi dwiema chwilami,
nie miao znaczenia, tak jak nie mia go bl. Pracowa w kopalniach, w
odlewniach, w hutach elaza na pnocy, przybliajc si do celu, ktry
sobie wyznaczy. Wszystko, co zapamita z tych prac, to fakt, i
wydawao si, e otaczajcy go ludzie nigdy nie wiedz, co robi, podczas
gdy on wiedzia to zawsze. Pamita, jak zastanawia si, dlaczego
zamyka si tyle kopal elaza, tak samo, jak omal nie zamknito tej,
nim j przej. Patrzy na skalne pki w oddali. Robotnicy przybijali
nad bram nowy szyld: REARDEN ORE. Zobaczy wieczr, podczas ktrego
siedzia w swoim gabinecie z gow zoon bezwadnie na biurku. Byo pno i
personel rozszed si ju do domw, mg wic tak lee, niezauwaony przez
nikogo. By zmczony. Czu si, jakby uczestniczy w wycigu z wasnym
ciaem, a wieloletnie wyczerpanie, ktrego uparcie nie dostrzega,
teraz zapao go i rozpaszczyo o blat biurka. Nie czu nic z wyjtkiem
pragnienia, by si nie rusza. Nie mia siy czu nic innego nawet
cierpienia. Wszystko, co mogo si wypali wewntrz niego, wypalio si;
rozrzuci tyle iskier, by rozpocz tyle rzeczy a teraz zastanawia si,
czy jest kto, kto moe da mu iskr, ktrej potrzebuje, teraz, gdy on
sam czu si niezdolny nawet do wstania. Zada sobie pytanie, kto go
uruchomi i utrzymuje w ruchu. Potem unis gow. Powoli, w najwikszym
wysiku swojego ycia, zmusi swoje ciao do podnoszenia si, a udao mu
si usi prosto, wspierajc si o biurko tylko jedn drc rk. Nigdy wicej
nie zada sobie tego pytania. Zobaczy dzie, w ktrym sta na wzgrzu,
spogldajc na ponur ruin konstrukcji, ktre niegdy byy hut elaza.
Zamknito j i opuszczono. Poprzedniego wieczoru kupi to miejsce. Wia
silny wiatr, spomidzy chmur z trudem wydostawao si szare wiato. W
tym wietle widzia brzowaw czerwie rdzy, przypominajc zaschnit krew,
na stali ogromnych dwigw i ywe, zielone chwasty, podobne do
wypasionych kanibali, porastajce sterty rozbitego szka u stp cian
zoonych z pustych ram. Przy bramie w oddali dostrzeg czarne
sylwetki ludzi. Byli to bezrobotni z gnijcych ruder tego, co kiedy
byo dobrze prosperujcym miastem. Stali w milczeniu, spogldajc na
lnicy samochd, ktry zostawi przed bram zakadu; zastanawiali si, czy
czowiek na wzgrzu to ten Hank Rearden, o ktrym wszyscy mwi i czy
rzeczywicie zakady bd ponownie uruchomione. Historyczny cykl wyrobu
stali w Pensylwanii bez wtpienia dobiega
koca napisano w jednej z gazet i eksperci s zgodni, e
przedsiwzicie Hanka Reardena nie rokuje nadziei. Wkrtce bdziemy
wiadkami wielkiego upadku wielkiego Henryego Reardena. To byo
dziesi lat temu. Dzi chodny wiatr na twarzy przypomina mu tamten
wiatr. Odwrci si. Widok czerwonego blasku strzelajcego z huty w
niebo by rwnie yciodajny jak widok wschodu soca. Takie byy jego
przystanki, stacje, do ktrych ekspres dojeda i pdzi dalej. Spord
tego, co wydarzyo si pomidzy nimi, nie pamita nic konkretnego;
wszystkie te lata byy zamazane niczym widok z okna pdzcego pojazdu.
Dotkn bransoletki w kieszeni. Zrobi j z pierwszego odlewu nowego
metalu. Bya prezentem dla jego ony. Dotykajc go, uwiadomi sobie
nagle, e myli o abstrakcji pod tytuem moja ona, nie za o kobiecie,
ktrej jest polubiony. Poczu ukucie alu, e w ogle zrobi t
bransoletk; potem fal wyrzutw sumienia z powodu tego alu. Potrzsn
gow. To nie by dobry czas na stare wtpliwoci. Czu, e moe przebaczy
wszystko i wszystkim, bo nic lepiej nie oczyszcza ni szczcie. Tego
wieczoru mia niezachwian pewno, e kada ywa istota dobrze mu yczy.
Mia ochot z kim si spotka, spojrze w twarz pierwszemu napotkanemu
nieznajomemu, chcia stan przed nim bezbronny i otwarty i powiedzie:
Patrz! Ludzie, myla, s rwnie spragnieni widoku radoci jak ja; rwnie
mocno pragn tej chwilowej ulgi od szarego balastu cierpienia, ktre
zdaje si tak niewytumaczalne i niepotrzebne. Nigdy nie potrafi poj,
dlaczego ludzie mieliby by nieszczliwi. Czarna droga
niespodziewanie dotara do szczytu wzgrza. Przystan i odwrci si.
Czerwona una bya wskim paskiem daleko na zachodzie; ponad nim,
niewielkie z tej odlegoci, widniay zawieszone na czarnym niebie
sowa neonu: REARDEN STEEL. Sta wyprostowany, jakby patrzya na niego
awa przysigych. Myla o innych szyldach poncych w innych punktach
kraju: RUDY REARDENA WGIEL REARDENA WAPIE REARDENA. Myla o dniach
poza nim. Pomyla, e chciaby i nad nimi zapali neon goszcy: YCIE
REARDENA. Obrci si szybko i ruszy dalej. Im bardziej zblia si do
domu, tym bardziej dostrzega, e zwalnia kroku i e z jego nastroju
co uchodzi. Czu mglist niech przed wejciem do domu; niech, ktrej
nie chcia czu. Nie, myla, nie dzi; dzi zrozumiej. Nie wiedzia
jednak nigdy nie potrafi tego zdefiniowa c to jest takiego, czego
zrozumienia tak bardzo od nich pragnie. Zbliajc si, dostrzeg wiata
w oknach salonu. Dom sta na wzgrzu, wyrastajc przed nim jak wielka
biaa masa; sta nagi, z kilkoma pkolonialnymi kolumnami niechtnego
ornamentu; mia smtny wygld nagoci niewartej odkrywania. Nie by
pewien, czy ona zauwaya jego wejcie do salonu. Siedziaa przy
kominku, rozmawiajc i z gracj wymachujc rkaw celu przydania emfazy
swoim sowom. Usysza sekundow zmian w jej gosie i pomyla, e go
dostrzega; nie podniosa jednak gowy i pynnie kontynuowaa rozmow.
Nie mia pewnoci. Rzecz w tym, e czowieka kulturalnego nudz rzekome
cuda natury czysto materialnej mwia. On po prostu nie potrafi si
emocjonowa hydraulik. Po tych sowach odwrcia gow, spojrzaa na
stojcego w cieniu na drugim kocu pokoju Reardena i rozpostara
ramiona niczym dwie abdzie szyje. Och, mj drogi zaszczebiotaa czy
nie jest jeszcze za wczenie na powrt do domu? Czy nie byo ju wicej
ula do pozamiatania ani dysz do wypolerowania? Wszyscy odwrcili si
i patrzeli na niego jego matka, brat Philip i Paul Larkin, ich
stary przyjaciel. Przepraszam powiedzia. Wiem, e si spniem. Nie mw
przepraszam powiedziaa matka. Moge zadzwoni. Patrzy na ni,
zastanawiajc si nad czym mglicie. Obiecae, e bdziesz dzi na
kolacji. To prawda. Obiecaem. Przepraszam. Ale wanie dzi
odlewalimy... Zamilk. Nie wiedzia, co sprawio, e nie mg wydoby z
siebie tej jednej rzeczy, z zamiarem powiedzenia ktrej tu przyszed.
Po prostu zapomniaem doda tylko.
O to wanie mamie chodzi rzek Philip. Och, dajcie mu czas na
pozbieranie si, niezupenie si jeszcze odnalaz, mylami cigle jest w
hucie powiedziaa wesoo ona. Zdejmije chocia paszcz, Henry. Paul
Larkin wpatrywa si w niego wiernymi oczyma oniemielonego psa.
Witaj, Paul rzek Rearden. Kiedy przyjechae? Och, dopiero co,
jechaem tym, ktry wyrusza z Nowego Jorku o pitej trzydzieci pi.
Larkin umiecha si, wdziczny za dostrzeenie go. Kopoty? Kto ich
dz