-
Zbigniew Nienacki
Nowe przygody Pana Samochodzika ROZDZIA PIERWSZY [top]
SPOTKANIE U PRZEPRAWY PAN, KTRY ZNA SI NA WSZYSTKIM PIERWSZA
PRZYGODA GANG CZARNEGO FRANKA TCHRZ BIAY JACHT JEGO WYSOKO KSI
SPINNINGU TAJEMNICZY LIST KIM JEST KAPITAN NEMO SZARY LIZGACZ
Na pocztku lipca w pachncej skwaniaym piwem gospodzie ludowej
Nad Jezio-
rakiem zebrao si bardzo liczne towarzystwo. Prom, ktry na drug
stron, do w-skiego w tym miejscu, jeziora przewozi samochody i
podrnych, by wanie zepsuty i obiecywano go uruchomi nie wczeniej ni
za godzin, wic kto tylko nadjecha albo natychmiast wraca, decydujc
si nadrabia czterdzieci kilometrw drogi wok jeziora, albo te
pozostawa, czekajc na napraw. W chodnym wntrzu gospody pi piwo lub
oranad, jad kiebas z musztard, nic bowiem innego do picia i do
jedzenia tam nie byo.
Mj wehiku zajmowa drugie miejsce w niezbyt dugim rzdzie
samochodw stoj-cych na podjedzie do promu. Wyprzedzaa mnie stara,
zdezelowana ciarwka z ja-kiego mazurskiego pegeeru, ktr przyjechaa
dwunastoosobowa grupa chopcw i dziewczt. Z pocztku sdziem, e modzie
ta jedzie do prac polowych, ale po chwili widzc jak zdejmuj z
samochodu plecaki, pogniecione menaki i poobtukiwane ko-cioki,
zorientowaem si, e grupa ta przyjechaa autostopem na wyraj nad
Jeziorak. Zapewne dopiero co rozpoczli swoj letni wczg, bo mieli
jeszcze pienidze; obsiedli jeden wielki st w gospodzie i obficie
raczyli si piwem, haasujc przy tym i uywajc niewybrednego sownika
ulicznikw.
Tu po mnie nadjechay dwa osobowe samochody: syrena i wartburg z
warszaw-skimi rejestracjami. Przykrcony do dachu syreny baganik a
ugina si pod ciarem sprztu kempingowego: workw ze piworami,
namiotami, nadmuchiwanymi mate-racami. Wartburg za cign za sob
dwukk, na ktrej spoczywaa niedua dka. Mimo przebytej drogi
samochody lniy czystoci, a dka wygldaa na jeszcze nie uywan. Z
syreny wysiada para w rednim wieku: on szczupy, szpakowaty, z
za-aferowan, a jednoczenie dumn min niedzielnego kierowcy, ktry po
raz pierwszy w yciu odby wasnym samochodem a tak wielk tras: z
Warszawy na Mazury, ona wysoka, chuda, w okularach, przypominajca
star Angielk z filmowych komedii. Z wartburga wytoczya si
korpulentna pani, a zza kierownicy wysiad gruby starszy pan z
wsikami i straszliwym marsem na czole.
Jego widok mg wywoa paroksyzm miechu u kadego obieywiata. Nosi
bluz, jak naby mona w zagranicznych sklepach rybackich, upstrzon
dziesitkami mniejszych i wikszych kieszonek. Podobnie bogate w
kieszenie mia spodnie. A ponie-wa wszystkie kieszenie byy wypchane,
wydawao si, e osobnik ten jest jakby minia-tur wielkiego domu
towarowego; mona by si u niego zaopatrzy nie tylko w szpul nici
danego koloru, ale i w ig danej gruboci, kady rodzaj haczyka do
wdki, kamienie do zapalniczek, sznurki, yki, skadane wieszaki do
ubrania, sprynki do
-
spinningu, noyczki, sznurowada do butw, tasiemki, agrafki i tym
podobne akcesoria, cznie z zapasowymi ledziami do namiotu.
Miaem niemal pewno, e pan ten przez dwa tygodnie przygotowywa si
sta-rannie do urlopu, uwzgldniajc kad sytuacj, jaka mu si moe
przydarzy na kem-pingu. A wic w lewej grnej kieszeni nosi na pewno
zapalniczk na benzyn wraz z zapasowymi kamieniami. Na wypadek gdy
benzyna si wyczerpie, w prawej dolnej kie-szeni trzyma zapalniczk
na gaz. A gdyby i ona przestaa dziaa, w prawej grnej kie-szeni kry
pudeeczko zapaek. Byem te przekonany, e gdy ju rozbije swj namiot,
okae si, e wanie zapomnia zabra czego niezwykle wanego i
nieodzownego.
U szerokiego pasa wisia mu przyrzd stanowicy skrzyowanie toporka
z pi, saperk, motkiem i noem fiskim. U drugiego boku koysa si na
acuszku ogromny scyzoryk o kilku ostrzach i jaki skadany aparat,
ktrego przeznaczenia nie znali chyba sami producenci. Na przegubie
lewej rki nosi zegarek, a na przegubie prawej tkwia busola. Na
nogach mia papucie weniane rcznej roboty ze specjalnie przyszytymi
podeszwami.
Gdy tylko wysiad z wozu, ona podaa mu buty. Pan spojrza najpierw
na zegarek, potem na busol.
Jedziemy w prawidowym kierunku rzek do pary z drugiego wozu. A
potem zdj papucie i wzu trzewiki.
Uwaam rzuci pod adresem szpakowatego pana, zapewne swego
przyja-ciela e twoja ona rwnie powinna ci uszy podobne papucie. Gdy
prowadzisz samochd i trzymasz nog na gazie, nie mczy ci si stopa. O
nogi naley dba pod-czas podry. Pamitaj: na kempingu noga rzecz
najwaniejsza. Na obolaych nogach niczego nie zdziaasz.
Mwi to takim tonem, jakby przyszed tu z Warszawy pieszo, a nie
przyjecha samochodem.
Gdy dowiedzia si, e prom bdzie czynny nie wczeniej ni za godzin,
srogi mars na jego czole jeszcze bardziej si pogbi. Wsplnie ze swoj
ma gromadk wkroczy do gospody ludowej, gono przemawiajc do
przyjaciela:
Pamitaj, Kaziu, e podczas upau nie wolno pi piwa ani oranady,
gdy to tylko wzmaga pragnienie. Naley pi albo czarn kaw, albo
gorzk, mocn herbat.
Urwa, zobaczy bowiem mnie, siedzcego przy stole i zapijajcego
oranad kie-bas z musztard.
O, wanie wskaza mnie palcem ten pan nie ma dowiadczenia
turystycz-nego. Bdzie przez cay dzie odczuwa narastajce
pragnienie.
Bezradnie rozoyem rce. Niestety, szanowny panie, w tej gospodzie
nie ma ani czarnej kawy, ani gorcej
herbaty. Oko grubego pana bysno triumfujco. Syszycie? zawoa do
swej gromadki. Oto przykad braku dowiadczenia
turystycznego. Co bowiem cechuje prawdziwego turyst? Ot cechuje
go przezorno. Prawdziwy turysta wozi ze sob w jednym termosie czarn
kaw, a w drugim gorc herbat. Mia Myszko zwrci si do ony czy moesz
nas poczstowa herbat?
Z uznaniem pokiwaem gow i umiechnem si yczliwie do dowiadczonego
turysty. Uwaam ten gatunek ludzi za do denerwujcy, ale dla przyrody
s oni zu-penie nieszkodliwi. Jeszcze si nie zdarzyo, aby taki
pedantyczny i dokadny turysta
-
pozostawi na swym kempingu nie zakopane puszki po konserwach
albo zaprszy ogie w lesie.
Pan Anatol takim imieniem zwali go ona i przyjaciele zagarn swoj
gro-madk do ssiadujcego z moim stou i pocz raczy ich napitkiem z
termosu. A po-niewa yczliwie odniosem si do jego sw, nawet przede
mn postawi plastykowy kubeczek z herbat.
To chyba paski samochd stoi przed gospod? zapyta mnie uprzejmie
i nie czekajc na odpowied owiadczy: Sam pan go zbudowa, prawda? Od
razu, na pierwszy rzut oka wida, e zrobiony zosta na silniku
motocyklowym. Szybko za-pewne ma bardzo ograniczon, ale zawsze to
cztery kka i na rybki mona si wybra.
Nie zaprzeczyem. Nie chciaem pozbawi go wraenia, e jest znawc
moto-ryzacji. Stanowi klasyczny typ besserwissera[1], wda si z nim
w dysput, znaczyo obrazi go miertelnie.
Od dalszej rozmowy z panem Anatolem uratowao mnie wejcie
siedemnastoletniej dziewczyny, ktra przed gospod zajechaa na
rowerze. Bya to adna, szczupa blon-dynka z grubym, jasnym warkoczem
na plecach. Do baganika roweru przytroczon miaa odrapan walizk.
Wygldaa na osbk, ktra pierwszy raz w yciu samodzielnie wyruszya na
wczasy.
Jej wejcie powita ryk popijajcych piwo wyrostkw. O, nowa
laleczka! wrzeszczeli. Dzieweczko, chod do nas. Przysid si
do wesoej kompanii. Z nami nie zginiesz, laleczko! Chod do nas,
Czarny Franek ci zaprasza.
Na ustach dziewczyny pojawi si pogardliwy grymas, jej twarz
spochmurniaa. W odpowiedzi na wrzaski wyrostkw wzruszya ramionami i
skierowaa si do mojego stou, jedynego zreszt z wolnymi
miejscami.
Czy mog si przysi? zapytaa. A kiedy skinem gow, usiada na brzeku
krzeseka. Z przewieszonej przez
rami torby wyja dwie kanapki owinite w bibuki, rozoya posiek na
stole i podesza do bufetu, aby zamwi co do picia.
Banda wyrostkw cigle nie dawaa jej spokoju, gestami i wrzaskiem
zapraszajc dziewczyn do swego stou. Nie reagowaa na ich zaczepki,
wzia od bufetowej butelk oranady i wrcia z ni do mego stou.
To pani znajomi? zagadnem j. Spojrzaa na mnie zdumiona. Nie znam
ich w ogle. Chciaem zapyta, z jakiego miasta przyjechaa, ale w tym
momencie od stou wy-
rostkw podnis si chopak z ogromn czarn czupryn, ktra upodabniaa
go do kruka z rozpostartymi skrzydami. To by chyba w Czarny
Franek.
Podszed do nas, koyszc si jak marynarz, z rkami gboko wsunitymi
w kie-szenie brudnych dinsw.
Czemu nie suchasz naszych gosw, laleczko? zagadn dziewczyn
po-chylajc si ku niej. Jest nas trzynacie osb, a trzynastka, jak
wiesz, to feralna liczba. Ty byaby czternasta.
Nie ycz sobie waszego towarzystwa burkna dziewczyna. Czarny
Franek a wyprostowa si, jakby go kto dgn w plecy. Tylko nie
podskakuj warkn. Chyba syszaa o gangu Czarnego Franka?
-
Nie syszaam odpalia. Z ubolewaniem pokiwa gow. Znaczy si,
panienka gazet nie czytuje, niewyksztacona osbka. Bo w Ekspre-
siaku duy artyku wydrukowali o gangu Czarnego Franka z Ochoty. e
niby spokoju przez nas nie ma w caej dzielnicy. To ja jestem Czarny
Franek, rok poprawczaka mam za sob powiedzia z tak dum, jak onierz
o bojowych odznaczeniach.
Dziewczyna znowu lekcewaco wzruszya ramionami, co mocno ubodo
chopaka, tym bardziej e caa banda przysuchiwaa si ich gonej
rozmowie.
liczna ruda dziewczyna w bluzeczce o palcej jak ogie czerwieni z
niezadowo-lon min obserwowaa zachowanie si Czarnego Franka. Teraz
pogardliwie wzda wargi i krzykna:
Daj jej spokj! Czy nie widzisz, e to prowincjonalna g? Chopak
rozemia si, do wtru zabrzmia ryk jego bandy. A wic panienka jest
prowincjonaln gsi? Ale teraz panienka ju wie, kto ja
jestem. A skoro grzecznie zapraszam, to naley sucha. No, jazda!
krzykn i mocno chwyci dziewczyn za rami.
Podniosem si od stou. Stop, mody czowieku. Maszeruj na swoje
miejsce i zostaw t pani w spokoju. Czarny Franek poczerwienia z
gniewu. W gospodzie zapada taka cisza, e usyszaem szept pani
Anatolowej: Bagam was, nie wtrcajcie si. To s chuligani... Pan
Anatol rozejrza si dookoa bezradnie. Wida byo, e ma wielk ochot
da
folg swoim przyzwyczajeniom do pouczania wszystkich. Teraz bya
ku temu szcze-glna i moe waciwa okazja. Ale zobaczy ponure, zacite
miny wyrostkw i chyba tchrz go oblecia.
Odwrci si do mnie plecami, jakby dajc wszystkim do zrozumienia,
e on si do niczego nie wtrca.
Tchrz pomylaem o nim z pogard. I natychmiast straciem ca sympati
dla niego i jego nauk.
A dziewczyna? Zauwayem, e przyblada. Pniej zerkna na mnie,
rzucia spoj-rzenie na Czarnego Franka. I raptem zrobia co, co
wprawio mnie w bezbrzene zdu-mienie. Wstaa od stou i powiedziaa do
chopaka:
Ostatecznie mog si do was przysi. Nawet ciekawa jestem, co z was
za kompania...
I posza do ich stou, gdzie caa banda przywitaa j nieludzkim
wrzaskiem. Czarny Franek skrzywi twarz w grymasie pogardy i
odchodzc za dziewczyn, rzuci w moj stron:
No i po co pan si wtrca, panie starszy? Poczerwieniaem. Taka
jest ta dzisiejsza modzie mrukn gono pan Anatol. Drobnym
truchcikiem przydreptaa do mnie bufetowa w brudnym fartuchu. O Boe,
jaki pan nieostrony zoya modlitewnie rce i opara je na wydat-
nym brzuchu. Przecie moga z tego wynikn straszna awantura. Ja
ich znam, t band Czarnego Franka. Oni tu ju byli w ubiege lato, cay
miesic grasowali nad Je-ziorakiem, zanim ich milicja nie uspokoia.
A co szkd narobili! Kilka dek ukradli i roz-wlekli po caym
jeziorze, wybierali rybakom ryby z sieci. A tak przy tym sprytnie
to robili,
-
e milicja nie potrafia im niczego udowodni i nie mogli ich zamkn
w kryminale. Teraz znowu tu wrcili. O, niewesoe si nam lato
zapowiada. Wystrasz turystw i zarobki bd mniejsze.
Uwaniej ni dotd popatrzyem na wrzeszczc gromad. A wic nie bya to
po prostu banda rozwydrzonych chopakw i dziewczt, ale ju przestpcy.
Gang obuzw i chuliganw, a nawet zodziejaszkw. A przecie aden z nich
nie mia wicej ni sie-demnacie lat. Czarny Franek wyglda nawet troch
modziej.
Co skonio chopaka do wkroczenia na tak drog? zastanawiaem si.
Albo ta ruda dziewczyna w czerwonej bluzeczce. Prezentowaa bardzo
subtelny typ urody, donie miaa delikatne, wosy starannie uczesane,
nosia eleganckie sztruksowe spodnie. Wygldaa, jak to si kiedy mwio,
na panienk z dobrego domu. I skd ona znalaza si wrd tego wilczego
stada?
Wrzask wyrostkw nagle ucich. Ktry z chopakw zobaczy przez okno,
e do brzegu przybija duy, biay jacht. Caa banda natychmiast wypada
z gospody. Blon-dynka z warkoczem take wysza z nimi na brzeg.
Wygldao na to, e wietnie si czuje w nowej kompanii.
Uff gono, z ogromn ulg odsapn pan Anatol. I zaraz obudzia si w
nim ochota do poucze.
Najlepiej trzyma si od nich z daleka odezwa si do mnie. Na
szczcie Jeziorak to bardzo due jezioro i mona bdzie jako unika
spotkania z nimi. A swoj drog, dlaczego milicja nie zrobi porzdku z
takimi obuzami?
Rozgniewao mnie to gadanie. Byem na niego zy za tchrzostwo.
Najbliszy posterunek milicji jest, o ile wiem, o pitnacie kilometrw
std. A
zreszt milicja nie moe by wszdzie i nie trzeba jej wzywa w
wypadku kadego gru-biastwa. Wystarczy, jeli obywatele waciwie
zareaguj w odpowiednim momencie, zamiast odwraca si plecami, gdy
widz zo.
Obrazi si. Jego ona popieszya mu z odsiecz. Uwaamy powiedziaa e
kady powinien pilnowa swojego nosa. Co
pana obchodzia ta dziewczyna? Wtrci si pan i kto wie, czy nie
doszoby do bjki. A ta dziewczyna okazaa si nie lepsza od
tamtych.
Wzruszyem ramionami. Uwaaem, e postpiem susznie, niezalenie od
tego, jak zachowaa si blondynka z warkoczem. Ale nie miao sensu
przeduanie dyskusji z pani Anatolow. Udaem, e i mnie zainteresowa
jacht przybijajcy do brzegu i prze-siadem si bliej okna.
Jacht by pikny biay, wysmuky. Motorowo-aglowy. W tej chwili
przypyn na motorze. Pnagi, brodaty mczyzna zarzuci cum na pal, a
moda kobieta wysuna z jachtu drewniany trap. Potem z kabiny wyszed
modzian majcy na oko okoo dwu-dziestu dwch lat chudy, blady,
wymoczkowaty. W jego sylwetce nie byo nic ze sportowca-wodniaka,
cho na gowie nosi czapk jacht-klubu i by chyba kapitanem
jachtu.
Te trzy osoby stanowiy ca zaog jachciku. Po trapie
przemaszerowali na brzeg i skierowali si do gospody. Banda wyrostkw
przygldaa si przybyszom w niemym za-chwycie, zapewne w jacht bardzo
im zaimponowa. Wymoczkowaty modzian dostrzeg ten zachwyt,
wyprostowa si dumnie i odtd stara si i rozkoysanym krokiem starego
wilka morskiego.
-
Do gospody wkroczyli gsiego. Na przedzie wymoczek, za nim moda
kobieta, na kocu za pnagi Brodacz. Moda kobieta nie odznaczaa si
urod, ale nosia pikny kostium kpielowy. Skr miaa opalon,
kontrastoway z ni utlenione na biao wosy. Lecz mimo, e przypyna na
jachcie, dabym sobie gow uci, e jej opalenizna po-wstaa od promieni
solluxu. Wygldaa, jakby dopiero wczoraj wsiada na jacht. Upew-niem
si co do tego jeszcze bardziej, gdy zobaczyem jej straszliwie dugie
i starannie wymalowane paznokcie. Z takimi paznokciami nie rozpina
si agla ani nawet nie gotuje posikw na wodniackim szlaku.
Tylko pnagi Brodacz robi wraenie sportowca-wodniaka, cho nie
nosi biaej czapki, lecz wyszarza od soca dokejk. Przez opalone,
prawie czarne rami prze-wieszon mia kamer filmow, z ktr zdawa si
nigdy nie rozstawa, jak operator kroniki filmowej.
Razem z nimi powrcia do gospody banda wyrostkw. Dziewczta i
chopcy opa-nowali ju swj zachwyt dla jachtu i zaczli si przeciga w
zaczepkach wobec przy-byych. Nie byy to jednak ordynarne okrzyki, a
po prostu bardzo smarkaczowskie zawo-ania w rodzaju: Panie, niech
mnie pan sfilmuje! Ile kosztuje taki statek? Jak szybko si na nim
pynie? Moe nas pastwo ze sob zabior?.
Przybyli nie reagowali na te zaczepki. Wymoczkowaty kapitan
podszed do bufetu i obwieci gromko:
Chcemy kupi dwie skrzynki piwa. Zapac za butelki i za skrzynki.
Zabierzemy je na jacht, jest taki upa, e nawet na wodzie mona ducha
wyzion z pragnienia.
Bufetowa miaa na skadzie tylko jedn skrzynk z butelkami penymi
piwa. Przy-niosa j z zaplecza i postawia przed kapitanem. Ten skin
na Brodacza, aby odnis skrzynk. Zapewne Brodacz odgrywa na jachcie
rol sucego.
Gdy caa trjka ruszya ju w stron drzwi, pan Anatol poderwa si
nagle od stou. Ju wiem, skd ja pana znam! zawoa gono w stron
wymoczkowatego
kapitana. Widziaem w gazecie pana zdjcie. Pan jest krlem
spinningu. Tylko ksiciem, drogi panie. Tylko ksiciem askawie skin
mu gow wy-
moczkowaty kapitan. Nie, nie. Pan jest prawdziwym krlem
zaaferowany pan Anatol ju spieszy w
jego stron. To pan schwyta na spinning sandacza o wadze
jedenastu kilogramw. Czy wolno mi, skromnemu rycerzowi spinningu,
ucisn pana prawic?
Jego Wysoko askawie poda mu swoj do, ale skromno znowu kazaa mu
sprostowa pogldy entuzjasty wdkarstwa.
Zowiem nie sandacza, lecz szczupaka o wadze trzynastu kilogramw,
za co otrzymaem tylko srebrny medal, drogi panie. Stosujc wic pana
okrelenia, mam chyba prawo jedynie do tytuu ksicia spinningu.
Rekordzistk Polski w ubiegym roku, a zarazem zdobywczyni zotego
medalu jest jaka dziewczyna, ktra tu wanie, na Jezioraku, schwytaa
na spinning suma o wadze trzydziestu omiu kilogramw. Ona zostaa
krlow spinningu, cho niektrzy kwestionowali jej prawo do tytuu. Bo
niech pan sobie wyobrazi: moda dziewczyna i ogromny sum o wadze
trzydziestu dziewiciu kilogramw. To przecie nieprawdopodobne.
Pan Anatol a zapa si za gow. Syszysz, Myszko? zawoa do ony.
Szczupak o wadze trzynastu kilogra-
mw. Sum o wadze trzydziestu dziewiciu kilogramw. Jakie wspaniae
wyniki osi-gaj niektrzy, owic na spinning. Patrz, Kaziu, na pana!
krzykn do przyjaciela.
-
Oto jest ksi spinningu. Podziwiaj, ucz si, jak owi ryby. Moe i
ty kiedy zostaniesz ksiciem?
Jego Wysoko znowu askawie skin gow, a entuzjazm pana Anatola
doszed do zenitu.
Moci ksi rzek do wymoczkowatego kapitana czy wolno mi wiedzie, w
jakim celu przyby pan nad Jeziorak? Domylam si, e bdzie pan tutaj
prbowa owi. Lecz czy wolno mi zaspokoi swoj ciekawo: na jak ryb
zamierza pan polowa i w jakim miejscu?
Entuzjazm pana Anatola, a przede wszystkim jego unione ukony
wyglday tak zabawnie, e wywoay now fal drwin u bandy wyrostkw. Ruda
dziewczyna z baze-sk min podesza do ksicia i zoya przed nim dworski
ukon.
O, jake jestem zaszczycona, moci ksi, przebywajc w tak wybitnym
towa-rzystwie powiedziaa kpico.
Czarny Franek splun na podog i burkn gono: Co za arystokracja,
psiako! Krlowie i ksita, panowie magnaci. A ja kicham
na wasze arystokratyczne tytuy, na wasze spinningi. owi ryby,
kiedy mi si podoba i jak mi si podoba. Zreszt jeszcze raz splun
pogardliwie pan nie jest aden ksi. Nazywaj pana w Warszawie Wacek
Krawacik, bo pana matka ma sklepik z krawatami w pawilonach na
Marszakowskiej. Kupia panu ten jacht, ktrym si pan teraz rozbija po
jeziorach.
Na te sowa wrcia do gospody blondynka z warkoczem. Duej ni inni
podziwiaa biay jacht. Usyszaa wypowiedziane przez Czarnego Franka
przezwisko waciciela jachtu i rozemiaa si gono. A Czarny Franek jak
gdyby zazdrosny o saw Wacka Krawacika perorowa dalej:
Ryby gosu nie maj, wic nie powiedz, co myl o pana rekordach i
medalach. Moe mamusia kupia na Targwku duego szczupaka i ten medal
ma pan od niej, tak jak i jachcik? Kicham na ksice tytuy. I
zapewniam pana, e to ja bd krlowa na Jezioraku, a nie pan, panie
Krawacik.
Cho nie uwaam si za psychologa, pomylaem: Zdaje si, e wiem, co
tego chopaka sprowadzio na z drog. Jest w nim przeogromna ch
imponowania innym. Nie potrafi im imponowa w dobrym, robi to w
zym.
askawo znikna z oblicza ksicia. Zacisn usta i burkn do Brodacza:
Zabieraj t skrzynk z piwem i wracamy na jacht. Udajc, e nie
dostrzega wyrostkw, zwrci si wycznie do pana Anatola. To
jednak co mwi, skierowane byo wyranie do Czarnego Franka. Pyta
mnie pan o moje plany rybackie. Drogi panie, bd prbowa na
Jezioraku
polowa na sandacze. A mj przyjaciel wskaza Brodacza ktry jest
filmowcem-amatorem, zamierza zrobi film o moich rzutach
spinningiem. Nakrci krtki owiatowy film o tym, w jaki sposb owi za
pomoc byszczki. Potem wywietlimy ten film w naszym kole Polskiego
Zwizku Wdkarskiego.
Gdzie? Gdzie pan bdzie owi? zapyta pan Anatol. Chciabym cho raz
zobaczy pana synne rzuty. A moe miejsce swoich owisk okrywa pan
tajemnic?
askawo znowu zagocia na obliczu ksicia. Bd owi koo Przyldka
Sandacza odpar. Nie mam pojcia, gdzie to jest zmartwi si rycerz
spinningu. Czytaem do-
kadnie przewodnik po Jezioraku, ale takiego przyldka tam nie
byo.
-
By moe przytakn pan Krawacik. Od pewnego znawcy Jezioraka
kupi-em map z zaznaczonymi na niej owiskami rnego rodzaju ryb. Ten
znawca jeziora wykorzysta nazwy uywane przez okoliczn ludno.
Januszku obrci si do Broda-cza czy nie mgby przynie z jachtu naszej
mapy? Wskaemy panu, gdzie jest Przyldek Sandacza. Tego pana
interesuj moje rzuty...
Brodacz zbuntowa si. Sam sobie przynie t map burkn. A zreszt,
zdaje si, zapomnielimy
zabra j z domu. To powiedziawszy wzi z podogi skrzynk z piwem i
mruczc gniewnie pod
nosem wynis si z gospody. Autorytet ksicia znowu uleg
zachwianiu. Postanowi wic szybko zakoczy roz-
mow. Przyldek Sandacza ley w pnocnej czci Jezioraka. Tam mnie
pan znajdzie.
Mj jacht nietrudno zauway doda. I na poegnanie wycign rk do pana
Ana-tola, ktry ucisn j z ogromn unionoci. A wtedy ksi i jego dama
skierowali si do wyjcia.
W tym czasie do gospody wbieg bosy wiejski chopak i poda
Czarnemu Frankowi jak kartk. Zanim Czarny Franek zdy j przeczyta,
chopak ju czmychn z go-spody.
Biay jacht odbija od brzegu. Ale nikt z wyrostkw tego nie oglda.
Czarny Franek wyszed na rodek gospody i wrzasn na swoj band:
Cicho hoota! Tu mi jak kartk przyniesiono. I przeczyta:
Jestecie band opryszkw. Jeli znw w tym roku sprbujecie grasowa
nad Jeziora-kiem, poaujecie tego. Rozprawi si z wami. Kapitan
Nemo.
Gospod wypeniy okrzyki wyrostkw: Kto przynis t kartk? Kto nam
tak grozi? Ktry z chopakw wyskoczy na dwr, eby odnale bosego malca,
lecz powrci
samotnie. Chopca ju nie byo ani w pobliu gospody, ani na brzegu
jeziora. Czarny Franek gono wykrzykiwa: Syszycie? Grozi nam. Ju my
si z nim rozprawimy. Chciabym jednak wie-
dzie, co to za kapitan Nemo? Odezwaem si: Nie czytalicie ksiek
Verne'a: 20.000 mil podmorskiej eglugi i Tajemniczej
wyspy? Czarny Franek wzruszy ramionami. Pewnie, e czytaem te
ksiki. Ale pan chyba nie myli, e to kapitan Nemo
mieszka nad Jeziorakiem? Ruda dziewczyna pogrozia pici w stron
okna i widocznego przez nie jeziora. Patrzcie, pastwo, bohater z
ksiki oy i zaczyna nas straszy. Niech no si on
nam pokae... W tym momencie, jakby w odpowiedzi na rzucone
wyzwanie, na jeziorze gucho,
zahucza may holownik mijajcy si z biaym jachtem Wacka Krawacika.
Holownik
-
cign za sob nowiutki, szary lizgacz. Ujrzelimy wymalowan na
burcie lizgacza nazw: Kapitan Nemo.
ROZDZIA DRUGI [top]
WEZWANIE NA MILICJ FASZYWE IKONY I BURSZTYNOWA WENUS HISTORIA
BURSZTYNOWEJ FIGURKI CZOWIEK Z BLIZN NA PRAWYM POLICZKU GDZIE JEST
ZATOPIONA CIARWKA UCIECZKA POD BOMBAMI PODR PALCEM PO MAPIE
PODEJMUJ RYZYKOWNE PRZEDSIWZICIE
Historia mego przybycia nad Jeziorak miaa swj pocztek jeszcze w
zimie... W lu-
tym otrzymaem wezwanie do Komendy Gwnej Milicji Obywatelskiej.
Wyjaniono mi telefonicznie, e milicji zaley na mojej opinii
dotyczcej jakich starych dzie sztuki i za-bytkw. Nie zaskoczyo mnie
to, poniewa od czasu, gdy podjem prac na stanowisku referenta do
specjalnych zada w Naczelnym Zarzdzie Muzew w Ministerstwie
Kul-tury i Sztuki, czsto zdarzao mi si wsppracowa z organami
cigania. Z ramienia mi-nisterstwa zajmowaem si poszukiwaniami
zaginionych podczas wojny zbiorw muze-alnych i prywatnych kolekcji,
wojowaem z handlarzami antykw, faszerzami dzie sztuki, a take
zwykymi rabusiami przedmiotw cennych dla naszej kultury narodowej,
nic wic dziwnego, e nierzadko odwoywaem si do pomocy milicji lub
milicja odwo-ywaa si do mojej pomocy, proszc o dokonanie ekspertyzy
jakiego dziea sztuki, odnalezionego u zodzieja czy przemytnika.
Zaprowadzono mnie do pokoju kapitana Jwiaka, trzydziestoletniego
szczupego blondyna o wesoych, zielonkawych oczach i sympatycznym
umiechu. Posadzi mnie wygodnie za swoim biurkiem, z kasy
ogniotrwaej wyj dwie ikony malowane na desce i jak niedu figurk
zrobion z bursztynu. Wszystkie te przedmioty pooy przede mn na
biurku i powiedzia:
Interesuje nas, co pan sdzi o tych rzeczach. Miaem ze sob teczk,
ktr zazwyczaj zabieraem na konsultacje. W teczce nosi-
em lup i kilka buteleczek z rnymi chemikaliami przydatnymi
niekiedy do dokonania szybkich analiz. Umoliwiay one stwierdzenie,
czy obraz jest autentycznie stary. Ale tym razem w ogle nawet nie
musiaem otwiera teczki. Ju na pierwszy rzut oka zauwayem, e obrazy
na desce s imitacj starych emkowskich ikon. Wykonano je z duym
talentem, lecz ten, kto je malowa, nawet specjalnie nie sili si,
eby ukry fakt imitacji. Po prostu byy to wspczesne malowida na
deskach, dobrze wzorowane na bardzo starych i piknych ikonach.
Odsunem je wic na bok i zajem si bursztynow figurk, zrobiono j
bardzo dawno, moe przed tysicem albo dwoma tysicami lat, z duego
kawaka bursztynu, bo figurka miaa prawie dwadziecia centymetrw
wysokoci. By to prymitywny, sche-matyczny zarys kobiecej postaci,
jakby rzebiarzowi nie zaleao na upodobnieniu jej do kogo
konkretnego, lecz wyobraeniu kobiety w ogle, kobiety-symbolu. Moim
zdaniem przedstawiaa bogini podnoci. e bya to rzeba kultowa suca do
obrzdw religij-nych, potwierdzaby fakt, i wykonano j z bursztynu,
ktry w odlegych wiekach ce-niono bardziej ni zoto. Chocia, by moe,
zrobi j kto, kto mia pod dostatkiem tego
-
materiau i dlatego zamiast wykona setki tak cennych w dawnych
latach paciorkw bursztynowych wyrzebi posta kobiety.
I gdy tak o tym pomylaem, przypomniaem sobie co. Zerwaem si z
krzesa. Czy pozwoli pan, e na chwil pojad do domu i przywioz stary
katalog zabyt-
kw? zapytaem. Kapitan Jwiak, ktry przez cay czas, gdy ogldaem
rozoone na biurku przed-
mioty, przyglda mi si z tak uwag i napiciem, jakby chcia odgadn
tok moich myli, wskaza palcem bursztynow posta kobiety.
A wic jednak to ona pana zainteresowaa stwierdzi. I doda z
zadowoleniem: Wiedziaem, e pan bdzie nam mg pomc w rozwizaniu tej
zagadki. Bo jeli chodzi o te ikony, eksperci z Zakadu
Kryminalistyki natychmiast orzekli, e s to wsp-czenie malowane
obrazy. Co za si tyczy tej figurki z bursztynu, stwierdzili tylko,
e jest stara. A dla mnie to za mao. Dlatego zdecydowaem si zwrci o
pomoc do pana.
Czy mgbym wiedzie, w jakich okolicznociach znaleziono t
bursztynow pani?
Nazwaem j Bursztynow Wenus rozemia si kapitan Jwiak. I taki
kryptonim nadaem prowadzonej przeze mnie sprawie kryminalnej.
Bursztynowa Wenus? zawoaem. I w mej gowie otworzy si sezam
pamici. Usiadem za biurkiem. Powiedziaem: Nie musz jecha po
katalog. Przypomniaem sobie wszystko, co wiem o tej fi-
gurce. Na twarzy kapitana Jwiaka wida byo napicie. Naprawd
udzieli mi pan informacji o Bursztynowej Wenus? Nazwa pan figurk
Bursztynow Wenus, a ja przypomniaem sobie, e zetkn-
em si ju z t nazw. Dotyczya ona identycznej figurki z bursztynu.
Wycign z kieszeni gruby notatnik. Usiad obok mnie przy biurku.
Sucham wic, panie Tomaszu... Tym razem to ja umiechnem si i
powiedziaem z odrobin zaenowania: Czy nie obrazi si pan, jeli wysun
pewn propozycj? Ja powiem panu, co
wiem o Bursztynowej Wenus, a pan zdradzi mi, w jakich
okolicznociach zostaa ona odnaleziona. Nie pytam zreszt przez zwyk
ciekawo, tylko z obowizku, jako muze-alnik.
Zgoda kiwn gow. Informujc pana, nie postpi wbrew przepisom, gdy
w pewnym sensie uwaamy t spraw za zakoczon.
Wziem do rki bursztynow figurk. Pochodzi ona najprawdopodobniej
z Sambii, a odkryto j w grobie z tak zwa-
nego okresu rzymskiego, a wic w pocztkach naszej ery. Do koca
czterdziestego czwartego roku znajdowaa si ona w muzeum w E. i
podczas dziaa wojennych zgina wraz z caymi niemal zbiorami.
Sdzilimy, e zbiory muzeum wywieziono do Niemiec. Niestety,
poszukiwania nasze na terenie Niemiec nie day rezultatu. I to ju
chyba wszystko, co mog panu powiedzie na ten temat zakoczyem i
spojrzaem pytajco na kapitana Jwiaka.
Dwie faszywe ikony i Bursztynow Wenus zacz kapitan celnicy
odebrali na granicy pewnemu cudzoziemcowi, gdy chcia te przedmioty
wywie bez zezwolenia wadz. Nie ma chyba dla pana znaczenia, jak si
nazywa ten cudzoziemiec i z jakiego pochodzi kraju, znajduje si on
ju zreszt w swojej ojczynie. Ze wzgldu na to, e
-
ikony okazay si faszywe, zdecydowano si umorzy ledztwo,
cudzoziemca ukarano tylko grzywn, a przedmioty, ktre chcia wywie,
zatrzymano w depozycie. Cudzozie-miec zoy jednak zeznania przed
milicj i one mog mie dla pana pewn warto, poniewa, jak si
zorientowaem z pana sw, odkrycie tej bursztynowej figurki rzuca
nowe wiato na spraw zaginionych zbiorw.
Wanie. To bardzo wana sprawa. Cudzoziemiec kupi obrazy od
czowieka, ktrego przypadkowo pozna w sklepie
Desy w Warszawie. Mamy rysopis tego czowieka; sdzimy, e to jaki
plastyk, ktry dorabia sobie faszujc ikony i sprzedajc je
obcokrajowcom. Przez tego wanie pla-styka cudzoziemiec zetkn si z
innym, nazwijmy go umownie Czowiekiem z Blizn, bo cudzoziemiec mwi,
e w osobnik ma blizn na prawym policzku. Czowiek z Blizn zaoferowa
cudzoziemcowi Bursztynow Wenus i zaproponowa zrobienie wiel-kiego
interesu. Na czym polega w interes? Czowiek z Blizn stwierdzi, e
zna jezioro na Mazurach, gdzie podczas dziaa wojennych wpada pod ld
hitlerowska cia-rwka, wywoca jakie bardzo cenne przedmioty. Ciarwka
ley na dnie jeziora. Czowiekowi z Blizn udao si do niej dotrze i
wydoby bursztynow figurk, lecz twierdzi, e innych przedmiotw nie
uda si wydosta z ciarwki bez aparatw do nurkowania. Namawia wic
cudzoziemca, aby wszed z nim w spk. Cudzoziemiec mia wyoy pienidze,
za ktre Czowiek z Blizn nauczyby si podwodnego nurko-wania i zakupi
sprzt podwodny. Po wydobyciu skarbw podzieliliby si nimi po
po-owie. Cudzoziemiec jednak nie mia zaufania do Czowieka z Blizn i
nie chcia z nim wchodzi w adne spki. Poprzesta na kupnie
Bursztynowej Wenus, ktr, jak pan wie, odebrano mu na granicy.
Rce mi dray, gdy signem do kieszeni po fajk. Kiedy si to
wszystko zdarzyo? zapytaem. Przed dwoma tygodniami. Cudzoziemiec
nie zgodzi si finansowa poczyna Czowieka z Blizn. Ale
moe si znalaz kto, kto zaryzykowa troch pienidzy? I w tej chwili
Czowiek z Blizn na ktrym z warszawskich basenw by moe uczy si
podwodnego nurkowania. A za p roku przystpi do wydobywania
skarbw.
Tak, to bardzo prawdopodobne skin gow kapitan Jwiak. Trzeba tego
czowieka aresztowa. Musimy odzyska te skarby! krzyknem. Nie mona
aresztowa czowieka tylko dlatego, e uczy si nurkowania. W
Warszawie jest kilka klubw petwonurkw i wiele ludzi uprawia ten
sport. A moe Czo-wiek z Blizn nie jest z Warszawy tylko, na
przykad, z Olsztyna lub Wrocawia?
Ale moe zaryzykowa ekspedycj i wydoby zbiory z zatopionej
ciarwki. Wzruszy ramionami. Mazury nazywaj Krain Tysica Jezior.
Ktre jezioro z tego tysica jest tym,
gdzie zatona ciarwka? Gdyby odnale Czowieka z Blizn powiedziaem
i otoczy go dyskretn
obserwacj, to ju on sam, latem, zaprowadziby nas na miejsce
zatopionej ciarwki. Znowu umiechn si wyrozumiale. Czy zdaje sobie
pan spraw, ilu ludzi trzeba by zatrudni w tym celu? Nie mamy
gwarancji, e cudzoziemiec powiedzia prawd. A moe skama i Czowiek
z Blizn? Moe po prostu chcia wyudzi pienidze od cudzoziemca i
historia zatopionej cia-rwki jest tylko jego wymysem? Lecz jeli
nawet przyjmiemy, e caa sprawa jest praw-
-
dziwa i rzeczywicie istnieje jezioro z zatopion ciarwk, czy sdzi
pan, e Czowiek z Blizn, zraony odmow ze strony cudzoziemca, bdzie
nadal poszukiwa finan-sowego poparcia dla wydobycia zbiorw? Prociej
by mu byo zwrci si do jakiego petwonurka i zaproponowa mu spk na
zasadach: ja ci wska miejsce, ty wydob-dziesz zbiory, a skarbami
podzielimy si.
Wic co robi? Jaka jest rada? Nie umiem panu nic powiedzie odrzek
kapitan Jwiak. Cieszy mnie
zaufanie, jakie ma pan do nas, ale musz stwierdzi: nie jestemy
towarzystwem jasno-widzw, nie wiemy, gdzie znajduje si jezioro z
zatopion ciarwk. Wyniki ledztwa oraz Bursztynow Wenus przekaemy
Naczelnemu Zarzdowi Muzew w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Na tym
nasza rola zostaje zakoczona. Nie znaczy to oczywicie, e zupenie
przestaniemy interesowa si t spraw. Jeli otrzymamy sygna, i kto
usiuje wydoby skarby, stanowice wasno naszego narodu, moe pan by
pewny, e wtrcimy swoje trzy grosze.
Zrozumiaem, e to jest koniec rozmowy. Poegnaem kapitana Jwiaka i
powrci-em do swych codziennych zaj. Prbowaem zapomnie o sprawie
Bursztynowej Wenus, ale w majakach sennych zwidyway mi si postacie
petwonurkw, wydobywaj-cych z gbin jeziora niezliczon ilo
bursztynowych figurek. We nie staraem si im je odebra i budziem si
zmczony walk, zlany potem.
W tydzie pniej zjawiem si w archiwum Muzeum Narodowego i w
starych szpargaach zaczem szuka teczki z zapiskami, ktre kiedy
sporzdziem. Byem wtedy studentem historii sztuki, a e studiowaem w
pierwszych powojennych latach, gdy dla muzealistw polskich
pierwszoplanowym zadaniem stao si odnalezienie i rewindykowanie
polskich zbiorw zrabowanych przez hitlerowcw, na praktyce
waka-cyjnej powierzono mi spraw, ktr raczej winien si by zaj
detektyw ni historyk sztuki. Ale ja wanie miaem yk detektywistyczn
i zajcie to przypado mi do gustu. Moim zadaniem byo ustalenie
trasy, ktr prawdopodobnie uciekay samochody hitle-rowskie ze
zbiorami muzeum w E.
Zadanie okazao si trudne i przeroso moje moliwoci badawcze.
Wprawdzie dziki pomocy autochtonicznej ludnoci polskiej,
zamieszkujcej obszar Mazur i Powi-la, zdoaem nakreli pewien odcinek
drogi, ktr ciarwka z napisem Muzeum w E. uciekaa przed nacierajcymi
oddziaami Armii Czerwonej, jednak szlak urywa si w pewnym miejscu.
I mimo wielu usiowa nie zdoaem odnale zagubionego tropu.
Pamitam, e kiedy kierownictwu Muzeum Narodowego przedstawiem
wykrelon na mapie tras uciekajcej ciarwki, poddano w wtpliwo warto
mych bada, tak bya fantastycznie krta i sprzeczna z logik. Wynikao
z niej bowiem, e zbiory wywo-ono nie na zachd, ale na poudnie, co
wydawao si bzdur. Dlatego wyniki moich bada odoono do archiwum.
Po dwudziestu latach z prawdziwym wzruszeniem wziem do rki zka
teczk i otworzywszy j, na nowo odczytaem zrobione przeze mnie kiedy
zapiski. Mapka z za-znaczon na niej tras wskazywaa, e zbiory
wieziono na Pask, a potem do miej-scowoci o nazwie Matyty. W tym
miejscu ciarwka skrcia na drog do miasteczka, ktre zwie si obecnie
Zalewo. Tu wanie, w Zalewie, urywa si trop uciekajcej cia-rwki.
Zalewo wwczas pono, zbombardowane przez samoloty radzieckie.
Rynek peen by cofajcego si w popochu hitlerowskiego wojska. Jeden z
dawnych mieszkacw
-
Zalewa przypomnia sobie, e wielotonow ciarwk z napisem Muzeum w
E. widzia stojc na rozstaju drg, przy wjedzie do miasteczka. Byo to
w czasie kolej-nego nalotu i kierowca ciarwki zjecha troch z szosy,
szosa bowiem stanowia gwny cel nadlatujcych samolotw. Mieszkaniec w
ukry si przed nalotem w piw-nicy, a gdy uspokoio si troch i opuci
piwnic, ciarwki ju nie zobaczy. Praw-dopodobnie odjechaa. Albo szos
na Stary Dzierzgo, albo drog do Jerzwadu i Susza.
W Starym Dzierzgoniu pamitam spdziem bezowocnie a dwa dni,
wypy-tujc wczesnych mieszkacw miasteczka o ciarwk z napisem Muzeum
w E.. Nie zauway te jej nikt w miejscowociach pooonych na tej samej
trasie. Pozo-stawaa wic tylko droga: na Dobrzyki, Jerzwad i Susz,
przez ktry mona byo doje-cha dalej: do Prabut, Kwidzyna lub
Malborka i jeszcze dalej na zachd do Niemiec.
Niestety, rwnie i na tej trasie nikt nie zapamita poszukiwanego
przeze mnie samochodu.
Na tym stwierdzeniu zakoczyem wtedy swoje badania. Ale teraz
byem nieco m-drzejszy ni przed laty. Mdrzejszy o jedn informacj.
Ciarwka nie odjechaa do Niemiec, utona w jakim jeziorze.
Przyniosem pok teczk do domu i rozoyem map wojewdztwa
olszty-skiego.
Zbiory nie mogy pojecha w kierunku Iawy, bo tam ju byy
radzieckie czogi. Nie widziano ciarwki w Starym Dzierzgoniu, wic i
t tras trzeba odrzuci. Pozostaje tylko droga na Susz, lecz i w
Suszu jej nie widziano...
Przy drodze do Starego Dzierzgonia nie ma adnego jeziora. A przy
trasie Zalewo-Susz rozlewa si dugi Jeziorak. Skoro w Suszu nie
widziano ciarwki, znaczy to chyba, e midzy Zalewem a Suszem
kierowca nagle skrci na jak poln drog i usiowa przedosta si przez
zamarznite w owym czasie jezioro.
Ale w ktrym to nastpio miejscu? Czy w Dobrzykach? A moe bardziej
na po-udnie? Moe midzy Dobrzykami a Jerzwadem odkry boczn drog na
Matyty i jecha dalej a do koca dugiego pwyspu, wrzynajcego si w
Jeziorak? Moe przez wski przesmyk czcy Jeziorak z Jeziorem Paskim
usiowa przedosta si do drogi, ktra umoliwiaa powrt na tras do
Susza?
Milczaa rozoona przede mn mapa, pocita czerwono-tymi nitkami drg
i szos. Spraw naleao dalej bada ju na miejscu, nad Jeziorakiem.
I w tym celu poszedem do Ministerstwa Kultury i Sztuki, do
dyrektora Marczaka. Na biurku dyrektora zobaczyem rozpiecztowan
paczk, w ktrej leaa
Bursztynowa Wenus. Dyrektor koczy wanie czytanie informacji, jak
milicja do-czya do zabytkowej figurki.
Zdaje mi si, e wiem, czemu zawdziczam pask wizyt odezwa si do
mnie dyrektor Marczak.
Przyszedem w sprawie zaginionych zbiorw muzeum w E. Rozoy rce.
Raduje mnie fakt, e cz tych zbiorw prawdopodobnie jest gdzie na
na-
szych ziemiach. Niestety, milicji nie udao si ustali, w ktrym
miejscu spoczywa zato-piona ciarwka.
Wydaje mi si, e w Jezioraku wtrciem.
-
Tak? Jest pan tego pewien? zapyta ironicznie. Z rk na sercu moe
pan przysic, e to Jeziorak? A jeli nawet tak jest, to co z
tego?
Naley wszcz poszukiwania... Co takiego? Do kogo pan to mwi,
panie Tomaszu? Do starego kajakarza, ktry
zwiedzi niemal wszystkie mazurskie jeziora? A moe pan nigdy nie
by w tamtych stro-nach? Jeziorak jest trzecim co do wielkoci
mazurskim jeziorem. Ma trzydzieci kilo-metrw dugoci, prosz pana, i
wiele ogromnych zatok, wiele wysp, wysepek, pwy-spw. Wystarczy
zajrze do przewodnika to mwic sign do szuflady i wyj czer-wono-biay
Przewodnik po Polsce aby przekona si, e Jeziorak ma ponad trzy
ty-sice hektarw lustra wody. Na takiej przestrzeni chciaby pan
odnale zatopion ciarwk? Miaby pan mniejsz szans ni szukajc igy w
stogu siana.
Rozoyem na biurku map, z pokej teczki wycignem swoje stare
raporty. Sdz, e ciarwka zatona przy tym pwyspie, a w kadym razie w
p-
nocnej czci Jezioraka. Tylko tdy moga ucieka przed radzieckimi
czogami. Wzruszy ramionami i stwierdzi: Mam do pana zaufanie, panie
Tomaszu, bo ju niejedn zagadk pan rozwiza
i niejedn korzy odda pan polskiemu muzealnictwu. Ale ta sprawa
przerasta pana moliwoci. I nasze rwnie. Chyba e pan wskae miejsce z
dokadnoci do... trzystu metrw. No, powiedzmy... nawet p kilometra!
Wtedy na koszt ministerstwa moemy zorganizowa ekip petwonurkw i
rozpocz poszukiwania.
Z kolei ja bezradnie rozoyem rce. Nawet z dokadnoci do piciu
kilometrw nie wska miejsca. Przecie nie je-
stem pewien, czy to w ogle chodzi o Jeziorak. Pozostaje wic
jedno: wykorzystam swj urlop w lipcu na szukanie zbiorw. Pojad nad
Jeziorak, postaram si spotka tam czowieka z blizn na prawym
policzku, czowieka ktry najprawdopodobniej bdzie ju zaopatrzony w
aparat do nurkowania lub przy pomocy jakiego petwonurka sprbuje
wydoby skarby z zatopionej ciarwki. Ten czowiek wskae mi miejsce,
gdzie s za-topione zbiory. Wwczas zawiadomi milicj i odzyskamy je.
Na podstawie starych katalogw przypuszcza mona, e jest to kolekcja
wyrobw z bursztynu, ktr posia-dao muzeum w E.
Dyrektor Marczak a si rozpromieni. Tak pan postanowi? To
wspaniale. Nie pozostaje mi nic innego, jak yczy
panu sukcesw. A w dwa tygodnie pniej na ulicy spotkaem
przypadkowo kapitana Jwiaka.
Podszed do mnie, przywita si i zapyta: Czy to prawda, e w tym
roku wybiera si pan na urlop nad Jeziorak? Mwi mi
o tym dyrektor Marczak... Tak. Urlop spdz nad Jeziorakiem
umiechnem si. Przecie chyba domy-
la si, dlaczego wanie tam chc si wybra. To bardzo due jezioro
rzek. Zamierzam spdzi urlop nad pnocn czci Jezioraka odpowiedziaem.
Ach tak zastanowi si chwil, a potem doda egnajc si ze mn: ycz
powodzenia. Ale ostrzegam, e way si pan na trudne
przedsiwzicie.
ROZDZIA TRZECI [top]
-
NA DRUGIM BRZEGU DZIEWCZYNA Z WARKOCZEM NIKT NIC NIE WIE O
KAPITANIE NEMO DZIWNY CZOWIEK Z CIKIM WORKIEM CO Ml MWI KAZNODZIEJA
ZABAWNY PODARUNEK PODEJRZENIA KADY SZUKA SAMOTNOCI ZWIEDZAM
JEZIORAK CO ODKRYEM NA WYSEPKACH
Nie lubi bez potrzeby ujawnia niezwykych waciwoci mego wehikuu.
Mog
nim rozwija szybko ponad dwiecie kilometrw na godzin i przecie
byy ju ta-kie chwile, e musiaem jecha a z tak wielk prdkoci. Lecz
zazwyczaj nie po-druj szybciej ni inni.
Przyzwyczaiem si take do tego, e widok mego samochodu budzi
drwiny, potem za, gdy pokazuje on swoj niezwyk szybko, zaczynaj si
niezliczone pytania i proby, abym pokaza silnik i opowiedzia
histori wehikuu. Tyle jednak razy musiaem mwi o moim wuju Gromille,
zacnym wynalazcy, ktry odkupi wrak rozbitego pod Zakopanem
samochodu ferrari 410, obudowa go karoseri wasnego wyrobu i pomysu
tyle razy powtarzam, opowiada musiaem t histori, e wol jedzi wolno
i nie sprawia niespodzianek, po ktrych zawsze nastpuj pytania i
konieczno wyjanie.
A poza tym dla poszukiwacza przygd jest lepiej, jeeli nie
prezentuje od razu wszystkich swoich moliwoci. Z niejednej
niebezpiecznej przygody wyszedem cao tylko dlatego, e moim
przeciwnikom wehiku wyda si starym, miesznym, dziwacz-nym
samochodem, zdolnym rozwija szybko co najwyej szedziesiciu
kilometrw na godzin.
Zbyt dugo trwaa naprawa promu na Jezioraku i doszedem do
wniosku, e trac tu za wiele czasu. Mj wehiku wietnie pywa po
wodzie. Nie chciaem jednak na oczach bandy Czarnego Franka i innych
wycieczkowiczw wjeda do Jezioraka. Zawrciem wic przed gospod i
udajc, e zamierzam objecha jezioro, wrciem szos w las. Potem
skrciem w pierwsz przesiek, ktra prowadzia nad jezioro, znalazem
do-godny zjazd do wody, puciem w ruch rub wehikuu, a poniewa w tym
miejscu Je-ziorak by bardzo wski, w chwil pniej znajdowaem si ju na
drugim brzegu. Po dziesiciu minutach byem na drodze prowadzcej do
promu.
I wtedy los jakby zemci si na mnie za to, e okazaem tyle
niecierpliwoci ogromny gwd z podkowy koskiej wlaz w opon wehikuu i
przebi dtk.
Zrobiem to, co czyni wszyscy kierowcy w takiej sytuacji.
Przystanem, podnio-sem lewarkiem samochd, zdjem koo z przebit
dtk.
Miaem w skrzyni wozu zapasowe koo z napompowan dtk. Ale pozosta
bez zapasu ju na pocztku poszukiwa Czowieka z Blizn? Kto wie, w
jakich sytuacjach znajd si jeszcze?
Zdjem wic opon, wycignem z niej hufnal i zabraem si do
zalepiania dziury w dtce. Ta praca zaja mi ponad godzin. W tym
czasie wida naprawiono prom, na drodze bowiem pokaza si obok kurzu
i obok mnie przemkny dwa osobowe samo-chody: pana Anatola i jego
przyjaciela. Zdyem dostrzec zdziwione miny obydwu panw, ktrzy
napotkali mnie o trzy kilometry od promu, cho przecie z promu nie
ko-rzystaem.
Pniej przejechao ciarowe auto wiozce band Czarnego Franka.
Wyrostki rwnie zrobiy zdumione miny, gdy mnie dostrzegy.
Ich widok zmartwi mnie. Wygldao na to, e oni te jad nad pnocn cz
Jezioraka, w stron wsi Siemiany, dokd i ja zmierzaem.
-
Koczyem pompowanie opony, kiedy nadjechaa blondynka z piknym
warko-czem. A wic Czarny Franek nie zdoa jej namwi, aby przyczya si
do jego bandy.
Przystana obok mego samochodu, zeskoczya z roweru. Na jej adnej,
jeszcze bardzo dziecinnej twarzy zauwayem wyraz podejrzliwoci.
Jak si pan tu dosta? zapytaa. Przecie promem pan nie przepyn.
Zamachaem rkami. Przeleciaem. Mj samochd potrafi lata w powietrzu.
Pokrcia gow. Owszem, wygld ma bardzo dziwny. Ale raczej przypomina
dk ni samolot. I
dokd pan zmierza t machin? Na ryby, na wczasy? Nie obraziem si,
e mnie tak indaguje. Ale i dawa wyczerpujcych odpowiedzi
nie zamierzaem. A pani? zapytaem. Na wczasy? Na letnisko?
Wzruszya ramionami. Do domu wracam, prosz pana. Do rodzicw. Bo ja
jestem tutejsza. Rodzice
maj gospodarstwo niedaleko std. A ja zrobiam w tym roku matur w
Iawie, potem zdawaam w Warszawie na studia, zdaam i teraz wracam do
rodzicw na wakacje.
A na co pani zdawaa? Och, pan jest strasznie ciekawski. A na
moje pytania, to pan w ogle nie raczy
odpowiedzie. Bo jestem na pani troch oburzony. Dziwnie zachowaa
si pani wobec Czar-
nego Franka. Dlaczego pani usiada razem z nimi? Wydawao mi si, e
pani wcale nie aknie ich towarzystwa.
Rozemiaa si pogodnie. Dobrze pan myla. Nie lubi takich typw. Ale
nie chciaam, eby spowodowali
awantur. Postpi pan jak dentelmen. I jestem panu za to wdziczna.
Ale nie mogam naduywa pana rycerskoci. Przesiadajc si do nich, nie
poniosam szwanku na honorze, a ciekawa byam, dokd jedzie ta
banda.
A ten Kapitan Nemo? Syszaa pani o nim? Znowu przeczco pokrcia
gow. Nie mam pojcia, kto to taki. Mieszkam w tych okolicach, ale o
Kapitanie Nemo
nigdy nie syszaam. Z ksiki Verne'a owszem. Ale eby tu by jaki
Kapitan Nemo, to co nieprawdopodobnego.
A jednak wszyscy widzielimy lizgacz z tak nazw na dziobie. Pikny
lizgacz powiedziaa z zachwytem. Mia panoramiczn szyb i ma-
lek kabink na wypadek niepogody. To chyba co cudownego gdy pynie
si nim po jeziorze.
lizgacz Kapitan Nemo by faktem zauwayem. Wic moe jaki Kapitan
Nemo przebywa nad Jeziorakiem?
Zapewne przyjecha na wczasy zastanawiaa si gono. Albo tu
niedawno zamieszka? Od czasu gdy poszam do liceum w Iawie, przez
dziesi miesicy w roku mieszkam w internacie, w domu bywam tylko w
niedziele, w wita i na wakacjach. Po powrocie do domu zapytam
rodzicw o Kapitana Nemo. Moe oni o nim co wiedz? Jeli i pan
zostanie nad Jeziorakiem, to by moe jeszcze si spotkamy i wtedy co
wicej zdoam o nim powiedzie. Moi rodzice maj dk, czsto pywam po
jeziorze. A
-
cho jezioro jest ogromne, spotka si mona, prawda? Dlatego chc
wiedzie, gdzie pan zamieszka.
Bezradnie rozoyem rce. Nie wiem. Moe ulokuj si w pobliu Siemian.
Moe w Jeziornie? Pan ju tu bywa? Nie. Okolice znam tylko z mapy i
opisu w przewodniku. Pan jest wdkarzem? Te nie. Lubi samotno i
tutaj chc j znale. A ja panu przeszkadzam... stwierdzia.
Powiedziaa: do widzenia, wskoczya
na rower i odjechaa. Po kilkudziesiciu metrach skrcia z drogi w
las, na jak cieyn. Mieszkaa w
tych stronach, wic chyba wietnie orientowaa si w terenie.
Zapewne t tras odby-waa w kad sobot i przed kadym witem, gdy wracaa
ze szkoy do domu.
Skoczyem pompowanie koa. Wsiadem do wehikuu i pojechaem drog
przez las. Czy kiedy spotkam j jeszcze? pomylaem o sympatycznej
dziewczynie z ja-snym warkoczem, ktra na rowerze powracaa do
rodzinnego domu, aby z dum owiadczy, e zdaa egzamin na wysz
uczelni.
Byo ju po poudniu, ale wci jeszcze dokucza skwar letniego dnia.
Sosnowy las po obydwu stronach drogi wprawdzie dawa troch cienia,
lecz od nagrzanej podciki buchao arem. Pachniao igliwiem i ywic,
najpikniejsz z moich ulubionych woni. Mimo wszystko jednak chciaem
znowu znale si nad jeziorem, bo pomylaem o k-pieli. Poza tym
zaczynaem odczuwa gd. Naleao przyrzdzi obiad.
Na rozstajach piaszczystych lenych drg, pod spkanym pniem
ogromnej brzozy siedzia jaki mody mczyzna w duym somkowym kapeluszu
na gowie. Obok niego lea wielki brezentowy wr turystyczny. Na mj
widok mczyzna podnis do gry rk.
Gest ten wyraa tyle rozpaczy i rezygnacji, e zatrzymaem samochd.
Wooody... jkn osobnik. Miaem w termosie troszk herbaty. ykn
chciwie, odetchn gboko. A potem
rzek: Bg zapa. Szlachetna to sprawa wdrowca napoi. Nad jezioro
wdruj ze
swym tumokiem, od stacji kolejowej. I ani jednego samochodu nie
spotkaem, ktry je-chaby w stron jeziora. Wszystkie pdziy od
promu.
Nie przekroczy jeszcze chyba trzydziestu lat, by jednak nie
ogolony, twarz mia zakurzon i spocon, dlatego wyglda znacznie
starzej.
e te w tak pikn pogod ludzie uciekaj znad jeziora, a nikt nie
pdzi do wody, ktra jest rdem wszelkiego ycia. Na pocztku bowiem
wiata caa kula bya zalana wod i wszelkie ycie wyszo z wody, panie
szanowny.
Przytaknem uprzejmie. Czyby jaki podrujcy kaznodzieja? pomylaem.
Pan te ucieka od wody, a powinien pan jecha do promu. Zabraby pan
ww-
czas i mnie, i mj wr. Czy chce pan wiedzie, jaki on ciki? Nie
chciaem wiedzie, ale on zacz mnie gorco nakania, abym przekona
si,
jak wielki ciar musi dwiga. Przypomniaa mi si bajka o wdrowcu,
ktry napotka czowieka nioscego ciki
worek. Tamten poprosi go o potrzymanie worka, a potem tylko
rozemia si i powie-dzia: Teraz ty bdziesz nis ten wr albo oddasz
drugiemu. Wr jest zaczarowany.
-
Wr Kaznodziei (tak go bowiem nazwaem) nie by zaczarowany. Way
jednak chyba z pidziesit kilogramw.
O Boe! jknem kadc go na trawie. Co pan w nim dwiga? Jak limak
dom swj nosz na grzbiecie i wszystko, co mi potrzebne.
Nadmuchi-
wan deczk, kuchenk gazow, aparat do nurkowania, ksigi
wszelakie... Pan nurkuje? przerwaem mu troch zbyt gwatownie. Nie
powinienem by
okaza a takiego zainteresowania. Ale przecie przybyem nad
Jeziorak z myl, aby odnale nurkujcego Czowieka z Blizn. Ten
wprawdzie nie mia blizny, lecz mg by wynajtym przez niego
petwonurkiem.
Nurkuj. Czy to co zego? zaskoczya go troch gwatowno mego
pytania. Udaem, e nie sysz odpowiedzi. Popieszyem z innymi
pytaniami, aby zatrze
poprzednie wraenie. Pan ma ksiki? A jakie? Czy ciekawe? Bo
bardzo lubi czyta ciekawe ksiki. Podnis do gry wskazujcy palec i
rzek uczenie: Powiedziane jest: kto ksigi miuje, nie miewa tsknoty.
Susznie pan czyni
interesujc si ciekawymi ksigami. Ale moje nie zaciekawi pana.
Skd pan wie? Mam szerokie zainteresowania. Wydawao mi si, e gdybym
wiedzia, jakie ksiki czyta, domylibym si i jego
zawodu. Machniciem rki zby moj ciekawo. Dzikuj za herbat. ycie
mi pan uratowa. Gdyby tak jeszcze jecha pan nad
jezioro, a nie w stron przeciwn, uznabym pana za czowieka
wybitnego. Wanie jad nad jezioro. Nie do przesmyku, gdzie pywa
prom, lecz nad po-
tne rozlewisko, w stron Siemian. Wspaniale! krzykn. I klepn mnie
tak mocno w plecy, e o mao nie prze-
wrciem si. Mia krzep ten Kaznodzieja. Mnie jest wszystko jedno,
dokd pojedziemy stwierdzi. Byle nad jezioro.
Wysid na brzegu, nadmucham deczk i zaraz znikam. Ruszylimy.
Intrygowa mnie, byem ju jednak ostrony i natarczywymi pytaniami
nie chciaem budzi jego nieufnoci. Raz tylko odwayem si okaza mu
swoj cieka-wo.
Ja take zamierzam biwakowa nad jeziorem powiedziaem. By moe
spotkamy si w ktrym miejscu...
Pan tu pierwszy raz? odpowiedzia pytaniem. Tak. A pan? Ja rwnie
po raz pierwszy. Ale poznaem ju jezioro z przewodnika. Moe
wyrusz na Czaplak albo poszukam sobie jakiej ustronnej wysepki.
Czytaem, e sporo ich koo Siemian.
Mimo upau poczuem dreszczyk w okolicach krgosupa. Ten czowiek
wybra sobie na wypoczynek tereny, w ktrych grasowa winien by, wedle
moich przewidy-wa, Czowiek z Blizn. A poniewa, jak sam wyzna, mia
aparat do nurkowania, nara-stay we mnie podejrzenia... On
niewiadomy tego zacz prawi:
Szukam miejsca, gdzie czowiek rzadko przebywa, ptak yje
swobodnie. Nie-stety, ludzie niszcz przyrod, ptaki nie znajduj ju
spokojnych uroczysk do zakadania lgowisk i wymieraj. Tak, prosz
pana. Czy nie sdzi pan, e ptaki, to najwspanialsze stworzenia na
ziemi? S symbolem pikna i wolnoci. Tak, prosz pana. Kajaki z
mo-
-
torkami, motorwki jazgotliwe jak hordy diabw, to wszystko
wdziera si latem na spo-kojne tonie naszych wd i powoduje
nieodwracalne szkody. Przez dziesi lat jedziem latem na niardwy,
nad Niegocin lub Nidzkie. Z pocztku byo tam cicho, wspaniaa
pierwotna przyroda. A teraz? Do drugiej w nocy sycha jazgot motorw
odzi i kajakw powracajcych z jeziora na przybrzene biwaki, a o
trzeciej rano rybacy wyruszaj na rejsy. Makabra. I jak w takich
warunkach ma y kormoran? Jeziorak jest jeszcze stosunkowo mao
odwiedzany przez turystw, straszliw stonk, ktra niszczy przyrod.
Wic przybyem tutaj. A pan? Pan te pywa po jeziorze z haaliwym
motorkiem?
Nie odrzekem dumnie. Mj wehiku rzeczywicie ma wspaniay tumik,
pywa niemal bez szmeru.
Lecz oto droga nagle skrcia i naszym oczom ukazaa si zielonkawa
to jeziora, przewitujca midzy pniami olszyn.
Wysiadam! wrzasn Kaznodzieja. Brzeg by tu niedogodny, bo
zaronity trzcinami. Lecz on na to nie zwaa. Gdy
zatrzymaem wehiku, natychmiast wytaszczy z niego swj ogromny wr.
Tak mu si pieszyo nad jezioro, e pomylaem Nawet si ze mn nie
poegna.
Raptem jednak jak gdyby przypomnia sobie o mojej obecnoci.
Chwileczk, niech pan zaczeka rzek do mnie. Przyklk nad swoim
przepastnym workiem, rozwiza wze sznura i wsadzi rk
do rodka. Do dugo grzeba, a wreszcie wyj z niego co w rodzaju
dugiej piszczaki czy
te trbki. Spragnionego pan napoi, zmczonego pan podwiz odezwa si
takim
tonem, jakby wypowiada zaklcie. Gdyby kiedy na jeziorze znalaz
si pan w ko-pocie, prosz zad w ten rg. Jeli bd w pobliu, przyjd
panu z pomoc.
To mwic wcisn mi do rki trbk czy te piszczak. Szelmowsko mrugn
do mnie prawym okiem, pniej zarzuci sobie na rami ciki wr i lekkim
krokiem, jakby ten worek nic nie way, zacz schodzi nad brzeg
jeziora.
Ruszyem dalej skonsternowany, z gow pen niepokojcych myli. Kim
by ten czowiek? Czego szuka nad Jeziorakiem? Czy tylko samotnoci i
od-
osobnienia? Czemu da mi swoj trbk? A moe to wanie by w
tajemniczy Kapitan Nemo?
Las skoczy si, droga wybiegaa w pole. Nad brzegiem jeziora
rozcigaa si zielona ka, a kilometr dalej zobaczyem czerwone,
ceglane mury pierwszej chaupy jakiej wioski.
Nie namylajc si dugo skrciem. Zauwayem, e pastuszek pilnujcy
niewiel-kiego stada krw a krzykn przeraony, gdy mj wehiku popdzi
prosto do wody. Nastpi skok i ju pynem po spokojnej tafli
jeziora.
Byo to chyba najszersze miejsce jeziora. Z prawej strony rysoway
si ciemne kon-tury drzew na dwch wyspach. Drugi brzeg zaznacza si
wyranie, ale znajdowa si w odlegoci przynajmniej dwch kilometrw.
Nieco na pnoc rozlewisko wody stawao si niemal bezkresne, a brzeg
zaledwie si rysowa. To bya chyba potna odnoga Jezioraka z Czaplim
Ostrowem i zatok, nad ktr rozcigaa si wie Matyty, a dalej Dobrzyki
z kanaem czcym Jeziorak z jeziorem Ewingi.
Przez chwil zawahaem si. Miaem ochot pyn od razu w tamt stron.
Ale czy nie przezorniej byo pozwoli Czowiekowi z Blizn jeli przyby
ju nad Jeziorak
-
aby zadomowi si tutaj, poczu si pewnie i bezpiecznie? Dlatego
zamiast na pnoc skierowaem wehiku na poudnie i popynem w kierunku
Iawy.
Zwiedzanie Jezioraka powinno si chyba zaczyna od Iawy, a nie,
jak proponuj na og wszystkie przewodniki, od jego poczenia z Kanaem
Elblskim, to jest od Mi-omyna, gdzie Kana Elblski rozdziela si i
jedn odnog prowadzi do Jezioraka oraz jego rozlewiska zwanego Krag.
Jeziorak bowiem, jeli patrze na map, przypomina drzewo o nieco
wygitym, wiotkim pniu, ktry wyrasta z Iawy. Drzewo to jest
niezwykle wysokie i potnie rozgazione. Pierwsze due rozgazienie to
wanie Kraga, dokd wpada kana z Miomyna. Wyej jeszcze rozrasta si
szeroka korona z dwiema grubymi gaziami.
Jeziorak ma bardzo wiele duych i maych wysp: bezludnych i
zamieszkanych, podmokych i o twardym gruncie.
Mniejsze wyspy wygldaj jak czarne, nieprzeniknione kpy drzew,
otoczone szerokim i trudno dostpnym lasem trzcin. Lecz prawie kada
z nich ma takie miejsce, gdzie trzcina ronie do rzadko i umoliwia
dostp do brzegw. Wtajemniczeni potrafi wlizn si tdy, a wwczas
pyncym za nimi wydaje si, e nagle przepadli jak po-ranna mga. ciana
trzcin zamyka si za nimi i kryje ich zazdronie. Wntrze za wyspy
okazuje si suche, a gdy wytnie si troch pokrzyw, mona wietnie rozbi
namiocik i przey spokojn noc na zupenym odludziu, syszc tylko
nawoywanie perkozw, plusk fal i szelest trzcin.
Trzy takie noce spdziem na wysepkach Jezioraka. I ku swojemu
zdumieniu prze-konywaem si, e kada z nich miaa zagadk lub jak kto
woli tajemnic zwi-zan z jedn osob. Na kadej z tych wysepek, w
najbardziej niedostpnym miejscu, odkrywaem may szaasik z traw i
gazi, a w nim blaszane pudeeczko ze wiec, zapakami, haczykami na
ryby, jakie garnuszki, z cegie zrobione palenisko. W blasza-nym
pudeeczku leaa karteczka ze sowami: Pamitaj, e to nie Twoje. Nie
kradnij! Kapitan Nemo.
Kapitan Nemo by postaci realn. Nie miaa racji dziewczyna z
warkoczem, przy-puszczajc, e chyba dopiero od bardzo niedawna
pojawi si w tych okolicach. Szaasy na wysepkach byy ju stare,
zbudowano je najpniej latem ubiegego roku, na pu-deeczkach i innych
rzeczach pozostawionych w szaasach leaa gruba warstwa kurzu.
Wygldao to tak, jakby Kapitan Nemo wraz z kocem ubiegego lata
przesta odwie-dza swoje szaasy.
Wniosek z tych spostrzee sam si narzuca: Kapitan Nemo nie
mieszka stale nad Jeziorakiem, zapewne przyjeda tutaj tylko
latem.
ROZDZIA CZWARTY [top]
PONURA WYSPA PRZERAAJCY LAD NIESPOKOJNA NOC KROGULEC I KOMPANIA
KTO UKRAD KAJAKI ZBRODNIA CO SI STAO NA WYSPIE WOANIE O POMOC
ROZPRAWA Z GRONYM PRZECIWNIKIEM ZNOWU PAN ANATOL I POUCZENIA
-
Uzupeniwszy w Iawie swoje zapasy ywnociowe powracaem w stron
Siemian wzdu wschodniego brzegu Jezioraka. By to ju czwarty dzie
mojej podry po je-ziorze, nadesza ju chyba pora, aby znale si w
tych stronach, gdzie powinien by dziaa Czowiek z Blizn.
Zblia si wieczr. Gdy tylko znikno soce, natychmiast pojawi si
ksiyc z pocztku blady, niemal biay, lecz w miar jak wod i niebo
ogarnia zaczyna nocny mrok, stawa si coraz janiejszy, zotawy, a
potem srebrzysty.
Zerwa si wiatr i wzburzy spokojne dotd jezioro. Wehikuem
zakoysay fale. Byem ju zmczony i marzyem o zacisznej przystani, o
szklance gorcej herbaty, a potem o spokojnym nie w ciepym
piworze.
Przed mask samochodu coraz bliej miaem czarn kp wysokich drzew
na do duej wyspie. Pominem j w czasie swej drogi do Iawy, gdy leaa
blisko wschodniego brzegu, a ja pynem zachodnim. Obiecaem sobie, e
zwiedz j pod-czas drogi powrotnej, i teraz chciaem swj zamiar
zrealizowa. Ciekawio mnie, czy i tutaj znajd szaas Kapitana
Nemo.
Wkrtce usyszaem szum drzew i gony szelest przybrzenych trzcin. I
moe to wanie ciemnoci nocy, jk wiatru i plusk fal spowodoway, e
wyspa ta wydaa mi si ponura i najmniej gocinna ze wszystkich, jakie
dotd odwiedziem.
Opynem j dookoa i przekonaem si, e ma ksztat poduny, ze zweniem
po-rodku, tworzcym z dwch stron zatoczki. Wpynem w jedn z nich i
znalazem si na wskiej, piaszczystej asze, po ktrej bez trudu mgbym
samochodem wyjecha na brzeg. Ale, jak ju wspomniaem, wolaem nie
ujawnia waciwoci swego pojazdu. Gdy pynem nim, koa mia ukryte pod
wod i widziano w nim tylko starowieck moto-rwk. Samochd na wyspie
otoczonej wod musiaby wzbudzi zdziwienie. Wcisnem go wic jeszcze
bardziej w gst cian trzcin i zakotwiczyem. Pozosta tam ukryty przed
wzrokiem ludzkim zarwno od strony wyspy, jak i od jeziora.
Wyniosem z wehikuu namiot, piwr i kuchenk gazow. Postawiem
namiot pod drzewami tu obok piaszczystej achy, potem poszedem do
jeziora, aby zaczerpn wody na herbat.
Na piasku nadbrzenym odkryem wiee lady stp ludzkich i podugowate
wg-bienie, pozostao po dziobie dki, ktr kto tu wycign przed
niedawnym czasem, a pniej zsun do wody i odpyn.
Gdy wracaem do namiotu, spostrzegem na piasku jeszcze jeden
dziwny lad. Du, nieksztatn ciemn plam. Powieciem latark i ku
swojemu przeraeniu stwier-dziem, e jest to ogromna plama krwi.
Ogarnia mnie coraz wikszy niepokj, nawet strach. Chciaem jeszcze
raz zbada lady na piasku, lecz nagle ksiyc zakryy chmury i noc
zrobia si bardzo czarna. wiato latarki byo za skpe, nie mogem wic
odkry adnych innych szczegw.
D coraz silniejszy wiatr, wzmg si szum drzew. Zrezygnowaem z
gotowania i picia herbaty. Przez chwil nawet zastanawiaem si, czy
std nie odjecha i nie za-nocowa na staym ldzie, ale zmczenie wzio
gr. Postanowiem zosta i zaraz pooy si spa, aby mc ju o pierwszym
brzasku obejrze dokadnie to miejsce, gdzie odkryem krwaw plam.
Zanim jednak zasznurowaem si w namiocie, z za-palon latark
zwiedziem najblisze otoczenie.
Brzegi wyspy porastay drzewa i krzaki, natomiast wntrze byo goe,
trawiaste, pene ogromnych kretowisk. Pasy si tam owce. Haas wiatru
pochania i guszy
-
wszelkie odgosy, lecz prawie byem pewien, e wyspa jest bezludna.
Jacy ludzie ci chyba, ktrzy pozostawili na piasku krwaw plam
odpynli std na krtko przed wieczorem.
A jednak mimo przekonania, e na wyspie jestem zupenie sam, dugo
nie mogem zasn i wci wsuchiwaem si w szum wiatru, szelest trzcin i
plusk fal jeziora, starajc si wyowi wrd tych dwikw echo rozmowy lub
czyich krokw.
Wreszcie zmczya mnie ta czujno i nad ranem zapadem w mocny,
kamienny sen.
Obudzi mnie czyj piskliwy gos: Hej, obywatele, zbudcie si!
Wyskoczyem ze piwora, wystawiem z namiotu zaspan gb. Na
piaszczystym brzegu stay rzdem cztery kajaki zaopatrzone w
niemieckie sil-
niki tummlery. Mj namiot otaczaa ich zaoga: omiu rosych
pitnastolatkw i czter-nastolatkw w mundurach harcerskich. Byli w
krtkich spodenkach, nosili biae pasy, biae koalicyjki oraz biae
sznury, zwieszajce si z ramienia, a wic naleeli do Mo-dzieowej Suby
Ruchu. Miny mieli srogie.
Wyszedem z namiotu i wyprostowaem si. Natychmiast ktry z nich
zajrza do rodka i stwierdzi:
Tylko jeden. Samotnik. Nie podobao mi si co w wyrazie ich
twarzy, w tonie gosu. Czego wam trzeba? burknem niegrzecznie.
Wystpi chyba ich zastpowy. Najniszy wzrostem, ale barczysty.
Przechodzi wi-
docznie mutacj, bo pia jak kogucik. Obywatel zwinie swj namiot i
pojedzie z nami do obozu harcerskiego. Obywatel
ukrad nam trzy kajaki. A trzy? zdumiaem si. Niech obywatel sobie
nie artuje. To sprawa powana. Domylam si tego, patrzc na grone miny
obywateli harcerzy odrzekem.
Ale ja z wami jednak nie popyn. Potrafimy zastosowa si
wyprostowa si dumnie. Albo zatrzymamy tu
obywatela i sprowadzimy milicj. Ziewnem ostentacyjnie, eby okaza
im lekcewaenie. Czuem si obraony i nie
zamierzaem wdawa si z nimi w dyskusj lub pyta, na jakiej
podstawie mnie oskar-aj.
Uwaam, e dokonalicie na mnie napadu, zbudzilicie o brzasku,
zasypalicie pogrkami. A teraz odsucie si troch, bo musz zagotowa
wod na herbat.
Odsunli si zaskoczeni nieco moj spokojn postaw. Obywatel nam
ukrad trzy kajaki... zacz znowu zastpowy. Przerwaem mu
wp sowa: Nie interesuj mnie wasze sprawy i nie zamierzam z wami
dalej rozmawia.
Sprowadcie milicj. Zastpowy zafrasowa si. Bezradnie spojrza na
swoich podkomendnych. Ktry z was bdzie musia skoczy do Siemian i
zadzwoni z rybaczwki na
posterunek MO w Zalewie powiedzia. A my tu tego gocia
popilnujemy. A moe go zabra do obozu, druhu Krogulec? odezwa si
najwyszy z nich,
z ciemnym meszkiem pod nosem.
-
Zastpowy nazywa si Krogulec i chyba mia charakter drapienika.
ypn na mnie okiem, jak gdyby ocenia zasb moich si. Lecz zrezygnowa
z podsunitej mu propozycji.
Nie warto si z nim szarpa machn rk. Gos zabra chopiec podobny do
dziewczyny. Wyglda bardzo porzdnie rzek. Moe to nie on ukrad nasze
kajaki? Baka, nie gadaj gupstw! hukn na niego Krogulec. Tego chopca
chyba przezywali Baka z powodu jego urody. Bardzo mi si podo-
bao to przezwisko, bo pasowao do niego jak ula. Ten pan nie jest
zodziejem upiera si Baka. Skd to wiesz? zmarszczy czoo Krogulec.
Tamten wzruszy ramionami. Po co by mu byy a trzy kajaki? Ale
samolotem nie przylecia na wysp, tylko przypyn ktrym z naszych
kaja-
kw. Przecie znalelimy je tu w trzcinach. Nie odkryli mego
wehikuu, lecz znaleli kajaki i std ich podejrzenia. Mogem im
wskaza, gdzie go ukryem, ale bawia mnie ta sytuacja i ciekawio,
jak te zachowaj si dalej. Odezwa si trzeci harcerz:
Podobno nad Jeziorakiem znowu zjawi si gang Czarnego Franka z
Ochoty. Moe to oni ukradli nasze kajaki?
Krogulec wci jeszcze nie chcia da za wygran. Zwrci si do mnie z
naiwnym pytaniem:
Pan naprawd nie ukrad tych kajakw? Umiechnem si: Nie. A w jaki
sposb dosta si pan na wysp? Mam w trzcinach motorwk. Dlaczego pan
od razu nam tego nie powiedzia? Przecie nikt z was o to nie pyta.
Otoczylicie mnie jak zbja. Zsun z gowy czapk i podrapa si w
potylic. Jeli prawd jest, e nad Jeziorak przybya banda Czarnego
Franka z Ochoty, to
z ca pewnoci kradzie kajakw jest ich sprawk. Ju ja ich znam. W
ubiegym roku te tu byli. Przyszli kiedy na nasze ognisko i zaczli
rozrabia, wic ich wyprosilimy. Od tego czasu midzy nami a nimi trwa
wojna. Teraz zacznie si od nowa. Trzeba bdzie o tym powiadomi
komendanta obozu, musimy wzmocni strae i dokona kilku wypadw w
okolice, aby dowiedzie si, gdzie banda Czarnego Franka rozoya si
obozem.
Baka zastanawia si gono: Rozumiem, e nam ukradli kajaki i
przepynli jezioro. Ale dlaczego zostawili je
w trzcinach przy tej wyspie? Jaki to miao cel? Krogulec uwaa si
za najmdrzejszego. Szybko i bez namysu rozstrzyga najbar-
dziej zawie kwestie. Chcieli zrobi nam gupi kawa. Byem innego
zdania. Gdybycie, jak przystao na harcerzy, uwaniej rozgldali si
wok siebie, za-
pewne zauwaylibycie krwaw plam na piasku.
-
Pobiegli we wskazanym kierunku i znaleli plam krwi na brzegu.
Jezus Maria!... jkn Baka. Teraz naprawd trzeba popyn do Siemian
i dzwoni po milicj. Tak jest przytakn Krogulec. Tu wydarzya si
zbrodnia. Zabito czowieka. Zaczli ywo rozprawia. Prbowali czyta ze
ladw na piasku, ale przybijajc do
brzegu sami je zadeptali. A ja? Poprzez szum drzew na wyspie
usyszaem gos, ktry nasun mi pewn
myl. Ta za z kolei pozwolia spokojnie pi herbat i nie przejmowa
si za bardzo wielk plam krwi.
Krogulca nieprzyjemnie uderzya moja obojtno. Bd co bd zdarzya si
zbrodnia, a ja piem sobie herbat.
Podszed do mnie i zapyta: Pan wie co o tej sprawie? Tyle co i
pan, druhu zastpowy zatytuowaem go. Przypynem tutaj p-
nym wieczorem. Ta plama ju bya. Zbrodnia, prawda? Nie wiem, czy
mona to tak nazwa rzekem ogldnie. Krew. Wielka plama zakrzepej krwi
powtarza Krogulec, przejty do gbi
duszy. Ukradli nasze kajaki, przywieli tu kogo i zamordowali.
Jak pan sdzi? Czy nie naley przeszuka krzakw na wyspie?
Tak jest zgodziem si z nim. Przeszuka je warto. Ale wydaje mi
si, e znajdziecie w nich tylko wntrznoci owcy lub barana. To owcza
wyspa. Kto przywiz wiosn swoje owce i pas si tutaj bez pasterza cae
lato. Przed chwil syszaem beczenie z gbi wyspy.
Rozbiegli si i po pewnym czasie przywoali mnie okrzykiem do kpy
dzikich malin. Leaa tam odcita gowa owcy, jej wntrznoci i skra.
No, nic zego si nie stao. A ju mylaem, e to bya zbrodnia
powiedzia Krogulec. Pewnie przyjecha waciciel stada i zabi jedn z
owiec.
I zostawi cenn skr? zapytaem. Pochyliwszy si, obejrzaem j
dokadnie. Nieudolnie cignita. Kto zrobi to w popiechu i bez
znajomoci rzeczy. A wic jednak popeniono tu zbrodni niemal z
zadowoleniem owiadczy
Krogulec. Mia wielk ch dziaa, a odkryta zbrodnia dawaa mu pole
do popisu. Kto ukrad nasze trzy kajaki i przypyn nimi na wysp.
Tutaj zabi i oprawi owc. Tylko jak si std wydosta, skoro kajaki
pozostay w trzcinach? I dlaczego je pozosta-wi?
Odparem niemal bez zastanowienia: Ukradli kajaki, eby jak
najszybciej znale si na wyspie. Popeniwszy prze-
stpstwo usiowali zatrze za sob lady. Dlatego pozostawili kajaki
w trzcinach przy-brzenych. A sami zapewne odpynli na... tratwach z
trzciny. Rozejrzyjcie si po brzegu, a by moe znajdziecie miejsce,
gdzie t trzcin wycinali. Kiedy znaleli si na staym ldzie, trzcin
pucili z wiatrem po jeziorze, sami za odeszli z misem owcy.
Harcerze znowu rozbiegli si po brzegach wyspy. Gdy wrcili,
Krogulec powiedzia do mnie z zachwytem, ale i odrobin
podejrzliwoci:
Kim pan jest, do licha? Jasnowidzem? Detektywem?... Zgadza si
wszystko co do joty. Uciekli std na wizkach trzciny.
-
Odpowiedziaem zgodnie z prawd: Nie jestem detektywem ani
jasnowidzem. Kiedy byem harcerzem i nauczyem
si bystro patrze wok siebie. Krogulec wypry si dumnie. Ja te
umiem czyta lady i zapewne po jakim czasie sam bym to wszystko
do-
strzeg. Jestem przekonany, e zbrodni na owcy popenia banda
Czarnego Franka. Ukradli trzy kajaki, to znaczy, e sze, a moe nawet
wicej osb przypyno tutaj, aby zdoby miso. Nasz zastp, obywatelu,
naley do suby ruchu. Mamy za zadanie pilnowa porzdku. Te owce nale
chyba do jakiego rybaka. Dowiemy si w Siemia-nach, kto jest ich
wacicielem i zawiadomimy go o kradziey owcy. Baczno, druho-wie!
krzykn na swoj kompani. Odpywamy!
Szybko i sprawnie odbili od brzegu. Cokolwiek by si mylao o jego
zarozumial-stwie i pewnoci siebie, trzeba przyzna: Krogulec umia
swj zastp trzyma w ryzach i stworzy zgrany, prny zesp.
Skoczyem je niadanie i zwinwszy namiot przeniosem swoje rzeczy
do we-hikuu. Przy wietle dnia rozejrzaem si po wyspie i
stwierdziem, e jej pooenie oraz wygld odpowiadaj zaznaczonej na
mapie wysepce Gierczak, ktra ma poduny ksztat z silnym przeweniem
porodku, jak napisano w przewodniku. To przewenie byo tak gbokie, e
wdara si w nie woda i nawet przy do niskim stanie tworzya cienin,
spawn dla kajakw i odzi. Cienina rozdzielaa Gierczak na dwie
oddzielne wysepki poudniow i pnocn. Ja wanie nocowaem na
poudniowej.
Zapuciem silnik wehikuu i wydostaem si z trzcin. Opynem wysepki
tu przy brzegach, przygldajc im si z ciekawoci.
Nagle od pnocnej czci Gierczaka dolecia mnie czyj rozpaczliwy
krzyk: Ratunkuuuuu! Ludzie, ratunkuuuu!... Na poooomoooc!... O Boe
westchnem czy ta seria przygd nigdy si nie skoczy? Szybko
skierowaem swj wehiku w stron brzegu. Ale kiedy zobaczyem, co
si
tam dzieje, wybuchnem miechem. miaem si, cho widok, jaki ukaza
si mym oczom, by w gruncie rzeczy aosny i powinien obudzi
wspczucie.
Na rosncym nad brzegiem jeziora drzewie, rozgaziajcym si na
wysokoci czowieka, siedziao czworo ludzi. Oni to wanie woali o
pomoc i ratunek. A w najbli-szym ssiedztwie namiotu pas si
spokojnie ogromny czarny buhaj.
Sytuacja bya jasna. Wczoraj wieczorem przybya tu odzi czwrka
turystw. I za-pewne nie zwrcili uwagi na stado krw i buhaja,
postawili namiot i zabrali si do przy-rzdzania posiku. A wtedy
nadszed buhaj i rozgniewany czym przystpi do szturmu. Czwrka
turystw znalaza si na drzewie, a namiot zosta stratowany. Siedzieli
biedacy o dziesi metrw od swej odzi, ale adne z nich nawet w nocy
nie odwayo si opuci bezpiecznej kryjwki na drzewie.
No tak. Rozpoznaem ich i przestaem si dziwi a takiemu brakowi
odwagi. To byli pan Anatol i jego przyjaciel pan Kazio, dwaj
rycerze spinningu, oraz ich maonki.
Niech pan wezwie pomoc, eby odegnano tego straszliwego potwora!
krzy-cza z drzewa pan Anatol. Jestemy pywi z zimna i
niewyspania!
Powoli zbliaem si do wyspy. Ogromny buhaj podnis eb i zlustrowa
mnie bacz-nym spojrzeniem. Wyglda rzeczywicie przeraajco ze swym
grubym karkiem, z przekrwionymi oczami i potn sylwetk. Nie chciao
mi si jecha do wsi po pomoc.
-
Lecz rwnie rola toreadora zupenie mi nie odpowiadaa, tym
bardziej e ten buhaj wcale nie przypomina byczka Fernando.
Wyjechaem wic swoim wehikuem z wody na niski w tym miejscu brzeg
i naci-skajc klakson, popdziem wprost na buhaja. Ustpi mi z drogi,
a ja kierujc samo-chd to w lewo, to w prawo przegnaem go wreszcie w
drugi koniec wyspy. Potem wrciem pod drzewo. Czwrka nieszcznikw
adowaa ju w popiechu do odzi stratowany namiot i rozrzucone
graty.
Wszystkie koci mnie bol jcza pan Kazio. A pan Anatol coraz to
spoglda w stron, w ktr odegnaem buhaja. Jak pan myli? zwrci si do
mnie. Czy on tu nie wrci? Zacznie szar-
owa i co wtedy? O Boe, Boe, prdzej! przestraszya si na nowo
Myszka i ucieka na dk. Tak byli wstrznici nocnymi przeyciami i
moliwoci powrotu buhaja, e nawet
mi nie podzikowali za pomoc. Pan Anatol na chwil tylko przystan
przed moim wehi-kuem i stwierdzi:
Mylaem, e on ma motocyklowy silnik... To byo wszystko, na co si
zdoby, nie nalea bowiem do ludzi, ktrzy potrafi
przyzna si do bdu. Bya w nim nieustanna potrzeba pouczania
innych, czu si od wszystkich mdrzejszy, sprytniejszy i
rozwaniejszy. I nawet teraz, zlazszy zaledwie z drzewa, pouczy mnie
na poegnanie:
Niech pan pynie pod fale, bo si pan wywrci i utopi. Ale nie za
blisko trzcin i wodorostw. Okrc si na rubie i zatrzymaj pana...
ROZDZIA PITY [top]
O TURYSTACH NAD JEZIOREM SPOTYKAM ZNOWU JACHT WACKA KRAWACIKA
NARZECZONA KSICIA SPINNINGU CO UKRADZIONO WACKOWI CZARNA FLAGA NA
TRATWACH KAPITAN NEMO WYPENIA SWOJE PRZYRZECZENIE O RZUCANIU
SPINNINGIEM ZNOWU DZIEWCZYNA MOJA PIERWSZA RYBA GDZIE JEST
OBOZOWISKO BANDY CZARNEGO FRANKA
W poudnie wiatr usta, jezioro wygadzio si. Opynem dalsze cztery
wyspy, zatrzymujc si na nich i zwiedzajc je. Maa, ale
bardzo adna, o suchym trawiastym wntrzu, okazaa si wysepka
Lipowy Ostrw. Nikt na niej nie biwakowa, na gaziach dzikich malin
dojrzeway czerwone, sodkie owoce.
Za to na wyspie kowej duej i grzystej a rojno byo od
wczasowiczw. U za-chodniego i poudniowego brzegu koysao si mnstwo
jachtw, motorwek, odzi i kajakw, a na agodnej pochyoci wyspowego
wzgrza rozbito wiele rnokolorowych namiotw o najrniejszych
ksztatach. Namioty mae i due, podobne do indiaskich wigwamw, do
chatek z altanami, namioty bogate i ubogie, ciasne i przestronne, o
da-chach paskich i stromych krloway na wyspie, a przed kadym z nich
smaono co na kuchenkach.
Jeszcze rojniej byo na ogromnej, poczonej z ldem wyspie
Bukowiec[2]. Dziki grobli, ktra czya wysp z drog do wsi Wieprz,
mogli tu dojecha turyci zmotoryzo-wani. Na wschodnim brzegu wyroso
sporo namiotw, odkryem tam rwnie kilka osad
-
domkw kempingowych z pomostami wchodzcymi w gb zatoczki, z
kpieliskami ogrodzonymi sznurami. Od tej strony napyway nad jezioro
dwiki muzyki z tranzy-storw, przemwienia, pogadanki rolnicze.
Ludziom, ktrzy zbudowali tu swoje letnie osady, haas zdawa si
nie przeszka-dza. Uciekli tu z gonych miast, by jak zapewne sobie
mwili szuka odosob-nienia i ciszy. Ale to chyba jednak nieprawda, e
szukali tu tego, o czym mwili. Zbyt rzadkim zjawiskiem nad jeziorem
jest milczcy, samotny tramp. Wystarczy, e kto w jakim miejscu
postawi namiot i zaoy biwak, a zaraz nazajutrz lub w dni nastpne
jak grzyby po deszczu stan obok niego inne namioty, zrodzi si
namiotowa osada.
Z wyspy kowej i Bukowca umknem wic w panice, jak z terenu
objtego zaraz. Zawahaem si, czy nie skierowa wehikuu w Krag, dug
zatok wrzynajc si w ld. Ale wanie stamtd napyway roje
kajakowiczw.
Dlatego ruszyem dalej na pnoc, nad wielk zatok z duym masywem
wyspy Czapli Ostrw. Pynem wzdu wschodniego brzegu, po lewej rce
majc pwyspy i w rejon, gdzie spodziewaem si znale Czowieka z Blizn.
Zamierzaem jednak zbu-dowa biwak na przeciwlegym brzegu, aby, z
pewnej odlegoci, przez lornetk obser-wowa interesujcy mnie teren.
Nie chciaem wzbudza niepokoju i podejrze u czo-wieka, ktrego
szukaem.
By to jednak dzie coraz nowych przygd i niezwykych spotka. Wanie
poczuem gd i rozgldaem si po brzegu za miejscem dobrym dla
ugoto-
wania obiadu, gdy na poronitej rzadk trzcin pycinie zobaczyem
znajomy biay jacht Wacka Krawacika. Wyglda aonie przechylony na bok
i jak gdyby opusz-czony przez swoj zaog.
Byo obowizkiem turysty dopyn do jachtu i zapyta, czy nie trzeba
w czym pomc. Z kabiny wynurzya si moda kobieta o utlenionych na
biao wosach.
Dzie dobry pani przywitaem j, dobijajc wehikuem do burty jachtu.
Za-uwayem, e pastwo osiedli na mielinie i przybyem zapyta, czy moja
osoba moe okaza si pomocna?
Moda pani umiechna si do mnie przyjemnie i przeczco pokrcia bia
gow. Mj narzeczony i jego przyjaciel popynli wpaw do brzegu, a
potem ldem mieli
pj do wsi Pomielin po pomoc, eby nam jacht cignito na gbsz wod.
A pana to ja ju gdzie widziaam, prawda?
W gospodzie ludowej, u przeprawy powiedziaem. Ach tak,
rzeczywicie i umiechna si jeszcze promienniej, jak do starego
znajomego. Potem wycigna do mnie rk. Edyta jestem przedstawia
si. Tomasz ucisnem jej do z paznokciami jak u najgroniejszego
drapiecy. Prosz, niech pan wejdzie na pokad. Miny ju dwie godziny,
odkd mnie tu
pozostawili zupenie sam. Nie mam do kogo ust otworzy i strasznie
si nudz. Zapali pan? wycigna w moim kierunku paczk papierosw.
Usiadem na pokadzie jachtu, zapalilimy papierosy. Jak to si
stao, e pastwo osiedli na mielinie? zagaiem rozmow. Przez to
przeklte piwo, ktre kupilimy w gospodzie. Wacek, to jest mj
narze-
czony, i Janusz, jego przyjaciel, wci to piwsko pili i pili. A
mnie kazali prowadzi jacht. No i pan si domyla? Wprowadziam jacht
na mielizn umiechna si rozbraja-
-
jco. Ale po chwili surowo zmarszczya brwi. To jednak ich wina.
Dlaczego kazali mi prowadzi jacht? Pili to piwo i kcili si ze
sob.
Nie interesoway mnie szczegy ycia na jachcie, zmieniem wic
temat: A pan Wacek duo ryb naapa? Rozemiaa si: Jeszcze ani jednej.
W ogle nawet nie prbowali apa. Wacek i Janusz kupili w
Warszawie map najlepszych owisk na Jezioraku, wydali na ni
mnstwo pienidzy. Bo Wacek chce koniecznie dosta w tym roku zoty
medal i zosta krlem spinningu. Pynlimy na Przyldek Sandacza,
poniewa tam miay by najlepsze poowy, ale nie spieszyo si nam i po
drodze zwiedzalimy jezioro. Wczoraj nocowalimy na Bukowcu.
Rozbilimy namiot na brzegu, gdy mimo e kabin mamy spor spa w niej
niewygodnie.
Paplaa i paplaa, a ja suchaem przez grzeczno. I dzi rano, prosz
pana, kiedy ju pynlimy na Przyldek Sandacza, nagle
Janusz stwierdzi, e na jachcie nie ma naszej skrzanej torby, w
ktrej bya mapa owisk. Janusz sdzi, e kto j nam zwdzi na Bukowcu, bo
koo naszego biwaku krcio si mnstwo ludzi. A najpewniej zrobili to
dwaj modzi chopcy, ktrzy przyszli do nas, eby poyczy zapaek.
Tak, to ciekawe udaem zainteresowanie. Skoczyem pali papierosa i
poegnawszy rozmown pann Edyt, czmychnem
na swj wehiku. Lubi cisz i spokj, a od jej gadania ju gowa mnie
rozbolaa. mia mi si chciao: ksi spinningu zosta bez mapy
najlepszych owisk. Co teraz bdzie z jego ksic saw? W jaki sposb
zostanie krlem?
Po kilkunastu minutach podry ujrzaem przy wschodnim brzegu
niewielk, ma-lownicz zatoczk niezbyt zaronit szuwarami. Brzeg by tu
suchy, trawiasty, roso na nim z rzadka kilka starych dbw
przypominajcych baobaby. Miejsce to wydawao mi si wymarzone na
duszy biwak, tym bardziej e byo std wietnie wida zachodni brzeg z
dwoma pwyspami, gdzie winien by, wedug moich oblicze, zjawi si
Czo-wiek z Blizn.
Wyjechaem wehikuem na brzeg. Rozstawiem swj may zielony namiocik
i za-czem przyrzdza obiad: zup byskawiczn z makaronem, a na drugie
pulpety w sosie pomidorowym z hermetycznie zamknitego soika
niemiertelne danie tury-styczne.
Jezioro w tym miejscu byo puste, bez aglwek, kajakw, motorwek i
odzi. W t odnog Jezioraka zapewne do rzadko zagldali turyci z
Bukowca i wyspy kowej. Rwnie na Czaplaku o ile dobrze widziaem
przez lornetk w ogle nie byo wczasowiczw.
Koczyem jedzenie obiadu, gdy zza ciany trzcin obrastajcych brzeg
usyszaem ludzkie gosy. Kto, chyba kilka osb, pyno wzdu ldu. Po
chwili dojrzaem osiem wielkich tratw uplecionych z trzciny i
sitowia. Odpychane od dna erdziami zday wolno w stron Czaplaka. Na
tratwach pyna banda Czarnego Franka. Na tej, na kt-rej siedzieli
Franek i adna, ruda dziewczyna powiewaa czarna flaga na dugim
kiju.
Bawi si w piratw pomylaem. Zobaczyli mnie siedzcego przed
namiotem. O, obroca ucinionych! krzykn w moj stron Czarny
Franek.
-
Nie odezwaem si. Troch si obawiaem, e mog przybi do brzegu, aby
wy-rwna porachunki z gospody. pieszyo im si jednak, tym bardziej e
chyba odczu-wali zimno, bo cho mocno wiecio soce, to przecie na
tratwach cigle zalewaa ich woda. Obrzucili mnie wic tylko okrzykami
w rodzaju:
Nigdy si pan nie wtrcaj do naszych spraw! Pilnuj pan swego nosa!
Powoli narasta we mnie gniew. Przypomniaem sobie o kradziey kajakw,
o
zabiciu owcy na wyspie, doszedem do wniosku, e le zrobiem,
pozostawiajc t spraw Krogulcowi i jego chopcom. Sam powinienem by
zaj si rabusiami.
Banda Czarnego Franka mijaa ju moj zatoczk, kiedy usyszaem gony
warkot silnika. Przyoyem lornetk do oczu i zobaczyem, e zza ciany
trzcin od strony wyspy Bukowiec niby ogromny pocisk wyrzucony z
wielkiej katapulty wyskoczy wspaniay lizgacz. Na hurcie mia napis:
Kapitan Nemo. Sun po wodzie, jakby zaled-wie j muskajc.
Dogna tratwy, zatoczy wielki uk i zwolni biegu. Pyn teraz na
najmniejszych obrotach, rwnolegle z tratw Czarnego Franka. Z
oszklonej kabiny nagle wychylia si jaka posta, ubrana w czarny
nieprzemakalny strj, jaki podczas sztormw nosz rybacy i marynarze.
Na gowie miaa kaptur, a na oczach ciemne okulary, ktre nie
po-zwalay rozpozna rysw twarzy. Nie ulegao wtpliwoci, e by to sam
Kapitan Nemo z Jezioraka.
Zrobi szybki ruch rk i strzeli spinningow kotwiczk na mocnej i
dugiej yce. Och, c to by za celny rzut! Kotwiczka poszybowaa w
powietrzu i zaczepia o
czarn flag na tratwie Czarnego Franka. A wtedy Kapitan zrobi
jeszcze jeden ruch, szarpn kotwiczk i zerwa czarn flag.
Po toni jeziora, wzburzonej ruchem ruby lizgacza, poniosy si
okrzyki prze-strachu, zdumienia, podziwu.
Kapitan Nemo szybko zwija swj spinning, kotwiczka cigna ku niemu
czarn flag. Po chwili ju mia j w rku. Wtedy znikn w oszklonej
kabinie. Silnik zawy i li-zgacz zatoczywszy niewielki uk rozkoysa
sob fale, a tratwy zachybotay si mocno na wodzie. Jeszcze chwila i
przepad za najbliszym pwyspem.
A wic Kapitan Nemo by jednak istot z krwi i koci! Przyrzek, e
rozprawi si z band Czarnego Franka i po raz pierwszy da si jej we
znaki. Pokaza swoj moc i zrczno. Zrywajc czarn flag, jak gdyby
powiedzia: Oto za moj spraw kocz si tu wasze pirackie rzdy.
Tratwy z sitowia i trzciny wyglday teraz aonie. Silne fale,
jakie zrobi lizgacz, rozluniy wizada w kapkach trzcin, przez co
bardziej zanurzay si one w wodzie. Banda pyna w ponurym milczeniu,
popiesznie odpychajc si kijami od dna jeziora. Wygldao na to, e chc
jak najszybciej dobi gdzie i wysi na brzeg. Wyranie bali si powrotu
Kapitana Nemo, cho ju ucich warkot jego silnika i jezioro znowu byo
ciche, spokojne.
Wkrtce tratwy znikny mi z oczu, bo zasonia je ciana trzcin.
Wszystko wska-zywao jednak, e popynli w stron Czaplaka.
Zaimponowa mi ten rzut spinningow kotwiczk. C za celno i
precyzja! Moe jest nie tylko wdkarzem, ale i sportowcem uprawiajcym
tego rodzaju dyscyplin?
Bo mao kto wie, e oprcz wdkowania za pomoc spinningu istnieje
specjalna dyscyplina zwana sportem rzutowym. W Polsce dopiero zacza
si ona rozwija, ale za granic, na przykad w Niemieckiej Republice
Demokratycznej, jest bardzo popularna.
-
Ta dyscyplina ma bardzo duo wsplnego z ucznictwem i strzelectwem
sportowym, a w kadym razie przesza t sam ewolucj. Od polowania na
zwierzyn do czysto spor-towego wykazywania sprawnoci fizycznej i
zrcznoci.
Istniej ju najrniejsze konkurencje sportu rzutowego. Zawody
dokonywane na ldzie i na wodzie kotwiczkami i ciarkami
plastykowymi. Rzuca si je do celu, do spe-cjalnych tarcz, a take na
odlego.
W sporcie rzutowym niektrzy doszli do niezwykych osigni, do
niemal cyrkowej zrcznoci. W Wiadomociach Wdkarskich przeczytaem
niedawno o amerykaskiej dziewczynie, Annie Strobel, ktra potrafi z
odlegoci pitnastu metrw zgasi ciar-kiem papierosa, trzymanego w
ustach przez jej partnera. Umie ona rwnie rzuca jednoczenie dwoma
spinningami. Jednym rzuca znad gowy, a drugim z dou. Oby-dwa ciarki
trafiaj dokadnie w to samo miejsce znajdujce si w odlegoci
dwu-dziestu metrw.
W rkach zrcznego czowieka spinning z kotwiczk lub ciarkiem mg
sta si niebezpieczn broni.
Dugo tak siedziaem przed swoim namiotem rozmylajc o Kapitanie
Nemo. I im wicej o nim mylaem, tym bardziej pragnem go spotka,
pozna i porozmawia.
Na krtko przed wieczorem nadpyna d z rycerzami spinningu panami
Ana-tolem i Kaziem oraz ich poowicami. Zobaczyli mnie biwakujcego
nad zaciszn za-toczk i oczywicie natychmiast zdecydowali rozbi
swoje namioty w ssiedztwie.
Nie okazaem im niechci, cho lubi samotno. Przewidywaem jednak, e
w naj-bliszej przyszoci bd musia odby rekonesans po okolicy, a
wwczas namiot mj mgby zosta pod ich opiek.
Pan Anatol i pan Kazio wyjanili mi, e swoje samochody
pozostawili na podwrzu jakiego rolnika we wsi Siemiany. Odtd powic
czas tylko wdkowaniu. Rozbili obok mojego dwa mae namioty, zjedli
kolacj, a po ten pan Anatol wycign duy, zagra-niczny spinning.
Musz zdoby ryb na jutrzejsze niadanie owiadczy takim tonem, jak
gdyby od jego poowu zaleao, czy ona i przyjaciele nie umr z
godu.
A pan nie sprbuje owi? zapyta. Rozoyem rce. Nie znam si na
wdkarstwie. Zreszt, nie mam nawet adnego sprztu. Znalaz wspania
okazj, aby mnie pouczy. Wdkarstwo, prosz pana, to wspaniay relaks.
I jednoczenie poyteczny sport.
Nie ma nic wspanialszego nad ryb, ktr si samemu zapao i samemu
przyrzdzio. Jeli pan chce, poycz panu wdk wskaza wdk w odzi. Dzi,
prosz pana, zapolujemy na szczupaka. Bd rzuca spinningiem wzdu
trzcin, gdy szczupak lubi przebywa w pasie nadbrzenym, polujc tu na
mniejsze rybki.
Nagada, nagada i wlaz do dki. Odbi od brzegu, ustawi si na
skraju trzcin i zacz rzuca byszczk.
Tymczasem soce upodobnio si do czerwonej kuli i powoli zbliao si
do ciem-nej smugi lasu na horyzoncie. Zapaliem fajk, gdy od wody
nadcigna horda koma-rw, z krwioerczym bzykiem krc wok mej gowy.
Na jeziorze znowu usyszaem warkot motoru. Pokazaa si dua rybacka
krypa, a w niej kto znajomy. No tak, blondynka z warkoczem.
Dostrzega mnie przed namiotem, kiwna rk i skierowaa d w
zatoczk.
-
Nieche pani zgasi ten przeklty silnik! wrzasn na ni pan Anatol.
Czy pani nie widzi, e owi ryby?
Posusznie zgasia motor i przybia do brzegu za pomoc cikich
wiose. A jednak spotkalimy si powiedziaa, podajc mi rk. Ubrana bya
w spodnie i gruby sweter, na gowie miaa chusteczk. W odzi leay dwie
wdki. Na ryby? zapytaem. A tak. Nacieszyam si ju domem rodzinnym.
Cay dzie pracowaam przy
zwzce siana i wieczorem postanowiam wyskoczy na pow. A pan? Nie
umiem owi i nie mam wdki. Pan Anatol chyba zobaczy te jej wdki, gdy
pyna obok niego, bo krzykn w jej
stron: Panienka na ryby? A jak metod pani owi? adn rozemiaa si.
A na co panienka poluje? Jeszcze nie wiem. To zaley od miejsca
odrzeka. Pan Anatol machn lekcewaco rk. A dziewczyna zwrcia si do
mnie: No co, wdkujemy? Nie chce mi si std nigdzie rusza ziewnem
dyskretnie. A ryby smaonej pan nie lubi? Owszem. Tylko nie wierz,
abym jakkolwiek zapa. Pan Anatol ju od p go-
dziny rzuca spinningiem i nic nie zowi. My sprbujemy na ywca. I
wcale niedaleko. O tam wskazaa drug za-
toczk, odleg od naszej o dwiecie metrw. Zreszt dodaa musz z
panem porozmawia na osobnoci.
To zabrzmiao znacznie bardziej zachcajco. Zabralimy wic wdki z
jej odzi i poszlimy nad drug zatoczk.
Tu powinien grasowa wgorz stwierdzia dziewczyna. Zatoczka jest
pytka, o mulistym dnie. Pan Anatol nie zapie ryby dlatego, e tamten
brzeg jest do pytki, a my zapiemy j dlatego, e mamy tu pycizn.
Zaoymy przynt na haczyk i bdziemy chwyta, jak to si mwi, z
gruntu.
O, z pani wietny fachowiec zauwayem. Przecie urodziam si nad
jeziorem i tutaj tyle lat mieszkam. Mj ojciec i bracia
s zapalonymi wdkarzami. W domu cigle rozmawia si o wdkarstwie.
Nacigna przynt na haczyki. Zarzuciem wdk, jak najdalej od brzegu, w
po-
blie trzcin i wodorostw, bo tak mi kazaa. Usiedlimy na starej,
odartej z kory kodzie, wyrzuconej z wody przez fale. Widziaam dzi
Kapitana Nemo rzeka. Ja te. Pyn swoim wspaniaym lizgaczem
powiedziaa z zachwytem. Ja te go widziaem. I powiedziaem jej o tym,
jak Kapitan Nemo zerwa flag z tratwy Czarnego Franka. Cudowny
czowiek szepna. Czuj, e si w nim zakocham, chocia go
zupenie nie znam i nie wiem, jak wyglda. Nikt z tutejszych
mieszkacw te o nim nie sysza.
To bardzo dziwne. Bo lizgacz to nie iga. Gdzie tutaj musi mie
przysta.
-
Opowiedziaem jej o porannej przygodzie z harcerzami, o zabitej
owcy i podejrze-niach, jakie w zwizku z t kradzie pady na band
Czarnego Franka.
Zapad mrok. Ju nie widziaem spawika. Lecz nagle jakby porazi
mnie prd elek-tryczny, tak gwatownie co szarpno moim wdziskiem.
Niech pan cignie! krzyczaa dziewczyna i niemal wyrwaa mi z rki
wdzisko, ktre a zgio si pod naporem jakiej potnej ryby.
Jest! Jest! To wgorz mruczaa dziewczyna, powoli wyholowujc
zdobycz na pycizn. Nie wolno dopuci, eby si owin koo jakiej lecej
na dnie gazi.
Wycignlimy na piasek duego wgorza, ktry skrca si jak gruby
czarny w. Brrr, c to za wstrtna ryba!
By jak przegub mojej doni i mia chyba kilogram. A dziw, e nie
zama wdziska. Tylko przytomnoci umysu dziewczyny zawdziczam fakt, e
si nie urwa.
Starczy panu na dobry posiek odezwaa si, przecinajc yk, bo wgorz
pokn haczyk tak gboko, e wyj mu go z pyska nawet nie usiowaa.
Starczy dla nas dwojga zauwayem. Przecie to niemal kilogramowa
sztuka.
Poczstuje mnie pan? ucieszya si. Strasznie lubi wgorza. To ju
nie bd duej owi.
Podniosem wgorza za koniec ucitej yki i rzuciem go przed
namiotem. Pan Anatol z on i przyjacimi ju siedzieli na swym biwaku
i co jedli zdaje si rybki w sosie