Top Banner
Warszawa zamieszkana wtorek, 7 czerwca 2016 Jak Pani zaczęła udzielać się spo- łecznie? Co Panią pchnęło ku takim działaniom? Frustracja. Pierwszym obszarem mojej działalności był ruch femi- nistyczny. Jak byłam na studiach, zauważyłam, że moi wykładowcy traktują mnie i moje koleżanki ina- czej niż moich kolegów, np. zda- rza się im komentować nasz wygląd albo rzucać jakieś nieprzyjazne, niefajne tekściki, że jest jakoś dziwnie. W takiej sytuacji są dwa wyjścia — można wyjechać do kraju, gdzie jest przyjemniej, albo pró- bować zmieniać otoczenie. Miastem zajęłam się mniej więcej w połowie 2007 r. i muszę przyznać, że stało się to uzależniające. Potem w 2010 r. wyjechałam na rok do Berlina. To już było po tym, jak założy- liśmy ze znajomymi Stowarzyszenie Duopolis. Celem tego stowarzyszenia była wymiana doświadczeń między Warszawą a Berlinem, a tak naprawdę ściąganie z Berlina dobrych roz- wiązań do Warszawy. I zdałam sobie sprawę, że tam jest super, tylko że nie można nic robić, w tym sensie, że nie można mieć wpływu na swoje otoczenie i że rzeczywistość jest sformatowana pod cudze, wcześniejsze warunki. Mój aktywizm wziął się z niezadowolenia, z niezgody na to, że słabszym dzieją się gorsze rze- czy. Byłam wtedy już na studiach, byłam dobrze wykształcona, pocho- dziłam z klasy średniej i czułam, że powinnam zwrócić dług za to, czego się między innymi tutaj, czyli w 2 SLO, nauczyłam. c.d. wywiadu na s. 4—9 Warszawa jest miastem, w którym wszystko jest możliwe rozmowa z Joanną Erbel Z życia warszawiaka To był upalny wakacyjny dzień. Obudziłem się nieco przed południem z bólem arbuza spowodowanym wypitą dzień wcześniej alpagą. Aby nie tracić dnia, wstałem z łóżka w krótkich abcugach i żem poszedł pod prysznic. Gdy się żem wyszykował, poszedłem zjeść śnia- danie. Okazało się, że nie ma nic do jedzenia. Nawet bomsu z masłem. Musiałem pojechać do sklepu. c.d. opowiadania na s. 13
16

Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Aug 11, 2020

Download

Documents

dariahiddleston
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

wtorek, 7 czerwca 2016

Jak Pani zaczęła udzielać się spo-

łecznie? Co Panią pchnęło ku takim

działaniom?

Frustracja. Pierwszym obszarem

mojej działalności był ruch femi-

nistyczny. Jak byłam na studiach,

zauważyłam, że moi wykładowcy

traktują mnie i moje koleżanki ina-

czej niż moich kolegów, np. zda-

rza się im komentować nasz wygląd

albo rzucać jakieś nieprzyjazne,

niefajne tekściki, że jest jakoś

dziwnie. W takiej sytuacji są dwa

wyjścia — można wyjechać do kraju,

gdzie jest przyjemniej, albo pró-

bować zmieniać otoczenie. Miastem

zajęłam się mniej więcej w połowie

2007 r. i muszę przyznać, że stało

się to uzależniające. Potem w 2010

r. wyjechałam na rok do Berlina.

To już było po tym, jak założy-

liśmy ze znajomymi Stowarzyszenie

Duopolis. Celem tego stowarzyszenia

była wymiana doświadczeń między

Warszawą a Berlinem, a tak naprawdę

ściąganie z Berlina dobrych roz-

wiązań do Warszawy. I zdałam sobie

sprawę, że tam jest super, tylko że

nie można nic robić, w tym sensie,

że nie można mieć wpływu na swoje

otoczenie i że rzeczywistość jest

sformatowana pod cudze, wcześniejsze

warunki. Mój aktywizm wziął się

z niezadowolenia, z niezgody na to,

że słabszym dzieją się gorsze rze-

czy. Byłam wtedy już na studiach,

byłam dobrze wykształcona, pocho-

dziłam z klasy średniej i czułam,

że powinnam zwrócić dług za to,

czego się między innymi tutaj, czyli

w 2 SLO, nauczyłam.

c.d. wywiadu na s. 4—9

Warszawa jest miastem, w którym wszystko jest możliwe rozmowa z Joanną Erbel

Z życia warszawiakaTo był upalny wakacyjny dzień.

Obudziłem się nieco przed południem

z bólem arbuza spowodowanym wypitą

dzień wcześniej alpagą. Aby nie

tracić dnia, wstałem z łóżka

w krótkich abcugach i żem

poszedł pod prysznic. Gdy się żem

wyszykował, poszedłem zjeść śnia-

danie. Okazało się, że nie ma nic

do jedzenia. Nawet bomsu z masłem.

Musiałem pojechać do sklepu.

c.d. opowiadania na s. 13

Page 2: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

2

Co to znaczy być warszawiakiem?

Pojęcia takie jak to bywają

ujmowane na różne sposoby,

zależnie od osoby interpretu-

jącej. Co jednak myśli o sobie

większość warszawiaków? Jacy są?

Kim są?

Duża część pytanych twierdzi,

że warszawiak przede wszystkim

jest człowiekiem udzielają-

cym się społecznie. Warszawiak

kocha swoje miasto z wzajemno-

ścią. Na pewno musi on mieszkać,

chociaż przez jakiś czas (nawet

w przeszłości) w Warszawie. Mia­

sto wpływa na osobę i kształ-

tuje ją na podobieństwo innych

jego mieszkańców. Nie jest jasno

powiedziane jednak, czy miejsce

urodzenia definiuje lokalną toż-

samość. Zdania są w tym wzglę-

dzie podzielone. Jedni twierdzą,

że tzw. słoiki (przyjezdni

z innych miast, ściągający do

Warszawy najczęściej za chlebem,

wykształceniem bądź chcący zwy-

czajnie doświadczyć życia

w wielkim mieście) nie mogą

Tymon Kobylecki

nawet aspirować do miana war-

szawiaka, gdyż nie mają żadnych

korzeni w tym mieście i jest ono

dla nich jedynie przystankiem na

drodze życia, krótkim postojem,

z którego znów wystartują ku

następnemu w pogoni za aspira-

cjami. Inni utrzymują jednak,

że warszawiakiem może zostać

każdy, wystarczy jedynie, by

czuł to w sercu. Nikt nie

wybiera przecież ani miejsca

swojego urodzenia, ani pochodze-

nia swoich przodków. Nie można

odcinać przyjezdnym możliwości

przynależności do miasta ze

względu na czynniki, na które

żaden z nich nie ma wpływu.

Wypowiedzi warszawiaków

„Przyjechałem do Warszawy

z okolic Białegostoku, więc

nie jestem rodowitym warszawia-

kiem, ale mimo to Warszawa jest

w moim sercu. Bycie warszawia-

kiem dla mnie jest czymś, co

się po prostu czuje. Czuję, że

jestem częścią tego miasta”.

„Moim zdaniem warszawiakiem jest

każda osoba która się za niego

uważa. Czyli każda osoba, która

czuje, że nim jest. Nie trzeba

się tu urodzić, nie trzeba tu

rozliczać się z podatków, trzeba

to czuć, no i w sumie wypada-

łoby też w okolicy mieszkać”.

„Bycie warszawiakiem niekoniecz-

nie musi znaczyć, że pochodzi

się z tego miasta. Według mnie

najważniejsze jest to, żeby czuć

się blisko związanym z Warszawą,

jakoś się z nią identyfikować”.

„To znaczy kochać Warszawę

przede wszystkim. Nie każdemu

się udało urodzić w Warszawie,

ale warszawiak to na ogół jest

ten, który ma rodziców, którzy

mieszkali w Warszawie, dziadków,

którzy mieszkali w Warszawie,

bo tacy, co teraz mieszkają

w Warszawie, a z kolei przyje-

chali ze wsi, bo tu pracują,

to dla mnie nie są warszawiacy,

pomimo że mieszkają w Warszawie.

Warszawiak to jest ktoś taki,

który tu się urodził, kocha

Warszawę, zna Warszawę i jego

rodzina też pochodzi z Warszawy.

To jest prawdziwy warszawiak”.

Czy istnieje zatem logiczne

rozwiązanie tego konfliktu? Jeśli

tak, to nieprędko do niego

dojdziemy z prostego powodu —

działają one na różnych płasz-

czyznach. Wersja nieprzyjazna

słoikom pośrednio zakłada,

że to społeczeństwo nadaje

komuś status „warszawiak”, zaś

druga strona głosi, że każdy

jest kowalem swojego losu i może

się nazywać warszawiakiem, jeśli

się nim czuje.

Page 3: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

3

„Bardzo lubię charakter tego

miasta. Jest dużo wolnych prze-

strzeni, ulice są w miarę sze-

rokie, jest dużo obszarów zielo-

nych. Warszawa bardzo różni się

od innych miast europejskich,

gdzie jest bardzo mało miejsca

i strasznie duży tłok”.

„Podoba mi się Warszawa, od

kilku lat jest coraz ładniej-

sza, powstają coraz ciekawsze

budynki i różne projekty, takie

jak Miasteczko Wilanów. Rozwija

się w takim kierunku, żeby było

dużo zieleni, bardzo dużo ście-

żek rowerowych się pojawiło

i jest dużo imprez plenerowych

organizowanych przez miasto.

Uważam, że Warszawa wypięk-

niała, jest coraz ładniej-

sza, coraz bardziej przyjazna

mieszkańcom”.

Wypowiedzi warszawiaków

„Warszawa podoba mi się

z dwóch powodów. Po pierwsze

zawiera się w niej wiele ważnych

pod względem historii miejsc,

które mimo powojennych zniszczeń

są teraz w nienajgorszym sta-

nie, a po drugie lubię to miasto

ze względu na jego mieszkań-

ców. Dzięki temu, że wiele osób

osiedla się w stolicy, stała się

ona bardzo różnorodna, a co za

tym idzie bardzo ciekawa.

Z kim by się nie porozmawiało,

to można dowiedzieć się czegoś

interesującego”.

„Przede wszystkim podoba mi się

tu życie kulturalne. Jest dużo

kin, teatrów, muzeów.

No i też to, jaka jest teraz

Warszawa. Dużo się obecnie

dzieje w mieście, stało ono

bardziej otwarte, no i takie

europejskie, można powiedzieć”.

Gdyby pytaliśmy naszych rozmów-

ców o to, co lubią w Warszawie,

nim odpowiadali, musieli się

chwilę zastanowić, a udzielane

przez nich odpowiedzi bardzo się

od siebie różniły.

Zebrane przez nas wypowiedzi

można podzielić na dwie kate-

gorie. Te związane z aspektami

niematerialnymi, społecznymi

oraz te związane bardziej

z aspektami fizycznymi.

W ramach tej pierwszej najczę-

ściej ludzie wymieniali zmiany

oraz rozwój Warszawy, nowe

pomysły, wielokulturowość oraz

atmosferę. Mieszkańcom podoba

się to, że miasto staje się

coraz ładniejsze, ale też coraz

bardziej otwarte, dzięki czemu

następuje rozwój kulturalny

naszej stolicy. A to przekłada

się na większą różnorodność oraz

atrakcyjność. Oprócz tego nasi

rozmówcy wymieniali wyjątkowy

klimat i charakter Warszawy,

w tym jedni mieli na myśli spe-

cyficzny chaos i potencjał,

a drudzy wolne przestrzenie

oraz to, że jest tu sporo zie-

leni. Kilka osób zwróciło uwagę

na to, że Warszawa charaktery-

zuje się dużą liczbą obszarów

zielonych, co jest, według mnie,

w pewnym sensie przeciwieństwem

mówienia o nowoczesności, której

wyrazem są powstające wieżowce.

Z naszych wywiadów, możemy

wywnioskować, że warszawiacy nie

mają wielkiego parcia na to, by

Warszawa szybko stała się świa-

tową metropolią, polskim Nowym

Jorkiem. Niektórzy nasi rozmówcy

podkreślali, że ważne dla nich

są wspomnienia oraz tradycje.

Część z nich wymieniała pewne

miejsca jako lubiane, ponieważ

kojarzą im się dobrze, ale

były też osoby, które mówiły

o stuletnich zabytkach, o które

powinno się dbać i których nie

powinno się niszczyć.

Zapytaliśmy też warszawiaków

o ich ulubione miejsca i dziel-

nice. I oczywiście każdy wymie-

nił co innego. Otrzymaliśmy

tyle odpowiedzi, ile osób.

Oczywiście nic w tym dziwnego,

w swoich wyborach kierowali się

albo przywiązaniem do danego

miejsca, albo wskazywali parki,

z którymi też często łączą

ich wspomnienia. Po raz kolejny

Co warszawiacy lubią w Warszawie?David Zhang

możemy zauważyć, że warsza-

wiacy przykładają dużą wagę do

sentymentów.

Podsumowując, mieszkańcy

Warszawy lubią to miasto ze

względu na wiele rzeczy. Gdyby

zapytać ich wszystkich, nie

otrzymalibyśmy dwóch takich

samych odpowiedzi. Lecz można

zauważyć w ich wypowiedziach

pewien powtarzający się element,

który nie dotyczy, jak mogłoby

się wydawać, nowoczesności, ale

właśnie przywiązania do trady-

cji i wspomnień, które są dla

ludzi najważniejsze.

Page 4: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

4

Warszawa jest miastem, w którym wszystko jest możliwe

Rozmowa z Joanną Erbel

— warszawską aktywistką

miejską, socjolożką,

kandydatką Partii Zieloni

na prezydenta Warszawy

w 2014 r., absolwentką 2 SLO.

początek wywiadu na s. 1

Co Panią skłoniło do kandydowania

na stanowisko prezydenta Warszawy?

Mogę Wam oczywiście opowiedzieć tak,

jak zwykle się odpowiada, że wiele

osób mnie namawiało... Ale chyba

moją główną motywacją było to, żeby

osoby, które myślą w podobny sposób

o mieście, miały na kogo głoso-

wać. Było wiadomo, że nie wygramy

— musiałby się zdarzyć jakiś cud.

Tak jak się gra w lotka, można

kandydować w wyborach bez pieniędzy.

Ale żeby wygrać w Warszawie wybory,

trzeba mieć dużo pieniędzy. To, na

czym nam zależało, było wykorzys­

tanie kampanii do tego, żeby

napisać jak najlepszy program dla

Warszawy. Największym sukcesem moim

i zespołu, jest to, że ten pro-

gram jest teraz realizowany. Hanna

Gronkiewicz—Waltz nie miała innego

programu, więc teraz mogę bez

poczucia obciachu czy dyskomfortu

pracować z warszawskim samorządem

i tylko odhaczać punkty: miejskie

pszczoły, bardzo silne postawienie

na infrastrukturę rowerową, sprawy

związane z lokalnością. Zresztą pro-

gram zaprezentowaliśmy najwcześniej

ze wszystkich, bo już w sierpniu,

czyli 3,5 miesiąca przed wyborami,

co ustawiło wiele tematów dyskusji.

Co bardzo ciekawe, sporo osób, które

ze mną tworzyły program, teraz

pracuje w ratuszu. Zaczęły dostawać

propozycje w okolicach wyborów

i też po wyborach, więc jest to

taki, można powiedzieć, częściowy

sukces. Chciałam też po prostu

pokazać, że inna polityka jest moż-

liwa. Jak się jest miejską akty-

wistką, zwykle próbuje się wyjść

poza schemat osoby, działającej

poza wszystkimi strukturami i tylko

w ruchu protestu. Trzeba odpowia-

dać na przykład na pytanie, czy

kandydowanie w wyborach nie jest

zdradą idei aktywistycznej? Tak, ale

przecież politycy podejmują decy-

zje, które są wiążące, niosą kon-

sekwencje. Kolejne pytanie, które

zadawano moim kolegom i koleżankom,

brzmiało: „Dlaczego idziecie do

urzędu? Dlaczego chcecie być po tej

drugiej stronie?”. I ja im tłuma-

czę, że nie ma drugiej strony, że

trzeba po prostu przepychać dobre

pomysły na miasto, też ze środka,

więc wybory były po prostu tym

momentem, kiedy trzeba było stanąć

do walki i powiedzieć, o jakim mie-

ście marzymy.

fot. Justyna Helena Majewska

Page 5: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

5

Czy działa też Pani w innych

miastach?

Nie umiem mieszkać poza Warszawą.

Jestem jedną z tych aktywistek,

które są beznadziejnie zakochane

w tym mieście. Jest to trudna

miłość. Paradoksalnie hasło

„Zakochaj się w Warszawie” jest

bardzo prawdziwe, bo zwykle jak się

w kimś zakochujemy, to się zakochu-

jemy nie tylko dlatego, że ta osoba

jest jakaś, tylko pomimo bardzo

wielu innych trudnych rzeczy, które

się codziennie zdarzają. Tak to

właśnie jest z Warszawą. Poza tym

był taki moment, że bardzo dużo

jeździłam do Łodzi i do Poznania.

Mieszkałam między Łodzią, Warszawą

i Poznaniem. Jestem w radzie dorad-

czej Roberta Biedronia, prezydenta

Słupska. Jestem też członkinią

Kongresu Ruchów Miejskich, który

jest ogólną siecią, działającą na

poziomie krajowym. Czyli jeżeli jest

jakiś projekt ustawy, np. ustawy

krajobrazowej, albo projekt związany

z planowaniem przestrzennym, który

trzeba po prostu przepchnąć

w sejmie, to też się tym zajmuję.

Ale przede wszystkim jestem

warszawską aktywistką.

Co lubi Pani w Warszawie?

Lubię chaos i ogromny potencjał,

który ma to miasto. Warszawa jest

miastem, w którym wszystko jest

możliwe. Po pierwsze nie ma jed-

nego schematu, czyli nie jest tak,

jak jest na przykład w Krakowie,

że centralnym miejscem jest rynek

i ten rynek ludzie chcą oglądać.

Tutaj nie. Bardzo różna architek-

tura, bardzo różni ludzie, mnóstwo

osób, które są bardzo ambitne.

Przyjechały tutaj często z mniej-

szych miejscowości, podjęły ryzyko

i muszą się zmagać na przykład ze

strasznym rynkiem mieszkaniowym,

czyli tym, że na wynajęcie kawal—

erki trzeba mieć 1500 zł. A jak

ktoś chciałby pracować w urzędzie,

to na wejściu dostaje się 2200

brutto, czyli mniej więcej 1600

netto, więc okazuje się, że to

jest problem. To są sprzeczności

tego miasta, ale jest też tu niesa-

mowita energia. To jest miasto,

w którym wszystko jest możliwe i to

mnie fascynuje. Było to szczególnie

widoczne podczas referendum odwo-

ławczego pani prezydent i w czasie

wyborów samorządowych. Okazało się,

że osoby pracujące w ratuszu, żeby

utrzymać władzę, są w stanie zrobić

wszystko. Na przykład wprowadzili

budżet partycypacyjny — w każdej

z osiemnastu dzielnic część budżetu

(1—2%) jest przeznaczane na pro-

jekty, które zgłaszają mieszkańcy

i mieszkanki. Ogromne logistyczne

działanie, które okazało się

możliwe. Mimo że często się potem

mówiło, że jest to bardzo trudne.

To jest dla mnie w Warszawie niezwy-

kle fascynujące, że tu można bardzo

dużo zrobić, choć w dwumilionowym

mieście, w którym pracuje 8 tysięcy

urzędników i urzędniczek, jest to

trudne. To jest taka machina, która

centrum. Podzielone — tak jak

Warszawa jest podzielona Wisłą, tak

Berlin jest podzielony na wschodni

i zachodni. Ma potencjał, aby być

miastem policentrycznym, w któ-

rym poszczególne dzielnice mają

swoje centra lokalne i każda z nich

zupełnie inny charakter.

Drugim punktem odniesienia była

oczywiście Kopenhaga, czyli mekka

rowerowa. Czytaliśmy teksty Jana

Gehla, teoretyka, który mówi, że

trzeba dbać o przestrzeń między

budynkami, o pieszych, którzy są

ważniejsi od rowerów i samochodów.

W pewnym momencie miałam poczu-

cie, że wszystko importowaliśmy.

Rozpoznaliśmy pewne trendy, a teraz

wyzwaniem jest, jak użyć rozwią-

zań podpatrzonych gdzie indziej,

Ja nie jestem w stanie wyjechać stąd na

dłużej niż dwa tygodnie. Nie ma szans.

raz idzie do przodu, raz do tyłu,

raz w bok. I zwykle, jak jest się

miejskim aktywistą, to się człowiek

porusza ruchem konika szachowego.

Ale w efekcie udaje się przesuwać

do przodu. Gdy zaczęłam się zajmo-

wać miastem w 2007 r., tak już na

poważnie, to wtedy walczyliśmy o to,

żeby w parkach były ławki i żeby

miały oparcia. Minęło kilka lat

i potem zaczęłam się zajmować

chodzeniem na blokady eksmisji,

tworzeniem polityki mieszkanio-

wej. Teraz jestem w zespole, który

pisze aktualizację strategii rozwoju

Warszawy — Warszawa2030. Działa

się na poziomie globalnym. To jest

takie miasto, że jak chcecie dzia-

łać lokalnie, czyli na przykład

zadbać o swoje podwórko, to możecie,

a potem to ma wpływ na cały proces

kształtowania miasta. To wciąga,

uzależnia.

Czy program dla Warszawy jest

inspirowany działaniami innych

miast?

Był taki moment, w którym najbar-

dziej oczywistym punktem odniesienia

dla Warszawy był Berlin. Głównie

z tego powodu, że to jest miasto

również zniszczone podczas dru-

giej wojny światowej, bez ścisłego

stosując się do prawa obowiązującego

w Polsce. Przykładowo budżet party-

cypacyjny był z Porto Alegre, gdzie

działa zupełnie inaczej niż u nas.

U nas postawą prawną jest art. 5a

ustawy o samorządzie gminnym, czyli

projekty są zgłaszane w ramach kon-

sultacji społecznych. To, że więk-

szość z nich jest realizowana wynika

nie z prawa, ale pewnej umowy spo-

łecznej pomiędzy prezydent Warszawy

a mieszkankami i mieszkańcami.

Większość naszej pracy polega na

tym, żeby przepisywać rozwiązania.

Najbardziej jestem teraz zaanga-

żowana w dwa projekty, które być

może kiedyś powstaną. Jeden dotyczy

budowy kładki nad Wisłą, rozpoczy-

nającej się przy ul. Karowej, a koń-

czącej po drugiej stronie na Pradze.

Pracujemy nad tym, aby powstał

projekt mostu pieszo—rowerowego.

W związku z tym prowadzimy nawet

swój fanpage „Kładką na Pragę”.

Naszym głównym celem jest pokaza-

nie, że takie kładki istnieją już

w innych miastach. W Londynie pro-

jektowana jest nawet kładka

z ogrodem, aby można było przejść

na drugą stronę rzeki z parku do

parku, nie wychodząc z niego.

Innym trendem, któremu ostatnio się

przyglądamy, są ogrody na dachach.

Czytałam ostatnio bardzo ciekawy

Page 6: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

6

artykuł o Wrocławiu, który przyjął

uchwałę Rady Miasta, że jeżeli ktoś

ma zielony, ogólnodostępny dach (tak

jak np. BUW) może liczyć na niższe

podatki.

To są rzeczy, którymi cały czas się

zajmujemy, a wymiana inspiracjami

ciągle trwa.

Które z akcji społecznych wspomina

Pani najlepiej, a które najgorzej?

Jedną z najważniejszych dla mnie

akcji była Walka o Bar Prasowy

w Dzielnicy Śródmieście. Wtedy po

raz pierwszy zrozumiałam i to tak

w pełni, bo według mnie są dwa

sposoby rozumienia — rozumiemy coś

głową albo rozumiemy z ciała,

całymi sobą, wiemy, że to jest

ważne, słuszne i prawdziwe. Wtedy

właśnie zrozumiałam, co to znaczy,

że miasto należy do nas wszystkich,

miejskiego pszczelarstwa do Warszawy

projekt zachował ciągłość. Potem

oni też mieli symptom wypalenia,

więc włączyliśmy się z działaniami

bardziej formalnymi.

A najbardziej traumatycznym wyda-

rzeniem była akcja zbierania podpi-

sów. Od tej pory wiem, że już nigdy

więcej nie będę zbierała podpisów.

Nigdy. Bo chory pęcherz, zimno

i ogromne zmęczenie. Radna, która

był wtedy rzekomo naszym sojuszni-

kiem w radzie miasta, wyszła

3 minuty przed głosowaniem, bo

miała konferencję, na którą musiała

iść, która rzekomo nie mogło

poczekać dziecięciu minut. To było

poczucie obezwładniającej, okropnej

niemocy i niesprawiedliwości.

Jest też jedna rzecz, której nauczy-

łam się w tych wszystkich akcjach,

co jest może oczywiste, ale jak

działa się w dużych emocjach,

muszą się wypowiedzieć, że wtedy

debaty są też ciekawsze. Aż doszli-

śmy o tego momentu, kiedy teraz przy

procesie tworzenia strategii roz-

woju miasta, rzuciłam, że mam jedną

techniczną uwagę, to wiceprezydent

miasta mówi: „Joanna, nie denerwuj

się. Kobiety już zaprosiliśmy”.

I teraz w przygotowaniu jest regula-

min spotkań debat miejskich — okre-

ślamy, co tam powinno się dziać.

Ważna jest kwestia dostępności.

Nie może być spotkań tam, gdzie nie

wjedzie osoba na wózku. Jeżeli osoba

potrzebuje asystenta i zgłosi to

wcześniej, to musi być zatrudniony

przez urząd asystent osoby niepeł-

nosprawnej. Muszą być pętle induk-

cyjne dla osób, które gorzej sły-

szą, oraz, co też ważne, kąciki dla

dzieci, żeby nie było tak, że osoby,

które mają dzieci, są wykluczone

z uczestniczenia w życiu publicznym.

Jak się tym zaczęła zajmować

6, 7 lat temu Fundacja Mama, to

były to sprawy kompletnie absur-

dalne. Teraz już tak nie jest.

Kropla drąży skałę. Wiceprezydenci

jeżdżą na rowerach, urzędnicy jeżdżą

na rowerach. Jak ktoś nie jeździ

rowerem, to mi się spowiada, dla-

czego. To są takie śmieszne rze-

czy, które docenia się dopiero po

jakimś czasie. I cokolwiek będziecie

robili, warto pamiętać, że jeżeli

coś nie udaje się w danym momencie,

to nie znaczy, że to się nigdy nie

stanie. Trzeba wiedzieć, dokąd się

idzie i jakoś znosić te trudniejsze

momenty.

Czy są jakieś nowe plany, pomysły

dotyczące metra? Bo budowa metra

w Warszawie idzie tak powoli.

Idzie powoli, bo to jest strasznie

drogie. Metro będzie ciągnięte

w dwie strony, w tym na Targówek.

To jest perspektywa jakiś mniej

więcej 20 lat. Poza metrem też będą

dwie bardzo duże, ważne, trans-

portowe inwestycje — tramwaj na

Gocław i tramwaj do Wilanowa.

Będzie można wsiąść na Ochocie,

przejechać przez Pola Mokotowskie

wzdłuż więzienia na dół i dojechać

tramwajem do Wilanowa. Super.

Czy zastanawiała się Pani kiedyś,

jak na Panią, aktywistkę społeczną,

patrzą urzędnicy i radni?

że to są moje podatki, że ja tu

mieszkam i nie będzie tak, że ktoś

mi mówi, że moje zdanie nie ma

w ogóle znaczenia.

Niesamowitym doznaniem był i jest

cały czas Jazdów, dzięki któremu

nauczyłam się, że czasami do dzia-

łania trzeba bardzo zróżnicowanej

grupy. Ja lubię siedzieć na radach

miasta, mieć kontakt z urzędnikami,

siedzieć w papierach, pisać strate-

gie, a na przykład nie interesuje

mnie uprawianie ogródka. I jak się

skończył etap pisania protestów,

zbierania podpisów pod konsulta-

cjami, wymyślania rzeczy, kiedy

nagle energia siadła, to okazało

się, że dzięki innej grupie, która

nie lubi tego, co ja lubię, ale za

to jest świetnia w robieniu ogrodów

społecznościowych i wprowadzeniu

to wcale nie jest. Chodzi o to, że

istnieje wymiar, który się nazywa

czas. To znaczy, że jeżeli tu

i teraz, w najbliższym czasie, czyli

w ciągu 3 godzin do tygodnia, nie

widzimy, że coś się uda przepchnąć,

to nie znaczy, że to się nie zda-

rzy. Czasem trzeba się wycofać,

odpuścić i projekt wraca. Tu mogę

Wam powiedzieć o dwóch małych, ale

przyjemnych sukcesach. Ja zawsze,

jako kobieta z feministycznym zaple-

czem, przychodziłam i mówiłam, że

nie może być paneli bez kobiet. Po

prostu nie może. Chodziłam, maru-

dziłam, tłumaczyłam, odbywałam te

wszystkie żenujące i trudne rozmowy.

Bo przecież ważne jest, żeby była

debata merytoryczna, bo to nie są

prywatne spotkania panów, tylko ele-

ment debaty publicznej, więc wszyscy

Paradoksalnie hasło „Zakochaj się

w Warszawie” jest bardzo prawdziwe, bo

zwykle jak się w kimś zakochujemy, to się

zakochujemy nie tylko dlatego, że ta osoba

jest jakaś, tylko pomimo bardzo wielu

innych trudnych rzeczy, które się codzien-

nie zdarzają. Tak to właśnie jest

z Warszawą.

Page 7: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

7

Ja mam z urzędnikami i urzędnicz-

kami bardzo dobry kontakt — pewnie

nie ze wszystkimi, ale wieloma.

Część się mnie chyba trochę cza-

sami boi, bo ja potrafię być uparta

i dość bezpośrednia. Zwłaszcza

kiedy uważam, że działania, które

podejmuję, są obiektywnie słuszne,

bo zgodne z dokumentami strate-

gicznymi miasta. Ale ja też bardzo

cenię urzędników i urzędniczki.

W Warszawie pracuje bardzo dużo

wybitnych, bardzo zdolnych osób.

Dla mnie urzędnik to jest taka

osoba, która powinna sprawić, żeby

moje życie stało się lepsze. Na

tym polega praca urzędnika. I moim

zadaniem jest, żeby informować takie

osoby, współpracować z nimi. Nie ma

takiego dnia, żebym nie była

z kimś w kontakcie telefonicznym

albo mailowym — od urzędników

średniego szczebla po wiceprezy-

denta miasta. Bo też jest tak, że

ja jestem tą miłą częścią ruchu

miejskiego w tym sensie, że nie

obrażam ludzi, bo wiem, że w ten

sposób nic się nie osiągnie, ja ich

proszę. Czasami w uporczywy spo-

sób, ale jednak proszę. I oni też

mają w związku z tym poczucie, że

nie stoimy po dwóch stronach bary-

kady, tylko że czasami są obiektywne

trudności . Czasami zdarzają się

też napięcia wewnątrz urzędu, bo to

nie jest monolit, bo nie jest tak,

że wszyscy wiceprezydenci i pani

prezydent mają tę samą wizję miasta.

Czasami są to sprzeczne wizje.

I z tego można skorzystać — zawie-

rane są, nazwijmy to, sojusze między

osobami, które pracują w urzędzie,

i ruchami społecznymi, żeby prze-

forsować bardziej postępowe rozwią-

zania. Część osób boi się zmian,

co jest oczywiste. Mamy więc takie

różne triki, strategie. Sporo bli-

skich mi osób, podejmujących takie

działania, pracuje w urzędzie, są

tam urzędnicy i urzędniczki, którym

ufam w stu procentach.

Jaką byłaby według Pani idealna

Warszawa?

Po pierwsze, była policentryczna

— żeby niezależnie od tego, gdzie

mieszkamy, było nam wygodnie,

żeby było 5 minut do jakiegoś

miejsca związanego z kulturą, do

szkoły, przedszkola, parku. Nie

byłoby takich osiedli jak np.

na Białołęce, gdzie albo ma się

samochód, albo można tylko siedzieć

w Internecie. Druga rzecz jest

taka, że chciałabym, żeby Warszawa

była miastem, którego mieszkanki

i mieszkańcy mają wpływ na to,

co się tu dzieje. Jest taka ładna

legenda z Rygi, którą opowiada

ważny dla mnie architekt Krzysztof

Nawratek. Po rzece pływa potwór, co

jakiś czas wystawia głowę i pyta,

czy miasto jest skończone. I wtedy

trzeba powiedzieć, że nie. Bo jak

miasto będzie skończone, to potwór

to miasto zje. Morał z tej legendy

jest taki, że miasto, które jest

skończone i w którym nic się już

nie dzieje, nie zmienia, to martwe

miasto i można je po prostu schru-

pać. Dobre miasto jest cały czas

w ruchu.

Czy aktualnie są jakieś obiekty

w Warszawie, o które toczy się

walka? Tak jak o Bar Prasowy albo

Jazdów?

W dwóch domkach na Jazdowie cały

czas się coś dzieje. My walczymy

o to, żeby zamontować pieszo—rowe-

rową kładkę na Pradze. I jest

drugie osiedle bardzo podobne do

Jazdowa, czyli osiedle Przyjaźń na

Bemowie, na Jelonkach, z którym też

nie widomo, co się stanie. Cały

czas trwa ogromny spór, ściągający

teraz najwięcej uwagi, o budowę

mostu Krasińskiego. To jest jedna

z takich inwestycji, która została

zaplanowana w innym paradygmacie,

czyli wtedy kiedy uważano, że po

mieście jeździ się głównie samocho-

dami, a nie komunikacją publiczną

i rowerami czy chodzi na piechotę.

To jest duża inwestycja. Z jed-

nej strony są mieszkańcy Targówka,

a z drugiej Żoliborza, którzy się

boją, że po otwarciu mostu, kie-

rowcy rozjeżdżą im malutkie uliczki.

Ujawniają się w związku z tym bardzo

silne napięcia, trwają mediacje.

Jest decyzja środowiskowa, za którą

zapłacono 30 milionów, żeby jakoś

ten most przeformatować i zrobić

działania towarzyszące, na przykład

zamknąć dla samochodów plac Wilsona,

żeby był dostępny tylko dla tram-

wajów, rowerów i pieszych. I tak

zorganizować ruch na Żoliborzu, żeby

nikomu nie opłacało się wjeżdżać

w te małe uliczki, bo i tak będzie

wtedy się jechało dłużej. To jest

bardzo ciekawy proces, bo może się

okazać, że da się wypracować kompro-

mis, który będzie ciekawy dla obydwu

stron. To sprawdzian dla władz

miasta, które, swoją drogą, powinny

wcześniej zrobić konsultacje spo-

łeczne i wtedy w ogóle nie byłoby

tej dyskusji.

Czy wszyscy, przeciwko którym Pani

działa, przyjmują to z pokorą?

Czy może ktoś próbował przekupić

Panią lub zastraszyć?

(Śmiech) Z pokorą i szacunkiem.

(Śmiech) Hmm, nie, nie zdarzyło

się, żeby ktoś chciał mnie prze-

kupić albo zastraszyć, ale jest na

przykład cena, którą płacę za to,

że kandydowałam na prezydentkę

Warszawy i nie poparłam pani pre-

zydent w drugiej turze, bo uznałam,

że mój elektorat jest na tyle świa-

domy, że sam wie, kogo wybrać. Nie

będę przez to pracowała w urzędzie

tego miasta. Chyba że się radykal-

nie zmieni władza, ale przy obec-

nym układzie, jest część radnych,

którzy nigdy nie pozwolą na taką

sytuację. To jest jedyna konsekwen-

cja, chociaż przyznam, że jest to

spora cena, którą płacę.

Czy nie przeszkadza Pani tryb życia

(od akcji do akcji), który prowadzi?

Taki tryb życia jest fascynujący,

tylko teraz muszę skończyć dokto-

rat, który odłożyłam na dwa lata

aktywizmu, a może nawet na więcej.

Założyłam nową fundację i chcia-

łabym się teraz skupić głównie na

polityce mieszkaniowej. Chcę zrobić

taką organizację, która by wytwa-

rzała wiedzę o polityce mieszka-

niowej, o nowych, innych modelach,

czyli na przykład kooperatywach

mieszkaniowych, żeby to nie dewe-

loperzy budowali, ale na przykład

grupa osób, która się skrzyknie

i sama wykupi grunt. Wtedy mogłoby

być taniej, tyle że do tego trzeba

różnych instrumentów prawnych. Tak

więc teraz będę przede wszystkim

zajmowała się mieszkaniówką. Taką

mam nadzieję.

W jakiej dzielnicy trzeba zmienić

najwięcej?

Page 8: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

8

Każda dzielnica jest inna, każda

ma troszeczkę inne wyzwania.

Najtrudniej jest z tymi nowymi

dzielnicami, czyli z tymi, które

się bardzo szybko rozrastały, typu

Białołęka, gdzie zapomniano o

tym, że ludzie nie tylko potrzebują

gdzieś spać, ale i żyć. Ciekawym

wyzwaniem jest Ursus — kiedyś nie-

zależne miasto z ogromną, bardzo

silną tradycją robotniczą, gdzie na

skutek lokalnych protestów i różnych

działań powstanie Muzeum Ursusa

i będzie na nowo budowana tożsa-

mość. Jest też miasteczko Wilanów,

które jest z kolei bardzo słabo

skomunikowane z innymi dzielnicami.

Czy ktoś zajmuje się w Warszawie

kwestiami urbanistycznymi / pomie-

szaniem stylów?

Warszawa jest mądrze zagospoda-

rowana jedynie w 37% — to bardzo

mało, więc jest nacisk, raz, żeby

stworzyć plany, dwa, żeby je kon-

sultować, żeby można było wspólnie

decydować o tym, co tam się sta-

nie. Z takich rzeczy estetycznych,

teraz mamy bardzo zdolnego i otwar-

tego naczelnika do spraw estetyki,

przestrzeni publicznej — Wojciecha

Wagnera, który poza tym, że walczy

z reklamami wielkoformatowymi, to na

przykład ujednolica szyldy, zachęca

przedsiębiorców, sklepikarzy i inne

osoby, żeby te szyldy były w miarę

spójne.

Co miasto chce zrobić z opuszczo-

nymi, zniszczonymi kamienicami,

które stoją w Centrum?

To jest akurat bardzo trudne, bo

Warszawa jest objęta procesem repry-

watyzacyjnym. Część tych kamienic

nie może być zasiedlona ponownie po

tym, jak na przykład ktoś umiera

i zostawia mieszkanie, dlatego

że jest ktoś inny, kto próbuje odzy-

skać ten budynek. Jeśli chodzi

o lokale użytkowe, robiliśmy akcję

„Pustostany Warszawy”, podczas któ-

rej powstawały mapy pustych lokali,

po to żeby lokale te zostały jakoś

wykorzystane. Ale okazywało się, że

czasami się po prostu fizycznie nie

da. Chociaż nie wydaje mi się, żeby

było aż tak dużo pustych budynków.

Część tych budynków jest właśnie

w procesie zwrotowym, czyli pewnie

niebawem niezależnie od tego, czego

kto by chciał, zamienią się po

prostu w drogie apartamentowce.

A jest jakiś plan dla dworca

Warszawa Śródmieście?

Nie wiem. Dlatego nie wiem, bo tym

się zajmuje PKP. Jak państwo się

zaczną zajmować miastem, to się

okaże, że tu jest działka kolei,

obok jest działka Zarządu Oczysz­

czania Miasta, obok jest działka,

wyglądająca identycznie, Zarządu

Gospodarowania Nieruchomościami,

która kiedyś była podwórkiem

kamienicy, której już nie ma. I to

bardzo utrudnia zarządzanie miastem.

Do tego część gruntów jest objęta

roszczeniami, a to znaczy, że nic

nie można na nich postawić. Bo jakby

miasto zainwestowało i postawiło

budynek, a grunt został potem odzy-

skany, to musiałoby przekazać ten

budynek spadkobiercy, co znaczy, że

pieniądze podatników zostałyby spo-

żytkowane na kogoś innego. A tego

nie można robić, to jest nielegalne.

A gdyby było legalne, to byłby to

ogromny potencjał korupcyjny.

Czy dostrzega Pani jakieś negatywne

skutki swoich działań?

Tak, na przykład w życiu prywat-

nym. Na przykład mam niedokończony

doktorat...

Staram się uważnie działać, nie ma

takich sytuacji, przy których mam

poczucie, że się bardzo pomyliłam.

Mimo tego że bardzo często działamy

jako miejscy aktywiści dosyć impul-

sywnie, to jednak kierunek, w którym

się idzie, jest cały czas ten sam.

Nie ma jakichś sprzeczności. I na

przykład nie żałuję też, że kandy-

dowałam. Nawet mimo tego, że zapła-

ciłam za to dużą cenę zdrowotną.

Osiem miesięcy kampanii byłam

cały czas pod ostrzałem i już nie

fot. Andrzej Kulig

Page 9: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

9

mogłam wyjść z domu w dresie, każda

rzecz, którą robiłam była poten-

cjalnie przyczyną do czegoś. Czyli

trzeba bardzo, bardzo, bardzo uwa-

żać. Wszystko musi być przemyślane,

pod kontrolą. I potem musiałam po

prostu odchorować — spałam przez

trzy miesiące.

A zamierza Pani jeszcze kiedyś

kandydować?

Nie wiem, nie wykluczam tego. Teraz

robię tak, że daję sobie rok prze-

rwy, właśnie na skończenie dokto-

ratu, na rozkręcenie fundacji. Potem

zobaczymy, co się będzie działo.

Nie wiadomo, jaki będzie horyzont

polityczny. To znaczy gdyby były

przedterminowe wybory, na przykład

PiS postanowiłby zrobić wojewódz-

two warszawskie, jak jeszcze kilka

miesięcy temu mówiono, i byłyby

przedterminowe wybory, na przykład

na jesieni, to bym nie kandydowała.

Ale kolejne wybory zgodnie z kalen-

darzem są w 2018 r., czyli za dwa

lata, więc nie wiadomo. Dwa lata to

jest bardzo dużo czasu.

Co myśli Pani o pomyśle podzielenia

Mazowsza na Warszawę i Mazowsze?

Uważam, że jest to bardzo zły

pomysł. Nie lubię pomysłów,

których głównym celem jest zemsta

polityczna.

Ale czy nie opłacałoby się to

finansowo?

To jest bardzo trudne. Potrzebna

jest debata o ustroju Warszawy.

Mamy 18 dzielnic, czyli 18 budżetów.

Plus budżet na takie rzeczy, które

są wspólne, czyli na komunikację

publiczną, wspólne drogi itd. Mamy

18 burmistrzów i 18 rad dzielnic,

w których w sumie jest zatrudnio-

nych 400 osób, na co idzie naprawdę

dużo pieniędzy. Wszystko by było

super, gdyby nie to, że burmistrzo-

wie są niezależni tak długo, jak

ich polityka jest zgodna z polityką

centralną. Przykładem miejsca,

gdzie była niezgoda jest Bemowo,

gdzie Jarosław Dąbrowski

i Krzysztof Zygrzak próbowali robić

protesty przeciwko pani prezy-

dent, wieszając śmieszne banery

„HGW — Putin Warszawy”. Albo na

Białołęce próbowali robić jakieś

przewroty pałacowe w nocy, świecąc

sobie latarkami z telefonów. Takiego

typu to są przepychanki. Widać, że

te dzielnice nie mają tak naprawdę

autonomii, więc na pewno jest

potrzebna dyskusja, ale spokojna

dyskusja, a nie sytuacja, która może

się teraz zdarzyć, czyli np. prze-

głosowanie czegoś z dnia na dzień.

Ta dyskusja powinna jednak odbyć

się dopiero za 2 lata, po kolejnych

wyborach. Środki unijne z datą 2020

lub 2022 są podobno jednym

z głównych powodów, dla których

teraz PiS nie będzie chciał robić

wyborów przedterminowych i nie

będzie chciał wydzielenia nowego

województwa. Dlatego że wtedy

Mazowsze, gdzie jest przede wszyst-

kim elektorat PiS—u i PSL—u, by

najwięcej straciło. Czyli gminy,

w których są wyborcy, byłyby

w ogromnych tarapatach.

Dużo jest jednak też bardzo dobrych

działań, np. dokument „Metropolia

warszawska”, który reguluje

współpracę gmin podwarszawskich

z Warszawą przede wszystkim w kwe-

stii transportu. Warszawa aktualnie

dokłada swoje fundusze do autobu-

sów, które wyjeżdżają z Warszawy do

innych gmin.

Czy Warszawa będzie się powiększać?

Nie, raczej nie ma takich planów.

Ostatnio do Warszawy dołączyła

Wesoła w 2002 r.

A co znaczy dla Pani być

warszawianką?

Chyba to, że się czuje jakieś takie

wyjątkowe przywiązanie do tego

miasta. I dla mnie też bycie war-

szawianką to jest to, w jaki sposób

jestem ukształtowana, czyli że na

przykład jak jadę do innego mia-

sta w Polsce, to lepiej się czuję

w Łodzi niż w Poznaniu, bo Łódź

też jest taka pełna energii, cha-

otyczna. To jest rodzaj lokalnej

tożsamości, która sprawia, że się

chce, że warto. Ja nie jestem

w stanie wyjechać stąd na dłużej

niż dwa tygodnie. Nie ma szans.

Były próby, rok mieszkałam w innym

mieście, nigdy więcej (śmiech).

Krótkie wypady tak, poznawczo, żeby

zobaczyć i potem przenieść dobre

rozwiązania do tego miasta.

Dziękujemy bardzo.

Wywiad został przeprowadzony 23.02

przez uczestników projektu „Warszawa

zamieszkana”. Projekt kładki na

Pragę, o którym mowa w rozmowie,

został wpisany do Wieloletniej

Prognozy Finansowej Warszawy (2016—

2042) 8.03.2016.

fot. Andrzej Kulig

Po rzece pływa potwór, co jakiś czas

wystawia głowę i pyta, czy miasto jest

skończone. I wtedy trzeba powiedzieć,

że nie. Bo jak miasto będzie skończone,

potwór to miasto zje.

Page 10: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

10

Warszawiacy o wydarzeniach historycznych, w których uczestniczyli„Najważniejszą uroczystością była

dla mnie msza na placu Zwycięstwa

w 1978 r., kiedy przyjechał papież

Jan Paweł II. Był to okres, kiedy

Solidarność dochodziła do głosu.

To było dla mnie wielkie prze-

życie, jak do tej komunistycznej

Polski przyjeżdża papież i tyle

setek tysięcy ludzi na stadionie go

witało. Dla mnie największe wyda-

rzenia to były właśnie te związane

z papieżem, no i potem uczestniczy-

łam między innymi w demonstracji

po tym, jak została zarejestro-

wana Solidarność. To dla to mnie

były największe wydarzenia. Tego,

jak było zaraz po wojnie, to ja

nie pamiętam, bo byłam za mała

(śmiech). I pamiętam najbardziej

wydarzenia lat 80, kiedy dochodziło

do przemian. Brałam swoje dzieci

za rękę i szłam na manifestacje,

uczestniczyliśmy w nich, przeży-

waliśmy, a potem jeszcze u nas na

Żoliborzu w kościele św. Stanisława

Kostki, jak był pogrzeb księdza

Jerzego Popiełuszki, to było też

takie wydarzenie, w którym uczestni-

czyło ponad milion osób”.

„Podczas pierwszych wolnych wybo-

rów głosowałem w Warszawie. Ludzie

byli nastawieni bardzo pozytywnie.

Rozpoczynałem wtedy studia i oprócz

pierwszych wolnych wyborów pamię-

tam jeszcze wybory prezydenckie,

w których uczestniczyłem aktywnie

po stronie Tadeusza Mazowieckiego.

Brałem udział w kampanii, rozwie-

szałem plakaty i tym podobne”.

„A tu się pochwalę, że jak miałam

10 lat, po oficjalnym otwarciu PKiN—u

brałam udział w bardzo uroczystym,

światowym festiwalu młodzieży. Mam

zachowane nawet z tego zdjęcie —

mnie przed pałacem z jakimś mło-

dym, czarnoskórym człowiekiem. Jako

mała dziewczynka chodziłam również

na pochody pierwszomajowe. To były

bardzo huczne festyny, odbywały

się na stadionach, do bardzo późna.

Z takich bardziej współczesnych

wydarzeń to nie za wiele. Nie jestem

osobą bardzo uwikłaną w politykę,

ale jednak bardzo przeżyłam kata-

strofę smoleńską. Podczas żałoby

uczestniczyłam w wydarzeniach na

Krakowskim Przedmieściu. Cała

Polska zjednoczyła się na chwilę

w tamtym momencie — nie było takich

podziałów politycznych”.

Wypowiedzi pochodzą z wywiadów przeprowa-

dzonych przez uczestników projektu „Warszawa

zamieszkana”.

Każdy, kto czytał „Kamienie na

szaniec”, z pewnością kojarzy aleję

Szucha — miejsce brutalnych prze-

słuchiwań Rudego. Historia tego

budynku sięga lat 20. Początkowo

mieściło się w nim Ministerstwo

Wyznań Religijnych i Oświecenia

Publicznego. Jednak z nadejściem

II wojny światowej al. Szucha

znalazła się w obszarze dzielnicy

niemieckiej, a budynek stał się

siedzibą komisariatu policji

i więzieniem. Odbywały się tam

przesłuchania połączone z tortu-

rami. Umierało tam wielu partyzan-

tów i spiskowców. Torturowano tam

między innymi Irenę Sendlerową.

Aleja SzuchaKiedy wojna dobiegła końca, miesz-

kańcy Warszawy traktowali to miejsce

jak wielki cmentarz, zapalając pod

budynkiem znicze. Teraz miejsce to

jest siedzibą Ministerstwa Edukacji

Narodowej, jego piwnice zostały

jednak pozostawione w nienaruszonym

stanie i są dostępne dla zwiedza­

jących jako Mauzoleum Walki

i Męczeństwa. Możemy tam zobaczyć

zbiorowe cele, zwane tramwajami,

pokój dozorcy, w którym odbywały

się przesłuchania, oraz narzędzia

służące do torturowania. Na ścia-

nach nadal widnieją setki napisów

więźniów, takie jak błagania czy

modlitwy.

Ewa Słowińska

fot. Andrzej Kulig

fot. Andrzej Kulig

Page 11: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

11

Poczułam wolność

Irena Halska — chemiczka, dzia-

łaczka Armii Krajowej, łącz-

niczka w powstaniu warszawskim.

Jak wspomina Pani wybuch wojny?

Jak wybuchła wojna w 1939 roku,

mieszkałam pod Warszawą. Gdy

wojna się zaczęła mój wuj ze

swoją rodzinę i moją, to zna-

czy ze mną, moją mamą i dziad-

kami, bo taty już nie miałam,

zawiózł do Warszawy, bo wyda-

wało się, że tam będzie bez-

pieczniej. Wojnę przeżyłam tak

samo jak inni, w piwnicy. Wtedy

byłam młodą dziewczyną, żad-

nego ruchu oporu jeszcze nie

było. Do AK wstąpiłam właści-

wie przed maturą razem z moimi

dwiema koleżankami. Początkowo

przechodziło się szkolenie pół-

roczne ogólnowojskowe o szyfrach

i innych rzeczach, które były

wtedy potrzebne. A już po matu-

rze zaangażowałam się do pracy

w AK. Wtedy właściwie miałam

3 razy w tygodniu wykłady na

Politechnice i prac domowych

się nie odrabiało, więc miałam

praktycznie cały wolny dzień.

I dlatego pracowałam jako

łączniczka. Mój pseudonim był

Jagienka i byłam łączniczką

komendy głównej.

Do powstania właściwie człowiek

szykował się jakiś czas...

Wiadomo było, że ono wybuchnie.

Były zresztą rozkazy tajne,

które podobno nawet ja donosi-

łam, ale ja tego nie czytałam

oczywiście. Czasem, prawda, coś

czytałam, ale tak naprawdę ja

nie miałam prawa czytać, co tam

było napisane. Dowiedziałam

się rano, że o godzinie 17.00

ma wybuchnąć powstanie i że mam

się zgłosić na Kruczą 3. Ja

mieszkałam przy Rakowieckiej.

Tak dodatkowo jako ciekawostkę

powiem, że ja 1 sierpnia byłam

umówiona z moją panią profesor

od chemii na egzamin z chemii

organicznej. Tak sobie myślę,

Boże kochany, trzeba jej powie-

dzieć, że ja nie będę mogła do

niej przyjść, więc pomyślałam,

jak byłam na mieście, że wpadnę

do niej na chwilkę i jej powiem.

Poszłam i mówię: „Pani profesor,

no nie dam rady napisać tego

testu”. A ona pyta, czy mam na

dostawało się karteczkę, że się

zdało. A ona do mnie mówi: „Ja

pani tej kartki nie dam, bo

i tak pani ją zgubi”. Czyli ona

też musiała coś wiedzieć. „Jak

to się wszystko skończy” — mówi

— „to pani do mnie przyjdzie”.

I rzeczywiście, po wojnie ona

była dziekanem na Politechnice

Łódzkiej i ja się tam zjawi-

łam, ona mnie od razu poznała

i wpisała ocenę do indeksu.

Powstanie miało wybuchnąć

o piątej, więc pojechałam jesz-

cze do domu, żeby się jakoś

ubrać, wziąć zmianę bielizny,

bo to mówiono, że to ma trwać

3 czy 4 dni. Jechałam

z Rakowieckiej na tę Kruczą .

A się okazało, że na placu Unii

Lubelskiej powstanie zaczęło

się wcześniej. Strzały, ludzie

wybiegli z tramwaju i pochowali

się po bramach. Ale ponieważ to

się przeciągało, więc ludzie

mieszkający w tych domach nas

przygarnęli do siebie. I nie

umiem teraz powiedzieć, czy ja

Z Ireną Halską rozmawiają Ewa Kuczyńska i Jakub Wójcik

Niedobrze, że było powstanie, ale jeżeli

było, musiało być, to jestem zadowolona,

że brałam w nim udział.

przykład teraz czas. I mówię,

że mam z godzinę. A ona na to:

„To niech Pani siada i pisze”.

Macie pojęcie? Ja 1 sierpnia,

wiedząc, że ma wybuchnąć powsta-

nie, pisałam test. Nie mia-

łam pojęcia, jak to powstanie

będzie wyglądać, bo człowiek

aż tak bujnej fantazji to nie

miał. Ale zdałam ten egzamin,

dostałam nawet czwórkę. I był

taki zwyczaj, że jak się zdało

na tych tajnych kompletach, to

tam byłam 3 czy 4 dni. Aż

w końcu przyszli Niemcy i wygar-

nęli nas wszystkich. Mężczyzn

odłączyli od kobiet, jak się

okazało później, mężczyzn

wszystkich rozstrzelali. A nas,

kobiety i dzieci, zaprowadzili

na Szucha. A na Szucha była

główny Urząd Gestapo. I usta-

wili nas w szeregi i własną

piersią mieliśmy bronić niemiec-

kich czołgów przed powstańcami.

Barykada była na Pięknej przy

Page 12: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

12

al. Ujazdowskich. Były chyba 3

czołgi. Ja byłam za pierwszym

czołgiem. No i postrzelali,

ale powstańcy obronili bary-

kadę. Więc Niemcy zapędzili nas

z powrotem na Szucha. Ale jako

ciekawostkę mogę powiedzieć, że

między nami kobietami ustawili

się Niemcy. Mieli na swoje mun-

dury nałożone jakieś płaszcze,

prochowce, chustki na głowie,

bo myśleli, że jak nas prze-

puszczą przez barykady, to oni

w tych przebraniach też przejdą.

Ale się nie udało. Ja myślę,

choć dobrze nie pamiętam,

że tym kobietom, co były przed

A Niemcy się śmiali z nas tylko.

I wyobraźcie sobie, oni nas

puścili! To się wydaje w ogóle

niewiarygodne. Ale tak było.

I jak przeszłam tę barykadę

na Mokotowskiej i znalazłam

się po stronie powstańczej, to

sobie nawet trudno wyobrazić,

jak się wtedy poczułam! Mnie

do tej pory, jak o tym mówię,

ciarki przechodzą, bo to było

takie uczucie po tych czterech

latach niewoli, ciągłego stra-

chu, aresztowań, łapanek... Bo

nagle poczułam wolność, widząc

powstańców z opaskami.

I jak przeszłam tę barykadę na

Mokotowskiej i znalazłam się po stronie

powstańczej, to sobie nawet trudno

wyobrazić, jak się poczułam!

i dalej poszłam do niej. I tak

się skończyły moje przeżycia.

Co pani najbardziej lubi

w Warszawie?

Bardzo lubię Łazienki. Są

zresztą parkiem mojego dzie-

ciństwa. Mieszkałam przy

Marszałkowskiej przy placu Unii,

tak bliziutko, i z babcią jako

mała dziewczynka chodziłam do

Łazienek. Gdy już chodziłam do

szkoły, to większą grupą cho-

dziliśmy do parku Ujazdowskiego.

Ale wolę Łazienki, nawet wczo-

raj byłam w Łazienkach na

koncercie chopinowskim. Jeżeli

mogę, to chodzę na koncerty

chopinowskie, w ogóle lubię

Łazienki, lubię spacerować.

Co dla Pani znaczy być

warszawianką?

Ja się urodziłam w Warszawie.

Warszawa jest mi bardzo bliska.

Dopowiadając, niedobrze, że było

powstanie, ale jeżeli było,

musiało być, to jestem zadowo-

lona, że brałam w nim udział.

Takie mam uczucie do powsta-

nia. (..) Młodzież w tamtych

czasach miała bardzo patrio-

tyczne nastawienie. Teraz może

już tak nie jest, ale też nie

musi. W moich czasach to było

świeżo po I wojnie, po tylu

latach niewoli i po odzyskaniu

niepodległości...

czołgiem, udało się jakoś

bokiem przemknąć, ale więk-

szość została z powrotem wzięta

na Szucha. Spałyśmy na tym

podwórcu, wszędzie dookoła się

paliło, cała Marszałkowska,

Litewska, Puławska, wszystko

się paliło. My siedziałyśmy

i czekałyśmy, aż nas roz-

strzelają, co tu dużo ukrywać.

Wyobraźcie sobie, że rano powie-

dzieli nam, że możemy iść sobie,

gdzie chcemy. Człowiek własnym

uszom nie wierzył. Szłam Szucha

i Litewską do Marszałkowskiej,

bo chciałam się dostać tam,

gdzie byli powstańcy, a oni

byli od placu Zbawiciela do

alej Jerozolimskich. I pamię-

tam, że szłam z trzema czy

czterema paniami w stronę

Marszałkowskiej. Chciałam

iść na Kruczą. Na skrzyżo waniu

Marszałkowskiej i Litewskiej

stał karabin maszynowy.

Przechodziłyśmy koło tego kara-

binu i bałam się,

że zaraz dostanę kulkę z tyłu.

Co się działo, jak zakończyło

się powstanie?

Jak się zakończyło powstanie,

to część powstańców poszła do

niewoli. Ale ja wyszłam z lud-

nością cywilną nie jako powsta-

niec, ale jako cywil. Wszyscy

musieli opuścić Warszawę.

Dostałam się, tak jak cała

ludność, do obozu w Pruszkowie.

A potem z Pruszkowa rozwozili

nas po Polsce. Młodych wywozili

do Niemiec na roboty.

A resztę po Polsce. Mnie udało

się przeskoczyć z jednego wagonu

do drugiego i nie pojechałam do

Niemiec, tylko pojechałam z lud-

nością cywilną i wyrzucili nas

gdzieś pod Częstochową. I z tej

Częstochowy szłam na piechotę

do Milanówka, bo tam miałam

rodzinę. I wiedziałam, że może

od tej rodziny dowiem się czegoś

o mamie i dziadku, którzy byli

w Warszawie. Bo nie wiedziałam,

czy żyją i gdzie są. Tam się

dowiedziałam, że mama żyje,

Page 13: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

13

początek opowiadania na s.1

Przed wyjściem z hacjendy zadzwo-

niłem do mamy zapytać, czy nie

potrzebuje czegoś ze spożywczaka.

Po spisaniu długiej listy życzeń

dowiedziałem się, że muszę jeszcze

później zawieźć jej aligancki strój

do pralni, bo będzie go potrzebo-

wała na za dwa dni. Bez zbędnego

jojczenia zabrałem się do roboty.

Gdy dotarłem do sklepu, uświado-

miłem sobie, żem nie wziął port-

fela. Miałem niezłą myślówkę.

Wykombinowałem, że spróbuję kupić

zakupy na borg, a jeśli sprzedaw-

czyni się sprzeciwi, to zaszantażuję

ją, mówiąc, że powiem właścicie-

lowi o jej zakupach robionych na

lewo. Na szczęście nie było takiej

potrzeby, więc miałem czyste sumie-

nie. Wziąłem tylko rozpiskę, aby

pamiętać, ile muszę oddać. Wychodząc

ze sklepu, spotkałem stale koczują-

cego tam menela, który tradycyjnie

zapytał:

— Kierowniku złoty, masz pan

dyszkie?.

— Niestety nie, mam zawsze wyliczoną

flotę co do grosza — odparłem uży-

waną w takich sytuacjach kwestią,

po czym odszedłem.

Później zgodnie z planem udałem się

do pralni, a gdy żem wrócił na kwa-

drat, to zabrałem się do czytania

zaległej knigi, którą muszę znać na

maturę. Przeczytawszy 50 stron uzna-

łem, że pogoda jest zbyt ładna,

więc zadzwoniłem do kilku kolegów

z pytaniem, czy nie zechcielyby

wybrać się na wycieczkę rowerową.

Wszyscy się zgodzily. Spotkalyśmy

się pod Siekierszczakiem i usta-

lilyśmy plan wycieczki. Mielymy

pojechać pod most Świętokrzyski

trasą rowerową, a później wrócić,

zahaczając o Saską Kępę, gdzie

mielyśmy zjeść kiebsa. Dojechalyśmy

pod Poniatoszczaka, a jako że była

piękna pogoda, to tradycyjnie była

tam fest biba. Postanowilyśmy zrobić

chwilkie przerwy i zobaczyć, czy nie

ma tam naszych znajomych. Był tam

niezły rejbach. Mijając jedno

z wielu przybrzeżnych ognisk przy-

czepily się do nas jakieś szumowiny.

— E, bajerant dawaj tu! — krzyknął

któryś z nich do jednego z moich

budrysów.

Nie zareagowalyśmy.

— Pewnie się dyga! — dodał drugi

z pijackiej bandy i zaczęly się

śmiać — Zdrefił! Co za lamus!

— Dobra, dryfuj łapserdaku. —

powiedziałem stając w obronie mojej

morduchny.

Pikierzy wstali od ogniska i zaczął

się awantaż. Jeden z wrogiej chmury

krzyknął: „Anawa!”. Nikt z mojej

chewry nie zrozumiał, o co chodzi,

ale ja dzięki lekcjom u pani Anny

Walas wiedziałem, co to oznacza,

więc dałem im cynk, żeby uciekali.

Wolelyśmy się nie bić z dziesięcioma

wydziaranymi karkami. Popędzilyśmy

w stronę naszych rowerów. Zdążylyśmy

wsiąść, ale gdy już odjeżdżalyśmy,

to jeden z nich rzucił kosą w moją

stronę i przedziurawił mi oponę.

Na szczęście mimo to udało mi się

uciec. Gdy dojechalyśmy do bezpiecz-

nego miejsca, zsiedlyśmy z rowerów

i zrobiliśmy krótką przerwę, aby

ochłonąć. Bylyśmy radośni, bo udało

nam się uciec prawie bez szwanku,

ale w trakcie poprzedniej draki

obleciała nas cykoria.

Gdy ochłonęlyśmy, doszlyśmy do

wniosku, że najlepiej będzie, jak

wszyscy pojadą do mnie, ponieważ

mam głuchą chawirę. Po dłuższej

chwili planowania wzięlyśmy rowery

pod pachy i podjęlyśmy działa-

nie. Wsiedlyśmy do najbliższego

dzyndzaja, który jechał w stronę

Wiatraka, a później musielyśmy się

przesiąść w chamskie metro. Nikt

nie był z tego powodu zadowolony,

ale nie było innego wyjścia. Gdy

dotarliśmy z ferajną na kwadrat po

wielogodzinnej tułaczce uznalyśmy,

że mimo wszystko mielyśmy farta,

bo grupa zbirów mogła nam pokie-

reszować facjaty, złamać kinola

albo co najmniej zrobić limo pod

okiem. To by była prawdziwa lipa.

Z radości, żeśmy wyszli bez szwanku

urządzilyśmy małą prywatkę, ale

mimo wszystko panował tam wersal.

Później poczęstowałem wszystkich

meduzą, którą żem dziś kupił. Kiedy

wszyscy wtrajali swoje porcje,

pogiercowalyśmy w pokera (nie na

kapuchę oczywiście), a gdy posiłek

się ułożył, poszlymy na kilka minut

poharatać w gałę. Gdy tylko wróci-

lyśmy, wszyscy udaly się na grzędę.

Ja osobiście poszedł żem kimać

jako ostatni, bo dręczyła mnie

zagwozdka, jak naprawić koło od

roweru. To był ciekawy dzień.

ŁP

Z życia warszawiaka

Arbuz — głowaAlpaga — tanie winoAbcug — krótka chwilaBoms — chlebHacjenda — domAligancki — eleganckiJojczyć — marudzićMyślówka — trudny problem.Na borg — na kreskęNa lewo — nielegalnieRozpiska — rachunekMenel — pijak, włóczęgaFlota — pieniądzeKwadrat — domKniga — książkaBiba — zabawa, imprezaRejbach — zamieszanieSzumowiny — nieciekawe towarzystwo

Budrys — kolega, kompan Dygać — bać sięDrefić — stchórzyćDryfować — spadaj, odejdź, znikajŁapserdak — człowiek nędznie ubranyMorduchna — zdrobniale przyjacielPikierek — łobuzChmura — grupaAnawa! — Naprzód!Chewry — kompania, towarzyszeCynk — znak, wiadomośćKark — bardzo umięśniony człowiekKosa — nóż Draka — awanturaCykoria — strachGłucha chawira — pusty domDzyndzaj — tramwajChamskie metro — autobusy podmiejskie

Ferajna — towarzystwo, kumpleKwadrat — domFart — szczęścieFacjata — twarzKinol — nosLimo — (limo pod okiem — podbite oko)Lipa — beznadziejnie iepskoPrywatka — mała popijawa, imprezaWersal — pełna kultura w danych okolicznościachMeduza — nóżki w galarecieWtrajać — jeśćPogiercować — pograćKapucha — pieniądzeUdać się na grzędę — pójść spaćKimać — pójść spaćZagwozdka — problem, zagadka

Page 14: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

Warszawa zamieszkana

14

Myśląc o potrawach z Warszawy zwykle

nic specjalnego nie przychodzi nam

do głowy. A Warszawa jest bardzo

bogata we własne smaki. W ostatnich

i może trochę dawniejszych czasach

zostały one jednak wyparte przez

smaki zagraniczne. Może nie wyparte,

ale zepchnięte na drugi plan. Na

szczęście nie zniknęły one całko-

wicie z warszawskich stołów, a oto

najpopularniejsze dania warszawskie:

Zrazy to potrawa z kawałków mięsa

lub mięsa mielonego, podsmażanego

i duszonego z dodatkiem warzyw

i przypraw. Wyglądają jak małe

roladki i podobnie też smakują.

Są jednak całkowicie warszawskie.

Schab po warszawsku to dobrze znane

danie chyba każdemu Polakowi,

a w szczególności warszawiakowi.

Jest to po prostu schab, ale podany

z typowo warszawskimi surówkami

i innymi dodatkami.

Smaki WarszawyMateusz Palczuk

Przepis na warszawską WZ—etkę:

Składniki:

480g mąki pszennej

90g kakao

270g cukru

2 łyżeczki sody oczyszczonej

2 łyżeczki proszku do pieczenia

szczypta soli

130ml oleju np. rzepakowego

400ml maślanki

400ml zaparzonej kawy*

4 jajka

Krem:

500g twarogu z wiaderka

500ml słodkiej,

płynnej śmietany 30—36%

4 płaskie łyżeczki żelatyny

w proszku

¾ szklanki cukru pudru

Polewa czekoladowa:

100g czekolady mlecznej

100g czekolady gorzkiej

100g słodkiej,

płynnej śmietany 30—36%

50g masła

Dodatkowo:

ok. 150g słodkiej śmietany 30—36%

Flaki po warszawsku są jednym

z bardziej rozpoznawalnych dań war-

szawskich. Niektórzy je uwielbiają,

a inni wręcz przeciwnie. Są to po

prostu flaki wołowe przygotowane

na specyficzny właśnie warszawski

sposób.

Gęś pieczona wylądowała na stole

niejednego warszawiaka. Możemy ją

spożyć niemal w każdej warszawskiej

restauracji. Bardzo często podawana

jest z jabłkiem. Ciekawe, czy któ-

raś nie jest spokrewniona z legen-

darną złotą kaczką.

Śledź pod pierzynką jest typowym

warszawskim daniem. Podaje się go

pokrojonego w plasterki pod pie-

rzynką zrobioną z poszatkowanej

cebuli, szczypiorku, ale nieraz

z papryką i pomidorem. Podobno

najlepsze śledzie są atlantyckie,

chociaż Warszawa nad Atlantykiem

nie leży...

Sposób przygotowania:

1. Przygotować ciasto czekoladowe.

Przygotować kawę i następnie cał-

kowicie ją ostudzić. W jednej misce

wymieszać mąkę, cukier, kakao, sodę,

proszek do pieczenia i sól.

W drugiej misce wymieszać trzepaczką

zimną kawę, jajka, olej i maślankę.

Płynne składniki z drugiej miski

przelać do pierwszej. Wszystko

wymieszać trzepaczką, do połączenia

się składników.

2. Dno formy prostokątnej o wymia-

rach 35x24 cm wyłożyć papierem do

pieczenia. Połowę ciasta wyłożyć do

formy. Piec w nagrzanym piekarniku

ok. 20 min., do suchego patyczka,

w temperaturze 180°C. Ciasto wycią-

gnąć z formy i pozostawić do całko-

witego ostygnięcia.

3. W ten sam sposób upiec drugą

połowę ciasta.

4. Przygotować krem. Żelatynę

namoczyć w 4 łyżkach zimnej wody.

Pozostawić na 5min. do napęcznienia.

Ser wymieszać trzepaczką z cukrem

pudrem na gładką masę. Gdy żela-

tyna napęcznieje podgrzać, aż się

Bajaderka to ciastko, które powstaje

z tzw. odpadów cukierniczych. Nie

brzmi to zachęcająco, ale za to sma-

kuje wybornie. W skład tego deseru

wchodzą upieczone resztki ciasta

lub pokruszone ciasteczka. Do tego

dodaje się kakao, rum, wiórki koko-

sowe, dżem, orzechy, czekoladę lub

inny dowolnie wybrany dodatek.

Ze wszystkich składników formuje

się małe ciastka w formie kulki.

WZ—etka jest zdecydowanie najbar-

dziej rozpoznawalnym daniem,

a w zasadzie deserem warszawskim.

Wuzetka jest ciastkiem zrobionym

z 2 warstw biszkoptu z kakao prze-

łożonych bitą śmietaną lub czasem

kremem. Wierzch ciastka polany jest

czekoladą i ozdobiony kleksem

z bitej śmietany.

rozpuści. Dodać dwie łyżki kremu

i wymieszać, a następnie dodać do

reszty kremu. (W ten sposób zapobie-

gniemy powstaniu grudek). Śmietanę

ubić na sztywno i wmieszać delikat-

nie szpatułką do kremu.

5. Jedno ciasto pozostawić w for-

mie. Wyłożyć krem i przykryć drugim

blatem. Ciasto wstawić do lodówki na

ok. 3 godz.

6. Przygotować polewę. Czekolady

połamać na kawałki. Przełożyć do

garnka, dodać masło i śmietanę.

Podgrzewać na małej mocy palnika,

ciągle mieszając, aż powstanie jed-

nolita masa. Gotową polewę wylać na

górę ciasta. Schłodzić.

7. Śmietanę ubić na sztywno. Gotową

przełożyć do rękawa cukierniczego

lub szprycy z końcówką w kształcie

gwiazdki.

8. Gdy polewa zastygnie pociąć

ciasto na kawałki lub lekko zrobić

ślady nożem na polewie, zaznacza-

jąc krawędzie kawałków. Na każdym

kawałku ciasta zrobić kleks ze

śmietany.

Page 15: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

wtorek, 7 czerwca 2016

15

Michał Cieślak

Oficjalnie znany jako sernik królew-

ski. Chętnie spożywany przez rodzinę

podczas okresów świątecznych

i innych uroczystości. Przez wszyst-

kich znany i lubiany! Zwłaszcza

w naszej Warszawie.

Serniczek sporządzony jest na kru-

chym cieście, które składa się z:

— dwóch żółtek

— Szklanki mąki pszennej

— połowy szklanki mąki

ziemniaczanej

— połowy kostki masła

— trzech czubatych łyżek cukru

Sernik domowy babci Ewy

To wszystko w garnku łączymy

i mieszamy. Zlepiamy z tej masy dwie

kule, wkładamy je do torebki folio-

wej i chowamy do zamrażarki.

Po dwóch godzinach możemy to wyjąć.

Teraz bierzemy:

— 1kg (może być 1,5kg) sera białego

tłustego

— 10 jaj

— budyń śmietankowy

— pół kostki masła

— jeden cukier waniliowy

— pół łyżeczki proszku do

pieczenia

— szklankę cukru

Oddzielamy żółtka od białek,

ucieramy je ze szklanką cukru —

dosyć długo. Kiedy już mamy taki

kogel—mogel, dodajemy nie za twarde

masło. Miksujemy dalej i stopniowo

Redakcja

Dział wywiadówMichał Cieślak

Zuzanna Gryn

Tymon Kobylecki

Ewa Kuczyńska

Maja Mikołajczyk

Mateusz Palczuk

Łukasz Piela

Ewa Słowińska

Jakub Wójcik

David Zhang

Dział kulinarnyMichał Cieślak

Mateusz Palczuk

Dział literackiŁukasz Piela

Grafika i składMichał Dyrcz (pomoc: Adam Walas)

ZdjęciaAndrzej Kulig

porcjami dodajemy wcześniej mie-

lony ser. Powstaje słodka, gęsta

masa. Dodajemy do niej jedną torebkę

budyniu, pół łyżeczki proszku do

pieczenia oraz parę kropli zapachu

rumowego. Miksujemy masę dalej.

Na koniec ubijamy pianę z białka

na sztywno. Łączymy wszystko

i DELIKATNIE mieszamy łyżką.

Bierzemy tortownicę, smarujemy

ścianki dokładnie masłem i wysypu-

jemy bułką tartą. Wkładamy do niej

zmieszaną masę. Wkładamy do nagrza-

nego już piekarnika i pieczemy ok.

75min. Podglądamy co jakiś czas.

Na koniec delikatnie wyjmujemy zło-

cisty serniczek. Nie wstrząsamy nim,

nie kroimy jeszcze — musi ostygnąć.

Jeżeli ciasto nie klei się, to zna-

czy, że jest solidnie upieczone.

SMACZNEGO DESERU!

fot. Andrzej Kulig

Page 16: Warszawa - 2 SLOpliki.2slo.pl/Warszawa_zamieszkana_1.pdfsza, coraz bardziej przyjazna mieszkańcom”. Wypowiedzi warszawiaków „Warszawa podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze

fot. Andrzej Kulig