Top Banner
miles & miles & gone
12

miles & miles & gone

Mar 09, 2016

Download

Documents

Przemek Łośko

wiersze przemka łośko
Welcome message from author
This document is posted to help you gain knowledge. Please leave a comment to let me know what you think about it! Share it to your friends and learn new things together.
Transcript
Page 1: miles & miles & gone

miles & miles & gone

Page 2: miles & miles & gone

2 | S t r o n a

spis treści

miles & miles & gone ................................................................................. 3

ins grüne, ins blaue .................................................................................. 4

miles & miles & more ................................................................................. 5

lub podczas pierwszego dnia, pierwszej kwadry księżyca ..................................... 7

Rajch .................................................................................................... 8

Muzeum opisu ........................................................................................ 9

Faber castelle ........................................................................................ 10

[Non-text portions of this message have been removed] ................................... 11

Page 3: miles & miles & gone

3 | S t r o n a

miles & miles & gone

Spisu Twoich książek także jeszcze nie mam 158 list Franza do Felicji

Nie czuję się zadomowiony w swojej przeszłości. To jest dziura

wydrążona w tradycji przeczuć, medytacje w najniewłaściwszym czasie -

M. Mówię po wielokroć, że piszę kiedy zobaczę cały tekst,

ale on rozwija się z rolki, poza mną, więc może kocham również

stopniowo, poza sobą?

Wszyscy ci miłośni herosi, Trystan, Kasanowa, Don Żuan, czy kiedykolwiek

stanęli wobec braku pasji? Wobec natłoku obrazów z laminatów, desek

na gołębnik, dłoni płynnie przechodzącej w gąbkę, jej plecy, włosy,

uniwersalny zapach, ciepło Każdej, ale nigdy Jednej? Uroczy kiks.

Czas na obraz. Na cytat obrazu bądź gestu, coś w pobliżu małpowania.

Piszę w liście szeroką frazą o dziś w sukience, że furkoczą jej warkocze,

że podbiega, szczypie i chowa się w prymulkach, że wyłamuje ręce. W końcu

jestem tylko wiadomością, którą napisałem, a mogłem napisać się tysiąc dwa, trzy razy

i przez pomyłkę rozesłać pod więcej adresów w dziełach zebranych. Komiks,

czy jeszcze jedna niezbędna linijka chce przekabacić płętę dla zbędnej strofki?

Page 4: miles & miles & gone

4 | S t r o n a

ins grüne, ins blaue

edward hopper: sunlight in a cafeteria, 1958

może nie było tam mnie, ani ciebie, a pewnie oboje

swarzymy się z granicznym światłem. może,

owszem, te same wysokie okna, te same zajączki

zbiegające za słoje, to samo ptaszysko cienia wgapione

w pojedyńczą donicę z kaktusem, który nieledwie

sam opiekuje się sobą, udowodnią, że wypełnianie

jest cechą pomieszczeń, nie miarą pomieszczonych.

bo też nauczyłem się wybierać miejsca pustawe.

wrócić chciałoby może, siedzące wielkodusznie, do rojeń

rzutkiego keplera; zaufało raz jeszcze, że sprawcą ruchu

jest duch, że to, że gaśnie światło nie jest niczym

cielesnym, że ono nie wyjeżdża z czeluści niczym

zapóźniona polewaczka na zawołanie melodramatu.

i czy wówczas spostrzeże, że nie było tam mnie, ani ciebie,

tylko recytacja zagłuchana w siebie i ten gest nad blatem?

Page 5: miles & miles & gone

5 | S t r o n a

miles & miles & more

[trzy brakujące linijki z poematu Afrodyta, Safony]

schodziliśmy lewadą do atlantyku, kiedy, jak utrzymujesz,

zatrzymałeś mnie w kadrze, roześmianego nad złamaną strelicją.

wszystkie gesty i słowa mają swoje synonimy, do mojej ktosi

bąkło ktosio z cię. chyba światy, pisła w duchu moja omacka.

znamienne, nie było obrazów do wyobrażenia. pozostały takie,

które się dostrzega: zatem klify, peonie, aksamitki, dużo zielonej zieleni,

i przewidywalne profile magmowych skał. ni stąd ni z owąd

ciemny świat udał jasny i na odwrót, nie dając punktu odniesienia.

chciałem z tym skończyć. tej podróży nie będzie nigdzie, bo nie ma nigdzie;

będą za to widnokrąg, wysokość, słońce, i pozbawione intencji Wyznało,

(zaśpiewała się, nie wiedzieć czemu, piosenka ένας καινουργιος ανεμος )

Page 6: miles & miles & gone
Page 7: miles & miles & gone

7 | S t r o n a

lub podczas pierwszego dnia, pierwszej kwadry księżyca,

ściany są czerwone, podłoga czerwona, sufit podtrzymują belki,

szeleści smak w nieruchomym staniolu. niewłaściwie

przed tą przyszłością uzbrojony garnę się do przeszłości,

gdzie zachodzi księżyc, gdzie hebanowa piękność gwiżdże

na czarne, pierzaste chmury na czerwonym niebie, piasku

gorzknieję. widzę ptaki człapiące po wyboistym podjeździe,

i myślę, jak by to było, zakłusować na kruka, pichcić

z niego potrawkę? nie mam w głowie obrazów oprócz pożyczonych,

pożyczyłem od nocy czerwień, więc jest czarniejsza i bielsza,

a śnieg, ten obrzydliwy lizus, przysypuje posokę. zacząłem

wspominać czas przyszły, stąd mój głos: weź termos, durniu

Page 8: miles & miles & gone

8 | S t r o n a

Rajch

Mówiła mi, że powszechne Ja trwa nadal,

że występuje tożsamość pomiędzy jednym

życiem i drugim, choć popadamy w niepamięć.

Wytarłem jej twarz prześcieradłem. Czupirek.

Z erefenu przywiozłem co paryskie. Głowę miała

na Litwie, w niej cała Wilia łudziła, zdradzała,

suprymowała najświętsze dziecięcia żemajty,

ale tego nie mogła wiedzieć, wyzuta z siebie.

Spedycji ugrzęzły nogi w Królewcu – tłumaczyłem

jej modernizm. Byłbym ją wymył w autoklawie,

tak była szklista mimo potówek. Śnieg jej się

marzył, sunące po zmarzłych kępach rogucie.

Nigdy jej nie było. Nie w takim oddaniu. Zgorzeje

wszystek syf, rozsypią się czatownie, swacie

słodko zamawiać będą nieślepnącą rzekę,

gołębięta białe, diamentowe, złote. Jak boga kocham.

Page 9: miles & miles & gone

9 | S t r o n a

Muzeum opisu

Byłem w parku, obserwowałem łabędzie. Kształt

jeszcze przesłania to zdanie, a jednak jego szyja

jest biała, biały jest gors i skrzydła, za kuprem

bulgoce kilwater. Fale, bez niespodzianki,

wzmacniają się, osłabiają, łabędzie przeniknąć się

nie chcą. I swędzi język, żeby powiedzieć głośno

co o tym myślę. Swędzi jak rana pod opatrunkiem.

Nie wiem co myśleć o skurczu macicy. Prawdopodobieństwo

ciała nie przyprawia mnie o mdłości, a jednak podejrzewam,

że środek lalki jest biały. Przypadek, inny niż skaleczenie.

Bełta mi się tao nauki, lecz lokalne niebo jest błękitne,

lokalny jest opis, i nie wiem, czy muszę wszystko otwierać

w domu, żeby otworzyło mi się łono, żeby jasny był ostrokrzew,

tuja i ciemniał po deszczu żwir. Z okapu zwisają ciężko krople,

odrywają się od krawędzi, spadają. Cieszy mnie ten pomiar życia.

Page 10: miles & miles & gone

10 | S t r o n a

Faber castelle

Więc uważasz, że jesteś ładniusi?

Opowiedz mi o tym. Ładność,

to więcej niż stan? Proces? Biegnijcie

nawałnice dla każdego en face,

nie ma tu niewoli - dują piszczałki

pod bocianią amboną. Ale, co jest ładność?

Czy się przecina z kożuchem po pływie

w aktach maskowania? Czy mierznie

w mózgowcu, wtóruje i niewidzialne

czyni niewidzialnym? Czy wynika

z jestestwa? Czy ładzi się w trywii

wizerunku, w zawieruszeniu fasetek języka?

Czy ładzi się we mnie? W portrecie prawdziwie

dostojnych fikcji? Piosenka Twojej skóry

równie nie pamięta nagości, żeby mogła

milczeć, dzielić ją i milczeć. Więc nazywa.

Page 11: miles & miles & gone

11 | S t r o n a

[Non-text portions of this message have been

removed]

w szpitalu, w olsztynie, w pniewach, zaniemyślu, gdzieś

po dawkach tramalu studiował wenus w odleżynach

kobiety to kurwy, nie ma w nich świętości. mężczyźni

chcą kobiet, które zdobyłyby się na kompromis

w niszczeniu więzi i nie zawsze chcą dostrzec w pustce

ostateczną formę cienia - jest we mnie taki głos,

a raczej jego oczekiwana wartość,

na którą stawiam wszystko, czego mi brak, całe ryzyko,

na które mogę się zdobyć przerywając szum monte carlo

jest we mnie taki głos. którego się boję. jest uwodzicielski

i zły, i tylko on jest dość silny, aby się przeciwstawić

zmiennej losowej; w każdym razie potrafi rzucać rękawice

Page 12: miles & miles & gone

12 | S t r o n a

zdjęcie na okładce: john vachon, worker at carbon black plant, texas, 1942

zdjęcie w środku: © weronika woźniak , shape of soul, weronikawozniak.net

wiersze: © przemek łośko