Top Banner
Nr 47 • maj 2013 ISSN 2080-8429 Kuszenie widza Odkąd wprowadzono cyfryzację rośnie frekwencja, ale mimo to świeckie kino nie spoczywa na laurach i walczy o widza str. 4 Krajobraz po tornadzie Wiosna w Starej Rzecze wygląda jak nigdy. Szokuje krajobraz po tornadzie z lipca ubiegłego roku str. 10 Krew i pot Niewiele dyscyplin budzi chyba takie emocje, jak walki MMA. Po co ludzie zamykają się w klatce i tłuką do krwi? str. 16 miesięcznik bezpłatny Reklama Wejść i nie zginąć Wejść i nie zginąć str. 8
24

Teraz Świecie - maj 2013

Mar 29, 2016

Download

Documents

Bezpłatny miesięcznik społeczno-kulturalny „Teraz Świecie”, wydawany przez Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Świeciu, ukazuje się od listopada 2009 r. Tradycyjne wydanie papierowe dostępne jest w sklepach, kawiarniach, kioskach i punktach usługowych.
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: Teraz Świecie - maj 2013

Nr 47 • maj 2013ISSN 2080-8429

Kuszenie widzaOdkąd wprowadzono cyfryzację rośnie frekwencja, ale mimo to świeckie kino nie spoczywa na laurach i walczy o widzastr. 4

Krajobraz po tornadzie

Wiosna w Starej Rzecze wygląda jak nigdy. Szokuje krajobraz po tornadzie z lipca ubiegłego rokustr. 10

Krew i potNiewiele dyscyplin budzi chyba takie emocje, jak walki MMA. Po co ludzie zamykają się w klatce i tłuką do krwi?str. 16

miesięcznik bezpłatny

Reklama

Wejść i nie zginąć

Wejść i nie zginąć

str. 8

Page 2: Teraz Świecie - maj 2013

2 maj 2013 www.oksir.eukalejdoskop

ie lubię muzyki disco polo. Ani warstwa muzyczna, Nani słowa piosenek jakoś

nigdy nie przypadły mi do gustu. Bawią mnie też wokaliści w pseudo mundurach z epoletami i bogatymi zdobieniami, wzorowanymi chyba na uniformach noszonych przez generałów z Ameryki Południowej.

Daleki jestem jednak od tego, żeby uważać, iż miejsce disco polo jest tylko na imprezach w wiejskich remizach. Sto lat temu ludzie tań-cowali na weseliskach i na zaba-wach w karczmach przy skocznych oberkach i innych ludowych melo-diach, pogardzanych przez ówcze-sne wyższe sfery. Teraz większość z nas robi to przy disco polo. I po-wiedzmy sobie szczerze – znaczna część tych, którzy nie zostawiają suchej nitki na tej muzyce, albo po

Był oberek, jest disco polo

Prosto z mostu

ANDRZEJPUDRZYŃSKI

tarło się przekonanie, że dzieci i młodzież interesuje Utylko telewizja i komputer,

a zajęcia pozaszkolne, to dla nich strata czasu, albo przymus, narzuco-ny przez rodziców. O tym, że sporo w tym przesady świadczy nie tylko frekwencja w Centrum Działań Plastycznych Akademia w Świeciu, ale także zaangażowanie młodych ludzi, którzy przychodzą tu na zajęcia.

- To od razu widać po dziecku czy przychodzi z własnej woli, czy jest tu, bo tak kazali mu rodzice. U nas, i całe szczęście, mamy tylko tych pierwszych – podkreśla Hanna Kawecka, instruktor Akademii, działającej przy świeckim OKSiR.

Malarstwo, grafika, rysunek, ceramika – to tylko niektóre formy sztuki, jakie poznaje tu blisko 50 dzieci w wieku od 5 do 14 lat. Z po-wodzeniem, o czym świadczą liczne nagrody na krajowych i zagranicz-nych konkursach plastycznych.

W ostatnim, pod nazwą „Malo-

sowała się Zuzanna Mykowska, na piątym Julia Chrostowska, a na siódmym Martyna Landowska. Wręczenie nagród, połączone z wy-stawą prac, odbędzie się pod koniec kwietnia w pałacu w Lubostroniu.

wane słowem”, jury doceniło prace aż sześciu wychowanków Akademii. W kategorii klas I-III szkół pod-stawowych czwarte miejsce zajęła Magdalena Sień, natomiast wyró-żnienia otrzymały Zofia Kalinowska i Julia Piechna. Z kolei w kategorii klas IV-VI na trzecim miejscu upla-

ż 86 uczestników wzięło udział w kwietniowych eli-Aminacjach powiatowych

Turnieju Słowa „Słownych inspi-racjach – artystycznych kreacjach” w świeckim ośrodku kultury.

W konkursie recytatorskim spo-śród uczniów klas I-III szkół podsta-wowych pierwsze miejsce zajęła Zu-zanna Spychalska (GOKSiR w Gór-nej Grupie), drugie Julia Rządkow-ska (ZS w Jeżewie) i Natalia Buchaj (ZP w Warlubiu), a trzecie Wojciech Malecha (GOKSiR w Górnej Gru-pie). Wśród uczniów klas IV-VI pier-wsze miejsce przyznano Wojcie-chowi Mokrzyckiemu (GOKSiR w Górnej Grupie) drugie Aleksan-drze Chmarzyńskiej (SP w Osiu) i Sarze Balickiej (OKSiR w Świeciu), a trzecie Oliwii Kołodziejczak (SP w Osiu) i Marcie Muszyńskiej (SP w Bukowcu).

Wśród gimnazjalistów w konkur-sie recytatorskim pierwsze miejsce

Pojedynek na słowa

Deszcz nagród dla Pauliny

zajęła Eliza Frankowska (Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna w Świeciu), drugie Aleksandra Jezier-ska (Gim. w Osiu) i Aleksandra Kosmalska (Gim. nr 1 w Świeciu), a trzecie Franciszek Szweda (Gim. w Warlubiu) i Martyna Dembek (Gim. w Warlubiu). Wykonawców

oceniało jury w składzie Teresa Wądzińska, Mieczysław Giedrojć i Sławomir Jóźwiak.

Zdobywcy trzech pierwszych miejsc w poszczególnych grupach wiekowych zaprezentują się na eli-minacjach wojewódzkich w Lubo-stroniu 26-28 kwietnia. (ap)

FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Kuźnia talentów

Laureaci konkursu „Malowane słowem” FOT. ANDRZEJ PUDRZYŃSKI

Wydawca i redakcja:Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacjiul. Wojska Polskiego 139, 86-100 Świecie, tel. 52 562 73 70e-mail: [email protected] naczelny: Andrzej Pudrzyński,e-mail: [email protected]

Skład: Studio M&M GRAPHICDruk: Express Media sp. z o.o.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.

Reklama: tel. 661 504 850

W ostatnim miesiącu oglą-dałam…

… filmy nagrodzone w tym roku Oscarami, wśród nich jeden, który chciałabym polecić szczególnie. „Django” Quentina Tarantino to film, w którym szaleństwo miesza się ze scenami pełnymi humoru, a treści dużej wagi podane są tak, by nie dołować, a jednak pozostać w myślach. W filmach Tarantino nawet potężna dawka przemocy, oblanej hektolitrami krwi, nie do przyjęcia w normalnych sytuac-jach, daje wrażenie oczyszczenia i pozbycia się złych emocji. A rola Christopha Waltza w „Django” – miód…

Przeczytałam…… a właściwie czytam kilka rze-

czy naraz, z czego polecam – książ-kę Ludwiki Włodek „Pra. O rodzi-nie Iwaszkiewiczów”. Autorka jest prawnuczką słynnego Jarosława

i pisze o nim z perspektywy członka rodziny, a nie odbiorcy dzieł autora obowiązkowych lektur. Czytam też rozmowę Doroty Kowalskiej z prof. Zbigniewem Mikołejko „Jak błą-dzić skutecznie”, bo lubię słuchać mądrych ludzi. A już dla czystej rozrywki przeczytałam kryminał z czarnej serii wydawnictwa Czarna Owca „Kaznodzieja” Camilli Läck-berg – miłośnicy skandynawskich klimatów i zagadek sensacyjnych będę zadowoleni.

Słuchałam…… Wojciecha Waglewskiego i to

zarówno z płyt, jak i na żywo. Kwietniowy koncert w świeckim ośrodku kultury – świetny. Ale słu-cham też Lao Che i Marizy. A już naprawdę mocno przyczepiła się do mnie Sinéad O'Connor, może dla-tego, że chciałabym być na jej kon-cercie, który już niedługo będzie we Wrocławiu. (ap)

Trzy pytania do...

BEATY

SZYMAŃSKIEJ

dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świeciu

Świecianka Paulina Walendziak, uczę-

szczająca na zajęcia do Studia Piosenki

OKSiR-u, została laureatką Ogólno-

polskiego Festiwalu Interpretacji

Piosenki Aktorskiej, który odbył się

20 - 21 kwietnia w Bydgoszczy. Zdo-

była Grand Prix i nominację do fina-

łu Studenckiego Festiwalu Piosenki

w Krakowie. Ponadto otrzymała na-

grodę Bydgoskiego Portalu Interneto-

wego i dyrektora Wojewódzkiego Oś-

rodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy.

Podczas konkursu Paulina zaśpiewała

„Piosenkę dla kotka” do słów Jonasza

Kofty i muzyki Michała Maciudziń-

skiego (instruktora OKSiR-u) oraz „To

wszystko z nudów” (tekst Agnieszka

Osiecka, muzyka Lucjan Kaszycki). (p )a

prostu nie przepadają za nią i nie włączają jej na co dzień w domu, podczas wesel bawi się do upadłego przy hitach Boysów czy Weekendu. To trochę tak, jak z jedzeniem. Lubimy wyszukane potrawy o bo-gatym smaku, ale czasami każdego z nas najdzie ochota, żeby się na-pchać chipsami, colą czy schabo-wym z ziemniakami.

I chociaż za disco polo nie prze-padam, to wolę już, jak lecą nasze rodzime kawałki, niż te zachodnich „gwiazd”, które nie uprawiają nic innego jak właśnie tamtejszą od-mianę disco polo, tyle że w anglo-saskim sosie. A my się tym zachły-stujemy, bo muzyka fajna, a połowa z nas tekstów i tak nie rozumie. I może dobrze, bo niekiedy są tak żałosne, że słowa w discopolowych utworach to przy nich Szekspir.

Uczestnicy i jury turnieju FOT. ANDRZEJ PUDRZYŃSKI

ANDRZEJ PUDRZYŃ[email protected]

FOT. RUDOLF STÝBAR

Page 3: Teraz Świecie - maj 2013

3maj 2013www.oksir.eu reklama

Page 4: Teraz Świecie - maj 2013

4 maj 2013 www.oksir.euwydarzenia

Daniec w Świeciu

Przed nami 1,5-godzinna dawka znakomitego humoru. 2 maja wystąpi w Świeciu Marcin Daniec z najnowszym programem kaba-retowym. Przypomni w nim swo-je kultowe monologi oraz, w róż-nych wcieleniach, skomentuje współczesne wydarzenia społe-czne i polityczne. Satyrykowi towarzyszyć będzie zespół wokal-ny 4-mation, w skład którego wchodzą laureaci „Szansy na sukces”. Daniec to jeden z najpo-pularniejszych artystów kabare-towych w kraju, twórca serii „Marzenia Marcina Dańca”. Po-pularność przyniosły mu m.in. wcielenia Marcinka, Górala, Waldemara K. czy Pana Ignace-go. Organizatorem majowego występu jest Agencja Impresa-ryjna DETE we współpracy z oś-rodkiem kultury w Świeciu.

Kabaret Marcina Dańca, czwar-tek 2 maja, godz. 20.00, sala widowiskowa ośrodka kultury. Bilety (50 zł) w Punkcie Infor-macji Kulturalnej OKSiR przy ul. Wojska Polskiego 139, tel.: 52 562 73 70 i 71.

Subtelna Kari

Kari Amirian, choć porówny-wana do Björk czy Lykke Li, wy-pracowała własny styl na polskim rynku muzycznym. Jej subtelne popowe piosenki, śpiewane do-skonałą angielszczyzną, świetnie nadają się do słuchania wieczo-rem z lampką wina w ręku, kiedy chcemy wprowadzić się w marzy-cielski nastrój. Artystka potrafiła nawiązać kontakt z publicznoś-cią, wciągając ją do wspólnego nucenia. Tym bardziej, że fre-kwencja nie zawiodła – kawia-rnia Cafe Kultura była wypeł-niona po brzegi. To kolejny kon-cert z rzędu „z dużą publiką”– z jednej strony dowód na udany dobór repertuaru przez świecki ośrodek kultury, a z drugiej na skutecznie prowadzoną promo-cję. (ap)

W SKRÓCIE

onkurencja w postaci kin w Grudziądzu i By-dgoszczy nie śpi, dla-tego szukamy nowych sposobów na przycią-K

gnięcie widzów – mówi Marcin Traczyk, kierownik kina Wrzos w Świeciu.

Traczyk nie ma wątpliwości co do tego, że zakup za 350 tys. zł sprzętu do projekcji cyfrowej był dobrą inwestycją dla Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji (blisko połowę tej sumy OKSiR pozyskał z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej).

- Zdecydowanie wzrosła ilość widzów, a to przekłada się na znacznie wyższe wpływy z biletów – podkreśla.

Przyciągnąć młodzież

Wzrost frekwencji nie dotyczy

tylko kinowych hitów rodem z

Hollywood, ale także filmów adre-

sowanych do węższego grona od-

biorców. Przykładem jest fran-

cusko-niemiecka „Miłość” Michaela

Haneke.

- Kiedyś na podobne filmy

przychodziło mniej niż 10 osób,

teraz mieliśmy ich 60 – mówi szef

Wrzosu.

Średnia frekwencja to około

1400 widzów tygodniowo, trzy razy

więcej niż przed cyfryzacją. Co naj-

chętniej oglądamy? Bardzo popu-

larne są filmy polskie. To zasługa

tego, że w ostatnim czasie nasza

kinematografia doczekała się kilku

dobrych produkcji, takich jak

„Układ zamknięty” czy „Drogówka”.

Sporą część widowni stanowią dzie-

ci. Tutaj hitami były „Ralph De-

molka” i „Zambezia”, obydwa w wer-

sji 3D.

- Zauważyliśmy, że większość

widzów to albo osoby powyżej 20 lat,

albo dzieci. Chcemy więc poszerzyć

ofertę o atrakcyjne filmy adreso-

wane do młodych ludzi w przedziale

wiekowym 14-20 lat. Nie oszukujmy

się, ściągają oni głównie filmy

z Internetu, ale oglądanie ich na

monitorze komputera nie przebije

tego, co oferuje kino cyfrowe, szcze-

gólnie w technice trójwymiarowej –

zaznacza Marcin Traczyk.

Dinozaury i Tolkien

Dlatego od 26 kwietnia, w dwu-

dziestą rocznicę premiery, będzie

można zobaczyć „Park jurajski”

w 3D. Film bije obecnie rekordy

oglądalności w Stanach Zjedno-

czonych. We Wrzosie będzie grany

przez dwa tygodnie. Pojawi się na

ekranie w dniu ogólnopolskiej

premiery. I to jest kolejna przewaga

kina cyfrowego nad tradycyjnym

analogowym. Zapewnia ono nie

tylko doskonałą jakość obrazu, ale

też pozwala błyskawicznie pokazy-

wać nowości, na które kiedyś trzeba

było czekać w Świeciu przez kilka

tygodni. Kolejną propozycją dla

młodzieży – i nie tylko - będzie „Iron

Man 3”, grany od 10 maja.

Wrzos zamierza przyciągać wi-

dza nie tylko nowościami filmowy-

mi, ale także rozmaitymi wydarze-

Po dwóch miesiącach, odkąd w Świeciu zaczęto wyświetlać filmy w jakości cyfrowej, frekwencja nie maleje. Mimo to kino nie spoczywa na laurach i walczy o widza. Najnowszy pomysł to „Maraton filmowy z Tolkienem” w nocy z 3 na 4 maja.

niami, takimi jak „Maraton filmowy

z Tolkienem” w nocy z 3 na 4 maja.

- Trzy części „Władcy Pierścieni”

i otwierający maraton „Hobbit” w

wersji 3D to razem ponad 10 godzin

filmowej uczty – zachwala Marcin

Traczyk.

Do godz. 4.00 czynna będzie ka-

wiarnia Cafe Kultura, która zaopa-

trzy wygłodniałych i spragnionych

w chipsy, popcorn i napoje.

- Między filmami przeprowa-

dzimy również konkurs-niespo-

dziankę. Dla zmęczonych po bokach

sali ułożymy materace. Warto za-

brać ze sobą śpiwory, karimaty i po-

duszki - radzi kierownik Wrzosu.

ANDRZEJ PUDRZYŃ[email protected]

Kuszenie widza

„Maraton filmowy z Tolkienem” 3 majaPrognozowana rozpiska godzinowa:21.00 „Hobbit: Niezwykła Podróż” 3D dubbing00.00 „Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia”03.10 „Władca Pierścieni: Dwie Wieże”06.20 „Władca Pierścieni: Powrót Króla”

Bilet na maraton kosztuje 30 zł i 6 zł okulary 3D (okularów się nie zwraca, można je będzie wykorzystać podczas następnej wizyty w kinie Wrzos). Dodatkowe informacje na www.oksir.eu.

ówią o sobie, że ich mu-zyka wymyka się wszel-Mkim próbom kategory-

zacji. Faktycznie, twórczość grupy Pink Freud to mieszanka rock and rolla, jazzu, muzyki elektronicznej i improwizacji. W maju zespół usły-szymy w Świeciu.

Pink Freud, założony w 1998 roku, to jeden z najoryginalniej-szych głosów we współczesnej pol-skiej muzyce. Grają muzykę impro-wizowaną, co zbliża ich do jazzu. Z drugiej jednak strony bawią się etosem rockandrollowca, co daje prawdziwie wybuchową mieszankę gatunków muzycznych.

- Powstaliśmy jako zespół bez ograniczeń stylistycznych. Naszym medium jest pozytywna energia. Co zabawne, ani jazzowi puryści ani rockowcy nas z początku nie akce-ptowali. Koniec końców dotarliśmy do szerszej niż obejmująca te dwie kategorie publiczności – mówi lider

Mieszanka wybuchowa

grupy Wojciech Mazolewski w wy-wiadzie dla portalu JazzSoul.

Rok 2012 to gorący czas dla ze-społu, związany z premierą najno-

wszego albumu „Horse & Power” oraz wielką trasą koncertową. Płyta zawiera 11 utworów, inspirowanych wspólnymi przeżyciami zespołu

z tras koncertowych m.in. z Japonii, Szwecji, Francji, Węgier i Polski.

Pink Freud z powodzeniem bawi się różnymi gatunkami muzycznymi. W maju zespół wystąpi w Cafe Kultura FOT. ARCHIWUM ZESPOŁU

Hity cyfrowego kina w Świeciu:

„Syberiada polska”

„Ralph Demolka” 3D

„Układ zamknięty”

„Drogówka”

„Zambezia” 3D

1044 widzów

653 widzów

631 widzów

572 widzów

427 widzów

Powstaliśmy jako zespół bez ograniczeń

stylistycznych.

Pink Freud, założony przez Woj-ciecha Mazolewskiego (gitara baso-wa), tworzą świetni instrumen-taliści i soliści – Tomasz Duda (saksofon), Adam Milwiw-Baron (trąbka, elektronika) i Rafał Klim-czuk (perkusja). Podczas koncertu w Świeciu usłyszymy m.in. utwory z albumu „Horse & Power”. (ap)

Pink Freud, sobota 18 maja, godz. 21.00, kawiarnia Cafe Kultura w Świeciu. Bilety (20 zł) dostępne w kawiarni.

Page 5: Teraz Świecie - maj 2013

5maj 2013www.oksir.eu wydarzenia

uzyka disco polo

święciła triumfy

w latach 90. Po-

tem znikła z te-Mlewizji. Polsat

zdjął nawet z anteny kultowe dla

wielu programy „Disco Relax” i „Di-

sco Polo Live”. Powodem miał był

spadek zainteresowania tą muzyką,

chociaż pojawiły się też głosy, że

stacja chce odświeżyć wizerunek.

W ciągu ostatnich paru lat moda na

disco polo wróciła ponownie z roz-

machem porównywalnym do tego

sprzed dwudziestu lat, a kto wie czy

nie większym. Stacje Polo TV i TV

Disco należą do najchętniej oglą-

danych w kraju, a koncerty zespołów

discopolowych przyciągają tłumy.

Przykładów nie trzeba daleko szu-

kać. W styczniu na Galę Muzyki

Dance w świeckiej hali widowisko-

wo-sportowej z udziałem m.in. ze-

społu Weekend, znanego z przeboju

„Ona tańczy dla mnie”, przyszło

tysiąc osób.

- Ta muzyka zawsze miała wielu

fanów, tylko stacje telewizyjne za-

częły lansować modę na zagranicz-

nych wykonawców muzyki tane-

cznej. Wstydzono się polskich wyko-

nawców. Teraz znowu zaczynają pu-

szczać disco polo, bo w telewizji zau-

ważono, że można na tym zarobić

duże pieniądze – uważa Jan Glaziń-

ski, zajmujący się promocją Festi-

walu Muzyki Tanecznej w Świeciu.

Glaziński od dziesięciu lat jest

didżejem, a od trzech lat występuje

w zespole discopolowym Euforia.

- Nie ma teraz dyskoteki, w której

nie urządzano by wieczorów disco

polo. Przychodzą na nie tłumy –

mówi. - Disco polo to nie wiocha, ale

fajna muzyka, lekka, wesoła, pory-

wająca do tańca. Tych, którzy je

krytykują, zapytałbym czy byli kie-

dyś na weselu i przy jakich utworach

bawili się najlepiej oni i inni goście.

Jestem pewien, że przy discopolo-

wych.

Festiwal Muzyki Tanecznej w

Świeciu ma być imprezą familijną.

Od godz. 15.00 będą dostępne

dmuchane place zabaw dla dzieci,

a od 17.00 na scenie zaprezentują się

debiutanci. Około godz. 19.00-

20.00 pojawią się gwiazdy festiwalu

Dla jednych disco polo to obciach, inni nie potrafią sobie bez tej muzyki wyobrazić udanej imprezy. 29 maja w świeckim amfiteatrze odbędzie się pierwszy w naszym województwie Festiwal Muzyki Tanecznej. Jako gwiazdy wystąpią zespoły Boys i Weekend.

Disco polo to nie wiocha

Zespół Weekend w maju będzie jedną z gwiazd świeckiego Festiwalu Muzyki Tanecznej FOT. ANDRZEJ PUDRZYŃSKI

Danuta Wałęsa o sobie

11 maja będzie gościć w Świeciu Danuta Wałęsa, żona byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Pier-wsza dama będzie promowała swoją autobiografię „Marzenia i tajemnice”, w której opowiada o sobie, swojej rodzinie, niełat-wym pożyciu z przywódcą Soli-darności i burzliwej historii Pol-ski ostatnich dekad. Wydana w ubiegłym roku książka natych-miast stała się bestsellerem. Autorka otrzymała za nią wyróż-nienie Supergwarancja Kultury w kategorii Wydarzenie Roku przyznane przez redakcję TVP Kultura. Danuta Wałęsa przyje-dzie na zaproszenie Jerzego Wójcik, przewodniczącego Rady Miejskiej w Świeciu.

Spotkanie autorskie z Danutą Wałęsą, sobota 11 maja, godz. 12.00, sala widowiskowa Ośrod-ka Kultury, Sportu i Rekreacji w Świeciu. Wstęp wolny.

„Pstryknij” nagrodę

500 zł nagrody czeka na zwy-cięzcę konkursu fotograficznego FotoSprint z okazji pierwszych urodzin Świeckich Spacerów Fotograficznych. Aby wziąć udział w konkursie należy nade-słać zestaw 3 zdjęć, dotyczących tematów „Człowiek”, „Czas”, „Świecie”. Do 27 kwietnia prace należy przynieść osobiście do punktu informacji OKSiR-u lub przesłać pod adresem Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji, ul. Wojska Polskiego 139, 86-100 Świecie z dopiskiem „Konkurs Fotograficzny FotoSprint”. Re-gulamin konkursu dostępny na www.nefthis.com.

Zagłosuj na Zydeco Flow

Grupa Zydeco Flow, doskonale znana mieszkańcom Świecia z występów na licznych impre-zach, została wybrana do finało-wej dwudziestki konkursu Grand Prix Seven Festival w Węgorze-wie pod patronatem radiowej Trójki. Do 26 kwietnia można oddać swój głos na zespół. To właśnie słuchacze Trójki zadecy-dują, które z kapel będą miały okazję zaprezentować się na festiwalowej scenie. Głosy odda-wać można SMS-em pod nume-rem 71335 w treści wpisując: Zydeco Flow (koszt 1 zł).

W SKRÓCIE

– zespoły Boys i Weekend. Na za-

kończenie wystąpią wykonawcy,

którzy mają na swoim koncie przy-

najmniej jeden nagrany teledysk lub

płytę. W sumie pojawi się kilka-

naście zespołów, w tym m.in. After

Party, Kalimero, Euforia.

- To pierwszy festiwal muzyki

disco polo i dance w naszym woje-

wództwie. Spodziewamy się tłumów

z całego regionu. Nie zamierzamy na

tym poprzestać, chcemy by była to

coroczna, cykliczna impreza – zapo-

wiada Jan Glaziński.

Głównym organizatorem jest

portal muzyczny CPN Skład.

Festiwal Muzyki Tanecznej, środa

29 maja, początek około godz. 15.00,

amfiteatr w Świeciu. Bilety (około

20 zł) do nabycia między innymi

w punkcie informacji świeckiego

ośrodka kultury przy ul. Wojska

Polskiego 139.

maja, z okazji 675 rocznicy nadania praw miejskich 4Świeciu, odbędzie się „Jubi-

leuszowa majówka” na zamku. Na dziedzińcu będą trwały warsztaty rzemiosła średniowiecznego. Nada-rzy się okazja, by zapoznać się z pra-cą garncarza i drukarza, a także zo-baczyć, jak pieczono podpłomyki, czerpano papier i malowano herby. Będzie też można zwiedzić obozy rycerskie usytuowane pod świeckim zamkiem oraz samemu zrobić fra-gment kolczugi i ułożyć mozaikę. Nie zabraknie również pojedynków rycerskich

O godz. 18.45 zostanie odegrana scenka historyczna, podczas wielki mistrz Dytrych von Altenburg wrę-czy burmistrzowi Świecia przywilej

Majówka na zamkulokacyjny. Wcześniej, jako zapo-wiedź wydarzenia, zabrzmią salwy z bombard oraz usłyszymy hejnał odegrany przez trębacza. Natomiast około godz. 19.15 rozpocznie się wielka bitwa o świecki zamek. Oprócz tego w programie konkurs historyczny i recytatorski, a także otwarcie wystawy fotograficznej „Świecie w obiektywie”.

Imprezę zakończy około godz. 21.00 Teatr Świecie, który wykorzy-stując elementy teatru ognia prze-dstawi swoją interpretacją legendy o księciu Świętopełku. (ap)

„Jubileuszowa majówka – 675 lat miasta Świecia”, sobota 4 maja, po-czątek o godz. 15.00, zamek w Świe-ciu. Wstęp wolny.Podczas majówki nie zabraknie rycerskich popisów FOT. MARCIN SALDAT

oniamiki najpierw dała się poznać Niemcom, a dopiero Spotem po raz drugi spróbo-

wała swoich sił na polskim rynku muzycznym. Urodzona w Zielonej Górze 30-letnia wokalistka, kompo-zytorka i autorka tekstów, pięć lat temu wyjechała do Niemiec. W ber-lińskich wytwórniach nagrała w 2009 r. debiutancki album „7pm”.

- Kiedy próbowałam wydać tę płytę w Polsce to się dowiedziałam,

Pop na surowoże ta muzyka jest dziwna – powie-działa artystka radiowej Czwórce.

W ubiegłym roku w Berlinie ukazała się jej druga płyta „SNMK”. Muzyka Soniamiki to ascetyczny, surowy pop. Chciałoby się napisać: alternatywny pop, ale czy to, że coś jest inne od muzyki w radiu musi oznaczać od razu alternatywność? To po prostu bezpretensjonalne, do-mowe piosenki, choć zarejestro-wane w berlińskim studio. (ap)

Soniamiki, piątek 24 maja, godz. 20.00, kawiarnia Cafe Kultura w Świeciu. Bilety (10 zł) w kawiarni.

Soniamiki debiutancką płytę

nagrała w Niemczech FOT. ARCH. ARTYSTKI

ANDRZEJ PUDRZYŃ[email protected]

Page 6: Teraz Świecie - maj 2013

6 maj 2013 www.oksir.euwydarzenia

Nie lubię chodzić

na koncerty synów

Uważa pan się za osobę po-

pularną?

Powiedzmy, że jestem osobą roz-

poznawalną. I to jest bardzo miłe.

Muzyka, którą uprawiamy nie daje

aż takiej sławy, żeby być zacze-

pianym przez fanów na każdym

kroku. Czasami ktoś mnie zagadnie

na ulicy, zapyta, co u mnie słychać,

niekiedy mówią do mnie „panie

Leszku”, bo niektórzy mylą mnie

z Leszkiem Janerką. Zresztą bardzo

się z tego cieszę, że nie jestem osobą

nachalnie rozpoznawalną. Był taki

okres, gdy byliśmy częściej w tele-

wizji i wtedy przejawy dużej popu-

larności były dość uciążliwe. To zu-

pełnie nie jest moja bajka.

W recenzjach, dotyczących

„Nowej płyty”, ostatniego albu-

mu Voo Voo, można przeczy-

tać, że to najbardziej melan-

cholijny i klasycznie rockowy

krążek zespołu od lat, przypo-

minający utwory z lat 60.

i 70. Czaruje słuchacza ana-

logowym, nieco „brudnym”

brzmieniem bez sampli, skre-

czowania i innych współczes-

nych nowinek technicznych.

Zacznijmy od tego, że nie ma

obecnie w Polsce rynku krytyków

muzycznych. A tych, którzy tak się

określają, uważam za cymbałów.

Dla mnie uprawianie krytyki muzy-

cznej to przestępstwo o niskiej szko-

dliwości społecznej, dlatego nie jest

karalne. Jeśli ktoś podszywa się pod

zawód lekarza to grozi mu za to

więzienie, a jeśli ktoś udaje, że słyszy

i zna się na muzyce to chodzi sobie

wolny. Co to za krytyk muzyczny po

szkole dziennikarskiej, albo po

filologii polskiej? Żeby się zajmować

tym fachem trzeba mieć solidne

wykształcenie muzyczne, wiedzieć,

co to jest fraza, frazowanie czy skala,

a nie wypisywać bzdury.

W takim razie jaka jest

„Nowa płyta” według Wojcie-

cha Waglewskiego?

Album jest z jednej strony na-

szym powrotem do Wojtka Przy-

bylskiego, pierwszego realizatora

dźwięku, z którym pracowaliśmy.

Ustaliliśmy, że zagramy tę płytę

Występuje na scenie od ponad trzydziestu lat. W kwietniu po raz pierwszy zagrał w Świeciu razem z legendarnym zespołem Voo Voo. Z Wojciechem Waglewskim o tym, dlaczego nie lubi krytyków muzycznych, o współpracy z synami i o nowym albumie rozmawia Andrzej Pudrzyński.

FOT. ANDRZE

J BARTN

IAK

prawie na „setkę”, czyli że wszyscy

członkowie grupy grają w studiu

jednocześnie. Z drugiej strony to

powrót do brzmień, od jakich

zaczynaliśmy. Ale przede wszystkim

ta muzyka od początku do końca jest

nasza, bo korzysta z pewnego typu

riffów i z charakterystycznych skal.

Najbardziej interesuje mnie to, żeby

to było żywe. Aby ta muzyka spo-

wodowała, że będziemy w stanie

porozumieć się z publicznością tak,

jak podczas koncertu w Świeciu.

Ma pan ojcowską tremę,

kiedy występują na scenie

pańscy synowie Fisz i Emade?

Staram się nie chodzić na ich

koncerty, żeby uniknąć tej tremy.

Raz byłem i denerwowały mnie ko-

mentarze niektórych ludzi, albo to,

że ktoś z publiczności cały czas gada

ze znajomym podczas ich występu.

A to strasznie mnie wkurza. Nie zna-

czy to jednak, że nie podglądam ich

z boku i nie śledzę tego, co robią.

Kibicuję im, tym bardziej, że nie

wiedziałem, iż drzemią w nich takie

talenty. Byłem zaskoczony, że tak

sobie dobrze radzą. Zwłaszcza Fisz,

bo wcześniej był to nieśmiały samo-

tnik, kompletny introwertyk. Bałem

się, że wymięknie na scenie. Kiedy

po jakimś czasie zauważyłem, jak on

się przepoczwarza z takiego siero-

ty w giganta na scenie, to byłem

w szoku.

Występowaliście też razem

na scenie. Jak ojcu gra się z sy-

nami?

Fajnie. To są, kurczę, dobrzy mu-

zykanci. Zaczynali od hip-hopu,

którego ja na początku nie kuma-

łem. Jednak z czasem stali się

wszechstronnymi muzykami. To-

mek Stańko uważa, że Emade jest

jednym z najlepszych perkusistów

w Polsce. I to się słyszy. Dlatego

świetnie się z nimi gra. Kiedy pra-

cujemy razem, nie ma żadnej taryfy

ulgowej. Ja chyba jestem bardziej

litościwy w stosunku do nich, niż oni

dla mnie. Przy jednym ze wspólnych

projektów Emade odrzucił mi bez-

czelnie kilka piosenek. Powiedział,

że są do kitu. Nie ma zmiłuj się. To

nie jest takie tam sobie dziamdzia-

nie, gdzie wychodzi tatuś z synkami,

żeby razem pograć przed publiczno-

ścią i nie zwracają uwagi na to czy to

będzie dobre wykonanie, czy złe. Oni

uwielbiają grać i to nas łączy, a po-

nieważ robią to bardzo dobrze, to

świetnie nam się razem pracuje.

Muzyczne plany i marzenia?

Mamy już tak pełen grafik pro-

jektów, o których wcześniej bym nie

pomyślał, iż się przydarzą, że nie

śmiem nic planować. W ubiegłym

roku siedzieliśmy sobie z naszym

menedżerem i zastanawialiśmy się,

co będziemy robić, bo „Nowa płyta”

wyszła, potem trochę potrwa jej

promocja i co dalej? Jednak w

międzyczasie pojawiło się tyle

nowych wydarzeń, że nie narzekamy

na brak pracy. Najlepiej więc

niczego nie planować. Bardzo mi się

podobają takie koncerty, jak ten w

Świeciu, nie w wielkich halach, ale w

kameralnych warunkach z fajną

publicznością. Byłoby super grać

takie koncerty ciągle. Wiem jednak,

że parę dużych wyzwań z najwyższej

półki też nam się wkrótce przydarzy.

Nie zamierzam z tego powodu

narzekać. Ważne, że robimy to, co

lubimy i są ludzie, którzy chcą tego

słuchać.

ROZMAWIAŁ [email protected]

ANDRZEJ PUDRZYŃSKI

FOT. RUDOLF STÝ

BAR

FOT. RUDOLF STÝ

BAR

FOT. RUDOLF STÝ

BAR

Page 7: Teraz Świecie - maj 2013

7maj 2013www.oksir.eu reklama

Lokalna Grupa Działania „Gminy Powiatu Świeckiego”86-100 Świecie, ul. Chmielniki 2B, pok. nr 7, tel./fax (52) 33 01 832, email: [email protected]

www.lgdswiecie.pl

Lokalna Grupa Działania „Gminy Powiatu Świeckiego”

WYDARZENIA

jest partnerstwem trójsektorowym, utworzonym na obszarze siedmiu gmin powiatu świeckiego (Bukowiec, Dragacz, Drzycim, Jeżewo, Nowe, Świecie i Warlubie) dla realizacji Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) na lata 2007-2013 w oparciu o

JARMARK WIELKANOCNY W PRZYSIEKU23 marca 2013 r. braliśmy udział w Jarmarku Wielkanocnym w Przysieku. Celem jarmarku jest promowanie lokalnych i regionalnych tradycji, zwyczajów i dziedzictwa kulturowego, związanego z Wielkanocą oraz rękodzieła i sztuki ludowej.Lokalną Grupę Działania „Gminy Powiatu Świeckiego” reprezentowały Koła Gospodyń Wiejskich z gminy Jeżewo oraz Paweł Piotrowski Deco-Flor z Gródka. Jak zwykle było kolorowo i świątecznie.

Lokalną Strategię Rozwoju (LSR), którą realizujemy od 2009 roku.

Sfinansowano w ramach działania 4.31 „Funkcjonowanie lokalnej grupy działania, nabywanie umiejętności i aktywizacja”Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013 i środków Unii Europejskiej oraz Budżetu Państwa

Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie

ZAPRASZAMY

1. Przedsiębiorców oraz osoby zamierzające rozpocząć działalność gospodarczą do składania wniosków w ramach działania Tworzenie i Rozwój Mikroprzedsiębiorstw – od 13 maja do 27 maja 2013 r.

2. Rolników, domowników i małżonków rolników (ubezpieczonych w KRUS) do składania wniosków w ramach działania Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej – od 13 maja do 27 maja 2013 r.

3. Organizacje pozarządowe, osoby fizyczne, kościoły i związki wyznaniowe, jednostki samorządu terytorialnego do składania wniosków w ramach działania Małe Projekty – od 20 maja do 7 czerwca 2013 r.

Działanie: Różnicowanie w kierunku działalności

nierolniczej

Beneficjent: Przemysław Listewnik

Całkowity koszt projektu brutto: 64 206 zł.

Wartość dofinansowania z LGD netto: 26 100 zł.

W ramach operacji zakupiono sprzęt rolniczy – zestaw

uprawowo-siewny. Beneficjant świadczy usługi w ramach

działalności pozarolniczej.

WYBRANE PROJEKTY

Lokalna Grupa Działania „Gminy Powiatu Świeckiego” w związku z planowanym naborem wniosków o przyznanie pomocy w ramach działania „Wdrażanie lokalnych strategii rozwoju”

w zakresie nowego przedsięwzięcia

w zakresie:

ź Małych projektów ź Różnicowanie w Kierunku działalności nierolniczejź Tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw

informuje, że na terenie działania LGD „Gminy Powiatu Świeckiego” przeprowadzone będą szkolenia dla potencjalnych wnioskodawców na temat zasad ubiegania się o dofi-nansowanie w ramach działań wdrażanych przez LGD, na których przedstawione zostaną szczegółowe informacje o zasadach przygotowania i składania wniosków oraz: wzór formularza wniosku o przyznanie pomocy, wzory formularzy niezbędnych do wyboru

Wieś przyszłości – sposób na sukces

operacji przez LGD, kryteria wyboru operacji przez LGD określone w Lokalnej Strategii Rozwoju.

Osoby zainteresowane mogą zgłaszać się w biurze LGD w Świeciu, ul. Chmielniki 2B, tel. 52 33 01 832

L.p. DATA GODZ. GMINA MIEJSCE SZKOLENIA

1 24-04-2013 10:00 ŚwiecieŚwietlica wiejska

w Terespolu Pomorskim

2 29-04-2013 10:00 ŚwiecieInkubator Przedsiębiorczości

ul. Chmielniki 2b

3 07-05-2013 10:00 BukowiecUrząd Gminy w Bukowcu

ul. Dr Floriana Ceynowy 14

4 09-05-2013 10:00 NoweŚwietlica Wiejska

w Gajewie - Zabudowania

5 13-05-2013 10:00 ŚwiecieInkubator Przedsiębiorczości

ul. Chmielniki 2b

ZAPRASZAMY NA SZKOLENIAZAPRASZAMY NA SZKOLENIA

Page 8: Teraz Świecie - maj 2013

8 maj 2013 www.oksir.euw cztery oczy

Do tej pory himalaizm zwy-

kle przedstawiany był w kon-

tekście heroizmu, zmagania

się z własnymi słabościami,

sprawdzianu ludzkiej wytrzy-

małości. Ostatnie wypadki,

zwłaszcza te z udziałem Pola-

ków, sprawiły że wspinaczkę

zaczęto ukazywać w nieco in-

nym świetle. Pojawiły się spo-

strzeżenia, że nie jest to żadna

odwaga, tylko zwykłe ryzykan-

ctwo, które co jakiś czas musi

się źle skończyć.

Ludzie od zawsze wspinali się po

górach i zawsze ginęli. Pewnie częś-

ciej niż teraz. Tyle, że kiedyś nie mó-

wiło się o tym. Media nie były tak

wszechobecne. Inną rzeczą jest to, że

przed laty himalaiści zamierzający

zdobyć jakiś szczyt nie zabiegali tak

o rozgłos, jak obecnie. Muszą to ro-

bić, jeśli chcą pozyskać sponsorów, a

w ślad za tym pieniądze, które po-

zwolą zorganizować wyjazd. Podo-

bnie było w przypadku Broad Peak,

który po raz pierwszy zdobyto zimą.

Niestety, dwaj polscy himalaiści za-

płacili za ten sukces najwyższą cenę.

Takie historie zawsze spotykają się

z zainteresowaniem i pewnie stąd

tak wielkie zamieszanie i dyskusja,

jakiej być może wcześniej nie było.

Jednak gdy ginie hima-

laista, zwykle jest on przedsta-

wiany jako heros, pokonany

przez siły natury. A może nie

jest on w niczym lepszy od ko-

goś, kto pędzi na motorze z prę-

dkością 240 km na godzinę

i rozbija się na drzewie? O tym

ostatnim zwykle mówi się

FOT. ANDRZE

J BARTN

IAK

Wejść na szczyt i nie zginąćWejść na szczyt i nie zginąćWejść na szczyt i nie zginąć

Z Ryszardem Bocianem, himalaistą z Osia, o pasji gór, ryzyku i zmaganiu z własnymi słabościami rozmawia Andrzej Bartniak.

„Idiota, zasłużył sobie na taki

los”. A przecież obaj realizo-

wali swoją pasję. Świadomie

narażali życie. Skąd więc tak

różna ocena?

Nie wiem czy himalaiści są tra-

ktowani inaczej. Myślę, że większość

ludzi uważa to, co oni robią za zu-

pełnie niepotrzebne. Są przekonani,

że trzeba być głupcem, żeby spędzać

dwa miesiące na kompletnym odlu-

dziu i jeszcze wydawać na to masę

pieniędzy. Na coś, co przecież nie

przynosi żadnych medali ani dyplo-

mów. Pewnie w przekonaniu wię-

kszości jest to taka sama głupota, jak

jazda wspomnianym motorem 240

na godzinę.

Wanda Rutkiewicz, nasza

wybita himalaistka, która też

straciła życie w górach, zapyta-

na czemu się wspina powie-

działa: „Może dlatego, że przy

ekstremalnym wysiłku w gó-

rach, niedotlenieniu wydziela

się nieznany hormon?” Może

to on uzależnia?

Myślę, że większość z tych, którzy

jeżdżą wysoko w góry nie potrafi

jasno odpowiedzieć na pytanie, po

co tam jeździ.

A pan po co jeździ?

Zacznijmy od tego, że nigdy nie

brałem udziału w żadnej ekstre-

malnej wyprawie zimowej, która za-

wsze wiąże się z dużym ryzykiem.

Mimo to, kilka razy spotkałem się

z zagrożeniem życia. Chyba najbar-

dziej ryzykowałem wspinając się na

Pik Lenina. Każdy krok sprawiał

wielką trudność. Zimno i rozrze-

dzone powietrze paraliżowały ru-

chy. Praktycznie w każdym momen-

cie mogło się zdarzyć coś, co zakoń-

czyłoby moją przygodę z górami.

Wiem, co znaczy przebywanie na

dużych wysokościach i jak zachowu-

je się człowiek w takich warunkach.

Mogę odpowiedzieć tylko znanym

powiedzeniem: „Jeździ się w góry,

bo są”. Trudno o lepsze stwierdze-

nie. Jest to jakaś pasja, walka ze

sobą. W żadnym wypadku z naturą.

Tej pokonać się nie da.

Żony wielu himalaistów,

zwłaszcza wdowy, mówią że to

egoiści.

Można tak pomyśleć, skoro zo-

stawiają wszystko i na kilka miesięcy

wyjeżdżają po to, by chodzić po

górach. Wiadomo, że ktoś, kto

zamierza zdobywać najwyższe

szczyty, ma gdzieś wkalkulowane to,

www.airpress.pl

• SPRĘŻARKI • KOMPRESORY

• ZAWORY • ELEKTRODY • WĘŻE • SPAWARKI

• ODZIEŻ BHP • KAMIENIE SZLIFIERSKIE

• TARCZE • SZCZOTKI • PAPIERY ŚCIERNE

• WIERTARKI • OPALARKI • SZLIFIERKI • WKRĘTARKI

• ARTYKUŁY SPAWALNICZE

RAFAŁ GÓRSKIwww.raf-mix.pl

86-105 Świecieul. Chełmińska 2a

tel./fax: 52 331 09 65mobile: 501 744 830, 504 259 191

e-mail: [email protected]

www.raf-mix.pl

HURT - DETAL

Reklama

Page 9: Teraz Świecie - maj 2013

9maj 2013www.oksir.eu w cztery oczy

że może już nie wróci do domu. Co

zrobić. Tej pasji nie da się porównać

chyba z żadną inną.

Co pan myślał w sytuacjach,

gdy życie wisiało na włosku?

Pojawiała się myśl „Jeśli prze-

żyję, to więcej już nie będę kusił

losu i skończę z górami”?

Takich myśli nie było, nawet

w najgorszym momencie. Raczej

analizowałem sytuację i starałem się

dojść do momentu, w którym został

popełniony błąd. Zrozumienie go to

szansa na to, że kolejnym razem

właściwa reakcja będzie szybsza.

Przeciwnicy niebezpiecz-

nych wypraw zimowych, w któ-

rych Polacy mają spore sukce-

sy, zauważają, że nie mają one

zbyt wiele wspólnego ze szla-

chetną rywalizacją. Inaczej niż

na morzu, każdy myśli przede

wszystkim o sobie. Dość nieda-

wno wyszła na jaw historia z

udziałem japońskich himalais-

tów, którzy przy okazji wspi-

naczki na jeden ze szczytów

Himalajów natknęli się na

wyczerpaną ekipę Hindusów.

Mimo ich próśb o picie, jedze-

nie, jakąkolwiek pomoc, Ja-

pończycy nie zareagowali. We-

szli na szczyt, a gdy schodzili

przechodzili już obok zamar-

zniętych Hindusów. Takie hi-

storie mocno odbrązawiają

ten sport.

Nie można generalizować, że

ludzie sobie nie pomagają. Obecnie

jest bardzo dużo wypraw komer-

cyjnych. Ludzie płacą duże pienią-

dze i potem za wszelką cenę chcą

zdobyć górę. Nie jadą tam dla jakiejś

idei, tylko chcą wejść na szczyt. To

wszystko. Tak jak w biznesie, ofiary

muszą być. Z racji dostępności

himalaizmu nie wszyscy ludzie

dostrzegają w tym piękno.

Okoliczności śmierci Macie-

ja Berbeki i Tomasza Kowal-

skiego też są dość niejasne.

chcących zdobyć ten sam szczyt,

wyprawa wyrusza. Moje wyjazdy

można nazwać niskobudżetowymi.

Wszystko organizujemy na własną

rękę. Pomoc miejscowych agencji

ograniczamy do absolutnego mini-

mum.

Zdobył pan już kilka sześ-

ciotysięczników i siedmio-

tysięcznik. O którym z ośmio-

tysięczników pan marzy?

Na pewno nie jest to Mount

Everest, za duży tam tłok. Chyba że

od chińskiej strony, bo tam ze wzglę-

du na trudności mało kto wchodzi.

Może Cho Oyu. Niestety, tak wyso-

kie szczyty wymagają nie tylko pie-

niędzy, ale też specjalnych przygo-

towań, które zajmują sporo czasu

Sporo, czyli ile?

Dla mnie jest to minimum pół

roku. W tym czasie biegam, ćwiczę

na siłowni, oswajam się z wysił-

kiem. Tam kondycja jest niezwykle

ważna.

Rodzina boi się o pana, gdy

pakuje pan plecak i wyrusza na

koniec świata?

Pewnie, że się boi. Ja też się boję.

Nie jest tak łatwo, jak niektórym

może się wydawać, że wsiadam do

samolotu i mam wszystko w nosie.

Dlaczego pozostała dwójka

polskich alpinistów im nie po-

mogła? Rodziny i znajomi gu-

bią się w domysłach. Byli zbyt

wyczerpani, zabrakło umie-

jętności czy może jeszcze coś

innego?

Tego nikt nie wie. Należy pamię-

tać, że na takiej wysokości trudno

jest pomóc komuś innemu. Czło-

wiek jest tak potwornie wyczerpany,

choćby z braku tlenu, że każdy krok

sprawia ogromną trudność. A trzeba

zostawić sobie jeszcze mały zapas na

zejście. Można niepotrzebnie zrobić

10 metrów do góry, a potem zabra-

knie sił, żeby te 10 metrów zejść

w dół. Tam nikt nie jest w stanie

wziąć kolegi na plecy i znieść go kil-

kaset metrów niżej, gdzie są lepsze

warunki.

Czyli chcąc uprawiać ekstre-

malną wersję tego sportu trze-

ba być wyjątkowym egoistą i li-

czyć się z tym, że może kiedyś

trzeba będzie zostawić przyja-

ciela na pewną śmierć?

To nie egoizm, a realizm.

Zdarzyło się kiedyś panu

natknąć na martwych wspina-

czy?

Nie. Widziałem tylko pozosta-

łości po obozach, w których pra-

wdopodobnie wydarzyło się jakieś

nieszczęście.

Ile trzeba mieć pieniędzy,

żeby uprawiać wspinaczkę wy-

sokogórską?

Trudno powiedzieć. Po Tatrach

można chodzić tanio. Alpy też są

dość dostępne. Duże wydatki zaczy-

nają się, gdy myślimy o Himalajach.

W Nepalu na wszystkie szczyty

powyżej 6000 m trzeba mieć pozwo-

lenie. Im wyżej, tym drożej. Będąc

na miejscu też można rozwiązać to

na wiele sposobów. Można wyruszyć

własnym zespołem, albo wkręcić się

do jakiejś nepalskiej agencji, która

kompletuje skład i w momencie, gdy

uzbiera się na przykład 10 osób,

jakiś sygnał, że wszystko jest w po-

rządku, ale równie dobrze może nie

być ze mną kontaktu, bo na przykład

rozładują się wszystkie baterie. Do-

piero po tym czasie mają prawo się

niepokoić.

Żona zaakceptowała to tak

bezwarunkowo? To, że przez

miesiąc lub dłużej może nie

mieć żadnych wieści o tym, co

się z panem dzieje? W dodatku

wiedząc, że przebywa pan w ja-

kimś odciętym od świata, nie-

przyjaznym miejscu, tysiące

kilometrów od domu?

Akceptuje, chociaż nie jest to

łatwe. Na szczęście ze mną nie jest

tak źle. Góry to tylko hobby. Jak mi

się udaje wyjechać raz w roku, to jest

dobrze. Są ludzie, którzy spędzają

w ten sposób pół roku i więcej.

Wszystko podporządkowane jest

górom. Ja traktuję to jako odsko-

cznię od szarego życia.

Na ostatnim wyjeździe do Argenty-

ny jakoś tak się dziwnie złożyło, że

siedzieliśmy miesiąc w rejonie,

w którym przez cały ten czas nie

widzieliśmy żadnych innych ludzi.

Mieliśmy telefon satelitarny, który

nie działał i przez miesiąc nasze

rodziny nie miały z nami żadnego

kontaktu.

Bliscy musieli przeżywać

piekło.

Jak też je przeżywałem wiedząc,

co oni przechodzą.

Nie powiadomili ambasady

czy służb ratowniczych, że coś

wam się stało?

Przed wyjazdem zastrzegam

sobie, że jeśli wyjeżdżam na miesiąc,

to oczywiście będę się starał dać

ROZMAWIAŁ [email protected]

ANDRZEJ BARTNIAK

Reklama

STS

SOMAR

Reklama

Ryszard Bocian, rocznik 1974, mieszka w Osiu. W swojej pasji, jaką jest chodzenie po górach, realizuje się od kilkunastu lat. Zdobył wiele szczytów w Tatrach, Alpach, Andach, Pamirze, na Kaukazie i Alasce. W 2010 r. uczestniczył w wyprawie, której celem był Kusum Kanguru (6367 m) w Himalajach. Podobnie jak wszystkim innym Polakom, nie udało mu się jednak dotrzeć do celu. Najwyższym szczytem, jaki zdobył jest Pik Lenina (7134 m) w Pamirze. Na co dzień Ryszard Bocian prowadzi stację kontroli pojazdów w Osiu.

FOT. ANDRZE

J BARTN

IAK

Page 10: Teraz Świecie - maj 2013

10 maj 2013 www.oksir.euwidziane z bliska

ziś już wiemy, jaka siła

zmieniła tak kraj-

obraz nad Wdą. Rela-

cje świadków, nagra-Dnia wideo, a przede

wszystkim rozmiar zniszczeń, zain-

teresowały wielu meteorologów i ba-

daczy niezwykłych zjawisk w przyro-

dzie. Drogę i siłę „naszej” trąby ustalili

z imponującą dokładnością.

Powstała o godz. 13.00 przy pol-

skiej granicy z Niemcami, ale po ich

stronie, na wysokości Zielonej Góry.

W godzinę nabrała mocy tzw. super-

komórki burzowej. Wtedy jeszcze

nie schodziła do ziemi. Pędziła

w kierunku Starej Rzeki w gminie

Osie, jako niezwykle ulewna chmu-

ra. Koło godz. 15.00 była w Pile,

gdzie powaliła betonowy mur przy

stadionie. Wichura ogarnęła woje-

wództwo wielkopolskie i część za-

chodniopomorskiego. Pourywała

tam linie energetyczne, pozrywała

dachy, powaliła setki drzew. Po

godz. 16.00 przesunęła się w stronę

Borów Tucholskich. Na ziemię trąba

zeszła kawałek za Tucholą. Potem

wpadła w dolinę Wdy, do Łążka,

Szarłaty i Starej Rzeki. Zraniła pięć

osób, uszkodziła 58 budynków.

Lej kategorii F2

Niektórzy byli wtedy w domach,

między innymi Danuta Brodecka

z Szarłaty koło Osia, która sądziła,

że to wyjątkowo silna burza, dopóki

nie zobaczyła błota chlustającego

w okna. Odbijały się też o nie drobne

kamienie.

- Gdy huk ustał, w domu zrobiło

się dziwnie jasno. Potem zrozumia-

łam, że znikł las, który rzucał cień na

dom. Gdy wyjrzałam przez okno,

zobaczyłam wyjątkowo intensywną,

malowniczą tęczę – wspomina.

Widziała ją też Małgorzata Krupa

z Łążka. Była w swoim lesie. Szukała

grzybów, gdy zaczął do niej docierać

dziwny jazgot. Sądziła, że to pociąg

jedzie awaryjnym torem przez Szar-

łatę. Ale dźwięk szybko narastał

i wtem ziemia zaczęła się jej osuwać

spod nóg.

- Myślałam, że to koniec świata –

mówi.

Położyła się twarzą do ziemi.

Chwilę potem zaległa cisza, a niebo

rozświetliły oślepiające słońce i pię-

kna tęcza.

Niektórym udało się uwiecznić to

wyjątkowe zjawisko w Borach Tu-

Wiosna w Starej Rzece wygląda jak nigdy. Ciągle szokuje krajobraz po tornadzie, które przeszło tu 14 lipca ubiegłego roku. Mieszkańcy zdążyli naprawić domy, ale przyroda dopiero zaczyna się odradzać.

Tornado spustoszyło las i uszkodziło 58 zabudowań w dolinie Wdy FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Krajobraz po końc u świata

Reklama

Reklama w

to dobra inwestycja

Sprawdź nas!tel. 661 504 850

Autopromocja

cholskich. Na YouTube znajdziemy

kilka ciekawych dokumentów. Na

jednym z filmów widać, jak rozpę-

dzony lej zbliża się do domku w Starej

Rzece. Operator jest odważny. Nie

poddaje się, kręci mimo huku i trze-

szczących ścian. Widz ma wrażenie,

że zaraz trąba wpadnie do jego domu.

Są też filmy z drogi, kręcone

w samochodach. Emocje na jednym

z nich, na drodze do Łążka, wyraża

krzyk dziewczyny, która błaga kiero-

wcę, żeby przestał kręcić i wreszcie

odjechał. Na tym filmie widać, jak lej

oddala się na północ, w stronę Gnie-

wu. Podnosił się i opadał. Około godz.

18.00 narobił jeszcze sporo szkód

w Sztumie – pięć osób zostało ran-

nych i zniszczeniu uległy 42 budynki.

Nawałnica rozmyła się przed godz.

19.00, zanim doszła do Elbląga.

Odcinek, który pokonała, mierzy

320 km, ale faktycznie trąba dotknęła

ziemi na 80 kilometrach. Zniszczyła

pas szeroki na cztery kilometry. Jej

siła, mierzona w skali Fujity, wyno-

siła F2. Symbol ten oznacza wiatr

wiejący z prędkością od 181 do 253

kilometrów na godzinę.

Szczęście w nieszczęściu

Zaraz po trąbie, ale także dziś, do

Starej Rzeki i Łążka przyjeżdżają

turyści ciekawi widoku, jaki zostawia

po sobie taka siła. Najdobitniej

obrazują ją powalone, pogięte, cza-

sem poskręcane drzewa. Z ustaleń

Lasów Państwowych wynika, że ży-

wioł spustoszył 650 ha lasu, niszcząc

lub uszkadzając ponad 125 tys.

metrów sześciennych drzew, głównie

sosen w wieku od 40 do 100 lat. Stra-

ty w surowcu drzewnym oraz koszty

uprzątnięcia wywróconych i połama-

nych drzew, odnowienia zniszczo-

nych lasów i naprawy infrastruktury

oszacowali na około 20 mln zł.

Las ma zacząć się odbudowywać

dopiero w 2015 roku. Tegoroczne na-

sadzenia dodatkowo opóźniła długa

zima. Tymczasem w samym Nadleś-

nictwie Trzebciny trzeba zasadzić ok.

4 mln sadzonek. I nie będą to tylko

sosny.

Lasy Państwowe odchodzą od tak

zwanych monokultur, czyli lasów

z przewagą jednego gatunku drzew.

Zastępują je innymi. I tak miejsce

sosen zajmą po trąbie dęby, buki,

graby i brzozy.

- Sosny również, bo Lasy Pań-

stwowe to także gospodarstwo, a so-

sna ciągle sprzedaje się najlepiej –

uzupełnia Daniel Siewert, specjalista

do spraw ochrony krajobrazu, war-

Page 11: Teraz Świecie - maj 2013

11maj 2013www.oksir.eu widziane z bliska

Reklama

tości historycznych i kulturowych

Wdeckiego Parku Krajobrazowego

w Osiu.

Łyse wzgórza wokół Wdy przy-

pominają wiosną o trąbie. Gdzienie-

gdzie widać wygięte pasma sosen,

urwane czubki potężnych drzew. Nie-

które pnie leżą przy korycie Wdy. Już

w sierpniu ubiegłego roku, gdy tylko

został wznowiony ruch na Wdzie, nie

brakowało kajakarzy ciekawych oto-

czenia rzeki po kataklizmie. Zbliżają-

cy się sezon znowu może przynieść

zwiększone zainteresowanie tury-

stów.

To jeden z nielicznych plusów

trąby nad Wdą. Mogą też o nich mó-

wić państwo Biliccy ze Starej Rzeki.

Ich dom był jedynym, które tornado

zmiotło do cna. Nie dało się go

odbudować, bo miał prawie sto lat

i był drewniany.

Powinno przybyć jeleni

Bilickich spotkało podwójne

szczęście. Po pierwsze, nie było ich

w domu, gdy rozszarpała go nawał-

nica. Po drugie, na Boże Narodzenie

dostali nowiusieńki, tak piękny, że

turyści podpytują, za ile i od kogo

można taki kupić. Zima w tym domu

minęła im sympatycznie – ciepło

i przytulnie. Rodzina szykuje się do

lata. Już cieszą się na grillowanie na

wygodnym tarasie z widokiem na wy-

łysiałe wzgórza rzeki. Prawdopo-

dobne, że zobaczą na nich jelenie.

Miejscowym bardzo żal jagodzisk,

płodnych w Starej Rzece i Łążku.

Wielu ludzi żyło ze zbierania jagód,

ale już słychać, że są przecież miejsca,

w które można się przenieść.

Daniel Siewert uważa, że mie-

szkańcy Starej Rzeki, Łążka i Szarłaty

sobie z tym poradzą:

- Ludzie z Borów są zahartowani,

trąbę przyjęli z pokorą. Raczej

zabezpieczają się przed kolejnym

uderzeniem niż drżą, że ono nastąpi.

W końcu taka trąba w Polsce to

rzadkość. Jej kolejne uderzenie w to

samo miejsce wywróciłoby statystykę

do góry nogami.

- Polany oraz puste przestrzenie

wśród drzew, takie jakie zostawiła

trąba, to najlepsze rykowiska – mówi

Daniel Siewert. - Mam nadzieję, że

przełoży się to na wielkość populacji

jelenia w Borach Tucholskich.

Trąba była łaskawa dla najcen-

niejszych dzieł natury w tym miejscu.

Ucierpiał tylko jeden z 50 pomników

przyrody, nie ma też strat w zwie-

rzętach. Śródleśny rezerwat przy-

rody, Jezioro Martwe, został w jednej

części odsłonięty, ale nie traci przez to

na wartości. W końcu to dzieło siły

przyrody i ślad po niej w miejscu,

gdzie w naturę celowo się nie inge-

ruje, podnosi wartość tego niezwy-

kłego miejsca.

rolety

¿aluzje

plisse

zas³ony rzymskie

¿aluzje pionowe

zas³ony panelowe

moskitiery

rolety zewnêtrzne

Promocja dotyczy rolet Impresja „dzień-noc” (wszystkie typy). Czas trwania promocji:

24.04.2013 - 17.05.2013.Promocja ważna tylko z poniższym kuponem

promocyjnym.

-20%

SALON FIRMOWY Omega Roletyul. Chmielniki 2B86-100 Œwiecie

tel. kom. 508 367 [email protected]

www.omegarolety.pl

PROWADZIMY:

• księgi rachunkowe kpir

• ewidencje VAT • rozliczenia z US, ZUS,

GUS i PFRON • kadry i płace

Na rynku od 10 lat!

www.arym-ksiegowosc.pl

Kancelaria Rachunkowo Doradcza

"ABAKS" Anna Wolicka-Arym

ul. Chmielniki 2B, 86-100 Świecie

Tel. 52 33 31 119 | Kom. 696 007 975

e-mail: [email protected]

Posiadamy certyfikat

rzetelnego biura rachunkowego.

AGNIESZKA [email protected]

14 lipca Gabriela Bilicka ze Starej Rzeki myślała tylko o jednym: dobrze, że nikogo z jej rodziny nie było w domu, gdy zniszczyło go potężne uderzenie trąby powietrznej FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Rodzeństwo Ania i Mateusz Biliccy mówią, że zima w nowym domu minęła sympatycznie: ciepło i przytulnie FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Żywioł spustoszył 650 ha lasu, niszcząc lub uszkadzając ponad 125 tys. metrów sześciennych drzew, głównie sosen FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Page 12: Teraz Świecie - maj 2013

12 maj 2013 www.swiecie.euecho gminyecho gminy materiały informacyjne gminy Świecie

Rewitalizacja, markety i biblioteka- Trudno mi się zgodzić z zarzutem, że z powodu rewitalizacji starej części miasta upadają małe sklepy. Przyczyną jest to, że nie wytrzymują one konkurencji z marketami, nad czym boleję. Nie mamy jednak na to wpływu – mówi Tadeusz Pogoda, burmistrz Świecia

Przy tak dużej inwestycji zdarza-ją się drobne niedociągnięcia. Wie-dzą to wszyscy ci, którzy budowali chociażby własny dom, a przecież tu skala przedsięwzięcia jest dużo mniejsza. Są to drobne usterki, jak luźna kostka na ulicy, ale natych-miast reagujemy na wszelkie takie sytuacje. Nie płacimy za to doda-tkowo, bo mamy 3-letnią gwarancję od wykonawcy. Nie można jednak wyolbrzymiać i twierdzić, że wszę-dzie są tylko niedociągnięcia, z któ-rymi nic nie robimy, bo to zwyczajna nieprawda. Wystarczy przejść się po Dużym i Małym Rynku oraz po-bliskich ulicach, aby to samemu stwierdzić.

Sporo uwagi media poświę-ciły fontannie.

Podejrzewam, że jakakolwiek ona by nie była, to części osób by się podobała, a części nie. Nie słyszałem jednak krytycznych głosów dotyczą-cych wyglądu fontanny w pier-wszych tygodniach po oddaniu jej do użytku. Pojawiły się one dopiero, kiedy mieliśmy przejściowe proble-my techniczne. Mam wrażenie, że w medialnych doniesieniach wzięły one górę i przy okazji siłą rozpędu skrytykowano też całą fontannę.

Czytając niektóre wpisy na forach internetowych można odnieść wrażenie, że na rewi-talizacji ucierpieli kupcy, któ-rzy coraz częściej zmuszeni są zamykać sklepy na starym

mieście.Trudno mi się z tym zgodzić.

Przyczyną jest to, że małe sklepy nie wytrzymują konkurencji z marke-tami, nad czym boleję. Nie mamy jednak na to wpływu. Na Marian-kach nie przeprowadzaliśmy rewi-talizacji, a tam także jest duża rota-cja, jeśli chodzi o małe sklepy czy punkty usługowe. Jedne powstają, potem znikają po paru miesiącach, a w ich miejsce otwierają się nowe.

Rozumiem rozgoryczenie han-dlowców, ale my jako gmina mamy związane ręce. Jeśli inwestor kupi od prywatnego właściciela działkę, tak jak to miało miejsce na terenie po byłej cukrowni, może na niej bez przeszkód postawić market do 2000 m kw. powierzchni sprzedaży. Nie wlicza się w to pomieszczeń ma-gazynowych, biurowych czy socjal-nych. Jedynie markety powyżej 2000 m kw. mogą powstać na grun-cie, który decyzją rady miejskiej przeznaczono w planie zagospoda-rowania przestrzennego pod sklepy wielkopowierzchniowe. W Świeciu jednak żaden market nie ma ponad 2000 m powierzchni handlowej.

Ostatnio sporo mówiło się o nowej bibliotece. Wiadomo już, że nie dojdzie do połącze-nia Miejskiej Biblioteki Pu-blicznej z Biblioteką Pedagogi-czną, która podlega Urzędowi Marszałkowskiemu w Toru-niu.

Czytając niektóre artykuły w lokalnej prasie można od-nieść wrażenie, że jakość wy-konania rewitalizacji starego miasta pozostawia wiele do ży-czenia.

Rozumiem, że rolą dziennikarzy jest patrzenie władzy na ręce i wyty-kanie ewentualnych błędów. Szanu-ję to, bo to jeden z elementów demo-kracji. W tym jednak konkretnym przypadku nie mogę się zgodzić z takim twierdzeniem. Tym bar-dziej, że opinia wyrażana niekiedy w mediach często różni się od tej, jaką często słyszę od mieszkańców, którzy chwalą to, że Duży Rynek i okolice, prezentują się teraz dużo lepiej.

To prawda. Przyczyną jest to, że pod jednym kierownictwem byliby pracownicy biblioteki miejskiej zatrudnieniu na umowę o pracę i pracownicy Biblioteki Pedagogicz-nej, których obejmuje Karta Nau-czyciela.

O tym, dlaczego gmina zdecydowała się na budowę no-wej biblioteki, zamiast odku-pywać na przykład byłą Galerię Kościuszki rozmawialiśmy już podczas ostatniego wywiadu. Ale przy okazji wyboru lokali-zacji biblioteki przy ul. Sien-kiewicza, niektórzy podnoszą argument, że w ten sposób za-biera się w tym miejscu miejsca parkingowe i osoby, chcące zrobić zakupy, nie będą miały gdzie zostawić samochodu.

To płatny parking, gdzie par-kowały przede wszystkim autobusy i samochody ciężarowe. Poza tym mamy 100 metrów dalej duży, bez-płatny parking koło hali, a kawałek dalej kolejne dwa – powyżej hali i przy stadionie Wdy. Co więcej, według wstępnych założeń, nowa biblioteka będzie dysponowała parkingiem na 34 miejsca. Myślę więc, że są to zarzuty mocno prze-sadzone.

Rozmowa jest kontynuacją wywia-du, który ukazał się miesiąc temu w dodatku „Echo Gminy” w nr 46 miesięcznika „Teraz Świecie”.

Święto konstytucji

Burmistrz Świecia zaprasza mie-szkańców oraz poczty sztanda-rowe do wzięcia udziału w obcho-dach Święta Konstytucji 3 Maja. Rozpocznie je msza w intencji ojczyzny w kościele p.w. Św. An-drzeja Boboli w Świeciu 3 maja o godz. 10.00. Po mszy na sta-rym cmentarzu zostaną złożone wieńce i wiązanki kwiatów na mogile żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Następnie delegacje przejdą ul. Gimnazjalną i Kla-sztorną na Duży Rynek w asyście Orkiestry Dętej Świecie. Po ode-graniu hymnu państwowego przemówienie wygłosi burmistrz Świecia. Następnie zaplanowano wręczenie odznaczeń „Gwiazda Iraku” żołnierzom pełniącym służbę w tym kraju. Na zakoń-czenie zostaną złożone wiązanki kwiatów pod pomnikiem na Dużym Rynku. Wystąpi też świe-cka orkiestra.

Wypowiedz umowę

Właściciele nieruchomości po-winni pamiętać o złożeniu wypo-wiedzenia z dotychczasowym odbiorcą odpadów komunal-nych, ze skutkiem na dzień 30 czerwca 2013 r. Unikną w ten sposób ponoszenia podwójnych kosztów. Od 1 lipca 2013 r. gmina Świecie przejmie odpowiedzial-ność za odbiór odpadów komu-nalnych. W tym celu, gmina za-wrze umowę z firmą, wyłonioną w drodze przetargu publicznego.W związku z powyższym, właści-ciele nieruchomości, aby uniknąć ponoszenia podwójnych kosz-tów, związanych z odbiorem odpadów, powinni wypowiedzieć dotychczas obowiązujące umowy zawarte z firmami, wywożącymi śmieci. Dlatego należy spraw-dzić, na jaki czas została ona za-warta oraz termin jej wypowie-dzenia (niektóre firmy mają dłu-gie np. 3 miesięczne okresy wy-powiedzenia), a następnie złożyć dotychczasowemu odbiorcy odpadów pisemne wypowiedze-nie świadczonych usług. W przy-padku umów zawartych z Zakła-dem Usług Komunalnych wypo-wiedzenia można również wrzu-cać do specjalnie przygotowanej skrzynki w Biurze Obsługi Mie-szkańców w holu Urzędu Miej-skiego w Świeciu.

Działka działce nierównaWielu z nas marzy o własnym domku. Kupując jednak działkę warto sprawdzić, czy leży ona na terenie objętym planem zagospodarowania przestrzennego. Pozwoli to uniknąć późniejszych rozczarowań.

wie decyzji o warunkach zabudowy. A to istotna różnica, bo tylko tam, gdzie jest plan zagospodarowania przestrzennego, gmina ma obowią-zek zbudowania infrastruktury.

Pozorna oszczędność

Często nabywcy są wprowadzani w błąd przez niektórych sprzeda-jących, handlujących gruntami na większą skalę. Odkupują oni od rol-ników ziemię czwartej, piątej klasy, bo przy gorszych gruntach nie trzeba czekać parę lat na jej odrolnienie i dzielą ją na działki na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. Czę-sto wyszukują gruntów rolnych po-łożonych przy obszarze objętym planem zagospodarowania prze-strzennego, bo dzięki temu mają już drogę dojazdową i media w pobliżu swojego terenu.

- Potem, przy sprzedaży, niektó-rzy sugerują nabywcom, że gmina

pobuduje tu całą infrastrukturę. A to nieprawda, bo nie zobowiązują nas do tego przepisy. Chętnie byśmy to zrobili, ale nie możemy sobie po-zwolić na budowanie dróg wodo-ciągów i kanalizacji wszędzie tam, gdzie powstaną dwa, trzy domy, bo to bardzo kosztowne inwestycje. Nie stać nas na to, podobnie jak żadnej gminy w kraju – podkreśla Wiesław Ratkowski.

Sprawdź w urzędzie

Ceny działek na gruncie z decyzją o warunkach zabudowy są średnio o 20 procent niższe niż na obszarze z planem zagospodarowania, chęt-nych więc nie brakuje. To jednak tylko pozornie atrakcyjna cena. Jeśli doliczy się do tego fakt, że trzeba będzie na własny koszt założyć wszy-stkie media, może ona być wyższa od ceny działki, objętej planem zago-spodarowania.

- Niestety, coraz częściej przy-chodzą do nas osoby, które kupiły działki nieobjęte takim planem i do-magają się od gminy budowy wodo-ciągów, kanalizacji, dróg i oświe-tlenia – wyjaśnia Wiesław Ratkow-ski, kierownik Wydziału Budownic-twa i Architektury Urzędu Miej-skiego w Świeciu. - Tymczasem ich działki zostały wytyczone na podsta-

- Przypadków tego rodzaju jest coraz więcej, między innymi osta-tnio w Sulnowie. Dlatego przed na-byciem działki nieobjętej planem zagospodarowania, rozważmy czy warto ją kupować, mimo korzy-stniejszej ceny i potem ponosić sa-memu wysokie koszty budowy wszy-stkich niezbędnych mediów – zwra-ca uwagę Wiesław Ratkowski.

Aby sprawdzić czy działka, którą chcemy kupić, znajduje się w planie zagospodarowania przestrzennego, należy udać się do wydziału budo-wnictwa i architektury w urzędzie miejskim. Po złożeniu odpowiednie-go pisma, w ciągu kilku dni otrzy-mamy zaświadczenie o przeznacze-niu działki.

W naszej gminie znajduje się ok. 1000 działek pod zabudowę mie-szkaniową, objętych planem zago-spodarowania przestrzennego, mię-dzy innymi po około 300 w Świeciu i Sulnowie oraz 250 w Grucznie.

Aktualności o gminie Świecie na

www.swiecie.eu

Page 13: Teraz Świecie - maj 2013

SM

1 9 0 5Ś W I E C I E

13maj 2013Materiały informacyjne Spółdzielni Mieszkaniowej w Świeciu

SPÓŁDZIELNIA MIESZKANIOWA W ŚWIECIUul. Bolesława Prusa 1, 86-100 Świecie

e-mail: [email protected], strona internetowa: smswiecie.pltel. administracja: 52 33 11 909, tel. czynsze: 52 33 11 989, tel. sekretariat: 52 33 12 917, fax: 52 33 11 911

NIP 559-000-45-32, REGON 000483576, KRS 0000173471

Rozmowa z Dariuszem Zawadzińskim, prezesem

Spółdzielni Mieszkaniowej w Świeciu.

Panie prezesie po raz pierwszy spotykamy się na

łamach miesięcznika „Teraz Świecie”…

Dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że mogę przedstawić

nasze sprawy na łamach czasopisma, które dociera do tak

szerokiego grona mieszkańców. Jeśli sprawdzi się ta formuła,

liczę na kolejne zaproszenie.

Przejdźmy do największej inwestycji, realizowanej

w ostatnich latach przez Spółdzielnię Mieszkaniową

w Świeciu – termomodernizacji budynków mieszkal-

nych. Na jakim jest ona etapie?

W ubiegłym roku zakończyliśmy proces termomoder-

nizacji, przyjęty przez Walne Zgromadzenie Spółdzielni

Mieszkaniowej na lata 2007-2012. W tym czasie ociepliliśmy

59 bloków w Świeciu, 2 w Osiu i 4 w Gródku. Nie zamierzamy

jednak na tym poprzestawać. Kolejnym krokiem jest

docieplenie kamienic przy ul. Słowackiego i Krasickiego. To

zadanie jest o tyle trudniejsze, że inwestycje musiały uzyskać

zgodę konserwatora zabytków. Początkowo spotkaliśmy się

nawet z odmową z jego strony. Dopiero po sporządzeniu przez

nas opinii i dokumentacji, zapewniających zachowanie zabyt-

kowego charakteru budynków, otrzymaliśmy zgodę. Docie-

pliliśmy już dwie kamienice przy ul. Krasickiego 1 i Słowa-

ckiego 7. W trakcie realizacji są inwestycje w budynkach przy

ul. Słowackiego 2, 3 i 5. W ciągu dwóch najbliższych lat zakoń-

czymy prace w kamienicach przy ul. Krasickiego 3 oraz Słowa-

ckiego 4, 6, 8 i 10. Na etapie przygotowywania dokumentacji

jest również budynek przy Krasickiego 5, którym zarządzamy

w imieniu wspólnoty mieszkaniowej. W ramach tych inwe-

stycji są nie tylko docieplenia, ale także inne niezbędne prace

remontowe.

Kiedy patrzy pan z perspektywy czasu – warto było

inwestować w termomodernizację?

Przytoczę kilka cyfr. Obecnie zużycie ciepła na cele

grzewcze jest o 25-30 procent mniejsze niż byłoby, gdybyśmy

nie wykonali termomodernizacji. Najprościej mówiąc,

użytkownicy lokali mieszkalnych nie grzeją powietrza.

Mieszkańcy praktycznie nie odczuwają kosztowo przepro-

wadzonej termomodernizacji, gdyż wyżej wymienione

oszczędności pozwalają spłacać zaciągnięte kredyty. Ponadto

część zadań wykonaliśmy ze środków własnych funduszu

remontowego oraz udało się nam pozyskać na dzień dzisiejszy

w formie premii termomodernizacyjnych i dotacji około

3,7 mln zł. W trakcie rozpatrywania są kolejne nasze wnioski.

Kiedy spaceruje się po Świeciu, łatwo odróżnić bloki

spółdzielni od innych po odnowionych elewacjach.

To prawda. Naszym zamiarem było, aby dzięki termo-

modernizacji bloki były nie tylko cieplejsze, ale także wyglą-

dały bardziej estetycznie. Nie straszą już brudne i zniszczone

elewacje – jest schludniej i bardziej kolorowo. Osiedla nie

przypominają już ponurych blokowisk. Tym bardziej, że

inwestujemy także w infrastrukturę – chodniki, place zabaw,

utwardzamy teren, odnawiamy nasadzenia zieleni. Wciąż jest

jeszcze sporo do zrobienia. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale

staramy się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom lokatorów

i z roku na rok poprawiać zagospodarowanie terenów przy

naszych blokach.

Problemem wielu spółdzielni jest zadłużenie

lokatorów.

Zdarzają się i u nas takie sytuacje, ale w porównaniu z wie-

loma innymi spółdzielniami, sytuacja wygląda dobrze. Mamy

tylko 6-procentowy wskaźnik zadłużenia. Skuteczne działania

windykacyjne prowadzą do tego, że nie wzrasta ilość zadłużo-

nych użytkowników lokali. Od pewnego czasu ich ilość utrzy-

muje się na podobnym poziomie. Druga sprawa to lokale użyt-

kowe, wynajmowane na prowadzenie działalności gospodar-

czej. Widać, ze kryzys i konkurencja marketów nie pozostają

bez wpływu na kondycję drobnych i średnich przedsiębiorców,

którzy mają kłopoty z utrzymaniem swoich sklepów czy firm

usługowych. Nie pozostajemy jednak bierni i poszukujemy no-

wych najemców. Inwestujemy również w lokale użytkowe, za-

równo samodzielnie, jak i we współpracy z ich użytkownikami.

Nie grzejemy powietrza

OGŁOSZENIE

Spółdzielnia Mieszkaniowa w Świeciu przy ul. B. Prusa 1, posiada do wynajęcia lokale użytkowe.Informacje na temat lokali można uzyskać pod numerem telefonu 52 33 11 909, 693 460 440.

Lokal użytkowy przy ul. Wyszyńskiego 10a

Lokal użytkowy przy ul. Wyszyńskiego 15

(na parterze)

2138,26 m

2301,20 m

2653,00 m2

109,60 m (pow. piwniczna)

Lokal użytkowy przy ul. Wyszyńskiego 15

(na piętrze)

Page 14: Teraz Świecie - maj 2013

14 maj 2013 www.oksir.euspołeczeństwo

la ze Świecia i Bartek

poznali się w tech-

nikum. Ola zaszła w

ciążę po studniówce, Oślub był po maturze.

Zamieszkali z jej rodzicami. Jej

ojciec, były wojskowy, garnął się do

dzieci. Miał zajmować się Danusią,

gdy Ola wróci do pracy. Ale zakład,

w którym pracowała, nie dotrwał do

końca jej macierzyńskiego. Została

w domu i razem z ojcem zajmowała

się Danusią. Biedy nie było, ale

samochód by się przydał i czas po-

myśleć o własnym kącie.

- Grafik komputerowy powinien

dobrze zarabiać. Chyba, że jest słaby

– przytyki teścia bolały Bartka coraz

bardziej.

Gdy Danusia miała trzy latka,

postanowił wyjechać, żeby zarabiać.

Do Irlandii. Naprawiał palety. Robił

to solidnie, nie jak większość roda-

ków, co zawyżali normę ponad 200

procent. Ale ich palety wracały do

naprawy, a Bartka nie. Jego szef,

Hindus, szybko rozpoznał solidnego

fachowca. Po dwóch latach pracy

zrobił go szefem zmiany i dał mu

zarobić tyle, co Irlandczykom.

Ola ma kochanka

Ola była zadowolona. Kupiła

citroena i lokowała pieniądze na mie-

szkanie. Uspokajała męża, że u nic

h wszystko w porządku. Że dobrze im

z rodzicami, że dziadek szaleje na

punkcie Danusi.

Bartek najpierw nie uwierzył, gdy

jego brat Tomek napisał mu w e-

mailu: „Ola ma kochanka”. Dotarło do

niego dopiero wtedy, gdy przysłał mu

zdjęcie Oli z facetem. Wsiadali do

citroena: „Widuję ich coraz częściej, w

ogóle się nie ukrywają, raz jechali

z Oli ojcem” – dorzucił Tomek. To

przeważyło szalę.

Do drzwi mieszkania Oli zapukał

kolega Bartka. Gdy ona otworzyła

mu drzwi, Bartek wepchnął się jak

złodziej. Wszedł podstępem, bał się,

że Ola nie wpuści go do mieszkania

teścia. Nawet nie był w nim zamel-

dowany.

Ola podniosła krzyk na całą kla-

tkę. Szybko ukryła Danusię w pokoju

dziadka. Gdy Bartek zabierał swoje

rzeczy, książki, wieżę i komputer, te-

ściowa wezwała policję krzycząc do

słuchawki: „Złodziej, złodziej!”

Rozwód był błyskawiczny. Dzia-

dek zeznał, że Bartek zdradzał Olę już

w Polsce, a tam w Irlandii to dopiero

się rozpuścił! Nie przyjeżdżał do

domu, nie interesował się dzieckiem.

I według niego to dobrze, że Ola po-

znała Krzysztofa, bo jest odpowie-

dzialny, dobry materiał na ojca,

nauczyciel. A Danusia? Danusia nie

pamięta taty.

Ola dba o to, żeby wymazać

Bartka z jej pamięci. Nie kryje przed

nim, że chce zmienić nazwisko małej,

na nazwisko jej drugiego męża –

Krzysztofa.

Gdy Bartek stawia się po Danusię,

mała zawsze jest chora. Dwa razy

sama wyszła na klatkę i kazała mu iść.

Raz krzyczała na niego, że teraz ma

innego tatę.

Bartek odchodził, po tygodniu za-

ciskał zęby i wracał odzyskać Danu-

się. Zawsze go przepędzali. Ostatnio

spróbował, gdy Danusia szła do pie-

rwszej komunii świętej. Nie było go

na liście gości. Prezent wręczył Oli.

Pod kościołem, bo Danusia schowała

Po rozwodzie sądy najczęściej przyznają opiekę nad dziećmi matce. Wielu ojców nie może przebić się przez ten stereotyp. Rola ojca w społeczeństwie się zmienia, a mimo to sądy ciągle ich dyskryminują.

Sądy nie ufają ojcom

się za dziadka. Bartek przestraszył się

zamieszania. Nie chciał robić Danusi

przykrości w jej święto. Wycofał się

zmieszany, jakby był nagi, albo wła-

śnie wyszedł z więzienia. Dotarło do

niego, że stracił Danusię. Ola mu go

zabrała.

Zemsta za porzucenie

- Taka postawa matek jest rzad-

kością – ocenia Roman Jonac, psy-

cholog z Poradni Psychologiczno-

Pedagogicznej w Świeciu. - Więk-

szość z nich jednak jakoś się z ojcami

dogaduje, szanują decyzję sądu.

W minionym roku w Świeciu było

79 rozwodów. W większości mał-

żeństw, zawartych po 2000 roku,

z małymi dziećmi. Wiele z nich stra-

ciło jednego z rodziców przez zło-

śliwość drugiego albo obojga. Czasem

była to zwykła zemsta, najczęściej za

porzucenie. Roman Jonac opisuje

jedną z takich sytuacji.

- Dziecko stało się kartą przetar-

gową. Jego dobro przestało być waż-

ne. Matka postawiła twarde warunki,

a ojciec też nie ustąpił. Nie chciał

wejść do mieszkania odebrać syna,

tylko trzeba mu go było wyprowadzić

na klatkę o określonej godzinie i wy-

dać jak przedmiot. Tak nie można –

zaznacza Jonac i podkreśla, że cho-

ciaż rozumie upór ojców, stereotyp

przyznawania przez sądy dzieci

matkom jest jak najbardziej uzasa-

dniony. - Chodzi o emocjonalną więź

i bezwarunkową miłość. Świat bez

mamy dla małych dzieci nie jest łatwy

– tłumaczy.

A jak na dodatek ojciec kojarzy się

z policją, która pyta, dlaczego dziecko

nie może się widzieć z ojcem, dystans

do niego staje się nie do pokonania.

Niektóre matki mają w tym istotny

udział.

Zdarzają się kobiety, które spry-

tnie wykorzystują niebieskie karty dla

rodzin z problemem alkoholowym

czy pedofilię. Niektóre skutecznie

manipulują środowiskiem, żeby tylko

odebrać ojcu prawa rodzicielskie.

Jednak sędziowie czasem to dos-

trzegają. Ostatnio w Świeciu sędzina

upomniała matkę, która uparcie

odmawia ojcu kontaktów z córką,

mimo że ma prawo widywać się z nią

w weekendy. Powiedziała, że jej też

może za to ograniczyć prawa rodzi-

cielskie.

Sądy wolą matki

Jeszcze większą elastyczność są-

dom ma umożliwić ostatnia popra-

wka w kodeksie rodzinnym. Infor-

muje o tym Fundacja Ojców Po-

krzywdzonych Przez Sądy. Na ich

stronie internetowej czytamy, że no-

wa regulacja pozwoli na większą sku-

teczność egzekwowania prawa wobec

matek i ojców, którym drugi rodzic

utrudnia spotkania z dzieckiem.

Nowe przepisy mają wręcz zobowią-

zywać oboje rodziców do kontaktów

z pociechą i są już one zaakceptowane

przez Radę Ministrów.

Sędziowie będą mieli do dyspo-

zycji więcej instrumentów prawnych,

np. będzie im wolno ograniczyć kon-

takty do telefonów albo listów, czego

wcześniej nie mogli zasądzić. Zyskają

też prawo do obarczenia matki albo

ojca kosztami dojazdu do dziecka,

jeśli spotkanie z winy drugiej strony

nie dojdzie do skutku. Prawo do wi-

dywania wnuka zyskają także dzia-

dkowie. Nowela w kodeksie rodzin-

nym ma służyć scaleniu rodziny. Do-

strzega ona rolę dziadków i poszerza

prawa ojców.

Rola ojca w społeczeństwie się

zmienia, a mimo to sądy ciągle ich

dyskryminują. Dowodzi tego raport

Centrum Praw Ojca i Fundacji Bato-

rego, sporządzony w 2009 roku.

Według niego ojcowie są przez sądy

traktowani instrumentalnie, wręcz

arogancko. Na 37,5 tys. orzeczeń w

2011 roku, sądy powierzyły opiekę

nad dziećmi tylko 1641 ojcom.

Przyczyną były z reguły tak skrajne

przypadki, jak prostytucja matki,

alkoholizm lub przemoc fizyczna.

Ojcowie poszkodowani przez wy-

miar sprawiedliwości działają sku-

pieni w kilku organizacjach społecz-

nych. Są wśród nich: Fundacja Praw

Ojca i Dziecka, Stowarzyszenie Dziel-

ny Tata, Fundacja Ojców Pokrzyw-

dzonych przez Sądy, Centrum Praw

Ojca i Dziecka.

Wszystkie podkreślają, że obec-

ność ojca w życiu dziecka służy budo-

waniu autorytetów.

- Bo to ojciec stanowi w rodzinie

miary i zasady – przyznaje Roman

Jonac. - Rozwój moralny dzieci, war-

tościowanie i ocenianie ojciec wa-

runkuje w nie mniejszym stopniu niż

matka. Jest też przewodnikiem w od-

krywaniu świata, gdy matka drży

o dziecko. Ojciec orientuje się w ukła-

dach między ludźmi, w obowiązkach,

ograniczeniach, zakazach i nakazach.

Uczy posłuszeństwa i odpowiedzial-

ności, panowania nad sobą, znosze-

nia bólu i cierpliwości. To nie są cechy

przypisane tylko matkom.

AGNIESZKA [email protected]

Na 37,5 tys. orzeczeń w 2011 roku, sądy powierzyły opiekę nad dziećmi tylko 1641 ojcom FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Page 15: Teraz Świecie - maj 2013

15maj 2013www.oksir.eu społeczeństwo

Zdaniem Racji Polskiej Le-

wicy Kościół świadomie szko-

dzi Polsce i Polakom. W jaki

sposób?

Uważam, że ta organizacja wy-

znaniowa powinna się skupiać na

wychowywaniu w wierze, a nie za-

głębianiu się w politykę. Obecnie

struktury Kościoła katolickiego w

Polsce, zresztą inne wyznania rów-

nież, podjęły szeroką działalność

gospodarczą, która jest poza wszel-

ką kontrolą Skarbu Państwa. Często

prowadzą tę działalność na niezro-

zumiałych zasadach. To mocno ude-

rza w inne podmioty gospodarcze,

które nie mają dostępu do tych przy-

wilejów. Wzrasta uczucie nierów-

ności w prawach. Wyraźnie widać

faworyzowanie jednych i niedoce-

nianie innych. Jeżeli mamy równość

prawa, to niech wszyscy, którzy pro-

wadzą jakąś działalność, podlegają

tym samym zasadom.

Jednak gdyby nie zaangażo-

wanie Kościoła w politykę pe-

wnie socjalizm w Polce trwałby

znacznie dłużej. Trudno prze-

cenić rolę wielu duchownych,

którzy na różne sposoby wspie-

rali opór wobec minionego sy-

stemu.

Z perspektywy tych dwudziestu

kilku lat mogę powiedzieć, że prze-

łom, jaki dokonał się w 1989 roku

nie spełnił oczekiwań, zarówno mo-

ich, jak i wielu innych ludzi. Ruch

społeczny, jaki się zawiązał w latach

80. miał na celu polepszenie sytuacji

bytowej robotników. Dziś widzimy,

gdzie znalazła się klasa robotnicza.

Na marginesie życia społecznego

i gospodarczego. Wielu ludzi uważa,

że tamten czas nie został dobrze

wykorzystany.

Ale chyba winą Kościoła nie

jest to, że transformacja oka-

zała się procesem znacznie

bardziej bolesnym niż się

wszyscy spodziewali.

Z uwagi na to, że byłem uczestni-

kiem tamtych wydarzeń od samego

początku, czuję moralne prawo do

oceny minionego ćwierćwiecza. Nie-

za sprawą premier Hanny Suchoc-

kiej konkordat, który jeszcze długo

będzie odbijał się czkawką.

Dość wątłe szeregi członków

Racji Polskiej Lewicy mogą

świadczyć, że bardzo niewielki

odsetek Polaków zgadza się

z tymi poglądami.

Mamy wielu sympatyków. Przy-

chodzą na spotkania, przytakują, ale

nie mają wewnętrznej odwagi, żeby

się ujawnić, wyjść na ulicę, wziąć

udział w naszej demonstracji, by

otwarcie przedstawić swoje poglą-

dy. Wielu z nich kłóci się ze swoimi

rodzinami na przykład o posyłanie

dzieci na religię, która zaczyna się

już w przedszkolu. Przecież to jest

zbrodnia na psychice dziecka.

Chrześcijaństwo pod tym

względem w niczym nie różni

się o innych religii. Wychowy-

wanie w duchu określonych

wartości rozpoczyna się od naj-

młodszych lat.

Nie znam bliżej innych religii.

Byłem wychowywany w religii kato-

lickiej i z tego, co pamiętam, to Jezus

miał 12 lat, gdy po raz pierwszy

został zabrany do świątyni. I właśnie

w tym wieku powinna się odbywać

inicjacja religijna.

Pana partia dość blisko

współpracuje z Ruchem Pali-

kota. Co was łączy?

Z Ruchem Palikota łączy nas idea

laickości struktur państwowych

i gospodarczych. Faktyczny rozdział

stety, moja ocena jest negatywna.

Nie należało rujnować tego, co stwo-

rzyły całe pokolenia, tylko reformo-

wać. Może nawet tamten system

udałoby się jakoś uratować. Wielu

młodych ludzi, którzy nie pamiętają

minionych czasów, używa sloganu

o upadku komunizmu. W Polsce

nigdy nie było komunizmu. Był

socjalizm, a to bardzo duża różnica.

Oczywiście nie jest też prawdą, że na

półkach były tylko ocet i papier

toaletowy. Niektóre dziedziny być

może zyskały na wprowadzonej

swobodzie gospodarczej, ale trzeba

też podkreślać, że znaczny dorobek

pokoleń powojennych został zma-

rnotrawiony przez karierowiczów

politycznych, którzy dorwali się do

władzy.

O co walczy Racja Polskiej

Lewicy?

Walczymy przede wszystkim o

rozdział państwa od Kościoła. To

jest fundamentalna zasada. Pań-

stwo powinno być świeckie. Oczywi-

ście nie negujemy istnienia orga-

nizacji religijnych, niech sobie fun-

kcjonują, jeśli znajdą wyznawców,

ale powinno się to odbywać z dala od

państwa. Wiele zła przynosi też tak

wyraźna dominacja katolicyzmu,

ponieważ nie sprzyja to wolnemu

wyborowi religii, jaką chce się wy-

znawać.

Nie mam wrażenia, że Koś-

ciół katolicki utrudnia komu-

kolwiek religijne spełnianie się

w jakimkolwiek wyznaniu. To,

że większość mniej lub bar-

dziej świadomie wybiera kato-

licyzm, uwarunkowane jest

historycznie i obyczajowo.

To wynika przede wszystkim z

wpływów politycznych. Chrześci-

jaństwo w Polsce wprowadzono siłą.

Cała chrystianizacja opierała się na

morderstwach i grabieżach. Dążono

wszelkimi sposobami do wyklucze-

nia wyznawców innych religii i na-

rzucenia tej jedynej słusznej. Ten

błąd przez pokolenia powtarza się

i pokutuje do dziś. To powinno być

zmienione. Podobnie jak podpisany

tego nie przyłożyli. Polskę wyzwoliło

dopiero polskie wojsko sformowane

na Wschodzie wraz z sojuszniczą

Armią Czerwoną. Trzeba to pod-

kreślać podczas spotkań z młodymi

ludźmi, że sojusznicza armia nam

pomogła, jak nikt inny. Na naszej

ziemi ginęli rosyjscy żołnierze, któ-

rym należy się szacunek. Dlatego

odwiedzam znajdujący się w Świeciu

cmentarz wojskowy w rocznicę Dnia

Zwycięstwa i wyzwolenia Świecia.

Można by się spierać czy

Związek Radziecki był bardziej

naszym wyzwolicielem, czy

kolejnym okupantem.

O tym, co działo się w Polsce po

1945 roku w żadnym wypadku nie

możemy mówić jak o okupacji.

Pamiętam, jak jeden z nauczycieli

Zespołu Szkół Zawodowych w Świe-

ciu opowiadał o tym, jak w czasie

okupacji niemieckiej, gdy rozma-

wiał w kościele po polsku, ksiądz

Krause boleśnie wytargał go za uszy

i wyrzucił na dwór. Za to, że używał

języka polskiego. Dzięki sojuszni-

czej armii, która pokonała hitlerow-

skiego najeźdźcę, znowu mogliśmy

używać bez szykan polskiej mowy.

Co do granic, o których kształt nie-

którzy mają pretensje, nie mieli na

to wpływu ani Polacy, ani zwykli

żołnierze rosyjscy. Decyzję podjęły

wielkie mocarstwa i trzeba się było

im podporządkować.

od Kościoła. W Ruchu dostrzegamy

sojuszników w tej walce. Mamy na-

dzieję na dłuższą współpracę.

Chcecie połączyć siły w cza-

sie najbliższych wyborów?

Na pewno będziemy współpra-

cować przy tworzeniu list kandy-

datów.

Wierzy pan w powrót silnej

lewicy?

Lewica dużo straciła ze względu

na postawę SLD w czasie przemian,

których nie potrafiono właściwie

przeprowadzić. Partia nie umiała

chwalić się swoimi osiągnięciami.

Co zatem powinna zrobić,

żeby odzyskać starych i zyskać

nowych sympatyków?

Polska jest tradycyjnie związana

z lewicowym nurtem, nie tylko ze

względu na przekonania polityczne

znacznej części Polaków, ale także

usytuowanie na wschodzie Europy.

To ostatnie decyduje też o tym, że

nasza lewicowość jest zupełnie

inaczej rozumiana niż na Zachodzie.

Sądzę, że słabość lewicy w

dużej mierze bierze się stąd, że

Polacy wciąż pamiętają, jak

wyglądała Polska przed 1989

rokiem i kto za to odpowiadał.

Nie należy tego zapominać. Na-

leży nawet pamiętać, co było w cza-

sie wojny i po jej zakończeniu. Kto

się przyczynił do wyzwolenia kraju.

Nie był to rząd przedwojenny, rząd

na uchodźstwie ani tzw. cichociemni

czy też Żołnierze Wyklęci. Oni się do ROZMAWIAŁ

[email protected] BARTNIAK

Na lewo od Kościoła- Nie negujemy istnienia organizacji religijnych, niech sobie funkcjonują, jeśli znajdą wyznawców, ale powinno się to odbywać z dala od państwa – przekonuje Sylwester Salwierz ze Świecia, działacz partii Racja Polskiej Lewicy w rozmowie z Andrzejem Bartniakiem.

FOT. ANDRZE

J BARTN

IAK

Page 16: Teraz Świecie - maj 2013

16 maj 2013 www.oksir.euobyczaje

eby się sprawdzić i poczuć

emocje, jakich nie zagwa-

rantują boks, zapasy czy

nawet sztuki walki – pod-Żkreśla Andrzej Piątkowski,

którego zwycięstwo podczas osta-

tniej gali w Świeciu oklaskiwała ty-

sięczna widownia. - Kiedyś biłem się

na ulicy, ale skończyłem z tym. Teraz

robię to tylko na macie.

Aby wejść do klatki i móc myśleć

o wygranej konieczny jest długo-

trwały trening.

- Sama siła mięśni to za mało –

mówi Piątkowski. - Trzeba poznać

odpowiednie techniki, bez których

nie da się wygrać. W ostatnim roku

bardzo wiele nauczyłem się od Ale-

ksandra Fishera, który jest świe-

tnym instruktorem – zachwala kole-

gę z klubu Gerke MMA Świecie.

Spora część zawodników MMA,

czyli mieszanych sztuk walki, ma

naturę zawadiaków. To się przydaje.

Trafiają się jednak oazy spokoju.

Taką może się wydawać Tomasz

Stożek, strażnik miejski ze Świecia.

Do tej pory utożsamiany był przede

wszystkim z aikido. Pokazy z jego

udziałem oraz zawodników prowa-

dzonego przez niego klubu wielo-

krotnie stanowiły jedną z atrakcji

imprez rozrywkowych. Jednak od

pewnego czasu jego zainteresowa-

nia biegną coraz mocniej w kierunku

brazylijskiego jiu-jitsu. Znajomość

tego stylu to podstawa, którą powi-

nien opanować zawodnik chcący

ćwiczyć MMA.

To właśnie za sprawą Tomasza

Stożka odbyły się w hali widowi-

skowo-sportowej w Świeciu wszy-

stkie trzy gale „Wieczoru Gladiato-

rów”, czyli walk MMA. Prawdopo-

dobnie będą kolejne, bo już podjął

rozmowy w sprawie budowy klatki,

która do tej pory była wypożyczana

na czas turnieju. Jak tłumaczy, po-

ciąga go pewna nieprzewidywalność

tej dyscypliny. O ile w przypadku

większości sztuk walki można prze-

widzieć, co się będzie działo na ringu

czy macie, to w MMA wszystko jest

dużą niewiadomą. Cała walka może

się odbywać w stójce, w parterze,

albo na przemian raz tak, raz tak.

- Każdy ma swoje mocniejsze

strony i stara się to wykorzystać –

tłumaczy Stożek. - Zawodnicy z

przeszłością zapaśniczą często są

chwytaczami i będą dążyć do tego,

aby jak najszybciej zejść do parteru

i zastosować chwyt lub dźwignię,

która da im zwycięstwo. Ktoś, kto

wcześniej ćwiczył boks, kick-boxing

czy karate raczej jest stójkowiczem.

Każdy pojedynek jest inny.

Krew, pot i testosteronNiewiele dyscyplin sportowych budzi tak skrajne emocje jak MMA. Po co ludzie zamykają się w klatce i tłuką do krwi?

Reklama

Turniej w Świeciu odbywał się

według formuły pride, stanowiącej

najbardziej ekstremalną formę

MMA, zezwalającą między innymi

na kopanie leżącego. Andrzej Pią-

tkowski jeszcze tydzień po walce

odczuwał skutki starcia.

- Dostałem sporo silnych kopnięć

w głowę – mówi. - W wadze ciężkiej

są one bardzo bolesne. Miałem nos

zalany krwią. Gdy próbowałem póź-

niej tę krew wydmuchać to zmieniło

się ciśnienie i zamknęło mi się oko,

które mogłem normalnie otworzyć

dopiero po kilku dniach. Nie jest to

miłe, ale takie rzeczy się zdarzają.

Ważne, że wygrałem. Byłem bardzo

zdeterminowany. Chciałem jak naj-

lepiej wypaść przed własną publi-

cznością.

Chociaż trudno w to uwierzyć,

Piątkowski twierdzi, że nie słyszał

wrzawy na trybunach podczas walki.

Nie ma pewności czy dlatego, że

słowa zlewały się w niezrozumiały

hałas, czy też wszystkie jego myśli

były skupione na czymś zupełnie

innym.

- Gdy człowiek wchodzi do klatki,

zdany jest tylko na siebie – wyjaśnia.

- Wszystko dzieje się błyskawicznie.

Jeden głupi błąd i jest po walce.

O tym, że tak właśnie może być

wie najlepiej Tomasz Stożek, któ-

rego przegrana była sporym zasko-

czeniem. Początek walki zapowiadał

zupełnie inny finał.

- Chciałem zakończyć to jak

najszybciej – wspomina. - Pięć dni

wcześniej, podczas treningu złama-

no mi nos i bałem się, że w czasie

„Wieczoru Gladiatorów” znowu się

to powtórzy. W zasadzie w takim

stanie mogłem nie walczyć, ale

wiem, że byłoby to źle odebrane.

Myślałem, że mimo tego urazu jakoś

się uda wygrać. Do przegranej przy-

czyniło się też zbyt gwałtownie zbi-

janie wagi. Żeby dopasować się do

przeciwnika musiałem szybko stra-

cić 6 kg. Takie efekty można osią-

gnąć tylko odwaniając organizm.

Problem jest taki, że wraz z wodą

„odpływa” energia. Starcza jej na

Andrzej Piątkowski: - Kiedyś biłem się na ulicy, ale skończyłem z tym. Teraz robię to tylko na macie FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Page 17: Teraz Świecie - maj 2013

17maj 2013www.oksir.eu obyczaje

Reklama

ANDRZEJ [email protected]

kilka minut ostrej walki, a potem

jakby ktoś wyciągnął wtyczkę z gnia-

zdka. Teraz wiem, że w przyszłości

muszę to rozwiązywać inaczej.

Przegrana ani złamany nos nie

zniechęciły go do MMA, które swoją

popularność zawdzięcza relacjom

telewizyjnym turniejów federacji

KSW. Widowiskowość tych bitew

przyciąga liczną widownię. Wraz

z nią idą w parze pieniądze sponso-

rów. To właśnie honoraria za wygra-

ne sprawiają, że wielu utalentowa-

nych zawodników rezygnuje z zapa-

sów czy judo na rzecz MMA. Ci

najlepsi, ukierunkowani na karie-

rę sportową, często wyjeżdżają za

granicę, np. do Wielkiej Brytanii,

gdzie stawki są znacznie wyższe niż

w Polsce. Stożek ma sporo znajo-

mych, którzy w ten sposób zarabiają

na życie.

Są jednak i tacy, dla których od

pieniędzy ważniejszy jest ten

dreszczyk emocji, jak dla Andrzeja

Piątkowskiego. Podkreśla, że w jego

przypadku od doświadczeń zapaśni-

czych, czy zwykłego walenia w worek

treningowy w piwnicy, ważniejsza

okazała się szkoła, jaką zapewniło

rugby.

- Nauczyło mnie bycia twardym.

Tego, że trzeba wytrwać do końca –

zaznacza. - To nic, że nie masz już

siły i właśnie złapał cię skurcz łydki.

Musisz wytrzymać, bo to za mało,

żeby pęknąć.

Tomasz Stożek (po lewej) przyznaje, że pociąga go nieprzewidywalność walk MMA Wiele walk kończy się poprzez nokaut lub poddanie się przeciwnika

W MMA jest duży zakres dozwolonych ciosów i technik. Nie wolno jednak gryźć rywala, wkładać mu palców w usta, oczy i nos czy uderzać w genitalia i krtań

FOT. ANDRZE

J PUDRZY

ŃSKI

FOT. ANDRZE

J PUDRZY

ŃSKI

FOT. ANDRZE

J PUDRZY

ŃSKI

FOT. ANDRZE

J BARTN

IAK

Page 18: Teraz Świecie - maj 2013

łam. Dobrze pamiętam, jak doktor

Karczewski położył przede mną

metalowe skrzynki z kartotekami

i kazał wyselekcjonować osoby do

badań profilaktycznych. Od razu

rzuciłam się w wir pracy.

Miała też okazję uczestniczyć

w projektach specjalistycznych.

- Poznałam prof. Świątkowskie-

go z Bydgoszczy. Z prof. Bartuzim

prowadzili badania pracowników

szczególnie narażonych na utratę

zdrowia. Ludzi z naszych najbar-

dziej uciążliwych wydziałów, jak EC,

kocioł sodowy i regeneracja, wywo-

zili autokarami do szpitala akade-

mickiego w Bydgoszczy. W sumie

narażonych były około dwa tysiące

pracowników, stąd częste kontrole

na ich stanowiskach, badania po-

miaru natężenia hałasu, stopnia za-

pylenia i toksyczności pomieszczeń.

Pracownikom dokuczał także

smród. Żalili się na to w „Głosie

Celulozy”. Na łamach gazety wypo-

wiedział się w tej sprawie mgr inż.

Stanisław Kojczyk. Tłumaczył, że

kotły sodowe, uruchomione w 1967

i 1972 roku, nie odpowiadają wymo-

gom ochrony środowiska, bo ich

elektrofiltry są wyeksploatowane.

Pocieszał czytelników, że w 1986

roku rozpocznie się budowa trze-

ciego kotła sodowego z elektrofil-

trem. Główny specjalista do spraw

ochrony środowiska Zakładów Celu-

lozy i Papieru zapewniał, że dzięki

18 maj 2013 www.oksir.eusylwetki

PIGUŁA w kombinacie

ie dlatego trwam tu,

że marzyłam o pracy

przy kombinacie,

przeciwnie. Za nic w Nświecie nie chciałam

pracować w przemysłowej służbie

zdrowia. Jako uczennica Liceum

Medycznego w Grudziądzu miałam

praktyki w Fabryce Narzędzi Rolni-

czych Unia. Nudziłam się tam, bo

chciałam ratować życie, asystować

przy operacjach – mówi Elżbieta

Szymczyk.

Ale w 1973 roku świeżo upieczo-

na pielęgniarka z Drzycimia musiała

udać się do dyrekcji Zakładu Opieki

Zdrowotnej w Świeciu, wtedy przy

ul. Waryńskiego, obecnie św. Win-

centego i odebrać skierowanie do

pracy.

- Pamiętam, że wręczyła mi je

kadrowa, pani Gwizdała, na którą

wszyscy mówili Gwizdalanka. Gdy je

przeczytałam, rozpłakałam się.

20-letnia Ela przestraszyła się, że

nie spełni się jej marzenie z dzieciń-

stwa o asystowaniu przy operacjach.

Tyle zachodu kosztowało ją dotarcie

do tego momentu. Musiała walczyć

o swoją pasję, bo jej rodzice nie

chcieli, żeby została pielęgniarką.

Miała być krawcową, bo to konkre-

tny fach. Uszyjesz – zarobisz, mówił

jej ojciec. Dlatego sądziła, że będzie

szyć ubrania, dopóki tata nie zabrał

jej do państwa Augustyniaków.

- Oni byli lekarzami w Drzycimiu,

mieszkali przy ul. Dolnej, a my obok,

przy Kwiatowej – wyjaśnia Elżbieta

Szymczyk. - Tata oglądał u nich w

telewizji „Kobrę” albo boks, a ja

zaglądałam do ich gabinetu i tam

pierwszy raz zobaczyłam strzy-

kawkę.

Wtedy zrozumiała, że musi

zostać pielęgniarką.

- Ale moi rodzice długo trwali

przy swoim. Gdyby nie ksiądz

Piotrek, który porozmawiał z nimi,

żeby dali mi szansę, nie pozwoliliby

mi złożyć papierów do szkoły w Gru-

dziądzu. Dojeżdżałam tam z Drzyci-

mia przez pięć lat. Musiałam wsta-

wać bardzo wcześnie na pociąg,

późno wracałam do domu. Biegłam

z dworca do szkoły przy ul. Marcin-

kowskiego i na dworzec też wraca-

łam biegiem. Ale nie żałuję, to mnie

zahartowało – przyznaje.

Lekko nie było

Jednak pierwszy dzień w Celu-

lozie nie był nudny.

- Trwała akcja zbierania krwi dla

dwóch poparzonych elektryków –

wspomina. - Niestety, nie udało się

ich uratować.

Potem trafiła do zabiegowego.

Pracowała po południu i w nocy, gdy

nie było lekarza, a zakład produko-

wał non stop, dlatego musiała sama

decydować, co podać pacjentowi.

- Szybko się uczyłam, bo musia-

temu zmaleje emisja gazów złowon-

nych.

Czepek pod kluczem

Tak też się stało. Z roku na rok

zakład przechodził kolejne zmiany.

Dało się je odczuć także w służbie

zdrowia.

Od 2003 roku przychodzi do gabi-

netu jako współwłaścicielka Prywa-

tnego Ośrodka Medycyny Pracy.

Korzystają już z niego nie tylko pra-

cownicy Mondi.

- Jednak to nadal nasz podstawo-

wy chlebodawca – zaznacza Elżbieta

Szymczyk, która przywiązała się do

ludzi pracujących w Celulozie.

Były momenty, że przychodnia

obsługiwała 4 tysiące papierników.

Dziś liczba ta skurczyła się do półtora

tysiąca, dlatego tym bliżsi są jej ludzie

zatrudnieni w papierni od lat. Nie

musi zerkać w kartoteki, żeby wie-

dzieć, któremu co dolega. Martwi ją,

że coraz częściej przepracowują się.

- Nie potrafią zwolnić tempa.

Opamiętują się dopiero po zawale –

ubolewa.

Elżbieta Szymczyk doskonale zna

swoich pacjentów, bo nadal robi to,

co czterdzieści lat temu, czyli pobiera

krew, wykonuje EKG.

- Tę pracę mam we krwi –

tłumaczy. - W takich zadaniach

spełniam się najlepiej.

W grudniu 1990 roku Samorząd

Pielęgniarek i Położnych uchylił obo-

wiązek noszenia pielęgniarskich

czepków. Elżbieta Szymczyk pamię-

ta, że wielu pacjentów buntowało się

przeciwko tej decyzji. Uważali, że

zostali pozbawieni czytelnego znaku

o tym, od kogo mogą oczekiwać po-

mocy.

- Ostatecznie przyznano czepkowi

rolę symbolu i zastąpiono go minia-

turowym czepkiem noszonym w kla-

pie munduru – wyjaśnia. - Ale ja

jestem bardzo przywiązana do moje-

go czepka. Trzymam go w szafce pod

kluczem.

W latach 70. był obowiązek noszenia czepków. Elżbieta Szymczyk żałuje, że został zniesiony, bo pacjenci stracili czytelną wskazówkę, kto jest pielęgniarką, a kto lekarzem FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Miała szyć ubrania, ale wolała zszywać ludzi, nakłuwać ich i podawać im tlen. Modliła się, żeby nie trafić do przemysłowej służby zdrowia, jednak los chciał inaczej i od 40 lat jest pielęgniarką w przychodni świeckiej Celulozy.

AGNIESZKA [email protected]żbieta Szymczyk pracuje w przychodni Celulozy od 40 lat. Od 10 lat jest jej współwłaścicielką. FOT. ANDRZEJ BARTNIAK

Page 19: Teraz Świecie - maj 2013

19maj 2013www.oksir.eu reklama

Page 20: Teraz Świecie - maj 2013

20 maj 2013 www.oksir.eubez retuszu

Główna cecha mojego charakteru:

wytrwałość i konsekwencja w działaniu

Cechy, których szukam u kobiety:

czułość, własne zdanie, spontaniczność

Cechy, których szukam u mężczyzny:

opanowanie i dobra organizacja życia

Co cenię najbardziej u przyjaciół:

szczerość, po latach dogadywanie się niemal

„bez słów”

Moja główna wada:

zbyt duża ufność w stosunku do ludzi

Moje ulubione zajęcie:

praca wśród ludzi, spotkania ze znajomymi

przy gitarze

Moje marzenie o szczęściu:

kochająca żona, dwoje dzieci, dom nad

jeziorem

Co wzbudza we mnie obsesyjny lęk:

wysokość, o ile nie mam przy sobie jakiejś

asekuracji

Co byłoby dla mnie największym

nieszczęściem:

choroba i śmierć najbliższych

Kim lub czym chciałbym być, gdybym

nie był tym, kim jestem:

mieszkańcem buszu lub dżungli

Kiedy kłamię:

...po jakimś czasie i tak mówię prawdę

Słowa, których nadużywam:

„no” i „słuchaj”

Ulubieni bohaterowie literaccy:

cała „Drużyna Pierścienia”

Ulubieni bohaterowie życia

codziennego:

z polskich Jurek Owsiak i Wojciech Mann,

z zagranicznych Jeremy Clarkson

Czego nie cierpię ponad wszystko:

chamstwa i prostactwa

Moja dewiza:

zapisana jest w utworze „Autsajder” Dżemu

Dar natury, który chciałbym

posiadać:

uwolnienie od wszelkich chorób

Jak chciałbym umrzeć:

szybko, bezboleśnie, najlepiej we śnie

Obecny stan mojego umysłu:

zaburzony przez ból zatok

Błędy, które najłatwiej wybaczam:

błahe, nie raniące mnie w jakiś szczególny

sposób

Kwestionariusz Prousta, czyli sami o sobie

Kwestionariusz Prousta to rodzaj

zabawy towarzyskiej, popularnej w salo-

nach mieszczan i arystokracji od drugiej

połowy XIX wieku. Wbrew nazwie, nie

wymyślił go francuski pisarz Marcel Proust

(1871 – 1922). W młodości był tylko jednym z

„przepytywanych”. To jednak wystarczyło,

by z czasem, gdy stał się sławny, kwestio-

nariuszowi nadano jego nazwisko.

Pozornie błahe pytania stanowią jeden z

pierwszych testów osobowości, pozwalają-

cych poznać m.in. upodobania, zaintereso-

wania i marzenia drugiego człowieka.

Ariel Stawski, animator kultury, współorganizator Maratonu Piosenki Osobistej Nocne Śpiewanie, szef świeckiego sztabu WOŚP

NOTOWAŁ ANDRZEJ PUDRZYŃSKI

Reklama

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Page 21: Teraz Świecie - maj 2013

21maj 2013www.oksir.eu felietony

Reklama

Studio M&M GRAPHIC ul. Klasztorna 16 • 86-100 Świecie • tel./fax 52 332 46 90

www.mmgraphic.pl / www.mmgraphic.com.pl

Tworzenie nas kreci!

studio graficznePROJEKTOWANIE: materiałów reklamowych, druków firmowych, druków użytkowych, opakowań, skład graficzny gazet, czasopism...

drukcyfrowy/offsetowyDRUKOWANIE: wizytówek, papierów firmowych, ulotek,plakatów, folderów, broszur, katalogów, teczek firmowych, kalendarzy... małe i duże nakłady

stronyinternetowebanery reklamowe, strony firmowe, galerie, sklepy on-line...

Majówka

Kątem oka

MAŁGORZATA BRANDT

amiętają Państwo da-wne pochody pierwszo-majowe? Starsi Czytel-nicy muszą pamiętać, bo takich „chwil” się nie P

zapomina. Pamiętam i ja, bo jeszcze za moich szkolnych czasów były one nieodłącznym elementem tego miesiąca i zwłaszcza w klasie matu-ralnej (ze względów oczywistych) nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby nie stawić się na miejscu zbiórki.

Miałam tę okoliczność pobiera-

abrałem się wreszcie za wiosenne porządki... Z a c z ą ł e m w y w a l a ć wszystko z szaf, regałów i półek, aż tu nagle Z

trafiłem na stosik „Teraz Świecie”. Sporo tego było, bo zbieram kolejne numery już od blisko trzech lat, ale postanowiłem poprzeglądać wszy-stkie, żeby przypomnieć sobie co tam się dawniej działo. Przy okazji przeczytałem też wszystkie dotych-czasowe felietony, które miałem przyjemność napisać i doszedłem do pewnych spostrzeżeń...

nia nauki w toruńskiej szkole śred-niej, a Toruń w tamtym czasie był miastem wojewódzkim, więc zda-rzało się, że toruński pochód, jak i wiele innych, transmitowany był w telewizji, bo trzeba było przecież czymś zapchać ramówkę. Władzy zależało, by naród zobaczył w swoich czarno-białych telewizorach lub tzw. kolorowych i często płonących „Rubinach 714p” ( kolor dominujący był jeden – zielony, czerwony lub fioletowy, w zależności od odbiorni-ka), jak licznie i „chętnie” obywatele

Mianowicie zauważyłem, że do-tychczas zwykle pisałem o tym, że mam uwagi do tego jak ze sobą żyjemy, my zwykli ludzie, sąsiedzi, współpracownicy, Polacy, że nie po-trafimy się ze sobą dogadać, że bardzo łatwo głupiejemy i za obronę swojego zdania oddamy wszystko, że łatwo ulegamy podziałom, że za-wsze muszą być MY i ONI i zawsze jedni z drugimi muszą się zwalczać. Rozbawiło mnie, że nawet media przed świętami Wielkanocy zapra-szały do studia psychologów, którzy apelowali, by święta przebiegały

uczestniczą w święcie ludu pracują-cego miast i wsi. Transmitowano pochody z wielu większych miast Polski i zajmowało to spokojnie połowę telewizyjnego dnia.

o dziś pamiętam nasz opór (nastolatek wówczas, bo Dbyła to szkoła zdomino-

wana przez płeć żeńską, niestety), kiedy na miejscu zbiórki pojawił się Żuk ze szturmówkami. Wiadomo, dla nastolatków wszystko, co wymy-ślą i usiłują wprowadzić w życie dorośli, jest obciachem.

Dla nas wtedy kolosalnym był już sam udział w pochodzie, a tu jeszcze szturmówki. Trzeba było wykonać kilka uników żeby „dać szansę” nie-sienia ich innym. Zanim przyszła w końcu jednak nasza kolej zapas się wyczerpał, w związku z czym napięcie w szeregach opadło…. by po chwili wzrosnąć maksymalnie, ponieważ okazało się, że w porę dotarł drugi Żuk ze świeżą dostawą. Przywiózł szturmówki, ale w kolorze tylko czerwonym! Dyskusja z nau-

w rodzinnej atmosferze, że może warto byłoby spróbować zmiany corocznych tematów przy stole, żeby najzwyczajniej przez święta odpo-cząć. Myślę, że to dość dobitnie świadczy o tym, jak udaje nam się doskonale ze sobą porozumieć. Wychodzi więc wprost, że przez te ostatnie parę lat nie zmieniło się wiele, żeby nie powiedzieć nic.

porządku, więc po co był ten wstęp? Otóż okazało Wsię, że przez ten czas moje

podejście się zmieniło dość zasa-dniczo i dziś jestem wielkim orędo-wnikiem podziału na TYCH i TAMTYCH. Ostatnie miesiące były niesamowicie obfite w tematy, które świetnie dzieliły: jak nie abor-cja, to in vitro, eutanazja lub homo-fobia, a przypominam, że mamy kwiecień, więc na kanwie 10-go też niejeden podział uda się stworzyć. Zatem trzeba się przygotować, że kolejne miesiące i lata upływać nam będą pod znakiem sprzeczek, kłótni i wojenek. Tyle tylko, że nie widzę powodu, dla którego miałbym do kogokolwiek w jakiejkolwiek spra-

czycielem na temat braku motywacji do wymachiwania czerwonym suk-nem nie miała sensu, bo były to czasy, kiedy z nauczycielami się nie dyskutowało, tylko wykonywało ich polecenia (ale też wtedy nikomu nie przyszłoby do głowy założyć belfro-wi kosz na głowę, nawet temu nie-wzbudzającemu sympatii mówiąc oględnie). Tak więc przyszło nam pochwycić mężnie w dłonie sztur-mówki w kolorze źle się wówczas kojarzącym i tak manewrować, żeby nie załapać się w oko telewizyjnej kamery.

oruń miasto duże, więc i od-cinek do przejścia był kon-Tkretny. W Świeciu szło się

krócej. Na rynku tworzyły się zwarte szeregi, ustawiały się zakłady pracy, instytucje, szkoły, by rytmicznie (dzięki orkiestrze) przejść narzuco-ny odcinek i zakończyć go parówką w amfiteatrze. Ciekawie było – kolo-rowo, ciepło i gwarnie, tylko szkoda, że… przymusowo.

1 maja 1986 roku był mniej rado-

wie wyciągać rękę i chcieć się poro-zumieć, porozmawiać, czy dojść do kompromisu. Dlaczego musi być tak, że to JA (być może MY, jeśli jest nas więcej), muszę się godzić z ra-cjami innych, muszę się ugiąć i przy-jąć do wiadomości, że skoro taka jest wola większości, to muszę ją szano-wać? Dlaczego nikt nie chce słuchać MNIE (NAS)? Dlaczego jako koronny argument w każdej dy-skusji używa się argumentu „tak bo tak” lub „nie bo nie”? To MNIE (NAS) obraża i godzi w MÓJ (NASZ) intelekt.

Nie chcę powiedzieć, że mój sposób myślenia jest najlepszy, że jestem wyjątkowy i na wszystkim najlepiej się znam, ale nie przywy-kłem (a chyba muszę) do tego, że jako kontrargument w dyskusji to-czy się pianę z pyska i wyciąga zaci-śnięte pięści! Odnoszę również wrażenie, że zapominamy o tym, że próba wymuszenia na kimś swojego zdania narusza i ogranicza jego wol-ność, a już John Stuart Mill zauwa-żył, że „Geniusz ludzki może oddy-chać swobodnie tylko w atmosferze wolności”. Dlaczego zatem na siłę

sny, bo „brat” zza wschodniej gra-nicy kilka dni wcześniej „sprezen-tował” nam po cichu chmurę radio-aktywną z Czarnobyla i ci, którym udało się go dostać, zajęci byli łyka-niem płynu Lugola. U nas w inter-nacie też każdy dostał po łyku. Jak wyczytałam w Internecie: Był to jeden z przypadków w PRL, kiedy władze polskie mimo początko-wych oficjalnych zaprzeczeń stro-ny radzieckiej podjęły działania wbrew ich zaleceniom, ale w inte-resie własnych obywateli. Świado-mość polityczna wtedy dopiero wypuszczała u mnie pędy, ale pod-skórny opór, by nieść czerwoną szturmówkę słuszny był.

Dziś, w dobie bezrobocia, pocho-dy ludzi pracy byłyby nawet pew-nym nietaktem w stosunku do tych, którzy o pracy marzą. Kiedyś pracę miał każdy, a czy rzeczywiście pracował to już inna sprawa, dziś wielu mogłoby się wykazać, ale mo-żliwości brak. Aż trudno uwierzyć, że aż tak się pozmieniało…

próbujemy ją sobie odebrać zmu-szając się wzajemnie do przejścia na jedną lub drugą stronę?

a co zwalić winę za obecny stan rzeczy? Może to wize-Nrunek medialny wielu ludzi

„ze świecznika” sprawił, że zaczęliś-my usprawiedliwiać chamstwo i głu-potę? Może poczucie bezkarności za gesty i słowa powoduje, że łatwiej nam lżyć i obrażać innych, a może to przez Internet, gdzie każdy anonimo-wo może napluć komuś w twarz, siedząc wygodnie przed monitorem? Nie wiem, ale nie umiem uwierzyć w to, że tacy jesteśmy z natury.

Kurczę, tak strasznie bym chciał, żeby coś drgnęło, żebyśmy potrafili znowu po ludzku gadać, umieć wy-słuchać rozmówcy i odnieść się do jego słów, żebyśmy mogli patrzeć na pozytywne przykłady, żebyśmy tra-ktowali się po partnersku. Cóż... najwyraźniej, te kilka lat pisania felietonów na łamy niniejszego czasopisma nie zmieniły we mnie jednego – nadal jestem idealistą, ale to już zupełnie mój prywatny problem.

My kontra Oni

Pesel 85

SZYMON WACŁAWIK

Page 22: Teraz Świecie - maj 2013

22 maj 2013 www.oksir.eurecenzje

Muzyka

Duma narodowa

Kukiz, „Siła i honor”, Sony Music 2012

aweł Kukiz, ostatnio poja-wiający się w mediach głó-Pwnie jako zagorzały przeciw-

nik Platformy Obywatelskiej i orę-downik jednomandatowych okrę-gów wyborczych, przede wszystkim jest muzykiem. W dodatku bardzo zdolnym.

Płyta „Siła i honor” w pełni odzwierciedla nie tyle jego aktu-alne poglądy polityczne, co stosunek do współczesnej historii Polski. Na krążku nie ma prześmiewczych piosenek, znanych z płyt zespołu Piersi. Jest za to gorzki komentarz, szczególnie wyraźny w utworach „Heil Sztajnbach” i „17 września”.

Album jest dość nietypowy w warstwie muzycznej. Przy-pomina kabaret lub słuchowisko radiowe. Kukiz brawurowo balansuje między poezją śpiewaną, punkiem i brzmieniem, charakterystycznym dla Rammstein. W dwóch przypadkach sięgnął po teksty Włodzimierza Wysockiego. Świetnie wypadła zwłaszcza „Obława” do muzyki Jacka Kaczmarskiego. Miło-śnicy cięższych brzmień na pewno docenią „Boa”, chyba najle-pszy kawałek na płycie, którą muzyk zadedykował generałowi Sławomirowi Petelickiemu, twórcy i pierwszemu dowódcy specjalnej jednostki wojskowej GROM.

Nowy głos legendy

Elvis Presley, „Elvis 30 # 1 hits”, RCA/BMG 2002

a niezwykła składanka 30 hitów, które w latach 1956-T76 dotarły do pierwszych

miejsc list przebojów w Stanach Zjednoczonych, ukazała się w 25. rocznicę śmierci króla rock and rolla.

Nie jest to jednak zwykłe „the best of”. Pracujący nad kompilacją dotarli do oryginalnych taśm, które często przeleżały w pudełkach 40 lat. Niektóre, ze względu na swój stan, dały się odtworzyć tylko raz. Wystarczyło. Po co to wszystko? Ano po to, aby przy pomocy współczesnej techniki, jaką dysponują najlepsi na świecie fachowcy od masteringu, cyfrowo „odrestaurować” prawdziwy głos Presley’a.

Niektóre z osób, pracujących nad materiałem, były przerażone efektami, bo Elvis brzmiał nieco inaczej niż na powszechnie dostępnych nagraniach. Taki sam szok przeży-wali też zagorzali fani, którzy jednocześnie zyskali wyjątkowy materiał do porównań. Bynajmniej płyty nie przygotowano wyłącznie z myślą o tych, którzy wciąż wierzą, że Elvis żyje i tylko dobrze się ukrywa. Powinien po nią sięgnąć każdy, kto kocha dobrą muzykę w prawdziwie mistrzowskim wykonaniu. Mimo upływu lat, wciąż można rozpływać się słuchając: „Love me tender”, Can't help falling in love” czy „In the ghetto”.

ANDRZEJ BARTNIAK

Książki

Korzenie nienawiści

Alina Cała, „Żyd – wróg odwieczny? Antysemityzm w Polsce i jego źródła”, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2012, s. 868

ntysemityzm w Polsce? Wielu mówi, że coś takiego Anie istnieje. Wielu argu-

mentuje, że jedyne co istnieje, to niechęć dla niektórych osób, bez względu na wyznanie. Być może tak jest. Jak jednak wytłumaczyć, że w Świeciu i innych miastach, na murach pojawiają się gwiazdy Dawida na szubienicach? Dlaczego w języku potocznym nadal żywe są zwroty: „ty Żydzie!”, „żydzisz”, etc.?

Na te i wiele innych pytań odpowiada nowa książka doktor Aliny Całej, antropologa i historyka. Autorka sięga do naj-dawniejszych czasów, by znaleźć, omówić i wyjaśnić źródła antyjudaizmu. Cofamy się więc w czasie do starożytności, kiedy to – jak twierdzą niektórzy historycy – wszystko zaczęło się do konfliktu między hellenizmem a monoteizmem. Studia kolejnych epok przynoszą obraz Żyda w każdej z nich. Jaki to wizerunek? Bardzo złożony i w wielu odmianach: ludowej, świeckiej, kulturowej, religijnej i politycznej. Wszystko po-parte fotografiami, faksymiliami różnego rodzaju dokumen-tów z archiwów, kopiami obrazów, rzeźb oraz wypisami z dzieł literackich i wycinkami z gazet.

Znam kilku Żydów. Jeden – ze Świecia. Drugi – z Torunia. Kilku mieszka za granicą. Wiele od nich słyszałem o tym, czego doświadczyli, mimo że… nie piekli macy z krwią katolickich dzieci, nie skąpili pieniędzy i nie zajmowali się handlem. Książka Aliny Całej pozwala mi, w bardzo szerokim kontekście i z wielu stron, spojrzeć na te wszystkie zaszłości, mity i – nie obawiam się tego napisać – zło, które dosięga Żydów.

Filozofki czasu terroru

Sylvie Courtine - Denamy, „Trzy kobiety w dobie ciemności. Edith Stein, Hannah Arendt, Simone Weil”, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2012, s. 352

ietzsche, James, Nabert czy Simmel, to jedni z najwię-Nkszych filozofów XX wieku.

Mężczyźni. Czy kobiet – filozofek nie było? A i owszem, były. Tu wymienić należy: Edith Stein, Hannah Arendt i Simone Weil. Trzy kobiety pochodzenia żydowskiego i wybi-tni naukowcy. I to o nich jest wspaniała książka francuskiej filozofki – Sylvie Courtine – Denamy.

Wydawnictwo rozpoczyna się od opisu dzieciństwa i lat szkolnych, kiedy to było wiadomo, że wszystkie trzy są nie-przeciętnie inteligentne i wrażliwe. Z tego czasu szybko wpadamy w tytułowy okres ciemności – czyli lata przed i wojenne. Dowiemy się między innymi: dlaczego Stein wstąpiła do zakonu, gdzie pracowała Arend, by zdobyć środki do życia, jak bardzo podatną na wpływy osobą była Weil? Pierwsza zginęła w obozie w Auschwitz, jako święta katolicka. Dwie pozostałe przeżyły. Wyjechały do USA. Arendt tam została. Weil przeniosła się do Anglii, gdzie mieszkała do śmierci. Wiele je łączyło. Różnic też było sporo. Warto przeczytać tą fascynującą książkę, by poznać ich życie i poglądy na to, co się wydarzyło w pierwszej połowie XX wieku.

TOMASZKARPIŃSKI

Film

Koncert dwóch serc

„Miłość”, reż. Michael Haneke, Austria/Francja/Niemcy 2012

ie chcę pisać, że „Miłość” to arcy-Ndzieło, którego nie wypada nie obejrzeć. Ani też, że

mnie osobiście film szczególnie poruszył. Obie te informacje do samego obrazu Michaela Haneke mają się jakoś nie-specjalnie...

Reżyser portretuje starość, chorobę i śmierć – jeżeli tak można się wyrazić. W tym portrecie nie ma chaosu, za to jest harmonia dwojga ludzi. Harmonia przerwana chorobą. Chciałoby się i trzeba powiedzieć, że to wprost niezwykłe, jak choroba cudownie potrafi współgrać z człowiekiem. Jak go doskonale ubezwłasnowolnia, wdrażając swoje porządki, zanim nie nadejdzie koniec. Ostatecznie i tak umrzemy – na to nie ma rady. Co najwyżej są środki.

Role Emmanuelle Rivy oraz Jean-Louis Trintignanta na pewno pozostają wartością samą w sobie. Uroda aktorów wręcz onieśmiela, pokazują tę swoją nie - młodość tak, że oczu oderwać nie można.

„Miłość” to cichy, intymny koncert na dwa serca i fortepian. To także swego rodzaju epitafium dla miłości, a nawet i śmier-ci... Film, któremu nie można zapomnieć tego, że został nakręcony.

Nawracanie pastora

„Jabłka Adama”, reż. Anders Thomas Jensen, Dania/Niemcy 2005

wolniony warun-kowo z więzienia ZAdam trafia na wiejską parafię, gdzie poznaje

tamtejszego pastora. I tyle. Oraz tyle, że pastor przejawia niewyobrażalną wiarę w dobro, tym samym nie dopuszczając do siebie własnych traum.

Brzmi osobliwie, ale wziąwszy pod uwagę, że film Jensena to w dużej mierze po prostu czarna komedia, nie pozostaje nic innego, jak tylko wejść w świat głównych bohaterów. Reżyser oczywiście nie stroni od przejaskrawień. Dzięki temu przez niemal 90 minut dzieje się ta „rozhuśtana na grozie wesołość”, cytując fragment wiersza „Komedyjki” Wisławy Szymborskiej.

Adam ma za zadanie upiec szarlotkę, co okazuje się arcytrudne za sprawą żerujących na przykościelnej jabłoni szkodników. Poza tym – jak się okaże – Adam wybiera nieco inną drogę, mianowicie postanawia „zresocjalizować” pastora, by ten w końcu przestał zaprzeczać istnieniu zła. Cel osiąga – pastor „uwierzy”, co w konsekwencji doprowadzi niemal do jego śmierci. „Jabłka Adama” to film tragiczny, zabawny, nieobliczalny i na pewno wart uwagi.

MARIUSZHEINRICH

TOP 3 HITY KWIETNIATOP 3 HITY KWIETNIA

FILM1. „Układ zamknięty”, reż. Ryszard Bugajski, Polska2. „Krudowie” 3D, reż. Chris Sanders, Kirk De Micco, USA3. „G.I.Joe: Odwet” 3D, reż. Jon M. Chu, USA/Kanada

Dane na podstawie kwietniowej sprzedaży biletów w kinie Wrzos w Świeciu.

KSIĄŻKI1. 2. „Dowód”, Eben Alexander, Wydawnictwo Znak3. „Intruz”, Stephenie Meyer, Wydawnictwo Dolnośląskie

Dane na podstawie sprzedaży w księgarni Matras w Świeciu.

„Anna German o sobie”, Mariola Pryzwan, Wydawnictwo MG

kwietniowej

Page 23: Teraz Świecie - maj 2013

23maj 2013www.oksir.eu reklama

UNIA EUROPEJSKA

EUROPEJSKI

FUNDUSZ SPOŁECZNY

Ponad 100 osób bierze udział w tegorocznej, szóstej już edycji „Programu Aktywizacji i Wsparcia w Gminie Świecie”. Prawie jedna czwarta z nich pochodzi z terenów wiejskich.

W marcu 2013 roku Ośrodek Pomocy Społecznej w Świeciu rozpoczął realizację VI edycji projektu systemowego współ-finansowanego przez Europejski Fundusz Społeczny w ra-mach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki pn. „Program Aktywizacji i Wsparcia w Gminie Świecie”. Na jego dofinan-sowanie OPS otrzymał prawie 400.000 zł z Unii Europejskiej. Wkład własny wyniósł ponad 46.000 zł.- Projekt adresowany jest do podopiecznych naszego Ośrodka Pomocy Społecznej.Wszyscy uczestnicy są w wieku aktywności zawodowej i mieszkają na terenie gminy Świecie – wyjaśnia Lidia Lemańska, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Świeciu i koordynator projektu.

Są to przede wszystkim osoby bezrobotne, w tym długotrwale, osoby niepełnosprawne, rodziny z proble-mami opiekuńczo-wychowawczymi, w tym matki samotnie wychowujące dzieci, osoby zatrudnione o niskich dochodach. Beneficjentami są głównie kobiety – 68 osób oraz 38 męż-czyzn, 24 procent osób pochodzi z terenów wiejskich.Główne problemy tych osób wynikają zarówno z braku kompetencji społecznych, jak i zawodowych, które wpływają bezpośrednio na ich marginalizację. Osoby te nie są w stanie własnym staraniem zaspokoić swoich podstawowych potrzeb

życiowych, znajdują się w sytuacji wpływającej na ich zubo-żenie, co uniemożliwia im w znacznym stopniu uczestnictwo w życiu społecznym, zawodowym i rodzinnym. Ponadto bariery natury zawodowej m.in. brak wiedzy o poru-szaniu się na otwartym rynku pracy, brak wiedzy o swoich możliwościach, predyspozycjach oraz potencjale dodatkowo utrudniają podjęcie pracy.

Ubóstwo dotkliwie odczuwają dzieci, wychowujące się w rodzinach dotkniętych pauperyzacją. Dzieci często uczą się biernej postawy wobec swojej sytuacji, która najczęściej przeradza się w postawę roszczeniową wobec instytucji pomocowych. Dlatego realizacja kompleksowego programu aktywizacji przy odpowiednim wsparciu zwiększa ich możliwości na usamodzielnienie i wyjście z kręgu ubóstwa.Takie możliwości stwarza EFS poprzez inwestowanie we wzmacnianie kapitału ludzkiego.Na projekt składa się szereg przemyślanych i starannie dobranych działań o charakterze szkoleniowo-edukacyjnym, społeczno-środowiskowym oraz aktywizacyjnym, zawodo-wym i działań wspierających otoczenie uczestników. - Na zakończenie cyklu warsztatów planujemy dla wybranej grupy uczestników zorganizować i sfinansować kursy zawo-dowe, które umożliwią im podjęcie pracy – mówi Lidia Lemańska.

Wśród przeprowadzanych zajęć są między innymi warsztaty kompetencji społecznych.

- Moim głównym celem jest przekazanie wiedzy, która pomoże uczestnikom podnieść jakość swojego życia. Pokazuję też, jak tę wiedzę wykorzystać w praktyce – mówi psycholog Monika Długosz, prowadząca warsztaty. - W naszym planie zajęć jest mało teorii. Skupiamy się na ćwiczeniach, które mają uzmysłowić uczestnikom nowe rzeczy, nowy sposób myślenia o sobie i innych. Potem ich zadaniem jest wpro-wadzenie tego, czego się nauczyli do swojego codziennego życia.Jednym z uczestników tegorocznej edycji „Program Akty-wizacji i Wsparcia w Gminie Świecie” jest Michał Kałdowski. - Pracy poszukuję od roku. Niestety, choruję, więc nie mogę podjąć się każdego zajęcia. Myślę o pracy w biurze, ale bardzo się stresuję na myśl o rozmowie kwalifikacyjnej. Liczę na to, że dzięki warsztatom nabiorę większej pewności siebie. Właściwie to już po pierwszych z nich zauważyłem różnicę w swoim podejściu do szukania pracy- zaznacza Michał Kałdowski. – Do udziału w projekcie nikt nie musiał mnie namawiać. Dostałem propozycję i z chęcią z niej skorzy-stałem. Nie żałuję, bo zajęcia prowadzą profesjonaliści, którzy wzbudzają zaufanie, a z pozostałymi uczestnikami tworzymy zgraną grupę – dodaje.Marioli Dołgowicz również nikt nie musiał namawiać do udziału w projekcie. - To dla mnie duża szansa. W moim wieku coraz trudniej znaleźć pracę, ale liczę na to, że dzięki poszczególnym zajęciom nabiorę doświadczenia i większej pewności siebie. Nie bez znaczenia jest dla mnie miła atmosfera, jaka panuje na zajęciach – podkreśla Mariola Dołgowicz.

Wyzwolić aktywność

Page 24: Teraz Świecie - maj 2013

24 maj 2013 www.oksir.eureklama