Top Banner
WSPółCZESNA ARCHITEKTURA ŚLąSKA ROZMAWIAJą: ANDRZEJ DUDA LESZEK JODLIńSKI DOROTA LEŚNIAK-RYCHLAK TOMASZ NAWROCKI ANNA SYSKA Katowice, budowa Muzeum Śląskiego, w tle zabudowania dawnej Kopalni Katowice fot. j. mężyk
14

Współczesna architektura śląska - debata

Nov 29, 2014

Download

Documents

 
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Współczesna architektura śląska - debata

Współczesna architektura Śląska

rozmaWiają: andrzej duda leszek jodliński dorota leŚniak-rychlak tomasz naWrocki anna syska

Katowice, budowa Muzeum Śląskiego, w tle zabudowania dawnej Kopalni Katowice

fot.

j. m

ężyk

autoportret 1 [36] 2012 | 17

Page 2: Współczesna architektura śląska - debata

dorota leśniak-rychlak: Pierwsze pyta-nie musi być skierowane do Pana Andrzeja Dudy, który, moim zdaniem, jest ojcem terminu i zarazem nauczycielem całej plejady architektów kojarzonych z terminem śląskiej szkoły architektury. Chciałabym Pana zapytać o wyznaczniki śląskości we współcze-snej architekturze.

andrzej duda: Śląsk jest specyficznym regio-nem w Polsce, najbardziej zurbanizowanym i prze-mysłowym. Po roku 1989, kiedy Polska otworzyła się na świat, pojawiły się nowe możliwości, polscy architekci uzyskali szeroki dostęp do informacji i nowoczesnych technologii budowlanych, zaczęli doganiać Europę. Wyróżniłbym cztery środowiska architektoniczne, które zaznaczyły swoją obecność w kontekście tej przemiany: śląskie, warszawskie, wrocławskie i krakowskie. Znalazły się grupy architektów, które w różny sposób podeszły do wyzwań, jakie stanęły wówczas przed współczesną architekturą. Warszawa była zawsze kosmopolitycz-na, otwarta na świat. Były tam do przeprowadzenia duże inwestycje i były duże pieniądze, dzięki czemu wytworzyła się specyficzna odmiana nowoczesności. Kraków z kolei był bardziej zapatrzony w historię, w modernizm krakowski, i starał się kontynuować tę cenną tradycję. Wrocław jeszcze po roku 1989 był wciąż postmodernistyczny: wystarczy sobie przypo-mnieć szereg kamienic, które powstały w centrum miasta w tamtym okresie. Natomiast Śląsk był inny, bo nawiązywał do tradycji architektury przemysło-wej, która stanowi jednocześnie archetyp nowocze-snej architektury w ogóle. Budowniczowie, którzy projektowali budynki przemysłowe, czyli fabryki, kopalnie, wielkie piece, taśmociągi, wiadukty i tak dalej, często nie mieli wykształcenia architekto-nicznego, to byli po prostu inżynierowie. Dla nich mniej ważna była forma, nie sięgali do tradycji estetycznej architektury klasycznej; projektowali tak, aby było szybko, tanio i sprawnie. Ten sposób myślenia został później, w latach 20. XX wieku nobilitowany przez wielkich architektów, takich jak Le Corbusier, van der Rohe, czy wcześniej Loos

i Berlage, i sprowadzony do oficjalnej doktryny nowoczesnej architektury. Oni także sięgnęli do tra-dycji architektury przemysłowej i stworzyli nowy kanon architektury modernistycznej, którą trzeba właściwie nazwać architekturą funkcjonalistyczną i która rozprzestrzeniła się na cały świat. Mówiąc o specyfice śląskiej, musimy mówić o architekturze przemysłowej jako o przewodniku ideowym, pier-wotnym impulsie wskazującym nam, w jaki sposób należy projektować. Projektowanie nie jest działa-niem artysty, to praca pragmatyczna, racjonalna, a formy, które ostatecznie uzyskujemy, zawsze wynikają z funkcji i konstrukcji; często są to formy zaskakujące, awangardowe. Architektura przemy-słowa przyzwyczaiła ludzi do nowej formy. Pojawiły się rzeczy proste, powstałe z nowych materiałów, jak ściany osłonowe, konstrukcje stalowe, świetliki dachowe.

Myślę, że ważna jest również wielkomiejskość Gór-nego Śląska. Nie ma drugiego regionu w Polsce, gdzie na tak dużym obszarze powstałaby architektura tak dobrej jakości. Tutaj zaczynali także znani archi-tekci: pierwszy budynek z serii domów towarowych wybudował Erich Mendelsohn w Gliwicach – był to Dom Tekstylny Weichmanna z 1922 roku, archetyp jego późniejszych słynnych budynków, które realizo-wał w wielu miastach niemieckich, między innymi we Wrocławiu. Był też Dominikus Böhm w Zabrzu, ze swoim kościołem św. Józefa.

Jest jeszcze jeden taki wyznacznik, który jest bardzo ważny: materiał, jakiego używano w architekturze Górnego Śląska. To przede wszystkim beton, stal, nowego rodzaju konstrukcje – lekkie ściany osłono-we, szkło, a przede wszystkim cegła klinkierowa. Patrząc na budowle zrealizowane pod koniec XIX wieku i przed I wojną światową, widać, że właściwie wszystkie kopalnie są wybudowane z cegły. Ze wzglę-du na dostęp do węgla – nośnika energii – powstawa-ły tu cegielnie, dzięki czemu cegły można było tanio produkować. Dlatego cegła jest tak charakterystyczna dla Górnego Śląska.

d. l.-r.: A współczesne wyznaczniki? Gdyby miał Pan wskazać w budynkach autorstwa Pana uczniów grupę cech, które mogą stanowić wyznacznik współ-czesnej śląskości w architekturze?

a. d.: Najpierw trzeba wymienić kilka osób z poko-lenia obecnych trzydziesto-, czterdziestolatków. Na pierwszym miejscu wymieniłbym Roberta Koniecz-nego.

d. l.-r.: Zaprojektował nawet dom, który nazwał Domem z ziemi śląskiej.

a. d.: Następnie Jana Kubeca, który ostatnio zrealizował Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, autora kościoła w Zabrzu Kończycach, Damiana Ra-dwańskiego, który wspólnie z Romanem Rutkowskim wybudował okrągły dom jednorodzinny w Mikoło-wie, zwycięzcę wielu konkursów. Należy powiedzieć również o Małgorzacie Pilinkiewicz i Tomaszu Stud-niarku, którzy zrealizowali, między innymi, nowy sąd w Katowicach. Należałoby również wymienić biuro Medusa Group – Przemysław Łukasik i Łukasz Zagała, moi dyplomanci. Śląską specyfikę mają w so-bie. Ich realizacje wyrażają prostotę, racjonalizm, są zredukowane formalnie. Wymieniłbym także Marcina Jojkę i Bartłomieja Nawrockiego (także mój dyplomant), autorów wielu wspaniałych projektów konkursowych. Nawrocki pracował we Francji, był na praktyce w Holandii.

d. l.-r.: To wspólna cecha życiorysów tych projek-tantów: wszyscy oni mają za sobą – zresztą podobnie, jak Pan i Henryk Zubel, Pana zawodowy partner, także − dłuższe praktyki na Zachodzie.

a. d.: Nie przeceniałbym znaczenia tego faktu. Oczywiście taki pobyt na Zachodzie, w dobrej pra-cowni czy w szkole architektury jest ważny (my by-liśmy w Berlage Institute w Amsterdamie). Pozwala zweryfikować i skonfrontować doświadczenia zdo-byte w polskiej szkole z poglądami prezentowanymi w innych krajach, jest ważnym elementem eduka-

autoportret 1 [36] 2012 | 17

Page 3: Współczesna architektura śląska - debata

cji. Wracając do nazwisk. Jest ich bardzo wiele. Nie chciałbym nikogo pominąć, Antoni Domicz, Oskar Grąbczewski, Piotr Kuczia, Paweł Barczyk, Michał Stangel, Adam i Małgorzata Zgrajowie, i starsi, na przykład Ryszard Jurkowski.

d. l.-r.: A Beata i Witold Goczołowie?

a. d.: Goczołowie wywodzą się ze szkoły krakow-skiej, co widać w ich pracach.

d. l.-r.: A Tomasz Konior?

a. d.: Tomasz Konior też jest z Krakowa, jednak jego realizacje noszą wyraźnie śląskie cechy. Odbyliśmy wiele dyskusji, nasze poglądy ściera-ły się. Pamiętam dyskusję o mieście. Prawdziwe miasto według Tomasza istnieje tylko wtedy, jeśli jest podobne do starego, średniowiecznego miasta i to jest jedyna forma do zaakceptowania. Ja uważam, że istnieją różne rodzaje interesującej przestrzeni miejskiej, może być miasto otwarte, zamknięte, rozproszone i tak dalej, nie tylko wąskie uliczki, reklamy i sklepy tworzą klimat miejski. Cegła w rozbudowie Akademii Muzycznej autorstwa Tomasza Koniora jest nieprzypadkowa, jest śląska.

sięgać do tej tradycji. Wtedy jest szansa na to, że projektant nie zgubi się w swoich poszukiwaniach, ale będzie się trzymał pewnej linii.

Jest jednak jeszcze jedna rzecz. Z punktu widzenia psychologicznego projektowanie jest skomplikowa-nym procesem – architekt ściera się z różnymi siłami, które na niego oddziałują, poczynając od inwestora, po różnych dostawców materiałów; styka się z wieloma ludźmi oraz z rozmaitymi nowymi technologiami. To wszystko wywiera na niego pewną presję, której on, projektując, w pewnym stopniu ulega – przetwarzając

anna syska: Może użycie innego materiału spo-wodowałoby powstanie zbyt dużego kontrastu mię-dzy nowymi częściami a pierwotnym budynkiem?

a. d.: Myślę, że równie dobrze można było użyć innego materiału, na przykład obłożyć całość blachą miedzianą.

d. l.-r.: Cegła jest również materiałem miasta średniowiecznego... Spróbujmy podsumować: czy mógłby Pan wymienić tych kilka rysów, które w jakiś sposób łączą wymienione przez Pana grupy i zespoły, ich architekturę?

a. d.: Pierwsza rzecz: myślenie o sobie jako o archi-tekcie, który nie jest artystą z głową w chmurach czy designerem, ale racjonalnym inżynierem. Druga: piękna można szukać wszędzie, ono nie jest obecne wyłącznie w jakichś spektakularnych przedsięwzię-ciach, ale również w małych, prostych elementach. Trzeba tylko umieć to zauważyć i wyeksponować. To jest w śląskiej architekturze wyraźnie widoczne. Jeśli chodzi o materiał – stosowanie lokalnych ma-teriałów, ale w taki sposób, który szczerze pokazuje te materiały, wydobywa ich specyfikę, ich wartość. Szczerość architektoniczna. Każdy śląski architekt powinien znać tradycję, swoich mistrzów i powinien

Gliwice, Dom Tekstylny Weichmanna, proj. Erich Mendelsohn, 1921–1922

Zabrze, kościół pw. św. Józefa, proj. Dominikus Böhm, 1930–1931

fot.

: a. s

ysk

a

fot.

: p. j

awor

ski

fot.

: p. j

awor

ski

autoportret 1 [36] 2012 | 19

Page 4: Współczesna architektura śląska - debata

swój projekt, który cały czas ewoluuje, zanim dojdzie do jakiegoś finału. Na pracującego na Śląsku archi-tekta oddziałują czynniki śląskie; architekt łączy je z pewnym uniwersalizmem międzynarodowym, ale śląskość zostaje i ta odrębność jest widoczna.

tomasz nawrocki: Kiedy Pan tak mówi o mate-riale, o cegle… wypowiadam się jako osoba spoza bran-ży, niepretendująca tutaj do znajomości architektury, chciałbym jednak coś dodać. Nie wiem, którą uczelnię kończył Stanisław Niemczyk, ale nawiązywanie do śląskości – tak, jak to zrobił w szkole w Giszowcu – jest rzeczą bardzo ciekawą. Może warto sięgnąć też do pro-jektów pokoleń starszych niż trzydziestolatkowie. Na przykład do tego, co zaproponowała pracownia Jana Pallado i Aleksandra Skupina w przebudowie Łaźni w Katowicach.

a. d.: Pallado i Skupin, z sukcesem, specjalizowali się w zabudowie mieszkaniowej nawiązującej do ślą-skich ceglanych familoków: bliźniaków, czworaków, ośmioraków.

Niemczyk jest nazywany polskim Imre Makoveczem. Stworzył wiele niezwykle oryginalnych dzieł, przeważ-nie z cegły. Droga Niemczyka do tej architektury, którą teraz realizuje, wiodła przez architekturę moderni-styczną, białą. Jego pierwsze realizacje u Wejchertów tak właśnie wyglądały. Jeden z naszych dyplomantów zajął się zrujnowanym budynkiem zaprojektowanym przez Niemczyka w latach 60. i odkrył – dla nas to też było zaskoczenie − że Staszek Niemczyk był pury-stą funkcjonalistycznym. Później dopiero przeszedł ewolucję i zaczął inaczej projektować. W Mikołowie zrealizował mieszkaniówkę ze szczytami…

d. l.-r.: To był jego świadomy wybór, świadome odejście od moderny.

a. d.: Niemczyk ma specyficzne podejście do inwe-stora, do ludzi, z którymi ma do czynienia. On ich

najpierw edukuje – spotyka się z nimi, prowadzi dyskusje, uczy, czym jest dobra architektura. Nie zawsze jest to możliwe. Niemczyk to jednak potrafi. Nie projektuje dla takich inwestorów, którzy nie chcą się uczyć.

t. n.: Pierwsze realizacje Niemczyka wynikały z pewnej specyfiki funkcjonowania w środowisku tyskiego Miastoprojektu.

a. d.: To było ciekawe środowisko prowadzone przez Wejchertów, dobra racjonalna szkoła projektowania.

d. l.-r.: W naszej rozmowie wspomnieliśmy o lu-dziach, których Niemczyk edukuje. Mam pytanie do Pana jako do socjologa: czy istnieje jakieś społeczne oczekiwanie, żeby przestrzeń wyglądała po śląsku? W jaki sposób komentowane są najnowsze realizacje?

t. n.: To zależy, o kogo Pani pyta, czyli kto komen-tuje. Badania, które prowadziłem sam lub z moim naukowym wspólnikiem Krzysztofem Bierwiaczon-kiem, pokazywały, że te realizacje mają dosyć wąski społeczny odbiór. Ikoną Katowic jest nadal Spodek. O tym, że istnieje szkoła Niemczyka i jego kościół św. Ducha, o tym, że Monopol wygląda tak, jak wygląda, wiedzą osoby, które w jakiś sposób się tym

interesują. Społeczny odbiór jest, niestety, niewielki. Trudno mi mówić o oczekiwaniach wobec śląskości, ponieważ jest ona trudna do zdefiniowania. Może wskazanie specyfiki architektury jest łatwiejsze, ale ta wieloznaczność pojęcia śląskości jest rzeczą, która utrudnia wszelkie świadome do niej odniesienia. Badania pokazują raczej, że Tomasz Konior wyczuwa, w jaki sposób ludzie myślą o mieście – ujawnia ten archetyp tradycyjnego miasta z rynkiem i wąskimi

Zabrze Kończyce, kościół pw. Bożego Ciała, proj. Jak Kubec, Damian Radwański, 1998

Poniżej: Zabrze, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, proj. Andrzej Duda, Henryk Zubel, 1994–1997

fot.

: j. s

koru

pa

fot.

: in

arko

autoportret 1 [36] 2012 | 19

Page 5: Współczesna architektura śląska - debata

identyfikacji. Nas bardziej interesuje nie tożsamość architektury, ale to, na ile ona się staje częścią prze-strzeni tożsamości, oraz to, na ile my, jako mieszkań-cy, identyfikujemy się z miejscem poprzez te budyn-ki. Poza osobami, które zajmują się nią zawodowo lub z racji swoich zainteresowań, architektura współ-czesna wciąż jeszcze słabo funkcjonuje w odbiorze społecznym – choć jest pocieszające, że ta sytuacja się zmienia. Nastała ostatnio moda na odkrywanie swo-jej tożsamości w Katowicach poprzez nawiązywanie do moderny, interesowanie się tym stało się modne nie tylko w środowiskach studentów Akademii Sztuk Pięknych czy architektury. To jest taki pozytywny snobizm. Katowice zaczynają być inaczej postrzegane przez część swoich mieszkańców, szukających dla siebie punktów odniesienia w tym, co wyróżnia ich miasto spośród innych. Stąd popularność katowickiej architektury modernistycznej. Ludzie śledzą, co się z nią dzieje, interesują się nią. Dzięki temu powstał Szlak Moderny. Mieszkańcy znajdują w niej wyznacz-nik swojej tożsamości.

d. l.-r.: A jednocześnie burzy się dworzec w Kato-wicach…

t. n.: Tworzenie miasta nie jest tylko realizowa-niem wizji architektów – występują tu także inni

aktorzy, odgrywający znaczącą rolę w wytwarzaniu przestrzeni. Zburzenie dworca jest skandalem; nie zapominajmy także o zburzeniu Pałacu Ślubów. Zamiast zastanowić się, jak zagrać tą formą i wkom-ponować ją w przyszłą oś Rondo–Rynek, wybrano najprostsze rozwiązanie i wyburzono naprawdę ciekawy budynek.

a. s.: Budynek, który był przede wszystkim bardzo dobrze wkomponowany w układ urbanistyczny alei Korfantego. To jest jak wyrwanie zęba, i to jedynki.

a. d.: Pałac projektował ten sam architekt, który stworzył także Superjednostkę − Mieczysław Król.

t. n.: Tu nie chodzi tylko o wartość architektonicz-ną. Nie wiadomo, jak będzie ostatecznie wyglądała kompozycja urbanistyczna. To, co przedstawiono jako wytyczne do planu zagospodarowania przestrzen-nego osi Rondo–Rynek budzi wątpliwości i sądzę, że z tej wizji Koniorowskiej, która była kontrowersyjna, ale była pewnym konsekwentnym projektem, niewie-le zostaje. Przykład Pałacu Ślubów pokazuje, niestety, podejście osób, które decydują o wytwarzaniu prze-strzeni w niektórych miastach. Lekceważy się niezły budynek i związaną z nim pamięć mieszkańców, którzy zawierali tam związki małżeńskie, bywali tam, którzy mają cały szereg wspomnień związanych z tym miejscem.

a. s.: Jest to też kwestia negatywnej pamięci o PRL-u. Osoby, które teraz są u władzy, reprezentują pokolenie pięćdziesięcio-, sześćdziesięciolatków i do-kładnie pamiętają to, co działo się przed 1989 rokiem. Dopiero ich dzieci i ich wnukowie zaczynają do-strzegać wartość w spuściźnie PRL-u, zachwycają się warszawskim MDM-em albo osiedlem A w Tychach. Nie znajduje to zrozumienia wśród osób, które wtedy się wychowały, wtedy żyły. Podobnie jest z moderną. Dopiero teraz jest boom na architekturę międzywo-jenną, a za dziesięć lub piętnaście lat będzie popu-

uliczkami odchodzącymi od centrum. Choć te uliczki niekoniecznie powinny być zabudowane kolejnymi mallami, tak jak to proponowano na osi Rondo–Ry-nek w Katowicach. Sądzę, że jest tutaj pole do dalszych badań; aby być rzetelnym, trzeba sprawdzić, jak ludzie to odbierają.

Pytaliśmy o miejsca symboliczne i ważne, dzięki którym mieszkańcy mogą budować swoje poczucie

Katowice, Centrum Nauki i Edukacji Muzycznej „Symfonia” – rozbudowa siedziby Akademii Muzycznej w Katowicach, proj. Tomasz Konior, Krzysztof Barysz, 2004

Poniżej: Czechowice-Dziedzice, kościół pw. Jezusa Chrystusa Odkupiciela, proj. Stanisław Niemczyk, 1995–1998

fot.

: d. r

um

ian

cew

wik

imed

ia

autoportret 1 [36] 2012 | 20 autoportret 1 [36] 2012 | 21

Page 6: Współczesna architektura śląska - debata

larna ta powstała po 1945 roku, kiedy pokolenie ją tworzące będzie już odchodziło.

leszek jodliński: Nie wiem, czy to jest takie proste. Mam wątpliwości... Nie będąc socjologiem, mam też wątpliwości, kiedy myślę o przestrzeni Ka-towic. To, co Pan powiedział, było bardzo ciekawe, ale nie możemy jednocześnie zapominać, że Silesię City Center odwiedziło czternaście milionów osób, które to właśnie miejsce, zgodnie z ostatnimi badaniami, uważają za przestrzeń im życzliwą i przyjazną.

t. n.: To zresztą są wyniki badań, które ja przepro-wadziłem we współpracy z Krzysztofem Bierwiaczon-kiem i Barbarą Lewicką.

l. j.: Mówicie Państwo o Pałacu Ślubów, ale nie będąc katowiczaninem (Katowice to nie Śląsk, zawsze boję się tego wiązania szkoły śląskiej tylko z Katowicami) pamiętam opowieści, jak to wiele osób prawie stawało na głowie, żeby nie brać ślubu w tym „fantastycznym” nowym pałacu. I równocześnie jak współcześnie wiele osób zwlekało z wzięciem ślubu po to, by zawrzeć go w nowym Pałacu Ślubów [to jest w willi braci Goldsteinów: budynek udostępniony w 2011 roku – przyp. red.], w znanym im, history-zującym kostiumie stylowym. Wracam do pytania o „śląską architekturę”. Jej modernistyczna redakcja nadal spotyka się ze społecznym odrzuceniem, po-szukuje się w istocie jej cech dystynktywnych. Okażę się jako muzealnik najbardziej obrazoburczy w tym wszystkim, ale zadam pytanie: czy śląska szkoła w ogóle istniała do 1989 roku? Szkoła potrzebuje ośrodków, a Śląsk właściwie ośrodków architektury nie miał. Mówimy oczywiście o Politechnice Śląskiej i tak dalej, ale jeśli mówić o innej formule szkoły, to okres międzywojnia definiuje tę szkołę jako ośrodek bez określonego centrum – jako architekturę raczej nową i otwartą, sięgającą po importy „z prawa, z lewa”. „Śląska” oznaczała dla mnie architekturę pogranicza, bo tak definiowana wykazywała zdolność

do absorbowania tego, co przychodzi z zewnątrz, nie generując samorodnych zjawisk tak od razu – a na pewno nie w okresie, który dzisiaj tak bardzo fascynuje. Zajmując się architekturą Mendelsohna, uważam, iż był on konsekwentnie niedocenianym, wybitnym architektem międzywojnia. Dla mnie jest on jednoznacznie ofiarą swoistego embarga poznawczego, które obejmowało niemiecką historię architektury Górnego Śląska. To dotyczyło zarówno architektury polskiej przed 1939 rokiem, jak i ar-chitektury niemieckiej, czy w ogóle tej tworzonej na Śląsku w okresie międzywojnia. Kim był Stefan Bryła? Kim był Karol Schayer? To były nazwiska, które nie funkcjonowały w świadomości zbiorowej. Zająłem się Mendelsohnem w 1991 roku, bo odczuwa-łem rodzaj – przepraszam, że tak powiem – pewnego środowiskowego zawstydzenia, że Mendelsohn i jego gliwicka realizacja, choć znajduje się tuż pod ręką, nie jest opracowywana.

Czy istotnie architektura na Śląsku jest architekturą śląską? Stawiam potężny znak zapytania. Ja mam w ogóle wątpliwości, czy śląską architekturę można tak definiować, i czy to, co traktujemy jako bardzo śląskie, nie jest w istocie tym, co wrosło po prostu w pamięć, co stanowi dla nas punkt odniesienia, co tworzy nasze miejsca pamięci i opisuje tożsamość.

Moim zdaniem Pałac Ślubów projektu Mieczysława Króla był tu dobrym przykładem. Część ludzi ode-tchnęła z prawdziwą, niekłamaną ulgą, że zniknęła architektura, z którą nie nawiązali jakiejkolwiek relacji. Nie chcieli, bądź nie potrafili. Nie było to coś śląskiego w formie.

Zgodziłbym się co do kwestii materiału jako elemen-tu konstytutywnego dla śląskości architektury. My-ślę, że to jest składnikiem bardzo istotnym. Zasada less is more, holenderska powściągliwość, to że jednak

Gliwice, adaptacja dawnego spichlerza na lofty, proj. Medusa Group, 2007–2008

fot.

: t. z

akrz

ewsk

i

fot.

: t. z

akrz

ewsk

i

autoportret 1 [36] 2012 | 20 autoportret 1 [36] 2012 | 21

Page 7: Współczesna architektura śląska - debata

kierujemy się w stronę pewnej funkcjonalności. Ale jeśli szkoła, to gdzie jest jej (o)środek? Jeśli śląska, to gdzie jest coś, co nadaje jej cechy? Można powiedzieć, że one się same do pewnego stopnia przenikają, wzajemnie infiltrują, tworzą. Ten pomysł z przemy-słem jako fons vitae architektury śląskiej bardzo mi się podoba i on jest z pewnością obecny. Nie wiem jednak, jak to się ma do fenomenu miejskości, czy w ogóle do faktu, że tu jest taka konurbacja – twór, gdzie właściwie siłą rzeczy dochodzi do zagęszczenia

architektury, nakładania się kontekstów i przestrze-ni. Będę się upierał co do Akademii Muzycznej, że konserwator na blachę by nie pozwolił. Mówię o tym, żeby wskazać, jakiemu ciążeniu materii w architek-turze śląskiej podlegamy. W tej przestrzeni, oddzia-łującej na architekta, użycie innego materiału byłoby dosyć trudne i wyjęte z kontekstu.

Chciałbym zaryzykować stwierdzenie, że pojęcie „ślą-ska architektura” pojawia się dopiero w opozycji do czegoś… Śląska architektura to postawa, w obrębie której mieści się wiele różnych podejść. Nazywam ją architekturą nową lub nacechowaną tym, co profesor Ewa Chojecka nazywa imperatywem nowoczesności. Kraków nie będzie taki, moim zdaniem nie ma szans, bo jest obciążony tradycją miasta nienowoczesnego. Nawet fakt, że na przełomie XIX i XX wieku nie powołano tu do życia centrum nowoczesnego miasta jest dowodem na to, że Krakowowi to się po pro-stu nie udało. Sprawa jest zamknięta. Trochę inna jest Warszawa, trochę inny Wrocław, gdzie inne są obciążenia kontekstem zastanym. Śląsk jest moim zdaniem oparty na paradygmacie nowoczesności nie przez to, że sięgamy po coś, co jest w architekturze trendy, ale z tego względu, że faktycznie niesie on w sobie elementy innowacyjne w stosunku do tego, co zastane. Za punkt wyjścia obierając materiał,

przestrzeń, bo to jest taki element śląskości. Nie ma innego miejsca wśród tych wymienionych, które na poziomie tego rodzaju oddziaływania mogłoby ze Śląskiem konkurować; ten rodzaj otwarcia na nowo-czesność jest bardzo duży. Inaczej nie jestem w stanie zestawić z sobą nastrojów Böhma, funkcjonalizmu Mendelsohna czy nawet dokonań tej współczesnej grupy młodych, trzydziesto- czy czterdziestolatków – bo oni w jakimś sensie są w tym podobni, nawet jeśli przyjęliby może to stwierdzenie jako brak uznania dla ich innowacyjności.

d. l.-r.: Teraz mam pytanie, w którym będę wy-stępować w roli adwokata diabła. Mówimy o budyn-kach, które zdobyły rozgłos, natomiast realność czy rzeczywistość oraz jej społeczny odbiór jest jaki jest. Skutkiem tego, co się wydarzyło po 1989 roku, okazał się między innymi zalew galerii handlowych czy rozrost przedmieść. Dzisiaj ta przestrzeń przedstawia sobą widok dość opłakany. Rozmawiając wcześniej z Anną Syską, mówiłyśmy o wszechobecnym „dworku niemieckim”, czyli niemieckim domu katalogowym, który naznaczył śląski krajobraz. Stawiam taki problem: może istnieje śląska szkoła architektury, ale śląscy architekci projektują dla bardzo określo-nej grupy społecznej. Ta grupa to klasa średnia oraz klasa menedżerska – jeżeli są to biurowce; centra handlowe są powszechnie dostępne dla użytkowni-ków, ale już domy Roberta Koniecznego i Medusa Group powstają dla ludzi żyjących na zdecydowanie wyższym poziomie materialnym. Zatem tak napraw-dę zasięg oddziaływania i wpływ tych architektów na to, co nas otacza, jest stosunkowo nikły – nawet jeże-li zgadzamy się co do ewidentnej jakości architektu-ry tych twórców. Moje pytanie jest trochę prowoka-cyjne – czy nie trzeba myśleć o stworzeniu jakiegoś typu budownictwa śląskiego? Wydaje mi się, że to jest jedyny region w Polsce, gdzie istniałyby wyraźne punkty odniesienia pozwalajace o tym dyskutować. W Małopolsce nie będzie o czym rozmawiać, bo jeśli chodzi o wyznaczniki tożsamości regionalnej, te

Katowice, Pałac Ślubów (nie istnieje), proj. Mieczysław Król, oddany do użytku w 1969

Poniżej: Katowice, Muzeum Śląskie (nie istnieje), proj. Karol Schayer, 1934

fot.

: m. b

uls

a, w

ikip

edia

fot.

: arc

hiw

um

mu

zeu

m ś

ląsk

iego

autoportret 1 [36] 2012 | 22 autoportret 1 [36] 2012 | 23

Page 8: Współczesna architektura śląska - debata

kwestie są zbyt rozmyte. Czy nie byłoby sensowne za-jęcie się projektowaniem na przykład mieszkaniówki socjalnej na wzór familoków albo domami typowymi, które wykorzystywałyby jakiś rodzaj idiomu – po to, aby zatrzymać postępującą dewastację krajobrazu?

t. n.: Takie próby chyba są. Szkoła Niemczyka jest tego najlepszym przykładem i służy ogromnej liczbie dzieci. Na tym samym osiedlu Jan Pallado i Aleksan-der Skupin uzupełnili tę część, która nie była zabu-dowana, nawiązując, moim zdaniem, zupełnie nieźle do architektury pozostałej części Giszowca.

a. d.: Myślę, że środowisko architektoniczne na Śląsku jest za słabe, żeby zmieniać całe oblicze Śląska i świadomość wszystkich mieszkańców tego regionu. Nie możemy mówić w ten sposób, że ma powstać jakiś typ architektury, który będzie powielany ma-sowo i wszyscy będą tylko w ten sposób projektować, bo tak nigdzie na świecie się nie dzieje. Jest pewien ogólny nurt rozwoju architektury, który adaptowany jest we wszystkich krajach na świecie, i są pewne en-klawy czy nisze, w których funkcjonują grupy ludzi, którzy trochę inaczej na to wszystko patrzą, stają się niezależni. Szkoła polega na tym, że jej członko-wie są niezależni w myśleniu, nie naśladują obcych wzorców. Niestety w większości przypadków tak się dzieje, że architektura polska to po prostu naślado-wanie głównego nurtu architektury zachodniej. Nikt się specjalnie nie przejmuje, czy to pasuje do danego regionu, czy nie pasuje. O tej niezależności środowi-ska mówi się na politechnice studentom i niektórzy mają to zakodowane.

Podejście do formy w architekturze jest także, jak myślę, wyróżnikiem śląskiej szkoły. Im budynek lepszy, tym forma jest mniej ważna. Jest coś takiego w psychologii projektowania, że jeżeli nie uda nam się znaleźć mechanizmu, zgodnie z którym budynek ma być zaprojektowany, staramy się to pokryć formą. Wtedy przeważnie naśladuje się obce wzorce, modne

w danej chwili. Jest siła, która w ten sposób oddzia-łuje na architekta. Jeżeli komuś uda się odkryć nowy mechanizm budynku, nowy sposób rozwiązania funkcji, nowy sposób użycia materiałów czy nowe kombinacje tych różnych elementów, to wtedy forma przestaje być dla niego ważna. Ona jest tylko efektem i dzięki temu jest interesująca.

l. j.: To jest strasznie trudne pytanie – kwestia ryn-ku inwestorskiego. Cytując mojego profesora Bogdana Lisowskiego, architektura lubi raczej formy droższe niż tańsze, nie lubi być ograniczana z definicji.

d. l.-r.: Ale Panowie [Duda i Zubel] mają jakąś mieszkaniówkę socjalną na koncie.

a. d.: Mamy, w Częstochowie, dla TBS-ów.

l. j.: Ale to wtedy jest implant śląski w Częstocho-wie. Polemizowałbym, czy widzimy tu coś, co jest śląskością. Co do formy, to myślę jeszcze o Osi Kultu-ry. Nie wiem, czy architekci robili to świadomie, ale zwróćmy uwagę, za co są chwaleni. Kiedy patrzymy na Centrum Kongresowe w Katowicach [proj. JEMS Architekci – przyp. red.], znowu pojawia się pytanie, co znaczy śląska szkoła. Podkreśla się fakt hałdo-watości tego projektu; ja mam przed oczami raczej

port morski w Jokohamie – nie hałdę, ale wyspę zieloną, która udaje to coś, czym nie jest. Podobnie jak w Katowicach. W przypadku Centrum Kongreso-wego odwołanie do wizualnego kodu poznawczego hałdy jest czymś, co może nam się podobać lub jest elementem rozstrzygającym w kwestii, czy nam się ta architektura podoba. Lubimy tak zdefiniowaną śląskość. W budynku NOSPR-u Tomasz Konior ope-ruje czymś podobnym: używając koloru czerwonego z obramień okien śląskich familoków, do takiego

Katowice, Dom z Ziemi Śląskiej, proj. KWK Promes – Robert Konieczny, Marlena Wolnik, 2000

Katowice, Dom Śląski, proj. Archistudio Studniarek + Pilinkiewicz, 1997

fot.

: kw

k p

rom

es

fot.

: arc

his

tud

io s

tud

nia

rek

+ p

ilin

kie

wic

z

autoportret 1 [36] 2012 | 22 autoportret 1 [36] 2012 | 23

Page 9: Współczesna architektura śląska - debata

śląskiego kodu rozpoznawczego się odwołuje. Używa estetyki, posługuje się zdecydowanie formą, a nie tylko funkcją, by definiować, kreować jakość śląsko-ści. Będę orędownikiem tezy, że śląskość nie wynika z rodowodu, instynkt doskonałego architekta określa natomiast, w jaki sposób i jak dalece czerpać można z danej przestrzeni, poczynając od materiału.

d. l.-r.: To może być po prostu strategia marketin-gowa Koniora. Do tego Pan zmierza?

l. j.: Raczej do tego, że nie da się po prostu powiedzieć, że śląskość opiera się na fakcie negowania albo oddzielania znaczenia od formy. A jeśli chodzi o relacje z odbiorcami, to otoczenie jednak oczekuje możliwości znajdowania kodów, które są dla niego przynajmniej identyfikowalne. Hałda, familok – czy nawet projekt Riewe-Riegler [autorzy projektu Muzeum Śląskiego – przyp. red.] szanują kontekst, bo te przestrzenie są neutral-ne, bo architektura z siebie niejako rezygnuje (co było nawet przedmiotem ostrej krytyki), bo de facto chowamy się pod ziemię. Nas właściwie nie ma, a przynajmniej nie chcemy z tym kontekstem konkurować. Czy forma zatem nie jest ważna? Ja bym powiedział, o ironio, że jest niezwykle ważna – a przestrzeń jeszcze ważniejsza, bo chcemy ją

formować w sposób współczesny, ale zachowujący wielość odniesień do tradycji.

d. l.-r.: Chciałabym podjąć jeszcze jeden dyskusyj-ny wątek. Wydaje mi się, że architekci są kształceni w taki sposób, aby projektować dla danej grupy społecznej, i nie widzą swoich zadań gdzie indziej. Być może jest to kwestia szczupłości rynku, czy innych uzależnień. Ale czy nie jest tak, że idealnym inwestorem dla architekta, który kończy Politech-nikę w Gliwicach, jest człowiek, który ma wysoki dochód, którego stać na modne gadżety, któremu Robert Konieczny może zaproponować kopie mebli Le Corbusiera we wnętrzach i on się tam odnajdzie? Czy to nie jest tak, że sposób kształcenia ogranicza możliwość oddziaływania?

a. d.: Myślę, że jest właśnie odwrotnie. Dobrze wy-szkolony architekt powinien sobie przede wszystkim zdawać sprawę z tego, że jakość architektury nie zależy od pieniędzy. Można za małe pieniądze zrobić budynek doskonały architektonicznie i za ogromne pieniądze zrobić bardzo zły – na przykład warszaw-skie Złote Tarasy. My staramy się tak kształcić stu-dentów, żeby oni zdawali sobie sprawę, że z najprost-szych, najtańszych materiałów można złożyć rzecz, stworzyć tektonikę budynku w taki sposób, że będzie

to niezwykle ciekawe i funkcjonalne. Oczywiście są pewne granice – żeby w ogóle coś wybudować, trzeba mieć za co. Ale nie pieniądze są tutaj najważniejsze.

a. s.: Sam Konieczny zaprojektował dom dla swoich rodziców w Rudzie Śląskiej [Dom z kapsułą] i wielo-krotnie podkreślał, że miał to być budynek niedrogi. Drugim przykładem jest jego Dom TypOwy zrealizo-wany pod Pszczyną.

l. j.: Jednak nie jest to dom dla każdego – nie prze-sadzałbym z tą taniością. To nie jest replikowalny model budownictwa jednorodzinnego.

d. l.-r.: Dużo mówimy o formie, a zapominamy o człowieku, użytkowniku, odbiorcy. Forma jest ciekawa albo nieciekawa, bardziej lub mniej udana, mechanizm budynku funkcjonuje lub nie – a gdzie są ludzie?

a. s.: Użytkownik ma wpojony archetyp domu, któ-ry jest prostopadłościanem ze spadzistym dachem. Kiedy tej górnej części brakuje, może nie czuć się w takiej przestrzeni pewnie.

a. d.: Oczywiście ludzie nie znają się na archi-tekturze.

d. l.-r.: Ale architekci nie znają się na ludziach.

a. d.: Może się nie znają, albo w ogóle jest niewielu architektów, którzy znają się na architekturze.

l. j.: To tłumaczy wąski zasięg oddziaływania szkoły śląskiej.

a. d.: Chciałbym jeszcze wrócić do modernizmu. Nie należy go pojmować jako stylu formalnego, tutaj ważny jest sposób myślenia. Można zrobić budynek w stylu modernistycznym, który zupełnie odbiega od typowej kostki.

Katowice, osiedle robotnicze Giszowiec, proj. Georg i Emil Zillmann, 1906

fot.

: a. s

ysk

a

autoportret 1 [36] 2012 | 24 autoportret 1 [36] 2012 | 25

Page 10: Współczesna architektura śląska - debata

d. l.-r.: Modernizm miał przecież program społecz-ny, lewicowy…

l. j.: Myślę o projekcie Tauta: im mniej kobieta się rusza w kuchni, tym dla niej lepiej. I widzę, że dzisiaj projekt nie byłby nośny, gdyby się okazało, że w projektowanej przestrzeni nie można się odnaleźć. Odniósłbym się jeszcze do kwestii odbiorcy. Zgadzam się, że ta szkoła ograniczona jest do architektów. To jest problem elit, rynku i tego, kto zamawia; to jest też problem, który leży gdzie indziej niż two-rzenie tych elit. Problemem jest też to, co obserwuję w kontekście projektu misji Muzeum Śląskiego – a mianowicie, jak dalece społeczne oczekiwania w definiowaniu śląskości pozostają niezwerbalizo-wane, nienazwane. Są nie tyle rozmyte, co bardzo wielowątkowe. Myślę, że te dwa światy: szkoła śląska oraz abstrakcyjne pojęcia „śląskości”, mijają się. Nie jest to celowe – czasem jednak trudno im się spotkać. Bliżej jest mi do Zillmannów [Emil i Georg Zillman-nowie, twórcy Giszowca – przyp. red.] i tego, co wymyślili jako śląski domek. Bo Zillmannowie zadali sobie trud, by dotrzeć do istoty ich własnej percepcji śląskości. Nie wiem, czy dzisiaj architekci chcieliby odbyć taką peregrynację po terenie Śląska. Jest też nieudany i opozycyjny w stosunku do ZiIlmannów antywzorzec takiej postawy syntetyzowania nowej tożsamości: Pałac Kultury i Nauki. Patrząc na tamtą próbę wiemy, co nie jest polską architekturą… Ale wracając do tematu: Zillmannowie taki trud podjęli i coś im się udało, bo choć jest to forma sztuczna, nie „endemiczna”, to jednak jest ona traktowana przez lwią część Ślązaków jako… śląska. Do tego oczywi-ście dochodzi fakt migracji, tworzenia się zupełnie nowych elit. Kiedy wspominam o modernizmie lwowskim – ale nie przez pryzmat architektury, tylko pewnej myśli i inicjatywności, którą przywie-ziono na Śląsk – powstaje znowu pytanie: czy to jest mówienie o Śląsku w tradycyjny sposób? Oczywiście nie. To są przestrzenie, które nie mogą się spotkać, rozmijają się. Architekci tworzą może śląskość w ich

rozumieniu szkoły, relacji mistrz – uczeń, czerpania z tego, co najlepsze − to nie znaczy jednak, że „czyta-ją” oczekiwania tych, którzy są na miejscu.

t. n.:: Może problem jest w tym, co Pan bardzo moc-no podkreślił – że ciężko jest zdefiniować śląskość, że ona się stale definiuje na nowo.

l. j.: Nie ma twardego jądra.

t. n.: Ona ciągle ewoluuje. Trudno jest nawiązywać do czegoś, co jest tak płynne, trudne do określenia.

d. l.-r.: Zapytam wobec tego Pana, jako dyrektora Muzeum Śląskiego. Pan musi sobie na użytek swojej instytucji jakąś wizję śląskości tworzyć? To po pierw-sze. A po drugie, musi Pan w jakiś sposób projekto-wać. Czy przestrzeń może odegrać jakąś rolę w tym procesie?

a. d.: Nowy budynek, który obecnie powstaje, doskonale wpisuje się w śląską szkołę architektury, chociaż z niej nie pochodzi. Pomysł wybudowania muzeum właśnie w taki sposób uważam za bardzo dobry i wszyscy śląscy architekci chętnie by się pod tym podpisali – nawet ci, którzy przegrali konkurs. Rozmawiałem z Dickiem van Gamerenem, który razem z Marcinem Jojką i Bartłomiejem Nawrockim dostał drugą nagrodę. Stwierdził, że pierwsza nagro-da jest lepsza od ich projektu. Interesujące jest to, że nowe muzeum łączy się z zabudowaniami starej katowickiej kopalni. Nowe szklane kostki kontrastu-ją ze starą masywną zabudową.

l. j.: Uwielbiam określenie Irmy Koziny odnoszące się do muzeum: „architektura bez architektury”. Pokazuje ono, że śląska szkoła może być pozbawiona takich w prosty sposób kojarzących się cech, bo jest właśnie otwarta. Architektura muzeum szanuje to, co zastała. Nie chce być powtórzeniem tego, co widać – ale co najwyżej lustrzanym odbiciem. Lustrzanym

Katowice, osiedle robotnicze Nikiszowiec, proj. Georg i Emil Zillmann, 1908

fot.

: p. j

awor

ski

fot.

: p. j

awor

ski

autoportret 1 [36] 2012 | 24 autoportret 1 [36] 2012 | 25

Page 11: Współczesna architektura śląska - debata

przez szklane pudełka, które próbują ze wszystkich stron pokazać to, co jest poza nimi, obok.

Wracając do pytania – bo co do muzeum, zeszliby-śmy na zupełnie inny temat. W sensie kulturowym, na poziomie desygnatów – jeśli chodzi chociażby o mowę śląską – widoczny jest oczywiście pewien proces odzyskiwania wiarygodności przez Muzeum Śląskie, bo ta śląskość też nie była dotąd ani eksplo-atowana, ani doceniana w spektrum. Śląskość była do niedawna nie tyle cenzurowana, ile, że tak to ujmę, zjednowymiarowana. Odzyskiwanie wiarygod-nej relacji między regionalizmem i współczesnością jest oczywiście bardzo trudną pracą. Ale muzea muszą być dzisiaj punktem odniesienia zarówno dla zbiorowej pamięci, jak i dla współczesnej wrażliwo-ści – choć obie są bardzo odmienne.

Jeśli chodzi o przestrzeń – to, co zostało już powie-dziane, może być i moją opinią. O ironio, funkcjonal-nie nie jest to rozwiązanie proste dla muzeum, bo muzea z reguły nie są budowane pod ziemią. Zresztą mam i inny argument, choć z niego tak dalece się nie cieszę. To prosta metaforyka tego projektu, która niezbyt oryginalnie odnosi się do toposu skarbu: zamieniając skarb-węgiel na współczesny mu teraz skarb-sztukę, muzeum go chroni, przechowuje i…

eksploatuje. Widać odczytanie społeczne projektu musi być oczywiste. Może faktycznie ludzie lubią pro-ste interpretacje: skarb za skarb, jedno złoto innym złotem zastępujemy.

Tak widziana afunkcjonalność podziemnego muzeum oznacza dla jego dyrektora dylematy w kwestii jego rozwoju i zarządzania – między innymi tego, jak się sprawdzi w użytkowaniu, bo to teren wcześniejszej eksploatacji, górotwór i tym podobne. To oznacza nie tyle ryzyko, co wątpliwości funkcjonalne; to nowy rodzaj doświadczenia, może najlepiej tak to nazwać. Architektura nowego muzeum przyczynia się jednak do czegoś istotnego – i za to jestem wręcz wdzięczny zarówno jury, które wybrało ten projekt, jak i archi-tektom, którzy projekt zaproponowali. Bo faktycznie szanuje ona tę przestrzeń, próbując się z nią uporać w sposób nie napastliwy, lecz na drodze swoistej koegzystencji. Zachowując to, co zastane. Projekt zachowuje daną przestrzeń i przez to określa swoją wiarygodność we współczesności.

Siłą rzeczy dla muzeum jest też istotne, że projekt odnosi się do przeszłości jako elementu, który szanu-jemy, i że czyni to w sposób, nazwijmy to, tolerancyj-ny, a nie poddańczy – utrwalając historyczny pejzaż, który w zastraszającym tempie znika z przestrzeni

Górnego Śląska. Nie próbowano tu na szczęście two-rzyć takiej architektury, która byłaby kopią budyn-ków dawnej kopalni i kreowałaby efekt Disneylandu, powołując do życia architekturę fałszywie śląską. To jest rzecz bardzo ważna i myślę, że zostanie doce-niona przez osoby przychodzące do muzeum oraz korzystające z przestrzeni okołomuzealnej. Zdecydo-waliśmy się na bardzo śmiały krok: teren muzeum nie będzie grodzony. To będzie muzeum bez płotów, ogrodzeń i systemu dostępu. W otwartości przestrze-ni widzimy element śląskości tego założenia.

d. l.-r.: A Pańska wizja śląskości? Musi Pan ją jakoś projektować poprzez program?

l. j.: Programowo to będzie odzyskiwanie pamięci. Program tak nazwany niesie w sobie tylko pozorną łatwość, w istocie jest jednak niezwykle trudny. Dzi-siaj łatwiej jest już mówić o języku śląskim, bo mamy nawet Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej, co jeszcze trzy lata temu nie było takie oczywiste. A jed-nak to Muzeum Śląskie wydało książkę Najpiękniejsze śląskie słowa, mamy też lekcje śląskiego w muzeum, część książek ma streszczenia po śląsku – abstrahując od kodyfikacji języka, bo to inna rzecz. Odzyskiwanie pamięci jest ogromnie ważne, podobnie jak rekon-struowanie pamięci o śląskim modernizmie. Fakt, że odzyskiwanie tożsamości zapisanej w owej pamięci dokonuje się z takim opóźnieniem, nie wynika z tego, że jej walory są niedoceniane, ale jest raczej skutkiem skrajnej niewiedzy na ten temat. Do nie-dawna pamięć tę posiadało bardzo wąskie grono osób, a ograniczała ją dodatkowo unitarna polityka naro-dowa. Mam cały czas w oczach te grupy studentów architektury z Niemiec, które doświadczają swoistej iluminacji odkrywając, czym i jaki jest Śląsk. To inny fragment procesu odzyskiwania pamięci o europej-skim wymiarze kultury Śląska.

Wracam teraz do programu. To jest na razie faktycz-nie odzyskiwanie pamięci – czyli uwiarygadnia-

Katowice, zabudowania dawnej Kopalni Katowice, siłownia szybu Bartosz, XIX/XX

fot.

: j. g

awro

n

autoportret 1 [36] 2012 | 26 autoportret 1 [36] 2012 | 27

Page 12: Współczesna architektura śląska - debata

nie faktu, że śląskość, jako pewien kod zachowań kulturowych, pamięci, myślenia o przeszłości, jest rzeczą ważną, która zarazem nie dotyczy jedynie grupy ludzi, którzy tutaj mieszkają, ale która daje się reeksportować na zewnątrz – bo jest pewną jakością poznawczo ciekawą. Nasza inność nie jest innością, która musi nas tłumaczyć wobec innych za wszystko, co robimy lub czego nie robimy; jest innością, która może być walorem.

Nie chciałbym, żeby śląskość była sprowadzana do jednego wymiaru. Chciałbym, żeby miała szanse i możliwości przyjmowania głosów odrębnych, gło-sów z zewnątrz – może i po to, byśmy pewne poglądy weryfikowali. W tym roku robiliśmy wystawę po-święconą obecności wojsk alianckich na Górnym Ślą-sku; specjalnie o tym powiem, bo ta sytuacja czegoś ważnego nas nauczyła. Przyjeżdżają do nas badacze francuscy i mówią: nas nie poruszała emocjonalnie sytuacja Górnego Śląska. W 1920 roku przyjeżdżali-śmy na Śląsk, by realizować bardzo precyzyjne cele polityczne i gospodarcze. Cena odmitologizowania jest ceną nieco gorzką i oczywiście budzi to opór. Liczymy się z tym, że mogą zaistnieć sytuacje, w któ-rych nazwanie znanych zjawisk w odmienny sposób będzie oznaczało konieczność wejścia w swoisty konflikt z inaczej zbudowaną pamięcią.

a. s.: Jak istniejące, pokopalniane budynki znaj-dujące się na terenie muzeum będą wpisywały się w program funkcjonalny nowej instytucji?

l. j.: To nie jest jeszcze w pełni przesądzone dla tak zwanej centralnej i północnej części terenu Muzeum [obszar nieobjęty interwencją środków UE w la-tach 2007–2013 – przyp. red.]. Zamysł przestrzenny obecnie realizowanego projektu zakłada rewitalizację całego terenu dawnej kopalni, gdzie powstaje nowa siedziba Muzeum Śląskiego. Dzisiaj to są dla nas ku-lisy, miejsce, w którym mogą być realizowane takie projekty, jak festiwal Tauron Nowa Muzyka. Chcemy

w tym miejscu powołać do życia coś, co przypominać będzie klimatem i aktywnością atmosferę Berlina- -Mitte czy Kreuzberga z lat 90. Wydaje mi się, że to daje muzeum szansę funkcjonalnego wejścia w coś, co dla nowoczesności śląskiej jest niezwykle waż-ne, to znaczy przyciągnięcia takiego odbiorcy, dla którego muzeum – to, czy jakiekolwiek inne – nie jest desygnatem treści atrakcyjnych, ale który jest zainteresowany off-streamem. Śląsk, moim zdaniem, lubi rzeczy z pobocza zjawisk, a nie z głównego nur-tu; chce mieć własny głos.

a. s.: Mam jeszcze pytanie do pana Nawrockiego: gdzie Pan upatruje, jako socjolog, przyczyn tego renesansu tożsamości w Polsce ogarniętej przecież globalnością?

t. n.: Globalność trzeba traktować po giddensowsku, w powiązaniu z lokalnością. W świecie, który staje się globalny, podlegamy wszyscy tym samym mecha-nizmom – funkcjonujemy w takich samych centrach handlowych, jadamy w tych samych McDonaldach – zarazem jednak coraz częściej zastanawiamy się nad

Makieta nowego gmachu Muzeum Śląskiego w Katowicach, proj. Riegler Riewe Architekten, 2007

fot.

: rie

gler

rie

we

arch

itek

ten

fot.

: rie

gler

rie

we

arch

itek

ten

autoportret 1 [36] 2012 | 26 autoportret 1 [36] 2012 | 27

Page 13: Współczesna architektura śląska - debata

tym, kim jesteśmy, i szukamy na to pytanie odpowie-dzi. Globalizacja uruchamia równocześnie myślenie o lokalności; mówi się o glokalizacji, czyli o tym, że czynniki globalne oddziałują na czynniki lokalne i że te dwa elementy się równoważą.

W pewnym momencie grupa dwudziesto-, trzydzie-stolatków z Katowic pomyślała o tym, że nie chcą być mieszkańcami jakiegoś miasta bez twarzy. To urucho-miło między innymi działania na rzecz Europejskiej Stolicy Kultury, a także zbiegło się z różnymi innymi działaniami, które sprawiły, że nagle bycie katowi-czaninem stało się powodem do dumy. Rzecz ma się podobnie, jeśli chodzi o śląskość – choć nie tak samo, bo to jest kwestia bardziej złożona, na którą nakłada się nie tylko kontekst PRL-u.

d. l.-r.: Kontekst PRL-u – czyli zamrożenia czy skanalizowania śląskości? W pewien sposób, pomimo Gierka, PRL był dla śląskości opresyjny.

t. n.: Gierek nie ma z tym wiele wspólnego, oprócz tego, że pochodził zza Brynicy i był pierwszym sekre-tarzem KW. Ale okres PRL-u ma też Ziętka, który bar-dzo dużo zrobił dla śląskości. W okresie PRL-u trzeba również upatrywać początku pewnych zjawisk w filmach Kazimierza Kutza, które przynajmniej przedstawicieli mojego pokolenia zmusiły do określe-nia siebie wobec tego miejsca, w którym się mieszka-ło. Ale rzeczywiście okres PRL-u to głównie poczucie krzywdy. Wrażenie, że Ślązacy byli zawsze krzywdze-ni i zawsze dostawali po głowie, jest jednym z ele-mentów, które tę śląskość pobudzają. Bliska jest mi Pańska wizja Muzeum Śląskiego, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo przez tę wieloznaczność śląskości będzie ona trudna do zrealizowania i na jakie konflikty będzie narażona. Bo zawsze pojawią się ci, którzy uważają się za strażników jednego rozumienia śląskości, i którzy ten jeden kod będą chcieli narzucić innym. Śląskość jest dynamiczna, naszą śląską tożsamość powinniśmy z upływem czasu wciąż redefiniować. Nie można zapominać, że na ten teren po 1945 roku napłynęli ludzie, którzy wnieśli

w nią własny, istotny wkład. Kiedy mówimy o ślą-skiej szkole architektury, pamiętamy też o tym, skąd wzięli się ci profesorowie, którzy uczyli architektury na politechnice i którzy w jakiś sposób zintegrowali się z tym regionem. Są oczywiście takie środowiska, które reprezentują zamkniętą wizję śląskości, i są ci, którzy się na te kwestie otwierają. Czy śląskość w kinie to jest Kutz, czy śląskość w kinie to jest także Magdalena Piekorz? A czytanie Wojciecha Kuczoka?

l. j.: To jest w ogóle pytanie o sztukę Górnego Śląska. We Wrocławiu jest kilku badaczy, history-ków i historyków sztuki, którzy mówią, że w ogóle nie ma czegoś takiego, jak tożsamość górnośląskiej sztuki. Ten pogląd wcale nie jest tam traktowany jako anachroniczny. A taką właśnie górnośląską tożsamość posiadają Joanna Helander czy Zofia Rydetowa. Swoją odrębność regionalną zachowują sztuki wizualne, grafika, design… Nagle okazuje się, że Katowice, i szerzej Górny Śląsk, to ośrodek mocno konkurencyjny, o ile nie dużo lepszy w tym, co bym nazwał kreatywnością i innowacyjnością – w grafice, teraz w technikach komputerowych. To jest coś, co stanowi tożsamość odrębną; to jest właśnie pograni-cze. Ja wiem, że pogranicze się zmieniło i nie mówię o pograniczu historycznym.

t. n.: Ale pogranicze kulturowe trwa.

l. j.: Gdzie powstają lepsze cywilizacje i środowiska niż tam, gdzie elementy tożsamości są w stosunku do siebie w jakimś sensie alternatywne?

t. n.: Jest jeszcze jeden problem. Tożsamość śląska była przez wiele lat tą złą, bo jednostronnie widzia-ną tożsamością. Kwestia stosunku do niemieckości i zjawisko przeplatania się polskiej i niemieckiej narracji, które na przykład w Gdańsku funkcjonuje w jakiś bardziej naturalny sposób, w Katowicach wciąż napotyka na bardzo poważne opory.

a. s.: W sali posiedzeń Rady Miejskiej w Katowi-cach powieszone są portrety włodarzy pełniących

swoje funkcje od zarania dziejów miasta, ale obok sołtysa Skiby wiszą portrety tych, którzy rządzili Katowicami po 1922 roku. Nie ma tam wizerunków prezydentów niemieckich. Chyba już nadeszła pora na wypełnienie tej luki...

t. n.: Wspomnijmy o jeszcze innej sprawie. Kwestie narodowe i zjawisko przeplatania się tych tradycji to jedna rzecz, ale nie można też pomijać drugiego pro-blemu – czyli wstydu, z jakim traktuje się na Śląsku własne przemysłowe tradycje, na co zwrócili ostatnio uwagę Krzysztof i Krystyna Nawratkowie. Muzeum dlatego właśnie jest świetne – i świetne jest to, co dzieje się na tych terenach z festiwalem Tauron Nowa Muzyka: na miejscu, gdzie była kopalnia, jest to, co nowoczesne – i to nowoczesne muzeum będzie jedno-cześnie sięgało do tradycji. Nie wszędzie tak się dzieje: na tym polega na przykład dramat Szopienic. Jeżeli nie będzie na nie jakiegoś pomysłu, choćby związane-go z Centrum Nauki, prawdopodobnie zginie coś, co mogło stanowić oś tożsamościową miejsca. To, co jest na Zachodzie naturalną tendencją – bo tereny przemy-słowe rewitalizuje się właśnie tak jak dzisiaj Muzeum Śląskie – u nas ciągle napotyka na problemy, bo nawią-zywanie do tradycji górniczej pozostaje rzeczą wstydli-wą. Dlatego Jerzy Owsiak w zeszłym roku nie wyjechał z szybu górniczego w Katowicach: uznano, że byłoby to niekorzystne dla wizerunku miasta. Ja nie mówię teraz o architektach, którzy chętnie nawiązują do tej tradycji, ale o tym wstydzie, który każe nam uciekać przed przeszłością, zamiast wychodzić jej naprzeciw.

a. d.: Myślę, że tutaj dużą rolę odgrywają dzien-nikarze. Gdyby media w odpowiedni sposób zapre-zentowały pozostałości architektury przemysłowej, pokazały na przykład lofty w Gliwicach, ludzie spojrzeliby na to inaczej.

l. j.: Ja bym tutaj polemizował co do postulatów i oczekiwań względem dziennikarzy. Wydaje mi się, że oni już wykonali całkiem niezłą robotę. Nato-miast mam pewne wątpliwości, gdy mówimy o tych instytucjach, które są za tego rodzaju działania od-

autoportret 1 [36] 2012 | 28

Page 14: Współczesna architektura śląska - debata

powiedzialne. Pan mówił o szlaku, ale ja z pewnym rozgoryczeniem zauważę, że skończyło się tylko na Katowicach. Zarówno ten na nowo odkryty Mendel-sohn w Gliwicach, jak i Böhm w Zabrzu jako jedni z wielu zostali wyrzuceni poza jego granice.

a. d.: Zresztą Mendelsohn to przykład bardzo nieudolnej renowacji.

l. j.: Ale jest – nie podzielił losów niektórych budynków w Bytomiu i Katowicach.

Chciałem tylko powiedzieć, że ta pamięć jest zupeł-nie niedoceniana na poziomie instytucji. Podróżu-jąc codziennie z Krakowa do Katowic i z powrotem, mówię „nie” temu, by przekaz medialny promujący Górny Śląsk miał być konstruowany przez agencje promocji czy inne podobne im podmioty, które się taką promocją dzisiaj zajmują. Co otrzymuję jako syntezę Śląska? Stringi z Koniakowa, kluski śląskie, Planetarium i park, którego formuła przeżyła się już moim zdaniem dawno temu… Nie rozumiem debaty dotyczącej promocyjnych walorów Woje-wódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku oraz real-nego potencjału, który niesie on w sobie z punktu widzenia tego, co współcześnie nazywamy ofertą programową dla przemysłów wolnego czasu.

d. l.-r.: Jeszcze raz trochę prowokacyjnie nawiążę do architektury. Powstaje jakby kolejny konstrukt śląskiej szkoły architektury czy śląskiej architek-tury współczesnej – i bardzo dobrze, bo są ku temu jakieś podstawy. Ale on się opiera na modernizmie, który jest i niemiecki, i polski. Trzeba pamiętać, że śląskość dla tamtych twórców nie była przed-miotem debaty. A jednak teraz modernizm staje się argumentem w debacie o śląskość i zostaje włączony w obręb nowego konstruktu. To nie jest zarzut, to jest po prostu konstatacja.

l. j.: W okresie międzywojnia właśnie na Górnym Śląsku, w ramach rywalizacji polsko-niemieckiej, doszło do ciekawego zderzenia nurtów architek-

tury modernizmu niemieckiego i francuskiego… Ta rywalizacja oznaczała spotkanie dwóch ideowo i programowo przeciwstawnych sobie postaw, do pewnego stopnia obciążonych kontekstem walki narodowej, bo mówimy o obustronnym legitymizo-waniu praw do Śląska. A właściwie o odzyskiwaniu Śląska przez Niemcy, trzeba by tak powiedzieć, i o szukaniu legitymizacji praw do Górnego Śląska przez Polskę. Z tego zderzenia zrodziło się coś, co może faktycznie, można tak powiedzieć, dało jakość śląską. Niejako wartość dodatkową, niezamierzoną.

a. s.: Myślę, że poczucie tożsamości śląskiej jest silniejsze w mniejszych społecznościach, na przy-kład w Rydułtowach, Bojszowach, gdzie po 1945 roku nie było dużej liczby ludności napływowej.

t. n.: Kwestie proporcji ludności wpływały na sposób podtrzymywania tradycji, a Bojszowy jeszcze miały szczęście, że pojawiły się tu takie osoby, jak Alojzy Lysko czy Józef Kłyk. Kiedyś Kazimierz Kutz napisał, że po iluś latach, kiedy archeolodzy odkopią Bojszowy, pomyślą, że były stolicą Śląska. Filmy Kłyka to tworzenie Dzikiego Zachodu na wsi, z udziałem mieszkańców; to westerny śląskie. Sądzę, że symboliczny może być fakt, iż lider ruchu autono-micznego sam jest krojcokiem (pół-hanys – pół-gorol). Dziadek Jerzego Gorzelika był bardzo ważną postacią w kształtowaniu się środowiska literackiego na Ślą-sku i to też jest jakoś symboliczne. Cholonek Janoscha, którym zachwyca się część osób, jest przez innych odrzucany. Przez kilka lat (stąd zresztą współpraca z Gorzelikiem, z profesor Chojecką, z Irmą Koziną) prowadziłem studia z zakresu edukacji regionalnej dla nauczycieli. To też jest forma edukacji do prze-strzeni, którą Wy się zajmujecie. Pojawiły się jednak bardzo duże opory, gdy okazało się, że ktoś chce przy-gotować cykl lekcji w oparciu czy z wykorzystaniem Cholonka. To nie mieściło się w głowie.

Rozmowa odbyła się w Muzeum Śląskim w Katowicach 13 stycznia 2012.

Katowice, budowa Muzeum Śląskiego, w tle zabudowania dawnej Kopalni Katowice

fot.

: j. m

ężyk

autoportret 1 [36] 2012 | 28